Lewitująca wieża Big Bena
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Lewitująca wieża Big Bena
Burza, jaka w Noc Duchów 1956 r. nawiedziła Anglię, przełamała Big Bena na pół. Wejście do środka zostało zagrodzone, jednak niektórzy wciąż przemykali się do środka. Do czasu - podczas wojny w Londynie wiosną 1957 r. wieża została doszczętnie zniszczona ogniem. Opowieści mówią, że gdy ogień ją strawił i przewalił, bohaterska czarownica zatrzymała zegar przed upadkiem i zawiesiła go w powietrzu potężnym zaklęciem. Jego szczątki niebezpiecznie wiszą w ten sposób do dnia dzisiejszego.
Wnętrze zegara jest to rozległe pomieszczenie w kształcie kwadratu, które pełniło niegdyś funkcję strychu, dziś zaś służy głównie za atrakcję turystyczną oraz jeden z najlepszych punktów widokowych w całym mieście. Na wieżę prowadzą spiralne zrujnowane schody liczące niegdyś dokładnie trzysta trzydzieści cztery stopnie, dziś rozsypane, w wielu miejscach przerwane, w połowie oderwane. O ile ktoś wykaże się determinacją i odwagą, a także nie lada zwinnością, by wspiąć się na szczyt, dostrzeże zapierający dech w piersiach widok na nieskrytą już za popękaną szybą ogromną londyńską panoramę: dziesiątki rozmaitych budynków poprzecinanych sznurem dróg, mostów oraz sunącą spokojnie swym torem Tamizę. Miejsce to mimo szalejącej w Anglii wojny nie utraciło na swej popularności, każdego dnia będąc tłumnie odwiedzanym przez mrowie ciekawskich i zakochanych, a także przez liczne wycieczki szkolne. Na samym środku umiejscowiono dwa długie rzędy drewnianych, niewygodnych ławek, jak zwykle obleganych przez zmęczonych wspinaczką turystów, a także przyozdobionych wyżłobionymi scyzorykami lub magią napisami pamiątkowymi.
Zaś na każdej z czterech tarczy zegarów umiejscowiono łacińską sentencję: Domine salvam fac reginam nostram Victoriam primam, którą tłumaczyć można jako Panie, zachowaj naszą królową Victorię I.
Wnętrze zegara jest to rozległe pomieszczenie w kształcie kwadratu, które pełniło niegdyś funkcję strychu, dziś zaś służy głównie za atrakcję turystyczną oraz jeden z najlepszych punktów widokowych w całym mieście. Na wieżę prowadzą spiralne zrujnowane schody liczące niegdyś dokładnie trzysta trzydzieści cztery stopnie, dziś rozsypane, w wielu miejscach przerwane, w połowie oderwane. O ile ktoś wykaże się determinacją i odwagą, a także nie lada zwinnością, by wspiąć się na szczyt, dostrzeże zapierający dech w piersiach widok na nieskrytą już za popękaną szybą ogromną londyńską panoramę: dziesiątki rozmaitych budynków poprzecinanych sznurem dróg, mostów oraz sunącą spokojnie swym torem Tamizę. Miejsce to mimo szalejącej w Anglii wojny nie utraciło na swej popularności, każdego dnia będąc tłumnie odwiedzanym przez mrowie ciekawskich i zakochanych, a także przez liczne wycieczki szkolne. Na samym środku umiejscowiono dwa długie rzędy drewnianych, niewygodnych ławek, jak zwykle obleganych przez zmęczonych wspinaczką turystów, a także przyozdobionych wyżłobionymi scyzorykami lub magią napisami pamiątkowymi.
Zaś na każdej z czterech tarczy zegarów umiejscowiono łacińską sentencję: Domine salvam fac reginam nostram Victoriam primam, którą tłumaczyć można jako Panie, zachowaj naszą królową Victorię I.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 53
'k100' : 53
Służby mundurowe ściśle kontrolowane przez Ministra nie były skuteczne, wrażenie to spotęgowało się u Blacka w ostatnich dniach, kiedy patrole zaczęły częściej składać raporty o pomniejszych incydentach. Miał do nich dostęp, jako urzędnik i zadeklarowany poplecznik Czarnego Pana mógł korzystać z wielu przywilejów i nikt nie śmiał się przeciwstawić, obawiając się krawego rewanżu. Angielska stolica już zawsze miała należeć do czarodziejów. Oczywistym było, że Rycerze musieli trzymać pieczę nad tym, aby po Londynie nie panoszyły się osoby o rażących poglądach. Był pewien, że wciąż jakiś szlam kryje się po wyniszczonych kamienicach i tylko czeka, aby wypełznąć, najlepiej pod osłoną nocy. Pomimo szlachetnego pochodzenia nie miał nic przeciwko temu, aby wraz z innymi udać się na patrol, jego zdaniem bardziej wykwalifikowany i zajadły, choćby z racji większej wiedzy o czarnej magii. Nie zamierzał się wahać, już dawno skończył się czas na głębokie dywagacje o tym, co jest słuszne. Przekroczył też pewną granicę, gdy odebrał życie, choć nie wpatrywał się zbyt długo w nieszczęśnika, wpatrując się w gasnące oczy. Może też nie do końca brał cała odpowiedzialność za ten czyn, bo w przesłuchaniu podstarzałego numerologa o promugolskich poglądach pomogła mu Zabini. Nie zniszczyli cichego domostwa, ciało zostawili jako ostrzeżenie.
Lot sprawiał mu dużą przyjemność, bo zbyt długo nie siedział na miotle. Chyba całe lata. Wciągał do płuc chłód, ściskał na drewnianym trzonku skostniałe palce. Mógłby sprawić sobie lepszą miotłę, ale po co, jeśli kolejny raz użyje jej znów za kilka lat? A może takie mobilne patrole staną się jego codziennością? Połowę bladej twarzy skrył po postawionym na sztorc kołnierzem czarnego płaszcza, ale była to licha ochrona przed wiatrem targającym również ciemne włosy.
Wszyscy znali tor lotu i żaden z nich nie dostrzegł niczego niepokojącego. Do czasu. Gdy Goyle coś w końcu zauważył, zaraz dał im znak i podleciał bliżej wieży, próbując dokonać rozeznania. Alphard jeszcze chwilę trzymał się na uboczu, próbując dojrzeć, co dzieje się na szczycie konstrukcji. Kiedy towarzysz tam podleciał, poszedł w jego ślady, z wszytego w rękawy uchwytu dobywając różdżki i w locie próbując rzucić zaklęcie tworzące dodatkowe szanse podczas ewentualnego starcia. – Mico – wypowiedział stanowczo inkantację, od początku gotując się do walki.
| ekwipunek: różdżka, kryształ, eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 30, 103 oczka), miotła (zwykła)
Lot sprawiał mu dużą przyjemność, bo zbyt długo nie siedział na miotle. Chyba całe lata. Wciągał do płuc chłód, ściskał na drewnianym trzonku skostniałe palce. Mógłby sprawić sobie lepszą miotłę, ale po co, jeśli kolejny raz użyje jej znów za kilka lat? A może takie mobilne patrole staną się jego codziennością? Połowę bladej twarzy skrył po postawionym na sztorc kołnierzem czarnego płaszcza, ale była to licha ochrona przed wiatrem targającym również ciemne włosy.
Wszyscy znali tor lotu i żaden z nich nie dostrzegł niczego niepokojącego. Do czasu. Gdy Goyle coś w końcu zauważył, zaraz dał im znak i podleciał bliżej wieży, próbując dokonać rozeznania. Alphard jeszcze chwilę trzymał się na uboczu, próbując dojrzeć, co dzieje się na szczycie konstrukcji. Kiedy towarzysz tam podleciał, poszedł w jego ślady, z wszytego w rękawy uchwytu dobywając różdżki i w locie próbując rzucić zaklęcie tworzące dodatkowe szanse podczas ewentualnego starcia. – Mico – wypowiedział stanowczo inkantację, od początku gotując się do walki.
| ekwipunek: różdżka, kryształ, eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 30, 103 oczka), miotła (zwykła)
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 74
'k100' : 74
Głupotą byłoby założenie, że po czystce, przeprowadzonej w Londynie wcale nie tak dawno temu, ulice od razu będą spokojne. To byłyby marzenia ściętej głowy. Miasto, zupełnie jak organizm, zareagowało szokiem na tak gwałtowną terapię odwykową. Toksyny nie chciały odpuścić, nadal próbując zatruwać ulice swoimi działaniami. Przypadki te zazwyczaj nie były na szczęście zbyt poważne. Irytował jedynie fakt, że ilość incydentów stale wzrastała, zamiast grzecznie maleć. Burke'a zawsze denerwował fakt, że ludzie nie potrafili przyjąć do wiadomości i pogodzić się z tym, gdzie było ich miejsce. Że nie potrafili zaakceptować zmiany. Bo świat musiał się zmienić, nawet jeśli proces ten był bardzo bolesny i nie wszystkim odpowiadał.
Dla Craiga lot na miotle, choć kiedyś tak uwielbiany i często praktykowany, był czynnością właściwie niestosowaną w ostatnich miesiącach. Burke przywykł do tego, by podróżować znacznie szybszą i sprawniejszą metodą - czarnomagiczna mgła wymagała tylko odrobiny skupienia, niepotrzebna była mu miotła. A jednak gdy porównać oba sposoby transportu, każdy z nich ukazywał jakąś zaletę, ale jednocześnie nie był pozbawiony wad. Burke nie mógł zignorować przecież faktu, że pod postacią złowieszczego dymu znacznie trudniej było mu czarować. A magia była przecież czymś, z czego nie raz zdarzało mu się korzystać podczas patroli.
Właściwie to nawet lubił takie przeloty nad miastem. Pozwalały na chwilę wytchnienia, dawały okazję do obejrzenia miasta z innej niż zwykle perspektywy - nie wspominając już, że wypatrzeć można było naprawdę wiele. Nie dało się ukryć, że zniszczenia, które miały miejsce w czasie czystki, raczej nie dodawały stolicy uroku.
Na odbudowę miał jednak przyjść czas.
Odleciał trochę dalej od swoich towarzyszy, chcąc pokryć większą połać terenu. Po cichu liczył na to, że lot będzie spokojny - nawet jeśli doświadczenie nauczyło go, że zawsze trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.
Tak jak teraz, gdy Caelan dał im znać, że coś wypatrzył. Burke natychmiast skoncentrował się na wieży Big Bena, kiedyś dumnej chluby miasta, dziś będącej ruiną. Podleciał bliżej, wyciągając różdżkę, która mogła być mu zaraz potrzebna.
- Naprawdę? - prychnął cicho, dostrzegając plakat. Szczerze powiedziawszy, jak na jego gust, ciężko było poznać, kto znajdował się na karykaturze. Oj, ciężko byłoby się połapać, kogo miała przedstawiać i oczerniać! Niemniej jednak, nie można było tego tak zostawić - Mico - wymamrotał, idąc w ślady towarzyszy, jednocześnie próbując przyjrzeć się zaistniałej sytuacji dokładniej.
Dla Craiga lot na miotle, choć kiedyś tak uwielbiany i często praktykowany, był czynnością właściwie niestosowaną w ostatnich miesiącach. Burke przywykł do tego, by podróżować znacznie szybszą i sprawniejszą metodą - czarnomagiczna mgła wymagała tylko odrobiny skupienia, niepotrzebna była mu miotła. A jednak gdy porównać oba sposoby transportu, każdy z nich ukazywał jakąś zaletę, ale jednocześnie nie był pozbawiony wad. Burke nie mógł zignorować przecież faktu, że pod postacią złowieszczego dymu znacznie trudniej było mu czarować. A magia była przecież czymś, z czego nie raz zdarzało mu się korzystać podczas patroli.
Właściwie to nawet lubił takie przeloty nad miastem. Pozwalały na chwilę wytchnienia, dawały okazję do obejrzenia miasta z innej niż zwykle perspektywy - nie wspominając już, że wypatrzeć można było naprawdę wiele. Nie dało się ukryć, że zniszczenia, które miały miejsce w czasie czystki, raczej nie dodawały stolicy uroku.
Na odbudowę miał jednak przyjść czas.
Odleciał trochę dalej od swoich towarzyszy, chcąc pokryć większą połać terenu. Po cichu liczył na to, że lot będzie spokojny - nawet jeśli doświadczenie nauczyło go, że zawsze trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność.
Tak jak teraz, gdy Caelan dał im znać, że coś wypatrzył. Burke natychmiast skoncentrował się na wieży Big Bena, kiedyś dumnej chluby miasta, dziś będącej ruiną. Podleciał bliżej, wyciągając różdżkę, która mogła być mu zaraz potrzebna.
- Naprawdę? - prychnął cicho, dostrzegając plakat. Szczerze powiedziawszy, jak na jego gust, ciężko było poznać, kto znajdował się na karykaturze. Oj, ciężko byłoby się połapać, kogo miała przedstawiać i oczerniać! Niemniej jednak, nie można było tego tak zostawić - Mico - wymamrotał, idąc w ślady towarzyszy, jednocześnie próbując przyjrzeć się zaistniałej sytuacji dokładniej.
- eku:
- Eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 21), Eliksir euforii (1 porcja, stat. 32), fluoryt, pazur gryfa w bursztynie, wszystkowidzące okulary (na nosie), miotła (zwykła)
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
W powietrzu pachniało budyniem. Waniliowym.
Hannah przyłożyła do ściany Big Bena plakat przedstawiający karykaturę Cronusa Malfoya. Z pomocą Lucindy oraz Marcelli niewielki rysunek przeobraził się na trwale przytwierdzony do muru wysokiej wieży ogromny plakat, doskonale widoczny z większości miejsc w Londynie, a już na pewno: z całego centrum, nawet pomimo mgły spowijającej ulice. Plakat ten nie mógł zostać przeoczony przez przelatujących nieopodal czarodziejów, którzy prędko dostrzegli, że winowajczynie wciąż znajdowały się na miejscu.
Znajdowaliście się nieopodal szczytu wieży Big Bena, do środka - prócz przepaści przecinającej konstrukcje na pół - prowadziły trzy szersze wyrwy w murach otaczających konstrukcję.
Trzy czarownice usłyszały inkantację zaklęć: trzy rzucone równocześnie mico, jeśli wiatr nie pozwoliłby usłyszeć czarodziejów wcześniej, to ich głosy z pewnością do nich dotarły. Były w stanie odnaleźć całą trójkę wzrokiem - zbliżającą się wyraźnie w ich kierunku.
Marcella, Twój ostatni zakup 10 punktów uroków nie będzie w tym wątku uwzględniany, ponieważ dokonałaś go po pojawieniu się rycerzy w wątku, a co za tym idzie po rozpoznaniu zagrożenia, które niespodziewanie nadeszło.
Hannah, Lucinda i Marcella posiadają tylko ten ekwipunek, o którym wspomniały w postach w niniejszym wątku.
Postaci posiadający II poziom biegłości latania na miotle mogą poruszać się dwukrotnie szybciej, niżeli pieszo; odwrócenie miotły (zmiana kierunku kija) jest uznawane za poruszenie się o 1 pole.
Zgodnie z ogłoszeniem zamieszczonym na początku okresu, mistrz gry uprzedza, iż w wątku będą testowane nowe mechaniki. Po pierwsze, zmienione zostaną zasady turowości szerzej przedstawione w kolejnym poście.
Po drugie, zmienione zostanie działanie zaklęć: za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k6 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Aktualnie trwa: tura aniołków Harolda (na odpis mają 24 godziny).
Waszym mg jest Tristan
Hannah przyłożyła do ściany Big Bena plakat przedstawiający karykaturę Cronusa Malfoya. Z pomocą Lucindy oraz Marcelli niewielki rysunek przeobraził się na trwale przytwierdzony do muru wysokiej wieży ogromny plakat, doskonale widoczny z większości miejsc w Londynie, a już na pewno: z całego centrum, nawet pomimo mgły spowijającej ulice. Plakat ten nie mógł zostać przeoczony przez przelatujących nieopodal czarodziejów, którzy prędko dostrzegli, że winowajczynie wciąż znajdowały się na miejscu.
Znajdowaliście się nieopodal szczytu wieży Big Bena, do środka - prócz przepaści przecinającej konstrukcje na pół - prowadziły trzy szersze wyrwy w murach otaczających konstrukcję.
Trzy czarownice usłyszały inkantację zaklęć: trzy rzucone równocześnie mico, jeśli wiatr nie pozwoliłby usłyszeć czarodziejów wcześniej, to ich głosy z pewnością do nich dotarły. Były w stanie odnaleźć całą trójkę wzrokiem - zbliżającą się wyraźnie w ich kierunku.
Marcella, Twój ostatni zakup 10 punktów uroków nie będzie w tym wątku uwzględniany, ponieważ dokonałaś go po pojawieniu się rycerzy w wątku, a co za tym idzie po rozpoznaniu zagrożenia, które niespodziewanie nadeszło.
Hannah, Lucinda i Marcella posiadają tylko ten ekwipunek, o którym wspomniały w postach w niniejszym wątku.
Postaci posiadający II poziom biegłości latania na miotle mogą poruszać się dwukrotnie szybciej, niżeli pieszo; odwrócenie miotły (zmiana kierunku kija) jest uznawane za poruszenie się o 1 pole.
Zgodnie z ogłoszeniem zamieszczonym na początku okresu, mistrz gry uprzedza, iż w wątku będą testowane nowe mechaniki. Po pierwsze, zmienione zostaną zasady turowości szerzej przedstawione w kolejnym poście.
Po drugie, zmienione zostanie działanie zaklęć: za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k6 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Aktualnie trwa: tura aniołków Harolda (na odpis mają 24 godziny).
Waszym mg jest Tristan
Karykatura Malfoya (niezwykle udana), powiększyła się do zadowalających rozmiarów. Przytwierdzona na stałe do zrujnowanej wieży zegarowej musiała być widoczna z daleka. Miała nadzieję, że sam zainteresowany szybko będzie mógł ujrzeć swoją podobiznę wiszącą na jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Londynie, ciesząc się sławą, zupełnie tak, jak czyniły to one — poszukiwane listami gończymi przestępczynie.
— No, pięknie — przyznała, spoglądając na twarz czarodzieja z niewielkiego dystansu. Przez ramię zerknęła na Lucindę, która (wciąż brudna z kremu), lepiła się do jej pleców. Coś czuła, że nie uniknie słodkiej zemsty; jak nie ze strony Marcelli, to Lucy.
Nagle ciasto na jej bluzce i spódnicy było najmniejszym problemem.
Usłyszała rzucane inkantacje, automatycznie obracając głowę za siebie, przez ramię spoglądając na lecące w ich kierunku postaci. Nie miała wątpliwości, że musieli to być wrogowie. Namiar na jej różdżce mógł ściągnąć w tę stronę nieproszonych gości. Niezależnie od tego, czy był to patrol ministerialny, czy ktoś inny miały kłopoty.
— Chyba mamy towarzystwo. — Sięgnęła wolną dłonią po różdżkę i spojrzała porozumiewawczo na Figg. — Trzymaj się — szepnęła jeszcze do Lucindy i wycelowała różdżką, w jedną z postaci (Caelana). — Expulso!
Następnie ruszyła przed siebie, w kierunku wyrwy.
| lecę dwa pola w górę;
— No, pięknie — przyznała, spoglądając na twarz czarodzieja z niewielkiego dystansu. Przez ramię zerknęła na Lucindę, która (wciąż brudna z kremu), lepiła się do jej pleców. Coś czuła, że nie uniknie słodkiej zemsty; jak nie ze strony Marcelli, to Lucy.
Nagle ciasto na jej bluzce i spódnicy było najmniejszym problemem.
Usłyszała rzucane inkantacje, automatycznie obracając głowę za siebie, przez ramię spoglądając na lecące w ich kierunku postaci. Nie miała wątpliwości, że musieli to być wrogowie. Namiar na jej różdżce mógł ściągnąć w tę stronę nieproszonych gości. Niezależnie od tego, czy był to patrol ministerialny, czy ktoś inny miały kłopoty.
— Chyba mamy towarzystwo. — Sięgnęła wolną dłonią po różdżkę i spojrzała porozumiewawczo na Figg. — Trzymaj się — szepnęła jeszcze do Lucindy i wycelowała różdżką, w jedną z postaci (Caelana). — Expulso!
Następnie ruszyła przed siebie, w kierunku wyrwy.
| lecę dwa pola w górę;
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
The member 'Hannah Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 44
'k100' : 44
Niemal jednocześnie rzuciły z Marcelką zaklęcia na przytrzymywany przez Hanię plakat. Mogły jedynie liczyć na to, że im się to powiedzie. W końcu gdyby jednej się udało, a drugiej już nie mogłoby się wszystko spartolić. Albo na Big Benie wisiałby mały Malfoy, albo wielki baner leżałby teraz na ziemi.
Tak naprawdę ich zadanie zostało już wykonane i blondynka chciała się stąd jak najszybciej zwijać. Plakat był wielki i dumnie mogły go oglądać z dalekich krańców Londynu. Mało kto w końcu pozostaje na miejscu zbrodni zbyt długo. Lucinda chciała już pogratulować swoim towarzyszkom dobrej pracy, ale do jej uszu dotarł dźwięk wypowiadanego zaklęcia. Zaalarmowana odwróciła się w jego kierunku i już nie miała wątpliwości. Nie były tutaj same.
Na ucieczkę było już zapewne za późno choć nawet o niej nie pomyślała. Zrobiły coś nielegalnego, ale przecież całkiem słusznego. Ucieczka byłaby błędem zważając na fakt, że ciągle dążyły do tego by w Zakonie jakoś działać. Teraz mogły się z własnym działaniem skonfrontować.
Lucinda jedynie na chwile zatrzymała wzrok na twarzy każdego z przeciwników. Choć nie wyciągnęli jeszcze różdżki w ich stronę wiedziała, że to zrobią. Wiedziała, że prędzej czy później zaatakują, a ona wolała by to jednak stało się później. Blondynka w odruchu skierowała różdżkę w stronę znajdującego się niemal naprzeciwko jej i Hani czarodzieja (Alpharda) i rzuciła – Aeris! – mogły poczekać, mogły się zastanawiać jak rozwinie się sytuacja, ale chyba doskonale wiedziały co będzie dalej.
Tak naprawdę ich zadanie zostało już wykonane i blondynka chciała się stąd jak najszybciej zwijać. Plakat był wielki i dumnie mogły go oglądać z dalekich krańców Londynu. Mało kto w końcu pozostaje na miejscu zbrodni zbyt długo. Lucinda chciała już pogratulować swoim towarzyszkom dobrej pracy, ale do jej uszu dotarł dźwięk wypowiadanego zaklęcia. Zaalarmowana odwróciła się w jego kierunku i już nie miała wątpliwości. Nie były tutaj same.
Na ucieczkę było już zapewne za późno choć nawet o niej nie pomyślała. Zrobiły coś nielegalnego, ale przecież całkiem słusznego. Ucieczka byłaby błędem zważając na fakt, że ciągle dążyły do tego by w Zakonie jakoś działać. Teraz mogły się z własnym działaniem skonfrontować.
Lucinda jedynie na chwile zatrzymała wzrok na twarzy każdego z przeciwników. Choć nie wyciągnęli jeszcze różdżki w ich stronę wiedziała, że to zrobią. Wiedziała, że prędzej czy później zaatakują, a ona wolała by to jednak stało się później. Blondynka w odruchu skierowała różdżkę w stronę znajdującego się niemal naprzeciwko jej i Hani czarodzieja (Alpharda) i rzuciła – Aeris! – mogły poczekać, mogły się zastanawiać jak rozwinie się sytuacja, ale chyba doskonale wiedziały co będzie dalej.
Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczona
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Lucinda Hensley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'k6' : 3, 3, 4, 5, 2
#1 'k100' : 16
--------------------------------
#2 'k6' : 3, 3, 4, 5, 2
Zadanie zostało wykonane i było cudownie wspaniale udane. Karykatura wyglądała idealnie, zwłaszcza piękna siwizna Malfoya i jego niewyobrażalnie piękne loczki, idealnie mieniące się bielą. Teraz powinny jak najszybciej się stąd zwijać, nim będą miały kłopoty. Ale niestety kłopoty pojawiły się szybciej niż sądziły. Usłyszała za sobą inkantacje zaklęcia, które nie mogły być przypadkowe. Spojrzała w tamtą stronę, jednak było zbyt ciemno, by dostrzegła odległe twarze. Podążyła jednak za swoimi towarzyszkami, widząc, że podjęły już próby obrony.
- Aeris! - Rzuciła, a zaraz po tym ruszyła na miotle przed siebie.
| poproszę dwa pola w stronę wyrwy, statystyka uroków: 15
- Aeris! - Rzuciła, a zaraz po tym ruszyła na miotle przed siebie.
| poproszę dwa pola w stronę wyrwy, statystyka uroków: 15
nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
The member 'Marcella Figg' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 2, 4
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k6' : 2, 2, 4
Hannah rzuciła udane expulso - promień zaklęcia mknął w powietrzu prosto w kierunku Caleana; zaraz później bokiem podleciała bliżej zrujnowanej wieży. Promień towarzyszącej jej Lucindy chybił, podobnie jak promień zaklęcia Marcelli. Marcella, by uniknąć czołowego zderzenia z Hannah, musiała wpierw wyprostować lot - ale podobny manewr nie sprawił jej żadnego problemu.
Zaklęcia Caleana oraz Alpharda okazały się skuteczne - obaj czarodzieje poczuli, że są w stanie działać znacznie szybciej, niż zwykle. Craig nie podołał transmutacyjnej inkantacji.
Postaci posiadający II poziom biegłości latania na miotle mogą poruszać się dwukrotnie szybciej, niżeli pieszo; odwrócenie miotły (zmiana kierunku kija a zatem i lotu) jest uznawane za poruszenie się o 1 pole.
Miotła daje wszystkim postaciom bonus +10 do kości na unik (unikać zaklęć może wyłącznie postać kierująca miotłą).
Na odpis macie 24 godziny.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Calean oraz Alphard, pod wpływem mico, mogą w tej turze wykonać dwie akcje.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k6 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Zaklęcia Caleana oraz Alpharda okazały się skuteczne - obaj czarodzieje poczuli, że są w stanie działać znacznie szybciej, niż zwykle. Craig nie podołał transmutacyjnej inkantacji.
Postaci posiadający II poziom biegłości latania na miotle mogą poruszać się dwukrotnie szybciej, niżeli pieszo; odwrócenie miotły (zmiana kierunku kija a zatem i lotu) jest uznawane za poruszenie się o 1 pole.
Miotła daje wszystkim postaciom bonus +10 do kości na unik (unikać zaklęć może wyłącznie postać kierująca miotłą).
Na odpis macie 24 godziny.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Calean oraz Alphard, pod wpływem mico, mogą w tej turze wykonać dwie akcje.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k6 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Od przeciwniczek wciąż dzieliła ich nie najmniejsza odległość, te jednak zorientowały się, że nie są same; wiatr musiał ponieść wypowiadane cicho słowa, alarmując odpowiadające za rozwieszenie tej paskudnej karykatury kobiety. Bo im bliżej podlatywali, tym silniej zdawało mu się, że mają do czynienia z czarownicami. Nie miał jednak wiele czasu na zastanawianie się nad kolejnym ruchem, w jego kierunku mknęło już pierwsze zaklęcie. - Protego Maxima! - warknął, próbując osłonić się przed czarem, który mógłby ich od siebie znacznie oddalić, a tym samym utrudnić przeprowadzenie ataku. Korzystając z przyśpieszenia ruchów chciał odpowiedzieć przeciwniczkom tym samym, na co same się porywały. - Expulso! - dodał, celując w miotłę, na której siedziały dwie kobiety. Przy odrobinie szczęścia rozbije ich szyk, a może i utrudni utrzymanie się w powietrzu. Prawdę mówiąc sam wolałby już poczuć pod stopami kamienie Big Bena, niepokoiła go wysokość, na której przyszło im walczyć, nie mógł jednak o tym myśleć, by się przypadkiem nie rozkojarzyć.
Podleciał kawałek bliżej wieży, nie spuszczając wzroku z czarownic, licząc na to, że lordowie pójdą w jego ślady.
| pierwsza kostka na obronę, druga na atak + latanie na miotle poziom I, więc poproszę tylko kratkę "przed siebie", tj. po skosie w górne prawo
Podleciał kawałek bliżej wieży, nie spuszczając wzroku z czarownic, licząc na to, że lordowie pójdą w jego ślady.
| pierwsza kostka na obronę, druga na atak + latanie na miotle poziom I, więc poproszę tylko kratkę "przed siebie", tj. po skosie w górne prawo
paint me as a villain
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19, 46
'k100' : 19, 46
Lewitująca wieża Big Bena
Szybka odpowiedź