Wydarzenia


Ekipa forum
Hertford Road
AutorWiadomość
Hertford Road [odnośnik]10.03.12 23:22
First topic message reminder :

Hertford Road

Hertford Road to mugolska, urocza ulica otoczona z obu stron rzędami niemal identycznych kompleksów domowych i kamienicznych, przeplatającymi się z licznymi sklepami oraz budynkami: chociażby takimi jak poczty, świetlice, przychodnie zdrowia, lecznice weterynaryjne, warsztaty samochodowe, krawieckie, czy także siedziba lokalnej gazety... Innymi słowy - jest tu wszystko, czego tylko się zapragnie.
Kolorowe witryny kuszą coraz to nowymi rabatami i promocjami, podczas gdy tłumy zabieganych mugoli spieszą gdzieś przed siebie, mijając maleńkie ławeczki, ceglane murki, zielone krzewy, samochody dostawcze i pojedynczych czarodziejów - zupełnie nieświadomie. W oddali, tuż za zielonym pasem parkowych drzew, majaczy sławna na cały świat wieża zegarowa: przepiękny Big Ben.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hertford Road [odnośnik]28.10.15 14:23
Oj, chyba Daniel nie wydawał się zbytnio zadowolony moim niekontrolowanym wybuchem szczerości; w sumie łatwo było to zrozumieć, w końcu we Francji zupełnie inaczej odnosiliśmy się do takich wyznań, a Anglia przywitała mnie wbitym kijem w cztery litery, sztywniakami spotykanymi na każdym kroku i poczuciem humoru, które brodziło gdzieś między amebami i roztoczami. Jedynym plusem był ich wisielczy, nierzadko wręcz absurdalnie czarny rodzaj humoru, którym skwapliwie obdarzali się na każdym kroku i który bardzo szybko przypadł mi do gustu bardziej, niż wyważone żarty, do jakich przywykłam w domu. Nie chciałam go dłużej stawiać w równie niezręcznych sytuacjach, zanotowałam sobie więc w moim myślowym pamiętniku, by nigdy, nigdy, przenigdy nawet nie wzmiankować o jego ochach (chociaż ślepia to on miał urocze, czyniły jego twarz o wiele młodszą niż w rzeczywistości), ale oczywiście nie pomyślałam, by taką samą uwagę zanotować również w stosunku do innych części jego ciała.
- Danielu - zaczęłam od nowa, nie szczędząc swojej dwudziestoletniej kokieteryjności, która w wielu innych sytuacjach pozwalała mi wydusić od zmaltretowanych mężczyzn wiele ciekawych informacji. Uwierzcie, to było bajecznie proste, mrugnąć raz czy drugi okiem, położyć dłoń na męskim ramieniu, pochwalić jego twardość i grę mięśni, a przy tym uśmiechać się uroczo i niewinnie, z nieskrywaną satysfakcją. Ech, faceci byli naprawdę mało skomplikowani i tak zabawnie naiwni, poddając się prostym kobiecym gierkom. Mogłam sobie tylko wyobrazić ich wyrazy twarzy, gdy później czytali w Czarownicy o swoich najgłębszych sekretach, które tak nieopacznie wydali nieopierzonej dzierlatce, potrafiącej nacisnąć ich w odpowiednie miejsca, by wszystko ładnie wyśpiewali. Tym razem jednak nie traktowałam Daniela jak tych biednych, zagubionych chłopców w barze; mój delikatny uśmiech i zaabsorbowane spojrzenie miały mu jedynie uświadomić, że jego osoba jest mi absolutnie nieobojętna i bardzo chętnie dam się zaprosić następnym razem na kawę, zamiast rozmawiać na środku ulicy. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jaką przyjemnością będzie dla mnie współpraca z tobą na każdej płaszczyźnie - mówiłam dalej miękko, przeciągając leciutko zgłoski, by nadać swojemu angielskiemu maksymalnie francuski akcent. Mama by mnie zabiła, gdyby teraz słyszała, jak jej nauki wyplenienia tegoż akcentu idą na darmo. Ale cóż pocznę, skoro już pierwszego dnia pobytu w Londynie zauważyłam, jak na mężczyzn działa to drobne zaciąganie? Nie tylko grzecznie wtachali moje walizki do hotelu, ale i zaproponowali pomoc, gdybym nagle zapragnęła zwiedzić miasto. Cóż, mam nieodparte wrażenie, że zwiedzalibyśmy głównie mój hotelowy pokój, a skoro żaden z panów nie przypadł mi do gustu, postanowiłam uprzejmie podziękować. - Chociaż nie wiem, czy dziennikarza Proroka będą interesowały nasze plotki, w końcu rzadko zadajemy sobie trud dokładnego sprawdzenia ich źródła - wzruszyłam przepraszająco ramionami, cofając dłoń z ołówkiem i wbijając końcówkę w kartkę papieru. Zakreśliłam dzisiejszą datę w rogu, zupełnie bez celu, ot, żeby zebrać chwilowo myśli.
Jakkolwiek ceniłam sobie swój staż w redakcji i kochałam swoją pracę, tak nie mogłam sama siebie okłamywać co do statusu, jaki na prasowym rynku miała Czarownica. Byliśmy pismem plotkarskim i choć nie brakowało u nas cennych, ciekawych i wartościowych artykułów niekoniecznie związanych z aktualnym statusem małżeńskim angielskiej szlachty, to nie można było ukryć, że czytelniki o wiele chętniej sięgali po przeróżne plotki i ploteczki. Im bardziej dramatyczne, nieprawdopodobne i sensacyjne, tym częściej kupowana była nasza gazeta. W porównaniu z nią Prorok i zajęcie, jakim zajmował się Daniel, były lata świetlne od nas.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]30.10.15 22:50
Nie sądził, by traktowała to poważnie. On tym bardziej nie traktował - do większości rzeczy miał w zwyczaju podchodzić z dystansem, angażując się dopiero po jakimś czasie. Każde jednak jej zachowanie, widok twarzy i goszczącego na niej uśmiechu, było przyjemne, nie dało się ukrywać ani tym bardziej zaprzeczyć. Odmówić Annabelle uroku nie umiał, co więcej, nigdy by nawet o tym nie pomyślał. Sam tylko się oszukiwał, że patrzy na nią wyłącznie w charakterze pracy i zwykłego interesu - całość nie była wcale tak płytka, oparta wyłącznie na świadomości korzyści, jakich dało się z niej wyciągnąć. Ale nie należało również myśleć o typowo wzniosłym lub prymitywnym uczuciu. Ot, zwyczajna sympatia.
- To miłe, Annabelle. - Wbrew pozorom doceniał, że jest dla niego uprzejma. I nawet nie ze względu na fakt, że chciał nakarmić tym swoje puste ego, ale zwyczajnie cieszył się z perspektywy kolejnych pozytywnych relacji, jakie mógł zawrzeć. Nie był aż tak przedmiotowy, choć zdawał sobie sprawę, że miejscami mógł uchodzić za zwykłego sztywniaka. Albo gbura. Albo kogoś jeszcze innego, bo wszystko zależało od sytuacji. - Jeśli chodzi o mnie, zapewnię ci to, czego mogłabyś szukać - odpowiedział, również obdarzając ją spojrzeniem. Na każdej płaszczyźnie, dodał już w myślach, choć nieomal to jakże tandetne stwierdzenie nie wcisnęło mu się na język. Co by sobie wtedy o nim pomyślała? Że jest co najmniej niepoprawny. A nie chciał wyjść na jakiegoś zboczeńca, który pod pretekstem zawodowej współpracy szuka zupełnie innych przygód. Wstyd byłby i tyle. Zwłaszcza, że wcale tak nie uważał.
- Czasem ze zwyczajnych domysłów można dowiedzieć się więcej niż z konkretnych faktów. Jeśli coś zobaczysz, usłyszysz... Może mi się bardzo przydać. - Niektóre rzeczy nie dawały mu spokoju. Od razu przypomniała mu się sprawa Croucha (choć wątpił, by o nim mógł się czegoś dowiedzieć, skurczysyn akurat dobrze umiał o siebie zadbać), jednak istniało wiele niedomówień - trafiały się niemal zawsze i aż krzyczały w swoim milczeniu, nawoływały, gdzieś rzucone w kąt i pozostawione do zapomnienia. Właśnie takimi problemami chciał się zajmować. Nawet pozornie niezwiązana poszlaka mogła go dokądś zaprowadzić. Zwykła plotka na temat arystokracji. No, i nie mógł się uwolnić od przykrego oddechu bardziej niszowych artykułów, wciąż wyczuwalnego na swoich plecach. Bo mimo wszystko zarabiać musiał. A nie zawsze trafiały się wielkie sensacje, które były w stanie wstrząsnąć całym brytyjskim światem. Niestety.
- Podróżujesz? - rzucił swobodnie pytanie, wsłuchując się uważnie w przesycone akcentem zdania. Tego sposobu wypowiedzi nie dało się zapomnieć, zostawić, odwrócić się i zwyczajnie zignorować. - Z czystej ciekawości - dodał, by już nadać odpowiedzi zamierzony charakter.
Nie chciał jej robić wywiadu, choć na moment jego uwaga została przykuta.
Och, ta okropna ksenofobia gdzieś miała w nim zakorzenienie, jednak tu nie okazywał niczego innego poza zwyczajnym zainteresowaniem jej osobą. Potrafiła nie tylko urzekać, sprawiać wrażenie dogodnej partnerki do współpracy, ale również ciekawić swoim całokształtem, co tym bardziej utwierdzało go w przekonaniu, że dobrze będzie rozwinąć tę znajomość w korzystnym kierunku.
- W takim razie, podejrzewam, że wyślę ci za jakiś czas sowę - powiedział już, domyślając się, że za niedługo oboje rozejdą się w innym, własnym kierunku, bo przecież ulica nie uchodziła za domenę typowych towarzyskich spotkań i poważniejszych niż pytanie o pogodę rozmów. W jego głowie jednak zaczynały tworzyć się plany i czuł, że z własnej woli na pewno tego nie zostawi. Byłoby szkoda zmarnować taką okazję.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Hertford Road [odnośnik]01.11.15 15:20
Hmm... może powinnam w przyszłości rozważyć złożenie swojej aplikacji w redakcji Proroka? Oczywiście byłoby mi niezwykle trudno pożegnać się z bardzo frywolną formą artykułów, jakie pisaliśmy w Czarownicy - delikatne omijanie prawdy, naginanie faktów i lekkie koloryzowanie zasłyszanych opowieści raczej nie były tak mile widziane - ale z drugiej strony zyskiwałabym zupełnie nowe możliwości rozwoju. Bycie dziennikarzem Proroka to jednak kilka szczebelków wyżej w społecznej drabinie, nie mówiąc już o towarzystwie takich osób jak Daniel - który, może, może, może właśnie wtedy spojrzałby na mnie ciut inaczej niż na dwudziestoletnią podfruwajkę szukającą sensacyjnego tematu. Cóż, póki co nie musiałam sobie zaprzątać myśli moją przyszłą karierą; swoje siły powinnam lokować raczej w wyszukiwaniu informacji o Selwynie i złośliwym obsmarowywaniu go na łamach mojej gazety. Może prędzej czy później ten tępak zrozumie, że słodkie "AA" pod każdym tekstem należą właśnie do mnie? Może w kolejnym artykule powinnam go sparować z jakimś miłośnikiem Nokturna i pijackich uciech, delikatnie sugerując ich niezbyt moralne powiązania? Uśmiechnęłam się w duchu na samą myśl, jak Alex by zareagował na taką plotkę, jak wparował do redakcji Czarownicy, szukając winnego i jak zamierał wpół kroku, gdyby w końcu dojrzał moją twarz. Radosne myśli zniknęły jednak błyskawicznie, skupiając się znów na Danielu. Poważnym Panu Redaktorze, który pewnie nigdy nie splamił się uroczą ploteczką. A może jednak?
- Z pewnością będę o tobie pamiętać - obiecałam, nie mogąc sobie darować pobrzękującej w moim głosie dwuznaczności. A co tam, raz się żyje. - Ale oczywiście coś za coś - spojrzałam na niego teatralnie groźną miną, marszcząc czoło. Niech no tylko spróbowałby mnie oszukać i wykorzystać moje informacje bez dzielenia się własnymi! W ponurej scenerii redakcyjnej zemsty nie było wyjątków: dziennikarze mieli tę przewagę, że na łamach swoich pism mogli obsmarować każdego, niezależnie od tego, czy był to minister magii czy nokturnowy roznosiciel gazet. Albo inny dziennikarz. Zawodowa solidarność w końcu również miała swoje granice, nieprawdaż?
- Och, nie, nie - zaśmiałam się krótko. Podróż przez kanał dzielący Francję od Wielkiej Brytanii trudno było nazwać podróżą. - Wróciłam do rodzinnego kraju mojej matki, gdy dostałam się tu na staż. Tak naprawdę jestem strasznym domatorem - wyznałam konspiracyjnie na wszelki wypadek, gdyby Daniel chciał mnie porwać gdzieś daleko na nasze kolejne spotkanie. Wolałam być przygotowana na wszystkie ewentualności, nawet na te, które wcale a wcale nie wydawały się choć trochę realne. A szanowny kolega wcale nie musiał wiedzieć, że jedną z przyczyn powrotu do Anglii był nie tylko otrzymany staż, ale również typowo kobieca żądza zemsty. Racje miał ten, kto twierdził, że zła kobieta jest gorsza od najstraszliwszego huraganu; miałam nadzieję udowodnić to powiedzenie w każdym calu, wyniszczając Selwyna kawałek po kawałku.
- Nie musisz wysyłać sowy, po prostu do mnie wpadnij - wyrwałam z notatnika czystą kartkę i nabazgroliłam na niej swój adres. No, był wystarczająco czytelny, by Daniel nie mógł się tłumaczyć tym, że nie potrafił go odcyfrować. Wcisnęłam mu kartkę w dłoń, uśmiechając się uroczo swoim firmowym, francuskim uśmiechem zakłopotanej pannicy, która właśnie sobie uświadomiła, że zaprosiła prawie że obcego faceta do domu. Ale cóż, chyba wspominałam, że raz się żyje? - Zatem do zobaczenia - dodałam jeszcze, zanim wspięłam się na palce (tym razem było to już zupełnie przemyślane) i pocałowałam go w policzek na pożegnanie. Zawsze mogłam to potem zrzucić mój francuski temperament, który zresztą wielokrotnie okazywał się doskonałą wymówką. Pomachałam mu jeszcze i zniknęłam za kolejnym rogiem, dopiero tutaj uświadamiając sobie, że są jednak rzeczy, który nawet wrodzony temperament nie potrafiłby wytłumaczyć.

|zt <3
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]16.02.16 18:47
| początek listopada, po Rogerze

Przygotowania do wernisażu były bardzo intensywne. Z jednej strony napawały ją one radością i satysfakcją, starała się możliwie jak najbardziej przyłożyć, żeby zaprezentować się z jak najlepszej strony i nie skompromitować podczas artystycznego debiutu. Z drugiej jednak panicznie się bała, że okaże się niedostatecznie dobra, co byłoby dla niej wielką porażką i zdruzgotaniem naiwnych, młodzieńczych marzeń, w których wyobrażała sobie zostanie znaną malarką wykonującą zamówienia dla najbardziej znaczących rodów. Za parę dni wszystko miało się okazać, czy znajdzie się na lepszej drodze do marzeń, czy może wręcz przeciwnie. To oczywiste, że się bała, że bardzo mocno odczuwała ciążące na niej presję i stres. Sypiała niewiele, od rana do nocy wytrwale malując. Kiedy już udawało jej się zasnąć, między dręczącymi ją regularnie koszmarami o Tower pojawiały się również takie o niepomyślnym rezultacie wernisażu, pełne drwiących spojrzeń, krytycznych uwag i sylwetek depczących jej starannie namalowane obrazy. Budziła się z krzykiem, ciesząc się, że to tylko sny, ale co, jeśli rzeczywistość wcale nie okaże się lepsza?
Jednak mimo tego całego napięcia potrzebowała chwil przerwy. Musiała zacząć normalnie wychodzić bez tego strachu, że za chwilę dopadnie ją jakiś wyrywny auror, wracać do normalności i jak najszybciej zapomnieć o tamtym pechowym dniu, kiedy ogłoszono nowy dekret.
Dzisiaj poza mieszkanie wywiodła ją jednak nie tyle chęć przewietrzenia się, co po prostu postanowiła dostarczyć część obrazów do miejsca, gdzie zwykle mogła liczyć na staranne oprawienie ich w ramy po przyzwoitej cenie. W końcu przed oddaniem komuś zamówienia musiała taki obraz oprawić, a sama się na tym nie znała. Dzisiaj tych obrazów było więcej niż zwykle; chociaż jeszcze nie była pewna, czy wszystkie trafią na wernisaż, chciała załatwić oprawienie ich już odpowiednio wcześniej.
Dom czarodzieja, który oprawiał obrazy, znajdował się gdzieś w dalszej części Londynu, i choć miał on swój punkt na Pokątnej, gdzie prócz oprawiania obrazów sprzedawał różne używane szpargały, Lyra od czasu wydania dekretu unikała chodzenia tam. Przez wzgląd na to, że była stałą klientką mężczyzny, ten zgadzał się, by pojawiała się bezpośrednio u niego. Niestety jednak z powodu wyczerpania podczas teleportacji ją zniosło i wylądowała nie na tej ulicy, na której powinna, a kilka ulic dalej. Dobrze jednak, że rzuciło ją między kamienice, więc żaden mugol nie wpadł w panikę na jej widok. Szczęśliwie nie doznała również rozszczepienia, więc po chwili udało jej się uspokoić i poprawiwszy pasek torby, z której wystawały zwinięte płótna, ruszyła przed siebie, zamierzając już pieszo odnaleźć właściwą uliczkę.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]17.02.16 22:24
Po ostatnich przeżyciach była trochę rozbita. Snuła się po świecie jak duch, który nie może zaznać spokoju. Ciągle rozpamiętywała pierwsze spotkanie z siostrą. Czy to nie cudowne? Odnalazła bliźniaczkę! Wreszcie poznała kogoś, kto naprawdę był z nią spokrewniony! Ech... jakoś wcale nie czuła radości. Sprawa była o wiele bardziej skomplikowana niż by się mogło z początku wydawać. Caro doskonale wiedziała, że w jej życiu wydarzyła się rewolucja. O ile łatwiej byłoby stchórzyć! Ale dobrze, że jednak tego nie zrobiła - żadna z nich.
Szła ulicą pogrążona w rozmyślaniach, lecz równocześnie bacznie obserwując okolicę. Ostatnio szło jej to coraz lepiej. Automatycznie zachowywała czujność. Nagle dostrzegła coś niepokojącego. Ktoś pojawił się po drugiej stronie drogi. Cóż za nieumiejętna teleportacja! Jak można było wybrać tak bardzo mugolskie miejsce?! Doigrałaś się!
Rudowłosa wyszła spomiędzy budynków i jak gdyby nigdy nic ruszyła przed siebie żwawym krokiem. Caro szybko przeszła na drugą stronę i dogoniła dziewczynę. Niech sobie nie myśli, że ujdzie jej to na sucho! Nie, gdy czujna pani auror jest w pobliżu! Podbiegła kilka kroków i zwolniła, wyrównując krok z lekkomyślną panienką. Wtedy zdała sobie sprawę, że ją zna. Była to Lyra Weasley, siostra Garretta - słynnego aurora. Dodatkowo Caro kojarzyła ją z sąsiedztwa. Może nie mieszkały aż tak blisko siebie, ale znały się z widzenia, od kiedy przybyszka z Francji kupiła (za pieniądze podarowane przez rodziców właśnie w tym celu) mieszkanie na St. Martin's Lane. Zapał dziewczyny nieco ostygł i początkowy zamiar ostrego wytknięcia błędu ustąpił miejsca zwykłemu:
- Cześć - Caro uśmiechnęła się do pewnie nieco zaskoczonej Lyry. Nie chciała jej straszyć. Pewnie trochę dlatego, że ją znała i uważała za sympatyczną czarownicę. Pewnie trochę dlatego, że to siostra Garretta, a jego bardzo szanowała, choć nigdy nie miała okazji z nim rozmawiać. W każdym razie w ostatniej chwili zdecydowała się na taryfę ulgową dla młodej Weasleyówny, choć potem spokojnie dodała - Zdajesz sobie sprawę, że teleportacja w takich miejscach jak to, jest dość ryzykowną rzeczą? - Nie chciała być niemiła, więc starała się mówić przyjaznym tonem i lekko się uśmiechać. Uwagę jednak musiała zwrócić, bo po to właśnie do niej podeszła. Sympatię należało odłożyć na bok i pouczyć Lyrę. W końcu zachowała się bardzo lekkomyślnie!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]18.02.16 0:01
Szła chodnikiem, ostrożnie przytrzymując torbę, w której spoczywały obrazy, nie chcąc, by zwinięte płótna odkształciły się przy jakimś nieodpowiednim ruchu. Miała nadzieję, że szybko znajdzie właściwą ulicę i że mężczyzna rzeczywiście będzie w domu. Na razie nie chciała ryzykować ponownej teleportacji po tak krótkim czasie, bojąc się, że naprawdę mogłaby się rozszczepić, a to byłoby wyjątkowo nie po jej myśli, zwłaszcza teraz. Raz, że bardzo chciała uczestniczyć w wernisażu, a dwa, że tak nie znosiła lądować w Mungu... No i Garrett; on z pewnością nie zaaprobowałby takiej nieostrożności z jej strony i kolejnego wpakowania się w jakieś kłopoty. Tak, ostrożność była zdecydowanie najbardziej wskazana.
Nagle jednak usłyszała za sobą kroki. Spięła się, myśli podsunęły wspomnienie wyprawy do Hogsmeade i chwytającego ją mężczyzny, który chwilę później zaciągnął ją do Tower, więc odruchowo przyspieszyła kroku. Czuła, że to irracjonalne, przecież w mugolskim Londynie nie powinno jej to grozić, skoro tak skrzętnie omijała Pokątną, ale jednak...
Podążająca za nią osoba także przyspieszyła kroku, wpędzając Lyrę w prawdziwą panikę. A kiedy usłyszała ją tuż obok siebie i jej uszu dobiegł kobiecy głos, odskoczyła tak gwałtownie, że prawie się przewróciła. Zdążyła się jednak złapać dłonią ściany pobliskiej kamienicy, więc nie wywinęła malowniczego orła, a zachowała równowagę i mogła rzucić szybkie spojrzenie w kierunku przybysza... czy raczej, przybyszki. W pierwszej chwili znowu spanikowała, widząc że ma do czynienia z aurorką, ale potem sobie przypomniała, że przecież widywała ją na swojej ulicy (kobieta mieszkała niedaleko) i słyszała od niej kiedyś od brata.
Zmierzyła ją wzrokiem, jednak nie wyglądało na to, że kobieta miała zamiar dokądś ją zabierać. Spojrzenie Lyry nadal jednak było niepewne, a twarz blada pod piegami. Pod zielonymi oczami rysowały się wyraźne cienie z niewyspania i zmęczenia.
- Wiem, przepraszam – szepnęła po chwili zawahania. – Zdaję sobie sprawę, że pewnie to głupio zabrzmi, ale... zniosło mnie i wylądowałam w złym miejscu. – Nie kłamała. Pod wpływem zmęczenia naprawdę aportowała się nie tam gdzie chciała. Szczęście w nieszczęściu, że bez rozszczepienia, ani nie na głowie jakiegoś mugola. Lub tuż przed jednym z tych ich blaszanych pojazdów. – Jeszcze raz przepraszam, na drugi raz będę unikać teleportowania się w takim pośpiechu. Chciałam tylko... zanieść nowe obrazy do oprawy u osoby, która mieszka kilka ulic stąd.
Oderwała dłoń od ściany i potarła nią piegowaty policzek, odsuwając na bok zbłąkane pasmo rudych włosów. Widząc uśmiech na twarzy aurorki, nieco jej ulżyło.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]19.02.16 1:58
Powoli zaczynam się zmieniać w Rogera... - miała ochotę się roześmiać, ale powstrzymała się, ponieważ mogłoby to zostać źle odebrane przez Lyrę. Jednak spostrzeżenie było według niej zabawne i trafne. Kilka tygodni temu przyjaciel zafundował jej podobne emocje jak ona teraz tej rudej. Z tym że on wyskoczył nagle z uliczki i miał pretensje, że przestraszona dziewczyna nie użyła magii - tu sytuacja była trochę inna, bo Caro nie zaskoczyła jej aż tak bardzo, a pretensje miała właśnie o to, że magię użyła.
Lyra nastraszyła nieco Caro swoim zachowaniem, ponieważ ona nie miała zamiaru przyprawiać jej o zawał serca. Obie przystanęły na chwilę, a Weasleyówna patrzyła na aurorkę przejętym wzrokiem. Bała się - zupełnie niepotrzebnie! Przecież Caro w gruncie rzeczy była miłą osobą... prawda? No dobra, początkowo miała zamiar na nią nakrzyczeć, ale tego nie zrobiła! Prawidłowo, bo pomimo tego, że się uśmiechała i mówiła przyjacielskim tonem, dziewczyna i tak mocno się speszyła.
- Dobrze, rozumiem - odparła poważnie, ale nie ostro. Nie lubiła stawiać nieśmiałych ludzi w niezręcznej sytuacji. Poza tym teleportacja to nie byle zabawa. Takie rzeczy jak zły punkt docelowy się zdarzały, a przecież mogło być jeszcze gorzej. - Lepsze to niż rozczepienie, ale następnym razem bardziej uważaj. Czasem lepiej skorzystać w innego środka transportu. - Takie pouczenie w zupełności wystarczyło. Kontakt z uległymi ludźmi był o tyle prostszy, że wcale nie trzeba się było wysilać, żeby utrzeć im nosa. Wręcz należało bardzo uważać, żeby nie wpędzić ich w jakieś okropne, nadprogramowe wyrzuty sumienia.
Gdy Lyra wspomniała o oprawianiu obrazów, Caro przypomniała sobie, że dziewczyna jest malarką. Nigdy nie widziała jej obrazów, ale jej uwadze nie umknął widok zabieganej rudowłosej z przyborami do malowania. Słyszała też od kogoś, że młoda Weasleyówna dość dobrze maluje. Niektórzy twierdzili, że wręcz fenomenalnie. Póki jednak sama nie zobaczyła, nie uwierzyła w żadną wersję.
- Ach, obrazy! - uśmiechnęła się i aż nie była w stanie zapanować nad francuskim akcentem, który na moment stał się jeszcze bardziej wyrazisty niż normalnie. Nie przestała towarzyszyć Lyrze nawet, gdy ta kontynuowała spacer do miejsca przeznaczenia. - Przyznam się, że nigdy nie miałam okazji zapoznać się z twoją twórczością, ale chętnie nadrobię zaległości. - Miała nadzieję, że dziewczyna zechce udostępnić jej zawartość torby, ale na wypadek, gdyby nie miała teraz na to ochoty ani czasu, dodała - Oczywiście przy najbliższej sposobności.
Gdy była mowa o sztuce, Caro nie mogła tak po prostu przejść obojętnie, ale mogła cierpliwie zaczekać aż na przykład obrazy Lyry zostaną oprawione. Grunt to w ogóle je kiedyś zobaczyć.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]19.02.16 14:38
Lyra pewnie nie zareagowałaby aż tak nerwowo, gdyby nie ostatnia „przygoda” z łapankami i zabraniem do Tower. Ale cóż poradzić, od tamtego dnia dziewczyna panicznie bała się powtórki tego typu sytuacji i zachowywała się niespokojnie za każdym razem, gdy na ulicy ktoś wykonał w pobliżu jakiś gwałtowny ruch. Dopiero zaczęła znowu wychodzić z mieszkania i przełamywać te lęki.
Więc dopiero po chwili ochłonęła i przyjęła do wiadomości, że tym razem nikt jej nigdzie nie zaciągnie. Panika z jej oczu zniknęła, a na bladej, piegowatej buzi nawet pojawił się lekki uśmiech.
- Tak... Chyba muszę o tym pomyśleć następnym razem – przytaknęła. Nie wszędzie były kominki, zresztą bałaby się zabrudzenia obrazów sadzą, ale zawsze mogła skorzystać z Błędnego Rycerza, mimo że nieszczególnie za nim przepadała. – Nie chcę się rozszczepić przed tak ważnym dla mnie wydarzeniem, jakim jest wernisaż debiutantów w galerii sztuki, a to już za kilka dni!
Na białych policzkach pojawiły się teraz rumieńce przejęcia. Przez chwilę wpatrywała się w młodą aurorkę, unosząc leciutko brwi, kiedy ta powiedziała, że chętnie zobaczyłaby jej obrazy. Może faktycznie była ich ciekawa, skoro wciąż podążała za Lyrą?
- Eee... Jasne, nie ma problemu – powiedziała, rozluźniając się jeszcze bardziej. Rozmowy o sztuce i interesowanie się jej twórczością były sprawdzonym sposobem poprawiania jej humoru. – Właściwie to chyba mogę pokazać któryś z tych... Możliwe, że część z nich pójdzie na wernisaż, ale to już zależy od samej lady Avery i jej asystentów, jakie prace uznają za najbardziej odpowiednie do zaprezentowania.
Lyra wciąż nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, że została zaproszona do uczestniczenia w tak wyjątkowym wydarzeniu, dlatego nie mogła zepsuć takiej szansy. Może nawet nie powinna w tych dniach poprzedzających wernisaż w ogóle ruszać się z mieszkania, by nie kusić losu, narażać się na rozszczepienie, łapanki lub inne nieprzyjemności, które mogłyby popsuć te piękne plany?
Nagle zatrzymała się gdzieś na uboczu, gdzie stała niewielka ławeczka i położyła na niej swoją torbę, po czym sięgnęła do niej, wyciągając jeden z rulonów. Znowu zerknęła na aurorkę, jakby chcąc się upewnić, czy chce to zobaczyć, a po chwili niezwykle ostrożnie rozwinęła obraz, przedstawiający urokliwy pejzaż wzgórz porośniętych kwiecistą łąką, ponad którą rozciągało się niebo znaczone barwami zachodzącego słońca. Początkowy niepokój na razie gdzieś uleciał, pozostawiając jedynie ciekawość, jak młoda czarownica, znajoma jej brata, zareaguje na jej twórczość.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]20.02.16 18:45
Caro odniosła wrażenia, że malarkę zdziwiło to, że dziewczyna chce zobaczyć jej obrazy. Przecież to nic niesamowitego. Jako ktoś, kto ma wystawiać swoje prace na wernisażu, nie powinna tak reagować. Za mało pewności siebie! To jednak było całkiem urocze. Lepiej, że Lyra odznaczała się skromnością, a nie zadufaniem. Takie cechy bardziej pasowały do kobiety - szczególnie ze szlacheckiego rodu, a nie należy zapominać, że Weasleyowie właśnie do takich należeli.
- O, wspaniale! - odparła z wyraźną radością w głosie. Lyra zgodziła się pokazać jedną z prac teraz, co stało się powodem ekscytacji Caro. Dziewczyna była miłośniczką sztuki i choć bardziej interesowało ją słowo pisane, wszelkiego rodzaju rysunki i obrazy także wywoływały w niej zaciekawienie. Może to dlatego, że sama całkiem nieźle rysowała, więc zdawała sobie sprawę, że to nie lada hobby. W Beauxbatons była Harpią, więc przez całą szkołę ćwiczyła tę trudną sztukę na kształtujących umiejętności zajęciach. Wiedząc na czym to mniej więcej polega, była w stanie poprawnie ocenić wartość obrazu. Nie była ekspertem, ale znała się na tyle, żeby twierdzić, czy nie są to tylko zwykłe malunki. Nie podejrzewała jednak, żeby Lyrze brakowało talentu, skoro Laidan Avery chciała wystawić jej obrazy na wernisażu. Ta kobieta znała się na rzeczy i była autorytetem dla Caro, jeśli chodzi o sztukę.
Gdy Lyra połośyła torbę w celu wyciągnięcia jednego z obrazów, Caro cierpliwie czekała z delikatnym uśmiechem na twarzy. Początkowo wystawiła ręce, żeby pomóc autorce rozwinąć rulon. Bała się jednak, że coś zepsuje, więc w ostatniej chwili się powstrzymała.
- Och, jaki piękny! - aż klasnęła w dłonie, przyglądając się krajobrazowi przedstawionemu w bardzo ciekawy sposób. - Naprawdę świetne kolory. Masz wyczucie - przyznała zauroczona grą świateł. Ludzie opowiadający o malarstwie tej młodej Weasleyówny mieli rację. Lyra znała się na rzeczy. Caro pomyślała, że musi kiedyś zobaczyć więcej prac dziewczyny. Koniecznie!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]21.02.16 11:25
Lyra niestety nie należała do najbardziej pewnych siebie, i choć zdawała sobie sprawę, że ma talent i jest dobra w tym, co robi, nie miała wybujałego ego, i za każdym razem, jak ktoś doceniał jej prace, była to dla niej niezwykle miła, poprawiająca humor niespodzianka.
Widziała zainteresowanie Caroline, co od razu zwiększyło jej sympatię do młodej aurorki. Mimo swojej skromności, Lyra lubiła, kiedy jej sztuka była pozytywnie odbierana przez otoczenie. I pewnie gdyby wiedziała o tym, jakie kobieta miała możliwości nauki rysowania, z pewnością by jej pozazdrościła. Hogwart mimo swoich licznych zalet niestety nie uczył żadnych zajęć artystycznych, a na prywatne lekcje nie było jej stać, więc w tym zakresie była zdana wyłącznie na siebie i mogła jedynie uważać, że to niesprawiedliwość życiowa, że inne dziewczęta, przede wszystkim te z bogatszych rodów, uczą się tylu ciekawych umiejętności, a ona w dzieciństwie mogła co najwyżej pomagać matce przy gotowaniu i robótkach ręcznych, i samodzielnie uczyć się rysunku korzystając z takich materiałów, na jakie jej rodzinę było stać. Dopiero teraz mogła pozwalać sobie na coś więcej i rozwijać swoją pasję oraz talent.
- Cieszę się, że ci się podobają – powiedziała, zerkając na kobietę, kiedy ta oglądała płótno. Obrazy na wernisaż były malowane farbą olejną i w raczej klasycznym stylu, bo taki najbardziej lubili staroświeccy czarodzieje. Lyra zresztą, z racji życia z dala od mugoli, kompletnie nie znała się na nowoczesnych trendach w sztuce.
- Może odwiedzisz mnie na wernisażu? – zaproponowała nagle. Na pewno by się cieszyła, gdyby ktoś odwiedził część wystawy z jej pracami, a ona będzie mogła o nich opowiadać. – Chciałabym, żeby ktoś przyszedł obejrzeć moje obrazy. Byłoby mi bardzo, bardzo miło.
Pewnie przyjdą jej bracia, może narzeczony, ale jak będzie z innymi? To się okaże.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]23.02.16 0:35
Ten błysk w oczach Lyry był bezcenny. Widać było, że naprawdę cieszy się z docenienia, a Caro w ogóle nie musiała udawać. Obraz bardzo jej się podobał. Gdyby nie okoliczności, pewnie od razu by go kupiła. Rozsądniej było jednak na spokojnie wybrać najładniejszy według gustu aurorki, w miejscu bardziej sprzyjającym podobnej transakcji niż jakaś mugolska ulica. Jednak zostało postanowione, że Caro kupi niedługo jakiś obraz malarki - na bank!
Gdy autorka prac zaprosiła ją na wernisaż, na moment zaświeciły się jej oczy, szybko jednak przypomniała sobie o pracy. Ostatnio miała jej bardzo dużo. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad sprawą.
- Posłuchaj, Lyro. Na pewno bardzo dużo ludzi przybędzie na wystawę - o to nie musisz się martwić. Ja również spróbuję się zjawić, ale niestety nie mogę ci nic obiecać - obdarzyła ją smutnym spojrzeniem, ponieważ nie lubiła odmawiać takim osobom jak młoda Weasleyówna, ale jeszcze bardziej nie cierpiała dawać ludziom próżne nadzieje. Była jednak pewna, że na wernisażu zjawią się tłumy czarodziei a zwłaszcza szlachciców. W końcu wydarzenie to było organizowane pod patronatem lady Avery, a to nie byle kto! - Ostatnio mam dużo pracy. Taki zły czas. - Tak naprawdę czas nie był taki zły. Przynajmniej jeśli chodzi o pracę. Caro polubiła bycie aurorem i naprawdę nie przeszkadzał jej nadmiar obowiązków. Uwielbiała swojego partnera, który tępił jej złe nawyki, będące przeszkodą w sprawnym zwalczaniu przestępczości. Gorzej, jeśli chodzi o jej życie prywatne. Na tej płaszczyźnie czas był zły i ciężki. Po dwudziestu czterech latach po raz pierwszy spotkała siostrę bliźniaczkę i to w dodatku z zaskoczenia. Musiała opowiedzieć jej to, co wiedziała na temat swojego pojawienia się we Francji i co gorsza - musiała uświadomić jej, że ich rodzice byli potworami. Bo czy normalny człowiek zrobiłby coś tak okropnego?
Dość jednak tego zadręczania! Caro wolała rozmawiać o obrazach Lyry.
- Tak pięknie malujesz! Gdzie się tego nauczyłaś? - była bardzo ciekawa, kto pomagał dziewczynie w rozwijaniu talentu. Wyobrażała to sobie tak, że w przeciwieństwie do niej, Lyra pobierała prywatne lekcje u jakiegoś słynnego malarza. W końcu pochodziła ze szlacheckiego rodu i miała taki potencjał, że zapewne każdy chciałby przyczynić się do rozwinięcia wachlarza jej umiejętności. Nie to co Caro i najzwyklejsze w świecie warsztaty, a raczej zajęcia grupowe dla uczniów na różnym poziomie...
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]23.02.16 21:12
Gdyby Lyra wiedziała o planach aurorki, z pewnością byłoby jej bardzo miło i czułaby się przyjemnie doceniona. Ale i tak już same jej wcześniejsze słowa wywołały uśmiech na jej twarzy, poprawiły nastrój mimo przemęczenia i odczuwanego stresu.
- Dziękuję za dobre chęci – powiedziała; zdawała sobie sprawę, że aurorzy mieli dużo nieprzewidywalnych zajęć, i nawet jej własny brat nie mógł jej dać stuprocentowej gwarancji, że się pojawi. W końcu w tej pracy należało być na każde wezwanie, bez względu na inne zobowiązania. – Jeśli się uda, będzie mi bardzo miło. Jeśli nie... Mam nadzieję, że uda nam się spotkać w innych okolicznościach. Nie wiem co prawda, czy w tym roku jeszcze pojawię się na Pokątnej z obrazami, prawdopodobnie po wernisażu będę się starała znaleźć sobie inne lokum, jeśli się uda. A jeśli nie, będę malować w domu.
Zamyśliła się na moment, przyglądając się młodej kobiecie. Nie miała jednak zielonego pojęcia, że ta pracowała razem z niejakim Rogerem Elliottem, który zaledwie parę dni temu tak przekonująco udawał kota, że Lyra dała się nabrać i zaczęła go głaskać, wierząc że to prawdziwy zwierzak.
- Sama się tego nauczyłam – odpowiedziała po chwili, leciutko przygryzając wargę. – Trochę pomagałam sobie książkami kupionymi w sklepie z używanymi szpargałami na Pokątnej... Mojej matki nie było stać na prawdziwe lekcje malarstwa dla mnie, więc jestem samoukiem. – Mówiąc to, znowu oblała się szkarłatnym rumieńcem. Wstydziła się swojej biedy, ale zarazem chyba dla niewielu było to tajemnicą, że Weasleyowie lata temu roztrwonili swój majątek i teraz się u nich nie przelewało. Dlatego nie widziała sensu wymyślania naprędce jakichś kłamstw, które i tak zapewne od razu zostałyby zdemaskowane, a przyznała się do stanu faktycznego. I może też dlatego zazdrościła nie tylko zamożniejszym rówieśnikom, ale też uczniom Beauxbatons, że to szkoła zapewniała im naukę odpowiednich umiejętności artystycznych.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]25.02.16 13:08
- O, na pewno! Koniecznie będę musiała zobaczyć więcej twoich obrazów - może nawet któryś kupić - Myślę, że nie będzie problemu z ponownym spotkaniem, zgłasza, że mieszkamy całkiem niedaleko - uśmiechnęła się do dziewczyny i nie skomentowała kwestii zmiany miejsca, w którym Lyra dotychczas malowała. Coś jej świtało w pamięci, że malarka znalazła się wśród ludzi aresztowanych po dekrecie Minister. To był taki absurd, że aż mózg jej parował. Nie miała prawa sprzeciwiać się rozkazom, nie lubiła też dyskutować na ten temat z innymi ludźmi (no chyba, że z Rogerem). Czy to możliwe, żeby właśnie to było powodem? A może zwyczajnie zbliżająca się zima skłoniła pannę Weasley do ukrycia się w zamkniętym pomieszczeniu? W każdym razie nadal chciała malować, więc nie było źle.
- Sama? - zdziwiła się. To było naprawdę interesujące. Caro nieraz słyszała o samoukach, ale z doświadczenia wiedziała, że byle kto nie jest w stanie nauczyć się sam. Do tego niezbędny jest talent. Ach, no tak. Przecież Weasleyowie żyli podobno jak zwykli ludzie i to tacy ubodzy. Krew mieli szlachetną, ale nie posiadali wielkiego majątku w przeciwieństwie do innych rodów. Caro jakoś nie patrzyła nad nich pod tym kątem, jednak teraz przypomniała sobie, że coś takiego słyszała. Zrobiło jej się trochę przykro, bo dziewczyna chyba trochę się tego wstydziła, choć nie miała dużych oporów przed wyznaniem prawdy. Tak naprawdę Caro wychowywała się w bardziej szlacheckich warunkach, niż stojąca przed nią szlachcianka. Pougetowie mieli wysokie aspiracje. Niestety nie byli w stanie udowodnić nieskazitelnego rodowodu, nie posiadali także ziem ani zamków. Tak naprawdę to chyba zaledwie od dwóch pokoleń mogli chwalić się majątkiem i uznaniem wśród innych zamożnych rodzin francuskich.
Wyznanie Lyry wzbudziło w Caro jeszcze większy zachwyt.
- Nigdy nikt cię nie uczył? - zapytała głupio, jakby nie dodarły do niej poprzednie słowa rudowłosej. - Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Podziwiam cię, Lyro. Masz talent - popatrzyła na nią z uznaniem i jeszcze raz spojrzała na jej obraz.
- Dobrze, to ja cię dłużej nie zatrzymuję. Życzę ci powodzenia na wernisażu i mam nadzieję, że zobaczymy się niebawem. - W końcu dziewczyna miała pewnie mnóstwo przygotowań. Trzeba było dostarczyć obrazy lady Avery, a te nowe oprawić. Caro była szczęśliwa z dzisiejszego spotkania i miłej rozmowy, pomimo tego, że zaczepiła malarkę wyłącznie w celu wytknięcia jej nieprawidłowego korzystania z teleportacji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Hertford Road [odnośnik]25.02.16 18:06
- Ach tak, rzeczywiście! – Lyra przypomniała sobie, że przecież aurorka mieszkała na tej samej ulicy, kilka razy widziała ją, wracając z Pokątnej lub po prostu spacerując po okolicy. – W takim razie, na pewno kiedyś będzie ku temu okazja.
No niestety, Lyra należała do tych pechowców, którzy znajdowali się w objętych dekretem miejscach w zdecydowanie nieodpowiednim czasie, i tym sposobem przeżyła coś zdecydowanie niezbyt przyjemnego. Ale nawet gdyby to się nie wydarzyło, i tak musiałaby teraz myśleć o szukaniu nowego miejsca, gdzie byłoby ciepło i sucho, i gdzie nie groziłyby jej już żadne nagłe komplikacje. Bo choć również rzadko o tym mówiła (tym bardziej postronnym osobom), również uważała dekret za absurdalny pomysł.
- Tak – potwierdziła. Chociaż była skromna i nie do końca w siebie wierzyła, niewątpliwie posiadała talent, i gdyby tylko miała odpowiednie możliwości i warunki, mogłaby zajść naprawdę daleko. Tyle że na razie to wciąż była sfera marzeń. Wszystko przez to, że urodziła się w biednej, niedocenianej rodzinie i musiała postarać się bardziej, niż większość jej rówieśników. – Lubiłam rysować, odkąd tylko pamiętam. Kiedy byłam starsza, zaczęłam na ten temat więcej czytać i próbować nowych technik. A po skończeniu szkoły malarstwo stało się dla mnie nie tylko pasją, ale i pracą. Lubię to robić.
Znowu się uśmiechnęła, zwijając obraz i poprawiając zsuwający się z ramienia pasek nieco sfatygowanej torby.
- Dziękuję – powiedziała jeszcze, kiedy panna Pouget postanowiła się pożegnać. – I do zobaczenia!
Pożegnała się z aurorką, po czym ruszyła w dalszą drogę, żeby znaleźć dom czarodzieja który miał oprawić jej obrazy.

| zt.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Hertford Road - Page 2 Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Hertford Road [odnośnik]30.03.16 19:57
| kiedyśtam w listopadzie

Dzień przemijał za dniem - a wraz z nimi, obecnie, pogoda stawała się coraz bardziej paskudna. Powierzchnia chodnika była już niemal nieodzownie zroszona deszczem; przesiąknięta wilgotną warstewką, z uwidaczniającymi się gdzieniegdzie, brudnymi taflami kałuży. Uwielbiam cię, Wielka Brytanio, przyznał z ironią w myślach, czując kolejne, rozbijające się o powierzchnię płaszcza krople deszczu. Niebo było zszarzałe, okolone ciemnymi, niemal gęstymi chmurami. Słońca nie dało się pośród nich ujrzeć - nieregularne, skondensowane skłębienia skutecznie zasłaniały choćby uchyłki jego tarczy. Pogoda idealna. Deszcz, chłód i watr, który nacierał natrętnie, ogarniając twarz wszechobecnym zimnem; jego zamaszysty prąd uderzał wciąż o policzki i rozstawiał na wszystkie strony włosy. Westchnął cicho, idąc przed siebie.
Nie rozglądał się nawet po ludziach.
Tym bardziej po zawartości jezdni, po czymkolwiek - zwyczajnie szedł przed siebie, prosząc w duchu siły natury, o zelżenie przybierających na sile kropel. Żeby się nie rozpadało. Po raz kolejny. Żeby nie musiał iść, cały przemoknięty do suchej nitki - oprócz tego wściekły. Tak jak ostatnio. Deszcz jednak spadał rzęsiście, mimo całych błagań - wydawał się być na nie całkowicie obojętny. Patrzył, jak gęste krople rozbijają się o powierzchnię chodnika. Spadały wszędzie; migocząc również na karoseriach przejeżdżających ulicą pojazdów. Bębniły lekko, wystukując dźwięki wyznaczanego przez siebie rytmu. Delikatnego, powtarzalnego - niemal machinalnie, łączyły się z tłem innych, różnych brzmień rozchodzących się wielokrotnie w powietrzu. Kilkoro ludzi schroniło się pod dachem najbliższego sklepu. A on szedł dalej. Szedł, bo nie widział innego wyjścia. Czasem odczuwał wrażenie, że w czasie listopadowej, podłej pogody - obrzydliwie szarej, malowanej przez rozmycie na szybach kropel deszczu, nie powinien w ogóle wychodzić z domu. Dodając do tego również fakt przygnębiającego działania tych wszystkich zebranych naraz czynników, które nadawały mu jeszcze bardziej podły nastrój. Trochę rzeczy jednak się wydarzyło, powinno być znacznie lepiej - o wiele lepiej w porównaniu do poprzednich miesięcy.
Mimo to wciąż miał wątpliwości, jak będzie naprawdę.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hertford Road - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Hertford Road
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach