Lasy wokół zamku
AutorWiadomość
First topic message reminder :
[bylobrzydkobedzieladnie]
Lasy wokół zamku
Lasy zajmują szczególne miejsce w sercach pobliskich mieszkańców; dzięki ich bliskości czują się w pewien sposób chronieni, trudno by im było się odnaleźć bez świadomości, że ich drzewiaści przyjaciele pozostają na wyciągnięcie ręki. Choć przestrzenie są bardzo rozległe, nietrudno tu odnaleźć swoją drogę. Niejedna ścieżka przecina te okolice, prowadząc zagubionych podróżnych od polan, niewielkich strumieni aż pod sam Lancaster Castle. Wśród pni znajdują się zarówno wiekowe okazy jak i te nieco młodsze, gdzieniegdzie wskazówki z patyczków i chorągiewek wskazują na skarby zakopane przez latorośle Ollivanderów. Jeśli się wie, gdzie szukać, można tu odnaleźć najróżniejsze okazy flory jak i natknąć się na ciekawskie stworzenia. Las pozostaje oazą spokoju, miejscem, w którym można zebrać swoje myśli jak i wybrać się na konną przejażdżkę.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The member 'Miriam Prewett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 10
--------------------------------
#3 'k20' : 4, 10
--------------------------------
#4 'k100' : 53, 51
#1 'k6' : 2
--------------------------------
#2 'k20' : 10
--------------------------------
#3 'k20' : 4, 10
--------------------------------
#4 'k100' : 53, 51
Strasznie się zmachała całym tym targaniem obrazów na prawo i lewo, pojedyncze pasma włosów już zdążyły powysuwać się z misternego upięcia, do tego była zgrzana i niezadowolona efektami swojej ciężkiej pracy. W tak wielu przypadkach nie miała pojęcia co jest na obrazie, a to zmuszało ją do improwizacji, także wcale by się nie zdziwiła gdyby ktoś obwieścił jej teraz, że jej chronologia jest bardziej alternatywną historią świata magicznego i z rzeczywistością ma tyle samo wspólnego co gumochłon z lataniem.
Zatrzymała się w końcu i założyła ręce na biodra, z irytacją dmuchając na włosy spoczywające jej na nosie.
- Panie Bott są inteligentne- zwróciła się z nieco późnym wyjaśnieniem do Heatha.- Ręce by nade mną staruszka teraz załamała bez wątpienia i nie pomogły by tu tłumaczenia, że ja bardziej do Wrightów wdana.
Westchnęła cicho, świadoma braków w swojej wiedzy. Zawsze wychodziła z założenia, że lepiej wiedzieć jak coś zrobić, aniżeli zaśmiecać głowę zbyt wieloma teoriami. Praktyka nad teorią, ot i co i zapewne gdyby było dane jej cofnąć się i wybrać ponownie, wybór pozostał by ten sam.
Na zakuwanie i ćwiczenia równocześnie nie miała wystarczająco wiele czasu, nigdy.
Zerknęła na obraz rozpoznany przez blondyna i uśmiechnęła się lekko, bo akurat ten jako jedyny z niewielu był ich pewniakiem. Czwórka największych czarodziejów swoich czasów, którzy założyli najwspanialszą ze szkół- Hogwart. Ich emblematy wplątane były dyskretnie w dzieło, ale kiedy się już je zauważyło, nie sposób było pomylić je z czymkolwiek innym.
- Pewnie już nie możesz się doczekać żeby się tam udać, hm?- zagadnęła młodego panicza. Sama opuściła jego mury tego zamku nie tak dawno i już zdarzały się momenty, że z chęcią na powrót by tam zawitała.- Do którego z domu chciałbyś trafić?
Dopytała zaciekawiona, wzrokiem powracając do poprzestawianych przez nich obrazów. Mieli jeszcze trochę czasu, więc postanowiła spróbować jeszcze raz, bo sądząc po minie stojącej nieopodal czarownicy, wcale nie byli tak blisko rozwiązania jak się jej to wydawało. Niewiele się jednak pozmieniało, bo wciąż te same płótna stanowiły dla niej zagadkę, więc nadal musiała zgadywać, a jej wysiłki, jej pomysły wydawały się z każdą chwilą coraz bardziej wydumane.
Wiedza o malarstwie ponownie
Zatrzymała się w końcu i założyła ręce na biodra, z irytacją dmuchając na włosy spoczywające jej na nosie.
- Panie Bott są inteligentne- zwróciła się z nieco późnym wyjaśnieniem do Heatha.- Ręce by nade mną staruszka teraz załamała bez wątpienia i nie pomogły by tu tłumaczenia, że ja bardziej do Wrightów wdana.
Westchnęła cicho, świadoma braków w swojej wiedzy. Zawsze wychodziła z założenia, że lepiej wiedzieć jak coś zrobić, aniżeli zaśmiecać głowę zbyt wieloma teoriami. Praktyka nad teorią, ot i co i zapewne gdyby było dane jej cofnąć się i wybrać ponownie, wybór pozostał by ten sam.
Na zakuwanie i ćwiczenia równocześnie nie miała wystarczająco wiele czasu, nigdy.
Zerknęła na obraz rozpoznany przez blondyna i uśmiechnęła się lekko, bo akurat ten jako jedyny z niewielu był ich pewniakiem. Czwórka największych czarodziejów swoich czasów, którzy założyli najwspanialszą ze szkół- Hogwart. Ich emblematy wplątane były dyskretnie w dzieło, ale kiedy się już je zauważyło, nie sposób było pomylić je z czymkolwiek innym.
- Pewnie już nie możesz się doczekać żeby się tam udać, hm?- zagadnęła młodego panicza. Sama opuściła jego mury tego zamku nie tak dawno i już zdarzały się momenty, że z chęcią na powrót by tam zawitała.- Do którego z domu chciałbyś trafić?
Dopytała zaciekawiona, wzrokiem powracając do poprzestawianych przez nich obrazów. Mieli jeszcze trochę czasu, więc postanowiła spróbować jeszcze raz, bo sądząc po minie stojącej nieopodal czarownicy, wcale nie byli tak blisko rozwiązania jak się jej to wydawało. Niewiele się jednak pozmieniało, bo wciąż te same płótna stanowiły dla niej zagadkę, więc nadal musiała zgadywać, a jej wysiłki, jej pomysły wydawały się z każdą chwilą coraz bardziej wydumane.
Wiedza o malarstwie ponownie
Elora Wright
Zawód : Opiekunka testrali
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
„If ‚why’ was the first and last question, then ‚because i was curious to see what would happen’ was the first and last answer.”
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Elora Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Gdyby ktoś powiedział mu, że będzie stał na środku lasu i rzucał mało przekonującymi kłamstwami, zapewne autora pomysłu wziąłby za wariata, albo przynajmniej dziwnego żartownisia. A splotem wydarzeń, Skamander stał pośród wysoko rosnących paproci i wygłaszał teksty, rodem z taniego, teatralnego dramatu, a może komedii? I nawet zawodzący duch nie przekonał się do jego zdolności.
Dopiero, całkowicie prosta w przekazie fraza, okazała się być skuteczna. A potwierdzeniem miał być przeszywający pisk uruchomionego fałszoskopu. Auror odetchnął lekko, pawie się śmiejąc. Ciekawe, czy w kłamstwa, które co jakiś czas przemycał w rozmowach na co dzień, też tak działały? Ile razy i jak często zdoła ukryć prawdziwe zamiary przed Tonks? Wiedział, że ta była na ślubie i zapewne gdzieś przemykała między gośćmi.
Pozwolił, by Charlie podążyła za dźwiękiem urządzenia i szybko go zlokalizowała. I duch i rzeźba? wydawały się usatysfakcjonowane znaleziskiem, a w nagrodę otrzymali fragment... puzzla, na którym Samuel nie dopatrzył się niczego szczególnego. Niezależnie od tego, ile razy obracał kwadracik w palcach, widok się nie zmieniał. Oddał element swojej towarzyszce, z góry przyglądając się, jak układa go na tabliczce. Mimo wszystko, ciekawiła go ostateczna wersja układanki, bo i pierwsza przeszkoda nie była konwencjonalna.
W lekką konsternację wpadł dopiero, gdy spotkali młodzieńca opatrzonego w okulary, który z uwagą nie-znawcy studiował kilka malarskich pozycji. Auror ni w pień nie znał się na obrazach, nawet jeśli przez umysł przebiegły mu niektóre, widziane gdzieś w w galerii, czy te malowane przez dawną przyjaciółkę. Zatrzymał się, zakładając ramiona przed sobą i nachylając się w stronę Charlie, gdy ta szeptem przekazała mu swoje obawy - Preferuję nieco inne dziedziny sztuki - wzrok zatrzymał na jednym z malowanych portretów. Wystarczyło jednak kilka chwil, a jego towarzyszka okazała celującą wiedzę - Samych obrazów nie znam, ale wygląda na to, że przedstawione w nich persony przewinęły się w naszej czarodziejskiej historii - mówił na głos, z miną kolejnego nie-znawcy mijając poszczególne pozycje, gdy młodzieniec zechciał skupić się na wybranym obrazie - Może uda mi się coś z niego wyciągnąć - brzmiało to nieco ironiczne z perspektywy profesji jaką pełnił. Do tej pory, nie "przesłuchiwał" obrazu, wyciągając własną, historyczna wiedzę.
Do dwóch raz sztuka - na historię I lvl
Dopiero, całkowicie prosta w przekazie fraza, okazała się być skuteczna. A potwierdzeniem miał być przeszywający pisk uruchomionego fałszoskopu. Auror odetchnął lekko, pawie się śmiejąc. Ciekawe, czy w kłamstwa, które co jakiś czas przemycał w rozmowach na co dzień, też tak działały? Ile razy i jak często zdoła ukryć prawdziwe zamiary przed Tonks? Wiedział, że ta była na ślubie i zapewne gdzieś przemykała między gośćmi.
Pozwolił, by Charlie podążyła za dźwiękiem urządzenia i szybko go zlokalizowała. I duch i rzeźba? wydawały się usatysfakcjonowane znaleziskiem, a w nagrodę otrzymali fragment... puzzla, na którym Samuel nie dopatrzył się niczego szczególnego. Niezależnie od tego, ile razy obracał kwadracik w palcach, widok się nie zmieniał. Oddał element swojej towarzyszce, z góry przyglądając się, jak układa go na tabliczce. Mimo wszystko, ciekawiła go ostateczna wersja układanki, bo i pierwsza przeszkoda nie była konwencjonalna.
W lekką konsternację wpadł dopiero, gdy spotkali młodzieńca opatrzonego w okulary, który z uwagą nie-znawcy studiował kilka malarskich pozycji. Auror ni w pień nie znał się na obrazach, nawet jeśli przez umysł przebiegły mu niektóre, widziane gdzieś w w galerii, czy te malowane przez dawną przyjaciółkę. Zatrzymał się, zakładając ramiona przed sobą i nachylając się w stronę Charlie, gdy ta szeptem przekazała mu swoje obawy - Preferuję nieco inne dziedziny sztuki - wzrok zatrzymał na jednym z malowanych portretów. Wystarczyło jednak kilka chwil, a jego towarzyszka okazała celującą wiedzę - Samych obrazów nie znam, ale wygląda na to, że przedstawione w nich persony przewinęły się w naszej czarodziejskiej historii - mówił na głos, z miną kolejnego nie-znawcy mijając poszczególne pozycje, gdy młodzieniec zechciał skupić się na wybranym obrazie - Może uda mi się coś z niego wyciągnąć - brzmiało to nieco ironiczne z perspektywy profesji jaką pełnił. Do tej pory, nie "przesłuchiwał" obrazu, wyciągając własną, historyczna wiedzę.
Do dwóch raz sztuka - na historię I lvl
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'k100' : 97
#1 'k100' : 58
--------------------------------
#2 'k100' : 97
Ach, literatura! Nie znał się na niej tak dobrze jak prawdopodobnie powinien - niestety jego wiedza z tej dziedziny sztuki skupia się raczej na podręcznikach i encyklopediach niźli literaturze pięknej. Tak czy siak uśmiechnął się do mężczyzny, stając obok żony. - A mi się wydaje, że to Augustus Leroy i realizm niemagiczny - rzucił, chociaż to był bardziej strzał niz odpowiedź oparta na wiedzy. - To był XVIII wiek? Z tego co pamiętam książki przypominały dzieła mugoli, nie było w nich ani krzty magii. Saga o Charłaku? Był taki tytuł z tego co pamietam - a może nie? Westchnął głęboko, bo naprawdę nie miał pojęcia co wiecej powiedzieć. - Chociaż to chyba będą czasy elżbietańskie, masz rację - wskazał na drugą książkę; bardziej udał Lorraine w tym aspekcie.
Literatura - 0 historia magii - I
[bylobrzydkobedzieladnie]
Literatura - 0 historia magii - I
[bylobrzydkobedzieladnie]
Don't pay attention to the world ending. It has ended many times
and began again in the morning
and began again in the morning
Ostatnio zmieniony przez Archibald Prewett dnia 17.01.19 23:58, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Archibald Prewett' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k100' : 74
#1 'k100' : 84
--------------------------------
#2 'k100' : 74
- Anthony & Ria:
Oczy mężczyzny rozbłysły, kiedy jego pytanie spotkało się z dosyć szybką odpowiedzią. Wyraźnie się ożywił, prostując się i prędko poprawiając kapelusz na głowie. Pokiwał głową na słowa Anthony'ego, zerkając zaraz na Rię, szukając u niej potwierdzenia, a kiedy ich wypowiedziane słowa zgrały się z melodią, wydał z siebie dźwięk ulgi.
- Teraz będzie prościej - przyznał, nie musząc martwić się, że nie odnajdzie więcej zasłyszanej muzyki. Zadał pannie Weasley kilka pytań na temat Walii, na szczęście na tyle prostych, by potrafiła odpowiedzieć na wszystkie - po czym w podziękowaniu wręczył parze element układanki - tak jak poprzedni, zupełnie pusty.
- Rory & Miriam:
Młodzieniec obdarzył Roratio spojrzeniem pełnym wdzięczności. Cierpliwie słuchał i próbował się udzielać, chcąc wyłonić z pamięci jakiekolwiek tytuły lub wskazówki - okazało się, że rudzielec pamięta z lekcji bardzo dużo. Na jego bratanicę spojrzał z podobną nadzieją, gdy tylko poruszyła temat jednego z obrazów. Kiwnął głową, wierząc na słowo - miał wrażenie, że czytał o tym, ale dla pewności zadał dziewczynce jeszcze kilka prostych pytań, na które z łatwością - aż zaskakującą! - odpowiedziała.
- Dziękuję wam, bardzo, bardzo wam dziękuję - powiedział, przekazując kolejny element układanki.
- Lucan & Melania:
Dziewczyna nie była niestety zbyt pomocna w układaniu płócien, lecz bacznie obserwowała wasze poczynania, z taką samą uwagą słuchając tytułów, znanych Melanii. Chciała zapamiętać jej jak najlepiej, powtarzała więc pod nosem wszystkie, kiwając do siebie głową. Energicznie potwierdziła chęć wysłuchania szerszej opowieści, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od Lucana.
- Dziękuję, teraz będę spokojniejsza! - zwróciła się do pary, wręczając kolejny element układanki.
- Lorraine & Archibald:
Mężczyzna westchnął, słysząc odpowiedź Lorraine i pokręcił przecząco głową.
- Nie, nie, tamtą pamiętam aż zbyt dobrze, ale tytuł ma rzeczywiście podobny - odpowiedział kobiecie, zaraz zerkając też na jej męża, próbującego swych sił w odgadnięciu autora. - Pudło, to na pewno nie to - westchnął. Kolejne próby także nie okazały się udane.
- Heath & Elora:
Dziewczyna wzruszyła ramionami na słowa Elory, niezbyt zadowolona z jej interesowności, lecz była do tejże przyzwyczajona. - Może - odpowiedziała tylko, nie rozwijając dalej tematu puzzli.
- Och, nie, to zdecydowanie nie jest Polowanie na czarownice - zaprzeczyła, niepewnie patrząc na wysiłki panny Wright. Czy ona chciała ją oszukać celowo? Starała się nie wyciągać pochopnych wniosków. Przychyliła głowę, obserwując kolejne płótno. Faktycznie, mogło przypominać założenie Hogwartu, ale nie dostrzegała tam twarzy założycieli.
- To nie to - odpowiedziała łagodnie. Niestety, mimo prób - nie udało wam się pomóc dziewczynie.
- Charlene & Samuel:
Charlene trafiła na obrazy, które pamiętała wyjątkowo dobrze - nie dość, że z łatwością rozpoznała autorów oraz tytuły, bez większego trudu ustawiła dzieła w odpowiedniej kolejności. Samuel także poradził sobie z odszyfrowaniem historycznego aspektu malarstwa - młodzieniec słuchał go uważnie, co jakiś czas kiwając głową potakująco. Wreszcie spod kapelusza wyjął element układanki i z lekkim ukłonem przekazał go do rąk panny Leighton.
- Dziękuję wam, teraz na pewno uda mi się przebrnąć przez egzamin! - zapewnił z zadowoleniem.
(Charlene za krytyczne 100 otrzymuje +5 do dowolnego rzutu, chęć wykorzystania bonusu należy zgłosić w dopisku do rzutu!)
Po kilku wymienionych zdaniach każda z napotkanych przez was osób rozmyła się w powietrzu - mogliście więc wywnioskować (lub nie, zostawiam wybór), że natrafiliście na iluzje. Niemniej, zanim postaci zniknęły, napomknęły, by kierować się dalej tą sama ścieżką.
Wszyscy dotarliście na sporą polanę, nad którą rozstawiono drewniany podest w kształcie koła. Tym razem najbardziej osobliwym elementem aranżacji przestrzeni nie okazało się oświetlenie, podkreślające walory przyrody, lecz porcelanowe filiżanki, rozstawione na całej płaszczyźnie parkietu. Regularnie, w równych od siebie odległościach - lśniły bielą i odbijały plamki światła oraz cienie drzew, okalających polanę. Na samym środku, pomiędzy delikatnymi naczyniami, tańczyły dwie zaczarowane kukły, powtarzające parę eleganckich ruchów w takt delikatnej muzyki, wydobywającej się ze sporego gramofonu o pięknej, czarno-złotej muszli - to przy nim oczekiwał Dante Ollivander.
- Pozwólcie, że zatrzymam was na chwilę w tym miejscu, nim ruszycie do ostatniego wyzwania - odezwał się, gdy wszystkie pary dotarły na polanę, wcześniej witając kolejnych przybyłych uprzejmymi skinięciami głowy. - Zapraszam na parkiet, moi państwo, pokazowa para wskaże wam ruchy odpowiednio eleganckie i zgrabne, by nie potłuc pięknej zastawy - zapowiedział.
Waszym celem jest jak najdokładniejsze powtórzenie ruchów kukieł, unikając przy tym rozstawionych filiżanek. Każda osoba z pary wykonuje jeden rzut, rzuty sumują się, do każdego dodaje się bonus przysługujący za biegłość taniec balowy oraz podwojoną wartość statystyki zwinności. ST wykonania zadania wynosi 90. Każda z par ma dwie próby na wykonanie zadania, lecz jeśli pierwsza próba się nie powiedzie, ST wzrasta o 20.
- puzzle:
- Anthony i Ria - 2/4
Rory i Miriam (+5 do dowolnego rzutu) - 2/4
Lucan i Melania - 2/4
Lorraine i Archibald - 1/4
Heath i Elora - 0/4
Charlene (+5 do dowolnego rzutu) i Samuel - 2/4
| czas na odpis w obecnej turze upływa 22.01 o 21:00
I show not your face but your heart's desire
- To prawda, szepczą tak cichutko, że czasem nawet nachylenie się nad nimi i nasłuchiwanie nie wystarczy, żeby usłyszeć, co mają nam do powiedzenia... ale w nocy, w nocy świat wstrzymuje oddech, milknie, a ci, którzy nigdy nie śpią, wreszcie mogą dojść do głosu. Wiesz, kiedy nie mogę zasnąć, też zdarza mi się nasłuchiwać tego, co szemrzą wszystkie z mieszkających w moim pokoju roślin... a gdy byłem dokładnie takiego wzrostu, jak ty, chętnie słuchałem ich bajek, opowieści na dobranoc ze świata roślin... zdarzało mi się też zastanawiać, jakimi ludźmi byłyby poszczególne kwiaty - ostatnie zdanie wypowiedział dość nieśmiało, to chyba nie było czymś, z czym mógłby podzielić się z kimkolwiek innym niż z Miri. - Harmoniczna piątka... chyba numerologowie powinni dopisać to do jej cech charakterystycznych.
Przytaknął głową, wszystko się zgadzało - dokładnie tak, nawet ich nazwisko, Rosier, związane jest z tym pięknym kwiatem, Rosa to po łacinie róża - nie zająknął się nawet o cierniach rodu, od których skutecznie odwracał wzrok powab delikatnych płatków.
Zamilknął, widząc, jak magia po raz kolejny krystalizuje się w formie kwiatów, zasypując nimi Miri. - Wianek, cały ze spoglądających uważnie na świat* stokrotek... - czułym gestem poprawił go na główce Miri, słowami, natomiast, nawiązywał do wakacyjnej rozmowy, ciekaw, czy dziewczynka jeszcze ją pamięta. - Calutkie są białe, nie mają zaróżowionych końców, idealnie pasują do twojego bukietu - doprecyzował, żeby nie pokusiła się ściągać go z głowy, wyglądał uroczo - gdybyś chciała je zobaczyć, możesz przejrzeć się w moich oczach - roześmiał się cicho. - Teraz, kiedy wujek Ulek został mężem naszej Julci, będziemy mieli pewnie możliwość znacznie częściej odwiedzać ten piękny las, może jeszcze kiedyś Nebula wskaże ci drogę do Pani Leszczyny - on sam był niezwykle ciekaw, co kryje się w tkance majestatycznego skarbu Ollivanderów, którzy znali takie tajemnice roślin, o jakich poznaniu mógłby jedynie pomarzyć.
Ustawienie obrazów w kolejności chronologicznej nie było tak trudne, jak początkowo mu się wydawało. - To malowidło z szesnastego wieku - uzupełnił to, co powiedziała już Miri - jego reprodukcja znajduje się u nas w dworku - oryginał, natomiast, w Galerii Sztuki? Być może dojście do tego wniosku powinno sprawić, by zaczął uważnie przyglądać się scenerii i chłopcu. - To była przyjemność, bardzo dziękujemy - pozwolił, oczywiście, żeby to Miri sięgnęła po zdobyty przez nich kolejny fragment układanki.
Chłopiec zdążył jeszcze tylko wskazać im właściwą drogę, nim rozmył się wraz z podmuchem silniejszego wiatru. A wraz z nim utkane iluzją obrazy. - Do złudzenia przypominały prawdziwe, ktoś bardzo uzdolniony musiał zająć się wyczarowaniem tych cudów - wtrącił jeszcze, po czym ruszyli w stronę kolejnego zadania.
Ich oczom ukazała się spora polana, a także drewniany podest, przyozdobiony elegancką muzyką, w rytm której sunęły niemalże oderwane od ziemi, drewniane kukiełki. Wysłuchał Dante'ego, po czym skoncentrował się już jedynie na swojej towarzyszce. - Lady, proszę ofiarować mi jeden taniec - błysnął uśmiechem i mrugnął do niej porozumiewawczo.
Na parkiecie znaleźli się pierwsi, akurat wtedy, gdy jedna z kukiełek podnosiła drugą; naśladując je, chwycił leciutką jak piórko Miri, po czym uniósł ją jak najwyżej, jednocześnie okręcając się wokół własnej osi. Sukienka oraz śmiech zawirowały wraz z nimi.
Miał nadzieję, że nie zaprezentuje gracji smoka w składzie (filiżankowej, nota bene) porcelany.
*The flower name comes from the Old English word dægeseage, meaning "day's eye". ~ Rory pewnie kiedyś już jej to wspominał.
I taniec balowy (I) | + 10 do rzutu
zwinność - 10 | + 20 do rzutu
+30 do rzutu
Przytaknął głową, wszystko się zgadzało - dokładnie tak, nawet ich nazwisko, Rosier, związane jest z tym pięknym kwiatem, Rosa to po łacinie róża - nie zająknął się nawet o cierniach rodu, od których skutecznie odwracał wzrok powab delikatnych płatków.
Zamilknął, widząc, jak magia po raz kolejny krystalizuje się w formie kwiatów, zasypując nimi Miri. - Wianek, cały ze spoglądających uważnie na świat* stokrotek... - czułym gestem poprawił go na główce Miri, słowami, natomiast, nawiązywał do wakacyjnej rozmowy, ciekaw, czy dziewczynka jeszcze ją pamięta. - Calutkie są białe, nie mają zaróżowionych końców, idealnie pasują do twojego bukietu - doprecyzował, żeby nie pokusiła się ściągać go z głowy, wyglądał uroczo - gdybyś chciała je zobaczyć, możesz przejrzeć się w moich oczach - roześmiał się cicho. - Teraz, kiedy wujek Ulek został mężem naszej Julci, będziemy mieli pewnie możliwość znacznie częściej odwiedzać ten piękny las, może jeszcze kiedyś Nebula wskaże ci drogę do Pani Leszczyny - on sam był niezwykle ciekaw, co kryje się w tkance majestatycznego skarbu Ollivanderów, którzy znali takie tajemnice roślin, o jakich poznaniu mógłby jedynie pomarzyć.
Ustawienie obrazów w kolejności chronologicznej nie było tak trudne, jak początkowo mu się wydawało. - To malowidło z szesnastego wieku - uzupełnił to, co powiedziała już Miri - jego reprodukcja znajduje się u nas w dworku - oryginał, natomiast, w Galerii Sztuki? Być może dojście do tego wniosku powinno sprawić, by zaczął uważnie przyglądać się scenerii i chłopcu. - To była przyjemność, bardzo dziękujemy - pozwolił, oczywiście, żeby to Miri sięgnęła po zdobyty przez nich kolejny fragment układanki.
Chłopiec zdążył jeszcze tylko wskazać im właściwą drogę, nim rozmył się wraz z podmuchem silniejszego wiatru. A wraz z nim utkane iluzją obrazy. - Do złudzenia przypominały prawdziwe, ktoś bardzo uzdolniony musiał zająć się wyczarowaniem tych cudów - wtrącił jeszcze, po czym ruszyli w stronę kolejnego zadania.
Ich oczom ukazała się spora polana, a także drewniany podest, przyozdobiony elegancką muzyką, w rytm której sunęły niemalże oderwane od ziemi, drewniane kukiełki. Wysłuchał Dante'ego, po czym skoncentrował się już jedynie na swojej towarzyszce. - Lady, proszę ofiarować mi jeden taniec - błysnął uśmiechem i mrugnął do niej porozumiewawczo.
Na parkiecie znaleźli się pierwsi, akurat wtedy, gdy jedna z kukiełek podnosiła drugą; naśladując je, chwycił leciutką jak piórko Miri, po czym uniósł ją jak najwyżej, jednocześnie okręcając się wokół własnej osi. Sukienka oraz śmiech zawirowały wraz z nimi.
Miał nadzieję, że nie zaprezentuje gracji smoka w składzie (filiżankowej, nota bene) porcelany.
*The flower name comes from the Old English word dægeseage, meaning "day's eye". ~ Rory pewnie kiedyś już jej to wspominał.
I taniec balowy (I) | + 10 do rzutu
zwinność - 10 | + 20 do rzutu
+30 do rzutu
kołyszę się na nitce nieokreślonych pragnień, palce zaczepiam o rozszczepione na liściu słońce, chwytam umykający wszechświat
Rory Prewett
Zawód : botanik
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
and meet me there,
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
with bundles of flowers
we'll wait through
the hours of cold
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Rory Prewett' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
– Ja bym się nie zwracał do siebie o pomoc – przyznał, śmiejąc się przy tym dość głośno. Pokonanie wiklinowej kukły nie było tylko jego osiągnięciem. Na polu walki, na wzgórzu, było jeszcze kilka innych osób. Takich, którzy według jego opinii mogliby poradzić sobie z nią jeden na jednego. Kilku z nich było bardziej szlachetnych w czynach niż on. Brendan, na przykład, był jedną z pierwszych osób, które zamiast rzucać się do pokonania kukły, postanowiły ratować innych od węży. A on, Anthony, nie potrafił nawet wyczarować zaklęcia powstrzymującego nieprzyjemną klątwę. To, co zrobił (między innymi) jego kuzyn było prawdziwym przykładem odwagi zasługującym na miano pogromcy. Tytuł więc, tak właściwie, nie należał do Macmillana, a do wszystkich uczestników konkurencji pokonania wiklinowego maga z Festiwalu Latu. Nie zmieniało to faktu, że czasem Anthony cieszył się z posiadania swojej broszy. Zresztą, kto nie lubił nagród? Szkoda jedynie, że nie dało się jej podzielić pomiędzy innych uczestników.
Wycieczka krajoznawcza także mogłaby okazać się dobrym pomysłem. Może, gdyby oczywiście ktoś ich nie zaczął szukać w lesie. Tak czy siak – cieszył się, że udało im się poprzednie zadanie. Kolejne jednak było dla niego trochę wstydliwe. Głupio mu było przyznać, że czasem słuchał Celesty Warbeck. Może dlatego, że pomimo wszystko, nadal przyjmował, że Ria także należała do szlachty. Jakby na to nie patrzeć, Weasleyowie nadal byli na tym całym wielkim spisie, którego nazwy nie pamiętał. Na pewno jednak, gdyby ktoś rzuciłby mu hasłem, szybko by sobie przypomniał. Gdzieś to wszystko mu się wymieszało, to znaczy weasleyowskość ze standardową arystokracją i jakoś tak się stało, że zwyczajnie się zawstydził.
Niepewnie spoglądał w stronę Rii, oczekując jej odpowiedzi. Chciał wiedzieć czy dobrze trafił, a i czy ona może zna skąd pochodziła znana magiczna artystka. On by przysiągł, że słyszał od kogoś, że cała ta piosenka pochodziła z Kornwalii, ale nie chciał się wtrącać. Równie dobrze, mogło mu się pomieszać w głowie… albo zwyczajnie za bardzo lubił swoje spokojne hrabstwo. Wierzył natomiast w to, że panna Weasley dobrze trafiła, a kto wie, może naprawdę wiedziała skąd pochodzi Warbeck. Na całe szczęście szybko przekonał się, że miała rację.
– Na nas zawsze można liczyć! – Zawołał głośno, ale radośnie. Przyjął od mężczyzny kolejny element układanki. Uradowany i zadowolony z siebie, zamierzał nawet mocno klepnąć po plecach zagubionego w piosenkach pianisty. Zamachnął się, ale zamiast napotkać na przeszkodę w postaci ciała, napotkał na powietrze. Postać się rozmyła. Twarz Anthony’ego przybrała wyjątkowo głupkowaty wyraz. Nie spodziewał czegoś takiego. Zaraz jednak wrócił do dawnego pogodnego nastawienie, przyciągnął i przytulił pannę Weasley jednym ramieniem i stwierdził: – Nie wiedziałem, że ona była z Walii.
W trakcie drogi do kolejnego zadania udało mu się uzupełnić kolejny element układanki, choć dziwił się dlaczego puzzle są puste. Nie chciał jednak zadawać pytań. Dotarli do wielkiej polany. Sam wystrój tego miejsca wyraźnie zaskoczył Anthony’ego. Nie rozumiał po co rozstawiono na podeście filiżanki, ale miał wrażenie, że zrobiono to specjalnie. Zresztą, na odpowiedź nie musiał długo czekać. Okazało się, że wodzirej zabawy wszystko wyjaśnił, a Macmillan miał rację. Znowu niepewnie spojrzał na Rię.
– Zapraszam do tańca! – zawołał i zaraz delikatnie pociągnął ją za sobą w stronę podestu. I tak de facto nie miała do wyboru innego kompana! Mała lady i lord Prewett już tańczyli. Anthony natychmiast ujął jedną ręką dłoń Rii, a drugą oparł o jej plecy. Chciał mimo wszystko, żeby naprawdę tańczyli, a także, żeby panna Weasley poczuła się jak prawdziwa dama. – Tylko uważajmy na filiżanki – dodał zanim powtórzył pierwszy krok, który wykonały kukły. Starał się być przy tym wyjątkowo ostrożny. Zacisnął usta i spoglądał to na rudowłosą czarownicę, to na swoje buty. Nie był największym szczęściarzem, więc obawiał się, że dużo filiżanek po tym zadaniu będzie do wyrzucenia. Z jego winy.
| Taniec balowy na I (+10); zwinność na 5 (+10) = +20
Wycieczka krajoznawcza także mogłaby okazać się dobrym pomysłem. Może, gdyby oczywiście ktoś ich nie zaczął szukać w lesie. Tak czy siak – cieszył się, że udało im się poprzednie zadanie. Kolejne jednak było dla niego trochę wstydliwe. Głupio mu było przyznać, że czasem słuchał Celesty Warbeck. Może dlatego, że pomimo wszystko, nadal przyjmował, że Ria także należała do szlachty. Jakby na to nie patrzeć, Weasleyowie nadal byli na tym całym wielkim spisie, którego nazwy nie pamiętał. Na pewno jednak, gdyby ktoś rzuciłby mu hasłem, szybko by sobie przypomniał. Gdzieś to wszystko mu się wymieszało, to znaczy weasleyowskość ze standardową arystokracją i jakoś tak się stało, że zwyczajnie się zawstydził.
Niepewnie spoglądał w stronę Rii, oczekując jej odpowiedzi. Chciał wiedzieć czy dobrze trafił, a i czy ona może zna skąd pochodziła znana magiczna artystka. On by przysiągł, że słyszał od kogoś, że cała ta piosenka pochodziła z Kornwalii, ale nie chciał się wtrącać. Równie dobrze, mogło mu się pomieszać w głowie… albo zwyczajnie za bardzo lubił swoje spokojne hrabstwo. Wierzył natomiast w to, że panna Weasley dobrze trafiła, a kto wie, może naprawdę wiedziała skąd pochodzi Warbeck. Na całe szczęście szybko przekonał się, że miała rację.
– Na nas zawsze można liczyć! – Zawołał głośno, ale radośnie. Przyjął od mężczyzny kolejny element układanki. Uradowany i zadowolony z siebie, zamierzał nawet mocno klepnąć po plecach zagubionego w piosenkach pianisty. Zamachnął się, ale zamiast napotkać na przeszkodę w postaci ciała, napotkał na powietrze. Postać się rozmyła. Twarz Anthony’ego przybrała wyjątkowo głupkowaty wyraz. Nie spodziewał czegoś takiego. Zaraz jednak wrócił do dawnego pogodnego nastawienie, przyciągnął i przytulił pannę Weasley jednym ramieniem i stwierdził: – Nie wiedziałem, że ona była z Walii.
W trakcie drogi do kolejnego zadania udało mu się uzupełnić kolejny element układanki, choć dziwił się dlaczego puzzle są puste. Nie chciał jednak zadawać pytań. Dotarli do wielkiej polany. Sam wystrój tego miejsca wyraźnie zaskoczył Anthony’ego. Nie rozumiał po co rozstawiono na podeście filiżanki, ale miał wrażenie, że zrobiono to specjalnie. Zresztą, na odpowiedź nie musiał długo czekać. Okazało się, że wodzirej zabawy wszystko wyjaśnił, a Macmillan miał rację. Znowu niepewnie spojrzał na Rię.
– Zapraszam do tańca! – zawołał i zaraz delikatnie pociągnął ją za sobą w stronę podestu. I tak de facto nie miała do wyboru innego kompana! Mała lady i lord Prewett już tańczyli. Anthony natychmiast ujął jedną ręką dłoń Rii, a drugą oparł o jej plecy. Chciał mimo wszystko, żeby naprawdę tańczyli, a także, żeby panna Weasley poczuła się jak prawdziwa dama. – Tylko uważajmy na filiżanki – dodał zanim powtórzył pierwszy krok, który wykonały kukły. Starał się być przy tym wyjątkowo ostrożny. Zacisnął usta i spoglądał to na rudowłosą czarownicę, to na swoje buty. Nie był największym szczęściarzem, więc obawiał się, że dużo filiżanek po tym zadaniu będzie do wyrzucenia. Z jego winy.
| Taniec balowy na I (+10); zwinność na 5 (+10) = +20
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Anthony Macmillan' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Uśmiechnęła się, przytykając dłoń do ust. Nie chciała się śmiać z tego, co powiedział Tony, ale jego śmiech okazał się dość zaraźliwy. Z tego powodu Ria zdusiła go w zarodku pozwalając jedynie na spazmatyczne drżenie kącików rozbawionych ust. Bardzo lubiła ulotne uczucie beztroski - rudowłosej najbardziej przypadł do gustu taki stan u swego partnera na wieczorną konkurencję. Dzięki temu czuła się niezwykle lekko, choć niespokojne myśli dotyczące pewnego tematu co jakiś czas wracały, domagając się ujawnienia. Nie nadszedł jeszcze na to czas - Weasley nie miała nawet serca cokolwiek o tym wspomnieć, ponieważ za bardzo było jej szkoda tej atmosfery, w jaką się zanurzyli po sam czubek głowy. - Inni nie muszą tego wiedzieć - odparła, po czym mrugnęła do mężczyzny porozumiewawczo. - Za to ja zwróciłabym się do ciebie o pomoc - zapewniła tym razem poważnie. Jednak nie powstrzymała łagodnego uśmiechu widniejącego na piegowatej, lekko zarumienionej twarzy. Rhiannon spodziewała się, że skromność Macmillana zaprowadzi jego myśli do poczucia, że nie zasługiwał na zdobyty tytuł, ale z każdą wypowiedzianą na głos wątpliwością kobieta na pewno nie zgodziłaby się, nie było takiej opcji.
Jedno zadanie mieli z głowy, acz to dopiero początek. Chwilę później musieli poradzić sobie z muzycznym quizem. Harpia nie była nadzwyczaj muzykalną osobą, ale znajomość podstaw widocznie miała okazać się zbawienna. Na razie ustąpiła pola Tony’emu, który pomimo wyraźnego dyskomfortu zdecydował się ujawnić swój jakże wstydliwy sekret. Nie był nim wcale, nie w oczach czarownicy. Każda muzyka zasługiwała na swoich słuchaczy - przecież to nie świadczyło tak naprawdę o niczym. Jeżeli ktoś lubił muzykę klasyczną, nie znaczyło to, że nie słuchał już niczego innego. Bądź nie miał ochoty na oderwanie się od codziennej rutyny, zasmakowania czegoś nowego. Właściwie to mogło być wszystko, a Ria była daleka od oceniania kogokolwiek za własne upodobania. Ona również czasem słuchała Celestyny, miała ładny, mocny głos oraz niesamowitą charyzmę.
Udało im się. Wspólnymi siłami nie tylko odgadli tożsamość wykonawcy piosenki, ale również tego, skąd pochodziła. Pytania dotyczące Walii okazały się proste - droga do zwycięstwa na tym etapie wyglądała na zdobytą. Dokonali tego wspólnie, mogli być z siebie dumni. Zdobyli drugi element układanki co wprawiło rudowłosą w zadowolenie. - To była przyjemność z panem pracować - powiedziała uprzejmie do mężczyzny, ledwie powstrzymując śmiech na widok ręki arystokraty przecinającej powietrze. - Nie poznałabym, że to iluzja - wyznała. Nie zdążyła powiedzieć nic więcej - ramię Tony’ego objęło Weasley, wywołując w niej kolejne przyjemne ciepło rozlewające się po ciele. - Wygląda na to, że powinnam wstydzić się bardziej znajomością Warbeck - rzuciła nie kryjąc rozbawienia w jakie wprawiła ją ta sytuacja. A także niepotrzebne zawstydzenie Macmillana wywołane ujawnieniem się jego muzycznej wiedzy.
Oboje szybko ruszyli w drogę wskazaną przez żywy labirynt wypadając na wielką polanę. Rhiannon omiotła ją szybko wzrokiem od razu dostrzegając podest wraz z białymi, lśniącymi filiżankami. To, co zadziwiło ją bardziej to ruchome, tańczące kukły. - Wygląda jak podwieczorek - mruknęła cicho do towarzysza, ale wkrótce spełniły się największe obawy czarownicy. Okazało się, że kolejnym etapem konkurencji miał być taniec. Kobieta spojrzała przerażona na stojącego obok szlachcica. On to miał pewnie taniec w małym paluszku. U stopy. - Tony, ja nie umiem - pisnęła całkiem już zestresowana. Ku zaskoczeniu Rii mężczyzna wcale nie zamierzał rezygnować; wręcz pociągnął ją za sobą do wyznaczonego przez organizatorów miejsca. Rudzielec spojrzał niepewnie pod nogi, potem na stojącego naprzeciwko Macmillana i uśmiechnęła się krzywo. - Musisz mnie poprowadzić. I instruować. Taniec to mój największy koszmar - przyznała ze wstydem. Pamiętała tylko, że musi jedną rękę podać partnerowi, drugą ułożyć na jego ramieniu. Tylko tyle. Pod piegami pojawił się delikatny róż - czując ciepło bijące od drugiego ciała oraz jego zapach, Weasley na moment straciła rozeznanie w tym, co właściwie miała zrobić. Minęło kilka sekund nim ruszyła wraz z towarzyszem. Pokiwała głową, usiłując stawiać rozważne kroki, choć cały czas patrzyła pod nogi, okazjonalnie zezując na sunące obok kukły. Była roztrzęsiona i przejęta, aczkolwiek naprawdę starała się dać z siebie wszystko.
Jedno zadanie mieli z głowy, acz to dopiero początek. Chwilę później musieli poradzić sobie z muzycznym quizem. Harpia nie była nadzwyczaj muzykalną osobą, ale znajomość podstaw widocznie miała okazać się zbawienna. Na razie ustąpiła pola Tony’emu, który pomimo wyraźnego dyskomfortu zdecydował się ujawnić swój jakże wstydliwy sekret. Nie był nim wcale, nie w oczach czarownicy. Każda muzyka zasługiwała na swoich słuchaczy - przecież to nie świadczyło tak naprawdę o niczym. Jeżeli ktoś lubił muzykę klasyczną, nie znaczyło to, że nie słuchał już niczego innego. Bądź nie miał ochoty na oderwanie się od codziennej rutyny, zasmakowania czegoś nowego. Właściwie to mogło być wszystko, a Ria była daleka od oceniania kogokolwiek za własne upodobania. Ona również czasem słuchała Celestyny, miała ładny, mocny głos oraz niesamowitą charyzmę.
Udało im się. Wspólnymi siłami nie tylko odgadli tożsamość wykonawcy piosenki, ale również tego, skąd pochodziła. Pytania dotyczące Walii okazały się proste - droga do zwycięstwa na tym etapie wyglądała na zdobytą. Dokonali tego wspólnie, mogli być z siebie dumni. Zdobyli drugi element układanki co wprawiło rudowłosą w zadowolenie. - To była przyjemność z panem pracować - powiedziała uprzejmie do mężczyzny, ledwie powstrzymując śmiech na widok ręki arystokraty przecinającej powietrze. - Nie poznałabym, że to iluzja - wyznała. Nie zdążyła powiedzieć nic więcej - ramię Tony’ego objęło Weasley, wywołując w niej kolejne przyjemne ciepło rozlewające się po ciele. - Wygląda na to, że powinnam wstydzić się bardziej znajomością Warbeck - rzuciła nie kryjąc rozbawienia w jakie wprawiła ją ta sytuacja. A także niepotrzebne zawstydzenie Macmillana wywołane ujawnieniem się jego muzycznej wiedzy.
Oboje szybko ruszyli w drogę wskazaną przez żywy labirynt wypadając na wielką polanę. Rhiannon omiotła ją szybko wzrokiem od razu dostrzegając podest wraz z białymi, lśniącymi filiżankami. To, co zadziwiło ją bardziej to ruchome, tańczące kukły. - Wygląda jak podwieczorek - mruknęła cicho do towarzysza, ale wkrótce spełniły się największe obawy czarownicy. Okazało się, że kolejnym etapem konkurencji miał być taniec. Kobieta spojrzała przerażona na stojącego obok szlachcica. On to miał pewnie taniec w małym paluszku. U stopy. - Tony, ja nie umiem - pisnęła całkiem już zestresowana. Ku zaskoczeniu Rii mężczyzna wcale nie zamierzał rezygnować; wręcz pociągnął ją za sobą do wyznaczonego przez organizatorów miejsca. Rudzielec spojrzał niepewnie pod nogi, potem na stojącego naprzeciwko Macmillana i uśmiechnęła się krzywo. - Musisz mnie poprowadzić. I instruować. Taniec to mój największy koszmar - przyznała ze wstydem. Pamiętała tylko, że musi jedną rękę podać partnerowi, drugą ułożyć na jego ramieniu. Tylko tyle. Pod piegami pojawił się delikatny róż - czując ciepło bijące od drugiego ciała oraz jego zapach, Weasley na moment straciła rozeznanie w tym, co właściwie miała zrobić. Minęło kilka sekund nim ruszyła wraz z towarzyszem. Pokiwała głową, usiłując stawiać rozważne kroki, choć cały czas patrzyła pod nogi, okazjonalnie zezując na sunące obok kukły. Była roztrzęsiona i przejęta, aczkolwiek naprawdę starała się dać z siebie wszystko.
Just stay with me, hold you and protect you from the other ones, the evil ones.
The member 'Ria Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 39
'k100' : 39
Naprawdę nie spodziewał się, że filiżanki rozstawione po podeście mogą go przyprawić o swego rodzaju traumę… choć równie dobrze mogło to być zwyczajnym wyolbrzymieniem z jego strony. Nie chciał ich tłuc, bo domyślał się ile kosztowały. To, że był szlachcicem, wcale nie znaczyło tego, że nie szanował pieniędzy i lubił rozrzucać je na lewo i prawo. W dodatku Ria była jego partnerką. Mógł tylko wyobrazić sobie co ona myślała o tym wszystkim, a co dopiero inne osoby, pokroju (na przykład) panny Leighton lub panny Wright. Miał jednak nadzieję, że tak jak tamten czarodziej przy pianinie były swego rodzaju iluzją lub po prostu magią. W końcu kto chciałby tracić kilka zastaw na potrzebę jednego weselnego zadania. Pewniej chwycił dłoń panny Weasley, jak gdyby chciał mieć kontrolę nad krokami. Co chwilę zerkał na kukły, chcąc wiedzieć jaki krok powinni wykonać.
– Nie bój się i nie myśl o tym jak o koszmarze. Tak tylko jeszcze bardziej zesztywniejesz i nie będziesz w stanie zrobić żadnego kroku – odpowiedział łagodnie rudowłosej na jej obawy. To, że nie umiała tańczyć nie było niczym złym. Po prostu musiała się trochę opuścić, szczególnie kiedy on stresował się za ich dwoje. A choć zdawało się, że wszystko dla niego było w porządku, to bardzo się denerwował tym jak wypadnie jako prowadzący w tańcu. – Rozluźnij się i udawaj, że tańczysz… od zawsze – nachylił się nad jej uchem i szepnął. – Po prostu tam gdzie ja stawiam nogę, tam i ty ją stawiasz – tłumaczył, choć miał wrażenie, że nie był najlepszą osobą do uczenia tańca. Właściwie nie był dobry w uczeniu czegokolwiek, chyba że podstaw Qudditcha małym dzieciom. – Jak coś nam nie wyjdzie, to się nie przejmuj, idziemy dalej tak, jak gdyby nic się nie stało – dodał jeszcze cicho i puścił jej oczko.
Tak jak się spodziewał, już przy pierwszym kroku zahaczył o filiżankę, a potem o kolejną i kolejną. Zdawał się jednak nie poddawać. W głowie jednak już wyceniał wartość potłuczonej zastawy. Oby nie robiła tego Ria. Czuł, że chyba zestresowanie udzieliło się także jej. W ogóle się nie opuściła i nie dała ponieść muzyce. Wtedy właśnie zmusił się do tego, że trochę się rozluźnić.
– Pomyśl o tym, że nikogo tutaj nie ma – powiedział cicho. – Albo… przecież i tak są tutaj same znajome osoby. Jak nam się nie uda, to trudno. Większość z nich nie wie nawet jak podać kafla – miał nadzieję, że może to jej pomoże. Uśmiechnął się szeroko i dalej próbował tańczyć, a przy tym nie rozbijać naczyń.
| Druga próba. Panie Morsie, miej w opiece filiżanki, bo ST dla nas wynosi 110, a oboje jesteśmy jak słonie w składzie porcelany
– Nie bój się i nie myśl o tym jak o koszmarze. Tak tylko jeszcze bardziej zesztywniejesz i nie będziesz w stanie zrobić żadnego kroku – odpowiedział łagodnie rudowłosej na jej obawy. To, że nie umiała tańczyć nie było niczym złym. Po prostu musiała się trochę opuścić, szczególnie kiedy on stresował się za ich dwoje. A choć zdawało się, że wszystko dla niego było w porządku, to bardzo się denerwował tym jak wypadnie jako prowadzący w tańcu. – Rozluźnij się i udawaj, że tańczysz… od zawsze – nachylił się nad jej uchem i szepnął. – Po prostu tam gdzie ja stawiam nogę, tam i ty ją stawiasz – tłumaczył, choć miał wrażenie, że nie był najlepszą osobą do uczenia tańca. Właściwie nie był dobry w uczeniu czegokolwiek, chyba że podstaw Qudditcha małym dzieciom. – Jak coś nam nie wyjdzie, to się nie przejmuj, idziemy dalej tak, jak gdyby nic się nie stało – dodał jeszcze cicho i puścił jej oczko.
Tak jak się spodziewał, już przy pierwszym kroku zahaczył o filiżankę, a potem o kolejną i kolejną. Zdawał się jednak nie poddawać. W głowie jednak już wyceniał wartość potłuczonej zastawy. Oby nie robiła tego Ria. Czuł, że chyba zestresowanie udzieliło się także jej. W ogóle się nie opuściła i nie dała ponieść muzyce. Wtedy właśnie zmusił się do tego, że trochę się rozluźnić.
– Pomyśl o tym, że nikogo tutaj nie ma – powiedział cicho. – Albo… przecież i tak są tutaj same znajome osoby. Jak nam się nie uda, to trudno. Większość z nich nie wie nawet jak podać kafla – miał nadzieję, że może to jej pomoże. Uśmiechnął się szeroko i dalej próbował tańczyć, a przy tym nie rozbijać naczyń.
| Druga próba. Panie Morsie, miej w opiece filiżanki, bo ST dla nas wynosi 110, a oboje jesteśmy jak słonie w składzie porcelany
Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Lasy wokół zamku
Szybka odpowiedź