Wejście do banku
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Wejście do banku
Zaraz po przekroczeniu imponujących drzwi wkracza się do pięknej i bogato urządzonej sali z kryształowymi żyrandolami od której odchodzą jedynie dwa wąskie korytarze - na prawo i lewo. To tam znajdują się pokoje administracyjne, w których przyjmowani są petenci. Strażnikami są gobliny, które choć niepozorne, zdają się być świadome ciążące na ich barkach roli, groźnie łypiąc żółtymi ślepiami na każdego, kto wchodził do środka, niemal natychmiast przenosząc dłonie na wiszące u pasów rękojeści różdżek.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.04.19 21:59, w całości zmieniany 2 razy
5 XII 1956
Nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby się nigdy włamać do Banku Gringotta. Sieć ciągnących się podziemnych korytarzy, które doskonale znały jedynie gobliny, mogłyby okazać się wiecznym więzieniem dla bezmyślnego śmiałka. Być może sunęły wzdłuż nich bezwiednie zagubione dusze kilku takich wariatów, co to okazali się zbyt pewni siebie albo zwyczajnie głupi. Rzecz jasna Alphard nie należał do tych co porwaliby się na podobne szaleństwa. Zresztą miał złota pod dostatkiem, nie potrzebował więc tuczyć się cudzymi bogactwami. To zupełnie inna rzecz sprowadziła go do najbardziej chronionego czarodziejskiego banku. Chciał przyczynić się do wielkiego dzieła Czarnego Pana. Podczas ostatniego spotkania Rycerzy Walpurgii jasno zostało nakreślone, że powinni starać się bardziej, jeśli chcieli zmienić świat. Przeciwnik okazał się potężniejszy i zniweczył ich plany. Zatem powinni spróbować naprawić kolejne anomalie.
Black przez kilka miesięcy pracował w jednej z sal. Miejsce zastępcze po spalonym Ministerstwie Magii. I choć na początku listopada Departament Międzynarodowej Wspólpracy Czarodziejów przeniósł się wreszcie do odbudowanego Ministerstwa, to Alphard wciąż był dobrze zaznajomiony z informacjami płynącymi z Gringotta. Słyszał plotki, że gobliny odcięły jeden z tuneli z powodu anomalii, jednak pogłoska stała się jeszcze bardziej rzeczywista w ciągu ostatnich kilku dni. Chciał się wykazać, dlatego postanowił podjąć ryzyko i zakraść się do zabezpieczonego tunelu. Przede wszystkim wiedział jak się tam dostać. Przez kilka miesięcy poruszania się po banku odkrył kilka jego tajemnic.
Wraz w Eddardem, który zdecydował się mu towarzyszyć, zaszli za pokoje administracyjne, a tam odnaleźli kręte schodki. Zeszli po nich, a potem śladem znaków ostrzegawczych dotarli do odpowiedniego tunelu. Czuło się wyraźnie, że w powietrzu krąży niestabilna magia. Powietrze było nią przesycone. Wisiało dziwne napięcie, jakby przestrzeń była naelektryzowana. Może to było takie wyraziste, bo jednak po raz pierwszy był tak blisko anomalii? Pierwszą przeszkodą, jaką napotkali, była klamka, którą ktoś transmutował w podłużną rzeźbę. Aby ruszyć dalej, musieli odwrócić ten efekt. Właśnie z takim zamiarem Alphard rzucił zaklęcie. – Ericus.
Nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby się nigdy włamać do Banku Gringotta. Sieć ciągnących się podziemnych korytarzy, które doskonale znały jedynie gobliny, mogłyby okazać się wiecznym więzieniem dla bezmyślnego śmiałka. Być może sunęły wzdłuż nich bezwiednie zagubione dusze kilku takich wariatów, co to okazali się zbyt pewni siebie albo zwyczajnie głupi. Rzecz jasna Alphard nie należał do tych co porwaliby się na podobne szaleństwa. Zresztą miał złota pod dostatkiem, nie potrzebował więc tuczyć się cudzymi bogactwami. To zupełnie inna rzecz sprowadziła go do najbardziej chronionego czarodziejskiego banku. Chciał przyczynić się do wielkiego dzieła Czarnego Pana. Podczas ostatniego spotkania Rycerzy Walpurgii jasno zostało nakreślone, że powinni starać się bardziej, jeśli chcieli zmienić świat. Przeciwnik okazał się potężniejszy i zniweczył ich plany. Zatem powinni spróbować naprawić kolejne anomalie.
Black przez kilka miesięcy pracował w jednej z sal. Miejsce zastępcze po spalonym Ministerstwie Magii. I choć na początku listopada Departament Międzynarodowej Wspólpracy Czarodziejów przeniósł się wreszcie do odbudowanego Ministerstwa, to Alphard wciąż był dobrze zaznajomiony z informacjami płynącymi z Gringotta. Słyszał plotki, że gobliny odcięły jeden z tuneli z powodu anomalii, jednak pogłoska stała się jeszcze bardziej rzeczywista w ciągu ostatnich kilku dni. Chciał się wykazać, dlatego postanowił podjąć ryzyko i zakraść się do zabezpieczonego tunelu. Przede wszystkim wiedział jak się tam dostać. Przez kilka miesięcy poruszania się po banku odkrył kilka jego tajemnic.
Wraz w Eddardem, który zdecydował się mu towarzyszyć, zaszli za pokoje administracyjne, a tam odnaleźli kręte schodki. Zeszli po nich, a potem śladem znaków ostrzegawczych dotarli do odpowiedniego tunelu. Czuło się wyraźnie, że w powietrzu krąży niestabilna magia. Powietrze było nią przesycone. Wisiało dziwne napięcie, jakby przestrzeń była naelektryzowana. Może to było takie wyraziste, bo jednak po raz pierwszy był tak blisko anomalii? Pierwszą przeszkodą, jaką napotkali, była klamka, którą ktoś transmutował w podłużną rzeźbę. Aby ruszyć dalej, musieli odwrócić ten efekt. Właśnie z takim zamiarem Alphard rzucił zaklęcie. – Ericus.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 80
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
[05.12.]
Czy zgubiła ich pycha? Całkiem możliwe. Czy miał się do tego przyznać którykolwiek z nich? Szczerze w to wątpił, bo chociaż gdzieś głęboko zdawał sobie z tego sprawę to nie zamierzał dzielić się refleksją, która pojawiłaby się w jego myślach równie szybko co zniknęła. Musieli zakasać rękawy, zacisnąć zęby i stawić czoła obrońcom szlam. Osiedli na laurach i zawiedli, taka była smutna prawda. Dlatego po ostatnim spotkaniu prężnie zaangażował się w próby naprawiania anomalii co przynosiło różny skutek jak się okazywało. Między innymi został zmuszony do spędzenia kilku dni w Tower, na co oczywiście zareagował oburzeniem, ale ostatecznie wolał, aby sprawa przeszła bez echa. W każdym razie z chęcią i głodem sukcesu Eddard stawił się jako towarzysz lorda Blacka w naprawie anomalii. Do lordów z Grimmuald Place żywił sympatię i nie tylko ze względu na jego przyjaźń z Walburgą, którą uważał za kobietę nietuzinkową, z pewnością ciekawą i o silnym charakterze. Czy zazdrości Orionowi takiej małżonki? Raczej współczuł, ale nie była to dysputa na tę chwilę.
Zawierzył prowadzenie tej małej misji Blackowi, który orientował się nieco bardziej najwyraźniej w zawiłych korytarzach, które oferował Bank Gringotta. Cóż, nigdy raczej nie rozważałby opcji obrabowania skarbców banku, przecież nie był podrzędnym Weasleyem, bez grosza przy duszy, który nie wie czym tak właściwie jest bogactwo. Szedł zatem za lordem Black, schodząc po schodach, udając się wąskimi korytarzami, aby w końcu dotrzeć do źródła niestabilnej magii. Nie było to uczucie obce, wręcz przeciwnie. Ned chciał w końcu zmusić magiczną osobliwość do tego, aby ustąpiła i stała się posłuszna czarnej magii. Napotkali jednak pierwszą przeszkodę, z którą świetnie poradził sobie jego towarzysz. Drzwi ustąpiły, gdy klamka została przetransmutowana, a oni mogli wejść do środka. Ich oczom ukazał się korytarz, ciągnący się wzdłuż zablokowanych skrytek. Wibracje wydawały się jeszcze silniejsze.
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie był zbyt biegły w transmutacji, a jednak udało mu się rzucić zaklęcie właśnie z tej dziedziny. Jasny promień trafił w wycelowany przedmiot. Dzięki magii klamka uformowała się ponownie, można było więc za nią chwycić i otworzyć wreszcie drzwi, które nie były już im żadną przeszkodą. Alphard uchylił je szeroko i zaraz ruszył korytarzem, gdzie wibracje płynące z anomalii były jeszcze bardziej wyczuwalne. Udało im się przemknąć niepostrzeżenie. To aż było niepokojące, że do tej pory wszystko szło po ich myśli, a przecież prawdziwe wyzwanie było dopiero przed nimi. Black po raz pierwszy miał szansę znaleźć się tak blisko skupiska nieokiełznanej magii. Niepokój mieszał się z ekscytacją, dlatego uparcie próbował nie myśleć zbyt wiele. Wolał, aby podczas wykonywania tego zadania nie rozpraszały go emocje.
Miał pewne obawy co do tej próby naprawienia anomalii. Jego pierwsza tego typu wyprawa, której podjął się w październiku, skończyła się dość dotkliwą porażką. I nie rozchodziło mu się wcale o odniesione obrażenia, to raczej jego duma niezwykle mocno ucierpiała. Dwie czarownice ośmieszyły go, nie dając mu nawet szans na wykazanie się. Z początku jeszcze udawało mu się bronić przed atakami, jednak z czasem coraz trudniej przychodziło mu wyczarowywać wystarczająco silne tarcze. Zawiódł. Chyba właśnie dlatego miał spore obawy. Gniew Czarnego Pana budził trwogę nawet w jego najbliższych zwolennikach. Tym razem Black nie mógł pozwolić sobie na niepowodzenie. Chciał wreszcie udowodnić swoją wartość. Ale czy magia, już od kilku miesięcy nieprzewidywalna, przez co jeszcze bardziej niebezpieczna, podda się jego woli i usłucha?
Spróbował przypomnieć sobie wszystko, co zdołał usłyszeć na temat anomalii. Chwytał za skrawki informacji, które rozsiane były w jego umyśle. Pamiętał treści naukowych artykułów, przypomniał sobie spostrzeżenia i cenne rady innych członków organizacji. Powinien przelać część własnej magii, czarną magią próbując skusić anomalię, rozbudzić ją, a potem okiełznać. Był w stanie tego dokonać? Chciał wierzyć, że tak. Uniósł dłoń, w której trzymał różdżkę i spróbował zainicjować przepływ magicznej mocy. Zerknął jeszcze na towarzyszącego mu lorda Notta, w ten sposób prosząc go milcząco o wsparcie. Musieli tego dokonać razem, w pojedynkę żaden z nich nie dałby rady.
metoda Rycerzy
120 – (18 + 18) = 120 – 36 = 84, tyle musimy wyrzucić łącznie z Eddardem
Miał pewne obawy co do tej próby naprawienia anomalii. Jego pierwsza tego typu wyprawa, której podjął się w październiku, skończyła się dość dotkliwą porażką. I nie rozchodziło mu się wcale o odniesione obrażenia, to raczej jego duma niezwykle mocno ucierpiała. Dwie czarownice ośmieszyły go, nie dając mu nawet szans na wykazanie się. Z początku jeszcze udawało mu się bronić przed atakami, jednak z czasem coraz trudniej przychodziło mu wyczarowywać wystarczająco silne tarcze. Zawiódł. Chyba właśnie dlatego miał spore obawy. Gniew Czarnego Pana budził trwogę nawet w jego najbliższych zwolennikach. Tym razem Black nie mógł pozwolić sobie na niepowodzenie. Chciał wreszcie udowodnić swoją wartość. Ale czy magia, już od kilku miesięcy nieprzewidywalna, przez co jeszcze bardziej niebezpieczna, podda się jego woli i usłucha?
Spróbował przypomnieć sobie wszystko, co zdołał usłyszeć na temat anomalii. Chwytał za skrawki informacji, które rozsiane były w jego umyśle. Pamiętał treści naukowych artykułów, przypomniał sobie spostrzeżenia i cenne rady innych członków organizacji. Powinien przelać część własnej magii, czarną magią próbując skusić anomalię, rozbudzić ją, a potem okiełznać. Był w stanie tego dokonać? Chciał wierzyć, że tak. Uniósł dłoń, w której trzymał różdżkę i spróbował zainicjować przepływ magicznej mocy. Zerknął jeszcze na towarzyszącego mu lorda Notta, w ten sposób prosząc go milcząco o wsparcie. Musieli tego dokonać razem, w pojedynkę żaden z nich nie dałby rady.
metoda Rycerzy
120 – (18 + 18) = 120 – 36 = 84, tyle musimy wyrzucić łącznie z Eddardem
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Zaklęcie powiodło się, a oni mogli przystąpić do dalszych działań. Oczywiście, że w jego sercu także rosła niepewność. Czarny Pan dał im do zrozumienia, że jest rozczarowany postawą swoich popleczników, a Eddard, w świetle ostatnich wydarzeń czuł się naprawdę zagrożony i powinien. W pewnym sensie ponosił odpowiedzialność za zdradę, której dopuścił się Percival. Któż, jak nie on miał zorientować się o niecnych zamiarach Percivala? Tego poczucia zawodu własną postawą nie poprawiały nieudane próby naprawy anomalii, których podjął się w październiku, ale i w listopadzie. Dwukrotnie w towarzystwie Cadana Goyle'a ponieśli sromotną klęskę, a jedna z nich zakończyła się wylądowaniem w Tower, także można było to z pewnością uznać za miażdżącą porażkę. Tu? Miał nadzieję, że będzie inaczej, że razem z lordem Blackiem będą mieli szansę na wykazanie się i opanowanie magicznej osobliwości w Banku Gringotta, które mogło okazać się dobrym miejscem strategicznym. Było to w końcu bardzo ważne miejsce w czarodziejskim świecie.
Czuł zbliżającą się magię, a raczej czuł ją z każdym krokiem, który wykonywali w kierunku źródła anomalii. Czuł ekscytację i niepokój zarazem, mieszankę uczuć, którą lubił najbardziej. Tak zaserwowana, działała na niego niemalże jak narkotyk. Pamięcią wrócił do momentu, w którym pierwszy raz stawił czoła anomalii w towarzystwie Ramseya, kiedy po raz pierwszy czuł, jak pod wpływem działań jego różdżki magia się stabilizuje. Chciał powtórzyć ten sukces. Dlatego spojrzał w kierunku lorda Blacka, skinął mu głową, gdy tylko zauważył jego spojrzenie. Obydwaj chcieli się wykazać, okazać się ważnym i skutecznym elementem całości, jaką tworzyli Rycerze, wystarczyło jedynie okiełznać panoszącą się w tym miejscu moc... Przynajmniej w ten sposób Eddard próbował przekonać samego siebie, że tym razem moc podda się jego różdżce. Zacisnął na niej pewniej palce i przystąpił do dobrze znanych - miał nadzieję - procedur. Przelał całe skupienie na daną czynność, tak, aby jego starania połączone z magią Alpharda dały im możliwość odniesienia niezaprzeczalnego sukcesu.
Czuł zbliżającą się magię, a raczej czuł ją z każdym krokiem, który wykonywali w kierunku źródła anomalii. Czuł ekscytację i niepokój zarazem, mieszankę uczuć, którą lubił najbardziej. Tak zaserwowana, działała na niego niemalże jak narkotyk. Pamięcią wrócił do momentu, w którym pierwszy raz stawił czoła anomalii w towarzystwie Ramseya, kiedy po raz pierwszy czuł, jak pod wpływem działań jego różdżki magia się stabilizuje. Chciał powtórzyć ten sukces. Dlatego spojrzał w kierunku lorda Blacka, skinął mu głową, gdy tylko zauważył jego spojrzenie. Obydwaj chcieli się wykazać, okazać się ważnym i skutecznym elementem całości, jaką tworzyli Rycerze, wystarczyło jedynie okiełznać panoszącą się w tym miejscu moc... Przynajmniej w ten sposób Eddard próbował przekonać samego siebie, że tym razem moc podda się jego różdżce. Zacisnął na niej pewniej palce i przystąpił do dobrze znanych - miał nadzieję - procedur. Przelał całe skupienie na daną czynność, tak, aby jego starania połączone z magią Alpharda dały im możliwość odniesienia niezaprzeczalnego sukcesu.
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Eddard Nott' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 11
'k100' : 11
Gdy tylko obudził własną magię, próbując tchnąć ją w anomalię, różdżka zaczęła rozgrzewać jego dłoń. Może to było złudne wrażenie, lecz jego umysł był przekonany o tym, że pod drewnem różdżki pulsuje sam rdzeń. Pazur garboroga skryty pod powłoką z daglezji reagował na zainicjowany przez Blacka przepływ czarnej magii. Dawkował dzielenie się własną magią, stopniowo upuszczał jej coraz więcej. To właśnie tak wyważone działanie sprawiło, że wcześniej niestabilne źródło mocy dało się okiełznać. Kluczowe było również wsparcie Eddarda, który również dał z siebie wiele podczas całego procesu. I jego magia była wyczuwalna. Potężna siła odpowiedziała na ich wezwanie i ustabilizowała się po kilku chwilach. Może trwało to dłuższy czas a może zaledwie kilka uderzeń serca. Alphard był zbyt zaabsorbowany wagą tego wydarzenia, aby dostrzec upływ czasu. Przemijanie nie wydawało się tak ważne. Wreszcie stanął na wysokości zadania. Myśl, że inni dokonali już kilku napraw nagle zdała się mniej mu ciążyć.
Zaszumiało mu w głowie od żywszego biegu krwi w całym ciele. Wciąż odczuwał ekscytację, ta nadal się go trzymała, teraz jednak wzmożona. Byli tak blisko sukcesu. Musieli już jedynie wydostać się z tego miejsca niepostrzeżenie. – Lepiej wracajmy – rzucił w stronę Eddarda i ruszył z powrotem ku drzwiom, beznamiętnie mijając skrytki, na których przecież wcale im nie zależało. Mogły kryć się za nimi największe bogactwa świata, a Alphard nawet nie obdarzyłby wrót do tych wspaniałości choćby jednym zainteresowanym spojrzeniem. Wyraz jego twarzy zmienił się dopiero po chwili. Po postawieniu w kierunku drzwi zaledwie kilku kroków, te zatrzasnęły się nagle z hukiem. Black przyspieszył, aby zbliżyć się do nich, lecz nie miał jakich otworzyć. Od wewnętrznej strony drzwi nie było klamki, za którą mógłby chwycić, jednak zostały na nich wymalowane runy. Były różnej wielkości i różnych kolorów. Coś o runach wiedział, lecz znane mu były zaledwie podstawy. Słyszał za to, że Nott doskonale sobie z nimi radził. Mimo to podjął się próby rozwiązania ich zagadki, wierząc, że to runy są kluczem, co pozwoli im wydostać się z tunelu.
starożytne runy I
Zaszumiało mu w głowie od żywszego biegu krwi w całym ciele. Wciąż odczuwał ekscytację, ta nadal się go trzymała, teraz jednak wzmożona. Byli tak blisko sukcesu. Musieli już jedynie wydostać się z tego miejsca niepostrzeżenie. – Lepiej wracajmy – rzucił w stronę Eddarda i ruszył z powrotem ku drzwiom, beznamiętnie mijając skrytki, na których przecież wcale im nie zależało. Mogły kryć się za nimi największe bogactwa świata, a Alphard nawet nie obdarzyłby wrót do tych wspaniałości choćby jednym zainteresowanym spojrzeniem. Wyraz jego twarzy zmienił się dopiero po chwili. Po postawieniu w kierunku drzwi zaledwie kilku kroków, te zatrzasnęły się nagle z hukiem. Black przyspieszył, aby zbliżyć się do nich, lecz nie miał jakich otworzyć. Od wewnętrznej strony drzwi nie było klamki, za którą mógłby chwycić, jednak zostały na nich wymalowane runy. Były różnej wielkości i różnych kolorów. Coś o runach wiedział, lecz znane mu były zaledwie podstawy. Słyszał za to, że Nott doskonale sobie z nimi radził. Mimo to podjął się próby rozwiązania ich zagadki, wierząc, że to runy są kluczem, co pozwoli im wydostać się z tunelu.
starożytne runy I
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Od tej pory to ustabilizowane za pomocą czarnej magii miejsce staje się terenem sprzyjającym rzucaniem czarów przez wszystkich Rycerzy Walpurgii. Sukces zagwarantował wszystkim poplecznikom Czarnego Pana bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców podczas kolejnych gier w tej lokacji. Zostanie wam to zapamiętane.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
| Możecie kontynuować rozgrywkę.
Już po kolejnym zetknięciu z anomalią nie mógł oprzeć się wrażeniu, że swoją kapryśną naturą przypominała kobiety - wystarczyło delikatnie przekroczyć granicę, i to nie tę postawioną przez konwenanse, ale nikomu nieznaną linię oddzielającą to co im odpowiada, a to co w jakiś sposób mogłoby im uwłaczać, czy też zirytować. Z anomalią było podobnie, trzeba było uważnie zbliżać się do niej, dawkując napływającą magię tak, aby ją usidlić, a nie rozjuszyć i spowodować jeszcze większe szkody. Na szczęście magiczna osobliwość ustąpiła pod wpływem uroku dwóch zacnych lordów. Nie dziwota, każda by ustąpiła, gdyby napotkała na swej drodze tak zacnych kawalerów. Uspokoił się nieco. Tak jak anomalia, chociaż przeczucie podpowiadało mu, że to nie koniec, że niestabilna magia zostawiła im jeszcze coś. Nie mylił się, ale nim przyszło im zmierzyć się z ostatnią przeszkodą, skinął głową w stronę Blacka, zgadzając się z nim co do propozycji ucieczki z miejsca zdarzenia. Ruszyli korytarzem, mijając różne skrytki, które nie znalazły zainteresowania Notta, któremu pycha nakazywała nie spoglądać. W końcu jakież skarby miałyby zaskarbić sobie jego uwagę skoro Nottowie mieli wszystko czego mógłby zapragnąć czarodziej.
Drzwi były zablokowane, chociaż nie znajdowała się przy nich żadna kłódka, ani żaden zamek, który mógłby te drzwi otworzyć. Znajdowały się natomiast runy, które próbował odczytać, spoglądając na nie zza ramienia Blacka. Widział, że czarodziej myśli nad rozwiązaniem - widocznie miał jakieś pojęcie na temat run. Okazało się, że jego pomoc była zbędna w tej materii, a sam Eddard skinął z uznaniem głową. - Świetna robota, ruszajmy dalej - ponaglił nieco Ned, gdzieś półgębkiem, między słowami przemycając komplement, który w przeciwieństwie do salonowych pochlebstw był szczery i zwykle nie przychodził Eddardowi łatwo. Mimo to szanował wiedzę, jaką lord Black musiał posiadać w dziedzinie starożytnych run, a jako, że Ned zgłębiał tę część magicznej wiedzy bardzo wnikliwie to miał dla niej wielkie poszanowanie. Ruszyli dalej - Ned nie chciał zostać przyłapany w miejscu, w którym być nie powinni i wierzył, że Alphard także wolałby sobie oszczędzić tłumaczenia się ze swojej obecności w lochach Gringotta.
Drzwi były zablokowane, chociaż nie znajdowała się przy nich żadna kłódka, ani żaden zamek, który mógłby te drzwi otworzyć. Znajdowały się natomiast runy, które próbował odczytać, spoglądając na nie zza ramienia Blacka. Widział, że czarodziej myśli nad rozwiązaniem - widocznie miał jakieś pojęcie na temat run. Okazało się, że jego pomoc była zbędna w tej materii, a sam Eddard skinął z uznaniem głową. - Świetna robota, ruszajmy dalej - ponaglił nieco Ned, gdzieś półgębkiem, między słowami przemycając komplement, który w przeciwieństwie do salonowych pochlebstw był szczery i zwykle nie przychodził Eddardowi łatwo. Mimo to szanował wiedzę, jaką lord Black musiał posiadać w dziedzinie starożytnych run, a jako, że Ned zgłębiał tę część magicznej wiedzy bardzo wnikliwie to miał dla niej wielkie poszanowanie. Ruszyli dalej - Ned nie chciał zostać przyłapany w miejscu, w którym być nie powinni i wierzył, że Alphard także wolałby sobie oszczędzić tłumaczenia się ze swojej obecności w lochach Gringotta.
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Rozszyfrowanie runicznej zagadki wywołanej przez anomalię nie było aż tak skomplikowane. Wystarczyło być obeznanym ze znaczeniem run. Należało ułożyć je w odpowiednim ciągu, lecz utrudnieniem było dodatkowe oznaczenie ich różnymi kolorami. Także ich wielkość miała istotne znaczenie. Alphardowi udała się ta sztuka dopasowania run najpierw w pary, a potem w jeden szereg, choć chwilę zajęło mu ulokowanie ich odpowiednio w myślach, a potem na drzwiach. Przeczuwał, że Eddardowi wszystkie te czynności sprawiłyby mniej problemu, wykonałby je też o wiele szybciej, jednak nie powiedział ani słowa na ten temat. Być może z grzeczności, a może jednak nie dopatrzył się w działaniach Blacka większych uchybień. A nawet przychylnie skomentował jego zdolności. Najważniejsze, że wyczekiwany efekt został osiągnięty – ciężkie drzwi otworzyły się z powrotem, dzięki czemu zdołali opuścić korytarz.
– To bardziej wynik szczęścia niż umiejętności – wydusił z siebie w odpowiedzi, dobrze wiedząc, że w porównaniu z wiedzą o runach samego lorda Notta jego własna mogła wydać się nikła i bardzo uboga. Nigdy nie rozwijał swojego zainteresowania starożytnymi runami, właściwie czują się w pełni zaspokojonym dzięki zbiorowi podstawowych wiadomości w tym zakresie. Spokojnie udali się w stronę wyjścia, na drogę powrotną obierając dokładnie tą samą, którą dotarli do miejsca anomalii. Udało im się niepostrzeżenie wejść po krętych schodach, a potem przejść do powszechnie znanej bankowej sali.
– Chciałbym cię jeszcze o coś spytać – zaczął spokojnie, lecz w jego głosie pobrzmiewała ogromna ostrożność. Przede wszystkim chciał być delikatny, bo i bardzo delikatny temat pragnął poruszyć. Musiał jednak wiedzieć… Jego rozterki były nieco innej natury, jednak wydawały mu się podobne. – Zapewne nie powinienem, jednak ta kwestia dręczy mnie od dłuższego czasu – spojrzał na drugiego szlachcica z najwyższą powagą, chcąc okazać mu wymagany szacunek, aby wiedział, że nie ma wobec niego niecnych pobudek. – Udało ci się zerwać wszystkie więzy ze zdrajcą?
Czy był w stanie całkowicie zapomnieć o braterskim przywiązaniu, jakie niegdyś łączyło go z Percivalem? To jest w ogóle możliwe? Alphard obawiał się tego, że sam prędzej rozpadłby się przez podobny dylemat, niż dokonał jakiegokolwiek wyboru.
– To bardziej wynik szczęścia niż umiejętności – wydusił z siebie w odpowiedzi, dobrze wiedząc, że w porównaniu z wiedzą o runach samego lorda Notta jego własna mogła wydać się nikła i bardzo uboga. Nigdy nie rozwijał swojego zainteresowania starożytnymi runami, właściwie czują się w pełni zaspokojonym dzięki zbiorowi podstawowych wiadomości w tym zakresie. Spokojnie udali się w stronę wyjścia, na drogę powrotną obierając dokładnie tą samą, którą dotarli do miejsca anomalii. Udało im się niepostrzeżenie wejść po krętych schodach, a potem przejść do powszechnie znanej bankowej sali.
– Chciałbym cię jeszcze o coś spytać – zaczął spokojnie, lecz w jego głosie pobrzmiewała ogromna ostrożność. Przede wszystkim chciał być delikatny, bo i bardzo delikatny temat pragnął poruszyć. Musiał jednak wiedzieć… Jego rozterki były nieco innej natury, jednak wydawały mu się podobne. – Zapewne nie powinienem, jednak ta kwestia dręczy mnie od dłuższego czasu – spojrzał na drugiego szlachcica z najwyższą powagą, chcąc okazać mu wymagany szacunek, aby wiedział, że nie ma wobec niego niecnych pobudek. – Udało ci się zerwać wszystkie więzy ze zdrajcą?
Czy był w stanie całkowicie zapomnieć o braterskim przywiązaniu, jakie niegdyś łączyło go z Percivalem? To jest w ogóle możliwe? Alphard obawiał się tego, że sam prędzej rozpadłby się przez podobny dylemat, niż dokonał jakiegokolwiek wyboru.
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Faktycznie, dosyć szybko poradził sobie z rozszyfrowaniem, ale Black równie sprawnie uporządkował runy w prawidłowej kolejności, a skoro podjął się tego zadania to nie miał zamiaru się wtrącać, chyba że zauważyłby wyraźne problemy z rozwiązaniem przez lorda Alpharda tejże zagadki. Natomiast w przeciwnym wypadku nie podejmował żadnych działań. Jeszcze mieli trochę czasu, jeszcze nikt nie puścił się za nimi w dzikim pędzie, chroniące i doglądające banku gobliny. Mogli ruszyć w dalszą wędrówkę, w stronę wyjścia z banku. Jak dobrze pójdzie to nikt nie będzie zadawał im pytań, no bo kto męczyłby pytaniami dwóch zacnych lordów, którzy załatwiali swoje sprawy w banku. Jakie? To już nie powinno nikogo obchodzić.
Skinął jedynie głową, nie chcąc ciągnąć karuzeli nieszczerych komplementów. Jeden wystarczył, po cóż nakręcać spiralę grzeczności od nowa? Nie tego w tym momencie potrzebował Eddard i założył się, że lord Black w tym momencie także miał inne plany. Wyszli, kierując się dokładnie tą samą trasą, którą tu dotarli. Nie spodziewał się, że ten krótki spacer zamieni się w wywiad na temat Percivala. I chociaż wiedział, że będzie bombardowany pytaniami ze wszystkich stron - a szczególnie ze strony rycerzy - to nadal irytowała go każda wzmianka o starszym bracie. Prawdopodobnie nie ruszyłaby go tak żadna inna zdrada, ale ta dotknęła go osobiście. Ba, czuł się jakby rozżarzony metal dotknął najczulszego punktu w osłonie, którą budował wokół siebie od kilku lat. Jedynie nieliczny przechodzili na drugą stronę barykady. Taką osobą był właśnie Percival. Pytanie nie zachwyciło go, nie wprawiło go w stan dzikiej furii, ale też nie było przyjemnym. Jego twarz pozostała beznamiętna. - Nie bój się jego imienia, Alphardzie, strach przed imieniem wzmaga go przed osobą, która je nosi, a przecież jego bać się nie trzeba - odparł nieco wymijająco, chcąc dać sobie czas na opanowanie myśli i zebranie ich w treściwą, właściwą odpowiedź. - Nie mam, Percival, którego zwałem bratem przestał dla mnie istnieć. Mam nadzieję, że nie przyjdzie ci nigdy poznać tego rodzaju nienawiści, który teraz noszę ze sobą każdego dnia - owszem znajdował się w trudnym położeniu, które na razie uparcie ignorował. Percival sprzeciwił się rodzinie, wystawił ją na szwank, porzucił bez mrugnięcia oka. Stał się zatem wrogiem, przed którym tę rodzinę trzeba było chronić i to za wszelką cenę. Czy złagodniałby, gdyby stanął z bratem twarzą w twarz? Któż to wie?
Skinął jedynie głową, nie chcąc ciągnąć karuzeli nieszczerych komplementów. Jeden wystarczył, po cóż nakręcać spiralę grzeczności od nowa? Nie tego w tym momencie potrzebował Eddard i założył się, że lord Black w tym momencie także miał inne plany. Wyszli, kierując się dokładnie tą samą trasą, którą tu dotarli. Nie spodziewał się, że ten krótki spacer zamieni się w wywiad na temat Percivala. I chociaż wiedział, że będzie bombardowany pytaniami ze wszystkich stron - a szczególnie ze strony rycerzy - to nadal irytowała go każda wzmianka o starszym bracie. Prawdopodobnie nie ruszyłaby go tak żadna inna zdrada, ale ta dotknęła go osobiście. Ba, czuł się jakby rozżarzony metal dotknął najczulszego punktu w osłonie, którą budował wokół siebie od kilku lat. Jedynie nieliczny przechodzili na drugą stronę barykady. Taką osobą był właśnie Percival. Pytanie nie zachwyciło go, nie wprawiło go w stan dzikiej furii, ale też nie było przyjemnym. Jego twarz pozostała beznamiętna. - Nie bój się jego imienia, Alphardzie, strach przed imieniem wzmaga go przed osobą, która je nosi, a przecież jego bać się nie trzeba - odparł nieco wymijająco, chcąc dać sobie czas na opanowanie myśli i zebranie ich w treściwą, właściwą odpowiedź. - Nie mam, Percival, którego zwałem bratem przestał dla mnie istnieć. Mam nadzieję, że nie przyjdzie ci nigdy poznać tego rodzaju nienawiści, który teraz noszę ze sobą każdego dnia - owszem znajdował się w trudnym położeniu, które na razie uparcie ignorował. Percival sprzeciwił się rodzinie, wystawił ją na szwank, porzucił bez mrugnięcia oka. Stał się zatem wrogiem, przed którym tę rodzinę trzeba było chronić i to za wszelką cenę. Czy złagodniałby, gdyby stanął z bratem twarzą w twarz? Któż to wie?
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Kroczenie przez pełne przepychu korytarze Banku Gringotta przez ostatnie miesiące było praktycznie jego codziennością, gdy Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów został do tego miejsca tymczasowo przeniesiony. Pożar Ministerstwa Magii wymusił tę zmianę, wszak instytucje musiały działać dalej, aby przywrócić ład i porządek. Odbudowa gmachu pozwoliła wrócić do całej tej biurokratycznej normalności. Jak wiele odetchnął w chwili, w której powrócił do swojego ministerialnego gabinetu, w którym miał zapewnione ciszę i spokój. Gdyby musiał choćby jeszcze tydzień pracować w takich warunkach – pod krzywymi spojrzeniami goblinów – prawdopodobnie nie powstrzymałby się przed rzuceniem kilku paskudnych klątw na te karłowate stworzenia, stanowczo gorsze od czarodziejów, a jednak wciąż pełnych jakiejś wyższości.
Stawiane przez niego kroki były pełne dumy. Zamierzał nienagannie prezentować się przed istotami od siebie gorszymi, nawet jeśli ich umiejętność radzenia sobie z bogactwami była imponująca. Nie chciał też prze swoje nerwowe ruchy dać komuś pola do szerokiej interpretacji jego zachowań. Stopniowo zbliżał się do wyjścia wraz z drugim szlachcicem, decydując podjąć się rozmowy niezwykle trudnej.
Doskonale wiedział, jak wiele uczuć można skryć pod maską chłodu i powagi. Rozumiał też, dlaczego właśnie taką taktykę obrał lord Nott. Wstęp tyczący obawą przed imieniem Alphard skwitował bladym uśmiechem, ledwie unosząc kąciki ust. – Poruszyłem wrażliwy temat, daruj – przeprosił z szacunkiem, który zaintonował dzięki nucie szczerej skruchy, jaka zalęgła się w jego wypowiedzi. Nie spuścił jednak intensywnego spojrzenia ciemnych oczu z twarzy rozmówcy. Jeszcze chwilę przyglądał mu się bacznie, nie próbując szukać na siłę przejawów fałszu, chciał jedynie odnaleźć burzę emocji zaklętą w głębi oczu. Odnalazł ją. Nie skomentował jednak niczego. Próbował nie zdradzić się z własnymi obawami, iż sam mógłby kiedykolwiek stać się zdrajcą własnego rodu, całego szlacheckiego stanu, a nawet czarodziejskiego świata. Bardziej od gniewu Czarnego Pana straszniejsza pozostawała wizja zerwania tak wielu więzi. Musiał wyzbyć się do końca wszystkich swoich niepokojących słabości.
– Dziękuję ci za nieocenioną pomoc. Cieszę się, że razem mogliśmy przysłużyć się słusznej sprawie – po tych słowach skinął towarzyszowi na pożegnanie. Jako pierwszy opuścił budynek, zadowolony i pełen ulgi.
| z tematu
Stawiane przez niego kroki były pełne dumy. Zamierzał nienagannie prezentować się przed istotami od siebie gorszymi, nawet jeśli ich umiejętność radzenia sobie z bogactwami była imponująca. Nie chciał też prze swoje nerwowe ruchy dać komuś pola do szerokiej interpretacji jego zachowań. Stopniowo zbliżał się do wyjścia wraz z drugim szlachcicem, decydując podjąć się rozmowy niezwykle trudnej.
Doskonale wiedział, jak wiele uczuć można skryć pod maską chłodu i powagi. Rozumiał też, dlaczego właśnie taką taktykę obrał lord Nott. Wstęp tyczący obawą przed imieniem Alphard skwitował bladym uśmiechem, ledwie unosząc kąciki ust. – Poruszyłem wrażliwy temat, daruj – przeprosił z szacunkiem, który zaintonował dzięki nucie szczerej skruchy, jaka zalęgła się w jego wypowiedzi. Nie spuścił jednak intensywnego spojrzenia ciemnych oczu z twarzy rozmówcy. Jeszcze chwilę przyglądał mu się bacznie, nie próbując szukać na siłę przejawów fałszu, chciał jedynie odnaleźć burzę emocji zaklętą w głębi oczu. Odnalazł ją. Nie skomentował jednak niczego. Próbował nie zdradzić się z własnymi obawami, iż sam mógłby kiedykolwiek stać się zdrajcą własnego rodu, całego szlacheckiego stanu, a nawet czarodziejskiego świata. Bardziej od gniewu Czarnego Pana straszniejsza pozostawała wizja zerwania tak wielu więzi. Musiał wyzbyć się do końca wszystkich swoich niepokojących słabości.
– Dziękuję ci za nieocenioną pomoc. Cieszę się, że razem mogliśmy przysłużyć się słusznej sprawie – po tych słowach skinął towarzyszowi na pożegnanie. Jako pierwszy opuścił budynek, zadowolony i pełen ulgi.
| z tematu
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Eddard mógł się jedynie domyślać, że praca w towarzystwie stworzeń niejako zarządzających bankiem Gringotta nie było niczym przyjemnym. Sam Nott nie bardzo za nimi przepadał i zachodził tu jeżeli było to naprawdę konieczne - jak na przykład w tym przypadku. Mogli jednak uznać dzisiejszy dzień za sukces w paśmie porażek - no cóż, przynajmniej tak rysowała się sytuacja w przypadku Eddarda, który ostatnio nie mógł pochwalić się zbyt wieloma osiągnięciami na swoim koncie. Co najwyżej porażki, przeplatane normalnością. I nawet teraz, w dniu, w którym anomalia ustąpiła pod wpływem jego magii znowu przegrał. Przegrał z samym sobą, gdy tylko lord Black poruszył - jak sam zresztą zauważył - dosyć delikatny temat jego brata to zamiast przyjąć to z chłodną obojętnością, dał ponieść się niepotrzebnym emocjom. Przecież Percivala już nie było. I nie miało być, przestał istnieć w dniu szczytu. Wypuścił nadmiar powietrza przez nos, a wyjątkowo czarne tęczówki Neda skierowały się w stronę Alpharda. - To ja zbytnio się uniosłem - odbił piłeczkę, czując, znowu, rozchodzący się po ustach smak porażki. Prawda była jednak taka, że Eddard nigdy nie był dobry w utrzymywaniu emocji na wodzy. Jego oczy mówiły zbyt wiele, nerwowy ton był aż nadto sugestywny. Wcześniej jego wyprawy stanowiły okazję do pozbycia się nadmiernych emocji, jednakże w tym momencie nie umiał znaleźć sposobu na rozładowanie negatywnych emocji, które narastały z każdym dniem, począwszy od nieszczęsnego szczytu. - Również dziękuję i jeszcze raz chciałbym wyrazić podziw dla wiedzy runicznej - powiedział jeszcze na pożegnanie i poczekał chwilę, po czym i on opuścił bank. Udał się w podróż powrotną do Ashfield Manor, gdzie po raz kolejny miał zaszyć się w swoich własnych komnatach i pozwolić swoim myślom na przejęcie kontroli. Nie miał już czym ich zająć, ale wiedział, że to cisza przed burzą. Ojciec wraz z nestorem chcieli jak najszybciej przykryć skandal związany z Percivalem i Eddard czuł, że to właśnie on będzie jego częścią.
/zt
/zt
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Wejście do banku
Szybka odpowiedź