Wydarzenia


Ekipa forum
Część biurowa
AutorWiadomość
Część biurowa [odnośnik]14.03.19 19:44
First topic message reminder :

Część biurowa

Oblepiony brudem beton został zastąpiony nową warstwą wylewki, po którym rozciągnięto linoleum. Wszystkie biurka były takie same i ustawione były rzędami, między którymi pozostawiono taką przestrzeń, by dwóch czarodziejów mogło się w nich swobodnie minąć. Pod sufitem zawieszone były wieczne świece, których knoty zapalały się wieczorową porą. Przez okna w dzień docierało do sali światło, przesuwając się powoli geometrycznymi kształtami po biurkach - niektórym zaglądając do oczu, innym ogrzewając plecy. Dookoła unoszą się odgłosy rozmów między aurorami i ciche skrobanie piór po pergaminie.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Część biurowa [odnośnik]01.09.19 23:14
Widział po reakcjach innych, że jego groźba wywarła wrażenie, lecz nikt nie śmiał głośno jego słów skomentować, najwidoczniej chcąc uniknąć starcia z samym przełożonym. Nie zamierzał przecież zwalniać ludzi z powodu kaprysu, jak i plotek, którymi się wymieniali z namiętnością godną skrywających się przed światem kochankow.
Doskonale wiem kto zasłużył na solidny wycisk – i tym razem nie był to zbyt pewny siebie i swojej umiejętności czytania ludzkich umysłów Anthony Skamander. Wolał o nim teraz nie myśleć, bo jeszcze nabawi się bólu głowy. Miał też coraz więcej wątpliwości odnośnie tego, który z nich wygrałby potencjalne starcie. Prawie dwa tygodnie przesiedział za biurkiem, próbując przedrzeć się przez dokumenty i ogarnąć te wszystkie kwestie organizacyjne, jakie nagle na niego spadły. Nie miał administracyjnego przygotowania i nigdy nie sądził, że będzie mu ono potrzebne. Najbardziej jednak gubił się w liczbach. Nawet znikomego pojęcia nie miał o ekonomii, domowe rachunki zawsze ogarniając na sam chłopski rozum, trochę intuicyjnie. Kiedy w pierwszym tygodniu stycznia przyszło mu podsumowanie rachunków za ingrediencje i eliksiry za cały zeszły rok, miał ochotę rwać włosy z głowy i wyć z wściekłości wymieszanej z rozpaczą. Potem prawie rzucił ciężkim świecznikiem, ale zawczasu zdołała uspokoić go sekretarka May, wzywając innego pracownika, który kosztami pracy aurorów zajmował się bez zarzutu za panowania Bones.
Jakie podania? – odparł krótko i wydawało mu się, że jest to najlepszym sposobem do zasugerowania, że lepiej będzie obyć się bez tych wszystkich formalności. Potter również zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że władza patrzy im na ręce. Malfoy to tylko szukał pretekstów do zlikwidowania całej jednostki. Za jego rządów to nie czarnoksiężnicy byli szykanowani, lecz ludzie, którzy zawodowo zajmują się ich wyłapywanie i izolowaniem od reszty społeczeństwa. I gdzie tutaj sprawiedliwość.
Sekretarka Little prosiła też o przekazanie jakiejś tabeli zbiorczej – dodał jeszcze z powagą, choć bladego pojęcia nie miał, o jaką tabelę chodziło i do czego ona służyła. May potrafiła kierować do niego prośby o przekazanie coś młodszej sekretarce, bo była jedną z tych nieustraszonych kobiet w sposób bardzo kulturalny i wyważony. Potrafiła łączyć w sobie stanowczość i życzliwość w tak oryginalny sposób, że ciężko było się jej postawić i nie ulec. To dzięki niej gabinet wydawał się obwarowaną twierdzą, której zdobycie graniczy z cudem. Jeśli ktoś chciał przedrzeć się do szefa, najpierw musiał zadrzeć z nią. A po niej na śmiałka czekało kolejne wyzwanie, bo sam przełożony, co nikogo nie zamierzał traktować pobłażliwie.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Część biurowa [odnośnik]17.11.19 0:26
Dzieliła ich przepaść. Rozpadlina doświadczeń oraz wspólnych chwil obdartych z kojącego poczucia wspólnoty, zastąpiona niezgłębioną przestrzenią hierarchii, na którą winno się spozierać z ostrożnością, z nieufnością objawiającą się delikatnym zmarszczeniem brwi. Czy miał świadomość tej subtelnej zmiany? Sposobu, w jaki spoglądano nań, jak się odnoszono? Nie jak do wieloletniego towarzysza broni, mentora będącego w stanie ukazać podłość otaczającego ich świata - Rineheart był ich zwierzchnikiem, kimś, kto stał nad nimi, nie zaś obok. Dawne urazy, zapomniane starcia oraz antypatie mogły w każdej chwili zemścić się okrutnie, nikt nie ośmielał się ryzykować. Pierwsze miesiące były bowiem najtrudniejsze, pełne niemalże niezauważalnego napięcia, gdy badano siebie nawzajem, na nowo tworzono równowagę, dzięki której współpraca ponownie stanie się możliwa. A choć sama nie zwykła poruszać się na samych czubkach palców, lawirując wokół starszego aurora w biurokratycznym tańcu, tak wciąż zachowywała stosowny dystans podobny osobom świeżo obsadzonym na swym stanowisku - może dlatego nie było dlań takie trudne, przestawić się z myślenia o Kieranie z kategorii osoby ociągającej się z papierami, na szefa ociągającego się imponująco mniej z papierami. Chociaż to ostatnie można było głównie zawdzięczać sekretarce Little, zawsze czuwającej z uprzejmym uśmiechem na ustach oraz kurczowo zaciśniętych, niemalże do białości dłoniach dzierżących dokumenty.
- Z każdego treningu płynie nauka, braki niektórych należy więc czym prędzej nadrobić - zgodziła się powoli panienka Potter, starając się nie zawrzeć w głosie zdradzieckiej nuty nadgorliwości. Nie wyglądałoby to dobrze, cieszyć się otwarcie z nadchodzącego nieszczęścia osoby, która całkowicie - w skromnym mniemaniu dziewczęcia - sobie na podobne traktowanie zasłużyła. Okazała co prawda zadowolenie nadchodzącym obrotem spraw, jednak dalsze drążenie tematu zdecydowanie nie przysłużyłoby się jej wcale. Ufała jednak, iż szanowny auror dotrzyma słowa, zwłaszcza że wysiłek i jemu mógłby się przysłużyć. Zamknięcie w klatce obowiązków, do których nie do końca zostało się przygotowanym, mogło nie tyle przytłoczyć, ile przysporzyć ogromnych pokładów stresu. Kaelie miała szczęście, a nawet przywilej narodzić się w rodzinie, która była w stanie ujarzmić niuanse prawne, obracać się wokół sprawunków administracyjnych bez krzty potu perlącego się na czole. Współpraca z panem Doge jedynie pogłębiła sympatię do organizowania wszelkiej papierologii, ułatwiała działanie w obrębie zupełnie obcej, niepodobnej do poprzedniej profesji. Ha, szczęście, nasączona goryczą myśl na kilka uderzeń serca osiadła w umyśle ciężarem, uniemożliwiającym nabranie głębszego oddechu. Ześlizgnęła się w niepamięć zaraz, dzięki czemu brunetka mogła powrócić do rzeczywistości, dzierżąc czujność niczym oręż, którym będzie bronić się przed światem.
- To które zostało już dostarczone, proszę wybaczyć, opanowanie chaosu w dokumentach trwa nieco dłużej, niż powinno być to stosowne - odpowiedziała, przesuwając część pergaminów zalegających na biurku, jakby rzeczywiście odnalazła brakujące zaświadczenie upoważniające mężczyznę do otrzymania potrzebnych mu akt. Nie mogła ująć tego inaczej, otwarcie zapewnić, iż niezauważenie przyniesie wymagane foldery bez informowania tych, którzy z taką skrupulatnością patrzyli im na ręce. Nie, kiedy nie miała pewności, komu można ufać, kto mógłby słuchać wymiany zdań w zamian za pewność, iż nie utraci pracy, a może nawet uzyska przeniesienie na bardziej korzystne stanowisko, ten potencjalny zdrajca.
- Dokumenty wraz z dowodami otrzyma pan w ciągu dwóch godzin, wraz ze statusem priorytetowym. Mam nadzieję, iż nie będzie to przeszkodą, jeśli przekaże je osobiście - dodała po chwili zawahania, nie chcąc, by potrzebne papiery przechodziły przez wiele rąk, nawet tak kompetentnych, jak May. W końcu Kieran powierzył odpowiedzialność za to zadanie konkretnej młodszej sekretarce, więc nawet jeśli przeceniała istotę podobnego zabiegu oraz swój własny wkład, tak dobrowolnie nie zamierzała rezygnować z odrobiny, jeśli nie uznania, to poczucia, iż można na niej polegać. Czy była przez to prawdziwie okropna? Tak, odpowiedziało coś natychmiastowo, do złudzenia brzmiącego niczym jej droga kuzynka Dhalia.
- Tabela pojawi się pod koniec dnia, pismo młodszego Skamandera opóźniło zebranie wszystkich danych. Jestem pewna, iż trzy czwarte raportu jest napisane w języku angielskim, pozostała część to chyba wyjątkowo ubogi goblidegucki, chociaż nie mam pewności - czy brzmiało to jako usprawiedliwienie? Najpewniej. Czy sekretarka Little, była w stanie zaakceptować podobny powód opóźnienia? Najpewniej nie bardzo. Skrycie twarzy naznaczonej wyrazistymi rysami w dłoniach nie wydawało się rozsądnym wybrnięciem z sytuacji, z kolei westchnienia nie pomogą nic przy prędkim nadrabianiu zaległości, choć najpewniej poczuje nieznaczną ulgę. Pozostawała jeszcze pewna kwestia, której Kallie naprawdę wolała nie poruszać, nie tak otwarcie, nie przed samym przełożonym, ale jeśli pomogłoby to rozwiać wątpliwości, pozwoliłoby kojącym słowom płynąć, to czy nie byłoby to dobre? Dlatego wciąga głębiej powietrze i rozchyla wargi, chcąc odezwać się ciszej.
- Proszę wybaczyć sir, nie chcę wam odbierać cennego czasu, lecz od paru tygodni nie sposób nie słyszeć pewnych plotek, przez które morale wydziału nie są zbyt wysokie - zaczyna ostrożnie, jakby niepewnie zabierając się za podjęty temat, które ktoś bardziej stanowczy mógłby skwitować beznamiętnym: wszyscy obawiają się rozwiązania oddziału oraz utraty pracy, próby ratowania się z tonącego statku są nieuniknione. To byłoby za mało subtelne.


I can still breathe,
so I'm fine
Kaelie Potter
Kaelie Potter
Zawód : ex-sekretarka
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

stop waiting for life to be easy,
stop hoping for somebody
to save you...


OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7531-kaelie-potter https://www.morsmordre.net/t7700-listy-do-kaelie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-dolina-godryka-obrzeza-zielony-zagajnik https://www.morsmordre.net/t7701-kaelie-potter
Re: Część biurowa [odnośnik]27.11.19 20:37
Został przez pannę Potter w pełni zrozumiany. Nie był do końca pewien, jakie miała motywy, kiedy ewidentnie poszła mu na rękę, nie żądając od niego wypełnienia sterty papierów odnośnie potrzebnych autoryzacji do przejrzenia konkretnych akt. Do takiej ugodowości skłaniała ją hierarchiczna struktura, która wymuszała posłuszeństwo wobec przełożonego, a w tym konkretnym przypadku w obrębie tej jednostki usytuowanego na najwyższym szczeblu? A może to niechęć wobec rządów Malfoya pomogła jej podjąć decyzję o jakże małym nagięciu procedur? Od przesłanek ważniejsze było to, że młoda sekretarka skłonna była do udzielenia pomocy bez zbędnych pytań. Na dodatek była na tyle bystra, aby kryć go w tej chwili, zapewniając o posiadaniu zawieruszonych świstków. Jemu brakowało podobnej finezji, lecz w tej przestrzeni przez lata czuł się wystarczająco swobodnie, aby nie lękać się zbyt ciekawskich osób. Teraz jednak nie był już jednym z wielu aurorów, zmiana jego statusu sprawiła, że wszyscy spoglądali mu na ręce. Musiał nauczyć się tego, jak powinien lawirować w tej ministerialnej sieci powiązań, a nie miał na to czasu, jak również niewielkie były w nim pokłady cierpliwości, aby miał je marnować na podobne dyrdymały.
Nic nie szkodzi – odparł mrukliwie i przytknął zaciśniętą w pięść dłoń do ust, aby odchrząknąć, jakby wczucie się w podobną sytuację przychodziło mu ze zbyt dużym trudem. Gdyby wiedział, że objęcie stanowiska szefa wiąże się z rozwijaniem kunsztu aktorskiego, zapewne nie przyjąłby tego awansu. Inaczej wyobrażał sobie to, jak się na kierowniczych stanowiskach funkcjonuje, choć przecież podejrzewał, że na pewno rzeczywistość udowodni mu, iż nie ma tak łatwo. – Będę wdzięczny za dostarczenie tych dokumentów, ale powątpiewam czy uda się dokonać tego w dwie godziny – podzielił się swoim spostrzeżeniem odnośnie niemożności dokonania tego czynu w tak krótkim czasie. Jego zamiarem nie było podważenie jej kompetencji, ale dobrze wiedział, jak strasznym miejscem jest archiwum. Jemu dotarcie do niektórych akt zajmowało wręcz całą wieczność, ale może zwyczajnie nie potrafił szukać pośród tych wszystkich katalogów, niby znakomicie uporządkowanych. – Powodzenia – wyrzucił z siebie życzenie pomyślności poprzez kolejne krótkie burknięcie, jednak wystarczająco wyraźnie, aby zostało zrozumiane.
Niespecjalnie zajmowała go sprawa zbiorczej tabeli, której natury do końca właściwie nie znał, pewne kwestie organizacyjne pozostawiając w rękach sekretarki May. Okoliczności sprawiły, że musiał obdarzyć ją zaufaniem, choćby dlatego, że nie miał wystarczającej wiedzy, aby kontrolować wszystkie jej poczynania. Z drugiej strony zawsze uznawał ją za porządną i zasadniczą czarownicę, dlatego powątpiewał, aby ukradkiem sprzedawała informacje czy wyprowadzała nielegalnie pieniądze. Zresztą, wciąż wyjaśniała mu w szczegółowych raportach co zrobione zostało, co jeszcze zrobić należy, a o pilnych sprawach przypominała mu każdego poranka, na wszelki wypadek pozostawiając odręcznie spisaną listę.
Nie spodziewał się, że zostaną do niego skierowane jeszcze jakieś słowa i gotów był szybko wycofać się do zacisza własnego gabinetu. Jednak poruszona została kwestia kłopotliwa. Przesunął wzrokiem po otoczeniu, próbując wyłapać jakiekolwiek spojrzenie, które mogłoby świadczyć o zaniepokojeniu, lecz uparcie nikt nie patrzył w jego stronę. Nikt nie chciał ujawnić się ze swoją ciekawością, lecz Kieran przekonany był o tym, że wszyscy w pobliżu wręcz zamarli w oczekiwaniu na jego reakcję. A on, na swoje nieszczęście, nie mógł podzielić się klarowną odpowiedzią, nie mógł niczego powiedzieć na pewno.
Robię wszystko, co w mojej mocy, aby plotki pozostały jedynie plotkami – zakomunikował z ogromną powagą, a jego ton zabrzmiał kategorycznie i chłodno. Na swoje nieszczęście nie był jasnowidzem, ale nie musiał posiadać tego rzadkiego talentu, aby wiedzieć, że Malfoy nie odpuści, dopóki nie osiągnie swojego celu, ponieważ nie był całkowicie samodzielną jednostką. Za nim stali nie tylko poplecznicy Voldemorta, ale sam potężny czarnoksiężnik, który musiał pozbyć się raz na zawsze tych, którzy mogli stawiać mu opór. Działalność Biura Aurorów i tak była niewygodna, jednak wrogowie zapewne już podejrzewali, że w tej strukturze działają członkowie Zakonu Feniksa. Niektórych aurorów czyniło to jeszcze bardziej niebezpiecznymi, bo pozostawali świadomi odnośnie tego, kogo tak naprawdę powinni ścigać. To nie ludzie Grindelwalda stali za ostatnimi strasznymi zbrodniami. – Na razie nikt nie musi żegnać się z pracą – zadeklarował stanowczo i posłał ostatnie spojrzenie Potter, czekając na jakiekolwiek pytania czy zażalenia.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Część biurowa [odnośnik]26.12.19 18:50
Do części biurowej, pomiędzy labirynt wąskich biurek ustawionych w równych rzędach, wbiegł jeden z aurorów. Już jakiś czas temu przestał być roztrzepanym młodzikiem, ale nadal brakowało mu sporo, by móc nazwać go starym wygą. Miał za sobą kilkuletni staż, a jego postawa była wystarczająco pewna, aby nie lękał się mijanych stosów dokumentów. Greg Dawlish wystarczająco dobrze wypełniał raporty, dzięki czemu nikt nie biegał za nim z żądaniem na ustach ich bezzwłocznego poprawienia. Nie naraził się żadnej sekretarce, mógł więc śmiało wkroczyć do jamy bestii zwanej biurokracją. W końcu odnalazł tego, którego tu szukał, przez co momentalnie zamarł.
Przystanął kilka kroków od Rinehearta, jakby nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Usłyszana wymiana zdań pomiędzy samym szefem a sekretarką odrobinę wybiła go z rytmu i nagle pozbawiła resztek wcześniejszej pewności siebie. Wszyscy w kwaterze zdawali sobie sprawę z tego, że nie było kolorowo, ale myśl o ostatecznym rozwiązaniu jednostki i związanych z tym masowych zwolnieniach znacząco zniechęcała do ciężkiej pracy. Po co wypruwać sobie żyły, kiedy to wszystko i tak nie przynosi zmian? Ostatnie miesiące były istnym szaleństwem. Najpierw anomalie, potem pozbycie się ze stołka ministra Longbottoma i zastąpienie go Malfoyem. Tak bliski był oświadczenia się swojej wybrance, ale nie mógł tego zrobić, gdy wizja przyszłości rozmywała się coraz bardziej. Sprawa była o tyle trudniejsza, że represje wobec mugolaków narastały, przez co jego ukochana rozmyślała o opuszczeniu Londynu. Wszystko się komplikowało, ale swoje obowiązki trzeba było realizować nadal. Wiedział, jak ważna jest ich praca, nawet teraz, a może zwłaszcza teraz, w tak niespokojnych czasach.
- Szefie, pilna sprawa jest – wyrzucił na wydechu, próbując zachować całkowity spokój, ale obecność przełożonego była odrobinę przytłaczająca, zwłaszcza, że ten miał taką nietęgą minę, poważną i zatwardziałą. Jakoś nie chciało mu się przeszkadzać, gdy tak wyglądał, zwłaszcza, że Kieran Rineheart od dawna budził w nim pewien respekt jako auror o długoletnim doświadczeniu, twardy i zahartowany, sprawiający wrażenie, jakby widział już wszystko. Przy nim Dawlish czuł, że jego kilkuletni staż pracy to naprawdę nic. – Przesłuchujemy jednego drania zamieszanego w przemyt. Twierdzi, że wsypie kilku drani z portu, ale zaraz przestał być taki ugodowy. No i stawiał się podczas zatrzymania, ale nie korzystał z czarnej magii, po prostu miał przy sobie jakieś świństwa. Kilka trucizn, zaklęte przedmioty – zdał skrupulatną relację, może niepotrzebnie już teraz kreśląc pewne szczegóły. Liczył jednak na to, że to zainteresuje szefa i skłoni go do pochylenia się nad tą sprawą. – Przysłał mnie Attenberry – dodał zaraz, jakby przypomniał sobie o tym fakcie w ostatniej chwili. Ale właśnie to polecono mu powiedzieć i zdawał sobie dobrze sprawę z tego, że Attenberry był tym, który często z Rineheartem współpracował z racji zbliżonego wieku.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Część biurowa - Page 2 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część biurowa [odnośnik]26.12.19 19:24
Przyglądał się jeszcze chwilę Potter, mając nadzieję, że rozwaga podpowie jej, aby nie drążyć dalej już i tak bardzo grząskiego tematu. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy się martwią o to, z czego przyjdzie im żyć, ale czas był tak trudne, że przede wszystkim należało myśleć o przetrwaniu. Teraz władza znajdowała się w niegodziwych rękach i wspierała zwyrodnialców, a nawet przez nich była sterowana. Chyba żaden rozumny człowiek nie miał wątpliwości, że Malfoy to zaledwie marionetka. O ostrożność w głoszeniu swoich opinii postulowały także reakcje różnych osób, której mniej lub bardziej jawnie przysłuchiwały się ich rozmowie. Kieran czuł, że ma do czynienia z szeroką plejadą specyficznych wyrazów twarzy.
Szybko okazało się, że nie ma już czasu na zapoznanie się ze zdaniem młodszej sekretarki, inne obowiązki miały okazać się pilniejsze. Wysłuchał zdanego na szybko przez Dawlisha raportu, ale nie był do końca pewien, po jakiego diaska próbuje się go angażować do tak pozornie prostej sprawy. Drań był już przesłuchiwany, znaleziono przy nim dowody na jego winę, zatem teoretycznie wystarczy go docisnąć i to zakończony całą robotę na dziś. Już wyraził gotowość wydania innych podejrzanych typów, pewnie próbował coś wytargować. Aurorzy czasem mogą pójść na ustępstwa i za współpracę zagwarantować niższy wyrok, ale niewątpliwie drań będzie siedział przez jakiś czas w zatęchłej celi w Tower. Większy sens obecność w części biurowej relacjonującego wszystko aurora nabrała dopiero wówczas, kiedy ten podał nazwisko tego, który go do Kierana przysłał. Gdyby wypowiedział je na samym początku, szef nawet nie zamrugałby ani razu podczas swoich dociekań odnośnie tego, o co się właściwie rozchodzi. Zwyczajnie trudno było mu nie zawierzyć doświadczeniu Attenberry’ego, bo od wielu lat razem łapali najgorszych zwyrodnialców, narażając swoje życia, ale często też ratując wzajemnie swoje dupska.
W takim razie wybieramy się do Tower – zadecydował spokojnie, następnie szybkim i ciężkim zarazem krokiem wymaszerował spomiędzy rzędów biurek, aby jak najszybciej przedostać się do docelowego miejsca, gdzie miał na niego czekać Attenberry wraz z przesłuchiwanym gnojem.

| z tematu


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I have a very particular set of skills, skills I have acquired over a very long career. Skills that make me a nightmare for people like you.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Część biurowa [odnośnik]16.02.20 3:13
2 kwietnia 1957 roku

Panna Burroughs nie była osobą, odpowiednio poinformowaną w sytuacji politycznej kraju. W swoim sposobie bycia wielką uwagę przykładając, do skrupulatnego unikania tego, co działo się w świecie. Starała się być ślepa na konflikty oraz wiadomości, które mogłyby sprawić, że włos zjeżył by się na jej bladej skórze czy inne nieszczęścia, które nie dotyczyły jej najbliższego grona. Gdzieś w środku Frances odznaczała się naprawdę sporą wrażliwością, przez co tematów tych unikała by uchronić się przed całą paletą negatywnych emocji.
O tym, że coś miało miejsce w mieście dowiedziała się od brata. Proste skrawki informacji, nie dającej jej szerszego poglądu, którego z resztą nie chciała. Dalej zależało jej, aby utrzymać swoją ignorancję i niewiedzę. Ot, najzwyczajniej w świecie chciała po prostu normalnie żyć. Nie dla niej były rewolucje czy śmiałe, nieraz karkołomne czyny w imię większej idei. Była na to zbyt niepewna, tchórzliwa i wycofana. Dziewczyna o wiele lepiej czuła się w półmroku, otoczona ingrediencjami podczas robienia tego, co powinna - warzenia eliksirów oraz rozwijania się w tej dziedzinie.
O przymusie rejestracji dowiedziała się w pierwszej kolejności od swojego pracodawcy. Bez zarejestrowanej różdżki, kobieta nie mogła swobodnie wchodzić do szpitala by wykonywać swoją pracę. Chcąc czy też nie, została postawiona przed przymusem rejestracji, dostając nawet dzień wolnego, by móc dokonać formalności. Niewiele nad tym się zastanawiając (w końcu nie miała nic do ukrycia, ani niczego na sumieniu) przygotowała odpowiednie dokumenty, których spis dostała w liście po czym udała się do Ministerstwa.
Nie sądziła, że kolejki będą aż tak długie. Ciągnęły się korytarzami pełnymi zatroskanych, czasem przestraszonych lub przeciwnie - spokojnych twarzy. Sama Frances czuła macki strachu, wkradające się do jej serca, nie okazywała tego jednak. W końcu przez lata doskonale opanowała umiejętność chowania się za swoją maską perfekcji. Z delikatnym uśmiechem rysującym się na ustach, czasem szukając spojrzeniem znajomej twarzy, czekała w na swoją kolej. Dopiero po godzinie, przyszło jej stanąć przed komisją, której po uprzejmym dzień dobry wręczyła wszystkie dokumenty, przygotowana na wyjaśnianie kwestii problematycznego pochodzenia ojca, którego z resztą praktycznie już nie pamiętała.

Edycja po rzucie:

Frances stawiając się na kontrolę była przekonana, że cała procedura zajmie o wiele dłużej. Sprawdzenie dokumentów, zadanie odpowiednich pytań oraz zapewne dociekanie dalej w kwestie pochodzenia jawiło się w jej wyobraźni jako coś, bardzo żmudnego i pracochłonnego. Jej podejrzenia, w pierwszej chwili potwierdziła twarz starszego mężczyzny, przeprowadzającego proces rejestracji - przyjazna, lecz poznaczona ciemnymi śladami zmęczenia, pod nadal bystrym, czekoladowym spojrzeniem.
Dziewczyna była przygotowana, na wszelkie, możliwe pytania, jakie mogły się pojawić. I tak szczerze, spokojnym tonem głosu odpowiadała na pytania. Najpierw te podstawowe, dotyczące jej danych. Później przyszło jej opowiedzieć mężczyźnie o swojej pracy w szpitalu świętego Munga, kursie jaki ukończyła w Ministerstwie by zakończyć temat krótką wymianą zdań dotyczącą wspólnego znajomego. A gdy doszło do pytania o jej ojca, będącego z pochodzenia mugolem, panna Burroughs spuściła spojrzenie gdzieś, na swoje kolana, by poprawić rąbek płaszcza w kolorze roztopionych lodów waniliowych. Z cichym westchnieniem i tonem głosu wchodzącym w smutne dźwięki, przyznała mężczyźnie że owszem, posiadała ojca. Ten jednak zmarł gdy miała ledwie sześć lat, a ona sama nie pamięta nawet pełni rysów jego twarzy. Wspomniała również o tym, że chwilę po jego śmierci zamieszkali z czysto krwistymi krewnymi matki, a ona sama nie odczuwa żadnego powiązania z niemagiczną częścią społeczeństwa jednocześnie odbierając w pełni czystokrwiste wychowanie. Podszyte smutkiem (wskazującym na ciężkie przeżycia z udziałem tych, niegodnych używania magii) spojrzenie powróciło do mężczyzny, który posłał jej pokrzepiający uśmiech, informując o zakończeniu procesu oraz pomyślnej rejestracji różdżki.
Usta dziewczyny ułożyły się w przyjazny uśmiech, gdy odbierała od urzędnika potwierdzenie jednocześnie dziękując mu, za poświęcony czas oraz życząc miłego dnia. Kilka chwil później dziewczyna opuściła pomieszczenie, z kamieniem spadającym z jej serca. W końcu to oznaczało, że mogła spokojnie poruszać się po Londynie i co ważniejsze, wrócić do wykonywania swojego, ukochanego zawodu. Pozostawało jej wrócić do domu i przygotować się do następnego dnia, pełnego nadrabiania zaległości w pracy, wywołanych obowiązkiem rejestracji oraz dużą ilością nowych pacjentów.

/zt.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Część biurowa [odnośnik]18.02.20 7:07
8 (? do ustalenia) kwietnia

Nie mógł już dłużej się ukrywać, tym bardziej, że nie miał nic do ukrycia. A przynajmniej to wmawiał sobie, idąc do biura i wiedząc, że nie da się mówić nieprawdy, gdy wierzy się we własne kłamstwo. Ha!
W istocie, miał całkiem sporo do ukrycia - mamę mugolkę, niezarejestrowaną animagię, działalność w Zakonie Feniksa... Wiedział jednak, że musi przejmować się tylko tą pierwszą kwestią. Gdyby Ministerstwo dowiedziało się o jego przemianach w szczura lub przynależności do obwinianej-za-wszystko organizacji, już dawno byłby martwy albo w więzieniu. Tymczasem, obudził się pierwszego kwietnia jakby nigdy nic, wyszedł spokojnie na ulicę i dopiero wtedy zobaczył przerażenie na twarzach ludzi i zrozumiał, że teleportacja nie działa. Pogłoski skłoniły go do wysłania do pracy sowy, że okropnie ciężko zachorował i szybkiego opuszczenia Londynu w szczurzej postaci. Trochę przesiedział w Oazie, trochę u rodziców, zastanawiając się, nad swoimi dalszymi ruchami. Zjadał go wstyd, że przespał masakrę mugoli. Czy, tak jak wielu Zakonników, powinien zniknąć z Londynu na dobre, w trosce o własne bezpieczeństwo? Mógł wrócić do mieszkania jako szczur po najpotrzebniejsze rzeczy, miał odłożone trochę gotówki, mógł zarabiać na prywatnym łamaniu klątw...
...z drugiej strony... nie był mugolakiem, nie rozpowiadał nigdy o pochodzeniu swojej mamy, nikt poza Zakonnikami nie wiedział o jego działalności w Zakonie, a samo Ministerstwo miało teraz o wiele lepsze rzeczy, niż łapanie nielegalnych animagów. To w Londynie było jego życie, to tutaj mógł najwięcej zdziałać - będąc uszami i oczyma w Ministerstwie, oraz mogąc wślizgnąć się właściwie wszędzie jako szczur. Chodzenie po mieście tylko w szczurzej postaci bardzo by go ograniczało, zwłaszcza, że Zakon planował jakieś akcje rozprowadzania świstoklików i aktywowania kominków w wojennym Londynie. W głębi serca czuł, że rejestracja różdżki i wzbudzenie zaufania Ministerstwa może zadziałać na jego korzyść, a czynna praca zawodowa pozwoli mu na egzystowanie w Londynie bez podejrzeń. Łamacze klątw nie wyciągnęli różdżek przeciwko mugolom (ha, większość z nich była w końcu szarymi intelektualistami, takimi jak Steff!), nie będzie wzdrygał się z odrazą, jeśli pozostanie w ich gronie. Szef uwierzył w jego grypę, albo może miłosiernie nie chciał dopytywać... a teraz minął weekend i Steffen stawił się w pracy w poniedziałek, z różdżką mocno ściskaną w dłoni i wypełnionymi papierami. Prawie prawdziwymi, zmienił tylko jeden, nieznaczny fakt, robiąc ze swojej mamy czarodziejkę. Był szeregowym, młodym pracownikiem, więc miał nadzieję, że nikomu nie będzie chciało się go ciągnąć przez biurokratyczne piekiełko - był w końcu potrzebny w dziale łamaczy! Odstał swoje w kolejce (dłużej niż myślał, a praca w Ministerstwie nie pozwoliła mu obejść kolejki) i podszedł do urzędnika z podniesioną głową i pewnym siebie spojrzeniem. Nie miał prawie niczego do ukrycia i nie miał się czego bać. Kłamał jak z nut już od lat, w sprawach małych i dużych, a tożsamość jego matki była przecież sprawą naprawdę marginalną. Pani Cattermole odcięła się od mugolskiej rodziny, od niepamiętnych lat mieszkała poza Londynem i nikt nie miałby żadnego interesu w śledzeniu jej albo Steffena. Wszystko będzie dobrze, wszystko musi pójść dobrze. Był tak skupiony na zgrywaniu pewnego siebie przed urzędnikiem, że nawet nie zauważył kolegi z roku w równoległej kolejce.

oszukuję - zmieniam status krwi rodziny na półkrwi - żadne z rodziców nie jest krwi mugolskiej
st 70 (albo st 60, bo kłamię tylko troszkę? w razie czego poproszę o uściślenie)
kłamstwo II, +30


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Część biurowa [odnośnik]18.02.20 7:07
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 95
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część biurowa [odnośnik]18.02.20 7:29
Elphie poświęcił się rozmyślaniom na ów temat dość długo i dokładnie. Po dokładnym zapoznaniu się ze wszystkim, co zostało zmienione i wprowadzone, po kilkudniowym wyciszeniu, był dość pewny podjętej przez siebie decyzji. To za mało zresztą powiedziane — chciał to zrobić i nic nie mogło go przed tym powstrzymać. W końcu nie zamierzał działać tylko dla swojego bezpieczeństwa, a chciał przełożyć dobro innych nad siebie — pan Rineheart, z którym się w tej sprawie konsultował, poparł jego decyzję. Była to ich szansa na pozyskiwanie informacji i przekazywania ich dalej w celu konspiracyjnym. Co prawda obaj wiedzieli, że Urquart nie był szalenie doświadczony, ale był znany w Ministerstwie Magii jako ciamajda i pierdoła, dlatego nikt nie zwracał na niego uwagi. Kto by pomyślał, że ktoś tak niepozorny zamierzał zostać kretem? Zresztą Elphie wiedział, że mógł się poświęcić tej sprawie. Nie miał wszak rodziców, dziadków. Nie miał nikogo i został całkowicie sam po tym jak pożar pożarł jego rodzinny dom i znajdujących się w nim matkę i ojca. Ta informacja poruszyła na moment magiczną policją, lecz trwała tyle, co zwykła plotka i ludzie o tym pozapominali. Wszyscy w końcu byli zajęci czymś znacznie większym i poważniejszym. Tak jak i teraz. Gdy młody czarodziej przybył do swojego miejsca pracy, dosłownie widział jak każdy najmniejszy element dosłownie szalał. Ludzie biegali w tę i z powrotem, przepychali się przez kolejki, stali w kolejkach, ktoś płakał, ktoś krzyczał, gdy był aresztowany pod zarzutem fałszowania dokumentów... Chaos. To naprawdę się działo, ale Elphie nie zamierzał się wtrącać. Musiał nauczyć się trzymania swoich nerwów i emocji na wodzy, bo jak inaczej miał wykonać to zadanie? Gdy nadeszła jego kolej, podszedł do komisji, kładąc różdżkę przed sobą i nie czując większego stresu. Nie zamierzał wszak kłamać, jednak jego spojrzenie dość uważnie śledziło całą sytuację. Chciał zapamiętać najdrobniejsze z detali rejestracji, bo w końcu... Jego zadanie się już zaczęło, czyż nie? Rejestracja się zaczęła, a zapytany o swoje dane, zaczął zeznawać:
- Elphinstone Urquart. Czysta. Matka, ojciec krwi czystej. Dziadkowie krwi czystej. Pradziadkowie krwi czystej. Wszyscy nie żyją. Aktualnie w poszukiwaniu mieszkania ze względu na spalenie dotychczasowego miejsca zamieszkania. Tymczasowo przebywający w hotelu Elizabeth w Cliodnie. Zatrudniony w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, funkcjonariusz Patrolu Egzekucyjnego. Nienotowany.


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Część biurowa [odnośnik]18.02.20 7:50
UDAŁO SIĘ, udało się, u d a ł o s i ę.
Poruszony Steffen odebrał swoje papiery i swoją różdżkę, swoją zarejestrowaną różdżkę. Miał teraz mamę półkrwi i pradziadka szlachcica (nie mógł się powstrzymać, hehe), a pani z rejestracji łyknęła jego kłamstwo jak młody pelikan! Zresztą, chyba kojarzył ją z widzenia z ministerialnej stołówki, więc czemu miałaby wątpić w jego poczciwą twarz?
Dopiero teraz poczuł, jak mocno bije mu serce. Uradowany, ruszył przed siebie z impetem i... potknął się o czyjąś torbę, którą zmęczony staniem w kolejce petent odłożył na moment na podłogę. Z samej, solidnej zresztą, teczki nic się nie wysypało, ale Steffen runął jak długi, a jego papiery rozsypały się prosto pod nogi młodzieńca, który właśnie recytował coś przy okienku.
Recytował? Dopiero teraz Steff wytężył słuch, pozwalając sobie na zajęcie uwagi czymś innym niż jego własna sprawa. Elphinstone, Elphie?!
Poderwał głowę i poderwał się na klęczki, uradowany widokiem kolegi z roku. Potem zaczął gorliwie zbierać papiery spod jego stóp, czekając aż złapie z zaaferowanym rejestracją znajomym kontakt wzrokowy. Rozumiał go zresztą doskonale i nie chciał mu przeszkadzać, jemu samemu serce omal nie wyskoczyło z piersi, gdy meldował się przed tą komisją!
-Za - cze - kam - przy - drzwiach. - wyartykułował do Elphiego bezgłośnie, mając szczerą nadzieję, że kolega odczyta chęć, czas i miejsce pogawędki z jego ruchu warg oraz mimiki twarzy. Potem uśmiechnął się nieco blado (nadal jednak zestresowany), posprzątał swoje rzeczy i nieporadnie wstał z klęczek. Nie wiedział nawet, że bywa prawie takim samym niezdarą jak Elphie! Ale to dlatego, że większośc wymagających precyzji sytuacji wolał wykonywać w postaci szczura - chodzić po balkonach, na przykład.
Niezmiernie z siebie zadowolony, wyszedł z pomieszczenia i stanął przy drzwiach, czekając na kolegę. Spędził tu już tyle czasu, że i tak nie zrobi dzisiaj nic produktywnego w pracy, a jego przełożony zdawał się rozumieć chaos w swoim departamencie. Przynajmniej wszyscy obecni pracownicy z działu klątw nie mieli "grypy", zdążyli się już zarejestrować i mogli normalnie wykonywać obowiązki Steffena, hehe. Z ciężkim sercem zauważył za to, że z jego biura zniknęło dwoje mugolaków. Postanowił jednak tego nie roztrząsać, a przynajmniej nie w pracy - może dowie się kiedyś o ich losach z Zakonu. Na razie liczyło się to, że mógł pozostać w pracy i w Londynie i nadal godzić jakoś normalne życie ze swoją rewolucyjną działalnością.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Część biurowa [odnośnik]18.02.20 10:18
W przeciwieństwie do Steffena wiedział, że uda mu się bez problemu zarejestrować. Wszak nie kłamał przy podawaniu danych i był pracownikiem Ministerstwa Magii od kilku lat. Mówienie fałszywych danych o swoim pochodzeniu nie miało więc żadnego sensu, szczególnie że nie taki był jego cel. Każdy inny współpracownik mógłby go rozpoznać, gdyby stał obok lub znajdował się w komisji. Oczywiście teraz wszyscy wszystkim patrzyli na ręce, więc Elphie musiał być wiarygodny i nie dawać po sobie poznać, że nie chciał tam być. Zdecydował się na to wszystko i nie było już odwrotu. Zresztą nie chciał odwrotu, bo nie posiadał nikogo bliskiego, dla którego musiałby baczyć na swoje działania. Był sam, a to sprawiało, że mógł podejmować bardziej ryzykowne działania. Oczywiście chciał to robić dyskretnie, ale musiał działać powoli. Nie był zdolnym kłamcą, dlatego każdy jego krok musiał być podejmowany z wielką starannością i uwagą. Fakt jednak, że pan Kieran mu zaufał i poparł prośbę dało mu więcej wiary w siebie i motywacji, których potrzebował. Oficjalnie miał pracować dla lorda Malfoya, a poza kulisami przekazywać informacje do drugiego z Ministrów, tego niezaakceptowanego przez prawo. Lecz jeśli prawo atakowało swoich obywateli, czy było jeszcze prawem? Teraz nic nie było jasne, ale Elphie nie zamierzał marnować okazji.
Dlatego stojąc przed komisją był zdecydowany i odpowiadał na każde z pytań. Zerknął tylko na kogoś, kto się potknął i dość szybko zauważył znajome włosy. Nietrudno było go rozpoznać, bo w końcu oglądał ten czerep ładne parę lat w Hogwarcie i zdążył nie raz i nie dwa wpaść z jego właścicielem w tarapaty. Zresztą nie tylko dlatego zapamiętał Steffena, ale w tym świecie, teraz ta sprawa wydawała się kompletnie bezsensowna i błaha. Uniósł brwi i brodę, żeby dać znać, że zrozumiał i wrócił do ostatecznych procedur, które miały potwierdzić jego wersję wydarzeń. Urzędnicy wyglądali na kompletnie wyczerpanych, ale nic w tym dziwnego. Siedzieli od początku kwietnia na jednym miejscu i musieli osądzić, czy czarodziej mówił prawdę, czy nie. Na ich miejscu zaserwowałby każdemu odpowiedni eliksir już przy wejściu do Londynu, jednak najwidoczniej byli na tyle pewni siebie, że tego nie zrobili. - Dziękuję. Miłego dnia - rzucił, posyłając ciepły uśmiech mężczyźnie po drugiej stronie, który, choć wymęczony, odpowiedział mu tym samym. Elphie zastanawiał się, czy ów mężczyzna sam wybrał tę pracę, czy został do niej zmuszony... A może też pracował tak jak on? Sądził, że się nie stresował, ale gdy odszedł od komisji, całe jego ciało oblało się potem, a mięśnie i kolana drżały mu tak, że ktoś mógłby pomyśleć, że idący młodzieniec był pod wpływem alkoholu. Jednak nie zatrzymywał się, tylko kroczył przed siebie, czując jak waliło mu serce, a uszy zaszły mu różem od podenerwowania. Trochę niczym pijany skierował się ku drzwiom i wyszedł na zewnątrz. - Chcesz się przejść? - rzucił od razu, dopiero po chwili patrząc na stojącego przy wyjściu chłopaka. Nie musiał dodawać, że Ministerstwo Magii było ostatnim miejscem, w którym chciał się znajdować. - Muszę kupić nową mapę na Long Acre - dodał, żeby nadać temu wyjściu jakiegoś celu.


woke me from a dream
got me on my feet. And I won't waste my life, even when it's difficult. I'm done with the suffering. And I won't change myself when they tell me, "No"
Elphie Urquart
Elphie Urquart
Zawód : robię za pomocnika latarnika
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : n/d
I would've followed all the way
No matter how far
I know when you go down
All your darkest roads
I would've followed all the way
To the graveyard
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7122-elphinstone-urquart#188997 https://www.morsmordre.net/t7135-pan-malfoy#189512 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f31-szkocja-fair-isle https://www.morsmordre.net/t7134-skrytka-bankowa-nr-1760#189510 https://www.morsmordre.net/t7138-elphie-urquart#189668
Re: Część biurowa [odnośnik]21.02.20 11:47
Wiedział, że nie powinien zwlekać. Powinien zabrać się za to właśnie teraz kiedy wciąż panowało największe poruszenie wywołane koniecznością rejestracji uprawniającej do przemieszczania się po Londynie bez utrudnień. Pierwsza fala petentów, boom wywołany paniką... Tak, łatwiej będzie mu zniknąć w tłumie teraz niż za parę tygodni, kiedy to powołani do tego zadania się lepiej zorganizują. Trzeba było korzystać. On zamierzał. W końcu jeżeli mu się uda to otworzyłby sobie, jak i Zakonowi pewną furtkę po uchyleniu, której mogłoby się znaleźć nieco przestrzeni w tych coraz to ciaśniejszych korytarzach. Nie mógł nie spróbować.
Przemieszczając się korytarzami spojrzał na swoje, pożal się Merlinie, odbicie w okalających ściany wypolerowanym marmurze. Zapadnięte cienie pod oczami odznaczały się na bladej od utraty krwi twarzy. Poprawił kołnierz golfu czując dziwną potrzebę zamarkowania niewidzialnej, bo fantomowej, blizny wyznaczającą linię cięcia krtani. Zrezygnował z klasycznej koszuli i eleganckiej prostej szaty która zawsze towarzyszyła mu w chwilach opuszczania czterech ścian. Wiedział, że ubiór był tym co go charakteryzowało dlatego dziś wyłamał się z tej rutyny. Nie wiązał też z tego samego powodu włosów pozwalając czarnym, bo znajdującym się pod działaniem zaklęcia capillus, sprężynkom okalać zmęczoną twarz. Zmiany choć subtelne to zacierały granice jego wizerunku. Pozostawało mu wierzyć, że nie jest  to jedynie jego opinia.
Gdy znalazł się w odpowiednim pomieszczeniu i dostrzegł kolejkę pozwolił sobie odpocząć na jednym z siedzisk przeznaczonych dla petentów. Nie zamierzał być nadgorliwy, czy też się przepychać. Rana na piersi zdawała się zabliźnić ledwie kilka dni temu co zresztą wyraźnie odczuwał. Jego ciało w dalszym ciągu było słabe. Dlatego postanowił skorzystać z być może ostatniej okazji wytchnienia nie chcąc ryzykować tego, że jego ciało w krytycznej chwili go zawiedzie. A mogło. Nie mógł ryzykować przeciągania się potencjalnej walki dlatego też osiadał przy sobie smoczą łzę, eliksir kameleona oraz wieczny płomień, które mogły mu pomóc  w miarę gładko wykaraskać się z patowej sytuacji. W tym samym celu, chwilę przed przybyciem do MM zażył eliksir wężowych ust chcąc w miarę możliwości wyeliminować konieczność komplikowania sytuacji. Jeżeli można było to należało szczęściu pomagać.
Kiedy nadeszła jego kolej podszedł do urzędnika. Przybrał rolę schorowanego, spolegliwego czarodzieja - Nathana Evansa. Bez wątpienia już teraz dla osób wokół wyglądał na chorego z czym specjalnie się nie krył - przykładał do ust gniecioną w dłoni, noszącą krwawe plamki chusteczkę w chwili w której duszący kaszel zamierzał o sobie przypominać. Za każdym razem posyłał wówczas urzędnikowi przepraszające, zmęczone spojrzenie tłumacząc się wrodzoną dolegliwością, która przypadła mu w spadku wraz z czystą krwią po ojcu, a ten zaś po swej matce, a jego babce. Niestety oboje byli już świętej pamięci. Niechaj ziemia będzie im lekką. Co prawda, choć sama rodzina zamieszkiwała w Londynie z powodu choroby on sam pomieszkiwał u kuzynostwa poza Londynem, na zachodzie kraju gdzie to czystsze powietrze łagodziło objawy jego dolegliwości. Nie mógł pracować fizycznie, był muzykiem - całkiem słabym. Teraz jednak zamierzał wrócić z powodu wieści o pogarszającym się samopoczuciu dziadka, któremu miał pomóc w prowadzeniu interesu - równie słabo już prosperującego. W ogóle to nie do końca jest do tego skory i sam nie wie czego właściwie chce, co z sobą zrobi i ile zrobić właściwie zdąży... Grając sprawiał wrażenie człowieka wymuszającego na swej twarzy uśmiech zupełnie jakby to miało powstrzymać go przed popadnięciem w histerię z powodu beznadziejności losu, takiemu którego słuchać jest niezręcznie z powodu przetaczanych smętliwych historii, a jeszcze bardziej kłopotliwie jest wymyślić komentarz. Trochę irytującego, męczącego tym, jak to czasem charknie gruźliczo, sapnie chorobliwie, takiego którego szybko chce się wyprawić. Jeżeli przykuł czyjąś uwagę i komuś wydał się podobny do niesławnego Skamandera robił zaskoczoną, nieco urażoną minę wydając się bledszym o jeszcze kilka odcieni na samą myśl. Coś podobnego...?!

|kłamię, biegłość kłamstwa III, użyto eliksir wężowe usta (1 porcja, stat. 23, moc = 113)
|st okłamania 110


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Część biurowa [odnośnik]21.02.20 11:47
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 26
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Część biurowa [odnośnik]23.02.20 15:35
początek kwietnia

Nie wiedziałem czy powinienem był to robić, czy nie lepiej wiać z ojczyzny zanim nie będzie za późno; mogłem zaciągnąć się na jakiś statek, albo wraz ze znajomą grupą paserów opuścić Wyspy pod osłoną nocy. Może zwyczajnie powinienem wrócić do domu rodzinnego, pod skrzydła kochanej mateczki, albo chociaż nie wychylać się z Rudery i czekać... tylko na co? Na lepsze czasy? A co, jeśli te nie nadejdą? Co, jeśli wojna zbierze swoje żniwo, pochłaniając od razu cały kraj i nie będzie mnie wówczas przy tych, na których naprawdę mi zależało? Niedawno zapłakałem nad śmiercią Sophie, tak bardzo żałując, że nie zdążyłem jej powiedzieć wszystkiego, że nie byłem w stanie poświęcać naszej przyjaźni tyle czasu co kiedyś, w beztroskich hogwarckich latach... Ktoś mógłby uznać, że nie samym Londynem Anglia żyje i miałby sporo racji, ale to właśnie tam, w stolicy miałem bliskich (ilu z nich opuści miasto w przeciągu kilku kolejnych dni?) oraz pracę, która otwierała mi drogę na szczyt. Z początku, tuż po premierze, myślałem nawet o tym, żeby rzucić to wszystko w cholerę, bo przecież nigdy nie dogadam się z innymi pracownikami, ale później dotarło do mnie, że nie mogę dać im wszystkim satysfakcji, że się nie poddam choćby skały srały, że kiedyś skończę ten przeklęty Manifest Nowej Sztuki i moje nazwisko na stałe zapisze się na kartach historii. Aaaa zresztą chuj w to i jeszcze chujów sto, nikt mi nie będzie mówił gdzie mam łazić, a gdzie nie.
W każdym razie stawiłem się w Ministerstwie w pierwszych dniach rejestracji, w nadziei, że towarzyszący im ogólny rozpierdol zadziała na moją korzyść. Prezentowałem się jak nie ja; włosy elegancko zaczesane w tył, dostojna szata w kolorze głębokiej czerni i miałem skrzata, którego wziąłem ze sobą z dwóch powodów - po pierwsze po to by sprawiać pozory kogoś wysoko postawionego, ostatecznie domowe skrzaty kojarzyły się głównie ze starymi rodami krwi czystej lub szlachetnej, a po drugie po to, by w razie gdyby nie wszystko poszło po mojej myśli, ktoś mógł mnie stąd szybko ewakuować; magia skrzatów była naprawdę potężna, o czym czarodzieje niejednokrotnie zapominali, lekceważąc te niesamowite istoty. Ale i to w zaistniałych okolicznościach, działało raczej korzystnie. Oddycham głęboko i przesuwam spojrzeniem wzdłuż kolejki tak długiej, że końca nie widać; mrużę nieznacznie oczy, przybierając na twarz taki wyraz, jakby obrażało mnie samo stanie w tym samym miejscu co PLEBS. Ale czekam cierpliwie na swoją kolej, jeszcze po stokroć przeglądając wszystkie papiery. Nie powiem, trochę się denerwowałem, bo jedyną prawdziwą informacją było miejsce zatrudnienia; wcale nie nazywałem się Bojczuk, moi rodzice byli totalnymi mugolami (i byłem naprawdę wdzięczy staremu Franczesko, że zgodził się robić mi za ojca), z Doków już dawno przeniosłem się do Doliny Godryka, a moje nazwisko widniało w policyjnych kartotekach, chociaż miałem zamiar utrzymywać, że to zwykłe PRZYPADKI, albo błędy młodości, których nie popełniam będąc POWAŻNYM człowiekiem. Tuż przed wystąpieniem przed komisją, wręczam Łapserdakowi wszystkie papiery i wchodzimy tam razem, ja z wysoko uniesionym podbródkiem i miną mówiącą mniej więcej tyle, że nie mam czasu na takie głupoty i lepiej byśmy załatwili to szybko, bo w balecie już na mnie czekają. Witam się skinieniem głowy, po czym rzucam skrzatowi krótkie spojrzenie, a on kłania się nisko, oddając te przeklęte papierzyska na ręce podstarzałego czarodzieja w okularach, który mierzy mnie teraz uważnym wzrokiem. Ufałem, że moja dzisiejsza aparycja, a także fakt, że pracuję dla szlachetnych rodów sprawi, że nie będzie drążył niewygodnych tematów. No cóż, to się okaże.

kłamię, st=100, kłamstwo III (+60)
50+30(mugolak)+20(karalność, dwa razy grałam wątki w Tower, więc chyba 20?)=100




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Część biurowa [odnośnik]23.02.20 15:35
The member 'Johnatan Bojczuk' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 79
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Część biurowa - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Część biurowa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach