Wydarzenia


Ekipa forum
Stół alcheminczny
AutorWiadomość
Stół alcheminczny [odnośnik]27.01.20 19:42
First topic message reminder :

Stół alcheminczny

Niewielkie pomieszczenie, wygospodarowane z przestrzeni, przeznaczonej na garderobę, o co Frances musiała dość długo prosić wujka, który w końcu ujrzał tego plusy. Znajduje się tu wysłużony stół alchemiczny oraz duży regał, mieszczący ingrediencje, przygotowane eliksiry, wszelkie szkła oraz kociołki, jakich używa Frances. Znajduje się tutaj tylko jedno, niewielkie okienko które jest zasłonięte grubą, czarną zasłoną aby zapewnić półmrok, który lubią eliksiry. Pod sufitem, na niewielkim drążku suszą się roślinne ingrediencje, hodowane przez pannę Burroughs, a pomieszczenie jest tak niewielkie, że jednocześnie mogą przebywać tu tylko dwie osoby.  


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Re: Stół alcheminczny [odnośnik]18.02.20 21:30
Ta fala niepewności nie pojawiła się z powodu etycznych refleksji czy innych, czysto ludzkich, pobudek. Po prostu nie wiedział czy powinien był ją prosić o pomoc. Nie chciał też by była jakkolwiek z tą sprawą powiązana, nawet jeśli było to tak naturalne dla niej zamówienie. Przede wszystkim nie chciał chyba wzbudzać w niej żadnych niekoniecznych wątpliwości - chciał, by znała i określała go jako znajomego od literackich dyskusji. Dzisiejszą obecnością ryzykował nadwyrężenie wszystkich tych aspektów, począwszy od zaufania, skończywszy na jej opinii. Zdaniu, na którym pozornie wcale mu nie zależało. Był jednak świadom wszelkich konsekwencji swoich czynów; nie chciał ponosić odpowiedzialności za swoje czyny, nie chciał myśleć o sobie (choć w istocie powinien) w tak pokracznie negatywny sposób. Krytyka go nie dotykała, rzadko kiedy brał ją też do serca. Im dłużej przebywał jednak wśród osób niewinnych, obiektywnie dobrodusznych i prostolinijnych, zaczynał dostrzegać w sobie pewien deficyt. Nie było to jednak uczucie bynajmniej wystarczające, by skłonić go do głębszej refleksji na temat własnego losu. Był zbytnim ignorantem, by dopuścić się takich szczerych rozważań. Albo za bardzo obawiał się gorzkiej prawdy.
Beznamiętność mimiki pozwoliła zachować mu rozwagę i powstrzymać jej ciekawski wzrok. Upił łyk gorącej herbaty równie wytrwale przyglądając się jej twarzy. Zapewne spodziewała się po nim spuszczonych oczu i nieśmiałych gestów; serwował jej tymczasem długofalowy kontakt wzrokowy, licząc na jej ewentualne onieśmielenie. Być może był to sposób na ostudzenie jej zaintrygowania, a być może po prostu podziwiał jej urodę.
- Pozory mylą - odrzekł obojętnie, nie dając jej jednak do zrozumienia, że stwierdzenie to mogłoby dotyczyć jego osoby. Zdawkowo potraktował słowa Frances, bowiem ponoć tylko winni się tłumaczą. Może i nie przypominał tych nędznych marynarzy, którzy kręcili się po dokach; może i wcale nie wydawał się być groźnym; może nawet nie pomyślała o sposobności wykorzystania przez niego tego wywaru, tym bardziej nie szufladkując go w jakichkolwiek wątpliwych ramach. Wiedział jednak, że dyskrecja i naturalność okażą się być korzystnymi. Odstawił filiżankę z powrotem na stół, znów koncentrując swój wzrok na rozmówczyni. Chwilę później wsłuchiwał się już w jej rozległy szereg uwag i rad, zapamiętując każdy najmniejszy szczegół. O wszystkim zdołał już przedtem wyczytać w księgach, które znalazł na regałach biblioteki; nie mniej jednak doceniał to zaangażowanie, będąc świadomym, że ma do czynienia ze specjalistką, która, w przeciwieństwie do zakurzonych podręczników, opiera się również na doświadczeniu. Jej profesjonalizmu nie mógł zakwestionować.
- Nie, nie sądzę - odpowiedział, myśląc o ewentualnych pytaniach i możliwych alergiach. Ponownie wziął herbatę do rąk. - Ja... mogę mieć jakąś dziwną reakcję? - spytał niepewnie, rzucając okiem na rozsiane po mieszkaniu rośliny.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]21.02.20 18:02
Frances o dziwo nie poczuła się speszona spojrzeniem, jakim uraczył ją Michael. Należała do osób nieśmiałych, teraz jednak rozmawiali na temat, który był jej największą pasją, a ciepłe, znajome otoczenie dodawało jej poczucia bezpieczeństwa. W dodatku było w tym brązowym spojrzeniu coś, co najzwyczajniej w świecie spodobało się pannie Burroughs. Nie była jednak jednoznacznie stwierdzić, co dokładnie podobało jej się w tym spojrzeniu.
Usta blondynki rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu. Kto jak kto, ale panna Burrughs doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak cudowne potrafią być pozory. Od wielu, długich lat dziewczyna chowała się za maską pozornej perfekcji, ukrywając te najboleśniejsze aspekty. Grała w dziwną, wymyśloną przez siebie grę pozorów od tak dawna, że stała się jej codziennością. Dziewczyna kiwnęła lekko głową, jakby w potwierdzeniu jego słów, nie wdając się jednak w szczegóły tematu, wychodząc z założenia, że jeśli pan Scaletta będzie chciał jej opowiedzieć o swoich planach z pewnością to zrobi.
- Jeśli byłbyś na coś uczulony, istnieje taka możliwość. - Odpowiedziała, wzruszając delikatnie wątłymi ramionami. - Kiedyś miałam z tym do czynienia w szpitalu, jeden z pacjentów był uczulony na ciemiernik ale o tym nie wiedział. Ta roślina jest podstawą eliksiru przeciwbólowego, po jego zażyciu cały spuchł i miał problemy z oddychaniem. - Dziewczyna upiła kolejny łyk herbaty, tym samym przedłużając słodką chwilę nic nie robienia wiedząc, że niedługo będzie musiała zabrać się do warzenia. - Kiedyś czytałam, że są czarodzieje, którzy są uczuleni na wszystkie eliksiry, nigdy jednak nie spotkałam się z takim przypadkiem. - Dodała, po czym z cichym westchnieniem wstała z krzesła i delikatnie wyprostowała palcami materiał spódnicy.
- No chodź, nie warzę w kuchni. - Rzuciła z uśmiechem, po czym poprowadziła Michaela do swojej pracowni. Pomieszczenie było niewielkie. Po za stołem alchemicznym oraz wielkim, zajmującym całą ścianę regałem pełnym najdziwniejszych fiolek, szkieł i pojemników, nie pozostawało w nim wiele miejsca. Ledwie tyle, aby oboje się w nim zmieścili, nie posiadali jednak wiele przestrzeni dla siebie, mimo to pracownia wywoływała uczucie konfidencjonalności.
- Możesz się rozejrzeć tylko proszę, nie otwieraj fiolek... - Frances podeszła do stołu, by zapalić świeczki, znajdujące się na dwóch, niewielkich świecznikach. - Niektóre z nich mogłby Cię zabić. - Dziewczyna posłała mu dłuższe spojrzenie i niewinny, niemal anielski uśmiech. Nie ukrywała swojej znajomości szkodliwych eliksirów, ale i nigdy się z nią nie obnosiła. Ta wiedza przydawała jej się nie tylko przy zleceniach, jakie załatwiał jej wuj czy niegdyś, gdy pracowała w Parszywym ale i na szpitalnych korytarzach. Panna Burroughs wyjęła ze stołu dwa, obszerne zeszyty zapisane zgrabnym, eleganckim pismem. Szybko przewertowała kartki jednego z nich, by znaleźć odpowiedni przepis, po czym przystawiła niewielki taboret do regału. -Muszę sprawdzić, czy mam wszystkie składniki i możemy zaczynać. - Rzuciła w kierunku swojego gościa, by wejść na się taboret. Dziewczyna musiała wspiąć się na palce, aby przeszukać najwyższą półkę w poszukiwaniu odpowiednich ingrediencji. A stołek, na którym stała niebezpiecznie się chybotał, grożąc nieprzyjemnym starciem z grawitacją.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]23.02.20 21:30
Dobrze odgrywała swoją rolę. Nie wiedział bowiem, że za tą maską perfekcjonizmu może się kryć jakiś sprzeczny względem pełnej wizji aspekt. Nie był też specjalnie rozumny w poznawaniu się na ludziach, bynajmniej nie na tyle, by posądzić pozornie doskonałą kobietę o jakąś paradoksalną nieprawidłowość; nie posiadał też tej, niekiedy przydatnej, umiejętności intuicji, która mogłaby podsunąć mu choćby sugestię. Prawdopodobnie dłuższy staż w tejże relacji mógłby nakreślić granice gry pozorów, w którą to oboje grali. Ale czy którekolwiek z nich w ogóle pragnęło tego wyróżnienia? Scaletta, tej sylwetki złodzieja ukrytej pod płaszczykiem sympatycznie wyglądającej twarzy, z pewnością nie chciał nikomu ujawniać.
Usłyszawszy o tych wszystkich alergicznych powikłaniach, zaczął powątpiewać w powodzenie swojego planu. Nie obawiał się o możliwe skutki uboczne; ryzyko ewentualnego wykrycia zdawało się być - w obliczu niemożności teleportacji i strażników na ulicach - zbyt wielkim, by ostatecznie się go podjąć. Zamówienia zdołał jednak już dokonać, a rezygnacja na tym etapie przygotowań była zbyt nieopłacalną. Czasu na namysł miał jeszcze wystarczająco; teraz winien się skupić na swojej towarzyszce i podejmowanym interesie. Stąd też słuchał jej słów z uwagą, kiedy to dzieliła się z nim swoją alchemiczną wiedzą i doświadczeniem. Jeśli poddać by jego umiejętności refleksji, w istocie wiedzę miał jedynie na temat doliniarskich wyczynów. Jak widać wystarczającą, by zapewnić mu godny byt i nie wpędzić w kłopoty. Znał też język włoski na zaawansowanym poziomie, choć nie miał na to pisemnego potwierdzenia. Niczym zatem nie mógł przed nią zabłysnąć (o ile przetrzepywanie cudzych kieszeni nie było faktycznie imponującym); siedział tak w milczeniu, popijając gorącą herbatkę, przysłuchując się jej słowom i spoglądając w jej kierunku. Im starszy się stawał, tym bardziej żałował swojego lenistwa za szkolnych czasów. Nauka i osiągnięcia miały w jego sprawie decydujący głos; być może nie należałby teraz do społecznego marginesu, być może znajdowałby się teraz w lepszym miejscu. Nie decydował się jednak na takie refleksje, pozostawiwszy gdybanie na inną okazję. Żył tu i teraz, nie w żadnej alternatywnej rzeczywistości, i równie pragmatycznie winien do tego środowiska się odnosić.
Podążał za nią dość wolnym krokiem (uprzednio dopiwszy napój do końca), przyglądając się donicom rozsianym po mieszkaniu. Niespecjalnie znał się na zielarstwie (tak samo kiepsko jak na pozostałych dziedzinach magii), wszakże mógł jedynie przypuszczać, jak zróżnicowane wymagania miały te wszystkie rośliny; był jednak pewien, że gdyby którakolwiek z nich znalazłaby się w jego mieszkaniu, nie przetrwałaby zbyt długo. Równie zainteresowany był regałem i stołem alchemicznym; nie krył swojego ciekawskiego wzroku, choć nie zdobył się na grzebanie w szufladach.
Zapewne już wystarczająco zdążył poirytować ją ten brak odzewu i wcześniejsze, niekoniecznie wylewne, dość wymijające odpowiedzi. Znała go przecież z żywych dyskusji o literaturze, kiedy to zaangażowany próbował wydusić z siebie parę adekwatnych słów. Tymczasem oglądał zapełnione fiolkami półeczki w kompletnej ciszy, co jakiś czas nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Tak jak wtedy, kiedy to uśmiechnęła się niewinnie, acz z satysfakcją, oznajmiwszy mu, że co niektóre z tych substancji mogłyby okazać się śmiertelnymi.
- Mój sąsiad chciał mi kiedyś wcisnąć jakiś podejrzany alkohol. Nie zdziwiłbym się, jakby dodał do niego coś od siebie - powiedział, myśląc o zabójczych truciznach. Stary skurczybyk nie pałał do niego sympatią. - Ty możesz - doprecyzował. Zamierzał przecież tylko obserwować jej zręczne ruchy i pewne dłonie. Oparł się biodrem o kant stołu, obserwując jak Frances wspina się na niestabilny taboret. Niezauważalnie zbliżył się w jej stronę, coby to móc uratować ją w przypadku rychłego upadku.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]24.02.20 22:49
Frances zerknęła delikatnie przez ramię, by omieść spojrzeniem twarz swojego towarzysza. Uniosła z zaciekawieniem brew, słysząc historię o niezbyt przyjaznym sąsiedzie. Ach, sama nie miała tego problemu, chociażby przez fakt, że mieszkała w kamienicy, należącej do jej wuja. Lakoniczność jego wypowiedzi zdawała się nie wzbudzać jej podejrzeń czy irytacji, dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że niektórzy tracą chęci do rozmów, gdy są zmuszeni prosić o jakąkolwiek, nawet najmniejszą formę czyjejś pomocy.
- Alkohol sam mógłby zostać zakwalifikowany jako trucizna... No i jest dobry, do ich podawania. Zwłaszcza ten mocny, to najczęściej się zdarza. - Stwierdziła, wzruszając ramionami. Och, sama sprawdziła to na większości trucizn, jakie były znane czarodziejom, podając je obślizgłym klientom za czasów pracy w Parszywym Pasażerze. Tylko w ten sposób mogła zapewnić sobie bezpieczeństwo przez ten okrutny rok, w jakim musiała tam pracować, aby spłacić swój dług u wuja. - Mogę kiedyś nauczyć Cię, jak rozpoznawać te, podstawowe trucizny. Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie trudne, a od większości ratuje zwykłe antidotum. - Zaproponowała, ponownie przenosząc spojrzenie z pojemników na swojego towarzysza. Stołek na którym stała niebezpiecznie przechylił się, sprawiając, że blondynka musiała złapać się jednej z półek, aby utrzymać równowagę. Na Merlina, prosiła brata aby go naprawił dobry miesiąc wcześniej! Chyba najwyższa pora, aby zgłosiła się z tym problemem do wuja, może chociaż on znajdzie dla niej czas.
- Tak… Wolisz zaklęcia od eliksirów? - Pytanie opuściło usta panny Burroughs bez większego zastanowienia, nie uważała je jednak za nieodpowiednie. Była przekonana, że czarodziejów da się podzielić na dwie grupy - tych, wolących używać zaklęć oraz tych, wolących eliksiry. Eteryczna blondynka z pewnością zaliczała się do tego drugiego grona. Zaklęcia ofensywne w pewien sposób ją przerażały. Scaletta jednak nie wyglądał jej na kogoś, kogo przerażałyby rzucane w siebie formuły chociaż... Już raz, pomyliła się w pochopnej ocenie jego osoby.
Frances po chwili namysłu wyjęła z regału odpowiednie pudełeczka oraz szklane pojemniczki skrzętnie dobierając odpowiednie składniki. Zaskoczenie pojawiło się na jej buzi gdy zauważyła, że prawdopodobnie brakowało jej jednej, najistotniejszej ingrediencji, wchodzącej w skład eliksiru. Nie pamiętała, aby przyrządzała go w ostatnim czasie... A może jednak miała na niego zamówienie? Przez jej ręce przechodziło dziennie wiele fiolek sprawiając, że panna Burroughs traciła w nich rachubę. Dziewczyna przezornie odłożyła pudełeczka na jedną z niższych półek, by wspiąć się na palce i zacząć przeszukiwać kolejną z wysokich półek.
- Michael? Nie masz przypadkiem ze sobą żądła mantykory? Nie mogę go nigdzie znaleźć i... - Ach, niepotrzebnie obróciła się, by móc zerknąć w jego kierunku! Nie zdążyła nawet dokończyć swojej wypowiedzi, gdy stołek ponownie przypuścił atak na jej bezpieczeństwo, niebezpiecznie chybocząc i tym razem, dopinając swego. Stojąca na palcach Frances straciła równowagę, przegrywając walkę z grawitacją by runąć w kierunku twardej podłogi. Ostatnim, co zdążyła zrobić to zabranie rąk od regału, po części aby złapać równowagę a po części, aby wielki regał wypełniony szkłem i najróżniejszymi miksturami nie runął wprost na nią.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]27.02.20 22:18
Mógł jedynie snuć domysły odnośnie tego, co w istocie znajdowało się w butelce. Miał jednak podstawy podejrzewać, że zawartością flaszki wcale nie było wino; a nawet jeśli faktycznie nim było, prawdopodobnie zawierało w sobie domieszkę jakiegoś specjału. Bynajmniej nie zdziwiłby się, gdyby trunek nie okazał się śmiertelnym, a co najwyżej miał (nie)wielki wpływ na jego ogólny stan zdrowia. Do dzisiejszego dnia Scaletta zastanawiał się dlaczego właściwie ten, jeden z wielu moczymord, wyróżniony zaledwie faktem zamieszkania pod wspólnym dachem tej samej kamienicy, krzywił się na każdy jego widok. Do teraz analizował hipotetyczne przyczyny tejże nienawiści; niekiedy nawet dumał nad tym, minąwszy go na schodach budynku czy którejś z tych brudnych alejek Crimson Street. Nie poświęcał jednak tej tematyce zbyt wiele czasu; w ramach swoich możliwości starał się ignorować wykrzykiwane przez dziada obelgi, choć nie zawsze był w stanie się przed tym hamować. Niedawno też obrał taktykę robienia mu na złość - rzecz jasna nie na jakąś niepokojącą skalę - przy okazji każdej krótkiej konfrontacji. Być może była to postawa świadcząca o jego infantylności i ignorancji, być może w tym wszystkim wcale nie był lepszy od tego starego pijaczyny; wiedział natomiast, że nawet ta mała wygrana potyczek jest w stanie przynieść mu satysfakcję, której nie chciał sobie odmawiać.
- Butelka była po winie, choć on mówił, że to nalewka - stwierdził z dyskretnym uśmiechem. Jego misterny plan nie okazał się być wystarczająco dopracowanym, wszak Michael zaproponował mu wówczas wspólną degustację, jako że on, w przeciwieństwie do sąsiada, nie ma w nawyku picia w samotności. Birbant automatycznie wywinął się z zaproszenia, pozostawiając mu butelczynę z alkoholem jako prezent. I to w dodatku bez żadnej specjalnej okazji. Scaletta wciąż nie pozbył się podejrzanego napoju, w razie gdyby przyszło mu kiedyś oddać to komuś innemu.
- Jeszcze kiedyś mnie nauczysz. Trzymam Cię za słowo - odpowiedział, zerknąwszy na regał. Tyle ingrediencji, tyle możliwości, tyle pracy i pasji. Imponujące a zarazem zgoła przerażające. Ten pokój był dla niego czystą ambiwalencją. Tak samo jak Frances, o której nie mógł przecież zbyt wiele powiedzieć.
- Wolę... siłę perswazji - odrzekł, pozostawiając jej wolną drogę interpretacji. W istocie nie znał się ani na zaklęciach, ani na eliksirach; za wyjątkiem sprytnych kradzieży nie posiadał żadnych innych umiejętności. Był niezbyt wykształconym (na własne życzenie!), niekiedy nieokrzesanym i protekcjonalnym człowiekiem; osobą bardzo prostą, choć w żadnym stopniu dostępną. Zdolny do obiektywnej dobroci, wprawdzie ograniczony przez dziwaczne, moralne nieprawidłowości.
Taki sobie Michael Scaletta, możliwy do opisu w zaledwie kilku słowach. Niezaprzeczalnie jednak było w nim więcej potencjału niż kilka suchych, powierzchownych określeń.
Przyglądał się jej bacznym poszukiwaniom składników, wprawnemu oku alchemika, zręcznym dłoniom pozyskującym elementy koniecznie do sporządzenia wywaru oraz notesowi ze zgrabnym pismem. Cóż za kompendium wiedzy, stworzone od podstaw na zasadzie zdobywania doświadczenia! Z zamyślenia wytrąciło go pytanie, na które zareagował niezwłocznie, choć w milczeniu. Niestabilny taboret ostatecznie doprowadził do niespodziewanego spotkania z grawitacją. Porzucił stabilną i jednostajną postawą, coby to pomóc jej w miarę swoich możliwości. Złapał ją, uratował od bolesnego upadku, choć i to zderzenie nie musiało należeć do tych najprzyjemniejszych. Upewniwszy się, że Frances odzyskała już równowagę, wypuścił ją ostatecznie i głupawo skomentował:
- Musisz chyba naprawić taboret.
Chwilę później zniknął już za drzwiami ciasnego pomieszczenia; w holu przetrząsał kieszenie swojej kurtki w poszukiwaniu potrzebnej cząstki eliksiru. Wrócił po chwili, trzymając w ręce szczelnie zapakowane żądło mantykory.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]28.02.20 14:47
Panna Burroughs zmarszczyła brwi, słysząc słowa, jakie padały z jego ust. Ach, nie wydawało jej się, aby uciążliwy sąsiad posiadał jakiekolwiek doświadczenie, w korzystaniu z trujących eliksirów. Nie, żeby ona sama posiadała wielkie w tym doświadczenie, jednak przez rok pracy w Parszywym Pasażerze poznała… Podstawy. Niepisane zasady, jakich winno się trzymać, jeśli nie chciano wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania i podejrzeń zarówno otoczenia, jak i osoby, która miała dany eliksir wypić. Jak unikać błędów, które często demaskowały tych, nie mających pojęcia, jak powinni pracować z takimi miksturami.
- Jeśli nadal ją masz, mogę być w stanie określić czy cokolwiek było do niej dolane. - Zaoferowała, jeśli taka informacja mogła być dla niego pomocna. Identyfikowanie eliksirów było jej chlebem powszednim w dni, gdy przydzielano ją na oddział zatruć eliksilarnych.
Dziewczyna posłała ciepły uśmiech mężczyźnie. - Nie ma najmniejszego problemu. - Skwitowała jedynie jego słowa, tyczące się nauki rozpoznawania trujących eliksirów. Kto wie, może powinna zająć się specjalnym eliksirem, który pełniłby tę funkcję? Ach, było tyle możliwości! Blondynka podskórnie czuła, że oto zbliża się czas, gdy powinna rozpocząć pracę nad swoim własnym dorobkiem naukowym; zasłynąć w końcu w świecie, który od dawna ją do siebie przyciągał.
- Interesujące. - Ach, Scaletta jawił się jej jak zbiór zagadek i łamigłówek, gdy rozmowa nie kręciła się wokół literatury. I mimo iż interesowało ją, co dokładnie miał na myśli, nie drążyła tematu, uznając to za niestosowne do panującej sytuacji. W końcu, zaraz miała zabrać się za ważniejszą dzisiejszego dnia rzecz, jaką był zamówiony eliksir.
Faktycznie zderzenie nie należało do najprzyjemniejszych, z pewnością jednak było przyjemniejsze od zderzenia, jakie mogło czekać ją z twardym parkietem. Niewielki rumieniec pojawił się na buzi panny Burroughs, gdy ta zerknęła na swojego towarzysza.
-Dziękuję. Wuj miał go naprawić… jakiś miesiąc temu. - Eteryczna blondynka nie miała obycia z młotkami, gwoździami czy czymkolwiek innym, co mogło służyć do naprawy. Pozostawało jej więc czekać, aż któryś ze spokrewnionych z nią panów znajdzie czas, aby pomóc jej w tej kwestii.
Gdy Michael wyszedł z pracowni, dziewczyna przezornie poprawiła strój oraz jasne pasma, które niesfornie opadły jej na czoło, by w końcu zabrać się za szykowanie stołu.
W momencie gdy mężczyzna ponownie przekroczył próg jej pracowni, dziewczyna nastawiała właśnie kociołek z czystą wodą, by szybko, lecz starannie zanotować datę warzenia oraz nazwę eliksiru. Panna Burroughs posłała mężczyźnie delikatny uśmiech, gdy odebrała od niego ingrediencję, szybko jednak wróciła spojrzeniem do kociołka, wracajac do jakże przez nią ukochanego świata eliksirów. Dziewczyna zdawała się oderwać od rzeczywistości, skupiając całą swoją uwagę na przyrządzanym eliksirze, jakim był kameleon. Frances starannie pokroiła język kameleona by wrzucić go do kociołka. Następnie wyjęła kolorowe łuski kameleona, które również wrzuciła do kociołka. Blondynka zamieszała zawartość, pozwalając jej przez chwilę się pogotować, co chwila zerkając, czy eliksir przybiera odpowiednią konsystencję. Przyszedł i czas na resztę składników, w kociołku znalazło się serce eliksiru - żądło mantykory, po którym dodała intensywnie żołte pióro świergotnika oraz śnieżnobiałe płatki mirtu, roztarte w moździerzu. A gdy to było zrobione, szybko opisała w notesie wszystkie kroki, by w końcu zerknąć na towarzysza.
- Musimy chwilę poczekać. - Oznajmiła wiedząc, że eliksir będzie musiał przez chwilę się pogotować. Pozostawało jej mieć nadzieję, że eliksir wyjdzie poprawnie.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]28.02.20 14:47
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 28
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stół alcheminczny - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]28.02.20 23:33
Jedyne trucizny jakie znał jego sąsiad to najtańsza gorzałka. Frances z pewnością przerastała starego dziadygę wiedzą na temat wszelkich zabójczych napojów (no może z wyjątkiem tych wysokoprocentowych), nawet jeśli na pierwszy rzut oka zdawałaby się niezdolna do skrzywdzenia choćby bahanki. Oboje jednak zaznajomieni byli z grą pozorów, stąd też Scaletta, doświadczony bodaj to swoją postawą, w zwyczaju nie miał wystawiać żadnych osądów. Choć mogła się wydawać najbardziej prostolinijną, otwartą i kochaną osobą, nie mógł przecież tak o niej myśleć. Niejako chodziło w tym wszystkim o istotny dla niego deficyt zaufania czy kwestię dystansu, który wyznaczył początkowo, i którego jeszcze nie zamierzał zmniejszać; mogło też wprawdzie chodzić o jakąś dziwną obawę przed rozczarowaniem, którego wcale nie chciał doświadczać, ani w skali ogółu, ani w kontekście jej osoby. Podziwiał jej wiedzę, podziwiał intelekt, podziwiał też urodę. I na tym musiał zaprzestać swój zachwyt.
- Chyba jeszcze gdzieś to mam... - stwierdził, po czym dodał po chwili: - Coby to zaszła kiedyś potrzeba ofiarowania komuś prezentu. - Choć w jego ustach brzmiało to realistycznie, rzeczywistość nie wyglądałaby w ten sposób; najpewniej wylałby tę nalewkę i spuścił w toalecie. W mięśniach kryła się siła, ale w naturze żadna z form agresji. Niezależnie od tego, jak cynicznie oderwany był od realiów pod etycznymi względami, nie był w stanie skrzywdzić drugiej osoby. Bynajmniej nie czynem, wszak na swoje gorzkie słowa pełne sarkazmu nie zwracał już takiej uwagi.
- Na szczęście nic się nie stało - powiedział, po czym, stojąc w progu, rzekł jeszcze: - Musisz na siebie uważać.
Mówiąc to nie miał na myśli rzeczy podobnych tylko taboretowi. Skąd u niego tyle troski? Może dlatego, że bez żadnych pytań zgodziła się przyrządzić ten cholerny eliksir; być może z powodu tych zagorzałych dysput na temat literatury; a może dlatego, że z jakiegoś powodu, tak samo jak Gwen, wydawała mu się niewinna. Zagubiona pośród okrucieństw tego półświatka i ludzi, jakim był on sam. Sekundę później zdołał jednak zniknąć w holu i chwilowo odciąć się od tej dziwacznej, zwykle nieobecnej u niego, namiastki empatii.
Powróciwszy do pomieszczenia przekazał jej pożądaną ingrediencję. W milczeniu obserwował jej wprawione ręce alchemika. Aż przypomniały mu się czasy Hogwartu, kiedy to próbował warzyć szereg eliksirów; na szóstym roku podjął się nawet zakładu zrobienia bimbru, choć i to staranie zakończyło się fiaskiem. Oraz szlabanem.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]29.02.20 16:44
Panna Burroughs zerknęła na mężczyznę z mieszanką zaskoczenia oraz dziwnego wzruszenia.
-Staram się. - Mruknęła ciszej, z dziwnym zakłopotaniem w głosie oraz rumieńcami, jakie pojawiły się na jej policzkach. Frances nie była przyzwyczajona, aby ktokolwiek się o nią martwił. Do tej pory była przekonana, że nie ma ani jednej, takiej osoby na tym świecie. Jakiekolwiek problemy nie spadały na ich rodzinę to od niej oczekiwało się rozwiązania problemu, niezależnie od tego, czy dawała sobie radę, czy też nie. Starszy brat umywał od wszystkeigo ręce, znikając w portowych uliczkach i pozostawiając ją samą, z całym wachlarzem problemów… Nie interesując się tym, jak dziewczyna sobie radzi. Taka namiastka troski, sprowadzona do jednego, prostego zdania jakie padło z ust w sumie obcego człowieka w jakiś dziwny sposób poruszyła dziewczęcym serduszkiem. W pozytywny, przyjemny dla eterycznej blondynki sposób, nawet jeśli słowa te nie miały większego znaczenia.
Dziewczyna była pewna, że eliksir wyjdzie tak, jak powinien. Przygotowywała go już kilka raz, w najróżniejszych kombinacjach składnikowych z czego w większości przypadków otrzymywała odpowiedni eliksir. Teraz jednak, po chwili krótkiej, trochę niezręcznej dla niej ciszy (gdyż nadal czaiło się w niej wzruszenie, wywołane jego słowami) gdy dziewczyna zajrzała do kociołka ujrzała… Nic. Jej twarz znów przyozdobiło zaskoczenie, tym razem jednak czyste, niczym nie wzburzone.
- Fascynujące… - Wyszeptała, nie pewna jednak czy mruczy sama do siebie, czy dzieli się zachwytem oraz zaskoczeniem ze swoim towarzyszem. Frances sięgnęła po jedną, z drewnianych łyżek by zatopić ją w, zadać by się mogło, pustym kociołku. Łyżka jednak napotkała opór gdy zmierzała ku dnie naczynia, tak samo jak napotkała opór, gdy dziewczyna spróbowała przesunąć ją od jednego brzegu, do drugiego. Roziskrzonym spojrzeniem omiotła twarz towarzysza z wyraźną ekscytacją wypisaną na buzi.
- To naprawdę fascynujące! Pierwszy raz otrzymałam taki wynik warzenia, tak, jakby eliksir sam się na sobie użył… - Wyjaśniła, będąc jednak pewną, że Scaletta nie będzie podzielał jej entuzjazmu. Dziewczyna sięgnęła po notes, aby szybko zanotować w nim wynik by sięgnąć po inny zeszyt i go przekartkować. -Koniecznie muszę to zbać… Ale nie mogę zostawić Cię z pustymi dłońmi, prawda? - Usta blondynki na chwilę, wygięły się w podkówkę, gdy szukała, czy posiada jeszcze jakiekolwiek zapasy tego konkretnego eliksiru. Po zamknięciu notesu, przeszła do regału by uważnie się przyjrzeć się półce, zastawionej fiolkami z eliksirami by po chwili odwrócić się w jego kierunku z uśmiechem na ustach.
- Mam jedną fiolkę kameleona, to będzie jakieś dwadzieścia minut… Jeśli jednak zamierzasz użyć go w nocy, mogę dorzucić Ci specyfik, dzięki któremu będziesz widzieć w ciemnościach przez jakieś czterdzieści minut. - Zaproponowała, uważnie przyglądając się buzi swojego towarzysza, jakby rozważając, ile może mu powiedzieć. - Jedyny haczyk jest taki, że musisz mi później napisać, jak dokładnie działały… Warzyłam je w trochę inny sposób niż zwykle. - Dodała, mając nadzieję, że mężczyzna nie odrzuci tej, niewielkiej propozycji. W końcu on potrzebował eliksiru do swoich celów, a ona miała okazję sprawdzić, czy jej podejrzenia są prawidłowe. Oboje wychodzili na plus, czyż nie?


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]29.02.20 21:18
Nie dziwił się jej zdezorientowanemu spojrzeniu. Nie miał w zwyczaju rzucać takimi słowami; zwykle obojętna, zdystansowana i oschła postawa nie wzbudzała w nim żadnej czułości. Nie czuł się też jakkolwiek zobowiązanym, by chociaż wycedzić te parę empatycznych wyrazów troski - każdy przecież winien dbać o samego siebie. O niego nikt się nie martwił ani nie pytał; w jego przypadku jakakolwiek forma wyrozumiałości przestawała mieć miejsce. Nauczony nieufności stwarzał barierę, solidny mur, którego granic nie chciał przekraczać. Samotność stała się codziennością, którą oswoił; złagodzony temperament pozwalał mu na spokojne funkcjonowanie w dotychczas nieznanej mu strukturze introwertyka. Miewał niekiedy okrutne napady potrzeby czyjejś bliskości czy po prostu zrozumienia. Szybko jednak orientował się, że sam sobie tego piwa nawarzył; samoświadomość swoich decyzji stawała się wówczas bardziej przytłaczającą od tej cholernej konieczności międzyludzkich więzi. Leczył się z tych kryzysów, przez jakiś czas żył beztrosko, po czym znów przyłapywał się na swoich nieporadnościach. Wszakże tak Michael Scaletta traktował swoje napływy chciejstwa - jako głupie i ckliwe, a przede wszystkim nierozsądne, wziąwszy pod uwagę jego doliniarskie ekscesy. Prawdopodobnie i w tym przypadku wylew dobroduszności, skondensowanej pod chłodną skorupą stanowczości, był niekoniecznie trafionym, albo przynajmniej bezmyślnym. Frances nie powinna nawet traktować ich poważnie, bowiem miał przecież pozostać co najwyżej tym znajomym z biblioteki. Na szczęście mógł uciec od tej chwili zmieszania i dziwować nad sobą w holu, przegrzebując kieszenie kurtki. Początkowo znalazł tam wszystko, za wyjątkiem pożądanej ingrediencji - począwszy od tytoniu, skończywszy na śmieciach po batonikach. Ostatecznie udało mu się jednak odnaleźć żądło mantykory, które to zabrał ze sobą, w razie gdyby okazało się przydatne; nim poprosił Burroughs o eliksir, zdołał wyczytać o jego właściwościach oraz koniecznych do uwarzenia składnikach.
Trwał tak w ciszy razem z nią, przenosząc wzrok z jej sylwetki na kociołek, z garnka na ręce, z dłoni na twarz. Dla niego nie była to bynajmniej chwila pełna niezręczności, bowiem zdołał już zapomnieć o swoim wyskoku szczerości; wylewnym z natury też za specjalnie nie był, stąd też milczenie nie przyczyniło się do żadnej formy napięcia. Niecierpliwie oczekiwał na wywar, mając tylko nadzieję, że swą postawą nie powoduje przypadkiem jakiejś niepożądanej presji. Dla zabicia czasu postanowił skręcić jednego lub dwa papierosy. Gilzownicy wszędzie ze sobą nie zabierał, bletki i susz już tak. Wprawione palce i zręczne w kradzieżach ręce pozwoliły mu na sprawne spożytkowanie wolnego czasu - zwinął dwa papierosy, które schował w papierośnicy. Już miał szykować trzeciego, kiedy Frances zakłóciła tę niedługą chwilę niepewności. Mówiła z entuzjazmem w głosie, choć wieści wcale nie powinny o nim świadczyć. Schował metalową cygarnicę do tylnej kieszeni spodni, kierując spojrzenie w stronę wnętrza kociołka. Pustego kociołka.
- Ty mi powiedz - odrzekł niespodziewanie, usłyszawszy jej retoryczne pytanie. - Możesz czy nie? - dodał, obracając się w stronę towarzyszki. Brzmiał co najwyżej enigmatycznie; nie było w tym jednak grozy czy nawet złości, stąd też pozwolił sobie na dyskretny uśmiech. Wcale nie oczekiwał odpowiedzi, wszak jego reakcja była w zupełności machinalną, wręcz automatyczną. Frances finalnie zadowoliła go przecież korzystną propozycją; a nawet gdyby nie zaoferowała mu tejże możliwości, nie mógł obwiniać jej za niejako losowe wydarzenie. Wówczas może nie zdecydowałby się na ten wątpliwy plan kradzieży?
- W porządku. Zdam raport, słowny bądź pisemny - obiecał, spojrzawszy w oczy kobiety. Nie rzucał słów na wiatr, stąd też nie powinna mieć obaw co do ich wiarygodności. Zresztą były to działania dla dobra nauki. Tak przynajmniej sądził Scaletta, nie chcąc myśleć o sobie, jak o króliku doświadczalnym.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]01.03.20 1:34
Może i Frances nie powinna brać tych słów na poważnie, nie była jednak w stanie nic poradzić na to, że wydały jej się najzwyczajniej w świecie, najprościej w swym znaczeniu miłe. Dziewczyna nie miała najmniejszego pojęcia o tym, czym przyszło się zajmować Michaelowi, znała go jedynie z przydługich dyskusji dotyczących literatury, jakim oddawali się w jednej z miejskich bibliotek. Mimo to, miała wrażenie, że pan Scaletta może zostać zaliczony do ludzi, posiadających dobre wnętrze. W jego oczach nie dostrzegała tych przerażających ogników, jakie widywała u podłych klientów Parszywego Pasażera bądź przerażających typów, których widywała czasem, wracając po zmroku z pracy. Tak jak podły Will, który nie dawniej niż dwa tygodnie temu zaciskał obślizgłe palce na jej szyi, próbując zrobić jej krzywdę… Nie, Scaletta zdawał się w niczym nie przypominać tych typów. Nie powodował w niej również nieprzyjemnego uczucia strachu. To zapewne dlatego zdecydowała się przygotować dla niego eliksir.
Frances uniosła z zaciekawieniem brew, jednocześnie zakładając ręce na piersi, gdy usłyszała pytanie, jakie padło z jego ust. Przez jedną, krótką chwilę przyglądała się jego przystojnej twarzy by w końcu uśmiechnąć się i wrócić do poszukiwania odpowiednich fiolek, celem sprawdzenia, czy w ogóle je posiada.
Nie traktowała Michaela jako pełnoprawnego królika doświadczalnego, gdyby tak było, upierałaby się aby być przy użyciu eliksirów, zapewne podłączając mężczyznę pod masę najróżniejszych, najdziwniejszych urządzeń, wykorzystywanych do pomiarów. Miała wyrzuty sumienia, że eliksir nie wyszedł poprawnie, podważając jej zdolności alchemiczne. Nie wiedziała, na jaki pomysł wpadł mężczyzna, nie chciała jednak, aby pozostał z pustymi rękoma.
-Wspaniale! Zwróć szczególną uwagę na czas działania, próbowałam wzmocnić je w tej kwestii. - Dodała, wręczając mężczyźnie dwie, niewielkie fiolki. Panna Burroughs miałą nadzieję, że faktycznie udało jej się wydłużyć ich działanie. Z pewnością byłoby to pozytywnym rozwiązaniem zarówno dla Michaela, jak i dla niej.
A gdy niewielkie interesy zostały zakończone, pozostało im się pożegnać, oraz wrócić do swoich zajęć. Frances już w drzwiach wspięła się na palce, by w geście pożegnania złożyć delikatny pocałunek na jego policzku.
- W cokolwiek się pakujesz… Musisz na siebie uważać. - Rzuciła z delikatnym, nieco łobuzerskim uśmiechem na swoich ustach, kończąc ich spotkanie tymi samymi, miłymi słowami, jakie on skierował do niej. Nie wiedziała, co Scaletta planuje, była jednak pewna, że w czasach jakie nastały winien być podwójnie ostrożny.

/zt. :pwease:


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]22.03.20 21:06
7 kwietnia 1957 roku.

Frances od dłuższego czasu odczuwała nieprzyjemne uczucie stania w miejscu. Od ośmiu długich miesięcy pracowała w szpitalu, skrupulatnie rozwijała swoje umiejętności a mimo to, miała wrażenie, że od dłuższego czasu nie osiągnęła niczego, co miałoby znaczący wpływ na jej życie. Po ostatnich nadgodzinach w szpitalu, wywołanych ostatnimi wydarzeniami, jakie miały miejsce w Londynie panna Burroughs doszła do wniosku, że nadszedł w końcu czas, aby powalczyć o awans i wyższe miejsce w hierarchii szpitalnych alchemików. Dziewczyna miała nadzieję, że wyższe stanowisko otworzy jej kolejne drzwi, jeśli chodzi o rozwój oraz dążenie do wielkich, naukowych odkryć, o których skrycie marzyła. Miała jednak świadomość, że w oczach niektórych przełożonych, była na niższej pozycji przez ukończenie krótszego kursu, nawet jeśli jej wiedza nie odstawała mocno od kolegów, po kursie organizowanym przy szpitalu. Awans powiązany był więc z większą ilością pracy oraz samorozwoju. Frances nie pozostawało więc nic innego, niż znacznie podnieść swoje umiejętności i udowodnić, w jak wielkim błędzie byli jej pracodawcy. Wiedziała, że ma odpowiednią wiedzę oraz umiejętności, aby piastować wyższe, bardziej odpowiedzialne stanowisko.
Plan był prosty, przypominający ten, jaki obrała podczas przygotowań do egzaminów końcowych w Hogwarcie oraz podczas nauki do egzaminów alchemicznych. Pełna zaparcia rozpoczęła od przejrzenia podręczników, jakie znajdowały się w jej mieszkaniu. Większość z nich znała na pamięć, a te kilka, których nie znała, zdążyła przeczytać w ostatnich dniach. W kwestii alchemii panna Burroughs nie uważała, aby istniało coś takiego, jak nadmiar wiadomości. Cały czas dbała, aby być na bieżąco z nowinkami oraz stale pogłębiać swoją wiedzę.
Nie pozostawało jej nic innego niż wizyta w bibliotece, z której wróciła obładowana opasłymi tomami, które mimo zaklęcia zmniejszającego wagę ledwo doniosła do niewielkiej kawalerki. Chwilę później, gdy tylko przygotowała herbatę, zamknęła się w swojej pracowni, by w końcu otworzyć odpowiedni podręcznik. Można by stwierdzić, że jedynie nowicjusze uciekają się do podręczników. Panna Burroughs od zawsze twierdziła jednak, że to właśnie książki kryją najwięcej wiedzy. Odpowiednie opanowanie danej dziedziny było dla niej równomiernym połączeniem zarówno teorii, jak i praktyki. Nawet najbystrzejsza osoba, nie była w stanie odpowiednio rozwinąć wiedzy, bez choćby odrobiny teorii. Jednocześnie teoria nie była w stanie zagwarantować odpowiedniego zapoznania się z tematem, bez praktyki. Prób i błędów, na których również można było zdobywać cenne wiadomości oraz umiejętności.
Godziny mijały, powoli, jakby chcąc zapewnić młodej alchemiczce więcej czasu na zgłębianie tajników sztuki warzenia eliksirów. Siedząc przy niewielkim stole, panna Burroughs wczytała się w słowa, zapisane na poblakłych kartach, notując w osobnym zeszycie co ważniejsze oraz bardziej istotne informacje, by w razie czego móc powtórzyć zebrane wiadomości oraz utrwalić w swojej pamięci. Nawet jeśli pamięć miała dobrą i potrzebowała ledwie kilka razy powtórzyć wiadomość, aby ją zapamiętać, lubiła mieć wszystkie najważniejsze wiadomości spisane w jednym miejscu, by w razie potrzeby móc do nich w każdej chwili wrócić.
Nie wiedziała, ile czasu spędziła nad księgami. Herbata w filiżance zdążyła ostygnąć, sprawiając, że dziewczyna musiała użyć prostego zaklęcia, aby nie musieć pić zimnego napoju. Frances ostrożnie wstała, czując ból, jakże charakterystyczny dla zmiany pozycji w momencie, gdy kości się zastawały. A to oznaczało, że musiała spędzić nad księgami kilka, długich godzin. Dziewczyna wyszła na chwilę ze swojej pracowni do niewielkiej kuchni, gdzie zauważyła, że popołudnie już dawno zamieniło się w głęboką noc. W głowie blondynki nastąpiło wahanie. Powinna zbierać się do spania. W ostatnich dniach i tak nie miała okazji przespać odpowiedniej ilości godzin snu. Z drugiej jednak strony nie chciała przerywać tak udanej sesji naukowej, w końcu... Czy to nie pierwszy raz przyszłoby jej nie przespać nocy, z powodu nauki? Nie, z pewnością nie.
Panna Burroughs po chwili przerwy przeznaczonej na rozprostowanie kości i przegryzienie czegoś powróciła do pracowni.
Usiadła nad otwartą księgą, zdejmując kawałek pergaminu, którym zaznaczyła linijkę, na której zakończyła czytanie rozdziału, poświęconego czystej, niczym niezmąconej teorii. I tak ponownie rozpoczęła sunięcie wzrokiem po kształtnych literach przebarwionych kart. Przestałą, dopiero gdy oczy powoli zaczęły się same się jej zamykać oraz nieprzyjemnie piec ze zmęczenia.  Z cichym westchnieniem dopiła herbatę, która zdążyła ponownie ostygnąć.
Po teorii czas na praktykę, czyż nie? Frances ponownie straciła rachubę czasu, nie odczuwała jednak zmęczenia innego, niż to w spojrzeniu, po zbyt długim ślęczeniu nad niewielkimi literami. Ponownie postanowiła iść za ciosem, przygotowując stanowisko do pracy. Kolejny rozdział księgi traktował o tym, jak wprowadzić teorię do procesu warzelniczego na przykładzie jednego z prostszych eliksirów, jakim był eliksir słodkiego snu. Dobór eliksiru szczerze zaskoczył eteryczną blondynkę. Dziewczyna była przekonana, że w podręczniku o zaawansowanych oraz bardzo zaawansowanych miksturach za przykład zostanie użyta jakaś zaawansowana mikstura. Im jednak dłużej o tym myślała, tym bardziej dobór eliksiru zdawał się mieć sens. W końcu pokazując zaawansowane teorie na czymś prostym; czymś, co każdym alchemik na tym poziomie doskonale znał i zapewne był w stanie przyrządzić nawet z zamkniętymi oczami, pozwalało lepiej zrozumieć poruszane zagadnienia oraz szybciej zauważyć zmiany bądź możliwe błędy.
Samo rozłożenie kociołków, fiolek, odpowiednich ingrediencji oraz probówek i aparatury, służącej do pomiarów eliksirów zajęło jej dobre dwadzieścia minut. A gdy wszystko było już gotowe, rozpoczęła próby zastosowania przyswojonej teorii w praktyce. Uważnie stosowała się do wskazówek, jakie były zapisane na kartach księgi, by później dokonać pomiarów otrzymanych rezultatów. Z początku nie szło jej to za dobrze. Popełniała błędy, co chwilę musiała zaglądać do obszernej księgi, aby sprawdzić, czy jej ruchy oraz działania są poprawne, poruszając się dość niepewnie. Całe dwa razy, próbując wprowadzić wiadomości z książki w życie, zepsuła przyrządzanie tego, jakże prostego eliksiru, co poskutkowało krótką przerwą, by zrobić dwa, niewielkie kroki po malutkim pomieszczeniu i wrócić do praktyki. Na spokojnie, po dwóch głębokich wdechach ponownie zaczęła podążać za wskazówkami, zapisanymi w książce. Jak powiadają, do trzech razy sztuka. Tym razem pannie Burroughs szło sprawniej, jej ruchy były pewniejsze i już po kilkudziesięciu minutach otrzymała różowawy eliksir o przyjemnie słodkim zapachu. Pozostawało jedynie użyć narzędzi badawczych, aby określić, czy faktycznie wszystko poszło tak, jak powinno.
Aparatury badawcze były dla niej nowością. Te, które trzy miesiące temu weszły w jej posiadanie za przysługą wuja, były stare, dość wysłużone działały jednak poprawnie, co potwierdził jeden z naukowców, jakiego poznała podczas swoich wizyt w wieży astronomicznej. Opanowanie ich działania zajęło dziewczynie trochę czasu, wiedziała jednak, że jeśli chce faktycznie wejść w świat wielkiej nauki, powinna opanować ich działanie.
Sprawdzanie, czy udało jej się wprowadzić teorię w życie, zajęło dziewczynie sporo czasu, gdyż niektóre rzeczy sprawdzała po dwa, albo nawet i trzy razy, aby mieć pewność, że nie popełniła żadnego błędu. Szeroki uśmiech pojawił się na jej, już zmęczonej buzi. Wszystko wyszło dokładnie tak, jak podawała stara księga. Pomiary zgadzały się z wynikami, jakie powinna uzyskać, zanotowanymi w jednej z ledwo widocznych już tabeli. Pozostawało jej rozlać eliksir do fiolek, dokładnie opisać je zgrabnym, eleganckim pismem, by po chwili rzucić zaklęcie czyszczące na kociołek. Krótkie ziewnięcie wyrwało się z jej ust, wiedziała jednak, że nie może jeszcze iść spać. Ponownie zasiadła za stołem, by zapisać wszystkie spostrzeżenia, wnioski oraz adnotacje do stronic i ich linijek znajdujących się w książce by następnego dnia mogła na spokojnie przeprowadzić dokładną analizę wszystkich zapisków.
Dopiero po godzinie skrupulatnego notowania wyszła z pracowni, aby odkryć, że słońce wstało już że zza horyzontu. Kolejna noc zarwana nad nauką do kolekcji.


/zt.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]22.03.20 23:48
2 kwietnia 1957 roku, badania naukowe


Rozpoczęcie własnej kariery naukowej chodziło jej po głowie od dawna. W zasadzie od pierwszego dnia, gdy wkroczyła na ścieżkę alchemicznej kariery marzyła o wielkich osiągnięciach, plany te jednak powoli zboczyły na bok. Najpierw zajęta była pracą w Parszywym oraz opieką nad schorowaną matką, by później dodać do tego jeszcze rozpoczęcie kursu alchemicznego. Następnie były ciężkie początki pracy w Mungu oraz inne problemy, których już nie pamiętała. Dopiero teraz, gdy jej umiejętności były już na całkiem przyzwoitym poziomie, czuła się pewnie z zagadnieniami alchemicznymi oraz sprzętem, który przydawał się do badań, panna Burroughs czuła się na siłach, aby w pełni wkroczyć w świat naukowych odkryć.
Długo zastanawiała się nad tym, czego powinna dotyczyć jej pierwsza praca naukowa. Do głowy, przychodziły jej jedynie wielkie, bardzo zaawansowane idee, które zagwarantowałyby jej miejsce w talii Czekoladowych Żab oraz uznanie w naukowym gronie. Ach, te wizje były naprawdę piękne! I dopiero kiedy minęły, Frances uświadomiła sobie, że powinna zacząć od mniej wzniosłej idei. W końcu, dopiero stawała kroki w tym świecie, a co za tym idzie zapewne przyjdzie jej popełnić jakieś błędy.
Pomysł na eliksir wpadł jej do głowy po rozmowie z koleżanką, dopiero jednak gdy została odurzona amortencją podjęła decyzję, aby przyjrzeć się tej kwestii bliżej. Doskonale pamiętała, jak poczuła pozornie szczerą miłość do przyjaciela swojego brata, oraz jak bardzo w tamtej chwili mu ufała. I to właśnie to zaufanie ją zaintrygowało. W końcu, gdyby dało się wyodrębnić ten kawałek działania amortencji, mogłaby zyskać bardzo ciekawy i jednocześnie bardzo przydatny eliksir. Zaufanie w końcu było rzeczą którą ciężko było zyskać. Ona sama miała spore problemy aby komukolwiek zaufać, do tej pory nie potrafiąc nawet zaufać w pełni własnemu bratu. A przecież to proste, zwykłe zaufanie otwierało wiele drzwi, dostarczało informacji jak i pozwalało wykręcić się z tarapatów.
Pracę nad nowym eliksirem rozpoczęła od wygrzebania wielkiego atlasu roślin. W końcu każdy eliksir potrzebował odpowiedniej ilości ingrediencji, zarówno roślinnych jak i zwierzęcych. Z racji tego, że zielarstwo było jej bliższe, panna Burroughs postanowiła zacząć właśnie od niego. Ostrożnie starła kurz z wielkiej księgi, by rozpocząć poszukiwania roślin, które nadawałby się na składnik eliksiru.
Dawno nie korzystała z tej książki. Wielki przewodnik po roślinach od dawna stał na półce czekając, aż dziewczyna będzie miała okazję ponownie go użyć. Frances zakupiła książkę  w celu rozpoczęcia własnej hodowlii niektórych ingrediencji, które teraz, w ogromnej ilości zajmowały praktycznie całą, wolną przestrzeń niewielkiej kawalerki. To pozwalało jej zaoszczędzić sporo galeonów pozwalając zainwestować w inne, bardziej cierpiące zwłoki sprawy.
Spokojnie, popijając herbatę z niebieskiej filiżanki przesuwała szaroniebieskim spojrzeniem po znajomych nazwach. Większość roślin doskonale znała, nie tylko z wyglądu bądź ich właściwości, ale i eliksirów, do których najlepiej pasują. Nie wyobrażała sobie aby uwarzyć Agonię bez belladonny, zwanej inaczej wilczą jagodą bądź przyrządzić mieszankę antydepresyjną bez cudownego działania gryfonii. Na osobnym, czystym kawałku pergaminu powoli wypisywała wszystkie składniki, jakie mogły pasować do tworzonego przez nią eliksiru.
Spisanie całej, długiej listy najróżniejszych ingrediencji, jakie mogły być przydatne zajęło jej kilka godzin. Lista zdawała się być okrutnie długa, Frances wiedziała jednak, że będzie musiała stawić jej czoła - to jednak kolejnym razem.

| wybór ingrediencji roślinnych, zielarstwo II, bonus do rzutu +30

/zt.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.


Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 18.05.20 1:14, w całości zmieniany 1 raz
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]22.03.20 23:48
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 37
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stół alcheminczny - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stół alcheminczny [odnośnik]23.03.20 0:34
3 kwietnia 1957 roku, badania naukowe

Frances usiadła przy starym, wysłużonym stole alchemicznym, postanawiając poświęcić odrobinę czasu swoim badaniom naukowym. Były to pierwsze badania, jakie miały rozpocząć jej karierę naukową, co wywoływało silne poczucie sumienności w umyśle młodej alchemiczki - a co za tym idzie, każdego dnia miała zamiar usiąść do nich na godzinę, dwie czasem nawet i trzy oraz dokonać kolejnego, niewielkiego kroczku ku określeniu receptury, z której przyjdzie jej przyrządzić nowy eliksir.
Szaroniebieskie tęczówki powiodły po zapisanych na kartce nazwach najróżniejszych roślin, jakie były używane w formie alchemicznych ingrediencji. Lista była długa, a praca zanosiła się na tą, z gatunku tych, nieprzyjemnie żmudnych.
Arcydzięgiel żółtawy był rośliną o działaniu antydepresyjnym, wprawiającym w dobry nastrój co z pewnością będzie przyjemnym działaniem dodatkowym, to samo tyczyło się bazylii czy gryfonii. Na liście Frances znalazł się również wpływający uspokajająco berberys, kozłek lekarski, jaśmin czy niezapominajki, które również miały niejako wpływać na pamięć; mirt mający działanie głównie rozkurczowe czy przeciwbólowe; nie zapomniała też o chabrach (głównie przez walory wizualne) obraz kwiatach dzikiego bzu, z których niektórzy robili nalewki.
Dziewczyna zebrała na swojej liście wszelkie rośliny, które wpływały na psychikę, przez zielarzy znane głównie jako lekarstwa oraz wspomagacze leczenia depresji czy negatywnych stanów emocjonalnych. Zapewne gdyby nie magia, nie mogłaby z nimi więcej zdziałać. To magia pozwalała jej z tych, niepozornych składników uzyskać dokładnie takie działanie, jakie chciała, oczywiście bazując na ich podstawowych, można by rzec tradycyjnych działań.
Po raz kolejny sięgnęła po leżący na biurku atlas zielarski, by przejrzeć go jeszcze jeden raz, ot tak, ze zwykłej przezorności - nie chciała w końcu pominąć chociażby jednej rośliny, która, przynajmniej w teorii mogłaby się jej przydać.
Upewniona, że wszystkie składniki znalazły się na jej liście, pogrążyła się w rozważaniach, dotyczących zawężenia listy potencjalnych składników.
Wybór panny Burroughs w pierwszej kolejności wpadł na kozłek lekarski. Pospolicie nazywany walerianą, zasłynął z obniżania aktywności ośrodku układu nerwowego powodując zmniejszenie napięcia oraz uczucia niepokoju wprowadzając w stan odprężenia psychicznego. To właśnie przez te działania, Frances postanowiła wybrać właśnie tę roślinę. Zmniejszenie napięcia, oddziaływanie na aktywność mózgu oraz wygłuszenie uczucia niepokoju było czymś, czego potrzebowała do swojego eliksiru. W końcu osoba, która któreś ufa z pewnością nie powinna odczuwać w pozornie doskonale znanym towarzystwie niepokoju, zwłaszcza w kwestii danej osoby.
Frances zapisała na nowym, czystym kawałku pergaminu nazwę rośliny, która wydawała jej się trafna. Zmęczenie powoli zaczęło osiadać na jej załzawionych oczach, będących wynikiem nieudanej próby uwarzenia eliksiru. Potrzebowała przerwy, aby dostrzec to, co teraz zdawało się umykać jej oczom.

| wybór ingrediencji roślinnych, zielarstwo II, bonus do rzutu +30

Punkty: 37+30= 67


/z.t


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.


Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 18.05.20 1:34, w całości zmieniany 1 raz
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Strona 2 z 15 Previous  1, 2, 3 ... 8 ... 15  Next

Stół alcheminczny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach