Wydarzenia


Ekipa forum
Gabinet Madeline Slughorn
AutorWiadomość
Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]30.08.18 22:33
First topic message reminder :

Gabinet Madeline Slughorn

Madeline Slughorn mogła wydawać się nienależącą do świata, w którym się obracała. Pannie ze szlachetnego domu nie wypadało przecież brudzić sobie rąk pracą z obłąkanymi i niestabilnymi psychicznie czarodziejami. I chociaż szepty oraz plotki, które otaczały jej osobę, sprowadzały się właśnie do jej rodowych korzeni, nawet ci będący jej największymi przeciwnikami musieli przyznać, iż była dobra w tym, co robiła. Pacjenci wchodzący do jej gabinetu mogli spodziewać się subtelnej woni kadzidła, która witała ich od pierwszego kroku postawionego za progiem. Kanapa stojąca pod ścianą, na której wisiały milczące portrety, zachęcała zarówno swoim kolorem jak i miękkością - przychodzący do niej po pomoc mogli wybrać między nią a krzesłem stojącym naprzeciw biurka, na którym oprócz zgromadzonych dokumentów, pióra oraz kałamarzu znajdowały się ususzone rośliny, zapisane pajęczym pismem notatki czy kamienie oraz kryształy. Ściana za biurkiem pokryta była w całości księgami, z których większość traktowała o magii leczniczej, urazach magipsychiatrycznych oraz eliksirach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Gabinet Madeline Slughorn - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]23.04.19 20:18
Madeline nigdy wcześniej nie miała okazji spotkać się z wilkołakiem - zarówno w jego ludzkiej, jak i zwierzęcej postaci. Nie było to wcale zaskakujące - w opinii społecznej nie cieszyły się one zbyt dobrą renomą, a nawet gorszą opinię posiadały wśród czarodziejskiej szlachty, gdzie wielu zdawało się postrzegać ich jako gorszych nawet od mugoli.
Lady Slughorn nigdy nie miała w zwyczaju dostosowywać się do konwenansów, narzucanych przez jej urodzenie, na wiele sposobów postrzegając wilkołaki jako fascynujący przypadek; chorobę, której nie dało się wyleczyć, ale którą można było kontrolować. Jako osoba lubująca się w nauce i uwielbiająca poszerzać własną wiedzę, po części cieszyła się z tego zbiegu okoliczności, który na początku tego dnia wydawał się być jedynie dodatkowym obciążeniem. Skoro najwyraźniej udało jej się przekonać go do zostania, równie dobrze mogła wykorzystać jego obecność do własnych celów.
Oczywiście, nie zamierzała uczynić z niego obiektu doświadczeń, ani w jakikolwiek sposób przekazać, iż wcześniej nie miała okazji porozmawiać z wilkołakiem o jego... przypadłości. Za bardzo ceniła sobie własną opinię oraz dumę, by przyznać się przed obcym człowiekiem do czegoś, co postrzegała jako osobistą słabość.
Kiedy odpowiedział na jej słowa, wypowiedziane chłodnym tonem, który zdawał się działać niemalże za każdym razem, Madeline podniosła wzrok na mężczyznę, powstrzymując się przed przybraniem na twarz triumfalnego uśmiechu. Wiedziała, że nie był to żaden wyścig, jednak nic nie sprawiało jej tak wielkiej przyjemności jak ludzie, szczególnie mężczyźni, robiący to, czego od nich wymagała.
- Doceniam wspaniałomyślność, jednak nie widzę powodu do pańskiej troski - odparła z lekką nutą ironii w głosie. W swoim życiu miała wystarczająco osób, które starały się podejmować za nią decyzje kierowane troską oraz jej dobrobytem. Nie potrzebowała tego samego od swoich pacjentów i za każdym razem, gdy ktoś próbował zrobić cokolwiek bez wzięcia wcześniej pod uwagę jej zdania, reagowała dość ostro. Szybko jednak zrehabilitowała się, posyłając mu krótki uśmiech gdy wręczał jej teczkę z dokumentami - Proszę usiąść - dodała, otwierając materiał i przeglądając notatki z poprzednich wizyt oraz zapoznając się z danymi swojego gościa - Zaczniemy od kilku rutynowych pytań, szczególnie w kwestii przyjmowania eliksiru. Jaka jest pańska rutyna ze spożywaniem eliksiru tojadowego? Jak często go pan przyjmuje, czy kiedykolwiek chciałby pan mieć szansę na jego odstawienie? - zadała pierwsze kilka pytań skupiając się na samym eliksirze i pozwalając mężczyźnie na odpowiednie rozważenie swoich odpowiedzi. Dobrze wiedziała, że magispychiatra, który zazwyczaj go przyjmował, miał trochę inną technikę, jednak ona nie zamierzała zbyć go kilkoma pytaniami, na które odpowiedzi zapewne wyuczył się już na pamięć. Jeśli można by powiedzieć na jej temat tylko jedną rzecz, z pewnością byłoby to, iż swoją pracę traktowała jak najbardziej poważnie.


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]25.04.19 6:49
Michael z pewnością nie byłby zachwycony tym, że służy do zaspokojenia ciekawości kobiety i że właśnie został przez nią zmanipulowany. Wystarczyła zręczna gra na ambicji i dumie, a zatańczył, jak mu zagrała. O ile był jednak spostrzegawczy i sprytny na akcjach przeciwko czarnoksiężnikom, o wiele gorzej radził sobie w rozmowach z chłodnymi szlachciankami. A ostatnio z kobietami w ogóle. Zupełnie jakby po przemianie w wilkołaka stracił cały swój czar i charyzmę, które pozwalały mu efektownie podrywać koleżanki w Hogwarcie. Wtedy nie przejmował się swoim mugolskim pochodzeniem, a pozycja pałkarza w drużynie Quidditcha pozwalała mu znaleźć temat do zaczęcia każdej rozmowy. Wraz z likantropią wyparowała cała jego pewność siebie, a doktor Slughorn zręcznie i chyba nawet nieświadomie uderzyła w jego pragnienie powrotu do normalności. Dawny Michael, pełen odwagi i brawury, nie bałby się rozmowy z jakąś tam magipsychiatrą. A nowy Michael desperacko pragnął wrócić do tego, co było dawniej.
Udał, że nie zauważył jej ironii, co kosztowało go trochę siły woli. Po wyrazie jego twarzy mogła dostrzec, że nie był przekonany. Ale nic nie powiedział. Miał tylko nadzieję, że za tą nieco skandaliczną wizytę odpowie sama doktor Slughorn przed swoją rodziną, albo ordynator oddziału przed dyrektorem Munga, a nie on sam. A najlepiej jakby nikt nigdy się o tym nie dowiedział. Któż w końcu czyta wnikliwie szpitalne akta?
Usiadł, usiłując się odprężyć (nie wyszło). Już pierwsze pytanie zbiło go z tropu, bo było zupełnie zaskakujące. Uniósł lekko brwi, zastanawiając się, czy jest podchwytliwe, bo wbrew pozorom nie wątpił w kompetencje Madeline i jej wiedzę o wilkołakach. Tak skupił się na problematyce podziałów klasowych, że nie miał czasu myśleć o tym, co sądzi o kobietach i magipsychiatrii. Poza tym, że na pewno usłyszenie od nich o kazirodczej miłości do własnej matki byłoby bardziej żenujące niż z męskich ust.
Przecież odpowiedź była oczywista, a dawkowanie znał na pamięć każdy wilkołak i alchemik.
-Tak jak w przepisie, codziennie przez tydzień przed pełnią, według odmierzonych dawek. Bez cukru. - doprecyzował, na wypadek gdyby chciała mu zadać kolejne dziwne pytanie. Każdy wiedział, że cukier niweluje działanie eliksiru, ale może doktor Slughorn zechciałaby sprawdzić, czy Michael nie jest półgłówkiem albo czy ma na tyle silną wolę, by znosić koszmarny smak wywaru.
-Szansę na odstawienie? - właśnie ta kwestia całkowicie go zdumiała. -Jeśli chciałbym spędzić resztę życia w leśnej głuszy, z dala od społeczeństwa i na celowniku brygadzistów. - odpowiedział i po sekundzie uświadomił sobie, że ironia może nie być najlepszym środkiem wyrazu w lekarskim gabinecie. -A nie chcę. - dodał, żeby absolutnie wszystko było jasne.
-Dopóki nikt nie wymyśli sposobu na całkowite zdjęcie klątwy, nie ma mowy o żadnym odstawieniu. - dodał, nawet nie zdając sobie sprawy, że w jego głosie zabrzmiała rozpaczliwa i irracjonalna nadzieja. Może jednak dożyje takiego przełomu...choć na eliksir tojadowy czekano przecież kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy lat. Wcześniej wilkołaki były skazane na comiesięczne budzenie się z niepewnością, czy nie mają krwi na pazurach rękach. Najlepszym przełomem, na jaki mógł liczyć Mike, było pewnie zbicie ceny eliksiru tojadowego albo opracowanie mniej skomplikowanej formuły warzenia. Jego marzeniem było przyrządzać eliksir samodzielnie, bez zdania się na alchemików - jako całkowie beztalencie z dziedziny eliksirów nigdy nie osiągnie jednak takiego poziomu zaawansowania.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Gabinet Madeline Slughorn - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]28.04.19 17:01
Bez względu na to, jak bardzo Madeline opierała się wszelkim standardom narzucanym na szlachcianki, nie widziała problemu w tym, by od czasu do czasu wykorzystać swoją kobiecość do własnych celów. Niektórymi mężczyznami dość łatwo było manipulować, szczególnie wtedy, gdy ona sama zdawała się wykazywać zachowaniem, które nie do końca pasowało do stereotypów, z którymi mogliby ją utożsamiać. Bez względu na ich status czy pozycję, w obliczu kobiety potrafiącej jasno wyrazić własne zdanie i twardo obstawać przy swoim stawali się zagubieni, nie wiedząc, jak powinni postąpić. Z jakiegoś powodu uczucie, które towarzyszyło jej, gdy obserwowała jak uginają się pod jej wpływem, było jednym z najprzyjemniejszych, jakich doświadczała; od zawsze lubiła kontrolę, poczucie władzy oraz panowania zarówno nad sytuacją oraz ludźmi. Nie potrafiła wyobrazić sobie swojej uległości czy bezwarunkowego poddania się woli innej osoby. Być może właśnie to było jednym z powodów, dla których tak bardzo sprzeciwiała się wyjściu za mąż, przez długi czas odtrącając potencjalnych kandydatów starających się o jej rękę. Dobrze wiedziała, że w małżeństwie, szczególnie tym, do którego przyzwyczajone były szlacheckie rody, nie było zbyt wiele równości między małżonkami. Powoli jednak zaczynała uważać, że w kwestii Amadeusa nie wszystko jest jeszcze stracone. Wystarczyło jedno spojrzenie by stwierdzić, że była dla niego czymś więcej niż jedynie obiecaną żoną. Być może teraz nie był jeszcze gotowy odłożyć wszelkich swoich przekonań na bok, jednak Madeline wierzyła, że z czasem coraz łatwiej będzie jej owinąć go sobie wokół palca. Każda osoba miała czuły punkt, więc musi postarać się, by odnaleźć ten należący do lorda Croucha.
W ciszy wysłuchiwała słów Michaela, od czasu do czasu notując własne uwagi odnośnie jego pytań na skrawku pergaminu. Wiedziała, że zadane pytania mogły wydawać się zbyt oczywiste, jednak biorąc pod uwagę jego wcześniejszą niechęć do jej osoby, nie zamierzała od razu wrzucać go na głęboką wodę.
- Dobrze, rozumiem - rzuciła, nie komentując wnikliwie ani jego słów, ani sposobu, w który je wypowiadał. Zamiast tego zmierzyła go uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, jaki powinien być jej następny krok - Jak się pan czuje w związku z pańską likantropią? I jak wiele osób w pańskim życiu jest świadomym tej przypadłości? - zapytała w końcu, wbijając w mężczyznę spojrzenie lodowato błękitnych oczu. Jej głos był jednak jak najbardziej poważny i rzeczowy, taki sam, jakiego używała w stosunku do większości swoich pacjentów. Podejrzewała jednak, że tym razem zadanie jednego pytania może nie wystarczyć do otrzymania zadowalającej odpowiedzi. Mężczyzna zdawał się nie być specjalnie chętnym do omawiania z nią swoich uczuć, a biorąc pod uwagę zapiski wszelkich poprzednich wizyt, z pewnością liczył na to, iż po kilku standardowych pytaniach podpisze odpowiedni dokument i wypuścić go z gabinetu bez większych problemów. Niestety jednak, tym razem będzie musiał spotkać się z rozczarowaniem.
Zastanawiało ją, czy kiedykolwiek ktoś zapytał go, jak tak naprawdę się czuję. Likantropia nie była czymś, o czym mówiło się na głos - była raczej powodem do szeptów oraz wstydów, czymś, czego ludzie się obawiali czy brzydzili. Potrafiła jedynie wyobrazić sobie stygmę, którą musiał odczuwać, jednocześnie ukrywając nieodłączną część swojej osoby. Bez względu na to, jak długo się z tym zmagał i jak często powtarzał, iż wszystko jest w porządku, bycie człowiekiem wiązało się z całą gamą emocji i uczuć, z którymi nie zawsze można poradzić sobie na własną rękę. A gdy nie potrafi się nad nimi odpowiednio panować, prędzej czy później mogą doprowadzić do pewnych problemów. Dlatego też Madeline zamierzała upewnić się, że w przypadku jej gościa nic takiego nie będzie miało miejsca.


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]03.05.19 3:17
Gdyby Madeline (uosabiając jakąkolwiek kobietę w swojej sytuacji) i Michael mogli swobodnie porozmawiać, Tonks delikatnie uświadomiłby ją, że niezmienić lub owinąć sobie dookoła palca mężczyznę nie jest tak prosto, jak się jej wydaje. Nawet jeśli Amadeus był nią zauroczony, jeśli dawał jej nadzieję na zmianę to...cóż, Tonks sam był mężczyzną i pesymistą. Michael raz w życiu stracił głowę dla kobiety, która nie musiała robić nic aby zasłużyć sobie na jego oddanie. Wystarczyło zakochanie, ale tak intensywne uczucie trudno w kimś wzbudzić jeśli nie zaistniało samoistnie. Ale co do manipulacji, to ulegał im pod wpływem chwili - tak jak teraz - ale zorientowałby się i zbuntował, gdyby był to długotrwały proces. Cenił swoją wolność, podobnie jak Crouch cenił szlachectwo. Chętnie uświadomiłby Madeline, że trudno wspiąć się na pierwszą listę priorytetów mężczyzny, który ceni coś innego, ale szlachcianka pozostanie w nieświadomośći. Sama jego obecność jej gabinecie była plamą na jej honorze, a obustronna szczera rozmowa nigdy im się nie przydarzy z powodu zarówno statusu, jak i charakteru lady Slughorn.

Czuł się zbity z tropu przenikliwym spojrzeniem i pytaniami Madeline. Prowadziła spotkanie w zupełnie odmienny sposób niż jego stały magipsychiatra. Przede wszystkim: z zainteresowaniem. Jako mugolak, Mike lękał się jednak jej profesjonalizmu, zastanawiając się czy pytania są podchwytliwe i czy doktor Slughorn nie popędzi z nimi potem do Ministra Malfoya. Starał się uspokoić, ale od spotkań u magipsychiatry zależała jego swoboda jako zarejestrowanego wilkołaka i możliwość pracy w Ministerstwie. Dla Madeline cała wizyta była ciekawym eksperymentem i wyzwaniem. Dla niego - czymś, co może zepsuć mu całe życie.
Ten stale obecny z tyłu głowy stres nie pozwolił mu w pełni się odprężyć ani zaufać kobiecie. W normalnej sytuacji poczułby się jednak mile wzruszony jej pytaniem. Faktycznie, od dawna nikt go o to nie pytał. Większość przyjaźnie nastawionych osób okazywała mu litość, albo traktowała go normalnie, udając, że nic się nie wydarzyło. To drugie podejście było pewnie najlepsze, choć fałszywe. Chcieli zapomnieć, że był wilkołakiem. Tonks też chciał.
-Ja... - zawahał się i tym razem to on spojrzał prosto w oczy Madeline. Dziwnie przenikliwie, próbując wybadać jej nastawienie do wilkołaków ogółem. Przyjęła go tutaj, więc nie bała się go. Ale może, podobnie jak Sigurn, uważała, że wszyscy są bestiami w ludzkiej skórze? Że podoba im się nieokiełznana dzikość, że chętnie krzywdzą ludzi?
Cóż, nie dostrzegł na twarzy lady Slughorn fałszu i nie sądził aby pytanie było podchwytliwe. Ale na wszelki wypadek i tak wyprowadzi ją z błędu.
-W tej sytuacji nie ma żadnych pozytywów, to klątwa i społeczne piętno, nie tylko poza pełnią. Tęsknię za dawnym życiem. - odparł bezpośrednio. Podobnie jak ktoś, kto dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie (którą w sumie było wilkołactwo), dopiero po ugryzieniu dotarło do niego, jak wiele miał i jak wiele stracił. Ilu rzeczy już nigdy nie będzie mógł doświadczyć. Gdy pesymizm nieco ustąpił, Mike odbudował część dawnego życia z gruzów, dzięki determinacji i eliksirowi tojadowemu. Na przykład, myślał, że bezpowrotnie stracił pracę aurora - a jednak do niej wrócił. Teraz jego celem była poprawa relacji z rodzeństwem, ale sądził na przykład, że pewnie nigdy nie założy już własnej rodziny. Od spotkania z Sigurn bał się nawet, czy dożyje kolejnej pełni - ale jednak ostatnią zniósł bez większych problemów.
-Ale...można powiedzieć, że mam trochę szczęścia w tej okropnej sytuacji. Zarejestrowałem się, wróciłem do pracy, mam dostęp do eliksiru tojadowego i pełną kontrolę nad sobą podczas pełni..a nawet możliwość wizyt u magipsychiatry. - uśmiechnął się krzywo. Niektórzy wciąż spędzają całe życie w głuszy, a on wrócił do społeczeństwa.
-Rodzina, bliscy przyjaciele i zapewne każdy, kto ma dostęp do rejestru wilkołaków. - wzruszył ramionami. -W praktyce całe Biuro Aurorów i niektórzy pracownicy Ministerstwa, nie ukrywam tego przed nimi. A jak daleko sięgają plotki - nie wiem. - starał się pozbyć goryczy ze swojego głosu i nie myśleć o tym, że ilekroć ktoś dziwnie spojrzy na ulicy to zastanawia się na tym, czy ten ktoś wie.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Gabinet Madeline Slughorn - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]12.05.19 22:27
Michael zdawał się być prawdziwie ciekawym przypadkiem, nie tylko ze względu na likantropię. Madeline mogła wyraźnie zauważyć pewien dystans, który wciąż utrzymywał. Widziała, że nie potrafił jej do końca zaufać, jednak póki co nie zamierzała mu tego wypominać. Jej praca nauczyła ją cierpliwości i dobrze wiedziała, że w przypadku niektórych pacjentów cierpliwość była kluczem do zyskania ich zaufania. Ponadto coś podpowiadało jej, że po dzisiejszej wizycie pan Tonks miał nigdy więcej nie stawić się w jej gabinecie i zdecydowanie nie miała nic przeciwko temu. Choć zazwyczaj lubiła wyzwania, już teraz odnosiła wrażenie, że ich światopoglądy różniły się od siebie zbyt mocno, by na dłuższą metę móc osiągnąć wystarczający poziom porozumienia, który pozwoliłby im ze sobą współpracować. Mimo wszystko sukces jej pracy polegał na obustronnych staraniach, zrozumieniu oraz współpracy i niestety wszelkie starania skazane były na porażkę, gdy wszystkich z trzech komponentów zabrakło.
Nie mogła jednak strząsnąć z siebie nieprzyjemnego poczucia, iż mężczyzna traktował ją z dystansem z powodu jej statusu. W wielu przypadkach zdarzało jej się żałować, iż nie jest w stanie czytać innym ludziom w myślach. Niewiedza odnośnie tego, co w danej chwili myśleli ludzie, z którymi prowadziła rozmowy, niekiedy potrafiła doprowadzić ją do szału. Chociaż być może powinna czasem docenić fakt, iż pozostawała nieświadoma odnośnie przemyśleń swoich rozmówców, szczególnie teraz, gdy myśli mężczyzny w żaden sposób by jej nie zadowoliły.
Nigdy nie potrafiła się do tego otwarcie przyznać, jednak była dość temperamentną osobą, która o wiele częściej działała i mówiła, zanim zdążyła do końca przemyśleć swoje postępowania. Być może właśnie dlatego tak bardzo wyróżniała się spośród innych szlachcianek - nie straszne były jej konsekwencje jej własnych czynów, choć przecież najgorszego nie miała jeszcze okazji doświadczyć.
Po raz kolejny w ciszy wysłuchiwała słów mężczyzny, zachęcając go do dalszego mówienia kiwnięciem głowy. Ciszę pomiędzy jego słowami przerywał jedynie odgłos pióra skrobiącego słowa po powierzchni pergaminu, na którym Madeline zapisywała wszelkie uwagi odnośnie swojego obecnego pacjenta.
- Oczywiście nie mogę mówić z osobistego doświadczenia, ale odczucia napiętnowania i odrzucenia ze strony społeczeństwa dość często mogą przyczynić się do wielu poważnych problemów, które ludzie mają tendencję ignorować - zaczęła, odkładając pióro i przekrzywiając lekko głowę, zastanawiając się, jakie są szanse, iż mężczyzna odpowie szczerze na jej pytanie - Czy kiedykolwiek towarzyszyły panu przeciągające się uczucia samo zwątpienia, trwający dłużej niż to normalne smutek, problemy ze snem czy brak apetytu? Czy nawiedzały pana myśli związane z chęcią odebrania sobie życia, czy odebrania życia tym, którzy pana nie zaakceptowali? - zapytała wprost, nie mając powodów do owijania w bawełnę. Jeśli miała zezwolić na dalsze wykonywanie zawodu, musiała być pewna, że mężczyzna otrzymuje wszelkie możliwe wsparcie.


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]01.06.19 7:52
Oczywiście, że traktował ją z dystansem z powodu jej statusu. Już nawet odstawiając likantropię na bok, był mugolakiem i aurorem zaangażowanym w potajemne zbieranie dowodów przeciw konserwatywnej arystrokracji. Nawet jeśli Madeline była apolityczna, nawet jeśli gwarantowała swoim pacjentom dyskrecję, nawet jeśli miałaby dobre serce... wciąż należała do ich świata, czy tego chciała czy nie. Dopóki nosiła nazwisko Slughorn. Gdyby miał się założyć, co zrobiłaby Madeline gdyby jej brat albo narzeczony zwrócili swe różdżki przeciw mugolom (lub uczciwym właścicielom małych biznesów na Pokątnej), założyłby się, że najbardziej szlachetną reakcją z jej strony byłaby cisza. Nie uważał konserwatywnych szlachciców za szlachetnych, choć od tej zasady bywały oczywiście wyjątki. Kiedyś, bardzo dawno temu, otworzył się za bardzo przed pewną szlachcianką. I chociaż dał jej tylko swoje zaufanie, nie licząc nawet na fizyczną lub emocjonalną bliskość, to do tej pory miał złamane serce. Gdy tak nerwowo przyglądał się swojej tymczasowej magipsychiatrze, przez głowę przemknęło mu, że wygląda jakby była mniej więcej w wieku Elaine. Szybko zdusił w sobie tą myśl, bo jeśli coś dzisiaj mogło jeszcze bardziej pogorszyć mu humor to właśnie takie wspomnienia. Zamiast tego uczepił się rozpaczliwej nadziei, że faktycznie pozostanie tutaj anonimowy. Nigdy nie uważał swojego poprzedniego, starszego magipsychiatry za typa skorego do plotek. Ale Madeline ciągnęła go za język o wiele bardziej i chociaż wydawała się powściągliwa i zapewniała o dyskrecji...to przecież w sumie wcale jej nie znał.
Przynajmniej miała dość przyzwoitości, aby uprzedzić, że nie wypowiada się o ostracyzmie na podstawie własnego doświadczenia. Mike uważał się za opanowanego i bardzo pragnął zachować przy niej pokerową twarz, ale odruchowo uniósł kąciki ust w rozbawieniu. Szlachcianka, wiedząca coś o odrzuceniu? To byłoby zabawne. Z powodu własnych uprzedzeń i stereotypowego myślenia nie przeszło mu nawet przez myśl, jak praca Madeline może być odbierana przez jej rodzinę i kręgi społeczne - zapomniał na moment o tym, że każdy dźwiga swój ciężar w życiu, nawet jeśli likantropia i nieczysta krew są w obecnym klimacie politycznym bardziej problematyczne niż 'skandaliczny' wybór ścieżki kariery.
-Mhm. - mruknął tylko, powściągając uśmiech i zastanawiając się, do czego to wszystko zmierza. Jej pierwsze pytania wydawały się proste, nawet standardowe, ale przy przedostatnim wszelka wesołość natychmiast spełzła z jego twarzy. Z wrażenia nie zdążył się nawet oburzyć na to, że nigdy nikogo by nie skrzywdził z powodu "braku akceptacji" - choć po wyjściu gabinetu zapewne uświadomi sobie z goryczą, że lady Slughorn chyba jednak widziała w nim potwora. Tak jak się spodziewał.
Ale teraz w uszach grzmiały mu tylko słowa "odebranie sobie życia." Czym innym było doświdczanie tych myśli, a czym innych ich zwerbalizowanie - i to na głos, przez inną osobę. Przez ułamek chwili spoglądał na Madeline nieco oszołomiony tą nagłą konfrontacją z pragnieniem, które nawiedzało go właściwie odkąd uświadomił sobie, że jest zarażony. Najpierw było obecne w jego życiu ciągle i tak intensywnie, że - chociaż nigdy nie zebrał w sobie odwagi - całkiem skutecznie zaczął unikać kontaktów z rodziną i przyjaciółmi. W końcu byłoby dla nich lepiej, gdyby go nie było. Nadzieję dał mu dopiero eliksir tojadowy, a śmierć matki była prawdziwym kubłem zimnej wody. Po raz pierwszy odczuł wtedy na własnej skórze żałobę i zrozumiał, że gorzej skazywać bliskich na poczucie straty niż na życie z wilkołakiem w rodzinie. Odtąd te myśli znacznie osłabły, ale jeszcze nie całkiem zniknęły. Poczucie zwątpienia i pogardy do samego siebie powracało w przewidywalnych momentach (po pełni), ale i całkiem nieoczekiwanych chwilach - takich, jak ta teraz. Obca szlachcianka wypowiedziała na głos jego najskrytsze pragnienie, pragnienie z którym radził sobie sam. Całkiem skutecznie i w dużej mierze dzięki pracy oraz poczuciu użyteczności.
Pracy, którą może stracić jeśli nie odpowie tak, jak powinien. Natychmiast otrzeźwiał, uświadamiając sobie, że jest pod baczną obserwacją lady Slughorn. Miał nadzieję, że jego zaskoczenie potrwało tylko mgnienie oka.
-Nigdy bym nikogo nie skrzywdził. - zaczął odpowiedzi od tyłu, wreszcie odczuwając oburzenie z powodu jej ostatniego pytania (wcześniej przytłumione przez temat samobójstwa). -Chyba, że to czarnoksiężnik stawiający opór podczas mojego wykonywania obowiązków zawodowych. - dodał, mając nadzieję, że przytomny żart udowodni jego całkowicie swobodne i szczere podejście do tematu.
-Jeśli wilkołaki krzywdziłyby tych, którzy ich nie akceptują, musiałyby wziąć na cel dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa. Jestem realistą, lady...doktor Slughorn. - dodał.
-W okolicach pełni mam nieco zaburzony rytm snu i apetytu, ale znam już swoją rutynę, a eliksir tojadowy pomaga w jej zrozumieniu i kontrolowaniu. - dodał już spokojniej. Nigdy nie łączył swoich koszmarów z depresją, co najwyżej z lękiem przed pełnią albo traumą po śmierci matki i niepokojem o całą rodzinę.
-Wszystko jest w normie. - zapewnił, jak ognia unikając samobójczego tematu.
Madeline, jako profesjonalistka, rozumiała zapewne, że choć odpowiedzi były prawdziwe, to sporo zataił i nie wydusi od niego nic więcej. Jako profesjonalistka musiała też zauważyć zmianę jego mimiki i postawy ciała na wspomnienie samobójstwa, chociaż po krótkiej chwili dołożył wysiłku aby powrócić do pokerowej twarzy i udawanej pewności siebie. Jeśli kiedyś ten mężczyzna zaciśnie sobie pętlę na szyi (starym, mugolskim sposobem), to nie znalazł w tym gabinecie pomocy...a raczej, bał się po nią sięgnąć.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Gabinet Madeline Slughorn - Page 3 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Gabinet Madeline Slughorn [odnośnik]03.06.19 23:25
Większości ludzi trudno było przyznać się do doświadczania jakichkolwiek problemów natury emocjonalnej. Madeline od czasu rozpoczęcia swojej praktyki miała okazję dokładnie się o tym przekonać, chociaż oczywiście nie trzeba było być magipsychiatrą by wiedzieć, że częścią ludzkiej natury było ukrywanie tego, co postrzegane mogło być jako swego rodzaju słabość.
Nie byłoby to jednak pochopnym wnioskiem, gdyby przyznała, iż mężczyźni reagowali na osobiste pytania o wiele gorzej niż kobiety. Oczywiście, zdarzały się przypadki, w których na miejscu Tonksa zasiadały panie podchodzące dość sceptycznie do tego, czym się zajmowała, nie będąc do końca skorymi zwierzać się jej z tego, co leżało im na sercu. Przyzwyczaiła się więc do ogólnikowych odpowiedzi i zbywania jej pytań oraz uwag, i wbrew pozorom potrafiła przejrzeć podobne zachowania. Statystycznie rzecz biorąc, z mężczyzn o wiele trudniej było wyciągnąć prawdę, i lady Slughorn musiała winić za to męską dumę. Patrząc po swoich krewnych doskonale zauważała, jak wielkie znaczenie miało dla nich utrzymanie dobrej opinii oraz czystego imienia. I chociaż pośród szlachty wszelkie schorzenia psychiczne traktowane były niczym temat taboo i zazwyczaj unikane w rozmowach w szerszych krewnych, okazywanie przez lordów jakichkolwiek emocji poza gniewem było tak samo rzadkie.
Wiedziała, że prosiła o wiele zadając mu jedno z ostatnich podczas tego spotkania pytań, jednak była również świadoma, iż nie mogła tego uniknąć. Wolała nie mieć na sumieniu ani jego życia, ani życia tych, których mógłby zranić gdyby postawiła nieodpowiednią diagnozę i zezwoliła na dalsze wykonywanie zawodu. Z drugiej jednak strony, jeśli nie zamierzał wyjawić jej prawdy, czy mogła tak naprawdę odmówić podpisania mu dokumentu i zmusić do częstszych wizyt, jeśli nie u niej, to u któregoś z jej kolegów po fachu?
W wielu przypadkach jej praca była o wiele bardziej skomplikowana, niż mogło się wydawać. Nie chodziło jedynie o przypisywanie odpowiednich eliksirów czy udzielania porad w kwestiach złamanych serc. Przez większość czasu jej praca nie opierała się nawet na znajomości alchemii czy możliwości zdiagnozowania konkretnych przypadłości. Zamiast tego Madeline musiała wykazać się intuicją, umiejętnością czytania między wierszami i podejmowaniem decyzji, które mogły być dwojakie w skutkach. Na niektóre problemy, z którymi się do niej zwracano, nie było odpowiedniego lekarstwa, i chociaż czasem o wiele łatwiej było wystawić receptę i odesłać pacjenta do domu, by od tej chwili sam radził sobie ze swoimi problemami, lady Slughorn wierzyła w to, iż niekiedy rozmowa potrafi zadziałać o wiele lepiej niż mieszanka antydepresyjna. Niestety, nie mogła zmusić nikogo do szczerości i być może pod wieloma względami nie powinna się dziwić, skoro sama była przykładem osoby, która swoje życie oraz swoje emocje w większości starała się zachować dla siebie.
Wysłuchiwała uważnie słów mężczyzny, zwracając uwagę na każdy gest i każdą zmianę wyrazu twarzy. Zauważyła nagłe napięcie, gdy poruszyła temat samobójstwa, jednak nie zamierzała dalej naciskać. Z uzyskanych odpowiedzi wiedziała, iż bez względu na to jak bardzo by się starała, tego dnia nie byłaby w stanie uzyskać nic więcej. Nie było to jednak coś niecodziennego - ten typ terapii wymagał czasu, włożonego wysiłku oraz chęci, których póki co zdawało się Tonksowi brakować.
Kiwnęła głową na znak, iż zrozumiała jego słowa, przez moment wpatrując się jeszcze w siedzącego naprzeciw mężczyznę. Następnie w ciszy sięgnęła po odpowiedni dokument, składając na dole pergaminu swój podpis oraz odpowiednią pieczęć.
- Nie będę pana dłużej zatrzymywać - powiedziała, wręczając mu to, po co przyszedł. Nie była do końca zadowolona, głównie z samej siebie. Za każdym razem, gdy ulegała w ten sposób, bądź nie była w stanie odnieść sukcesu w nawiązaniu odpowiedniej więzi z pacjentem, postrzegała siebie jako niekompetentną i zaczynała wątpić we własne umiejętności - Nie mam przeciwskazań przed dalszym wykonywaniem przez pana zawodu, jednak pozwolę sobie zasugerować regularne wizyty, jeśli nie u mnie, to u któregoś z moich kolegów - powiedziała jeszcze, wstając z miejsca i odprowadzając mężczyznę do wyjścia. Otworzyła przed nim drzwi, nie obdarzając go jednak uśmiechem - Do widzenia - rzuciła krótko, czekając, aż przejdzie przez próg, po czym zamknęła drzwi samej wracając do biurka. Usiadła na swoim miejscu, przecierając twarz dłońmi i nagle odczuwając niesamowite zmęczenie. Niektórzy pacjenci wyczerpywali ją o wiele bardziej niż inni. Na szczęście Michael Tonks był tego dnia ostatnim i nie pozostało jej już nic jak udanie się do domu.

|zt x2


You got a hold on me and I don't know how
I don't just stand outside and scream

I am teaching myself how to be free.

Madeline Slughorn
Madeline Slughorn
Zawód : magipsychiatra, początkująca trucicielka po godzinach
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Oh well, the devil makes us sin
But we like it when we're spinning in his grip
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6406-madeline-slughorn https://www.morsmordre.net/t6422-madeline https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Gabinet Madeline Slughorn
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach