Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Lancashire
Brown's Point
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Brown's Point
Mugole nie są pewni, kim była Jenny Brown, na której cześć zostało nazwane to miejsce nad brytyjskim wybrzeżem. Specjaliści od magicznej historii nie mają jednak złudzeń: młoda dziewczyna była czarownicą, która zmarła w XVIII wieku właśnie w tym miejscu z powodu głodu i wychłodzenia, oczekując powrotu swojego ukochanego. Był nim niemagiczny marynarz, który zaginął w trakcie odległej podróży. Przez około sto lat od własnej śmierci nawiedzała to miejsce, odchodząc dopiero, gdy jej odległa krewna przedstawiła jej fragment statku, na którym zginął młody żeglarz. Niektórzy z historyków domniemają, że czarownica nie była w pełni zdrowa psychicznie, co mogą potwierdzać wspomnienia lokalnej ludności dotyczące bardzo niestabilnego ducha Jenny Brown.
Do punktu można dojść dość wąską ścieżką, podziwiając urodę Morecambe Bay. Latem piaszczysto-kamienista plaża zachęca do spacerów po okolicy, a otaczająca drogę roślinność daje poczucie bezpieczeństwa. W okolicy można znaleźć też komin, będący pozostałością po wydobyciu i stopu miedzi na niewielką skalę oraz kamienny, stary dom, niegdyś należący do rodziny Brown.
Choć okolica nie jest zupełnie wyludniona, zadomowiło się tu kilka gatunków magicznych stworzeń. Niedaleko Brown's Point można się znaleźć dość dużą populację wsiąkiewek. Często widziane są też szczuroszczęty, żywiące się pochodzącymi z zatoki skorupiakami.
Do punktu można dojść dość wąską ścieżką, podziwiając urodę Morecambe Bay. Latem piaszczysto-kamienista plaża zachęca do spacerów po okolicy, a otaczająca drogę roślinność daje poczucie bezpieczeństwa. W okolicy można znaleźć też komin, będący pozostałością po wydobyciu i stopu miedzi na niewielką skalę oraz kamienny, stary dom, niegdyś należący do rodziny Brown.
Choć okolica nie jest zupełnie wyludniona, zadomowiło się tu kilka gatunków magicznych stworzeń. Niedaleko Brown's Point można się znaleźć dość dużą populację wsiąkiewek. Często widziane są też szczuroszczęty, żywiące się pochodzącymi z zatoki skorupiakami.
Miał tupet. Była przyzwyczajona do dziwnych klientów. Takich którzy mogliby wejść do sklepu z miotłami i narzekać, że wszystkie są drewniane lub kupować okulary i podkreślać, że można przez nie widzieć na wskroś jakby to miała być wada. Nie połączyłaby tej cechy z rosłym mężczyzną stojącym przed nią, a jednak świat był pełen niewyjaśnionych zjawisk. Zbrakło jej słów. Mimo uszu puściła również nieco pompatyczne hasła. Nie tak, że nie była skłonna pomagać. W końcu po to podjęła się tematyki badań - chciała pomóc ludziom spać spokojnie. Niechętna jednak była do nieodpłatnego wsparcia temu konkretnemu osobnikowi i temu co mogło kryć się za nim. Znała kilku buntowników ale było to dość pobieżne. Nie wiedziała jakimi zasobami dysponują. Jeżeli coś działali to czemu nie było efektów? Jeżeli odda bez walki i zabezpieczenia swoich badań - co jak dalej nic się nie zmieni?
- Pół roku po przekazaniu podsumowania odnośnie obecnie prowadzonych prze mnie badań nad cieniami - to czas karencji. Jeżeli nic się nie zmieni informacje z podsumowania badań będę mogła traktować jak swoje własne i nie będziecie ingerować w proces chyba, że tak jak Pan wspomniał, efekt badań okaże się współdzielonym procesem - wówczas publikacja będzie wymagała Państwa zgody. Przez ten czas będę współpracowała, jak również poprzez Pana stronnictwo, Panie Laserian, kontaktowała się z odpowiednimi innymi specjalistami również tymi sugerowanymi przez Pana. W zamian czas tej pracy zostanie wynagrodzony 100 galeonami, będę mogła korzystać z opieki medycznej oraz ochrony. Brzmi... rozsądnie - podsumowała to na co on wyrażał zgodę i na co ona sama się godziła tak by wszystko wybrzmiało. Ostatnie słowo pomimo zatwierdzenia mogło brzmieć nieco wątpliwie. Właściwie nie spodziewała się takiego potoku benefitów. Pieniądze w zasadzie robiły na niej najmniejsze wrażenie. Dostęp do zasobów leczniczych i ludzkich były wygodne. Sprawiało to, że tak właściwie nagle poczuła się jak lichwiarz albo jakby zaraz miała paść ofiarą oszustwa. Nie wiedziała co było gorsze. Czuła się też trochę kwaśno myśląc o tym, że to właśnie Brendan miał być łącznikiem, jednak możliwość negocjacji faktycznie okazały się półmiskiem, słodkiej śmietany. Wiedziała, że badania nieuchronnie miały doprowadzić do współpracy więc w zasadzie informacja o tym, że mogłaby sama zarządzać publikowaniem efektów widniał tam jedynie już teraz dla ozdoby. Wierzyła jednak w swoją zaciekłość dążenia do celu - jeżeli nie będzie mogła wymusić zadowalających jej efektów współpracy znajdzie sposób by wyjść na swoje. Była tego pewna.
- Zatem, mowa? - wysunęła dłoń by przypieczętować ustalenia.
- Pół roku po przekazaniu podsumowania odnośnie obecnie prowadzonych prze mnie badań nad cieniami - to czas karencji. Jeżeli nic się nie zmieni informacje z podsumowania badań będę mogła traktować jak swoje własne i nie będziecie ingerować w proces chyba, że tak jak Pan wspomniał, efekt badań okaże się współdzielonym procesem - wówczas publikacja będzie wymagała Państwa zgody. Przez ten czas będę współpracowała, jak również poprzez Pana stronnictwo, Panie Laserian, kontaktowała się z odpowiednimi innymi specjalistami również tymi sugerowanymi przez Pana. W zamian czas tej pracy zostanie wynagrodzony 100 galeonami, będę mogła korzystać z opieki medycznej oraz ochrony. Brzmi... rozsądnie - podsumowała to na co on wyrażał zgodę i na co ona sama się godziła tak by wszystko wybrzmiało. Ostatnie słowo pomimo zatwierdzenia mogło brzmieć nieco wątpliwie. Właściwie nie spodziewała się takiego potoku benefitów. Pieniądze w zasadzie robiły na niej najmniejsze wrażenie. Dostęp do zasobów leczniczych i ludzkich były wygodne. Sprawiało to, że tak właściwie nagle poczuła się jak lichwiarz albo jakby zaraz miała paść ofiarą oszustwa. Nie wiedziała co było gorsze. Czuła się też trochę kwaśno myśląc o tym, że to właśnie Brendan miał być łącznikiem, jednak możliwość negocjacji faktycznie okazały się półmiskiem, słodkiej śmietany. Wiedziała, że badania nieuchronnie miały doprowadzić do współpracy więc w zasadzie informacja o tym, że mogłaby sama zarządzać publikowaniem efektów widniał tam jedynie już teraz dla ozdoby. Wierzyła jednak w swoją zaciekłość dążenia do celu - jeżeli nie będzie mogła wymusić zadowalających jej efektów współpracy znajdzie sposób by wyjść na swoje. Była tego pewna.
- Zatem, mowa? - wysunęła dłoń by przypieczętować ustalenia.
Przyglądał się jej z zastanowieniem, kiwając głową w zamyśleniu na streszczenie propozycji. Nie chciała dookreślać tego teraz - niech będzie - z czasem ocenią, ile była warta i ile informacji warto było jej udostępnić. Wierzył w tej materii w Primę, której wiedza stanowiła ich najsilniejszy zasób - i wierzył, że podejmie właściwą decyzję. Wpuszczenie Riany w ich kręgi mogło okazać się szaleństwem, ale może gdy oszalał też świat, to właśnie szaleństwem najprościej było go okiełznać. Jeśli mogli jej potrzebować, nie mogli przynajmniej nie spróbować jej zwerbować. A z pewnością musieli spróbować zanim uczyni to druga strona - jeśli rozpoczęła już swoje badania, mogli być ich świadomi i deptać jej już po piętach. Nie wiedzieli tego. Nawet jej nie pytał, i tak by nie spostrzegła.
- Zapewnimy pomoc uzdrowicieli jeśli będziemy zadowoleni ze współpracy - sprostował, bo jeśli zamierzała warunkować kwestię publikacji badań, podobny warunek musiał paść od drugiej strony. Nie sądził, by odmówili jej pomocy tak czy inaczej, ale sto galeonów stanowiło dostatecznie hojną zapłatą za potencjalnie bezużyteczne badania, które zostaną rozesłane każdemu czarodziejowi na Wyspach, a z pewnością dość hojną, by opłacić za to prywatnego uzdrowiciela. Nie mogli zainwestować tylu zasobów w kogoś, kto ostatecznie mógł rzucić im pod nogi kłody. - Ochrona na czas dalszych badań - dodał, zastanawiając się, czy nie przyjdzie jej do głowy prosić o aurorską obstawę w trakcie porannej wycieczki po bułki. - I w razie ewentualnych... kłopotów - napomknął wymijająco, nie chcąc jej szczególnie nakierowywać na to, że wróg mógł na jej eksperymenty - prędzej czy później - zareagować. Nie wyglądała na szczególnie odważną, a oni przecież potrafili poradzić sobie z podobnym problemem. Przedwczesna panika była tu zbędna.
Wyciągnął rękę - znów z zawahaniem - z zamiarem uściśnięcia jej wyciągniętej dłoni. Niezręczność w dalszym ciągu była wywołana nie tylko przymusem posługiwania się lewą, ale przede wszystkim nieprzywyknięciem do podobnych biznesowych gestów z kobietami. Kiwnął głową.
- Umowa, pani Vane. Z całą pewnością będzie to... - owocna - być może, nie na pewno; przyjemna, mało prawdopodobne - niezapomniana współpraca - mruknął, chyba już bardziej do siebie, niż do niej. - Przejdźmy do rzeczy - podsunął, zmarnowali już dość czasu. - Od czego zaczynamy?
- Zapewnimy pomoc uzdrowicieli jeśli będziemy zadowoleni ze współpracy - sprostował, bo jeśli zamierzała warunkować kwestię publikacji badań, podobny warunek musiał paść od drugiej strony. Nie sądził, by odmówili jej pomocy tak czy inaczej, ale sto galeonów stanowiło dostatecznie hojną zapłatą za potencjalnie bezużyteczne badania, które zostaną rozesłane każdemu czarodziejowi na Wyspach, a z pewnością dość hojną, by opłacić za to prywatnego uzdrowiciela. Nie mogli zainwestować tylu zasobów w kogoś, kto ostatecznie mógł rzucić im pod nogi kłody. - Ochrona na czas dalszych badań - dodał, zastanawiając się, czy nie przyjdzie jej do głowy prosić o aurorską obstawę w trakcie porannej wycieczki po bułki. - I w razie ewentualnych... kłopotów - napomknął wymijająco, nie chcąc jej szczególnie nakierowywać na to, że wróg mógł na jej eksperymenty - prędzej czy później - zareagować. Nie wyglądała na szczególnie odważną, a oni przecież potrafili poradzić sobie z podobnym problemem. Przedwczesna panika była tu zbędna.
Wyciągnął rękę - znów z zawahaniem - z zamiarem uściśnięcia jej wyciągniętej dłoni. Niezręczność w dalszym ciągu była wywołana nie tylko przymusem posługiwania się lewą, ale przede wszystkim nieprzywyknięciem do podobnych biznesowych gestów z kobietami. Kiwnął głową.
- Umowa, pani Vane. Z całą pewnością będzie to... - owocna - być może, nie na pewno; przyjemna, mało prawdopodobne - niezapomniana współpraca - mruknął, chyba już bardziej do siebie, niż do niej. - Przejdźmy do rzeczy - podsunął, zmarnowali już dość czasu. - Od czego zaczynamy?
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Zaczynała przepuszczać, że mężczyzna niedługo stanie się powodem dla którego krew w jej żyłach zacznie płynąć na wspak. Miała nadzieję, że Brendan będzie wstanie wówczas wziąć przynajmniej za to odpowiedzialność bez względu na poziom zadowolenia z wykonanej pracy. Myśl tę jednak wolała pozostawić już dla siebie. Kiwnęła głową potakująco więc raz, a potem kolejny posyłając aurorowi wymuszony, serdeczny uśmiech. Jeżeli w tym momencie zamierzał zastanawiać się, czy aby przypadkiem nie sprzedał swojej duszy to było na to już trochę za późno. Zresztą dla niej też.
Uścisk dłoni przypieczętował umowę. Nie zwróciła uwagi na niezręczność mężczyzny przy tym geście. Mogła uchodzić za dziwną, lecz nie można było nic na to poradzić. Miała miała wiele własnych reguł oraz zasad wokół których funkcjonowała, a te małe rytuały były ich zwieńczeniem. Ekscentryzm wykraczał poza utarte normy, lecz nie odbiegał znacząco od tych przypisywanych naukowcom. Tak sądziła.
- Zaczniemy od przywołania cienia. Wiem, że można je przywołać za pomocą silnych zaklęć i tak też zrobimy za pośrednictwem Pana umiejętności. Po przywołaniu będzie Pan musiał skupić na sobie i utrzymać je w ryzach. Przez utrzymanie w ryzach mam na myśli - nie krzywdzenia go. Przynajmniej na początku. Najlepiej będzie spętać je za pomocą orbis, tak sądzę. Potrzebuję widzieć jego reakcje więc nie możemy go kompletnie unieruchomić. Mam nadzieję, że trafi się jakąś mała forma - z moich informacji wynika, że istoty te przyjmują formę zwierząt. - przedramię przecięło jej talię w poprzek, a w dłoni oparła łokieć drugiej ręki, której dłoń ułożyła się na podbródku w zamyśleniu - W kolejnym kroku przejdziemy do testów. Mam kilka pomysłów. Możemy zacząć od hexa revelio - chcę sprawdzić, czy mamy do czynienia ze zwierzęciem, które jest efektem przekleństwa. Discute patronum - może trochę niekonwencjonalnie ale zastanawia mnie dlaczego akurat forma zwierząt i czy to jest może jakiś nieudany eksperyment zaklęcia mającego być przeciw kontrą, która wymknęła się z pod kontroli do patronusa lub czy w jakiś sposób jest spowinowacone. Jeżeli tak to istnieje szansa, że twór zareaguje - chyba. Ta teza była wyjątkowo odważna i szalona ale umysł miała zawsze otwarty - Bardziej skłaniam się jednak do teorii, że stworzenie te może być jakąś formą pasożytniczej magii żerującej na faktycznym żywym zwierzęciu. Cienie oddychają, krwawią i da się je zabić - tak jak robiły to faktyczne zwierzęta których koślawe kształty przyjmowały, a może właśnie - groteskowo przekształcały pierwotnego nosiciela? - Zwierzęta mają proste umysły. Jest wiele zaklęć mogących je mamić. Coś może je wykorzystywać - ich mobilność - do szukania wysokiego nasycenia magii. Aby zbadać sprawę pod tym kątem chciałabym użyć kilku zaklęć leczniczych na stworzeniu, tych klasyfikujących sie do wspierania zdolności psychicznych. Mam jakieś umiejętności w tym zakresie więc nie powinien to być problem - jeżeli coś mamiło to poprawa kondycji psychicznej mogło dać efekt - Chciałabym spróbować kontrolować stworzenie. Wspomniał Pan, że udaje sie to tylko wprawionym w czarną magię ale to wniosek z obserwacji, czy też faktycznie próbowaliście już samodzielnie oddziałać na te istoty magią? Jeżeli jest to tylko Pana obserwacja spróbowałabym. Mam dość głębokie zrozumienie magii jako numerolog, a skoro istoty te są na nią czułe to być może nie jest kwestia rodzaju magii za pomocą której można je kontrolować, a umiejętnego zamanipulowania magią lub wywartej na nim odpowiednio silnej presji magicznej - nie bała sie mieć odważnych pomysłów. W końcu eksperymenty takie były - Jest Pan w posiadaniu informacji jak reagują na białą magię, a konkretnie na samego patronusa? Mam pewne informacje od osoby która jest biegła w magię, lecz przy starciu z tymi istotami sięgała po zaklęcia ofensywne. Czy nie reagują na niego lub robią to słabo? Jeżeli Pan nie wie to też chciałabym sprawdzić. - to był ważny punkt - W zasadzie to jest to co planuję. Jeżeli doznam inspiracji w trakcie - poinformuję Pana. Jeżeli jest Pan w posiadaniu informacji, które mogłyby ubogacić nasze doświadczenie to proszę się nie krępować. Zanim się za to zabierzemy odlećmy w nieco bardziej ustronne miejsce. Tędy czasem może ktoś przejść. Mogłoby zrobić się niezręcznie gdybyśmy się natknęli na kogoś będąc w trakcie eksperymentu - mimo dość oszałamiających planów na spędzenie dnia była bardziej podekscytowana niż wystraszona. Usiadła na miotle bokiem i lewitując na niewielkiej wysokości nad ziemią sunęła nieco bardziej w głąb
Uścisk dłoni przypieczętował umowę. Nie zwróciła uwagi na niezręczność mężczyzny przy tym geście. Mogła uchodzić za dziwną, lecz nie można było nic na to poradzić. Miała miała wiele własnych reguł oraz zasad wokół których funkcjonowała, a te małe rytuały były ich zwieńczeniem. Ekscentryzm wykraczał poza utarte normy, lecz nie odbiegał znacząco od tych przypisywanych naukowcom. Tak sądziła.
- Zaczniemy od przywołania cienia. Wiem, że można je przywołać za pomocą silnych zaklęć i tak też zrobimy za pośrednictwem Pana umiejętności. Po przywołaniu będzie Pan musiał skupić na sobie i utrzymać je w ryzach. Przez utrzymanie w ryzach mam na myśli - nie krzywdzenia go. Przynajmniej na początku. Najlepiej będzie spętać je za pomocą orbis, tak sądzę. Potrzebuję widzieć jego reakcje więc nie możemy go kompletnie unieruchomić. Mam nadzieję, że trafi się jakąś mała forma - z moich informacji wynika, że istoty te przyjmują formę zwierząt. - przedramię przecięło jej talię w poprzek, a w dłoni oparła łokieć drugiej ręki, której dłoń ułożyła się na podbródku w zamyśleniu - W kolejnym kroku przejdziemy do testów. Mam kilka pomysłów. Możemy zacząć od hexa revelio - chcę sprawdzić, czy mamy do czynienia ze zwierzęciem, które jest efektem przekleństwa. Discute patronum - może trochę niekonwencjonalnie ale zastanawia mnie dlaczego akurat forma zwierząt i czy to jest może jakiś nieudany eksperyment zaklęcia mającego być przeciw kontrą, która wymknęła się z pod kontroli do patronusa lub czy w jakiś sposób jest spowinowacone. Jeżeli tak to istnieje szansa, że twór zareaguje - chyba. Ta teza była wyjątkowo odważna i szalona ale umysł miała zawsze otwarty - Bardziej skłaniam się jednak do teorii, że stworzenie te może być jakąś formą pasożytniczej magii żerującej na faktycznym żywym zwierzęciu. Cienie oddychają, krwawią i da się je zabić - tak jak robiły to faktyczne zwierzęta których koślawe kształty przyjmowały, a może właśnie - groteskowo przekształcały pierwotnego nosiciela? - Zwierzęta mają proste umysły. Jest wiele zaklęć mogących je mamić. Coś może je wykorzystywać - ich mobilność - do szukania wysokiego nasycenia magii. Aby zbadać sprawę pod tym kątem chciałabym użyć kilku zaklęć leczniczych na stworzeniu, tych klasyfikujących sie do wspierania zdolności psychicznych. Mam jakieś umiejętności w tym zakresie więc nie powinien to być problem - jeżeli coś mamiło to poprawa kondycji psychicznej mogło dać efekt - Chciałabym spróbować kontrolować stworzenie. Wspomniał Pan, że udaje sie to tylko wprawionym w czarną magię ale to wniosek z obserwacji, czy też faktycznie próbowaliście już samodzielnie oddziałać na te istoty magią? Jeżeli jest to tylko Pana obserwacja spróbowałabym. Mam dość głębokie zrozumienie magii jako numerolog, a skoro istoty te są na nią czułe to być może nie jest kwestia rodzaju magii za pomocą której można je kontrolować, a umiejętnego zamanipulowania magią lub wywartej na nim odpowiednio silnej presji magicznej - nie bała sie mieć odważnych pomysłów. W końcu eksperymenty takie były - Jest Pan w posiadaniu informacji jak reagują na białą magię, a konkretnie na samego patronusa? Mam pewne informacje od osoby która jest biegła w magię, lecz przy starciu z tymi istotami sięgała po zaklęcia ofensywne. Czy nie reagują na niego lub robią to słabo? Jeżeli Pan nie wie to też chciałabym sprawdzić. - to był ważny punkt - W zasadzie to jest to co planuję. Jeżeli doznam inspiracji w trakcie - poinformuję Pana. Jeżeli jest Pan w posiadaniu informacji, które mogłyby ubogacić nasze doświadczenie to proszę się nie krępować. Zanim się za to zabierzemy odlećmy w nieco bardziej ustronne miejsce. Tędy czasem może ktoś przejść. Mogłoby zrobić się niezręcznie gdybyśmy się natknęli na kogoś będąc w trakcie eksperymentu - mimo dość oszałamiających planów na spędzenie dnia była bardziej podekscytowana niż wystraszona. Usiadła na miotle bokiem i lewitując na niewielkiej wysokości nad ziemią sunęła nieco bardziej w głąb
Przyglądał się temu serdecznemu uśmiechowi bez większego przekonania, a już z pewnością bez bliźniaczego gestu - twarz Brendana emocji zdradzała niewiele. Tych grzecznych też. Zdecydował się skupić na tym, po co ostatecznie tu przyszedł - na zadaniu.
Ciężar przywołania cienia miał skupić się na nim, co nie było zaskoczeniem, próby utrzymania go w ryzach mogły się już skończyć... różnie. Znów uniosl jedną brew. Nie krzywdzić go? Może jeszcze przygotują dla niego miskę z wodą? - Orbis tego nie utrzyma, jeśli forma będzie większa - skontrował jej słowa od razu, o tym wiedział. Co więcej, zaklęcie wymagało od niego stałego podtrzymywania uroku, co odbierało mu wszystkie inne możliwości przejęcia kontroli nad pobojowiskiem. Będzie musiał spróbować inaczej, spróbuje. A potem zaczęła opowiadać o testach. - Aha - odpowiedział, gdy kończyła ja wymieniać, ktoś złośliwy powiedziałby, że ton jego głosu wybrzmiewał subtelnym sceptycyzmem. Zastanawiał się, ile z nich potrafiła właściwie przeprowadzić samodzielnie, a ile z nich miał przeprowadzić on, i właściwie jaki był jej wkład w ten eksperyment, ale nie powiedział nic, kiwając głową. Nie wiedział, na ile jej wątpliwości mogły być trafne albo zasadne. Jeśli sprawdzenie tego w kontrolowanych warunkach miało być jedyną możliwością zdobycia odpowiedzi, to - choć to szalone - gotów był w tym pomóc. Zastanawiał się tylko, ile z tego zdążą zrobić, zanim to stworzenie rozszarpie ich na strzępy. Była to kwestia po części szczęścia, te istoty pojawiały się silniejsze i słabsze. - Kontrowersyjne - podkreślił, gdy wspomniała o zabiciu. - Pokonaliśmy kilka z nich. Ale nie mamy żadnego ciała - Czy cienie umierały? Czy dało się je zabić? Dało się je przegnać, osłabić, pozbyć się ich, ale stale czy chwilowo? Nie wiedział. - Zaklęcia lecznicze? Zamierza pani spróbować do tego podejść na wyciągnięcie ręki? - powtórzył po niej, bo jasne dla niego było, że odgryzienie tej ręki dla większości tych istot nie było żadnym problemem. A chciała, żeby ją ochronił. Może jeśli unieruchomi go całkiem - może wtedy się uda. Ale najpierw musiał spróbować go rzeczywiście unieruchomić. Wzruszył ramionami, ostatecznie to podejście całkiem nieźle tłumaczyło jej lekceważący stosunek do tej siły - być może lada moment zmieni zdanie sama. Nic tak nie kształtowało człowieka jak nowe doświadczenia.
Pokręcił głową przecząco, gdy spytała o patronusa. Można to było sprawdzić.
Miał nadzieję, że nie oczekiwała, że zapamięta te jej wszystkie etapy.
- Lećmy - przytaknął, wskakując na miotłę - i pofrunął za nią.
Tu kończymy, zmykamy do szafki
Ciężar przywołania cienia miał skupić się na nim, co nie było zaskoczeniem, próby utrzymania go w ryzach mogły się już skończyć... różnie. Znów uniosl jedną brew. Nie krzywdzić go? Może jeszcze przygotują dla niego miskę z wodą? - Orbis tego nie utrzyma, jeśli forma będzie większa - skontrował jej słowa od razu, o tym wiedział. Co więcej, zaklęcie wymagało od niego stałego podtrzymywania uroku, co odbierało mu wszystkie inne możliwości przejęcia kontroli nad pobojowiskiem. Będzie musiał spróbować inaczej, spróbuje. A potem zaczęła opowiadać o testach. - Aha - odpowiedział, gdy kończyła ja wymieniać, ktoś złośliwy powiedziałby, że ton jego głosu wybrzmiewał subtelnym sceptycyzmem. Zastanawiał się, ile z nich potrafiła właściwie przeprowadzić samodzielnie, a ile z nich miał przeprowadzić on, i właściwie jaki był jej wkład w ten eksperyment, ale nie powiedział nic, kiwając głową. Nie wiedział, na ile jej wątpliwości mogły być trafne albo zasadne. Jeśli sprawdzenie tego w kontrolowanych warunkach miało być jedyną możliwością zdobycia odpowiedzi, to - choć to szalone - gotów był w tym pomóc. Zastanawiał się tylko, ile z tego zdążą zrobić, zanim to stworzenie rozszarpie ich na strzępy. Była to kwestia po części szczęścia, te istoty pojawiały się silniejsze i słabsze. - Kontrowersyjne - podkreślił, gdy wspomniała o zabiciu. - Pokonaliśmy kilka z nich. Ale nie mamy żadnego ciała - Czy cienie umierały? Czy dało się je zabić? Dało się je przegnać, osłabić, pozbyć się ich, ale stale czy chwilowo? Nie wiedział. - Zaklęcia lecznicze? Zamierza pani spróbować do tego podejść na wyciągnięcie ręki? - powtórzył po niej, bo jasne dla niego było, że odgryzienie tej ręki dla większości tych istot nie było żadnym problemem. A chciała, żeby ją ochronił. Może jeśli unieruchomi go całkiem - może wtedy się uda. Ale najpierw musiał spróbować go rzeczywiście unieruchomić. Wzruszył ramionami, ostatecznie to podejście całkiem nieźle tłumaczyło jej lekceważący stosunek do tej siły - być może lada moment zmieni zdanie sama. Nic tak nie kształtowało człowieka jak nowe doświadczenia.
Pokręcił głową przecząco, gdy spytała o patronusa. Można to było sprawdzić.
Miał nadzieję, że nie oczekiwała, że zapamięta te jej wszystkie etapy.
- Lećmy - przytaknął, wskakując na miotłę - i pofrunął za nią.
Tu kończymy, zmykamy do szafki
we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Brown's Point
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Lancashire