Droga na wzgórza
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Droga na wzgórza
Usytuowana na tyłach domu ścieżka prowadzi wprost na szczyt najbliższego wzniesienia. Idąc nią, można dotrzeć do polany dmuchawców, jednak po drodze znajduje się wiele rozwidleń — najczęściej wydeptanych przez okoliczne zwierzęta. Miejscami pozostaje zarośnięta, nie goszcząc przez długie lata żadnego człowieka, ale nie odbiera jej to ani trochę uroku. Tuż przy dróżce rośnie wiele dzikich gatunków ziół i roślin, które kiedyś były celem wypraw niejednego łowcy ingrediencji.
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
I chyba właśnie zapewnił swojej małżonce dożywotni zapas eliksiru do kiełkowania. Bądź co bądź wyszło mu tym razem aż przesadnie dobrze, ale dlaczego miał się tym dziwić? Ktoś mógłby mu tak powiedzieć, ale Jayden wciąż po prostu szalał w dziwnym amoku, bo to było zwyczajnie niewiarygodne! Niewiarygodne po prostu! Czy mu się wydawało, czy po prostu wypił płynne szczęście, zanim usiadł i zaczął robić te wszystkie eliksiry? Zabawne, bo przecież naprawdę nie miał wcześniej z nimi do czynienia. Czyżby miał zmienić zawód? Liczył na to, że nie, ale jednak to w jakiś sposób go wzmacniało. Mała, drobna rzecz, a silnie cieszyła i motywowała do dalszej pracy. Szczególnie że mógł to robić każdy, a on siedząc na polanie, czerpał z tego wiele radości. I przyjemności. Dlatego wiedział, że miał wrócić do domu z jakimś sukcesem. Nie upolował nic na obiad, ale jednak coś mu się udało! Miał nadzieję, że Pomonie miała się ta drobna niespodzianka spodobać, bo przecież chciał dobrze. I zamierzał jej to udowodnić. Na razie jednak zostawił zabezpieczone fioleczki i zajął się kolejnym wywarem na liście. Praktycznie się roześmiał, gdy zobaczył jego nazwę, ale miał już z nim do czynienia. Wlał go Cyrusowi kiedyś przed randką do herbaty. Eliksir z włosodębu. Tak. Jego stary znajomy. Po jego wypiciu włosy stawały dęba i chociaż Snape nie miał ich wcale tak wielu, wyglądał przekomicznie. Dziwne, że uwierzył Jaydenowi, że jego zielona herbata pachnąca czymś stęchłym nadawała się do picia... Efekt naprawdę długo się utrzymywał i narzeczona jego przyjaciela naprawdę była mocno wyrozumiała, że jednak mu wybaczyła ten wygląd. Vane musiał zrobić to cudo! Złapał jagody jemioły jako serce, następnie dodał liście dębu, koper włoski, szczurze ogony, gąsienice, glisty oraz dżdżownice. Wcześniej wszystko dobrze obliczył. Miały być trzy ingrediencje roślinne oraz cztery zwierzęce. To się robiło naprawdę stresujące, ale Jayden nie chciał niczego zepsuć. Nie teraz. No, zwyczajnie nie chciał. Mieszał więc z bijącym sercem.
|Eliksir z włosodębu
|Eliksir z włosodębu
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 46
'k100' : 46
Wstrzymał oddech. Nie było to trudne zadanie — ten eliksir, ale jednak trudne z perspektywy, że Jaydenowi zajęło tak wiele do osiągnięcia. Przecież nie zajmował się tym ani przez chwilę, a teraz... Teraz działał raz za razem zupełnie jakby robił to codziennie. Nie. To nie mogła być prawda. Przecież tu chodziło o naukę czegoś nowego. Jak to mogło się więc dziać, że szło mu tak dobrze? Aż za dobrze? Pokręcił głową i wstał na trochę rozprostować nogi, pozwalając przy okazji, żeby magia sama przelała mu do fiolek nowy eliksir pięknie zielony i obrzydliwie stęchły w zapachu. Ale taki miał być. Zaskakując swoją niedoskonałością kogoś takiego jak Jayden. To było w sumie zabawne. Nie miał żadnych oczekiwań, a tutaj? Tutaj działo się to wszystko. Musiał o tym powiedzieć Pomonie prędzej czy później, ale chciał jeszcze potrenować. Miał nadzieję, że miało mu się udać, chociaż było to nieco trudniejsze, skoro chciał więcej. To uzależniało. To prawda, ale nigdy nie miał być mistrzem eliksirów. Chciał zrobić najprostsze, żeby mieć je w swoim arsenale. Na wszelki wypadek. I może też do pomocy, jak ten, który przyrządził dla żony. Przeszedł parę kroków, zebrał kilka stokrotek i wrócił do swojego miejsca pracy. Tym razem znów celował wyżej niż poprzednio a iskrzący roztwór przykuł jego uwagę. Z tego, co rozumiał był to eliksir, który poprawiał pracę mózgu i pomagał w nauce. Idealnie! Idealnie dla niego i dla kogoś, kto by chciał się nauczyć czegoś nowego. Nowe doznania, nowe umiejętności — tego właśnie potrzebowało społeczeństwo. Proporcje co do ingrediencji ciągle się nie zmieniały. Wymagane trzy ingrediencje roślinne oraz cztery zwierzęce. Tak jak wcześniej. Jayden dodał wpierw jaja popiełka jako serce, a następnie strączek wnykopieńki, strączki pyskostrąku, stokrotkę, róg byka, karaluchy i świerszcze. Czy to miało się udać? Chciał wierzyć, że tak i złota passa nie miała się zakończyć, ale musiał odczekać na wynik.
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
To nie miało tak wyglądać. Znaczy nie w tak dobry sposób. Za każdym razem, gdy dodawał kolejne rzeczy do kociołka, sądził, że zaraz ten wybuchnie mu prosto w twarz. Bo przecież to nie było takie pewne, że miało mu się cokolwiek udać. A na pewno nie tyle eliksirów pod rząd. W końcu nie zajmował się tym zawodowo i to prawda, że w jego rodzinie znajdowało się wielu wybitnych alchemików, tak on nigdy się tym nie zajmował. Jego rodzice przecież mieli zupełnie inne zdolności, dlatego Jayden nie spodziewał się zbyt wiele, biorąc zapas ingrediencji i kociołek ze sobą na wzgórze. To miała być po prostu przyjemna rzecz i tyle. Nic więcej i nic mniej. A tu takie zaskoczenie! Nie mógł powiedzieć, że sie nie dziwił i nie był z siebie dumny, bo chociaż były to niewielkie elementy, zawsze rozwijały. A on uwielbiał wiedzę jak każdy Vane przecież. Musiał napisać później do Shelly, że całkiem nieźle się spisał i chyba powinien zająć się czymś innym, a nie tylko astronomią. Oczywiście nie chciał zmieniać zawodu, ale jednak jakoś tak dobrze mu szło... Dlaczego by nie? Zawsze mógł opchnąć coś znajomym. Na samą myśl uśmiechnął się pod nosem i zajął się kolejnym eliksirem. Tym razem padło na roztwór wywołujący. Znał go. Miał go w swoim zapasie i ogólnie to nie potrzebował, bo nie miał aparatu, ale kto wie. Może kiedyś? Pamiętał, że jedna panna stworzyła mu eliksir do wywoływania ruchomych zdjęć, ale nie pamiętał nazwiska. Zgodnie z opisem wywar miał być bezbarwny, o silnym zapachu. Nie mógł wdychać jego oparów, więc specjalna zatyczka trafiła na nos astronoma, zanim jeszcze wziął się do pracy. Wymagane były standardowo trzy ingrediencje roślinne, cztery zwierzęce. Serce została wydzielina korniczaka, którą wpierw należało nieco dłużej potrzymać w pojedynkę w kociołku, ale zaraz trafił za nią oset, żądło osy, włos szyszymory, jad skorpiona, bagiennik i na koniec belladonna. Nie były to co prawda świetne ingrediencje, bo było wiele paskudnych, ale.. Tego wymagała nauka.
|Roztwór wywołujący
|Roztwór wywołujący
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 76
'k100' : 76
Nie patrzył już chyba na to, co robił. Albo patrzył wręcz za dobrze. Nie mógł zrozumieć, jakim sposobem szło mu to tak gładko. Dziwne, niesamowite i uzależniające. Tak. Taka była prawda. Może właśnie odkrył swoje nowe hobby? Poniekąd tak właśnie miało być, chociaż były to tylko delikatne i niezwykle proste eliksiry. Nie zamierzał przecież szaleć na rynku, ale spodobało mu się, że chyba powoli rozumiał, na czym polegało to wszystko. Dzięki temu miał pojąć to, co zawierać się miało w jego kolejnych książkach. Zdecydowanie. O ile oczywiście zamierzał wykorzystać ten temat. Bądź co bądź nie był autorytetem w tej dziedzinie, ale był zwolennikiem myślenia holistycznego i w końcu nadganiał swoje braki. Powinien był to zrobić dawno temu, ale życie ostatnimi czasy nikomu nie sprzyjało. Jayden zatracił się w obecności ukochanej kobiety, zatapiając się w jej zapachu i chcąc trwać już tak bez końca. Co prawda wojna wciąż się toczyła, ale mieli swój mały zakątek, gdzie ona jeszcze nie dotarła. Nie oznaczało to jednak, że jej nie było. Czaiła się tuż za rogiem, a oni musieli być gotowi. Miał być gotowy do obrony swojej rodziny. Teraz jednak tkwił w wysokich trawach i przyglądał się kolejnej opcji do zrobienia. Środek wzmacniający smoki ... W okolicy nie było żadnych smoków, ale sama wizja zrobienia czegoś dla tych szlachetnych stworzeń wydawała się niezwykle kusząca. Nie miał zastosowania na ludzi, ale jednak Jayden zawsze mógł spojrzeć na fiolkę pełną płynu i wspomnieć ten dzień. Czy miało mu się udać dokończyć wszystko bez większych problemów? Chciałby. Zgodnie z przewidywaniami potrzebne były trzy ingrediencje roślinne i cztery zwierzęce. Akurat coś miał. Sercem został bezoar, który włożył delikatnie, a następnie dodawał pióra sowy, pióra pawia, żabi skrzek, chaber, aloes i algi. Powoli i uważnie, ale zgodnie z instrukcją.
|Środek wzmacniający smoki
|Środek wzmacniający smoki
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Patrzył na swoje małe dzieła, które zaskakująco dobrze mu wyszły. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi. Szczęście początkującego? Zdecydowanie, ale Jayden miał nadzieję, że może też jednak odrobina rodzinnych genów wpłynęła na ten mały sukces. Był mocno zmęczony już tym wszystkim, ale dobrze zmęczony. Pozytywnie. Posprzątał wszystko, nie zostawiając za sobą żadnego nieładu, prócz położonej trawy, a torba pełna maleńkich fiolek mówiła sama za siebie. Tym razem mu się udało, ale zdecydowanie nie był to koniec jego alchemicznej przygody.
|zt
|zt
Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
| 10 kwietnia
Od pamiętnego końca marca minęły niecałe dwa tygodnie – wszystko jednak wywracało się do góry nogami, a ona powoli, lecz niechętnie, zdawała sobie sprawę z faktu, że budowane do tej pory życie było równe trwałe co zamek z piasku. Rozsypywało się przy silniejszym podmuchu wiatru, pozbawione odpowiednio stabilnych fundamentów. Nie wiedziała, co zrobiłaby, gdyby nie nieoczekiwana pomoc Wrońskiego czy Jaydena i Pomony, którzy pozwolili jej u siebie zostać; dalej tkwiłaby w Londynie? Na tę myśl ścisnęło ją w dołku; pamięta leżące na ulicach trupy, pamięta ludzi Malfoya i to, że w ministerstwie nie miała już czego szukać. Nie, nie mogłaby już tam mieszkać, nawet jeśli spędziła tam całe dotychczasowe życie.
Nie mogła również zbyt długo siedzieć w jednym miejscu; odkąd przestała pracować jako wiedźmia strażniczka, a przynajmniej odpowiadać przed znajdującą się w stolicy organizacją, miała mętlik w głowie. Wiele długich lat poświęciła na odbycie szkoleń, a później – na pracy w biurze strażników, wyspecjalizowała się w konkretnych zadaniach, powoli zapominając innych, zdobytych w trakcie pobytu w Hogwarcie, umiejętności. Chciała więc spróbować raz jeszcze z tym, co robiła najlepiej, do tego jednak musiała wrócić tam, do serca toczącego wyspy spaczenia, i zarejestrować swą różdżkę. Lecz nie jako ona sama, była pracownica departamentu przestrzegania prawa, ale ktoś zgoła inny, o innym statusie krwi, innej historii i innej twarzy.
Opuściła dom Vane’ów i, korzystając ze znajdującej się za nim ścieżki, ruszyła przed siebie, wodząc nieobecnym wzrokiem po otaczających łąkach, rozciągających się dookoła wzgórzach. W kieszeni płaszcza trzymała lusterko i dopracowany szkic przedstawiający zupełnie obcą, bo istniejącą jedynie w wyobraźni Maeve, kobietę. Nadal nie ufała swym zdolnościom w pełni, nie mogła pozbyć się wspomnienia połamanych żeber, wciąż odzywającej się tępym bólem klatki piersiowej – lecz to była jej najlepsza szansa na otrzymanie swobodnego dostępu do obłożonej barierami ochronnymi stolicy.
Przysiadła na jednym ze znajdujących się nieopodal dróżki kamieni, wzdychając przy tym boleśnie. Łudziła się, że tutaj, na łonie przyrody, do tego w samotności, przemiana przyjdzie jej łatwiej niż gdyby próbowała dokonać jej w nieswoim pokoju. Wyciągnęła i nakreślony ołówkiem wzór, którym chciała się zainspirować, i niewielkie zwierciadło, przyglądając się swemu blademu, zmęczonemu odbiciu z niechęcią. Powiodła uważnym spojrzeniem po kształcie twarzy czarownicy z pergaminu, po jej rozstawionych szerzej oczach, po prostych, wpadających w czerń włosach, a następnie spróbowała ją sobie wyobrazić, ba, iść o krok dalej i nadać jej jeszcze więcej cech niż do tej pory. Miała szczupłą buzię, przez co kości policzkowe zyskiwały na wyrazistości, ale nie taki znowu drobny nos; oczy musiały się nie tylko rozsunąć, ale i zmniejszyć, zostać podkreślone przez wyraźnie zarysowane brwi. Była pewnie kilka centymetrów niższa, miała trochę więcej ciała... Lecz co z głosem? Jak powinna mówić? To zajęło jej chyba najwięcej czasu, dawno nie dokonywała już tak skomplikowanej przemiany, w końcu jednak wybrała: niski jak na kobietę, niezbyt przyjemny dla ucha...
Odetchnęła raz jeszcze, tym razem w celu wyrównania oddechu, i spróbowała zmusić swe ciało do przemiany.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Od pamiętnego końca marca minęły niecałe dwa tygodnie – wszystko jednak wywracało się do góry nogami, a ona powoli, lecz niechętnie, zdawała sobie sprawę z faktu, że budowane do tej pory życie było równe trwałe co zamek z piasku. Rozsypywało się przy silniejszym podmuchu wiatru, pozbawione odpowiednio stabilnych fundamentów. Nie wiedziała, co zrobiłaby, gdyby nie nieoczekiwana pomoc Wrońskiego czy Jaydena i Pomony, którzy pozwolili jej u siebie zostać; dalej tkwiłaby w Londynie? Na tę myśl ścisnęło ją w dołku; pamięta leżące na ulicach trupy, pamięta ludzi Malfoya i to, że w ministerstwie nie miała już czego szukać. Nie, nie mogłaby już tam mieszkać, nawet jeśli spędziła tam całe dotychczasowe życie.
Nie mogła również zbyt długo siedzieć w jednym miejscu; odkąd przestała pracować jako wiedźmia strażniczka, a przynajmniej odpowiadać przed znajdującą się w stolicy organizacją, miała mętlik w głowie. Wiele długich lat poświęciła na odbycie szkoleń, a później – na pracy w biurze strażników, wyspecjalizowała się w konkretnych zadaniach, powoli zapominając innych, zdobytych w trakcie pobytu w Hogwarcie, umiejętności. Chciała więc spróbować raz jeszcze z tym, co robiła najlepiej, do tego jednak musiała wrócić tam, do serca toczącego wyspy spaczenia, i zarejestrować swą różdżkę. Lecz nie jako ona sama, była pracownica departamentu przestrzegania prawa, ale ktoś zgoła inny, o innym statusie krwi, innej historii i innej twarzy.
Opuściła dom Vane’ów i, korzystając ze znajdującej się za nim ścieżki, ruszyła przed siebie, wodząc nieobecnym wzrokiem po otaczających łąkach, rozciągających się dookoła wzgórzach. W kieszeni płaszcza trzymała lusterko i dopracowany szkic przedstawiający zupełnie obcą, bo istniejącą jedynie w wyobraźni Maeve, kobietę. Nadal nie ufała swym zdolnościom w pełni, nie mogła pozbyć się wspomnienia połamanych żeber, wciąż odzywającej się tępym bólem klatki piersiowej – lecz to była jej najlepsza szansa na otrzymanie swobodnego dostępu do obłożonej barierami ochronnymi stolicy.
Przysiadła na jednym ze znajdujących się nieopodal dróżki kamieni, wzdychając przy tym boleśnie. Łudziła się, że tutaj, na łonie przyrody, do tego w samotności, przemiana przyjdzie jej łatwiej niż gdyby próbowała dokonać jej w nieswoim pokoju. Wyciągnęła i nakreślony ołówkiem wzór, którym chciała się zainspirować, i niewielkie zwierciadło, przyglądając się swemu blademu, zmęczonemu odbiciu z niechęcią. Powiodła uważnym spojrzeniem po kształcie twarzy czarownicy z pergaminu, po jej rozstawionych szerzej oczach, po prostych, wpadających w czerń włosach, a następnie spróbowała ją sobie wyobrazić, ba, iść o krok dalej i nadać jej jeszcze więcej cech niż do tej pory. Miała szczupłą buzię, przez co kości policzkowe zyskiwały na wyrazistości, ale nie taki znowu drobny nos; oczy musiały się nie tylko rozsunąć, ale i zmniejszyć, zostać podkreślone przez wyraźnie zarysowane brwi. Była pewnie kilka centymetrów niższa, miała trochę więcej ciała... Lecz co z głosem? Jak powinna mówić? To zajęło jej chyba najwięcej czasu, dawno nie dokonywała już tak skomplikowanej przemiany, w końcu jednak wybrała: niski jak na kobietę, niezbyt przyjemny dla ucha...
Odetchnęła raz jeszcze, tym razem w celu wyrównania oddechu, i spróbowała zmusić swe ciało do przemiany.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Powoli otworzyła oczy, by przekonać się, że twarz faktycznie upodobniła się do tej, którą dopiero co sobie wyobraziła – wciąż jednak nie była dokładnie taka, jak powinna. Czując się jak idiotka wypowiedziała kilka słów, by sprawdzić barwę głosu, ale i on był jej, tak jak i oczy, znamię pod nosem czy kręcące się włosy. Westchnęła cicho, odrywając wzrok od rozłożonej na kolanach kartki, sięgając nim w dal, ku rozciągających się przed nią terenach pokrytych zielenią. Próbowała stłumić uczucie niezadowolenia – wszak nikt jej nie gonił, nie musiała się śpieszyć. A lepiej było poświęcić na to więcej czasu niż później żałować, że nie dopilnowała szczegółów, że zwróciła na siebie niepotrzebną uwagę przez zlekceważony detal.
Po krótkiej przerwie raz jeszcze skupiła się na wyobrażeniu sobie czarownicy, której obraz widniał w jej głowie – na fakturze skóry, odcieniu bladości i zarysie sylwetki, a później na tym, w jaki sposób miała brzmieć. Nie porywała się na zmianę koloru tęczówek, wszak zdawała sobie sprawę, że z tym nie da rady, jeszcze nie teraz. Myślała raczej o długich, prostych i ciemniejszych włosach, o innym kształcie brwi i rozstawieniu oczu; nie sądziła, by ktokolwiek miał zwrócić uwagę akurat na ich kolor.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Po krótkiej przerwie raz jeszcze skupiła się na wyobrażeniu sobie czarownicy, której obraz widniał w jej głowie – na fakturze skóry, odcieniu bladości i zarysie sylwetki, a później na tym, w jaki sposób miała brzmieć. Nie porywała się na zmianę koloru tęczówek, wszak zdawała sobie sprawę, że z tym nie da rady, jeszcze nie teraz. Myślała raczej o długich, prostych i ciemniejszych włosach, o innym kształcie brwi i rozstawieniu oczu; nie sądziła, by ktokolwiek miał zwrócić uwagę akurat na ich kolor.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 60
'k100' : 60
Po raz kolejny przejrzała się w lusterku, krytycznie spoglądając ku swemu odbiciu – wyglądało jednak na to, że zapanowała nad fryzurą, pozbyła się widniejącego pod nosem pieprzyka i poprawiła kształt łuków brwiowych. Oczy, choć wciąż o niebieskoszarych tęczówkach, były szerzej rozstawione, tak jak to sobie zaplanowała, a w zestawieniu z nosem zdawały się jeszcze mniejsze niż w rzeczywistości. Odetchnęła głębiej raz, drugi, skupiając się na tu i teraz; nie mogła dopuścić emocji do głosu, jeśli nie chciała wszystkiego zepsuć. Wspomnienia marcowej nocy próbowały przekraść się bliżej, zawrócić jej w głowie, lecz zarówno obrazy z wizyty w porcie, jak i późniejszej ucieczki z miasta trzymała na bezpieczny dystans.
Powoli wstała z zajmowanego do tej pory kamienia i spróbowała ocenić, czy jej sylwetka uległa zmianie. Materiał okrycia wierzchniego sięgał niżej, opinał się w miejscach, w których wcześniej leżał bez zarzutu – idealnie. Odchrząknęła i znów mruknęła coś pod nosem, z niezadowoleniem zauważając, że głos dalej miała swój. Mogła co prawda przystąpić do rejestracji i z nim, lecz nie mogła przewidzieć, na kogo tam akurat trafi – i czy nie zostanie w ten sposób rozpoznana. Spróbowała więc po raz kolejny, większość uwagi poświęcając temu, jak chciałaby brzmieć.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Powoli wstała z zajmowanego do tej pory kamienia i spróbowała ocenić, czy jej sylwetka uległa zmianie. Materiał okrycia wierzchniego sięgał niżej, opinał się w miejscach, w których wcześniej leżał bez zarzutu – idealnie. Odchrząknęła i znów mruknęła coś pod nosem, z niezadowoleniem zauważając, że głos dalej miała swój. Mogła co prawda przystąpić do rejestracji i z nim, lecz nie mogła przewidzieć, na kogo tam akurat trafi – i czy nie zostanie w ten sposób rozpoznana. Spróbowała więc po raz kolejny, większość uwagi poświęcając temu, jak chciałaby brzmieć.
| ST 101-110, +10 do rzutu
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Droga na wzgórza
Szybka odpowiedź