Część sklepowa
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
-
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
[bylobrzydkobedzieladnie]
Część sklepowa
Wnętrze jest, dość duże, a jednak zapełnione półkami i szafkami, na których znajdują się wszelkiej maści słodkości zarówno magiczne jak i mugolskie. Wiele z nich porusza się lub macha do klientów, inne cierpliwie czekają na swoją kolej.
W części sklepowej dominuje zieleń, rozbijana od czasu do czasu przez inne kolory, na przykład w formie znajdujących się w rogu pomieszczenia różowych, kręconych schodów, które prowadzą na antresolę. Na górze dostrzec można na niej część kawiarnianą.
W części sklepowej dominuje zieleń, rozbijana od czasu do czasu przez inne kolory, na przykład w formie znajdujących się w rogu pomieszczenia różowych, kręconych schodów, które prowadzą na antresolę. Na górze dostrzec można na niej część kawiarnianą.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:32, w całości zmieniany 2 razy
Pokręcił lekko głową, zastanawiając się, czy przyszedł do Botta w złej formie, czy też miał do czynienia z wyjątkowo zakutą głową. Czy brzmiał nieprzekonująco? Czy nie wyglądał groźnie? Czy Bertie nie wiedział od Matta o reputacji, jakiej Daniel dorobił się na Nokturnie, o dziesięciu latach, jakie tam spędził?
-Nie, nie rozumiesz? Że nie przychodzę tutaj tylko jako Wroński z posłuchem wśród paru smarkaczy, ale jako reprezentant wszystkich szanujących się mieszkańców Nokturnu? - powtórzył powoli, bardziej łopatologicznie. Dopiero przy słowach o szacunku nie mógł powstrzymać pewnej ironii i krzywego uśmieszku, bo miał oczywiście na myśli wszystkich uznanych i aspirujących przestępców, chcących żyć w zgodzie z innymi kolegami po fachu. Wbrew pozorom, samotne wilki nie mogły przetrwać długo w okolicy złożonej z innych, wściekłych wilków.
-Za drobną opłatą, wszyscy ze stałych bywalców zostawią cię w spokoju. - powinien powiedzieć "zostawimy", ale intuicja podpowiadała mu, że przy praworządnym Bertiem lepiej wypowiadać się bezosobowo. Skąd Matt się urwał, że miał takiego... różnego od siebie kuzyna?
Uniósł lekko brwi, czując ukłucie zazdrości, a wręcz zdrady. Matt? A więc Bott zamierzał ściągnąć haracz od Botta i nikomu o tym nie powiedział? Dan chciał dać Bertiemu zniżkę, po znajomości, ale załatwić to wszystko oficjalnie, według niepisanych nokturnowych reguł. A niech to.
-Ach, więc Matt ci pomoże? - upewnił się, marszcząc brwi i przygryzając wąsa. Nie miał tu już wiele do powiedzenia, skoro Bertie znalazł się najwyraźniej pod protekcją innego nokturnowego draba. Musiał to uszanować i rozmówić się z Mattem prywatnie.
-Hm? A co ci powiedział o tym napadzie i podpaleniu? - zaciekawił się, starając się jednak nie okazywać wścibstwa nazbyt otwarcie. To, że Bertie Bott był związany z oboma podpalonymi miejscami było... co najmniej zastanawiające. Czyżby odmawiał haraczu już wielokrotnie? Ale przecież wtedy przyszliby do jego interesu, nie do jego przyjaciół. Zanotował sobie w głowie, by sprawdzić wśród znajomych, czy i kto objął protekcją Fortescue.
Propozycja kawy wydała mu się co najmniej irracjonalna. Nie lubił strzępić języka na próżno, a Bott był uparty jak skała. Nic więcej już tu nie załatwi.
-Dziękuję, ale pójdę już. Ale kupię jeszcze trochę tych trufli. - uznał z wyuczoną uprzejmością, a trufle kupił z czystego łakomstwa. Były pyszne!
/zt
-Nie, nie rozumiesz? Że nie przychodzę tutaj tylko jako Wroński z posłuchem wśród paru smarkaczy, ale jako reprezentant wszystkich szanujących się mieszkańców Nokturnu? - powtórzył powoli, bardziej łopatologicznie. Dopiero przy słowach o szacunku nie mógł powstrzymać pewnej ironii i krzywego uśmieszku, bo miał oczywiście na myśli wszystkich uznanych i aspirujących przestępców, chcących żyć w zgodzie z innymi kolegami po fachu. Wbrew pozorom, samotne wilki nie mogły przetrwać długo w okolicy złożonej z innych, wściekłych wilków.
-Za drobną opłatą, wszyscy ze stałych bywalców zostawią cię w spokoju. - powinien powiedzieć "zostawimy", ale intuicja podpowiadała mu, że przy praworządnym Bertiem lepiej wypowiadać się bezosobowo. Skąd Matt się urwał, że miał takiego... różnego od siebie kuzyna?
Uniósł lekko brwi, czując ukłucie zazdrości, a wręcz zdrady. Matt? A więc Bott zamierzał ściągnąć haracz od Botta i nikomu o tym nie powiedział? Dan chciał dać Bertiemu zniżkę, po znajomości, ale załatwić to wszystko oficjalnie, według niepisanych nokturnowych reguł. A niech to.
-Ach, więc Matt ci pomoże? - upewnił się, marszcząc brwi i przygryzając wąsa. Nie miał tu już wiele do powiedzenia, skoro Bertie znalazł się najwyraźniej pod protekcją innego nokturnowego draba. Musiał to uszanować i rozmówić się z Mattem prywatnie.
-Hm? A co ci powiedział o tym napadzie i podpaleniu? - zaciekawił się, starając się jednak nie okazywać wścibstwa nazbyt otwarcie. To, że Bertie Bott był związany z oboma podpalonymi miejscami było... co najmniej zastanawiające. Czyżby odmawiał haraczu już wielokrotnie? Ale przecież wtedy przyszliby do jego interesu, nie do jego przyjaciół. Zanotował sobie w głowie, by sprawdzić wśród znajomych, czy i kto objął protekcją Fortescue.
Propozycja kawy wydała mu się co najmniej irracjonalna. Nie lubił strzępić języka na próżno, a Bott był uparty jak skała. Nic więcej już tu nie załatwi.
-Dziękuję, ale pójdę już. Ale kupię jeszcze trochę tych trufli. - uznał z wyuczoną uprzejmością, a trufle kupił z czystego łakomstwa. Były pyszne!
/zt
Self-made man
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Część sklepowa
Szybka odpowiedź