Czarodziejski wąwóz
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Czarodziejski wąwóz
W pewnym zakątku zamglonego lasu znajduje się wąska ścieżka - odnajdzie ją tylko ktoś niezwykle spostrzegawczy. Ścieżynka zdaje się wydeptana setką bosych nóżek, prowadzi też w dół, w gęste krzewiny, za którymi rozciąga się widok na zadrzewiony wąwóz. Jego ściany są niezwykle strome, do wąwozu można zejść wyłącznie tą jedną drogą, a i ona nie należy do łatwych.
Dno wąwozu wysypane jest kamieniami, większymi i mniejszymi: pulsują one dziwną energią, są przez cały rok ciepłe, nie zalega tu więc śnieg, a strome nawisy wąwozu nie pozwalają dotrzeć tutaj zawiejom. Dzięki magicznej specyfice tego miejsca przez cały rok w wąwozie panuje wiosna: rosną tutaj zielone kwiaty, płożą się świeże pędy, a spomiędzy kamieni wyrastają ciepłolubne rośliny. Choć panuje tu duchota, to miejsce jest wyjątkowe i, jak powiadają, przeklęte. Gdzieniegdzie na kamykach lśni zaschnięta krew a na ścianach wąwozu tkwią drewniane drzazgi. Ta anomalia przyrodnicza przyciąga wielu badaczy oraz miłośników flory - bowiem zwierzęta omijają to miejsce z daleka, nie sposób ujrzeć tu nawet gryzonia czy ptaka.
Miejsce odkryte przez uczestników eventu Noc - październik 1956Dno wąwozu wysypane jest kamieniami, większymi i mniejszymi: pulsują one dziwną energią, są przez cały rok ciepłe, nie zalega tu więc śnieg, a strome nawisy wąwozu nie pozwalają dotrzeć tutaj zawiejom. Dzięki magicznej specyfice tego miejsca przez cały rok w wąwozie panuje wiosna: rosną tutaj zielone kwiaty, płożą się świeże pędy, a spomiędzy kamieni wyrastają ciepłolubne rośliny. Choć panuje tu duchota, to miejsce jest wyjątkowe i, jak powiadają, przeklęte. Gdzieniegdzie na kamykach lśni zaschnięta krew a na ścianach wąwozu tkwią drewniane drzazgi. Ta anomalia przyrodnicza przyciąga wielu badaczy oraz miłośników flory - bowiem zwierzęta omijają to miejsce z daleka, nie sposób ujrzeć tu nawet gryzonia czy ptaka.
Bez problemu udało mu się zdematerializować, unikając w ten sposób rzuconego przez Tonks zaklęcia. Nie wzbijał się jednak wysoko w górę, choć przez myśl przemknęło mu, by spróbować dzięki mgle przedostać się poza otaczająca ich barierę. Ale była magiczna — dzieci nie potrafiły czarować, więc wiązała się z czymś innym niż czarami, czy ochronnymi zaklęciami. Nie takimi, które znał. Być może to anomalia generowała pole, które stawało się areną przeznaczoną do walk. Dla dzieci, by zapewnić im rozrywkę, odrobinę radości. Przeleciał tuż przy ognisku, w kierunku dzieci, by pojawić się blisko ognia. Zerknął w kierunku dzieci, wzrokiem przemknął po Alix i kobiecie. Nie podobała mu się wizja bycia maskotką pogrążonych w żądzy zemsty bachorów, ale wszystko wskazywało na to, że jedyną szansą na uwolnienie jest nasycenie ziemi, tej przestrzeni wypełnionej anomalią — ludzką krwią. A jemu to było na rękę, jeśli mógł pozbawić Tonks ręki lub... nogi. Choć w tej chwili świadomość podpowiadała mu, że dwa cele czekają na jego reakcję.
Błyskawicznie zlokalizował położenie Tonks, Tildy i drugiego zakonnika.
—Decollatio — powiedział, celując w prawą nogę Tonks. Zgodnie z obietnicą, zamierzał ją ciąć kawałek po kawałku. Z jedną ręką da się żyć. Ale bez nogi nie ucieknie za daleko.
| Obniżone ST zaklęcia o 15, sprawki Rycerzy; materialuzyję się o tu
Błyskawicznie zlokalizował położenie Tonks, Tildy i drugiego zakonnika.
—Decollatio — powiedział, celując w prawą nogę Tonks. Zgodnie z obietnicą, zamierzał ją ciąć kawałek po kawałku. Z jedną ręką da się żyć. Ale bez nogi nie ucieknie za daleko.
| Obniżone ST zaklęcia o 15, sprawki Rycerzy; materialuzyję się o tu
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 67
--------------------------------
#2 'k10' : 3
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Obserwowała jak Mulciber materializuje się i zmienia w czarną mgłę. Zacisnęła zęby mocniej. Tak długo, jak długo będzie mógł korzystać z tej umiejętności będzie w stanie obronić się przed jej urokiem. Niezależnie jak silnym. Próbowała nie zgubić go ale nie było to łatwe pośród ciemności. W końcu zmaterializował się, ona sama ruszyła się dalej w kierunku ogniska. Zaciskając palce na różdżce. Zaklęcie które usłyszała spłynęło zimnym dreszczem po jej plecach. Czyżby zamierzał dopełnić złożonej obietnicy? Nie mogła na to pozwolić. Nie chciała sięgać po patronusa, jednak wiedziała że anomalia będzie musiała zostać naprawiona. Wiedziała też, że potrzebuje dotrwać do końca, a czarna magia powodowała wysokie obrażenia.
- Expecto Patronum! - wykrzyknęła głośno. Skupiła się na wspomnieniu, już nie jakimś konkretnym, skupiła się na śpiewie i kształcie feniksa, który potrafił rozproszyć mrok. Na świetle w ciemności. Skupiła się na sile i nadziei, którą razem z sobą niósł. Na swoistym hymnie, który miał prowadzić i… miała nadzieję tym razem obronić.
- Expecto Patronum! - wykrzyknęła głośno. Skupiła się na wspomnieniu, już nie jakimś konkretnym, skupiła się na śpiewie i kształcie feniksa, który potrafił rozproszyć mrok. Na świetle w ciemności. Skupiła się na sile i nadziei, którą razem z sobą niósł. Na swoistym hymnie, który miał prowadzić i… miała nadzieję tym razem obronić.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 96
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 96
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Udało się, Koziorożec wchłonął przed nią pochłaniając złą, plugawą magię. Wiedziała, co oznaczało użycie patronusa, jednak zdawało się to rozsądniejsze niż próba obrony, która mogła się nie udać. Że wiele mogło pójść nie tak.
- Lamino Glacio! - powtórzyła po raz kolejny, celując w niego różdżką i poruszając się do przodu w kierunku ogniska. Liczyła, że tym razem urok znów się powiedzie, nie był w stanie unikać go w nieskończoność.
| łącznie poszłam jakieś 4 kratki jak dobrze liczę w górę do ogniska
ST Lamino Glacio, obniżone o 10, Zakonowe sprawy
- Lamino Glacio! - powtórzyła po raz kolejny, celując w niego różdżką i poruszając się do przodu w kierunku ogniska. Liczyła, że tym razem urok znów się powiedzie, nie był w stanie unikać go w nieskończoność.
| łącznie poszłam jakieś 4 kratki jak dobrze liczę w górę do ogniska
ST Lamino Glacio, obniżone o 10, Zakonowe sprawy
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 73
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie potrzebował dodatkowego potwierdzenia, wiedział, widział to już wcześniej. Ją, jej towarzysza. Wielu innych. Nie wypełniała go jednak ani nienawiść, ani ślepa żądza mordu. Był skupiony i skoncentrowany na zadaniu. Świetlisty koziorożec, który miał obronić ją przed jego zaklęciem zalśnił przed nią i wchłonął silną wiązkę, którą posłał w jej kierunku. Nie uśmiechnął się, nie wyraził też zaskoczenia tym widokiem — ani niczego innego. Wpatrywał się w nią uważnie, cały czas mierząc w nią różdżką. Tuż po wypowiedzeniu czarnomagicznego zaklęcia poczuł coś wyjątkowego. Dziwna energia wypełniła go od środka, rozgrzała jeszcze silniej — jego pierś, rękę. Był mocniejszy, rósł w siłę. Czuł, że jego kolejne czary będą silniejsze, a więc i skuteczniejsze.
— Sectumsempra — powiedział stanowczym, niezbyt głośnym tonem. Wiedział, że musieliby znać się na czarnej magii, by potrafili określić skutki rzucanych przez niego zaklęć.
— Sectumsempra — powiedział stanowczym, niezbyt głośnym tonem. Wiedział, że musieliby znać się na czarnej magii, by potrafili określić skutki rzucanych przez niego zaklęć.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 100
--------------------------------
#2 'k10' : 10
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
Dziewczynka stojąca przy Tonks pokręciła głową - tak, jak wspomniał wcześniej Chłopiec, skrzyni nie dało się otworzyć żadnym zaklęciem. Zawstydziła się też troskliwą uwagą Justine, wydawała się zaniepokojona taką łagodnością, dlatego szybko czmychnęła w bok - a wyjście poza szarą strefę nie sprawiło jej żadnego problemu, przecisnęła się przez nią, przemknęła z lekką trudnością, jednak chwilę później już stała tuż obok swych kolegów przy postumencie Chłopca.
Mordercza inkantacja Tildy, przyzywająca z niebios błyskawicę, wywołała wśród zgromadzonych dzieci zachwyt. Kilkoro z wychowanków wstało, podskakując, inni zagwizdali z uznaniem. - Tak, dowal mu! Zrób mu krzywdę, szybko! - krzyknęła grupka dzieci zgromadzona po prawej stronie Łobuza. Jeszcze głośniejsza wrzawa aprobaty towarzyszyła Lamino Glacio rzuconemu przez Tonks. Wszyscy czuliście, że powietrze wokół was drży, że anomalia reaguje na to, co robiliście, że w waszych uszach świszczą dziwne trzaski, nie destrukcyjne, a normalizujące to, co działo się wokół was, tak, jakby magia, pod wpływem zadających obrażenia zaklęć, porządkowała się, normowala, stabilizowała choć na moment. Czarnomagiczna klątwa padająca z ust Mulcibera wywołała wręcz satysfakcjonujący trzask, tak, jakby zapadka już wpadała na odpowiednie miejsce - dzieci, wszystkie, bez wyjątku, wraz z Łobuzem, zerwały się na równe nogi, ich oczy błyszczały, usta rozchylały się w okrzykach, pohukiwaniach, ręce składały się do oklasków lub wiwatów - lecz w tym momencie Bertie wycofał się z walki, nie robił nic, nie atakował Tildy, później używając zaklęcia nie robiącego Fancourt żadnej krzywdy.
Anomalia znów się zachwiała, stała się niestabilna, Łobuz zaś warknął donośnie, znów machając dłonią w stronę Kobiety. - Co za plugawy śmieć, co za niegrzeczny chłopiec, co za paskudne stworzenie. Zapłaci za to - wycedził głośno, tonem nienaturalnie dorosłym, niepokojącym. Zerknął na Tonks, dopiero teraz odpowiadając na jej pytanie. - O czym ty mówisz, Wstążeczko? Co to za zabawa, bawić się samemu? Można bawić się tylko w grupie, z przyjaciółmi, z kolegami - to zawsze raźniej! - odparł wyraźnie zirytowany niewiedzą czarownicy, pytającej o samobójczą wręcz ofiarę; ofiarę, której najwyraźniej anomalia nie mogła przyjąć. Łobuz szybko powrócił wzrokiem do pojedynków a jego palce, zaciśnięte na grubej gałęzi, aż pobielały, gdy Mulciber rozmył się w czarnej mgle, umykając przed potężnym zaklęciem Justine. Z kilku dziecięcych ust wyrwały się piski zawodu, z innych zachwytu - anomalia, grożąca gwałtownym wybuchem, znów zdawała się uspokajać, głównie dzięki czarnomagicznym zaklęciom Ramseya, choć i uroki Tildy i Justine miały na to wpływ. Obrona Patronusem Tonks zaburzyła ponownie równowagę magiczną, lecz w znacznie mniejszym stopniu od dezercji Bertiego - w jego stronę pomknęły dwa zaklęcia ze strony Kobiety, jedno niecelne, drugie zaś mierzące ponownie w jego szczękę. Łobuz, słysząc inkantację Lydii, wykrzywił niemal zwierzęco usta - Tylko na tyle cię stać? Masz go ukarać - albo my to zrobimy - syknął, ale nie skupiał się na Kobiecie. To, co działo się wokół ogniska znów wzbudziło rwetes - a potwornie mocne, czarnomagiczne zaklęcie Mulcibera sprawiło, że powietrze wokół wszystkich zatrzepotało, niczym skrzydła ptaka wpychanego do klatki. Wszyscy, którzy mieli do czynienia z anomalią wyczuwali, że niewiele brakuje, by ją uspokoić, ale że każde zawahanie lub złamanie zasad może ją zburzyć, zachwiać zaledwie przed momentem odzyskaną równowagą. Brakowało też ostatecznego magicznego pchnięcia, kumulacji krwistej magii, by opanować szalejące wokół drobinki anomalii.
Alix zdołała przekonać Łobuza - spoglądał na nią uważnie, krytycznie i z obnażonymi zębami, ale w końcu zaśmiał się protekcjonalnie, jakby wcale nie miał do czynienia z dorosłą półwilą a z niesforną dziewczynką. Jedną z tych, które szybko usadowiły się za Lestrange i zaczęły brudnymi, zakrwawionymi palcami przeczesywać jej jasne włosy. Zaczepiały o nierówne paznokcie, szarpały za kosmyki, lecz nie robiły tego specjalnie - zachwycone długością i miękkością włosów czarownicy. - Kogo poświęcimy, Alix? Ktoś będzie musiał oddać to, co najważniejsze. Na pewno nie ten kawaler, co tak pięknie walczy. No i nie ta Wstążeczka, ona też radzi sobie wyśmienicie! - spytał Chłopiec poufale, szeptem, spoglądając prosto w jasne oczy Lestrange. - Bo przecież ciebie nie obedrzemy ze skóry, prawda? - zafrasował się i poklepał piękność po głowie, nieco burząc kilka warkoczyków, naprędce splecionych przez otaczające Alix dziewczynki. - Potrzebujemy prawdziwej ofiary, to potrzebuje prawdziwej ofiary - spoglądał wyczekująco na Alix, groźnie i niecierpliwie; musiała podać swój werdykt, na razie była sędzią, najbezpieczniejszym w tej całej sytuacji, lecz mogło się to niezwykle szybko zmienić.
| Na odpis macie czas do 24.01 do godziny 16:00.
Bertie jest atakowany przez Kobietę.
Ramsey walczy z Justine.
Bertie walczy z Tildą.
Kolejka idzie dalej. Nie było to wyraźnie podkreślone w poprzednim poście, proszę nie wychodzić poza poniżej opisane tury.
Ramsey ma turę ataku -> Justine tura obrony, Justine tura ataku -> Ramsey tura obrony, Ramsey tura ataku -> Justine tura obrony
Tilda tura obrony, Tilda tura ataku -> Bertie tura obrony, Bertie tura ataku -> Tilda tura obrony, Tilda tura ataku
Obowiązują zasady pojedynkowe - oprócz listy zaklęć, możecie używać dowolnej dziedziny magii. Możecie używać mocy Zakonu/Rycerzy.
Widzicie wszystko i wszystkich w zasięgu mapki.
Veritas Claro (Ramsey): 4/5
Tilda (opatrunek): 4/5
Poruszacie się zgodnie z mechaniką, jednak jeśli zbliżycie się do końca szarej strefy, niemożliwym stanie się jej opuszczenie - przy podjęciu próby opuszczenia jej, należy poczekać na post Mistrza Gry.
Przez pole z ogniskiem nie można przejść, ale można przez nie rzucać zaklęcia.
Mordercza inkantacja Tildy, przyzywająca z niebios błyskawicę, wywołała wśród zgromadzonych dzieci zachwyt. Kilkoro z wychowanków wstało, podskakując, inni zagwizdali z uznaniem. - Tak, dowal mu! Zrób mu krzywdę, szybko! - krzyknęła grupka dzieci zgromadzona po prawej stronie Łobuza. Jeszcze głośniejsza wrzawa aprobaty towarzyszyła Lamino Glacio rzuconemu przez Tonks. Wszyscy czuliście, że powietrze wokół was drży, że anomalia reaguje na to, co robiliście, że w waszych uszach świszczą dziwne trzaski, nie destrukcyjne, a normalizujące to, co działo się wokół was, tak, jakby magia, pod wpływem zadających obrażenia zaklęć, porządkowała się, normowala, stabilizowała choć na moment. Czarnomagiczna klątwa padająca z ust Mulcibera wywołała wręcz satysfakcjonujący trzask, tak, jakby zapadka już wpadała na odpowiednie miejsce - dzieci, wszystkie, bez wyjątku, wraz z Łobuzem, zerwały się na równe nogi, ich oczy błyszczały, usta rozchylały się w okrzykach, pohukiwaniach, ręce składały się do oklasków lub wiwatów - lecz w tym momencie Bertie wycofał się z walki, nie robił nic, nie atakował Tildy, później używając zaklęcia nie robiącego Fancourt żadnej krzywdy.
Anomalia znów się zachwiała, stała się niestabilna, Łobuz zaś warknął donośnie, znów machając dłonią w stronę Kobiety. - Co za plugawy śmieć, co za niegrzeczny chłopiec, co za paskudne stworzenie. Zapłaci za to - wycedził głośno, tonem nienaturalnie dorosłym, niepokojącym. Zerknął na Tonks, dopiero teraz odpowiadając na jej pytanie. - O czym ty mówisz, Wstążeczko? Co to za zabawa, bawić się samemu? Można bawić się tylko w grupie, z przyjaciółmi, z kolegami - to zawsze raźniej! - odparł wyraźnie zirytowany niewiedzą czarownicy, pytającej o samobójczą wręcz ofiarę; ofiarę, której najwyraźniej anomalia nie mogła przyjąć. Łobuz szybko powrócił wzrokiem do pojedynków a jego palce, zaciśnięte na grubej gałęzi, aż pobielały, gdy Mulciber rozmył się w czarnej mgle, umykając przed potężnym zaklęciem Justine. Z kilku dziecięcych ust wyrwały się piski zawodu, z innych zachwytu - anomalia, grożąca gwałtownym wybuchem, znów zdawała się uspokajać, głównie dzięki czarnomagicznym zaklęciom Ramseya, choć i uroki Tildy i Justine miały na to wpływ. Obrona Patronusem Tonks zaburzyła ponownie równowagę magiczną, lecz w znacznie mniejszym stopniu od dezercji Bertiego - w jego stronę pomknęły dwa zaklęcia ze strony Kobiety, jedno niecelne, drugie zaś mierzące ponownie w jego szczękę. Łobuz, słysząc inkantację Lydii, wykrzywił niemal zwierzęco usta - Tylko na tyle cię stać? Masz go ukarać - albo my to zrobimy - syknął, ale nie skupiał się na Kobiecie. To, co działo się wokół ogniska znów wzbudziło rwetes - a potwornie mocne, czarnomagiczne zaklęcie Mulcibera sprawiło, że powietrze wokół wszystkich zatrzepotało, niczym skrzydła ptaka wpychanego do klatki. Wszyscy, którzy mieli do czynienia z anomalią wyczuwali, że niewiele brakuje, by ją uspokoić, ale że każde zawahanie lub złamanie zasad może ją zburzyć, zachwiać zaledwie przed momentem odzyskaną równowagą. Brakowało też ostatecznego magicznego pchnięcia, kumulacji krwistej magii, by opanować szalejące wokół drobinki anomalii.
Alix zdołała przekonać Łobuza - spoglądał na nią uważnie, krytycznie i z obnażonymi zębami, ale w końcu zaśmiał się protekcjonalnie, jakby wcale nie miał do czynienia z dorosłą półwilą a z niesforną dziewczynką. Jedną z tych, które szybko usadowiły się za Lestrange i zaczęły brudnymi, zakrwawionymi palcami przeczesywać jej jasne włosy. Zaczepiały o nierówne paznokcie, szarpały za kosmyki, lecz nie robiły tego specjalnie - zachwycone długością i miękkością włosów czarownicy. - Kogo poświęcimy, Alix? Ktoś będzie musiał oddać to, co najważniejsze. Na pewno nie ten kawaler, co tak pięknie walczy. No i nie ta Wstążeczka, ona też radzi sobie wyśmienicie! - spytał Chłopiec poufale, szeptem, spoglądając prosto w jasne oczy Lestrange. - Bo przecież ciebie nie obedrzemy ze skóry, prawda? - zafrasował się i poklepał piękność po głowie, nieco burząc kilka warkoczyków, naprędce splecionych przez otaczające Alix dziewczynki. - Potrzebujemy prawdziwej ofiary, to potrzebuje prawdziwej ofiary - spoglądał wyczekująco na Alix, groźnie i niecierpliwie; musiała podać swój werdykt, na razie była sędzią, najbezpieczniejszym w tej całej sytuacji, lecz mogło się to niezwykle szybko zmienić.
| Na odpis macie czas do 24.01 do godziny 16:00.
Bertie jest atakowany przez Kobietę.
Ramsey walczy z Justine.
Bertie walczy z Tildą.
Kolejka idzie dalej. Nie było to wyraźnie podkreślone w poprzednim poście, proszę nie wychodzić poza poniżej opisane tury.
Ramsey ma turę ataku -> Justine tura obrony, Justine tura ataku -> Ramsey tura obrony, Ramsey tura ataku -> Justine tura obrony
Tilda tura obrony, Tilda tura ataku -> Bertie tura obrony, Bertie tura ataku -> Tilda tura obrony, Tilda tura ataku
Obowiązują zasady pojedynkowe - oprócz listy zaklęć, możecie używać dowolnej dziedziny magii. Możecie używać mocy Zakonu/Rycerzy.
Widzicie wszystko i wszystkich w zasięgu mapki.
Veritas Claro (Ramsey): 4/5
Tilda (opatrunek): 4/5
Poruszacie się zgodnie z mechaniką, jednak jeśli zbliżycie się do końca szarej strefy, niemożliwym stanie się jej opuszczenie - przy podjęciu próby opuszczenia jej, należy poczekać na post Mistrza Gry.
Przez pole z ogniskiem nie można przejść, ale można przez nie rzucać zaklęcia.
- Mapa:
niebieska kropka - Bertie
pomarańczowa kropka z krzyżykiem - ciało Blaithin
jasnopomarańczowa kropka - Kobieta
czerwona i jasnoróżowe kropki - dzieci (liczba kropek =/= liczba dzieci)
brązowe kropki - podesty
różowa kropka - Tilda
jasnoniebieska kropka - Justine
zielona kropka - Ramsey
fioletowa kropka - Alix
szara elipsa - niezidentyfikowany obszar; na razie wiecie, że nie przepuszcza zaklęć na zewnątrz, a do środka trafia tylko czarna magia
Krawędzie mapki to krawędzie wąwozu. Nie można się po nich wdrapać
- Żywotności:
Bertie 185/220 (5 - osłabienie, 30 - oparzenia); -5 do kościBlaithin 0/200(35 - cięte, rozszczepienie lewego przedramienia, 15 - psychiczne [levicorpus], 280 - rozszarpanie, cięte, gryzione, tłuczone) -10 do kości
Kobieta - 175/220
Justine 205/240 (10 - cięte, 20 - tłuczone, 5 - psychiczne); -5 do kości
Alix 162/202 (40 - prawa ręka, cięte); - 10 do kości
Tilda 145/200 (5 - osłabienie, 45 - cięte, 5 - psychiczne); -10 do kości
Ramsey 170/215 (10 - cięte, prawy pośladek, 35 - psychiczne, cm); -10 do kości
Przemiany w mgły Ramseya: 2
Użycia Patronusa Zakonu Justine: 1
Tonks dostała wstążeczkę
Zaklęcia świstały teraz ze wszystkich stron, a zgromadzone w wąwozie dzieci dostawały to, czego chciały – brutalną rozrywkę.
Ich pełne uznania gwizdy i okrzyki zdawały się nie docierać do Tildy, skoncentrowanej jedynie na padających wokół niej inkantacjach. W żaden sposób nie przypominało to Klubu Pojedynków, do którego czasem uczęszczała; tam starcia była sportem, honorową grą mającą na celu szlifowanie umiejętności, lecz w tym koszmarze pojedynek przybrał znamiona walki na śmierć i życie.
Słyszała też wokół siebie dziwne trzaski – anomalijna magia zdawała się reagować na to, co działo się na arenie – a to dawało jej dość złudną nadzieję, że ich wysiłki nie były pozbawione sensu.
- Protego – powiedziała, machając znów różdżką i cofając się o kilka kroków. O ile ona sama usiłowała potraktować swojego przeciwnika silnym czarem, o tyle Bertie zdał się na bezkrwawe manewry, co ewidentnie nie spodobało się dzieciom.
przesuwam się o 1 kratkę na północ
Ich pełne uznania gwizdy i okrzyki zdawały się nie docierać do Tildy, skoncentrowanej jedynie na padających wokół niej inkantacjach. W żaden sposób nie przypominało to Klubu Pojedynków, do którego czasem uczęszczała; tam starcia była sportem, honorową grą mającą na celu szlifowanie umiejętności, lecz w tym koszmarze pojedynek przybrał znamiona walki na śmierć i życie.
Słyszała też wokół siebie dziwne trzaski – anomalijna magia zdawała się reagować na to, co działo się na arenie – a to dawało jej dość złudną nadzieję, że ich wysiłki nie były pozbawione sensu.
- Protego – powiedziała, machając znów różdżką i cofając się o kilka kroków. O ile ona sama usiłowała potraktować swojego przeciwnika silnym czarem, o tyle Bertie zdał się na bezkrwawe manewry, co ewidentnie nie spodobało się dzieciom.
przesuwam się o 1 kratkę na północ
You have witchcraftin your lips
The member 'Tilda Fancourt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 79
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Magia wreszcie postanowiła jej posłuchać - tarcza uformowała się tuż przed Fancourt, bez trudu odbijając zaklęcie Bertiego. Nie oznaczało to jednak końca pojedynku, a Tilda doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że teraz oczy dzieci zwróciły się w jej stronę, a maluchy wypatrywały niecierpliwie kolejnego ruchu.
Gdyby zaniechała walki, nie skończyłoby się to dla niej zbyt dobrze.
- Lamino Glacio – powiedziała więc z ciężkim sercem, znów unosząc różdżkę i cofając się jeszcze odrobinę.
znów 1 kratka na północ
Gdyby zaniechała walki, nie skończyłoby się to dla niej zbyt dobrze.
- Lamino Glacio – powiedziała więc z ciężkim sercem, znów unosząc różdżkę i cofając się jeszcze odrobinę.
znów 1 kratka na północ
You have witchcraftin your lips
The member 'Tilda Fancourt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 33
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Potężne zaklęcia ofensywne, mające na celu skrzywdzić, zranić wywołać ból— stabilizowały magię, sprawiały, że moc odnajdywała swoją równowagę. Krzywda wywołana dzieciom musiała odbić się na krzywdzie, jaką wyrządzą sobie dorośli. Dysproporcje miały się zrównać, wszystko wyprostować. Słyszał trzaski, w akompaniamencie pisków i okrzyków radości dzieci. Czuł to sam — to co się działo było jedyną drogą, by uciszyć rozszalałą magię. Dopiero wtedy będzie mógł przystąpić do działania. Ze spokojem koncentrował się na swoim celu, na blondwłosej szlamie, pasożycie, robaku, który nie dawał się wytępić. Nie spuszczał z oczu też tego drugiego, który kroczył zaraz za nią. Zmierzali w jego kierunku, w stronę ogniska.
Bezbłędnie rzucone zaklęcie pomknęło błyskawicznie w kierunku Tonks. Potrafił oszacować jego siłę, jego moc i wartość. Wiedział, że będzie mieć problem, aby się z nim uporać, że będzie potrzebować więcej siły i energii do tego, by je powstrzymać. Bierność tego młodego mężczyzny zaburzyła to, co udało im się osiągnąć. Głupio grali na zwłokę.
Skierował różdżkę w stronę Justine i machnął nią w krótkim, energicznym geście, rzucając przy tym niewerbalny urok. Dopiero po tym przesunął się w bok. Później będzie potrzebował wsparca, na Tildę nie mógł liczyć. Ani na jej różdżkę. Nie tylko była całkiem bezużyteczna. Wspomagała przeciwników, którzy w żałosny sposób próbowali zrobić coś innego. Potrzebowali zadziwiająco dużo czasu na to, by pojąć, co tu się święci. Czuł, że moc anomalii jeszcze go wypełniała, wzmacniała, był silniejszy — jeszcze przez chwilę dzięki niej miał szansę osiągnąć to, co zamierzał.
| idę pole w prawo (to górne)
Bezbłędnie rzucone zaklęcie pomknęło błyskawicznie w kierunku Tonks. Potrafił oszacować jego siłę, jego moc i wartość. Wiedział, że będzie mieć problem, aby się z nim uporać, że będzie potrzebować więcej siły i energii do tego, by je powstrzymać. Bierność tego młodego mężczyzny zaburzyła to, co udało im się osiągnąć. Głupio grali na zwłokę.
Skierował różdżkę w stronę Justine i machnął nią w krótkim, energicznym geście, rzucając przy tym niewerbalny urok. Dopiero po tym przesunął się w bok. Później będzie potrzebował wsparca, na Tildę nie mógł liczyć. Ani na jej różdżkę. Nie tylko była całkiem bezużyteczna. Wspomagała przeciwników, którzy w żałosny sposób próbowali zrobić coś innego. Potrzebowali zadziwiająco dużo czasu na to, by pojąć, co tu się święci. Czuł, że moc anomalii jeszcze go wypełniała, wzmacniała, był silniejszy — jeszcze przez chwilę dzięki niej miał szansę osiągnąć to, co zamierzał.
| idę pole w prawo (to górne)
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
The member 'Ramsey Mulciber' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
#1 'k100' : 45
--------------------------------
#2 'Anomalie - DN' :
Czarodziejski wąwóz
Szybka odpowiedź