Wydarzenia


Ekipa forum
Las westchnień
AutorWiadomość
Las westchnień [odnośnik]16.07.19 20:59
First topic message reminder :

Las westchnień

Oprócz jezior w Krainie Jezior znajdują się też czyste, przepiękne lasy. I choć nadal można tu znaleźć ślady zniszczeń po anomaliach, z biegiem czasu będą one dostrzegalne coraz mniej, ponieważ roślinność szybko zaczęła odżywać i gdy tylko nastała wiosna, od razu pokryła się zielenią.
Nazwa lasu wzięła się stąd, że szum wiatru w koronach drzew mieszający się z cichym szmerem niewielkiego strumienia wypływającego z nieodległych gór i wpadającego do najbliższego jeziora brzmi niekiedy jak echo stłumionych westchnień. Jest to jednak nazwa potoczna, funkcjonująca głównie wśród mieszkańców pobliskiej wioski zamieszkanej przez kilka magicznych rodzin. To one zatroszczyły się o to, by pousuwać z lasu najbardziej połamane anomaliami drzewa i zbudować nad strumieniem nowy mostek. Ponadto las ten jest lubianym celem wędrówek zielarzy, gdyż w jego głębszych partiach można napotkać zdrowe, dorodne okazy magicznych ziół nie skażone mugolskimi zanieczyszczeniami powszechnymi bliżej większych miast. Bliżej środka lasu znajduje się też polana, która latem porasta mnóstwem różnokolorowych kwiatów. Trzeba jednak wiedzieć, jak tu trafić, bo nie jest to miejsce powszechnie znane, dzięki czemu zachowało swój unikalny urok i charakter. Drogę do niej po raz pierwszy odkrył pewien zbłąkany zielarz, który zgubił się w lesie. Miejsce urzekło go tak bardzo, że zaczął przyprowadzać tu swoją ukochaną. W obawie przed tym, że ich uroczy zakątek mógłby zostać zbyt łatwo odnaleziony przez innych zaczarował go zaklęciami sprawiającymi, że dróżka ukazywała się tylko wtedy, kiedy stuknęło się trzy razy różdżką w odpowiednie miejsce na głazie stojącym u jej wejścia. Wtedy gęste zarośla rozstępowały się, ukazując ścieżkę. Po śmierci zielarza i jego ukochanej, którzy odeszli z tego świata już dość dawno temu, jego zaklęcia osłabiły się, ale polanę naprawdę trudno znaleźć, jeśli nie wie się, gdzie szukać.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Las westchnień [odnośnik]24.02.21 2:27
The member 'Alexander Farley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 27

--------------------------------

#2 'k6' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las westchnień [odnośnik]28.02.21 12:14
Wszystko działo się zbyt szybko, by dopiero co skupiona na pieczeniu Kerstin zdołała nadążyć. Ledwo musnęła przepyszne ciastko zębami, a już ktoś porwał ją z bezpiecznego domu, już wpychał olbrzymi bukiet do rąk, już słyszała za plecami głośne pluśnięcie. Czy to powinno być możliwe, skoro ich rodzinna kryjówka w Exmoor była zabezpieczona zaklęciami? Nie znała się na magii wystarczająco, by odpowiedzieć sobie na to pytanie, lecz nie potrzebowała lat doświadczenia na wojnie, aby domyślić się, że natychmiast musiała znaleźć schronienie. Odwróciła się w stronę wąskiej rzeczki instynktownie, wykonując równocześnie ostrożny krok w tył. To widok znajomej twarzy sprawił, że zachwiała się, przycisnęła polne kwiaty do serca i niezdarnie próbowała ukryć rumieniec za kosmykami złotych włosów.
Bo to przecież pan Alexander pojawił się w lesie wkrótce po niej; jej ukochany szef i odwieczny autorytet. Och, cóż to za wstyd, że nie zdołała lepiej przygotować się na przypadkowe spotkanie! Jak porządna młoda dama, powinna być zawsze gotowa, uczesana i przystrojona w najładniejsze sukienki. Zamiast tego miała mąkę we włosach, paznokcie brudne od masy na ciasto i naprędce sklecony opatrunek ze szmatki, który owinęła sobie wokół serdecznego palca po tym, jak zacięła się nożykiem.
- Alexander - odparła szeptem, słysząc jak wiatr niesie jej imię; czy głos mężczyzny zawsze był tak czuły? Stalowe oczy skrywały tajemnice nieba, lat bohaterskiej walki, udręki i miłości człowieczeństwa?
Ależ chciałaby podejść bliżej, wsunąć palce w ciemne loki i pocałunkiem okazać wdzięczność za każde ukradkowe spojrzenie, muśnięcie dłoni, ciepłe słowo, jakie miała szansę usłyszeć w ich lecznicy. Nie była tylko pewna, czy zasługuje na taki przywilej; niepewność ściskała ją boleśnie w przełyku, kolana drżały pod ciężarem głębokiego uczucia. Co powinna powiedzieć? Zapomniała już, że nie miała prawa znajdować się tak daleko od domu, zapomniała o rodzinie i ich zmartwionych twarzach. Miłość do nich nie była nawet w połowie tak silna.
Jak we śnie stąpała po miękkiej trawie, chcąc zbliżyć się do Alexandra i pomóc mu wejść na pewny grunt; zachwycona, nie odrywała spojrzenia od jego młodzieńczej twarzy i z tego powodu nie zdążyła zapobiec tragedii.
- Nie! - krzyknęła z przerażeniem, bukiet wypadł z ciepłych palców. Rzuciła się do rzeki pędem, lecz zanim wyciągnęła ramię, mężczyzna zdążył już zsunąć się po mule i wylądować w wodzie. - Nic ci nie jest? Proszę, powiedz, że nie - Bez zawahania weszła do rzeki, klękając przy nim i mocząc fartuch. Mała dłoń znalazła drogę do większej ręki Alexa, mimo wątłej siły próbowała pomóc mu wstać. - Musisz na siebie uważać, nie dam sobie rady bez ciebie - szepnęła drżącymi wargami; w kącikach niebieskich oczu pojawiły się kropelki łez.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Las westchnień [odnośnik]28.03.21 23:47
Wypowiedziała jego imię tak miękko, tak cudownie – brzmienie głosek owinęło się wokół jego umysłu: na co dzień tak racjonalnego, teraz jednak pogrążonego w zgoła innej materii. Nieważny świat, nieważna wojna, najważniejsze znajdowało się przecież przed nim, o parę tylko kroków. Spadał w to uczucie, spadał jednak również i bardzo fizycznie oraz prozaicznie, lecz to nie było najintensywniejsze doznanie, które przeżywał w tej chwili. Kiedy ruszyła ku niemu, gdy na jej licu ujrzał nagle wpełzający tam strach, serce zamarło mu w piersi. Czy była w niebezpieczeństwie, czy za jego plecami dostrzegła wroga? Dłoń momentalnie pomknęła ku różdżce, lecz nim zdołał jej dobyć wylądował z głośnym pluskiem w strumieniu. Woda przęsiąła jego ubrania tak dokładnie, jak dokładna była ta metaforyczna strzała Kupidyna, która przeszyła jego serce. Ledwo z powodu grawitacji prawie że położył się w strumieniu, tak prędko jednak zerwał się do pełnego siadu, z różdżką w ręce rozglądając się dookoła, szukając zagrożenia. Słowa Kerstin oderwały go jednak od paranoicznego rozglądania się, ogniskując spojrzenie na jej szaroniebieskich oczach, cudownych oczach, które mogły w sobie chować przestwór oceanu, niebo przed burzą, spowite mgłą krystalicznie czyste górskie jezioro.
To ja jestem powodem twojego przelęknienia? Och, najdroższa Kerstin, jesteś tak dobra – uśmiechnął się rozczulony, zaciskając dłoń na jej dłoni, kciukiem gładząc jej kłykcie. Wstał, nie obciążając jednak jej swoim ciężarem, drugą dłoń unosząc, by odgarnąć z jej czoła niesforne kosmyki włosów. Jego palce pozostawiły skrzące się w księżycowym świetle ślady, jednak nie mogło się to nijak równać z jej błyszczącym spojrzeniem. – Będę na siebie uważał, obiecuję. Nie mógłbym cię zostawić, muszę cię przecież bronić przed całym złem tego świata – powiedział cicho, wierzchem palców przelotnie gładząc jej policzek. Zaczynało być mu chłodno, lecz nie zważał na to, tak silnie rozgrzewało go uczucie, którym darzył pannę Tonks. Następnie pochylił się i złożył na jej czole przelotny pocałunek. – Jesteś zbyt dobra, martwiąc się tak o mnie – powiedział znów, prostując się i pomagając jej oparciem w swojej osobie wydostać się z niskiego koryta strumienia, z którego zaraz jej śladem sam wyszedł. Ruchem różdżki osuszył wpierw ją, a następnie siebie, po czym schylił się po upuszczony przez Kerstin bukiet i z ciepłym uśmiechem w bardzo elegancki sposób jej go podał, zupełnie jakby była właśnie damą na dostojnym balu. Czy powinien teraz powiedzieć coś... poetyckiego? Ach, że też nie był tak lotny w pięknym składaniu słów jak Julien! Musiał polegać na mniej romantycznym krasomówstwie niż najzdolniejszy pod słońcem i gwiazdami poeta, jego francuski przyjaciel. O, to w sumie było całkiem romantyczne!
Wpadłem w ten strumień gdyż ujrzałem najcudowniejszą czarownicę pod słońcem i gwiazdami – powiedział, po czym ucałował wciąż trzymaną przez siebie dłoń panny Kerstin. – Świat usunął mi się spod stóp, lecz nie potrzebuję go już dłużej, bowiem ujrzałem ciebie – powiedział miękko i czule. Gdyby tylko Julien go teraz słyszał! – Czy skoro los w końcu otworzył mi oczy na to, czego nie dostrzegałem, nie chcę ani na moment cię odstąpić – powiedział, wciąż chłonąc widok przed sobą. – Jakim cudem mogłem być wcześniej takim ślepcem? – westchnął, dłonią znów gładząc jej policzek. Jego oczy umknęły na moment do jej ust, tak idealnych jakby wyszły spod dłuta najbardziej utalentowanego rzeźbiarza jakiego kiedykolwiek nosiła ziemia; był jednak pewien, że od jasnego marmuru dzieliła je nie tylko rumiana barwa, lecz także ciepło i miękkość. Ile by dał by mógł je pocałować! To jednak nie przystawało, nie mógłby być tak śmiałym! Przecież szanował ją, na Merlina, kochał, jak mógłby uczynić cokolwiek wbrew niej? Dlatego intensywne spojrzenie przeniósł znów na jej oczy, w których zdawał się być zamknięty cały roziskrzony nieboskłon.
Jest późno, a czasy niebezpieczne, lecz zaufaj mi, obronię cię przed każdym zagrożeniem. Czy w takich okolicznościach zaszczycisz mnie spacerem? – wyszeptał, wiedząc, że igrał z ogniem. Nie interesowało go jednak to, co powiedzą inni. Chciał z nią spędzić każdą kolejną sekundę tego wieczoru. A może nie tylko tego...?


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Las westchnień - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Las westchnień [odnośnik]30.03.21 21:05
Czy czas mógł płynąć wolniej, czy dało się zatrzymać chwilę, schwycić ją w garść i na zawsze przytknąć do serca? Kerstin nigdy dotąd nie próbowała zadawać sobie tak hipotetycznych pytań, lecz w tej jednej sekundzie, jaka upłynęła między schwyceniem Alexandra za dłoń, a zetknięciem się ich spojrzeń, wiedziała, że istnieje jedna prawda - nigdy nie będzie w stanie zapomnieć dreszczu emocji przebiegającego wzdłuż kręgosłupa, gdy po raz pierwszy ujrzała te burzliwe tęczówki. Stalowoszary ocean naprzeciw błękitu nieba, tak napisałaby w wierszu, z tym, że nie była żadną poetką, nie umiała ubrać w słowa myśli, które kotłowały się w jej głowie z niewyobrażalną prędkością.
Mogła jedynie wstrzymać oddech, zaczerwienić się i wstydliwie opuścić głowę, gdy zadał jej pierwsze pytanie. Ona jest dobra? Och nie, to on był dobry, idealny, najcudowniejszy w świecie, bohater i męczennik, uzdrowiciel i wojownik, taki odważny, czysty i pełen współczucia.
- Nie chcę, by działa ci się krzywda. Z... czyjegokolwiek powodu - wyznała miękkim szeptem, w ostatnim momencie powstrzymując usta od ułożenia się w pełne obawy zdanie: z mojego powodu. Alexandrze, nie jestem tego warta. Cały świat leży u twych stóp, a ty skupiasz spojrzenie na jednej, mugolskiej dziewczynie? - Będziesz mnie bronił? - upewniła się, ocierając łzę z kącika oka.
Zamarła, gdy poczuła na czole muśnięcie czułego pocałunku; za chwilę spomiędzy warg uciekło jej westchnienie i nim mogłaby się powstrzymać, owinęła wokół Alexa szczupłe ramiona i oparła policzek w zgięciu jego szyi. Pachniał najpiękniej, jak mięta i kwiaty i słodka czekolada. Dopiero, gdy wspomógł ją w wybrnięciu z mulistego brzegu rzeki, rozluźniła palce, które kurczowo zacisnęła na jego koszuli.
- Och nie, ubrudziłam cię mąką! - przytknęła dłoń do ust, zaciskając zęby z głębokim wstydem. Cała koszula i kawałek spodni Alexandra były teraz pokryte białawym proszkiem.
Ale zanim mogłaby wpaść w niekończącą się plątaninę przeprosin i wyrazów wdzięczności za pomoc, mężczyzna uniósł jej wybrudzoną rękę do ust i zasugerował niewyobrażalne rzeczy.
- Ujrzałeś najcudowniejszą czarownicę? - szepnęła drżącym głosem i rozejrzała się panicznie dookoła, przekonana, że ktoś jeszcze im towarzyszy. Sama nie była wszak czarownicą, była od czarownicy tak daleka, jak to tylko możliwe. Czyżby Alexander przyszedł do lasu z kimś innym? Albo spotkał kogoś innego? Och, nie powinna była się do niego tak przytulać, to było niestosowne! Ale czasu w jego ramionach nie mogłaby porównać z żadną inną rozkoszą... - Mnie? - Ciężkie przemyślenia przerwały kolejne słowa. Roześmiała się wilgotnym głosem, opierając dłoń na jego piersi i lekko postukując w nią paznokciami. - Ja nie jestem czarownicą, kochany - Mimowolnie przystanęła na palcach, by znaleźć się bliżej, była bowiem sporo niższa. - Czego nie dostrzegałeś wcześniej? Czyżbyśmy myśleli o tym samym? - dopytała szeptem, zapominając kompletnie o całym rozsądku, o tym, że w domu czekały ją obowiązki, a Alexander był zaręczony.
Prawdziwej miłości nic nie miało prawa stawać na drodze. Delikatnie przygryzła usta, gdy przesuwał spojrzeniem po jej twarzy; potem pełne wargi rozjaśnił ciepły uśmiech.
- Przy tobie nie obawiam się niczego - obiecała, ani na chwilę nie puszczając pewnej ręki. - Spacer z tobą będzie dla mnie największym darem tego wieczoru - W którym momencie zaczęła mówić z taką emfazą, tak... czule?


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Las westchnień [odnośnik]30.03.21 21:05
The member 'Kerstin Tonks' has done the following action : Rzut kością


'Kupidynek' :
Las westchnień - Page 2 Z9balXq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las westchnień [odnośnik]22.04.21 22:54
Rozczulony uśmiech pojawił się na twarzy Alexandra, a jego dłoń momentalnie znalazła drogę do jej twarzy, by pogładzić jej policzek kciukiem. Była naprawdę taka kochana i dobra – nie wiedział czy ktokolwiek kiedykolwiek czulej wyznał mu to, że się o niego bał.
Zawsze będę cię bronił – przyrzekł, po czym wpatrując się w nią westchnął z zachwytu. A później, kiedy na jej czole złożył pocałunek, zrobiła jedną z piękniejszych rzeczy. Zadrżał, kiedy jej ramiona owinęły się wokół jego szyi, przyciągając ją jak najbliżej siebie. Miał wrażenie, że świat znów zawirował: pachniała jak dom, jak miejsce, do którego zapragnął wracać. Czy osoba mogła być domem? Według niego tak, jak najbardziej – bo przecież gdyby nie mogła to Merlin by to wszystko inaczej stworzył i Alexander by tak nie czuł. Była jego domem mentalnym, kiedy przebywał przy niej tak blisko czuł, że nie potrzebuje niczego więcej do szczęścia: tylko ona w jego ramionach mogła być czymś tak doskonałym. Mimowolnie pochylił głowę i odnalazł jej ucho, dmuchnął w nie lekko i złapał płatek między wargi, między zęby, targany czymś, czego nie do końca rozumiał. Tylko szemrzący pod nimi strumień, łaskoczący ich kostki tak, jak jego oddech pieścił teraz tak wrażliwą szyję Kerstin przypomniał mu, że od tego stania w strumieniu mogli przecież się przeziębić. Tak więc poruszył się, odsunął, choć nie chciał, a kiedy jej palce, uczepione materiału koszuli, rozluźniły się, marzył tylko o tym, aby znów nalazły się bliżej, jeszcze bliżej. Bez koszuli najlepiej. Ach, nie nie nie, nie tak go wychowano. Kurtuazja, Alexander! Kurtuazja!
Mąka, nie mąka, nie mógłbym dbać o to mniej – stwierdził, a w jego głosie wybrzmiała nuta jakiejś zapalczywości: jak gdyby był w stanie wykonać jakiekolwiek wyzwanie, które rzucono by mu na potwierdzenie tych słów. I może to sprawiło, że zapomniał się zupełnie. Zmarszczył brwi na jej skonfundowanie: aha, czyli jednak marnym poetą był! Ależ Julian będzie miał z niego ubaw! O ile się dowie, rzecz jasna. Właśnie, czy jego przyjaciel byłby a tyle wyrozumiały by wybaczyć mu tę nagłą zmianę uczuć? Będzie musiał, przecież znali się od dziecka: na kogo mieli liczyć, jak nie na siebie? Nawet Ida będzie przecież musiała zrozumieć, że miłość nie wybiera. Jak to mawiają, miłość i groszopryszczka przychodzą znienacka? Tak, na pewno zrozumie.
Ale w kwestii rozumienia to Alex nie wiedział za wiele, bo nie rozumiał o co chodziło Kerstin. Aż do momentu, gdy powiedziała, że nie jest czarownicą. Na płonący stos Wendeliny, takie faux pas! Ale na całe szczęście szlachcic wyklęty w zdrajcę przeklęty miał prędki pomyślunek, toteż raz dwa wymyślił, jak z tego wybrnąć.
Ależ Kerstin, jesteś czarownicą! Najzdolniejszą, jaką znam, bo przecież rzuciłaś na mnie najtrudniejszy czar ze wszystkich... urok całkowitej i bezbrzeżnej miłości – odparł, a na końcu jego głos stał się nieco zachrypnięty, a oddech zbyt płytki. Jego oczy wpatrywały się w Kerstin z szeroko rozciągniętymi źrenicami jakby nie dość światła mogło do nich wpaść, jakby potrzebował go więcej i więcej by zapamiętać, jak pięknie wyglądała tu, teraz, w blasku gwiazd i księżyca. Tego widoku nie zabierze mu nawet najgorsza z klątw, nawet jakby wszystko inne miał zapomnieć, nie wymażą mu z pamięci panny Tonks. Nigdy!
Kolejny dreszcz przebiegł po jego plecach na dźwięk jej słodkiej zgody. Kiedy tak mówiła Alexander przestawał mieć ochotę na jakikolwiek spacer. Chyba, że byłby to spacer jego ust po jej skórze. Aż nabrał głęboko powietrza zaskoczony śmiałością swoich myśli. Gdzie się podział Alexander sprzed chwili, ten który pamiętał o dobrym wychowaniu? Otóż zniknął, wyparował, popłynął w dół strumienia wraz z zeszłorocznym śniegiem. I już miał mówić, że w sumie nie chciał tak naprawdę gdziekolwiek iść, kiedy coś im – jemu – przeszkodziło. Latająca dynia. Latająca, fałszująca dynia. Aż się skrzywił na ten dźwięk, jego wspaniały, kształcony latami słuch nie był w stanie tego zdzierżyć. Ale to gdy zamieniła się w kamień... to była po prostu przesada. Widział jak żarzy się w środku i momentalnie chciał dowiedzieć się, co tam było. Chciał zdobyć to dla jego słodkiej Kerry.
Zostaw to mnie – oznajmił dumnie, stając między Kerstin a dynią tak, jakby to było jedno z tych zagrożeń, przed którymi przyobiecał ją chronić. Wyciągnął hikorową różdżkę z kieszeni i wskazał nią na dynię, prędko sięgając po zaklęcia: – Acus!
Drewno świsnęło, dynia zadrżała, lecz do pełnej transformacji jeszcze jej brakło. Dlatego raz jeszcze wykonał ruch nadgarstka, zapalczywie powtarzając: – Acus!

| Tutaj pierwsze, a tutaj drugie...


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Las westchnień - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Las westchnień [odnośnik]23.04.21 0:23
Iście magiczny wieczór, który zmierzał w wiadomym tylko Kerstin i Alexandrowi kierunku, powoli zaczął przybierać obrót, którego mogli się wcześniej nie spodziewać. Lewitująca dynia, która znikąd pojawiła się w otoczeniu pary, wydała z siebie jeden z najbrzydszych fałszów, jakie kiedykolwiek słyszał świat. Ostatecznie jednak zamieniła się w kamień, ale ciekawość czarodzieja wzięła górę i postanowił on poznać jej wnętrze. Pierwszy czar rzucony przez Alexandra sprawił, że zaczarowany kamień rozchylił się lekko, otwierając drzwiczki do swojego środka. Widać było z niego blask, a para od razu poczuła słodki zapach lukru i świeżego ciasta drożdżowego. Kamień jednak ani myślał drgnąć dalej. Kolejny rzucony przez Alexandra Asus zadziałał jednak zupełnie odwrotnie do przewidywanego efektu. W ciągu sekundy głaz ponownie zmienił się w dynie, zgodnie z oczekiwaniem Alexandra. Nie była to już jednak to samo śpiewające warzywo, które skrzacim fałszem próbowało stworzyć romantyczną atmosferę dla pary. Tym razem usta dyni otworzyły się na oścież i wydały z siebie jeszcze gorszy, przeraźliwy jęk, podobny do tego, który słychać przesuwając po talerzu widelcem. Sama Celestyna Warback zapewne musiałaby udać się na 2-miesięczny turnus rehabilitacyjny na uszy do Szpitala Św. Munga, po tym okropnym wrzasku. Dynia rozpoczęła szaleństwo, obracając się dalej w piruetach i wrzeszcząc wniebogłosy.

Duchów noc, żywych dzień
Jam jest żywa, nie jak cień
Nie będziecie w to mi grać!
Ja pączkami chlust wam w twarz!


Dynia jak powiedziała - tak zrobiła i kręcąc się z niezwykłą prędkością wokół swojej osi, zaczęła wyrzucać wszystko, co schowane było w jej wnętrzu, prosto na swojego głównego wroga - Alexandra Farleya. Na początku wypluła z siebie butelkę malinówki, która niczym wyciskany syrop, wystrzeliła prosto w oczy Alexandra, kompletnie je sklejając. Nim mężczyzna zdążył się zorientować, poleciało z niej dziewięć jędrnych, jeszcze ciepłych deserów, które również z zawrotną siłą zaczęły lecieć w stronę twarzy mężczyzny. Sklejone od likieru oczy nie pozwoliły mu wyraźnie dostrzec ataku, a gorące nadzienie, pączek po pączku, łupało w twarz Farleya, który mógł poczuć na sobie smak dyni, truskawki, cytryny, czekolady i maliny. Ostatni pączek za to, zaczarowana dynia postanowiła wyrzucić prosto w głowę Kerstin, a po tym wszystkim uciekła, śmiejąc się w głos.

| Jest to wizyta Mistrza gry w związku w rzuceniem krytycznej jedynki przez Alexandra.

Alex, najpierw leci w Ciebie wytryśnięta prosto w Twoje oczy ciepła malinówka, która skleja Ci powieki i rzęsy. W czasie gdy próbujesz odnaleźć się w sytuacji, dynia postanawia wycisnąć prosto w Twoją twarz nadzienie ze swoich pączków. Tracisz 10 punktów żywotności (tłuczone).
Jeśli nie pozbędziesz się go w ciągu 1 tury, zlecą się w Twoją stronę okoliczne wyjątkowo irytujące muchy, które skutecznie utrudnią Ci dalszy przebieg randki i nie pozwolą się odpędzić żadnymi znanymi sposobami.

Kerstin, możesz (ale nie musisz) obronić się przed pączkiem rzucając na odskok (k100 + 2xZ, ST: 70, możesz rzucić w szafce). Jeśli Ci się nie uda, tracisz 1 punkt żywotności (tłuczone) oraz jesteś oblepiona lukrem i nadzieniem truskawkowym. Jeśli w ciągu 1 tury nie pozbędziesz się zabrudzeń, w Twoją stronę również zlecą się te same irytujące muchy.
 
Mistrz gry nie kontynuuje rozrywki, w razie jakichkolwiek pytań zapraszam do Aquili.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las westchnień [odnośnik]28.04.21 14:06
Uczucia, które Alexander wzbudzał w Kerstin były intensywne, ciepłe i grzeszne. Jak gdyby tutaj, w osobie ukochanego szefa, spełniły się wszystkie jej sekretne pragnienia, marzenia ściętej głowy zaczerpnięte z romansów, Dumy i uprzedzenia pani Austin, Romea i Julii, Tristana i Izoldy. Był dla niej stworzony, był ideałem, jej prywatnym panem Darcym, a nawet więcej - lepszy, odważniejszy i bardziej ludzki niż wszelkie wymysły poetyckich rozumów. Kto mógłby ubrać w słowa prawdziwą miłość? Tego, co połączyło ich nad tym strumieniem na pewno nie dało się obrócić w żadną lirykę, epikę, czy epinefrykę.
- A ja będę zawsze twoja - szepnęła mu do ucha, muskając gorącym oddechem wrażliwą skórę na szyi, która aż prosiła się o to, aby oprzeć na niej usta. Wahała się, nie była pewna, czy powinna odsunąć się, czy mocniej opleść wokół niego ramiona; rozwiał wszystkie jej wątpliwości, gdy poczuła wargi na własnym uchu, delikatne zęby i muśnięcie języka. Westchnienie, które wyrwało się z jej ust nie miało niczego z przyzwoitości i gdyby nie stali po kostki zanurzeni w chłodnej wodzie, zapewne nie miałaby sił, aby pozwolić mu odejść.
Wrażliwej duszy nie przeszkadzały ślady mącznej przyjemności rozpostarte na koszuli i spodniach, nie słyszała również żadnych skrupułów w czułym głosie, gdy wyznawał jej uczucie, obnażał emocjonalnie w sposób, który momentalnie rozpalił rumieniec na jej ciepłych policzkach. Nikt nie mówił do niej tak, dotąd nie sądziła nawet, że może na to zasługiwać... przy Michaelu wiecznie potrzebującym pomocy, szalonej Justine i smutnym Vincencie łatwo było zapomnieć, że jest w życiu kimś więcej niż tylko gospodynią oraz piastunką.
A była przecież kobietą, tak samo jak każda zasługującą na prawdziwą miłość i troskę. Niewielkie łezki wezbrały pod powiekami Kerstin, gdy usłyszała, że rzuciła na Alexandra urok - a więc to prawda, miała potwierdzenie na wyciągnięcie ręki. Alexander kochał ją tak, jak ona kochała jego! Nic nie mogło ich już rozdzielić, teraz rysowała się przed nimi wyłącznie wspólna przyszłość pełna romantyzmu i piękna. Jak Tonksy zareagują na jej przeprowadzkę? A jak na ślub? Och, nie powinna o tym myśleć już teraz, miała przecież jego!
- Ja ciebie też kocham, Alexandrze - wydusiła z dłonią przy ustach, z rozczulającą prostotą i bez owijania prawdy w żadne słodkie słowa. Największą słodycz odnajdywała w błękitnych oczach, nie potrzebowała niczego więcej poza dotykiem. - Podejdź bliżej - zaoferowała nieśmiało, gładząc dłońmi materiał kuchennego fartuszka. Czy to był ten moment, gdy...?
Aż się skrzywiła, gdy przez las echem poniósł się koszmarny, wstrząsający kośćmi fałsz. W powietrzu roztańczyła się dynia, a Kerstin instynktownie zbliżyła się kilka kroków do Alexandra, aby schować się za jego wyciągniętym ramieniem. Cóż to były za czary? Dlaczego przerywały im spotkanie - najważniejsze spotkanie w jej życiu? Uśmiechnęła się lekko i pozwoliła czarodziejowi działać, choć niczego nie mówiła jej nazwa zaklęcia, nie była też zdolna domyśleć się, co mogła skrywać kamienna dynia. Może kryształowego bucika, jak w Kopciuszku? Może Alexander za chwilę założy jej tego dopasowanego bucika, weźmie na ramiona i zabierze do domu, żeby poprosić Michaela o jej rękę?
- Myślę... - ale Alexander nie miał okazji dowiedzieć się, co Kerstin myśli, gdyż paskudna dynia rozśpiewała się raz jeszcze, groźniej, a potem wyrzuciła z siebie całą zawartość. Stłumiony krzyk dziewczyny w niczym nie pomógł; pachnące pączki zaatakowały twarz jej ukochanego, czyniąc ją jeszcze słodszą, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zanim dynia odleciała, uderzyła też Kerstin, która zaaferowana stanem Alexandra nie zdążyła zauważyć ataku. Bolesne plaśnięcie w skroń zostawiło w jej złotych włosach pokaźne ilości lukru, cukru i kleistego nadzienia. - Och, Alexandrze, wszystko w porządku? - zapytała, lecz Alex nie był w stanie na nią spojrzeć i nie potrzebowała jego odpowiedzi, aby wiedzieć, że potrzebował pomocy. - Chodźmy do strumienia, wyczyścimy się - zaoferowała, łapiąc go za dłoń i ciągnąc na oślep z powrotem w stronę wody.
Nad brzegiem nie mogła się powstrzymać i ściągnęła na palec trochę malinowego nadzienia z jego policzka, na spróbowanie. Był przepyszny. Pączek. I Alexander.
- Trzymaj się mnie i nic się nie bój - poprosiła, prowadząc go w chłodną wodę krok po kroku, a potem ostrożnie obejmując ramionami - Zaraz będziemy czyści i mokrzy - powiedziała figlarnie, a potem w jednym momencie pociągnęła go w dół i dotknęła jego ust swoimi, aby złączyć ich najsłodszym pocałunkiem świata.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Las westchnień [odnośnik]27.05.21 21:20
Słowa zdawały się same odnajdywać właściwe drogi na usta, odpowiedni skład i kolejność, choć nie było w tej chwili nic logicznego czy możliwego do pojęcia rozumem. Kto bowiem tak prawdziwie pojmował miłość? Na pewno nie zgorzkniali mędrcy głoszący formułki, że to nic więcej niż czysta cielesność, przejęcie władzy nad umysłem przez drobinki krążące w krwioobiegach; to nie była miłość. To było coś większego niż oni, coś nienamacalnego, a przecież tak doskonale wyczuwalnego, tak prostego do zaakceptowania i przyjęcia. Może właśnie o to chodziło, by nie próbować na siłę wszystkiego racjonalizować, tylko po prostu zaakceptować i poczuć: tak, jak Alexander czuł na skórze muśnięcia ciepłego, wilgotnego oddechu Kerstin, paradoksalnie pokrywającego jego szyję w gęsiej skórce. Czy był jakiś sens w tych przeciwieństwach, czy był jakikolwiek sens w próbach wyjaśniania? Otóż nie. Nie potrzebował rozumieć czegokolwiek ponad to, że była na zawsze jego.
Jej westchnięcie wyczyniało z nim rzeczy niepojęte, gdzieś z głębi jego piersi wypełzł do gardła cichy pomruk: może ostatnie ostrzeżenie, ostatni moment w którym mógł się powstrzymać? Ilość silnej woli była w nim niezwykła, lecz z każdą kolejną chwilą zdawała się topnieć jak bryła lodu w gorącym, sierpniowym słońcu. I gdyby nie dynia, gdyby nie ten fatalny fałsz, byłby już przy niej. Lecz zamiast tego w swej rycerskości, odwadze, pewności siebie i bucie, skierował różdżkę przeciw magicznemu wytworowi. A z tymi, jak wiadomo, nigdy nie można było być czegokolwiek pewnym. I czy to tragiczna pomyłka Alexandra w inkantacji, czy złośliwość rzeczy magicznie ożywionych, nim się spostrzegł zamiast słodkiej Kerstin miał na sobie słodką malinówkę. Tylko oddech wyskoczył mu z piersi w prawie bezgłośnym zaskoczeniu, kiedy kerstin krzyknęła, a wszystko zniknęło. Oczy zapiekły go od alkoholu: najsłodsze bowiem niespodzianki posiadały w końcu drugie, nie aż tak przyjemne dno.
Kerstin, Kerstin? – zaniepokojony głos Alexandra poniósł się po polanie, kiedy nerwowo obrócił się, na oślep odnajdując dłońmi ramiona skrywającej się za nim panny Tonks. I tyle by było z rycerskich zapewnień o wiecznej obronie damy swego serca, ośmieszony i na tarczy zdany był na poprowadzenie przez jej drobne dłonie, wprost do szemrzącego strumienia. – Nie jestem w stanie cię dojrzeć – westchnął zrezygnowany nim nie stracił nieco równowagi na brzegu strumyka. Tym razem jednak, nauczony doświadczeniem, nie pozwolił sobie na upadek: niechybnie pociągnął by ze sobą pannę Tonks. Prowadziła więc go, a on posłusznie szedł, kiedy miał iść, zaś stał, kiedy miał stanąć. Nie wiedział czego się spodziewać, lecz figlarne przesunięcie palca po jego policzku sprawiło, że mimowolnie jego usta rozchyliły się. Zaś tego co nastąpiło jako kolejne nigdy by nie podejrzewał – i nie chodziło bynajmniej o pociągnięcie w szemrzący nurt, bo już od początku miał wrażenie, w którą stronę to prowadzi. Nie spodziewał się po Kerstin takiej śmiałości, lecz gdy poczuł składany na swoich ustach pocałunek, obmywający go wraz z chłodną wodą, jego ciało zareagowało instynktownie. W akompaniamencie plusku przyciągnął ją bliżej, z ferworem zwracając pieszczotę; przeszedł go mimowolny dreszcz, kiedy przez chwilę ciepło jej skóry, słodycz jej ust i malinówki mieszały się z chłodem wody, obmywającej ich z lepkich pozostałości dyniowego ataku. Niczym bezczelne, leniwe foki przetaczali się przez strumień, raz znajdując się pod wodą, raz znów łapiąc pospieszne oddech na powierzchni. Jedną dłoń wsunął w jej włosy, rozczesując palcami kleisty lukier i nadzienie, po czym drugą chwytając ją w talii podniósł się do siadu, w końcu mogąc rozchylić powieki po obmyciu przez wody strumienia. Nie przerywał pocałunku nawet kiedy przez jego głowę przemknęła myśl, że nie powinien pozwalać by trwał, by w ogóle się zaczął. Był po temu jakiś powód, lecz w swoim zamglonym umyśle młody uzdrowiciel nie był w stanie go zrozumieć. Jedyne na czym mógł się skupić to Kerstin, usadzona tak przyjemnie na jego nogach i te spływające z nich resztki słodyczy, wypełniające chłodne powietrze między nimi słodkim zapachem malin. Miał gęsią skórkę. W jakimś impulsie, może to jej przypadkowy ruch sprawił, że nagle nabrał w pierś głęboki oddech i oderwał się od jej ust, lecz tylko po to, by powoli językiem przejechać od jej policzka do skroni, wciąż przytrzymując ją za włosy, w ten sposób pozbywając się resztek lukru z jej twarzy.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Las westchnień - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Las westchnień [odnośnik]12.06.21 13:13
Był od niej młodszy, lecz po stokroć bardziej doświadczony; dwa zaledwie lata różnicy nijak miały się do wojennego piętna, wszystkich okropności i przejawów nieludzkiej odwagi, jakie dyktowały życiem Alexandra nawet wtedy, gdy nie znali jeszcze z Kerstin swoich imion, twarzy. Dotąd postrzegała go jedynie w kategoriach przyjaciela rodziny, poważnego szefa, którego należało bezwzględnie szanować mimo obiektywnie życzliwego usposobienia. Dopiero gęsty las, las westchnień, i ciepły, jesienny wieczór stworzyły atmosferę wystarczająco baśniową, aby opadły z oczu wszystkie klapki, pozwalając nieśmiałej dziewczynie zrozumieć, że oto ma przed sobą mężczyznę. Przystojnego, szlachetnego, dającego poczucie bezpieczeństwa - a przy tym dużo, dużo więcej. Ten niski pomruk wstrząsnął Kerstin do głębi i sięgnął miejsc w jej ciele, o których do tej pory wstydziła się myśleć. Iskra rozsądku podpowiadała, że jej pragnienie, aby owinąć wokół niego ramiona i przytulić męską twarz do piersi nie jest wcale niewinne, że jest grzeszne, ale było jej tak okropnie gorąco, myśli wirowały w głowie jak płatki śniegu nad ziemią początkiem grudnia...
Być może mieli szczęście, że akurat wtedy pojawiła się ta czarodziejska dynia. Może czuwał nad nimi duszek dziewictwa, pilnując, aby nie dopuścili się czegoś, czego nie wypada czynić przed ślubem. Kerstin nie była wystarczająco silna, aby powiedzieć sobie nie, pragnęła należeć do Alexandra duszą, sercem oraz ciałem, ale jak mogłaby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby została ladacznicą? Teraz chłodne powietrze nie pachniało już niebezpieczeństwem, tylko rozkosznie słodkim lukrem, powidłem i cukrem.
- Nie martw się, poprowadzę cię tam, gdzie czeka na nas błoga czystość - powiedziała ciepło, gdy błądził na ślepo, chwytając niepewnie jej delikatne dłonie. Sama też skończyła pokonana przez dynię, ale nie czuła do niego nawet kapki urazy; w pewnym sensie ten niespodziewany atak był zabawnym otrzeźwieniem. Nie chciała, żeby się przejmował, żeby szukał w sobie wad. Doskonałość nosiło się w sercu, a nie w różdżce, kochała go nawet wtedy, kiedy przegrywał.
Woda w wartkim strumieniu była zimna, stawiała gęsią skórkę na ramionach i łydkach, ale będąc otoczoną jego ramionami, Kerstin nie zwracała uwagi na niedogodności. To, co nastąpiło później, było bezpośrednią konsekwencją jej nieprzemyślanych działań. Smak owocowego nadzienia mieszał się ze smakiem czystej wody i ust ukochanego. Na przemian traciła oddech i chwytała powietrze haustem - gdy unosili się nad taflę, nie chciała tracić czasu na coś tak trywialnego jak tlen, więc natychmiast przylegała do niego z powrotem, przesuwając dłonie wzdłuż jego twardych ramion, pleców i splątanych loków. Nigdy nie czuła się tak dobrze.
- Och - wyrwało jej się, kiedy odsunął się na moment, aby przesunąć językiem wzdłuż jej policzka. Pod wpływem impulsu mocno oplotła go nogami. - Alexandrze... - wymamrotała z na wpół przymkniętymi powiekami, wędrując dłońmi w dół po jego klatce piersiowej, zaczepiając paznokciami o guziki, coraz niżej i niżej, aż palce znalazły się na pasku. - Zimno mi - dodała cicho, gdyż strumień muskał jej uda raz po raz, podwijając do góry mokrą sukienkę. Włosy, kiedyś złote, teraz okalały rumianą twarz smutnymi, brązowymi strąkami.

1-50 - Kerstin się nie powstrzymuje i rozpina ten pasek
51-100 - Przyzwoitość na pierwszym miejscu, Kerstin zabiera ręce i po prostu go przytula
[bylobrzydkobedzieladnie]


So for a while things were cold, they were scared down in their holes


Ostatnio zmieniony przez Kerstin Tonks dnia 12.06.21 13:15, w całości zmieniany 1 raz
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Las westchnień [odnośnik]12.06.21 13:13
The member 'Kerstin Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Las westchnień [odnośnik]10.07.21 20:30
Niewiele trzeba było by nawet te najbardziej uporządkowane umysły popadły w chaos. Zdawało się, że entropia materii nie oszczędzała także i sfer, w których jej prawa nie powinny działać. A jednak, bardzo fizyczny lukier zamiast na słodkościach i smakołykach znajdował się na ich ciałach i ubraniach, swoim przemieszeniem z miejsc mu przeznaczonych wywołując kaskadowo całą serię zdarzeń. Ten atak na ich ciała poruszył coś w ich duszach i umysłach, wiodąc do strumienia, który wraz z cukrem zdawał się wymywać z nich resztki jasności w ich głowach, rozsądku w logice i wstrzemięźliwości w ruchach.
Gdy jedną ręką trzymał ją za włosy, językiem wodząc po policzku, druga dłoń trzymała Kerstin w talii, zaraz pewnie wczepiając się w biodro palcami. Te grały własne akordy, wpierw niby od niechcenia znajdując zainteresowanie w rąbku sukienki, a następnie płynnie wślizgując się pod nią, wodząc po kolanie w leniwych kołach. Sam z drżącą ekscytacją chłonął każdym calem skóry jej dotyk na ramionach, we włosach, pozwalając jej na to, na co tylko miała ochotę.
Nie podejrzewał jej jednak o taką śmiałość.
Zaskoczyła go, dłoń zacisnęła się w zdumieniu na kolanie, druga na talii Kerstin, oddech zgubił swój rytm, na moment zaburzając galop żeber. Alexander poniekąd słynął z tego, że właściwie zawsze miał swoje trzy knuty do wtrącenia w temacie, teraz nie potrafił jej odpowiedzieć. W ciszy brzmiały ich przeradzające się w westchnienia oddechy, szum strumienia i wątły dźwięk rozpinanej klamry jego paska. Był w stanie tylko spojrzeć na pannę Tonks nim z nową zapalczywością nie wpił się w jej usta, całując ją zapamiętale, przyciągając bliżej, dłonią przejeżdżając odrobinę ponad jej kolano, drugą rozpościerając na jej plecach, utrzymując w miejscu gdy przestrzeń między nimi zdawała się kurczyć. Jego usta znalazły się na jej żuchwie, znalazły drogę do szyi. Nie wiedział skąd wziął się w nim ten odruch, ale momentalnie złapał zębami delikatną skórę w tym miękkim miejscu na boku, ponad obojczykiem. Zrobił to na tyle mocno, że mogła poczuć, jak zostawia ciemnoróżowy ślad, który tylko ściemnieje. Zawadiacki uśmiech wpełzł na jego twarz, kiedy otworzył oczy by na nią spojrzeć – jednak coś innego zwróciło uwagę Farleya. Coś ponad jej ramieniem, pomiędzy drzewami, coś co zadziałało na młodego czarodzieja jak kubeł zimnej wody. Wyplątał się z kończyn Kerstin tak prędko, jak tylko mógł, unosząc różdżkę.
Everte Stati! – krzyknął zachrypniętym głosem, biały jak ściana, zaczynając się trząść. Nie do końca nawet patrzył na to, czy mu się w ogóle udało. Złapał pannę Tonks za ramię i pociągnął do góry, stawiając ją na równe nogi, trzymając za łokieć i ciągnąc za sobą.
Nie wiedział, jak Voldemort go znalazł. Nie wiedział i tym bardziej zaczynał panikować. – Musimy uciekać, szybko! – strach w jego głosie był gęsty, poważny, zupełnie nie pasujący do tego, jak w biegu jedną ręką trzymał Kerstin, zaś drugą różdżkę i spadające mu spodnie. Biegł na oślep, gałęzie smagały ich po twarzach, zostawiały zadrapania, lecz Farley biegł jakby goniło ich stado dzikich hipogryfów: a przynajmniej do momentu, w którym nie potknął się i nie poleciał jak długi przed siebie, w dół pagórka, pociągając za sobą Kerstin. Lądowania niestety nie miał ujrzeć: nim stoczyli się na sam dół, stracili przytomność, uderzając głową w pień, który znikąd znalazł się na ich drodze.
Ocknęli się rano, przemoczeni, przemarznięci i do cna zażenowani. Uderzenie w pień nie było bowiem wystarczająco silne, aby utracili pamięć o wydarzeniach poprzedniego wieczora. jedynym sensownym wytłumaczeniem dla tego co zaszło musiała być magia. Alexander jak przez mgłę pamiętał woń swojej amortencji, co tylko dodatkowo go podenerwowało, do spółki ze wspomnieniem Voldemorta. Fakt, że oboje wciąż żyli musiał jednak oznaczać, że był to kolejny figiel spłatany uzdrowicielowi przez jego wybrakowany po wyprawie do Azkabanu umysł. To, że poranek był niezręczny było niedopowiedzeniem. Było dziwnie, kiedy Alexander zapinał na powrót pasek mówiąc, że muszą doprowadzić się do porządku. Było dziwnie, kiedy ogrzewał i wzmacniał ich zaklęciami. Jeszcze dziwniej było kiedy musieli spróbować wrócić do domów. Tak, to co im się przydarzyło należało do wypadków przedziwnych i w dodatku nie z ich winy: nie było to jednak dość, by zapomnieli o tym wieczorze i tak po prostu przeszli do porządku dziennego.

| zt x2 fluffy


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Las westchnień - Page 2 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Las westchnień [odnośnik]29.08.21 15:32
5 lutego '58

Sroga zima okryła przyrodę śnieżnobiałym puchem, i choć wydawała się niewinna oraz majestatyczna w swojej odsłonie, wraz z jej nadejściem zapach krwi nagle wydawał się spowszednieć, zaś białe drogi coraz częściej znaczyły się intensywnym szkarłatem. Była to nietypowa jak na Anglię pogoda - mogłem jedynie domyślać się, iż anomalie w pewien sposób odcisnęły trwałe piętno na klimacie, załamując jego łagodność. I, na domiar wszystkiego, jego bezwzględność nie sprzyjała trwającej wojnie, wyzwalając w ludziach pierwotne instynkty, sprowadzające się do konieczności przetrwania. To już nie była walka o wolność, ale o życie. Regularnie napadano na transporty, a krew lała się wszędzie tam, gdzie ktoś posiadał jakiekolwiek zasoby. Walczyli wszyscy. Mugole. Czarodzieje. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta i trudno było zapanować nad chaosem, który zawładnął sercami mieszkańców Anglii. Mało kto żył jeszcze nadzieją na lepsze jutro. Mało komu pieśń feniksa przynosiła jeszcze pokrzepienie.
Dlatego właśnie należało działać. Doniesienia o grupie czarodziejów ukrywających się w okolicach lasu westchnień w Kumbrii mogły być jedynie plotką, ale należało to sprawdzić. Wpływy Rycerzy Walpurgii na tych terenach nadal były silne, zmuszając niektórych mieszkańców do porzucenia własnych korzeni w ucieczce przed czarną magią. Było to dla mnie nieprzyjemnie znajome uczucie; porzucenie Wilton, mimo, iż zatruwało moje serce, przyszło mi z trudem. W okolice wskazane przez informatowa wybrałem się sam. Umiejętność cichego poruszania się i opanowanie zaklęć maskujących wystarczały, by pozostać niezauważonym, moim celem zaś był wywiad zdobyty na terenie wroga, a nia otwarta walka. Patrolując nieprzetarte ścieżki, w całkowitej ciszy, wyczulając zmysły na najdrobniejszy szmer i ruch, stwarzałem sobie wystarczającą przestrzeń dla odpowiedniej reakcji w przypadku niespodziewanego towarzystwa. Z palcami zaciśniętymi wokół rękojeści różdżki czułem się wystarczająco bezpiecznie. Naprzemian wypowiadane zaklęcia wykrywające ludzka obecność, pułapki oraz przełamujące iluzje były dla aurora chlebem powszednim. Jeśli czegoś należało się obawiać w tych lasach, wolałem wierzyć, że byłem tym ja sam.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym


Ostatnio zmieniony przez Frederick Fox dnia 09.11.21 18:37, w całości zmieniany 1 raz
Frederick Fox
Frederick Fox
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 34 (37)
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

fire is catching
and if we burn
you burn with us

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Las westchnień - Page 2 Giphy
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2155-frederick-fox#32552 https://www.morsmordre.net/t2178-poczta-fryderyka#33148 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f413-devon-lisia-nora https://www.morsmordre.net/t3769-skrytka-bankowa-nr-605#69393 https://www.morsmordre.net/t2332-freddie-fox#35856
Re: Las westchnień [odnośnik]29.08.21 16:18
Kumbryjskie kelpie zimowały pod taflą jezior, pozostawiając pałętających się przy brzegach intruzów w spokoju. Dlatego zimą większe zagrożenie stanowiły lasy – nieprzeniknione bielą i sośniną skrywającą wiele bestii. Jednak pośród klasycznej zimy, był jeszcze inny aspekt – wojenny. Krawy znak, rozpoczynający nowy rozdział nie tylko w historii magicznej, ale i tej niemagicznej. Nie była to po prostu wojna czarodziejów czy mugoli, była wspólna - obecna na każdym polu. Bezpieczeństwo stało się pojęciem względnym, na które pozwolić sobie mogli zaledwie nieliczni. Ludzie poczęli polować na siebie nawzajem, chaos trawił angielskie zimie i nie istniał już żaden przyczółek normalności, wszędzie było nie tak, wszędzie rzeczywistość ociekała kryzysem. Londyn, ziemie promugolskie, antymugolskie… granica zatarła się, pozostawiają kraj w ruinie, podobnej tej, którą zapoczątkowało Stonehenge. Neutralność okazywała się więc przywilejem niemal równym, co bezpieczeństwo. Jeśli nie stało się w linii z jednymi, to oznaczało opowiedzenie się przeciwko tym drugim. I jakimś dziwny cudem, wciąż udawało jej się otwarcie powstrzymać różdżkę, zawiesić broń, chociaż emocje z dnia na dzień podsycały kolejne nagłówki, informacje oraz wydarzenia. Coś się zmieniało, coś kotłowało, wciąż szukając odpowiedniego kierunku, jaki wciąż przysłaniała gęsta londyńska mgła. Bo nie mogła. Bo ryzyko, bo ograniczenia, bo zawiłości, których liny pętały na oślep błądzącą duszę, prowadziły przez spadające z niebios miecze, wyznaczające ostatecznie kierunek ku przepaści.  
Rękawiczki, chociaż osłaniały palce, tak przepuszczały igiełki chłodu, wbijające się w kostki, mocno zaciśnięte na skórzanej teczce ministerstwa. Dokumenty i dokumenty, wirowały w myślach, gdy rzeczywistość była równie blada co pergamin. Śnieg skrzypiał coraz bardziej złowrogo, a nawet krakanie okolicznych ptaszysk przestało towarzyszyć zwykłemu uczuciu przebywania w przyrodzie. Przecież zdążyła przyzwyczaić się do kruczego głosu, ochrypłego i dla wielu zwiastującego nieszczęście. Dla niej oznaczać miało nowe wiadomości, kolejne słowa, jednak jak miało być tym razem? Wiatr zadudnił niepokojąco, podrywając świeżo opadły puch do tańca. Śnieżynki zatańczyły w wirze, brutalnie ostatecznie popchnięte wiatrem w oczy czarownicy. Cichy grymas wytoczył się z ust, odwracając spojrzenie gdzieś w bok. Co miało czekać w ostępach lasu?

| ekwipunek jak we wsiąkiewce


I wciąż nie starczało, i ciągle było brak
Ciągle bolało, że ciągle jest tak

Forsythia Crabbe
Forsythia Crabbe
Zawód : Magizoolog w Ministerstwie Magii
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
l'appel du vide
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8816-forsythia-a-crabbe https://www.morsmordre.net/t8824-maypole#262975 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f299-brook-street-72 https://www.morsmordre.net/t8821-skrytka-bankowa-nr-2082#262964 https://www.morsmordre.net/t8822-forsythia-crabbe#262969
Re: Las westchnień [odnośnik]29.08.21 16:18
The member 'Forsythia Crabbe' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Las westchnień - Page 2 8k8cIlD
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Las westchnień - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Las westchnień
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach