Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Arkady
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
Sowa bardzo żywa, przyjazna i ciekawska, chociaż wygląda jakby chciała pożerać. Dosyć mała.
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Ostatnio zmieniony przez Marcella Figg dnia 06.02.19 11:08, w całości zmieniany 1 raz
Londyn3 września
Marcelko,Nic się nie martw, już do Ciebie przybywam. Co prawda oderwałaś mnie od fascynującej powieści, ale... ech, lecę, bo wyczuwam w Twoim liście ogromne kłopoty.
Pamiętaj, tylko się nie stresuj. Zaraz będę.Etta
Pamiętaj, tylko się nie stresuj. Zaraz będę.Etta
Gość
Gość
8 września Willow Lovegood
Marcello, Niedawno wróciłam do domu, tata i siostra są szczęśliwi z mojego powrotu, a i ja się cieszę, mogąc ich wreszcie ujrzeć. Jeszcze raz dziękuję Ci za gościnę i pomoc, wiele dla mnie zrobiliście. Nie zapomnę tego, i tak jak mówiłam, będziecie u mnie mile widziani, i oczywiście jeśli kiedyś zechcecie wybrać się do ogrodu magizoologicznego, chętnie opowiem wam o jego skarbach.
Ps. Uważaj na gnębiwtryski i nargle. Willow
Ps. Uważaj na gnębiwtryski i nargle. Willow
Oh, she lives in a fairy tale,
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.
somewhere too far for us to find.
Forgotten the taste and smell
of a world, that she's left behind.
Willow Lovegood
Zawód : opiekunka stworzeń w ogrodzie magizoologicznym
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Wszystko co utraciliśmy, prędzej czy później do nas wróci. Ale nie zawsze wtedy, kiedy tego chcemy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Findlay 21.10.1956
Marcy, naprawdę mogłaś mnie po prostu położyć do łóżka zamiast dopytywać się o szczegóły.Kajka.
Findlay 21.10.1956
Marcy, nie wiem. To była trudna noc dla nas obu. Może po prostu dajmy sobie jeszcze chwilę?Kajka.
Krótko po wydarzeniach związanych z Kupidynkiem dostrzegłeś w swojej sypialni skrzata; na twój widok otworzył szeroko oczy i w przerażeniu czmychnął, zostawiając po sobie list. Zdobioną wstążką z bilecikiem podpisanym "dla Pani Władzy" przytroczona do niego została karta z Czekoladowych Żab przedstawiająca Laverne de Montmorency.
Przeczytaj Kupidynek
Droga Przyjaciółko, Kupidynek uniżenie przeprasza za problemy, których stał się prowodyrem. Profesor Dyrektor Dippett wytłumaczył Kupidynkowi, że źle postąpił. Kupidynek chciał dobrze, ale wie już, że dobrze się nie stało. Kupidynek się ukarał. Ale Kupidynek chciał też przeprosić.
Bardzo, bardzo przeprasza. Więcej nie będzie, obiecuje. Nigdy i za żadne skarby. Kupidynek
Bardzo, bardzo przeprasza. Więcej nie będzie, obiecuje. Nigdy i za żadne skarby. Kupidynek
Przeczytaj Skamander
Marcy, Nie wiem czy wiesz, ale mężczyźni nie maja w zwyczaju zbyt często nosić ze sobą lusterek. Niezależnie od ich znaczenia. Ale zapamiętam. Wciąż łatwiej mnie złapać listownie, z czego widzę skorzystałaś.
Do Biura zapraszam, ale z drzwiami bywa różnie. Mamy tu kilku specjalistów od ich wysadzania. I wcale nie mam na myśli alchemików.
Jutrzejsze plany, tak jak dzisiejsze spędzam w pracy, więc jeśli nie jest to służbowa sprawa, będziesz musiała jednak przełożyć to an inny dzień. Wiesz doskonale, że mamy pełne ręce roboty. Ministerstwo zadbało, by żadna, piekielnie ważna sprawa nas nie ominęła.
O treningu pamiętam. Najlepiej do tego nadawałby się mój przyjaciel, prowadzi zajęcia dla kursantów, jeśli chcesz, mogę z nim o tym porozmawiać. Jeśli wystarczy ci moja pomoc, dziś wieczorem mam zaplanowany trening własny. Będę w jednej z sal do tego przeznaczonej. Jeśli zechcesz, znajdziesz mnie na pewno.
Skamander
Do Biura zapraszam, ale z drzwiami bywa różnie. Mamy tu kilku specjalistów od ich wysadzania. I wcale nie mam na myśli alchemików.
Jutrzejsze plany, tak jak dzisiejsze spędzam w pracy, więc jeśli nie jest to służbowa sprawa, będziesz musiała jednak przełożyć to an inny dzień. Wiesz doskonale, że mamy pełne ręce roboty. Ministerstwo zadbało, by żadna, piekielnie ważna sprawa nas nie ominęła.
O treningu pamiętam. Najlepiej do tego nadawałby się mój przyjaciel, prowadzi zajęcia dla kursantów, jeśli chcesz, mogę z nim o tym porozmawiać. Jeśli wystarczy ci moja pomoc, dziś wieczorem mam zaplanowany trening własny. Będę w jednej z sal do tego przeznaczonej. Jeśli zechcesz, znajdziesz mnie na pewno.
Skamander
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Przeczytaj 7 XI 1956
Drogi Nieznajomy lub droga Nieznajoma,
mam nadzieję, że mój list odnajduje Cię w dobrym zdrowiu, oraz że Twoja sowa - tym razem - dotarła do Ciebie bez większych przygód. Początkowo planowałem zwyczajnie ją wypuścić, po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że prawdopodobnie chciałbyś - lub chciałabyś - poznać powód jej tak długiej nieobecności. Żyjemy, niestety, w czasach trudnych i niespokojnych.
W tej chwili Twoja podopieczna czuje się już dobrze, ale jeszcze tydzień temu zdecydowanie nie można było tego o niej powiedzieć. Znalazłem ją zaplątaną w zarośla w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, miała złamane skrzydło, była wycieńczona i bardzo wystraszona - na moją próbę pomocy zareagowała atakiem. Musiała paść ofiarą magicznych wyładowań, w noc wcześniej rozpętała się burza - nie jestem pewien, czy przebywasz na terenie Wielkiej Brytanii, ale nawet jeżeli nie, to zapewne dotarły do Ciebie wieści o tutejszej sytuacji.
Z oczywistych względów nie mogłem odesłać sowy od razu do Ciebie, jednak mogę Cię zapewnić, że zająłem się nią właściwie, i w żaden sposób nie ucierpiała pod moją opieką. Nie wiem, czy niosła ze sobą jakiś list, ale żadnego przy niej nie znalazłem - jeżeli więc się tam znajdował, musiał ulec zagubieniu lub zniszczeniu w trakcie nawałnicy. Dzisiaj wypuszczam ją w drogę powrotną z czystym sumieniem, jest w pełni zdolna do lotu, dla bezpieczeństwa nie powinna jednak wyprawiać się w bardzo długie trasy jeszcze przez jakiś czas.
Do listu dołączam opakowanie przysmaku sów ze sklepu magizoologicznego w Hogsmeade, w czasie pobytu u mnie bardzo je polubiła.
mam nadzieję, że mój list odnajduje Cię w dobrym zdrowiu, oraz że Twoja sowa - tym razem - dotarła do Ciebie bez większych przygód. Początkowo planowałem zwyczajnie ją wypuścić, po namyśle doszedłem jednak do wniosku, że prawdopodobnie chciałbyś - lub chciałabyś - poznać powód jej tak długiej nieobecności. Żyjemy, niestety, w czasach trudnych i niespokojnych.
W tej chwili Twoja podopieczna czuje się już dobrze, ale jeszcze tydzień temu zdecydowanie nie można było tego o niej powiedzieć. Znalazłem ją zaplątaną w zarośla w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, miała złamane skrzydło, była wycieńczona i bardzo wystraszona - na moją próbę pomocy zareagowała atakiem. Musiała paść ofiarą magicznych wyładowań, w noc wcześniej rozpętała się burza - nie jestem pewien, czy przebywasz na terenie Wielkiej Brytanii, ale nawet jeżeli nie, to zapewne dotarły do Ciebie wieści o tutejszej sytuacji.
Z oczywistych względów nie mogłem odesłać sowy od razu do Ciebie, jednak mogę Cię zapewnić, że zająłem się nią właściwie, i w żaden sposób nie ucierpiała pod moją opieką. Nie wiem, czy niosła ze sobą jakiś list, ale żadnego przy niej nie znalazłem - jeżeli więc się tam znajdował, musiał ulec zagubieniu lub zniszczeniu w trakcie nawałnicy. Dzisiaj wypuszczam ją w drogę powrotną z czystym sumieniem, jest w pełni zdolna do lotu, dla bezpieczeństwa nie powinna jednak wyprawiać się w bardzo długie trasy jeszcze przez jakiś czas.
Do listu dołączam opakowanie przysmaku sów ze sklepu magizoologicznego w Hogsmeade, w czasie pobytu u mnie bardzo je polubiła.
Z najlepszymi życzeniami,
P. do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Przeczytaj 9 XI 1956
Droga M., masz rację - wolne duchy mają to do siebie, że źle radzą sobie z zamknięciem, a każda próba ograniczenia ich wolności, nawet dla ich własnego dobra, ociera się w ich oczach o okrucieństwo. Ptaki nie powinny żyć w klatkach, tak samo jak ludzie nie powinni żyć w strachu (być może popełniam tutaj rażącą nadinterpretację, ale mam nieodparte wrażenie, że na tym polu rozumiemy się wyjątkowo dobrze); wciąż trudno jest mi się pogodzić z faktem, że aktualna sytuacja zmusza jednych i drugich do egzystowania wbrew ich naturze.
Podziękowania nie są konieczne - zwłaszcza, że wygląda na to, iż przez przypadek wyświadczyłem Ci niedźwiedzią przysługę. Nie chciałem w żadnym wypadku zagrozić zawartości Twojego portfela, przysięgam też, że nie jestem właścicielem sklepu magizoologicznego w Hogsmeade, starającego się zbić fortunę na Merlinowi-ducha-winnych opiekunkach sów; właściwie winą za rozpuszczenie Twojego podopiecznego mógłbym obarczyć Tatsu, bo jako pierwsza podzieliła się z Arkadym swoim przysmakiem (co samo w sobie było wydarzeniem niespotykanym, zazwyczaj jest znacznie bardziej terytorialna i zazdrosna o inne sowy), ale patrzy na mnie zbyt wymownie, bym ośmielił się zapisać te słowa. Biorę więc pełną odpowiedzialność na siebie, i obiecuję przy najbliższej możliwej okazji jakoś wynagrodzić Wam te niedogodności.
Muszę przyznać, że nie jestem specjalistą, jeśli chodzi o zachowanie sów - na co dzień zajmuję się zupełnie innymi stworzeniami, a chociaż smoki to również miłośnicy latania, to w przeciwieństwie do ptaków, z bezpośrednich starć z drzewami wychodzą zazwyczaj zwycięsko. Wydaje mi się jednak, że nie musisz martwić się o Arkady'ego - to mądre zwierzę, posiada również niezachwiany instynkt, który najprawdopodobniej każe mu w tej chwili trzymać się od niebezpiecznych wyładowań z daleka. Myślę, że gdy tylko rzeczywistość wróci do swojego naturalnego porządku, również i Twoja sowa odzyska pogodę ducha.
Oraz nie tylko ona.
Podziękowania nie są konieczne - zwłaszcza, że wygląda na to, iż przez przypadek wyświadczyłem Ci niedźwiedzią przysługę. Nie chciałem w żadnym wypadku zagrozić zawartości Twojego portfela, przysięgam też, że nie jestem właścicielem sklepu magizoologicznego w Hogsmeade, starającego się zbić fortunę na Merlinowi-ducha-winnych opiekunkach sów; właściwie winą za rozpuszczenie Twojego podopiecznego mógłbym obarczyć Tatsu, bo jako pierwsza podzieliła się z Arkadym swoim przysmakiem (co samo w sobie było wydarzeniem niespotykanym, zazwyczaj jest znacznie bardziej terytorialna i zazdrosna o inne sowy), ale patrzy na mnie zbyt wymownie, bym ośmielił się zapisać te słowa. Biorę więc pełną odpowiedzialność na siebie, i obiecuję przy najbliższej możliwej okazji jakoś wynagrodzić Wam te niedogodności.
Muszę przyznać, że nie jestem specjalistą, jeśli chodzi o zachowanie sów - na co dzień zajmuję się zupełnie innymi stworzeniami, a chociaż smoki to również miłośnicy latania, to w przeciwieństwie do ptaków, z bezpośrednich starć z drzewami wychodzą zazwyczaj zwycięsko. Wydaje mi się jednak, że nie musisz martwić się o Arkady'ego - to mądre zwierzę, posiada również niezachwiany instynkt, który najprawdopodobniej każe mu w tej chwili trzymać się od niebezpiecznych wyładowań z daleka. Myślę, że gdy tylko rzeczywistość wróci do swojego naturalnego porządku, również i Twoja sowa odzyska pogodę ducha.
Oraz nie tylko ona.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Ostatnio zmieniony przez Percival Blake dnia 04.07.19 16:35, w całości zmieniany 1 raz
Przeczytaj 18 XI 1956
Droga M., przeprosiny są zupełnie niepotrzebne - nie powinnaś czuć się do czegokolwiek zobowiązana, nie względem mnie - choć rzeczywiście przyznam, że chociaż również nie mam w zwyczaju prowadzić regularnej korespondencji, to przedłużająca się nieobecność Arkady'ego skłoniła mnie do zastanowienia się nad tym, czy przypadkiem w jakiś sposób Cię nie uraziłem. Mam nadzieję, że nie - ale jeśli nieopacznie popełniłem mimo wszystko jakieś niewybaczalne faux pas, nie bój się mi go wytknąć; potrafię przyznać się do błędu, czasami jedynie długo mi schodzi dostrzeżenie, że w ogóle takowy popełniłem.
Cieszę się, że Arkady czuje się już lepiej. Liczę, że nie tylko on - choć trudno mi oprzeć się wrażeniu (wybacz mi śmiałość), że targają Tobą jakieś rozterki. Chciałbym zapytać: jakie, i czy mogę w jakikolwiek sposób Ci w nich pomóc, rozumiem jednak jednocześnie potrzebę milczenia - co, jak mi się wydaje, sama już zauważyłaś. Wybacz mi, jeśli wydałem Ci się w jakiś sposób nieszczery - i wiedz, że jeśli zataiłem pewne fakty, to zrobiłem to tylko ze względu na to, że ciąży na mnie odpowiedzialność, której nie mogę i nie chcę zrzucić z barków. Podejrzewam, że nie będzie to dla Ciebie zaskoczeniem, jako że do tej pory bezbłędnie udawało Ci się czytać między kreślonymi przeze mnie wierszami, ale gdy wspominałem o wojnie, nie robiłem tego jedynie z perspektywy biernego obserwatora.
Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, droga M. Nie wierzę w przeznaczenie, a raczej - nie chcę w nie wierzyć, odnajdując w samej idei coś ograniczającego i sprzecznego z ludzką naturą. Być może wydam Ci się cynikiem, jestem jednak człowiekiem, który przez długi czas walczył z ludźmi, którzy próbowali ułożyć mu życie według powtarzanego od wieków scenariusza. W tej walce straciłem siły, przyjaciół, szacunek do samego siebie, wreszcie - rodzinę i dom, pozostając jedynie z piętrzącymi się pytaniami o to, co by było, gdybym lata temu ośmielił się wziąć sprawy we własne ręce. Na myśl o konieczności poddania się wyrokom niewidzialnej siły, odczuwam więc odruchowy opór; jeżeli nie moglibyśmy decydować nawet o sobie, to czy nie pogrzebalibyśmy tym samym nadziei na wolność?
Wybacz - coś mi mówi, że nie jest to odpowiedź, której oczekiwałaś, mam jednak nadzieję, że nie sprawiłem Ci nią przykrości. Czy Ty wierzysz w przeznaczenie? I skąd właściwie wzięło się to pytanie? Naprawdę chciałbym wiedzieć.
W imieniu swoim i Tatsu dziękuję za paczuszkę ze smakołykami. Spałaszowali ją z Arkadym wspólnie, czekając, aż napiszę tę odpowiedź - mam wrażenie, że odnaleźli ze sobą wspólny język.
Cieszę się, że Arkady czuje się już lepiej. Liczę, że nie tylko on - choć trudno mi oprzeć się wrażeniu (wybacz mi śmiałość), że targają Tobą jakieś rozterki. Chciałbym zapytać: jakie, i czy mogę w jakikolwiek sposób Ci w nich pomóc, rozumiem jednak jednocześnie potrzebę milczenia - co, jak mi się wydaje, sama już zauważyłaś. Wybacz mi, jeśli wydałem Ci się w jakiś sposób nieszczery - i wiedz, że jeśli zataiłem pewne fakty, to zrobiłem to tylko ze względu na to, że ciąży na mnie odpowiedzialność, której nie mogę i nie chcę zrzucić z barków. Podejrzewam, że nie będzie to dla Ciebie zaskoczeniem, jako że do tej pory bezbłędnie udawało Ci się czytać między kreślonymi przeze mnie wierszami, ale gdy wspominałem o wojnie, nie robiłem tego jedynie z perspektywy biernego obserwatora.
Odpowiadając na Twoje pytanie - nie, droga M. Nie wierzę w przeznaczenie, a raczej - nie chcę w nie wierzyć, odnajdując w samej idei coś ograniczającego i sprzecznego z ludzką naturą. Być może wydam Ci się cynikiem, jestem jednak człowiekiem, który przez długi czas walczył z ludźmi, którzy próbowali ułożyć mu życie według powtarzanego od wieków scenariusza. W tej walce straciłem siły, przyjaciół, szacunek do samego siebie, wreszcie - rodzinę i dom, pozostając jedynie z piętrzącymi się pytaniami o to, co by było, gdybym lata temu ośmielił się wziąć sprawy we własne ręce. Na myśl o konieczności poddania się wyrokom niewidzialnej siły, odczuwam więc odruchowy opór; jeżeli nie moglibyśmy decydować nawet o sobie, to czy nie pogrzebalibyśmy tym samym nadziei na wolność?
Wybacz - coś mi mówi, że nie jest to odpowiedź, której oczekiwałaś, mam jednak nadzieję, że nie sprawiłem Ci nią przykrości. Czy Ty wierzysz w przeznaczenie? I skąd właściwie wzięło się to pytanie? Naprawdę chciałbym wiedzieć.
W imieniu swoim i Tatsu dziękuję za paczuszkę ze smakołykami. Spałaszowali ją z Arkadym wspólnie, czekając, aż napiszę tę odpowiedź - mam wrażenie, że odnaleźli ze sobą wspólny język.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
20. grudnia 1956 Ulysses Ollivander
Szanowna Panno Figg Proszę wybaczyć skrótową formę. Sądzę, że sprawa może mieć duże znaczenie - jeśli zaś jestem w błędzie, proszę śmiało zignorować tę notkę. Przed momentem zdołałem natknąć się na osobę o aparycji łudząco do panny podobnej. Nie sądzę, by stwarzała zagrożenie, lecz zachowywała się niecodziennie - podawała się za pannę, dopóki kłamstwo nie zostało jej zarzucone bezpośrednio. Stwierdziła, że czkawka teleportacyjna wyrwała ją z domu podczas czyszczenia różdżki - i rzeczywiście zakończyliśmy rozmowę, gdy teleportowała się ponownie za sprawą tej przypadłości. Zdążyłem użyć Veritas Claro, lecz zaklęcie nie zmieniło jej postaci, stąd podejrzewam, że mogą łączyć Was siostrzane więzi.
Będę wdzięczny za rozwianie wątpliwości.
Proszę na siebie uważać. Ulysses Ollivander
Będę wdzięczny za rozwianie wątpliwości.
Proszę na siebie uważać. Ulysses Ollivander
* sowa została wysłana z Pokątnej, z sowiej poczty, do Marcelli nie dotarła Nebula
psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
and somehow
the solitude just found me there
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przeczytaj Lucinda Selwyn
03.01.1957
03.01.1957
Marcy, szczęśliwego Nowego Roku! Wiesz czego nam w tym roku życzę? Trochę przychylności losu. Mamy naprawdę dużo, a jednak mam wrażenie, że to właśnie ten poplątany los kładzie nam kłody pod nogi za każdym razem gdy wydaje nam się, że wychodzimy na prostą. Wiem, że o szczęście trudno, kiedy tak wiele się dzieje, ale chyba nikt nie zamknie nas za odrobinę nadziei? Ja wierzę, że ten rok będzie lepszy od poprzedniego. Koniec ze złymi decyzjami - to chyba moje noworoczne postanowienie.
Nie widziałyśmy się od końca grudnia. Jak się czujesz? Ja choć fizycznie doszłam już ze sobą do ładu to jednak psychicznie nadal walczę.
Nie widziałyśmy się od końca grudnia. Jak się czujesz? Ja choć fizycznie doszłam już ze sobą do ładu to jednak psychicznie nadal walczę.
Całuję i proszę uważaj na siebie!
LucyIgnis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Przeczytaj Randall Lupin
Figg, Piszę do Ciebie tylko dlatego, że nie pamiętasz naszych pijackich wybryków w Trzech Miotłach - jestem doprawdy pod wrażeniem Twojego umiejętnego zwijania się w precel, jednak wspomnienie tych wygibasów wywołuje we mnie zawstydzenie. Nie, żartuję, niczego takiego nie było. A może nie żartuję? Jak myślisz?
Nie po to jednak piszę. Słyszałem od Laheli, który słyszał od Fudge, która słyszała od Browna, który... dobra, oszczędzę Ci szczegółów. Zmierzam do tego, że wiem już, że jesteś przeziębiona Figg. Jak mogłaś? Tak przed Sylwestrem? Bo widzisz, pomyślałem, że moglibyśmy kontynuować to nasze upijanie się, skoro ostatnio tak świetnie nam poszło. To nie, wzięłaś i zachorowałaś. Może mimo wszystko dasz się namówić? Mogę przyjść do ciebie z Bulionem Zwycięzców, zapewniam, że postawi Cię na nogi w mgnieniu oka. Matka nauczyła mnie go przyrządzać i nieskromnie powiem - wychodzi mi świetnie. Wiem, szalona ta nazwa, ale właśnie wzięła się od zwycięstwa nad każdym choróbskiem. Ta zupa działa cuda.
Jak nie dasz rady to możemy też upić się u Ciebie, bo nie oszukujmy się - nikt oprócz mnie nie skaże się chorobotwórcze zarazki w taki wieczór, a to trochę wstyd siedzieć samemu. Wiem, wiem, jestem wspaniały, nie musisz mi dziękować. Wystarczy, że odpiszesz na ten list, bo nie wiem czy grzać tę kuchenkę czy co. Twój najukochańszy,
Randy
Nie po to jednak piszę. Słyszałem od Laheli, który słyszał od Fudge, która słyszała od Browna, który... dobra, oszczędzę Ci szczegółów. Zmierzam do tego, że wiem już, że jesteś przeziębiona Figg. Jak mogłaś? Tak przed Sylwestrem? Bo widzisz, pomyślałem, że moglibyśmy kontynuować to nasze upijanie się, skoro ostatnio tak świetnie nam poszło. To nie, wzięłaś i zachorowałaś. Może mimo wszystko dasz się namówić? Mogę przyjść do ciebie z Bulionem Zwycięzców, zapewniam, że postawi Cię na nogi w mgnieniu oka. Matka nauczyła mnie go przyrządzać i nieskromnie powiem - wychodzi mi świetnie. Wiem, szalona ta nazwa, ale właśnie wzięła się od zwycięstwa nad każdym choróbskiem. Ta zupa działa cuda.
Jak nie dasz rady to możemy też upić się u Ciebie, bo nie oszukujmy się - nikt oprócz mnie nie skaże się chorobotwórcze zarazki w taki wieczór, a to trochę wstyd siedzieć samemu. Wiem, wiem, jestem wspaniały, nie musisz mi dziękować. Wystarczy, że odpiszesz na ten list, bo nie wiem czy grzać tę kuchenkę czy co. Twój najukochańszy,
Randy
I don't know
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
how to deal with serious emotions
without turning them
into a fucking joke
Randall Lupin
Zawód : były policjant, kurs aurorski zawieszony
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
Don't get attached.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Nieaktywni
Przeczytaj 2 I 1957
Droga M., myślę, że możemy już spokojnie uznać, że zapomnienie nie ma nic wspólnego z wydłużającą się ilością czasu, której zdarza się oddzielać nasze listy. Niestety; o ile łatwiej byłoby myśleć o powodach tak niewinnych jak niepamięć - i nie zapuszczać się wyobraźnią w wizje zdecydowanie bardziej ponure, związane z niebezpieczeństwem świata, w jakim żyjemy - i ścieżkami, które zdecydowaliśmy się w nim obrać? Niemniej jednak, możesz mi wierzyć, że ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem na swoim parapecie Arkady'ego. I nie musisz się obawiać - mimo że przyszło mi dorastać w przeświadczeniu, iż wszystko zwyczajnie mi się należy, obecnie daleki jestem od oczekiwania od kogokolwiek, by naprawił rzeczywistość w pojedynkę; zwłaszcza, że - do czego przyznaję się ze wstydem - swego czasu sam przyczyniłem się do powstania bałaganu, z którym teraz mierzymy się oboje (czy popełniam nadinterpretację, łącząc Twoje słowa o odmyciu świata z chaosu z deszczem, który spadł końcem grudnia nad Londynem?).
Wybacz mi - nie chciałem swoimi słowami sprawić Ci przykrości. Jestem pewien, że w Twoich kryje się wiele prawdy, i mam nadzieję, że przeznaczenie rzeczywiście przygotowało dla Ciebie coś lepszego i piękniejszego. Jeśli chodzi o mnie, to moje decyzje sprawiły, iż nie mam przed sobą żadnej przyszłości - to, co mi pozostało, to teraźniejszość, i na niej się skupiam, starając się wykorzystać do pełni możliwości każdą chwilę, jaka mi pozostała. Na szczęście - nie samotnie.
Co masz na myśli, pisząc, że Twoja magia wiąże Cię ze smokami? Wahałem się, czy pytać - świat smokologów jest na tyle mały, że za moment może się okazać, że dzieli nas jedynie ściana - ale Twoje słowa zaintrygowały mnie zbyt mocno, bym mógł się powstrzymać. A co do samych smoków i mojego z nimi związku - czy fakt, że nazwałem swoją sowę Tatsu, nie zdradził mnie wcześniej?
Może całe to przeznaczenie nie jest jednak zupełną bujdą, bo zdaje się, że złapaliśmy grypę dokładnie tej samej nocy. Przykro mi wobec tego, że musiałaś spędzić Sylwestra w towarzystwie kataru i wysokiej gorączki - ale może jakimś pocieszeniem będzie dla Ciebie świadomość, że nie byłaś w tym cierpieniu sama.
A korzystając z okazji, chciałbym życzyć Ci naprawdę szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję, że kolejne miesiące będą oszczędzać nie tylko Twoje zdrowie.
Wybacz mi - nie chciałem swoimi słowami sprawić Ci przykrości. Jestem pewien, że w Twoich kryje się wiele prawdy, i mam nadzieję, że przeznaczenie rzeczywiście przygotowało dla Ciebie coś lepszego i piękniejszego. Jeśli chodzi o mnie, to moje decyzje sprawiły, iż nie mam przed sobą żadnej przyszłości - to, co mi pozostało, to teraźniejszość, i na niej się skupiam, starając się wykorzystać do pełni możliwości każdą chwilę, jaka mi pozostała. Na szczęście - nie samotnie.
Co masz na myśli, pisząc, że Twoja magia wiąże Cię ze smokami? Wahałem się, czy pytać - świat smokologów jest na tyle mały, że za moment może się okazać, że dzieli nas jedynie ściana - ale Twoje słowa zaintrygowały mnie zbyt mocno, bym mógł się powstrzymać. A co do samych smoków i mojego z nimi związku - czy fakt, że nazwałem swoją sowę Tatsu, nie zdradził mnie wcześniej?
Może całe to przeznaczenie nie jest jednak zupełną bujdą, bo zdaje się, że złapaliśmy grypę dokładnie tej samej nocy. Przykro mi wobec tego, że musiałaś spędzić Sylwestra w towarzystwie kataru i wysokiej gorączki - ale może jakimś pocieszeniem będzie dla Ciebie świadomość, że nie byłaś w tym cierpieniu sama.
A korzystając z okazji, chciałbym życzyć Ci naprawdę szczęśliwego Nowego Roku. Mam nadzieję, że kolejne miesiące będą oszczędzać nie tylko Twoje zdrowie.
do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep
I am not there
I do not sleep
Przeczytaj 10 lutego
Marcelino ma szalona dziewczyno! jeżeli trzynastego lutego będziesz miała trochę wolnego, to może będziesz miała ochotę mnie odwiedzić, co...? Wydaje się, że magia znormalniała, a więc szykuje mi się luźniejszy dzień od dawna. Chciałabym wiec to jakoś uczcić ulepieniem bałwana i grzanym winem - nie koniecznie konkretnie w tej kolejności. Zrobiłybyśmy sobie też jakieś maseczki z czegoś lepkiego i pachnącego na twarz i co tam tylko byś w sumie sobie wymarzyła tym bardziej, że zima nie rozpieszcza. Tak, jak się domyślasz - dotarła do mnie świeża dostawa ingrediencji wiec można poszaleć! Mogłabyś przenocować, a potem opowiedziałabym ci o przyszykowanych na Walentego atrakcjach-niespodziankach.
Ściskam!
--> Shely
Ściskam!
--> Shely
angel heart | devil mind
Ostatnio zmieniony przez Shelta Vane dnia 16.09.19 0:47, w całości zmieniany 2 razy
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Arkady
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy