Pracownia w szopie
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pracownia w szopie
Po przeciwnej stronie domu niż droga, kilkanaście metrów od niego mieści się odnowiona szopa w ciemnozielonym kolorze, w której Åsbjørn urządził sobie pracownię. Wchodząc do środka w nozdrza uderza cię korzenno-ziołowy zapach, ten sam który ciągnie się wszędzie za alchemikiem. Gdzie okiem nie sięgnąć spod powały zwieszają się pęki suszonych ziół, w zamkniętych gablotkach stoją opisane fiolki o zawartości wszelkiej maści, na półkach i stołkach piętrzą się książki, a blaty zastawione są instrumentami i przyrządami służącymi zarówno do wyrobu eliksirów i wywarów jak i prowadzenia obserwacji astronomicznych. Lepiej nie wchodzić tutaj bez gospodarza - nigdy w końcu nie wiadomo, co znajduje się w tych wszystkich słoikach.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Norweg wodził spojrzeniem od własnego kociołka do kociołka Charlene. Analizował sobie po cichu, jak dobierane przez nich ingrediencje wpływały na warianty eliksirów. Alchemia była bowiem nauką zarówno bardzo konkretną, jak i pozostawiającą pole do popisu. Słuchał jednak co mówiła do niego czarownica.
- Hmm - mruknął, jednak jego twarz pozostawała skupiona. To o czym mówiła Leighton było kwestią, na którą Ingisson już wcześniej zwrócił uwagę. Jak widać, nie tylko on. - Te konserwatywne poglądy... w Durmstrangu wysłuchałem się dość żeby chcieć znów pchać się w takie miejsce - odparł w końcu, brzmiąc na bardzo niezadowolonego. W ogóle, co to był za kraj. Dyrektor szpitala konserwatystą? Dyrektor szpitala mający jawne poglądy polityczne i wplatający je w swoją pracę? Norweg nie mógł zrobić nic innego, jak wzgardzić mężczyzną. Coś takiego było całkowicie sprzeczne z jakąkolwiek moralnością urzędnika aparatu państwowego. To był jeden z głupszych wymysłów Anglików, ta arystokracja wykładająca pieniądze. Dobrze zaplanowane podatki byłyby o wiele lepszym rozwiązaniem. Tak, oczywiście w Norwegii narzekał na nie jak każdy szanujący się obywatel, ale jednocześnie rozumiał, dlaczego je wprowadzono. Właśnie dlatego żeby nie mieć takiego syfu jak Brytyjczycy.
Westchnął ciężko, słuchając dalej. - Zadajesz trudne pytania - odparł, zauważając jednocześnie, ze jego eliksir był już gotowy. Ostrożnie poporcjował miksturę do trzech fiolek i opisał je starannie, pomimo trochę koślawego charakteru pisma. Zabrał się zaraz do mycia kociołka. - Przykro mi z powodu twojej siostry - powiedział, przelotnym i zasmuconym spojrzeniem patrząc na czarownicę. - Bycie tu samemu też nie jest łatwe. Na pewno łatwiejsze... - urwał, na chwilę odchodząc myślami do swojej chorej siostry - ...ale nie łatwe. Mógłbym wrócić - stwierdził, ustawiając znów kociołek na ogniu - tylko chyba ta wojna stała się też za bardzo i moją wojną - wymamrotał, jakby wstydząc się przyznania tego, że był do tego kraju przywiązany. Kraju, na który nieustannie narzekał. I ludzi, na których też narzekał. Tylko gdyby tak naprawdę tego wszystkiego nie nawidził to czy zostawałby tutaj już tyle lat? - Mam takie wrażenie, że pomagając Zakonowi mogę sprawić, ze ten świat będzie trochę lepszym miejscem - przyznał jeszcze gdzieś zza rudej brody, wzroku nie odrywając jednak od przygotowywanych ingrediencji. Miał jeszcze parę pomysłów na kolejne mikstury, Charlene też się raczej na razie nigdzie nie wybierała. Zerknął na miksturę w kociołku czarownicy, uśmiechając się odrobinę. - Wychodzi na to, że wychodzi. Zobaczymy, jak mi pójdzie - stwierdził, również zabierając się za warzenie Kameleona. Najpierw zagrzał wodę w kociołku wraz z pastą z borówek, pozwalając jej nieco się zagęścić. Jako następne wrzucił pokruszone pióra rudzika oraz łyżkę sproszkowanego rogu jelenia. Zamieszał całość siedem razy w prawo i trzy w lewo, po czym dodał do kociołka drobno posiekany język kameleona. Na koniec sięgnął po jedną miarkę sproszkowanego żądła mantykory, dopełniając w ten sposób eliksiru i pozwalając mu gotować się odpowiednio długo.
Uniósł w końcu spojrzenie niebieskich oczu na Charlene.
- Czy gdybyś wiedziała, co spotka cię w Zakonie, nie dołączyłabyś do niego? - zadał bezpośrednie pytanie. Chciał wiedzieć - musiał wiedzieć, zanim poświęci się organizacji bez reszty.
| Kameleon (ST 60)
dodatkowe ingrediencje roślinne (1): borówki
dodatkowe ingrediencje zwierzęce (4): żądło mantykory (serce), język kameleona, piórka rudzika, sproszkowany róg jelenia
- Hmm - mruknął, jednak jego twarz pozostawała skupiona. To o czym mówiła Leighton było kwestią, na którą Ingisson już wcześniej zwrócił uwagę. Jak widać, nie tylko on. - Te konserwatywne poglądy... w Durmstrangu wysłuchałem się dość żeby chcieć znów pchać się w takie miejsce - odparł w końcu, brzmiąc na bardzo niezadowolonego. W ogóle, co to był za kraj. Dyrektor szpitala konserwatystą? Dyrektor szpitala mający jawne poglądy polityczne i wplatający je w swoją pracę? Norweg nie mógł zrobić nic innego, jak wzgardzić mężczyzną. Coś takiego było całkowicie sprzeczne z jakąkolwiek moralnością urzędnika aparatu państwowego. To był jeden z głupszych wymysłów Anglików, ta arystokracja wykładająca pieniądze. Dobrze zaplanowane podatki byłyby o wiele lepszym rozwiązaniem. Tak, oczywiście w Norwegii narzekał na nie jak każdy szanujący się obywatel, ale jednocześnie rozumiał, dlaczego je wprowadzono. Właśnie dlatego żeby nie mieć takiego syfu jak Brytyjczycy.
Westchnął ciężko, słuchając dalej. - Zadajesz trudne pytania - odparł, zauważając jednocześnie, ze jego eliksir był już gotowy. Ostrożnie poporcjował miksturę do trzech fiolek i opisał je starannie, pomimo trochę koślawego charakteru pisma. Zabrał się zaraz do mycia kociołka. - Przykro mi z powodu twojej siostry - powiedział, przelotnym i zasmuconym spojrzeniem patrząc na czarownicę. - Bycie tu samemu też nie jest łatwe. Na pewno łatwiejsze... - urwał, na chwilę odchodząc myślami do swojej chorej siostry - ...ale nie łatwe. Mógłbym wrócić - stwierdził, ustawiając znów kociołek na ogniu - tylko chyba ta wojna stała się też za bardzo i moją wojną - wymamrotał, jakby wstydząc się przyznania tego, że był do tego kraju przywiązany. Kraju, na który nieustannie narzekał. I ludzi, na których też narzekał. Tylko gdyby tak naprawdę tego wszystkiego nie nawidził to czy zostawałby tutaj już tyle lat? - Mam takie wrażenie, że pomagając Zakonowi mogę sprawić, ze ten świat będzie trochę lepszym miejscem - przyznał jeszcze gdzieś zza rudej brody, wzroku nie odrywając jednak od przygotowywanych ingrediencji. Miał jeszcze parę pomysłów na kolejne mikstury, Charlene też się raczej na razie nigdzie nie wybierała. Zerknął na miksturę w kociołku czarownicy, uśmiechając się odrobinę. - Wychodzi na to, że wychodzi. Zobaczymy, jak mi pójdzie - stwierdził, również zabierając się za warzenie Kameleona. Najpierw zagrzał wodę w kociołku wraz z pastą z borówek, pozwalając jej nieco się zagęścić. Jako następne wrzucił pokruszone pióra rudzika oraz łyżkę sproszkowanego rogu jelenia. Zamieszał całość siedem razy w prawo i trzy w lewo, po czym dodał do kociołka drobno posiekany język kameleona. Na koniec sięgnął po jedną miarkę sproszkowanego żądła mantykory, dopełniając w ten sposób eliksiru i pozwalając mu gotować się odpowiednio długo.
Uniósł w końcu spojrzenie niebieskich oczu na Charlene.
- Czy gdybyś wiedziała, co spotka cię w Zakonie, nie dołączyłabyś do niego? - zadał bezpośrednie pytanie. Chciał wiedzieć - musiał wiedzieć, zanim poświęci się organizacji bez reszty.
| Kameleon (ST 60)
dodatkowe ingrediencje roślinne (1): borówki
dodatkowe ingrediencje zwierzęce (4): żądło mantykory (serce), język kameleona, piórka rudzika, sproszkowany róg jelenia
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 36
'k100' : 36
- Mi też niespecjalnie to odpowiada, ale siedzę cicho i robię swoje, by pomagać ludziom. Wielu uzdrowicieli i alchemików to naprawdę dobrzy czarodzieje z powołaniem – rzekła, ale miała świadomość, że nie brakowało tam też konserw, którym mimo zachowywania pozorów dobro czarodziejów gorszej krwi wcale nie leżało na sercu. Ale i tak nie wyobrażała sobie, że mogłaby odejść, bo za bardzo przejmowała się dobrem tych wszystkich ludzi, którym pragnęła pomagać jako alchemik. Gdyby musiała porzucić Munga byłaby z pewnością bardzo nieszczęśliwa. To było jej powołanie. Odnalazła je właśnie tam, w ponurych i obskurnych szpitalnych pracowniach, gdzie jej praca była realnie potrzebna.
- Podejrzewam, że dla kogoś z zewnątrz Anglia musi się wydawać specyficzna, zwłaszcza teraz – odezwała się, wpatrując się w powierzchnię warzonego przez siebie eliksiru. Ich kraj miał swoje charakterystyczne uwarunkowania, których mogło nie być w innych miejscach, ale do niedawna żyło jej się tu naprawdę dobrze. Dopiero gdzieś od roku się psuło, i choć i wcześniej mieli do czynienia z wojną, skutków tamtej, będąc dzieckiem, właściwie nie odczuła na swojej skórze.
- Przynajmniej wiesz, że jest bezpieczna, że jest u siebie – dodała. – Choć rozumiem tęsknotę, bo nie ma dnia, żebym nie tęskniła za obecnością Very, za samą świadomością tego, że wszystko z nią w porządku. – Było jej ciężko. Vera była dla niej bardzo bliską osobą, bez której nic nie było takie samo jak przedtem. Trudno było znieść ten brak wiadomości, ale musiała to przetrwać i czekać. – Ta wojna dotyka w jakiś sposób każdego z nas, bez względu na to, czy się tu urodziliśmy, czy mieszkamy tu od niedawna, jak ty. Dlatego też nie potrafię tak po prostu... uciec. Mogłabym poprosić, by ktoś wymazał mi wspomnienia dotyczące Zakonu, a potem wyjechać i spróbować zbudować sobie nowe życie gdzieś indziej, ale nie mogę ich tak zostawić. Chcę zrobić cokolwiek, by innym żyło się lepiej, nawet jeśli ma to być tylko warzenie eliksirów. Nie wiem, czy potrafiłabym spojrzeć na siebie w lustrze, gdybym udała, że nic się nie dzieje i nie próbowała pomagać najlepiej jak potrafię.
Bardzo chciała pomagać tak, jak umiała. Bo też chciała, żeby świat stał się lepszym miejscem, a do tego potrzebował starań każdego z osobna, nawet malutkich. Nawet tych fiolek z eliksirami, które właśnie warzyli na użytek Zakonników. Te eliksiry mogły komuś z nich uratować zdrowie, a nawet życie.
Kameleon tym razem się udał. Może zmodyfikowanie dodawanych składników pomogło, wywar wyglądał na dobry, więc przelała go do opisanych fiolek, jednocześnie wahając się nad odpowiedzią na usłyszane pytanie.
- Gdybym wiedziała, jak bardzo niebezpieczne to będzie, pewnie bym się zawahała. Nigdy nie miałam skłonności do ryzyka, unikałam sytuacji niebezpiecznych. Nie potrafię też walczyć, jedyne co mogę zaoferować to moją wiedzę i umiejętności alchemiczne – odpowiedziała w końcu. Gdyby próbowano zmusić ją do aktywnej walki z różdżką w dłoni prawdopodobnie wycofałaby się i wolałaby zostać jedynie sojusznikiem, nie czynnym członkiem. Nie zanosiło się bowiem na to, by nagle odkryła w sobie duszę wojownika i przestała bać się czarnej magii. To Vera otrzymała cały przydział odwagi za nie obie, Charlie otrzymała za to ogromną wrażliwość i empatię, a także częsty u Leightonów talent do alchemii.
Zabrała się za przygotowywanie kolejnego eliksiru, postanawiając spróbować z uwarzeniem smoczej łzy, jednego z trudniejszych, ale bardzo użytecznych wywarów. W wyczyszczonym już kociołku zagotowała czystą wodę i przygotowała składniki. Dodała utarte w moździerzu chitynowe pancerzyki żuków, a także odrobinę krwi byka. Zamieszała dziesięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i ostrożnie wrzuciła do kociołka smoczą łuskę, jedno z cenniejszych serc, jakie miała w posiadaniu, dlatego miała nadzieję że wywar okaże się udany. Znowu zaczęła mieszać, by po odstępie czasowym określonym w przepisie dodać kilka ulistnionych gałązek bukszpanu. Na samym końcu dodała jeszcze odrobinę suszonych łusek węgorza.
Później jeszcze trochę warzyli i rozmawiali o alchemii, wymieniając się wiedzą. Finalnie Charlie opuściła dom Asbjorna, niosąc w zaczarowanej torbie mniej ingrediencji, za to kilkanaście fiolek z różnymi miksturami.
| Smocza Łza (ST 80)
składniki roślinne: bukszpan
składniki zwierzęce: smocza łuska (serce), chitynowe pancerzyki żuków, krew byka, łuski węgorza
i jeśli nie ma krytycznej porażki to zt x2 <3
- Podejrzewam, że dla kogoś z zewnątrz Anglia musi się wydawać specyficzna, zwłaszcza teraz – odezwała się, wpatrując się w powierzchnię warzonego przez siebie eliksiru. Ich kraj miał swoje charakterystyczne uwarunkowania, których mogło nie być w innych miejscach, ale do niedawna żyło jej się tu naprawdę dobrze. Dopiero gdzieś od roku się psuło, i choć i wcześniej mieli do czynienia z wojną, skutków tamtej, będąc dzieckiem, właściwie nie odczuła na swojej skórze.
- Przynajmniej wiesz, że jest bezpieczna, że jest u siebie – dodała. – Choć rozumiem tęsknotę, bo nie ma dnia, żebym nie tęskniła za obecnością Very, za samą świadomością tego, że wszystko z nią w porządku. – Było jej ciężko. Vera była dla niej bardzo bliską osobą, bez której nic nie było takie samo jak przedtem. Trudno było znieść ten brak wiadomości, ale musiała to przetrwać i czekać. – Ta wojna dotyka w jakiś sposób każdego z nas, bez względu na to, czy się tu urodziliśmy, czy mieszkamy tu od niedawna, jak ty. Dlatego też nie potrafię tak po prostu... uciec. Mogłabym poprosić, by ktoś wymazał mi wspomnienia dotyczące Zakonu, a potem wyjechać i spróbować zbudować sobie nowe życie gdzieś indziej, ale nie mogę ich tak zostawić. Chcę zrobić cokolwiek, by innym żyło się lepiej, nawet jeśli ma to być tylko warzenie eliksirów. Nie wiem, czy potrafiłabym spojrzeć na siebie w lustrze, gdybym udała, że nic się nie dzieje i nie próbowała pomagać najlepiej jak potrafię.
Bardzo chciała pomagać tak, jak umiała. Bo też chciała, żeby świat stał się lepszym miejscem, a do tego potrzebował starań każdego z osobna, nawet malutkich. Nawet tych fiolek z eliksirami, które właśnie warzyli na użytek Zakonników. Te eliksiry mogły komuś z nich uratować zdrowie, a nawet życie.
Kameleon tym razem się udał. Może zmodyfikowanie dodawanych składników pomogło, wywar wyglądał na dobry, więc przelała go do opisanych fiolek, jednocześnie wahając się nad odpowiedzią na usłyszane pytanie.
- Gdybym wiedziała, jak bardzo niebezpieczne to będzie, pewnie bym się zawahała. Nigdy nie miałam skłonności do ryzyka, unikałam sytuacji niebezpiecznych. Nie potrafię też walczyć, jedyne co mogę zaoferować to moją wiedzę i umiejętności alchemiczne – odpowiedziała w końcu. Gdyby próbowano zmusić ją do aktywnej walki z różdżką w dłoni prawdopodobnie wycofałaby się i wolałaby zostać jedynie sojusznikiem, nie czynnym członkiem. Nie zanosiło się bowiem na to, by nagle odkryła w sobie duszę wojownika i przestała bać się czarnej magii. To Vera otrzymała cały przydział odwagi za nie obie, Charlie otrzymała za to ogromną wrażliwość i empatię, a także częsty u Leightonów talent do alchemii.
Zabrała się za przygotowywanie kolejnego eliksiru, postanawiając spróbować z uwarzeniem smoczej łzy, jednego z trudniejszych, ale bardzo użytecznych wywarów. W wyczyszczonym już kociołku zagotowała czystą wodę i przygotowała składniki. Dodała utarte w moździerzu chitynowe pancerzyki żuków, a także odrobinę krwi byka. Zamieszała dziesięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i ostrożnie wrzuciła do kociołka smoczą łuskę, jedno z cenniejszych serc, jakie miała w posiadaniu, dlatego miała nadzieję że wywar okaże się udany. Znowu zaczęła mieszać, by po odstępie czasowym określonym w przepisie dodać kilka ulistnionych gałązek bukszpanu. Na samym końcu dodała jeszcze odrobinę suszonych łusek węgorza.
Później jeszcze trochę warzyli i rozmawiali o alchemii, wymieniając się wiedzą. Finalnie Charlie opuściła dom Asbjorna, niosąc w zaczarowanej torbie mniej ingrediencji, za to kilkanaście fiolek z różnymi miksturami.
| Smocza Łza (ST 80)
składniki roślinne: bukszpan
składniki zwierzęce: smocza łuska (serce), chitynowe pancerzyki żuków, krew byka, łuski węgorza
i jeśli nie ma krytycznej porażki to zt x2 <3
Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
The member 'Charlene Leighton' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 84
'k100' : 84
Rozpczął od eliksiru kociego wzroku, o który niedawno poprosił go Steffen. Norweg prędko nalał wody do kociołka i rozpalił pod nim płomień, od razu wrzucając do środka kępkę włosia akromantuli. Pozwolił wodzie powoli się zagotować, w międzyczasie biorąc w dłonie ampułkę śliny dzikiego kuguchara, z której dodał pięć kropel do gorącego roztworu. Zamieszał w kociołku trzykrotnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara sporą, drewnianą łyżką, po czym odmierzył jedną standardową porcję sproszkowanego pancerzyka chropianka i dodał ją do wywaru. Na koniec utarł w moździerzu na gładką pastę jednego świeżego karalucha i kocimiętkę, po uzyskaniu satysfakcjonującej go konsystencji ją również dodając do bulgoczącego wywaru. Norweg zamieszał następnie w kociołku, raz zgodnie z ruchem wskazówek zegara i pięć razy w stronę przeciwną.
| Eliksir kociego wzroku (ST 25)
cztery zwierzęce: włosie akromantuli (serce), ślina dzikiego kuguchara, pancerzyk chropianka, karaluch
jedna roślinna: kocimiętka
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 83
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 8, 4, 6, 4, 6, 2
#1 'k100' : 83
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 8, 4, 6, 4, 6, 2
Kiedy eliksir przybrał odpowiednią barwę Ingisson prędko wygasił płomień i ostrożnie ostudził eliksir, po czym przelał miksturę do czterech fiolek, które następnie dokładnie opisał. Od razu przywołał Juhaniego i przyczepił mu do nogi jedną fiolkę wraz z liścikiem do Cattermole'a.
Jako drugą Norweg przyrządzał pastę na oparzenia dla Skamandera. WYmył dokładnie kociołek, ustawił go znów odpowiednio i nalał wody, po czym rozlapił silny płomień pod dnem kociołka. Zaczął od rozgniecenia trzech ognistych nasion, które wraz z sączącym się z nich sokiem wrzucił do kociołka od razu, jak tylko zaczęła w nim wrzeć woda. Z tej samej co przed chwilą ampułki ze śliną kuguchara odmierzył trzy krople i dodał je do gotujących się nasion, które zaczynały barwić roztwór na intensywnie czerwony kolor. Alchemik odczekał chwilę, po czym znacznie zmniejszył płomień, dodając łyżkę oleju z czarnuszki oraz łyżeczkę śluzu gumochłona. Wymieszał czałą miksturę, piętnaście razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara i trzy zgodnie, obserwując, jak wywar przybiera brązowawą barwę. Dodanie ostatniego składnika miało zmienić nieciekawy brąz w piękny, intensywny pomarańcz. Åsbjørn wziął więc do ręki trzy uprzednio zerwane w niewielkiej szklarni liście mięty, zgniótł je delikatnie w palcach, po czym dorzucił do wywaru czekając, aż ten przybierze odpowiednią barwę.
| Pasta na oparzenia (ST 50)
dwie zwierzęce: ślina kuguchara, śluz gumochłona
trzy roślinne: ogniste nasiona (serce), mięta, olej z czarnuszki
jeżeli nie wybuchnę i wyjdzie to zt.
Jako drugą Norweg przyrządzał pastę na oparzenia dla Skamandera. WYmył dokładnie kociołek, ustawił go znów odpowiednio i nalał wody, po czym rozlapił silny płomień pod dnem kociołka. Zaczął od rozgniecenia trzech ognistych nasion, które wraz z sączącym się z nich sokiem wrzucił do kociołka od razu, jak tylko zaczęła w nim wrzeć woda. Z tej samej co przed chwilą ampułki ze śliną kuguchara odmierzył trzy krople i dodał je do gotujących się nasion, które zaczynały barwić roztwór na intensywnie czerwony kolor. Alchemik odczekał chwilę, po czym znacznie zmniejszył płomień, dodając łyżkę oleju z czarnuszki oraz łyżeczkę śluzu gumochłona. Wymieszał czałą miksturę, piętnaście razy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara i trzy zgodnie, obserwując, jak wywar przybiera brązowawą barwę. Dodanie ostatniego składnika miało zmienić nieciekawy brąz w piękny, intensywny pomarańcz. Åsbjørn wziął więc do ręki trzy uprzednio zerwane w niewielkiej szklarni liście mięty, zgniótł je delikatnie w palcach, po czym dorzucił do wywaru czekając, aż ten przybierze odpowiednią barwę.
| Pasta na oparzenia (ST 50)
dwie zwierzęce: ślina kuguchara, śluz gumochłona
trzy roślinne: ogniste nasiona (serce), mięta, olej z czarnuszki
jeżeli nie wybuchnę i wyjdzie to zt.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 8, 7, 5, 1, 1, 1
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 8, 7, 5, 1, 1, 1
Po pracy Ingisson zamiast prosto do domu skierował się prosto do pracowni. Chciał złapać księżyc w chwili, kiedy będzie w szczycie na nieboskłonie, więc potrzebował się dziś nieco pospieszyć.
Zaczął więc od eliksiru Herbicydy. Nie był to skomplikowany eliksir, ale alchemik chciał, aby mieszanka była tak skuteczna, jak tylko mogła. Chwalił się swoimi zdolnościami z dziedziny eliksirowarstwa i chciał oferować tylko najlepszej jakości mikstury.
Napełnił kociołek wodą i rozpalił pod nim płomień. Jeszcze nim ciecz zaczęła się podgrzewać Norweg wrzucił do kociołka szczyptę szafranu, pozwalając przyprawie na pełne nasączenie wody i zabarwienie jej na lekko żółtą barwę. Przygotował następnie pastę z nasion granatu, którą odstawił na chwilę na bok, zawijając ją uprzednio w błonę ze skrzydła nietoperza. W ten sposób obie ingrediencje miały przesiąknąć się wzajemnie dla lepszego efektu.
W międzyczasie alchemik odmierzył pzy pomocy pipety i dodał do kociołka cztery krople jadu czarnej wdowy, a następnie wlał do wywaru łyżkę jadu akromantuli. Zamieszał następnie w kociołku trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i raz w stronę przeciwną. Dodał następnie zawiniątko z nietoperza i nasion granatu, zamieszał jeszcze dwa razy w prawo, po czym zostawił eliksir na małym ogniu do przegryzienia się, w tym samym czasie zajmując się przygotowaniami pod kolejny wywar.
| Eliksir Herbicydy (ST 30)
dwie roślinne: nasiona granatu, szafran
trzy zwierzęce: jad akromantuli (serce), błona ze skrzydła nietoperza, jad czarnej wdowy
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 2
'k100' : 2
Eliksir Herbicydy powoli dochodził na ogniu, przyjmując odpowiedni kolor, a Norweg w tym czasie przygotował sobie wszystkie składniki potrzebne do przygotowanie wywaru ze szczuroszczeta. Ingisson wygasił płomień, rozlał eliksir do fiolek, umył kociołek i ponownie napełnił go wodą, znów rozpalił na palenisku i zabrał się do pracy.
Jaki pierwszy drobno poszatkował ogon szczuroszczeta, który wrzucił do kociołka przed dodaniem tam również i jednego włosa demimoza. Następnie Norweg zabrał się za ścieranie na tarce dwóch małych strączków wnykopieńki. które wrzucił do gotującej się wody wraz z całym sokiem, który w międzyczasie wypłynął na deskę ze specjalnym żłobieniem służącym właśnie do zbierania cieczy. Jako następne do kociołka powędrowało pięć suszonych płatków hibiskusa, a na samym końcu ósma część uncji soku z kaktusa. Ingisson zamieszał cały wywar trzy razy w lewo i osiem razy w prawo nim gwałtownie nie podniósł temperatury pod kociołkiem dla ostatecznego połączenia się składników.
| Wywar ze szczuroszczeta (ST 25)
trzy roślinne: strączki wnykopieńki (serce), sok z kaktusa, płatki hibiskusa
dwie zwierzęce: ogon szczuroszczeta, włos demimoza;
jeżeli nie wybuchnę to zt.
Jaki pierwszy drobno poszatkował ogon szczuroszczeta, który wrzucił do kociołka przed dodaniem tam również i jednego włosa demimoza. Następnie Norweg zabrał się za ścieranie na tarce dwóch małych strączków wnykopieńki. które wrzucił do gotującej się wody wraz z całym sokiem, który w międzyczasie wypłynął na deskę ze specjalnym żłobieniem służącym właśnie do zbierania cieczy. Jako następne do kociołka powędrowało pięć suszonych płatków hibiskusa, a na samym końcu ósma część uncji soku z kaktusa. Ingisson zamieszał cały wywar trzy razy w lewo i osiem razy w prawo nim gwałtownie nie podniósł temperatury pod kociołkiem dla ostatecznego połączenia się składników.
| Wywar ze szczuroszczeta (ST 25)
trzy roślinne: strączki wnykopieńki (serce), sok z kaktusa, płatki hibiskusa
dwie zwierzęce: ogon szczuroszczeta, włos demimoza;
jeżeli nie wybuchnę to zt.
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Ingisson raz jeszcze przeczesywał wzrokiem pierwszy list, który otrzymał od Vane'a. Zaraz odłożył go jednak i chwycił kolejny zwitek pergaminu, który dotarł do niego wczoraj wraz z serią paczek, które dotarły do niego jedna po drugiej w dość niewielkich odstępach pomiędzy godziną dwunastą a piętnastą. Zadanie nie było zbyt skomplikowane, jednak Norweg zamierzał podejść do niego jak do wszystkich rzeczy, do których się zabierał: ambitnie. Nie przepadał za byciem zaledwie rzemieślnikiem, a okazje taka jak ta nadarzały się dosyć rzadko. Przygotował więc swoje stanowisko skrupulatnie, wystawiając wagi wszelkiej maści i rozmiarów oraz serie odważników o różnych gramaturach, termometry, menzurki, misy, kociołki, słoiki, fiolki i całą mnogość drobnego sprzętu laboratoryjnego. Pożyczył także od lorda Ollivandera jedną ze źrenic Fudge'a, żeby dokładnie zarejestrować ilość wydzielanego przez meteoryty promieniowania i ich wpływ na zachowanie się splotów magicznych w pobliżu. Różdżka spoczywała bezpiecznie na najbliższej półce, kiedy alchemik przygotowywał kolejne karty charakterystyki meteorytów. Przygotował po jednej na każdą skałę, którą miał dziś przepuścić przez młynek. Karty uwzględniały objętość skał i serc, ich gęstość, przewodnictwo magiczne, wagę ogólną skały przed obróbką, wagę serca i wagę uzyskanego proszku, utratę procentową w masie, miałkość otrzymanego ekstraktu, temperatury topnienia oraz inne właściwości skał, które alchemik był w stanie opisać – choćby tak banalne jak kolor, połysk czy zapach.
Kiedy tabelki były gotowe i pozostało mu je tylko wypełnić, Ingisson rozstawił przenośną, zmniejszoną wersję źrenicy Fudge'a, z którą pracował już wcześniej w Zakazanym Lesie przy badaniu portalu do Oazy. Ustawił ją w specjalnym statywie, uzupełnił pergamin i tusz oraz upewnił się, że szkło soczewki nie nosi na sobie żadnych pęknięć czy zarysowań. Usatysfakcjonowany stanem technicznym przyrządu uruchomił go jednym machnięciem różdżki, po czym zabrał się za otworzenie pierwszej z paczek. Rozwijając meteoryt z kolejnych warstw opakowania pozwalał sobie na poczynienie notatek na pergaminie zapisywanym przez źrenicę, adnotując ile warstw pozostało i jak silna była ekspozycja na promieniowanie magiczne meteorytu. Następnie wykonał symboliczne pomiary z kilku różnych odległości i z różnych stron kosmicznego kamienia, po czym przeszedł do opisania i obróbki skały. Wpierw wykonał serie drobnych nawierceń przy pomocy ręcznego wiertła: kierował się przy tym wynikami otrzymanymi ze źrenicy, uważając na to, aby niechcący nie uszkodzić serca meteorytu. Po tym wziął niewielkie dłutko i młoteczek i wykonał kilka stuknięć, które zaowocowały rozpełznięciem się siatki pęknięć na powierzchni meteorytu. Po chwili skała rozpadła się na kilka większych grud, pozostawiając wewnątrz serce meteorytu, które już na pierwszy rzut oka wyraźnie odróżniało się od pozostałych kawałków. Norweg zaczął dokładnie mierzyć je przy pomocy wszystkich zgromadzonych przyrządów, skrupulatnie zapisując każde kolejne dane, które udało mu się ustalić. Serce dokładnie opisał, zaznaczając z którego meteorytu pochodziło, a następnie zabrał się za dokładne zmielenie reszty surowca. Przepuścił całość przez młynek, którego pracę regulował przy pomocy magii. Szklaną pipetką pobrał następnie nieco uzyskanego proszku i w specjalnym przyrządzie operującym termometrem, płomieniem i zestawem szkieł powiększających zbadał miałkość i czystość uzyskanej ingrediencji. Zanotował wszystko dokładnie, a następnie powtórzył cały proces z pozostałymi meteorytami, uzyskane dane przepisując na trzy kopie: jeden zestaw zamierzał wysłać Vane'owi wraz z surowcami, a pozostałe dwie planował opracować i zachować w swoim prywatnym archiwum: nigdy nie było wiadomym, kiedy tak dokładne pomiary mogły mu się przydać.
Na pracy minęło mu kilkanaście godzin: poranek zamienił się w wieczór, lecz liczył się fakt, że praca została wykonana i w mniemaniu alchemika była to praca wykonana naprawdę solidnie. O ile Vane nie dośle mu jeszcze czegoś do przemielenia to mógł powiedzieć, że był to prawie koniec. Pozostało mu jedynie napisać krótki list do profesora i zapakować wszystkie porcje sproszkowanego meteorytu oraz słoje z sercami, które zanurzone były w specjalnym roztworze zabezpieczającym je przed szkodliwym działaniem powietrza: to bowiem, przy zbyt długiej ekspozycji potrafiło wytracić właściwości tych jakże cennych surowców. Ingisson przygotował paczki z zamiarem wysłania ich rano, następnego dnia. Próba dostania się do jakiejkolwiek sowiarni o tej porze mogłaby się bowiem skończyć tragicznie.
|Rzut na eliksiry (ST 50), zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Asbjorn Ingisson' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 7
'k100' : 7
Po wysłaniu wszystkich paczek do profesora Ingisson nie musiał czekać długo na odpowiedź. Przyszła ona jednak z jeszcze jednym kawałkiem meteorytu, który w procesie przesyłania surowców zapodział się. Alchemik wygospodarował więc sobie nieco czasu wieczorem, aby na spokojnie dokończyć dzieła. Rozstawił wszelkie przyrządy i zabrał się wpierw do sporządzenia mikstury służącej zabezpieczeniu serca meteorytu, bowiem dwa dni wcześniej wykorzystał wszystko, co uwarzył na potrzeby tamtej pracy. Norweg nie lubił robić tak rzadko używanych specyfików na zapas, bowiem po pierwsze traciły swoje właściwości z czasem, a po drugie istniały spore szanse na to, że nie uda mu się ich spieniężyć przed ich zepsuciem. Rozstawił więc kociołek i przygotował ingrediencje, cierpliwie dodając wszystkie po kolei aż do momentu, w którym był pewien, że eliksir będzie miał pożądaną objętość i moc.
Następnie Åsbjørn przygotował sobie odpowiednią kartę charakterystyki dla meteorytu i opisał jego zewnętrzne właściwości, zważył go i przy pomocy specjalnej szklanej misy z podziałką sprawdził jego objętość, w ten sposób będąc też w stanie wyznaczyć gęstość kosmicznej skały. Następnie zabrał się do pomiarów źrenicą Fudge'a, przy których pomocy był w stanie wykonać serię precyzyjnych nawierceń. Te z kolei umożliwiły Norwegowi wydobycie serca meteorytu, które również zważył i zmierzył jego objętość. Umieścił je następnie w słoiku z wywarem zabezpieczającym przed utratą właściwości i opisał skrupulatnie w karcie charakterystyki. Pozostało mu jeszcze tylko zmielenie reszty skały i porcjowanie jej. Była to zdecydowanie najmniej ciekawa część tej pracy, bowiem było to zadanie bardzo monotonne i stricte manualne. Norwegowi jednak to nie przeszkadzało: obróbka ingrediencji była chwilą, w której mógł pozwolić myślom krążyć twórczo i poszukiwać jakiegoś ciekawego kierunku do zastanowienia się. Machinalnie operując różdżką sterował młynkiem, rozważając potencjalne zastosowania danych, które udało mu się zebrać przy okazji wykonywania tego naukowego zlecenia dla Vane'a. Widział w nich potencjał, jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wpierw powinien skończyć już zaczęte badania naukowe, a dopiero później zaczynać kolejne.
Kiedy reszta meteorytu została już zmielona Norweg wykonał ostatnie pomiary, po czym spakował surowce i napisał krótką notkę do profesora. Tym razem paczkę wysłał od razu, używając do tego Juhaniego.
|Rzut na eliksiry, zt
Asbjorn Ingisson
Zawód : Alchemik na oddziale zatruć w św. Mungu, eks-truciciel
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Wiem dokładnie, Odynie
gdzieś ukrył swe oko
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Pracownia w szopie
Szybka odpowiedź