Płonąca część lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Część płonącego lasu
Niełatwo tu trafić. Środek gęstego, nieprzeniknionego lasu skrywa swe sekrety przed przypadkowymi przechodniami. Aby dotrzeć do samego serca kniei, rozciągającej się na wielkich przestrzeniach w okolicach Londynu, należy poświęcić kilka godzin na pieszą wędrówkę oraz, oczywiście, posiadać dobrą mapę. Czarodziejskie formy transportu płatają na tym terenie figla nawet już po uleczeniu anomalii: teleportacja nie działa a inne formy utrudniają pojawienie się w centrum lasu.
Śmiałkowie, którzy tu dotrą, zobaczą doszczętnie spalone przestrzenie - po wyjściu z gęstego lasu znajdą się w morzu nagich, czarnych pni. W pierwszej chwili miejsce wygląda zwyczajnie, jak po przejściu potwornego pożaru, ale gdy tylko przekroczy się niewidzialną barierę, drzewa znów zaczynają płonąć. Ogień jest zaledwie wspomnieniem, magiczną fatamorganą, nie robi krzywdy - jedynie wywołuje gęsią skórkę, gdy przejdzie się przez płomienie - ale bez wątpienia jest to widok przerażający i niepokojący jednocześnie, a spacer wśród ginącego w ogniu lasu należy do tych niezapomnianych.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956.Śmiałkowie, którzy tu dotrą, zobaczą doszczętnie spalone przestrzenie - po wyjściu z gęstego lasu znajdą się w morzu nagich, czarnych pni. W pierwszej chwili miejsce wygląda zwyczajnie, jak po przejściu potwornego pożaru, ale gdy tylko przekroczy się niewidzialną barierę, drzewa znów zaczynają płonąć. Ogień jest zaledwie wspomnieniem, magiczną fatamorganą, nie robi krzywdy - jedynie wywołuje gęsią skórkę, gdy przejdzie się przez płomienie - ale bez wątpienia jest to widok przerażający i niepokojący jednocześnie, a spacer wśród ginącego w ogniu lasu należy do tych niezapomnianych.
W pierwszej kieszeni futra nie znajduje nic przydatnego, a jedynie alarmującego i ...wprawiającego w niepokój. Wyciąga pogniecione fragmenty pergaminu, które wyglądają na dziecięce pismo – żadnej treści, stałego wątku, tropu. Nie żeby wiedziała czego szuka, ale i tak, na samą myśl, iż w tym pomieszczeniu znajdować się miały wcześniej dzieci przyprawia ją o dodatkową porcję lepkich, gwałtem wdzierających się na kręgosłup, dreszczy. Z drugiej kieszeni wyławia umazaną, haftowaną chustę, podpisaną imiennie czerwoną nitką.
– Znasz jakąś Lydię? - pokazuje kobiecie kartkę, przechodząc do skrzyni, w której znajduje skarby tej samej kategorii. Dziecięce zabawki, nic niewarte graty.
Podchodzi do Tiny, aby zaraz potem zacisnąć wargi, gdy nieznajoma przygotowuje się do zaklęcia. Żadna lecznicza łuna nie wyłania się z różdżki.
Szklana struga ciska w jej stronę, raniąc przede wszystkim twarz i cięcie, które zalewa się jeszcze obfitszym strumieniem krwi. Upadając na podłogę i wyjąc z bólu nie skupia się nawet na reszcie mniejszych odłamków powbijanych w miękką skórę - zapłakana unosi głowę i patrzy na kobietę zarazem w trwodze i rozwścieczeniu. Początkowo sądzi iż potraktowano ją zaplanowanym atakiem, lecz zaraz chwilę spostrzega, iż nieznajoma również doznała nieznacznych obrażeń.
To nie jej świat. To nie aksamitne pielesze, kaszmirowe poduszki. Delikatna powierzchnia klawiszy fortepianu. Serce chce się poddać, nakazuje położyć się na chropowatej podłodze i przymknąć powieki; zasnąć i zaczekać, aż ktoś ją odnajdzie. Być może sama Śmierć.
Nie odzywa się zapytana o umiejętności - zaciska wargi, próbując przełknąć gardłowe łkanie oraz łzy wypełniające oczy. Mantra motywacji, walczenia i nie poddawania się szumi w głowie; przytakuje, przymrukuje jedynie na słowa kobiety, nie będąc w stanie zmusić się do artykułowania myśli. Musi jej zaufać, powierzyć jej, sama przecież nie da rady. Prawda?
Boso podchodząc do drzwi, również wyciąga różdżkę.
-Hexa Revelio.
– Znasz jakąś Lydię? - pokazuje kobiecie kartkę, przechodząc do skrzyni, w której znajduje skarby tej samej kategorii. Dziecięce zabawki, nic niewarte graty.
Podchodzi do Tiny, aby zaraz potem zacisnąć wargi, gdy nieznajoma przygotowuje się do zaklęcia. Żadna lecznicza łuna nie wyłania się z różdżki.
Szklana struga ciska w jej stronę, raniąc przede wszystkim twarz i cięcie, które zalewa się jeszcze obfitszym strumieniem krwi. Upadając na podłogę i wyjąc z bólu nie skupia się nawet na reszcie mniejszych odłamków powbijanych w miękką skórę - zapłakana unosi głowę i patrzy na kobietę zarazem w trwodze i rozwścieczeniu. Początkowo sądzi iż potraktowano ją zaplanowanym atakiem, lecz zaraz chwilę spostrzega, iż nieznajoma również doznała nieznacznych obrażeń.
To nie jej świat. To nie aksamitne pielesze, kaszmirowe poduszki. Delikatna powierzchnia klawiszy fortepianu. Serce chce się poddać, nakazuje położyć się na chropowatej podłodze i przymknąć powieki; zasnąć i zaczekać, aż ktoś ją odnajdzie. Być może sama Śmierć.
Nie odzywa się zapytana o umiejętności - zaciska wargi, próbując przełknąć gardłowe łkanie oraz łzy wypełniające oczy. Mantra motywacji, walczenia i nie poddawania się szumi w głowie; przytakuje, przymrukuje jedynie na słowa kobiety, nie będąc w stanie zmusić się do artykułowania myśli. Musi jej zaufać, powierzyć jej, sama przecież nie da rady. Prawda?
Boso podchodząc do drzwi, również wyciąga różdżkę.
-Hexa Revelio.
Change in the airAnd they'll hide everywhere. And no one knows who's in control
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Alix Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcia Tonks tym razem nie wywołały żadnych przykrych skutków ubocznych. Kobieta poczuła ciepło, napływ zdrowej, silnej magii, pomagającej zaleczyć zranioną twarz Alix. Arystokratka także odebrała falę gorąca, przeszywającą policzek - rana cięta, zarówno ta zadana przez anomalię, jak i przez poprzednią, nieudaną próbę uleczenia, zasklepiła się, zamknęła w jasnej bliźnie. Lestrange była w stanie wyczuć ją pod palcami - jeszcze przez dłuższy czas blizna będzie szpecić jej przepiękną twarz.
Justine nie zdecydowała się zabrać żadnej z rzeczy z kufra, podeszła natomiast do drzwi, upewniając się, co może znaleźć się za nimi. Magia znów stała się jej posłuszna - przez moment przed jej oczami rozświetliło się sześć wyraźnych, ludzkich sylwetek. Znajdowały się na skraju działania zaklęcia, daleko, były słabo widoczne - ale jednak dawały nadzieję na to, że nie znajdują się tutaj same, jedynie we dwie.
Zapłakana, obolała Alix nie dostrzegła przed sobą nic. Dłonie drżały, ale z każdą chwilą przebywania pod grubym materiałem futra, robiło się jej coraz cieplej. Zatamowane krwawienie także pozwalało jej nieco pewniej rozejrzeć się wokół siebie. Była prawie pewna, że sprawdziły wszystko, co mogły - i że pomieszczenie nie kryje przed nimi żadnych tajemnic - przynajmniej nie tych oczywistych. Cała nadzieja na wyjście z pokoju znajdowała się w drzwiach. Ciężkich, drewnianych, ograniczonych złotą klamką. Kobiety nie wiedziały, co może się za nimi znaleźć - wyjście na świeże powietrze czy też kolejne pomieszczenie? I czy w ogóle mogły zostać otwarte, tak o, po prostu? Nie słyszały żadnych odgłosów, jedynie dziwne podszepty w tyle głów. Płacz dziecka. Surowy głos nestora. Złośliwe szepty szlachcianek. Obojętny, pozbawiony uczuć tembr Samuela. Bodźce mieszały się w jedno, utrudniały skupienie się, wzmagały uczucie obcości.
| Na odpis macie czas do 02.12 do 18:00.
Przeszukanie jednego mebla/miejsca/kąta to jedna akcja.
Justine nie zdecydowała się zabrać żadnej z rzeczy z kufra, podeszła natomiast do drzwi, upewniając się, co może znaleźć się za nimi. Magia znów stała się jej posłuszna - przez moment przed jej oczami rozświetliło się sześć wyraźnych, ludzkich sylwetek. Znajdowały się na skraju działania zaklęcia, daleko, były słabo widoczne - ale jednak dawały nadzieję na to, że nie znajdują się tutaj same, jedynie we dwie.
Zapłakana, obolała Alix nie dostrzegła przed sobą nic. Dłonie drżały, ale z każdą chwilą przebywania pod grubym materiałem futra, robiło się jej coraz cieplej. Zatamowane krwawienie także pozwalało jej nieco pewniej rozejrzeć się wokół siebie. Była prawie pewna, że sprawdziły wszystko, co mogły - i że pomieszczenie nie kryje przed nimi żadnych tajemnic - przynajmniej nie tych oczywistych. Cała nadzieja na wyjście z pokoju znajdowała się w drzwiach. Ciężkich, drewnianych, ograniczonych złotą klamką. Kobiety nie wiedziały, co może się za nimi znaleźć - wyjście na świeże powietrze czy też kolejne pomieszczenie? I czy w ogóle mogły zostać otwarte, tak o, po prostu? Nie słyszały żadnych odgłosów, jedynie dziwne podszepty w tyle głów. Płacz dziecka. Surowy głos nestora. Złośliwe szepty szlachcianek. Obojętny, pozbawiony uczuć tembr Samuela. Bodźce mieszały się w jedno, utrudniały skupienie się, wzmagały uczucie obcości.
| Na odpis macie czas do 02.12 do 18:00.
Przeszukanie jednego mebla/miejsca/kąta to jedna akcja.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 230/240 (10 - cięte)
Alix 202/202
Udało jej się, pierwsze zaklęć sprawnie - jak robiła to już nie raz - zaleczyło rany na policzku Alix. Uniosła leniwie wargę, uśmiechając się krótko pod nosem. Może i przestała być ratowniczką, ale jej zdolności nadal zdawały się pozostawać na tym samym poziomie. Dobrze, nigdy nie było wiadome, kiedy właśnie ta dziedzina będzie potrzebna, a może nawet niezbędna.
Mugolskie zabawki pokryte kurzem zdawały się nie mieć żadnego znaczenia, mimo tego marszczyła lekko nos zmierzając ku drzwiom, gdy zastanawiała się, czy rzeczywiście żadnego nie mają i czy mogą im cokolwiek powiedzieć.
Rzadko spoglądała w kierunku towarzyszącej jej kobiety. Możliwe że zdawała sie jej oschła, ale nie miała czasu. Już raz straciła bliską osobę właśnie przez jego brak. Potrafiła zrozumieć, że ta cierpi i ją boli, ale nie umiała odnaleźć w sobie w tej chwili dostatecznie dużej ilości empatii, by zwolnić. Postawiła przed sobą cel i mogła tam dojść sama, albo z nią.
Zwróciła w jej kierunku spojrzenie marszcząc brwi próbowała odnaleźć odpowiedź, jednak nic nie przyszło jej do głowy, pokręciła przecząco głową.
- Nie. Możesz otworzyć drzwi? Chciałabym coś spróbować, jeśli mi się uda wykonać cały plan, zyskamy trzeciego pomocnika. - nie zdradzała do końca tego pomysły, może powinna była rzucić Magicus Extremuss, ale nie mając na razie widocznych przeciwników lepiej było zatroszczyć się o coś, co dalej może im pomóc. - W tamtą stronę - machnęła rękę w której trzymała różdżkę - znajduje się sześć osób. Mogą nam pomóc, ale mogą nas też zabić. W którą stronę chcesz iść? - zapytała ciekawa którą z dróg bardziej skłonna jest wybrać. Wzięła wdech w płuca. - Speculio- wypowiedziała więc, skupiając się na zaklęciu, wzrok na kilka chwil zawiesił się na drewnianej ścianie. Czy istniało zaklęcie, które powiedziałoby im więcej o tym miejscu nim wyjdą?
Mugolskie zabawki pokryte kurzem zdawały się nie mieć żadnego znaczenia, mimo tego marszczyła lekko nos zmierzając ku drzwiom, gdy zastanawiała się, czy rzeczywiście żadnego nie mają i czy mogą im cokolwiek powiedzieć.
Rzadko spoglądała w kierunku towarzyszącej jej kobiety. Możliwe że zdawała sie jej oschła, ale nie miała czasu. Już raz straciła bliską osobę właśnie przez jego brak. Potrafiła zrozumieć, że ta cierpi i ją boli, ale nie umiała odnaleźć w sobie w tej chwili dostatecznie dużej ilości empatii, by zwolnić. Postawiła przed sobą cel i mogła tam dojść sama, albo z nią.
Zwróciła w jej kierunku spojrzenie marszcząc brwi próbowała odnaleźć odpowiedź, jednak nic nie przyszło jej do głowy, pokręciła przecząco głową.
- Nie. Możesz otworzyć drzwi? Chciałabym coś spróbować, jeśli mi się uda wykonać cały plan, zyskamy trzeciego pomocnika. - nie zdradzała do końca tego pomysły, może powinna była rzucić Magicus Extremuss, ale nie mając na razie widocznych przeciwników lepiej było zatroszczyć się o coś, co dalej może im pomóc. - W tamtą stronę - machnęła rękę w której trzymała różdżkę - znajduje się sześć osób. Mogą nam pomóc, ale mogą nas też zabić. W którą stronę chcesz iść? - zapytała ciekawa którą z dróg bardziej skłonna jest wybrać. Wzięła wdech w płuca. - Speculio- wypowiedziała więc, skupiając się na zaklęciu, wzrok na kilka chwil zawiesił się na drewnianej ścianie. Czy istniało zaklęcie, które powiedziałoby im więcej o tym miejscu nim wyjdą?
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 57
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Tym razem się udaje; choć Alix wyjątkowo niespokojnie reaguje na ruchy różdżki przy policzku, to ciepła iskra sklepiająca głębokie cięcia, szybko łagodzi zarówno nerwy, jak i galopujące bicie serca. Pod opuszkami palców wyczuwa wypukłość blizny szpecącej twarz, lecz jeszcze o niej nie myśli, nie kiedy nie jest do końca przekonana czy ktokolwiek będzie miał dane ją zobaczyć.
Zapach krwi wciąż uderza do nozdrzy, intensywniej niż poprzednio, być może wskazując na wyostrzenie zmysłów - Lestrange w końcu nie wykręca od promieniującego bólu, a półszepty straszące śmiertelnym wykrwawieniem zamierają na dobre. Zakurzonym rękawem futra wyciera buzię usmarowaną mieszanką krwi oraz łez. Jest źle, ale jeszcze przed momentem było rozpaczliwie źle.
Niech będzie lepiej.
Nie skupia się na oschłości kobiety; odbiera ją jako rzeczowość, zachowanie dużo bardziej odpowiednie patowej sytuacji w której się znajdują. Wątpi, iż jest jedynie zwykłą kurą domową - zna magię leczniczą, zachowuje trzeźwość umysłu i decyduje się na przejęcie dowodzenia. Arystokratka powierza jej swoje zaufanie, choć być może nie powinna.
Wysłuchuje towarzyszki, wodząc za wymierzoną różdżką. Trzeci pomocnik? Sześć osób?
Oddycha głęboko i analizuje wszystkie za oraz przeciw. Tina ma rację wspominając o potencjalnym niebezpieczeństwie ze strony wykrytych postaci; Alix jednakże, nie posiadając życiowego doświadczenia kobiety, pragnie wierzyć, iż reszta wpadła do duszącego koszmaru w podobnych okolicznościach, co one same.
- Z jakiegoś powodu znalazłyśmy się tu razem. Nie można wykluczyć, że jest nas więcej. Chcę z nimi porozmawiać, lecz jeśli nie chcesz ryzykować, podążę za tobą - nie brzmi przekonująco, ewidentnym wahaniem zabarwiając głos. Łapie za klamkę, ręcznie próbując otworzyć drzwi. Jeśli się nie uda, rzuca najprostsze zaklęcie.
- Alohomora.
|otwieram drzwi
Zapach krwi wciąż uderza do nozdrzy, intensywniej niż poprzednio, być może wskazując na wyostrzenie zmysłów - Lestrange w końcu nie wykręca od promieniującego bólu, a półszepty straszące śmiertelnym wykrwawieniem zamierają na dobre. Zakurzonym rękawem futra wyciera buzię usmarowaną mieszanką krwi oraz łez. Jest źle, ale jeszcze przed momentem było rozpaczliwie źle.
Niech będzie lepiej.
Nie skupia się na oschłości kobiety; odbiera ją jako rzeczowość, zachowanie dużo bardziej odpowiednie patowej sytuacji w której się znajdują. Wątpi, iż jest jedynie zwykłą kurą domową - zna magię leczniczą, zachowuje trzeźwość umysłu i decyduje się na przejęcie dowodzenia. Arystokratka powierza jej swoje zaufanie, choć być może nie powinna.
Wysłuchuje towarzyszki, wodząc za wymierzoną różdżką. Trzeci pomocnik? Sześć osób?
Oddycha głęboko i analizuje wszystkie za oraz przeciw. Tina ma rację wspominając o potencjalnym niebezpieczeństwie ze strony wykrytych postaci; Alix jednakże, nie posiadając życiowego doświadczenia kobiety, pragnie wierzyć, iż reszta wpadła do duszącego koszmaru w podobnych okolicznościach, co one same.
- Z jakiegoś powodu znalazłyśmy się tu razem. Nie można wykluczyć, że jest nas więcej. Chcę z nimi porozmawiać, lecz jeśli nie chcesz ryzykować, podążę za tobą - nie brzmi przekonująco, ewidentnym wahaniem zabarwiając głos. Łapie za klamkę, ręcznie próbując otworzyć drzwi. Jeśli się nie uda, rzuca najprostsze zaklęcie.
- Alohomora.
|otwieram drzwi
Change in the airAnd they'll hide everywhere. And no one knows who's in control
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Alix Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 90
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Tonks dokładnie opisała Alix jej zadanie, samej skupiając się na skorzystaniu z mocy obrony przed czarną magią. Skoncentrowała się na poprawnej inkantacji, skupiła całą swoją czarodziejską energię na wykreowaniu iluzji - słaby cień Justine pojawił się na sekundę za nią, lecz równie szybko zniknął. Zaklęcie było nieudane, zabrakło naprawdę niewiele, by przyszła aurorka zdołała wykonać swój fortel.
Alix, pomimo osłabienia i niepewności, postanowiła współpracować z nieznajomą. Mocno nacisnęła klamkę drzwi, później unosząc różdżkę - dopiero po udanej inkantacji zamek trzasnął i ustąpił. Drzwi uchyliły się bez skrzypnięcia, widocznie były naoliwione, wbrew pozorom nie tak stare, na jakie wyglądały. Tuż za progiem, oświetlanym nieco przez łunę Lumos Maximy, również znajdowała się drewniana podłoga. Z półmroku wyzierały fragmenty mebli, tym razem kuchennych, a do nosów obydwu kobiet dotarł swąd spalenizny. W tym pomieszczeniu także nie znajdowały się żadne okna - miejsca po nich zostały przysłonięte okiennicami i najwidoczniej zabite deskami od zewnątrz. Na razie nie mogłyście dostrzec nic więcej, w kuchni było ciemno i bez dodatkowego oświetlenia waszym oczom ukazywały się tylko kontury mebli, jednego zabitego okna oraz jednej pary drzwi, znajdującej się po przeciwległej stronie pokoju.
Wtem, gdy tylko zerknęłyście głębiej w ciemność, usłyszałyście głośne szurnięcie i szybszy oddech - gdzieś z prawej strony kuchni, w mroku; coś - lub ktoś - wykonywało jakieś ruchy, czaiło się pod ledwie widocznym stołem, pozostając tak blisko, że bez problemu mogłoby was zaatakować - o ile miało wrogie intencje.
| Na odpis macie czas do 04.12 do 19:00.
Alix, pomimo osłabienia i niepewności, postanowiła współpracować z nieznajomą. Mocno nacisnęła klamkę drzwi, później unosząc różdżkę - dopiero po udanej inkantacji zamek trzasnął i ustąpił. Drzwi uchyliły się bez skrzypnięcia, widocznie były naoliwione, wbrew pozorom nie tak stare, na jakie wyglądały. Tuż za progiem, oświetlanym nieco przez łunę Lumos Maximy, również znajdowała się drewniana podłoga. Z półmroku wyzierały fragmenty mebli, tym razem kuchennych, a do nosów obydwu kobiet dotarł swąd spalenizny. W tym pomieszczeniu także nie znajdowały się żadne okna - miejsca po nich zostały przysłonięte okiennicami i najwidoczniej zabite deskami od zewnątrz. Na razie nie mogłyście dostrzec nic więcej, w kuchni było ciemno i bez dodatkowego oświetlenia waszym oczom ukazywały się tylko kontury mebli, jednego zabitego okna oraz jednej pary drzwi, znajdującej się po przeciwległej stronie pokoju.
Wtem, gdy tylko zerknęłyście głębiej w ciemność, usłyszałyście głośne szurnięcie i szybszy oddech - gdzieś z prawej strony kuchni, w mroku; coś - lub ktoś - wykonywało jakieś ruchy, czaiło się pod ledwie widocznym stołem, pozostając tak blisko, że bez problemu mogłoby was zaatakować - o ile miało wrogie intencje.
| Na odpis macie czas do 04.12 do 19:00.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 230/240 (10 - cięte)
Alix 202/202
Gdy kobieta jej odpowiedziała uniosła lekko brwi ku górze, zmarszczyła nos widocznie nad czyms myśląc w końcu skinęła głową.
- Dobrze, spróbujmy więc do nich dotrzeć. - zawyrokowała ostatecznie skupiając się na rzuceniu zaklęcia, zaklęcia, które niemal wyszło. Niematerialna postać pojawiła się na kilka krótkich chwil jednak nie została widocznie nie wspomagana dostateczną ilością magii. Nie miała więcej czasu, by drzwi otwarły się za sprawą działania kobiety obok. Ruszyła pierwsza, trzymając różdżkę w pogotowiu, tak jak jej powiedziała jednocześnie pilnując by znajdowała się za jej plecami. Nim weszła w głąb pomieszczenia rozejrzała się szybko nie dostrzegając zbyt wiele, jednak kolejne drzwi znajdowały się zaraz przed nimi. Jednak nim zdążyła wydać polecenie do jej uszu doszło coś w rodzaju szurnięcia, zacisnęła mocniej dłoń na różdżce sznurując mocniej usta. Ktoś tam musiał się znajdować, szybki oddech docierał do nich. Jakim cudem więc jej zaklęcie nie wykryło obecności kogoś jeszcze?
- Do drzwi, nie wychodź zza moich pleców. - nakazała kobiecie powoli krok za krokiem kierując się w kierunku drzwi, jednak jej różdżka kierowała się w stronę stołu znajdujące się z prawej strony kuchni. - Chcemy tylko przejść dalej. Kim jesteś, pokaż się? - serce tłukło jej się szybko. Kto mógł znajdować się pod stołem w miejscu takim jak to i dlaczego zaklęcie nie wykazało jego istnienia? - Lumos Maxima! - zarządziła z mocą kierując różdżkę tak, by światło równomiernie oświetliło pomieszczenie. Coś, niby przeczucie uderzyło w nią z siłą a co jeśli to… - Freddie? - jej usta niepewnie, cicho wypowiedziały imię syna. Serce zatrzymało się w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Dobrze, spróbujmy więc do nich dotrzeć. - zawyrokowała ostatecznie skupiając się na rzuceniu zaklęcia, zaklęcia, które niemal wyszło. Niematerialna postać pojawiła się na kilka krótkich chwil jednak nie została widocznie nie wspomagana dostateczną ilością magii. Nie miała więcej czasu, by drzwi otwarły się za sprawą działania kobiety obok. Ruszyła pierwsza, trzymając różdżkę w pogotowiu, tak jak jej powiedziała jednocześnie pilnując by znajdowała się za jej plecami. Nim weszła w głąb pomieszczenia rozejrzała się szybko nie dostrzegając zbyt wiele, jednak kolejne drzwi znajdowały się zaraz przed nimi. Jednak nim zdążyła wydać polecenie do jej uszu doszło coś w rodzaju szurnięcia, zacisnęła mocniej dłoń na różdżce sznurując mocniej usta. Ktoś tam musiał się znajdować, szybki oddech docierał do nich. Jakim cudem więc jej zaklęcie nie wykryło obecności kogoś jeszcze?
- Do drzwi, nie wychodź zza moich pleców. - nakazała kobiecie powoli krok za krokiem kierując się w kierunku drzwi, jednak jej różdżka kierowała się w stronę stołu znajdujące się z prawej strony kuchni. - Chcemy tylko przejść dalej. Kim jesteś, pokaż się? - serce tłukło jej się szybko. Kto mógł znajdować się pod stołem w miejscu takim jak to i dlaczego zaklęcie nie wykazało jego istnienia? - Lumos Maxima! - zarządziła z mocą kierując różdżkę tak, by światło równomiernie oświetliło pomieszczenie. Coś, niby przeczucie uderzyło w nią z siłą a co jeśli to… - Freddie? - jej usta niepewnie, cicho wypowiedziały imię syna. Serce zatrzymało się w oczekiwaniu na odpowiedź.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Klamka nie ugina się pod naporem dłoni, drzwi otwierają się dopiero na poprawnie wywołaną inkantacje. Rusza niepewnie za kobietą, tak jak wcześniej uzgodniły; boso stąpając po zimnej, nieprzyjemnej dla delikatnej stopy arystokratki, powierzchni. Alix jest dozgonnie wdzięczna nieznajomej za przejęcie dowodzenia; niemniej, nie jest w stanie zatrzymać rozjuszonego bicia serca i dziwnie kolczastej, niemalże bolesnej, suchości w ustach. Skrada się, garbiąc w cieniu Tiny, z różdżką w dłoni. Nie widzi dużo zza cudzych pleców, a półmrok władający pomieszczeniem nie pomaga w określeniu istotnych detali miejsca. Przypomina na pierwszy rzut oka kuchnię.
Dopiero ruszając wgłąb, wyczuwają oraz słyszą obcą obecność. Lestrange wstrzymuje oddech, mrużąc oczy i walcząc z nieprzegnaną ciemnością. Coś, ktoś, nieokreślona istota skrywa się pod stołem. Z nieznanymi zamiarami.
Spogląda na kobietę i czyni tak jak każe, krokiem wolnym, niegwałtownym podąża ku drzwiom i celuje w nie dygoczącą różdżką. Zaciska spierzchnięte od własnej krwi wargi, skupiając całą swoją energię i koncentrację na pozornie prostym zaklęciu. Wie, że jeśli coś lada moment pójdzie nie tak, to zostaną pozbawione drogi ucieczki. O ile ta przed nią rozpostarta nie jest jedynie złudną nadzieją.
- Alohomora!
Dopiero ruszając wgłąb, wyczuwają oraz słyszą obcą obecność. Lestrange wstrzymuje oddech, mrużąc oczy i walcząc z nieprzegnaną ciemnością. Coś, ktoś, nieokreślona istota skrywa się pod stołem. Z nieznanymi zamiarami.
Spogląda na kobietę i czyni tak jak każe, krokiem wolnym, niegwałtownym podąża ku drzwiom i celuje w nie dygoczącą różdżką. Zaciska spierzchnięte od własnej krwi wargi, skupiając całą swoją energię i koncentrację na pozornie prostym zaklęciu. Wie, że jeśli coś lada moment pójdzie nie tak, to zostaną pozbawione drogi ucieczki. O ile ta przed nią rozpostarta nie jest jedynie złudną nadzieją.
- Alohomora!
Change in the airAnd they'll hide everywhere. And no one knows who's in control
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Alix Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Justine odważnie, jak przystało na przyszłą aurorkę, przekroczyła próg skąpanego w półmroku pokoju. Deski potwornie zaskrzypiały pod jej nogami, serce przyśpieszyło rytm a dłoń odruchowo uniosła się do góry, by rozgonić ciemności. Z końca różdżki praktycznie od razu wymknęła się świetlista kula a jej blask natychmiast odsłonił przed oczami kobiet każdy zakamarek pomieszczenia. Niewielkiej kuchni, połączonej z jadalnią - z szerokim, wygaszonym kominkiem. W pokoju było jeszcze więcej zasuszonych ziół, zwieszały się z niskich krokwi, a ich zapach mieszał się ze swądem spalenizny.
Na dość starodawnej kuchence znajdowały się trzy garnki, przesłonięte pokrywkami. Na każdym z czterech palników tlił się ogień, liżąc ścianki poczerniałych już rondelków - to z tamtej strony buchała nieprzyjemna woń, stłumiona najwyraźniej przez przykrywki. Coś bulgotało, pokrywki podskakiwały a z garnków wydobywała się także para wodna - lecz nie to przyciągnęło uwagę Tonks i Alix.
Po drugiej stronie pomieszczenia, pod stołem, obstawionym poobtłukiwanymi krzesłami, coś się poruszało. Wisząca wysoko kula nie doświetlała dobrze tamtego przejścia, dlatego w pierwszej chwili kobiety nie mogły zobaczyć dokładnie przyczyny dziwnych odgłosów - stan niepokoju trwał zaledwie kilka sekund, później zamieniając się w prawdziwy lęk. Spod stołu wyczołgiwał się nie człowiek, nie istota a czarnomagiczna kreacja, coś bez wątpienia martwego - walcząca ze złem Tonks mogła rozpoznać inferiusa, Alix zaś nie potrafiła stwierdzić, z czym ma do czynienia - widziała tylko zakrwawione ciało kilkuletniego chłopca, pozbawionego dolnych kończyn. Wyglądał tak, jakby coś urwało mu dolną część ciała; czołgał się przy wykorzystaniu rąk, z jego ust wydobywały się bulgoty i jęki, a przesłonięte białą woalką pleśni gałki oczne nie poruszały się. Spomiędzy warg wystawał spuchnięty, siny język.
Inferius czołgał się w waszą stronę zadziwiająco szybko - zamachnął się na prawą nogę Tonks swoimi nienaturalnie umięśnionymi jak na dziecko rękami, jego brudne paznokcie były ostre i również zabarwione krwią. Spoglądając w dół, Justine przez moment miała wrażenie, że spogląda na to, co zostało z kogoś, kogo kochała w innym życiu, w innej przyszłości - na Freddiego.
Próba otworzenia drzwi przez Alix skończyła się niepowodzeniem, pozostały one zamknięte - a do uszu szlachcianki coraz głośniej docierały obrzydliwe dźwięki, wydawane przez na przerażające dziecko.
| Na odpis macie czas do 06.12 do 17:00.
Freddie atakuje Tonks wyważonym ciosem w nogę (klik).
Na dość starodawnej kuchence znajdowały się trzy garnki, przesłonięte pokrywkami. Na każdym z czterech palników tlił się ogień, liżąc ścianki poczerniałych już rondelków - to z tamtej strony buchała nieprzyjemna woń, stłumiona najwyraźniej przez przykrywki. Coś bulgotało, pokrywki podskakiwały a z garnków wydobywała się także para wodna - lecz nie to przyciągnęło uwagę Tonks i Alix.
Po drugiej stronie pomieszczenia, pod stołem, obstawionym poobtłukiwanymi krzesłami, coś się poruszało. Wisząca wysoko kula nie doświetlała dobrze tamtego przejścia, dlatego w pierwszej chwili kobiety nie mogły zobaczyć dokładnie przyczyny dziwnych odgłosów - stan niepokoju trwał zaledwie kilka sekund, później zamieniając się w prawdziwy lęk. Spod stołu wyczołgiwał się nie człowiek, nie istota a czarnomagiczna kreacja, coś bez wątpienia martwego - walcząca ze złem Tonks mogła rozpoznać inferiusa, Alix zaś nie potrafiła stwierdzić, z czym ma do czynienia - widziała tylko zakrwawione ciało kilkuletniego chłopca, pozbawionego dolnych kończyn. Wyglądał tak, jakby coś urwało mu dolną część ciała; czołgał się przy wykorzystaniu rąk, z jego ust wydobywały się bulgoty i jęki, a przesłonięte białą woalką pleśni gałki oczne nie poruszały się. Spomiędzy warg wystawał spuchnięty, siny język.
Inferius czołgał się w waszą stronę zadziwiająco szybko - zamachnął się na prawą nogę Tonks swoimi nienaturalnie umięśnionymi jak na dziecko rękami, jego brudne paznokcie były ostre i również zabarwione krwią. Spoglądając w dół, Justine przez moment miała wrażenie, że spogląda na to, co zostało z kogoś, kogo kochała w innym życiu, w innej przyszłości - na Freddiego.
Próba otworzenia drzwi przez Alix skończyła się niepowodzeniem, pozostały one zamknięte - a do uszu szlachcianki coraz głośniej docierały obrzydliwe dźwięki, wydawane przez na przerażające dziecko.
| Na odpis macie czas do 06.12 do 17:00.
Freddie atakuje Tonks wyważonym ciosem w nogę (klik).
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 230/240 (10 - cięte)
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
- Drzwi. - powtórzyła raz jeszcze swoje żądanie do kobiety, która znajdowała się za jej plecami na razie posłusznie wykonując jej polecenia. Miała dziwne przeczucie, że coś z tym miejscem jest nie tak i to wrażenie nie odpuszczało jej nawet na krok. Kula światła pomknęła z jej różdżki ujawniając im całe pomieszczenie, rozejrzała się szybko dostrzegając zasuszone zioła i odnajdując źródło zapachu, który do nich docierał. Na stare kuchence znajdowało się trzy garnki z pokrywkami pod którymi buchał ogień. Zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć dlaczego. Zdawało się, że ktoś o nich zapomniał. Ale, czy znaczyło też to, że ktoś tutaj mieszkał?
Nie miała czasu dłużej nad tym rozważać, kształt pod stołem skupiał na sobie uwagę i wzmagał czujność, a nieprzyjemne przeczucie zdawało się jedynie podsycać najgorsze przypuszczenia. Przeniosła niebieskie spojrzenie na stół po drugiej stronie pokoju, nadal powoli próbując poruszać się w stronę drzwi. Obiecała być tarczą, przysięgła bronić słabszych i walczyć o lepsze jutro. Poprawiła uścisk na osikowej różdżce, czując jak serce tłucze jej się mocniej. Przyśpieszyło jeszcze mocniej, gdy spod drewnianego stołu zaczął wynurzać się kształt, zrobiło jej się zimno, niedobrze, żołądek wywrócił się całkowicie na drugą stronę.
Inferius, wiedziała, że tak. Ale nie to było najgorsze. Czuła jak zaczyna brakować jej powietrza, jak wnętrze rozrywa się w niepohamowanej chęci i potrzebie krzyku. Całość emocji, gdy jej wzrok lustrował zjawisko, a umysł odkrywał prawdę wprawiała w drżenie jej dłoń. Skostniała, jednocześnie trzęsąc się z nadmiaru emocji. W jej stronę zbliżał się jej syn, jej syn pozbawiony dolnej części ciała. Jej syn z którego ust wydobywały się jedynie bulgoty i jęki, z którego ust bezwładnie wystawał spuchnięty język. W jej stronę zbliżał się jej syn.
- Freddie. - cichy jęk wydobył się spomiędzy jej warg, zrobiła pół kroku w przód do niego do syna, jednak przestała cofając się gdy logika podpowiadała, że z tego kim był nie pozostało już nic. Kręciło jej się w głowie, wiedziała że tak, obraz rozmazywał się od łez, które nabiegały do oczu, czuła jak kolana uginają się pod nią. Wszystko działo się w ułamkach sekund. A jednak zdawało się trwać wieczność. - Protego. - ledwie szepnęła, wykonując pionowy gest różdżką. Wiedziała których zaklęć powinna użyć. Ale jak miała to zrobić, jak posłać niszczącą siłę w coś, co rosło pod jej sercem i co kochała tak bardzo. Warga drgała bezwiednie, a ona z całych sił walczyła z sobą by ustać na nogach, by zmusić się do walki. Musiała…
...dlaczego więc żadne z odpowiednich zaklęć nie chciało pojawić się w jej głowie?
Nie miała czasu dłużej nad tym rozważać, kształt pod stołem skupiał na sobie uwagę i wzmagał czujność, a nieprzyjemne przeczucie zdawało się jedynie podsycać najgorsze przypuszczenia. Przeniosła niebieskie spojrzenie na stół po drugiej stronie pokoju, nadal powoli próbując poruszać się w stronę drzwi. Obiecała być tarczą, przysięgła bronić słabszych i walczyć o lepsze jutro. Poprawiła uścisk na osikowej różdżce, czując jak serce tłucze jej się mocniej. Przyśpieszyło jeszcze mocniej, gdy spod drewnianego stołu zaczął wynurzać się kształt, zrobiło jej się zimno, niedobrze, żołądek wywrócił się całkowicie na drugą stronę.
Inferius, wiedziała, że tak. Ale nie to było najgorsze. Czuła jak zaczyna brakować jej powietrza, jak wnętrze rozrywa się w niepohamowanej chęci i potrzebie krzyku. Całość emocji, gdy jej wzrok lustrował zjawisko, a umysł odkrywał prawdę wprawiała w drżenie jej dłoń. Skostniała, jednocześnie trzęsąc się z nadmiaru emocji. W jej stronę zbliżał się jej syn, jej syn pozbawiony dolnej części ciała. Jej syn z którego ust wydobywały się jedynie bulgoty i jęki, z którego ust bezwładnie wystawał spuchnięty język. W jej stronę zbliżał się jej syn.
- Freddie. - cichy jęk wydobył się spomiędzy jej warg, zrobiła pół kroku w przód do niego do syna, jednak przestała cofając się gdy logika podpowiadała, że z tego kim był nie pozostało już nic. Kręciło jej się w głowie, wiedziała że tak, obraz rozmazywał się od łez, które nabiegały do oczu, czuła jak kolana uginają się pod nią. Wszystko działo się w ułamkach sekund. A jednak zdawało się trwać wieczność. - Protego. - ledwie szepnęła, wykonując pionowy gest różdżką. Wiedziała których zaklęć powinna użyć. Ale jak miała to zrobić, jak posłać niszczącą siłę w coś, co rosło pod jej sercem i co kochała tak bardzo. Warga drgała bezwiednie, a ona z całych sił walczyła z sobą by ustać na nogach, by zmusić się do walki. Musiała…
...dlaczego więc żadne z odpowiednich zaklęć nie chciało pojawić się w jej głowie?
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Płonąca część lasu
Szybka odpowiedź