Wydarzenia


Ekipa forum
Tytan
AutorWiadomość
Tytan [odnośnik]13.02.20 20:13
First topic message reminder :

Tytan

Tytana ożywiono w czasie I wojny czarodziejów jako ukrytą broń jednej ze stron, mocarnego, nieugiętego sojusznika, który będzie w stanie zmieść przeciwników w pył. Okazał się jednak niewypałem, ponieważ biała glina, z której go stworzono, rzadki kruszec, okazała się zbyt słaba przy nadmiarze mocy, jaką ją napełniono. W rezultacie rzeźba skruszyła się pod naporem wrogich zaklęć i pogrzebana została przez osuwający się teren. Jako magiczne społeczeństwo zapomnieliśmy o niej aż do dnia, w którym mokra od deszczu ziemia nie odsłoniła resztek jego ciała. Gliniane kończyny i tors były w opłakanym stanie, ale jego głowa została nawet nienaruszona, na jej powierzchni nie było ani jednej rysy. Naukowcy potwierdzili, że jest ona w ogromnym stopniu źródłem magii i przez wiele lat zdołała połączyć się z sieciami energetycznymi tworzonymi przez stare drzewa rosnące dookoła niej, dlatego ruszanie jej z miejsca było posunięciem bardzo niebezpiecznym.

Jarmark Waltham

Jarmark

W pobliżu głowy Tytana, między częścią lasu, na której ustawiono specjalne namioty, a polaną, i głębią lasu gdzie rozgrywają się tańce i śpiewy ustawiono rzędy drewnianych straganów. Niektóre z nich przyozdobione były zwiewnymi materiałami, inne suchymi trawami, ziołami, czy kwiatami. Drewniane stoły zastawione były rozmaitymi fiolkami, kryształami, woluminami zarówno o magii, jak i poezją, ingrediencjami alchemicznymi, dawno niespotykanymi produktami spożywczymi, różnościami. Każdy z czarodziejów mógł znaleźć tu coś dla siebie.

Sklepik świąteczny

PrzedmiotDziałanieCena (PD)Cena (PM)
Ciekawskie okoMagiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie.3060
Gogle "Tajfun 55"Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu.3060
Gramofon "Wrzeszczący żonkil"Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby.1040
Jojo dowcipnisiaNiepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos.1040
Kawałek rogu twardegoUcałowany, dodaje mocy magicznej (+3 do rzutów na uroki).150-
Kieł większyNoszony przy sobie wzmacnia moc transmutacji (+3 do rzutu na transmutację).150-
Konewka bez dnaJeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach.2050
Kręg ogonowyNajwiększy kręg z ogona reema, posiadający złoża czarnej magii. Noszony przy sobie, zwiększa jej koncentrację (+3 do rzutu na czarną magię).150-
Letnia edycja szachów czarodziejówDostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia.1040
Lusterko dobrej radyPozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem").1040
Łącznik międzykostnyNoszony w formie talizmanu, ułatwia skupienie i pozwala na większą precyzję (+3 do rzutów na alchemię).150-
Magiczny albumDostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością.1040
Magiczny zegarek na nadgarstekZminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. 3060
Medalion humoruW naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. 3060
Mroźny wachlarzIdealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie.2050
Muszla echaSporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię.2050
Pan porządnickiStojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie.1040
Poduszki zakochanychRozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu.1040
Ruchome spinkiPara spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami.1040
Scapula kręgowaNoszona w formie amuletu pozwala na lepszą koncentrację życiodajnej magii (+3 do rzutów na uzdrawianie).150-
Terminarz-przypominajkaŁadnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie.1040
Ułamany mostekNoszony przy bransolecie dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność).150-
Zaklęty fartuszekStworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała.1040
Zrostek sztyletowatyNoszony jako biżuteria wzmacnia hart ducha (+3 do rzutów na OPCM)150-
Zwierzęca kostkaAmulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku.3060
Żebro pierwszej paryNoszone na szyi zwiększa dynamikę (+3 do rzutów na zwinność).150-



Loteria Ministra Magii

Pamiątkowa loteria została zorganizowana przez Ministerstwo Magii by zebrać datki na sieroty wojenne. Wrzucenie knuta do metalowej skarbonki uprawnia do kupna jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez śliczne, młode dziewczęta. Kuleczki papieru, przewiązane zielonymi wstążkami, przedstawiają drobne upominki powiązane tematycznie z Festiwalem Lata.



Każda postać może raz w ciągu Festiwalu wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k100 i odpowiednio zinterpretować wynik.

1-10: los pusty, z ozdobnie wykaligrafowanym podziękowaniem za wsparcie wojennych sierot
11-20: pozłacana, metalowa przypinka z literą "M" (symbolem londyńskiego Ministerstwa Magii)
21-30: kolorowy latawiec w kształcie smoka z połyskującym zielenią ogonem
31-40: pojedyncza czerwona róża, przewiązana srebrną wstążką
41-50: bon na kremowe piwo (dla dzieci) lub dwa kieliszki ognistej whisky (dla dorosłych) do odebrania w Dziurawym Kotle
51-60: wonne kadzidełko o ciężkim, piżmowym zapachu
61-70: ilustrowana księga celtyckich mitów o Lughnasadh
71-80: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
81-90: bon na pamiątkową, ruchomą fotografię, wykonaną na miejscu przez lokalnego fotografa. Jeśli bon zrealizuje postać kobieca, podczas wykonywania fotografii, dwójka uśmiechniętych magicznych policjantów w mundurach postanowi spontanicznie dołączyć do zdjęcia.
91-100:  bon na portret, tworzony na miejscu Festiwalu przez lokalnego artystę (do zrealizowania w lokacji z portretami, bon ważny od 10 do 13 sierpnia)

Targ zwierząt domowych

Festiwal Lata przyciągnął do Londynu handlarzy i towary - również żywe towary - z całego kraju. W rozstawionych w jednej z bocznych uliczek namiotach słychać szczekanie i miauczenie. Hodowcy prezentują tutaj szczenięta psidwaków, małe kuguchary, szkolone sowy i gołębie. Zgodnie z nieformalną polityką prowadzoną przez Ministerstwo, próżno szukać tutaj "mugolskich" psów i kotów, które prawdziwi czarodzieje powinni zastąpić ich magicznymi odpowiednikami. Dzieci mogą za to bawić się z puszkami i pufkami, właściciele akwariów zakupić skrzydlatego konika morskiego, a prawdziwi koneserzy - podziwiać przywiezione z Francji matagoty, które niestety nie są na sprzedaż.



W tym miejscu można kupić zwierzęta domowe ze zniżką 10%.

Potrawy z czterech stron świata

Przed Festiwalem Lata do londyńskiego portu zawinęły statki z całego świata, wioząc egzotyczne przyprawy, słodycze i alkohole. W trakcie kryzysu ekonomicznego, popyt na podobne specjały jest spory, ale Ministerstwo Magii dołożyło starań, by przynajmniej ceny przyrządzanych na miejscu potraw oraz deserów pozostały przystępne dla obywateli. Kącik restauracyjny urządzono w pasażach Carkitt Market. Raz w trakcie Festiwalu, każda postać o statusie średniozamożnym może zjeść jeden posiłek oraz jeden deser w jednym z namiotów (za każdy kolejny należy zapłacić 10 PM): porcję hinduskiego curry z jagnięciny, chińskiego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, lub norweskiego łososia ze szpinakiem. Wśród deserów dostępne są daktyle otaczane sezamem, lukrecjowe duńskie cukierki, lub orzeźwiający koktajl z mango. Postaci o statusie zamożnym i bogatym mogą stołować się tutaj bez ograniczeń.

Dodatkowo, z handlarzami można się targować, ale rezultat zależy wyłącznie od ich dobrego nastroju (na próby nie wpływają biegłości postaci). Aby porozmawiać z handlarzem, należy rzucić kostką k100. Wynik k70 lub wyżej oznacza, że handlarz jest w dobrym nastroju i w cenie (darmowego lub kosztującego 10 PM) posiłku postać otrzymuje dodatkowo: paczkę ręcznie zwijanych papierosów z Rosji (niskiej jakości) lub mocny gruziński trunek (czacza) lub saszetkę egzotycznych przypraw (do wyboru). Postać dziecięca może otrzymać landrynki o smaku anyżku, chałwę, lub wafelek przekładany karmelem.




[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:13, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Tytan [odnośnik]11.04.23 19:46
03.08

You made me nice for a while
But my dark side's true


Kolejnego dnia festiwalu jej szata nie była czarna, lecz szmaragdowo zielona. Nie pokazywała się na uroczystościach dwukrotnie w tej samej oprawie, ale szczerze wątpiła, by ktokolwiek to dostrzegł - ostatecznie umyślnie trzymała się cieni i milczenia, wymieniając zaledwie kilka uprzejmości w centrum lasu, gdzie rozłożono jarmark. Zapewne przyciągała jakieś spojrzenia - ostatecznie jej włosy były długie, jasne i miękkie, sylwetka zbyt wysoka jak na kobietę, szmaragdowy, śliski materiał bardzo pruderyjnie otulający gardło. Sama jednak była rozkojarzona, jej prawa ręka nie wróciła do pełnej sprawności i nawet nie zauważała, gdy ochronnie przyciskała ją do boku, podświadomie ograniczając ukłucia bólu, pojawiające się przy gwałtowniejszych ruchach. Różdżkę zatknęła w futerał przy czarnym, skórzanym pasie. Wątpiła, by była jej potrzebna, niemniej jednak nigdzie nie poruszała się bez niej.
Przechadzając się między stoiskami z ingrediencjami i głupiutkimi drobiazgami, starała się skupiać raczej na nich niż na ludziach; zastanawiała się, czy nie kupić czegoś Marii, zaskoczona własną wspaniałomyślnością. Świąteczna atmosfera upalnego sierpnia musiała udzielać się i jej; świadczył o tym zresztą niewielki bukiet kwiatów, który przechodząca młódka wetknęła jej we włosy nad uchem, a który od tamtego czasu pozostawał ozdobą jej jasnej twarzy. Nie wyciągnęła go, choć powinna. Widać nawet wiedźmy takie jak ona czasem pozwalały sobie na miękkość.
Zatrzymała się przy stoisku z książkami, przesuwając starannie wypielęgnowanymi paznokciami po pozłacanych oprawkach. W ostatnim czasie niewiele robiła ponad czytanie, pisanie niezgrabnych listów i konsultowanie za opłatą, gdyż praca prosektoryjna i dalsze wycieczki zbyt mocno obciążały jej rękę. Zastanawiała się właśnie nad tytułem prawiącym o historii magii na wyspach brytyjskich w ujęciu celtyckim, gdy poczuła łaskotanie włosów rozwianych szybkim krokiem nieznanego mężczyzny.
Wystarczyło jednak zerknięcie przez ramię, by zdała sobie sprawę, że w istocie nie był tak nieznany jakby sądziła.
- Pan Mulciber - powiedziała cicho, jakby na przywitanie, choć sama nie była pewna jaka jest jej intencja. Była zaskoczona, wciąż nieco rozbawiona wspomnieniem rytuału i jego sylwetki skąpanej w kwiatach. Przyciągnął wtedy wszystkie spojrzenia i zastanawiała się jak to odebrał. Mulciberowie, których znała, byli nadzwyczaj dumni.
Skoro już jednak zwróciła jego uwagę, nie mogła pozostawić go w niezręcznej ciszy.
- Nie miałam jeszcze chyba okazji podziękować panu za pomoc... i zrozumienie. - rzekła wreszcie miękko, choć właściwie poza tym, że nie potraktował jej z pogardą, niewiele jej pomógł. Ale to była uprzejma rzecz do powiedzenia, czy nie tak?
Bez zastanowienia zbliżyła się do niego i ocierając się o jego ramię wrzuciła kilka monet na zbiórkę na sieroty.
Zaiste wspaniałomyślnie, Multon.
Uśmiech, który mu posłała, byłby zalotny, gdyby nie drapieżność, która zawsze czaiła się u niej pod taflą pozorów. Wyciągnęła dłoń po los.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Tytan [odnośnik]11.04.23 19:46
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 80
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tytan [odnośnik]11.07.23 18:19
3 sierpnia

Na rozświetlonym kometą niebie jęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, choć podziwianie ich mogło nastręczyć pewnych trudności, skoro konkurować musiały z blaskiem królującego na nieboskłonie dziwa – wzbudzającego lęk, niezrozumiałego omenu – a także sięgającymi w górę, trzaskającymi wesoło ogniskami. Ze wszech stron dobiegały gorące szepty, zaprawione alkoholem śmiechy, ulatujące ku ciemniejącemu niebu pieśni, zagłuszając typowe lasom dźwięki. Tam, gdzie bawiła się większość czarodziejów, odurzona nie tylko lejącym się strumieniami trunkami, nie tylko oparami najróżniejszych kadzideł, ale i obietnicą gwarantowanego podpisanym zawieszeniem broni bezpieczeństwa, na próżno byłoby nasłuchiwać cykania świerszczy czy pohukiwania czujnych sów. Z kolei szelest przemykających wśród zarośli zwierząt zastąpiony został odgłosem nieostrożnych kroków i łamanych gałęzi, gdy poddający się pierwotnym impulsom czarodzieje szli dać upust swej chuci, czy może raczej wypełnić czające się w słowach namiestniczki Londynu przykazanie, które rozbrzmiało na polanie ledwie dwa dni temu, gdy wygłaszała mowę rozpoczynającą obchody Brón Trogain: celebrujmy życie i miłość. Bez pamięci, bez rozsądku.
Ciekawe, czy i tego wieczoru miała napotkać czarodziejów, z którymi współdzieliła wyjątkowość rytuału z ofiary reema. Z którymi oddawała się wiekowemu obrządkowi, wolna od jakichkolwiek zahamowań. Heather wciąż roztrząsała nieostre wspomnienia tamtych obrazów, zapachów i dźwięków, gdy bezwiednie skierowała swe kroki w stronę glinianej, przesyconej magią głowy tytana, a raczej rozstawionych opodal, przybranych trawami i kwiatami straganów, na których pyszniły się najróżniejsze towary; z zarezerwowanym jedynie dla swych myśli uśmiechem mijała nielicznych przechodniów, raz po raz poprawiając materiał lekkiej, zwiewnej, a przy tym żałobnie czarnej sukni czy ozdoby, którymi była obwieszona. Wyglądało na to, że uwagę większości biorących udział w festiwalu celebrantów przyciągały w tej chwili zgoła inne atrakcje – i dobrze. Dzięki temu ze względnym spokojem mogła przyjrzeć się kolejnym woluminom, zebranym nićmi mieszankom ziół, fiolkom najróżniejszych kształtów i rozmiarów, a także pobłyskującym w półmroku kryształom, za nic mając sobie natarczywe zachęty sprzedawców. Znała ich sztuczki. Znała słodkie słówka i obietnice nieistniejących zniżek. Sama się do nich zniżała, gdy zastępowała Starego za ladą komisu. Może z tego właśnie powodu nie dokonała żadnego zakupu, przynajmniej jeszcze nie. Potrzebowała więcej czasu na przemyślenie wszelkich argumentów za i przeciw, poza tym, może kiedy powróci do stołów następnym razem, kupcy rzeczywiście zaproponują jej korzystniejszą cenę...?
Pożegnała uwijającego się przy straganie czarodzieja na poły rozbawionym, na poły pobłażliwym spojrzeniem podkreślonych czernią ślepi i powolnym krokiem odeszła na bok, nie wiedząc jeszcze, gdzie ruszyć w dalszej kolejności; może powinna poszukać Cassandry przy jednym z rozpalonych w sercu lasu ognisk, a może raczej udać na brzeg jeziora i przekonać, jak wielu zaślepionych romantyzmem śmiałków ryzykowało zamoczeniem swych odświętnych strojów, byle tylko wyłowić upatrzony wianek, zyskać przychylność w oczach wybranki. Nim jednak podjęłaby jakąkolwiek decyzję, jej uwagę przykuły śliczne, niewinne – jak długo? pewnie co drugi przechodzień czaił się na ich cnotę – dziewczęta o rumianych policzkach i puklach koloru pszenicy. Dziewczęta z nie byle misją, bo zbierające datki na sieroty wojenne. Niech i tak będzie; wydobyła z sakiewki knuta, a nawet kilka, i wrzuciła monety do pobrzękującej cicho skarbonki. Uśmiech zbladł tylko na chwilę, gdy przyczajona na granicy umysłu resztka empatii próbowała dojść do głosu, odezwać w piersi współczuciem dla pozbawionych matek i ojców dzieci. Nie. Nie miała zamiaru o tym myśleć. Nie miała zamiaru pochylać się nad ich cierpieniem, kiedy własnego miała pod dostatkiem. Wtedy też ujęła między smukłe, zakończone długimi pazurami palce jeden z ministerialnych losów – nim zdążyłaby się zapoznać z jego treścią, poczuła na twarzy czyjś wzrok. Nie był on przypadkowy, ani też przelotny. Wprost przeciwnie. Próbował zwrócić na siebie jej uwagę.
Lordzie Travers – powitała go oszczędnie, ochrypłym od dłuższego milczenia głosem. Bo przecież nie Cardanie, nie tak przy wszystkich. Rozpoznała go bez trudu, choć nie widzieli się długie miesiące, to z kolei sprawiło, że na moment straciła rezon; źrenice rozszerzyły się w wyrazie niekłamanego zdziwienia, a wargi zastygły w pół drogi do uprzejmego uśmiechu. Zupełnie jak gdyby nie spodziewała się go tutaj spotkać, choć prawda była przecież zgoła odmienna. Dotarły do niej wieści, że słuch o nim zaginął. Że przepadł na morzu, tak samo zresztą jak jego brat. Później jednak, gdy niejasne, zasnute mgłą tajemnicy znaki zaczęły znajdować odwzorowanie w rzeczywistości, gdy przeprowadzona w oparach diablego ziela wróżba jęła nabierać kształtów, Moribund znów zwróciła się do szklanej kuli, do szczurzych kości i palonych nad podsyconym magią płomieniem ziół o radę. Wiedziała więc, że w końcu ich ścieżki znów się przetną. Nie miała tylko pojęcia, kiedy dokładnie. – Czyżby i lord chciał wziąć udział w loterii? – dodała jeszcze, jak gdyby nigdy nic, skrywając prawdziwe intencje za fasadą uprzejmego pytania. Czekała na jego ruch, bezwstydnie wytrzymując męskie spojrzenie, próbując ujrzeć w nim coś więcej niż chciałby pokazać.
Powinni przecież porozmawiać. Lecz nie tutaj, nie w towarzystwie naiwnych, przypatrujących się im sarnimi oczami młódek, a na osobności. Wszak tylko wtedy zyska okazję do poznania prawdy i przekonania się, w jak wielu kwestiach miała rację.

| rzucam na los[bylobrzydkobedzieladnie]


If you rely only on your eyes,
your other senses weaken.


Ostatnio zmieniony przez Heather Moribund dnia 12.07.23 8:23, w całości zmieniany 1 raz
Heather Moribund
Heather Moribund
Zawód : wieszczka, medium
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I'm the fury in your bed
I'm the ghost in the back of your head

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11456-heather-vera-moribund https://www.morsmordre.net/t11469-alekto#354620 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11508-skrytka-bankowa-nr-2497 https://www.morsmordre.net/t11560-heather-vera-moribund#358278
Re: Tytan [odnośnik]11.07.23 18:19
The member 'Heather Moribund' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 65
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tytan [odnośnik]14.07.23 12:28
| 03/08/58


Jak łatwo było zapomnieć o wojnie? 
Najwyraźniej wystarczyła odrobina senno-narkotycznej atmosfery, dobrego trunku i czczej obietnicy zawieszenia broni, która miała zapewniać kruche bezpieczeństwo. Wszyscy łaknęli odrobiny normalności, możliwości rozrywki i poddania się muzyce; zupełnie jakby za płotem nie ginęli czarodzieje, a ich nieba nie rozjaśniał omen, który utrudniał czytanie mapy w trakcie żeglugi. Wszystko co znali wywróciło się do góry nogami; nic nie było już takie samo. Skrajnie różne ekstrema: wszystko i nic, zwarły się dzisiaj w tańcu na polanie, nie pozostawiając im innego wyboru, jak podziwiać ich wirujące w świetle ognisk szaty. Dlatego też nie winił żadnej z bawiących się osób, właściwie samemu mogąc dopisać do całej listy swoich grzechów również ten - chwilowej ignorancji i ślepoty na to, że otaczał ich chaos. Festiwal w końcu się skończy, a wraz z nim nadzieja na to, że jeszcze może być normalnie, zanim sfinalizuje się batalia. Prognozy były obiecujące, ale nie należało osiadać na laurach, bo pycha przysłaniała zdrowy rozsądek korcem; w ciemności natomiast rodziły się pierwotne lęki: pod wpływem strachu ludzie robili głupie rzeczy.
Nie mogło go zabraknąć na jarmarku; wymienił kilka uprzejmości ze znanymi mu osobami, by następnie przyjrzeć się z uwagą oferowanym towarom, przy okazji badając meandry popytu i podaży; słuchał, obserwował, chłonął. Szczupłe palce poorane znamionami wiązania lin bez skrępowania przemykały po cennych woluminach oprawionych w skórę; odnotowywał podróbki i zamienniki surowców, które samemu udawało mu się sprowadzać. Mógł nie znać się na zielarstwie czy alchemii, ale lata spędzone w towarzystwie kupców sprawiły, że był w stanie skrupulatnie stwierdzić, gdy ktoś próbował go oszukać. Ot, nawykiem kłamcy było doszukiwanie się nieprawdy, gdy patrzyła mu prosto w oczy, choć sam Cardan notorycznie twierdził, że nigdy nie zdarza mu się oszukiwać.
Większość sprzedawców traktowała go zatem z pewną dozą ostrożności, a Travers niestrudzenie zadawał im pytania, chcąc wyłuskać z morza informacji coś na temat dostawców. Udało mu się nawet pozyskać klienta, mającego stać się pośrednikiem sprzedaży. Odkąd wojna rozgorzała w kraju, Cardan stosunkowo rzadko schodził z pokładu Insolent, co skutkowało ładowniami pełnymi najróżniejszych skarbów, w jego mniemaniu mniej lub bardziej cennymi. Zresztą to, jak przedmiot był cenny zależało wszak od tego, który pragnął go zdobyć; sprzedawca nie powinien w to wnikać, a jego dyskrecja stanowiła gratis w całej transakcji. 
W pierwszej chwili nie dostrzegł znajomej sylwetki, całkowicie pogrążony w rozmowie, choć czerń szat Heather powinna rzucić mu się w oczy wcześniej. W siatce jego kontaktów stanowiła postać dosyć enigmatyczną; z natury przesądny - jak każdy szanujący się żeglarz - Cardan, dość poważnie podchodził do kwestii znaków, a ona potrafiła je w jakiś sposób odczytać, nawet jeżeli los poskąpił jej daru jasnowidztwa. Pożegnał się z rozmówcą i odwrócił na pięcie, gdy nieopodal dostrzegł pannę Moribund, wyglądająca dokładnie tak, jak to sobie zapamiętał, choć ostatnio widział ją jeszcze w poprzednim życiu. Wbił w nią błękit spojrzenia, śledząc, jak sięga po oferowany przez młodziutkie dziewczęta los. Chciał podchwycić jej spojrzenie, podkreślone czernią malowidła, którego nazwy z pewnością nie znał, a jak się okazało, nie musiał czekać długo na reakcję. 
– Panno Moribund – rzucił w odpowiedzi, zbliżając się tak do niej, jak i dziewcząt trzymających wiklinowy koszyk. Sięgnął do kieszeni, dosyć dyskretnie podając im galeony. Nad losem sierot nie mógł i nie chciał się zastanawiać. Wojna pozbawiała człowieczeństwa, a on swoje chciał za wszelką cenę zatrzymać, nawet jeżeli chaos panujący w głowie i sercu usilnie próbował odwieść go od tego pomysłu. Niemniej, nie zamierzał epatować bogactwem; nie musiał. Dlatego też datek przepadł w kabzie jednej z blondynek, a Cardan sięgnął po papierową kuleczkę z kosza. 
– Los niezbyt mi ostatnio sprzyja – rzucił lekko w odpowiedzi, ni to do Heather, ni obecnych wciąż dziewcząt. Uśmiechnął się do jednej z młódek szelmowsko. – Dlatego każę mu się chędożyć – dodał nieco ciszej, jakby zdradzał właśnie jakiś niezwykle istotny sekret. Spłoszona białogłowa o oczach sarny spłonęła rumieńcem, a po krótkim podziękowaniu, zarówno ona jak i jej koleżanka zniknęły z tłumie z koszykiem. Odprowadził je przez chwilę wzrokiem, nim całkiem przepadły w kłębowisku ciał, szat i tiar.
Zaśmiał się krótko pod nosem i przerzucił papierową kulkę z ręki do ręki; potem uwagę skupił już tylko na Heather. W jego oczach mogła dostrzec jedynie fałszywą, szczelną zaporę pewności siebie; tak skrupulatnie skonstruowaną, że nie mogła być prawdziwa po tym, jak zniknął na tyle czasu gdzieś w nieprzyjaznym świecie.
Wiedziała o tym. 
Przecież mu o tym wszystkim powiedziała, ale był zbyt głupi żeby zrozumieć.
– Zawsze mnie ciekawiło, czy Tytan faktycznie jest źródłem magii. Sprawdzimy? – Zapytał niemalże kurtuazyjnie, z uwagą wpatrując się w oczy Heather; wcale nie zamierzał tego sprawdzać, chodziło jedynie o odejście z daleka od zasięgu ciekawskich spojrzeń i uszu. Abstrahując już od ponuraka, którego nie tak dawno zobaczył, chciał jej powiedzieć, że w końcu rozumie. Przynajmniej fragmentarycznie, bo reszta odczytanych znaków wisiała mu nad głową jak kowadło, które w każdej chwili może spaść i strzaskać mu czaszkę.
Wolał ją zachować w całości, a Heather być może mogła mu w tym pomóc. 

| rzucam na los


I like to bet on myself whenever I can.
But usually with other people’s money.
Cardan Travers
Cardan Travers
Zawód : handlarz magicznymi artefaktami, podróżnik
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
underestimate me.
that will be fun.
OPCM : 5 +1
UROKI : 10 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11793-cardan-travers https://www.morsmordre.net/t11799-aneirin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t11847-skrytka-bankowa-nr-2563#365869 https://www.morsmordre.net/t11800-cardan-travers#364495
Re: Tytan [odnośnik]14.07.23 12:28
The member 'Cardan Travers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 81
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tytan [odnośnik]16.07.23 18:42
05.08??
Gwar dobiegający o tej wczesnej porze z jarmarku niósł się po sporej części terenu na którym świętowano Festiwal. Nawoływania sprzedawców i ruch przy rozstawionych straganach, przyciągnął w końcu i jego. Nie był zainteresowany towarami, a jednak przemieszczał się powoli w tłumie, zerkając na mijane osoby i stoiska przy których było gęściej. Nie do końca rozumiał fenomen takich straganów, ale wiedział już, że prostych czarodziejów takie rzeczy przekonywały. Pewnie na ich miejscu zachowywałby się podobnie, mając dostęp do zwykle niedostępnych rzeczy, potraw i drobiazgów. Było tego sporo, musiał się z tym zgodzić mimo wszystko. Odwrócił głowę, by spojrzeć na swą żonę, kiedy jej głos dobiegł do niego. Przytaknął, gdy postanowiła iść gdzieś z jedną z jego kuzynek. Nie interesowało go gdzie i po co, to były sprawy w które nie widział powodów, aby jakkolwiek wnikać. Poprawił podciągnięte do łokci rękawy białej koszuli, zanim jedną z dłoni wsunął w kieszeń spodni. Zatrzymał się przy loterii, chociaż bardziej przystanął na widok młodej dziewczyny, która zachęcała do wsparcia sierot wojennych. Puszka mimo poranka była prawie pełna, co wskazywało, że ludzie gromadzący się tutaj nie szczędzili drobnych.
Szczytne cele w jakiś niepojęty sposób motywowały, aby rzucić groszem. Wystarczyło zasłonić się sierotami, wdowami czy matkami, które straciły dzieci. Nic więcej nie trzeba było, aby brzdęk monet rozbrzmiewał, gdy wpadały do puszki. Ile razy już widział coś podobnego?
Zamierzał już sięgnąć po jakieś drobne, kiedy trącony w bark przez kogoś, obejrzał się z dezaprobatą. Nie znalazł wzrokiem sprawcy, ale zobaczył kogoś innego. Kogoś z kim powinien spotkać się krótko po powrocie do kraju. Cholera, że też teraz musiał znaleźć się w zasięgu wzroku, siedząc przy jednym z wielu rozstawionych stołów. Nie odwrócił się już do ładniej dziewczyny, która zachęcała do udziału w loterii. Paradoksalnie przegrała ze starym przyjacielem, który okazał się bardziej interesujący na ten moment. Podchodząc do Rosiera, zastanawiał się, czy nie oberwie mu się, czy nie podkłada się sam. Dał ciała przez ostatnie lata, udowadniając, że kiepski był z niego przyjaciel w ważnych momentach. Teraz nie miał pewności czy mógł tak określać obecnego nestora. Chciał się jednak przekonać, skoro już zauważył go, nie było mowy, aby przejść obok.
- Wyglądasz fatalnie, lordzie Rosier.- podjął na dzień dobry z lekką przekorą w głosie, gdy sięgnął po tytulaturę.- Myślałem, że gorzej nie możesz, niż po pamiętnym świętowaniu zakończenia szkoły we Francji.- dodał ciszej, zajmując miejsce naprzeciwko. Chłodne błękitne tęczówki skupiły się na Tristanie, badawczo obserwowały reakcję. Rosier wydawał się zmęczony, a to tworzyło sporo niewypowiedzianych pytań. Stawiał jednak na przesadne świętowanie, co trochę bardziej go bawiło.- Festiwal aż tak przypada ci do gustu? – spytał, ciekaw co usłyszy w kontrze.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541
Re: Tytan [odnośnik]25.07.23 14:32
Na spływające z ust Cardana powitanie zareagowała ledwie zauważalnym skinieniem głowy; niektórzy tytułowali ją panną złośliwie, z przytykiem, w ten sposób wypominając wiek, jego jednak nie podejrzewała o takie intencje. Wszak czyż i lord Travers nie cieszył się wciąż żywotem kawalera, choć przecież względem szlachetnie urodzonych mężczyzn stawiano podobnie wysokie wymagania? Bezlitośnie wytykano im upływające lata i ociąganie się w wypełnianiu wpisanych w krew obowiązków względem rodu...?
Formalności mieli już za sobą, odegrali je na potrzeby wpatrzonej w nich widowni – nielicznej, wciąż jednak istniejącej – toteż mogli przejść o krok dalej, do podszytych niejednoznacznością uwag. Los niezbyt mu sprzyjał? Interesujące. Wiedział jak kupić jej uwagę, na dźwięk tych słów natychmiast oderwała wzrok od niknących w puszce galeonów; galeonów, nie knutów czy sykli, niewielu pewnie decydowało się na równie hojny datek, tak przynajmniej wnioskowała po pełnych uwielbienia spojrzeniach, którymi lustrowały go obie dzierlatki. Zaraz jednak wyraz ich niewinnych, niemalże dziecięcych twarzy uległ zupełnej odmianie, gdy wilk morski uraczył je niewybrednym, wypowiadanym poufałym szeptem komentarzem dotyczącym chędożenia fortuny. No cóż, nie bez przyczyny niektórzy zwali ją dziwką, prawda? W przeciwieństwie do spłoszonych – celowo lub przypadkiem – dziewczątek, spirytystka nie mrugnęła nawet podkreślonym czernią okiem. Wychowana wśród cieni Nokturnu, przywykła do słownictwa, od którego innym niewiastom więdły uszy, a policzki płonęły wyraźnym rumieńcem. – Chyba nie doceniły twojej bezpośredniości – mruknęła pod nosem z udawanym współczuciem, kiedy zostali już sami, a przynajmniej względnie sami, wszak przy straganach wciąż krążyli szemrzący cicho, niczym górski strumień, interesanci, zaś kramarze próbowali wyłowić wśród spływających na polanę sylwetek kolejne potencjalne ofiary swej chciwości. Wciąż nie rozłożyła wyłowionego z kosza losu; zostawiała sobie tę przyjemność na później, wciskając zwitek papieru do przytroczonej do pasa sakiewki, wszak teraz, teraz pragnęła rozmówić się z napotkanym niby to przypadkiem – bo przecież w zbiegi okoliczności nie wierzyła – Traversa. Przechyliła lekko głowę, przez co rozpuszczone, upstrzone drobnymi warkoczami i koralikami włosy spłynęły na wątłe ramię, a jej usta wykrzywił zamyślony uśmiech, gdy tak przelotnie mierzyli się spojrzeniami; Cardan sprawiał wrażenie pewnego siebie, jak zwykle, choć przecież intuicja wskazywała, że na dnie męskich źrenic powinna ujrzeć coś jeszcze, cień goryczy czy ból będący świadectwem tragedii, która go dotknęła, musiała dotknąć. Wiedźma nie dziwiła się jednak, że jej towarzysz skrywał się za szczelną zasłoną pozorów; musiał stoczyć niezliczone walki na arenach obrzydliwie bogatych komnat, pałaców i zamczysk, a dzięki temu zyskać niebywałą praktykę w skrywaniu przed całym światem swych prawdziwych odczuć.
Z przyjemnością – odparła bez zająknięcia się, z teatralną grzecznością, gdy wykorzystał szczątki leżącego opodal Tytana jako pretekst do udania się na stronę. Krążący tu i tam czarodzieje skupiali się na sobie samych, takie przynajmniej odnosiła wrażenie, toteż nie podejrzewała, by ktokolwiek zwrócił uwagę na kolejną parę niknącą w półmroku, poza skrajem polany. Poza tym, z ich dwójki to on powinien martwić się o swą reputację. – Niech sobie lord spróbuje wyobrazić, jak ogromnych rozmiarów musiała być cała jego sylwetka... – ciągnęła tym samym tonem głosu, zbyt naiwnym, by mógł należeć do prawdziwej Heather. W pierwszej chwili nie zaproponował jej swego ramienia, jednak czarownica nie zwróciła na to większej uwagi; wszak nie nawykła do podobnych gestów, obracając się raczej w towarzystwie spod ciemnej gwiazdy, tym bardziej ich nie wymagała. Żwawo podążyła w kierunku głowy z gliny, raz po raz zerkając w górę, ku twarzy górującego nad nią wzrostem arystokraty. Wybrana na ten dzień suknia nie krępowała ruchów i nie przeszkadzała w pokonywaniu wyższych traw, kiedy jednak zmuszeni zostali do przekroczenia przewalonego przez jedną z czerwcowych burz drzewa, odruchowo ujęła szyfon w dłoń, by przypadkiem nie zaplątał się w żadną z gałęzi.
Już prawie – odezwała się znowu, kiedy już znaleźli się tuż obok potężnej, lśniącej w blasku gwiazd głowy Tytana; co ciekawe, na jej powierzchni rzeczywiście nie było żadnej, choćby najdrobniejszej rysy. Gestem upstrzonej pierścieniami dłoni zachęciła, by niegdysiejszy Ślizgon podążył jej śladem i bezzwłocznie obszedł szczątki glinianej rzeźby; w ten sposób powinni zniknąć z oczu bawiących na polanie czarodziejów, a również zyskać upragnioną prywatność. Co prawda ze wszech stron wciąż docierały do nich mniej lub bardziej wyraźne odgłosy zabaw, śmiechy i mieszające się z szumem wiatru pieśni, to jednak nie mogło im przeszkodzić. – Uznajmy więc, za przykładem znawców tematu, że Tytan jest źródłem magii... A teraz porozmawiajmy o czymś znacznie ciekawszym. Gdzie byłeś, Cardanie? – Już nie lordzie; dystans formalności uważała za całkiem zbędny, miała nadzieję, że on również, że nie uległo to zmianie podczas jego tajemniczej absencji. Przystanęła w niewielkiej odległości, wprost na przeciwko niego, i jęła wwiercać w męską twarz nachalne, badawcze spojrzenie, w którym tak wyraźnie płonęła ciekawość. – Czy stanąłeś oko w oko ze swym przeznaczeniem? Przebyłeś piekło, zdołałeś z niego wrócić? – dodała prędko, gorączkowo, chcąc nakłonić towarzysza do mówienia; skąpana w upiornym świetle komety wydawała się jeszcze bledsza niż zwykle. Wszystkie znaki, symbole, niedookreślone sugestie, które ujrzeli tamtej nocy – musiała skonfrontować je z prawdą, by lepiej zrozumieć, co jeszcze może przynieść stojąca pod znakiem zapytania przyszłość.


If you rely only on your eyes,
your other senses weaken.
Heather Moribund
Heather Moribund
Zawód : wieszczka, medium
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
I'm the fury in your bed
I'm the ghost in the back of your head

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11456-heather-vera-moribund https://www.morsmordre.net/t11469-alekto#354620 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11508-skrytka-bankowa-nr-2497 https://www.morsmordre.net/t11560-heather-vera-moribund#358278
Re: Tytan [odnośnik]29.07.23 21:47
12.08

Nie posiadał większych powodów, dla których potrzebował wydawać pieniądze na pamiątki związane z obchodami lata - może, gdyby jego żona wciąż żyła, sytuacja miałaby się zupełnie inaczej, jednak dzisiaj sam przyszedł tutaj raczej szukając okazji niż konkretnych przedmiotów mających za kilka lat przypominać mu o tym pamiętnym londyńskim festiwalu. Miał cichą nadzieję, że pośród handlarzy próbujących wepchnąć mu niezbyt użyteczne kurzołapy czy inne paciorki, znajdzie się kilka osób posiadających bardziej interesujący go asortyment - a może i takich, którzy nie będą znali wartości przedmiotów będących w ich posiadaniu?
Los jednak chciał, że zbyt mocno skupiał się na przedmiotach znajdujących się na stołach i blatach, że nie zwrócił uwagi dokładnie na to, że asortyment kupców zaczął się powoli zmieniać - widział klatki, docierały do jego uszu odgłosy, w jego odczuciu, nieprzyjemne i należące do zwierząt, ale nie chciał nawet myśleć o podobnej kwestii, że właśnie w tej chwili miałby paść ofiarą własnej nierozwagi i utknąć pośród... wszystkiego. Wszystkich zwierząt i magicznych stworzeń, które naturalnie były bardzo istotną częścią magicznego ekosystemu, ale ostatnie miejsce które widział dla nich odpowiednie, był dom czarodziejów. Nie bał się ich, to też nie tak że nie byłby zdolny do zaopiekowania się jakimś - bardziej brzydził i nie uważał podobnych istot za potrzebne we własnym zaciszu domowym. Nie chciał mieć z nimi niczego wspólnego, nawet jeśli jako czarodziej uznający się a rozsądnego, rozumiał wagę i potrzebę istnienia podobnych zwierząt dla gospodarki, dla przyrody...
A jednak wciąż chciał trzymać się od nich jak najdalej. Może właśnie dlatego tak przepadał za mieszkaniem w mieście? Poza kilkoma przypadkami, które nie były aż tak nachalne, tak długo jak nie znajdywały się w bezpośrednim sąsiedztwie - a nawet jeśli już takie się zjawiły, wtedy dość łatwo i szybko można było pozbyć się problemu. W końcu istniały różne sposoby, aby zniknęli ludzie, a co dopiero zwierzęta mająca w nawyku opuszczać wygodne i bezpieczne cztery ściany mieszkania, do którego zostały przygarnięte.
Przesunął wzrok na kolejny stół, którego zawartość jednak wcale mu się nie spodobała - klatki z puszkami. Skrzywił się, widząc doskonale dlaczego te stworzenia miałyby być sprzedawane na festiwalu lata jako pamiątki, szczególnie dla dzieci. Rozumiał koncept kupowania dla dziecka zwierzaka - choć było to bardziej niż naiwne, w końcu oczywistym było że to był tylko kolejny obowiązek w domu dla samych dorosłych, a nie dla dziecka. I problem dla sąsiadów, którzy w końcu dbali o to, aby nie mieć w swoim otoczeniu zwierząt.
Westchnął, orientując się prędko, że przez swoją nieuwagę zawędrował do namiotu wypełnionego nie tylko zapachami, ale i odgłosami zwierząt. Chciał znaleźć coś, co było nietypowe i mogło go zainteresować - zamiast tego jedyne co znalazł to wylęgowisko chorób, brudu i krzyku, którego nie rozumiał za grosz, bo kto by się miał cieszyć podobnymi przeżyciami w takich warunkach?
Gdyby nie fakt paranoi, która zjawiała się u niego w tak dużych i jednak socjalnych okazjach, na pewno w pośpiechu opuściłby to miejsce, ale nie chciał ryzykować, że ktoś mógłby go zauważyć i mieć o nim niepochlebne zdanie przez fakt, że z obrzydzeniem uciekł z namiotu wypełnionymi zwierzętami. Uda zainteresowanie przez chwilę, aby po tym wyjść stąd - to wydawało się dobrym planem, szczególnie że wolał aby publicznie nie była znana jego niechęć do zwierząt. Zbyt duża część szanowanych czarodziejskich rodzin miała zbyt wiele wspólnego z magicznymi stworzeniami, aby chciał ryzykować niechęć w swoją stronę.
Przystanął przy jednym ze stoisk, przy czarownicy która wydawała się być o wiele bardziej zainteresowana od niego tym, co handlarz miał do zaoferowania - szczególnie, że wydawał się też zajęty innym klientem i nie dostrzegł zainteresowanej.
Dość niski mężczyzna obrócił się w końcu w ich stronę, chowając zaraz przyjętą zapłatę do sakwy przy pasie, która sama roztworzyła się, zaciągnęła monety, a po tym prędko zamknęła - możliwe, że gdyby czarodziej zbliżył do niej niepotrzebnie palce, te również utknęłyby już w środku.
- Proszę, proszę! Przepraszam za zwłokę! W czym mogę pomóc, coś państwa wzrok przykuło? Może w czymś doradzić? - zapytał mężczyzna przesuwając wzrokiem pierw po kobiecie, a później zatrzymując wzrok na Oyvindzie, który zaraz uśmiechnął się przepraszająca, aby spojrzeć w bok na kobietę i wyciągnął rękę w geście, jakby chciał ją ośmielić.
- Proszę się nie krępować - powiedział, choć bardziej chcąc dać do zrozumienia kupcowi, że to czarownica była jego klientką.
- Ach, no tak tak, dobrze dobrze, pani tutaj wybiera i decyduje o pupilu! No tak, tak, czym jest pani zainteresowania? Kuguchar do domu? A może psidwak na mugoli? Och, na wsi jak się mieszka z pewnością psidwak to bardzo przydatna bestia! W Londynie na mieszkaniu kuguchar nie ma sobie równych!


I den skal Fienderne falde

Dalens sønner i skjiul ei krøb
Oyvind Borgin
Oyvind Borgin
Zawód : Pracownik Borgin and Burkes, specjalista od run nordyckich
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Hide away the proof that I had loved you
Never see the truth, that final breakthrough
OPCM : 7
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 9 +2
CZARNA MAGIA : 16 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11114-oyvind-borgin#342285 https://www.morsmordre.net/t11189-frode https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f419-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t11191-skrytka-bankowa-nr-2433#344452 https://www.morsmordre.net/t11190-oyvind-borgin#344451
Re: Tytan [odnośnik]06.08.23 13:01
do Blaise'a

Wygodnie rozparty na krześle wygiął w bok głowę, gdy zatrzymał przy sobie młódkę, która przyszła zabrać talerze po skończonym posiłku, Evandra odeszła już od stołu, zaproszona przez krewnych, został zapłacić - łosoś miał doskonałe i delikatne mięso, znacznie lepsze od tego, które serwowane jest w Wielkiej Brytanii - była ładna, bardzo młoda, zastanawiał się, czy pełnoletnia; pod pozorem spytania o smaki, o których mogła mieć pojęcia tyle, co nic, zgrabnie przeskakując z łososia na sedno święta miłości pytał ją o jego sedno, o miłość, spłoszone i speszone rumieńcem dziewczę było zapewne zbyt onieśmielone, by uciec, nie wiedząc też, jak może zachować się wobec ważnego gościa. Z pomocą przybył jej jednak Blaise, bowiem ujrzawszy sylwetkę dawnego druha, podążającą w jego kierunku, stracił nią całkiem zainteresowanie.
- Lord Blaise Bastien Selwyn, ostatni pośród ocalałych przybył oto wreszcie na spaloną ziemię salamander - powitał go podobnym tonem, powstając z leniwym - po dawnych gestach mógł spostrzec, że zapewne również odurzonym -  ociąganiem, i ze śmiechem powitał go braterskim uściskiem. - Wina dla mojego gościa  - zwrócił do dziewczyny, rzucając jej ostatnie, nieco oschlejsze już spojrzenie. Wzruszył ramionami, gdy Blaise wspomniał o hucznym świętowaniu zakończenia roku szkolnego, zmarszczył brwi. - To już więcej niż dekada temu - zdumiał się, nie minęło mu to wcale mrugnięciem oka, wiele się przez ten czas wydarzyło. Wiele zmian zaszło, w nim, w jego rodzinie, w kraju, na świecie. - Pytasz, czy podoba mi się oddanie czci świętu miłości i płodności - Jego wzrok sugestywnie umknął za odchodzącą dziewczyną - w spokojnym i wreszcie czystym lesie położonym w pobliżu największego angielskiego miasta, które jeszcze do niedawna było brudne, przeludnione, zamglone i śmierdzące, a teraz jest od tego wszystkiego wolne i to w czasie, gdy wiem, że wojna nie wezwie mnie na front? - dopytał,  z uśmiechem, który nie sięgnął oczu. Bawił się bardzo dobrze. Mając w ramionach żonę i kochankę, na języku smak wyśmienitego wina, a myśli przepędzając rozrywkami, które przepędzały ja najskuteczniej. Przez ostatnie dni prawie nie wracała to do niego nocami, ciała pomordawanych czarodziejów, okaleczonych, by nie mogli chwycić różdżki, niebo przysłonięte gigantycznym cieniem, Evandra, zbyt blada, nieprzytomna pośród piwnicznych ciemności. Jego umysł rozrywały bodźce, które nie pozwalały zatrzymać mu się ani na chwilę - i ani na chwilę wrócić nie mógł do tych wspomnień. Nie chciał. Bawić za to lubił się zawsze - uznając, że człowiek żyje po to, by napawać się przyjemnością, cokolwiek mu tę przyjemność sprawia. Ciągnące się tyle dni obchody pochłonęły go w całości. - Tak - odparł bez skrępowania. - Bawię się wyśmienicie, ale ty wciąż wydajesz się spięty. Nie rozsmakowałeś się jeszcze w tutejszych przyjemnościach? - rzucił z rozbawieniem, kiedy młódka nalewała mu wina, uzupełniając też pusty już kielich Tristana. - Obecność pięknej ciotki cię peszy? - Czy nie miała mu za złe tak długiej absencji w kraju, teraz, gdy potrzebowali go najbardziej? - Kiedy wróciłeś? - zapytał nieco poważniej, musiał niedawno, nic o tym nie słyszał.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 2 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Tytan [odnośnik]07.08.23 8:36
do Heather

Istotnie nie sposób było go podejrzewać o złośliwość oscylującą wokół stanu cywilnego kogokolwiek, co dopiero Heather. Temat wypływał co i rusz, okazując się mieczem obusiecznym. Wśród natłoku własnych problemów gdzieś z tyłu głowy był świadom i tego; że przyjdzie moment, w którym będzie musiał podjąć decyzję odnośnie małżeństwa. Ignorowanie tej kwestii dotychczas zbywał wygodną wymówką; wszak dopiero wrócił z lepkich objęć swojego tragicznego zaginięcia, nikt zatem nie obwiniał go o zwłokę. Czas gdy mógł grać tą kartą kurczył się jednak z dnia na dzień, a pobłażliwość krewnych stawała się towarem deficytowym, poniewierającym jak przeoczone, gnijące owoce w kątach ładowni. Obecnie, gdy sierpień rozwijał przed nimi swoje podwoje, zdawał sobie sprawę, że albo w końcu się tym zajmie, albo zostanie postawiony przed faktem dokonanym. Z oczywistych względów zdecydowanie by sobie tego nie życzył.
Pewnie w innym życiu to na tym by się dzisiaj skupiał, bo warunki - jakie by nie były - obchodów zachęcały swoją lekko efemeryczną, niemal hedonistyczną atmosferą do poszukiwań jakiejś ładnej, w żadnym wypadku niegłupiej, wysoko urodzonej dziewczyny; zamiast tego wsłuchiwał się w narastające odgłosy lasu, które wybrzmiewały tym głośniej, im dalej od polany odchodzili. Upewniwszy się, że żadne - choćby najurokliwsze - dziewczęta z obsługi nie będą się już nimi interesować, kupił im odrobinę złudnej prywatności, w którą z łatwością dało się uwierzyć wśród rosnących gęsto krzewów. Zupełnie jakby jedynym świadkiem ich rozmowy miał pozostać kamienny łeb Tytana; pogrążony w melancholijnym smutku zapomnienia marzeń o dawnej świetności.
– Imponujące – odparł grzecznie, kiwając skwapliwie głową. Ramię zaoferował nieco później, gdy trawa zaznaczyła swoją obecność nieco dzikim, bujnym dywanem, a podłoże zaczęło nieść ze sobą niebezpieczeństwo wywrotki; zwłaszcza, gdy było się odzianym w suknię z szyfonu.
Parsknął cichym śmiechem, choć daleko był od wesołości. Księżyc i kometa rozświetlały niebo, a odgłosy zabawy wydawały się w tym miejscu niezwykle odległe, jakby niebyłe. Łatwo było sobie wyobrazić, że nie trwa żaden festiwal, a po prostu znaleźli się tutaj tak samo, jak niezliczoną ilość razów wcześniej; tak samo patrzył, w niezmienione, ciemne oczy Heather.
Tylko że nie było tak samo.
Gdzie byłeś Cardanie? wybrzmiewało co i rusz, odkąd tylko wrócił. Zmełł to pytanie już niezliczoną ilość razy; smakował je, przeżuwał i wypluwał, nie mogąc znaleźć na nie odpowiedzi. Znał ją jednak lepiej, niż mógłby kiedykolwiek przyznać; prawda była gorzka, zbyt gorzka by wyrzucić ją na świat, a przynajmniej na świat Corbenic. Tylko że tutaj nie był w Corbenic, a naprzeciwko siebie nie miał swojej krewnej.
Roześmiał się nonszalancko pod nosem, jakby był rozbawiony jej pytaniami. Ten sam sposób bycia, co zawsze; kurtuazyjny, swobodny, nieco zaczepny. Całkowicie fałszywy. Potoczył wzrokiem po najbliższych drzewach, a gdzieś nieopodal prawdopodobnie kruk rozpoczął swoją niezgrabną pieśń.
Czy stanąłeś oko w oko ze swym przeznaczeniem? Przebyłeś piekło, zdołałeś z niego wrócić?
– Przywiozłem je ze sobą z powrotem – odparł w końcu po chwili przedłużającego się milczenia. Ulokował błękit spojrzenia wpierw na ozdobnej biżuterii czarownicy, później oczach podkreślonych czernią kredki. Heather wydawała się w tym świetle nienaturalnie blada; odziana w czerń przypominała zjawę, których z pewnością nie brakowało w tym lesie.
Było z nim wciąż, jego małe, osobiste piekło, które zdefiniowało go na nowo i całkowicie odmieniło sposób, w jaki się postrzegał. – Miałaś rację. Magia mnie opuściła – dodał. Nie rozumiał tego wtedy; być może sama Heather również. Bo przecież magia nie mogła po prostu ulecieć w eter; nie był charłakiem, nie stał się nim nawet. Wystarczyło utracić różdżkę, by nie móc zrobić czegoś, co przychodziło przecież takim jak oni naturalnie. Czuł wtedy energię magii pod skórą, naglącą i ekscytującą, a jednak nie mógł się nią posłużyć; jak lizanie miodu przez szklaną ściankę słoika. Niemal odruchowo klepnął się w kieszeń na piersi, jakby chciał się upewnić, że różdżka była na swoim miejscu.
– Wypłynąłem szukać brata. Zamiast tego odnalazłem taką część siebie, której nigdy nie chciałem oglądać. – W półmroku lasu błękit jego oczu nabrał głębi granatu. Otchłani morskiej, w którą wpadł. Stary Travers utonął tamtego dnia, a ten Cardan, który został wypluty na indyjski brzeg, był abominacją. Zapytał jej wtedy, jeszcze przed wyruszeniem na poszukiwania, czy mu się powiedzie. Szukał znaków, które dopiero teraz nabrały sensu.
Gorzkiego, parszywego sensu.


I like to bet on myself whenever I can.
But usually with other people’s money.
Cardan Travers
Cardan Travers
Zawód : handlarz magicznymi artefaktami, podróżnik
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
underestimate me.
that will be fun.
OPCM : 5 +1
UROKI : 10 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11793-cardan-travers https://www.morsmordre.net/t11799-aneirin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t11847-skrytka-bankowa-nr-2563#365869 https://www.morsmordre.net/t11800-cardan-travers#364495
Re: Tytan [odnośnik]13.08.23 22:12
4 VIII 1958


Wielka głowa Tytana wystająca sponad trawy, biała glina ożywiona przez czarodziejów w chwili, gdy magia po raz kolejny obroniła ich rodzaj przed klęską z rąk tych, którzy nigdy nie byli w stanie jej poskromić, stanowiła kolejne, specyficzne świadectwo potęgi czarodziejów. Nic dziwnego, że to właśnie tam zebrał się imponujących rozmiarów jarmark. Wśród wielości straganów Maria nie wiedziała, od czego powinna zacząć. Spacerowała więc zupełnie zachwycona, w swej różowej sukience w drobne kwiaty i z wiankiem na skroniach, złotymi włosami spływającymi w dół ramion falami loków. Szczególną uwagę panny Multon zwróciły przede wszystkim magiczne zwierzęta. Nic więc dziwnego, że sama skręciła w kierunku klatek z tresowanymi ptakami i była niemal pewna, że gdzieś za plecami słyszała charakterystyczne mruczenie matagota. Postanowiła, że dotrze do źródła dźwięku, lecz najpierw chciała przyjrzeć się dokładniej tresowanym ptakom. Kolorowa papuga ara zwróciła jej uwagę, gdy na polecenie tresera krzyczała list! list!. Kilkoro dzieci zebranych przed straganem roześmiało się na dźwięk papużej mowy i zaklaskało radośnie w dłonie, domagając się więcej. Z lewej stały klatki z gołębiami wszelkiej maści i rasy, dorodne, czarne kruki i gromadki mniejszych, kolorowych ptaszków sprzedawanych w zestawie. Chciałaby przyjrzeć się im dłużej, zadać handlarzom pytania, może nawet wysupłać z sakiewki trochę odłożonych pieniędzy, żeby podzielić listy między Gwiazdkę a jej nowego, potencjalnego ptaka pocztowego, lecz tłumy zebrane wokół klatek zupełnie nie ułatwiały zadania.
Skręciła więc w innym kierunku, do straganu, z którego ze śmiechem odeszły dwie dziewczęta, może nieco starsze od niej, a może w jej wieku. Za kontuarem stała kobieta w wieku jej matki, a na jasnozielonym materiale, którym wyłożony był jej stragan znajdowały się błyskotki, które widziała pierwszy raz w swoim życiu. Od naszyjników, do których można było włożyć czyjeś zdjęcie, przez bransoletki z kamieni szlachetnych i wisiorków z kości (Maria domyślała się, że musiały być stworzone z kości reema, choć nie była co do tego pewna), aż na spinkach kończąc. Te ostatnie w szczególności przykuły jej uwagę.
— Proszę pani? Ile kosztują te spinki? — spytała, wskazując palcem na parę spinek w kształcie białych lilii, które na przemian rozkwitały i składały się na powrót do pąków. Białe kwiaty były ulubionymi kwiatami Marii, dlatego też to właśnie na nie padł jej wybór. Co prawda jeszcze urocze były te w kształcie czterolistnej koniczynki albo skaczących, puchatych zajączków, lecz lilie z pewnością — na ten moment — były jej ulubionym wzorem.
— Dla ciebie, córusiu, będzie pięć sykli — odpowiedziała jej kobiecina, podsuwając spinki bliżej, jakby chciała dodatkowo zachęcić i tak już zdecydowaną Marię do zakupu. Po chwili jej oczy rozbłysły w sposób, jakby przypominała sobie o czymś jeszcze. — Poczekaj chwilkę, dziecino — poprosiła, unosząc dłoń do góry, aby zaraz zniknąć pod kontuarem. Po chwili szmerów i brzdęków wyprostowała się, trzymając w dłoni coś, co wyglądało, a po krótszym egzaminowaniu Maria stwierdziła, że także musiało być fartuszkiem. — Myślę, że to również ci się przyda. Ostatni krzyk mody. Zaklęte materiały dopasowują się do figury, a wzory oddają humor. Normalnie wzięłabym za niego całe piętnaście sykli, ale dla ciebie zejdę na dziesięć.
Marysia, nie znając się szczególnie na zasadach robienia dobrego biznesu, dała się przekonać do takiej umowy. Sądząc, że nie uda jej się znaleźć lepszej okazji, wyciągnęła prędko odliczoną ilość gotówki, wręczając ją czarownicy. Wzamian odebrała opakowany w szary papier fartuszek oraz spinki, które zaraz wpięła sobie we włosy.
Planowała przejść się jeszcze po innych straganach, lecz w poszukiwaniu czegoś naprawdę niezwykłego, przed oczami błysnęły jej nie gogle, które przydadzą się do latania, nie kolejne wisiorki, ale specyficzny, idealnie zapamiętany odcień miękkich włosów, wyryty w pamięci, szlachetny profil i wyprostowana sylwetka, którą rozpoznałaby w zupełnych ciemnościach nocy, w ledwie różowawym blasku poranka. A teraz, w środku dnia, nie mogła pomylić jej z żadną inną.
Szum krwi poderwanej do prędszego biegu od razu wyciszył cichsze dźwięki dobiegające z zewnętrznego świata, niedługo później do tej dziwnej orkiestry dołączyło serce, które — zupełnie nieswojo — poczęło wybijać mocny, szybki rytm.
Dłoń sama podniosła się do włosów, próbując wygładzić je, póki miała wrażenie, że Timothee jeszcze jej nie dostrzegł. Nie wiedziała, na jak długo ten stan się utrzyma. W myślach powróciły do niej słowa Imogen, te spisane na spalonym w ognisku liście. Nie daj się cielesności, upominała się w myślach. Ale czy puszczała ster, o którym wspomniała przyjaciółka, gdy jej kroki — niby od niechcenia, niby przypadkiem — zbliżały ją ku sylwetce lorda Lestrange?
Pozwolono młodym dziewczętom być zauroczonymi, zakochanymi.
Ale czy los pozwalał na to samo młodym mężczyznom?

| kupuję ruchome spinki i zaklęty fartuszek


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Tytan [odnośnik]14.08.23 11:33
Nie dało się nie usłyszeć o jarmarku. Wiedziony ciekawością postanowił odwiedzić kramy sprzedawców i przyjrzeć się temu co mieli na sprzedaż. A może to zupełnie coś innego gnało go tutaj na tereny festiwalu?
Przechadzał się niespiesznie zerkając na wystawione towary. Z jednej strony musiał przyznać, że oferowano wiele niezwykłych przedmiotów, ale z drugiej nic specjalnie nie przyciągnęło jego uwagi. No prawie nic, bo na dobrą chwilę przystanął przy gramofonie, a potem jeszcze przy szachach. Te drugie przypomniały mu, że miał w planach udoskonalić swoje mizerne umiejętności w zakresie tej szlachetnej gry. Na razie na planach się skończyło. Może i skusiłby się na któryś z tych przedmiotów gdyby nie natrętne nagabywanie sprzedawcy. Tym bardziej irytujące dla Timothee, że pośród targujących się czarodziejów, rozkrzyczanych dzieci i ogólnego rejwachu trudniej było mu zrozumieć wypowiadane doń słowa. Uznając, że przedmioty nie są warte takiego zachodu odszedł od kolorowego kramu i kontynuował swój spacer, manewrując tak by trafić w odrobine mniej zatłoczone miejsce. Wyciągnął szyję próbując dostrzec dokąd prowadzi go droga, potem obrócił się nieco zastanawiając się czy gdzieś indziej nie ma czegoś ciekawego, kiedy jego wzrok wyłuskał z tłumu tak miłą mu postać pewnej złotowłosej czarownicy.
-Maria!- zawołał w jej kierunku i pomachał ponad tłumem. Panna Multon mogła zaś dostrzec jak jego twarz rozpromienia szeroki uśmiech. Czyżby to był jego główny powód odwiedzin na terenach festiwalu? Gdzieś w głębi duszy liczył na to, że może spotka tutaj złotowłosą czarownicę i być może będzie im dane spędzić jeszcze popołudnie ciesząc się swoim towarzystwem. Nie zamierzał przejmować się przyszłością, póki trwał festiwal wszelkie przyziemne myśli zostały odegnane gdzieś daleko, a on miał zamiar cieszyć się każdą chwilą.
-Lilie?- zauważył ozdobę w jej włosach kiedy już zbliżyli się do siebie. Bezwiednie sięgnął ręką ku jej głowie by poprawić niesforny złoty kosmyk. -Pasują Ci- pochwalił wybór spinek, żałował jedynie, że zdążyła go sobie sama kupić i nie mógł jej ich podarować.
Timothee Lestrange
Timothee Lestrange
Zawód : solista
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Here is no choice but either do or die.
OPCM : 4
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 1
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11300-timothee-lestrange-w-budowie https://www.morsmordre.net/t11356-eclair https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11311-skrytka-bankowa-nr-2566#347764 https://www.morsmordre.net/t11310-timothee-lestrange
Re: Tytan [odnośnik]20.08.23 17:19
Nie spodziewała się takiej reakcji.
Właściwie nie spodziewała się od niego niczego; tak samo niczego nie oczekiwała, mając w głowie swoje własne, silne stanowisko, że przecież nie mogła nic wymagać, będąc po prostu Marią Multon. Może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby była chociaż bogatsza, a na pewno, gdyby jej tata nie popełnił błędu małżeństwa z kobietą, której krew była w większym stopniu rozwodniona od jego własnej. Bolesna świadomość społecznej pozycji nie koiła bólu rozkołatanego nagle serca. Wręcz przeciwnie, była podobna do ciernia, które w tkankę serca okrutnie wbito i pozostawiono, aby mięsień oplótł go mocno, aż wreszcie wciągnął do środka, zamykając go ze sobą na zawsze.
Choć nie potrafiła jeszcze tego nazwać, wspomnienie pierwszosierpniowej nocy i wszystkiego, co wtedy czuła, zostanie z nią na zawsze. Przecież to pierwszy raz, gdy jej umysł, dusza i ciało połączyły się w pragnieniu, które zgasić mogła wyłącznie jego obecność. Imogen mówiła, że to zauroczenie, Maria potrafiła odnaleźć podobieństwa między tym, co odczuwała a symptomami prezentowanymi przez bohaterki jej ulubionych książek. I jako zauroczenie, miała jeszcze szansę zdusić je w zarodku, nim skrzywdzi jego lub siebie, lub ich oboje, nim przyniesie mu zgubę. Ale nie mogła zmusić się do tego kroku, w samym środku siebie wiedziała, że tych kilka chwil spędzonych razem wartych było więcej, niż całe lata przyszłej samotności.
A gdy do jej uszu dotarł głos francuskiego młodzieńca niosący wołanie jej imieniem, nie potrafiła tak po prostu odwrócić się na pięcie; za to znów podjęła decyzję, że warto było zaryzykować. Chociażby dla tego uśmiechu, który rozbił budowany z trudem mur, za którym — według standardów społecznych — powinna się schować. Teraz nawet ironiczne pomruki Elviry mówiącej wprost, że mierzy zbyt wysoko zginęły pod dźwiękiem prędko bijącego serca.
Stanęła więc na palcach i podnosząc rękę w górę, nad ludzkim tłumem, dała mu sygnał, że usłyszała jego wołanie. Zaraz po tym, czym prędzej przemknęła między ludzkimi sylwetkami, czasem wchodząc w slalomy, czasem przepraszając to jednego, to drugiego przechodnia, gdy zjawiała się i zaraz znikała sprzed ich oczu.
Wreszcie znaleźli się niedaleko siebie, w odpowiednim, wydawałoby się, dystansie.
— Timothee — nie zauważyła nawet, jak radośnie i lekko, mimo niezbyt dużej głośności, zabrzmiał jej głos. Szarozielone oczęta skupiły się w błękicie oczu lorda, a usta same wygięły się w rozmarzonym, nieco tylko drżącym uśmiechu. Wstrzymała na moment oddech, gdy zobaczyła, że unosi rękę do góry. Jego dłoń delikatnie poprawiła jeden z kosmyków jej włosów, a sama Maria, w równym stopniu zaskoczona, speszona i zadowolona, przymknęła na chwilę powieki, oddając się tej drobnej czułości. W tej chwili świat znów skurczył się tylko do ich dwójki.
— To moje ulubione kwiaty — zdradziła, czując, jak policzki oblewają się ciepłem i różowieją pod wpływem przyspieszonej cyrkulacji krwi. Powoli uniosła powieki, raz jeszcze przyglądając mu się uważnie. Jedno drobne nasionko jakiegoś ze zbóż, które rozdawano w trakcie festiwalu, zatrzymało się na jego prawym ramieniu. Sama sięgnęła do niego, łagodnie otrzepując je z nieproszonego gościa i leśnego pyłu. — Dobrze cię widzieć — dodała po chwili, przypominając sobie kolejne rady kuzynki. Ta o mówieniu wprost tego, czego się oczekiwało została sprowadzona przez Marię do jej lżejszej wersji. Postanowiła więc przekazywać brunetowi to, co działo się w jej głowie i sercu. Przynajmniej to, czego była pewna. — Tęskniłam za tobą — wyszeptała, opuszczając dłoń i — aby ukryć jej drżenie — poczęła delikatnie bawić się dołem sukienki. Rozgrzany i zaróżowiony policzek zbliżyła do wzniesionego lekko, lewego ramienia, a choć serce waliło w jej klatce piersiowej jak oszalałe, zmusiła się, aby nie uciekać przed nim wzrokiem. Jeżeli miał ją odrzucić, niech zrobi to teraz. Przyjmie to z godnością.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Tytan [odnośnik]20.08.23 23:16
do Tristana

Spodziewał się każdego przywitania, a jednak nie tego, którym poczęstował go stary przyjaciel. Zrozumiały dla niego dystans i ostrożność, którymi poczęstowało go otoczenie, zdążył się wgryźć głęboko i na tyle, by na pierwszym spotkaniu nie oczekiwać niczego więcej. Teraz stało się jednak inaczej, ale może powinien zrzucić to na intensywność świętowania przez Rosiera. Później przyszedł braterski uścisk z minimalnym wyczuciem, który prawie wyciągnął mu całe powietrze z płuc, co jednak spotkało się tylko i wyłącznie z rozbawieniem.- Nie połam mi żeber.- rzucił na wstępie z żartem igrającym w głosie i mierząc wzrokiem dawnego kompana z którym bawił w dzieciństwie.- Brzmisz, jakbyś się stęsknił, Tristanie.- stwierdził, nie do końca pewien, czy Rosier był gotów otwarcie przyznać, że brakowało mu kompana i czy tak było. Czując się znów pewnie, rozsiadł się wygodniej na zajętym miejscu. Rzucił krótkie spojrzenie dziewczynie, która spełniała zachciankę lorda.
- Racja, a ty widać potrafisz się sponiewierać bardziej.- prychnął. Ta dekada żadnemu z nich nie minęła szybko i łatwo, chociaż był pewien, że doświadczenia zebrali przez ten czas całkowicie inne. Co innego ich zniszczyło i zbudowało na nowo, ukształtowało w to, kim teraz byli. Może, gdyby nie wyjechał z Anglii staliby nadal równo ze sobą, może pewne rzeczy potoczyłyby się inaczej. Nikły uśmiech na moment zawitał na jego twarzy, gdy obaj spojrzeli za dziewczyną. Nie wątpił, że to była najlepsza część tego festiwalu, młode i piękne panny, które były prawie na skinienie. Doceniał kobiece piękno, niewinne sylwetki przechodzące między bawiącymi się czarodziejami. Co prawda sam niedawno wyciągnął rękę po mniej niewinną kobietę, której ostrość sprawiła, że młódki zdawały się jakieś miałkie.
Obserwował go z uwagą, kiedy zagłębiał się w szczegóły. Powiedział więcej, niż oczekiwał w tej chwili. Trwający w kraju konflikt, który teraz wyciszono na czas festiwalu, był najmniej miłym tematem do rozmowy. Był tym, co powracało do niego, jak natrętny owad. Miał świadomość, jak niefortunny był jego powrót do ojczyzny, jakby zamierzenie wyczekał właśnie tego spokoju i ciszy. Miano tchórza, którym prawie okrzyknęła go Morgana, drażniło męską dumę. Tutaj i teraz nie chciał kolejny raz tłumaczyć się z tego, a czuł w kościach, że prędzej czy później będzie musiał również przed Rosierem.
- To dobrze, ludzie odpowiedzialni za organizację, mogą być dumni, że wpisali się w gust lorda nestora z atrakcjami.- był przekonany, że to połechtałoby ego wielu i uspokoiło równocześnie.- Spięty? Nie, prędzej ostrożny.- wyjaśnił, robiąc krótką pauzę.- Przez ostatnie tygodnie czułem ciągle na karku czyjś oddech, najpewniej wyczekujący pierwszej słabości i krwi. To już moja paranoja.- dopowiedział z rozbawieniem, kiedy dziewczyna nalała im wina i odeszła. Może nie powinien tego mówić przy Rosierze, ale co miał do stracenia. Uważał Tristana za mądrego, więc musiał się domyślać, że powrót po takim czasie i w takich okolicznościach to nie było witanie z radością, uściskami. Żadnego świętowania.- Rozsmakowałem się w pewnej przyjemności, ostrzejszej niż sądziłem i postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko dla kolejnych.- dobre wino i nieprzeciętna kobieta, tak wyglądało dla niego idealne połączenie przyjemności. Zamierzał próbować kolejnych, wynieść najwięcej, jak mógł z tych dni. Kiedy Tristan napomknął o Morganie, powstrzymał się przed komentarzem. Sięgnął po wino, które stanęło przed nim w lampce. Uniósł lekko szkło, trochę jakby wznosił toast, a równocześnie dając znać, że to nie było coś, a raczej ktoś o kim miał chęć rozmawiać.
- Końcem czerwca. Wiem, że mogłem wysłać sowę, lecz potrzebowałem najpierw upewnić się, że zostanę już na długo. Później przyszedł czas zażegnać kilka prywatnych konfliktów.- wyjaśnił, licząc, że to wyjaśnienie wystarczy.
Blaise Selwyn
Blaise Selwyn
Zawód : Dyplomata i urzędnik w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Polityka to zawsze kłamstwo, nieważne kto ją robi
OPCM : 5 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11686-blaise-selwyn#361704 https://www.morsmordre.net/t11700-minerva https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t11701-skrytka-bankowa-nr-2541

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Tytan
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach