Wydarzenia


Ekipa forum
Płonąca część lasu
AutorWiadomość
Płonąca część lasu [odnośnik]12.11.18 10:26
First topic message reminder :

Część płonącego lasu

Niełatwo tu trafić. Środek gęstego, nieprzeniknionego lasu skrywa swe sekrety przed przypadkowymi przechodniami. Aby dotrzeć do samego serca kniei, rozciągającej się na wielkich przestrzeniach w okolicach Londynu, należy poświęcić kilka godzin na pieszą wędrówkę oraz, oczywiście, posiadać dobrą mapę. Czarodziejskie formy transportu płatają na tym terenie figla nawet już po uleczeniu anomalii: teleportacja nie działa a inne formy utrudniają pojawienie się w centrum lasu.
Śmiałkowie, którzy tu dotrą, zobaczą doszczętnie spalone przestrzenie - po wyjściu z gęstego lasu znajdą się w morzu nagich, czarnych pni. W pierwszej chwili miejsce wygląda zwyczajnie, jak po przejściu potwornego pożaru, ale gdy tylko przekroczy się niewidzialną barierę, drzewa znów zaczynają płonąć. Ogień jest zaledwie wspomnieniem, magiczną fatamorganą, nie robi krzywdy - jedynie wywołuje gęsią skórkę, gdy przejdzie się przez płomienie - ale bez wątpienia jest to widok przerażający i niepokojący jednocześnie, a spacer wśród ginącego w ogniu lasu należy do tych niezapomnianych.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Płonąca część lasu - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Płonąca część lasu [odnośnik]21.11.19 2:21
-Wiem, muszę. - westchnął niechętnie, wbijając wzrok w leśną ściółkę. Pouczała go dziewczyna niewiele starsza od niego, a co gorsza - miała rację!
Chciał spytać ją, skąd u niej tyle zimnej krwi i ekspertyzy, ale duma mu na to nie pozwalała. Nie milczał jednak zbyt długo, albowiem jej kolejne słowa szybko wzbudziły jego ciekawość.
-Ooch, sama! Uczyłaś się gdzieś poza Ministerstwem? - oczy mu rozbłysły, na ustach pojawił się blady uśmiech. Był ambitny, uwielbiał się uczyć i zgłębiać wiedzę o runach. Gdyby nie był beztroski i leniwy w kwestiach, które go nie interesowały (runy i transmutacja interesowały go niezmiernie!) to pewnie wylądowałby w Ravenclawie.
Nie podejrzewał nawet, że może mieć przed sobą kogoś, kto nakłada klątwy, kto uczy się w ponurych spelunach Śmiertelnego Nokturnu, kto wspiera Czarnego Pana. Lyanna była śliczna i w sumie przyjazna, a w dodatku uratowała mu skórę i pozwoliła pochwalić się w Ministerstwie jej własnym sukcesem. Podchodził do ludzi z nieco naiwną sympatią, ale nie miał przecież powodu, aby jej nie ufać.
-Jak to jest, być wolnym strzelcem? Dajesz radę się utrzymać, zdobywać regularnie klientów? - dociekał dalej. On też łapał prywatne zlecenia kiedy tylko mógł, ostatnio wygnał nawet poltergeista z domu pewnego spłoszonego mugolaka. Zwracali się do niego ludzie, którzy bali się udać do Ministerstwa, choćby ze względu na mugoli lub charłaków we własnych rodzinach. Nie było ich jednak na tyle wiele, by dodatkowa praca mogła mu dawać stabilny dochód. Biurowy etat był podstawą jego utrzymania, a zlecenia i praca dla "Czarownicy" - tylko miłymi dodatkami.
Gorliwie pokiwał głową na propozycję pomocy w przyszłości.
-Jasne! Ale... jak masz na imię? - jak miał jej pomóc, skoro nie wiedział nawet z kim ma do czynienia albo jak ją znaleźć? -Mogę pomóc z jakimś prostszym zleceniem, albo nie wiem... twoja sowa mnie znajdzie, jakbyś potrzebowała pomocy! - zaproponował ochoczo. Był już gotów odejść i pozwolić Lyannie pracować w spokoju, ale zaraz... pracować?
-Pracować? - powtórzył od razu, jeszcze zanim Lyanna uświadomiła sobie własną niedyskrecję. -Ale przecież zdjęłaś już klątwę, masz tu jeszcze coś do zrobienia? - może mógłby jej pomóc w tym, przecież na pewno będzie uważał i już nic nie zepsuje!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Płonąca część lasu [odnośnik]21.11.19 22:02
Lyanna nie aprobowała nieudolności. W tym, co robiła była perfekcjonistką, miała też świadomość że od tego, jak podchodziła do tej pracy zależało jej zdrowie i życie. Podczas obcowania z groźnymi klątwami nieraz balansowała na granicy, podejmowała ryzyko i musiała być dokładna i precyzyjna, a do tego konieczne było zachowanie spokoju i emocjonalnej równowagi. Ludzie nerwowi i roztrzepani się do tego zawodu po prostu nie nadawali. Kilku takich zaczynało naukę w podobnym czasie do niej, większość nie otrzymała uprawnień, paru w międzyczasie wylądowało na dość długo w Mungu, a jeden na cmentarzu. Wbrew temu, co twierdził jej ówczesny przełożony, mężczyźni wcale nie byli lepsi od kobiet w tym wymagającym subtelności zawodzie. Ten tutaj na pewno nie był lepszy od niej. Gdyby był, nie popełniłby tak rażących błędów. To, jak się zachowywał i jak bardzo był gadatliwy sprawiało, że w jej umyśle pojawiły się skojarzenia z irytującym, nieporadnym szczenięciem, które dużo szczeka i bardzo chce pokazać jakie jest odważne i silne, a w rzeczywistości było zupełnie nieszkodliwe. Trudno było Zabini traktować go poważnie i widzieć w nim równorzędnego rywala, kiedy w jej oczach zdawał się wciąż mieć mleko pod nosem.
- Mhm – mruknęła, czując coraz większe poirytowanie. Zwykle była dość oszczędna w słowach i zupełnie nieprzyzwyczajona do takiego zagadywania przez obcych i takiej ilości dociekliwych pytań. To odbiegało od zaczepek nokturnowych opryszków czy pijaczków z podrzędnych pubów. Odbiegało też od tego co pamiętała ze szkoły czy z ministerstwa. Rzadko kiedy ludzie zachowywali się wobec niej w taki sposób. W rodzinnym domu oraz w szkole była wyrzutkiem półkrwi, pogardzanym nawet przez własnego ojca. W ministerstwie była tylko kobietą, która próbowała się bawić w łamacza klątw. Na Nokturnie też była przede wszystkim kobietą, bardzo atrakcyjną kobietą, ale też popleczniczką Czarnego Pana, co sprawiało, że nie była niepokojona. Naprawdę nie nawykła do tego, żeby ktoś był dla niej po prostu miły i ciekawił się nią w taki iście infantylny sposób. Lekko uniosła brwi, obserwując to dziwaczne indywiduum, zupełnie jakby nagle spotkała przybysza z innej planety. To jeszcze bardziej ją irytowało – bo nie wiedziała, jak się zachować. Naturalnie nie mogła też wiedzieć, że dziwaczny młodzieniec popierał szlamolubny Zakon Feniksa, bo gdyby wiedziała, to różdżka rzeczywiście poszłaby w ruch. W takim miejscu jak to bardzo łatwo byłoby zaaranżować jakiś wypadek... Jednak nie miała o niczym pojęcia, z niczym się nie zdradził, więc widziała w nim jedynie wkurzającego młokosa ze zbyt długim językiem, który nawet nie umiał porządnie łamać klątw i który był zbyt żałosny, by go atakować.
- Na pewno lepiej niż w ministerstwie – rzekła w końcu, wciąż lakonicznie i oszczędnie w słowach, bo nie istniał żaden powód, dla którego miała zacząć się zwierzać przypadkowo napotkanemu nieznajomemu, ale nie umiała powstrzymać się przed pokusą wyrażenia się negatywnie o dawnym miejscu pracy, może zasiania w nim wątpliwości i pokazania, że prawdziwa magia starożytnych run kryła się poza murami ministerstwa, że wypełniając rozkazy teoretyków nie ruszających się zza biurek daleko się nie zajdzie. Że był kompletnym żółtodziobem i nie mógł się równać z nią, działającą niezależnie Lyanną Zabini, która więcej osiągnęła sama niż podlegając pod instytucję. Rzadko miała okazję zadzierać nosa, może właśnie dlatego w ogóle odpowiedziała na to pytanie. Poza tym nie chciała, by podejrzewał ją o cokolwiek niecnego, więc musiała udawać jak najbardziej normalną, prawą łamaczkę klątw. W innym przypadku mógłby nie chcieć pozostawić jej w spokoju. Jak się okazało – i tak nie chciał. Nadal irytująco drążył i pytał, przez co z ogromnym trudem powstrzymała się od rzucenia na niego Silencio lub Jęzlepa. Właściwie powinna to zrobić na początku, ale oprócz irytacji może w głębi duszy odrobinę bawiło ją to zachowanie nadskakującego, ufnego i bardzo naiwnego psiaka.
- Maeve – skłamała, zdradzając jedynie swoje drugie imię, ale nie musiał znać prawdziwego, zaś uparta odmowa mogłaby budzić podejrzenia, a musiała udawać kogoś zwyczajnego i nieszkodliwego. W rzeczywistości nie zamierzała jednak specjalnie go szukać ani prosić się o pomoc (bo po dzisiejszym zakładała, że w kwestii klątw raczej nie miał wiele do zaoferowania), ale nie mogła wykluczyć tego, że ich ścieżki jeszcze się przetną, bo środowisko łamaczy nie było aż tak rozległe. Więc jeśli Cattermole do tego czasu nie da się zabić jakiejś klątwie, ponowne spotkanie nie było nieprawdopodobne.
Ale, choć nieudolny i naiwny, najwyraźniej nie był kompletnym idiotą, bo zaraz doszukał się w jej słowach czegoś, co sprawiło że zamiast odejść zadał kolejne dociekliwe pytanie. Musiała szybko wymyślić jakąś odpowiedź.
- Jako runistka muszę zbadać to miejsce przez wzgląd na jego niezwykłą magię i ustalić, czy jest jakoś powiązana z runami i nałożoną tu klątwą – skłamała gładko. W zasadzie nie było to stuprocentowe kłamstwo, bo rzeczywiście ciekawiła ją istota tej dziwnej magii sprawiającej, że to miejsce wciąż płonęło, choć ogień nie parzył. I przybywając tu, by poszukać przedmiotu, zamierzała też rozejrzeć się za innymi oznakami magii, ustalić czy miało to jakieś powiązanie z magią run. Może to jakaś bardzo dziwaczna, wypaczona wariacja Klątwy Stosu, która nie zadziałała jak należy i nie raniła osób znajdujących się w jej zasięgu? Nie podzieliła się jednak tymi przypuszczeniami, bo jeszcze mógłby się zaciekawić i uprzeć się, by tu zostać i nadal nękać ją pytaniami.
Miała nadzieję że to wyjaśnienie mu wystarczy, bo naprawdę była gotowa potraktować go urokiem, a nie chciała tracić na to czasu i energii, skoro musiała jeszcze przeszukać ten obszar i ustalić, czy było tu coś ukryte i jeśli tak, to co. I jeśli rzeczywiście było tu coś wartościowego, musiała to wydobyć i bezpiecznie zabrać.
- Idź już. Żeby się skupić i przebadać obszar potrzebuję samotności, bez twojego paplania nad uchem – dodała, licząc na to że odejdzie po dobroci i że zaraz otoczy ją błoga cisza, jeśli nie liczyć dźwięków wydawanych przez iluzję pożaru. A później odwróciła się i zaczęła się oddalać, choć nie opuściła obszaru całkowicie, a jedynie chciała oddalić się od młodego czarodzieja, by nie mógł jej już zagadywać. Dopiero po upewnieniu się, że Cattermole’a już tu nie było, znów zaczęła rzucać zaklęcia sprawdzające pomagające wykryć inną klątwę lub coś, co było schowane.

| zt. x 2
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Płonąca część lasu [odnośnik]17.07.21 0:17
Oczy utkwione miała w obrazie rozprzestrzeniającej się pożogi. Uwielbiała to miejsce, o ile w ogóle można było darzyć sympatią twór siejący zniszczenie. Kruczowłosa nie była jednak najprostszą osobą, była rozdarta, zniszczona, zdradzona, choć przecież niegdyś wiara, radość i beztroskość jej co dnia. Była jak ten las – niegdyś naturalna, piękna i niezmącona, a dziś zagubiona, czekająca na odrodzenie niczym feniks z popiołów. To właśnie dlatego lubowała wycieczki w te rejony, oglądanie czegoś niemożliwego, wręcz urojonego, a mimo to, tak przypominającego jej własną codzienność, upadek i wszechogarniający gniew. Z pewnością można było uznać, że kobieta przychodziła tu tylko po to, by pomedytować, spojrzeć w ogień, dojrzeć prawdę i zawierzyć własnym zmysłom, bo przecież każdy ogień da się ugasić wodą, w miejsce każdej spalonej rośliny da się posadzić nową, a dzięki temu można było odratować to, co skazane zostało na straty.
Ciemnobordowa spódnica falowała na wietrze, dzięki któremu błyskawicznie rozprzestrzeniały się płomiennie. Zmrużyła oczy pod wpływem jarzącej się jasności wywołanej płomieniami, chytremu błyskowi, który oślepiał na wskroś, a jednak przyciągał niczym magnes. Myślami skupiała się na tym, co dotychczas wydawało się być poza nią – na wojnie, która wsączała się w kraj niczym trucizna. Oddech miała ciężki, ewidentnie pod wpływem myśli i iluzji ciężkości powietrza wirującego wokół zgliszczy. Czasy były ciężkie, nawet dla niej. Chciałaby wspominać dobre lata hodowli, momenty w których wznosiła się na szczyt, ale ilekroć jej myśli skierowały się w tamtą stronę, zaczynała odczuwać dyskomfort, ciężar spadający na jej barki, który skutecznie przypominał jej o tym, co działo się teraz. Ludzie nie chcieli się zapuszczać tak daleko, unikali Szkocji, a tym bardziej odludnych terenów, tym samym omijali jej ziemie. Dochody malały i choć wciąż utrzymywała skrupulatnie oszczędności, to prędzej, czy później mógł wydarzyć się przełom, niekoniecznie korzystny dla panny Despenser.
Skrzywiła się z niechęcią i potrząsnęła głową, próbując oderwać się od przytłaczających myśli. Była silna, silniejsza bardziej niż się wydawało. Stała twardo na ziemi, broniła i chroniła tych, którzy stali u jej boku i jednocześnie przez to musiała trzymać język za zębami, nie zamartwiając tym samym własnych bliskich, własnych przyjaciół. Był to jeden z dodatkowych ciężarów na ramionach kobiety, jednak ze wszystkich niemal najprzyjemniejszy, przynoszący jakieś korzyści – dający wrażenie dobrze przygotowanej, przezornej i odpowiedzialnej w oczach najważniejszych osób. Po prawdzie była to jedynie iluzja, kolejne kłamstwo, które stosowała jedynie po to, by nie wzbudzać zainteresowania przyjaciół, przecież wolała żeby ci zajęli się zabezpieczaniem samych siebie. Nie było to samolubne, prawda?
Ruszyła wprzód, w ogień. Nie bała się, robiła to nie pierwszy raz, jednak za każdym razem adrenalina działała tak samo w połączeniu z niespokojnym umysłem. Dłoń zacisnęła na różdżce spoczywającej w kieszeni spódnicy, jakby bała się, że wyimaginowany żywioł może zrobić jej krzywdę. Potrzebowała tego, adrenaliny buzującej w żyłach, uczucia strachu i niepewności. Potrzebowała czuć cokolwiek, nawet jeżeli było to coś, co wiązało się z jej największymi obawami. Pragnęła poczuć się żywa, nawet jeżeli miałoby to wiązać się ze spłonięciem, co przecież nie było możliwe. Ogień ją przyciągał, kusił z nieznanego powodu. Zatracała się w krajobrazie, który był swego rodzaju odzwierciedleniem Zła i wyobrażeń w głowie stalowookiej. Każdorazowo wyobrażała tu sobie własnego brata, tuż po zdradzie, ginącego w płomieniach i czerpała z tego swego rodzaju satysfakcję. Wiedziała, że nie wróży to nic dobrego, jednak wcale się nie hamowała - nie uważała tego za nic złego, wręcz przeciwnie, cieszył ją fakt, że choć na chwilę mogła oderwać się od rzeczywistości. To miejsce, zupełnie także jak ona, odrodzi się ponownie i będzie takie, jakie być powinno. Nowe, silne i nieugięte.


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Płonąca część lasu - Page 11 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Płonąca część lasu
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach