Wydarzenia


Ekipa forum
Plumpkowa studnia
AutorWiadomość
Plumpkowa studnia [odnośnik]16.07.19 21:05
First topic message reminder :

Plumpkowa Studnia

Stara, kamienna studnia, znajdowała się w Dolinie Godryka od zawsze. Dosłownie; wykopana w trakcie powstawania wioski, przez długi czas stanowiła dla mieszkańców główne ujęcie wody, umiejscowiona wygodnie w miejscu, w którym krzyżowały się aż trzy mieszkalne ulice. Wielokrotnie niszczona i odbudowywana, służyła uparcie kolejnym pokoleniom, użytkowana (zapewne z sentymentu) nawet wtedy, gdy w okolicznych domach pojawiła się bieżąca woda. Przestała pełnić swoją rolę dopiero kilka lat temu, kiedy w jej głębinach zadomowiło się stado plumpek. Niemagiczna część mieszkańców wioski była co prawda skłonna wyplenić rybki, ale tutejsi czarodzieje, nie chcąc do tego dopuścić, rzucili na studnię urok, który zmienił smak stojącej w niej wody na wyjątkowo nieprzyjemny, skutecznie zniechęcając mugoli do dalszego jej wykorzystywania. Dzisiaj malowniczo położona studnia nadal jest jednym z ulubionych miejsc schadzek mieszkańców, spragnionych plotek lub kilku romantycznych chwil, ale schludną przeszłość ma już dawno za sobą: jej kamienne boki zarosły mchem, a pod powierzchnią wody (nietypowo wręcz przejrzystej) można dostrzec okrągłe, cętkowane plumpki.

Według krążących po Dolinie Godryka opowieści, studnia ma jeszcze jedną, magiczną właściwość: w ciemnej tafli odbijają się gwiazdy, które – tylko w ostatni dzień miesiąca, i tylko przy bezchmurnej pogodzie – dzielą się przebłyskami przyszłości, układając się w słowa krótkich, często tajemniczo brzmiących wróżb.

Aby otrzymać wróżbę, należy napisać post w tym temacie oraz wykonać rzut kością k20, a następnie odczytać treść przepowiedni zgodnie z poniższą rozpiską. Losować można tylko raz – przy każdej kolejnej próbie, gwiazdy na powierzchni studni będą jedynie migotać, nie układając się w żadne słowa.

1. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Mroźny wieczór przyniesie spotkanie, które odmieni twoje życie.
2. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: W domu czeka na ciebie złoty uśmiech od losu.
3. Spoglądając w studnię, widzisz własne odbicie - a gwiazdy, zamiast w słowa, układają się w koronę tuż nad twoją głową.
4. Gdy spoglądasz w wodną taflę, dostrzegasz siebie - a srebrne punkty, zamiast w słowa, układają się w połyskujący supeł na twojej szyi.
5. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Szmaragdowozielony blask zabarwi Twoją twarz.
6. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Twoja ścieżka jest stroma, ale na jej końcu odnajdziesz to, czego pragniesz.
7. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Nie uciekaj przed przeznaczeniem: poddaj się mu.
8. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Nie popełniaj błędów swoich rodziców i przodków.
9. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Posłuchaj następnej rady, jaką otrzymasz od przyjaciela lub od wroga - przyniesie Ci wiele dobrego.
10. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: W trakcie następnej kwadry Księżyca spotkasz kogoś, kto poruszy twe serce.
11. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Bądź czujny - ktoś, komu ufasz, zada ci cios w plecy.
12. Gwiazdy błyszczą niezwykle jasno, lecz równie szybko nikną wszystkie, pozostawiając w studni jedynie Twe ciemne, samotne odbicie.
13. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Nie oglądaj się za siebie. Zrobiłeś dobrze. Uwierz swemu przeczuciu.
14. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Ciemnooka kobieta okaże się twoją zgubą.
15. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Wybór drogi na skróty skończy się dla ciebie ślepą uliczką.
16. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Jeśli chcesz stać się lekki jak pióro, zdejmij ze swoich barków ołowiany ciężar.
17. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Zamknij oczy. Odwróć się. Zrób dwa kroki w prawo. Trzy w lewo. To, co znajdziesz, będzie twoje. (Po wylosowaniu tej kości i wykonaniu polecenia, zgłoś się do Mistrza Gry.)
18. Srebrne punkty na wodzie układają się w zdanie: Jeśli chcesz zakończyć wojnę, uciesz najpierw tę, która rozgorzała w twoim sercu.
19. Gwiazdy na powierzchni studni migoczą, układając się w słowa: Zagłuszenie bólu sprawi, że powróci ze zdwojoną siłą.
20. Na tafli studni, wśród odblasków gwiazd, dryfuje odłamek spadającej gwiazdy. Możesz wychylić się i go zabrać (zgłoś się po niego w aktualizacjach).

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]12.12.23 21:18
22 sierpnia 1958
Hilary Morgan po raz ostatni był podobno widziany właśnie tutaj. Przy studni, na rozstaju dróg, wypatrzyła go starsza kobieta wieszająca pranie. Podobno przychodził tu całkiem często, przynajmniej według zeznań świadka. Siadał czasem na jej brzegu, zaglądał do środka, spędzał minutę, pięć, czasem godzinę, a potem wstawał i szedł, jak gdyby nigdy nic, przed siebie, do swoich zadań. Z tym, że któregoś dnia wstał i zniknął, a jego matka, spanikowana wdowa po krawcu, Jenny Morgan, nie miała pojęcia, gdzie syna szukać. W obliczu ostatnich katastrof nie mogła znikąd ściągnąć pomocy i w końcu pani Bennett, której serce nie mogło znieść widoku kobiety poszukującej swojego dziecka wybłagała, by Roger, mimo wielu zajęć, zajął się sprawą.
Dlatego gdy tylko grad przestał padać, Bennett wyruszył ze swojego mieszkania, aportując się na jedną z okolicznych uliczek z cichym trzaśnięciem, po czym ruszył w stronę studni. Pamiętał to miejsce z dzieciństwa, lubił się tu bawić z kolegami. W okolicy było coś niepowtarzalnego i magicznego, choć wokół często wcale nie brakowało ludzi. Stanął najpierw kilka metrów od studni, przyglądając się uważnie okolicy i przypominając sobie układ uliczek wokół. Czego chłopak mógł tu szukać? Czemu tak widział sobie studnię? Według matki nie miał powodów, aby tu bywać, to nie była wcale jego droga do domu, ale przecież dwudziestokilkuletni mężczyzna nie mówi matce wszystkiego, nawet jeśli z nią mieszka i nawet jeśli ich relacje można ocenić jako dobre. A z tego co Bennnett wiedział, Hilary często się z rodzicielką kłócił i nawet jeśli na swój sposób ją kochał, to miał w stosunku do niej sporo żalu, głównie związanego ze śmiercią ojca.
Po zlustrowaniu okolicy wzrokiem, podszedł do samej studni. Palce jego prawej dłoni dotknęły zimnego kamienia, a wzrok zatrzymał się na chwilę na gradowych kulach, które wciąż leżały obok studni. Zajrzał do środka, dostrzegając połyskującą w świetle taflę wody. No przecież, czemu miałoby jej nie być, nie słyszał, aby studnia wyschła.
Uniósł na chwilę brew, oparł się o murek, dając sobie chwilę na wczucie się w sytuacje chłopaka. Jeśli siedziałby tutaj to co by widział? Czy mógł coś stąd obserwować? Co w studni było tak ciekawego, że regularnie tu przybywał? Nie dostrzegał żadnych ciekawych sklepów, może więc chodziło o jakąś pannę zamieszkującą kamienicę wokół? Siadał, obserwował, czekał, aż wyjdzie z domu? Przyjrzał się uważnie oknom – większość z nich znajdowała się zbyt wysoko bądź miała naprawdę gęste firany, zza których za dnia nic nie byłby w stanie dostrzec.
Na początku może warto by było po prostu sprawdzić to miejsce zaklęciami. Oczywiście był to ślepy traf, czary nie musiały nic wykazać, ale jeśli miejsce było ważne dla zaginionego, nie zaszkodzi sprawdzić. Wciągnął więc różdżkę z kieszeni i skupiony na swoim zadaniu, zaczął szeptać zaklęcia:
Festivo, veritas claro, carpiene…



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]12.12.23 21:18
The member 'Roger Bennett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 89, 56, 42
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Plumpkowa studnia - Page 15 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]13.12.23 22:01
Huragan gwiazd nie oszczędził Doliny. Półwila nie potrafiła wyzbyć się wspomnień oślepiającego błysku wykluwającej się komety i huku łamanych kamieni, drżenia ziemi biczowanej płonącą salwą, urywki tamtej nocy nawiedzały ją w snach - ale ich pokłosie widziała również na jawie, przemierzając uliczki wioski. Znajome i nieznajome zarazem; niektóre miejsca doszczętnie spłonęły, inne skruszyły się na wiór, gdzieś indziej domy wytrzymały jedynie w połowie, jak częściowo pochłonięte przez żywioł szkielety. Duchy świata, który jeszcze kilkanaście dni temu był spokojny i owładnięty beztroską, wierzący w dobrą wróżbę.
Na niewiele mogła się zdać w pracach naprawczych, pomagała więc tak jak mogła - nosząc wodę przemagicznionym czarodziejom i spoconym mugolom, doglądając dzieci, roznosząc skromny prowiant przeznaczony dla dzielnych mężczyzn i równie dzielnych kobiet, których wspólna siła mozolnie odbudowywała pejzaż Doliny. Tego dnia, tuż po krótkim poranku spędzonym w teatrze, została z dziećmi kilkorga sąsiadów, odwracając ich uwagę baśniami i zabawami od zgiełku panującego na zewnątrz. Obrócone w zgliszcza gospodarstwo Hamiltonów musiało zostać oczyszczone z popiołów, fragmentów strawionego drewna i roztrzaskanych cegieł, więc rodzice zaciekawionych i przejętych maluchów pracowali w pocie czoła, pozostawiając pociechy pod jej opieką. Nie chcąc, by musiały na to spoglądać, wymyślała przeróżne gry, pochylała się nad hołubionymi kolekcjami kart z czekoladowych żab, rysowała nieistniejące, baśniowe stworzenia, piękne i enigmatyczne, aż w końcu ich zainteresowanie prawdziwym światem przygasło i pozostała tylko bezpieczna kraina fantazji.
Późnym popołudniem melodię dziecięcych śmiechów - i gwarów dorosłych rozmów, część uciekających przed opadami sąsiadów wbiegła do środka akurat przed rozpętaniem się najsroższej kanonady - półwila zastąpiła ciszą samotnego spaceru. Kałuże żłobiły kotliny w rozmokłej od deszczu ziemi, kuleczki alabastrowego gradu tworzyły wokół nich wzory przypominające śnieg, wokół których Celine przemykała na palcach niby w tańcu. Najpewniej minęłaby studnię i stojącego opodal zmurszałego kamienia mężczyznę, jednak wtem dobiegł ją niewyraźny ton jego głosu, cichy, wręcz nabożny, zachęcający do tego, by zatrzymała się kilka kroków za miniętym akwenem i obróciła głowę, patrząc na niego przez ramię.
- Rozmawia pan z plumpkami? - zagadnęła, ze swojego miejsca nie dostrzegając różdżki, na jakiej zaciskała się jego dłoń, ani nawet nie rozróżniając brzmień nieznanych jej zaklęć. Niestworzonych, obcych, równie dobrze mógł zestawić ze sobą przypadkowy wzór liter, a ona nie miałaby pojęcia, czy miały swoje odzwierciedlenie w magii. - Dobrze wiedzieć, że znów tu wróciły. Same? Czy może pan Baldwin zrobił, jak powiedział, i wpuścił nowe do środka? - zastanowiła się na głos, zbliżywszy się płynnie ku Rogerowi, chcąc nacieszyć oczy widokiem wesoło pląsających ryb, okrągłych baloników przytroczonych do zbyt długich płetw. Ich widok pocieszał ją od dzieciństwa. - Oby miały więcej szczęścia niż te, które żyły w studni trzeciego lipca - westchnęła cicho. Wspomnienie tego, co przyniosła ze sobą kometa, wciąż znaczyło jej skórę dreszczem; krystalicznie czysta woda przemieniła się w czarną breję, mech obumarł, a zwierzęta obejmujące we władanie długie studzienne korytarze po prostu wybuchły, wyniszczone na przestrzeni kilku okrutnych minut. Przeraziło ją to. Choć nie widziała tego na własne oczy, słyszała o tym, do czego tu doszło, dlatego tym chętniej podeszła do kamiennego murku i pochyliła się nad taflą, odnajdując wzrokiem kilka leniwie dryfujących kształtów, pochłoniętych rybimi sprawami dnia codziennego. - Przynajmniej może pan być pewny, że nie zdradzą powierzanych im sekretów - uniosła spojrzenie na Bennetta z nikłym uśmiechem, wciąż nie dopisując do jego szeptów magicznej genezy.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]14.12.23 21:46
Festivo i Carpiene niczego nie wykazały. Dwa zaklęcia były wyraźnie skuteczne i według ich działania, studnia nie była ani powiązana z czarną magią, ani w swojej najbliższej okolicy nie miała żadnych pułapek. Za to przy Veritas claro jarzębinowa różdżka odmówiła posłuszeństwa, wypuszczając jedynie kilka iskier. Bennett zmarszczył brwi, mrucząc pod nosem przekleństwo. Był doświadczonym czarodziejem, korzystającym z magii obronnej na co dzień, jednak czar ten należał do raczej trudnych, a magia po prostu bywała kapryśna. Nie było w tym jednak nic przyjemnego. O ile teraz nie był to problem, tak w czasie konfrontacji z czarną magią różdżka musiała być jego przedłużeniem ręki, jeśli nie chciał stracić nogi, oka, albo życia. No a nie chciał, oczywista sprawa.
Już miał ponownie wypowiedzieć inkantacje, kiedy usłyszał łagodny, acz ciekawski kobiecy głos tuż obok. Uniósł spojrzenie w trakcie chwili, w której jej słowa powoli docierały do zakamarków umysłu zaskoczonego detektywa. Przekrzywił łagodnie głowę, marszcząc brwi.
Przepraszam, z czym? – Plumpki brzmiały jak jakaś powodująca bąble choroba, a dziewczyna, wyraźnie bardzo młoda, o drobnej posturze, mówiła o nich, jakby były co najmniej ciekawskimi chochlikami. Bennett nigdy nie interesował się szczególnie magicznymi stworzeniami.
Dopiero kątem oka dostrzegł, że w studni coś się rusza. Ryby? Gdy był tu ostatnio, ze studni normalnie pobierało się wodę. On sam co prawda w domu miał odpowiednie ujście, magia była w tym niezmiernie pomocna, jednak zdarzyło mu się wraz z kolegami wyciągać wodę w starym, dziurawym, cynowym wiadrze, udając, że w ten sposób ratują rannego marynarza, wyciągają bogina z otchłani, albo poszukują skarbów.
Te ryby to plumpki? – zapytał, powoli łącząc fakty. Widząc, że dziewczyna przystanęła i nie ma wcale zamiaru jakoś szybko stąd znikać, włożył różdżkę do kieszeni. Jasnowłosej chyba nie musiał się obawiać. Dziewczę nie wyglądało na groźne, a nawet jeśli, to przecież mógł ją szybko wyciągnąć. – Trzeciego lipca? Coś się tu stało?
Jeśli ze studnią związana była jakaś dziwna historia, musiał ją wszak poznać. Skoro to miejsce było potencjalnie kluczowe dla śledztwa, należało wiedzieć o nim jak najwięcej. Z drugiej jednak strony, młoda czarownica ze swoim dziwnymi pytaniami nie wydawała się pewnym źródłem. Słowa na temat zwierząt dały mu do myślenia. Słyszał przecież od matki o pewnej młodej i jasnowłosej dziewczynie z Doliny Godryka, która nie jadła mięsa i w ogóle wydawała się jakaś taka dziwna. Nie spotkał jej jeszcze, to prawda, ale ta mówiła trochę podobnie do Artemisa. Coś było w jej tonie, w jej ruchach… Może powinna być nieco starsza, ale z drugiej strony mogła mieć też po prostu tak młode rysy twarzy. To nie było niespotykane.
Jesteś Sue? – spytał. – Siostra Artemisa?
Lovegoodowie potrafili pleść trzy po trzy, Primie też się przecież zdarzało, ale mimo to wiedzy i doświadczeniu alchemiczki przecież bardzo ufał. Z jej dziwnych i nieraz zagmatwanych słów czasem wynikało zaskakująco dużo prawy.



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]15.12.23 23:31
Zaskoczony detektyw, uznałaby to określenie za zupełnie ujmujące, wręcz niestworzone, bo czy detektywi mogli być zaskoczeni? W książkach, które czasem miała okazję czytać, zawsze wyprzedzali rozwój wydarzeń o krok lub dwa, zdolni wychwytywać najdelikatniejsze niuanse, które układali przed sobą jak puzzle dopasowywane kawałek po kawałku. W jej wyobraźni wymykali się ograniczeniom percepcji i nic, pod żadnym pozorem, w żadnej okoliczności, nie było w stanie wprawić ich w zdumienie. Postaci kreślone przez powieści nie były jednak ludźmi z krwi i kości, a ona - nie miała nawet pojęcia, z kim ma do czynienia, uznając jego pytanie za zwykły dowód roztargnienia, z głową przechyloną do ramienia i dłońmi splecionymi za plecami obserwująca pustkę niezrozumienia malowaną w jego tęczówkach.
- Plumpki - powtórzyła miękko, postępując ku niemu jeden krok, płynny i lekki, mimo ciężaru, który wciąż w sobie czuła po Nocy Tysiąca Gwiazd. - Ryby - kolejne słowo, kolejny krok. Zbliżała się ku kamiennym, owalnym ścianom źródełka gloryfikowanego przez czarodziejów jako pamiątka, atrakcja, obiekt opieki. Wypełniająca go woda od lat była schronieniem dla tych zwierząt, Celine pamiętała wykrzywiający jej twarz grymas, kiedy w dzieciństwie, nie wiedząc o ciążącym na wodzie uroku, spróbowała ukoić pragnienie i napiła się ledwie kilka łyków. Okropność! Cierpka i słona zarazem, jak zupa, za pomocą której dziadek raz próbował udowodnić babci, że też zna się na gotowaniu. - Ze studni - precyzowała dalej, jej stopy poruszały się cicho, ciało zdawało się ważyć tyle co nic. Wskazała na rezerwuar, obok którego stał Roger, i uśmiechnęła się z cieniem pobłażliwości. - Nie jest pan stąd - zrozumiała, wreszcie pojmując skąd brało się zagubienie przyczajone w jego oczach. Każdy mieszkaniec Doliny potrafiłby wyrecytować nazwę plumpek z pamięci, wyrwany z ramion rozkosznego snu, więc to, że Rogerowi jej słowa mówiły tyle co nic, wskazywało jego obcość. Uzasadnioną, w obecnych okolicznościach wręcz boleśnie oczekiwaną; na świecie źle się działo, krewni mieszkańców pojawiali się w Dolinie, by pomagać bliskim z nadszarpniętymi dobytkami albo przeprowadzką do jednego wspólnego gniazda, by w obliczu tragedii być obok siebie, ramię przy ramieniu i serce przy sercu. Spodziewała się zatem, że i jego sprowadziła do miasteczka podobna motywacja, a do zbiornika trafił przypadkiem, pożytkując chwilę odpoczynku na samotnym spacerze.
- Podobno kiedy na niebie... - przełknęła ślinę, mówienie o tym, co już wtedy, pierwszego dnia, przyniosła za sobą gwiazda, napełniało ją goryczą, - kiedy kometa pojawiła się trzeciego lipca, woda w studni sczerniała, stała się gęsta i żrąca, jak smoła. Wylała się poza krawędzie i wszystko, czego się dotknęła, umierało - mech w ciągu jednej chwili stał się suchy i brązowy, a ryby, te biedne i bezbronne stworzenia, które nie miały dokąd uciec, rozprysły się w błysku łusek... Strawione na nicość. Zniszczone - westchnęła cicho, przygnębiona, pochyliwszy się ku murkowi, na którym oparła łokcie, sięgając wzrokiem do ciemnej otchłani. Na tafli tańczyły blade promienie słońca, grad skłębił się wokół obwodu, dryfując bez celu, do chwili, aż się rozpuści. A tam - dostrzegła plumpki, kilka sztuk, i ten widok nasycił ją ulgą. Ryby były tu od jej narodzin i półwila sądziła, że bez nich Dolina nie byłaby taka sama.
- Sue? Och, nie, ale bardzo mi miło za tę pomyłkę - oderwała wzrok od studziennych mieszkańców i znów przeniosła go na Rogera, uśmiechając się delikatnie. - Jestem Celine, młodsza kuzynka Artemisa i Susie. Był pan zaskakująco blisko, aż jestem ciekawa, co mnie zdradziło - podjęła zaintrygowana, choć podobno Lovegoodów można było poznać wszędzie, wystarczyła ich oniryczna, bujająca w obłokach aura. - A pan? Kogo pan odwiedza? - rozmyślnie nie dopytała o treść sekretów, które w jej mniemaniu powierzał plumpkom, nie znając nawet nazwy ich gatunku, lub, co gorsza, ich imion.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]16.12.23 0:18
Roger nie przepadał za detektywistycznymi powieściami. Zdarzało mu się je czytywać, owszem, ale zwykle przedstawiały pracę śledczych zdecydowanie zbyt optymistycznie. Zawsze był tam nowy trop, zawsze była wartka akcja, zawsze było zakończenie – mocne, charakterystyczne, niespodziewane. Ale było. W pracy detektywa zaś tak naprawdę wiele historii pozostawało bez zakończenia. Ślady się urywały, rodziny płakały, nie wiedząc, co dzieje się z ich bliskimi. Czy młodego Morgana czeka właśnie taki koniec? Odpowiedź na to pytanie mogła zależeć od Rogera. Dlatego tak ważne było, aby sprawdził każdy krok.
No tak, ryby. Zauważył je już. Czyżby Hilary to do nich przychodził? Czy to miałoby jakikolwiek sens? Chyba nie do końca. Ale tak właściwie… Zmarszczył na chwilę brwi i już miał zadać pytanie, gdy stwierdzenie jasnowłosej znów sprawiło, że zamarł na chwilę, próbując nadążyć za jej sposobem myślenia.
Co? Nie, tak, to znaczy… – Wziął głęboki oddech. – Nie mieszkam tu od lat – powiedział już spokojniej, posyłając Celine przepraszający uśmiech. – A te rybki, czemu są w studni, a nie w jeziorze, czy tam w morzu?
Gdyby wiedział cokolwiek o morskich stworzeniach, może domyśliłby się, że skoro przeżyły w słodkiej wodzie studni to najpewniej mieszkają w jeziorach. Nie przeszło mu to jednak przez myśl. O ile z lądowymi magicznymi stworzeniami miał jeszcze od czasu do czasu nikłą styczność, o tyle ryby zdecydowanie do niedawna znajdowały się na ostatniej liście interesujących go tematów.
Wysłuchał uważnie słów Celine, kładąc dłoń na brodzie i kiwając głową. Spoglądał na nią, skupiony na jej słowach, próbując wyłuskać z nich to, co było naprawdę istotne dla sprawy, a odrzucić te słowa, które wyraźnie chaotyczna dziewczyna mogła od siebie dodać. I jak ta historia miała się do jego sprawy?
To naprawdę przykre – powiedział, a jego głos brzmiał szczerze; nie szkoda mu było rybek, ale dziewczynie mówienie o tym sprawiało wyraźną trudność. – Oby śmierć była im lżejsza, niż wyglądała. Jeśli mogę spytać… nikomu… żadnemu człowiekowi nic się nie stało? – Starał się modulować ton tak, aby brzmiał spokojnie i łagodnie. By nieznajoma miała poczucie, że może się na nim oprzeć, mimo tego, że przecież wcale się nie znali. Bo i jak? Jeśli kiedykolwiek się z nią spotkał, musiała być jeszcze dzieckiem.
Sztuka dedukcji powiodła go w dobrą stronę, jednak ograniczona wiedza nie pozwoliła mu jednak w pełni odkryć tajemnicy nowo poznanej panny Lovegood. I tak dobrze mu poszło, zważając na dostępną liczbę poszlak.
Wy, Lovegoodowie, macie coś w sobie – powiedział po prostu, uśmiechając się łagodnie. – Odwiedzam rodzinę. I sprawdzam dawne miejsca… Dwadzieścia lat temu tych rybek tu jeszcze nie było.
Wyjechał później, jednak po Hogwarcie nie interesowały go takie miejsca, jak to. Właściwie nie bywał wówczas w Dolinie Godryka, co było wręcz dziwne, biorąc pod uwagę, że wciąż w niej mieszkał. Wracał do domu, spał, a później deportował się do Londynu, by dać się ponieść właśnie pozwanemu miastu. Stolica nigdy nie zaznała szczególnego miejsca w jego sercu, ale dla młodego chłopaka z niewielkiej miejscowości przez krótką chwilę wydawała się fascynująca.
To, co powiedział Celine nie było do końca kłamstwem. Zawsze gdy był w okolicy, sprawdzał, co się dzieje u jego bliskich, choćby miał wpaść tylko na chwilę. A z prowadzonego śledztwa nawet nie powinien się tłumaczyć, zwłaszcza pannie Lovegood, która już w tej chwili powiedziała mu zdecydowanie zbyt dużo, jak na to, jak bardzo zażyła relacja ich łączyła. Nie chciał raczej, aby chodziła po Dolinie, pytając się wszystkich o zaginionego mężczyznę, prawda?



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]18.12.23 20:06
Rozbawiły ją splątane myśli Rogera, które ten próbował okiełznać, poskładać, utkać z nich solidny fundament odpowiedzi. Przywykła - a nie wiedząc, że szukał w tym miejscu olśnienia na pytania dręczące serca zaniepokojonych zleceniodawców, łatwo było jej zinterpretować jego zagubienie jako kolejne tchnienie otaczającej ją aury, eterycznej i onirycznej, schedzie przodkiń, które od wieków mąciły w głowach za sprawą spojrzenia, urywków słowa czy finezyjnego gestu. Celine nie zastanawiała się też nad tym, czy intuicja szeptała jej do ucha właściwe wnioski, niewielkie miało to znaczenie, gdy w końcu odnalazł metaforyczny grunt pod stopami i wyjawił jej swoją nietutejszość, nie trwałą, co po prostu tymczasową.
- Tego nikt nie wie - lekko wzruszyła ramionami, śledząc spojrzeniem ruch upstrzonych szpilkowatymi wybrzuszeniami ryb. Czy to niemądre, że interpretowała je jako obietnicę? Symbol odrodzenia, przyrzeczenie, że pomimo złej woli komety, Dolina podniesie się z jarzma podniebnej katastrofy i znów stanie na nogi, i wszystko, co kiedyś było w niej piękne i dobre, znów takie się stanie. - Pewnego dnia po prostu się tu pojawiły. Może ktoś wypuścił je z akwarium, może to był psikus, a może same wybrały sobie to miejsce i zdecydowały, że tu zostaną. Cokolwiek to było, czarodzieje rzucili czar na studnię, żeby zniechęcić mugoli od pobierania wody i prób wykorzenienia stąd plumpek - a jej zdaniem podjęli słuszną decyzję, tyle radości przyniosły mieszkańcom te stworzenia, tyle długich, leniwych godzin obserwacji, tylu zwierzeń słuchały; przesunęła opuszką palca po gładkiej jak lustro tafli, niechcący płosząc jedną z ryb znajdujących się najbliżej powierzchni. - Ponadto przepowiadają przyszłość - dodała spokojnie, chociaż pamięć o wróżbie zasłyszanej podczas obchodów Lughnasadh wciąż nieprzyjemnie kąsała jej wnętrzności. Celine czasem wyrzucała sobie, że nie posłuchała zawoalowanego proroctwa, ale wtedy docierało do niej, że gdyby to zrobiła, dziś wciąż mogliby tańczyć wokół siebie z Hectorem na paluszkach, nie zdobywając się na odwagę, by nazwać ich wspólną prawdę. Wolała więc to, do czego doszło, wolała, że był jej, a ona była jego. - Ale tylko w ostatnią noc miesiąca - i tylko pod niebem pełnym gwiazd, co dziś napełniało ją trwogą i niechęcią. Czuła się zdradzona przez firmament i połyskliwe punkty towarzyszące księżycowi, kto wie, ile fałszerstw mogły opowiadać do tej pory pod karminowym warkoczem komety i ile trucizny wciąż w nich pozostało.
Roger z kolei zaskoczył ją swoją wrażliwością, szczerością wpisaną w barwę głosu, kiedy komentował kwestię bezlitosnego końca podwodnych żyjątek, tak niesprawiedliwie potraktowanych przez rozkwitłą ponad głowami zarazę. Delikatny, wdzięczny uśmiech - lub może raczej grymas: empatii i współczucia wobec wybebeszonego istnienia - pociągnął za kąciki ust, zbladł jednak, gdy mężczyzna upewnił się co do skali tragedii.
- Na szczęście nikomu - pokręciła głową. - Przynajmniej nie wtedy. Różne zdarzenia spotkały Dolinę tamtego dnia - westchnęła cicho, zdarzenia, po których powinna być pewna intencji zjawiska, ale nie była. - I nie tylko. Chyba każdy kąt wysp, prawda? Ale można było jeszcze mieć nadzieję, wierzyć, że... - zawiesiła głos z długim, zmęczonym wydechem, na moment ogniskując wzrok na swoim odbiciu w tafli wody, po czym zamrugała i sięgnęła nim głębiej, znów poszukując kształtów ciągnących za sobą żabie odnóża. Były świadome tego, co wydarzyło się trzynastego sierpnia? Poczuły drżenie ziemi, żar bieli lejący się z nieba? Czy może trwały w przyjemnej nieświadomości, zajęte rybimi sprawami? Wolała wyobrażać sobie, że noc tysiąca gwiazd przeszła dla nich bez echa; że chociaż je ominął strach. Oderwała spojrzenie od studzienki i przeniosła je na Rogera, tym razem uśmiechając się pogodniej. - To trochę niesprawiedliwe, że pan już wie, kim jestem, ale ja wiem tylko tyle, że odwiedza pan tu bliskich i zna Artemisa - wytknęła melodyjnie. Domysły podpowiadały, że skoro coś łączyło go z Artemisem, nie musiała się go obawiać, a w świecie, którego fundamenty zatrzęsły się w posadach, było to niemal na wagę złota. Zachowywał zresztą zdrowy dystans i nie próbował go forsować, wydawał się łagodny i uprzejmy, stąd, jedynie z przerwą. - Czy może trzeba być plumpką, by poznać takie sekrety? - doprecyzowała żartobliwie (choć nawet żarty, nawet wesołość, nawet normalność, zdawały się przydymione przez ostatnie wydarzenia), nawiązując do swoich wcześniejszych słów. Wciąż się jej nie przedstawił, może uznał, że nie musi, ale nie miała jego talentu i nie potrafiła skojarzyć go z Bennettami.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]18.12.23 21:51
Rybki pojawiły się w studni, a czarodzieje, wiedzeni nie tyle co mądrością, a emocjami, postanowili na wieki wieków uwięzić je w studni. Bennett nie znał się na zwierzętach, jednak wydawało mu się, że takie miejsce – ciemne, omszałe i chłodne – nie jest raczej dobrym miejscem dla rybek. Ale skoro żyły… i według opowieści Celine nawet powróciły na miejsce po katastrofie, to chyba nie mogło im być aż tak znowu źle?
Przyszłość? – Uniósł brwi, zaskoczony na te wieści. Cóż, wszak były magiczne, mogły mieć taką zdolność, przynajmniej w ograniczonym stopniu. Bennettowi trudno było temu potwierdzić i zaprzeczyć, choć właśnie tego typu słowa panny Lovegood wolał traktować przez palce. – Dały ci jakąś wróżbę? Spełniła się? – spytał, trochę z ciekawości, trochę dla podtrzymania rozmowy, a jeszcze trochę po to, by dialog nie był tak jednostronny.
Lata pracy z ludźmi nauczyły go, że ci nie lubią mieć wrażenia, że są przepytywani ze zdarzeń albo zarzucani informacjami na cudzy temat. Za to szalenie lubili, gdy ktoś interesował się nimi, zaczynając czuć się wówczas pewniej. Co prawda, usta Celine nie wyglądały na takie, które szybko by się zamknęły, ale lepiej, by jasnowłosa nie czuła zbyt dużej presji w trakcie dodatkowego spotkania. Rozmawiali, spotykając przypadkiem na drodze, głównie z jej inwencji i niech tak pozostanie.
To nie był dobry dzień – potwierdził, skinając głową, wciąż ze szczerze zmartwioną miną. To, że uodpornił się na widok trupów i ludzkich bebechów nie oznaczało wcale, że godził się z niesprawiedliwością i bólem. Gdyby tak było, nie pracowałby w swoim zawodzie. Po chwili ton jego głosu zmienił się na łagodnie pocieszający: – Wierzyć, że będzie dobrze. Będzie, zawsze potem jest. Nic nie trwa wiecznie, wojny i magiczne komety również nie.
Przemijanie było wszak jedną z niewielu pewnych w życiu rzeczy. Czas płynął nieubłaganie, nie dając się zatrzymać. Być może istniały jakieś magiczne sposoby na cofnięcie go, tego nie wykluczał, choć nigdy w to nie wnikał, ale to, że płynął było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. A jego niewątpliwą siłą było to, że swoją cierpliwością prędzej czy później był gotów rozprawić się z każdą przeszkodą, która stawała mu na drodze.
Och, tak, faktycznie, nie, nie trzeba być, chociaż może warto im pozazdrościć siły i chęci do przetrwania – powiedział, uśmiechając się ciepło i wystawiając dłoń do młodej półwiły. – Roger. Moi rodzice mieszkają tu od lat. Może kojarzysz sklep pana Bennetta? To mój ojciec. – Dolina Godryka nie była duża, więc nawet jeśli Celine nie zaglądała do ich rodzinnego sklepu, to przynajmniej nazwisko powinna kojarzyć. Zwłaszcza że jej krewni odwiedzali przecież jego matkę.
Dziewczę było miłe i Bennett nie miał nic przeciwko jej towarzystwu, ale zaczął czuć, że to powoli zaczyna mu w tej chwili wadzić. Miał do wykonania pracę, a wolał pannie Lovegood nie tłumaczyć wszystkiego. Pod jej ciekawskim spojrzeniem nie mógł zaś pracować, bo jak miał wyjaśniać jej grzebanie przy studni? Po szybkiej kalkulacji odsunął się więc powoli od murku.
Właściwie chyba powinienem do nich wracać – stwierdził. – Idzie panna w którą stronę? Może pannę odprowadzić? Nasz dom jest w tamtą stronę – powiedział, zgodnie z prawdą. Nie było sensu kłamać, dziewczyna mogła wiedzieć, gdzie znajduje się jego dom rodzinny. Postanowił zaś, że do studni powróci wieczorem, po spotkaniu z matką.



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]27.12.23 22:40
- One albo studnia sama w sobie - wzruszyła ramionami. Zdziwienie Rogera nie było jej obce, przez Dolinę przewinęło się wielu niedowiarków poddających w wątpliwość magiczne właściwości tafli, jednak ilekroć decydowali się dać temu miejscu szansę, ich liczba topniała jak otulony słońcem śnieg, przekuwając ich w zagorzałych zwolenników. Czy zachwyconych - różnie, akwen pod względem szczerości przypominał prawdziwe wieszczki, kreśląc wróżby niezależnie od tego, czy były łagodne i przynosiły pomyślność, czy wręcz przeciwnie. - To sekret pomiędzy plumpkami a mną - rzuciła z celowo przejaskrawioną enigmatycznością, przechyliwszy głowę, by cienkie pasmo srebrnych loków spłynęło w kierunku wody i dotknęło jej lustra. Przypominało lunarną ścieżkę łączącą odbite przez źródełko gwiazdy, które w ostatnią, bezchmurną noc miesiąca układały się w słowa przepowiedni. - Ale tak, sprawdziło się - dodała pogodniej. Od lat nie zadała studzience żadnego pytania; namiot spodomantki podczas obchodów Lughnasadh również okazał się słodko-gorzki i wiedziała, że prędko tego nie powtórzy. Gwiazdy przepowiedziały zresztą przyszłość im wszystkim, praktycznie ją wywrzaskując, gdy gradobiciem uderzały w ziemię i niszczyły na swojej drodze to, co ludzie i przyroda budowali w pocie czoła. Wciąż nie potrafiła o tym myśleć bez śliskich dreszczy sunących po pniu kręgosłupa; sam na sam z pełnymi strachu wspomnieniami miała wrażenie, że zapach dymu i wilgoci katakumb jeszcze nie opuścił jej nozdrzy, i że wszystko w jej środku zaczyna gnić.
- A kiedy nadchodzi to potem? - odparowała, czując mrowiące pod jej skórą płomienie. Złość podszywająca to pytanie nie wynikała jednak ze złości, płynęła z lęku i rozgoryczenia, bo chociaż samej Celine ogromnie poszczęściło się nawet w trakcie końca znanego świata, wiedziała, że nie każdy mógł powiedzieć to samo. Bliskość Hectora i późniejsza szczerość wyznania zaszytego w ciszy skąpanego w półmroku salonu, ulga odczuwana u jego boku, ekstaza bycia chcianą, kochaną i akceptowaną, stały się powietrzem w opustoszałych płucach, ciepłem, które zmyło z niej szron, ale nie mogła udawać - nawet ona, która od miesięcy skrupulatnie wypierała myśli o wojnie -, że nie byli w tej radości odosobnieni. - One same - nie. Ale to, co po sobie zostawiają, kiedy obracają się w proch i zacierają, może trwać bardzo długo - szepnęła, zmartwiona, przyglądając się odbiciu nieba w tafli wody. Nie potrafiła wykrzesać z siebie optymizmu i nadziei, kiedy ledwo skończyła opowiadać dzieciom podobne rzeczy, jakimi teraz raczył ją Roger. Były właśnie tym: ukojeniem dla najmłodszych i najwrażliwszych dusz. Nie była pewna, czy kierowała nim podobna motywacja, czy szczerze wierzył w pomyślność, ale naraz uderzył w nią wstyd, bo przecież nie chciała posypywać jego ran solą i odzierać go z wiary na to, że na horyzoncie klarowało się wytchnienie. Zarumieniła się, prostując plecy, i lekko otarła dłonie w spódnicę. - Gdziekolwiek jest to jutro, to potem, na pewno warto na nie czekać - westchnęła cicho. Prozaiczny, naiwny frazes, choć w głębi duszy w niego wierzyła.
- Och, oczywiście, że znam państwa Bennettów. Bardzo mi miło - półwila odwzajemniła jego uśmiech i, zaskoczona zaoferowaną na powitanie dłonią, uścisnęła ją miękko. Gdyby nie fakt noszonego przez mężczyznę nazwiska, zapewne by się na to nie zdecydowała - pozostawał nieznajomym, a ona nie praktykowała już dotyku, na jaki nie miałaby ochoty, lub wobec którego nie żywiłaby zaufania. Ojciec Rogera zawsze jednak był dla niej bardzo miły i nie wyobrażała sobie, żeby jego syn mógł być mniej bezpieczny. - Mój dom też jest w tę stronę, chociaż dzielą nas dwa zakręty. Będę skręcać pierwsza - oznajmiła pogodnie i ruszyła we wspólnym kierunku, z bólem serca przyglądając się majaczącemu nieopodal widokowi budynku, z którego frontowej ściany kilkanaście godzin temu usunięto duży fragment meteorytu. Miejsce wokół wyrwy w murze było osmolone, otoczone kłębem nienaturalnego czarnego dymu, od którego trudno było jej odwrócić wzrok. Celine zamilkła, zapatrzona w ranę na tkance mijanego domostwa, opuszczonego przez właścicieli, którzy zarzekali się, że od deszczu spadających gwiazd nie zaznali w swoich czterech ścianach ni jednej nocy snu; czy gniazdo Bennettów ucierpiało podobnie? Czy może gwiazdy obeszły się z nimi łagodniej?


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]07.01.24 12:20
Studnia przepowiadająca przyszłość była niczym wyjęta z baśniowej opowieści. W świecie magii nie brakowało takich elementów. W końcu przynajmniej kiedyś w ogrodzie magizoologicznym przebywała żaba, którą należało pocałować, aby się przekonać, czy przemieni się w księcia. Nie wiedział, czy wciąż tam była, czy w ogóle ogród dalej działał, ale takie bajdurzenie pociągało wszystkich, nawet czarodziejów i czarownice. Z tym, że dla władających magią baśń czasem zmieniała się w prawdę. Czy to dotyczyło plumpkowej studni? Trudno było Rogerowi określić. Nigdy nie poznał tajników wróżbiarstwa.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc, jak Celine próbuje brzmieć enigmatycznie. Kiwnął głową na wieść, że wróżba się spełniła.
Mam nadzieję, że w takim razie była dobra.
Złe wróżby nie były przecież niczym przyjemnym. Człowiek wiedział, że coś złego się zbliża, nie mógł temu zapobiec i nieprzyjemne słowa wciąż dudniły mu z tyłu głowy, niczym zaczarowana bomba, która ma kiedyś wybuchnąć, tylko nie wiadomo kiedy. Bennett mógł podchodzić do wróżb sceptycznie, ale złe słowa to nie było coś, co chciałby usłyszeć. Dlatego nie pytał.
Wzruszył ramionami, na pytanie, kiedy nadchodzi owo potem. Kiedyś, za jakiś czas, za rok, za pięć. Zawsze kiedyś będzie lepiej, równowaga w przyrodzie musiała być zachowana.
Bardzo długo. Ale nie na zawsze – stwierdził, kierując się już powoli w stronę rodzinnego domu. Kolejne słowa jasnowłosej, te, o czekaniu na następny dzień, skwitował skinieniem głowy.
Uścisnął dłoń dziewczyny, skinając przy tym głową. Jego dłoń była ciepła, a uścisk pewny. Po uścisku panny Lovegood dało się wyczuć jej łagodną duszę; był miękki, typowy dla jeszcze nieszczególnie doświadczonych życiowo osób, albo delikatnych charakterów. Ewentualnie po prostu kobiet, które nie chciały swoim zachowaniem zdominować mężczyzn, dla niektórych kokietek; Celine jednak nie wyglądała mu na takową.
Odprowadzić pannę pod dom? – zapytał, lustrując ją wzrokiem. Skoro nie mieszkała daleko, mógł to zrobić. Nie było wprawdzie ciemno, a Dolina Godryka należała raczej do bezpiecznych miejsc, jednak po trzynastym sierpnia zdarzyć się mogło wszystko. Jego ton jednak nie naciskał, był raczej niezobowiązującą ofertą, bardziej grzecznościową, niż wynikającą z faktycznego zmartwienia. Nie żeby życzył dziewczynie źle; nie znał jej jednak, a zdecydowanie daleko mu było do adoratora tak młodziutkich panien. Lovegood mogła dopiero co skończyć Hogwart. W pewnych aspektach, w jego oczach była jeszcze dzieckiem.



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]07.01.24 20:03
W domu czeka na ciebie złoty uśmiech od losu, tak brzmiała podniebna przepowiednia nakreślona na tafli studni, a odczytawszy ją, mała Celine ile sił w nogach popędziła w drogę powrotną. Godzina była późna i nie powinna była wymykać się z domu bez słowa, by poprosić gwiazdy o mądrość, wiedziała więc, że spotka się z burą od zagniewanego tatka, ale po tym, jak czarodziej o fantazyjnie wywiniętym wąsie kazał jej obiecać, że więcej nie postąpi tak lekkomyślnie, dodał w końcu, że ledwie kilkanaście minut temu w ich ogrodzie znalazł zbłąkane kocię, pozbawione matczynej opieki. Zawiniątko, które, jeśli chciała, mogli przygarnąć. Tak też zaczęła się opowieść o śnieżnobiałej Clarze, jej ukochanym zwierzęciu, przyjaciółce ochoczo zwijającej się w kłębek na jej kolanach i tańczącej z motkiem wełny przeznaczonej na zimowe okrycia dla dirikraków, które Egerton dziergał własnoręcznie przy kominku. Uśmiechnęła się do tych wspomnień, nie wyjawiając ich jednak Rogerowi. Były w pewien sposób zbyt intymne, zbyt rodzinne, by dzielić się nimi z nieznajomym, on zresztą także nie zapytał - wystarczyła sama jego życzliwość, miły, delikatny uśmiech, i chociaż go nie znała, miała wrażenie, że żywił tę nadzieję szczerze.
Trwała w milczeniu także wówczas, gdy przypomniał, że dziać źle nie mogło się zawsze. Chyba już w to nie wierzyła, nie tak bezgranicznie i bezkrytycznie jak kiedyś. Od dnia aresztowania ojca i utraty domu los zdawał się przejaskrawiony od krzywd i powodów do smutku. Być może wcześniej tego po prostu nie dostrzegała, lecz dziś trudno jej było przymykać na to oko z tą samą młodzieńczą naiwnością, jakkolwiek wciąż próbowała odsuwać od siebie rozmyślania o cierniach spowijających ich teraźniejszość. Nie wędrowała ku nim myślami, wojnę ignorowała zupełnie dobrze, jednak to, czego dopuściła się kometa... Tego nie mogła zignorować już nawet ona.
- Będzie mi miło - odpowiedziała melodyjnie na jego propozycję, choć nie sposób ukryć, że wspólnych tematów odnaleźli raczej niewiele. Mimo to milczenie w jego towarzystwie przychodziło jej z zaskakującą lekkością, bo milczał teraz cały świat; spacerowała więc u boku Rogera z dłońmi założonymi za plecami, lecz nagle jej uwagę przykuła plama uskrzydlonej czerni przecinająca niebo ponad ich głowami. Kruk. Kierujący się do jej domu, do jej okna, serce zabiło jej szybciej na ten widok, a wyobraźnia buchnęła tysiącem przerażających wizji o tym, co mógł nieść list od Primy. Od nocy gwiazd przeczuwała najgorsze, jakby nie mogła uwierzyć, że żadnemu z jej najbliższych nie stała się krzywda. Wtedy przeznaczenie o nich zapomniało, ale co jeśli zdecydowało się po nich upomnieć po czasie? Serce w jej piersi ścisnęło się i zagalopowało, spojrzała na Rogera. - Przepraszam, ale to ważny list, pobiegnę już - wyjaśniła mu zaniepokojona i natychmiast puściła się biegiem ku malującemu się nieopodal budynkowi. - Proszę pamiętać! Ostatnia noc miesiąca przy bezchmurnej pogodzie, przepowiednie odbijają się na wodzie! - rzuciła jeszcze przez ramię, na wypadek gdyby chciał sprawdzić, jaki sekret przygotowały dla niego plumpki, po czym bez opamiętania popędziła dalej, chcąc jak najszybciej przekonać się o tym, czy ciocia Prima była cała i zdrowa.
Okazało się jednak, że Dybuk przyniósł jedynie obiecany przepis na sos z leśnych grzybów.

zt x2


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]15.03.24 17:18
|30.09.1958

Obietnica złożona z rozwagą, to most między sercem a rozumem. W granicach zdrowego rozsądku tkwi siła dotrzymania słowa, a obietnica staje się fundamentem zaufania.
Kolejna wiadomość od siostry dotarła do niego, niosąc ze sobą niewypowiedziane słowa i skrywane emocje. W tekście, choć napisanym dość zwyczajnym tonem, wibrowała ukryta tęsknota i smutek. Nikola odczytał je doskonale, choć nie było to wprost wyrażone. Czuł się przytłoczony myślą, że ponownie zostawił bliskich na pastwę losu. Musiał jednak wykonywać swoje obowiązki, zarówno te własne, jak i te nakazane przez mistrza fachu. Pod jego okiem doskonalił swoje umiejętności, zgłębiając tajniki rzemiosła. To właśnie z jego zleceniami wiązała się kolejna podróż. Ponownie spakował swe rzeczy, przygotowując się do dalekiej wędrówki, nie informując wcześniej ważnych mu kobiet. W jego sercu zrodziła się mieszanka uczuć: poczucie winy za opuszczenie bliskich, ale także determinacja w realizacji powierzonych mu zadań. Wstrętnie czuł się z myślą, że znów zostawia je same. Jednak wiedział, że nie może uchylić się od obowiązków, jakie nakładał na niego los i zawód, którym się zajmował. Tak więc, zaciągając plecak na ramię, wyruszył w nieznane, zostawiając za sobą list z wyrazami przepraszającej troski.
Podróżowanie było nie tylko obowiązkiem, lecz także pasją i sposobem na ukojenie umysłu. Każda wyprawa otwierała przed nim nowe horyzonty, zarówno geograficzne, jak i wewnętrzne. Przygoda była dla niego sposobem na odkrywanie nieznanych dotąd zakątków Anglii, na spoglądanie w głąb tajemniczych misteriów ukrytych pod fasadą codzienności. Było także okazją do spotykania nowych ludzi, odwiedzania starych przyjaciół i rodzinnych znajomych. Los często rzucał mu na drogę osoby, które zdawały się odzwierciedleniem jego własnych doświadczeń i przeżyć. Spotkania te były dla niego jakby odbiciem własnego życia, przypomnieniem o przeszłości i inspiracją do dalszych poszukiwań. Mimo że podróże wiązały się z wieloma trudnościami i niewiadomymi, dla Nikoli stanowiły one nieodłączny element jego egzystencji. Były to chwile wolności, w których mógł oderwać się od rutyny dnia codziennego i odkrywać nowe możliwości oraz perspektywy.
Młody adept rzemieślniczego fachu miewał dziwne przyzwyczajenie, które zdawały się go atakować w najmniej oczekiwanym momencie. A było nim przesadne rozmyślanie o przeszłych wydarzeniach, które znajdowały swoje odzwierciedlenie w obecnym czasie. Myślał wiele, choć zdawał się często kiwać głową, próbując wyprzeć domysły z odmętów własnego umysłu. Był jak podróżnik bez mapy, który chodził po bezdrożach swojej przeszłości, zastygłej w szaleństwie pamięci. W jego oczach migotały obrazy dawnych doświadczeń, a dźwięki minionych chwil wtórowały mu w szeptach, jak echa z zapomnianego teatru. Głęboko w jego duszy tkwiły emocje sprzed lat, wyrastające jak dzikie kwiaty pośród jałowej ziemi. W nocy, gdy kuźnia milkła, a światło ogniska tańczyło na ścianach warsztatu, młody rzemieślnik zanurzał się w labiryntach wspomnień. Przeszłość, jak upartego ducha, nawiedzała go, sprawiając, że zanurzał się w refleksjach, jak w potoku niewytłumaczalnych uczuć. Zapatrzony w wyciszony krajobraz, który otaczał go lasem, Nikola zanurzał się w gąszczu myśli. Rozmyślał o wydarzeniach minionych lat, jak bryły kamieni, które kształtują teraźniejszość. Miał w sobie nutkę melancholii, chociaż starał się ukryć ją pod powierzchnią skoncentrowanej postawy. Był samotnikiem, co w tym miejscu zdawało się normą. Jego spojrzenia przeważały nad lasem, a myśli płynęły jak strumienie czasu, niosąc ze sobą wspomnienia. W tym skrawku dzikiej natury, gdzie los był niepewny i tajemniczy, czuł się obco. Odbiegał od tutejszej społeczności, jakby nosząc na sobie niewidzialną tarczę wyobcowania. Gdzieś między gałęziami drzew a szelestem liści, przeplatającymi się z dźwiękami natury, rzemieślnik poszukiwał swojego miejsca w tym skomplikowanym tańcu przeszłości i teraźniejszości.
Natychmiast zareagował na subtelny dźwięk, który przeniknął przez ciszę otaczającego go otoczenia. Jego zmysły były zawsze na czujności, gotowe na każdy możliwy znak niebezpieczeństwa. Dłonie instynktownie sięgnęły do wnętrza płaszcza, gdzie schowana była jego różdżka, symbol jego mocy i umiejętności. Jednakże, zamiast zagrożenia, jego wzrok uchwycił znajomą sylwetkę, która pojawiła się niepostrzeżenie z boku. Wraz z nią przywołane zostały wspomnienia z niedawnej przeszłości, chwile boleści i radości, które dzielili w pierwszych tygodniach nowej rzeczywistości. Choć teraz ich drogi rozeszły się na różne strony, spotkanie z tą osobą przywołało na jego twarz ulotny uśmiech wspomnień.
- Skradanie wychodzi Ci coraz lepiej, idzie dostać ataku serca — przeciął ciszę, wstając z dotychczas zajmowanego miejsca, gdzie pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Wyszedł w jej kierunku kilka kroków, głową kiwając na przywitanie. Choć na pierwszy rzut oka nie zmieniła się zbyt wiele, gdzie podział się ten blask z jej oczu? - Nastały takie czasy, że nawet kontakty międzyludzkie potrafią wręcz zaniknąć. Nienawidzę tego stanu, usiądziemy?
W jego tonie było coś melancholijnego, coś, co nie odpowiadało obrazowi, który sam sobie kreował w swoim umyśle. Wyraz jego twarzy nieco się skrzywił, zdradzając niepewność, gdy wskazywał dłonią miejsce, gdzie mogliby zająć miejsce i porozmawiać. Co się działo u niej? Czy wszystko było w porządku? To były pytania, które kołatały mu w umyśle, gdy spojrzał na nią. Ostatni kataklizm, który przeszli, mógł zrobić wiele złego. Od dawna nie mieli kontaktu listownego, a milczenie to mogło być znakiem, że coś się wydarzyło. Ale czy była gotowa podzielić się tym z nim? Oboje byli beznadziejnymi rozmówcami, ale jednocześnie idealnymi słuchaczami, gotowymi wesprzeć w trudnych chwilach.
- Przepraszam za ciszę, jaka wyniknęła przez tamtejsze nieporozumienie - mruknął cicho, ponownie wbijając wzrok przed siebie. Jakby na chwilę stracił pewność siebie, taki jednak był w niewygodnych sytuacjach. Niewiadome powodowały, że nie wiedział jak zareagować na całą sytuację. Cudem dla niego było, że odpisała. Nakreślając kilka słów, świadczących, że przeżyła.


For the blacksmith, nothing escapes; from iron, they shape not only the edge
But also destiny.
Nikola Krum
Nikola Krum
Zawód : Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Siła jest jak wiatr, niewidoczna, ale czujesz ją w każdym ruchu.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12267-nikola-krum https://www.morsmordre.net/t12282-branimir https://www.morsmordre.net/t12309-nikola-krum https://www.morsmordre.net/f466-huntingdonshire-okolice-hemingford-grey-lesny-zakatek https://www.morsmordre.net/t12283-skrytka-bankowa-2632#377708 https://www.morsmordre.net/t12285-nikola-krum
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]20.03.24 0:28
Były takie osoby, które mimo długiej nieobecności zostawiały w pamięci. Odciskały swe piętno na duszy i wracały w myślach w chwilach trudnych. Wspominało się o nich z lekką tęsknotą, poczuciem pustki, gdy drogi rozchodziły się zbyt mocno, aby móc nadal toczyć rozmowy o trudach i bolączkach. Spędzać godziny w swoim towarzystwie, nawet jeżeli czasami po prostu się milczało. Tak właśnie odbierała człowieka z którym miała się dziś spotkać. Innego na tle Anglików, tak samo niepasującego, jak ona do społeczeństwa. On urodzony daleko, ona, chociaż pochodziła z Wysp, nigdy nie była traktowała sprawiedliwie. Rozumieli się, lepiej niż mogła sądzić, gdy los splótł ich drogi.
Wychodząc z domu, mimowolnie we wspomnieniach, wróciła do dnia, gdy się spotkali. Kiedy silna dłoń zamknęła się na jej nadgarstku, sprawiając, że lodowaty dreszcz przemknął przez plecy. To mógł być jej koniec, ostatnie ryzyko, które podjęła wtenczas w swoim życiu. Złapana na gorącym uczynku, nie skończyłaby dobrze. Świat był okrutny dla młodych i ładnych dziewczyn, a ona wiedziała o tym bardzo dobrze. Tylko że w obcej twarzy nie dostrzegła zagrożenia, a ratunek. Niespodziewany wybawiciel nabrał kształtu i realności. Mimowolnie kącik jej ust poszybował ku górze, kiedy to wszystko tak po prostu do niej wróciło. Obejrzała się przez ramię na dom z którego wyszła. Nie miała wiele czasu, ale to nic. Na dziś wystarczy, chociaż godzina, by przypomnieć sobie, jak dobrze czuła się w towarzystwie. Mała została pod opieką Aishy, a dzięki temu mogła być spokojna, bo nie mogła zostawić córki w bezpieczniejszych objęciach. Mogła skupić się na rozmowie, spokojnym wybadaniu gruntu z człowiekiem, którego ośmielona gotowa była nazwać przyjacielem.
Stąpała ostrożnie, zmierzając w kierunku plumpkowej studni, którą zaproponowała jako miejsce spotkania. Była niedaleko zajmowanego przez Doe domu i na tyle charakterystyczna, a przy tym na uboczu, by Krum odnalazł miejsce bez większego problemu. Co prawda, była przekonana, że wybierając inne i bardziej dyskretne, również nie zawiodłaby się na nim i zastała go na miejscu.
Uśmiech zdobił pełne usta, gdy mijała sąsiadów, a zwłaszcza starsze kobiety, które zdążyły już zorientował się w sytuacji i rozwiązaniu, które nie tak dawno nadeszło. Wiedziała, że stała się obiektem plotek, ale starała się o tym nie myśleć, nie przejmować się takimi rzeczami.
Kąciki jej ust uniosły się tylko mocniej, dopełniając uśmiechu, gdy w zasięgu wzroku pojawił się on. Nieświadom jeszcze jej obecności, nieco pochylony i najwyraźniej zamyślony. Patrzyła na jego profil, zbliżając się sukcesywnie, aż dostrzegła ruch ramion i jedną z dłoni sięgającą ku płaszczowi. Czyżby chciał skierować na nią swą różdżkę? Wolałaby nie, ale życie kochało ją zaskakiwać, zmieniając przyjaciół we wrogów, miłości w chłód, sympatie w złości. Jeżeli miałby być kolejnym, który skreśli ją ze swojego życia, nie miała pewności czy była gotowa podejmować walkę, aby to zmienić. Wypaliła się w niej ta specyficzna zaciętość, zgasły nadzieje.
Zwolniła na moment krok, zatrzymała się ledwie na ułamek sekundy, a sylwetka zabujała delikatnie, kiedy wstał z miejsca. Gdy przypomniał, że górował nad nią wzrostem, wysoki i postawny. Zadarła nieco głowę, unosząc brodę, chociaż jeszcze wcale nie musiała. Dopiero pokonując ostatnie metry i stając przy nim.
- Mam nadzieję, że nigdy nie przyprawię cię o atak serca, bo byłoby mi wyjątkowo przykro.- odparła ze spokojem, przyglądając mu się.- Nie sądziłam, że tak łatwo cię przestraszyć, a równocześnie podejść.- dodała z rozbawieniem w głosie. Była ciekawa, co tak mocno odciągało jego myśli od rzeczywistości.- Gdzie pogalopowałeś myślami, że mogłam podejść bez przykucia twojej uwagi? – spytała, poddając się ciekawości, bo ta przy nim nie była czymś złym. Nie wierzyła, że mógłby ją skarcić za pytania.
- Niestety, ale gdy się chce, można równie łatwo pielęgnować te kontakty.- stwierdziła i skinęła zaraz głową, kiedy zaproponował, że usiądą. Podeszła jeszcze bliżej i zajęła wolne miejsce. Wsunęła dłonie w kieszenie kurtki, którą rozsądnie nałożyła, bo powoli czuła dziwny chłód osiadający na skórze. Nie była do końca pewna czy to temperatura, czy obawa przed rozmową, która ostatnio stała się odruchowa.
Zerknęła na niego, kiedy przeprosił. Nie wbijała w niego natrętnego spojrzenia, a jedynie kątem oka zerknęła ku męskiej sylwetce. Wiedziała, że te słowa same w sobie były dla niego trudne i niewygodne na swój sposób. Nie chciała dokładać mu dyskomfortu.
- Nie przepraszaj, może oboje potrzebowaliśmy tej dłuższej chwili ciszy.- stwierdziła, pochylając lekko głowę, aż brązowe kosmyki opadły jej delikatnie na oczy.- Teraz jest, chociaż o czym porozmawiać.- dodała, chcąc trochę rozładować atmosferę. Przechyliła głowę i całą sylwetką, opierając się na chwilę policzkiem o jego ramię, zerknęła na niego nieco z dołu, posyłając lekki uśmieszek.
- Co cię męczy? – spytała, bo znała tę minę, wiedziała, że coś kryje się za ponurym spojrzeniem. Była gotowa go posłuchać, jak każdego, kto chciał mówić, byle się wygadać z problemów. Radziła sobie jako słuchacz, powiernik, który wcale nie ocenia za błędy. Wystarczyło tylko mówić.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Plumpkowa studnia - Page 15 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]21.03.24 11:14
W oddechu wyczuwalna była ulga jak spłoszony ptak opuszczający wreszcie dłonie. Wyrzucił z siebie to, co ciążyło mu na sercu, choćby na chwilę. Oddech, którym zatrzymał czas, chwilę wytchnienia wśród niespokojnego morza myśli. Był wypełniony dźwiękiem ciszy, która zapewniła mu w końcu ukojenie. Tymczasem, wewnętrzne wahania nadal tańczyły w jego duszy jak cienie w mroku. Zapomnienie okazało się ucieczką, lecz czy na pewno od wszystkiego, czego się obawiał? Może to było dokładnie to, czego potrzebował — zrozumienia, wrzących emocji spowodowanych milczeniem. Ostatnie dni pchnęły go na krawędź, wstrząsnęły fundamentami jego istnienia. Być może potrzebował tej rozmowy, aby odkryć, że istnieje ktoś, kto zrozumie jego samotność i boleść. Nadal jego oko straszyło pomazaniem krwi wokół tęczówki, zaś nos doskwierał nagłym bólem, gdy niepamiętliwe szarżował podczas wykonywania zleceń. Widok ten przypomniał mu o nieszczęsnych zdarzeniach minionych dni. Wściekłość powróciła, dając o sobie znać w skrzywionym grymasie na jego twarzy. Zdawało się, że los nie miał dla niego litości, ale czy rzeczywiście to był los, czy może ludzka zdrada, która go tak dotknęła?
W jego umyśle wirującym od nierozwiązanych spraw poważna chwila zastanowienia była jak oaza wśród pustyni — krótka, lecz cenna. Czy powinien zdradzić jej wszystko, co działo się tamtej nocy? Czy ryzykować wyśmianie lub niezrozumienie? W głębi duszy czuł, że powinien się otworzyć, lecz strach przed odrzuceniem tkwił w nim jak korzeń w ziemi. Wspomnienie tamtej nocy w łaźni wracało do niego jak uciążliwe wspomnienie, które nie dawało spokoju. Gorączka, która ogarnęła go, prowadząc w wir niespodziewanych przygód, w których fantazja mieszała się z rzeczywistością. Nie był pewien, czy przeprosił tamtą dziewczynę, której uroda i imię wciąż tkwiły w jego pamięci jak piękny, lecz daleki sen. Czy nie lepiej byłoby zapomnieć o tamtych wydarzeniach jak o nieudanym marzeniu? Chwila refleksji została przerwana, gdy jego wzrok natrafił na nią, opartą o niego, spokojną i zrozumiałą. Towarzyszka, która w tej chwili stała się jak spójny element jego życia, jak stała podpora w niespokojnym morzu jego myśli. Uśmiechnął się delikatnie, choć wewnętrzna burza wciąż szalała. Czasem, nawet gdy wszystko się zmienia, pewne schematy pozostają niezmienne.
- Składam w Twe dłonie jakby obietnicę, że więcej nie przyzwolę na taką ciszę - zapewnił cicho, lekko uginając kręgosłup dla swoistej wygody. Wpatrywał się w tutejsze piękno przyrody, choć jesień na dobre zagościła pośród tego terenu. - Brakowało mi cienia informacji, czy ponownie nie przepadłaś w rzeki kłopotów — a jednak zdawała się trzymać dobrze, gdy spokojnym spojrzeniem powziął jej sylwetkę. Niezmienna, łagodna w swoim usposobieniu, jakim charakterze zawsze bywały ich spotkania.
Zdumienie mieszało się z uznaniem, gdy zastanawiał się nad tym, jak szybko i precyzyjnie Eve potrafiła go zrozumieć, mimo stosunkowo krótkiego okresu ich znajomości. Choć przynależeli do różnych światów, zdawali się na tyle zgraną parą, by choć trochę zrozumieć siebie nawzajem. Mimo różnic potrafili znaleźć wspólny język i porozumienie, opierając się na niewielkiej nitce podobieństw. Cieszył się, że udało mu się powstrzymać ją od popełnienia błędu tamtego dnia, gdy próbowała dokonać kradzieży na osobie, której status społeczny przewyższał ich obu. To był moment, który mógł odmienić bieg ich losów, lecz dzięki jego interwencji, uniknęli potencjalnych konsekwencji.
- Moje życie było spokojne, jednak wrzesień wniósł potężny chaos - skrzywił się co rusz, jedno spotkanie wniosło pasmo radości, wspomnień, oraz silnego zdenerwowania. Gdyby tylko nie postawił nogi w tamtejszej łaźni, tamtego pamiętnego trzynastego, nie wstydziłby się deprawacji. Choć tylko on miał opinie o sytuacji, która wydarzyła się pośród szkockich jezior. - Przeszłość uderzyła z podwójną siłą, przypominając mi szereg mieszanych wspomnień… Spośród rodzimych stron oraz surowego Durmstrangu. - Prychnął w duchu, przypominając sobie sytuację z tamtej kąpieli, kiedy to nawet nie zauważył obecności jednego z gości. Być może jego umysł świadomie starał się odsunąć te wspomnienia na bok, by nie zagłębiać się w przeszłość. Jednak coś wciąż tkwiło głęboko w jego pamięci, coś, co nie pozwalało mu całkowicie oderwać się od tego wydarzenia. - Pociągnęło to za sobą dwa wydarzenia, jedno możesz dostrzec. Rozwalono mi nos, podwójnie; oraz oko, ale swoiście wygrałem atak szczeniactwa.
Spojrzał na nią przez chwilę, jakby próbując odnaleźć odpowiedzi na pytania tkwiące głęboko w jego umyśle. Zauważył podobieństwo między Eve a tamtą dziewczyną, co skłaniało go do przekonania, że musiały pochodzić z tej samej społeczności. To było interesujące zrządzenie losu, które nie dawało mu spokoju.
- Druga sytuacja nie jest już wygodna i pewna, bo chyba zrobiłem coś złego wobec mojej moralności - gdyby mógł, chętnie by się zapadł pod ziemię. A jednak baczne spojrzenie śrubowało jego twarz, usilnie wsłuchując się w jego monolog. - Podczas odpoczynku w łaźniach, nie wiadomo kiedy i po co, podano nam amortencję. Przeklinam do tamtego dnia atrakcję tutejszej arystokracji. - zatrzymał się na chwilkę, by powstrzymać grymas natłoku myśli. - Potem obudziłem się pośród nieznanego miejsca, odludzia z nieznaną dziewczyną, rozumiesz? Swoją drogą, podobna do Ciebie dość.
Wyciągnął z plecaka jabłko, trzymając je przed sobą przez chwilę, jakby w milczeniu przekazując swoje myśli. Być może chciał się wyzbyć wstydu, który głęboko w sobie czuł. Mimo to, nadal żywił nadzieję na spotkanie i przeprosiny. To była jego ostatnia deska ratunku, ostatnia szansa na naprawę błędów, które popełnił.
- Oboje pod wpływem amortencji przegraliśmy z rozsądkiem, choć pamiętam, że była taka nieśmiała - nieoczekiwanie podał jej owoc, uprzednio podrzucając je sobie dla aluzji odskoczni od problemu. - Pragnęła, by ją prowadzić pośród bezkresu braku jej doświadczenia. Zachciało mi się jej uczyć, całować, śmiesznie to brzmi - zaśmiał się nieoczekiwanie cicho, ale nie było mu z tym źle. Takie nieliczne okazanie emocji było czymś dobrym, światło pośród istniejących tu ciemności. - Nazywała się Aisha, jak doskonale pamiętam, czy przez to jestem złym człowiekiem?


For the blacksmith, nothing escapes; from iron, they shape not only the edge
But also destiny.
Nikola Krum
Nikola Krum
Zawód : Adept u mistrza magikowalstwa, raczkujący wytwórca magimetalurgii, opryszek
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Siła jest jak wiatr, niewidoczna, ale czujesz ją w każdym ruchu.
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12267-nikola-krum https://www.morsmordre.net/t12282-branimir https://www.morsmordre.net/t12309-nikola-krum https://www.morsmordre.net/f466-huntingdonshire-okolice-hemingford-grey-lesny-zakatek https://www.morsmordre.net/t12283-skrytka-bankowa-2632#377708 https://www.morsmordre.net/t12285-nikola-krum
Re: Plumpkowa studnia [odnośnik]28.04.24 19:50
Patrzyła na niego, uważnym wzrokiem błądziła po przystojnej twarzy młodego mężczyzny. Znaczyły ją skazy wydarzeń o których nie miała pojęcia, ale nie był to dla niej widok niecodzienny. Chłopcy i mężczyźni, którzy otaczali ją w życiu, często nosili podobne piętna wybuchowego charakteru, zaciekłości z jaką bronili swego zdania lub po prostu wypadków, które lubiły się przytrafiać. Nie pytała, co mu się stało, nie dotykała tej kwestii, domyślając się, że nie było to przyjemne, nie niosło ze sobą czegokolwiek o czym chciałby mówić. Od początku tej znajomości, pozostawiali sobie kawałek własnej przestrzeni do której nie musieli się wzajemnie zbliżać. Czy ta historia miała nią być? Przypuszczała, że tak, lecz równocześnie nie odepchnęłaby go, gdyby postanowił podzielić się z nią powodami.
Czekała w ciszy, cierpliwie i spokojnie, bo to chyba coś, czego musiała się nauczyć. Cierpliwości. Od dwóch dni właśnie ta myśl ciągnęła się za nią, a ona nadal nie potrafiła określić, co czuje w związku z tym. Wymagano od niej czasu, niewypowiedzianej przestrzeni. Miała się zatrzymać, nie ruszać dalej z życiem, tkwić w miejscu i czekać. To nie było wygodne, ale w życiu mało rzeczy mogła tak określić. Chciała uczyć się na błędach, chciała się zmieniać, więc jak inaczej mogła to zrobić, niż zacisnąć zęby i spełnić wymagania. Przypadek sprawiał, że Krum miał jej w tym pomóc, stać się pierwsza osobą przy której postara się być taka. Łącząca ich historia, sprawiała, że było to chyba łatwiejsze. Przechyliła głowę, kiedy zauważyła, jak jego sylwetka się napina, jak szczęka uwydatnia się, kiedy zacisnął zęby. Coś go męczyło, coś drażniło nerwy w sposób, którego dotąd u niego nie widziała. Nie w takim stopniu, nie tak wyraźnie. Czekała jednak nadal, milczała, dając mu czas, by uporządkował nerwy.
Opierając się policzkiem o jego ramię, wiedziała, że przerwie jego wewnętrzną walkę. Może spowolni niespokojne myśli. Łapiąc jego spojrzenie, niemo przypomniała mu, że była obok i w tej chwili dla niego. Nie dla innych, tylko dla niego. Cokolwiek burzyło jego spokój, gniotło duszę, mógł o tym powiedzieć. Walczenie z bólem samemu, było okropne i wiedziała o tym bardzo dobrze. Mimowolnie zastanowiła się, czy gdyby spotkali się parę tygodni temu, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej? Obudziłby w niej na nowo poczucie, że istniał na świecie ktoś, kto wsparłby ją, gdyby tylko poprosiła.
Odwzajemniła jego uśmiech, chcąc oddać mu część swojego spokoju, który teraz czuła.
Patrzyła na niego z łagodnością, specyficzną czułością, gdy padły słowa pełne zapewnienia.
- Cieszę się, Niko.- szepnęła, miękko zdrobniając jego imię. Wypowiadane brzmiało równie dobrze i przyjemnie, jak i jego pełne imię.- Brakowało mi twojej siły i wsparcia.- przyznała nieco nieśmiało. Do tej chwili była świadoma, jak bardzo brakowało jej kogoś takiego jak on. Nie chodziło o siłę fizyczną, bo ją odnajdywała w innym, lecz siłę, która kryła się w jego charakterze.
Spuściła wzrok nieco niepewna, kiedy napomknął o kłopotach.
- One są mi nieodłącznym elementem, Nikola. Ludzie przemijają, przychodzą i odchodzą, ale kłopoty są przy mnie zawsze, nawet jeżeli staram się od nich uciekać. Czekają na jeden zły ruch, nieostrożny krok, by jak przeszkoda wpaść pod nogi.- westchnęła cicho. Odnajdywały ją, bo nie potrafiła podejmować mądrych decyzji, pchała się tam, gdzie mylnie dostrzegała cokolwiek, co w danej chwili miało swa wartość. Byłoby łatwiej, gdyby miała obok siebie osobę, która w decydującym momencie złapałaby ją za rękę i zatrzymała. W ten sam sposób w jaki zrobił to on, gdy się poznali.
Słuchała go z uwagą, kiedy zaczął opowiadać, co takiego przyniósł mu kończący się dziś miesiąc.
- Przeszłość jest do bani, zawsze wraca do nas w takiej formie.- rzuciła z delikatnym grymasem. Zawsze zostawia jakąś brzydką skazę, może nie zawsze na ciele, czasami w duszy lub w sercu. Spojrzała na jego twarz raz jeszcze, bardziej otwarcie spoglądając na obrażenia, których ślad pozostawał.- Widziałam, chociaż nie byłam pewna czy będziesz chciał o tym mówić.- przyznała i uniosła dłoń, kładąc ja ostrożnie na jego policzku, aby odrobinę jeszcze odwrócić jego głowę.- Za co oberwałeś w nos i to dwukrotnie? – spytała, bo musiał sobie zasłużyć i to wyjątkowo.- Brzydko wygląda to oko, byłeś z tym u jakiegoś medyka? – miała nadzieję, że nie posądzi jej zaraz o przesadną troskę. Nie miała pojęcia czy to coś groźnego, czy zwyczajnie nieestetycznego w tej chwili, ale wiedziała również, że mężczyźni potrafili ignorować takie urazy. Odsunęła dłoń, opuszczając ją swobodnie na swoje kolana.
Przekrzywiła głowę, gdy napomknął o czymś, co mogło naruszyć jego moralność. Była chyba ostatnią osobą z którą wypadało dzielić się rzeczami wątpliwymi moralnie, ale chciała go wysłuchać.
Uniosła lekko brew, słysząc o podanej amortencji, sam początek zwiastował, że cokolwiek wydarzyło się później musiało być... interesujące. Nie przerywała mu, milczała zaciekle, by wyrzucił z siebie wszystko. Poczuła lekkie napięcie, kiedy napomknął, że dziewczyna była podobna do niej. Trochę ją to skrępowało w tej sytuacji, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać. Wzięła od niego owoc, trochę machinalnie zamykając na nim dłoń, bo całą uwagę poświęcała i tak temu, co mówił. Nic jednak nie przygotowało ją na to, co padnie zaraz. Zamarła, a jabłko prawie wypadło jej z dłoni.
Aisha. Ile mogło być w Anglii dziewczyn o tym imieniu i urodzie podobnej do niej, romskiej urodzie. Fakt, że mógł spotkać się z Doe nie ruszył ją tak, jak to, co powiedział wcześniej. Uniosła na niego wzrok, dopiero orientując się, że ciemne tęczówki na moment wbiła w ziemię.
Pragnęła, by ją prowadzić pośród bezkresu braku jej doświadczenia. Zachciało mi się jej uczyć, całować, śmiesznie to brzmi. Te słowa odbiły się jak echo w jej głowie.
- Nikola... czy wy... no wiesz? – spytała cicho, ale nawet nie miała pewności, że jego Aisha, była tak naprawdę jej Aishą. Młodsza siostrą Jamesa, młodą Doe.- Nie, nie jesteś złym człowiekiem. Ktoś wam podał amortencję, sam mówiłeś.- odparła, siląc się na uśmiech. Nie uważała go za złego człowieka, ale wiedziała dobrze, kto by się z nią nie zgodził i jak wyraźna byłaby jego złość.


Learn your place in someone's life,

so you don't overplay your part

Eve Doe
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Plumpkowa studnia - Page 15 74cbcdc4b11ab33c3ec9a669efa5b6c69e202914
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9651-eve-doe https://www.morsmordre.net/t9728-raven https://www.morsmordre.net/t12284-eve-doe#377725 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t10225-skrytka-bankowa-nr-2211#311456 https://www.morsmordre.net/t9729-e-doe

Strona 15 z 16 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16  Next

Plumpkowa studnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach