Płonąca część lasu
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Część płonącego lasu
Niełatwo tu trafić. Środek gęstego, nieprzeniknionego lasu skrywa swe sekrety przed przypadkowymi przechodniami. Aby dotrzeć do samego serca kniei, rozciągającej się na wielkich przestrzeniach w okolicach Londynu, należy poświęcić kilka godzin na pieszą wędrówkę oraz, oczywiście, posiadać dobrą mapę. Czarodziejskie formy transportu płatają na tym terenie figla nawet już po uleczeniu anomalii: teleportacja nie działa a inne formy utrudniają pojawienie się w centrum lasu.
Śmiałkowie, którzy tu dotrą, zobaczą doszczętnie spalone przestrzenie - po wyjściu z gęstego lasu znajdą się w morzu nagich, czarnych pni. W pierwszej chwili miejsce wygląda zwyczajnie, jak po przejściu potwornego pożaru, ale gdy tylko przekroczy się niewidzialną barierę, drzewa znów zaczynają płonąć. Ogień jest zaledwie wspomnieniem, magiczną fatamorganą, nie robi krzywdy - jedynie wywołuje gęsią skórkę, gdy przejdzie się przez płomienie - ale bez wątpienia jest to widok przerażający i niepokojący jednocześnie, a spacer wśród ginącego w ogniu lasu należy do tych niezapomnianych.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956.Śmiałkowie, którzy tu dotrą, zobaczą doszczętnie spalone przestrzenie - po wyjściu z gęstego lasu znajdą się w morzu nagich, czarnych pni. W pierwszej chwili miejsce wygląda zwyczajnie, jak po przejściu potwornego pożaru, ale gdy tylko przekroczy się niewidzialną barierę, drzewa znów zaczynają płonąć. Ogień jest zaledwie wspomnieniem, magiczną fatamorganą, nie robi krzywdy - jedynie wywołuje gęsią skórkę, gdy przejdzie się przez płomienie - ale bez wątpienia jest to widok przerażający i niepokojący jednocześnie, a spacer wśród ginącego w ogniu lasu należy do tych niezapomnianych.
Rozgromiona ciemność potęguje żarzący niepokój, istną nieswojość atmosfery miejsca. Kuchenka, płomień, palniki i bulgoczące garnki - ktoś tu był, jest i lada chwila się zjawi. Ale nie to przykuwa jej uwagę na dłużej.
Nie to.
Szerzej rozwiera oczy nie wierząc, nie ufając obrazowi, który się przed nią wykoleja. Widzi kreaturę niby humanoidalną, niby do niczego niepodobną. Przypomina coś, kojarzy się niezbyt klarownie w swojej zdeformowanej postaci; jest potworem z dantejskiego piekła, nie żywą istotą.
Falanga zimnych potów niemalże ścina ją z podłogi; ściany wirują, meble tracą kontrast. Czuje potężny skurcz targający mięśniem żołądka; zaraz wypruje z siebie wszystko co zalega na dnie brzucha i puści pawia. Coś...czy to czołgające się...dziecko?
Ta surrealiatyczna kanwa zdaje się tylko potwierdzić Alixowe obawy - utknęła w wymiarze koszmaru, nie namacalnej rzeczywistości.
W całym swym przerażeniu nie dostrzega kobiety, a to właśnie ona wyszła naprzeciw kreaturze. Sparaliżowana strachem Lestrange klatka po klatce obserwuje jak stwór decyduje się na atak pierwszej osoby znajdującej się w zasięgu rażenia. Niestety - nie posiadają jeszcze żadnej drogi ucieczki. Jeszcze.
Alix przytomnieje i głośnym świstem wypuszcza z siebie powietrze; przewraca nerwowo różdżką w śliskiej dłoni i przytyka ją do nieszczęsnej klamki. Sądzi że nie potrafi niczego innego, na nic więcej ją nie stać - tylko na utworzenie im drogi ucieczki przed diaboliczną kreaturą.
- Alohomora.
Nie to.
Szerzej rozwiera oczy nie wierząc, nie ufając obrazowi, który się przed nią wykoleja. Widzi kreaturę niby humanoidalną, niby do niczego niepodobną. Przypomina coś, kojarzy się niezbyt klarownie w swojej zdeformowanej postaci; jest potworem z dantejskiego piekła, nie żywą istotą.
Falanga zimnych potów niemalże ścina ją z podłogi; ściany wirują, meble tracą kontrast. Czuje potężny skurcz targający mięśniem żołądka; zaraz wypruje z siebie wszystko co zalega na dnie brzucha i puści pawia. Coś...czy to czołgające się...dziecko?
Ta surrealiatyczna kanwa zdaje się tylko potwierdzić Alixowe obawy - utknęła w wymiarze koszmaru, nie namacalnej rzeczywistości.
W całym swym przerażeniu nie dostrzega kobiety, a to właśnie ona wyszła naprzeciw kreaturze. Sparaliżowana strachem Lestrange klatka po klatce obserwuje jak stwór decyduje się na atak pierwszej osoby znajdującej się w zasięgu rażenia. Niestety - nie posiadają jeszcze żadnej drogi ucieczki. Jeszcze.
Alix przytomnieje i głośnym świstem wypuszcza z siebie powietrze; przewraca nerwowo różdżką w śliskiej dłoni i przytyka ją do nieszczęsnej klamki. Sądzi że nie potrafi niczego innego, na nic więcej ją nie stać - tylko na utworzenie im drogi ucieczki przed diaboliczną kreaturą.
- Alohomora.
Change in the airAnd they'll hide everywhere. And no one knows who's in control
Alix Lestrange
Zawód : Salonowa mądrala i tłumaczka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Lecz nie! To tylko maska, sztuki podstęp nowy -
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
Ta twarz, co wyszukanym uśmiechem porywa.
Oto ściągnięte bólem straszliwym oblicze,
Oto prawdziwa głowa i oto twarz żywa
Za rysy tamtej maski kryje się zwodnicze.
Biedna wielka Piękności! Łkanie piersi twojej. "
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
The member 'Alix Lestrange' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Wzbudzająca obrzydzenie i strach poczwara ciągle pełzła przed siebie, w stronę kobiet, wyciągając pokryte liszajami i ropiejącymi strupami ręce. Freddiemu - a raczej temu, co po nim zostało - udało się pochwycić Tonks za prawą nogę, paznokcie przedarły materiał ubrań. Tarcza, którą próbowała wyczarować Justine, okazała się nieudana - być może to nadmiar emocji, kotłujących się w sercu czarownicy, uniemożliwił skupienie na poprawnie wypowiedzianej inkantacji. Im dłużej wpatrywała się w białe oczy inferiusa, tym bardziej przypominał jej syna. Syna skazanego na śmierć przez Samuela. Uderzona noga zabolała a dłoń trzymająca różdżkę zadrżała - osikowe drewno spadło na podłogę, klinując się pomiędzy brudnymi, lepiącymi się deskami. Inferius nie dawał za wygraną, wyciągał swoje ramiona ku Tonks - tak, jak wyciągałby je mały Freddie, pragnący przytulić się do nóg matki. Z jego ust ciekła żółtawa ślina, za sobą zaś, tuż za ciągnącymi się za nim jelitami, ciekła krew - znaczył jej śladem swą drogę spod stołu.
Przerażona do szpiku kości Alix trzęsła się na całym ciele. Pomimo futra było jej potwornie zimno, zbierało się jej na mdłości - a przepołowione dziecko czołgało się w jej stronę. Zareagowała szybko, próbując otworzyć drzwi, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Klamka ani drgnęła, drzwi pozostały zamknięte, widocznie niemożliwe do otworzenia w ten sposób. Nigdy wcześniej nie znalazła się w tak strasznej sytuacji, nigdy wcześniej nie bała się tak mocno - jako delikatna, eteryczna szlachcianka, mocniej odbierała wszelkie bodźce, spływające na nią z tej śmierdzącej chaty.
Obydwie kobiety oprócz zapachu gnijącego ciała coraz mocniej czuły też swąd spalenizny, płomienie na kuchence buchały coraz wyżej, liżąc już nie tylko krawędzie rondli, ale także docierając do wiszących pod zardzewiałym okapem ziół.
| Na odpis macie czas do 08.12 do 16:00.
Tonks może podnieść w tej kolejce różdżkę niewiodącą ręką, ale nie może z niej korzystać.
Przerażona do szpiku kości Alix trzęsła się na całym ciele. Pomimo futra było jej potwornie zimno, zbierało się jej na mdłości - a przepołowione dziecko czołgało się w jej stronę. Zareagowała szybko, próbując otworzyć drzwi, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Klamka ani drgnęła, drzwi pozostały zamknięte, widocznie niemożliwe do otworzenia w ten sposób. Nigdy wcześniej nie znalazła się w tak strasznej sytuacji, nigdy wcześniej nie bała się tak mocno - jako delikatna, eteryczna szlachcianka, mocniej odbierała wszelkie bodźce, spływające na nią z tej śmierdzącej chaty.
Obydwie kobiety oprócz zapachu gnijącego ciała coraz mocniej czuły też swąd spalenizny, płomienie na kuchence buchały coraz wyżej, liżąc już nie tylko krawędzie rondli, ale także docierając do wiszących pod zardzewiałym okapem ziół.
| Na odpis macie czas do 08.12 do 16:00.
Tonks może podnieść w tej kolejce różdżkę niewiodącą ręką, ale nie może z niej korzystać.
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 207/240 (10 - cięte, 23 - tłuczone); -5 do kości
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
Tonks miała wrażenie, jakby stała gdzieś obok. A może, jakby jej ciało i jej dusza były dwoma odrębnymi bytami. Rejestrowała wszystko i przez zgiełk chaotycznych myśli docierały do niej nawet logiczne rozwiązania, mechaniczne, dopływające w jej kierunku prawie naturalnie. Miała jednak problem z zawładnięciem nad ciałem, które odmawiało współpracy. Słaby ruch różdżką i dźwięk wydobywający się z jej ust był zbyt słaby, już zabierając się do rzucenia zaklęcia przeczuwała, że właśnie tak będzie. Paznokcie rozorały jej materiał ubrań i wbiły się w skórę. Chyba krzyknęła, choć nie była pewna czy z bólu czy z rozpaczy, która zdawała się rozrywać jej serce bardziej, niźli ostre pazury stworzenia, które posiadało twarz jej syna. Jej Freddiego. Łzy solą wbijały się w policzki, gdy spojrzenie zawiesiło się na brunatno czerwonym śladzie i jelitach, różdżka wypadła z drżącej dłoni. Chciała poddać się sile ciągnącej ją do ziemi. Opaść, nie próbując poszukiwać większej ilości sił. Przede wszystkim chciała zgarnąć w ramiona swojego syna, utulić go, odgonić demony.
Ale nie była w stanie mu pomóc, bowiem sam stał się jednym z nich. Wargi drżały samoistnie, całkowicie będąc poza jej kontrolą. I gdyby nie przysięga o której przypominały sznyty na jej ciele, pewnie pozwoliłaby sobie na śmierć. Ale nie mogła.
To pogłębiający się swąd spalenizny wyciągnął ją z chwilowego marazmu w który wpadła, odkrywając że nadal wpatrywała się w pozostałości wnętrzności które znajdowały się na podłodze. Zamrugała kilka razy z wysiłkiem próbując zebrać myśli. Zerknęła na kuchenkę a potem na sufit ozdobiony ziołami, nie miały wiele czasu, ogień rozprzestrzeni się przeraźliwie szybko jeśli coś z nim nie zrobią, lub stąd nie wyjdą.
Wyjście. Odwróciła zapłakaną twarz w kierunku kobiety próbującej otworzyć drzwi bez skutku.
- Rozwal je. - poleciła jej widząc, że jej syn, a raczej to, co zdawało się z niego pozostawać ruszyło w jej kierunku. - Ogień, tylko on może je zranić. - zacisnęła prawą dłoń, chcąc pogłębić uścisk na narzędziu, dopiero teraz uświadamiając sobie, że jest go pozbawiona.
Różdżka. Rozejrzała się wokół siebie dostrzegając ją między deskami. Schyliła się by lewą dłonią ją podnieść. Czas znów nie działał na jej korzyść. Ruszyła do przodu, w kierunku Alix, by - jeśli zdąży - uniemożliwić Freddiemu dostanie się do niej.
Ale nie była w stanie mu pomóc, bowiem sam stał się jednym z nich. Wargi drżały samoistnie, całkowicie będąc poza jej kontrolą. I gdyby nie przysięga o której przypominały sznyty na jej ciele, pewnie pozwoliłaby sobie na śmierć. Ale nie mogła.
To pogłębiający się swąd spalenizny wyciągnął ją z chwilowego marazmu w który wpadła, odkrywając że nadal wpatrywała się w pozostałości wnętrzności które znajdowały się na podłodze. Zamrugała kilka razy z wysiłkiem próbując zebrać myśli. Zerknęła na kuchenkę a potem na sufit ozdobiony ziołami, nie miały wiele czasu, ogień rozprzestrzeni się przeraźliwie szybko jeśli coś z nim nie zrobią, lub stąd nie wyjdą.
Wyjście. Odwróciła zapłakaną twarz w kierunku kobiety próbującej otworzyć drzwi bez skutku.
- Rozwal je. - poleciła jej widząc, że jej syn, a raczej to, co zdawało się z niego pozostawać ruszyło w jej kierunku. - Ogień, tylko on może je zranić. - zacisnęła prawą dłoń, chcąc pogłębić uścisk na narzędziu, dopiero teraz uświadamiając sobie, że jest go pozbawiona.
Różdżka. Rozejrzała się wokół siebie dostrzegając ją między deskami. Schyliła się by lewą dłonią ją podnieść. Czas znów nie działał na jej korzyść. Ruszyła do przodu, w kierunku Alix, by - jeśli zdąży - uniemożliwić Freddiemu dostanie się do niej.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Coraz mocniej przerażona Alix z trudem łapała powietrze, pełne już smrodu spalenizny oraz obrzydzającej woni rozkładających się zwłok. Arystokratka zrobiła się śmiertelnie blada, jej twarz całkowicie straciła kolory, zdawała się też właściwie nie słyszeć rozkazu - rozpaczliwej prośby? - Justine. Blondynka oparła się plecami o drewnianą ścianę, z rękami luźno opuszczonymi wzdłuż boków, tak, jakby starała się wniknąć w deski, by znaleźć się jak najdalej od pełznącego w jej stronę inferiusa. Lęk i obrzydzenie opanowały ją do tego stopnia, że powoli zaczęła tracić przytomność, przed jej oczami zaczęły wirować czarne koła, a potem - osunęła się bezwładnie po ścianie, opadając na parkiet z głuchym uderzeniem.
Tonks zdołała jednak wyprzedzić Freddiego i osłonić Alix niemalże własnym ciałem, wcześniej chwytając w dłoń zagubioną różdżkę. Inferius znów coś wycharczał, coś, co dla Justine brzmiało jak mama - i spojrzał na nią pustymi, zarośniętymi oczodołami, jednocześnie uderzając ostrymi paznokciami w kończynę Just, jak najwyżej mógł tylko dosięgnąć.
Zioła, wiszące nad kuchenką, zajęły się ogniem - już nie tliły się żarzącą końcówką, a buchnęły płomieniami, w szybkim tempie przesuwającymi się w górę, liżącymi już belkę, na której wisiały kolejne pęki wysuszonych lawend, mięt i innych roślin. Pokrywka jednego z garnków opadła z głośnym brzękiem na podłogę, a do nieznośnych zapachów dołączył jeszcze jeden - gotowanego, nieświeżego mięsa. Pożar zaczął powoli, ale nieuchronnie, rozprzestrzeniać się po wnętrzu chatki.
| Na odpis macie czas do 10.12 do 17:00.
Cios Freddiego - klik.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
Tonks zdołała jednak wyprzedzić Freddiego i osłonić Alix niemalże własnym ciałem, wcześniej chwytając w dłoń zagubioną różdżkę. Inferius znów coś wycharczał, coś, co dla Justine brzmiało jak mama - i spojrzał na nią pustymi, zarośniętymi oczodołami, jednocześnie uderzając ostrymi paznokciami w kończynę Just, jak najwyżej mógł tylko dosięgnąć.
Zioła, wiszące nad kuchenką, zajęły się ogniem - już nie tliły się żarzącą końcówką, a buchnęły płomieniami, w szybkim tempie przesuwającymi się w górę, liżącymi już belkę, na której wisiały kolejne pęki wysuszonych lawend, mięt i innych roślin. Pokrywka jednego z garnków opadła z głośnym brzękiem na podłogę, a do nieznośnych zapachów dołączył jeszcze jeden - gotowanego, nieświeżego mięsa. Pożar zaczął powoli, ale nieuchronnie, rozprzestrzeniać się po wnętrzu chatki.
| Na odpis macie czas do 10.12 do 17:00.
Cios Freddiego - klik.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
jasnopomarańczowa łuna wokół kuchenki - zasięg płomieni
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 207/240 (10 - cięte, 23 - tłuczone); -5 do kości
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
Było coraz gorzej i nic nie zdawało się iść po jej myśli. W końcu udało jej się złapać za różdżkę, jednak ból w nodze sprawiał, że biegła lekko kuśtykając mając jedynie nadzieję - znów cholerną towarzyszkę - że uda jej się zdążyć na czas. I udało się, widziała jednak, jak kobieta osuwa się po ścianie. Tonks zacisnęła mocniej wargi w złości i gniewie, który zdawał się najmocniej uderzać w nią samą. Ogień przy kuchence rozprzestrzeniał się mocniej i dalej. A imperius zbierał się do ataku. Wargi jej zadrżały, gdy jego charkot przypominał bardziej inne słowo, słowo którego myślała że nie usłyszy już więcej.
Musiała działać, ale ogrom bodźców i brak wsparcia zdawał się zdecydowanie to utrudniać. Pozostawienie ognia samemu sobie miało zaraz doprowadzić do zajęcia nim całej chatki. To by im mogło pomóc pokonać inferiusa, gdyby…
Właśnie, gdyby. Gdyby udało im się otworzyć drzwi. Ale już nie im, tylko jej. Zacisnęła mocniej wargi. Kolejność działań. Musiała ją wyznaczyć.
Jeden, spróbować obronić się przed tym, co niegdyś było jej synem.
Dwa. Otworzyć drzwi.
Trzy. Wynieść stąd Alix.
Ostatecznie zapanować nad ogniem. Zwłaszcza, jeśli wyjdą na kolejną część budynku. Jeśli wyjdą na dwór, na zewnątrz ruszyć dalej. Zimne uczucie rozlało się po Tonks. Gdyby ocknęły się późnej, albo zostały w pokoju dłużej nie miałyby jak stąd wyjść.
- Protego! - zażądała od własnej różdżki, wykonując pionowy ruch przed sobą, najpierw musiała zadbać, by nie otrzymać kolejnych obrażeń. Przez głowę przeszło jej, że nadal posiadała wieczny płomień, jednak o ile nie zrobiłby on jej krzywdy z pewnością poparzyłby Alix.
Musiała działać, ale ogrom bodźców i brak wsparcia zdawał się zdecydowanie to utrudniać. Pozostawienie ognia samemu sobie miało zaraz doprowadzić do zajęcia nim całej chatki. To by im mogło pomóc pokonać inferiusa, gdyby…
Właśnie, gdyby. Gdyby udało im się otworzyć drzwi. Ale już nie im, tylko jej. Zacisnęła mocniej wargi. Kolejność działań. Musiała ją wyznaczyć.
Jeden, spróbować obronić się przed tym, co niegdyś było jej synem.
Dwa. Otworzyć drzwi.
Trzy. Wynieść stąd Alix.
Ostatecznie zapanować nad ogniem. Zwłaszcza, jeśli wyjdą na kolejną część budynku. Jeśli wyjdą na dwór, na zewnątrz ruszyć dalej. Zimne uczucie rozlało się po Tonks. Gdyby ocknęły się późnej, albo zostały w pokoju dłużej nie miałyby jak stąd wyjść.
- Protego! - zażądała od własnej różdżki, wykonując pionowy ruch przed sobą, najpierw musiała zadbać, by nie otrzymać kolejnych obrażeń. Przez głowę przeszło jej, że nadal posiadała wieczny płomień, jednak o ile nie zrobiłby on jej krzywdy z pewnością poparzyłby Alix.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 62
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Tonks reagowała szybko, zdecydowanie - i tym razem emocje nie przeszkodziły jej w skutecznej obronie. Tuż przed nią pojawiła się świetlista tarcza, Protego było udane, oddzielając ją od drapieżnych pazurów i rąk małego Freddiego. Inferius zacharczał wrogo, nieco odrzucony do tyłu, a z jego sinych warg znów pociekła mieszanina krwi i żółci. Rozciągnięte na podłodze jelita wypadły z rozsypującego się ciała już całkiem, rozwleczone za nim aż do krzeseł i stołu. Dziecko na razie nie atakowało, otumanione zderzeniem z tarczą i łuną ognia, oświetlającą powykręcane, gnijące wnętrzności.
Powoli zajmujących się ogniem. Płomienie buchały coraz wyżej a drewniane pomieszczenie stanowiło doskonałą pożywkę dla ognistego królestwa, rozciągającego się coraz dalej. Powietrze natychmiast wypełniło się dławiącym dymem, szare kłęby buchały znad kuchenki, szafki i podłogi. Parkiet trzeszczał już od żaru. Justine oddychała z coraz większym trudem, ogień zbliżał się nieubłaganie. Z sufitu spadały żarzące się zioła, rozsypujące się w drobny pył a z kuchenki - z potwornym łoskotem - spadły garnki, wylewając swoją zawartość. Chlusnęła z nich cuchnąca ciecz, śmierdząca bardziej od gryzącego dymu, a tuż obok wylądowały dziwne, poskręcane kawałki mięsa. Na pierwszy rzut oka wyglądały zwyczajnie, dopiero później Tonks mogła zauważyć, że są to części drobnej, dziecięcej stopy, łydki i kolana.
Alix pozostawała nieprzytomna, na wpół wsparta o ścianę tuż przy zamkniętych drzwiach.
| Na odpis macie czas do 12.12 do 16:00.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
Powoli zajmujących się ogniem. Płomienie buchały coraz wyżej a drewniane pomieszczenie stanowiło doskonałą pożywkę dla ognistego królestwa, rozciągającego się coraz dalej. Powietrze natychmiast wypełniło się dławiącym dymem, szare kłęby buchały znad kuchenki, szafki i podłogi. Parkiet trzeszczał już od żaru. Justine oddychała z coraz większym trudem, ogień zbliżał się nieubłaganie. Z sufitu spadały żarzące się zioła, rozsypujące się w drobny pył a z kuchenki - z potwornym łoskotem - spadły garnki, wylewając swoją zawartość. Chlusnęła z nich cuchnąca ciecz, śmierdząca bardziej od gryzącego dymu, a tuż obok wylądowały dziwne, poskręcane kawałki mięsa. Na pierwszy rzut oka wyglądały zwyczajnie, dopiero później Tonks mogła zauważyć, że są to części drobnej, dziecięcej stopy, łydki i kolana.
Alix pozostawała nieprzytomna, na wpół wsparta o ścianę tuż przy zamkniętych drzwiach.
| Na odpis macie czas do 12.12 do 16:00.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
jasnopomarańczowa łuna wokół kuchenki - zasięg płomieni
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 207/240 (10 - cięte, 23 - tłuczone); -5 do kości
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
Udało się, tarcza rozbłysła przed nią chroniąc ją przed ostrymi pazurami istoty, jednocześnie tak obcej i tak znajomej. Nadal drżała, udało jej się zerknąć do tyłu, ale Alix nadal pozostawała nieprzytomna. Zacisnęła wargi mocniej, rozglądając się po pomieszczeniu. Rozciągnięte na podłodze jelita wypadły całkowicie z resztek ciała, coś niebezpiecznie podsunęło się jej do gardła. Ale nie tylko to ją niepokoiło. Ogień zdawał się posuwać z każdą chwilą bliżej nich. Powietrze wypełniło się dymem, który dławił i drapał w gardło. Coraz trudniej przychodziło jej oddychanie. Powieszone u sufitu zioła szybko zajmował ogień i strącał na ziemię. A ona uświadomiła sobie, że jeśli tak dalej pójdzie poparzy sobie najdotkliwiej stopy. Zacisnęła wargi, powinna trzymać się wcześniejszego planu, czy najpierw zwalczać ogień?
Jej uwagę przyciągnął dźwięk spadających garnków, a gdy te wylały swoją zawartość poczuła jak w nozdrza wbija jej się jeszcze okrutniejszy zapach. Zlustrowała ich zawartość i zrobiło jej się niedobrze. Odruch wymiotny powstrzymała w ostatniej chwili. Uniosła dłoń, by zatkać nią nos i usta.
- Nienawidzę, nienawidzę kuchni. - fuknęła zła czując kłębiącą się niedaleko bezsilność. Nadal nie wiedziała, drzwi, czy ogień. Przez myśl przeszło jej Abesio, mogłaby zaryzykować rozszczepieniem i nawiać stąd, jednak musiałaby zostawić kobietę. Westchnęła - tego zrobić nie mogła. Zagryzła wargę. - Sezam Materio - zdecydowała w końcu postępować zgodnie z pierwszym planem, wskazując różdżką zamek w drzwiach, które wcześniej próbowała otworzyć Alix.
Otwierajcie się łachudry, czas stąd spadać.
Jej uwagę przyciągnął dźwięk spadających garnków, a gdy te wylały swoją zawartość poczuła jak w nozdrza wbija jej się jeszcze okrutniejszy zapach. Zlustrowała ich zawartość i zrobiło jej się niedobrze. Odruch wymiotny powstrzymała w ostatniej chwili. Uniosła dłoń, by zatkać nią nos i usta.
- Nienawidzę, nienawidzę kuchni. - fuknęła zła czując kłębiącą się niedaleko bezsilność. Nadal nie wiedziała, drzwi, czy ogień. Przez myśl przeszło jej Abesio, mogłaby zaryzykować rozszczepieniem i nawiać stąd, jednak musiałaby zostawić kobietę. Westchnęła - tego zrobić nie mogła. Zagryzła wargę. - Sezam Materio - zdecydowała w końcu postępować zgodnie z pierwszym planem, wskazując różdżką zamek w drzwiach, które wcześniej próbowała otworzyć Alix.
Otwierajcie się łachudry, czas stąd spadać.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Dolne części ciała, najwyraźniej pochodzące z rozczłonkowanego, martwego Freddiego - czy zostały odcięte jeszcze za jego życia? - wysypały się na podłogę. Gęsta, czarna krew, zmieszana z stęchłą wodą pociekła pomiędzy szczelinami desek brudnego parkietu, docierając aż do półleżącej Alix. Jej koszula nocna nasiąknęła tymi obrzydliwymi płynami ustrojowymi, część futra także namokła, ale nieprzytomna kobieta nie była w stanie przejmować się takimi drobiazgami.
Ani tym, że znajdują się w wypełniającym się coraz szczelniej dymem i płomieniami pomieszczeniu. Justine mogła zauważyć, że płomienie migocą mocniej, gdy zbliżały się do kominka; że tamtędy ucieka czarny dym. Ogień wznosił się wyżej, przepalał deski, zajmował szafki i krzesła, zalewając migoczącą poświatą samotną Tonks. Czarownica powstrzymała mdłości, ale swąd ugotowanych zwłok i mętne spojrzenie ciągle czołgającego się ku niej Freddiego ponownie sprawiły, że żółć napłynęła do jej gardła. To wszystko wina Samuela, pojawiło się nagle w jej głowie. To on to zrobił, to on cię zostawił, to on stchórzył, to on wybrał Zakon a nie osoby, które kochał. Czy były to myśli Tonks? A może zasłyszane już od kogoś słowa? Nie wiedziała; próbowała działać, ale zaklęcie niszczące zamek nie przyniosło żadnego rezultatu. Drzwi pozostawały zamknięte, zapewne tak jak okna zabite od drugiej strony. Niemożliwe do sforsowania przed wykorzystane do tej pory sposobyy.
| Na odpis macie czas do 14.12 do 16:00.
Cios Freddiego - klik. Tonks, możesz w tej turze podjąć próbę obrony i wykonać jedną dodatkową akcję.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
Ani tym, że znajdują się w wypełniającym się coraz szczelniej dymem i płomieniami pomieszczeniu. Justine mogła zauważyć, że płomienie migocą mocniej, gdy zbliżały się do kominka; że tamtędy ucieka czarny dym. Ogień wznosił się wyżej, przepalał deski, zajmował szafki i krzesła, zalewając migoczącą poświatą samotną Tonks. Czarownica powstrzymała mdłości, ale swąd ugotowanych zwłok i mętne spojrzenie ciągle czołgającego się ku niej Freddiego ponownie sprawiły, że żółć napłynęła do jej gardła. To wszystko wina Samuela, pojawiło się nagle w jej głowie. To on to zrobił, to on cię zostawił, to on stchórzył, to on wybrał Zakon a nie osoby, które kochał. Czy były to myśli Tonks? A może zasłyszane już od kogoś słowa? Nie wiedziała; próbowała działać, ale zaklęcie niszczące zamek nie przyniosło żadnego rezultatu. Drzwi pozostawały zamknięte, zapewne tak jak okna zabite od drugiej strony. Niemożliwe do sforsowania przed wykorzystane do tej pory sposobyy.
| Na odpis macie czas do 14.12 do 16:00.
Cios Freddiego - klik. Tonks, możesz w tej turze podjąć próbę obrony i wykonać jedną dodatkową akcję.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
jasnopomarańczowa łuna wokół kuchenki - zasięg płomieni
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 207/240 (10 - cięte, 23 - tłuczone); -5 do kości
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
Odór był nie do zniesienia, sprawiał, że pozostałości tego, co wrzuciła przed spaniem w siebie podnosiło się aż do jej gardła. Choć próbowała nie patrzeć w tamtą stronę, to i tak nie uniknęła myśli, gdy zrozumiała na co zerknęła. Na dolne części ciała. Zacisnęła usta. Co za psychopata byłaby zdolny do czegoś takiego? Nie była w stanie określić kiedy części ciała były oddzielone od siebie, jednak niezależnie od momentu w którym to nastąpiło samo zdarzenie było niepokojące. Alix nadal pozostawała nieprzytomna ilość stresu musiała ją całkowicie wykończyć, czego Justine nie potrafiła mieć jej za złe. Pamiętała Lilę i jej atak paniki w Złotej Wieży, cieszyła się, że nie musiała po raz kolejny pozbawiać kogoś przytomności. Znów było jej niedobrze, walczyła nie tylko z czasem ale i z własnym ciałem. Inferius znów szykował się do ataku, zacisnęła dłoń na różdżce, gorączkowo myśląc. Uścisk jednak zelżał gdy przez jej myśli przechodziły kolejne zdania.
To wszystko wina Skamandera. - rozbrzmiało w jej głowie głosem który znała, który brzmiał jak jej. - To on to zrobił, to on cię zostawił, to on stchórzył, to on wybrał Zakon a nie osoby, które kochał. - przewijało się przez jej myśli. Sytuacja jakby znajoma, przecież nie raz dyskutowała sama z sobą, nie raz też z gościem którego nie była w pełni świadoma myśląc że wariuje. Nits. Pokręciła głową, ale nawet jeśli, czy głos nie miał racji? Pokręciła głową odpowiadając gestem na własne wątpliwości. Nie. Może. Nie, nie jego. Jej. Wszystko co działo się teraz było jej winą. To podczas swojej Próby zobaczyła syna po raz pierwszy, to tam się pojawił to tam poczuła jak nosiła go pod sercem by teraz oglądając go w tym stanie. Gdyby… Gdyby nigdy do niej nie podeszła, nigdy by go nie zobaczyła, a on… on może by żył? Ale… wątpliwości, kolejne, przecież widziała jak Sakamnder podciął gardło Margie. Czy była to rzeczywistość, czy też traciła rozum całkowicie. Gdzie był teraz?
- Protego! - wykrzyknęła wściekła. Na siebie, na niego, na inferiusa, na Alix która zemdlała. Mnogość bodźców i ich rodzaj sprawiała, że traciła grunt pod nogami. Bezsilność przemieniła się w zwątpienie i złość. Pociągnęła nosem, próbując powstrzymać powodowane ostrym zapachem, dymem i bezsilnością.
Ogarnij się, Tonks. Powiedziała sobie, jeszcze bardziej wściekła - na siebie samą tym razem. Nie potrzebowała ratunku, nie potrzebowała rycerza na białym koniu, choć mocno pragnęła jednego konkretnego. Była silna - nie, silniejsza niż wcześniej. Była Gwardzistką, była w stanie sobie poradzić. Zacisnęła zęby. Rozglądając się szybko, trzeźwiejąc odrobinę. Ogień sięgał dalej, zaklęcie nie wskórało całkowicie nic. Zwlekanie z zajęciem się ogniem mogło przynieść fatalne skutki. Wiedziała, że tak i nie miała pewności co zadziała na drzwi, potrzebowała odrobinę więcej czasu. - Nebula exstiguere!- zawyrokowała w końcu, kierując różdżkę w stronę płomieniu. Musiała się ich pozbyć.
1. protego
2. anomalia do protego
3. Nebula exstiguere
4. anomalia do Nebula exstiguere
To wszystko wina Skamandera. - rozbrzmiało w jej głowie głosem który znała, który brzmiał jak jej. - To on to zrobił, to on cię zostawił, to on stchórzył, to on wybrał Zakon a nie osoby, które kochał. - przewijało się przez jej myśli. Sytuacja jakby znajoma, przecież nie raz dyskutowała sama z sobą, nie raz też z gościem którego nie była w pełni świadoma myśląc że wariuje. Nits. Pokręciła głową, ale nawet jeśli, czy głos nie miał racji? Pokręciła głową odpowiadając gestem na własne wątpliwości. Nie. Może. Nie, nie jego. Jej. Wszystko co działo się teraz było jej winą. To podczas swojej Próby zobaczyła syna po raz pierwszy, to tam się pojawił to tam poczuła jak nosiła go pod sercem by teraz oglądając go w tym stanie. Gdyby… Gdyby nigdy do niej nie podeszła, nigdy by go nie zobaczyła, a on… on może by żył? Ale… wątpliwości, kolejne, przecież widziała jak Sakamnder podciął gardło Margie. Czy była to rzeczywistość, czy też traciła rozum całkowicie. Gdzie był teraz?
- Protego! - wykrzyknęła wściekła. Na siebie, na niego, na inferiusa, na Alix która zemdlała. Mnogość bodźców i ich rodzaj sprawiała, że traciła grunt pod nogami. Bezsilność przemieniła się w zwątpienie i złość. Pociągnęła nosem, próbując powstrzymać powodowane ostrym zapachem, dymem i bezsilnością.
Ogarnij się, Tonks. Powiedziała sobie, jeszcze bardziej wściekła - na siebie samą tym razem. Nie potrzebowała ratunku, nie potrzebowała rycerza na białym koniu, choć mocno pragnęła jednego konkretnego. Była silna - nie, silniejsza niż wcześniej. Była Gwardzistką, była w stanie sobie poradzić. Zacisnęła zęby. Rozglądając się szybko, trzeźwiejąc odrobinę. Ogień sięgał dalej, zaklęcie nie wskórało całkowicie nic. Zwlekanie z zajęciem się ogniem mogło przynieść fatalne skutki. Wiedziała, że tak i nie miała pewności co zadziała na drzwi, potrzebowała odrobinę więcej czasu. - Nebula exstiguere!- zawyrokowała w końcu, kierując różdżkę w stronę płomieniu. Musiała się ich pozbyć.
1. protego
2. anomalia do protego
3. Nebula exstiguere
4. anomalia do Nebula exstiguere
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 78
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 6
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
--------------------------------
#3 'k100' : 78
--------------------------------
#4 'Anomalie - CZ' :
Tonks próbowała się obronić, ponownie wyczarowując pomiędzy nią a dzieckiem świetlistą tarczą, ale znów - pomimo niesamowitych zdolności w tym zakresie - się jej nie udało. Koszmarna atmosfera płonącego pomieszczenia oraz bliskość własnego dziecka, zamienionego w inferiusa, mocno wpływały na psychikę przyszłej aurorki. Poczuła nagłą słabość, płomienie zdawały się już parzyć ją od środka, zebrało się jej na mdłości - mdłości, których tym razem nie mogła powstrzymać. Inferius znów sięgnął do niej ręką, lepką i potwornie silną; kości uderzyły w kolano Tonks z taką siłą, że prawie się wywróciła - a z przedramienia inferiusa odpadł gnijący kawałek mięsa, z plaskiem uderzający o stopę Justine.
Aurorka działała jednak dalej, wytrwale - skutecznie udało się jej opanować pożar, ugasić go. Pomieszczenie wypełniła fioletowa, gęsta chmura, opadająca na wszystkie powierzchnie. Ogień z sykiem opadł, a później znikł całkowicie, pozostawiając po sobie jedynie osmalone deski i zgliszcza. Smród palonego mięsa jedynie się wzmocnił, stając się już trudnym do wytrzymania. Inferius, nieprzerażony już ogniem, ożywił się, zaczął poruszać się szybko, tym razem podpełzając do leżącej bezwładnie Alix, chcąc zapewne wbić wypadające zęby w jej dłoń.
Wtem Tonks usłyszała potworny krzyk, później szum - a sekundę później ściana tuż obok drzwi wręcz pękła na pół, przełamana wyrwą. Do środka wpadł lodowaty powiew wiatru, tak mocny, że powywracał pozostałości po krzesłach i meblach. Do środka wpadło też mocne światło, obnażające koszmarne wnętrze kuchni. Rozwleczone jelita, powywracane garnki z elementami ludzkiego ciała, popiół, spalenizna, odór śmierci i fetor rozkładu. Drzazgi ze stworzonej zaklęciem wyrwy powbijały się w ciało inferiusa i odkryte części ciała Tonks, nie czyniąc im jednak większej krzywdy.
Ramsey mógł wejść przez wyrwę do środka, mógł też pozostać na zewnątrz, przyglądając się niecodziennemu widokowi. Bez problemu rozpoznał Inferiusa - a właściwie połowę tej istoty.
Zarówno Tonks jak i Ramsey mogą - jeśli dokładnie się sobie przyjrzą - rozpoznać swe twarze.
| Na odpis macie czas do 16.12 do 16:00.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
Aurorka działała jednak dalej, wytrwale - skutecznie udało się jej opanować pożar, ugasić go. Pomieszczenie wypełniła fioletowa, gęsta chmura, opadająca na wszystkie powierzchnie. Ogień z sykiem opadł, a później znikł całkowicie, pozostawiając po sobie jedynie osmalone deski i zgliszcza. Smród palonego mięsa jedynie się wzmocnił, stając się już trudnym do wytrzymania. Inferius, nieprzerażony już ogniem, ożywił się, zaczął poruszać się szybko, tym razem podpełzając do leżącej bezwładnie Alix, chcąc zapewne wbić wypadające zęby w jej dłoń.
Wtem Tonks usłyszała potworny krzyk, później szum - a sekundę później ściana tuż obok drzwi wręcz pękła na pół, przełamana wyrwą. Do środka wpadł lodowaty powiew wiatru, tak mocny, że powywracał pozostałości po krzesłach i meblach. Do środka wpadło też mocne światło, obnażające koszmarne wnętrze kuchni. Rozwleczone jelita, powywracane garnki z elementami ludzkiego ciała, popiół, spalenizna, odór śmierci i fetor rozkładu. Drzazgi ze stworzonej zaklęciem wyrwy powbijały się w ciało inferiusa i odkryte części ciała Tonks, nie czyniąc im jednak większej krzywdy.
Ramsey mógł wejść przez wyrwę do środka, mógł też pozostać na zewnątrz, przyglądając się niecodziennemu widokowi. Bez problemu rozpoznał Inferiusa - a właściwie połowę tej istoty.
Zarówno Tonks jak i Ramsey mogą - jeśli dokładnie się sobie przyjrzą - rozpoznać swe twarze.
| Na odpis macie czas do 16.12 do 16:00.
Alix, w każdej chwili, gdy napiszesz posta, możesz się obudzić - zasygnalizuj jednak powrót wiadomością PW na konto Deirdre.
- Mapka:
jasnoniebieska kropka - Justine
jasnofioletowa kropka - Alix
zielona kropka - Inferius
szara łuna - zasięg zniszczenia zgaszonych już płomieni; spalone deski, meble, stopiona klamka drzwi, grożący zawaleniem dach
pomarańczowe kreski - drzwi (weszłyście tymi na dole)
jasnopomarańczowe kreski - zabarykadowane okna
ciemnopomarańczowa kreska pomiędzy drzwiami a kominkiem - wyrwa, za którą stoi Ramsey
Możecie swobodnie poruszać się po przedstawionym wnętrzu.
- Informacje:
Żywotność:
Justine 187/240 (10 - cięte, 43 - tłuczone); -10 do kości
Alix 202/202
Inferius - sprawność 25, żywotność 125/125
Kiedy jego zaklęcie wyrwało dziurę w drewnianej chacie, światło, które go objęło wpadło do środka. Obejrzał się za siebie, na Tildę — była blisko. Gdzie podziała się głucha dziewczyna nie wiedział, ale nie czuł wyrzutów sumienia, że ją pozostawił. Ciągnąc ją za sobą jedynie narzuciłby sobie ciężar na barki. Zupełnie zbędny. Jakby mało było dziwów, które go otaczały. Szalejący umysł, zmysły, ciemność wywołana anomaliami, to dziwne miejsce, aż w końcu stara, drewniana chata, w której szalał inferius i... Tonks. I Tonks się z tego wszystkiego spodziewał najmniej; ale był pewien, że to ona, przyjrzał jej się dokładnie. Nie pozwolił sobie jednak na okazanie niczego, ani zaskoczenia, ani zadowolenia, ani gniewu na samą myśl, że przez nią stracił pracę; zaprzepaściła karierę, do której dążył latami. A gdy w końcu mu się udało — wszystko zniszczyła. Głupia, naiwna dziewka. Teraz nie taka harda, jak zawsze. Otoczenie nie było za ciekawe. Nie miałby nic przeciwko, gdyby inferius ją atakował, gdyby postanowił ją zabrać z tego świata. Obserwowanie jej zmagań mogło być przyjemne, ale nie zamierzał tracić na to czasu. Zacisnął palce lewej dłoni na różdżce. Krew na torsie, koszuli, a także twarzy i dłoniach zdążyła już skrzepnąć, zaschnąć, jak farba na płótnie.
— Pomóc ci w czymś?— spytał z nonszalancją na powitanie, zbliżając się do wyrwy w ścianie i zamiast wyciągając różdżkę w kierunku inferiusa, oglądając wnętrze chaty. Czy w niej mogła znajdować się odpowiedź dotycząca tego dziwnego miejsca?
— Pomóc ci w czymś?— spytał z nonszalancją na powitanie, zbliżając się do wyrwy w ścianie i zamiast wyciągając różdżkę w kierunku inferiusa, oglądając wnętrze chaty. Czy w niej mogła znajdować się odpowiedź dotycząca tego dziwnego miejsca?
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Płonąca część lasu
Szybka odpowiedź