Wydarzenia


Ekipa forum
Zwykła kuchnia
AutorWiadomość
Zwykła kuchnia [odnośnik]06.07.19 17:43
First topic message reminder :

Zwykła kuchnia

Pierwszy krok wyraźnie skrzypi pod stopą. Kuchnia urodą dorównuje pozostałym pomieszczeniom w mieszkaniu. Jej ściany są przybrudzone, przesiąknięte zwietrzałymi zapachami przeszłości. W kącie stoi stół, a każde wsunięte krzesło pochodzi z innego kompletu. Dookoła porozwieszane są bez większej koncepcji obrazki. Przez okno w kuchni wygląda od podwórka stare drzewo, gdy mocniej wyciągniesz dłonie, możesz dosięgnąć jego łaskoczących listków. Sprzęt i szafki są dość wiekowe, ale jest tu raczej czysto. Na półce stoi słoik z kawą, ale Philippa woli czarną herbatę. Nie ma dwóch identycznych kubków ani dwóch takich samych talerzy, pary pogubiły się dawno temu. Nietrudno zgadnąć, że mieszka tu tylko jedna osoba.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]02.03.20 19:47
- Wzajemnie - rzucił lekko, niespecjalnie krępując się tym, że w sumie to do połowy nie ma nic na sobie, ale ona też nie wyglądała, jakby ją to przesadnie gorszyło, więc nie kwapił się do salonu, żeby w przypływie fałszywej skromności coś na siebie narzucić. - Byłem pewien, że wszyscy raczej dążą do tego, żeby zatrzymać upływ czasu - dodał, tak bardzo nieświadomy, czego ekwiwalentem była ta fraza. - Dobry wybór - pochwalił ją szeptem, a głośniej dodał - dla mnie też możesz zaparzyć, tylko mocną - bo sam to przecież rąk nie miał.
- Anatomii? - po cholerę Moss chciało się w to bawić? Mało jej było praktycznej wiedzy...? - Podejrzewam, że trudno się z tobą nudzić - wyszczerzył się do Bel, nie wiedząc jeszcze, dokąd zmierzają.
Wypowiedziane przez Phils zdanie sprawiło, że odwrócił się w jej stronę, zerkając kontrolnie na siostrę. Ale że co? Co to miało oznaczać? - Pojawiliśmy się w naszym świecie, przypadkiem natrafiając właśnie na siebie - poszedł drogą kompromisu, choć nie był pewien, czy właściwie zinterpretował jej stwierdzenie.
- O, w sumie to o dawkowaniu eliksirów też bym posłuchał, czasem czuję się jak skończony kretyn, kiedy biorę jeden z tych już uwarzonych przez siostrę... mam trzy - doprecyzował, bo Bel mogła się trochę w tych ich koligacjach pogubić - i bez jej obecności nie jestem w stanie po prostu ich zażyć... takie rzeczy chyba powinny być w Hogwarcie, co? Zamiast Wróżbiarstwa mogliby umożliwić nam poznanie użytecznych na co dzień aspektów magii... może nawet na eliksirach? Tylko nie dla wtajemniczonych, a na piątym roku, powiedzmy, wtedy już chyba coś z leczniczych się warzy? - albo nie? W sumie to te opary działały na niego w ten sposób, że przesypiał połowę zajęć, więc nie zdziwiłby się, gdyby sobie to tylko wymyślił. - Ale że jak miałbym się przy... a - wyprostował się, chyba nie do końca celowo (no dobra, celowo, komu on będzie ściemniać) napinając mięśnie, żeby zarysowały się pod skórą. - Okej - on z tym wielkiego problemu nie miał, niech sobie na niego popatrzą, co mu szkodzi.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]03.03.20 22:46
Uśmiechnęła się lekko, spoglądając na chłopaka i nie przejmując się, że nie jest do końca ubrany. Takie rzeczy zdecydowanie nie wprawiały jej w zakłopotanie, a wręcz potrafiły być niezauważone.
- Ponoć to niemożliwe – odparła żartobliwie, słysząc wzmiankę o nudzie.
Patrzyła z rozbawieniem na Phili, gdy ta objęła chłopaka, jak na siostrę przystało. Kiedyś miała podobne odruchy względem młodszego z dwójki braci, lecz tamte czasy minęły, ale jednak miło obserwowało się takie zachowanie, które zwykle było nieświadome.
Pokiwała delikatnie głową, słysząc, że powrócą do tematu później i wtedy będzie czas na opowiedzenie czegokolwiek. Czy zamierzała faktycznie? Jeszcze nie wiedziała.
Słuchała z uwagą, gdy wspominali, na jakim rodzaju wiedzy zależy im głównie. Była to faktycznie podstawa podstaw, ale w sumie dobrze, bo tłumaczenie cięższych zagadnień, mogło okazać się skomplikowane nawet dla niej. Coś, co rozumiało się, bo używało się tego na co dzień, ciężko było przedstawić w sposób jasny dla kogoś innego.
Wyciągnęła z torby, którą wcześniej odłożyła, dwie całkiem pokaźne książki. Położyła je na stole wyraźnie rozbawiona.
- W tych dwóch cudach mieści się cała podstawa, rozpisana tak prosto, że nawet dla was stałoby się to banalne – wyjaśniła na wstępie, próbując zachować pełną powagę.- Jednak jestem dość litościwą osobą, aby nie kazać nikomu przez to przebrnąć, a zostawię je tylko, jakbyś miała kiedyś problem ze snem i nawet eliksiry nie działały… polecam – dodała pogodnie, spoglądając na przyjaciółkę. Nawet nie wracała myślami do tego, ile razy sama przysypiała, nie potrafiąc przebrnąć przez suchą teorię.
- Nie mam pojęcia, co warzy się na Eliksirach w Hogwarcie, uczęszczałam do Beauxbatons i tam było trochę eliksirów leczniczych, trochę anatomii, a zdecydowanie przydałoby się więcej i na obowiązkowych zajęciach, a nie dodatkowych.- zgodziła się z nim.- Dzięki temu, może mniej osób trafiałoby na oddział zatruć eliksiralnych – jednak z drugiej strony, cóż wtedy mieliby robić uzdrowiciele specjalizujący się w tej dziedzinie.
Skupiła ciemne tęczówki na Moss, zastanawiając się chwilę.
- Skoro zależy Ci na wiedzy jak dawkować eliksiry lecznicze, możemy od tego i później przejść do samej anatomii – odparła, nie było to nic skomplikowanego, a wystarczyło trzymać się wytycznych, które wpajano każdemu młodemu uzdrowicielowi. Odsunęła jedno z krzeseł, zapraszająco pokazując Keatowi, aby zajął sobie miejsce, bo jeśli miał pomóc w objaśnieniu podstaw, miło było, aby nie górował wzrostem.
- Te najbardziej dostępne eliksiry, pewnie nie stanowią problemu, a każdy posiada je w domowych apteczkach i podanie jest raczej banalne. Względem tych nieco mocniejszych używanych głównie przez uzdrowicieli, najczęściej stosowana jest zasada, aby na każde dziesięć kilo wagi pacjenta, dawkować pięć mililitrów eliksiru i tego się trzymajcie, bez względu na wszystko. Lepiej, żebyście przyjęli trochę za mało i najlepiej dotarli do jakiegokolwiek uzdrowiciela, niż przedawkowali – jej ton stał się rzeczowy, bo zwyczajnie nie chciała, aby zrobili sobie krzywdę.- Z czasem sami zauważycie, ile okaże się niewystarczające i ostrożnie zwiększcie lub spytajcie kogoś, kto ma większą wiedzę od was – mimo że mówiła do obojga, jej spojrzenie skupiało się jedynie na Moss. Z tej dwójki to o Nią bała się głównie, wiedząc, że jeśli przyjaciółka zrobiłaby sobie krzywdę… nie wybaczyłaby sobie tego.
Obeszła siedzącego na krześle chłopaka, aby znaleźć się za nim i oprzeć dłonie na jego barkach.
- Co do anatomii… stopniowo będzie bardziej skomplikowanie – podjęła, zdecydowanie mniej poważnie, a z lekkim uśmiechem.- Najważniejsze organy wewnętrzne w ciele to serce, płuca, nerki, wątroba i mózg – mówiąc to, wskazywała dokładne położenia każdego organu, przesuwając dłonią po torsie chłopaka, by na sam koniec dotknąć jego skroni.- Wszelkie zaburzenia w pracy któregokolwiek, zawsze oznaczają duże kłopoty. Trafione zaklęciem nawet pojedynczo, mogą szybko powalić na ziemię i osobiście radzę nie dopuścić do uszkodzeń płuc, bo plucie krwią to nic miłego, a obrażenia serca to często pewna śmierć.- wyjaśniła, nie próbując zasypywać ich fachową wiedzą i terminami, które nic konkretnego nie przyniosą ze sobą.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]08.03.20 23:26
Przynieś, podaj i pozamiataj. Zalewając wodą kubek dla Belviny, zgromiła Keatona spojrzeniem dość wrednym, ale i tak zaraz i dla niego przygotowała napój. Tak dla świętego spokoju, bo przecież z tego wszystkiego zaraz mógłby poczuć suchość w ustach. Lepiej, by tak nie było, kiedy Bels zapragnie zajrzeć mu do gardła. Philippa nie miała pojęcia, jak miały wyglądać te nauki. I jak bardzo zaraz miał się zaangażować jej brat.
– O tak, trudno się z nią nudzić. Potwierdzam – oznajmiła dość lekko, ale w nieco specyficznej nucie. Wystarczyło wspomnieć ich wspólne przygody z zatopionymi chłopcami, choć może akurat o tej historii nie należało mówić zbyt wiele. – No niech ci będzie. Może i tak było. Koszmarne zrządzenie losu – Westchnęła w dość sztucznym oburzeniu. Dało radę wyczuć, że nie mówi tego poważnie. Keat był jedną z tych najlepszych rzeczy, jaka ją spotkała w życiu. Nigdy w to nie wątpiła. W niego również. Tak samo też ufała, że będzie dzielny i podejdzie do całej sprawy z… naukowym zaangażowaniem.
– Widzisz, dobrze ci to zrobi – podsumowała jego poplątany wywód o siostrach, o eliksirach i żenującym braku wiedzy. Burroughs skorzysta na tym niespodziewanym pokazie. – Może wreszcie nie będziesz musiał prosić Franki, by ci włoż… cię nakarmiła. I ja w sumie też – mruknęła, pamiętając, jak nawet z rue musiała gonić za Frances i przy okazji obnażać się z całą, dość niepokojącą, sprawą. Nigdy więcej. Wolała pomęczyć się przez chwilę i wbić do głowy te parę wskazówek. Przecież to nie mogło być aż tak trudne. Choć nieco jej mina zrzedła, jak ujrzała stos opasłych woluminów. No świetnie. Chyba akurat tego się po Belvinie nie spodziewała. Chyba sobie żartowała. Wielkie oczy Philippy przez chwilę przemykały po niej zszokowanym spojrzeniem. Może powinna się jednak wycofać z tej całej nauki? Na szczęście Blythe przewidziała to. Co za ulga. – Mam nadzieje, nie uśmiecha mi się dłubanie w księgach, Bel – mruknęła sceptycznie. – Wiem, że bez nich zrobisz to lepiej. Pewnie masz rację, zasnęłabym jeszcze na pierwszej stronie – stwierdziła szczerze, prezentując dość prawdopodobny scenariusz. – Ale chyba, wiesz, nie musisz ich nawet zostawiać – powiedziała ostrożnie, ale jednak musiała. Kurzyłyby się w stosie niuchaczowej sierści. To nie miało większego sensu.
Spróbowała się jednak skupić na pierwszych wskazówkach Belviny. Wolała jej głos od tych trudnych formuł z kart księgi. Najlepiej wiedziała, jak wytłumaczyć im to tak, by nie zwariowali – ze znudzenia, z przemęczenia albo czegokolwiek innego. Obce słowa musiały być zastąpione bardziej ludzkimi definicjami. Nie wątpiła w to, że przyjaciółka sobie poradzi i obydwoje zrozumieją trochę z tego wywodu. – To aż takie szczegółowe? Jeju, Frances ma chyba miarę w rękach. Nie wiedziałam, że trzeba aż tak dokładnie dobierać dawkę. A jeśli się pomylę? I to dotyczy tych wszystkich eliksirów leczniczych? – zastanawiała się głośno, serwując jej kolejne pytania, jakie nasunęły jej się na język. Być może były naprawdę idiotyczne, ale potrzebowała tych odpowiedzi. – W sensie, wiesz, jest jakaś różnica w podawaniu czegoś na zatrucie a czegoś na bardziej skomplikowane urazy? Nie wiem, jak to dokładnie ująć w słowach, ale na pewno wiesz, co mam na myśli. I jestem też ciekawa, jak to jest w przypadku maści… – mówiła dalej, licząc na to, że zaraz te luki zostaną wypełnione. Chciała to wiedzieć, tak po prostu. Nigdy nie wiadomo, w co się obydwoje wpakują i z czym przyjdzie im się mierzyć w przyszłości.
Gdy jednak Blythe przeszła do anatomii, uśmiechnęła się trochę niecnie, widząc, jak te dłonie sunęły po ciele Keata. Ciekawe czy mu się podobało. – Trzy czwarte portu kłóciłoby się z tymi najważniejszymi organami, Belvino – stwierdziła dość trzeźwo, przypominając sobie mimowolnie wywody moczymord. – Co nie, Keat? – rzuciła nieco rozbawiona, ale zaraz jednak spoważniała. Przecież mieli się uczyć. Mimo wszystko uzdrowicielka wiedziała więcej o organach od nawalonych żeglarzy.  – Więc w co celować najlepiej, by obezwładnić wroga? Podciąć nogi? Omijać płuca, omijać serce… – Pokiwała głową skupiona na płynącej z tego pięknego oblicza wiedzy. Keat ze swoimi ruchomymi pięściami raczej się nie zastanawiał, jak nie skrzywdzić za bardzo. Niemniej Moss trenowała dosyć intensywnie uroki od jakiegoś czasu. Wiedza o słabych puntach w ciele mogłaby wspomóc jej zmagania w klubie.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]10.03.20 12:57
Zainteresowane nieco łapska od razu sięgnęły po tomiszcza, które Bel położyła na stole; zgarnął jedną z książek, by przewertować ją pospiesznie, a przy co ciekawszych obrazkach zatrzymywał się, przechylając głowę, starając się jakoś dopasować kąt patrzenia do tego, co tam było przedstawione. Dziwnie się poczuł, oglądając całą tą zawartość skrytą pod skórą, flaki i plątaninę cudacznych organów, chyba aż później faktycznie coś poczyta. Wyrywkowo, bo przez całość nie przebrnie nawet, jakby chciał.
- Kciuk ma zazwyczaj długość nosa? - zapytał powątpiewającym tonem, pochylając się z podejrzliwym wzrokiem nad fragmentem tekstu, jakby z bliska miał ujawnić coś więcej. A potem po prostu jakoś dziwacznie wygiął rękę, przystawiając palec do nosa, żeby zmierzyć ten swój połamany kinol. I faktycznie. - Merlinie, to prawda - wciąż z ręką opartą o czoło zaprezentował to dumnie dziewczętom, po czym ochoczo zabrał się za wyszukiwanie podobnych rewelacji, w które będzie już chyba bardziej skłonny uwierzyć. - Jakaś abstrakcja zupełna! Włosy są w stanie utrzymać do siedmiu funtów? Siedem funtów? Przecież są takie cienkie - ileż to o świecie i samym sobie można się dowiedzieć; jak bardzo śniadanie zwykłe może horyzonty poszerzyć; kto by się spodziewał! - O, a tu jest napisane, że ludzki język ma jak linie papitarne indywidualny wzór, dla każdego człowieka, czyli że nie ma dwóch takich samych języków - chyba bardziej sobie to tłumaczył niż im, niemniej, zaczęło go nawet całkiem interesować, co jeszcze kryje się w środku. Zaprzestał jednak na chwilę przeglądania książki, kiedy Bel zaczęła swój mały wykład.
- Pięć mililitrów? Czyli... jakby pięć kropel? - nie miał pojęcia, jak to przeliczyć. A to dopiero połowa problemu. - W sumie nie wiem, co gorsze, pomylenie się w odmierzaniu tych pięciu mililitrów czy w przeszacowaniu, ile waży kobieta, której ten eliksir chciałbym ewentualnie podać - czas na seksistowskie żarty, bo przecież wiadomo, że jak płeć żeńska, to i obsesję na punkcie własnej wagi musi mieć, no musi, po prostu.
Z nieco głupkowatą miną przypatrywał się jej obrazowemu przedstawianiu, w którym miejscu dokładnie znajdują się poszczególne organy. Choć gdy wspomniała o mózgu, mógł poczuć się tylko nieco rozczarowany, że akurat ten miała na myśli. - Tylko trzy czwarte? - roześmiał się, rzucając Bel nieco bezczelne spojrzenie. - Zapomniałaś o najważniejszym.
Poprawił się na krześle, rozsiadając się wygodniej, nieprzesadnie skrępowany zaistniałą sytuacją. Kiedy jednak Moss zaczęła zadawać poważniejsze pytania, dołączył do niej.
- A jak rozpoznać te... hm, krwotoki wewnętrzne? - na ringu czasem się to zdarzało, a on do tych kwestii podchodził jak skończony ignorant.
- I czy bezpiecznie jest zażywać eliksiry lecznicze prosto z fiolki, czy lepiej jakoś je rozcieńczać w odpowiednich proporcjach? - w sumie to nie wiedział, o co mógłby jeszcze zapytać, na razie chyba nic więcej nie przychodziło mu do głowy.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]17.03.20 18:39
Starała się nie zaśmiać, gdy widziała minę Moss na widok dwóch tomiszczy z zakresu anatomii oraz skrajnie inną reakcję chłopaka, który nie zawahał się sięgnąć po książkę, by przekartkować ją dla co ciekawszych kwestii. Zdecydowanie nie spodziewała się takiego zainteresowania.
- Domyślam się, nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby przewertować tego z uwagą i entuzjazmem.- przyznała po prostu.- Anatomia to ciężka dziedzina, gdy zaczynasz się w nią zagłębiać w czystej teorii – dodała, podpowiadając dodatkowo, że nie zrobi takiej krzywdy przyjaciółce.
Obserwowała przez chwilę Keata, kiedy ten tak ochoczo dzielił się tym, co rzuciło mu się w oczy. Prawie nie miała serca przerywać mu, ale nie mieli czasu na czekanie, aż ten się znudzi. Miał się przydać i Bel zamierzała z tego skorzystać.
Podając pierwsze informacje, liczyła się z tym, że padną pytania i miała nadzieje, że nie zaskoczą jej czymś, co w normalnych warunkach nie przyszłaby jej do głowy. Na całe szczęście, nurtujące ich kwestie okazały się klasyczne i logiczne.
- Tak, odmierzanie dawek jest szczegółowe i trzeba się ich trzymać, aby nie zrobić sobie krzywdy – podkreśliła ze spokojem.- Uzdrowiciele i alchemicy z czasem przestają dawkować na mililitry, a robią to po prostu na oko, wiedząc, jak wygląda eliksir objętościowo… lecz wam zdecydowanie tego nie radzę – dodała. Ufała, że są dość rozsądni, aby nigdy tego nie próbować. Bez solidnej wiedzy, było to zwyczajnie niebezpieczne.
- Jeśli pomylisz się i podasz za dużą dawkę, konsekwencje mogą być różne, ale nigdy nie należy ich bagatelizować, gdy najczęściej dopiero później okazują się wyjątkowo poważne – wyjaśniła. Nie była w stanie przewidzieć wszystkich efektów przedawkowania. Taką wiedzę bez wątpienia posiadali uzdrowiciele z odpowiedniego oddziału, lecz sama Bel nie potrafiła podać wszystkich możliwości, a rzucanie bezwartościowymi informacjami też nie miało sensu.
- Ta zasada to wyznacznik dla wszystkich eliksirów leczniczych. Jednak przy wszelkich skomplikowanych urazach trzeba dobrać do tego dodatkowe czynniki organizmu, które wychodzą już poza podstawową wiedzę anatomii. Dlatego zdecydowanie odradzam próby sięgania po eliksiry, które wspomagają gojenie, uspokajają lub regenerują skrajne przypadki… w takiej sytuacji, możecie pogorszyć stan, zamiast pomóc – to o czym mówiła, było już specjalistyczną wiedzą, którą sama zgłębiała, aby nigdy nikomu nie zaszkodzić.
- Względem maści wystarczy, jeśli nałożona zostanie cienka warstwa… tak, aby zakryła uszkodzoną tkankę i ochroniła przed czynnikami zewnętrznymi – bez wątpienia maści były najprostsze w użyciu, nie miały w sobie nic skomplikowanego.
Przeniosła wzrok na Keata, kiedy i on zdecydowała się zadać pytanie. Jak miło, że nie rzucali nimi jednocześnie… ułatwiało to odpowiadanie.
- Nie, pięć mililitrów nie jest równe pięciu kroplą – nie załamywała się nad tym, co właśnie usłyszała, bo dość często słyszała coś podobnego.- Jedna kropla to około 1/15 mililitra, więc nie radzę tak tego odmierzać – uśmiechnęła się minimalnie. To byłaby zdecydowanie zła miara, ale chociaż nie byłoby szansy na podanie zbyt dużo.
Zdusiła w sobie śmiech, chociaż przyszło jej to z wyraźnym trudem.
- Sądzę, że w obu przypadkach pomyłka doprowadziłaby do nieprzyjemnych konsekwencji – stwierdziła odrobinę rozbawiona. Ciężko było oszacować co gorsze; zła dawka czy zła waga kobiety.
Nie powstrzymała uśmiechu zdradzającego rozbawienie, gdy wytknięto jej, że nie wspomniała o najważniejszym. Cóż dla anatomii nie był to najistotniejszy organ, lecz dla przeciętnej osoby… bez znaczenia na płeć, miał zdecydowanie większe znaczenie i nie planowała kłócić się w tej kwestii.
- Jestem pewna, że kłóciliby się zaciekle o najważniejszy organ, lecz anatomia jest pod tym względem bezlitosna – przyznała, zerkając na oboje.
Spojrzała na niego, niezrażona bezczelnością, do której zdążyła przywyknąć w ostatnim czasie, zbyt często spotykając się z takim podejściem. Zamiast tego postanowiła nieco się z nim podroczyć, skoro tak chętnie wspominał o tym konkretnym organie, który jak wiadomo, czasami nie współpracował z właścicielem. Przesunęła jedną z rąk z jego braku na kark, odrobinę drażniąco muskając palcami i krótkimi paznokciami nagą skórę, gdy zmieniała położenie dłoni.
Uniosła ciemne tęczówki na przyjaciółkę, ponownie skupiając na niej swą uwagę.
- Jeśli chcesz obezwładnić kogoś, najpierw celuj w stawy… barki, łokcie, kolana. Jak uda ci się uszkodzić któryś zawsze pozbawisz przeciwnika przewagi, bo albo straci władze w ręce, albo pewność postawy, gdy jedno z kolan przestanie utrzymywać ciężar ciała – wyjaśniła spokojnie. Takie urazy były całkiem powszechne, chociaż w ostatnim czasie miała wrażenie, że na urazach pozaklęciowych tego typu błahe obrażenia zdarzają się coraz rzadziej, a to już martwiło.- Możesz też próbować trafić w wątrobę lub mimo wszystko w płuca, pierwsze będzie wyjątkowo bolesne, a w drugim przypadku nie mogąc swobodnie oddychać, zacznie mieć problemy – dodała ze spokojem.
Zawahała się przy pytaniu o krwotoki wewnętrzne, nie było to proste zagadnienie. Oczywiście można było wyjaśnić to prosto, ale najpewniej nie wniosłoby to nic pożytecznego.
- U siebie? Wierz mi, że poczujesz… albo już miałeś okazję. Będziesz słabł, gdy krew będzie rozlewała się wewnątrz i nawet adrenalina wtedy nie pomaga, bo w końcu ciało nie ma siły wykonywać kolejnych czynności, których byś chciał – odparła, bo nie znając go, nie bardzo wiedziała, czy może nie jest typem, który wiecznie szuka zaczepki i oberwał nie raz.- U innych, nie jest tak łatwo i bez, chociaż minimalnej znajomości magii leczniczej, krwotok może zostać przeoczony w pierwszej chwili, ale zawsze finalnie stanie się widoczny pod skórą. Tylko trwa to zdecydowanie długo – zrezygnowała z prostszego tłumaczenia. Krwotoki były niebezpieczne i w tej sprawie musieli polegać na uzdrowicielach.
- Nigdy nie rozcieńczajcie eliksirów. Alchemik zawsze daje je w takim stężeniu, aby nie zaszkodziły, a były skuteczne… w waszym interesie jest tylko dobrać dawkę – wyjaśniła.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]21.03.20 21:48
W tych drobnostkach widać było, że jednak nie płynęła w nich wspólna krew (choć wspólny portowy syf już tak). Kręciła nosem, nie mając ochoty na przedłużający się w akapitach bełkot nudnawego profesorka, ale za to Keat dobrał się do tych ciekawostek, jakby pościł przynajmniej od dwudziestu lat. Widocznie jego dotychczasowe doświadczenia z ludzkim ciałem nie były kompletne. Cóż, dziś miało się to zmienić. Demonstrację kciuka przyjęła z głośnym parsknięciem, a później lekko pokręciła głową. – I nie ma drugiego takiego Keata – skomentowała z ożywieniem i dość skrępowanym rozczuleniem, bo przecież wcale nie chciała, aby ktokolwiek mu go podmieniał. Nie, właśnie taki pokrzywiony, zdziczały i abstrakcyjny miał być. Kochany. – Chyba możesz nam jednak zostawić te książki, Bel – oświadczyła nagle, puszczając jej przy okazji oczko. Wyglądało na to, że znalazł się ktoś, kto mógłby odkurzyć te medyczne formułki. Nie wątpiła, że brat poradzi sobie z wagą tej wiedzy. Wyobraziła sobie niemal natychmiast, jak czaruje dziewczęta w dokach bystrością uzdrowiciela. Co jeszcze mógł wyczytać?
– A jeśli nie mam miary pod ręką, Bel? Ani tak wprawnego oka? Wiesz, umiem odmierzać, ale wódkę. Dwadzieścia mililitrów w tę czy w tę nikomu różnicy nie robi, ale tutaj, Merlinie, brzmi to piekielnie poważnie. Chcę wesprzeć organizm, a nie dokładać mu jeszcze więcej – stwierdziła dość niezadowolona z trudności prezentowanych przez przyjaciółkę. – Chyba że popróbujemy trochę na sobie. Strzelaj, ile ważę? – zapytała Keata, unosząc zabawnie brwi. Przecież trening czynił mistrza, nie? Choć trudno jej chyba było oszacować, ile ważyły jego mięśnie. On jednak z pewnością kiedyś miał okazję nieść ją na rękach. Może pamiętał. – W porządku, czyli powinniśmy stawiać na te podstawowe eliksiry, łagodniejsze. Może przynajmniej w ich przypadku ewentualny błąd przy dawkowaniu nie byłby tragedią – oceniła szybko, podnosząc się trochę na duchu. – Damy radę, no nie? – Popatrzyła na Burroughsa. – Choć wolałabym, abyśmy jednak nie musieli z tej wiedzy korzystać. Nie przy czymś podlejszym niż ból głowy i przycięty paluch – dodała, chyba skrycie snując wizję rozłupanego na dwa krwawe kawałki Keatona. Oby nie. W razie co zawsze mogli szukać pomocy u Belviny albo innego medyka z prawdziwego zdarzenia.
Dyskusja o ważnych i ważniejszych organach mogłaby się ciągnąć długo. Phils z trudem powstrzymała kolejną kąśliwą uwagę. Bez penisa przecież dało się żyć, w miarę. Organizm mógł przetrwać z bólem w gaciach, ale podziurawiona wątroba to już gorsza sprawa. Niemniej pożałowałaby niektórych poturbowanych… organów. Uśmiechnęła się pod nosem, ale wolała, by Belvina kontynuowała swój wykład. Zdecydowanie istniały ważniejsze anatomiczne szufladki, które dla nich wciąż pozostawały zamknięte. W skupieniu więc połykała dalsze informacje, doskonale wiedząc, że wkrótce będzie mogła przetestować wskazówki przyjaciółki w prawdziwym… starciu. Jeśli nie w dokowym światku, to na pewno na arenie pojedynków. – To ma sens. Zwykle wybierałam.. tak po prostu. Podcinanie nóg jest oczywiste, ale gorzej z brzuchem, czy piersią. W sumie nie byłam pewna, jak bardzo mogę kogoś uszkodzić. W Klubie Pojedynków nikt nie sprawdza przy wejściu, czy umiem walczyć… rozważnie. A prawdziwa walka? No to już coś innego – rzuciła, nie będąc przekonaną, kiedy tak naprawdę przyjdzie jej stoczyć bitwę na śmierć i życie. Kusił ją ten scenariusz, choć z drugiej strony wiedziała, że wiele jeszcze musi się nauczyć. – Pewnie trochę wie o tych krwotokach – przytaknęła Bel, przelotnie ślizgając się po gębie noszącej ślady wirujących pięści. Portowy zbój, niejedno przeżył i wcale się temu nie dziwiła. Tutaj chłopcy musieli umieć się bić, tutaj nikt nikogo nie głaskał po rączce.
Rzeki wiedzy wypływały z ust uzdrowicielki. Jej, spodziewała się, że musiała umieć wiele, ale przecież przekazywana im dziś wiedza była ledwie skrawkiem jej umiejętności. Szerzej otworzyła oczy, słuchając tych nieco zawiłych opisów. Może chociaż część z nich uda jej się zapamiętać. Nie rozcieńczać eliksirów. – A pierwsza pomoc, Belvino? – zapytała w końcu o totalną oczywistość. – Na nieprzytomnego działa zwykle moje chłodne balneo, ale podejrzewam, że ty nie tak to zwykle robisz. – I nagle wrócił obraz z piekielnego sylwestra. Czy uratowała swoim wiadrem wody życie Bojczuka? Obydwoje z Keatem stanęli w roli dość pokracznych uzdrowicieli, ale chyba osiągnęli skutek.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]22.03.20 9:40
:x

- Czyli że lepiej podać za mało, niż za dużo, i kropla to nie to samo, co mililitr - powtórzył dwie poznane dzisiaj prawdy i tylko prawdy - musiał powiedzieć to na głos; większa szansa, że przypomni to sobie, kiedy zajdzie taka potrzeba - hm, czyli tak ogólnie, ile tego eliksiru należy podać? Nie pytam  już o te mililitry w takim razie... - zmarszczył nieco brwi, starając się to jakoś przełożyć na zastosowanie w praktyce. I jego myśli zbiegły się z pomysłem Moss, która również nie była chyba pewna, jak to wszystko odmierzać.
- Ja wiem? Ze sto funtów? - no chudziutka była, dałby jej może kilka więcej, ale naprawdę życie było mu miłe, więc wolał już zaniżyć odrobinę - uznajmy, że ta kawa, chociaż to najgorsza kawa, jaką kiedykolwiek piłem i jeśli miałaby już mieć jakieś właściwości to szkodzące, a nie uzdrawiające - bezczelnie wyszczerzył się do Phillie, trochę sobie pozwalając na dramatyzowanie, ale niech nie myśli, że wzięło się to znikąd, wciąż jeszcze przecież czuł posmak tego obrzydlistwa w ustach - w każdym razie, niech ta kawa będzie eliksirem uzdrawiającym, ile mam jej podać Phillie, żeby było bezpiecznie i przyniosło jakiś skutek? - pochwycił kubek, zamierzając powyginaną łyżeczką poczęstować Moss odpowiednią dawką. Nie potrafił przyjmować informacji w abstrakcyjnej formie, zapamiętywał poprzez wykonanie jakiejś czynności.  - O, to te maści brzmią zdecydowanie mniej skomplikowanie, zacznę chyba od nich - dodał jeszcze, po czym zaczął się śmiać, kiedy do głowy przyszło mu coś więcej; wstał od stołu, ruszając w stronę blatu po ten dżem czy inne smarowidło, które Moss miała wcześniej w rękach - to co, mała demonstracja? - paluch szybko znalazł się w środku słoika, nabierając niewiele kleistej mazi, którą, nie zważając na protesty, jeśli takie były, rozsmarował cienko na policzku siostry - tyle wystarczy? - dopytał niewinnie, oblizując palca.
Chwilę później był już z powrotem na miejscu, tym razem to błądzenie innych dłoni czując na własnym ciele, a sama Bel, jeśli faktycznie chciała dać mu jakąś nauczkę, to zdecydowanie jej się to udało, bo chłopak tak bardzo zajął się podziwianiem jej uroków i zbyt bliską odległością, że poczuł to nie tylko na nagim torsie.
Odchrząknął, odsuwając się nieco do przodu, jak najdalej od jej rąk, żeby bardziej niż na ich wędrówce skoncentrować się na tym, co mówiła Bel.
- W nerkę albo wątrobę, boli, jakby cię stado hipogryfów rozszarpało - podczas ulicznych bójek dobrze było wiedzieć, które miejsca chronić, no i, w które celować. - Okej, czyli - unikać krwotoków wewnętrznych i zastąpić je innymi przyjemnościami, a do uzdrawiających stosować drugie przykazanie alkoholika - nie rozcieńczaj - uśmiechnął się do dziewczyn zawadiacko; Blythe musiała mu jakoś wybaczyć te analogie, starał to sobie jakoś przetłumaczyć na swój ograniczony mózg. - Pierwsze też pewnie funkcjonuje? Nie mieszaj? Lepiej nie tworzyć samemu jednego uzdrawiającego z dwóch innych? - zadał kolejne jakże inteligentne pytanie, zerkając na Bel tak, jakby naprawdę nie był pewien odpowiedzi.



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]22.03.20 20:29
Uśmiechnęła się do przyjaciółki, obserwując jeszcze przez moment, z jaką ciekawością jest przeglądana książka.
- Właśnie widzę i nie ukrywam, że jestem w szoku – przyznała. Chyba faktycznie zostawi obie książki, gdy jej zwyczajnie nie były potrzebne, a może tutaj się przydadzą.
Zastanowiła się, jak inaczej mogą odmierzyć dawki, gdy nie będą mieli niczego, co upewni ich, że jest idealnie. Sama odmierzała precyzyjnie, nie potrzebując niczego zamiennego, stąd dłuższą chwilę rozważała co poradzić.
Spojrzała na łyżeczkę, która leżała na stole.
- To będzie najgłupsza metoda, ale powinna się sprawdzić – szepnęła bardziej do siebie, ale cóż nic innego nie było.- Przeciętna łyżeczka stołowa ma pięć mililitrów, więc jeśli nie będziecie mieli już niczego… zawsze jest to pewną opcją i nie powinniście przesadzić – wyjaśniła im, bo może dzięki temu nie będzie miała nikogo na sumieniu.
Pokiwała lekko głową.
- Zdecydowanie stawiajcie na eliksiry słabe, mając pewność, że dane objawy zostaną dzięki temu załagodzone… źle dobrany eliksir też potrafi narobić problemów – niestety bycie uzdrowicielem stawiało wiele wyzwań i wymagało dużej wiedzy, a nawet samo podanie środków leczniczych nie było prostsze. Chcąc swobodnie leczyć pacjentów, bez ciągłej obawy, że zrobi się krzywdę komuś, trzeba było pewne rzeczy wiedzieć.
- Gdyby zdarzyło się coś poważniejszego, z czym nie będziesz wstanie sobie poradzić, wiesz gdzie mnie szukać, Phili, obojętnie jaka będzie pora dnia – przypomniała jej o tym, co działało już dawno. Nie mniej chciała, aby przyjaciółka pamiętała, że zawsze znajdzie u niej pomoc. Względem Keata nie wyciągnęła takiej propozycji, nie znając go i woląc, póki co wstrzymać się.
Przeniosła spojrzenie na chłopaka, gdy ten przeszedł do praktycznego sprawdzania wiedzy.
- Uratuję cię przed złą odpowiedzią, żeby eliksir zadziałał na Phili i to taki odmierzany łyżeczką… wystarczy pięć – cóż pamiętała jeszcze, że obie ważyły prawie tyle samo, a że żadnej nie przytyło się w ostatnim czasie… to mogła w ciemno ocenić bez upewniania się.
Zakrztusiła się śmiechem, który zdławiła w sobie, kiedy Keat rozsmarował trochę dżemu na policzku Moss.
- Starczy, maści naprawdę są łatwe do nakładania. Trudność leży tylko w tym, żeby nie robić tego zbyt często, a najczęściej stosuje się je dwa razy dziennie – jedna z niewielu nieskomplikowanych rzeczy, którymi raczej nie martwiła się, że mogą przesadzić.
Kąciki jej ust zadrżały, gdy czuła pod palcami jak ten przed chwilą jeszcze bezczelny gość właśnie spina się pod dotykiem i ucieka spod jej dłoni. Niby przypadkiem przejechała paznokciami wzdłuż jego kręgosłupa, zanim odsunęła się sama.
Względem tematu o najważniejszym organie, bez wątpienia mogli do tego wrócić przy innej okazji, gdy przestanie mieć za cel nauczenie ich jak najwięcej, póki każdy miał czas.
- Możesz też spróbować celować w dolne żebra, łatwo można je złamać, a pęknięcie czasami doprowadzi do przebicia płuc… bardzo groźne, ale skuteczne – podpowiedziała, widząc już nie raz, jak kończy się połamanie żeber i jak ciężko wtedy łapany jest oddech.
Przykazania alkoholika, które właśnie usłyszała, o dziwo faktycznie pasowały do tego, co tłumaczyła i jeśli tylko miało ułatwić zapamiętanie, nic jej do tego.
- Zgadza się, nie mieszamy i nie rozcieńczamy – potwierdziła bardziej z odruchu, gdy nie raz trzeba było przytakiwać pacjentowi, aby pewną wiedzę przyswoił i zastosował w domu.
Powiodła znów spojrzeniem na przyjaciółkę.
- W kwestii pierwszej pomocy, balneo nie jest najlepszym zaklęciem do ocucenia, ale nie jest też najgorsze, gdy nie możesz użyć niczego innego – odparła, bo tego nie stosowało się w szpitalu, lecz sama poza pracą nie raz sięgała po to zaklęcie tylko dlatego, żeby jak najszybciej ogarnąć daną osobę bez rozczulania się i bawienia magią leczniczą.- Są zaklęcia z zakresu magii leczniczej, które do tego służą, ale to zdecydowanie temat na inne spotkanie – dodała.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]23.03.20 18:17
Nie posiadali jej doświadczenia, nie mieli medycznego sprzętu pod ręką. Mieli tylko Belvinę Blythe i ceną lekcję, jaką im tego dnia ofiarowała. Łyżeczka, krople, mililitry, kilogramy. Od tej matematyki mieszało jej się w głowie.  Szczęście, że Keaton podszedł do sprawy z ochotą, dość kreatywnie, z umysłem szeroko otwartym. Może dobrze się stało, że tutaj był. Wspólnie mieli większą szansę, by coś z tego zapamiętać.  – Skołuj mi lepszą – wyburczała urażona niby i założyła dłonie na ramionach. Narzekanie znosiła dumnie, prawie, ale też twierdziła, że jeśli tak wylewnie opowiadał o wstrętnej kawie, to mógłby przyjąć tę misję i zakupić lepszą. Tak, właśnie, zakupić. Dobrze wiedziała, że monety się go nie trzymały i raczej nie było co liczyć, ale może uśmiechnie się do paru kolegów z portu. Chwaliła jednak całą demonstrację, o wiele łatwiej będzie im sobie to wszystko wyobrazić. – Dzięki, Belvino. Obym nigdy nie musiała właśnie tak cię potrzebować… – rzuciła pełna tej wiary, choć jednocześnie też z tyłu głowy miała widok na własne poczynania z ostatnich miesięcy, lat… Igrała z życiem i dokładnie to samo robił Keat, więc nie miała prawa się na niego złościć.
– Pięć – powtórzyła za nią. – Zapamiętaj, Burroughs. Pięć na mnie, tak jakbym miała się zaraz potruć jakimś gównem i musiałbyś mnie ratować. Wątpię, czy te parszywe gęby wiedziałyby, co robić, choć pani Boyle na pewno pomogłaby bardziej.
Na dokładkę powiodła po nim dość ciekawskim spojrzeniem. – A na ciebie pewnie z dziesięć – mruknęła żartobliwie, dodając mu trochę kilogramów. Może nie miał piwnego brzuszyska, ale za pięćdziesiąt lat będzie wyglądał jak zgraja kochanych pijaczków i aż pękną ławy od tłustych pośladków. Za chwilę jednak już jej do śmiechu nie było.
Smarował dżemem po policzku, jakby mieli po dziesięć lat. Czasem żałowała, że ominęły ich te lata, że ich braterska historia była tak dziurawa, niepewna, zaczęta zbyt późno. Piorunowała go spojrzeniem, a pod zaciśniętymi ustami kryło się soczyste przekleństwo. – Pożałujesz, durny garborogu – burknęła, rzucając w niego wilgotną szmatą od podłogi. Materiał poleciał prosto w twarz, a sama sięgnęła po ręcznik i wytarła słodki policzek. – Te wszystkie ranne panienki, które będziesz później z takim zacięciem smarował, kiedyś mi podziękują – stwierdziła, zmywając wciąż z twarzy resztki poświęcenia. Poniekąd żałowała, że nie wpadła na to pierwsza. Choć ta akcja zdecydowanie pasowała do niego o wiele bardziej niż do niej.
Ponad jej głową jeszcze przez chwilę unosił się burzowy obłok. Odfrunął dopiero w chwili, gdy wyłapała tę iskierkę w jego oku. Potem popatrzyła na wijącą się po nim dłoń Belviny, a dalej znów na Keata. – Jak się masz, Keat? Może otworzę okno? – zaproponowała złośliwie i nawet zrobiła krok w stronę kuchennej szyby. Belvina była piekielnie zmysłowa, a Keat musiałby mieć w niej siostrę, by tak po prostu to zignorować. Cwany uśmiech nie chciał opuścić ust Philippy. Chyba obydwoje bawili się całkiem nieźle.
– Podoba mi się ten scenariusz z żebrami. Oddech zamiera, czujesz przejmujące ciepło, a potem odlatujesz… – mówiła chyba bardziej do siebie. Przypomniały jej się scenki z ostatniego pojedynku. Chyba nieświadomie właśnie tak ugodziła przeciwnika. Zadziałało pięknie, zwyciężyła. – Tak łatwiej zapamiętać, nie? – rzuciła do Keata, który wskazówki łączył sobie z przykazaniami z Parszywego. Dla niej również podążenie tym tokiem myślenia było prostsze, lepiej zakonserwuje się w pamięci.
– Może jeszcze będziemy mieli okazję spotkać się znów i wtedy opowiesz nam więcej, Bel – powiedziała i tak wdzięczna mocno za wszelkie wskazówki. – Świetnie sobie poradziłaś. Jak kiedyś kogoś wyleczę, to będzie to twoja zasługa – powiedziała, spoglądając na nią z uśmiechem. – Fajny ten mój brat, nie? – puściła do niej oczko i wreszcie otworzyła to okno. Oby tylko nie dostał gęsiej skórki. Powietrze wciąż było zimowe, a on świecił wciąż gołą klatą.
I chyba mogli zająć się już ciekawszymi rzeczami.


zt charming
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]23.03.20 22:08
Zaczęło się robić coraz bardziej skomplikowanie, zdecydowanie nadmiar matematyki mu nie sprzyjał. Ale z miną odkrywcy dokonującego właśnie przełomu zwizualizował sobie taką nie za dużą, nie za małą łyżeczkę, przy okazji... - czemu ona się właściwie nazywa stołową? - wyburczał tylko pod nosem, wracając do skomplikowanych przeliczeń.
Pięć mililitrów jak pięć palców, którymi trzyma łyżeczkę stołową i tyle samo ona ma tych mililitrów, pięć, w sensie.
Dobra, tyle to zapamięta.
- A żebyś wiedziała, że skołuję - rzucił w odpowiedzi, i chyba naprawdę to zrobi, jak tylko nadarzy się sposobność, żeby jakąś dobrą kawę zwinąć.
Na pewno nie zamierzał porywać się na dawkowanie eliksirów na poważniejsze objawy, pewnie w ogóle ograniczy się do korzystania z maści albo jakichś idiotoodpornych wywarów, które krzywdy mu nie zrobią, nawet jak wypije to jako osoba zdrowa, przypadkiem, bo akurat mu się pomylą fiolki.
O, i magiczna piątka powinna też zadziałać w przypadku Moss. Dobrze, że cyfry się pokrywają, to może naprawdę jakimś cudem te wszystkie informacje przyswoi. Pięć mililitrów na każde... dziesięć kilogramów wagi pacjenta. Nie jest źle. Dziesiątka to dwie piątki.
Wywinął się Moss, która zaczęła atakować go mokrą ścierką, ale chyba za bardzo mu się to nie udało, więc skończył z mokrym pyskiem na otrzeźwienie w ten poranek. Obędzie się więc chyba bez otwartego okna.
Pytanie, jak się ma, skwitował tylko dyskretnie pokazanym środkowym palcem, tak subtelnie mu się to udało zrobić, że nawet Bel chyba tego nie powinna zauważyć.
- I co się z takim pokłutym żebrem robi? To znaczy, może inaczej, co się dzieje z organizmem? Pluje się krwią? Yyyy... można wypluć płuca? Czasem się tak mówi, co nie? Że ktoś wypluł sobie płuca... to się wzięło od czegoś takiego? - kolejne inteligentne pytanie, umysł pomknął już w stronę dokowych uliczek, już widział samego siebie, wypluwającego jakieś zakrwawione skrzepy - bezkształtne, bo w sumie to nie wiedział, z jakich tkanek składają się płuca.
Alkoholowa analogia okazała się trafna, skinął tylko głową na słowa Bel, a kiedy pojawił się temat balneo, nie wytrzymał, parskając śmiechem.
- Z całym szacunkiem, ale uwierz, akurat jej balneo byłoby w stanie martwego przywrócić do życia, poważnie, nie wiem, czy znasz Bojczuka, ale jak stracił przytomność i w nim tym cisnęła, to chłopak w mig się ocucił - nie omieszkał wspomnieć o sylwestrowej akcji, bo aż się prosiło o ten komentarz.
- To już się mnie nie wypierasz? - dopytał, kiedy na jej twarzy pojawił się ten cwany uśmiech; w żaden inny sposób nie skomentował jej aluzji, no, może tylko uśmiechnął się zbyt szeroko do Blythe. - Dzięki, kiedyś faktycznie może się to przydać - z ich temperamentem prędzej niż później.

zt <333



from underneath the rubble,
sing the rebel song
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]28.03.20 17:46
Podając wszystkie szczegóły, nie liczyła, że wszystko idealnie zapamiętają. Miała jednak nadzieję, że najważniejsze pozostanie w pamięci i będą stosować się do pewnych wytycznych, które ochronią ich przez poważnymi błędami. Mogła im to powtórzyć w razie czego, przypomnieć kiedyś przy okazji, ale nie było co ukrywać, że tego, co przedstawiła w mocnym skrócie, uzdrowiciele oraz alchemicy uczyli się tygodniami, miesiącami, bądź latami, rozwijając podstawę do wszelkich drobnych szczegółów, które w pracy już nie mogły umykać. Musieli być perfekcjonistami w swym fachu, czego od tej dwójki nikt nigdy nie będzie wymagał.
Spojrzała na Keata, gdy ten podjął jakże ważną kwestią nazewnictwa łyżki, ale zbyła to milczeniem, bo w tą kwestię zdecydowanie nie należało się zagłębiać. Ewentualnie ona po prostu nie miała do tego głowy, mogła wyjaśnić wiele rzeczy… ale taką zagwozdkę pozostawiała Im.
Uśmiechnęła się lekko do Phili, mając również nadzieję, że faktycznie nie będzie takiej potrzeby, aby dziewczyna musiała znaleźć się pod opieką uzdrowiciela. Nie mniej, znała Moss na tyle, żeby spodziewać się po niej wszystkiego i być przygotowaną na to, że kiedyś wpadnie w nie najlepszym stanie.
Przysłuchiwała się ich wymianie zdań, gdy wyraźnie mieli już dosyć rzeczowej wiedzy i humory zaczęły dopisywać w większym bądź mniejszym stopniu. Odsunęła się bardziej na bok, kiedy Phili postanowiła rzucić mokrą szmatą w chłopaka, a Bel naprawdę nie chciała oberwać rykoszetem. Z rozbawieniem musiała przyznać, że zachowują się jak rasowe rodzeństwo, które może skoczyć sobie do gardeł, by później egzystować obok siebie jak gdyby nigdy nic.
Przyjrzała się przyjaciółce, gdy ta zaczęła opisywać, jak może wyglądać opcja z połamanymi żebrami.
- Powinno mnie niepokoić, skąd to wiesz? – spytała, ale wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Może lepiej było tego nie wiedzieć, nie brnąć w temat i dowiedzieć się co wyrabia Moss, gdy się nie widzą.
- Najczęściej tak, zaczynasz odkasływać krew, która gromadzi się w przebitym płucu – odpowiedziała chłopakowi, przenosząc na niego wzrok.- Jeśli nie uzyskasz szybko pomocy, masz duże problemy… jeśli kiedyś zachłysnąłeś się wodą, to wiesz, jak duszące to uczucie, a teraz wyobraź sobie, że takiego płynu masz w płucach coraz więcej… i nie możesz się tego pozbyć - wyjaśniła mu dość prosto, co dzieje się w takiej sytuacji.
- Wyplucie płuc jest niemożliwe, wzięło się to raczej od uczucia, jakie pojawia się przy długim kaszlu, gdy poddusza cię już – niby się nie dało, ale czy mogła to powiedzieć na sto procent? Cóż przez lata pracy nie spotkała się z takim przypadkiem, acz coraz częściej przekonywała się, że jeszcze wiele będzie miała okazję zobaczyć.- To, co niektórzy biorą za kawałki płuc, jest przeważnie czymś zdecydowanie innym – dodała zaraz.
Lekko skinęła głową, kiedy usłyszała, że jeszcze kiedyś może być potrzebne takie spotkanie.
- Pewnie, dajcie mi tylko z wyprzedzeniem znać, gdy będziecie potrzebować jeszcze jakichś wiadomości… ostatnio dużo się dzieje, nie zawsze mogę się wyrwać – nie miała problemu z tym, aby poświęcić komuś czas, lecz coraz rzadziej było ją stać na spontaniczne akcje.
Uśmiechnęła się lekko na słowa Moss, by zaraz unieść kąciki ust nieco mocniej i odwzajemniając tym samym uśmiech Keata.
- Całkiem, całkiem – odparła. Ile było w tym prawdy, pozostało już jej tajemnicą.
Po paru minutach pożegnała się, by później opuścić mieszkanie przyjaciółki. Musiała załatwić dziś jeszcze sporo rzeczy, dzień zapowiadał się wyjątkowo aktywny i czuła, że szybko nie wróci do siebie.

| zt :pwease:
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]12.01.21 14:55
24.09

Skłamałbym mówiąc, że żałowałem, iż Rigel nie mógł skorzystać z mojego zaproszenia, ale być może uda mi się zaciągnąć na burleskę kogoś innego, może Morgana? On przecież uwielbiał kobiety, a jak te dodatkowo wyginały się i prężyły w rytm sensualnej muzyki, to kurwa, żyć nie umierać, chociaż i jego nie widziałem od kilku dni, a z Lynchem to jak z Lynchem - wróci za trzy miesiące i powie, że wsiadł na statek i popłynął w siną dal, nie było czasu na pożegnania. Niemniej skłamałbym również mówiąc, że dziwna aura rigelowego listu trochę mnie zaniepokoiła - cóż takiego wydarzyło się w kuluarach kamienicy Blacków, że młody panicz nie chciał pisać o tym listownie? Dlaczego podobne wyjścia nie będą możliwe w najbliższym czasie? No cóż, pewnie niebawem się dowiem, bo oto posyłam Łapserdaka po swojego druha; trzask! i już go nie ma. Ja w tym czasie szykuję szkło - wyszczerbione, różne szklanki, tyle dobrze, że nieskazitelnie czyste - skrzat dbał o porządek w mieszkaniu i jak nietrudno się domyśleć spisywał się na medal, każdy kąt i każdy stępiony nóż lśnił jak na szlacheckich dworach. Gdyby nie paskudna aura Londynu pogrążonego w wojennej zawierusze, latem, kiedy słoneczne promienie wpadały przez wyszorowane okna, byłoby tu całkiem przyjemnie. Teraz drobny deszczyk stuka o szyby, a ja zerkam na szarą, brudną ulicę - niepokojąco pustą. Uchylam okno i wciskam w usta papierosa, zaciągam się pierwszą chmurą dymu, po czym wspieram łokcie na parapecie. Czekam, z wolna kopcąc szluga. I nagle drugi trzask! Wrzucam na wpół spalonego peta do popielniczki, po czym odwracam się, szukając wzrokiem źródła dźwięku - stoją tam obaj, Łapserdak oraz młody panicz Black, który... cóż, wygląda jakoś marniej niż zwykle, bledziej, smutniej... Uśmiech, który jeszcze przed chwilą rozpromienił moją twarz, zamienia się w wyraz konsternacji - Nie wyglądasz za dobrze, paniczu Black - rzucam na powitanie, a po wymianie krótkiego uścisku dłoni, macham ręką, coby siadał; sam zresztą też podsuwam sobie krzesło, usadzając na nim dupsko. Tymczasem Łapserdak zaczyna krzątać się po kuchni, układając na blacie stolika szklanki, popielniczki, robione przez niego ciasteczka kruche, czekoladowe oraz przepełnione bakaliami, jak tak dalej pójdzie to zabraknie nam miejsca na flaszkę, więc chrząkam cicho i zwracam się do swojego małego pomocnika - Dzięki, zostawisz nas na chwilę samych? - pytam, a on macha wielkim łbem i znika za winklem. Nie słyszę tupotu psidwaczych łap, więc być może Nochal nie będzie go zaczepiał, naprawdę miałem nadzieję, że obejdzie się bez moich interwencji. Tymczasem powracam spojrzeniem do chłopaka i ponownie rozchylam wargi - Co się stało?




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]14.01.21 0:39
Rigelowi bardzo ciężko było się zebrać. Brak snu kompletnie w tym nie pomagał. Oczywiście, mógł poprosić o eliksiry, które ułatwiłyby mu zaśnięcie i pozbawiły koszmarów o zastygłej, jakby wyrzeźbionej z wosku twarzy Alpharda, znikającej w otchłani ciemności — pustej i zimnej jak korytarze ich rodowego gniazda… jednak nie chciał tego robić. Nie chciał być tym, który się złamie jako pierwszy. Musiał być oparciem dla swoich rodziców, swojej siostry. A uciekanie się do eliksirów od razu zostałoby odebrane jak słabość. A tego ojciec by mu tego nie wybaczył.
Dlatego to, co w miarę utrzymywało go jeszcze przy życiu i zdrowych zmysłach, to robienie rzeczy drobnych w pokoju — przekładanie przedmiotów, segregowanie książek, ubrań, czegokolwiek, co wpadnie mu w ręce, i palenie papierosów.
Kłęby kolorowego dymu krążyły po pokoju, kiedy siedząc na podłodze, zawinięty jedynie w swój jedwabny szlafrok, patrzył pustym wzrokiem na wnętrze szafy. Powinien się zacząć ubierać, gdyż lada chwila miał się przybyć skrzat, żeby zabrać go z tego domu. Black czuł, że rozmowa mogłaby mu pomóc. Przynajmniej odrobinę. Na tyle, żeby pozbyć się tego okropnego uczucia, ciężaru i pulsującego bólu w skroniach. Ale czy mógł sobie pozwolić na taką słabość? Na pewno bardziej niż w obecności rodziny. Bohema ma zupełnie inne podejście do wszystkiego na świecie. W tym i do emocji.
Łapserdak zjawił się sekundę po tym, jak Rigel w końcu zdecydował się ubrać coś, co by nie krzyczało, jak bardzo nie ma pomysłu i chęci, żeby w jakikolwiek sposób zadbać o swój wygląd. Czarny cienki sweter. Jakieś czarne spodnie. Nudna czarna marynarka. Żadnych dodatków. Bo i po co?
Chwila i znalazł się niedużej kuchni. Musiał zrobić nieduży krok w bok, bo zakręciło mu się w głowie. Nawet nie wiedział, kiedy ostatni raz jadł.
-Witaj, Johnatanie. - postarał się uśmiechnąć, jednak wiedział, że wyszło mu marnie. Luźna deska w podłodze skrzypnęła pod jego ciężarem, kiedy zrobił kolejny krok, aby uścisnąć dłoń Bojczuka.
Trochę jak w transie zajął miejsce przy stole, wbijając oczy w blat.
Jak to powiedzieć?
Jak zacząć ten temat.
Nawet w listach nikomu nie pisał wprost, co się stało.
Jednak zanim zaczął mówić, zapalił papierosa.
-Wybacz, że nie mogę wybrać się z tobą na burleskę... - zająknął się.
Położył paczkę na stole i od razu nerwowo poprawił ją w taki sposób, żeby leżała równo do talerza, który umieścił przed nim skrzat. Zamknął oczy. Chciał to już mieć za sobą.
-Alphard... - na dźwięk tego imienia zaschło mu w ustach, a gardło zdusił żelazny uścisk bólu. - Mój brat nie żyje.
Kiedy w końcu wypowiedział to na głos i usłyszał swoje słowa, poczuł, jak zaczyna się trząść.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]14.01.21 1:34
Był jak cień; gdzie się podział ten kolorowy ptak, który uśmiechał się czarująco i stroszył barwne pióra? Gdzie się podział Rigel, którego znałem? Przyglądam mu się badawczo, jak opada na krzesło, prawie że bez życia. Wydaje się jeszcze mniejszy niż zwykle, jeszcze chudszy i bledszy. Marszczę brwi, ale milczę, w oczekiwaniu na więcej słów, które z wolna opuszczają usta panicza Blacka. Czekam, a atmosfera robi się tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Aż w końcu... Mój brat nie żyje; te kilka głosek odbija się echem w mojej głowie, a ślepia rozszerzają się jeszcze bardziej. W pierwszej chwili nie wiem co zrobić, kilka długich sekund trwam w bezruchu, aż w końcu wargi same układają się w pytanie - Jak to się stało?... - rzucam, zanim zdążę ugryźć się w język, chyba nie powinienem o to pytać, rozdrapywać świeżych ran. A potem zrywam się ze swojego krzesła i podchodzę bliżej, chwytam za trzęsące się ramię przyjaciela, zaciskając palce na materiale ciemnego odzienia, coby podciągnąć go w górę i zamknąć w mocnym, ciasnym uścisku - Płacz, Rigel, tyle ile potrzebujesz, dopóki łzy same nie przestaną lecieć, dopóki nie wypłaczesz wszystkich - mówię cicho, ale pośród otaczającej nas ciszy, mój szept wydaje się nienaturalnie głośny, odbija się echem nawet w mojej głowie. Wiem, że w domu nie może okazywać słabości, jest mężczyzną, dziedzicem szlachetnego rodu Black, panem Londynu, mającym przyjmować wszystko ze stoickim spokojem i kamiennym wyrazem twarzy, ale tutaj... tutaj byliśmy sami, z dala od nieprzychylnych spojrzeń, tutaj mógł dać upust wszystkim emocjom, które zbierały się w nim na przestrzeni dni - chciał płakać? Niech łka. Chciał krzyczeć? Niech wrzeszczy. Chciał miotać się po otoczeniu w chaotycznych spazmach? Mieliśmy do wytłuczenia wiele talerzy. Jeśli będzie trzeba kupię Philippie nową zastawę, to w tej chwili było nieistotne. Nie warto ukrywać smutku, dużo zdrowiej jest mu się poddać. Byliśmy tylko ludźmi, reagowaliśmy na bodźce, a tłumienie pewnych emocji odbierało nam kolejne części człowieczeństwa, więc niech się podda, już nie musiał walczyć, ani udawać. To co wydarzy się w tych czterech ścianach, w nich także pozostanie.




Johnatan Bojczuk
Johnatan Bojczuk
Zawód : maluje, kantuje, baluje
Wiek : 25
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
kto kombinuje ten żyje
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5318-johnatan-bojczuk https://www.morsmordre.net/t5328-majtek#119230 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f167-gloucestershire-okolice-bibury https://www.morsmordre.net/t7231-skrytka-bankowa-nr-1332 https://www.morsmordre.net/t5516-johnatan-bojczuk
Re: Zwykła kuchnia [odnośnik]20.01.21 2:05
Rigel lekko otworzył usta, próbując złapać oddech, mimo ściśniętego gardła. Jakby przebiegł tysiące mil, albo stał nagi na mrozie godzinami. Było mu słabo i zimno. Nie chciał jednak się rozklejać. Nie mógł tak po prostu płakać. Jak baba, jak obrzydliwy pederasta. Ten wstyd, jak ciężki but miażdżył wszystkie jego emocje, które tak bardzo próbowały wydostać się na zewnątrz, przebić tę skorupę i w końcu się uwolnić. Ta walka sprawiała, że Black czuł się coraz gorzej — ból głowy i ten przeklęty ucisk w skroniach tylko narastały. Zmęczone oczy piekły.
“Jak zginął?”
Nawet gdyby Rigel to wiedział, zupełnie nie umiałby odpowiedzieć na to pytanie. I na dodatek musiałbym sobie przypomnieć tę straszną rozmowę w korytarzu domu przy Grimmauld Place 12, puste spojrzenie ojca, zaciśnięte i blade usta matki. Czarny całun, przykrywający zwłoki Alpharda. Nie. Nie byłby w stanie.
Trzęsącą się dłonią przystawił papieros do ust i zaciągnął się na tyle, na ile jego płuca da radę, po czym powoli wypuścił strużkę dymu. Spojrzał do góry, obserwując, jak jego oddech podnosi kolorowe obłoczki pod sam sufit.
-Ja. Niestety nie wiem. Ale… - zanim zdążył dokończyć, poczuł dotyk na swoim ramieniu, po czym został otoczony ramionami. Najpierw kompletnie zbaraniał, nie rozumiejąc, co się właśnie stało, jednak ciepło drugiej osoby i ta bliskość, której prawie nigdy nie doświadczał — nawet od najbliższej rodziny, coś w nim przełamała.
Tak wiele nie trzeba, żeby w końcu poczuł się bezpieczny.
Nie kontrolując do końca tego, co właśnie robi, tylko mocniej się przytulił do Bojczuka, opierając się czołem o jego szyję, żeby poczuć więcej jego ciepła. Miał wrażenie, jakby zaczynał się rozpadać na kawałki, a jedyne, co jeszcze go trzyma w całości — to właśnie to ciepło.
Drżał nadal, słuchając tego, co mówi Johnatan.
Czy może? Czy naprawdę może pozwolić sobie aż na tak wiele?
Szloch wstrząsnął ciałem Blacka. Brzmiało to zupełnie w taki sposób, jakby ponownie uczył się płakać, nie tłumić niczego, pozwolić sobie poczuć się małym i bezbronnym, kompletnie zniszczonym tym, co się wydarzyło w jego życiu.
Mocno zacisnął dłonie na ubraniu mężczyzny przed nim, mnąc je i rozciągając. Ponownie zadławił się powietrzem i w końcu po prostu, jak małe dziecko, zaczął krzyczeć. Z bólu, bezsilności, pustki, samotności.
-Dlaczego to musiał być on?! Dlaczego?! Nie zasługiwał! Już lepiej ja. Dlaczego nie możemy się wymienić?
Podniósł zapłakana twarz i spojrzał Bojczukowi prosto w oczy.
-Dlaczego nie możemy wymienić siebie za innych..? - powiedział, czując, jak jego usta stają się lepkie od łez. - On zasługiwał na życie bardziej niż...ja.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Zwykła kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach