Zniszczona katedra
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zniszczona katedra
Niegdyś było to mugolskie centrum kultu. W lokalizacji tej ludzie tłumnie zbierali się, by odprawiać nieznane większości czarodziejom rytuały, od których magowie trzymali się z daleka. Nocą, z ostatniego kwietnia na pierwszego maja piorun uderzył w najwyższą z wież katedry. Pod wpływem trzęsienia mury posypały się, grzebiąc wewnątrz monumentu część wiernych przebywających nocą w kościele. Mugole ogłosili to miejsce "Cmentarzem Pana". Od tamtej pory trzymają się od zniszczonej katedry z daleka, poza nielicznymi śmiałkami, który zapuszczają się w to miejsce i powracają do domów z wieścią o obecności "grzesznych dusz". Zainteresowany anomaliami Wydział Duchów Ministerstwa Magii zbadał tę sprawę i potwierdził doniesienia o wyjątkowej aktywności duchów na tym obszarze. Czarodzieje, pomimo zagrożenia anomaliami przybywają w to miejsce w poszukiwaniu zmarłych, wierząc, że uda im się porozumieć z bliskimi.
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Kolejne zaklęcie Wren nie osiągnęło upragnione efektu, mdły promień zaklęcia rozbił się na ścianie, a Mary dopadła do drzwi, szarpiąc się z magicznie zatrzaśniętą klamką. Katedra od lat nie była uczęszczana, drzwi były podpróchniałe - Mary kopnęła co sił, chcąc wyłamać wrota, ale te okazały się wciąż zbyt silne - lub też ona zbyt słaba, coś skrzyknęło, niewiele się poruszyło. Ranna nie miała w sobie wiele werwy. Wren podeszła bliżej, znalazłszy się w jednej trzeciej odległości od drzwi wyjściowych, dalej obok pasma na wpół przewróconych przez Mary ław, pośród których, gdzieś po drugiej stronie, ukrywała się Susan.
Zaklęcie Frances było z kolei udane i celne - uderzyło za łkającym dźwiękiem kobiety skrytej pod ławami i na ławach się zatrzymało, nie będąc w stanie przebić się przez drewno mebli. Byłyście w stanie oszacować miejsce, w którym się ukrywała, jako piąty, może szósty rząd od przodu, po lewej stronie, patrząc od ołtarza, ale nagle nastała cisza: nigdzie nie wymksnął się też ni skrawek jej odzienia, który mogłybyście dostrzec ze swojej aktualnej pozycji.
[mapka poglądowa]
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Zaklęcie Frances było z kolei udane i celne - uderzyło za łkającym dźwiękiem kobiety skrytej pod ławami i na ławach się zatrzymało, nie będąc w stanie przebić się przez drewno mebli. Byłyście w stanie oszacować miejsce, w którym się ukrywała, jako piąty, może szósty rząd od przodu, po lewej stronie, patrząc od ołtarza, ale nagle nastała cisza: nigdzie nie wymksnął się też ni skrawek jej odzienia, który mogłybyście dostrzec ze swojej aktualnej pozycji.
[mapka poglądowa]
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Jeżeli obrót sytuacji wydawał się dotychczas niekorzystny, teraz mógłby przyprawić o ból głowy. Wren podążyła wzrokiem za Mary, patrząc jak dziewczyna szarpie się z podstarzałym drewnem drzwi i zastanawiając się, czy materiał puści pod wpływem wypełnionych adrenaliną gestów. Nie chciała jednak tego sprawdzać - gdzieś z boku Frances próbowała pojmać Susan w kajdany, unieruchomić ją, mogła zatem założyć, nawet bez zwrócenia w ich kierunku spojrzenia, że druga z mugolek również sprawiała problemy mimo stanu, w jakim wcześniej znalazła się po wypiciu mikstury. Przebiegłe bestie. Ich determinacja i waleczność niosła się niesmakiem pośród myśli, niejako budziła Wren z letargu; najwyraźniej nie każda pozbawiona magii młódka była taka sama. Należało na nie uważać. A teraz sprawnie unieszkodliwić.
Warknąwszy pod nosem niezrozumiałe przekleństwo, Chang ponownie wycelowała różdżką w plecy odwróconej do niej kobiety, rozjuszonej, pragnącej wydostać się z drewnianej klatki własnym wierzgiem. Narastająca wściekłość nieprzyjemnie piekła zmysły, lecz czarownica spróbowała uspokoić je na tyle, by podjąć próbę rzucenia dość skomplikowanej inkantacji. Ponownie ruszyła w kierunku Mary. - Lamino! - Liczyła, że rozkojarzona próbą ucieczki Mary nie uchyli się przed wachlarzem noży, jakie starała się wyczarować.
st lamino 85, k8 razy 5, jak dotąd źle liczyłam liczbę k8 bo jestem lamą - brakowało jednej, zważywszy na to, że w urokach mam 21 a nie 20
Warknąwszy pod nosem niezrozumiałe przekleństwo, Chang ponownie wycelowała różdżką w plecy odwróconej do niej kobiety, rozjuszonej, pragnącej wydostać się z drewnianej klatki własnym wierzgiem. Narastająca wściekłość nieprzyjemnie piekła zmysły, lecz czarownica spróbowała uspokoić je na tyle, by podjąć próbę rzucenia dość skomplikowanej inkantacji. Ponownie ruszyła w kierunku Mary. - Lamino! - Liczyła, że rozkojarzona próbą ucieczki Mary nie uchyli się przed wachlarzem noży, jakie starała się wyczarować.
st lamino 85, k8 razy 5, jak dotąd źle liczyłam liczbę k8 bo jestem lamą - brakowało jednej, zważywszy na to, że w urokach mam 21 a nie 20
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 6, 3, 8, 3
#1 'k100' : 66
--------------------------------
#2 'k8' : 8, 6, 3, 8, 3
Brew dziewczęcia powędrowała ku górze, gdy szaroniebieskie tęczówki przyglądały się wiązce zaklęcia, wędrującego w kierunku ukrywającej się gdzieś pod ławami Susan. Myślała, że siedząc na podłodze uda jej się trafić w dziewczynę, by spętać ją magicznymi pętami. Teraz, jednak przynajmniej miała jako - takie pojęcie, dotyczące dokładniejszego położenia mugolki. Cóż, lepsze to, niż nic, czyż nie? W przyszłości z pewnością będą musiały zupełnie inaczej planować podobne posunięcia.
Frances ostrożnie podniosła się z podłogi. Była ciekawa dalszych zmian, jakie zaszły w ciele dziewczyny pod wpływem prostego, nie niszczycielskiego dla czarodziejskich organizmów, eliksiru. Ostrożnie stawiając stopy, z różdżką w dłoni postanowiła podążyć w kierunku, w którym powędrowało zaklęcie. Co dwa kroki panna Burroughs pochylała się delikatnie, aby zajrzeć pod ławy, szukając wzrokiem ukrywającej się przed nimi mugolki. W końcu nie mogła rozprysnąć się w powietrzu, czyż nie? Eliksir wyraźnie przyniósł inne działanie, liczyła więc, że jej oczom wkrótce ukaże się kawałek materiału jej sukienki bądź posiniaczonego ciała.
| Podchodzę do miejsca w którym ukrywa się Susan.
Frances ostrożnie podniosła się z podłogi. Była ciekawa dalszych zmian, jakie zaszły w ciele dziewczyny pod wpływem prostego, nie niszczycielskiego dla czarodziejskich organizmów, eliksiru. Ostrożnie stawiając stopy, z różdżką w dłoni postanowiła podążyć w kierunku, w którym powędrowało zaklęcie. Co dwa kroki panna Burroughs pochylała się delikatnie, aby zajrzeć pod ławy, szukając wzrokiem ukrywającej się przed nimi mugolki. W końcu nie mogła rozprysnąć się w powietrzu, czyż nie? Eliksir wyraźnie przyniósł inne działanie, liczyła więc, że jej oczom wkrótce ukaże się kawałek materiału jej sukienki bądź posiniaczonego ciała.
| Podchodzę do miejsca w którym ukrywa się Susan.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Wren celnie przywołała zaklęcie ostrzy; Mary w tym czasie szarpała się z klamką, niewątpliwie słyszała inkantację, lecz odwrócona tyłem - walczyła o drogę ucieczki. Bezpowrotnie odciętą, ostrze wbiły się kolejno w szyję, plecy i talię, barwiąc jej sukienkę czerwienią - wkrótce wokół niej rozlała się krwista kałuża. Mary już nie krzyczała, opadła bez sił, walcząc ze śmiercią strzępami silnej woli. Szansa, by dziewczyna przeżyła, nie otrzymawszy znikąd pomocy, wydawała się nikła. Z całą pewnością nie zdoła już uciec.
Frances uważnie rozglądała się za mugolką, ale nigdzie nie dostrzegła jej sylwetki - choć mogła mieć pewność, że znajdowała się przy ławach, poza które wyjść bez łoskotu i poruszenia nie byłaby w stanie. Czyżby eliksir ostatecznie sięgnął finalnego efektu?
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Frances uważnie rozglądała się za mugolką, ale nigdzie nie dostrzegła jej sylwetki - choć mogła mieć pewność, że znajdowała się przy ławach, poza które wyjść bez łoskotu i poruszenia nie byłaby w stanie. Czyżby eliksir ostatecznie sięgnął finalnego efektu?
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Zaklęcie nie zawiodło. Już niebawem wyczarowane sztylety wbiły się w tył mugolki, z ran chlusnęła krew. Co za marnotrawstwo, przemknęło jej przez myśl, gdy ciało otoczyła szkarłatna kałuża obejmująca dogorywającą na ziemi młódkę niczym płatki róży spoglądającej nań z piekła, w którym bogobojne dziewczęta tak bardzo bały się spędzić wieczności - czy za cierpienie ostatnich tchnień trafi w objęcia swego bożka? Wren zastygła na moment, jej oczy wpatrywały się intensywnie w ciało, z którego wyrastały noże, a żołądek zabolał nieznośnie. Zabiłam ją. Jeszcze nie, jeszcze wydawała z siebie ostatnie tchnienia, lecz nieuniknione miało niechybnie nadejść szybko - zabiłam ją. Zwykle to ona odnajdywała zmaltretowane mugolskie zwłoki po tym, jak bezpieczne miejsca, które oferowała dziewczętom zostały splądrowane przez fanatyków z radykalnych, czarodziejskich społeczności. Tym razem przyłożyła jednak do sprawy własną różdżkę i nie wiedziała jeszcze jakie wiązały się z tym emocje. Rozbolała ją głowa.
- Frances? - odezwała się w końcu, chcąc rozproszyć swą uwagę od niechcianych myśli przynajmniej na chwilę; odwróciła głowę w kierunku towarzyszki. - Wszystko w porządku? - Cios jaki otrzymała nie wyglądał na łagodny, z pewnością będą musiały pochylić się nad wyleczeniem choćby powstałego na jego skutek siniaka. Jej usta otwarły się ponownie, gdy taksowała spojrzeniem okolicę, lecz zamknęła je równie szybko gdy w zasięgu wzroku nie odnalazła Susan. Kolejna zamierzała dać im do wiwatu? - Spróbuj homenum revelio, poprawnie rzucone powinno ukazać wszystkich w katedrze. - Sięgnęłaby po to zaklęcie sama, lecz coś piekło ją w środku, coś sprawiało, że wzbierała w niej kolejna fala złości. I szukała swojego ujścia. Wren ponownie powiodła spojrzeniem w kierunku Mary, mocniej zacisnęła dłoń na różdżce, wycelowała. Przez ciebie mam krew na rękach. Przez to, że nie mogłaś po prostu pogodzić się z losem. Przygryzła mocno dolną wargę, by po chwili warknąć pod nosem, - Lancea.
- Frances? - odezwała się w końcu, chcąc rozproszyć swą uwagę od niechcianych myśli przynajmniej na chwilę; odwróciła głowę w kierunku towarzyszki. - Wszystko w porządku? - Cios jaki otrzymała nie wyglądał na łagodny, z pewnością będą musiały pochylić się nad wyleczeniem choćby powstałego na jego skutek siniaka. Jej usta otwarły się ponownie, gdy taksowała spojrzeniem okolicę, lecz zamknęła je równie szybko gdy w zasięgu wzroku nie odnalazła Susan. Kolejna zamierzała dać im do wiwatu? - Spróbuj homenum revelio, poprawnie rzucone powinno ukazać wszystkich w katedrze. - Sięgnęłaby po to zaklęcie sama, lecz coś piekło ją w środku, coś sprawiało, że wzbierała w niej kolejna fala złości. I szukała swojego ujścia. Wren ponownie powiodła spojrzeniem w kierunku Mary, mocniej zacisnęła dłoń na różdżce, wycelowała. Przez ciebie mam krew na rękach. Przez to, że nie mogłaś po prostu pogodzić się z losem. Przygryzła mocno dolną wargę, by po chwili warknąć pod nosem, - Lancea.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 93
'k100' : 93
Na Merlina, gdzie podziała się ich zguba? Przez chwilę, przemknęło jej przez myśl, że być może powinny wpierw spiąć mugolki w kajdany oraz przywiązać do stabilnej rzeczy, niczym zwykłe zwierzęta idące na rzeź w końcu… Obie doskonale wiedziały, że dziewczęta mogą nie przeżyć małego eksperymentu jaki zaplanowały, w skutek wyniszczenia organizmu magicznymi specyfikami.
Szaroniebieskie spojrzenie na chwilę oderwało się od ław, by spocząć na towarzyszącej jej czarownicy. Trupa Mary jej oczy postanowiły przeoczyć, odsunąć od świadomości niczym nieprzyjemny sen bądź przykre wspomnienie.
- Chyba tak, bolą mnie żebra i chyba nie chciałabyś iść teraz ze mną na plażę. - Odpowiedziała, wzruszając wątłymi ramionami. Uderzenie może nie było mocne, czuła jednak dokuczliwy ból, już nawet nie chcąc myśleć o możliwym siniaku jaki mógł rozlać się po jej delikatnej skórze. - A u Ciebie? - Nie obserwowała potyczki czarownicy z podłą mugolką, szybko jednak nastała przyjemna cisza, nie zmącona paranoicznymi krzykami.
Na sugestię zaklęcia kiwnęła jedynie głową. Oczywistym był fakt, że zamierzała posłuchać bardziej doświadczonej w potyczkach oraz skrywaniu ludzi przed wzrokiem innych koleżanki.
Smukłe palce mocniej zacisnęły się na jasnym drewnie, by unieść je szykując się do rzucenia zaklęcia.
- Homenum Revelio. - Dokładnie wypowiedziała inkantację, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka. Miała nadzieję, że odnajdą zaginiony obiekt i zbiorą trochę więcej informacji niż te, które udało jej się spisać na początku.
Szaroniebieskie spojrzenie na chwilę oderwało się od ław, by spocząć na towarzyszącej jej czarownicy. Trupa Mary jej oczy postanowiły przeoczyć, odsunąć od świadomości niczym nieprzyjemny sen bądź przykre wspomnienie.
- Chyba tak, bolą mnie żebra i chyba nie chciałabyś iść teraz ze mną na plażę. - Odpowiedziała, wzruszając wątłymi ramionami. Uderzenie może nie było mocne, czuła jednak dokuczliwy ból, już nawet nie chcąc myśleć o możliwym siniaku jaki mógł rozlać się po jej delikatnej skórze. - A u Ciebie? - Nie obserwowała potyczki czarownicy z podłą mugolką, szybko jednak nastała przyjemna cisza, nie zmącona paranoicznymi krzykami.
Na sugestię zaklęcia kiwnęła jedynie głową. Oczywistym był fakt, że zamierzała posłuchać bardziej doświadczonej w potyczkach oraz skrywaniu ludzi przed wzrokiem innych koleżanki.
Smukłe palce mocniej zacisnęły się na jasnym drewnie, by unieść je szykując się do rzucenia zaklęcia.
- Homenum Revelio. - Dokładnie wypowiedziała inkantację, wykonując odpowiedni ruch nadgarstka. Miała nadzieję, że odnajdą zaginiony obiekt i zbiorą trochę więcej informacji niż te, które udało jej się spisać na początku.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
Zaklęcie Wren zostało przywołane perfekcyjnie. Świetlista włócznia przebiła cel, nie pozostawiając w mugolce żywego tchu - twarz Mary opadła w kałużę krwi bezwładnie, ciało przestało się poruszać. Wydawało się, że jest martwa.
Frances zaś spostrzegła sylwetkę dziewczyny pod ławą - skulona zasłaniała głowę dłońmi, kucała, w miejscu, w którym wcześniej niewątpliwie Frances nie była w stanie jej dostrzec. Efekt zaklęcia przeminął jednak szybko, a jej sylwetka znów stała się niewidzialna.
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Frances zaś spostrzegła sylwetkę dziewczyny pod ławą - skulona zasłaniała głowę dłońmi, kucała, w miejscu, w którym wcześniej niewątpliwie Frances nie była w stanie jej dostrzec. Efekt zaklęcia przeminął jednak szybko, a jej sylwetka znów stała się niewidzialna.
Frances: 188/204 (obrażenia: 16 - tłuczone)
Zobacz co kazałaś mi zrobić, Mary. Zobacz do czego mnie zmusiłaś. Zawieszone na bezwładnej, ludzkiej skorupie spojrzenie jarzyło się mnogością uczuć, których Wren nie chciała w sobie trzymać; pragnęła wyrzucić je z myśli, z ciała, pozbyć się ich raz na zawsze, wszelkich wątpliwości, niesmaku, chwilowego, krótkotrwałego zwątpienia. Zobacz do czego mnie zmusiłaś. Gorzki smak żółci rozszedł się po gardle i czarownica potrząsnęła kilkukrotnie głową, przełknęła, odganiając od siebie demony. Zadanie nie było jeszcze skończone. Susan pozostawała pod wpływem mikstury, których efekty mogły ocenić, jeśli tylko ja znajdą - niech cokolwiek pożytecznego wypłynie z tego pobojowiska.
- Stało się to, co było konieczne - odparła na pytanie Frances. Melodia jej głosu pozbawiona była dominującej emocji, przywodziła na myśl głuche echo, dalekie, niewyraźne. Na szczęście niebawem pannie Burroughs udało się rzucić zarekomendowane zaklęcie i jej oczom ukazało się miejsce, w którym schowała się druga z dziewcząt. Wiedziała na pewno, jak do niej dotrzeć. - Gdzie jest? - Chang zwróciła się do towarzyszki, choć jej spojrzenie ni drgnęło, jakby przytwierdzone niematerialną siłą do truchła spoczywającej nieopodal drzwi ofiary. - Chcemy tylko sprawdzić jak zareagowałaś na lek, Susan - odezwała się donośniej, tak, by dziewczyna z pewnością usłyszała jej słowa. - Mary nie stanie już w twojej obronie. Jeśli tylko będziesz z nami współpracować, nie podzielisz jej losu, podamy ci antidotum i pozbawimy wspomnień, ale odejdziesz stąd żywa. - Czy tak właśnie miało się stać było kwestią wątpliwą, ale jeśli zaślepiona obietnicą młódka byłaby skłonna choć przez chwilę poddać się woli dwóch czarownic, na pewno oszczędziłaby im czasu, sobie - dodatkowego cierpienia. - Wyjdź o własnych siłach, jeśli możesz, albo odezwij się tak, byśmy mogły cię usłyszeć. - I nie zmuszaj mnie do wyrządzenia ci krzywdy. Kolejnej, pierwszą było przyprowadzenie cię do tego przeklętego miejsca. - Mico - dodała, pragnąc przyspieszyć własne ruchy. Na wszelki wypadek.
- Stało się to, co było konieczne - odparła na pytanie Frances. Melodia jej głosu pozbawiona była dominującej emocji, przywodziła na myśl głuche echo, dalekie, niewyraźne. Na szczęście niebawem pannie Burroughs udało się rzucić zarekomendowane zaklęcie i jej oczom ukazało się miejsce, w którym schowała się druga z dziewcząt. Wiedziała na pewno, jak do niej dotrzeć. - Gdzie jest? - Chang zwróciła się do towarzyszki, choć jej spojrzenie ni drgnęło, jakby przytwierdzone niematerialną siłą do truchła spoczywającej nieopodal drzwi ofiary. - Chcemy tylko sprawdzić jak zareagowałaś na lek, Susan - odezwała się donośniej, tak, by dziewczyna z pewnością usłyszała jej słowa. - Mary nie stanie już w twojej obronie. Jeśli tylko będziesz z nami współpracować, nie podzielisz jej losu, podamy ci antidotum i pozbawimy wspomnień, ale odejdziesz stąd żywa. - Czy tak właśnie miało się stać było kwestią wątpliwą, ale jeśli zaślepiona obietnicą młódka byłaby skłonna choć przez chwilę poddać się woli dwóch czarownic, na pewno oszczędziłaby im czasu, sobie - dodatkowego cierpienia. - Wyjdź o własnych siłach, jeśli możesz, albo odezwij się tak, byśmy mogły cię usłyszeć. - I nie zmuszaj mnie do wyrządzenia ci krzywdy. Kolejnej, pierwszą było przyprowadzenie cię do tego przeklętego miejsca. - Mico - dodała, pragnąc przyspieszyć własne ruchy. Na wszelki wypadek.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Melodia głosu panny Chang podpowiadała jej, że obie z pewnością będą potrzebowały wieczoru bądź i całego dnia aby dojść do siebie po wydarzeniach, jakie miały miejsce w tym zapomnianym przez Merlina miejscu.
Teraz jednak musiały doprowadzić sprawę do końca. Pozostawienie Susan w takim stanie było czynem na tyle nierozważnym, że Frances nie potrafiła nawet chociaż przez chwilę rozważyć takiej możliwości.
- Wren… - Wyraźnie wypowiedziała imię towarzyszki, by zwrócić na siebie uwagę jej ciemnych oczu skupionych na tym, co jej umysł skrupulatnie omijał. Gestem dłoni wskazała ławę, pod którą zauważyła postać dziewczyny podczas skutecznego zaklęcia. - Nie mam pojęcia. - Dodała, mając nadzieję, że pozór bezpiecznego schronienia sprawi, że Susan zapomni się w poczuciu bezpieczeństwa popełniając jakiś karygodny błąd, który byłby im na rękę. Skupiona na działaniach, nawet nie próbowała zastanawiać się nad wydarzeniami, jakie miały tutaj miejsce, nie chcąc rozpraszać się zbyt wcześnie.
Susan znajdowała się pod ławą. Panna Burroughs zrobiła dwa kroki w przód, tak by stanąć w miejscu, z którego wiązka jej zaklęcia nie napotka żadnej przeszkody.
- Esposas - Kolejny raz wypowiedziała odpowiednią inkantację mając nadzieję, że zaklęcie uniemożliwi dziewczynie dalsze ucieczki. Wtedy mogły zawsze poczekać, aż eliksir przestanie działać bądź zyskać chwilę, nad zastanowieniem się nad kolejnym krokiem. Kto wie, może Wren doskonale znała zaklęcie, które byłoby przydatne w tym momencie?
Frances musiała się nad tym zastanowić.
Teraz jednak musiały doprowadzić sprawę do końca. Pozostawienie Susan w takim stanie było czynem na tyle nierozważnym, że Frances nie potrafiła nawet chociaż przez chwilę rozważyć takiej możliwości.
- Wren… - Wyraźnie wypowiedziała imię towarzyszki, by zwrócić na siebie uwagę jej ciemnych oczu skupionych na tym, co jej umysł skrupulatnie omijał. Gestem dłoni wskazała ławę, pod którą zauważyła postać dziewczyny podczas skutecznego zaklęcia. - Nie mam pojęcia. - Dodała, mając nadzieję, że pozór bezpiecznego schronienia sprawi, że Susan zapomni się w poczuciu bezpieczeństwa popełniając jakiś karygodny błąd, który byłby im na rękę. Skupiona na działaniach, nawet nie próbowała zastanawiać się nad wydarzeniami, jakie miały tutaj miejsce, nie chcąc rozpraszać się zbyt wcześnie.
Susan znajdowała się pod ławą. Panna Burroughs zrobiła dwa kroki w przód, tak by stanąć w miejscu, z którego wiązka jej zaklęcia nie napotka żadnej przeszkody.
- Esposas - Kolejny raz wypowiedziała odpowiednią inkantację mając nadzieję, że zaklęcie uniemożliwi dziewczynie dalsze ucieczki. Wtedy mogły zawsze poczekać, aż eliksir przestanie działać bądź zyskać chwilę, nad zastanowieniem się nad kolejnym krokiem. Kto wie, może Wren doskonale znała zaklęcie, które byłoby przydatne w tym momencie?
Frances musiała się nad tym zastanowić.
Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 49
'k100' : 49
Zniszczona katedra
Szybka odpowiedź