Czarodziejski wąwóz
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Czarodziejski wąwóz
W pewnym zakątku zamglonego lasu znajduje się wąska ścieżka - odnajdzie ją tylko ktoś niezwykle spostrzegawczy. Ścieżynka zdaje się wydeptana setką bosych nóżek, prowadzi też w dół, w gęste krzewiny, za którymi rozciąga się widok na zadrzewiony wąwóz. Jego ściany są niezwykle strome, do wąwozu można zejść wyłącznie tą jedną drogą, a i ona nie należy do łatwych.
Dno wąwozu wysypane jest kamieniami, większymi i mniejszymi: pulsują one dziwną energią, są przez cały rok ciepłe, nie zalega tu więc śnieg, a strome nawisy wąwozu nie pozwalają dotrzeć tutaj zawiejom. Dzięki magicznej specyfice tego miejsca przez cały rok w wąwozie panuje wiosna: rosną tutaj zielone kwiaty, płożą się świeże pędy, a spomiędzy kamieni wyrastają ciepłolubne rośliny. Choć panuje tu duchota, to miejsce jest wyjątkowe i, jak powiadają, przeklęte. Gdzieniegdzie na kamykach lśni zaschnięta krew a na ścianach wąwozu tkwią drewniane drzazgi. Ta anomalia przyrodnicza przyciąga wielu badaczy oraz miłośników flory - bowiem zwierzęta omijają to miejsce z daleka, nie sposób ujrzeć tu nawet gryzonia czy ptaka.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956Dno wąwozu wysypane jest kamieniami, większymi i mniejszymi: pulsują one dziwną energią, są przez cały rok ciepłe, nie zalega tu więc śnieg, a strome nawisy wąwozu nie pozwalają dotrzeć tutaj zawiejom. Dzięki magicznej specyfice tego miejsca przez cały rok w wąwozie panuje wiosna: rosną tutaj zielone kwiaty, płożą się świeże pędy, a spomiędzy kamieni wyrastają ciepłolubne rośliny. Choć panuje tu duchota, to miejsce jest wyjątkowe i, jak powiadają, przeklęte. Gdzieniegdzie na kamykach lśni zaschnięta krew a na ścianach wąwozu tkwią drewniane drzazgi. Ta anomalia przyrodnicza przyciąga wielu badaczy oraz miłośników flory - bowiem zwierzęta omijają to miejsce z daleka, nie sposób ujrzeć tu nawet gryzonia czy ptaka.
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Blaithin postanowiła obronić się w dość spektakularny sposób - szybko uniosła różdżkę, skupiając się na szybkiej teleportacji, ale czy to w wyniku anomalii, czy też z powodu niewystarczających umiejętności, zaburzonych jeszcze panicznym strachem i klątwą ponuraka, magia nie zadziałała tak, jak powinna.
Najpierw kobieta poczuła potworny ból w lewej ręce - tak, jakby ktoś wyrywał mięso z jej ramienia gorącymi szczypcami. Nie mogła powstrzymać kolejnego wrzasku, cierpienie narastało. Sekundę później: świat stanął na głowie. Zaklęcie nieznajomej kobiety uderzyło Fawleyównę w pierś, od razu obracając ją do góry nogami. Włosy Blathin zamiotły wilgotną ziemię, nogi zaś zawisły tuż pod gałęziami, a nocna koszula odsłoniła nieprzyzwoitą nagość i nocną bieliznę, jednocześnie przesłaniając czerwoną twarz kobiety. Czarownica czuła jednak, jak coś ciepłego spływa po jej twarzy i kapie w dół - to krew z rozszczepionego przedramienia, które nie zdążyło się jeszcze zasklepić, płynęła w dół wartkim strumieniem.
Bertie zareagował równie szybko na niewerbalne zaklęcie nieznajomej. Zachował się niezwykle niehonorowo, nie ostrzegając dotychczasowej sojuszniczki - wycelował różdżką w jej plecy a drewno przyjemnie zawibrowało, napełnione specyficzną magią. Kobieta spróbowała się obronić, z jej ust wyrwał się jednak tylko dramatyczny jęk i głoski zaklęcia - po czym padła na ziemię, całkowicie zdrętwiała. Nie mogła się poruszyć, włosy przesłoniły jej twarz, ciągle ściskała w dłoni różdżkę. Bott został sam a otaczająca go ciemność zaczęła dziwnie wibrować - wiedział, że to ostatnie chwile, gdy widzi wszystko tak wyraźnie.
Tilda ponownie skutecznie skręciła w obranym kierunku. Raz po raz napotykała na swej drodze pnie drzew, ale omijała je, delikatnie dotykając drogi przed sobą. Paraliż cofnął się już niemalże do przedramienia, pozostał tylko ból, który jednak pozwalał czarownicy zachować przytomność umysłu. Straciła z pola widzenia innych, nie słyszała dalszych inkantacji, wyczuwała jednak czyjąś obecność tuż obok siebie. Trudne zaklęcie znów się nie udało a Fancourt zaczęła odczuwać zniechęcenie. Czy naprawdę była tylko kimś takim - zawodem? Dziwaczką z Nokturnu? Wątpliwości i złośliwe podszepty przybrały na sile.
Ramsey znalazł się tuż przy ścianie chatki, nasłuchując odgłosów z wewnątrz. Do jego uszu docierały tylko szmery, dziwne trzaski, nic konkretnego a już na pewno - żadnych głosów, nawoływań czy wrzasków. Gdy wyciągnął przed siebie różdżkę, poczuł nagle dziwne ciepło - ciepło ciała, ciepło kobiecych krągłości, ciepło miękkiej sylwetki, przytulającej się do jego pleców. Istota obejmowała go rękami, przylegała do niego tak ściśle a jej długie włosy, łaskoczące Mulcibera w policzki, pachniały miodem, dyptamem i leczniczymi ziołami. Żałuję, że cię zostawiłam. Tak bardzo żałuję. Przepraszam. Może gdybym postąpiła inaczej, nie zabiłbyś mnie - nie zabiłbyś n a s - wyszeptał do jego ucha znajomy głos, szorstki, nieprzesłodzony, pełen rozżalenia i gniewu na samą siebie za wypowiedzenie tego wyznania. Ramsey był prawie pewny, że tuż za nim znajduje się ona - ale gdy się odwrócił, nie zobaczył nikogo. Jedynie na ustach czuł posmak miodu i gorzki, odrzucający - formaliny.
Ponownie skupił się jednak na chacie; wypowiedział inkantację i przed jego oczami drewno ścian rozmyło się, zastąpione magiczną szybą. Widział za nią głównie ogień; wysokie płomienie, liżące drewniane deski, zajmujący się płomieniami stół i krzesła, opadające z belek zioła, rozsypujące się w rozżarzony proch. Spostrzegł także dwie kobiece sylwetki, jedna z nich stała tyłem, druga najwidoczniej półleżała na ziemi - niżej jego wzrok nie mógł sięgnąć; w odblaskach płomieni nie potrafił dostrzec dokładnie rysów twarzy żadnej z nich, wiedział jednak, że są to kobiety, a ta stojąca trzyma w dłoni różdżkę.
| Czas na odpis upłynie 14.12 o godzinie 16:30.
Veritas Claro (Ramsey): 5/5 tur
Veritas Claro (Bertie): 5/5 tur
Veritas Claro (Blaithin): 2/5 tur
Pozbawiony mroku świat widzą wszyscy poza Tildą.
Kobieta - Drętwota, 1/3; ST 80
Ramsey - Abspectus, 1/3 tury
Najpierw kobieta poczuła potworny ból w lewej ręce - tak, jakby ktoś wyrywał mięso z jej ramienia gorącymi szczypcami. Nie mogła powstrzymać kolejnego wrzasku, cierpienie narastało. Sekundę później: świat stanął na głowie. Zaklęcie nieznajomej kobiety uderzyło Fawleyównę w pierś, od razu obracając ją do góry nogami. Włosy Blathin zamiotły wilgotną ziemię, nogi zaś zawisły tuż pod gałęziami, a nocna koszula odsłoniła nieprzyzwoitą nagość i nocną bieliznę, jednocześnie przesłaniając czerwoną twarz kobiety. Czarownica czuła jednak, jak coś ciepłego spływa po jej twarzy i kapie w dół - to krew z rozszczepionego przedramienia, które nie zdążyło się jeszcze zasklepić, płynęła w dół wartkim strumieniem.
Bertie zareagował równie szybko na niewerbalne zaklęcie nieznajomej. Zachował się niezwykle niehonorowo, nie ostrzegając dotychczasowej sojuszniczki - wycelował różdżką w jej plecy a drewno przyjemnie zawibrowało, napełnione specyficzną magią. Kobieta spróbowała się obronić, z jej ust wyrwał się jednak tylko dramatyczny jęk i głoski zaklęcia - po czym padła na ziemię, całkowicie zdrętwiała. Nie mogła się poruszyć, włosy przesłoniły jej twarz, ciągle ściskała w dłoni różdżkę. Bott został sam a otaczająca go ciemność zaczęła dziwnie wibrować - wiedział, że to ostatnie chwile, gdy widzi wszystko tak wyraźnie.
Tilda ponownie skutecznie skręciła w obranym kierunku. Raz po raz napotykała na swej drodze pnie drzew, ale omijała je, delikatnie dotykając drogi przed sobą. Paraliż cofnął się już niemalże do przedramienia, pozostał tylko ból, który jednak pozwalał czarownicy zachować przytomność umysłu. Straciła z pola widzenia innych, nie słyszała dalszych inkantacji, wyczuwała jednak czyjąś obecność tuż obok siebie. Trudne zaklęcie znów się nie udało a Fancourt zaczęła odczuwać zniechęcenie. Czy naprawdę była tylko kimś takim - zawodem? Dziwaczką z Nokturnu? Wątpliwości i złośliwe podszepty przybrały na sile.
Ramsey znalazł się tuż przy ścianie chatki, nasłuchując odgłosów z wewnątrz. Do jego uszu docierały tylko szmery, dziwne trzaski, nic konkretnego a już na pewno - żadnych głosów, nawoływań czy wrzasków. Gdy wyciągnął przed siebie różdżkę, poczuł nagle dziwne ciepło - ciepło ciała, ciepło kobiecych krągłości, ciepło miękkiej sylwetki, przytulającej się do jego pleców. Istota obejmowała go rękami, przylegała do niego tak ściśle a jej długie włosy, łaskoczące Mulcibera w policzki, pachniały miodem, dyptamem i leczniczymi ziołami. Żałuję, że cię zostawiłam. Tak bardzo żałuję. Przepraszam. Może gdybym postąpiła inaczej, nie zabiłbyś mnie - nie zabiłbyś n a s - wyszeptał do jego ucha znajomy głos, szorstki, nieprzesłodzony, pełen rozżalenia i gniewu na samą siebie za wypowiedzenie tego wyznania. Ramsey był prawie pewny, że tuż za nim znajduje się ona - ale gdy się odwrócił, nie zobaczył nikogo. Jedynie na ustach czuł posmak miodu i gorzki, odrzucający - formaliny.
Ponownie skupił się jednak na chacie; wypowiedział inkantację i przed jego oczami drewno ścian rozmyło się, zastąpione magiczną szybą. Widział za nią głównie ogień; wysokie płomienie, liżące drewniane deski, zajmujący się płomieniami stół i krzesła, opadające z belek zioła, rozsypujące się w rozżarzony proch. Spostrzegł także dwie kobiece sylwetki, jedna z nich stała tyłem, druga najwidoczniej półleżała na ziemi - niżej jego wzrok nie mógł sięgnąć; w odblaskach płomieni nie potrafił dostrzec dokładnie rysów twarzy żadnej z nich, wiedział jednak, że są to kobiety, a ta stojąca trzyma w dłoni różdżkę.
| Czas na odpis upłynie 14.12 o godzinie 16:30.
Veritas Claro (Ramsey): 5/5 tur
Veritas Claro (Bertie): 5/5 tur
Veritas Claro (Blaithin): 2/5 tur
Pozbawiony mroku świat widzą wszyscy poza Tildą.
Kobieta - Drętwota, 1/3; ST 80
Ramsey - Abspectus, 1/3 tury
- Żywotności:
Bertie 215/220 (5 - osłabienie)
Blaithin 165/200(35 - cięte, rozszczepienie lewego przedramienia) -5 do kości
- Mapa:
ciemnozielona kropka - Ramsey
jasnopomarańczowa kropka - Blaithin
ciemnoniebieska kropka - Bertie
ciemnoróżowa kropka - Tilda
ciemnopomarańczowa kropka - kobieta
żółta łuna - zasięg Lumos Maxima
czerwone miejsca - potencjalne pułapki
Bertie i Ramsey widzą:
- na lewo - odległą łunę centrum anomalii,
- na prawo - drzwi drewnianej chaty, przesłoniętej drzewami.
TYLKO Bertie i Ramsey widza wszystko, wszystkich i mogą kierować różdżkę w kogo tylko chcą. Pozostali:
Tilda nie widzi Ramseya i Blaithin.
Blaithin nie widzi Ramseya i Tildy.
Na razie wszyscy, którzy widzą się wzajemnie, mogą skutecznie rzucić w siebie zaklęciami.
Mapy są poglądowe a postaci zagubione; dopóki MG nie zaznaczy inaczej, możecie poruszać się do 4 kratek na turę niezależnie od wykonywanej akcji. Możecie luźno określać kierunek swych kroków (w orientacji: góra, dół, prawo i lewo mapki).
Starał się wsłuchać w to, co wydobywało się ze środka, interesowało go właściwie wszystko. Intrygowała go woń, smród, który wydobywał się ze środka. Zapite deskami okno nie przepuszczało niczego, drzwi były zablokowane. Przylgnąwszy do ściany słyszał coś. Szmery, trzaski, ale żadnych rozmów, żadnych głosów. Nie znał się na budownictwie, a tym bardziej izolacji budynków, przewodzeniu dźwięków przez materiały. Nie potrafił stwierdzić, o czym dokładnie świadczyło to, co słyszał. Kim był, co robił. Czy próbował się ratować, czy to były hałasy wybrzmiewające ze zwykłych, prozaicznych czynności. Był pewien jednego — ktoś wewnątrz musiał się znajdować. Ktoś rozumny, ogień nie buchnąłby z komina samoistnie, ktoś musiał go zaprószyć. Tuż przed tym, jak rzucił zaklęcie, poczuł to. Coś dziwnego. Obecność. Towarzyszącą mu obecność ludzkiego, żywego ciała. Masy o pewnych kształtach, które potrafił zarysować w wyobraźni, choć miał ją za plecami. I ten zapach. Zapach miodu, dyptamu i ziół. Doskonale znany zapach; kojący, niosący ulgę od bólu, zmartwień, kojarzącą się z błogim snem. I głodem. Czuł jej włosy, wiedział, że jeśli się przyjrzy uważniej, ujrzy jak opadają na jego ramiona. Słuchał jej głosu. Jego brzmienie było dobrze mu znane, ton, szorstkość. Sposób wypowiadania poszczególnych głosek. Odwrócił się gwałtownie z wyciągniętą różdżką. Z nagłym niepokojem.
Ale jej nie było.
Nie zostawiłaś, odpowiedział jej w myślach. Wiedział, że nigdy w życiu nie powiedziałaby niczego podobnego. Wiedział, że między nimi nie było niczego, co zmusiłoby ją do podobnych wyznań. Choćby stała nad przepaścią, pod groźbą śmierci. Otworzył oczy z głuchym westchnięciem; umysł z niego kpił. To przez to, co uczynił. Myślał o niej. Często. To wrażenie, ta obecność — wariował. Musiał przestać; powinien skupić się na tym, by się stąd wydostać. Oczyścić umysł i zapomnieć o tym, co zrobił. Nie żyła. Była martwa. Ona i to dziecko.
Odwrócił się znów twarzą do chaty. Za magiczną szybą płonął ogień. Pożar. W środku buchał pożar. Odsunął się w tył. To był zły pomysł. W środku niczego nie znajdą, a te kobiety, kimkolwiek są, umrą. Nie było mu ich szkoda. Zmarnował tylko czas na tym, by dotrzeć tutaj i szukać wewnątrz odpowiedzi. Jeśli wewnątrz było coś, co mogłoby go interesować, lada moment pochłonie to ogień. Odwrócił się, by zobaczyć gdzie są pozostali. Jeśli chata spłonie, a drzewa zajmą się ogniem, nie uciekną zbyt daleko. Nie przepadał za płomieniami; blizny wciąż źle na nie reagowały.
— Deprimo— powiedział tuż po tym, jak wycofał się znów o krok i skierował różdżkę w ścianę tuż obok drewnianych, zamkniętych drzwi. Kobiety wewnątrz mogły coś wiedzieć. Posiadać wiedzę, jak się stąd wydostać lub co to było za miejsce.
Ale jej nie było.
Nie zostawiłaś, odpowiedział jej w myślach. Wiedział, że nigdy w życiu nie powiedziałaby niczego podobnego. Wiedział, że między nimi nie było niczego, co zmusiłoby ją do podobnych wyznań. Choćby stała nad przepaścią, pod groźbą śmierci. Otworzył oczy z głuchym westchnięciem; umysł z niego kpił. To przez to, co uczynił. Myślał o niej. Często. To wrażenie, ta obecność — wariował. Musiał przestać; powinien skupić się na tym, by się stąd wydostać. Oczyścić umysł i zapomnieć o tym, co zrobił. Nie żyła. Była martwa. Ona i to dziecko.
Odwrócił się znów twarzą do chaty. Za magiczną szybą płonął ogień. Pożar. W środku buchał pożar. Odsunął się w tył. To był zły pomysł. W środku niczego nie znajdą, a te kobiety, kimkolwiek są, umrą. Nie było mu ich szkoda. Zmarnował tylko czas na tym, by dotrzeć tutaj i szukać wewnątrz odpowiedzi. Jeśli wewnątrz było coś, co mogłoby go interesować, lada moment pochłonie to ogień. Odwrócił się, by zobaczyć gdzie są pozostali. Jeśli chata spłonie, a drzewa zajmą się ogniem, nie uciekną zbyt daleko. Nie przepadał za płomieniami; blizny wciąż źle na nie reagowały.
— Deprimo— powiedział tuż po tym, jak wycofał się znów o krok i skierował różdżkę w ścianę tuż obok drewnianych, zamkniętych drzwi. Kobiety wewnątrz mogły coś wiedzieć. Posiadać wiedzę, jak się stąd wydostać lub co to było za miejsce.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 89
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Okrucieństwo niesprzyjającego jej losu nie miało końca. O ile niegdyś za bolesne przeżycie uważała dobranie złej pary butów do nieodpowiedniej sukienki, tak teraz priorytety znacząco jej się zmieniły. Chciałaby powiedzieć, że na lepsze, ale śmiała w to wątpić, kiedy ramię rozrywało ją bólem. Przynajmniej to jedno było dojmująco realne. Kiedy prosiła fatum o połączenie ją z rzeczywistością i odczuwaniem, nie miała na myśli wyrywającego z jej ust krzyku, a później głuchego stęknięcia bólu. Mogłaby się poczuć upodlona własnym wrzaskiem i łatwością z jaką cierpienie można było wypisać na jej twarzy, ale przez strach i roszczepione ciało nie przebijał się jeszcze rozsądek. Głuchota przez chwilę wydała się błogosławieństwem. Nie słyszała własnego cierpiętnego jęknięcia, a w danej sytuacji, kiedy wisiała głową do dołu, czując jak ciepła krew spływa po boku jej twarzy. W takich okolicznościach nawet dama nie zwykła myśleć o odsłoniętej bieliźnie i utraconej dumie. Chcąc dać koniec tej niemożliwej męce, pomiędzy zaciśnięciem zębów i zakrztuszeniem się własną krwią, wydusiła z siebie jedyne zaklęcie, jakie w tym momencie przyszło jej na myśl.
— Finite Incantatem.
Koniec już… Bólu. Lęku. Ciszy. Chłodu. Znieprawiania jej szlacheckiego tytułu i dziewiczej naiwności. Przymknęła powieki, zaciskając je, powstrzymując nagły napływ łez do jak dotąd drażniąco suchych spojówek. Próbowała powstrzymać płacz. Nie wiedziała dla kogo i po co, ale nie chciała się łamać. Gdyby poddała się teraz, skończyłaby głucha, rozrywana bólem i strachem, rozszczepiona, odsłonięta i bezsilna. A jeszcze nie tak dawno temu tłumaczyła Cressidzie, czym jest lęk i dlaczego nie wstydem było go czuć, aczkolwiek wstydem było z nim nie walczyć.
— Finite Incantatem.
Koniec już… Bólu. Lęku. Ciszy. Chłodu. Znieprawiania jej szlacheckiego tytułu i dziewiczej naiwności. Przymknęła powieki, zaciskając je, powstrzymując nagły napływ łez do jak dotąd drażniąco suchych spojówek. Próbowała powstrzymać płacz. Nie wiedziała dla kogo i po co, ale nie chciała się łamać. Gdyby poddała się teraz, skończyłaby głucha, rozrywana bólem i strachem, rozszczepiona, odsłonięta i bezsilna. A jeszcze nie tak dawno temu tłumaczyła Cressidzie, czym jest lęk i dlaczego nie wstydem było go czuć, aczkolwiek wstydem było z nim nie walczyć.
Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie |
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Blaithin Fawley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 49
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udało się, jego czar zadziałał. Odetchnął z ulgą, nie wiedział kim była ta kobieta ale była niebezpieczna i nie zdziwiłby się gdyby to ona była prowodyrką części tego koszmaru. Chciał już ruszać dalej - mimo wszystko nie chciał jej unieruchamiać nie wiedząc co może tu na nią napaść, jednak nie zamierzał zostawiać jej różdżki. Doskonale widziała w tej ciemności, mogła ich atakować. Podniósł więc różdżkę nieznajomej dostrzegając, że światło zaczyna słabnąć, a ciemność jakby na powrót gęstnieć i wibrować. Uparcie wpatrywał się więc w kobietę, do której nadal zamierzał dążyć i ruszył w jej stronę. (Blaithin) Mimo wszystko wciąż liczył że może ona posiadać jakiekolwiek informacje. Widział, że dopiero co oberwała i nie radziła sobie tutaj, pozostali ją zwyczajnie zostawiła. Choć nikomu tu nie mógł ufać, w tej chwili trudno było uwierzyć by była bezwzględną morderczynią.
Choć tak na prawdę - nie miało to wielkiego znaczenia.
Choć tak na prawdę - nie miało to wielkiego znaczenia.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Poddała się. Zdawała sobie sprawę z tego, że Veritas Claro nie było prostym czarem, lecz mimo wszystko do samego końca walczyła z mroczną aura lasu, która osłabiała jej siły.
A może to nie las stanowił problem? Może to ona była problemem? Zdezorientowana, bezbronna w obliczu ciemności i słaba, choć z taką determinacją usiłowała udowodnić, że magia nie stanowiła dla niej wyznania. Dlaczego więc okłamywała samą siebie? Nie była wybitną czarownicą, doskonale o tym wiedziała; w swoim pajęczym królestwie mogła czuć się bezpiecznie, lecz opuściwszy je, wpadała w sieci brutalnej rzeczywistości niczym naiwna mucha w lepką pajęczynę.
Zamknęła na moment oczy, trafiając z ciemności w ciemność. Co mogła zrobić? Jak miała znaleźć wyjście? Gdzie znajdowali się pozostali, których wcześniej widziała? Pytania mnożyły się w jej głowie, lecz na żadne z nich nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Nie zorientowała się nawet, gdy przystanęła w miejscu, po prostu nasłuchując i poruszając lekko ręką, w której wciąż odzywał się ból. Zdawało jej się, że ktoś stał obok, ledwie kilka kroków od niej, lecz nie ufała swoim zmysłom.
Nie ufała chyba nikomu i niczemu w tym miejscu.
- Lumos maxima – jak wielki błąd popełniała, ulegając pokusie i decydując się przywołać światło, które sprawiało jej ból?
A może to nie las stanowił problem? Może to ona była problemem? Zdezorientowana, bezbronna w obliczu ciemności i słaba, choć z taką determinacją usiłowała udowodnić, że magia nie stanowiła dla niej wyznania. Dlaczego więc okłamywała samą siebie? Nie była wybitną czarownicą, doskonale o tym wiedziała; w swoim pajęczym królestwie mogła czuć się bezpiecznie, lecz opuściwszy je, wpadała w sieci brutalnej rzeczywistości niczym naiwna mucha w lepką pajęczynę.
Zamknęła na moment oczy, trafiając z ciemności w ciemność. Co mogła zrobić? Jak miała znaleźć wyjście? Gdzie znajdowali się pozostali, których wcześniej widziała? Pytania mnożyły się w jej głowie, lecz na żadne z nich nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Nie zorientowała się nawet, gdy przystanęła w miejscu, po prostu nasłuchując i poruszając lekko ręką, w której wciąż odzywał się ból. Zdawało jej się, że ktoś stał obok, ledwie kilka kroków od niej, lecz nie ufała swoim zmysłom.
Nie ufała chyba nikomu i niczemu w tym miejscu.
- Lumos maxima – jak wielki błąd popełniała, ulegając pokusie i decydując się przywołać światło, które sprawiało jej ból?
You have witchcraftin your lips
The member 'Tilda Fancourt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie Ramseya okazało się niezwykle silne - i wyrwało w ścianie chatki sporą dziurę.
Tilda zdecydowała się zaryzykować, znów wyciągając przed siebie różdżkę. Wypowiedziała inkantację na tyle wyraźnie, by oszalała w tym miejscu magia w końcu podporządkowała się jej życzeniom. Tuż nad kobietą rozbłysnęła świetlista kula, rozpraszająca mrok na planie okręgu. Fancourt doskonale widziała drewnianą chatę, unoszący się z jej komina coraz ciemniejszy dym, a także zakrwawionego Ramseya, stojącego tuż przy zabitych deskami drzwiach, prowadzących do środka. Wokół nie widziała nikogo innego, nie słyszała też żadnych odgłosów - przynajmniej do chwili, w której Mulciber uniósł różdżkę a potężny podmuch wiatru uderzył w ścianę chaty, niszcząc doszczętnie deski. Część dachu nad drzwiami i wyrwą niepokojąco się wygięła, ze środka zaś buchnął dym oraz nieznośny smród.
Jednocześnie rękę Fancourt przeszył mocny ból. Paraliż zaczął powracać.
Blaithin nie udało się odczarować, ciągle wisiała do góry nogami, czując, jak ból i wstyd przelewają się przez jej ciało niepowstrzymaną falą. Obnażyła zgrabne nogi, świeciła bielizną, przeznaczoną tylko dla oczu przyszłego męża - a obecnie pomagających jej w ubieraniu się służek - a do tego zalewała się krwią. Przedramię pulsowało bólem, co gorsza zaś, kobieta czuła, że od skóry odrywa się niewielki kawał mięsa, odpadając na zielony mech. Rozszczepienie zniszczyło tkankę mięśni, szczęśliwie nie sięgając kości.
Bertie z trudem wysunął z ręki odrętwiałej czarownicy różdżkę i ruszył w stronę Blaithin. Nie przeszukał jednak kobiety ani w żaden sposób nie zabezpieczył swych tyłów - kobieta, wykorzystując swą psychiczną siłę, zdołała wybudzić się z Drętwoty i sięgnąć za pas brudnej sukienki. Wyszarpnęła stamtąd inne drewno, wyglądające na dużo ciemniejsze i mniejsze; posługiwała się nim ze znacznie mniejszą wprawą, ale wściekła zdradą dotychczasowego sojusznika, wycelowała w jego plecy - Adolebitque - prawie krzyknęła z nienawiścią, lecz czarna magia zadziałała przeciwko niej. Łańcuchy nie oplotły Bertiego, opadły gdzieś obok, na mchu, nie czyniąc nikomu krzywdy - a sama kobieta nagle zbladła, krew pociekła z nosa, barwiąc nieświeże ubranie. Zachwiała się na nogach i - z ciągle wyciągniętą, najwyraźniej nieswoją różdżką - ruszyła w stronę Botta. - Jesteś jak oni wszyscy...Jak każdy, który miał mi pomóc ją odnaleźć...a potem zostawiał. Ale ja nie dam ci odejść, nie dam odejść nikomu, nigdy - chrypiała złowieszczo, wpatrując się wielkimi oczami zarówno w Bertiego, jak i w wiszącą do góry nogami Blaithin. - Będziecie ze mną albo przeciwko mnie; pomożecie mi, albo sami staniecie się pokarmem dla niego - wybełkotała trzęsącym się z gniewu i żalu głosem.
| Czas na odpis upłynie 16.12 o godzinie 16:00.
Ramsey, piszesz już tutaj.
Tilda, jeśli zdecydujesz się ruszyć za Ramseyem, także piszesz tutaj, jeśli jednak zdecydujesz się pozostać w tym miejscu bądź zawrócić, kontynuuj rozgrywkę w tym temacie.
Veritas Claro (Ramsey): 5/5 tur
Veritas Claro (Bertie): 5/5 tur
Veritas Claro (Blaithin): 3/5 tur
Blaithin (Levicorpus) 2/3 tury
Ramsey - Abspectus, 2/3 tury
Tilda zdecydowała się zaryzykować, znów wyciągając przed siebie różdżkę. Wypowiedziała inkantację na tyle wyraźnie, by oszalała w tym miejscu magia w końcu podporządkowała się jej życzeniom. Tuż nad kobietą rozbłysnęła świetlista kula, rozpraszająca mrok na planie okręgu. Fancourt doskonale widziała drewnianą chatę, unoszący się z jej komina coraz ciemniejszy dym, a także zakrwawionego Ramseya, stojącego tuż przy zabitych deskami drzwiach, prowadzących do środka. Wokół nie widziała nikogo innego, nie słyszała też żadnych odgłosów - przynajmniej do chwili, w której Mulciber uniósł różdżkę a potężny podmuch wiatru uderzył w ścianę chaty, niszcząc doszczętnie deski. Część dachu nad drzwiami i wyrwą niepokojąco się wygięła, ze środka zaś buchnął dym oraz nieznośny smród.
Jednocześnie rękę Fancourt przeszył mocny ból. Paraliż zaczął powracać.
Blaithin nie udało się odczarować, ciągle wisiała do góry nogami, czując, jak ból i wstyd przelewają się przez jej ciało niepowstrzymaną falą. Obnażyła zgrabne nogi, świeciła bielizną, przeznaczoną tylko dla oczu przyszłego męża - a obecnie pomagających jej w ubieraniu się służek - a do tego zalewała się krwią. Przedramię pulsowało bólem, co gorsza zaś, kobieta czuła, że od skóry odrywa się niewielki kawał mięsa, odpadając na zielony mech. Rozszczepienie zniszczyło tkankę mięśni, szczęśliwie nie sięgając kości.
Bertie z trudem wysunął z ręki odrętwiałej czarownicy różdżkę i ruszył w stronę Blaithin. Nie przeszukał jednak kobiety ani w żaden sposób nie zabezpieczył swych tyłów - kobieta, wykorzystując swą psychiczną siłę, zdołała wybudzić się z Drętwoty i sięgnąć za pas brudnej sukienki. Wyszarpnęła stamtąd inne drewno, wyglądające na dużo ciemniejsze i mniejsze; posługiwała się nim ze znacznie mniejszą wprawą, ale wściekła zdradą dotychczasowego sojusznika, wycelowała w jego plecy - Adolebitque - prawie krzyknęła z nienawiścią, lecz czarna magia zadziałała przeciwko niej. Łańcuchy nie oplotły Bertiego, opadły gdzieś obok, na mchu, nie czyniąc nikomu krzywdy - a sama kobieta nagle zbladła, krew pociekła z nosa, barwiąc nieświeże ubranie. Zachwiała się na nogach i - z ciągle wyciągniętą, najwyraźniej nieswoją różdżką - ruszyła w stronę Botta. - Jesteś jak oni wszyscy...Jak każdy, który miał mi pomóc ją odnaleźć...a potem zostawiał. Ale ja nie dam ci odejść, nie dam odejść nikomu, nigdy - chrypiała złowieszczo, wpatrując się wielkimi oczami zarówno w Bertiego, jak i w wiszącą do góry nogami Blaithin. - Będziecie ze mną albo przeciwko mnie; pomożecie mi, albo sami staniecie się pokarmem dla niego - wybełkotała trzęsącym się z gniewu i żalu głosem.
| Czas na odpis upłynie 16.12 o godzinie 16:00.
Ramsey, piszesz już tutaj.
Tilda, jeśli zdecydujesz się ruszyć za Ramseyem, także piszesz tutaj, jeśli jednak zdecydujesz się pozostać w tym miejscu bądź zawrócić, kontynuuj rozgrywkę w tym temacie.
Veritas Claro (Bertie): 5/5 tur
Veritas Claro (Blaithin): 3/5 tur
Blaithin (Levicorpus) 2/3 tury
Ramsey - Abspectus, 2/3 tury
- Żywotności:
Bertie 215/220 (5 - osłabienie)
Blaithin 155/200(35 - cięte, rozszczepienie lewego przedramienia, 10 - psychiczne [levicorpus]) -10 do kości
Kobieta - 175/220 (
- Mapa:
ciemnozielona kropka - Ramsey
jasnopomarańczowa kropka - Blaithin
ciemnoniebieska kropka - Bertie
ciemnoróżowa kropka - Tilda
ciemnopomarańczowa kropka - kobieta
żółta łuna - zasięg Lumos Maxima
czerwone miejsca - potencjalne pułapki
Mapy są poglądowe a postaci zagubione; dopóki MG nie zaznaczy inaczej, możecie poruszać się do 4 kratek na turę niezależnie od wykonywanej akcji. Możecie luźno określać kierunek swych kroków (w orientacji: góra, dół, prawo i lewo mapki).
Nie mogła pozwolić na dłuższe wiszenie w tej pozycji. Nie tylko przez wzgląd na uszczerbek na jej dumie. Znacznie bardziej przejmował ją teraz uszczerbek na zdrowiu. Miała wrażenie, że pod pływem czaru, stan jej ramienia jedynie się pogarszał, przez nienaturalną pozycję i anormalny przepływ krwi w organizmie. Dodatkowo każda sekunda dłużej z nogami w górze negatywnie wpływała na jej ocenę i nerwy. Przez plątające się wokół jej głowy fałdy materiału, nie dostrzegała zagrożeń. Nie wiedziała co działo się obecnie z mężczyzną, który wcześniej celował w nią różdżką (Bertie), ani towarzyszącą mu kobietą. Szamotała się w powietrzu próbując odsłonić sobie widok i dostrzec ewentualne niebezpieczeństwa, ale kiedy ostatecznie kawałek mięsa odszedł od jej skóry, nienaturalnie lądując na mchu pod nią (nieszczęśliwie to akurat jej wzrok potrafił wyłapać), tamta dwójka stała się mniejszym priorytetem. Przymknęła powieki, skupiając myśli, choć przez ból i psychiczne utrudnienia, nie było to łatwe. Odetchnęła kilka razy, zanim uchylając powieki podniosła różdżkę w ponownej próbie rzucenia zaklęcia.
— Finite Incancatem.
Metaliczny zapach krwi i ból, nie tyle całkiem zignorowała, bo nie była w stanie, co spróbowała go stłumić, przynajmniej na te kilka sekund poświęcone rzuconemu zaklęciu.
— Finite Incancatem.
Metaliczny zapach krwi i ból, nie tyle całkiem zignorowała, bo nie była w stanie, co spróbowała go stłumić, przynajmniej na te kilka sekund poświęcone rzuconemu zaklęciu.
Rodzimy się w jeden dzień. Umieramy w jeden dzień. W jeden dzień możemy się zmienić. I w jeden dzień możemy się zakochać. Wszystko może się zdarzyć w ciągu zaledwie |
Blaithin Fawley
Zawód : kuratorka i krytyk muzyczny
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Cofnęłabym się tysiąc razy i straciła go tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć jego snute opowieści albo tylko głos. Albo nawet bez tego. Jedynie wiedzieć, że gdzieś tutaj jest. Żywy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Blaithin Fawley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie był wojownikiem. W tej chwili bardzo tego żałował. Niewątpliwie ktoś bardziej doświadczony wpadłby na to, że osoba agresywna, która zapewne ma sporo wspólnego z tym co się tutaj dzieje może mieć ze sobą niebezpieczne przedmioty - czy jak się okazuje, zapasową różdżkę. Nie było jednak czasu na to, by wściekać się na siebie, kobieta była agresywna, a on nie znał zaklęcia jakie usiłowała rzucić. Może nie był alfą i omegą, jednak w obecnej sytuacji miał powody by podejrzewać czarną magię.
Co gorsza, znów ogarnęła do ciemność i musiał kierować się słuchem - i pamięcią, wiedział skąd kobieta nadchodzi. Nie chciał jednak ryzykować czaru wymagającego od niego celowania, zdecydował się na zaklęcie obszarowe w nadziei że to pomoże mu na dłużej pozbyć się zagrożenia.
- Orcumiano.
Wypowiedział, starając się trafić pod nogi nieznajomej (dziwne coś co widzi w ciemności).
Co gorsza, znów ogarnęła do ciemność i musiał kierować się słuchem - i pamięcią, wiedział skąd kobieta nadchodzi. Nie chciał jednak ryzykować czaru wymagającego od niego celowania, zdecydował się na zaklęcie obszarowe w nadziei że to pomoże mu na dłużej pozbyć się zagrożenia.
- Orcumiano.
Wypowiedział, starając się trafić pod nogi nieznajomej (dziwne coś co widzi w ciemności).
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 10
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Kolejne próby oswobodzenia się z zaklęcia Levicorpus spełzły na niczym - Blaithin dalej bezradnie wisiała głową w dół, zaplątana w cieniutką koszulę nocną, z zalewającą ją krwią. Zmęczona, obolała i potwornie wychłodzona, z każdą chwilą przebywania do góry nogami czuła się coraz gorzej. Zawroty głowy nasiliły się, robiło się jej też niedobrze. Nie słyszała, choć widziała to, co się wokół niej dzieje. Odległy zarys chatki, buchającego z niej dymu - a także zaklęcia śmigające pomiędzy półnagim Bertiem a nieznajomą kobietą. Urok dalej mocno ściskał kosti Fawleyówny, a ona wisiała w powietrzu, w swym najgorszym koszmarze.
Próba wyczarowania pod oszalałą czarownicą dołu także zakończyła się porażką. Wiedźma znajdowała się coraz bliżej Bertiego, ale ten mógł ją tylko usłyszeć, nie widzieć. Veritas Claro przestało działać, znów znalezł się w kompletnej ciemności, mogąc orientować się wyłącznie przez zmysł słuchu. - Nie chcesz po dobroci? To dobrze, dobrze...Adolebitque - wychrypiała wiedźma, celując różdżką prosto w pierś Bertiego. Pomimo osłabienia i nieswojej różdżki jej zaklęcie było bardzo silne. - Nie rozumiesz? Albo mi pomożecie - ale nie tak, jak twojej siostrze, z której zostały tylko rozwleczone flaki i zlepione krwią włosy - albo nigdy nie opuścicie tego lasu - jej głos znów przybrał płaczliwe tony, była zrozpaczona i niespełna rozumu zarazem. - Nie mogę zostać tu sama...nie bez niej, bez mojej kochanej... - bełkotała, okrążając Bertiego w ciemności. Czujnie go obserwowała, ale jej spojrzenie było dzikie, rozbiegane - widoczne tylko dla wiszącej Blaithin.
| Czas na odpis upłynie 18.12 o godzinie 16:00.
Bertie, jesteś atakowany (klik: w tej turze możesz napisać dwa posty: podjąć próbę obrony a potem akcji/ataku.
Przypominam: W przypadku czarowania w sytuacji pozbawionej widoczności (całkowite pozbawienie zmysłu wzroku, całkowita ciemność, niewidzialny przeciwnik, który w jakiś sposób zdradza się obecnością, np. dźwiękiem kroku lub promieniem rzuconego zaklęcia) postać otrzymuje karę -80 do rzutu. Karę te niweluje bonus przysługujący z biegłości spostrzegawczości.
Zaklęcie tarczy w tym wypadku nie wymaga celowania.
Veritas Claro (Blaithin): 4/5 tur
Blaithin (Levicorpus) 3/3 tury
Próba wyczarowania pod oszalałą czarownicą dołu także zakończyła się porażką. Wiedźma znajdowała się coraz bliżej Bertiego, ale ten mógł ją tylko usłyszeć, nie widzieć. Veritas Claro przestało działać, znów znalezł się w kompletnej ciemności, mogąc orientować się wyłącznie przez zmysł słuchu. - Nie chcesz po dobroci? To dobrze, dobrze...Adolebitque - wychrypiała wiedźma, celując różdżką prosto w pierś Bertiego. Pomimo osłabienia i nieswojej różdżki jej zaklęcie było bardzo silne. - Nie rozumiesz? Albo mi pomożecie - ale nie tak, jak twojej siostrze, z której zostały tylko rozwleczone flaki i zlepione krwią włosy - albo nigdy nie opuścicie tego lasu - jej głos znów przybrał płaczliwe tony, była zrozpaczona i niespełna rozumu zarazem. - Nie mogę zostać tu sama...nie bez niej, bez mojej kochanej... - bełkotała, okrążając Bertiego w ciemności. Czujnie go obserwowała, ale jej spojrzenie było dzikie, rozbiegane - widoczne tylko dla wiszącej Blaithin.
| Czas na odpis upłynie 18.12 o godzinie 16:00.
Bertie, jesteś atakowany (klik: w tej turze możesz napisać dwa posty: podjąć próbę obrony a potem akcji/ataku.
Przypominam: W przypadku czarowania w sytuacji pozbawionej widoczności (całkowite pozbawienie zmysłu wzroku, całkowita ciemność, niewidzialny przeciwnik, który w jakiś sposób zdradza się obecnością, np. dźwiękiem kroku lub promieniem rzuconego zaklęcia) postać otrzymuje karę -80 do rzutu. Karę te niweluje bonus przysługujący z biegłości spostrzegawczości.
Zaklęcie tarczy w tym wypadku nie wymaga celowania.
Veritas Claro (Blaithin): 4/5 tur
Blaithin (Levicorpus) 3/3 tury
- Żywotności:
Bertie 215/220 (5 - osłabienie)
Blaithin 150/200(35 - cięte, rozszczepienie lewego przedramienia, 15 - psychiczne [levicorpus]) -10 do kości
Kobieta - 175/220 (
- Mapa:
ciemnozielona kropka - Ramsey
jasnopomarańczowa kropka - Blaithin
ciemnoniebieska kropka - Bertie
ciemnoróżowa kropka - Tilda
ciemnopomarańczowa kropka - kobieta
żółta łuna - zasięg Lumos Maxima
czerwone miejsca - potencjalne pułapki
Mapy są poglądowe a postaci zagubione; dopóki MG nie zaznaczy inaczej, możecie poruszać się do 4 kratek na turę niezależnie od wykonywanej akcji. Możecie luźno określać kierunek swych kroków (w orientacji: góra, dół, prawo i lewo mapki).
Czarodziejski wąwóz
Szybka odpowiedź