Wydarzenia


Ekipa forum
Most Godryka
AutorWiadomość
Most Godryka [odnośnik]16.07.19 21:07
First topic message reminder :

Most Godryka

Most Godryka, zawdzięczający swoją nazwę imieniu Godryka Gryffindora, znajduje się w ciągu głównej, prowadzącej do wioski drogi. Jest to stara, kamienna, łukowata konstrukcja, zawieszona bezpośrednio nad przepływającą przez okolicę rzeką Pondle Creek, swoje ujście znajdującą w rozlanym szeroko stawie. Solidny i zadbany, swoją dobrą (mimo upływu lat) kondycję zawdzięcza samym mieszkańcom, solidarnie rezygnującym z przebudowania go na modłę bardziej nowoczesną; w efekcie niemożliwe jest minięcie się na moście dwóch pojazdów jednocześnie, czy to wozów, czy nielicznych samochodów. Nikomu zdaje się to jednak nie przeszkadzać, a sam most jest lubianym miejscem spotkań okolicznej młodzieży, regularnie urządzającej zawody w skakaniu z niego do głębokiej wody.
Żyjący w Dolinie Godryka czarodzieje utożsamiają z kolei most z krążącą wokół niego legendą: mówi się bowiem, że został wzniesiony na polecenie samego Gryffindora, który samodzielnie obłożył go silnymi zaklęciami dodającymi odwagi; podobno przejście pod kamiennymi łukami, wieńczącymi początek i koniec mostu, gwarantuje przypływ siły koniecznej do podjęcia trudnej decyzji, a zrobienie tego w pełnię księżyca zawsze skończy się podjęciem tej dobrej.
Tuż przed mostem, na poboczu drogi, od lat stoi stary wóz, który zdaje się nie należeć do nikogo - czasami odwiedza go jednak duch jasnowłosej dziewczyny, śpiewem witającej i żegnającej przechodzących tędy wędrowców, opowiadającej historię miłosną o chłopcu, z którym miała uciec, ale który nigdy nie pojawił się na miejscu spotkania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka - Page 7 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most Godryka [odnośnik]11.07.22 9:58
The member 'Aida Lyon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most Godryka - Page 7 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Most Godryka [odnośnik]17.07.22 23:22
Nie drążył dalej tematu choroby szewca z Doliny Godryka, przyjmując słowa Aidy za pewnik; kiwnął jedynie głową, płynnie przenosząc uwagę na temat tajemniczego, metalowego kredensu. – Wynieść? No p-p-pewnie, żaden problem. Mogę zajrzeć w przyszłym tygodniu – zaoferował, zastanawiając się, czy było to coś, co mogłoby przydać się w Oazie; chociaż Zakon Feniksa starał się o dostawy sprzętów i żywności jak mógł, w magicznej wiosce ciągle wszystkiego brakowało – a odkąd ostatnie trzęsienie ziemi zniszczyło część dobytku, było tylko gorzej.
Chciał zapytać o coś jeszcze, jednak niespodziewany atak przeprowadzony przez parę skórzanych butów tymczasowo skutecznie odciągnął jego myśli od wyspy – i od wyjątkowo barwnego przekleństwa, rzuconego jak gdyby nigdy nic przez Aidę. Gdyby nie był zajęty unikaniem ostrych, kłapiących nieprzyjemnie zębów, zapewne by osłupiał – ale zamiast tego po prostu podskoczył raz jeszcze, przy każdym kolejnym manewrze coraz bardziej zbliżając się do środka kamiennego mostu. – Niech – to – wściekłe – tłuczki – zeżrą – może sp-p-próbuj powiedzieć im, żeby przestały? – zaproponował głupio, przy każdym kolejnym słowie podskakując coraz wyżej. W reakcji na dźwięk znajomej inkantacji, odskoczył instynktownie, nie zastanawiając się nad tym, że zaklęcie prawdopodobnie nie było przeznaczone dla niego – i z opóźnieniem rejestrując, że jedna z jego stóp natrafiła na pustkę. Zaklął niekontrolowanie, wyciągając ręce, żeby w ostatniej chwili złapać się krawędzi mostu – na której zawisł, chwytając się wystającego fragmentu mniej więcej w tej samej chwili, w której promień zaklęcia rzuconego przez Aidę uderzył w jeden z butów. Ten, ogłuszony, również przeskoczył przez brzeg mostu, lecąc prosto ku płynącej pod nim rzece; William wychylił się w jego stronę, łapiąc za skórzaną cholewkę – z ulgą rejestrując, że wściekły trzewik wydawał się nieco zdezorientowany i klapał zębami z mniejszą werwą; na tyle powoli, by nie stanowić bezpośredniego zagrożenia. – Mam go! – zawołał triumfalnie, nadal kołysząc się na jednej ręce. – Widzisz, gdzie jest drugi?! – krzyknął, mając nadzieję, że but nie miał za moment ugryźć go w palce, desperacko trzymające się krawędzi. Chłodna kąpiel w płynącej tuż pod nim rzece nie przerażała go jakoś specjalnie, ale jeśli mógł jej uniknąć – wolał to zrobić.
Czując coraz silniejsze pieczenie w utrzymującym ciężar ciała ramieniu, zamachnął się, żeby wyrzucić ogłuszony but z powrotem na most – po czym podciągnął się w górę, starając się oprzeć przynajmniej na łokciach i ocenić, czy sytuacja była bezpieczna. Gdy już udało mu się wysunąć głowę ponad krawędź mostu, rozejrzał się, szukając drugiego z atakujących trzewików; gdzie był? Prawdopodobnie – niezbyt daleko.




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Most Godryka [odnośnik]27.12.22 21:48
Całą tę sytuację obserwowała z okna, bezbożnie rozlana na parapecie, leniwie kołysząc ogonem to w lewo, to w prawo; czarna sierść lśniła nikle w przygasłym świetle słońca, zielone ślepia z uwagą śledziły ruchy dwójki ludzi na moście. Jednego nawet kojarzyła, kiedyś przekazała mu wiadomość do dostarczenia prosto do Biura Aurorów, ale druga osoba ― dość drobna kobieta w znoszonych ubraniach ― była jej obca.
Zmieniła pozycję, podniosła się do siadu, otuliła łapki ogonem. Powiew wiatru był nieprzyjemny, dość chłodny, niósł w sobie zapach nadchodzącego deszczu i mokrych liści, niemiło plątał się po sierści. Gdyby nie to, że pozornie niegroźne spotkanie dwójki ― jak się wydawało ― znajomych nabrało dynamiki, której się tam nie spodziewała ― opuściłaby parapet i być może samą Dolinę; dziś było spokojnie, nie zdołała potwierdzić żadnych niepokojących informacji, które zdobyła przed paroma dniami. Mogłaby w spokoju teleportować się do Plymouth, dokończyć tamten raport, może napić się kawy…
Wydała z siebie bardzo dziwny odgłos, kiedy dziewczyna runęła na moście, jak długa ― koty chyba nie potrafiły się śmiać. Zeskoczyła zwinnie z parapetu na murek, potem zniknęła za rogiem i w zaułku zmieniła postać. Nikogo wokół nie zaobserwowała, tylko parę koszy na śmieci; uznała, że było bezpiecznie. Poprawiła kołnierz ciemnego, dopasowanego płaszcza, wyszła z powrotem na ulicę, jakby tylko zaułkiem skracała sobie drogę z jakiejś innej lokacji. Szła pewnie, choć krok pozostawał miękki, koci; jasne loki kołysały się do rytmu, plątały po czole, niespętane żadną wstążką czy wsuwkami.
Próbowała zachować poważną minę, ale trochę jej nie wychodziło, może nawet niespecjalnie się starała; rozbawienie brało górę. Nieco poważniej zrobiło się dopiero, kiedy czarodziej nieomal spadł z mostu. Przyśpieszyła wtedy kroku; zauważyła, że dziewczyna oszołomiła jeden but, ale drugi nadal wściekle szarżował w stronę krawędzi. Bez zbędnego wahania sięgnęła po różdżkę, wycelowała.
Arresto Momentum!
Kłapiący szczękami trzewik spowolnił nagle, jakby poruszał się w niewidzialnej i bardzo gęstej materii, jego ruchy stały się ociężałe, dziecinnie proste do uniknięcia. Adda szybko wparowała na środek mostu, kopniakiem odtrąciła buta na bok, w pobliże tego drugiego, ufając, że ich nowa właścicielka jakoś je zwiąże za sznurówki, albo unieruchomi dalszymi zaklęciami (ewentualnie ciśnie w diabły, prosto do rzeki).
Czarodziej nie wyglądał tak, jakby zaraz miał się puścić; nie panikował, w zasadzie, był całkiem spokojny, jak na całą tę absurdalną sytuację. Nie chcąc jednak żeby niepotrzebnie ryzykował kąpiel ― chwyciła go asekuracyjnie za ramię. Najwyżej zlecą oboje.
Za dużo siły nie mam, ale chyba przydałaby ci się pomocna dłoń, hm? ― zagaiła lekkim tonem; zielone oczy błysnęły psotnie. ― Ta woda nie wygląda zbyt przyjemnie, zwłaszcza, że słońca ostatnio jak na lekarstwo. ― Obejrzała się kontrolnie przez ramię. ― Buty jeszcze chwilę będą grzeczne.

rzut


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Most Godryka [odnośnik]08.01.23 14:24
Pierwszą rzeczą, którą dostrzegł – wychylając się zza kamiennej krawędzi mostu – była para butów. O dziwo jednak: nie tych, które zeskoczyły ze stóp Aidy, przez ostatnich parę minut siejąc zaskakująco trudny do okiełznania chaos. Skórzane trzewiki, częściowo schowane za krawędzią ciemnego płaszcza, szczęśliwie wciąż znajdowały się na nogach właścicielki – której głos poniósł się gdzieś ponad jego głową. Zaraz za inkantacją podążył promień zaklęcia, na krawędzi pola widzenia mignął mu kopnięty bez litości but – niespodziewanie niosąc za sobą uczucie cichej satysfakcji.
Oderwał od niego wzrok dopiero, gdy poczuł czyjeś palce zaciśnięte na ramieniu; przesunął spojrzenie na nachylającą się nad nim kobietę, w pierwszej chwili jej nie rozpoznając, ze swojej pozycji dostrzegając skrawki: jasne pasma, ładny uśmiech. Poczuł falę wypływającego na policzki gorąca – które mniej miało wspólnego z niewygodną, wymagającą wytężonego wysiłku pozycją, a znacznie więcej z wypełniającym płuca zażenowaniem. William Moore, były szukający Jastrzębi z Falmouth, groźny członek Zakonu Feniksa, pokonany przez parę śmiertelnie niebezpiecznych trzewików. Naprawdę ktoś musiał przechodzić tędy akurat teraz? Słysząc propozycję pomocy, zawahał się, przez ułamek sekundy poważnie rozważając ucieczkę przed piekącym w uszy wstydem – prosto do lodowatej wody. – Uhm, nie, japoradzę sobie, chciał powiedzieć, ale może to nie było do końca uprzejme. – To znaczy – d-d-dziękuję – poprawił się, zapierając się mocniej drugim ramieniem, starając się nie pociągnąć kobiety zbyt mocno. Zakołysał się, zamachnął lewą nogą, żeby wyrzucić ją ponad krawędź mostu i oprzeć się kolanem o chłodny, chropowaty kamień, kątem oka kontrolnie spoglądając w stronę butów, które Aida właśnie kończyła obezwładniać.
Dźwignięcie się z ziemi zabrało mu kilka długich sekund, w trakcie których wciąż czuł pulsującą w uszach krew; prostując się, otrzepał się odruchowo, dopiero teraz mając okazję, żeby dokładniej przyjrzeć się swojej wybawicielce – i zorientować, że chyba gdzieś już ją widział. Gdzie? Z pamięci nie potrafił wygrzebać imienia, czy kiedykolwiek mu się przedstawiła? – Dziękuję – jeszcze raz – powtórzył, przypominając sobie pergaminową kopertę i ciemną pieczęć, którą zostawił na jej polecenie w Biurze Aurorów. No tak, pracowała dla podziemia – nie był pewien, w którym wydziale, na pewno nie była łączniczką; szlag. Miał nadzieję, że nie upokorzył się właśnie przed aurorką. – Zaatakowały nas nagle – w sensie, te b-b-buty – wyjaśnił, nerwowo podnosząc rękę, żeby przeczesać dłonią włosy. Odwrócił się przez ramię. – Poradzisz sobie? – upewnił się, zwracając się do Aidy; wyglądało na to, że udało jej się tymczasowo uspokoić trzewiki, bo – związane ciasno sznurowadłami – pozostawały nieruchome. Powinna wrzucić je do ogniska; na pewno nie nakładać z powrotem na stopy. – Chyba ktoś je tu zostawił dla żartu – dodał po chwili, odwracając się z powrotem do jasnowłosej kobiety, przypominając sobie okoliczności odnalezienia butów. Aida mówiła, że znalazła je na brzegu. Chyba że… – Bo… Nie są t-t-twoje, nie? – zapytał, dopiero teraz zastanawiając się, jak właściwie czarownica znalazła się na moście. Z unieruchomieniem wściekłego buta poradziła sobie bez problemu, może trzewiki uciekły najpierw jej – i trafiła tu, podążając ich śladami?




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Most Godryka [odnośnik]10.01.23 21:53
Nie ma za co ― odparła z neutralnym uśmiechem, podświadomie wyczytując towarzyszące mężczyźnie zakłopotanie. (Choć różowy pąs był niczego sobie wskazówką). Widok zwisającego z mostu łącznika był całkiem zabawny ― podobnie jak cała sytuacja z butami ― ale wcale nie musiała dać mu tego odczuć. Wiedziała, jak niektóre męskie osobniki źle znoszą godzące w ich dumę wydarzenia i choć nie znała tego, który aktualnie gramolił się z powrotem na most, to wolała dmuchać na zimne.
Obejrzała się przez ramię, chcąc mieć pod kontrolą całą sytuację, ale wyglądało na to, że buty zostały poskromione, a ich nowa właścicielka chwilowo pozostała bez obuwia zastępczego. No chyba, żeby brać pod uwagę inne buty, dość znoszone i stare, porzucone kawałek dalej. Wypadły jej chyba z dłoni, kiedy zaczął się ten cały cyrk.
Kiedy wróciła spojrzeniem do łącznika, już stał obok, kończył otrzepywać ubiór. Wtedy nie przekazała mu nic poza instrukcjami dotyczącymi wiadomości, więc nawet nie wiedziała, jak się do niego zwrócić. Zresztą, on pewnie miał podobny problem. Przez chwilę zastanowiła się, czy w ogóle powinna się przedstawiać, czy może zmyślić na poczekaniu kolejną tożsamość. Gdyby tylko wiedziała, że wziął ją za aurorkę, pewnie poszłaby tym tropem. Zawsze miała sentyment do aurorów. Do jednego aurora.
Wiem ― stwierdziła lekkim tonem; jej uśmiech w jednej sekundzie zmienił się z neutralnego na łobuzerski. ― Miałam przyjemność obserwować całe zajście. Ale spokojnie, nikomu nie powiem ― nachyliła się konspiracyjnie w jego stronę, przytrzymała ramienia w poufałym geście ― twój sekret jest ze mną bezpieczny, panie bezimienny kolego.
Cofnęła się płynnie nim nadeszło ewentualne oburzenie, podążyła znów spojrzeniem do drugiej kobiety, przechyliła nieznacznie głowę. Ciekawe, skąd właściwie wzięły się tu te buty ― tak po prostu spłynęły rzeką? Nawet gdyby faktycznie płynął w niej jakiś trup, to szansa na to, że oba trzewiki trafią na brzeg w tym samym momencie była dość… niska. Adda zmarszczyła brwi. Albo głupi żart kogoś z okolicy, albo ktoś testował na ile mógłby sobie pozwolić nim nadejdzie kara.
Nie, nie są moje. ― Podeszła bliżej krawędzi mostu, przechyliła się nieznacznie, obejrzała jeszcze raz brzeg i okolicę. Więcej śmieci nie zauważyła. Może to faktycznie tylko głupi żart… ― Nie pasowałyby mi do płaszcza ― dodała wesoło, prawie beztrosko.
Najlepiej byłoby je zniszczyć ― rzuciła w stronę dziewczyny, po chwili wahania schowała różdżkę do kieszeni płaszcza ― kto wie, co jeszcze się w nich kryje, poza wściekłą żądzą zjedzenia najbliżej czarownicy lub czarodzieja. ― Przeciągnęła spojrzeniem po moście, dostrzegła porzucony wcześniej worek. Ciekawe, co w nim niósł. Wiadomości? Nie, wyglądał na mocno wypchany, więc to raczej nie to.
Pomóc ci z tym? ― Ruchem głowy wskazała worek, przy okazji wpadając na pewien pomysł. Zamiast wracać pisać raport, mogłaby mu przekazać parę kolejnych informacji, puścić je w obieg, a samej udać się do kolejnego tropu, do kolejnej sprawy.
Spojrzała jeszcze raz na dziewczynę, uśmiechnęła się krótko, machinalnie, kiedy ta zgodziła się, że faktycznie, buty są podejrzane i trzeba się ich pozbyć. Nie kojarzyła jej z Plymouth, trzeba było zachować ostrożność. A najlepiej byłoby, gdyby wróciła do swoich spraw, choć powiedzenie jej tego wprost wydawało się Addzie bardzo niegrzecznym zagraniem. Może prościej będzie, jeśli to jej kolega napomknie, że pora wracać do pracy?
Mój dziadek kiedyś chciał założyć firmę, która dostarczałaby paczki abraksanami i gdyby mu się udało, zamiast dźwigać, może posłałbyś worek skrzydlatym kurierem. ― Zaczęła, pozornie bez związku z czymkolwiek i zmrużyła nieznacznie oczy, zastanawiając się, czy jej wiadomość jest wystarczająco zrozumiała dla łącznika. ― Chociaż ja chyba i tak zostałabym przy starych dobrych sowach. Tak niezawodnie noszą wszystko, co im się powierzy…


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Most Godryka [odnośnik]18.03.23 22:22
Nie spodziewał się padającej z ust kobiety odpowiedzi, okraszone łobuzerskim uśmiechem wiem go zaskoczyło – na tyle, że otworzył w zdziwieniu usta, tylko po to, żeby po chwili je zamknąć – bo żadna sensowna riposta nie przyszła mu do głowy. Jak to: oglądała całe zajście? Zamrugał szybko, nie do końca potrafiąc zdecydować, co skonfundowało go bardziej – konspiracyjny ton czarownicy, czy może to, że wcześniej jej nie zauważył. – Billy – wyrzucił z siebie, gdy nazwała go bezimiennym, z opóźnieniem orientując się, że się nie przedstawił. Kwestia ewentualnego ukrycia własnej tożsamości nie przeszła mu przez myśl, jego imię i nazwisko nie było w podziemiu tajemnicą; jeszcze do niedawna jego twarz widniała na ruchomych fotografiach w co drugim angielskim miasteczku, okraszona pokaźną sumą za jego schwytanie. Żywego lub martwego. – To nic – ja n-n-nie – zaczął, zamotał się jednak, ostatecznie więc po prostu się zaśmiał, kręcąc lekko głową i w nieco nerwowym geście sięgając karku. Podrapał bezwiednie skórę na szyi, ciesząc się, gdy uwaga nieznajomej kobiety zwróciła się na moment w stronę Aidy. – Nieważne – mruknął, bardziej do siebie niż do czarownicy, która zdążyła już odwrócić się w stronę krawędzi mostu, być może na brzegach rzeki szukając śladów mogących nakierować ją na personalia dowcipnisia. Tego, że buty nie należały do niej, domyślił się już w chwili, w której zadał pytanie – prędko odnajdując potwierdzenie w jej słowach.
Zrobił krok w jej stronę, na moment odwracając się też do przyjaciółki. – Racja – zgodził się z sugestią zniszczenia butów, co prawda wyglądały na solidne i w innych okolicznościach uznałby to za marnotrawstwo – ale jeśli były zaklęte, żadne z nich nie powinno ryzykować. Głupi dowcip bądź nie, para obuwia, która w każdej chwili mogła zeskoczyć ze stóp, wydawała się mało użyteczna. – Uważaj na nie, nie wiadomo, czy zn-n-nowu się nie wściekną – zauważył ostrożnie, uśmiechając się do Aidy – i marszcząc brew, gdy jeden z trzewików, jak na zawołanie, kłapnął ostrzegawczo zębami. Szczęśliwie – nie robiąc nic więcej i nie rzucając się już za nim w pogoń.
Hm? – mruknął, w pierwszej chwili zapominając o porzuconym na moście worku – potrzebując pełnej sekundy, żeby zrozumieć, o co pytała go blondynka. – Och, nie – p-p-poradzę sobie z tym – powiedział szybko, jeszcze tego brakowało, żeby dźwigała za niego ubrania. Podszedł do tobołka, żeby uchwycić go za sznurek i zarzucić sobie na plecy, nie od razu wychwytując zawoalowaną sugestię. Już miał powiedzieć, że abraksany na pewno nie byłyby tak niezawodne jak lotnicy, ale coś w tonie głosu kobiety sprawiło, że zamilkł – a niepasujące do tej pory elementy połączyły się w jego umyśle w całość. – To prawda – zgodził się. Przeniósł wzrok na przyjaciółkę, uśmiechając się do niej – trochę życzliwie, a trochę przepraszająco. – Ale jak już o p-p-paczkach mowa, to ten – czas na mnie, muszę dostarczyć te ubrania przed zmrokiem – powiedział, poprawiając sobie worek na plecach. To właściwie była prawda, zabawił w dolinie już wystarczająco długo. – Napisz do mnie, kiedy będziesz chciała, żebym zajął się tym – kred-d-densem – dodał, przypominając jej o swojej propozycji pomocy. Kiedy Aida odwróciła się, ciągnąc za sobą felerne buty, odwrócił się w stronę czarownicy – zastanawiając się, czy na pewno dobrze rozczytał jej intencje. – Idziesz może w tym kierunku..? – zapytał, wskazując kciukiem za siebie – posyłając jej pytające spojrzenie. Potrzebowała czegoś od niego? To dlatego obserwowała go, kiedy był na moście – czy może ich spotkanie naprawdę należało do przypadkowych?




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Most Godryka [odnośnik]25.03.23 21:08
Wypowiedziane przez niego imię rozjaśniło zakamarek pamięci, sprawiło, że spłynęło na nią chwilowe oświecenie. Połączyła w końcu twarz z osobnikiem ze zdjęcia, z listu gończego, a sam list podpięła do odpowiedniego nazwiska i informacji zdobytych przez nią jakiś czas temu. Rzadko zdarzały jej się takie zaćmienia, rzadko miała okazję poskarżyć się na własną pamięć, ale to był jeden z tych niechlubnych momentów. Szczyciła się tym, że w sprawach związanych z pracą nie ma rzeczy, która jej nie umknie, ale jak widać, każdy miał swoje limity i słabsze momenty. Byleby tylko nie zdarzały się często.
Adriana ― uzupełniła gładko, nie chcąc pozostać dla lotnika bezimienną kobietą z mostu. Zaraz potem zajęła się jednak nieznaną jej czarownicą i butami, chwilowo zapominając o obecności Billy’ego.
Pokiwała potakująco głową, jakby sam gest miał umocnić słowa lotnika i sprawić, że zakotwiczą się w głowie nieznajomej dwa razy bardziej niż miałoby to miejsce w zwyczajnej sytuacji. Uśmiechnęła się, całkiem rozbawiona, widząc jak trzewiki kłapią zębiskami na odchodne i nie mogła się powstrzymać by im ukradkiem pomachać. Uroczy przedmiot, podłożyłaby go londyńskiemu Ministrowi przy pierwszej okazji.
Nie narzucała się dalej z pomocą, choć przez myśl przeszło jej, że mogłaby przecież sięgnąć po zaklęcie z dziedziny transmutacji i dodatkowo zmniejszyć wagę worka i dźwiganych w nim przedmiotów. Może Billy ćwiczył mięśnie pleców? A może po prostu lubił dźwigać worki z… czymś? A może po prostu zachowywał się twardo i po męsku, jak zdecydowana większość znanych jej panów?
Uśmiechnęła się kątem warg z wyraźnym rozbawieniem. Mężczyźni.
Tak się składa ― odezwała się zaczepnie, wesoło ― że idę, drogi Billy. ― Kątem oka spojrzała na odchodzącą czarownicę, odczekała jeszcze moment, aż skręci w boczną dróżkę. ― Mam do ciebie sprawę ― uzupełniła, ruszając w przeciwnym kierunku, razem z nim. ― W zasadzie, całe to spotkanie jest bardzo przyjemnym zbiegiem okoliczności, bo uchroni mnie, chociażby chwilowo, przed napisaniem raportu ― zaczęła mówić, wypełniając dotychczasową ciszę. Nie czuła względem niego rezerwy, zresztą przełamywanie kolejnych barier wchodziło w zakres jej specjalności; ponadto lubiła proste i jasne sytuacje, niezmącone zbędnymi konwenansami. ― Bo widzisz, bazgrolę jak kura pazurem, a wiadomość musi dotrzeć do Demimozów możliwie jak najszybciej. Mogłabym rzecz jasna przekazać im to osobiście, ale skoro ocaliłam cię przed krwiożerczymi butami… ― przypisanie sobie całej zasługi za incydent na moście przyszło jej całkiem naturalnie, choć błyszczące wesoło oczy zdradzały, że jest to jakaś forma droczenia się, żartu, lekkiego sposobu prowadzenia rozmowy ― …to pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc.
Przeciągnęła po nim spojrzeniem tak zielonym i tak intensywnym, że wcale by się nie zdziwiła, gdyby poczerwieniały mu uszy.
Bo mógłbyś, prawda?... ― spytała słodko.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Most Godryka [odnośnik]22.04.23 14:55
Adriana. Skinął lekko głową, przypasowując imię do twarzy, uśmiechając się, jakby dopiero się witali – a nie stoczyli właśnie walkę z wściekłymi butami. Kiedy pomachała im na odchodne, jego kąciki ust poderwały się jeszcze wyżej. Zabawny gest sprawił, że zażenowanie związane z sytuacją, w jakiej zastała go czarownica, częściowo go opuściło; a może to po prostu pozbycie się agresywnych trzewików z zasięgu wzroku pozwoliło mu na odetchnięcie z ulgą. Pomachał życzliwie Aidzie na odchodne, koniec końców ciesząc się, że się spotkali; w świecie, w którym ludzie znikali bez śladu z dnia na dzień, dobrze było mieć świadomość, że przynajmniej część jego przyjaciół była bezpieczna.
Sp-p-prawę? – podjął, poprawiając worek, tak, by grube sznurki mniej wpijały mu się w ramię. Dźwignięcie ubrań z ziemi wymagało od niego sporego wysiłku, ale gdy już udało mu się zarzucić je na plecy, prawie nie czuł ciągnącego go w dół ciężaru. Nie wiedział, dlaczego zmniejszenie go przy pomocy transmutacji nie przeszło mu przez myśl, w codziennej pracy robił to ciągle – przygotowując paczki przed dłuższymi lotami, tak, by jak najmniej zmniejszały zwrotność miotły. Być może tym razem zbyt mocno rozproszył go incydent z butami, a może zrobiła to Adriana, w każdym razie: kiedy ruszyli w stronę granicy wioski, skupił się głównie na jej słowach, od czasu do czasu zerkając z zaciekawieniem w jej kierunku. Na widok jej niechęci do pisania uśmiechnął się lekko, wydawało mu się, że doskonale ją rozumiał – on również nie znosił ślęczenia nad pergaminami, woląc zdawać raporty słownie, nawet pomimo jąkania.
Wspomnienie kłapiących zębiskami trzewików sprawiło, że na moment znów zalało go zażenowanie; odwrócił spojrzenie, zawieszając je na czubkach własnych butów, na prośbę o pomoc reagując jednak od razu. – Jasne – przytaknął, z opóźnieniem przenosząc wzrok na Adrianę, dopiero wtedy dostrzegając parę zielonych, utkwionych w nim oczu. Dlaczego tak na niego patrzyła? Zamrugał, nieco zakłopotany, czując, jak na jego szyi i karku (z pewnością wyłącznie z wysiłku) rozlewają się plamy gorąca. Odchrząknął cicho, przelotnie myśląc o tym, że w innej rzeczywistości pewnie zaprosiłby ją na kawę – ale ta myśl natychmiast sprawiła, że pomyślał o Hannah, czując rozpychającą się we wnętrznościach tęsknotę. Brakowało mu jej; przychodzące z Francji listy nie mogły zastąpić jej obecności, śmiechu kryjącego się w dołeczkach w policzkach i dotyku prowadzących go w tańcu dłoni. – To znaczy, tak, pewnie, że ci p-p-pomogę. I tak miałem zajrzeć do Plymouth po drodze – powiedział, co było tylko po części prawdą – jego trasa biegła w okolicy miasta, ale do tej pory nie planował się w nim zatrzymywać. Nie było to jednak istotne, nie miał zamiaru odmówić prośbie Adriany, należała do magicznego podziemia – no i naprawdę pomogła mu z tymi butami. – To d-d-długa wiadomość? Co mam im przekazać? – zapytał, zastanawiając się, czy powinien ją zapisać. Odruchowo sięgnął jedną dłonią do kieszeni na piersi, chcąc sprawdzić, czy miał jakiś skrawek pergaminu – zapominając o niesionym na plecach worku. Przytrzymywany tylko jedną ręką, osunął się znacznie, prawie spadając na ziemię – uchwycił go znów w ostatniej chwili, komentując to cichym przekleństwem, które samo wyrwało mu się spomiędzy ust.




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Most Godryka [odnośnik]01.05.23 9:17
Uśmiechnęła się z wdzięcznością, kiedy zgodził się jej pomóc, tym samym ratując przed widmem pióra i papieru, jakby właśnie to był jej największy wróg. Nie londyńskie Ministerstwo Magii, nie czarna magia i nie entuzjaści chorób genetycznych w postaci szlachty stojącej po złej stronie barykady.
Papier i pióro.
Może powinna poszukać jakiegoś bogina by stwierdzić, czy już zmienił swój kształt? Na pewno jego postać byłaby bardzo oryginalna i bardzo zabawna; oczami wyobraźni już widziała, jak ktoś z Biura robi sobie z tej okazji żarty. Ale Biuro było zbyt blisko innego skojarzenia ― jasnowłosego mężczyzny, który wciąż nawiedzał ją w snach ― a skojarzenie bolało jak diabli. Szybko odsunęła je od siebie ― wspominanie tego, co miała trzy lata temu było najszybszą i najprostszą drogą do tego by wywołać w głębi ducha przemożne przygnębienie. Nie potrzebowała teraz tych emocji, nie musiała grać smutnej i pokrzywdzonej; nie chciała psuć sobie humoru.
Widmo Michaela zostało odsunięte; schowane w najdalszy zakamarek pamięci, okryte mgłą pozornego zapomnienia.
Wywołanie w nowo poznanym koledze lekkiego zakłopotania zdecydowanie pomogło naprawić chwilowy zgrzyt w postaci skojarzenia z Biura, a Addzie wyjątkowo podobała się myśl, że nadal potrafi rzucać swoje popisowe spojrzenia i uśmiechy z tak dobrym efektem.
Świetnie ― ucieszyła się wyraźnie i klasnęła w dłonie z nieskrywanym entuzjazmem. ― To nic specjalnie długiego, ale słowa muszą trafić do odpowiedniej osoby, ktoś niezaznajomiony ze sprawą i tak nic nie zrozumie ― stwierdziła wesoło, lekko, zupełnie jakby rozmawiali o tym jaka jest różnica pomiędzy kaflem, a tłuczkiem i dlaczego nie ma to znaczenia, kiedy siedzi się na trybunach i kokietuje dziennikarza.
Adda obejrzała się przez ramię ― niby pozorując nagłe zainteresowanie czyjąś kurą ― przeciągnęła odruchowo spojrzeniem po otoczeniu ― nic specjalnego, przecież tylko wróciła wzrokiem do tego, co przed nią ― i przyjrzała się Billy’emu spod oka. Wyglądało na to, że teren był względnie czysty.
Znajdź czarodzieja na którego Demimozy wołają “Rhys” ― poinstruowała, zniżając nieznacznie głos i pochylając w jego stronę głowę, ale nim wypowiedziała słowa wiadomości, odruchowo złapała za zsuwający się po ramieniu lotnika worek. Sam też w porę zareagował, więc udało się uniknąć katastrofy, a Adda skwitowała sytuację kolejnym uśmiechem. ― Powiedz mu, że bobry postawiły tamę, a nasza ostatnia szyszka spadła z drzewa, najpewniej przez traszkę. ― Szyfr wybrzmiał gładko, bez zająknięcia: Droga jest zablokowana, a nasz bierny informator zginął; ten drugi zrobił się podejrzany i śliski.Karmnik nie jest już bezpieczny.Powiedz Niuchaczom, żeby przeniosły kryjówkę.Spotkamy się w Jagodziance. Pojawię się w Plymouth, czekaj na mnie.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Most Godryka [odnośnik]03.05.23 22:05
Pokiwał w milczeniu głową w reakcji na przekazane przez Adrianę instrukcje, odruchowo również rozglądając się dookoła; korciło go, żeby zapytać, w jaki sposób udało jej się wcześniej pozostać niezauważoną i z ukrycia śledzić feralną sytuację na moście – nie dawało mu to spokoju – ale nie chciał wyjść na wścibskiego, poza tym: było mu trochę głupio. Na ogół raczej uważnie obserwował swoje otoczenie, bo tego wymagała od niego rola łącznika; dostrzeżenie zagrożenia w porę mogło zadecydować o życiu i śmierci (o czym dopiero miał się wyjątkowo boleśnie przekonać) i fakt, że nie zorientował się, że nie są z Aidą na moście sami, smakował trudnym do uzasadnienia poczuciem wstydu. Przeniósł spojrzenie na idącą obok niego czarownicę, niewypowiedziane pytanie zatańczyło na wargach, ale nim by się zdecydował – zsuwający się z ramienia worek skutecznie odwrócił jego uwagę.
Uchwycił go niemal w tej samej sekundzie, w której zrobiła to Adriana – co go zaskoczyło, biorąc pod uwagę, że jeszcze chwilę wcześniej wydawała się zwracać większą uwagę na spacerującą samotnie kurę. – Dzięki – powiedział, poprawiając uchwyt na szorstkim sznurze; jednocześnie wyrażając wdzięczność, jak i dając jej znać, że już sobie poradzi. Wyprostował się, porzucając wcześniejsze rozważania i już całkowicie skupiając się na wiadomości, którą miał przekazać – choć przez myśl przemknęło mu, że jeśli pomylił się w pierwotnych domysłach i Adriana nie była aurorką, a Demimozem, to wszystko to składało się w spójną całość. – Rhys – powtórzył, przytakując. Nie znał nikogo o tym imieniu (a może był to pseudonim?), ale to nie miało znaczenia; był Sową, a Sowy zawsze odnajdywały drogę do adresata.
Wiadomość ubrana w szyfr brzmiała co najmniej enigmatycznie, nie próbował jednak rozwikłać zagadki ani odgadnąć, co kryło się pod poszczególnymi słowami; schowane za nimi informacje nie były przeznaczone dla niego, miał jedynie upewnić się, że dotrą do odpowiednich uszu. – Bobry p-po-postawiły tamę, a wasza ostatnia szyszka spadła z drzewa. P-p-prawdopodobnie przez traszkę. Karmnik nie jest już bezpieczny. Sp-p-potkacie się w Jagodziance – wypowiedział, po części po to, żeby lepiej zapamiętać – a po części dlatego, żeby Adriana miała pewność, że niczego nie przekręcił. – Powiedzieć, że wiadomość jest od kogo? – zapytał jeszcze; przedstawiła mu się, ale nie był pewien, czy w magicznym podziemiu funkcjonowała pod prawdziwym imieniem, czy może zwracano się do niej inaczej. Nie zaskoczyłoby go to, chociaż toczyli już otwartą wojnę, to część czarodziejów robiła to po cichu – nie chcąc niepotrzebnie narażać swoich rodzin i bliskich.
Kiedy dotarli do niewielkiego rozwidlenia, zatrzymał się, jeszcze raz poprawiając wpijający się w ramię sznur i zerkając na Adrianę. – Miotłę zostawiłem u k-k-kuzynki, mieszka zaraz za wioską – wyjaśnił, wykonując krótki ruch głową w stronę wiejskiej dróżki, na której końcu znajdował się rodzinny dom Penny. – Upewnię się, żeby wiadomość dotarła do twojego znajomego. I – dzięki raz jeszcze za p-p-pomoc z tymi butami. Mam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę – powiedział, uśmiechając się; nie dodając, że liczył też na to, że nim spotka ponownie Adrianę, przeklęte trzewiki zdążą wyparować również z jej pamięci.

| zt? :pwease:




I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?

William Moore
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5432-william-moore https://www.morsmordre.net/t5459-bursztyn https://www.morsmordre.net/t12096-william-moore https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5461-skrytka-bankowa-nr-1345 https://www.morsmordre.net/t5460-billy-moore
Re: Most Godryka [odnośnik]07.05.23 13:08
Szyfr był kolejnym zabezpieczeniem, sposobem na upewnienie się, że przenoszone wiadomości pozostaną sekretem. Nawet w wypadku pojmania Sowy, nawet gdyby ktoś strącił lotnika z miotły, nawet gdyby dobrał się do niego jakiś przebrzydły legiliment ― sekrety podziemia miały być bezpieczne. Adda, z właściwym sobie podejściem do sytuacji, zadbała o to, by szyfr pomiędzy nią, a drugim Demimozem brzmiał tak absurdalnie jak tylko się będzie dało i skrycie liczyła na to, że tego, kto spróbuje złamać szyfr, rozboli tylko głowa albo zacznie chichotać sam do siebie.
Ewentualny legilimento lub inny rycerski paskudzie ― powodzeniu w odnalezieniu znaczenia Jagodzianki.
Skinęła głową, na ustach pojawił się uśmiech pełen uznania. Nic nie zostało przekręcone, wyglądało na to, że mogła być spokojna i wrócić do dalszego wściubiania nosa w sprawy tych po drugiej stronie barykady.
Spojrzała na niego spod oka, kiedy zadał swoje pytanie i przez myśl przeszedł jej poważny dylemat: który ze swojej pokaźnej listy pseudonimów wybrać? Rhys znał ich znakomitą większość, miała więc w czym wybierać, a rozbawienie mające swój początek w zastanej sytuacji na moście i pokrętny szyfr jej wiadomości tylko podsycały w niej chęć dalszego błaznowania i wprawiania ludzi w zakłopotanie lub konsternację.
Wiadomość jest od Kici ― zdecydowała w końcu, podając pseudonim, którym posługiwała się głównie w kontaktach z Maeve. Absencja przyjaciółki była jej solą w oku, a prostą tęsknotę próbowała przykryć żartami i lekkim poczuciem humoru. Nie była do końca pewna, czy akurat nazwę Rhys zna, ale najwyżej będzie miał zagwozdkę.
Przystanęła na rozwidleniu, odgarnęła jasny kosmyk za ucho ― trochę wiało ― i skinęła głową. Tu ich drogi się rozdzielały, przynajmniej na ten moment.
Świetnie. Życie mi ratujesz, Billy ― zapewniła, wciąż rozbawiona całą sytuacją. ― I nie ma sprawy. A jeśli kiedyś zaatakuje cię ― na przykład ― bardzo głodna rękawiczka, to wiesz, zawsze możesz spróbować wyjątkowo skutecznego zaklęcia. Musisz powiedzieć: “kici, kici” i klepnąć się w kolano, a potem zagwizdać. I już! ― kontynuowała, wciąż tym samym poważno-wesołym tonem, po którym człowiek zastanawiał się, gdzie ukryty jest żart, a gdzie prawda i czy w ogóle w tym zestawie występuje. ― Daję gwarancję skuteczności, moja prababcia uniknęła tak wściekłych rajtuz, które uciekły jej z prania. ― Pokiwała głową ze śmiertelnie poważną i mądrą miną, jakby właśnie sprzedała mu patent na dostanie się do Londynu w sposób kompletnie niezauważony.
Bywaj, Billy. Leć bezpiecznie. ― Wyciągnęła dłoń, by poklepać go jeszcze po ramieniu i ruszyła drugim rozwidleniem.


|zt :innocent:


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Most Godryka [odnośnik]29.08.23 19:27

27 VII 1958

Poranki niosły subtelne powiewy wytchnienia; Słońce ledwo wnosiło się nad horyzont, jeszcze nie zdążyło zalać Doliny falą gorąca, jeszcze nie przedarło się przez kurtynę drzew otaczających Ruderę. Oswajała się z domem na nowo, z ciszą tak bolesną, że prawie dzwoniła w uszach, z samotnym kubkiem na kuchennym stole, niegdyś zastawionym kolekcją barwnych naczyń, każde z innego świata, ze zbieraniny żyć i charakterów. Uparła się - uparła, że niepewny sen i pustka nie pokonają wewnętrznego uporu, determinacji zdolnej ożywić na nowo wyjątkowe miejsce. Dom skryty pod ziemią potrzebował jeszcze trochę czasu, a Sue, choć zaczynała już wpadać w nieznaną wcześniej niecierpliwość i rozdrażnienie, pozwalała sobie na pielęgnowanie pierwiastka buntu, tlącego się niewyraźnie w sercu. Przygasły płomień można było rozpalić na nowo.
Odsłonięta skóra zetknęła się z nieco zbyt wysuszoną trawą, poranna rozgrzewka poprawiała nastrój, była rytuałem, może formą medytacji, choć nigdy tak o niej nie myślała. Ruch otrzeźwiał i wypełniał głowę pomysłami, było to dla niej oczywiste od zawsze, mimo iż nie potrafiła stąpać już z niefrasobliwą lekkością. Ostatnie dni upłynęły na planowaniu, rozpisywaniu, nawet w pracy myśli wracały do zakola rzeki Lathkill i osiadłych tam ludzi. List otrzymany od Harolda Longbottoma przeczytała wielokrotnie, wytrawiając słowa w pamięci, nim strawił je ogień - przezorność i ostrożność na stałe zagościły w jej życiu.
Skromne śniadanie zjadła na zewnątrz, w cieniu Czcigodnego Dębu. Tutaj nie musiała obawiać się ciszy, ptasi występ rozganiał ją w mig, uspokajając po niespokojnej nocy. Dopiero upewniwszy się, że w zaczarowanej torbie ma wszystko, co potrzebne, ruszyła na miejsce spotkania. Herbert wydawał się człowiekiem o bogatych doświadczeniach, ale nie wiedziała o nim wiele - co tylko wzbudzało ciekawość panny Lovegood, pozwalającej sobie na wyobrażenia odbytych podróży i wizyt w najbardziej fascynujących zakątkach świata. Chłodna woda otulała stopy, mocząc nogawki krzywo zszytych spodni, tu i tam przeciętych łatami barwnych materiałów; na drobnych ramionach opierały się męskie szelki, jedna z pamiątek po Bertim, spod których wystawała prosta bluzka. Białe włosy miała dziś nieco roztrzepane, a na samym czubku głowy wylegiwały się dwa nieśmiałki, na pierwszy rzut oka przypominając dziwaczną opaskę. Dostrzegłszy mężczyznę przywitała go serdecznym uśmiechem, swobodnie podrywając się z brzegu, niewzruszona przyklejonym do łydek materiałem.
- Dzień dobry - zagadnęła, szukając w sobie utraconej pogody ducha. - Cieszę się, że mamy okazję się poznać.[bylobrzydkobedzieladnie]



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?





Ostatnio zmieniony przez Susanne Lovegood dnia 15.11.23 16:50, w całości zmieniany 1 raz
Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Most Godryka - Page 7 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Most Godryka [odnośnik]01.09.23 12:36
Ostatnie poranki wyglądały mniej więcej tak samo. Dom był pusty, cichy i uśpiony, jakby ktoś rzucił zaklęcie rodem z baśni. Robiąc śniadanie wyglądał przez okno na zieleń, która otoczyła budynek,  a następnie z kubkiem gorącego napoju udał się do szklarni. Czynił to codziennie, aby zobaczyć jak rośnie tojad, czy pąki się już otworzyły, czy jest gotowy do zrywania i przekazania alchemikom.Szklarnia wymagała stałej opieki, a on potrafił w niej znikać na długie godziny. Naprawiać instalację, sprawdzać czy rośliny nie chorują, przesadzać je jeżeli zaszła taka potrzeba. Nie raz też zwyczajnie siedział i patrzył na nie, napawając się ciszą i spokojem. Dzisiaj jednak nie miał zbyt wiele czasu na kontemplację, umówiony na spotkanie musiał w miarę sprawnie się zebrać i pojawić się w ustalonym miejscu. Nie odmawiał pomocy, a teraz zajęcia potrzebował jak nigdy. Myśli nieproszone same pchały się do głowy i siały spustoszenie, ukojenie przynosił sen. Sięgając po skórzaną torbę sprawdził czy ma ze sobą różdżkę, nożyk, lornetkę. Nigdy nie było wiadomo co się może przydać i czego mogą się spodziewać kiedy będą na otwartej przestrzeni. Jeżeli mógł się przydać swoją wiedzą zielarską tym bardziej ruszył na spotkanie. Chociaż znał się na roślinach, bardziej myślał o sobie jako o botaniku, ale nie stało to na przeszkodzie.
Ruszył do Doliny Godryka i w oddali dostrzegł rzeczony most i obok niego drobną postać o bardzo jasnych włosach. Zrozumiał, że to Sue, która skontaktowała się z nim listowanie.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się do młodej kobiety i wyciągnął dłoń na powitanie. -Herbert Grey, miło poznać. - Rozejrzał się po okolicy, gdzie można było uwierzyć, że jest już po wojnie i zaczynają wracać do innego życia. Złudzenie, które zaraz pomogło zostać zniszczone. Kometa na niebie, nie była niczym niezwykłym, a mimo to budziła pewien lęk. Nie potrafił go wyjaśnić lecz podskórnie czuł, że coś się wydarzy. -To jak mogę pomóc? - Zapytał odsuwając od siebie myśli o szybkim końcu świata. Wolał skupić się na pomocy Sue. Poprawił torbę na ramieniu i dostrzegł dopiero nieśmiałki na czubku jej głowy, które wcześniej wziął za nietypową ozdobę do włosów. Wskazał na stworzenia. -Mają imiona? - Zagadnął jeszcze.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Most Godryka [odnośnik]27.09.23 15:38
Pewne rzeczy nie zmieniały się nigdy, na członków Zakonu Feniksa zawsze można było liczyć. Dokładnie tego spodziewała się po Herbercie, z którym nie znali się dobrze - jego gotowość do pomocy była tym, czym wykazałaby się sama, gdyby otrzymała podobny list. Szerszy uśmiech zagościł na szczupłej twarzy na dźwięk nowego głosu. Uścisk dłoni miał pewny, ona zaś, mimo delikatności, odwzajemniła gest z podobną werwą. - Sue Lovegood - przedstawiła się dla formalności, mimowolnie skracając swoje imię. Pełnego mało kto używał, ona sama - jeszcze rzadziej niż inni; no, może plotkujące sąsiadki przodowały w przywoływaniu pełnych personaliów, lecz z nimi rzadko wdawała się w dyskusje. Miała nadzieję, że współpraca z Herbertem pójdzie gładko i przyjemnie, mimo ciężkich, wojennych okoliczności.
- Przejdźmy się, wszystko wyjaśnię - zasugerowała, skinąwszy lekko głową. Mogli chwilę pokręcić się nad rzeką, nim ruszą na miejsce. Na czubku głowy poczuła niespokojne drgnięcia, gdy nieśmiałki zorientowały się, że poruszono ich temat. Kącik ust uniósł się nieco. - Oczywiście, wybacz. Abra, Kadabra, poznajcie Herberta - przedstawiła swoje małe pociechy, czubkiem palca trącając korzonki przedstawianych nieśmiałków. Abra po lewej, Kadabra po prawej. Zawsze siadały tak samo, uwielbiały swój porządek. Poczuła, jak mocniej wczepiają się we włosy, niepewne nowego towarzystwa. Była skłonna założyć, że jeszcze chwila, a ukryją się za uszami, ledwo wystając zza białych kosmyków, ale jeszcze dzielnie trwały na swoim miejscu. Lovegood zgarnęła zwinnie buty i poprawiła torbę na ramieniu, nim ruszyła wzdłuż nurtu, nie kryjąc dłużej konkretów, czas zacząć opowieść.
- Niedawno polecono mi zająć się obozem w zatoce rzeki Lathkill. Radzą sobie nieźle, na tyle, na ile mogą - to głównie kobiety i dzieci, wspaniale wykorzystują swoje zdolności i mocne strony, byłam naprawdę dumna, gdy zjawiłam się tam pierwszy raz. Odwiedziłam kilka obozów, ale nie każda społeczność jest tak zżyta. Ufają sobie - mówiła cicho, z lekkim rozczuleniem przypatrując się migoczącym na wodzie odbłyskom. - Niestety, nie ze wszystkim mogą sobie poradzić. Światło komety wpływa na zwierzęta, pewnie też to zauważyłeś - ja widzę bardzo wyraźnie, stały się rozdrażnione, zachowują się nienaturalnie, inaczej niż zwykle. Wychodzą, są agresywne. Trudno mi określić, czy ciągną do obozu tylko dlatego, że są skuszone jedzeniem - myślę, że tym razem nie. Wiem, że światło tego... zjawiska wpływa też na roślinność, ale chciałabym zaryzykować z wykorzystaniem flory na parę sposobów. Na stworzenia znajdę sposoby, na pewno trzeba będzie zabezpieczyć teren magią, ale co myślisz o zniechęceniu ich zapachami? Jestem przekonana, że gdyby odpowiednio dobrać mieszanki, czujne nosy nie będą chciały podejść zbyt blisko, wszystko można zebrać w okolicy, zamaskować kuszące wonie czymś, co je odpędzi i przy okazji nie uczyni dzikim zwierzętom krzywdy - podsunęła, zerkając na Herberta, chcąc usłyszeć jego opinię, nim przejdzie do dalszych kwestii.
- Nie masz nic przeciwko, żebym mówiła na ty? - zreflektowała się z opóźnieniem, choć wcale nie wydawała się tym faktem zmieszana. Była pochłonięta sprawą i skupiona na celu, a zawiłości ogólnie przyjętych reguł zawsze jej się wymykały. Całe szczęście, że nie był lordem - oni oburzali się najbardziej, gdy zdarzało jej się zapomnieć o ich szlachetnym pochodzeniu, które jej samej nie robiło żadnej różnicy.



how would you feel
if you were the sunset
sailing alone
behind the mountains?
how would you feel
if you were the sunrise
woke up at dawn
once in a lifetime?



Susanne Lovegood
Susanne Lovegood
Zawód : pracownica rezerwatu znikaczy
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna

I will be your warrior
I will be your lamb


OPCM : 20 +8
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 31 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Most Godryka - Page 7 JkJQ6kE
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4789-susanne-echo-lovegood https://www.morsmordre.net/t5182-deszczowa-sowa#113703 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t5129-szuflada-sue#111192 https://www.morsmordre.net/t5133-susanne-echo-lovegood#111350
Re: Most Godryka [odnośnik]02.10.23 21:20

Powitanie poszło gładko i sprawnie. Nie musiał kryć się kim jest, ani dlaczego się zjawił. Choć uważał, że nadal nie wie do czego zmierza Zakon i jakie ma cele, nie pozwalał sobie na siedzenie z założonymi rękoma. Pomagał tam gdzie mógł i gdzie wiedział, że może coś zadziałać. Nawet w małym stopniu.
-Abra, Kadabra, miło mi was poznać. - Skłonił głowę przed Nieśmiałkami, tym samym wykazując się dobrą wolą. Miał do czynienia kiedy z tymi małymi stworzeniami. Choć serce jego skłaniało się ku roślinom, tak zwierzęta nie były mu obce. Poczekał, aż Sue pochwyci swoje buty i ruszył za nią.
Obozy uciekinierów, tych, którym zabrano dach nad głową było w Anglii całkiem sporo. Nie było łatwo znaleźć im nowe domy, miejsce, w którym będą mogli zacząć wszystko od nowa. Starali się jak mogli, ale było ich za mało. Informacja o zwierzętach go nie zaskoczyła, ponieważ sam zaczął podobne zachowania dostrzegać.
-Mieszkam w otoczeniu lasu. Zwierzęta podchodzą pod domostwo i też zauważyłem, że ich zachowanie nie jest do końca normalne. - Przytaknął Sue schodząc niżej i czekając na to, czego ona sama od niego oczekuje. Pomysł wykorzystania roślin do ochrony przed zwierzętami nie był nietrafiony. Tylko, że nie każde zwierzę da się tak odstraszyć. -Czy wiesz jakie stworzenia podchodzą pod obóz? - Zapytał, a kiedy dziewczyna zreflektowała się, że przeszła swobodnie na mniej formalną formę pokręcił głową. -Nic nie szkodzi. Nie przeszkadza mi to. - Zapewnił ją jeszcze. -Istnieje wiele roślin, które mogą pomóc w trzymaniu zwierząt na dystans, ale każde reaguje inaczej. - Kontynuował poprzednią myśl. -Najlepiej je posadzić przy ogrodzeniu lub wejściu do domostw.
Sam tak zrobił w Greengrove Farm kiedy chciał chronić domostwo przed niechcianymi gośćmi, a te w nocy przychodziły często do ich ogrodu albo na ganek. Lisy czy łanie nie stanowiły problemu, gorzej było z niedźwiedziami czy szpakami, gdzie te ostatnie regularnie wyjadały owoce z drzew i krzewów. Niedźwiedzia zaś z bratem pogonili uderzając w pokrywki od garnków. To wspomnienie sprawiło, że od razu podzielił się z Sue kolejną myślą. -Zwierzęta nie lubią też głośny odgłosów. Można spróbować stworzyć coś na wzór dzwonków wietrznych, ale z dźwiękiem, który jest dla nich drażniący.
Taka forma zabezpieczenia działała również w Amazonii. Widział niejednokrotnie jak indianie właśnie w ten sposób chronili się przed dzikimi stworzeniami, a te bywały bardzo niebezpieczne. Od węży po groźne, o ostrych pazurach i zębach wielkie koty. Zwykły człowiek często nie miał z nimi żadnych szans, a należało się jakoś chronić.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 7 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Most Godryka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach