Wydarzenia


Ekipa forum
Stadion Jastrzębi z Falmouth
AutorWiadomość
Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]03.05.18 19:50
First topic message reminder :

Stadion Jastrzębi z Falmouth

★★
Stadion Jastrzębi znajduje się na północ od kornwalijskiego miasteczka Falmouth, a przed wzrokiem mugoli chronią go zarówno otaczające okolicę wzniesienia, jak i zestaw zaklęć ochronnych, skutecznie zniechęcających niemagicznych do zapędzania się na tutejsze wrzosowiska. W czasie, w którym w powietrzu nie trenują akurat Jastrzębie, jest obiektem ogólnodostępnym: wstęp na trybuny oraz murawę jest możliwy dla każdego czarodzieja, który wylegitymuje się przy wejściu i uiści symboliczną opłatę. Poza zasięgiem pozostaje jedynie szatnia drużyny, strzeżona przez wymalowanego na oficjalnym herbie jastrzębia, przepuszczającego jedynie tych, którzy znają aktualne hasło. Sam stadion utrzymany jest w bieli i szarości, a na trybunach powiewają trójkątne proporce.

Możliwość gry w quidditcha
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:35, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]05.03.19 18:04
Nawet odrobinę nie dziwiłyby Artura obawy Percy'ego. Nawet zastanawiał się czy ten nie zignoruje listu, woląc zostać za ochronną ścianą zaklęć, prawdopodobnie w domu Bena, przynajmniej tak się domyślał. Longbottom nie znał położenia kryjówki Wrighta, tym mogli pochwalić się nieliczni w Zakonie. Nie drążył specjalnie tego tematu, w końcu niebezpiecznie byłoby, gdyby jedna osoba wiedziała za dużo.
Rozumiał obawy, rozumiał strach, w tym momencie dość racjonalny. Nigdy nie wolno jednak mu się całkiem poddawać, bowiem wyniszczyłby go tylko, pozostawiając skurczoną skorupę, którą kiedyś był człowiek pełen pasji i silnego charakteru.
Dlatego też poczuł odrobinę ulgi, siadając obok Percivala. Zjawił się.
- Czasem zapominam jak bardzo absorbuje ludzi Quidditch - rzucił z rozbawieniem, zerkając na manewry drużyny, owoc bezsensownych założeń tego sportu. Musiał jednak przyznać, nieźle radzili sobie na miotłach. - Niezły wybór, pewnie nikt się nie spodziewa, że tak szybko wrócisz do kibicowania ulubionej drużynie - przyznał niechętnie, Śmierciożercy musieliby być wyjątkowo nadgorliwi, żeby choć pomyśleć o sprawdzeniu stadionu.
Longbottom nie podejrzewał, że pytanie było próbą zamaskowania niepokoju. Bliższy był przyznania, że Percy sprawnie żongluje zwyczajnymi tematami, żeby nadać ich spotkaniu normalnego tonu. Zupełnie jakby przezornie zabezpieczał się, nie wiedząc po jakiej dokładnie stronie jest Artur.
Auror mimowolnie się zaśmiał, wspominając tamten mecz. Jego finał nie był może zabawny, w końcu pojawił się dementor, ale obecność Artura (dla osób dobrze go znających) owszem.
- Trzeba czasem udawać, że jest się normalnym - zażartował. - Rufus przekonywał, przekonywał, aż stwierdziłem, że już wolę się zgłosić niż wysłuchiwać dalej jego jęczenia - przyznał, choć nie była to do końca prawda. - Chciałem też zobaczyć jak to jest, ostatni raz dałem szansę Quidditchowi w Hogwarcie. Mimo wszystko lubię latać na miotle, więc pomyślałem - co mi szkodzi... - dodał po chwili wahania.
Sam też sięgnął po kolejną fasolkę, przez moment przyglądając jej się w skazanej na niepowodzenie próbie odgadnięcia smaku.
- O niektórych rzeczach można się przekonać tylko samemu - rzucił z pozoru niezobowiązująco. - Żurawina - zidentyfikował charakterystyczna smak w swoich ustach. - Odnośnie tamtego meczu, wiesz, że byłem w drużynie z Benem? Ten to dopiero brawurowo gra - wyjawił, zerkając ciekawsko jak Percy zareaguje na wspomnienie Gwardzisty.

| rzut na fasolkę
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]06.03.19 19:06
Obserwowanie śmigających nad boiskiem sylwetek na pewien sposób pomagało mu w zebraniu chaotycznych myśli w całość, zupełnie jakby okruch normalności w postaci ulubionego sportu stał się dla niego jednym z ostatnich, nierozerwalnych łączników z utraconym porządkiem. Aktualnie pogrążonym w zupełnym chaosie; dawno już nie odczuwał uciekającego spod nóg gruntu tak dotkliwie, brutalnie wyrwany z roli człowieka pewnego swojej pozycji, a następnie równie okrutnie wepchnięty w buty kogoś, kto budowanie dosłownie wszystkiego zaczynać musiał od zera; pozbawiony własnego domu, nazwiska, rodziny, nawet pracy - bo chociaż nie otrzymał jeszcze oficjalnego listu z departamentu, to nie zamierzał wcale na niego czekać, najszybciej jak to możliwe uciekając z ciągnącego go na dno statku, jakim stało się Ministerstwo Magii. A wszystko to na skutek jednego, niezbyt długiego wystąpienia. - Czasem zapominam, że istnieją ludzie, których Quidditch nie absorbuje - skontrował, podciągając wyżej kącik ust w rozbawionym półuśmiechu, przenosząc spojrzenie z Artura na krążącego wokół pętli obrońcę, który wykonał właśnie imponujący zwis leniwca. - Ja też się nie spodziewałem - przyznał, tylko pozornie swobodnie wzruszając ramionami. Prawdę mówiąc, jeszcze kilka dni temu miał wrażenie, że jego życie się skończyło - razem z całym czarodziejskim światem - ale początkowy szok stopniowo mijał, pozostawiając po sobie jedynie odrobinę pijane otumanienie. I permanentnie oczekiwanie na najgorsze.
Zaśmiał się bezgłośnie, gdy auror podjął temat meczu; chociaż ich ścieżki rozeszły się już dawno temu, to wcale go nie zdziwiło, że uczestnictwo Longbottoma w rozgrywkach nie do końca było jego własną inicjatywą. - Jak na zagorzałego przeciwka Quiddticha, szło ci całkiem nieźle - zauważył, choć właściwie niezbyt dobrze pamiętał feralny mecz, bo wspomnienie o nim starło świeższe, wyraźniejsze, skupiające się głównie na pojawiającym się niespodziewanie dementorze. Czy ktokolwiek mógł się wtedy domyślać, że obecność mrocznej istoty stanowiła jedynie mglistą zapowiedź tego, co miało nadejść wiele tygodni później?
Fasolka, którą wyciągnął z kolorowego opakowania miała barwę intensywnie czarną i odrobinę niepokojącą, ale mimo wszystko wrzucił ją do ust, by następnej sekundzie lekko się skrzywić, gdy w jego ustach rozlał się charakterystyczny, słodko-gorzki smak. - Fuj, lukrecja - mruknął, nagle żałując, że nie miał niczego, czym mógłby spłukać nieprzyjemne wrażenie. Z drugiej strony, może powinien być wdzięczny - słyszał, że wśród barwnych słodyczy można było trafić na naprawdę paskudne okazy.
Nie od razu zrozumiał, co kryło się za nieco enigmatycznym stwierdzeniem, rzuconym pozornie bez większego echa, czy może - z echem pojawiającym się opóźnieniem, werbalizującym się w postaci zdania, które w innych okolicznościach być może zabrzmiałoby zwyczajnie, ale w umyśle Percivala wywołało kakofonię znaków zapytania i wykrzykników. Odkaszlnął cicho, kradnąc w ten sposób dla siebie kilka dodatkowych sekund na sformułowanie odpowiedzi, w międzyczasie posyłając Arturowi zaintrygowane spojrzenie. Pierwsze, oczywiste pytanie zatańczyło na jego ustach, lecz powstrzymał je w ostatniej chwili, decydując się na mniej bezpośrednie podejście; dwóch mogło grać w tę grę. - To prawda, graliśmy na tej samej pozycji w Hogwarcie, w przeciwnych drużynach. Nie raz i nie dwa skopał mi tyłek - odpowiedział, na moment skupiając spojrzenie na podających sobie kafla zawodnikach. - A skąd wy się znacie? - zagaił po chwili, zerkając z ukosa na aurora. Nie, nie wątpił w jego intencje - nawet biorąc pod uwagę wywołaną przez wydarzenia w Stonehenge falę paranoicznych podejrzeń, nie był w stanie wyobrazić sobie scenariusza, w którym Artur Longbottom stałby po stronie wroga - ale póki co uparcie odbijał piłeczkę w jego stronę, próbując wybadać, po co właściwie wysłał mu list z propozycją spotkania.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]09.03.19 12:15
Miotła mogła się wydawać nieszczególnie trafnym obiektem do zaczarowania, nieporęczny i niewygodny kij. Wrażenie to jednak od razu znikało, gdy czarodziej potrafiący z niej korzystać wzbijał się w powietrze. Jedni latali agresywnie, jak niepowstrzymany żywioł, inni poruszali się z gracją, w harmonii z otaczającym ich wiatrem.
- Może absorbowałby bardziej, gdyby nie miał dodanych bezsensownie tylu piłek. Kafel w zupełności by wystarczył - stwierdził z pełnym przekonaniem, przypominając sobie własną wyprawę na mecz mugolskiej piłki nożnej z Franią. Bez niespodzianek, mugole swój główny sport przemyśleli znacznie lepiej. Mimo swoich słów, podobnie jak Percy, zaczął śledzić obrońcę wykonującego nieznany mu manewr. Gość wiedział jak latać. - Jak się ten ruch nazywa? - zapytał.
Przyglądał mu się przez chwilę, doszukując się ukrytej drwiny.
- Dzięki - odparł krótko, z ledwo wyczuwalną nutką nieufności. - Jak sądzisz, niespodziewany gość na końcu meczu był zwiastunem przyszłych wydarzeń? - powiedział na głos nękające ich wspomnienia i obawy.
Wielu nadal chciało wierzyć, że upiora przyciągnęło po prostu skupisko ludzi, ale Artur już wtedy miał podejrzenia. Dementor był zapewne tylko jednym z elementów układanki, gry, która doprowadziła do koszmaru na szczycie. Jaki będzie finał tej historii?
Zachichotał, jedzenie fasolek było loterią, rozgrywką w ciemno. Wcześniej był sceptyczny wobec tych słodyczy, ale ostatnio wolał oderwać się na moment od rzeczywistości dzięki próbom zgadywania smaku. Niezła zabawa, przy której nikt nie ginął.
Poczuł ukłucie satysfakcji, słysząc kaszel Percivala, stanowiący zapewne próbę kupienia odrobiny czasu. Mimo to zgrabnie sobie poradził, nie odsłaniając własnych kart, podjął grę Longbottoma. Artur znów określał to wszystko jako grę, pewnie wielu Zakonnikom coś takiego by się nie spodobało, ale dzięki temu łatwiej było sobie z tym wszystkim poradzić. Ten cały koszmar wydawał się wtedy bardziej odległy, nie wyniszczał aż tak wewnętrznie. Z dalszej perspektywy mógł się zdobyć na chłodną ocenę, unikać błędów, choć ryzykował znieczulenie na krzywdy innych.
- Masz dużo szczęścia, że możesz nazywać Bena przyjacielem - rzucił jedynie, wspominając jak Gwardzista bronił Notta przed innymi w Zakonie Feniksa. Tym stwierdzeniem nieznacznie mógł wskazywać na charakter ich znajomości. - Wbrew pozorom, świat czarodziejów jest mały, a ludzie o podobnych poglądach łatwo mogą na siebie natrafić - stwierdził ostrożnie, balansując na granicy otwartego przyznania się.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]23.03.19 14:51
Trochę im tego zazdrościł: możliwości wzbicia się w przestworza, zapomnienia na chwilę o czekającej na ziemi rzeczywistości, skupienia się wyłącznie na grze; chociaż sam nie grał od lat, wciąż pamiętał jeszcze to nieporównywalne z niczym poczucie absolutnej wolności, niestłamszonej przez powinności, podziały i konwenanse. Nie, nigdy nie wzniósł się na wyżyny gry zawodowej, nawet w szkolnej drużynie nie święcił wybitnych sukcesów, utrzymując się gdzieś na poziomie przeciętności, ale być może wcale nie o to chodziło. – Co ty opowiadasz – obruszył się, spoglądając na Artura z niedowierzaniem przemieszanym z przerażeniem. Odwrócił się w jego stronę, może nieco zbyt energicznie – bo leczące się dopiero żebra zaprotestowały nieprzyjemnie, zalewając jego klatkę piersiową bólem, i zmuszając do powolnego wypuszczenia powietrza przez zęby. Bardzo szybko jednak doprowadził się do porządku. – Niby skąd byłoby wiadomo, kiedy kończy się mecz, jeśli nie byłoby znicza? I co to za trudność bez konieczności unikania tłuczków? – zapytał, przyglądając się Longbottomowi ze zdziwieniem równym temu, jakim by go obdarował, gdyby oznajmił właśnie, że postanowił dołączyć do grona tancerzy magicznego baletu. Oderwał od niego wzrok dopiero, gdy ich uwaga przeniosła się ponownie na śmigających na boisku zawodników. – Zwis leniwca – odpowiedział, obserwując z podziwem, jak gracz zgrabnie podciąga się na miotle, znów przyjmując pozycję siedzącą.
Wspomnienie o wiszącym nad trybunami dementorze skutecznie ściągnęło jego myśli na ziemię, mieszając je jednocześnie z przebłyskami obrazów z Salisbury; wzdrygnął się wewnętrznie na myśl o łopoczących na niebie szatach, paskudnych wizjach wdzierających się do jego umysłu, przeszywającym na wskroś chłodzie; miał nadzieję, że nigdy więcej nie przyjdzie mu zmierzyć się z tymi istotami – choć podejrzewał, że były to nadzieje raczej płonne. – Sądzę, że na pewno nie zjawił się tam przez przypadek – odpowiedział powoli, pilnując, by nie zdradzić zbyt dużo. Miał swoje podejrzenia co do obecności dementora na meczu, słyszał przecież raport z misji Śmierciożerców w Azkabanie, i wiedział o wydarzeniach, które się tam rozegrały; nie mógł mieć co prawda stuprocentowej pewności co do tego, czy jedno nieodłącznie wiązało z drugim, ale po tym, co widział w Stonehenge, wątpliwości zdawały się bezpowrotnie topnieć.
Tak samo tak topniała chwilowa utrata czujności; spojrzał na Artura spod zmarszczonych brwi, nie umknęło mu, że postanowił nie odpowiadać na jego pytanie wprost. – Skąd pomysł, że Ben to mój przyjaciel? – zapytał otwarcie, porzucając półsłówka i niedopowiedzenia; niewielu zdawało sobie sprawę z więzi łączącej go z Wrightem, nawet w Hogwarcie starali się nie afiszować zanadto z faktem, że byli dla siebie kimś więcej niż przeciwnikami z wrogich drużyn. – To prawda – dodał po chwili, kiwając głową w odpowiedzi na stwierdzenie Longbottoma. – Zwłaszcza, kiedy za owe poglądy można się z tym światem pożegnać. – Co próbował mu powiedzieć? I, co istotniejsze – w jakim celu?




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]24.03.19 15:44
Lecieć jak ptak, ponad przyziemnymi ograniczeniami, dławiącymi wolność na każdym kroku. Czy właśnie dlatego ludzkość tak ciągnęło ku niebu, z zazdrością spoglądali na stworzenie przemierzające przestworza. Miotła pozwalała się oderwać, zapomnieć na moment o wszystkim. Tylko szkoda, że czarodzieje obudowali ją taki idiotycznym sportem.
- Słyszałeś o czymś takim jak ograniczenie czasowe? Powiedzmy, dwie godziny meczu, bez konieczności czekania trzech miesięcy aż ktoś fuksem dostrzeże złotą kulkę wielkości żołędzia - odpowiedział zaczepnie, trochę za mocno się nakręcając na kłótnię o Quidditchu. - Mugole, tak często porównywani do zwierząt lub barbarzyńców, jakoś potrafią ekscytować się sportem bez łamania kości zawodnikom. Tłuczek służy tylko do legalnych faulów, nie widzisz w tym nic niewłaściwego? - zapytał, czekając aż do Percy'ego dotrze bolesna prawda o bezsensowności ulubionego sportu. Wątpił w sukces, Quidditch był zbyt zakorzeniony, ale zawsze można mieć odrobinę nadziei. - Adekwatna nazwa - pokiwał głową, odrobinę się uspokajają. Po Stonehenge zauważył, że łatwiej było go zdenerwować, zupełnie jakby tama hamująca emocje doznała uszkodzenia. Skupił wzrok na latających sylwetkach.
Sięgnął po fasolkę, bez namysłu wkładając ją do ust. Zakrztusił się zaskoczony intensywnym smakiem haggis, potrzebował chwili do dojścia do siebie. Z rezygnacją odłożył pudełko, nie mając już ochoty dalej ryzykować. Zrozumiał ostrzeżenie.
- Też tak sądzę - z trudem wychrypiał, tracąc kontrolę nad powagą sytuacji.
Percy ostrożnie to rozgrywał, upewniając Artura, że zdrajca ma szansę przetrwać, mimo posiadania tak potężnych wrogów. Spełniał podstawowy warunek, dzięki któremu miał choć cień szansy przeżyć.
Nastał jednak moment, gdy musieli trochę ograniczyć swoje podchody, bowiem mogli tak stracić cały dzień. Czas był zbyt cenny.
- Powiedział nam. Wspominał o jakimś Peregrinie, zagubionym człowieku, który jednak postanowił odnaleźć właściwą drogę - snuł spokojnym tonem opowieść. - Wiele zaryzykował, zwracając się do nas, bowiem jego dawni sojusznicy stali się zajadłymi wrogami. Zabawne, bo to my byliśmy wcześniej wrogami Peregrina - zamilkł na moment. - Rozumiesz, co chcę powiedzieć?


| rzut na fasolkę
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]31.03.19 17:41
Naprawdę nie wierzył w to, co słyszał. Wiedział co prawda, że istnieli ludzie, którzy nie tylko nie przepadali za Quidditchem, ale też otwarcie krytykowali jego zasady, jednak świadomość to jedno, a prowadzenie dyskusji z jednym z nich – całkiem coś innego. – Przecież to nie ma sensu – powiedział z niepodważalną pewnością w głosie, choć prawdę mówiąc nawet nie próbował owego sensu w słowach Artura odnaleźć. – Jeżeli od samego początku wiesz, kiedy skończy się mecz, to gdzie w tym wszystkim element zaskoczenia? A złapanie znicza, to nie jest kwestia fuksa. – Nie wierzył, że mówił poważnie; przyjrzał mu się spod uniesionych brwi, szukając w twarzy aurora jakichś oznak rozbawienia, najwątlejszej nadziei, że tylko żartował – ale nie znalazł niczego takiego. – Uderzenie tłuczkiem to nie faul – powiedział, zupełnie jakby recytował zasady gry komuś, kto nigdy o niej nie słyszał, kompletnie ślepy na fakt, że upierał się trochę jak dziecko – i że Longbottom mógł mieć tutaj odrobinę racji. – I to nie ma nic do rzeczy, nie mam nic do mugoli, ale z tego, co mówisz, w ogóle nie znają się na sporcie. – Czy Artur naprawdę próbował używać antymugolskiej polityki jako argumentu w dyskusji o Quidditchu? Dawno już tak nie zacietrzewił się w trakcie (pozornie) zwyczajnej rozmowy, i nie zauważył nawet, kiedy przesunął się na samą krawędź ławeczki, gestykulując odrobinę zbyt intensywnie. Może i dobrze; teraz przynajmniej nikt przyglądający im się z boku nie mógłby oskarżyć ich o to, że spotkali się tu w jakimkolwiek innym celu niż kibicowanie trenującej drużynie.
On sam zdawał się o tym zapomnieć – ale tylko przez moment, bo następne słowa aurora zmusiły go do opanowania chwilowego rozluźnienia na rzecz wzmożonej nagle czujności. Nie miał już wątpliwości, że miał przed sobą członka Zakonu Feniksa, Longbottom mógłby równie dobrze otwarcie się do tego przyznać – ale nie miał pojęcia, dlaczego właściwie czarodziej poprosił go o spotkanie. Ben co prawda coraz częściej napomykał o konieczności zorganizowania spotkania, wątpił jednak, by Artur działał na jego polecenie. Nie lubił poruszać się po omacku, nie wiedział jednak, na ile bezpośredniości mógł sobie pozwolić, odruchowo wprowadzał więc zasadę ograniczonego zaufania; być może na wyrost – ale podobno nie można było być zbyt ostrożnym. – Wiem, że wam powiedział – odparł, spoglądając na mężczyznę poważnie; Wright nie krył przed nim, że wspomniał o jego istnieniu na spotkaniu Zakonu – zdawał sobie też sprawę z tego, jakie owa rewelacja wywołała reakcje. Być może powinien był udawać, że nie ma pojęcia, o czym Longbottom mówi, ale prawdę mówiąc – nie widział w tym sensu. – I rozumiem, co do mnie mówisz, nie wiem tylko – wyprostował się, tknięty nagłą myślą – dlaczego? – Uniósł wyżej brwi – czy Artur czegoś od niego potrzebował? Miał mu coś do przekazania? A może był jednym z głosów przeciw, o których słyszał, że podniosły się w trakcie zebrania, i jako auror miał zamiar go aresztować, upewniając się, że nigdy nie narazi Zakonu na niebezpieczeństwo?




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]02.04.19 0:29
Wykłócać się nad wadami quidditcha Artur mógł godzinami. Ten sport był głupi, czasem potrafił za bardzo się zapędzić w krytyce. Chyba reagował tak ostro ze względu na popularność najsłynniejszej gry na miotłach. Sam uwielbiał latać na miotle, więc powiązanie jej z czymś tak irracjonalnym traktował prawie jak obrazę. Najczęściej milczał, ale ile można?
- Mecz powinien być pełen wrażeń dzięki grze zawodników, a nie złapanie jednej piłeczki. Wygląda to tak, jakby twórca quidditcha miał dziecko, które musi oczywiście być najważniejsze, więc wymyślił dla niego funkcję szukającego - stwierdził dobitnie. Nie żartował, zdecydowanie. - To co to jest? Służy tylko do bezsensownej przemocy - obruszył się, nie mogąc zrozumieć jak ktoś tak inteligentny jak Percy nie mógł tego dostrzec. Z drugiej strony, w końcu dał się wciągnąć do organizacji Czarnego Pana, więc... - Chyba powinienem kiedyś cię zabrać na ich mecz. Pełna kultura i logika zasad, a emocje te same - zawyrokował.
Musieli ochłonąć, choć ich dyskusja dodawała wiarygodności przykrywce. Dwóch czarodziejów kłócących się na temat sportu, normalne i powszechne jak piwo kremowe lub niewolnicza praca skrzatów. Nie mogli się jednak zbyt rozpraszać, w końcu ich spotkanie nie było czysto towarzyskie.
- Zapewne opowiedział ci o całym spotkaniu, przynajmniej części ciebie dotyczącej - stwierdził fakt, nie czekając na potwierdzenie. - Przypadek Peregrina wywołał wiele emocji - wspomniał. - Mówię ci to wszystko dlatego, że wielu podejrzliwie patrzyło na nowego sojusznika. Trudno się dziwić, po przeciwnej stronie barykady robi się rzeczy straszne lub przynajmniej dyskusyjne. Czy po czymś takim jest szansa na odkupienie? - kontynuował, obserwując uważnie Percy'ego. - Sądzę, że tak, a przynajmniej można spróbować. Nie wiem czy należy ci się druga szansa, nie znam dokładnie twoich czynów, ale wiele zaryzykowałeś i chcę ci pomóc. Jeśli naprawdę chcesz zrobić coś dobrego, to masz moje wsparcie - oznajmił łagodnie. - Pewnie zabrzmię banalnie, musisz być ostrożny. Niczego nie ukrywać, bo i tak się o tym dowiemy. Szczerość to pierwszy i najtrudniejszy krok - zakończył sentencjonalnie.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]06.04.19 22:48
Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mu zwyczajnej rozmowy – o pogodzie, nowych słodyczach na czarodziejskim rynku cukierniczym albo właśnie Quidditchu, lekkiej wymiany zdań niezwiązanej w żaden sposób z wojną czy jego życiową sytuacją; od zawsze lubił dyskutować, ale ze względu na dopadającą go ostatnio konieczność drastycznego ograniczenia jakichkolwiek kontaktów towarzyskich, niemal o tym zapomniał. – I naprawdę uważasz, że w Quidditchu nie ma na co popatrzeć, jeśli chodzi o grę zawodników? – zapytał z niedowierzaniem, wskazując ręką na ćwiczących podniebne manewry graczy. Uwielbiał patrzeć na grę zawodowych drużyn częściowo właśnie ze względu na te miotlarskie akrobacje, niejednokrotnie wymagające od poszczególnych członków drużyny idealnego zgrania – pracując razem, działali jak idealnie ustawiony mechanizm. – Musiałby strasznie nie lubić tego dziecka, szukający są najczęściej faulowanymi zawodnikami – dodał mimochodem. – To nie jest bezsensowna przemoc, tylko gra, nikt od tego nie umiera. – To nie była do końca prawda – ale przypadki śmiertelne należały do rzadkości, wcale nie częstsze niż te spowodowane przez wybuchy domowych kociołków czy eksperymentowanie z zaklęciami.
Mimo wszystko nie wyobrażał sobie siebie na mugolskim meczu, ale w tamtym momencie nie miał zamiaru po prostu tego przyznać. – Pójdę na ten mecz choćby po to, żeby z czystym sumieniem powiedzieć ci później, jak bardzo nie masz racji – zapowiedział butnie, wykazując się dumną dojrzałością zirytowanego dwunastolatka.
Wywrócenie tematu rozmowy o sto osiemdziesiąt stopni początkowo porządnie go skonfundowało, zaraz jednak odzyskał równowagę, sprowadzony na ziemię przez spokojne słowa Artura. Wysłuchał jego wypowiedzi w całości, nie przerywając mu ani razu, choć dwa razy już prawie otwierał usta, żeby coś wtrącić – ostatecznie jednak zaczekał, aż auror zamilknie, a gdy to nastąpiło, sam jeszcze przez dłuższą chwilę się nie odzywał, ostrożnie ważąc w myślach słowa. Wybierając się na to spotkanie miał w głowie różne scenariusze, żaden z nich nie zakładał jednak otrzymania propozycji pomocy – nie ze strony aurora, wyszkolonego w łapaniu czarnoksiężników, który za życiowy cel obrał sobie tępienie takich jak on. – Ja… Dziękuję – odezwał się w końcu. Szczerze – tak, jak polecił mu Artur. – Wiem, że moje słowa są tylko słowami, ale doceniam, że to mówisz. Naprawdę. – Z jego głosu zniknęło gdzieś wcześniejsze zacięcie; pozostała powaga – i lekkie wahanie. – Mimo że to trochę lekkomyślne z twojej strony. Nie przesłuchaliście mnie jeszcze, nie sprawdziliście w żaden sposób – skąd masz pewność, że nie przyprowadziłem ze sobą towarzystwa? – zapytał, unosząc wyżej brwi. – Nie przyprowadziłem – dodał szybko. – Pewnie zresztą zaatakowaliby najpierw mnie, a dopiero potem ciebie. Ale chyba powinieneś częściej stosować się do swojej własnej rady. – Zerknął na niego z ukosa. – Wiesz, tej o ostrożności – doprecyzował, choć pewnie nie musiał.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]08.04.19 1:31
Normalność była miłym wytchnieniem, zwyczajna rozmowa odrywała na moment od tych wszystkich ważnych spraw. Na krótką chwilę liczyło się tylko wyjaśnienie idiotyzmów quidditcha, co było takie odświeżające.
- Ależ oczywiście, że nie - obruszył się, jakby oburzony jak bardzo ten sport zawładnął sobie latanie. - To jest coś świetnego, to durne zasady wokół tego obudowane są problemem - stwierdził wskazując na ćwiczących zawodników. - Widocznie tego twórca mógł nie przewidzieć, jak wielu innych rzeczy - ripostował Artur. - Słyszałem o nietakiej małej liczbie zgonów. - Longbottom spojrzał z wyższością na stosującego niedopowiedzenia Percy'ego. - Doskonale, może to ci otworzy oczy... jesteśmy umówienie - dodał na koniec, mając nadzieję, że jego rozmówca nie rzucał słów na wiatr.
Były Nott co jakiś czas otwierał usta, chcąc coś powiedzieć, ale ani razu nie wydobył głosu. Kojarzył się trochę z rybą wyrzuconą na brzeg, co nie było takim bezpodstawnym porównaniem. Zupełnie nowa sytuacja, zawalenie dawnego porządku życia. Desperacka potrzeba złapania oddechu.
- Nie musisz mi dziękować. Wystarczy, jeśli nie będę żałował tych słów - oznajmił poważnie.
Artur zaśmiał się, może odrobinkę nerwowo, może coś mu Szczyt rozregulował w emocjach.
- Przepraszam... całe szczęście, już myślałem, że mnie dopadliście - powiedział, powstrzymując śmiech. - Ależ ja jestem ostrożny, tylko w swojej ostrożności nie skupiam się tak mocno na sobie. Ja... nie jestem nikim ważnym, ledwie małym elementem. Gdybyś pracował dla nich, to więcej wycisnęlibyście z Bena, moja wiedza niewiele by dała - stwierdził, wzruszając przy tym z pozorną nonszalancją ramionami. - To ty w tym jesteś ważny, Percy. Tak, nie mam pewności, czy nie jesteś podwójnym agentem, ale zdecydowałem się zaufać trochę Benowi. Chcę w to wierzyć, przemyślałem dobrze całą sprawę - wyjaśnił pokrótce. - Masz bardzo potrzebną wiedzę, która może zadecydować o przyszłości czarodziejskiego świata, może właśnie ty jesteś najważniejszym krokiem do pokonanie Jego. Dlatego też zdecydowałem się ciebie wesprzeć, nawet ryzykując samym sobą. Ostatecznie, szansa na zwycięstwo jest bardziej wartościowa od mojego życia - wyznał ze spokojem, jakby opisywał coś oczywistego. Słońce świeciło, woda była mokra, a Zakonnik powinien być gotów do poświęceń. - Najwyżej, jeśli to wszystko jest kłamstwem, to nie spocznę, dopóki cię nie dopadnę. Swoją drogą, chyba to byłoby dla ciebie niezłe szczęście, bo w przeciwieństwie do niektórych, ograniczyłbym się tylko do zabicia - dodał z ponurym humorem, nie mając jednak zamiaru w jakiś sposób grozić Percy'emu. W pewnym sensie stwierdzał tylko fakt.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]08.04.19 9:12
Naprawdę potrafił zrozumieć wiele, przyjąć do wiadomości istnienie różnych opinii i upodobań - jego własne niejednokrotnie okazywały się przecież błędne, a reguły i zasady rządzące ich światem, które przez całe życie brał za pewnik, miały w zwyczaju obracać się w pył - ale mimo wszystko nie był w stanie pojąć, dlaczego Artur tak mocno upierał się na szukaniu dziury w całym, jeżeli chodziło o Quidditch.  Początkowo sądził, że były to żarty, później - czysta przekora; obecnie, po kilku minutach rozmowy, z przerażeniem orientował się, że czarodziej naprawdę wierzył w to, co mówił - i nie był pewien, czy bardziej go to oburzało, czy bardziej mu z tego powodu współczuł. - Świetnie. Daj mi tylko znać gdzie i kiedy - przytaknął, kiwając głową; jeżeli Longbottom sądził, że uda mu się skłonić go do zmiany zdania, miał się gorzko rozczarować.
Nie tylko z powodu jego opinii na temat Quidditcha; słuchał słów mężczyzny z coraz większym niedowierzaniem, to rzucając mu pełne niezrozumienia spojrzenie, to marszcząc chmurnie brwi - czy naprawdę uważał go za jakąś potężną, magiczną broń, którą pokona Voldemorta? Nawet we wnętrzu jego myśli brzmiało to absurdalnie. - Nie chcę ścierać na proch tego wspaniałego obrazu, który rozrysowałeś sobie w głowie Arturze, ale nie jestem nikim ważnym - zaoponował, mimo początkowego zaskoczenia mówiąc łagodnie i poważnie, unosząc dłoń, jakby chciał zatrzymać potok słów mężczyzny. - Sądzisz, że gdybym posiadał jakąś tajemną wiedzę, wyszedłbym żywy ze Stonehenge? Po tym, co tam zadeklarowałem? - Czarny Pan przecież tam był; spojrzał mu w oczy, obiecał śmierć - ale ostatecznie zostawił, nie wybaczając mu zdrady, ale w oczywisty sposób nie upatrując w niej zagrożenia dla swojej potęgi. - Jestem tylko pionkiem; jedyne, co mogę wam zaoferować, to trochę informacji, kilka wskazówek, i własną różdżkę. Nie odwrócę biegu wojny, najprawdopodobniej zginę od przypadkowego zaklęcia na polu jakiejś mało istotnej bitwy, a kilka tygodni później już nikt nie będzie pamiętał o moim istnieniu - powiedział, mając nadzieję, że w jego głosie nie wybrzmiewa kryjąca się między głoskami gorycz - ale bezwiednie i podświadomie dzielił się właśnie jedną ze swoich obaw, cierpkim przekonaniem o tym, że jego działania nic tak naprawdę nie znaczyły, a poświęcenie nie robiło żadnej różnicy. Nie chciał jednak utrzymywać Artura w błędzie, starał się więc jak najprościej uświadomić mu, że przypisywał mu w tym wszystkim złą rolę: od czasów szkolnych nic tak naprawdę się przecież nie zmieniło, grał na pozycji pałkarza, mógł więc co najwyżej odbić kilka tłuczków w zawodników swojej - do niedawna - drużyny, ale ostateczne starcie i tak miało rozegrać się między szukającymi.
Roześmiał się cicho w reakcji na jego następne słowa, przyjmując je do wiadomości z lekkim kiwnięciem głową. - Brzmi uczciwie - przyznał, wiedząc jednak, że akurat to nie był scenariusz, który miał się urzeczywistnić. Choć nie odpowiedział na uwagę Longbottoma, nie oznaczało to, że jej nie usłyszał - i nie miał zamiaru sprawić, by auror pożałował wyciągnięcia do niego ręki.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]11.05.19 13:14
Artur chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ostatecznie zamiast tego wyrwał mu się cichy śmiech.
- Jakbyśmy właśnie rozstrzygali najważniejszą sprawę na świecie... - zauważył. - Dam znać, chętnie ponownie skonfrontuję się w sprawie wyższości jednego sportu nad drugim.
Pewnie przesadzał w ocenie Percivala, ale był on czymś nowym, zmienną, której nie uwzględniały wcześniejsze równania. Możliwość, która niesie ze sobą szansę.
- Nigdy nie byłem dobry w rysowaniu. Nie wykluczam, możesz być tak naprawdę niewiele znaczącą kroplą w morzu łez - wyznał, wzruszając ramionami. - Równe dobrze jednak możesz być kroplą, która dopełni erozji Jego potęgi - zaczął sięgać po coraz dziwniejsze metafory. - Sięgając do twojego porównania, nawet pionkami można zrobić szach-mat. Kto wie, wiedza tobie wydająca się bez znaczenia dla innych okaże się brakującym fragmentem układanki. Czas pokaże - dokończył, spoglądając na ćwiczących zawodników.
Quidditch potrafił być ryzykowną grą, ale nie mógł się równać z tym, co teraz robił Zakon Feniksa. Teoretycznie stali na straconej pozycji, powoli miażdżeni przez zaciskającą się pętlę potęgi lorda Voldemorta. Nie mogli liczyć na Ministerstwo Magii, nie mieli w swoich szeregach czarodzieja, który równałby się sile Czarnego Pana. Mimo to, całkiem niepoprawnie, Longbottom nie tracił nadziei. Upadali już wcześniej mocarze, niezależnie jak wydawali się niepokonani. Nawet pierwszego posiadacza Czarnej Różdżki, Antioch Peverell, spotkała zguba. Na nic zdała się jego potęga, Berło Śmierci. Nie nacieszył się długo mocą, zabity we śnie przez złodzieja. Tom Riddle chyba też nadal sypiał?
- No to jesteśmy umówienie - stwierdził poważnie. Nie rzucał słów na wiatr, oby jednak nie był nigdy zmuszony do takich kroków. Naprawdę chciał, żeby byli po tej samej stronie, do końca. - Jak się nazywa tamten manewr? - spytał, wskazując nieznaną sobie sztuczkę, którą właśnie wykonywał drużynowy ścigający. Tym samym w pewnym sensie zakończył poważniejszą część spotkania.

| zt?

Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stadion Jastrzębi z Falmouth - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]09.09.19 23:26
| 15 stycznia

To był piękny, mroźny dzień. Gwen początkowo miała zamiar naprawdę nauczyć czegoś Heatha, ale z drugiej strony słońce zniechęcało do siedzenia w domu. Prędko uświadomiła sobie, że młody Macmillan może nie mieć ochoty na siedzenie w czterech ścianach, a rysowanie na zewnątrz w takiej temperaturze też nie było dobrym pomysłem.
Wpadła więc na inny pomysł. Będą tworzyć. Ale nie w konwencjonalny sposób. Bo i po co konwencjonalnie, skoro można lepiej bawić się w inny sposób? Nie chciała przecież zanudzać Heatha nudną teorią.
Nim więc pojawiła się w posiadłości Macmillanów, napisała list do guwernantki chłopca, prosząc o zgodę na zabranie psa i o ubranie go w ciepły strój. Gdy więc pojawiła się w progach dworku nawet nie ściągała ciepłej, puchowej kurtki. Wzięła tylko chłopca za rękę i zabrała go na spacer, nie tłumacząc, o co dokładnie chodzi.
Betty (elegancko przedstawiona młodemu lordowi) szła grzecznie przy nodze właścicielki razem z Szczotkiem, którego chyba trochę się bała. Musiała ważyć tyle samo, co on, jeśli nie więcej, jednak nie miała wiele kontaktu z innymi psami i trzymała dystans od podopiecznego Heatha.
W końcu zatrzymali się pod stadionem Jastrzębi. Gwen nigdy na nim nie była i raczej nie miała zamiaru tego dziś zmieniać: po prostu to miejsce wydało jej się akurat. Śniegu było wystarczająco do realizacji jej planów, a że wokół było raczej pusto to psy nie miały dokąd uciekać.
Gwen i Heath spuścili psy ze smyczy. Szczotek zaczął szaleć, a Betty potrzebowała jeszcze chwili, by przekonać się do wspólnej zabawy. Malarka zaczekała chwilę, aby upewnić się, że psy trzymają się w bezpiecznej odległości i dopiero wtedy skupiła się na chłopcu. Do tej pory nie zdradzała mu, po co wybrali się na spacer; malec musiał więc umierać z ciekawości.
Uniosła brew.
Jak myślisz, Heath, po co zebraliśmy się tu w tym doborowym towarzystwie? – spytała, kątem oka spoglądając na psy. Szczotek zapraszał Betty do zabawy i ta wyraźnie próbowała dołączyć, jednak wciąż brakowało jej pewności siebie. Cóż, i ona musi się dzisiaj czegoś nauczyć.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]10.09.19 12:53
Decyzja Gwen by jednak nie spędzać tego dnia w czterech ścianach spotkała się z entuzjazmem ze strony małego lorda. Końcówka roku była dla niego dość męcząca, nie wychodził za wiele na zewnątrz, bo pogoda zdecydowanie nie dopisywała. Generalnie miał dość i bardzo skwapliwie przystawał na pomysły spędzania czasu na zewnątrz.
Bez problemu dał się okutać w ciepłe wdzianko, nawet za bardzo nie protestował gdy na jego głowie wylądowała czapka z pomponem. Kiedy Gwen przyszła, żeby go zabrać, najpierw przywitał się z Betty tarmosząc ją trochę za uszami, a potem zabrał swojego (tak właściwie to jego tatu) pupila i podreptał grzecznie z rudowłosą. Tak naprawdę to Heath prawie ją ciągnął na zewnątrz. Czarownica mogła sobie tylko pogratulować pomysłu, bo wszystko wskazywało na to, że mały lord za chińskiego boga nie wytrzymałby na miejscu pięciu minut.
Zadowolony ze spaceru nawet nie pytał Gwen dokąd idą. Od czasu do czasu tylko podbiegał gdzieś razem ze Szczotkiem, żeby zobaczyć jakąś ciekawą hałdę śniegu z bliska.
Gdy byli już blisko Stadionu Heath przez chwilę myślał, że jednak wejdą do środka i kto wie, może polatają? Fajnie by było. Jednak do środka nie wchodzili tylko zatrzymali się w pobliżu, trochę szkoda. Heath miał totalnego jobla na punkcie miotlarstwa, ale nie był pewien czy Gwen też lata. Chyba kiedyś się jej pytał… i chyba nie… o ile coś mu się nie pomieszało.
-No… nie wiem? Będziemy rzucać się śnieżkami? I budować fort!- zaproponował. Równocześnie obserwował szalejące czworonogi i schylił się, żeby nabrać trochę śniegu. Ekspresowo skleił śnieżkę i rzucił ją w kierunku psów, ale nie tak żeby je uderzyć! Po prostu bawiło go jak Szczotek czasem gonił za śnieżkami, które po zetknięciu z ziemią znikały.
Pierwszą śnieżką udało mu się skupić na sobie uwagę Szczotka i jego dzisiejszej towarzyszki, a za drugą, ruszyła pogoń, no a przynajmniej jego chart szkocki w nią ruszył z dzikim wręcz entuzjazmem. Lubił ruch tak jak i jego właściciele.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]10.09.19 13:27
Gwen nie siedziała na miotle od czasów wczesnoszkolnych, dlatego nie miała zamiaru pozwalać na to chłopcu. Choć utalentowany, Heath dalej miał pięć lat i bardzo łatwo mógł zrobić sobie krzywdę. Ona zaś, bez wiedzy na temat miotlarstwa, nie wiedziałaby jak zareagować w razie, gdyby magiczny pojazd zaczął wariować. Lepiej to zostawić ojcu chłopca. Z resztą, nie za naukę latania na miotle jej płacili.
Heath, tylko nie rzucaj śnieżkami w psy – upomniała go. – Obok nich możesz, ale jeśli w kulce będzie przypadkiem kamień możesz im zrobić krzywdę – wyjaśniła dla świętego spokoju. Heath nie miał wprawdzie tendencji do krzywdzenia zwierząt, ale był w końcu dzieckiem. Mógł nie przemyśleć swoich czynów. Może przy tym trochę mu matkowała, ale cóż poradzić? Rodzicielka chłopca nie żyła, więc ktoś musiał przejmować czasem jej rolę. Heath nie pamiętał chyba swojej mamy i raczej o niej nie wspominał, ale pewnie brakowało mu kobiecej bliskości, nawet jeśli tego sobie nie uświadamiał.
Kucnęła przy chłopcu, aby mniej więcej zrównać twarze. Dziwnie się czuła, mówiąc do niego z góry.
To też możemy zrobić – powiedziała. – Ale to potem! Najpierw chce ci coś pokazać. Heath… wiesz, że malować można też na śniegu? Tak jak rzeźbić! Robienie fortów i bałwanów to przecież rzeźbienie. Więc właściwie… może zróbmy tu małą budowę! Tylko by coś zbudować, trzeba najpierw to zaplanować.
Wstała i odeszła od chłopca, depcząc śnieg tak, aby był gładki i w miarę twardy.
Zrobimy z tego miejsca śnieżną kartkę, a potem na niej zaplanujemy forty, bałwany, śnieżne psy i co tylko będziesz chciał. Co ty na to? – spytała, zapraszając chłopca gestem. Potrzebowali w końcu dużej kartki! Heath był jeszcze zbyt mały, by dobrze radził sobie z tworzeniem małych elementów.
W międzyczasie Betty nieco zmęczyła się bieganiem. Chociaż była radosnym szczenięciem, to nie miała tak dużych pokładów energii, jak chart należący do Macmillanów. Mimo wszystko była dużym, ciężkim psem, który na dodatek wiele czasu spędzał w niewielkim mieszkaniu. Psiak położył się więc niedaleko nich, obserwując poczynania chłopca i malarki.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Stadion Jastrzębi z Falmouth [odnośnik]13.09.19 14:53
Cóż, gdyby miotła zaczęła wariować to pewnie nawet gdyby Gwen nadal od czasu do czasu latała to nie byłaby w stanie pomóc Heathowi. Zresztą co jak co, ale miotły Macmillanów były poniekąd ich chlubą i wszystkie zawsze były w nienagannym stanie, nawet te przeznaczone dla najmłodszych. Dbali o nie jak Carrowowie o swoje wierzchowce.
- Przecież nie rzucam w nie- zaprotestował od razu - A jakby był w nich kamień to bym poczuł podczas lepienia, prawda?- zauważył jeszcze i cisnął kolejną śnieżkę Szczotkowi. Tym razem zupełnie w inną stronę. Niech biega, a co! W końcu był chartem.
Heath w ogóle nie miał szans pamiętać swojej mamy. W końcu zmarła ledwie chwilę po tym jak on sam przyszedł na świat, a mówi się, że dzieci dopiero zaczynają zapamiętywać różne wydarzenia dopiero gdy maja około dwóch lat. Co do samego odczuwania braku… trzeba przyznać, że Coin całkiem skutecznie dwoił się i troił, bo pomimo, że mały Macmillan zaczął zauważać, że inne dzieciaki mają oboje rodziców, to wcale mu nie przeszkadzało, że ma tylko tatę. Może i wychowywał go sam, lepszego staruszka niż ten nie miał szans sobie wymarzyć. Co tu dużo mówić, Coinneach był super, przynajmniej w mniemaniu pewnego pięciolatka.
- Na śniegu? Ale ten przecież jest tylko biały… i w ogóle nie ma kolorów- zdziwił się trochę i przyglądał się z zaciekawieniem poczynaniom Gwen. - Ale dlaczego mamy planować? Nie lepiej od razu zbudować?- chyba nie do końca załapał co rudowłosa chciała zrobić, ale z radością dołączył do niej w udeptywaniu. Nie robił tego tak systematycznie jak Gwen tylko skakał to tu to tam po śniegu, od czasu do czasu wpadając z głośnym śmiechem w biały puch nieco głębiej niż po kostki.
Szczotek wcale nie sprawiał wrażenia zmęczonego, chociaż przestał biegać jak opętany. Teraz zajęło go coś innego, wokół było dużo zapachów, które wydawały się czworonogowi całkiem interesujące. Kręcił się nieopodal i co jakiś czas wtykał gdzieś swój nochal, żeby niuchnąć to i owo.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112

Strona 2 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Stadion Jastrzębi z Falmouth
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach