Wydarzenia


Ekipa forum
Tytan
AutorWiadomość
Tytan [odnośnik]13.02.20 20:13
First topic message reminder :

Tytan

Tytana ożywiono w czasie I wojny czarodziejów jako ukrytą broń jednej ze stron, mocarnego, nieugiętego sojusznika, który będzie w stanie zmieść przeciwników w pył. Okazał się jednak niewypałem, ponieważ biała glina, z której go stworzono, rzadki kruszec, okazała się zbyt słaba przy nadmiarze mocy, jaką ją napełniono. W rezultacie rzeźba skruszyła się pod naporem wrogich zaklęć i pogrzebana została przez osuwający się teren. Jako magiczne społeczeństwo zapomnieliśmy o niej aż do dnia, w którym mokra od deszczu ziemia nie odsłoniła resztek jego ciała. Gliniane kończyny i tors były w opłakanym stanie, ale jego głowa została nawet nienaruszona, na jej powierzchni nie było ani jednej rysy. Naukowcy potwierdzili, że jest ona w ogromnym stopniu źródłem magii i przez wiele lat zdołała połączyć się z sieciami energetycznymi tworzonymi przez stare drzewa rosnące dookoła niej, dlatego ruszanie jej z miejsca było posunięciem bardzo niebezpiecznym.

Jarmark Waltham

Jarmark

W pobliżu głowy Tytana, między częścią lasu, na której ustawiono specjalne namioty, a polaną, i głębią lasu gdzie rozgrywają się tańce i śpiewy ustawiono rzędy drewnianych straganów. Niektóre z nich przyozdobione były zwiewnymi materiałami, inne suchymi trawami, ziołami, czy kwiatami. Drewniane stoły zastawione były rozmaitymi fiolkami, kryształami, woluminami zarówno o magii, jak i poezją, ingrediencjami alchemicznymi, dawno niespotykanymi produktami spożywczymi, różnościami. Każdy z czarodziejów mógł znaleźć tu coś dla siebie.

Sklepik świąteczny

PrzedmiotDziałanieCena (PD)Cena (PM)
Ciekawskie okoMagiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie.3060
Gogle "Tajfun 55"Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu.3060
Gramofon "Wrzeszczący żonkil"Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby.1040
Jojo dowcipnisiaNiepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos.1040
Kawałek rogu twardegoUcałowany, dodaje mocy magicznej (+3 do rzutów na uroki).150-
Kieł większyNoszony przy sobie wzmacnia moc transmutacji (+3 do rzutu na transmutację).150-
Konewka bez dnaJeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach.2050
Kręg ogonowyNajwiększy kręg z ogona reema, posiadający złoża czarnej magii. Noszony przy sobie, zwiększa jej koncentrację (+3 do rzutu na czarną magię).150-
Letnia edycja szachów czarodziejówDostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia.1040
Lusterko dobrej radyPozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem").1040
Łącznik międzykostnyNoszony w formie talizmanu, ułatwia skupienie i pozwala na większą precyzję (+3 do rzutów na alchemię).150-
Magiczny albumDostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością.1040
Magiczny zegarek na nadgarstekZminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. 3060
Medalion humoruW naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. 3060
Mroźny wachlarzIdealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie.2050
Muszla echaSporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię.2050
Pan porządnickiStojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie.1040
Poduszki zakochanychRozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu.1040
Ruchome spinkiPara spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami.1040
Scapula kręgowaNoszona w formie amuletu pozwala na lepszą koncentrację życiodajnej magii (+3 do rzutów na uzdrawianie).150-
Terminarz-przypominajkaŁadnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie.1040
Ułamany mostekNoszony przy bransolecie dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność).150-
Zaklęty fartuszekStworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała.1040
Zrostek sztyletowatyNoszony jako biżuteria wzmacnia hart ducha (+3 do rzutów na OPCM)150-
Zwierzęca kostkaAmulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku.3060
Żebro pierwszej paryNoszone na szyi zwiększa dynamikę (+3 do rzutów na zwinność).150-



Loteria Ministra Magii

Pamiątkowa loteria została zorganizowana przez Ministerstwo Magii by zebrać datki na sieroty wojenne. Wrzucenie knuta do metalowej skarbonki uprawnia do kupna jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez śliczne, młode dziewczęta. Kuleczki papieru, przewiązane zielonymi wstążkami, przedstawiają drobne upominki powiązane tematycznie z Festiwalem Lata.



Każda postać może raz w ciągu Festiwalu wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k100 i odpowiednio zinterpretować wynik.

1-10: los pusty, z ozdobnie wykaligrafowanym podziękowaniem za wsparcie wojennych sierot
11-20: pozłacana, metalowa przypinka z literą "M" (symbolem londyńskiego Ministerstwa Magii)
21-30: kolorowy latawiec w kształcie smoka z połyskującym zielenią ogonem
31-40: pojedyncza czerwona róża, przewiązana srebrną wstążką
41-50: bon na kremowe piwo (dla dzieci) lub dwa kieliszki ognistej whisky (dla dorosłych) do odebrania w Dziurawym Kotle
51-60: wonne kadzidełko o ciężkim, piżmowym zapachu
61-70: ilustrowana księga celtyckich mitów o Lughnasadh
71-80: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
81-90: bon na pamiątkową, ruchomą fotografię, wykonaną na miejscu przez lokalnego fotografa. Jeśli bon zrealizuje postać kobieca, podczas wykonywania fotografii, dwójka uśmiechniętych magicznych policjantów w mundurach postanowi spontanicznie dołączyć do zdjęcia.
91-100:  bon na portret, tworzony na miejscu Festiwalu przez lokalnego artystę (do zrealizowania w lokacji z portretami, bon ważny od 10 do 13 sierpnia)

Targ zwierząt domowych

Festiwal Lata przyciągnął do Londynu handlarzy i towary - również żywe towary - z całego kraju. W rozstawionych w jednej z bocznych uliczek namiotach słychać szczekanie i miauczenie. Hodowcy prezentują tutaj szczenięta psidwaków, małe kuguchary, szkolone sowy i gołębie. Zgodnie z nieformalną polityką prowadzoną przez Ministerstwo, próżno szukać tutaj "mugolskich" psów i kotów, które prawdziwi czarodzieje powinni zastąpić ich magicznymi odpowiednikami. Dzieci mogą za to bawić się z puszkami i pufkami, właściciele akwariów zakupić skrzydlatego konika morskiego, a prawdziwi koneserzy - podziwiać przywiezione z Francji matagoty, które niestety nie są na sprzedaż.



W tym miejscu można kupić zwierzęta domowe ze zniżką 10%.

Potrawy z czterech stron świata

Przed Festiwalem Lata do londyńskiego portu zawinęły statki z całego świata, wioząc egzotyczne przyprawy, słodycze i alkohole. W trakcie kryzysu ekonomicznego, popyt na podobne specjały jest spory, ale Ministerstwo Magii dołożyło starań, by przynajmniej ceny przyrządzanych na miejscu potraw oraz deserów pozostały przystępne dla obywateli. Kącik restauracyjny urządzono w pasażach Carkitt Market. Raz w trakcie Festiwalu, każda postać o statusie średniozamożnym może zjeść jeden posiłek oraz jeden deser w jednym z namiotów (za każdy kolejny należy zapłacić 10 PM): porcję hinduskiego curry z jagnięciny, chińskiego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, lub norweskiego łososia ze szpinakiem. Wśród deserów dostępne są daktyle otaczane sezamem, lukrecjowe duńskie cukierki, lub orzeźwiający koktajl z mango. Postaci o statusie zamożnym i bogatym mogą stołować się tutaj bez ograniczeń.

Dodatkowo, z handlarzami można się targować, ale rezultat zależy wyłącznie od ich dobrego nastroju (na próby nie wpływają biegłości postaci). Aby porozmawiać z handlarzem, należy rzucić kostką k100. Wynik k70 lub wyżej oznacza, że handlarz jest w dobrym nastroju i w cenie (darmowego lub kosztującego 10 PM) posiłku postać otrzymuje dodatkowo: paczkę ręcznie zwijanych papierosów z Rosji (niskiej jakości) lub mocny gruziński trunek (czacza) lub saszetkę egzotycznych przypraw (do wyboru). Postać dziecięca może otrzymać landrynki o smaku anyżku, chałwę, lub wafelek przekładany karmelem.




[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:13, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 5 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Tytan [odnośnik]01.12.23 13:52
| dla Lacerty

Niedobrze. Wystarczył moment, by pozwoliła swojemu uśmiechowi odpłynąć - na jedną sekundę zapomniała, że nie jest tu całkiem sama. Starannie przygotowana maska nie wystarczyła, by zmylić Lacertę, a przyjaciółka z łatwością dojrzała to, co Margaret tak desperacko próbowała ukryć. A mimo to, nie umiała się zmusić do porzucenia uśmiechu; nadal tkwił on na jej twarzy, jak gdyby mogła jeszcze zmylić drugą kobietę, jak gdyby nagle mogła po prostu dalej udawać, że zobaczenie byłego ukochanego wraz z inną nie wywarło na niej żadnego wrażenia. Potrafiła unieść głowę wysoko i zepchnąć uczucia daleko w głąb siebie, a nie umiała nawet sprawić, by przyjaciółka się o nią nie martwiła.
Jak żałosne to było?
— Próbuje nam coś przekazać? — zaśmiała się, postanawiając skupić się na konwersacji zamiast na myśleniu, czy przypadkiem nie popełnia wielkiego błędu. — Co takiego, że mamy podobne szczęście? Czy może los postanowił udowodnić naszą przyjaźń poprzez podarowanie nam takiej samej wygranej?
Wiedziała, że los i wszelkie sprawy z nim związane stanowiły ważną część życia Lacerty; sama Margaret jednak, przynajmniej przez ostatni czas, czuła dużo żalu wobec tak zwanego losu; wobec tego, co jej sprezentował i wobec tego, co rzucił jej pod nogi. Miała wrażenie, że od kiedy Manannan zaginął, z niepomierną desperacją próbowała jedynie nie potknąć się o kłody, z paniką chwytając się wszystkiego, co miałoby pomóc jej się podnieść; jednak wszystko sypało się pod naciskiem jej dłoń, posyłając ją dalej w przepaść, która zdawała się ciągle pod nią widnieć.
Zmarszczyła nieco brwi, gdy głos przyjaciółki nagle stał się cichszy; zmarszczyła je jeszcze mocniej, gdy wychwyciła nutę powagi w jej głosie. Niedobrze. Westchnęła, usłyszawszy prośbę kobiety i opuściła dłonie z losem, by w końcu pozwolić i swojemu uśmiechowi zblednąć. No tak. Nie wiedziała w sumie, czego się spodziewała; instynktownie i bezwiednie wygładziła dłonią swoją sukienkę, próbując w ten sposób zwalczyć narastające nerwy.
— Patrzę — stwierdziła po prostu, cicho, walcząc, by wzrokiem nie uciec gdzieś w bok. — Ale mam wrażenie, że wcale nie spodoba mi się to, co masz do powiedzenia.


d   e   a   t   h

I'm all yours, but you're all mine
let's dance together, you and I
cause I'm not trapped with you, you see
you're the one who's trapped with me

Margaret Burke
Margaret Burke
Zawód : początkująca nakładaczka klątw
Wiek : 20
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Wiem, że słów na pewno mi zabraknie;
więc będzie łatwiej, gdy mnie nie odnajdziesz.
OPCM : X

UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11917-margaret-burke https://www.morsmordre.net/t11922-hestia#368416 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t11923-skrytka-bankowa-nr-2588#368417 https://www.morsmordre.net/t11924-margaret-burke#368419
Re: Tytan [odnośnik]02.12.23 21:06
| dla Primrose

Wzmianka o nieustannej serii porażek na eliksirach wcale nie godziła w jego dumę, okazała się bardzo pomocna w nawiązaniu nici porozumienia, tym samym nadając rytm dla dalszej rozmowy. Primrose też sięgnęła do wspomnień ze szkolnych lat i towarzyszył temu uśmiech, co można było śmiało uznać za dobrą wróżbę. Po cóż silić się na powagę, gdy nie występuje ku temu pilna konieczność? Wiele osób zgromadzonych na festiwalu czerpało garściami ze swobodnej atmosfery celebracji, na co było wyraźne przyzwolenie ze strony czarodziejskiej społeczności, w tym od władzy stojącej na czele. Kres rozejmu zbliżał się wielkimi krokami, wiele osób czuło to w kościach, choć tak naprawdę nikt nie mógł wiedzieć co dokładanie przyniesie przyszłość, nawet ta najbliższa. Widok przecinającej niebo komety wciąż potrafił wydobyć z czeluści duszy najgorsze obawy, dlatego młode spojrzenia nie śledziły obsesyjnie jej toru, wręcz przeciwnie, wzrok skupiał się na tym co dzieje się w chwili obecnej, na którą przynajmniej miało się jeszcze jakikolwiek wpływ. Dla tego pragnienia zabawy można było szukać usprawiedliwienia w letniej pogodzie, tym gorącu powietrza osiadającym na spoconej od tańca skórze wraz ze słodyczą wina oraz duszącym zapachem kadzideł. Jeszcze był czas na radość, póki wojna trwała w zawieszeniu, nim walki zostaną wznowione. Sophos śmiało korzystał z resztek młodzieńczej swawoli, bardziej od widma wojny skupiony na innych wyzwaniach – dobrze znał oczekiwania rodziny względem swojej osoby, sam już nakreślił na siebie ambitny plan, chcąc odpowiedzieć najbliższym godną młodego lorda kreacją.
Był boleśnie świadom, że to dla niego ostatni taki beztroski festiwal. Jeśli teraz nie pobiegnie z latawcem jak dziecko, już nigdy więcej nie będzie miał ku temu sposobności. I chyba zbyt mocno szarpnął za infantylną strunę duszy, bo prawie popełnił przeogromny błąd względem swojej rozmówczyni. Prawie zaprzepaścił szansę na obopólne dzielenie się ułamkiem radości. Miał ogromne szczęście, że łaskawie obdarzyła go wyrozumiałością, pozwalając mu zatrzymać papierowego smoka. – Dziękuję – wyrzucił z siebie cicho na krótkim wydechu, uznając, że Primrose doskonale zrozumie za co jest jej wdzięczny. Inna dama mogłaby uznać jego zachowanie za próbę kpiny, ona z kolei pozwoliła mu zachować twarz, łatwo wybaczając nieprzemyślany krok, w którym wcale nie doszukiwała się uparcie znamion złej intencji.
Oddaliła się od niego, aby zdobyć własną nagrodę w ministerialnej loterii i za to również był wdzięczny. Gdy na nowo stanęła obok niego, czuł się już nieco pewniej. Zerknął na książkę z cieniem zainteresowania. – Niestety nie miałem przyjemności, mnie w dzieciństwie przed kominkiem katowano matematycznymi zagadkami, mój drogi ojciec bardzo je lubi, a już na pewno uwielbia zadawać je innym – wtrącił tę drobną anegdotkę bez zająknięcia, uznając, że takie drobne ocieplenie wizerunku własnego rodzica nie może źle rzutować na obraz całego rodu. – To poniekąd dzięki nim prowadzenie ksiąg rachunkowych nie przynosi mi większych trudności. – Już we wczesnych latach wykazywał pewien talent do rozumienia liczb, nie tylko wykonując bezbłędne działania, ale również porządkując je we właściwy sposób. Z zawiłych treści matematycznych zadań bez problemu wyłuskiwał istotne dla obliczeń informacje. Tak zostało mu do dziś, choć stopień trudności tamtych zadań nijak się miał do rozbudowanych analiz finansowych, gdzie pełno było prognoz w oparciu o aktualne rachunki.
Drgnął na przywołane wspomnienie i zaraz zaśmiał się lekko. – Doskonale pamiętam, bo wszyscy wyszli z tego obronną ręką i tylko ja jeden otrzymałem reprymendę. – Nie dodał jednak, że wspomnianej książki nie pamięta wcale, bardziej zapamiętał długą i dość monotonną tyradę lady Nott, kuzynki jego matki, że z racji więzów krwi powinien wiedzieć lepiej od nich ile znaczy dobra prezencja ukazana w tanecznych krokach. – Pilnowano, żebym przetańczył całą noc, musiałem choć raz zatańczyć z każdą panną, a gdy sznur chętnych do tańca się skończył, ustawiły się drogie ciocie. Ganiałem po całej rezydencji w poszukiwaniu każdego wujka, aby zezwolił na taniec ze swoją małżonką. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. – Jednak na wspomnienie tamtego bólu nóg czuł już tylko rozbawienie. – Słyszałem, że tylko podczas tego festiwalu jest szansa kupić wyjątkowe kadziła. Może pomożesz mi w wyborze albo odwiedziesz od zakupu? Potrzebuję eksperckiego spojrzenia.
Naturalnie dało się przejść do kolejnego stoiska, wystawione przez handlarzy wyroby mogły być tematem do rozmowy. Być może nadarzy się okazja do skosztowania specjałów z dalekich krajów, Sophos i o nich już kilka zdań usłyszał.
Sophos Bulstrode
Sophos Bulstrode
Zawód : asystent zarządcy kasyna Elizjum
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
we all wear masks
and the time comes when we cannot remove them without
removing some of our own skin
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
life is the most exciting bet
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11929-sophos-bulstrode https://www.morsmordre.net/t11944-pygmalion#369278 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-hertfordshire-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t11945-skrytka-bankowa-nr-2592#369279 https://www.morsmordre.net/t11942-s-bulstrode#369247
Re: Tytan [odnośnik]07.12.23 12:23
Nie miała powodów do tego, aby czuć się urażoną, ale wiedziała jakie plotki krążyły o niej i Mathieu. Dotarły zapewne do wielu więc nie mogła się dziwić jego reakcji. Należało uwagę przekierować na inne tory. Tematyka rozmów przychodziła sama, czar wspomnień, zawsze był dobrym punktem wyjściowym do wszelkich konwersacji.
-Ojcowie chyba tak mają, że starają się kształtować swoje dzieci od samego początku. - Odparła zerkając na czarodzieja z ukosa. -Mój też lubi zagadki, ale nie matematyczne. - Jego bywały bardziej niebezpieczne, gdy miała rozwikłać klątwę jaka ciążyła na jednym z przedmiotów. Nauka poprzez praktykę, tak zwykle powtarzał. Prawdą było, że właśnie wtedy wiele się nauczyła i zrozumiała jakiego zadania się podejmuje. Zaśmiała się cicho kiedy dołączył do wspomnień. Pozwalała sobie na większą swobodę korzystając z dobrodziejstw festiwalu nim wszystko zostanie zakończone. -Pamiętam, że oczekiwano, że będę mieć pełen karnecik wypełniony, a nie chciałam z każdym z mężczyzn tańczyć więc potajemnie uzupełniałyśmy go przed czujnym spojrzeniem matek. - Szanowne matki na pewno doskonale o tym wiedziały. Z tego co opowiadały ciotki same dopuszczały się podobnych działań. Niezależnie od pokolenia, pewne rzeczy były niezmienne. Teraz już nie było karnecików, zdecydowano się odejść od tej tradycji, chyba nawet lady Nott uznała, że są przestarzałe i należy dać więcej swobody w trakcie zabawy. Dzięki temu też panny miały mniejsze upokorzenie kiedy ich karnecik nikt nie wypełniał. Można było oszukiwać wpisując nazwiska, ale ostatecznie wszyscy widzieli, że dana panna ma pełen karnet, ale nikt z nią nie tańczy. Jednak beztroska tamtych dni dawno przeminęła i obydwoje musieli czuć, że z każdym rokiem liczba obowiązków się zwiększa. Lady Burke nie narzekała, chciała i lubiła być zajęta. Czuła wtedy, że jej życie i istnienie ma sens. Nie mogłaby przejść przez życie nie robiąc niczego, nie dokonując niczego, nie wpisując się chociaż jednym zdaniem w egzystencję innych. Nawet jeżeli mieli krzywić się na jej wspomnienie, to nadal wspomnienie pozostawało. -Kadzidła? - Zainteresowała się tematem. -Nie znam się na nich, ale chętnie na nie spojrzę. - Gdyby pytał o talizmany to rzeczywiście mogła podzielić się wiedzą w tym zakresie. Kadzidła były jej całkowicie obce. -Szukasz czegoś konkretnego? - Zagadnęła jeszcze kierując swój wzrok na rozstawione stoiska. Ściskała księgę w rękach, nie należała do najlżejszych, ale na pewno będzie ciekawą i wciągającą lekturą.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Tytan - Page 5 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Tytan [odnośnik]07.12.23 14:13
| 07.08?

Błogo nieświadoma tego, co wydarzy się za kilka dni, Corinne przechadzała się po terenie festiwalu w towarzystwie służki. Była to pewna odmiana od przebywania w dworku nowej rodziny, choć rzecz jasna młódka starannie unikała towarzystwa zwyczajnych czarodziejów i preferowała rozmawiać tylko z przedstawicielami innych szlachetnych rodów, ewentualnie rodzin czystej krwi o dobrej reputacji. Na szczęście londyński festiwal i tak nie wpuszczał hołoty najgorszego sortu, czyli szlam i szlamolubów. Ci nie byli mile widziani w obrębie miasta, dlatego Corinne i tak była w miarę spokojna. Nic złego nie powinno się przecież wydarzyć, prawda? Była wśród godnych czarodziejów, którzy także świętowali i korzystali z uroków lata oraz festiwalowych atrakcji.
Wczoraj była przy ogniskach, więc dzisiejszego dnia już nie planowała tam iść. Zamiast tego postanowiła udać się na jarmark, by pooglądać zawartość straganów, może też znaleźć coś, co mogłoby jej się spodobać. Żałowała, że u jej boku nie ma małżonka, kiedyś wydawało jej się, że po ślubie powinno się jak najwięcej pokazywać publicznie u boku męża, ale niestety, w przypadku jej i Mathieu to tak nie działało, bo jej mąż nie należał chyba do szczególnie towarzyskich i nawet w trakcie trwania festiwalu bardziej go ciągnęło do smoczego rezerwatu niż do tutejszych atrakcji. No cóż, musiała się więc zadowolić służką, a także mieć nadzieję, że napotka kogoś znajomego, z kim będzie mogła porozmawiać. Corinne była towarzyską osóbką, lubiła rozmawiać. Może napotka jakąś kuzynkę lub koleżankę? Liczyła na jakieś ciekawe ploteczki, w końcu wydarzenia takie jak to na pewno obfitowały w różne interesujące plotki, gdy niektórzy czuli nadmierne rozluźnienie.
Rozglądała się zarówno po straganach, jak i mijanych ludziach. W dłoni trzymała haftowaną parasoleczkę, która chroniła ją przed słońcem gdy wychodziła na otwartą przestrzeń pozbawioną kojącego cienia drzew. Jej ciemnoczerwona suknia, jak przystało na konserwatywną tradycjonalistkę, sięgała samej ziemi, a jej hafty i ozdoby nawiązywały do motywów róż. Każdy, kto ją mijał, musiał wiedzieć, że ma do czynienia z lady Rosier. Służka stąpała parę kroków za nią, gotowa nosić przedmioty, które Corinne postanowiłaby zakupić.
Ale przy jednym ze straganów Corinne dostrzegła znajomą sylwetkę swego wuja. Postanowiła do niego podejść. Zawsze miło było spotkać kogoś z rodziny, w której się wychowała, nawet jeśli już nie nosiła nazwiska Avery.
- Wuju Harlanie – przywitała się grzecznie z młodszym bratem swego pana ojca. – Jakże miło jest ujrzeć tutaj kogoś z rodziny. Co słychać w Ludlow? Gdy tylko skończy się festiwal, muszę znowu odwiedzić rodzinny dom. Mam nadzieję, że moi rodzice i brat trwają w dobrym zdrowiu – zaczęła mówić, rzecz jasna nie wiedząc, że po festiwalu wszystko tak bardzo się skomplikuje. Po ślubie, który miał miejsce pod koniec czerwca, odwiedziła rodzinny zamek może dwa razy, w lipcu. Tęskniła szczególnie za swoim bratem i matką, ponieważ pan ojciec, jak to miał w zwyczaju, preferował swoje męskie zajęcia. Naturalnie był dumny z tego, że jego córka godnie wypełniła swój obowiązek, jakim było zamążpójście, ale nie okazywał uczuć otwarcie, bo z natury był człowiekiem chłodnym, surowym i konserwatywnym. Dbał o starannie wychowanie swoich latorośli, ale nie rozpieszczał ich. Od tego była matka, w małżeństwie cicha i uległa, ale dla swoich dzieci bardzo oddana i kochająca.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Tytan [odnośnik]07.12.23 14:29
6 sierpnia
Z dużą dozą pewności siebie i przeświadczenia o własnej wyższości przemierzała kolejne atrakcje Brón Trogain, nie mogąc odpędzić od siebie myśli, że tegoroczny Festiwal był zdecydowanie inny, lepszy niż poprzedni, który miała okazję otwierać za czasów względnego spokoju. Nie chodziło nawet o zawisłą nad ich głowami kometę, o której opowiadano także we Francji i przepowiadano najczarniejsze scenariusze, lecz o zmiany, które przyniósł za sobą wojenny harmider. Uporządkowany Londyn, wbrew pierwszym zaskoczeniom i drastycznym zmianom, zaczynał robić wrażenie, a zebrani wokół ludzie zdawali się należeć do grona osób, z którym należało teraz trzymać. Wyłapywała pośród nich oczywiście znajome twarze, lecz największym zainteresowaniem obdarzała te, które widziała po raz pierwszy; część być może kojarzyła z plotek przekazywanych w grubych murach pracowni krawieckiej, a pozostali stanowili słodką niewiadomą, którą być może będzie miała okazję poznać w niedalekiej przyszłości, jeżeli postanowi zostać tutaj na dłużej. Chociaż czas jej wyjazdu ze stolicy nakładał się na okres największych rewolucji i najprawdopodobniej największego rozlewu krwi, nawet za granicą starała się mniej więcej nadążać za tym, co działo się w kraju, który przyjął ją przed laty z otwartymi rękoma. Nie robiła tego, wbrew pozorom, z nagłej sympatii do Anglii – bo ta kwestia pozostawała niezmienna, jej niechęć wciąż była odczuwalna – ale z bardzo ludzkiego, jak na nią, powodu. Wciąż przecież miała tu ciotkę, kuzynkę, grono bliskich przyjaciółek, którym życzyła jak najlepiej a poza tym w pogrzebowej czerni było jej nie do twarzy, nawet jeśli z półwilim genem wyglądała olśniewająco nawet w worze po ziemniakach.
Czarownica nie była zainteresowana ani ogłupiającymi kadzidłami ani malowaniem portretów, ciesząc się za to z możliwości, które oferował jarmark. Szczególnie zwierzęta skradły jej serce, chociaż była przeciwnikiem trzymania przerażonych stworzeń w klatkach pośród hałasów i wtykających do klatek rąk dzieci – miała jednak nadzieję, że było to tylko tymczasowe rozwiązanie, a w głębi ducha postanowiła, że pierwsze stworzenie, które ugryzie przeklęte dziecko w rękę, wróci z nią do domu, do dwóch pospolitych kotów. Sama zresztą powoli zaczynała czuć się jak zwierzątko na wystawie, czując na sobie spojrzenia otoczenia. Te, o ile do nich na ogół była przyzwyczajona, w tak dużym skupisku zaczynały męczyć i z mocą podobną do natrętnej muchy. Próg cierpliwości złotowłosej w ostatnim czasie dość drastycznie się obniżył, więc samo to wystarczyło, by poczuła irytację, wnet pieczenie wnętrza dłoni; tak znajome, tak niebezpieczne dla pierwszego nieszczęśnika. Z rozczarowaniem, że nie doświadczyła małej zemsty kuguchara na dziecku, zadecydowała o swoim powrocie, ale wystarczyła sekunda, żeby grupka młodzieniaszków zrobiła zwrot, w biegu popychając ją na stojącego obok mężczyznę. Złapała się go w bezwarunkowym odruchu.
Przepraszam – rzuciła tylko, powłóczystym spojrzeniem spod na wpół przymkniętych powiek oceniając, z kim ma do czynienia.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Tytan - Page 5 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Tytan [odnośnik]10.12.23 21:35
9 VIII 1958


Obchody Brón Trogain były cudownym przeżyciem, a w dodatku — choć może przede wszystkim — istnym propagandowym sukcesem. Nic też dziwnego, że gdy tylko otrzymała propozycję wystąpienia w jego trakcie jako artystka, zgodziła się na uświetnienie tegoż wydarzenia swoją osobą. Początkowo miała co do tego pewne wątpliwości — letni festiwal pragnęła przecież przeżywać przede wszystkim jako osoba prywatna, bardziej jako małżonka brylującego na tymczasowych namiotowych salonach polityka, niż w świetle swej własnej sławy. Niemniej jednak, po ciężkich przeżyciach związanymi z otrzymanymi snami i wizjami pod wpływem dymu z palącego się wiklinowego maga uznała, że nie może już dłużej zwlekać z odpowiedzią. Data występu została zatem ustalona na dziewiąty dzień festiwalu, w okolicach godziny dwudziestej pierwszej, gdy słońce schowało się już za barierą stworzoną z koron drzew.
Przygotowania do tegoż wystąpienia odbiegały znacząco od tego, jak wyglądały one w standardowych warunkach, na przykład w operze czy teatrze. Przede wszystkim Valerie musiała skorzystać z dobrodziejstw własnego namiotu, zapraszając tam zaufane, również bawiące się na festiwalu czarownice, które podobnie jak przed wejściem na scenę w standardowych warunkach, pomogły jej tak z makijażem, jak i doborem sukienki oraz fryzury. Ostatecznie jej finalny wizerunek prezentował się zgoła inaczej niż ten, do którego przyzwyczajeni byli jej słuchacze i widzowie opery. Oddając cześć tradycjom Brón Trogain nie mogła przecież wybrać swej klasycznej czerwieni i sukni, która najpiękniej iskrzyła się w świetle reflektorów. Dlatego też tym razem postawiła na suknię w kolorze jasnego fioletu, o tradycyjnym kroju. Niegdyś, gdy jeszcze przygotowywała się do ślubu zapoznając mocniej z historią rodziny Sallowów i jej celtyckimi korzeniami, zamówiła suknię na wzór tej, którą widziała na jednym z portretów wiszących w saloniku. Suknia ta ozdobiona była srebrnymi nićmi, którymi po bokach rękawów oraz przy dekolcie wyszyte zostały stare, ochronne runy. Jeżeli wierzyć uwiecznionej na magicznym portrecie czarownicy, zapisywały one rodową dewizę Sallowów, lecz Valerie nigdy nie miała odpowiedniej wiedzy, aby zweryfikować to samodzielnie, przyjmując za pewnik słowa dawno już zmarłej przodkini męża. Stylizacji dopełniał delikatny makijaż, pomagający podkreślić podtrzymywaną sumiennie, wbrew upływowi czasu urodę, a także włosy zaplecione w luźny warkocz, który upuszczony został przez jej prawe ramię.
Zjawiła się w okolicy Tytana na czas, zajmując jeden z niewielkich namiotów ustawionych zaraz za zbudowaną specjalnie dla artystów występujących w trakcie festiwalu sceną. Towarzyszyło jej kilkoro muzyków, z którymi występowała przy podobnych okazjach, a którzy zgodzili się zapewnić jej odpowiedni akompaniament. W namiocie powtórzyła jeszcze raz tekst piosenek, którymi miała raczyć uszy czarodziejów. Ostatnimi czasy z piosenkami propagandowymi nie miała żadnego problemu — sytuacja polityczna sama podsuwała jej motywy pisarskie, czasami zasięgała rady męża, aby upewnić się, że jej wizja artystyczna jest zrozumiała, a przesłanie trafi do szerszej masy, niż wyłącznie sympatyków sztuki wysokiej. Do uszu i serc tych ostatnich docierała w innych miejscach, natomiast w Waltham Forest bawili się prawi obywatele Wielkiej Brytanii o różnym pochodzeniu i stopniu wrażliwości na sztukę, musiała o tym pamiętać.
Wreszcie występujący przed nią zakończyli swe pieśni, a jedna z czarownic odpowiedzialnych za oprawę muzyczną festiwalu zaprosiła na scenę Valerie wraz z towarzyszącymi jej muzykami. Magicznie wzmocniona siła głosu pozwoliła śpiewaczce w pierwszej kolejności na skierowanie kilku słów do widowni.
— Szanowni państwo, niezwykle cieszę się, że mam zaszczyt spędzić te cudowne dni w państwa towarzystwie. Dni pokoju, dni chwały, dni, które powinniśmy zachować w naszych sercach na jak najdłużej i wracać do nich pamięcią, gdy tylko zwątpienie zajrzy do naszych serc. Właśnie dla takich chwil powinniśmy żyć, właśnie tak — w spokoju i miłości — powinniśmy spędzać nasze dnie — każdy rozsądny człowiek był świadom, że zawieszenie broni zawarte zostało wyłącznie do ostatniego dnia letnich obchodów, że gdy te się zakończą, powrócą do wojennej rzeczywistości. Nie oznaczało to jednak, że powinni czuć się źle. Valerie pragnęła wlać w ich dusze i umysły nową nadzieję, rozpalić chęć działania po to, aby doprowadzając wojnę do jej nieuniknionego końca, przyspieszyć powrót letniej beztroski. Czyż nie tego właśnie wszyscy pragnęli? Aby ta nagła normalność stała się na powrót chlebem powszednim egzystencji czarodziejskiej? — Dlatego też, z ogromem nadziei w moim sercu, chciałabym wykonać dla państwa premierowo moją autorską piosenkę, Nadejdą lepsze dni.
Dyskretny gest dał sygnał muzykom, którzy rozpoczęli grać powolną, lecz radosną melodię. Valerie przymknęła na chwilę oczy, oddając się niemalże zupełnie rytmowi. Odliczała w głowie takty, aż do momentu, w którym powinna — i zaczęła — śpiewać.
— Gdy stanie brat po stronie brata,
otworzą się szeroko drzwi,
do przyszłości naszego pięknego kraju,
co przechodzi przez trudne lata.

Pierwsza zwrotka przepłynęła spokojnie, choć wyśpiewywane słowa skrzyły radością, której ostatnio brakowało w innych propagandowych piosenkach, które wykonywała Valerie. Ten utwór nie miał straszyć, nie miał stanowić przestrogi przed tym, jak kończy się bierność względem ognia wojny. Miał być łagodny w przesłaniu, w pewnym sensie podobny do historii, którą matka opowiada dziecku na dobranoc.
— Nadejdą lepsze dni,
przyjdą z miłością w gestach i słowach.
Nadejdą lepsze dni,
wszystkie nam znane imiona
żyć będą wiecznie w naszych piosenkach.
Nadejdą lepsze dni,
przyjdą z miłością w gestach i słowach.
Nigdy nie zapomnimy tych,
Co żyć będą w naszych sercach i głowach.

Refren prezentował się już żwawiej, chociaż dalej utwór utrzymywał się w konwenansach ballady. Rozradowana Valerie przyglądała się reakcji zebranych pod i wokół sceny czarodziejów. Większość z nich słuchała jej pieśni, nie odrywając od niej wzroku, chociaż widziała także pary, które zamknięte w miłosnym uścisku, gotowe były ruszyć w tan na miękkiej, wydeptanej ziemi. Największą satysfakcję sprawiały jej przecież właśnie reakcje ludzi, to, gdy mogła wprost i w czasie rzeczywistym dowiadywać się o tym, jak odbierali jej dzieła.
— Tylko jeżeli znajdziemy w sobie siłę,
świat cały będzie nas podziwiał.
I dodamy sobie nowych skrzydeł,
na których w powietrze wzbije się młodość.
I dodamy sobie nowych skrzydeł,
na których w powietrze wzbije się pokój.

Druga ze zwrotek miała wzmocnić przesłanie zwrotki pierwszej. Wzmocnienie jedności i jednomyślności narodu przy jednoczesnym zachowaniu zapału do pojawiających się zmian, konieczności przystosowania się do nich. Nie mogła również pominąć wagi, jaką w trakcie wojny miał udział młodych ludzi. Cornelius wielokrotnie wspominał, że młodych rekrutów jest zdecydowanie za mało, wskazywał na siebie jako wzór do naśladowania. I ona pragnęła dopomóc tej misji, równając młodość z pokojem. To także, albo też przede wszystkim dla młodego pokolenia — i pokoleń następnych, prowadzili tak zaciętą walkę. Dla ich bezpieczeństwa i wolności.
Gdy wybrzmiały ostatnie akordy pieśni, Valerie skłoniła się publiczności w teatralno—operowej manierze, a ta odpowiedziała jej gromkimi brawami. To był chyba jej ulubiony, zaraz po artystycznym wyrazie, element jej zawodu. Błyszczenie w świetle swej własnej sławy, widok zachwytu na twarzach publiki. Tej samej publiki, która ku przyjemnemu zaskoczeniu Valerie domagała się drugiej piosenki. Wyglądało na to, że nowa pieśń jedynie rozbudziła ich apetyt na więcej, ale kimże była madame Sallow, by odmawiać takim prośbom?
— Moi drodzy państwo, z okazji Brón Trogain, święta plonów i dzielenia się miłością, nie mogę państwu odmówić bisuprzemówiła, a tłum odpowiedział jej gorącym wiwatem. Odwróciła się przez ramię do swoich muzyków, poruszając jedynie ustami, bez dźwięku chcąc przekazać im tytuł kolejnej piosenki, którą mieli wykonać. Ta z kolei była już żwawsza, żywsza, choć wciąż oscylowała wokół wojennej tematyki.
— Pozwól dziś ogniskom płonąć,
śpiew niech się niesie po sam świt!
Kto z tych dzielnych bohaterów,
Kto z odważnych Anglii synów,
niech pozwoli dziś ogniskom płonąć,
niechże słucha pieśni tych!

Pieśń została przyjęta z entuzjazmem, w szczególności przez panów w mundurach służb porządkowych, dbających o bezpieczeństwo gości festiwalu. Jeden z nich, zanim porwał do tańca swoją partnerkę, posłał Valerie długie spojrzenie wraz z przyjemnym dla oka, szerokim uśmiechem. Dobrze było żyć z takimi ludźmi na dobrej stopie; zwłaszcza gdy talent, pasja i zawód przynosić mogły wymierne korzyści.
— I tak Londyn szumi nam, umęczony wojną,
pieśń bohaterską ulicami echo niesie.
I tak Londyn szumi nam, umęczony wojną,
pieśń bohaterów Anglii echo niesie.

Każdy występ, nawet najmilej przyjemny, musiał się kiedyś zakończyć. Gdy zamknęła piosenkę śpiewem a capella, tłum podziękował jej kolejnymi oklaskami. Znów skłoniła się przed publicznością, tym razem, zamiast powracać na scenę dla kolejnej piosenki, zeszła z niej, chcąc porozmawiać ze swymi słuchaczami. Część z nich znała jej utwory wcześniej, część z nich miała okazję słuchać jej w trakcie innych wydarzeń. Niektórzy podsuwali jej skrawki papieru oraz pióra, dzięki którym mogła złożyć swój zamaszysty podpis. Z każdym, kto zwracał się do niej bezpośrednio, zamieniała przynajmniej kilka słów, nim muzycy, dostrzegając, jak opuszczają ją siły, nie przeprosili wszystkich w jej imieniu, tym samym pozwalając na powrót do namiotu artystów. To był udany występ.

| z/t




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759
Re: Tytan [odnośnik]19.12.23 22:46
| dla Solene

Wybrałem najbliższy z brzegu los. Obojętność zwyczajowo gościła na mojej twarzy, wpajając coś na pozór chłodnego w brązowym spojrzeniu. Nie byłem zainteresowany Festiwalem Lata, pamiętając światłe czasy własnej młodości, gdy w zrywie brawury rywalizowałem o wianki rzucone w wir ciepłego jeziora. Daleko było mi do nurka, z pływaniem radziłem sobie kiepsko, ale wysoki wzrost i siła pozwalały dopchać się do co lepszych zdobyczy, racząc noce bliskością dobrze urodzonych panien. Spotkałem raz lady Slughorn, jej rude włosy przyćmiewały wszystko wokół, a moje własne upodobania wiodły prym w sięgnięciu po złoto — gdy odnalazłem plątaninę biało-różowych kwiatów, ofiarowała mi nie tylko miły czas, co dozę bliskości. Śmiesznym było spoglądać na jej późniejszy mariaż z lordem Nottem, którego rola w Ministerstwie od lat nie uległa zmianie. Nie lubiłem typa, ona wydawała się podobnie niepocieszona faktem zamążpójścia, ale nie blokowało jej to przed kolejnymi, mniejszymi uciechami gry półsłów i gestów. Widziałem ją dzisiaj, wyglądała jak zwykle zjawiskowo, a wiek dodał jej jedynie odrobiny czerni w charakterze. Prowadzony u boku syn nie przypominał za grosz parszywego ojca, ale nie w mojej kwestii leżało odnajdywanie cudzołóstwa oraz niszczenie komuś reputacji domysłami. Choć brzydziłem się podobnymi ekscesami ze strony kobiet, to milkłem w obliczu spraw mnie niedotyczących, w duchu analizując jedynie dalsze, nieistotne składniowe. Wszystko odeszło jednak daleko, zniknęło w korcu maku, kiedy lekki ciężar opadł na moje ramiona i odnalazł szczątki bliskości w zaciśnięciu palców.
Spojrzałem na bok i ledwie instynktem powziąłem ramiona kobiety, pomagając jej w potknięciu. Nie zastanawiałem się więcej, nie rozważałem — sięgnąłem po to, co znane w mechanicznych ruchach, chwilę później rękę kontrolując sytuację, gdy nogi znalazły bezpieczny grunt.
Nic się pani nie stało? — Zwyczajowe słowa opadły; odsunąłem rękę, pozostawiając jedynie ramię jako element wsparcia. Dopiero po dłuższej chwili odnalazłem w rysach kobiety nieodparte piękno, coś wewnątrz nakazywało mi na cichą kontemplację tego zjawiska, ale nie byłem w tym nachalny. Doceniłem fakt, jak promienie słońca zagrały na blond włosach, przesunąłem krótko spojrzeniem po delikatnym licu, odsuwając od siebie krótki dreszcz zadowolenia z widocznego pejzażu.
Odrobina rozwagi nikomu by nie zaszkodziła. — Uniosłem się, spoglądając pobocznie na krzątaninę młodzieży. Na brak kultury nie było miejsca w tłumie, nawet gdy rozpiera ciało werwa i chęć przenoszenia gór. — Może podprowadzę Panią na pobocze? — Byłem zapobiegliwy, a może po prostu chciałem w tym prozaicznym poczuciu zadowolenia zaimponować młodej kobiecie. Kunszt wyciosanej urody był ledwie dodatkiem; wychowano mnie na godnego mężczyznę, nie pozwoliłbym sobie na niechlubne porzucenie po tym, jak ledwie przed sekundą wpadła w moje objęcia z jakiegoś powodu.

| Rzut na loterię.



prawda jest jak dobre wino
często znajduje się je w najciemniejszym kącie piwnicy. co jakiś czas trzeba je odwrócić. a także delikatnie odkurzyć, zanim wyjmie się je na światło dzienne i spożytkuje.
Maerin Scorsone
Maerin Scorsone
Zawód : znawca prawa magicznego, zastępca kierownika służb administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 52 lata
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
kłamałem więcej
niż kiedykolwiek chciałbym przyznać
a w moich żyłach płynęła krew
zimniejsza niż stal
OPCM : 15 +3
UROKI : 8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +2
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11770-maerin-scorsone https://www.morsmordre.net/t11896-gufo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11898-skrytka-bankowa-nr-2553#367831 https://www.morsmordre.net/t11897-maerin-scorsone
Re: Tytan [odnośnik]19.12.23 22:46
The member 'Maerin Scorsone' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tytan [odnośnik]27.12.23 17:21
| Timothee

Aura festiwalu nie sprzyjała decyzjom dyktowanym rozsądkiem. Właśnie dlatego nim cokolwiek wymknęło się spod kontroli jeszcze bardziej, Maria szukała pomocy u bliskiej sobie duszy. Opisała dokładnie to, jak czuła się w towarzystwie młodego lorda, jak mógł być on spełnieniem wróżby, którą otrzymała w trakcie wiejskiego wesela w Norfolk. Dziewczęcy umysł, karmiony wielkimi miłościami z nowel i powieści, tak łaknący słów płynących spod pióra poety dość prędko zdążył sobie wytłumaczyć wszystko, co miało miejsce. Ale na szczęście dla siebie, nie była w tym świecie sama. Często znajdował się koło niej ktoś z większą dozą zachowawczości, ktoś, kto był w stanie ugasić jej entuzjazm, nim przerodził się w pożar, który ostatecznie spaliłby nie tylko ją, ale także — a może przede wszystkim, bo o niego bała się najbardziej — Timothee.
Z tyłu głowy dudniły jej słowa spisane przyjacielską dłonią, to zauroczenie, nie mogła mu się poddać. Na szali znajdowało się zdecydowanie więcej, niż tylko jej szczęście. Znajdowała się cała jej rodzina, wszystkie oczekiwania, które względem niej mieli, znajdowała się praca, dla której poświęciła w ciągu swojego krótkiego żywota wszystko. Znajdowała się jej własna czystość, waluta, w której mierzyło się jej wartość dla świata. Jej honor, plany, marzenia, cała przyszłość. Timothee... Wiedziała, że jest dobrym młodym mężczyzną. Nie zaufałaby mu nigdy w taki sposób, gdyby nie była co do tego przekonana. Nawet popchnięta kadzidłem śmiałość nie miałaby racji bytu, gdyby sądziła, że był kimś złym.
I chyba dlatego cała realizacja ich okropnego położenia bolała ją tak bardzo. Nie mogła mu tego zrobić. Nie mogła bawić się jego uczuciami, gdy sama już była świadoma, że ich światy nie mogły się połączyć, musiały trwać rozłącznie. Hierarchię społeczną stworzono z jakiegoś powodu, to na niej stał ich chyboczący się, ale jeszcze uparcie trwający świat. Co by powiedzieli jego bliscy, gdyby dowiedzieli się, że oddał swe serce byle dziewce z gminu? Nie zasługiwał na ich ostracyzm, nie zasługiwał na to, aby pozbawiać go majątku tylko dlatego, że... Popełnił błąd. Maria zawsze czuła, że nim była. Jej obecność, choć bardzo tego pragnęła, rzadko kiedy dawała ludziom spokój duszy, częściej komplikowała wszystko — czy to swoją nadmierną emocjonalnością, czy to pechem, jaki przynosiła sobie lub innym, czy to — jak teraz — swym niegodnym urodzeniem.
Serce załomotało w klatce piersiowej, podobne do ptaka próbującego wydostać się z niewoli, gdy mówił słowa, jakie pewnie chciała od niego usłyszeć każda młoda dama. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, tęskniłam. Jak takie wyznania mogły być jednocześnie szczere, a tak tragicznie smutne? Czy Timothee zauważył, jak szarozielone spojrzenie Marii opadło gdzieś w bok, a aura smutku — tego dojmującego, dotykającego do żywego — znów oplata jej ciało, podobnie do płaszcza lub opończy? Musiał. Przecież nie odrywał od niej wzroku.
— Podejdźmy do loterii, dobrze? — wydusiła z siebie wreszcie, wciąż cicho, wzrokiem podążając do stanowiska, przy którym akurat pewien jegomość wrzucał knuta do skarbonki; niedługo później otrzymał z rąk młodych dziewcząt jakieś zawiniątko, z którego okazał się być naprawdę zadowolony.
Gdy wreszcie ruszyli, Maria poczęła skubać jeden ze swych kosmyków włosów. Dłonie drżały jej dość wyraźnie, niby nie było to nic nowego — nieczęsto bowiem bywała na tyle pewna siebie, aby się nie denerwować — choć mogło wzbudzić pewne podejrzenia.
— Timothee, bo ja... — zaczęła cicho, choć walczyła ze swą nieśmiałością, która jak raz na powrót postanowiła splątać jej język, w najgorszym możliwym momencie. — Ja nie mogę... Być twoją żoną — wydusiła wreszcie, czując, że jej policzki pokrywają się intensywną czerwienią. Przecież nie całowałby jej wczoraj i nie myślał o niej cały czas, gdyby nie chciał, aby została jego żoną. Lady Maria Lestrange z domu Multon brzmiała niezwykle kuriozalnie. Aż za bardzo. — Wydziedziczyliby cię. Straciłbyś nie tylko nazwisko, ale i kontakt z rodziną. Ja... Ja nie mogę ci tego zrobić — och, jakże naiwne było postrzeganie świata przez panienkę Multon. Tę samą panienkę Multon, która właśnie starała się wlewać w siebie wszystkie pokłady swej miernej odwagi, aby tylko iść prosto, nie za szybko, nie za wolno, ku upatrzonemu wcześniej stoisku.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Tytan [odnośnik]05.01.24 16:50
Corinne

Okres zawieszenia broni sprzyjał błogości i rozluźnieniu. Wojenne plany ― siłą rzeczy ― musiałem odsunąć na bok i wypełnić powstałą po nich lukę. Nie było to szczególnie trudne ― moje życie obfitowało w wydarzenia, którym winien byłem swoją uwagę, czy to ze względu na ewentualne rozmowy z nestorem, czy z racji mojej opieki nad rodowym skarbcem. Teraz, gdy moje myśli zaprzątał także temat nowej inwestycji w postaci zacnej perfumerii, chwilowa absencja działań wojennych wydawała się być czymś, co będzie mi na rękę.
Wiedziony czystą ciekawością, zawitałem na jarmark, chcąc rozejrzeć się w prezentowanych towarach i ich cenach. Głównie interesowała mnie różnica pomiędzy ceną rynkową, a festiwalową; słyszałem, że tutejsze przedmioty, a także żywy inwentarz, miały być nieco tańsze i byłem ciekaw o ile. Czy organizatorzy w jakiś sposób regulowali różnicę? Od niechcenia powiodłem spojrzeniem po ogromie ludzkiej masy, po leniwym tłumie, który przepływał z jednej na drugą stronę. Utarg musiał być wysoki, a biorąc pod uwagę czas trwania jarmarku… zdecydowanie wychodzili na tym na plus.
Ciekawe czy uiszczali opłatę za dzierżawę miejsca…
Z rozmyślań wyrwał mnie ruch po lewej. Kątem oka wychwyciłem ciemnoczerwoną barwę sukni, a znajomy głos rozwiał pozostałe wątpliwości. Uśmiechnąłem się nieznacznie, kątem warg; nigdy nie byłem szczególnie wylewny.
Corinne ― przywitałem ją uprzejmym tonem i skinąłem głową. Od momentu ślubu nie mieliśmy się okazji spotkać ― ona przebywała w Pałacu Róż, ja natomiast pochłonięty byłem sprawami Ludlow i nawet jej wizyty w zamku jakoś mnie omijały.
Wszystko w porządku, gdy ich ostatnio widziałem, mieli się doskonale ― zapewniłem ją gładko, zaczynając od końca stawianych przez damę pytań. Po dżentelmeńsku zaoferowałem jej ramię, byśmy mogli się przejść kawałek i pooglądać ułożone na wystawach rzeczy. ― W Ludlow natomiast wrzawa ― dodałem mrukliwie. Doskonale wiedziałem, co dzieje się w zamku, orientowałem się we wszystkich problemach, nawet tych błahych, choć z oczywistych powodów interesowały mnie głównie starcia natury finansowej. Świadom przepaści pokoleń pomiędzy mną, a bratanicą, świadom także tego, że nie odznaczała się chęcią do zgłębienia ambitnych tematów, sięgnąłem po zasób plotek. Julius miał wystarczająco dużo na głowie, a wiedząc o mojej doradczej relacji z nestorem ― niektóre damy i panowie naszego dworu zdradzali mi swoje problemy, licząc na to, że wstawię się za nimi u Juliusa. Nie miałem tego w zwyczaju, ale bardzo chętnie brałem udział w zmniejszaniu puli potencjalnych problemów z którymi musiałby radzić sobie sam. Rozmawiałem, słuchałem, a czego nie usłyszałem ja ― usłyszała Idun.
Amanda całkiem nierozsądnie odrzuciła kolejną ofertę małżeństwa, a nie robi się coraz młodsza. ― Kolejne mruknięcie, nawet cichsze niż poprzednie; komentarz pod adresem jednej z młodych lady, które mieliśmy na wydaniu miał trafić tylko do uszu mojej bratanicy. ― Podobno kierowała się porywami serca…
A to przecież było nie do pomyślenia.
Harlan Avery
Harlan Avery
Zawód : analityk finansowy, doradca nestora
Wiek : 44
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

I know there will come a day
When red runs the river

OPCM : 7 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 21 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11936-harlan-avery#368946 https://www.morsmordre.net/t12105-vidar#372860 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12103-skrytka-bankowa-nr-2578#372853 https://www.morsmordre.net/t12106-harlan-avery#372876
Re: Tytan [odnośnik]06.01.24 14:02
| Harlan

Corinne cieszyła się, że nie urodziła się mężczyzną i nie musiała głowić się nad tak zawiłymi sprawami. Choć z jednej strony mieli oni więcej wolności i swobody, i więcej było im wolno, było to okupione także większymi obowiązkami i odpowiedzialnością. W końcu to oni stanowili filar rodu, to oni dbali o byt rodziny i mieli zatroszczyć się o utrzymanie kobiet i dzieci pozostających pod ich pieczą. Corinne niezmiernie cieszyła się z tego, że nie musiała pracować i martwić się o utrzymanie rodziny, bo od tego byli mężczyźni. Ona mogła całymi dniami odpoczywać lub oddawać się sztuce i innym błahym, kobiecym rozrywkom, jak spotkania towarzyskie z innymi damami, ploteczki i tym podobne. Oczywiście, i życie kobiet nie było wolne od obowiązków; musiały przecież wychodzić za mąż za osobę wybraną przez ród bez względu na osobiste odczucia, a potem rodzić mężowi dzieci. Każda płeć miała swoją wyznaczoną rolę w porządku rzeczy i Corinne przyswoiła to bardzo szybko, kiedy już jako dziecko zauważyła, że jej brat uczy się nieco innych rzeczy niż ona. Podczas gdy on uczył się obchodzenia z rodowym dziedzictwem oraz innych męskich spraw, ona uczyła się umiejętności niezbędnych damie i przyszłej żonie. Kiedy więc jej starszy brat pod okiem ojca poznawał tajniki rodowej hodowli trolli, ona uczyła się jak tańczyć, dygać, śpiewać, haftować, malować, grać na instrumentach i tak dalej. Miała być ozdobą i tym właśnie była.
Od razu rozpoznała wuja, w końcu kiedy jeszcze mieszkała w Ludlow, widywała go wiele razy. Już jako mała dziewczynka musiała przyswoić zawiłości rodzinnych powiązań i potrafiła wyrecytować drzewo genealogiczne swojej najbliższej rodziny już jako kilkuletnie dziecię. Rodzina była bardzo ważna, jak zawsze powtarzał jej pan ojciec. Ważny był także szacunek do starszych krewnych oraz do tradycji, dlatego przywitała się z wujem uprzejmie, a także przyjęła zaoferowane jej ramię. Ucieszyła się z okazji do spotkania i rozmowy, bo tęskniła za swoimi krewnymi, a wuj Harlan zawsze wydawał się dobrze poinformowany. Ruszyła razem z nim, a jej służka dreptała kilka metrów za nimi.
- Bardzo się cieszę, że czują się dobrze. Wkrótce ich odwiedzę – rzekła; miała nadzieję, że wkrótce znów ujrzy Ludlow, a w jego murach swoich rodziców i brata. Niestety nie miała pojęcia, co los szykował im na koniec festiwalu. – Wrzawa? Dlaczego? – zapytała, zaciekawiona co takiego się działo, bo kiedy była tam ostatni raz, wydawało się spokojnie. Ale wtedy spotkała się tylko z matką, która jako dama żyła z dala od męskich spraw i zajmowała się głównie sobą, odkąd już nie musiała wychowywać dzieci, bo te dorosły, a także z bratem, który również nic odbiegającego od normy jej nie mówił. – To z powodu Amandy? Z jakiego rodu pochodził odrzucony przez nią kandydat? – Przypomniała sobie przelotnie sylwetkę jednej z kuzynek, która była od niej odrobinę starsza, ale mimo to wciąż nie wyszła za mąż. – To nie porywy serca są najważniejsze, lecz obowiązek wobec rodu – zgodziła się. Wuj Harlan z pewnością doskonale pamiętał, że ona nie odrzuciła wyznaczonego jej kandydata. Pokornie i bez słowa sprzeciwu przyjęła swoje przeznaczenie i poślubiła Mathieu Rosiera, bo taka była wola nestora i jej pana ojca, a godna dama nie buntowała się wobec ich woli. Była bardzo młoda, ledwie rok po szkole, w dodatku nie znała Mathieu, ale wiedziała, że im wcześniejszy mariaż, tym lepiej świadczy to o jej reputacji, w końcu to najlepsze partie wychodziły za mąż najszybciej, a te mniej urodziwe lub zbuntowane czekały latami, niektóre z nich zostawały w końcu starymi pannami. Dla Corinne stare panny były kobietami przegranymi, o niepełnej wartości, których nikt nie chciał i musiały wieść jałowe życie, znosząc pogardę ze strony innych członków rodziny, a także socjety w ogóle. Najwyraźniej została uznana za dobrą partię, skoro to jej ręka została oferowana Mathieu Rosierowi, a nie Amandy czy innych kuzynek. Na ich tle niewątpliwie wyróżniała się urodą, była równie piękna jak jej matka za młodu, a przy tym młoda, zdrowa, ułożona, wyznająca jedyne słuszne wartości i znająca swoje miejsce w porządku rzeczy. W przeciwieństwie do Amandy, która najwyraźniej o swoim zapominała, na co wskazywałyby słowa wuja. Może dlatego nigdy się zbyt dobrze nie dogadywały, bo Corinne zawsze była bardzo sztywna, jeśli chodzi o rodowe zasady, i nigdy nie pozwalała sobie na żadne romantyczne dyrdymały, skoro wiedziała, że to ojciec i nestor wybiorą dla niej męża. – Mam nadzieję, że powróci jej zdrowy rozsądek i nie spadnie na nią hańba staropanieństwa. Tak wiele dam ulega zgubnemu postępowi, Hogwart wielu moich rówieśników wystawił na pokusy… - Rzecz jasna, Corinne dzielnie się im opierała i nigdy nie skalała się nieodpowiednimi przyjaźniami, nie wspominając o uczuciach wobec osobników niższego stanu. Mogłoby się wydawać, że jako osoba młoda powinna być bardziej wyluzowana, ale nic z tych rzeczy, jej postrzeganie świata było bardzo czarno-białe. Była bardzo konserwatywna zarówno jeśli chodzi o podejście do czystości krwi, jak i roli kobiet. Ale wiedziała, że byli tacy, którzy ulegali, kiedy siedem lat przebywali z daleka od domu wracając do niego tylko na wakacje, w szkole która na siłę promowała równość. Postrzegała uleganie takim pokusom jako słabość, ale była przekonana, że zimny chów Averych w końcu Amandę naprostuje i zostanie zmuszona do ślubu zanim zrobi coś głupiego, co mogłoby narazić rodzinę na nieprzyjemne plotki. Niestety nie wszystkie rody radziły sobie z krnąbrnymi latoroślami aż tak dobrze. Słyszała w końcu o aż trójce zdrajców wśród młodego pokolenia Selwynów i nie potrafiła pojąć, jak można było porzucić ród dla niedorzecznych mrzonek o równości. Sama podobno zajęła miejsce jednej ze zdrajczyń w roli narzeczonej, a później żony Mathieu, tak przynajmniej mówiły plotki. Z nim samym jeszcze nie rozmawiała na ten temat, ale z pewnością kiedyś zapyta, skoro wyglądało na to, że ich relacje zaczynały się poprawiać. – Czasem nie umiem uwierzyć, że minęło już prawie półtora miesiąca od mojego ślubu i wyprowadzki z Ludlow – odezwała się po chwili, kątem oka spoglądając na wuja. Ciekawe, czy Averym w ogóle brakowało jej obecności w dworze? Bo jej czasem brakowało rodzinnego domu, ale była to pewnie naturalna tęsknota młodej dziewczyny rzuconej w nowe, obce środowisko. Starała się jednak sprostać roli żony Mathieu.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Tytan [odnośnik]13.01.24 16:09
Poprowadziłem Corinne spokojnym, niemalże leniwym krokiem, pomiędzy pierwsze stragany. Minęliśmy stoisko pełne magicznych kulek w których wirowały płatki kwiatów i brykały miniaturowe figurki lunaballi, którymi zachwycały się puszczone luzem pociechy. Nieopodal, przy kolejnym straganie, odbywała się prezentacja galaretek w doprawdy fantazyjnych kształtach.
Kandydat pochodził z Malfoyów ― odparłem z westchnieniem. ― Armand Malfoy właściwie, niech to nie będzie tajemnica. Być może o nim słyszałaś, dość obrotny towarzysko. Obecnie pracuje w Ministerstwie Magii, aspiruje do asystenta Ministra. Całkiem lotny umysł, jeśli miałbym się wypowiedzieć w tej kwestii ― mówiłem dalej, przywołując z pamięci kolejne szczegóły dotyczące młodzieńca. Nie chciałem przekonywać Corinne do własnych racji, wiedziałem, że poprze moje zdanie w tej materii, była w końcu damą wychowaną jak od linijki. Mówiłem dla samej przyjemności mówienia, dla zabicia czasu. Dzisiaj nigdzie mi się nie spieszyło.
Skinąłem płynnie głową, gdy słowami potwierdziła moje przypuszczenia.
Zgadza się ― mruknąłem, skręcając w prawą odnogę napotkanego przez nas rozwidlenia. Tutaj stragany uginały się od kwietnych kompozycji, wyrobów pszczelarskich i prawdziwej uczty zapachów. Idun na pewno by się tutaj spodobało, musiałem zapamiętać to miejsce i przyprowadzić ją tu w późniejszym czasie.
Nim odpowiedziałem na jej następną wypowiedź, pozwoliłem ciszy nieco zalec między nami. Zebrałem nieśpiesznie myśli, zebrałem także odpowiednie słowa. To spotkanie nie miało być tylko pustą przechadzką, a Corinne mogła mi się wciąż do czegoś przydać.
Na przestrzeni lat nauczyłem się, że czasem szczęściu trzeba pomóc ― odparłem w końcu, przybierając filozoficzny ton i przystając, byśmy mogli obejrzeć krótką demonstrację grających, ruchomych pozytywek. Ta, którą otworzył przed nami handlarz kryła w sobie otwartą muszlę w której pląsała syrenia sylwetka. ― Stanowisz piękny wzorzec klasycznego wychowania, zatem chciałbym cię prosić o to, byś pomogła Amandzie zrozumieć pewne kwestie. Masz za sobą ślub ze świetną partią, a wzorowe zachowanie może przyczynić się do poprawy relacji naszych rodów, do uświetnienia i nadania jej prawdziwie pozytywnego wydźwięku… ― Zależało mi na kolejnym, politycznie korzystnym mariażu. Łączenie się z rodami o silniejszej pozycji było nam na rękę; gruntowało pozycję, otwierało nowe możliwości. Przez wydanie Corinne za Mathieu byliśmy krok bliżej znamienitej rodziny, którą kierował Śmierciożerca. Gdyby udało mi się dopiąć małżeństwo Amandy i Malfoya, bylibyśmy bardziej spokrewnieni z rodziną Ministra. Armand może nie był jego synem ani bliskim kuzynem, ale byłem cierpliwy, a młodych, dorastających cór Shropshire mieliśmy wystarczajaco dużo, by prowadzić grę wpływów dalej, do skutku.
Uśmiechnąłem się połową ust, trochę wesoło, a trochę z sentymentem. Sam nie odczułem specjalnego braku jej obecności, ale moja uwaga była skupiona na innych wydarzeniach, na innych ludziach. Wiedziałem jednak, że są w Ludlow osoby, które lubiły jej towarzystwo, szczególnie zaś grę na fortepianie.
Czas szybko leci ― odparłem, podejmując spacer. ― Powiedz mi, jak się czujesz w nowym środowisku? Jak podoba ci się nowy dom?
Harlan Avery
Harlan Avery
Zawód : analityk finansowy, doradca nestora
Wiek : 44
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

I know there will come a day
When red runs the river

OPCM : 7 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 21 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11936-harlan-avery#368946 https://www.morsmordre.net/t12105-vidar#372860 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12103-skrytka-bankowa-nr-2578#372853 https://www.morsmordre.net/t12106-harlan-avery#372876
Re: Tytan [odnośnik]13.01.24 22:03
Blaise

Uśmiechnął się, unosząc w górę sam kącik ust, takim go pamiętał, ambitnym. Każdy, kto chciał się liczyć dzisiaj w kraju, musiał mieć wsparcie Rycerzy Walpurgii. Jako lord Blaise nie mógł uciekać od walki, chciał jej czy nie, nie miało to żadnego znaczenia, nie byli ludźmi, którzy mogli władać własnym losem. Ani nastoletnimi chłopcami, którzy nie rozumieliby jeszcze powierzonej im wysokim urodzeniem roli. Rozłożył bezradnie ramiona, śmiejąc się w głos:
- I teraz brzmisz jak Blaise, którego znałem! - zawołał z zadowoleniem, rzucając w pozorną tylko niepamięć poprzednie słowa; jako Śmierciożerca musiał pozostać czujny. - Wiesz, na froncie też można się czasem zabawić. Grunt to trafić odpowiednią chwilę, rebeliantki są krzykliwe, ale młode i czasem nie aż tak kościste - rzucił lekko, jakby sugerowany czyn nie obszedł go wcale, nie obchodził w istocie, a rozmawiał z kimś, z kim połączyło go przecież porozumienie. Wzruszył ramieniem, chybocząc w dłoni kielichem z wina w zastanowieniu nad jego dalszymi słowy, strach, tylko szaleńcy nie bali się śmierci. Czy był szaleńcem? Dzięki Lordowi Voldemortowi miał dziś wszystko. Sprzeciwem - straciłby wszystko. Oddał Czarnemu Panu siebie, nic więcej dać mu już nie mógł. - Nie umrze ten, dla którego wzniosą pomniki - odparł z przekonaniem, chyba naprawdę tak uważając. Życie było tylko chwilą, chciał przeżyć je intensywną pełnią, rozpustą i przyjemnością, sadystyczną perwersją, on był tylko chwilą, paroma akapitami w ciągnących się setkami lat rodzinnymi kronikami. Ale nie chciał być losowym zapomnianym akapitem, chciał być rozdziałem zdobionym rycinami, chciał być tym rozdziałem, o którym będą pamiętać tak długo, jak długo nie zapomną o rodowych kronikach. Dziedzictwo ich rodów sięgało daleko. Znacznie dalej, niż ich spojrzenia. Byli tylko małą częścią ogromnej całości, wielkiego planu. - Wolisz odejść w ciepłym łóżku jako zniedołężniały starzec, czy zyskać nieśmiertelność dzięki historycznym księgom? - On wolał to drugie. Nie odmawiał sobie dziś niczego, świadom, iż każdy dzień mógł być tym ostatnim. Jego wola walki nie była tylko szlacheckim obowiązkiem, była efektem nietrudnego rachunku zysków i strat. - Jestem tymi drzwiami, Blaise - odparł, z powagą, choć kącik jego ust nie opadł. - Ale musisz mi pokazać, że jesteś gotów stanąć przed obliczem tego, który nas prowadzi. - Dotąd to Tristan przekonywał go co do słuszności podjęcia tej decyzji, jednak niepewność Blaise'a nie czyniła z niego dobrego sojusznika. Musiał tego chcieć. Musiał tego pragnąć. Musiał być na to gotowy, musiał rozumieć sens i cel podjętej walki. Wierzył, że odezwie się do niego, gdy nadejdzie odpowiedni czas.
- Ach, tak, aura tego miejsca jest niezwykła. Przesycona wręcz miłością. Rozkoszą. Tajemnicą. Magia kadzideł potrafi zamącić w zmysłach. - Oparł się wygodniej o krzesło, zaczynał czuć przyjemne odurzenie winem. Opis kobiety brzmiał jak opis wielu kobiet, które mogły znaleźć się tego dnia w lesie, nic mu nie mówił i nikogo konkretnego nie zasugerował. - Brzmi intrygująco - przyznał, przywołując jedną z panienek, by podmieniła pustą karafkę po winie na pełną. - O głupich trzpiotkach łatwo zapomnieć, są jak motyle, na które przyjemnie popatrzeć przez chwilę. - Podobnie jak Blaise ignorował kwestię Magdalene, czy była tylko motylem? - Najpiękniejsze porównałbym do dzikich kotów. Czarnych panter, jasnych lwic - miał jedną i drugą. - Uwodzą ciałem i spojrzeniem, znają własną wartość. I, masz rację, tylko głupiec by się nie zląkł. Opowiedz mi o swojej panterze więcej, noc jeszcze młoda, a pierwsze spotkania po przerwach tak długich zdarzają się rzadko. - Powiódł wzrokiem za panienką, która wypełniła ich kielichy. - Dość już o błędach. Wypijmy za twój powrót i za to, co przyniesie jutro - wzniósł toast, nim pochłonęła ich dalsza rozmowa.

/zt



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Tytan - Page 5 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Tytan [odnośnik]14.01.24 13:48
| Harlan

Corinne z ciekawością przyglądała się mijanym straganom, bo jak przystało na młódkę, lubiła otaczać się ładnymi przedmiotami, a kto wie, może akurat napotka tu coś, co jej się spodoba? W końcu na prawdziwie czarodziejskim festiwalu powinny być przedmioty godne dam, choć póki co w oczy rzuciły jej się głównie figurki które chyba najbardziej mogły spodobać się dzieciom. Corinne już trochę wyrosła z podobnych rzeczy, a własnych dzieci jeszcze nie miała, choć miała nadzieję, że za rok o tej porze będzie już matką.
Przez cały czas uważnie słuchała słów wuja, chłonąc wieści o tym, co działo się w rodzinnym domu.
- Z Malfoyów? To znakomita partia. Zdaje mi się, że kiedyś, jeszcze przed swoim ślubem, spotkałam go na jednym z sabatów. Znam też najmłodszą córkę ministra Malfoya, jest mi kuzynką i przyjaciółką z lat szkolnych – podchwyciła, zdając sobie sprawę, że taki mariaż mógł być bardzo korzystny dla jej panieńskiego rodu. Bo może Corinne była tylko młodą damą i nieznającą prawdziwego życia ignorantką, ale historii rodów Skorowidzu oraz ich powiązań uczono ją od dziecka. To był jeden z nielicznych punktów wspólnych w naukach jej i jej brata: Skorowidz Czystości Krwi i historia każdego z rodów, z naciskiem na Averych oraz ich najbliższych krewnych i sojuszników. Bo tak samo chłopcy, jak i dziewczynki z rodu musieli przyswoić wagę swojego pochodzenia i swojej czystej krwi. – Amanda postąpiłaby niemądrze, gdyby odrzuciła tak dobrego kandydata. – Przecież pewnego dnia, kiedy będzie już za stara na młodych i przystojnych kawalerów z dobrych rodzin, może jej się trafić jakiś podstarzały wdowiec w wieku jej ojca, lub nawet dziadka, bo nawet taki będzie lepszy niż pozostawienie kobiety jako bezdzietnej starej panny, co było negatywne zarówno dla jej reputacji, jak i całego rodu. Poza tym Malfoyowie byli starym, szanowanym rodem o dobrej renomie, tylko bardzo głupia dziewczyna odrzuciłaby możliwość wżenienia się w nich.
Cały czas podążała ze swoim wujem, skupiona zarówno na rozmowie z nim, jak i rozglądaniu się dookoła. Jej uwagę przyciągnęły kwiaty, zawsze lubiła się nimi otaczać, co prawdopodobnie przejęła po swojej matce z Flintów. Później musi tu wrócić, przyjrzeć im się dokładniej, i może wybierze coś dla siebie.
Kiedy wuj znów się do niej zwrócił, przeniosła na niego uważne spojrzenie błękitnych tęczówek.
- Oczywiście, ale… Nie wiem, czy mnie posłucha. Nie mam nad nią władzy, jaką mają mężczyźni z rodu – powiedziała; ojciec Amandy oraz nestor mogli ją przymusić do małżeństwa, Corinne mogła co najwyżej spotkać się z nią i porozmawiać, dać dobry przykład, mimo że była trochę młodsza. Jednak Corinne nigdy nie sprawiała swoim rodzicom problemów, już jako dziecko była bardzo posłuszna, chłonąca rodowe zasady niczym gąbka. Nie trzeba jej było prostować, bo od początku była taka jak należy. Kochała być lady, uwielbiała pławić się w luksusach i przywilejach, a zgoda na to, by to rodzina zdecydowała o jej małżeństwie, była niewielką ceną za tak dobre i wygodne życie. Corinne nigdy nie pożądała niezależności ani innego życia, nie zazdrościła zwykłym czarownicom ich wolności wyboru, złota klatka była dla niej tak wygodnym i naturalnym miejscem, że nigdy nie postrzegała jej jako zniewolenia, nie widziała jej złotych prętów. Obracała się tylko w dobrym towarzystwie, zachowując zdrowy dystans od pospólstwa. – Ale porozmawiam z nią kiedy znów będę miała okazję gościć w Ludlow, a mam zamiar niedługo znów złożyć wizytę rodzicom i bratu. Spróbuję pokazać jej, jak dobrze jest być żoną, i że aranżowane małżeństwo nie musi być tak złe, jak pewnie jej się teraz wydaje.
Zdecydowana większość małżeństw w jej otoczeniu była aranżowana, łącznie z jej rodzicami, więc dla Corinne od zawsze było czymś normalnym i naturalnym, że to nie kobieta wybiera sobie męża, a wybierają go dla niej ojciec z nestorem. Choć kto wie, może i wuj Harlan maczał palce w jej mariażu z Mathieu? Nie zdziwiłaby się, gdyby miał jakiś swój udział w wydaniu jej za Rosiera. Nawet Corinne była świadoma tego, że był to ród potężny i znaczący, co sprawiało, że ten układ na pewno był dla Averych korzystny. I dla niej samej również, w końcu miała powić potomków silnego i znaczącego rodu, w którego słuszny światopogląd nikt nie wątpił, w przeciwieństwie do rodów, które nawróciły się dopiero niedawno lub które miały w szeregach zdrajców. Corinne może nie uczestniczyła w poważnych męskich politycznych dysputach, ale za to bywając w towarzystwie słyszała różne salonowe ploteczki, a w plotkach siłą rzeczy pojawiały się i kwestie polityki rodowej, o zdrajcach dyskutowano długo i intensywnie. Dlatego cieszyła się, że wydano ją za Rosiera, bo żaden zdrajca krwi nie skalał ich reputacji.
- Czuję się dobrze, wuju. Chateau Rose jest pięknym miejscem, położonym w przepięknej i malowniczej okolicy, a tamtejsze ogrody różane są zachwycające i z pewnością przypadłyby też do gustu mej pani matce – zapewniła. Przyszło jej zamieszkać w pięknym miejscu, a po ponad miesiącu poznała już posiadłość i nie miała problemu z trafianiem w odpowiednie jej zakątki, ale najwięcej czasu spędzała w swoich komnatach, pokoju muzycznym, w ogrodach i oczywiście w rosarium. – Mąż mój jest uzdolnionym i przystojnym czarodziejem, choć początkowo, kiedy powiedziano mi, że to za niego wyjdę, miałam pewne obawy, bo zupełnie go nie znałam, jest sporo starszy i uczył się we Francji. – Ale mimo tego bez żadnego sprzeciwu za niego wyszła, wypełniła obowiązek wobec rodu bo wiedziała że tak trzeba, a i relacja z mężem wydawała się rozwijać. Od tamtej nocy sprzed tygodnia patrzyła na niego inaczej niż wcześniej, i była pełna nadziei na to, że uda im się jakoś dogadać, że może nie będą skazani na chłodną obojętność po kres swoich dni. Był mrukliwy i tajemniczy, najbardziej na świecie zdawał się kochać smoki, ale Corinne chciała skruszyć jego skorupę i do niego dotrzeć. – Staram się poznać zarówno jego, jak i jego rodzinę, a także dziedzictwo jego rodu. Parę dni temu pokazał mi smoczy rezerwat, rzecz jasna w sposób całkowicie bezpieczny dla damy.
Spędzał tam dużo czasu, dlatego na festiwalu częściej można ją było ujrzeć w towarzystwie służki, bądź innych młodych dam, niż jej własnego męża, ale był zapracowany. Miała nadzieję, że się do niej przekona i zacznie częściej zabierać ją na wydarzenia towarzyskie, bo chciała pokazywać się z mężem jako jego ozdoba, móc być dumna przed przyjaciółkami i koleżankami, że ma takiego przystojnego męża z dobrej rodziny. Poza tym była teraz lady Rosier, musiała się interesować spuścizną rodu, którego nazwisko przyjęła, tym bardziej, że kiedyś, jeśli powije syna lub synów, zapewne będą oni uczestniczyć w kontynuowaniu owej spuścizny. Nie zapominała jednak o rodzinie, z której się wywodziła, i oprócz bycia lady Rosier, z krwi pozostawała lady Avery i panieński ród zawsze miał pozostać drogi jej sercu, podobnie jak wpojone jej tam zasady.
- Jak się czuje twoja rodzina, wuju? Gdzie ciocia Idun? – spytała po chwili, ciekawa, czy wuj przybył tu ze swoją żoną i dziećmi, czy może pozostali oni w Ludlow. Z tego co było jej wiadome, wuj poślubił swą żonę w tym samym roku w którym ona przyszła na świat, ich dzieci były zatem trochę młodsze od niej, o ile pamiętała, jego najstarszy syn był w szkole rok niżej niż ona. Corinne na szczęście miała już Hogwart za sobą i wcale nie tęskniła.
Corinne Rosier
Corinne Rosier
Zawód : dama
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To nie miłość jest najważniejsza, lecz obowiązek wobec rodu.
OPCM : 4 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11795-corinne-rosier-avery https://www.morsmordre.net/t11797-listy-do-corinne https://www.morsmordre.net/t12113-corinne-rosier https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t11798-corinne-rosier
Re: Tytan [odnośnik]28.01.24 10:55
Skinąłem opieszale głową, potakując bratanicy. Amanda postąpiłaby nierozsądnie. Amanda naraziłaby nas na śmieszność swoim zachowaniem i szczenięcą fantazją, którą wśród Averych wypełniało się przecież wcześnie. Czy to zgubny wpływ jakiejś jej koleżanki? Czy to po prostu konsekwencje nowej, durnej mody, w której młodzi lordowie i młode lady wymawiały posłuszeństwo i porzucały szacunek wobec starszych i bardziej zasłużonych? Obserwowałem już parę takich obrazków, a najbardziej irytujące były te w których nie szanowano Rycerzy i Śmierciożerców. Nasza młodzież w przeciągu roku zdążyła chyba zapomnieć kto nadał szlachectwie pierwotne znaczenie i dzięki komu możemy cieszyć się czystymi, pozbawionymi mugoli, hrabstwami.
To jednak był temat, którego nie zamierzałem poruszać z bratanicą, nawet jeśli brakowało jej ostrości umysłu, to była idealnym przykładem wychowania młodej panny, która rozumie swoje powinności i ― co najważniejsze ― wierzy w ich słuszność.
Zamierzałem to wykorzystać.
Nie masz władzy, to prawda ― potaknąłem leniwie, zwracając uwagę na pląsającą wśród tłumu młodą dziewczynę zbierającą datki. To pewnie ta zbiórka na sieroty wojenne o której już słyszałem. Bez wahania sięgnąłem do kieszonki kamizelki ― naszykowany na tę okazję knut już czekał na swoim miejscu. ― I zgodnie z charakterem naszego rodu, powinna ponieść za to konsekwencje, a ustawienie do pionu winno być nieprzyjemne i skuteczne. ― Uśmiechnąłem się do dziewczyny i poczekałem uprzejmie na ruch Corinne, ustępując damie pierwszeństwa w ewentualnym dokonaniu datku, a potem wsunąłem monetę do szczeliny skarbonki, sięgnąłem po los. ― Ale chciałbym coś sprawdzić. Przeprowadzić eksperyment. ― Przebywając wśród Crouchów dobrze zdołałem poznać wartość słowa, a późniejsza praca nad samym sobą i zdolnościami perswazji doprowadziła mnie daleko, o wiele dalej niż pozwoliłaby mi nieugięta i surowa natura przodków. Byłem elastyczny, skłonny do kolejnych eksperymentów. Oczywiście, mógłbym porozmawiać z lady matką Amandy, wyrazić niepokój i niezadowolenie z postawy jej córki. Mógłbym także powiadomić o wszystkim Juliusa i zostawić to w jego rękach, ale póki sprawa nie wymagała uwagi jego i tylko jego, to nie zwykłem zawracać mu głowy i część problemów rozwiązywałem ― za jego błogosławieństwem ― sam. W takich okolicznościach młoda lady zapewne gorzko pożałowałaby oporu, ślub odbyłby się tak czy inaczej, a ona ― jak podejrzewałem ― zamieniłaby się w suchą i smętną matronę wyglądającą tęsknie przez okno całymi dniami lub, co gorsza, buntowałaby się jeszcze mocniej. To z kolei mogło naruszyć nasze kontakty z Malfoy’ami, nie tego w końcu oczekiwali po córze rodu Avery.
Gdyby jednak skonfrontować Amandę z kimś takim jak Corinne, perfekcyjnie zadowoloną ze swego losu damą… ― rozwinąłem powoli los, by zerknąć co mi się trafiło ― …wtedy wszystko rozwiązałoby się samo. Jeśli jednak i ten sposób miałby zawieść, nie miałem oporów przed tym, by przywołać ją do porządku osobiście i zaaranżować jej małżeństwo z jakimś czystokrwistym. Upadek o cały krąg towarzyski niżej i zmiana statusu majątkowego powinna być wystarczającą nauczką.
Skinąłem głową z aprobatą, gdy Corinne zgodziła się porozmawiać z Amandą, a potem skupiłem się na jej słowach dotyczących nowego życia. Byłem zadowolony z jej wypowiedzi, cieszyło mnie to, że wszystko się układa, choć nie przykładałem aż takiej wagi do jej osobistego szczęścia, co do pozytywnych relacji z Rosierami.
Idun poznaje Lorelei z godnymi uwagi ludźmi ― odparłem lekko; nasza córka miała już nieco ponad 15 lat, debiut zbliżał się wielkimi krokami, a ja sam już zaczynałem się rozglądać za kandydatem do jej ręki. Chciałem dla niej jak najlepszej partii i jak najlepszego układu. A takich nie znajdowało się w tydzień. ― Twoi kuzyni z kolei mają się bardzo dobrze; Emeric ukończył Hogwart ze znakomitymi wynikami i cieszy się Festiwalem. ― Przy okazji regularnie testując moją cierpliwość, ale o tym nie zamierzałem Corinne wspominać. O najmłodszym, Alexandrze, nie miałem zbyt wiele do powiedzenia. Wciąż nie wybraliśmy mu z Idun szkoły, ja nalegałem na Hogwart, ona na Durmstrang i wyglądało na to, że nie rozwiążemy tego sporu jeszcze przez jakiś czas.
Znalazłaś coś godnego twojej uwagi? ― zapytałem, ruchem dłoni zataczając płynny krąg, wskazując ogół jarmarku.

|rzucam na los


close your eyes, pay the price for your paradise


Harlan Avery
Harlan Avery
Zawód : analityk finansowy, doradca nestora
Wiek : 44
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

I know there will come a day
When red runs the river

OPCM : 7 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 21 +3
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11936-harlan-avery#368946 https://www.morsmordre.net/t12105-vidar#372860 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t12103-skrytka-bankowa-nr-2578#372853 https://www.morsmordre.net/t12106-harlan-avery#372876

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Tytan
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach