Zniszczona katedra
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zniszczona katedra
Niegdyś było to mugolskie centrum kultu. W lokalizacji tej ludzie tłumnie zbierali się, by odprawiać nieznane większości czarodziejom rytuały, od których magowie trzymali się z daleka. Nocą, z ostatniego kwietnia na pierwszego maja piorun uderzył w najwyższą z wież katedry. Pod wpływem trzęsienia mury posypały się, grzebiąc wewnątrz monumentu część wiernych przebywających nocą w kościele. Mugole ogłosili to miejsce "Cmentarzem Pana". Od tamtej pory trzymają się od zniszczonej katedry z daleka, poza nielicznymi śmiałkami, który zapuszczają się w to miejsce i powracają do domów z wieścią o obecności "grzesznych dusz". Zainteresowany anomaliami Wydział Duchów Ministerstwa Magii zbadał tę sprawę i potwierdził doniesienia o wyjątkowej aktywności duchów na tym obszarze. Czarodzieje, pomimo zagrożenia anomaliami przybywają w to miejsce w poszukiwaniu zmarłych, wierząc, że uda im się porozumieć z bliskimi.
Nauka wymagała poświęceń, zwłaszcza ta, powiązana z jej ukochaną alchemią. Było to poświęcenie nie tylko ze strony alchemika, ale i tych, którzy świadomie (bądź też mniej) zgodzili się mu pomóc w odkrywaniu kolejnych działań magicznych mikstur. Dzisiejszego dnia padło na dwie, mugolki które równie dobrze mogły nie przeżyć nafaszerowania czynnikiem magicznym, z pewnością jednak przysłużą się dalszym odkryciom. A te z pewnością nadejdą, co do tego panna Burroughs była niemal pewna, zwłaszcza biorąc pod uwagę swoje ostatnie odkrycia oraz chęci stawiania kolejnych kroków w świecie tworzenia nowych, bardziej skomplikowanych receptur na eliksiry.
Z ciepłym, wyuczonym uśmiechem zdobiącym jej jasną twarz Frances odebrała od dziewcząt ankiety, jakie podała im do wypełnienia. Zwykły blef okazał się być skutecznym, by wyciągnąć odpowiednie informacje, jakie były jej potrzebne do późniejszej analizy. Szaroniebieskie tęczówki uważnie przejechały wpierw po słowach spisanych przez Susan, by później zapoznać się z tymi, spisanymi przez Mary. Ach, jakie wielkie miały szczęście! Trafiły im się w pełni zdrowe okazy, a to oznaczało, że nic nie będzie zakłócało, bądź manipulowało wynikami testów. Co prawda najpiękniej byłoby, gdyby mogły przeprowadzić podobne testy na szerszym gronie mugoli, by podzielić ich na odpowiednie, wymagane przez wszelkie podręczniki grupy… Musiały jednak zadowolić się tym, co posiadały. Sprowadzenie tu setki tych, których Ministerstwo Magii wyklęło było ryzykowne oraz wyjątkowo głupie.
Delikatne zerknięcia Wren, jak i jej przemowa w kierunku dziewcząt sprawiły, że eteryczna alchemiczka przesunęła spojrzeniem po przygotowanych eliksirach. Chciała sprawdzić działanie mikstur z różnych kategorii, dlatego też w jednej z fiolek znajdowała się trucizna, w drugiej eliksir bojowy, a w trzeciej antidotum, na wypadek, gdyby pierwszy specyfik nie zabił którejś z dziewcząt. Przez chwilę myśli panny Burroughs zabłądziły, gdy rozpoczęła zastanawiać się nad tym, który specyfik powinna podać której mugolce. Mary z pewnością kwalifikowała się do przetestowania trucizny, a później środku leczniczego - to dało jej się pięknie wyjaśnić, chociażby biorąc na wokandę historię o chorej ciotce, potrzebującej leczenia… Tak, ten plan powinien być odpowiedni.
Smukłe palce ujęły odpowiednie fiolki, wręczając je dwóm mugolkom. Mary przypadł wywar z muchomora zaś Susan kameleon, będący eliksirem bojowym nie wspomagającym magii, a działającym na organizm pozwalając mu upodabniać się do otoczenia na krótki okres czasu.
- Wypijcie wszystko, do dna. - Poleciła, gdy już fiolki znalazły się w ich dłoniach. Szaroniebieskie tęczówki powędrowały w kierunku Wren posyłając jej dłuższe, znaczące spojrzenie.
Powinna przygotować się, aby w razie czego móc pomóc jej zainterweniować, gdyby od tego momentu coś poszło nie tak. Nie wiedziały, co może się wydarzyć a Frances z pewnością nie należała do tych odważnych oraz walczących czarodziejów.
Z ekscytacją wymalowaną w spojrzeniu poczęła przyglądać się jak dziewczęta, trochę niepewnie oraz nieśmiało, wypijają całą zawartość fiolek. Frances wyjęła kawałek pergaminu oraz nieszczęsny ołówek (o wiele bardziej wolała pisać gęsim piórem) by zanotować wszystkie możliwe efekty oraz działania, wodząc spojrzeniem od jednej mugolki, do drugiej. Obawiała się, że gdyby podała im eliksiry jeden po drugim, mogłyby się przestraszyć przysparzając problemów…
A tego z pewnością nie chciały.
| Podaję:
Mugolka Mary - 1 porcja wywaru z muchomora
Mugolka Susan - 1 porcja kameleona
Z ciepłym, wyuczonym uśmiechem zdobiącym jej jasną twarz Frances odebrała od dziewcząt ankiety, jakie podała im do wypełnienia. Zwykły blef okazał się być skutecznym, by wyciągnąć odpowiednie informacje, jakie były jej potrzebne do późniejszej analizy. Szaroniebieskie tęczówki uważnie przejechały wpierw po słowach spisanych przez Susan, by później zapoznać się z tymi, spisanymi przez Mary. Ach, jakie wielkie miały szczęście! Trafiły im się w pełni zdrowe okazy, a to oznaczało, że nic nie będzie zakłócało, bądź manipulowało wynikami testów. Co prawda najpiękniej byłoby, gdyby mogły przeprowadzić podobne testy na szerszym gronie mugoli, by podzielić ich na odpowiednie, wymagane przez wszelkie podręczniki grupy… Musiały jednak zadowolić się tym, co posiadały. Sprowadzenie tu setki tych, których Ministerstwo Magii wyklęło było ryzykowne oraz wyjątkowo głupie.
Delikatne zerknięcia Wren, jak i jej przemowa w kierunku dziewcząt sprawiły, że eteryczna alchemiczka przesunęła spojrzeniem po przygotowanych eliksirach. Chciała sprawdzić działanie mikstur z różnych kategorii, dlatego też w jednej z fiolek znajdowała się trucizna, w drugiej eliksir bojowy, a w trzeciej antidotum, na wypadek, gdyby pierwszy specyfik nie zabił którejś z dziewcząt. Przez chwilę myśli panny Burroughs zabłądziły, gdy rozpoczęła zastanawiać się nad tym, który specyfik powinna podać której mugolce. Mary z pewnością kwalifikowała się do przetestowania trucizny, a później środku leczniczego - to dało jej się pięknie wyjaśnić, chociażby biorąc na wokandę historię o chorej ciotce, potrzebującej leczenia… Tak, ten plan powinien być odpowiedni.
Smukłe palce ujęły odpowiednie fiolki, wręczając je dwóm mugolkom. Mary przypadł wywar z muchomora zaś Susan kameleon, będący eliksirem bojowym nie wspomagającym magii, a działającym na organizm pozwalając mu upodabniać się do otoczenia na krótki okres czasu.
- Wypijcie wszystko, do dna. - Poleciła, gdy już fiolki znalazły się w ich dłoniach. Szaroniebieskie tęczówki powędrowały w kierunku Wren posyłając jej dłuższe, znaczące spojrzenie.
Powinna przygotować się, aby w razie czego móc pomóc jej zainterweniować, gdyby od tego momentu coś poszło nie tak. Nie wiedziały, co może się wydarzyć a Frances z pewnością nie należała do tych odważnych oraz walczących czarodziejów.
Z ekscytacją wymalowaną w spojrzeniu poczęła przyglądać się jak dziewczęta, trochę niepewnie oraz nieśmiało, wypijają całą zawartość fiolek. Frances wyjęła kawałek pergaminu oraz nieszczęsny ołówek (o wiele bardziej wolała pisać gęsim piórem) by zanotować wszystkie możliwe efekty oraz działania, wodząc spojrzeniem od jednej mugolki, do drugiej. Obawiała się, że gdyby podała im eliksiry jeden po drugim, mogłyby się przestraszyć przysparzając problemów…
A tego z pewnością nie chciały.
| Podaję:
Mugolka Mary - 1 porcja wywaru z muchomora
Mugolka Susan - 1 porcja kameleona
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Mugolki od samego początku wydawały się co najmniej zmieszane. Trudno było powiedzieć, czym konkretnie. To, co mogło zdawać się normalne wśród czarownic, niekoniecznie było tym samym wśród mugolek. Spodziewały się pewnie chociaż medycznego namiotu, czegokolwiek, w czym naukowcy bytują na co dzień, a dziewczęta o świecie mugoli nie wiedziały wszystkiego. Kiedy ofiarowano im pergaminy, spojrzały po sobie, ale nie powiedziały ni słowa, uzupełniając dane.
Na ulicach Londynu trwała krwawa wojna, mugole byli regularnie mordowani i wyrzucani z miasta przez zwolenników aktualnego Ministra Magii, większość z nich szukała drogi ucieczki i walczyła o życie. Te dwie - musiały być szaleńczo zdesperowane godząc się na eksperyment pomimo czyhającego na ulicach niebezpieczeństwa. Okolice Londynu, choć mniej strzeżone, nie były wiele bezpieczniejsze: na obrzeżach stolicy również toczyły się walki i również pojawiały się patrole Ministerstwa Magii. Mugolki były jednak zdeterminowane, by pomóc swojej społeczności.
Dlatego też - nie bez zawahania - jako pierwsza eliksir uniosła do ust Susan. Mary patrzyła na nią w tym czasie z niepokojem, z płyn wkrótce zniknął w gardle jej koleżanki. Usta Susan zadrżały niemal momentalnie, pokręciła przecząco głową, w której nagle dostrzegalna była przedziwna słabość. Mary bezwiednie rozchyliła usta, wyciągając ręce, by jej pomóc, ale wkrótce wrzasnęły obie: odsłonięte spod kusej wakacyjnej sukienki ramię zabarwiło się feerią barw przypominających rozległe sińce i poparzenia. Z siatek żył wydobyły się krwawe wybroczyny, które podbiegły pod białą skórę. Susan zbladła na twarzy i choć z każdą chwilą słabła, nie przestawała krzyczeć. Druga z mugolek upuściła trzymaną fiolkę, której szkło rozbiło się o posadzkę pod ich nogami, starała się utrzymać drugą dziewczynę w pionie.
- Co... co to było? Pomóżcie jej, szybko! - wrzasnęła do czarownic, z jej głosu potrafiły odczytać strach zmieszany z gniewem.
Zaklęcie Wren wykazało, że w pobliżu całą pewnością nikogo nie było.
Na odpis macie 48 godzin.
Na ulicach Londynu trwała krwawa wojna, mugole byli regularnie mordowani i wyrzucani z miasta przez zwolenników aktualnego Ministra Magii, większość z nich szukała drogi ucieczki i walczyła o życie. Te dwie - musiały być szaleńczo zdesperowane godząc się na eksperyment pomimo czyhającego na ulicach niebezpieczeństwa. Okolice Londynu, choć mniej strzeżone, nie były wiele bezpieczniejsze: na obrzeżach stolicy również toczyły się walki i również pojawiały się patrole Ministerstwa Magii. Mugolki były jednak zdeterminowane, by pomóc swojej społeczności.
Dlatego też - nie bez zawahania - jako pierwsza eliksir uniosła do ust Susan. Mary patrzyła na nią w tym czasie z niepokojem, z płyn wkrótce zniknął w gardle jej koleżanki. Usta Susan zadrżały niemal momentalnie, pokręciła przecząco głową, w której nagle dostrzegalna była przedziwna słabość. Mary bezwiednie rozchyliła usta, wyciągając ręce, by jej pomóc, ale wkrótce wrzasnęły obie: odsłonięte spod kusej wakacyjnej sukienki ramię zabarwiło się feerią barw przypominających rozległe sińce i poparzenia. Z siatek żył wydobyły się krwawe wybroczyny, które podbiegły pod białą skórę. Susan zbladła na twarzy i choć z każdą chwilą słabła, nie przestawała krzyczeć. Druga z mugolek upuściła trzymaną fiolkę, której szkło rozbiło się o posadzkę pod ich nogami, starała się utrzymać drugą dziewczynę w pionie.
- Co... co to było? Pomóżcie jej, szybko! - wrzasnęła do czarownic, z jej głosu potrafiły odczytać strach zmieszany z gniewem.
Zaklęcie Wren wykazało, że w pobliżu całą pewnością nikogo nie było.
Na odpis macie 48 godzin.
Trzeba było testować je pojedynczo. Pełen boleści krzyk poniósł się echem po ponurej katedrze, gdy owieczka cierpiała w oczach swego bożka; zdawać by się mogło, że wypiła płynną destrukcję, palącą od środka lawę, która miast zaoferować jej bezpieczny kamuflaż roztaczała pod naskórkiem kwiaty purpury i czerwieni. Wyraźnie zarysowane pod młodzieńczą skórą żyły łypały ostrzegawczo, jakby gotowe pęknąć w każdej chwili, przeciąć dzielącą je z zewnętrznością opokę i rozbryzgać się dookoła w cierpiętniczym geście. Wren przechyliła głowę do boku; obserwowała uważnie to, co działo się z biedną Susan, reakcja dziewczęcia wydawała się wprost proporcjonalna do agonii, jaką musiało odczuwać ciało. Przedziwne. Nie widziała nigdy, by czarodzieje reagowali w podobny sposób - odnosili takie obrażenia, zmagali się z krwotokiem wewnętrznym, słabli z chwili na chwilę, zdzierając gardło ostatnim wrzaskiem. Odruchowo spojrzała wówczas na Frances, ciekawa jej reakcji. W końcu to alchemiczka była im wszystkim naukowym przewodnikiem, od niej zależał przebieg spotkania - Chang jedynie dostarczyła króliki doświadczalne, zaledwie przy okazji skora zaspokoić budzącą się w sobie samej ciekawość. I zbierała teraz upragnione, choć raczej niewygodnie żniwa; Susan wiła się na ławie ostatkiem sił podczas gdy gama kolorów pochłaniała jej formę, z każdą chwilą coraz bardziej przerażała swą towarzyszkę nieprzewidzianym stanem, sprawiała, że w Mary budził się bunt. Trzymana przez dziewczynę fiolka z eliksirem upadła na ziemię, szkło rozbiło się w drobny mak a substancja wsiąkła w drewniane deski podłogi, podczas gdy próbowała w jakiś sposób pomóc Susan, podtrzymać ją w siedzącej pozycji, ulżyć w bólu.
- Interesujące - mruknęła pod nosem czarownica, zwróciwszy się do swojej kompanki. Pośród krzyków i żałosnych płaczów domagających się interwencji, rychłej pomocy, mugolki nie powinny były jej usłyszeć; spojrzenie czarnych oczu lawirowało między osobliwą sceną a licem panny Burroughs, doszukiwała się w niej wskazówki, wymagania jak dalej postąpić. Mary mogła okazać się problemem - na widok agonii Susan musiała przestraszyć się, rozjuszyć, sprawić, że żadne racjonalne argumenty nie będą już w stanie ukoić owładniętego paniką rozumku. Stojąc z boku, Wren po raz kolejny sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła różdżkę, dyskretnym gestem nakierowując ją na zdrową mugolkę. Susan spisała na straty; musiała zająć się Mary.
- Amicus - wyszeptała, wykonała lekki ruch nadgarstkiem, próbowała skupić się na tyle, by w inkantację włożyć jedynie konieczną dawkę magicznej mocy. Znała działanie obliviate na niemagicznych umysłach, wiedziała zatem jak łatwo można było je złamać niewprawnym doborem skupienia, a zależało jej jedynie na tym, by dziewczę na powrót było jej usłużne, wierne, jak ślepy psidwak. - Podejdź do mnie, Mary. Susan musiała być uczulona na jeden ze składników lekarstwa, ale to nic, Frances zaraz jej pomoże - wyjaśniła gładko, pewnie, mając nadzieję, że mimo wszystko uda jej się przedrzeć przez kocioł opętanych lękiem i złością myśli; nie mogły pozwolić sobie na stratę drugiego z obiektu badań, choć już teraz należało pomyśleć, jakim sposobem i jakim słowem nakłonić ją do opróżnienia kolejnej fiolki. - To nowy lek, wiedziałyście o tym - powtórzyła zaraz z powagą, na moment powracając do rzekomej alergii, niewerbalnie zrzucając winę za zaistniałą sytuację na karb nieszczerości, utajnienia ważnych informacji. - Badacze nie są w stanie przewidzieć skutków ubocznych, nim te się pojawią, ale obiecuję ci, że Susan będzie cała i zdrowa. Zobaczysz. Z jutrzejszym rankiem nie będzie o niczym pamiętać, nie zostanie na niej ani jeden ślad. Chodź do mnie. - Czarownica wyciągnęła ku niej ręce, chcąc odciągnąć Mary od drugiej z owieczek, obrócić ją plecami do żałosnej sceny i tym samym pozwolić Frances swobodnie przebadać niefortunną ofiarę będącą pod działaniem eliksiru kameleona. - Pani Burroughs powstrzyma to, co dzieje się z Susan, ale musimy dać im przestrzeń i trochę powietrza - zapewniła ze spokojem. - Wszystko będzie dobrze. - Kłamstwa były gładkie, melodyjne, przepełnione próbą przekonania, stonowania nagle napiętej sytuacji. Nie mogła przecież zrobić więcej - alchemia nie była jej biegłością, obserwowała ją z szacunkiem i ciekawością, nie posiadała jednakże odpowiedniej wiedzy by ingerować w sam przebieg testów.
1. rzucam na perswazję (II)
2. rzucam na kłamstwo (III) na wszelki wypadek
3. amicus k100 + 1k8, st 70
- Interesujące - mruknęła pod nosem czarownica, zwróciwszy się do swojej kompanki. Pośród krzyków i żałosnych płaczów domagających się interwencji, rychłej pomocy, mugolki nie powinny były jej usłyszeć; spojrzenie czarnych oczu lawirowało między osobliwą sceną a licem panny Burroughs, doszukiwała się w niej wskazówki, wymagania jak dalej postąpić. Mary mogła okazać się problemem - na widok agonii Susan musiała przestraszyć się, rozjuszyć, sprawić, że żadne racjonalne argumenty nie będą już w stanie ukoić owładniętego paniką rozumku. Stojąc z boku, Wren po raz kolejny sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła różdżkę, dyskretnym gestem nakierowując ją na zdrową mugolkę. Susan spisała na straty; musiała zająć się Mary.
- Amicus - wyszeptała, wykonała lekki ruch nadgarstkiem, próbowała skupić się na tyle, by w inkantację włożyć jedynie konieczną dawkę magicznej mocy. Znała działanie obliviate na niemagicznych umysłach, wiedziała zatem jak łatwo można było je złamać niewprawnym doborem skupienia, a zależało jej jedynie na tym, by dziewczę na powrót było jej usłużne, wierne, jak ślepy psidwak. - Podejdź do mnie, Mary. Susan musiała być uczulona na jeden ze składników lekarstwa, ale to nic, Frances zaraz jej pomoże - wyjaśniła gładko, pewnie, mając nadzieję, że mimo wszystko uda jej się przedrzeć przez kocioł opętanych lękiem i złością myśli; nie mogły pozwolić sobie na stratę drugiego z obiektu badań, choć już teraz należało pomyśleć, jakim sposobem i jakim słowem nakłonić ją do opróżnienia kolejnej fiolki. - To nowy lek, wiedziałyście o tym - powtórzyła zaraz z powagą, na moment powracając do rzekomej alergii, niewerbalnie zrzucając winę za zaistniałą sytuację na karb nieszczerości, utajnienia ważnych informacji. - Badacze nie są w stanie przewidzieć skutków ubocznych, nim te się pojawią, ale obiecuję ci, że Susan będzie cała i zdrowa. Zobaczysz. Z jutrzejszym rankiem nie będzie o niczym pamiętać, nie zostanie na niej ani jeden ślad. Chodź do mnie. - Czarownica wyciągnęła ku niej ręce, chcąc odciągnąć Mary od drugiej z owieczek, obrócić ją plecami do żałosnej sceny i tym samym pozwolić Frances swobodnie przebadać niefortunną ofiarę będącą pod działaniem eliksiru kameleona. - Pani Burroughs powstrzyma to, co dzieje się z Susan, ale musimy dać im przestrzeń i trochę powietrza - zapewniła ze spokojem. - Wszystko będzie dobrze. - Kłamstwa były gładkie, melodyjne, przepełnione próbą przekonania, stonowania nagle napiętej sytuacji. Nie mogła przecież zrobić więcej - alchemia nie była jej biegłością, obserwowała ją z szacunkiem i ciekawością, nie posiadała jednakże odpowiedniej wiedzy by ingerować w sam przebieg testów.
1. rzucam na perswazję (II)
2. rzucam na kłamstwo (III) na wszelki wypadek
3. amicus k100 + 1k8, st 70
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k100' : 54
--------------------------------
#3 'k100' : 40
--------------------------------
#4 'k8' : 7
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'k100' : 54
--------------------------------
#3 'k100' : 40
--------------------------------
#4 'k8' : 7
Usta eterycznego dziewczęcia wykrzywiły się pod wpływem nagłego, mącącego dziwną ciszę tego miejsca krzykiem. Przyzwyczajone do ciszy pracowni alchemicznych uszy alchemiczki nie były przyzwyczajone do tak wysokich dźwięków. Szaroniebieskie tęczówki wodziły po wybroczynach, powoli coraz bardziej przyozdobiających ciało jednej z mugolek. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może i Dudley miał rację. Mugole zdawali się być krusi, podatni na wszelkie niedogodności oraz zapewne choroby, dokładnie tak, jak wspominał jej młody czarodziej. Z drugiej strony znała jednak czarownice o mugolskich korzeniach zdawające się być silnymi oraz wytrzymałymi na wszelkie niedogodności, co potęgowało jedynie rozbicie panny Burroughs.
Wyraz niezadowolenia przemknął przez jasną twarz, gdy druga z mugolek upuściła szklaną fiolkę z eliksirem. Podług kłamstw, jakimi je nakarmiły takie zachowanie zdało się jej wyjątkowo niewdzięczne. Jeśli faktycznie byłby to lek na wszelkie, mugolskie problemy poniesionych strat zapewne nie dałoby się odpisać.
Frances kiwnęła głową w potwierdzeniu jej słów, nie odrywając spojrzenia od dziejącej się przed nimi, odrobinę żałosnej scenki gdzieś w środku mając nadzieję, że nigdy nie przyszło jej tak wyglądać.
- Zajmij się Mary. - Rzuciła do towarzyszki, będąc niemal pewną, że Wren o wiele lepiej poradzi sobie z rozhisteryzowanym dziewczęciem, dając jej czas na sprawdzenie tego, co zadziało się ze, zdawać by się mogło, stojącą nad grobem Susan.
Frances podejrzewała, że organizmy pozbawione magicznego daru będą reagować na czynnik magiczny w inny sposób, niż organizmy czarodziejów, sama jednak nie potrafiła stwierdzić, czego spodziewała się po podobnym teście.
Ostrożnie przyklęknęła nad dziewczyną, nie chcąc dać Mary kolejnych powodów do paniki oraz zniecierpliwienia, tym samym mając nadzieję, że to ułatwi przemowę Wren zadanie. Wiedziała, że powinna coś zrobić, aby nie wzbudzać w drugiej dziewczynie niepotrzebnych podejrzeń, jednocześnie jednak, nie miała najmniejszej ochoty do jakiegokolwiek działania. Najlepszym środowiskiem do sprawdzenia dokładnego działania eliksiru było pozostawienie dziewczyny dokładnie tak, jak leżała, bez żadnych, chociażby najmniejszych ingerencji. Dziewczę oparło pergamin o swoje udo skryte pod materiałem sukni, by sprawnie zapisać kilka, niedługich zdań dotyczących tego, co wydarzyło się od momentu podania dziewczynie specyfiku nie chcąc, aby cokolwiek wymknęło się z jej pamięci.
Kawałek pergaminu spoczął na podłodze, a panna Burroughs delikatnie rozpięła guziczki letniej sukienki mugolki, odsłaniając skryte pod nim ciało. Była ciekawa, czy podobne wykwity można było zaobserwować nie tylko na odkrytych kończynach ale i na klatce piersiowej. Żyły kobiety zdawały się być nabrzmiałe, jakby w każdym momencie mogły pęknąć kończąc pełne cierpienia życie. Smukłe palce sprawnie odnalazły różdżkę w kieszeni spódnicy, Frances przesunęła się tak, by spróbować zasłonić magiczny przedmiot przed wzrokiem Mary.
- Paxo - Wypowiedziała inkantację, kierując różdżkę na wijącą się w bólu dziewczynę, mając nadzieję, że ta prosta formuła zadziała oraz chociaż odrobinę ją uspokoi. Jasnowłosa alchemiczka schowała różdżkę, przenosząc spojrzenie na odkryte ciało dziewczyny. Szaroniebieskie spojrzenie starało się dostrzec jak najwięcej nieprawidłowości, które mógł wywołać podany eliksir. Uważnie przyglądała sie wybroczynom czy odcieniu jaki przybrała jej skóra, próbując połączyć wszystko w jedną, spójną całość.
1. Paxo
2. Spostrzegawczość I
Wyraz niezadowolenia przemknął przez jasną twarz, gdy druga z mugolek upuściła szklaną fiolkę z eliksirem. Podług kłamstw, jakimi je nakarmiły takie zachowanie zdało się jej wyjątkowo niewdzięczne. Jeśli faktycznie byłby to lek na wszelkie, mugolskie problemy poniesionych strat zapewne nie dałoby się odpisać.
Frances kiwnęła głową w potwierdzeniu jej słów, nie odrywając spojrzenia od dziejącej się przed nimi, odrobinę żałosnej scenki gdzieś w środku mając nadzieję, że nigdy nie przyszło jej tak wyglądać.
- Zajmij się Mary. - Rzuciła do towarzyszki, będąc niemal pewną, że Wren o wiele lepiej poradzi sobie z rozhisteryzowanym dziewczęciem, dając jej czas na sprawdzenie tego, co zadziało się ze, zdawać by się mogło, stojącą nad grobem Susan.
Frances podejrzewała, że organizmy pozbawione magicznego daru będą reagować na czynnik magiczny w inny sposób, niż organizmy czarodziejów, sama jednak nie potrafiła stwierdzić, czego spodziewała się po podobnym teście.
Ostrożnie przyklęknęła nad dziewczyną, nie chcąc dać Mary kolejnych powodów do paniki oraz zniecierpliwienia, tym samym mając nadzieję, że to ułatwi przemowę Wren zadanie. Wiedziała, że powinna coś zrobić, aby nie wzbudzać w drugiej dziewczynie niepotrzebnych podejrzeń, jednocześnie jednak, nie miała najmniejszej ochoty do jakiegokolwiek działania. Najlepszym środowiskiem do sprawdzenia dokładnego działania eliksiru było pozostawienie dziewczyny dokładnie tak, jak leżała, bez żadnych, chociażby najmniejszych ingerencji. Dziewczę oparło pergamin o swoje udo skryte pod materiałem sukni, by sprawnie zapisać kilka, niedługich zdań dotyczących tego, co wydarzyło się od momentu podania dziewczynie specyfiku nie chcąc, aby cokolwiek wymknęło się z jej pamięci.
Kawałek pergaminu spoczął na podłodze, a panna Burroughs delikatnie rozpięła guziczki letniej sukienki mugolki, odsłaniając skryte pod nim ciało. Była ciekawa, czy podobne wykwity można było zaobserwować nie tylko na odkrytych kończynach ale i na klatce piersiowej. Żyły kobiety zdawały się być nabrzmiałe, jakby w każdym momencie mogły pęknąć kończąc pełne cierpienia życie. Smukłe palce sprawnie odnalazły różdżkę w kieszeni spódnicy, Frances przesunęła się tak, by spróbować zasłonić magiczny przedmiot przed wzrokiem Mary.
- Paxo - Wypowiedziała inkantację, kierując różdżkę na wijącą się w bólu dziewczynę, mając nadzieję, że ta prosta formuła zadziała oraz chociaż odrobinę ją uspokoi. Jasnowłosa alchemiczka schowała różdżkę, przenosząc spojrzenie na odkryte ciało dziewczyny. Szaroniebieskie spojrzenie starało się dostrzec jak najwięcej nieprawidłowości, które mógł wywołać podany eliksir. Uważnie przyglądała sie wybroczynom czy odcieniu jaki przybrała jej skóra, próbując połączyć wszystko w jedną, spójną całość.
1. Paxo
2. Spostrzegawczość I
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 87
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'k100' : 87
Obojętne, suche wymiany zdań między czarownicami nie pozostały bez wpływu na zaaferowaną Mary. Promień zaklęcia Wren błysnął, przelatując - niecelnie - obok głowy mugolki, dziewczyna w tym momencie wrzasnęła głośniej, przytulając do siebie koleżankę, jakby chciała ją własnym ramieniem zasłonić - przed wami, z jej oczu polały się przerażone łzy.
- K-kim naprawdę jesteście?! - wołała, nic nie wskazywało na to, by miała zamiar spełnić żądanie Wren, która ją wcześniej zaatakowała. Czuła się zagrożona - było to widać po każdym fragmencie jej ciała. - T-to jest uczulenie? Pomóżcie jej natychmiast! - Nic nie wskazywało na to, by zamierzała zostawić swoją koleżankę - jej zaufanie było ograniczone. Cokolwiek obie czarownice myślały dotąd o mugolkach, musiały zrozumieć, że były w istocie ludźmi - myślącymi, czującymi i najwyraźniej wcale nie aż tak głupimi. - Chyba sobie kpisz, nie zostawię jej! Potraficie jej pomóc?! Ona CIERPI! DLACZEGO MNIE ATAKUJESZ?!
Rzeczywiście, Susan cierpiała, jej krzyk nie pozwolił o tym zapomnieć. Mary była przerażona, miała powody bać się magii.
- Nie! - wrzasnęła Mary, odpychając Frances od swojej koleżanki. [Wyważony cios w klatkę piersiową o mocy 87]. Frances stała zbyt blisko, gdy zaczęła odpinać guziczki sukienki Susan, by w reakcji zdążyć wyciągnąć różdżkę z kieszeni. Mogła spróbować uniknąć ataku lub zachować się w inny sposób.
Mistrz gry przypomina, że w jednym poście można wykonać tylko jedną akcję; akcją jest rzucenie zaklęcia, użycie biegłości lub inne zaangażowane działanie. Na kłamstwo ani retorykę postać nie rzuca kością, mistrz gry ocenia ją zgodnie z posiadanym poziomem, okolicznościami oraz sposobem odegrania biegłości.. 48-godzinny czas na odpis będzie obejmował was do końca niniejszego wątku.
- K-kim naprawdę jesteście?! - wołała, nic nie wskazywało na to, by miała zamiar spełnić żądanie Wren, która ją wcześniej zaatakowała. Czuła się zagrożona - było to widać po każdym fragmencie jej ciała. - T-to jest uczulenie? Pomóżcie jej natychmiast! - Nic nie wskazywało na to, by zamierzała zostawić swoją koleżankę - jej zaufanie było ograniczone. Cokolwiek obie czarownice myślały dotąd o mugolkach, musiały zrozumieć, że były w istocie ludźmi - myślącymi, czującymi i najwyraźniej wcale nie aż tak głupimi. - Chyba sobie kpisz, nie zostawię jej! Potraficie jej pomóc?! Ona CIERPI! DLACZEGO MNIE ATAKUJESZ?!
Rzeczywiście, Susan cierpiała, jej krzyk nie pozwolił o tym zapomnieć. Mary była przerażona, miała powody bać się magii.
- Nie! - wrzasnęła Mary, odpychając Frances od swojej koleżanki. [Wyważony cios w klatkę piersiową o mocy 87]. Frances stała zbyt blisko, gdy zaczęła odpinać guziczki sukienki Susan, by w reakcji zdążyć wyciągnąć różdżkę z kieszeni. Mogła spróbować uniknąć ataku lub zachować się w inny sposób.
Mistrz gry przypomina, że w jednym poście można wykonać tylko jedną akcję; akcją jest rzucenie zaklęcia, użycie biegłości lub inne zaangażowane działanie. Na kłamstwo ani retorykę postać nie rzuca kością, mistrz gry ocenia ją zgodnie z posiadanym poziomem, okolicznościami oraz sposobem odegrania biegłości.. 48-godzinny czas na odpis będzie obejmował was do końca niniejszego wątku.
Och, słodki Merlinie. Zdecydowanie należało zajmować się nimi pojedynczo. Okropny, banalny błąd kalkulacji zbierał teraz swe żniwa, gdy Mary wierzgała i kopała, a Susan wciąż trwała w pochłaniającej ją agonii. Silne emocje ujawniały we wciąż świadomej dziewczynie to, czego Wren wcześniej nie zarejestrowała, zważywszy na spokojniejsze okoliczności; odzywała się w niej lwia waleczność gdy tak zawzięcie broniła towarzyszki przed niespodziewanym zagrożeniem, a to, co jawiło się wcześniej jako zaprzyjaźnione i bezpieczne obracało się przeciwko nim, potęgując poczucie naiwności. Takie - rozeźlone, nieufne, przestraszone - nie były im już przydatne. Chang rozumiała jak wiele było w tym jej winy. Percepcję musiały zmącić wcześniejsze laury, zapomniała, jak ludzkimi odruchami wykazywały się nawet te niemagiczne jednostki, pomimo wyselekcjonowanej niewielkiej inteligencji i ufnego, dobrotliwego podejścia. Ciche westchnienie pełne było niesmaku, gdy na chwilę przymknęła oczy i otworzyła je ponownie; atak Mary sprawił, że tym razem nie siliła się już na ukrywanie różdżki. Uniosła ją przed siebie, zdecydowana, by pozbyć się nieprzewidzianej komplikacji zanim ta przybierze na sile.
- Everte stati - spróbowała ponownie, wiedząc, że poprzednie zaklęcie zawiodło, jeszcze bardziej rozjuszyło Mary zamiast ukoić buzujące w niej nerwy. Tym razem Wren starała się wymówić inkantację pewniej, uspokoić przepływającą przez ciało magię i sprawić, by mugolka choć na chwilę przestała być problemem. Bez jej pięści i wrzasków Frances miałaby szansę przebadać Susan wciąż będącą pod działaniem wywaru kameleona, nim ciało podda się wyniszczającemu je procesowi, a to wydawało się teraz cenniejsze niż próba namówienia drugiej z dziewcząt do kontynuacji eksperymentu. Fasada upadła, maski straciły na wartości, Chang zamierzała zatem pozbyć się przyniesionego własnymi siłami zgniłego jaja.
everte stati st 60
- Everte stati - spróbowała ponownie, wiedząc, że poprzednie zaklęcie zawiodło, jeszcze bardziej rozjuszyło Mary zamiast ukoić buzujące w niej nerwy. Tym razem Wren starała się wymówić inkantację pewniej, uspokoić przepływającą przez ciało magię i sprawić, by mugolka choć na chwilę przestała być problemem. Bez jej pięści i wrzasków Frances miałaby szansę przebadać Susan wciąż będącą pod działaniem wywaru kameleona, nim ciało podda się wyniszczającemu je procesowi, a to wydawało się teraz cenniejsze niż próba namówienia drugiej z dziewcząt do kontynuacji eksperymentu. Fasada upadła, maski straciły na wartości, Chang zamierzała zatem pozbyć się przyniesionego własnymi siłami zgniłego jaja.
everte stati st 60
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 3, 2, 7
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 3, 2, 7
Popełniły błąd.
Błąd teoretycznie prosty do wyeliminowania z kategorii tych, które bardzo łatwo przeoczyć, a panna Burroughs poczuła silne uderzenie niezadowolenia względem samej siebie. Jak mogła do tego dopuścić? Była pewna, że zaplanowały każdy, nawet najmniejszy szczegół… Czego nie była pewna, to samych mugoli. Kiedyś ich świat zdawał się być jej bardziej znajomy. Kiedyś, kiedy jeszcze posiadała ojca i mała kilka lat. Tamten czas jednak już dawno zatarł się w jej pamięci pozostawiając po sobie jedynie niewielkie strzępki rodzinnych wspomnień, oddalających się coraz bardziej. Mugolskie obyczaje oraz zachowania pozostawały dla niej owiane tajemnicą. W obliczu obecnych wydarzeń, chyba lepiej, aby tak pozostało.
Szaroniebieskie spojrzenie na jedną chwilę powędrowało w kierunku towarzyszącej jej czarownicy. Nie podobało jej się zachowanie Mary, to było jasne. Miała jednak nadzieję, że uda im się nad nią zapanować bądź uspokoić w jakikolwiek sposób. Stres powoli wdawał się w niewielkie ciało, nigdy nie była osobą, która przepadała za konfliktami. A jeśli już się w nich pojawiała, widniała jako dama w opresji, potrzebująca rycerza w lśniącej zbroi, który mógłby ją ochronić.
Tak też najwidoczniej miało być tym razem. Do tej pory jest uwaga skupiała się na Susan, nie sądziła, aby Mary stanowiła większe zagrożenie, szybko jednak mogła się przekonać, że jej założenia były co najmniej błędne. W pierwszym, niemal naturalnym odruchu, dziewczę postanowiło spróbować uniknąć zmierzającego w jej kierunku ciosu.
| Próbuję odskoczyć od ciosu Mary
Błąd teoretycznie prosty do wyeliminowania z kategorii tych, które bardzo łatwo przeoczyć, a panna Burroughs poczuła silne uderzenie niezadowolenia względem samej siebie. Jak mogła do tego dopuścić? Była pewna, że zaplanowały każdy, nawet najmniejszy szczegół… Czego nie była pewna, to samych mugoli. Kiedyś ich świat zdawał się być jej bardziej znajomy. Kiedyś, kiedy jeszcze posiadała ojca i mała kilka lat. Tamten czas jednak już dawno zatarł się w jej pamięci pozostawiając po sobie jedynie niewielkie strzępki rodzinnych wspomnień, oddalających się coraz bardziej. Mugolskie obyczaje oraz zachowania pozostawały dla niej owiane tajemnicą. W obliczu obecnych wydarzeń, chyba lepiej, aby tak pozostało.
Szaroniebieskie spojrzenie na jedną chwilę powędrowało w kierunku towarzyszącej jej czarownicy. Nie podobało jej się zachowanie Mary, to było jasne. Miała jednak nadzieję, że uda im się nad nią zapanować bądź uspokoić w jakikolwiek sposób. Stres powoli wdawał się w niewielkie ciało, nigdy nie była osobą, która przepadała za konfliktami. A jeśli już się w nich pojawiała, widniała jako dama w opresji, potrzebująca rycerza w lśniącej zbroi, który mógłby ją ochronić.
Tak też najwidoczniej miało być tym razem. Do tej pory jest uwaga skupiała się na Susan, nie sądziła, aby Mary stanowiła większe zagrożenie, szybko jednak mogła się przekonać, że jej założenia były co najmniej błędne. W pierwszym, niemal naturalnym odruchu, dziewczę postanowiło spróbować uniknąć zmierzającego w jej kierunku ciosu.
| Próbuję odskoczyć od ciosu Mary
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 04.08.20 2:18, w całości zmieniany 1 raz
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 66
'k100' : 66
Frances bezskutecznie spróbowała umknąć przed reakcją Mary; dziewczyna pchnęła ją w klatkę piersiową, odrzucając od dwójki mugolek. Frances zachwiała się - i potknęła, poczuła ból w okolicy żeber - z pewnością zostaną jej po tym spotkaniu sińce, niegroźne, ale bolesne.
Mary spróbowała uchylić się przed kolejną wiązką zaklęcia wymierzoną w jej stronę - wytrącona z równowagi przepychanką z Frances nie zdołała tego jedynak uczynić (Mary 15 vs Wren 97). Zaklęcie poderwało ją w powietrze i odrzuciło w tył, przewracając kolejne kościelne ławy - mugolka z łoskotem uderzyła w tylną ścianę budynku. Zdarzeniu towarzyszył jej krzyk, który odbił się echem pod kopułą katedry i zapewne poniósł się daleko poza nią. Dziewczyna upadła, wpierw zdać by się mogło, że bez życia - zaraz jednak zaczęła przesuwać się z wolna, na czworaka, do wyjścia.
Susan w tym czasie została pozostawiona sama sobie - dzięki poświęceniu koleżanki miała swoją szansę. Łzy gęsto spłynęły po jej policzkach, przebarwienia na jej skórze wciąż były wyraźne, ale starała się nie krzyczeć. Słysząc walkę niewątpliwie nie zostały w niej żadne złudzenia co do zamiarów znajdujących się przy nich czarownic - przeczołgała się pod ławę i tylko szum, trzask przesuwających się ław i jej ciche łkanie, nad którym nie była w stanie zapanować, zdradzały, że zamierzała się pod tymi ławami przeczołgać aż do wyjścia. Nie była widoczna.
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Mary spróbowała uchylić się przed kolejną wiązką zaklęcia wymierzoną w jej stronę - wytrącona z równowagi przepychanką z Frances nie zdołała tego jedynak uczynić (Mary 15 vs Wren 97). Zaklęcie poderwało ją w powietrze i odrzuciło w tył, przewracając kolejne kościelne ławy - mugolka z łoskotem uderzyła w tylną ścianę budynku. Zdarzeniu towarzyszył jej krzyk, który odbił się echem pod kopułą katedry i zapewne poniósł się daleko poza nią. Dziewczyna upadła, wpierw zdać by się mogło, że bez życia - zaraz jednak zaczęła przesuwać się z wolna, na czworaka, do wyjścia.
Susan w tym czasie została pozostawiona sama sobie - dzięki poświęceniu koleżanki miała swoją szansę. Łzy gęsto spłynęły po jej policzkach, przebarwienia na jej skórze wciąż były wyraźne, ale starała się nie krzyczeć. Słysząc walkę niewątpliwie nie zostały w niej żadne złudzenia co do zamiarów znajdujących się przy nich czarownic - przeczołgała się pod ławę i tylko szum, trzask przesuwających się ław i jej ciche łkanie, nad którym nie była w stanie zapanować, zdradzały, że zamierzała się pod tymi ławami przeczołgać aż do wyjścia. Nie była widoczna.
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Udane zaklęcie odrzuciło Mary od poturbowanej Frances i Susan, sprawiło, że uderzyła boleśnie o ścianę i przynajmniej na chwilę sprawiła wrażenie takiej, jaką Wren pragnęła ją teraz zobaczyć. Martwej. To do niej lgnęła uwaga czarownicy, wierzyła, że panna Burroughs będzie w stanie poradzić sobie z drugą z mugolek, której stan zdrowia pozostawiał tak wiele do życzenia. Że tchnieniem odnalezionych w adrenalinie sił wespnie się na szczyt swych możliwości, o których opowiadała wcześniej pozbawioną przekonania melodią, i jeśli będzie trzeba, nie uchyli się przed koniecznością sięgnięcia po bojowe inkantacje. To jednak rozgrywać się miało dla niej z boku, Chang ruszyła bowiem w kierunku nieszczęsnej Mary, która pomiędzy połamanym drewnem i wzbitym w powietrze pyłem, kurzem, próbowała zwiększyć panujący między nimi dystans. Zamek drzwi katedry był zamknięty wcześniejszym zaklęciem, słodka obietnica dotarcia do drzwi na niewiele by im się zdała, pozostawała właśnie tym - obietnicą, pustą i złudną.
- Caeruleusio - zaintonowała nazwę kolejnego uroku, pragnąc przywołać lodowatą mgiełkę, liczyła, że ta skutecznie ostudzi entuzjazm Mary. Nie było co zwlekać - choć przez myśl przeszła jej ponowna próba rzucenia amicusa, o tyle wiedziała, że działanie zaklęcia zakończyłoby się wraz z próbą wyrządzenia mugolce krzywdy, niejako w obecnych okolicznościach nieuniknionej, zmarnowawszy cenne minuty. Minuty, które mogła wykorzystać próbą pozbycia się problemu raz na zawsze.
caeruleusio st 60
- Caeruleusio - zaintonowała nazwę kolejnego uroku, pragnąc przywołać lodowatą mgiełkę, liczyła, że ta skutecznie ostudzi entuzjazm Mary. Nie było co zwlekać - choć przez myśl przeszła jej ponowna próba rzucenia amicusa, o tyle wiedziała, że działanie zaklęcia zakończyłoby się wraz z próbą wyrządzenia mugolce krzywdy, niejako w obecnych okolicznościach nieuniknionej, zmarnowawszy cenne minuty. Minuty, które mogła wykorzystać próbą pozbycia się problemu raz na zawsze.
caeruleusio st 60
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 7, 3, 8
#1 'k100' : 15
--------------------------------
#2 'k8' : 6, 7, 3, 8
Pchnięcie w klatkę piersiową zachwiało dziewczęciem, które wydało z siebie krótki pisk, nim w bardzo nieprzyjemny sposób z podłożem. Delikatne ciało alchemiczki zareagowało nieprzyjemnym bólem. Sińce z pewnością nie pasowały do jej jasnej skóry i przez chwilę, jedynym, co pojawiło się w jej głowie była myśl, iż winna była rozważniej dobierać stroje w nadchodzących dniach, aby uniknąć niewygodnych pytań.
Łoskot ław któremu akompaniował krzyk Mary jedynie upewnił pannę Burroughs, że Wren zaczęła radzić sobie z problemem, jakim była nieokrzesana mugolka. A przecież uprzedzały je o możliwych komplikacjach! Niewdzięczne mugolki wolały jednak sprawiać problemy, nic więc dziwnego, że Ministerstwo Magii chciało się ich pozbyć.
Szaroniebieskie spojrzenie powędrowało ku miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się Susan by odkryć, że ta rozpoczęła próbę opuszczenia katedry. W tym momencie to właśnie ona, będąca pod wpływem eliksiru kobieta zdawała się być istotniejsza w ich sprawie. Smukłe palce odnalazły różdżkę w kieszeni spódnicy, by wycelować ją w próbującą uciec Susan.
- Esposas - Inkantacja wydobyła się z ust Frances, mającej nadzieję, że odrobina trochę lepiej znanej jej dziedziny sprawi, że obiekt doświadczalny nie wywinie im się z rąk. Nie często miała okazję praktykować magię obronną, zwykle bojąc się zaklęć śmigających nad jej głową. Teraz jednak, wzbierająca w dziewczynie złość zdawała się dodawać jej odwagi.
Łoskot ław któremu akompaniował krzyk Mary jedynie upewnił pannę Burroughs, że Wren zaczęła radzić sobie z problemem, jakim była nieokrzesana mugolka. A przecież uprzedzały je o możliwych komplikacjach! Niewdzięczne mugolki wolały jednak sprawiać problemy, nic więc dziwnego, że Ministerstwo Magii chciało się ich pozbyć.
Szaroniebieskie spojrzenie powędrowało ku miejscu, gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się Susan by odkryć, że ta rozpoczęła próbę opuszczenia katedry. W tym momencie to właśnie ona, będąca pod wpływem eliksiru kobieta zdawała się być istotniejsza w ich sprawie. Smukłe palce odnalazły różdżkę w kieszeni spódnicy, by wycelować ją w próbującą uciec Susan.
- Esposas - Inkantacja wydobyła się z ust Frances, mającej nadzieję, że odrobina trochę lepiej znanej jej dziedziny sprawi, że obiekt doświadczalny nie wywinie im się z rąk. Nie często miała okazję praktykować magię obronną, zwykle bojąc się zaklęć śmigających nad jej głową. Teraz jednak, wzbierająca w dziewczynie złość zdawała się dodawać jej odwagi.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Zniszczona katedra
Szybka odpowiedź