Wydarzenia


Ekipa forum
Pomnik Pamięci
AutorWiadomość
Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 14:33

Pomnik Pamięci

Łuk z kamieni stanowiący symbol jedności Zakonu Feniksa w chwilach, gdy owa jedność wystawiona była na największą próbę, również ku pamięci odgonionych magicznych anomalii nękających Wielką Brytanię. Postawiono go po odejściu Bathildy Bagshot, by jej śmierć, ich przewodniczki, oraz śmierć wszystkich zaangażowanych w wielkie idee zakonników, nie została zapomniana oraz by przypominała o tym, że wciąż należało walczyć o wolność dla wszystkich magicznych i niemagicznych członków społeczności.
Pomnik Pamięci stoi na otoczonej lasem niewielkiej, okrągłej polanie blisko granicy z lasem.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 14:34
21 marca 1957r.Niewiele spała i musiała mrużyć lekko oczy, gdy patrzyła na to, co ostatniego dnia udało jej się zrobić. Kamienie ułożone w łuk były surowe, na rogach delikatnie poszczerbione, wyglądające dokładnie tak, jak po upadku Azkabanu. Nie miały przedstawiać rzeźby ustawionej na cześć upadłego budynku, więzienia podległego upiornym władcom. Miały być hołdem dla poległych, przypomnieniem o ich poświęceniu, o poświęceniu każdego, kto dokonywał kroków odważnych i niezgodnych z powszechnie uznawanym zdrowym rozsądkiem. Na przestrzeni ostatnich miesięcy za Zakon Feniksa, za ideę wolności i równości, ginęli ludzie, którzy podjęli w swoim życiu decyzje przecież niezaprzeczalnie różniące się od tych, które podejmowali każdego dnia, zdobyli się na brawurę inną od swojej zachowawczości, zdobyli się na wyższość walki o swoje nad biernością. Chciała, by o nich pamiętano, a już zwłaszcza – o Bathildzie Bagshot, która stała przecież na ich czele, była opiekunką, zastępczą matką, kobietą o uśmiechu rozpraszającym ciemne chmury i jednocześnie o umyśle trzeźwym, racjonalnym, spójnym i wybitnie zdolnym do zarządzania ludzkimi zasobami w czasie wojny, która przynosiła tylko ból i udrękę. To ona spisała historię magii, to ona przejęła schedę po Albusie Dumbledorze, to ona prowadziła ich ku bitwie, codziennie i niezmiennie ściskając ramiona i zachęcając do gestów do niedawna poza polem własnych dokonań. Chciała, by szli do przodu, nie cofali się, byli odważni i zawsze gotowi na to, by służyć innym. Tak przynajmniej Jackie myślała o pani profesor. Znała ją niezbyt długo, ale te kilka chwil, które udało im się doświadczyć razem z innymi, mocno odbiły się na światopoglądzie czarownicy, pozwoliło jej naprawić pewne błędy i wykonać pod jej skrzydłami kilka znaczących w jej życiu kroków. W Zakonie Feniksa nie była też długo, uczyła się tu chodzić jak małe dziecko, poznawała zupełnie inne oblicze codzienności i codziennie pokazywała sama sobie, że może więcej, że chce więcej.
Wzięła głęboki wdech i wsunęła dłonie za poły bordowo-czarnej sukienki, które miały tworzyć coś na kształt kieszeni. Wyczuwalny wiatr gładził ciemny materiał, ale zamiast frustrować, denerwować, zaledwie przypominał o sobie, oddychał wiosną, przekazywał wieści o tym, że przyroda znów budziła się do życia, że była zdolna po tylu tragediach zakwitnąć na nowo, dać nadzieję na chwile dobroci i szczęścia, mimo wciąż kłębiących się na wojennym niebie chmur. Dziś niebo było bezchmurne, nad horyzontem barwy nocy przeplatały się z ostatnimi tonami dnia, słońce zachodziło, choć księżyc usilnie próbował je gonić, pojawiając się w formie niewielkiego, łagodnie zawiniętego rogala. Gwiazdy jeszcze się nie pojawiły, ale to była kwestia zaledwie kilkunastu minut, gdy pierwsza z nich puści do nich błyszczące oko. Wszystko już było gotowe, tak sądziła; każdy czymś się zajął, usprawniając pracę, każdy dołożył niewielką cegiełkę do organizacji tego niewielkiego spotkania.
Rozejrzała się po obecnych, szukając wśród nich tych, którzy jeszcze się nie pojawili, a pojawić mieli się za kilka chwil. Naciągnęła na ramiona czarną, ciepłą pelerynę, bo chociaż nadchodziła wiosna i temperatura rosła, wciąż wieczory bywały chłodne.
Komuś w czymś pomóc? – zawołała donośnie, obracając głową w stronę kogokolwiek, kogo zdołał wychwycić jej wzrok.
Zerknęła na swoje dłonie, zaraz kryjąc je znów w kieszeniach sukienki. Ustawianie pomnika nie było proste, bo choć ustawiała kamienie z dumą używając magii pozbawionej wybuchów anomalii, to wciąż chciała przesuwać je własnymi dłońmi, kalecząc je i ścierając. Dzisiaj wyglądały lepiej, ranki jednak czasami przypominały o sobie pieczeniem.

| Witam na pożegnaniu Bathildy Bagshot!
W tej turze można się gromadzić, w postach biorąc pod uwagę zadania, które wybraliście. termin trwa do 23.12 do godz. 19.



pora, żebyś ty powstał i biegł, chociaż ty nie wiesz,
gdzie jest cel i brzeg,
ty widzisz tylko, że
ogień świat pali
Jackie Rineheart
Jackie Rineheart
Zawód : auror
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
only now do i see the big picture
but i swear that
these scars are
fine
OPCM : 25+3
UROKI : 10+2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 12
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci 7sLa9Lq
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5414-jackie-rineheart#122455 https://www.morsmordre.net/t5418-kluska-jackie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5423-skrytka-bankowa-nr-1349 https://www.morsmordre.net/t5424-jackie-rineheart
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 16:50
Przyszedł, a jakże. Spotkanie miało właściwie wiele znaczeń, nie tylko pożegnanie Bathildy, ale także - a dla Bertiego przede wszystkim - innych Zakonników, którzy zginęli zarówno w Azkabanie jak i wcześniejszych misjach, czy potyczkach. Takich osób nie brakowało. Był jednak także i pozytywny aspekt - był to również symbol pokonania anomalii, zakończenia koszmarnego okresu przerażającego zarówno dla mugoli jak i czarodziejów.
Przyszedł więc trochę przed czasem i zgodnie z własnymi deklaracjami przyniósł poczęstunek - paczuszkę pasztecików, tartę wiśniową i ciasteczka cynamonowe. Widząc, że inni także powoli zaczynają się zbierać, rozejrzał się za miejscem w które mógłby odłożyć tę część swojego dzisiejszego bagażu, by nikomu nie przeszkadzała, ale także by nie ucierpiała pod czyimś butem lub siedzeniem.
- Cześć wszystkim! - odezwał się. Po chwili jego wzrok napotkał organizatorkę wydarzenia, która zapewne wszystko miała przemyślane. - Gdzie mogę to odłożyć?
Uniósł lekko trzy pakunki. Domyślał się, że nie tylko on coś przyniesie i lepiej by wszystkie takie rzeczy były w jednym miejscu.
Zaraz zaczął się rozglądać, czy Jamie i Steffen już gdzieś tu się kręcą. Ludzi zgodnie z jego domysłami było całkiem sporo, chaosu jak to przy organizacji też i znajome twarze co chwila pojawiały się i znikały gdzieś wśród innych.
Bott po chwili zsunął z ramienia swoją torbę i postawił ją na ziemi, trzymając jednak za sznurek, by ruszyć z nią, jak tylko wychwyci tych, których szukał. W niej miał przygotowaną część lampionów, zgodnie z ustaleniami trójki z którą współpracowali. Pomniejszył je czterokrotnie, żeby móc jakoś sensownie przetransportować, więc z powiększaniem ich będzie trochę zabawy zapewne. Potem oczywiście świecenie i podwieszanie w powietrzu i domyślał się, że podobnie będzie ze Steffenem i Jamie. Spodziewał się, że pewnie dość szybko uwiną się ze swoim zadaniem, ale znając zdolności zarówno swoje jak i Steffena, pewnie po drodze dwa czy trzy razy coś popsują. Nie ma sensu się oszukiwać, że mogłoby być inaczej.
Pierwszą z tej dwójki dostrzegł Jamie i zamachał do niej.



Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci Giphy
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3352-bertie-bott https://www.morsmordre.net/t3460-jerry#60106 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f304-west-country-dolina-godryka-24 https://www.morsmordre.net/t3537-skrytka-bankowa-nr-844 https://www.morsmordre.net/t3389-bertie-bott
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 17:46
Ogromny bukiet niebieskich margaretek niemal zakrywał jej cały widok przed twarzą. Przyznać trzeba było, że postarała się, by ceremonia wyglądała bardzo elegancko, na tyle, na ile zobowiązała się przynieść. Wytłumaczenie siostrze dlaczego potrzebuje całego pakietu widelców i noży na specjalne okazje wcale nie było proste i chyba stanowiło największe wyzwanie. Nawet przemierzanie strychu w poszukiwaniu opakowania z nimi nie sprawiło aż tylu problemów. Na sam koniec wykręciła się imprezą firmową i zbyła Connie, by jak najszybciej udać się do do kwiaciarni, w której wcześniej zamówiła kilka bukietów, którymi udekorowane miały być stoły. Postawiła na niebieskie wiązanki dużą ilością liści, jednak jak najmniejszą ilością dodatkowych ozdób. W dodatku mężczyźni nigdy nie dowiedzą się jak trudne jest tachanie rzeczy w pantofelkach. Okazja była bowiem była na tyle ważna, że poświęciła czas również na samą siebie, by prezentować się elegancko i po prostu ładnie. Profesor Bagshot miała jej ogromny szacunek i zasługiwała na dopracowanie każdego możliwego detalu. Zwłaszcza po wszystkim czego dokonała pod koniec swojego życia. Marcella więc włożyła prostą, czarną sukienkę, sięgającą do połowy łydek, spod której wyglądała momentami krawędź chabrowa halki z miękkiego tiulu. Włosy upięła w wysoki kok, lekko kręcący się na samym końcu w niesforne loczki, jedynie przy grzywce pozwalając na wypuszczenie kilku kosmyków, również lekko zakręconych pod wpływem otaczającej wilgoci marcowego wieczoru. By się przed nim uchronić włożyła też ciemny płaszcz i swoje najdroższe, skórzane rękawiczki z lekkim zdobieniem w kształcie łez.
Nieopodal pomnika ustawiła skrzynkę z kwiatami i ruszyła na kolejny kurs - tym razem po ogromną, czarną walizkę, w której znajdować się miały wszystkie dostępne sztućce jakie tylko mogła zabrać, by nie pozbawić reszty rodziny możliwości jedzenia. Przedmiot był nieco zakurzony, ale to jedynie opakowanie - w środku każdy maleńki widelczyk został staranie wyczyszczony i przetarty. Zostały już tylko białe obrusy, zupełnie proste, bez większych zdobień poza brzegami, układającymi się w zaokrąglony wzór. Je również przyniosła w drewnianej skrzyni, zaraz obok dwóch ciast w blaszkach, które przygotowała dzisiaj z rana. całość bagażu zostawiła w miejscu, gdzie POWINNY stać już stoły. Powinny. Może to ona przyszła za wcześnie? Ale kilka osób już było na miejscu... Nawet więcej niż kilka.
Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się Hannah, udała się, by jej pomóc z przyniesieniem wszystkiego, co miała ze sobą zabrać. Specjalnie podzieliły się w taki sposób, w końcu talerze nie mogły do siebie nie pasować, to nie wyglądałoby tak, jak powinno! A wręcz wyglądałoby niechlujnie i w ogóle by się jej nie podobało. - Hej, daj, pomogę Ci. - powiedziała do brunetki i zabrała od niej w sumie wszystko co kobieta miała teraz na rękach. - Weź następne. - Uśmiechnęła się łagodnie i tak sobie po prostu poszła, by wszystko znalazło się w jednym miejscu. Chciała też pokazać je Hannah, by nic nie zniknęło.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 18:44
Nie był pewien, na ile zaproszenie pozostawało jedynie grzecznościowe, a na ile naprawdę życzono sobie tam jego obecności, niemniej jednak nie zamierzał opuścić pogrzebu osoby, o której wspomniano mu z niemal nabożną czcią. Osoby, do niedawna kojarzonej jedynie z zalaną sokiem dyniowym okładką szkolnego podręcznika do historii magii. Jeśli nie miał okazji poznać Bagshot za jej życia, może przynajmniej po jej bohaterskiej śmierci dowie się, czym zasłużyła sobie na tak ogromny szacunek. I sam będzie mógł w jego geście wznieść różdżkę ku górze.
W garniturze z odzysku, pożyczonym od wujka z przepastnej szafy, która pamięta jeszcze czasy świetlanej młodości Boyle’a, pojawił się o czasie, nerwowo wydłużając przykrótkawe rękawy drażniącej ciało koszuli. Od stóp do głów odziany był w czerń - poza akcentem w postaci skórzanego plecaka, który skrywał najcenniejsze rzeczy. Zadeklarował się, że pomoże ze stołami - zdobył więc dwie podłużne ławy, które zniknęły z głównej sali Parszywego, znajdując miejsce na zapleczu; znajomy czarodziej przetransmutował je w taki sposób, iż każda z nich była nie większa niż zaciśnięta pięść. Grzechotały wraz z miniaturowymi krzesłami, wszystkimi z innej parafii, w większości z paskudnie pozdzieraną farbą i innymi uszczerbkami, lecz wybierał tylko te, którym żadnej nogi nie brakowało (co najwyżej chybotały się nieco, ale nie można mieć wszystkiego).
To nie była jedyna rzecz, którą zwinął z zaplecza, przyniósł też ze sobą odpowiedni asortyment alkoholowy, bo co to za stypa bez Ognistej. Tym jednak na razie się nie chwalił, zostawiając butelki na nieco później.
Przez chwilę z zamyśloną miną wpatrywał się w pomnik, żałując, że nie może pamiętać niczego, co chciano nim upamiętnić, lecz refleksję tę zdusił szybko, kierując się w stronę miejsca na polanie, gdzie znaleźć się miały stoły.
Minął po drodze skrytą za bukietem niebieskich kwiatów kobietę, przeszedł też nieopodal organizującej wszystko Jackie, witając ją skinieniem głowy; w innych okolicznościach pewnie zapytałby, czy nie zgubiła dzisiaj portmonetki, bądź jak jej poszło wykonywanie sylwestrowego zadania, lecz ograniczył się wyłącznie do półuśmiechu, nie chcąc zanadto zawracać jej głowy, gdy grono osób potrzebowało od niej wskazówek, co jeszcze należy zrobić.
Wypakowując z plecaka miniaturowe ławy zerknął kątem oka na Botta, ciekaw, czy Bertie pamięta jeszcze ich krótką wymianę zdań o trollach i ich wkładzie w rozwój cukiernictwa, mniej więcej wtedy swoją twarz ukazała mu czarownica do tej pory skryta za bukietem kwiatów, a on mógł jedynie zrobić nieco zaskoczoną minę, nie bardzo wiedząc, jak odnieść się do ich pierwszego spotkania. Z gracją smoka tańczącego w składzie kul wróżbiarskich odwrócił więc głowę, koncentrując się już tylko na leżących u stóp ławach i resztkach drzemiącej w nim magii, próbując przywrócić je do normalnej wielkości, na razie z marnym skutkiem. Jedna drgnęła nieznacznie, zmniejszając się jeszcze bardziej.
- Czy ktoś może zna się na transmutacji? - wywiesił białą flagę, nie miało sensu ciągnięcie tego dłużej i udawanie, że sobie poradzi. Rozejrzał się bezradnie, szukając pomocy.

mały edit, proszę nie bić<3


Ostatnio zmieniony przez Keat Burroughs dnia 21.12.19 20:51, w całości zmieniany 1 raz
Keat Burroughs
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
I will survive, somehow I always do
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7770-keaton-burroughs https://www.morsmordre.net/t7784-sterta-nieprzeczytanych-listow#217101 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f128-oaza-chata-nr-69 https://www.morsmordre.net/t7785-skrytka-bankowa-nr-1866#217105 https://www.morsmordre.net/t7787-keaton-burroughs#217189
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 19:43
Jamie nie miała okazji poznać profesor Bagshot osobiście, ale słyszała o niej. Choć jej wiedza z zakresu historii magii wołała o pomstę do samego Merlina, bo na lekcjach z profesorem Binnsem, na które uczęszczała aż do sumów (z których w przypadku tego przedmiotu otrzymała okrągłe "O"), zwykła spać z policzkiem opartym o okładkę podręcznika, nazwisko autorki owej książki utkwiło jej w pamięci. W końcu czarownica ta mieszkała w Dolinie Godryka, w której urodziła się i wychowała Jamie. W dzieciństwie może nawet widziała staruszkę w wiosce, ale nie miała okazji z nią rozmawiać, a tymczasem okazywało się, że była kimś ważnym dla Zakonu Feniksa i oddała swoje życie, by pomóc ocalić świat przed anomaliami.
Cieszyła się, że mimo braku pełni uprawnień Zakonniczki pozwolono jej tu dzisiaj być i także celebrować pożegnanie profesor Bagshot oraz tych, którzy oddali swoje życie dla sprawy. Nie uczestniczyła w tamtych wydarzeniach, nie przeżyła tego co większość z nich i nie odczuwała tego dnia tak intensywnie jak ci, którzy byli w organizacji dłużej od niej i byli świadkami tamtych chwil, ale chciała być częścią tego wszystkiego. Także przez wzgląd na to, by lepiej poznać innych Zakonników i stanąć obok nich w poczuciu jedności. Miała nadzieję, że mimo wszystko była tu mile widziana, nawet jeśli nie dzieliła z nimi przeżyć minionych miesięcy, a była stosunkowo świeżym nabytkiem organizacji.
O Oazie dowiedziała się już wcześniej, przy okazji misji, w której pomagała Poppy dostarczyć tutaj ingrediencje, a także rodzinę aptekarza. Teraz była tu ponownie, w dniu smutnym, ale na swój sposób i radosnym, niosącym nadzieję, bo oto straszliwa wyspa Azkaban dzięki ofierze profesor Bagshot i połączonym trudom Zakonników stała się Oazą, bezpiecznym schronieniem dla uciekających przed obecnym systemem mugolaków.
By dopasować się do powagi tego wydarzenia Jamie ubrała się wyjątkowo starannie jak na nią. Jej włosy nie były dziś krótkie i potargane, a opadały do łopatek miękkimi falami. Zamiast wąskich spodni do latania na miotle zdecydowała się na znacznie elegantszą i bardziej kobieco wyglądającą parę o rozszerzanych nogawkach, komponującą się z jasną koszulą i czarnym płaszczem narzuconym na wierzch, bo choć dziś nastał pierwszy dzień wiosny, nadal było chłodno, zwłaszcza o tej porze doby, kiedy dzień chylił się ku końcowi.
Sama nie potrafiła gotować ani piec, więc przyniosła ze sobą ciasto upieczone przez mamę; rzecz jasna nie zdradziła jej prawdziwego celu, powiedziała, że potrzebuje ciasta na spotkanie z koleżankami z drużyny. Dorzuciła paczkę z przepysznym plackiem do miejsca, gdzie inni zostawiali jedzenie w oczekiwaniu na przygotowanie stołów.
Przywitała wszystkich, którzy byli już obecni. Niektórych oczywiście znała, ale zaskoczeniem było ujrzenie ich tutaj. Tak naprawdę o wielu członkach i sojusznikach Zakonu miała dowiedzieć się dopiero dziś, choć Marcella, którą dostrzegła nieopodal, powiedziała jej o sobie ledwie kilka dni wstecz, kiedy Jamie odwiedziła ją w jej szkockim domu.
Zaskoczeniem było na pewno zobaczenie tutaj Keata Burroughsa, na widok którego wyraźnie uniosła brwi, pamiętała jednak jak podczas sylwestra w Dolinie Godryka razem gonili faceta, który zabrał świstokliki. Chyba musiała zweryfikować swoje dawniej nie najlepsze zdanie o nim.
Oprócz ciasta, które już odłożyła, miała w torbie trochę lampionów, które z pomocą siostry zrobiła w domu; i siostrze powiedziała, że to ma być ozdoba na spotkanie z dziewczynami z drużyny, z którymi rzekomo miała świętować początek wiosny. Tak czy inaczej lampiony były gotowe i choć może nie były arcydziełem, miała nadzieję że spełnią swoje funkcje.
Kiedy dostrzegła machającego do niej Bertiego (to było kolejne zaskoczenie dzisiejszego dnia), ruszyła w jego stronę.
- Hej – powiedziała. – Gdzie je rozwieszamy? Myślałam o tym, by użyć zaklęcia Volitavi, by unosiły się w powietrzu jak świece w Wielkiej Sali w Hogwarcie – dodała, wyciągając z torby pomniejszone lampiony, które teraz zwiększyła. Transmutacja jednak na coś się przydawała, choć nie była w niej tak dobra, jak jej starszy brat Henry. Ale powoli się ściemniało, więc lampiony zaraz na pewno okażą się bardzo przydatne. Oby tylko niczego nie popsuła, nigdy nie była zbyt utalentowana w sprawach artystycznych.






Jamie McKinnon
Jamie McKinnon
Zawód : ścigająca Harpii
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie działa, pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7499-jamie-mckinnon https://www.morsmordre.net/t7507-listy-do-j https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f285-dolina-godryka-popielniczka https://www.morsmordre.net/t7514-skrytka-bankowa-nr-1818 https://www.morsmordre.net/t7508-jamie-mckinnon
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 21:33
Chciał pomóc. Zrobić, choćby coś niewielkiego, po prostu pomóc i zrobić w końcu coś dobrego. Dlaczego zdecydował się akurat na taką wersję pomocy – nie miał pojęcia, coś go zwyczajnie „naszło”, że wybrał akurat to. Origami zdawało się mu najmniej problematyczne i z całą pewnością nie zwróciłoby zbyt wielkiej uwagi wśród domowników. W końcu, chyba składanie kartek w odpowiednie kształty nie powinno być ciężkie, prawda? Mógł zawsze powiedzieć, że nagle znalazł ukojenie w ptakach z papieru i każdy by mu w domu uwierzył, szczególnie że wciąż brał eliksiry uspakajające. Inna sprawa, że to nic trudnego machnąć różdżką i pozwolić papierowi samemu się złożyć albo zagonić do tego kilka skrzatów. A jednak, miał wrażenie, że kolejne samoskładające się figurki uaktywniły w nim najgłębsze pokłady żalu (i swojego paskudnego nawyku picia dużej ilości alkoholu). Nie było to jednak wywołane śmiercią biednej profesor Bagshot. Tej nie poznawał dobrze, zaledwie niecały jeden dzień, by kilka dni później dowiedzieć się, że zmarła, a właściwie poświęciła się w imię lepszego jutra. Szczerze ją podziwiał. Jednak tym, co go poważnie trapiło były myśli, które w ogóle dotyczyły pogrzebów. Nie lubił ich, bo przypominały mu o tym jednym przeklętym wydarzeniu, które odcisnęło swoje piętno. Nie mógł powstrzymać się od przejrzenia dawnych listów, które sprawiły, że poczuł się jak zdrajca względem panny Weasley. Ale nawet pomimo ogromnego roztargnienia, udało mu się złożyć wystarczającą ilość kształtów z papieru (jak myślał). Na jednym z nich wypisał imię, które dręczyło go przez tyle lat, mając nadzieję, że na dzień pogrzebu pani profesor w końcu rozejdzie się ze starymi wspomnieniami na dobre i zakończy pewien etap na dobre.
Kiedy pojawił się wśród osób, które zapewne po części go nie akceptowały poczuł się dziwnie niepewnie. Było to w większości jego przekonanie. Choćby Abbott, on go w ogóle nie akceptował. Rozumiał podstawy niechęci i mimo wszystko chciał pokazać, że choć trochę był przydatny, choćby przy takich wydarzeniach. Może i nie było tak źle? Część z nich dobrze znał, część z nich dopiero, co poznał i miał nadzieję, że nie myślą o nim tak źle, jak on o samym sobie. Nie chciał wyjść na pochmurnego, ale jednak nie potrafił się zdobyć na jakikolwiek uśmiech. W dłoniach trzymał pakunek, w którym przygotowane było orgiami, a na dnie jeszcze kilkadziesiąt kartek dobrej jakości papieru, gdyby okazało się, że potrzebnych by było jeszcze więcej. Uszanował też moment i założył odpowiednie do sytuacji szaty, a także kapelusz.
Bertie – odpowiedział na powitanie Botta, chciał go także przywitać. Pozostałym skinął głową, mając nadzieję, że nie będą mu mieli nic za złe za taką formę. Ręce miał zajęte. Mógł co prawda użyć zaklęcia, ale nie chciał jednak rozstawać się z całym pakunkiem. Może i metody pana Botta i lata wśród mugoli sprawiły, że i on sam zaczął korzystać z nietypowych metod transportu rzeczy. – Droga panno Rineheart – odezwał się od razu, kiedy usłyszał jej pytanie – czy potrzebna jest większa ilość? Proszę mi wybaczyć, że nie ściągnąłem kapelusza – zapytał, wskazując na pakiet, który następnie na chwilę spuścił, żeby go otworzyć, a także nawiązał do tego, że przez chwilę miał zajęte dłonie i dopiero po chwili na chwilę ściągnął nakrycie głowy. Była w końcu organizatorem, a on pod wpływem alkoholu chyba zapomniał ile tego wszystkiego powinien zrobić. – Mogę wykonać jeszcze kilka, jeżeli to potrzebne.
Zerknął następnie w stronę nieznanego mu mężczyzny (Keata). Pokiwał przecząco głową, niestety nie znał się na transmutacji.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 21:43
Steffen nie znał osobiście Profesor Bagshot, ale nie mógł opuścić tak ważnego wydarzenia. Pamiętał zresztą własną rozpacz po śmierci Howarda w pożarze Ministerstwa i doskonale rozumiał żal wszystkich, którzy stracili autorytet i mentora. Postanowił podejść więc do sprawy z należytą powagą. Pojawił się na miejscu ubrany w czarny golf i czarne, obcisłe spodnie (podobno modne) oraz starannie wypastowane buty. Włosy zaczesał do tyłu.
Przygotował kanapki z szynką, serem oraz szczypiorkiem - proste, ale pożywne! Przyniósł również butelkę ognistej, mając nadzieję, że wypiją za zdrowie pani Profesor. Słodycze zostawił Bertiemu, ale po namyśle kupił jeszcze zgrzewkę piwa, które lewitowało tuż za nim.
-BERTIEEEEE!!!! - wrzasnął, widząc kumpla z daleka i tracąc uprzednią powagę. Podbiegł ku Bottowi, a potem wyhamował gwałtownie (a piwo wraz z nim). Możliwie najostrożniej, odłożył jedzenie na stoły, a potem nachylił się by wyściskać druha - o ile ten da się objąć, bo zwykle Cattermole łaskotał go w takich sytuacjach, ale bez przesady, nie będzie nikogo łaskotał na uroczystym pożegnaniu.
No właśnie. Przypominając sobie o powadze sytuacji, Steff wyprostował się, odchrząknął i powiódł wzrokiem po zgromadzonych. Skinął głową nieznajomemu (Anthony) i postanowił od razu się przedstawić:
-Steffen Cattermole, łamacz klątw - a czasami dziennikarz, który chętnie opisałby wesele Macmillana i panny Weasley, gdyby tylko wiedział, kogo ma przed sobą!
-Jamie, dobrze cię widzieć! - uśmiechnął się, rad z towarzystwa kobiety. Wydawała mu się taka... poukładana i rozsądna. Dobrze zrównoważy pomysły jego i Botta. O, i już miała pomysł, jak zacząć dekorację!
-Świetny pomysł! Volitavi! - zaintonował, celując w świeczki. Jego pomysły bywały zwykle zbyt szalone, więc był lepszym wykonawcą niż szefem. Przejęcie inicjatywy przez Jamie całkowicie mu odpowiadało.
Zaledwie rzucił zaklęcie, usłyszał słowo "transmutacja" i odwrócił się w tamtą stronę, przyciągany jak magnes przez swoją ulubioną dziedzinę nauki.
-Transmutacji? O, cześć Keat! - wybąkał, uśmiechając się szeroko. Ochota na wyswatanie Keata z Jamie jeszcze mu nie przeszła, więc zachęcająco skinął na Burroughsa dłonią, zachęcając go aby podszedł bliżej ich trójki.
-A z czym potrzebujesz pomocy? Tak się składa, że masz przed sobą mistrza transmutacji! - obwieścił, jakże skromnie.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 21:43
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 71
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 22:09
Michael pojawił się w białej koszuli i ciemnym płaszczu. Przyniósł kupne ciasto budyniowe oraz pudełko kruchych ciasteczek, a wzrokiem podświadomie szukał Hannah - ciekawe, czy jej posmakują? Zarazem, bardziej świadomie, rozglądał się za swoim bratem oraz szefem Biura Aurorów, z którymi miał układać krzesła.
Zobaczył za to Burroughsa, który podobno zorganizował stoły z Parszywego (hm...) i którego kojarzył z Sylwestra. Młodzian był wtedy chyba trochę pijany, a w dodatku dał buziaka jego siostrze! (Gdyby tylko Michael wiedział, w kim naprawdę kochał się Keat...). Zmierzył go uważnym spojrzeniem i skinął mu głową, z zadowoleniem widząc, że tym razem chłopak wygląda poważniej, choć zdawał się nieco zagubiony.
-Znam się tylko trochę, ale spokojnie, na pewno ktoś zaraz nam pomoże. - zapewnił, choć nie do końca wiedział o co chodzi. Czy Keat chciał, aby krzesła stały się nagle ładniejsze? No cóż, urodą nie grzeszyły, ale sam nie mógł wybrzydzać - w przeciwieństwie do Burroughsa, nie miał skąd wziąć krzeseł ani stołów, bo przecież nie z Ministerstwa. Postanowił wstrzymać się z noszeniem krzeseł i stołów (dopóki nie pojawi się Hannah i nie zobaczy jak dzielnie pracuje) dopóki Burroughs nie wcieli w życie swojego pomysłu z transmutacją. Rozejrzał się zatem, szukając znajomych twarzy. Jako sojusznik Zakonu, nie miał pojęcia, kto jeszcze znajduje się w organizacji. Mile zaskoczyła go więc obecność Jamie, do której uśmiechnął się serdecznie, kiwając jej głową. No tak, zaangażowanie młodej McKinnon nie powinno go dziwić, znał w końcu jej ojca i jego poglądy. Rozpoznał też Jackie - co było oczywiste, choć zastanawiał się, czy Kierana nie korciło, by utrzymać przed nią wszystko w sekrecie (tak, jak Just i Gabriel taili to przed nim...) oraz Marcellę z policji. Hm, to by wyjaśniało, dlaczego panna Figg nigdy nie okazywała uprzedzeń wobec jego mugolskiego pochodzenia. Obecność tylu znajomych twarzy uspokoiła go i odprężyła - uświadamiając mu, że dzięki Zakonowi nigdy nie będzie już sam i zarazem utwierdzając go w powadze i znaczeniu ich misji. Tyle osób dodawało nadziei - na powodzenie i zwycięstwo.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Pomnik Pamięci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]21.12.19 22:15
Powietrze pachniało wiosną, która wreszcie nadeszła nad Wyspy Brytyjskie, przynosząc moment wytchnienia po miesiącach anomalii. Nie wiedząc jeszcze, jak druzgoczące wieści spadną na nią jutro, przygotowała się do przybycia do Oazy, która przez ostatnich parę miesięcy zmieniła się nie do poznania i trudno było uwierzyć, że kiedyś mógł się tu znajdować Azkaban. W ostatnich tygodniach Charlie bywała tu regularnie, warząc eliksiry dla mieszkańców i doglądając, czy wszystko w porządku, zarówno z eliksirami i zaopatrzeniem alchemicznym, jak i z samymi mieszkańcami. Podchodziła do nich z empatią i wyrozumiałością, próbując sprawić, by poczuli się tu choć odrobinę lepiej.
Choć na spotkaniu Zakonu była za tym, by pożegnanie Bathildy odbyło się jak najszybciej, może i dobrze się stało, że poczekali i zorganizowali to dopiero na wiosnę, gdy temperatury były znośniejsze, a Oaza bardziej urządzona. Ciała pani profesor i tak zabrakło, ale najważniejsza była pamięć o niej i jej poświęceniu, którą nosili w sercach. Charlie naprawdę żałowała, że utracili tak mądrą i dobrą czarownicę, która do tej pory ich prowadziła i mogła być dla niej kimś w rodzaju wzoru. Było jej smutno z tego powodu, ale wiedziała, że mieli za co być profesor Bagshot wdzięczni.
Ubrała się naprawdę starannie, zakładając jedną z ładniejszych, ale pasujących do pory roku sukienek z długimi rękawami. Sięgała prawie do kostek i miała kolor szaroniebieski, nie chciała bowiem zakładać dziś żadnego krzykliwego koloru. Jak przystało na osóbkę nieobeznaną z najnowszą modą sukienka była dość staromodna, ugrzeczniona i o ładnym, ale praktycznym i minimalistycznym kroju, choć i tak ukrywał ją płaszczyk w kolorze o kilka tonów ciemniejszym. Spod niego było widać grzeczne, błyszczące lakierki i jasne pończochy. Włosy barwy letniej pszenicy tradycyjnie zaplotła w gruby warkocz, ale dziś nie puściła go luźno na plecy, a oplotła wokół głowy, tworząc coś w rodzaju korony z włosów.
Przybyła odpowiednio wcześniej, by zdążyć z przygotowaniem kwiatów i wieńca. Przywitała się ze wszystkimi już obecnymi, posyłając im blady uśmiech. W dłoniach niosła naręcze kwiatów, które udało jej się zakupić w znajomej kwiaciarni w Londynie. Gałęzie igliwia zerwała sama w lasku w okolicach domu. Spodziewała się, że inni też jakieś przyniosą. Część wiązanek mogli złożyć pod pomnikiem, a resztę luźnych kwiatów i gałązek igliwia można było spleść w jeden duży wieniec.
- Jeśli ktoś jeszcze ma jakieś kwiaty, proszę je zostawić tutaj! – zawołała; żeby kwiaty w natłoku przygotowań się nie poniszczyły lub nie wpadły pod czyjeś nogi, najlepiej było je zostawić w jednym miejscu, a później, gdy zacznie się główna część pożegnania, można je będzie przenieść pod pomnik, gdzie każdy będzie mógł zostawić coś od siebie. Poppy, pomożesz mi? – zwróciła się do uzdrowicielki, prosząc ją o pomoc w przygotowaniu wieńca. W końcu co dwie pary dłoni to nie jedna, i wspólnymi siłami mogły stworzyć naprawdę ładny, schludny wieniec. Dzięki coraz lepszej wiedzy z zakresu zielarstwa Charlie tak dobrała rośliny do niego, żeby były trwałe i nie połamały się podczas splatania ich w wieniec. O tej porze roku wybór kwiatów nie był może imponujący, ale w wiązance znalazły się gałązki zimozielonych jodeł, ostrokrzewu, ciemiernika i innych kwiatów, które udało się kupić. – Wygląda całkiem ładnie, prawda? – zapytała, uśmiechając się lekko. Nie wiedziała, że za sześć dni będzie zmuszona patrzeć jak ciało jej siostry spoczywa na cmentarzu w Tinworth, i będzie kłaść podobny wieniec na zupełnie innym grobie, w innej części kraju. Żyła jeszcze w błogiej nieświadomości tego, że jej nadzieje na odnalezienie Very jutro zostaną strzaskane.
Kiedy wieniec był gotowy, otrzepała dłonie i rękawy z pojedynczych igieł i fragmentów płatków. Była całkiem zadowolona z końcowego efektu. W tym czasie pojawiło się na pewno więcej ludzi. Dostrzegła nawet Anthony’ego, na widok którego lekko się zarumieniła, ale udało jej się zwalczyć ogromną pokusę podejścia bliżej i zaczepienia go. Niemniej jednak wnikliwy obserwator z pewnością mógłby zauważyć, że zagapiła się na niego dłużej niż na innych, i nikt inny nie wywołał na jej policzkach rumieńców.
Słysząc, że ktoś (Keat), potrzebuje pomocy z transmutacją, podeszła bliżej.
- Ja chętnie pomogę – zaproponowała nieśmiało; mężczyzna był jej nieznany i wyglądał dość groźnie, ale skoro tu był, to chyba znaczyło, że był jakimś świeżym nabytkiem Zakonu, którego jeszcze nie znała, bo na styczniowym spotkaniu na pewno go nie było. – Co trzeba zrobić? Powiększyć je? – zapytała. Steffen, którego już poznała i z którym nie tak dawno ćwiczyła transmutację, także podszedł i zaoferował pomoc, ale pracy z pewnością wystarczy dla nich dwojga. Charlie wyjęła różdżkę z kieszeni płaszczyka i machnęła nią kilka razy, powiększając stoły, a także krzesła przyniesione przez mężczyznę, którego imienia nie znała. W którymś momencie jej spojrzenie znowu umknęło w stronę Anthony’ego, ale szybko skupiła się na meblach zwiększających swoje gabaryty. Nie chciała przesadzić i sprawić, że stół urośnie do rozmiarów bardziej odpowiadającym wieczerzy dla olbrzymów niż dla Zakonników.




Best not to look back. Best to believe there will be happily ever afters all the way around - and so there may be; who is to say there
will not be such endings?
Charlene Leighton
Charlene Leighton
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Chciałoby się uciec,
ale nie przed wszystkim się da.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5367-charlene-leighton https://www.morsmordre.net/t5375-listy-do-charlie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t5388-skrytka-bankowa-nr-1338 https://www.morsmordre.net/t5387-charlene-leighton
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]22.12.19 10:47
Upamiętnienie wszystkich poległych, w tym przede wszystkim Bathildy Bagshot wymagało odpowiedniego przygotowania. Była równie pewna, że Jackie poradzi sobie z organizacją, jak i tego, że nie zabraknie chętnych chcących się zaangażować w pracę. Oaza powoli się zapełniała ludźmi — zakonnikami i nowymi mieszkańcami, którzy równie chętnie przygotowywali się do tego wydarzenia. Każdy na swój sposób przeżywał tą chwilę, ten moment, choć rozmyślania nad tym, co się wydarzyło nadejdą później, gdy rozpoczną się przemówienia, pożegnania, gdy złożą kwiaty pod pomnikiem, który odznaczał się wyraźnie na tle nowopowstającego świata. Przystanęła pod nim na chwilę, patrząc na surowe kamienie, które go tworzyły. Przypominał wrota. Chciała wierzyć, że drzwi przez które przeszli wszyscy ci, którzy zginęli pozwoliły im na odnalezienie spokoju, bez cierpienia, smutku i tęsknoty za tym co tu pozostawili.
— Jest doskonały — powiedziała do Jackie, przelotnie zaciskając dłoń na jej ręce, uśmiechając się lekko i ciepło. To była wyjątkowa praca; wiedziała, jak wiele ją kosztowała, ale także jak wielkie znaczenie będzie mieć dla wszystkich to miejsce. Ruszyła w kierunku przejścia, gdzie zostawiła kartony z talerzami, które pożyczyła od mamy. Sama nie miała ani tak ładnej, ani tak licznej zastawy. To zawsze było przygotowane na wyjątkową okazje — używali jej w domu rodzinnym podczas urodzin, świąt, ważnych uroczystości, przy których każdy był mile widziany w niewielkiej chacie Wrightów. I nigdy jeszcze dla nikogo nie zabrakło nakrycia. Wyciągnęła górkę talerzy i powoli ruszyła z nią w kierunku stołów, a przynajmniej miejsca, w którym te powinny się znaleźć. Lada moment. Kroki starała się stawiać uważnie. Ostatnią rzeczą, na którą mogła sobie pozwolić, było potknięcie się - o własne nogi, lub materiał długiej, czarnej spódnicy, która plątała się pomiędzy kostkami. Z pomocą szybko jednak przybyła Marcella, która odebrała od niej pierwszą część.
— Dzięki.— Przekazała jej wieżę porcelanowych nakryć, nie obawiając się przekazania ich w obce ręce. – Gdzie stoły?— spytała, rozglądając się niepewnie dookoła, ale po chwili westchnęła i skinęła jej głową. Pójdzie po resztę. Poprawiła czarną pelerynę, okrywającą czarną bluzkę zgrabnie wciśniętą w pasek na spódnicy. Włosy ułożyła w pospiechu; zawsze miała z tym problem, nieustannie splątując i rozplątując długie włosy ze wszystkich przygotowanych kombinacji. Ostatecznie postawiła więc na prostotę, spinając je w prosty do ułożenia kok na karku, który przy braku umiejętności zdążył się już poluźnić, a pierwsze kosmyki zaczęły wypadać na szyję i twarz. Wróciła po szklanki i kieliszki. Te jednak zabrała wszystkie w skrzynce, poprzetykane ściereczkami nie dzwoniły o siebie ostrzegawczo. Poprawiła je tak, by żaden się nie stłukł. Mamie byłoby przykro, gdyby nie wróciły w komplecie, wartość sentymentalna wielokrotnie przewyższała wartość jaką miały naprawdę.
Na widok Anthony'ego uśmiechnęła się szerzej w ramach powitania, nie chcąc przerywać mu rozmowy z przyjaciółką, ruszyła dalej mimochodem zawieszając wzrok na sylwetce Keata, którego dzisiejszy wygląd i prezencja wydawały się tak nietypowe, że dopiero po chwili przyłapała się na przyglądaniu się odzianemu w garnitur mężczyźnie. Obok stojącej Jamie i nieznanemu chłopakowi jedynie skinęła głową. Dobrze znajoma twarz sprowokowała ją do podejścia.
Michael. Długo to jeszcze potrwa? — przywitała go i zerknęła niepewne na ławy, które dopiero były w fazie wzrostu, nie mówiąc o tym, ze nic nie było poukładane tak jak powinno. — Chciałybyśmy z Marcellą już nakryć, to niedługo pewnie się rozpocznie. — Obróciła głowę za dziewczyną i wzruszyła ramionami - nie dało się ukryć, że nie miały gdzie poukładać tego wszystkiego, a panowie najwyraźniej mieli czas. Poprawiła sobie na rękach skrzynkę ze szkłem i powróciła wzrokiem do aurora — proszącym o subtelną interwencję w kwestii organizacji miejsca. Wyglądało na to, że Burroughs znalazł odpowiedź na swoje wołanie; Charlie powitała szybkim uśmiechem.


Here stands a man

With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
Hannah Moore
Hannah Moore
Zawód : Wiązacz mioteł
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna


take me back to the night we met


OPCM : 25 +8
UROKI : 15
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica
Pomnik Pamięci 0a431e1c236e666d7f7630227cddec45ce81c082
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5207-hannah-wright https://www.morsmordre.net/t5219-poczta-hani https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t6218-skrytka-bankowa-nr-1286 https://www.morsmordre.net/t6213-h-wright
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]22.12.19 15:49
Ostatnio zbyt często musieli przywdziewać czerń, która w szarej codzienności była swoją neutralnością, ale w okolicznościach takich jak ta dzisiejsza była symbolem straty, niewyobrażalnego bólu i tęsknoty, za kimś, kogo już nigdy nie będzie dane im spotkać. Zakon zrzeszał ludzi o sercach dobrych, czystych i których intencje były tak samo szczere jak i szlachetne. Ilu jeszcze takich właśnie ludzi miało polec w walce, nim świat chociaż na chwilę zaśnie pod pierzyną spokoju? Pojawił się w Oazie odziany w czarny sweter, czarne spodnie, a na to zarzucony czarny płaszcz, nadszarpnięty zębem czasu. Gdy jego spojrzenie wędrowała po twarzach dzisiejszych żałobników, w jego głowie pojawiła się pewna myśl, która zniknęła tak prędko, jak się pojawiła; kto będzie następny? Zegar śmierci już tykał, pytanie komu zostało najmniej czasu.
Do Oazy przybył nieco wcześniej, chociaż dopiero teraz dotarł do pomnika. Powód był prosty - podczas transportu kolejnych rzeczy, które członkowie Zakonu przynosili na Manor Road, zobowiązał się do przeniesienia również stołów i krzeseł na dzisiejszą uroczystość. I to właśnie z długim stołem kontrolowanym przez różdżkę Gabriela, pojawił się na polanie. Mebel wylądował w miejscu, gdzie jak mu się wydawało powinny być ustawione. Mieszkańcy Oazy, którzy także uczestniczyli w dzisiejszej uroczystości pomogli przenieść dwa długie stoły wraz z krzesłami, za co był niezwykle wdzięczny. W końcu zaoszczędziło mu to niepotrzebnego cofania się. Zmarszczył brwi i skierował swoje kroki w stronę małego zbiorowiska, które jak słusznie zauważył, zebrało się wokół powiększających się stołów i krzeseł, które zapewne, gdy młodszy z braci Tonks pojawił się w pobliżu już były gotowe do ustawiania. - Na co czekamy, panowie? - rzucił, posyłając znaczące spojrzenia Michaelowi jak i Keatowi, którzy najwyraźniej także zajmowali się stołami. Czas uciekał, trzeba było sprawnie ustawić stoły na miejscu. Sam zabrał się do przenoszenia przyniesionych krzeseł, tworząc z nich pewnego rodzaju piramidę i zajął się ich przetransportowaniem w odpowiednie miejsce, pozwalając pozostałej dwójce zająć się resztą.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]22.12.19 17:58
Od kilku godzin krążył po Oazie, szukając dla siebie zajęć, aby nie myśleć zbyt wiele. Snuł się niczym cień pomiędzy drewnianymi budowlami, w myślach oceniając ich stan techniczny. Na początku postawili jeden magazyn, aby mieć gdzie wszystko przechowywać, potem zaczęły powstawać budynki do zamieszkania dla ofiar wojny, osób prześladowanych z powodu poglądów politycznych lub statusu krwi. Były poprawnie zbudowane – proste, niewielkie, żaden dach nie przeciekał, a ściany zostały odpowiednio ocieplone wełną, aby w ich wnętrzu nikomu nie doskwierał chłód czy wilgoć. Zakonowi udało się zdziałać całkiem dużo w krótkim czasie, zarazem wciąż było tak wiele do zrobienia. Czy nowi osadnicy odnajdą się w tym miejscu? Staną się społecznością, która postanowi działać jako zwarty organizm na rzecz wspólnego dobra? Wydawało mu się, że nie każdy jest w stanie odrzucić egoizm, ten zawsze gdzieś czyha i w jakiś sposób stoi nawet za najbardziej dobrymi uczynkami, nawet najbardziej bezinteresownymi. Zbyt długo przyszło mu obcować z najgorszymi zbrodniarzami, może to dlatego atakowały go tak posępne myśli. Ale to one zmotywowały go do działania, choć w tym dniu narzucił sobie inne zadania. Ten dzień był dla niego trudny, bo zbyt refleksyjny.
Wziął się do roboty. Kilka dodatkowych stołów, wystarczająco stabilnych, udało się jeszcze na szybko zbić z drewnianych elementów, które krążyły po Oazie niewykorzystane, choć takich zdawało się być coraz mniej. Tak na wszelki wypadek, gdyby tych przyniesionych zabrakło. Te złożone dzisiaj będą mogły szybko zostać z powrotem rozłożone, a drewno wykorzystane na nowo, choć o gwoździach już nie można było tego powiedzieć. Wyrównane i wyheblowane już deski nadawały się idealnie do takiego wykorzystania, nawet jeśli po niektórych musiał na nowo przejechać strugiem. Z pierwszym stołem spośród czterech wykonanych zawędrował w stronę okrągłej polany, w której zaczęli się gromadzić ochotnicy gotowi do działania. Tak wiele czasu już minęło? Podniósł wzrok na niebo, dopiero teraz dostrzegając nadciągający wieczór. Rineheart zbliżył się do wszystkich, aby dość ostentacyjnie postawić pierwszy stół w pobliżu. Z jego strony nie padły słowa powitania, za to zmarszczył brwi, widząc nieco zagubione oblicza osób, które miały zająć się wraz z nim stołami i krzesłami, potem zaś sam przyjrzał się całej tej zbieraninie przyniesionych mebli przez różne osoby z ich domów. Magia znacząco pomogła przy transporcie mebli, pomniejszając je bez większego uszczerbku, ale trzeba było je przywrócić do normalnego rozmiaru. I wszystkim się spieszyło.
Zatem pomożesz nam, mistrzu transmutacji – zwrócił się do Steffena szybko i może nazbyt władczo, ale skoro poradził sobie z wcześniejszym zadaniem, co sądził po pierwszych uniesionych lampionach, to i może z tym da radę. – Trzeba przywrócić te wszystkie stoły i krzesła do naturalnych rozmiarów – podzielił się zadaniem z kimś, kto na transmutacji się znał, nie ganiąc się wcale za może zbyt władczy ton wypowiedzi. Jego drużyna była w zbyt dłużej rozsypce, czuł więc w obowiązku zorganizowanie im strategii działania. – Nie mamy czasu na debaty, musimy się pospieszyć. Jeśli ktoś jeszcze zna się na transmutacji, niech pomoże, bo jak nie ruszymy ze stołami, to będzie mniej czasu na przygotowanie nakrycia – stwierdził całkiem logicznie, chcąc zachęcić zdolniejsze od siebie osoby w zakresie transmutacji do działania. – Potem ustawimy dwa dłuższe rzędy naprzeciwko siebie – zaraz jednak stwierdził, że to niekoniecznie jest dobry pomysł, takie tworzenie wyrwy. Na dodatek stoły były różnej wielkości i wysokości. Czy drugiej strony nie była to najlepsza symbolika jednoczących się wokół Zakonu ludzi? Tego właśnie chciała Pani Profesor, aby tak różne osobowości jednoczyły się w imię słusznej misji. – Albo stwórzmy z tych wszystkich stołów jedną długą ławę, wystarczająco szeroką, aby wszystko i wszystkich pomieścić.
Jakoś nie czekał na protesty, nie wypatrywał przejawów oburzenia czy niechęci wobec jego rozkazów, rozejrzał się po zgromadzonych, żeby spojrzeć na jednego brata, a potem na drugiego. – Gabriel i Michael – skierował się do znanych sobie aurorów. – Pójdziecie ze mną, obok magazynu czekają jeszcze trzy zbite na dziś stoły. Wrócimy z nimi i zaczniemy rozstawiać już powiększone meble.
Po tych słowach ruszył w odpowiednim kierunku żywym krokiem, próbując jeszcze nie myśleć o kamiennym łuku, jak i o tych, których miał upamiętniać. Na to jeszcze przyjdzie czas. Zawędrował pod magazyn, mechanicznie chwycił kolejny stół i ruszył z nim na polanę, nie odwracając się za siebie, wręcz przekonany o tym, że oddelegowani przez niego czarodzieje spełnią jego życzenie bezwarunkowo. Potem wystarczyło tylko dostawić przeniesione stoły do tego pierwszego, co Rineheart szybko zrobił. Musieli nadać szybsze tempo kolejnym pracom.


We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Pamięci AiMLPb8
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t5879-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/t5890-aedus#139383 https://www.morsmordre.net/t12481-kieran-rineheart https://www.morsmordre.net/f205-opoka-przy-rzece-wye-walia https://www.morsmordre.net/t5895-skrytka-bankowa-nr-1467 https://www.morsmordre.net/t5907-k-rineheart#139780
Re: Pomnik Pamięci [odnośnik]22.12.19 18:11
Nadszedł pierwszy dzień wiosny, był słoneczny i bezchmurny, naprawdę pogodny, ale podobnej radości próżno było szukać w spojrzeniu, czy na ustach panny Pomfrey. Minęły ponad dwa miesiące, odkąd Gwardziści przekazali im wieści o bohaterskiej śmierci profesor Bagshot, ale uzdrowicielce wciąż trudno było się z nią pogodzić. Może to pożegnanie powinno było mieć miejsce wcześniej, aby ruszyli dalej, ale wybrano datę dwudziestego pierwszego marca. Wstając o świcie i krzątając się w kuchni, by dokończyć przygotowywanie dań, które zobowiązała się ugotować, czuła się tak jakby ktoś rozdarł gojącą się ranę i gmerał w niej na nowo. Wspomnienia wracały i sprawiały, że oczy znów miała szkliste i wilgotne. Ocierała je chusteczką, wypiła dwie filiżanki gorącej melisy, powtarzając sobie, że musi wziąć się w garść.
Poppy w Oazie pojawiła się sporo wcześniej. Obiecała wszak Jackie, że pomoże z przygotowaniami, a danego słowa dotrzymywała zawsze. Nie przyszła z pustymi rękoma. Właściwie miała ze sobą tyle pakunków, że poprosiła o pomoc jedną z członkiń Zakonu Feniksa, by wszystko tu przynieść; musiała także otworzyć przed Poppy portal prowadzący na tę wyspę, ona sama bowiem nie była w stanie wyczarować cielesnego patronusa. Dzięki jej uprzejmości mogła jednak postawić na przygotowanych, długich stołach gorącą zupę gulaszową (w powietrzu czuli już wiosnę, ale to dopiero marzec, na zewnątrz wciąż było głodno i musieli zjeść coś ciepłego), warzywną sałatkę i blachy ciasta jagodowego. Nie piekła dużo słodkości, mając nadzieję, że o to zadba mistrz cukiernictwa i zwycięzca konkursu kulinarnego z minionego Festiwalu Lata. Gdy sobie o tym przypomniała, miała wrażenie, że odbył się w zeszłym tysiącleciu, a nie kilka miesięcy wcześniej.
Kiedy skończyła wykładać przygotowane dania do waz i salaterek, odnalazła Charlene, by pomóc jej przy wieńcach i kwiatach; to było przede wszystkim ich zadanie, aby zebrać wszystkie bukiety i ułożyć je przed pomnikiem w zgraną kompozycję, nie mogły tworzyć chaosu. - Oczywiście, kochana - przytaknęła na pytanie Charlene, podwijając rękawy ciemnego płaszcza, pod którym miała skromną, elegancką sukienkę o barwie żałobnej czerni. Profesor Bagshot z pewnością nie chciała, by się zamartwiali i trwali w rozpaczy, nie potrafiła jednak wyzbyć się smutku i żalu po śmierci tej kobiety. Została także nauczona, że na pogrzeb i stypę, wszelkie pożegnania, czerń jest najwłaściwszą barwą. - Tak, są naprawdę piękne - odparła alchemiczce, spoglądając na dzieło jej rąk. Było skromne, ale bardzo ładne. Wczesna pora roku nie pozostawiała im wielkiego wyboru, lecz przy pomocy magii mogły wyczarować więcej. Dla każdego, kto miał zostać upamiętniony tego dnia, przygotowały wieniec - skromnie, ale najważniejsza była przecież pamięć.
Poppy Pomfrey
Poppy Pomfrey
Zawód : pielęgniarka w Hogwarcie
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
nie prze­czu­łam w głę­bi snu,
że je­że­li gdzieś jest pie­kło,

to tu

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Rozważna i romantyczna
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4756-poppy-pomfrey#101735 https://www.morsmordre.net/t4768-listy-do-poppy#102037 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f322-woodbourne-avenue-13-7 https://www.morsmordre.net/t4787-skrytka-bankowa-nr-1224#102337 https://www.morsmordre.net/t4784-poppy-pomfrey#102285

Strona 1 z 10 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Pomnik Pamięci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach