Tytan
W pobliżu głowy Tytana, między częścią lasu, na której ustawiono specjalne namioty, a polaną, i głębią lasu gdzie rozgrywają się tańce i śpiewy ustawiono rzędy drewnianych straganów. Niektóre z nich przyozdobione były zwiewnymi materiałami, inne suchymi trawami, ziołami, czy kwiatami. Drewniane stoły zastawione były rozmaitymi fiolkami, kryształami, woluminami zarówno o magii, jak i poezją, ingrediencjami alchemicznymi, dawno niespotykanymi produktami spożywczymi, różnościami. Każdy z czarodziejów mógł znaleźć tu coś dla siebie.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Kawałek rogu twardego | Ucałowany, dodaje mocy magicznej (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Kieł większy | Noszony przy sobie wzmacnia moc transmutacji (+3 do rzutu na transmutację). | 150 | - |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 |
Kręg ogonowy | Największy kręg z ogona reema, posiadający złoża czarnej magii. Noszony przy sobie, zwiększa jej koncentrację (+3 do rzutu na czarną magię). | 150 | - |
Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Łącznik międzykostny | Noszony w formie talizmanu, ułatwia skupienie i pozwala na większą precyzję (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Scapula kręgowa | Noszona w formie amuletu pozwala na lepszą koncentrację życiodajnej magii (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Ułamany mostek | Noszony przy bransolecie dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zrostek sztyletowaty | Noszony jako biżuteria wzmacnia hart ducha (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Żebro pierwszej pary | Noszone na szyi zwiększa dynamikę (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Pamiątkowa loteria została zorganizowana przez Ministerstwo Magii by zebrać datki na sieroty wojenne. Wrzucenie knuta do metalowej skarbonki uprawnia do kupna jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez śliczne, młode dziewczęta. Kuleczki papieru, przewiązane zielonymi wstążkami, przedstawiają drobne upominki powiązane tematycznie z Festiwalem Lata.
Każda postać może raz w ciągu Festiwalu wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k100 i odpowiednio zinterpretować wynik.
1-10: los pusty, z ozdobnie wykaligrafowanym podziękowaniem za wsparcie wojennych sierot
11-20: pozłacana, metalowa przypinka z literą "M" (symbolem londyńskiego Ministerstwa Magii)
21-30: kolorowy latawiec w kształcie smoka z połyskującym zielenią ogonem
31-40: pojedyncza czerwona róża, przewiązana srebrną wstążką
41-50: bon na kremowe piwo (dla dzieci) lub dwa kieliszki ognistej whisky (dla dorosłych) do odebrania w Dziurawym Kotle
51-60: wonne kadzidełko o ciężkim, piżmowym zapachu
61-70: ilustrowana księga celtyckich mitów o Lughnasadh
71-80: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
81-90: bon na pamiątkową, ruchomą fotografię, wykonaną na miejscu przez lokalnego fotografa. Jeśli bon zrealizuje postać kobieca, podczas wykonywania fotografii, dwójka uśmiechniętych magicznych policjantów w mundurach postanowi spontanicznie dołączyć do zdjęcia.
91-100: bon na portret, tworzony na miejscu Festiwalu przez lokalnego artystę (do zrealizowania w lokacji z portretami, bon ważny od 10 do 13 sierpnia)
Festiwal Lata przyciągnął do Londynu handlarzy i towary - również żywe towary - z całego kraju. W rozstawionych w jednej z bocznych uliczek namiotach słychać szczekanie i miauczenie. Hodowcy prezentują tutaj szczenięta psidwaków, małe kuguchary, szkolone sowy i gołębie. Zgodnie z nieformalną polityką prowadzoną przez Ministerstwo, próżno szukać tutaj "mugolskich" psów i kotów, które prawdziwi czarodzieje powinni zastąpić ich magicznymi odpowiednikami. Dzieci mogą za to bawić się z puszkami i pufkami, właściciele akwariów zakupić skrzydlatego konika morskiego, a prawdziwi koneserzy - podziwiać przywiezione z Francji matagoty, które niestety nie są na sprzedaż.
W tym miejscu można kupić zwierzęta domowe ze zniżką 10%.
Przed Festiwalem Lata do londyńskiego portu zawinęły statki z całego świata, wioząc egzotyczne przyprawy, słodycze i alkohole. W trakcie kryzysu ekonomicznego, popyt na podobne specjały jest spory, ale Ministerstwo Magii dołożyło starań, by przynajmniej ceny przyrządzanych na miejscu potraw oraz deserów pozostały przystępne dla obywateli. Kącik restauracyjny urządzono w pasażach Carkitt Market. Raz w trakcie Festiwalu, każda postać o statusie średniozamożnym może zjeść jeden posiłek oraz jeden deser w jednym z namiotów (za każdy kolejny należy zapłacić 10 PM): porcję hinduskiego curry z jagnięciny, chińskiego kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, lub norweskiego łososia ze szpinakiem. Wśród deserów dostępne są daktyle otaczane sezamem, lukrecjowe duńskie cukierki, lub orzeźwiający koktajl z mango. Postaci o statusie zamożnym i bogatym mogą stołować się tutaj bez ograniczeń.
Dodatkowo, z handlarzami można się targować, ale rezultat zależy wyłącznie od ich dobrego nastroju (na próby nie wpływają biegłości postaci). Aby porozmawiać z handlarzem, należy rzucić kostką k100. Wynik k70 lub wyżej oznacza, że handlarz jest w dobrym nastroju i w cenie (darmowego lub kosztującego 10 PM) posiłku postać otrzymuje dodatkowo: paczkę ręcznie zwijanych papierosów z Rosji (niskiej jakości) lub mocny gruziński trunek (czacza) lub saszetkę egzotycznych przypraw (do wyboru). Postać dziecięca może otrzymać landrynki o smaku anyżku, chałwę, lub wafelek przekładany karmelem.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:13, w całości zmieniany 1 raz
'k100' : 48
Nie były z Amandą na jednym roczniku, więc Corinne nie wiedziała, z kim dokładnie jej nieco starsza kuzynka mogła stykać się na lekcjach i kto mógł namieszać jej w głowie, ale gdyby wiedziała, to z pewnością uprzejmie doniosłaby wujowi. Pod tym względem Corinne nie miałaby skrupułów, dla ratowania dobrego imienia rodziny nie wahałaby się nawet przed wydaniem kogoś, kogo uważała za bliskiego, nie ze złośliwości, a po to, żeby ratować tę osobę przed zbłądzeniem na złą drogę. Kiedyś przed laty doniosła już na jedną z kuzynek, która w Hogwarcie zbyt dużo czasu spędzała z chłopcem z nieszlachetnej rodziny, i choć przez to ich relacje na dłuższy czas się popsuły, nie miała wątpliwości, że postąpiła właściwie. Może dlatego Amanda nie ufała jej w pełni i nie zwierzała się ze swoich rozterek bo wiedziała, że Corinne jest tak bezgranicznie oddana rodowym zasadom, że nie dotrzyma sekretu? W mniemaniu Corinne, ród musiał pozostawać jednością i wyznawać te same wartości, a odstępstwa powinny być zawczasu naprostowywane. Corinne podobnie jak większość Averych miała ultrakonserwatywne poglądy, zarówno jeśli chodzi o kwestię czystości krwi, jak i rolę kobiet, które powinny wychodzić za mąż, rodzić dzieci, a w międzyczasie być salonowymi ozdobami, a nie myśleć o jakiejś bzdurnej niezależności.
- Nie ufa mi. Pewnie wie, że nie byłabym jej sojuszniczką, jeśli chodzi o… niewłaściwe znajomości czy uczucia nieodpowiednie dla naszego urodzenia, jeśli taka rzecz ma miejsce w jej przypadku – rzekła, także dostrzegając dziewczynę z puszką. Może powinna wspaniałomyślnie ofiarować choć skromny datek na rzecz sierot? To by dobrze wyglądało. – Ale podążanie za wolą rodu jest jedyną słuszną drogą, zaś małżeństwo i macierzyństwo najwspanialszą rzeczą, jaka może spotkać kobietę, i podejmę się próby uświadomienia jej tego i pokazania swoim przykładem, że nawet aranżowane małżeństwo nie musi być czymś negatywnym. Bardzo bym chciała, żeby wyszła dobrze za mąż i spełniała się jak na damę przystało.
Bo kobieta musiała mieć męża i dzieci, by być w pełni wartościową. Stare panny nie były pełnowartościowe, były jednostkami przegranymi i wybrakowanymi. Corinne znała tylko jeden przypadek starej panny, która była powszechnie szanowana, i była to lady Adelaide Nott, która swym postępowaniem przez lata zapracowała sobie na swoją renomę. A dla dbałości o czystość krwi i rodowe sojusze, konieczne były małżeństwa aranżowane, nie zaś zdawanie się na porywy serca. Amanda także musiała to zrozumieć, była córą Averych, a to oprócz przywilejów niosło za sobą również obowiązki. Nawet one nie otrzymywały w życiu wszystkiego za darmo, a musiały zapłacić swoją cenę, wypełniając obowiązki wobec rodu i rezygnując z własnych wyborów na rzecz tych, które sprzyjają rodowi. Corinne naprawdę wolałaby, żeby udało się ten problem rozwiązać po dobroci, z korzyścią dla rodziny. Jako dama nie była jednak świadoma wielu politycznych aspektów, które mógł rozważać jej wuj, postrzegała więc sprawę w znanych sobie kategoriach wpojonych jej zasad i obyczajowości.
Wsunęła knuta w szczelinę skarbonki i także odebrała swój los, rozwijając go z ciekawością, a jednocześnie opowiadała wujowi o tym, jak się czuje w dworze Rosierów.
- To dobrze, w końcu za parę lat zadebiutuje i dołączy do towarzystwa – ucieszyła się na wieść o tym, że jej młodsza kuzynka nie próżnowała i już teraz zaczynała nawiązywać znajomości pod okiem swej matki. Corinne wciąż pamiętała swój debiut, było to najważniejsze wydarzenie w jej życiu przed ślubem. Nie pójście do Hogwartu (które postrzegała raczej jako zło konieczne niż coś radosnego), a właśnie debiut na salonach był czymś, na co latami wyczekiwała z utęsknieniem i niecierpliwością, bo w dniu debiutu przestała być dzieckiem, a stała się dorosłą damą na salonach. – Cieszę się, że Emeric ma już za sobą Hogwart i może się cieszyć dorosłym życiem. – A jako młodzieniec miał więcej swobody niż dziewczęta, i pewnie przynajmniej kilka lat nim spotka go ożenek, choć zapewne spadnie na jego barki więcej innych obowiązków związanych z rodem. Jej brat po skończeniu Hogwartu musiał zaangażować się w pomoc ojcu przy hodowli trolli. – Ja osobiście nie wspominam Hogwartu zbyt ciepło, wuju. Niezmiernie cieszyłam się, kiedy opuściłam go po raz ostatni. – Hogwart miał też swoje zalety, jak możliwość obcowania z innymi szlachetnie urodzonymi rówieśnikami i bycie w miejscu tak ważnym dla czarodziejskiej społeczności, ale niestety wady przeważały. Przede wszystkim uwierała ją sztuczna równość, obecność uczniów nieczystej krwi, niemożność posiadania służki, a także brak edukacji artystycznej, która była niezbędna młodym lady na salonach. Corinne nie zamierzała nigdy skalać rąk pracą, więc nie musiała posiadać wiedzy naukowej ani być szczególnie biegła w jakiejś dziedzinie magii, wystarczyły jej podstawowe umiejętności (bo i tak prawie wszystko robiła za nią służba), ale jako salonowa ozdoba potrzebowała być zaznajomiona ze sztuką, a z tą mogła zaznajamiać się jedynie w letnie wakacje i ferie świąteczne, nad czym ubolewała, bo wolałaby się uczyć muzyki i malarstwa niż słuchać wywodów o wojnach olbrzymów i tym podobnych niepotrzebnych rzeczy. Była uczennicą przeciętną, nie wyróżniającą się ani na plus, ani na minus, robiła tyle co niezbędne by nie przynieść wstydu ojcu i nigdy nie lubiła ślęczeć nad podręcznikami ani pisać esejów, i gdy tylko mogła, to znajdowała sobie jakiegoś naiwniaka który zrobi to za nią w zamian za piękny uśmiech. Poza tym nie wypadało jej, jako kobiecie, być mądrzejszą od ojca, brata czy męża. Jedyne hogwarckie przedmioty, które zainteresowały ją mocniej, to było zielarstwo (za sprawą matki z rodu Flintów, aczkolwiek nurzania rąk w ziemi i nawozach nie polubiła nigdy, wolała rośliny podziwiać, bywać wśród nich a także poznawać je teoretycznie), oraz transmutacja (bo zawsze fascynowały ją rodowe legendy o wrogach rodziny zaklętych w kamień). Całą resztę traktowała po macoszemu, choć przed wyruszeniem do Hogwartu oraz w każde letnie wakacje, w rodzinnym domu była bardzo gorliwą uczennicą na zajęciach z guwernantką, która uczyła ją umiejętności niezbędnych na salonach, historii rodu oraz sztuki. Ale w Hogwarcie nie umiała wykrzesać z siebie nawet połowy entuzjazmu, którym cechowała się, kiedy uczyła się gry na fortepianie, malarstwa, tańca balowego, genealogii i innych tego typu rzeczy.
Kolejne słowa wuja wyrwały ją ze wspomnień sprzed lat i sprowadziły z powrotem do teraźniejszości.
- Jeszcze nic konkretnego, ale z pewnością zapoznam się bardziej szczegółowo z ozdobami, ubraniami oraz biżuterią – odezwała się, wypatrując na straganach czegoś, co byłoby godne jej pozycji. Przecież nie będzie chodzić w tandetnych, tanich świecidełkach jak zwykła czarownica z gminu, ale zakładała, że na jarmarku były towary skierowane dla różnych grup społecznych, zarówno dla zwykłych czarodziejów, jak i dla tych uprzywilejowanych, którzy mogli sobie pozwolić na droższe towary. – Może znajdę coś z motywami róż? – zastanowiła się. Od momentu ślubu starała się otaczać symboliką Rosierów, by podkreślić swą nową przynależność do męża i jego rodu, ale nie zapominała o swoich korzeniach, w krwi i sercu zawsze pozostanie Avery, była ze swojego pochodzenia dumna i jako mężatka poniekąd była częścią dwóch rodów: tego, z którego pochodziła i tego, w który została wżeniona, i musiała łączyć w sobie cechy obu, i dla obu być dumą. Dostrzegła po chwili bransoletę z motywem róż i zaczęła ją oglądać, oceniając, czy jest to coś odpowiedniego dla jej pozycji, czy może kolejna tania błyskotka zawierająca w sobie jedynie imitację szlachetnych kamieni i metali.
| los
'k100' : 96
– Cieszą mnie twoje słowa – podsumowałem oszczędnie, pochwałę zachowując dopiero dla efektów jej działań.
Przeszliśmy jeszcze kawałek wśród straganów, nim na naszej drodze pojawiła się dziewczyna z puszką. Na jej widok przelotnie pomyślałem o Idun, zazwyczaj to ona brała na siebie szlachetne sprawy dotyczące działalności charytatywnej – czy miała coś zaplanowane na ten letni czas? A może szykowała coś na jesień? Przetrząsnąłem szybko zakamarki własnej pamięci, ale nie przypomniałem sobie nic istotnego, a w międzyczasie ciężka moneta trafiła do skrzynki, ja zaś otrzymałem los. Rozwinąłem go niespiesznie i uśmiechnąłem się z rozbawieniem pod nosem – dwa kieliszki Ognistej, co za fant. Może powinienem los przekazać Emericowi? Wychylenie kieliszka czegoś mocniejszego w Dziurawym Kotle brzmiało jak coś, co chętnie uczyniłby z jakimś kolegą.
Skinąłem głową, milcząc uprzejmie. Wejście w towarzystwo Lorelei było wydarzeniem słodko-gorzkim; córka była moim oczkiem w głowie i już jakiś czas temu przestałem wypierać ten fakt. Na myśl o tym, że pewnego dnia będę doradzać nestorowi, któremu rodowi najlepiej będzie ją zaproponować, budziła we mnie niewygodne uczucia.
– Przed Emerikiem rozciąga się teraz prawdziwe życie – mruknąłem, niespiesznie wymijając w końcu dziewczynę z puszką. – Oby szybko nauczył się, jak z niego czerpać – dodałem mimochodem, myślami odpływając w kierunku syna. On też sprawiał problemy. Póki co ciche i typowe dla nastoletniego wieku, ale martwił mnie tym. Nie zamierzałem jednak dzielić tych myśli z Corinne, zatem szybko przybrałem ton pełen przyjaznej nuty.
– Wylosowałaś coś ciekawego?
Uniosłem przelotnie brwi, słysząc jej wyznanie w temacie szkoły. Nieznacznie wyłamywało się z mojego światopoglądu; kobieta – owszem – miała przeznaczone inne role, ale nigdy nie chciałbym by moja córka uważała szkołę, całą edukację i wykształcenie jakie jej zapewnię, za odgórną karę i uznała, że powinna bazować jedynie na sztuce. Ceniłem sobie damy z którymi mogłem porozmawiać na różne tematy, czasem niespodziewanie niewpisujące się w kobiecy kanon. Niespodzianki tego typu bywały przyjemne – Idun w zasadzie cała była taką chodzącą niespodzianką. Lata temu, gdy jeszcze nie wiedziałem jak bardzo poszczęściło mi się w życiu, uważałem ją za kolejną, nudną przedstawicielkę płci pięknej. Dopiero później, podczas pamiętnej podróży do Norwegii, przyszło mi odszczekać te słowa i spojrzeć na nią z innej perspektywy. Można byłoby powiedzieć, że to właśnie przez Idun spoglądałem teraz na niewiasty w nieco inny sposób.
Gdy Corinne przystanęła przy jednym ze straganów, uczyniłem to samo, choć mój wzrok od razu ściągnął elegancki, ciemnobordowy wachlarz. Doskonale znałem ulubione kolory Idun, więc bez wahania skinąłem dłonią na sprzedawcę, by podał mi przedmiot. Obejrzałem go wnikliwie, rozłożyłem i machnąłem na próbę. Orzeźwiający powiew zaskoczył nawet mnie.
– Interesujące znalezisko – mruknąłem i wskazałem Corinne podobny, z rzeźbioną w roślinnym motywie rączką. – Może ten ci się spodoba. – Swój skarb oddałem sprzedawcy, od razu podejmując decyzję. Od dłuższego czasu rozglądałem się za drobnym podarkiem dla Idun; mroźny wachlarz wydawał się idealny.
I know there will come a day
When red runs the river
- Pewnie na razie jest na etapie zachłyśnięcia się nowym, dorosłym życiem, wejściem w towarzystwo i możliwościami. – Pamiętała swojego brata po debiucie, jego radość z nowych możliwości które oferowało mu życie i pozycja. Pamiętała także swój debiut, choć jako kobieta, była znacznie bardziej spętana ograniczeniami. Ale i tak ten czas był pełen radości, czuła się wreszcie prawdziwą damą. Teraz jednak musiała być stateczną mężatką, ale że chłopcy z reguły wstępowali w związki małżeńskie później niż dziewczęta, to pewnie Emeric zdąży jeszcze skorzystać z życia i przywilejów, nim stanie na ślubnym kobiercu.
- Och, mam bon na portret! – ucieszyła się. – Mam nadzieję, że tutejszy artysta dobrze maluje, chciałabym być do siebie podobna. Nie lubię tych nowomodnych… abstrakcji, byłabym bardzo niezadowolona, gdyby namalowano moją twarz jako niepodobny do niczego zlepek figur. – Corinne umiała malować, ale sama siebie raczej nie portretowała. I oczywiście malowała w dość konserwatywnym stylu. Odrzucały ją nowoczesne, postępowe nurty w sztuce zapewne inspirowane światem mugoli, które zamiast odzwierciedlać rzeczywistość, wyglądały jak chory, pijacki sen jakiegoś nawiedzonego dziwaka.
Jeśli chodzi o szkołę, Corinne może nie oceniałaby Hogwartu tak nieprzychylnie, gdyby w nim zmienić kilka rzeczy. Wyrzucić wszystkie szlamy i zdrajców, wprowadzić przedmioty artystyczne, które pomogłyby młodzieży, a zwłaszcza dziewczętom w twórczym rozwoju, a także przekonać nauczycieli, żeby przestrzegali społecznej hierarchii i nie traktowali członków wielkich rodów na równi z gminem o mieszanej krwi. Kto wie, może kiedyś doczekają takiego Hogwartu, oczyszczonego ze szlamu i bardziej artystycznego na podobieństwo Beauxbatons? Wiadomo, że pewna podstawowa wiedza była w życiu potrzebna, ale jako osoba, która nie planowała nigdy splamić rąk pracą, bo była stworzona do innych rzeczy, nie potrzebowała przodować w żadnej dziedzinie nauki. Co innego sztuka, prawdziwa dama musiała przyzwoicie opanować przynajmniej jedną gałąź sztuki. Na szczęście Corinne była na tyle utalentowana, że pomimo braku odpowiednich zajęć w szkole, udało jej się rozwinąć pewne umiejętności w dzieciństwie i podczas letnich wakacji, i teraz nie musiała się wstydzić ani swojej gry na fortepianie, ani umiejętności malarskich. Za to gdyby ją zapytać o jakieś dziedziny związane z wiedzą… Tu byłoby już gorzej, może za wyjątkiem zielarstwa, bo dzięki matce z Flintów oprócz swoich ukochanych ozdobnych kwiatów poznała też trochę ziół. Ale znajomość roślin nie była czymś niepasującym do damy, w przeciwieństwie do pojedynkowych czarów, które damie nie przystawały.
Spojrzała na rozłożone na straganie wachlarze, wypatrując jakiegoś, który wpadnie jej w oko. Może znajdzie coś z motywem róż?
- Tak, są całkiem ładne. Może też jakiś dla siebie wybiorę, te letnie upały potrafią naprawdę uprzykrzyć życie... – W końcu bez względu na pogodę musiała nosić na sobie tyle warstw, bo pod suknią sięgającą ziemi miała jeszcze halkę i gorset ciasno opinający jej sylwetkę i nadający jej talię osy. W czymś takim musiało być jej gorąco, ale wychodząc do ludzi nie mogła sobie pozwolić na rozluźnienie, była w końcu bardzo konserwatywna.
Wypatrzyła dla siebie kilka urokliwych przedmiotów, jak zdobione lustereczko, grzebyk z rzeźbioną w kwiatowe motywy rączką i właśnie wachlarzyk. Podała sprzedawcy odpowiednią ilość monet ze swojej sakiewki i wzięła zakupione przedmioty, po czym wróciła do uprzejmej konwersacji i przechadzki ze swoim wujem.
| zt. dla Corinne
– Słyszałem, że zaproszeni artyści reprezentują odpowiedni poziom do rangi wydarzenia i jego gości – odparłem lekko. – Reprezentują cały wachlarz możliwych styli, jeden z nich nawet maluje ludzi jako… zbiór owoców i warzyw? Będziesz musiała zatem dopilnować, by spełniono twe życzenia.
Choć w sumie – kto wie co się ostatecznie wydarzy. W swoim życiu miałem okazję poznać paru artystów i każdy jeden z nich odznaczał się jakimś dziwactwem. Być może – mimo życzeń Corinne – pozamieniają się miejscami i jednak skończy z warzywnym portretem? Nie życzyłem jej tego rzecz jasna, doprowadziłoby to jedynie do niepotrzebnych nieprzyjemności. Swobodnie wplecione w rozmowę ostrzeżenie powinno jednak wystarczyć, by pozostała czujna i nie dała się artystom, ich wizjom i całej reszcie.
Oględziny straganu przebiegały sprawnie; wachlarz od razu wpadł mi w oko. Nie zwykłem zbyt długo dumać nad zakupywanym przedmiotem, jeśli nie miał on pełnić innej funkcji niż ozdobna czy dekoracyjna; zdawałem się na żywioł. Idun zdawała się widzieć sens w odpuszczaniu kontroli choćby i na krótką chwilę i to w zasadzie dzięki niej wachlarz kupiłem szybko, bez wałkowania sprzedawcy o certyfikat jakości drewna, materiału i namiar na wykonawcę ozdobnego haftu.
Gdy sprzedawca wręczył mi opakowany elegancko wachlarz, oddałem go w ręce towarzyszącego mi skrzata. Ten skłonił się nisko i zniknął bez słowa. Cierpliwie poczekałem, aż Corinne wybierze coś dla siebie, czasem zerkałem na pozostałe przedmioty, ale żaden z nich nie przemówił do mnie w jakikolwiek sposób – choćby samą estetyką – zatem nie zdecydowałem się na kolejny zakup.
Potem ruszyliśmy dalej, znów tą samą ścieżką, pomiędzy kolejne stragany, ludzi i plączących się tu i ówdzie reporterów relacjonujących przebieg obchodów.
|zt
I know there will come a day
When red runs the river