Korytarz zachodni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Korytarz zachodni
Jeden z krętych, kamiennych korytarzy w którym dokładnie widoczne jest, że został on porzucony, zanim został przez gobliny właściwie wykończony, brak tutaj wygładzeń, czy zdobień, wydaje się prosty, zwyczajny, roboczy, jakby pozostawiony w połowie prac. Tumany kurzu osiadają na skalnych pólkach, a niektóre ze schodków są ukruszone. Ścieżki rozchodzą się czasem na kilka stron i tylko osoby zaznajomione z terenem są w stanie wybrać właściwą ścieżkę.
Odetchnął z ulgą, kiedy zrozumiał, że udało mu się powstrzymać przekleństwo i uniknąć oparzenia; działo się to na tyle szybko, iż początkowo nie pokładał wiary w sukces, bowiem w końcu nie mógł wgłębić się w charakter klątwy. Zadziałał intuicyjnie, włożył w to pełnie swych umiejętności, co finalnie przyniosło zamierzony efekt.
W tym samym czasie Rosier wyczarował gęstą mgłę, która wyraźnie zaczęła doskwierać magicznemu stworzeniu. Wiedział, że znał się na nich równie dobrze, co Cillian, więc nie zamierzał podważać decyzji i wydawać sprzecznego rozkazu. Dławienie, szamotanina, a co najlepsze brak kolejnego ataku był bezsprzecznym dowodem na to, że zaklęcie działało w zamierzony sposób. Momentalnie chmura spowiła zwierzę w całości, a woda w przeklętym jeziorku ponownie zabulgotała. Nie zwiastowało to niczego dobrego – był o tym przekonany – i zaraz ujrzał coś na kształt ptaka, którego skrzydła mieniły się w nietypowy sposób. Nie wiedział czym dokładnie było, jednakże nie wyglądało na pokojowo nastawione. Kolejne kroki z malowideł, jakie widzieli wyżej, sprawdzały się, co wzbudziło w nim swego rodzaju entuzjazm, albowiem wychodziło na to, że w końcu byli na dobrej drodze do odnalezienia Locus Nihili.
Jedno machnięcie skrzydeł sprawiło, że mgła zniknęła pozostawiając po sobie rozżarzony kamień z runą ognia. Szatyn skupił na niej swój wzrok, jednakże nie trwało to długo; kątem oka dostrzegł, że ptak zaatakował kuzyna. Musieli czym prędzej go poskromić. - Vulnerario- wypowiedział pewnym tonem celując wprost w okolice głowy stworzenia. Zdawał sobie sprawę z ryzyka związanego z użyciem czarnej magii, podobnie jak brał pod uwagę trudność wybranego zaklęcia, jednakże musiał spróbować – w końcu było ono w gronie jego ulubionych. -Adolebitque- rzucił zaraz po poprzedniej inkantacji pragnąc zacisnąć palący łańcuch dookoła zwierzęcia.
W tym samym czasie Rosier wyczarował gęstą mgłę, która wyraźnie zaczęła doskwierać magicznemu stworzeniu. Wiedział, że znał się na nich równie dobrze, co Cillian, więc nie zamierzał podważać decyzji i wydawać sprzecznego rozkazu. Dławienie, szamotanina, a co najlepsze brak kolejnego ataku był bezsprzecznym dowodem na to, że zaklęcie działało w zamierzony sposób. Momentalnie chmura spowiła zwierzę w całości, a woda w przeklętym jeziorku ponownie zabulgotała. Nie zwiastowało to niczego dobrego – był o tym przekonany – i zaraz ujrzał coś na kształt ptaka, którego skrzydła mieniły się w nietypowy sposób. Nie wiedział czym dokładnie było, jednakże nie wyglądało na pokojowo nastawione. Kolejne kroki z malowideł, jakie widzieli wyżej, sprawdzały się, co wzbudziło w nim swego rodzaju entuzjazm, albowiem wychodziło na to, że w końcu byli na dobrej drodze do odnalezienia Locus Nihili.
Jedno machnięcie skrzydeł sprawiło, że mgła zniknęła pozostawiając po sobie rozżarzony kamień z runą ognia. Szatyn skupił na niej swój wzrok, jednakże nie trwało to długo; kątem oka dostrzegł, że ptak zaatakował kuzyna. Musieli czym prędzej go poskromić. - Vulnerario- wypowiedział pewnym tonem celując wprost w okolice głowy stworzenia. Zdawał sobie sprawę z ryzyka związanego z użyciem czarnej magii, podobnie jak brał pod uwagę trudność wybranego zaklęcia, jednakże musiał spróbować – w końcu było ono w gronie jego ulubionych. -Adolebitque- rzucił zaraz po poprzedniej inkantacji pragnąc zacisnąć palący łańcuch dookoła zwierzęcia.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'k100' : 10
--------------------------------
#4 'k10' : 2
--------------------------------
#5 'Gringott' :
#1 'k100' : 44
--------------------------------
#2 'k10' : 7
--------------------------------
#3 'k100' : 10
--------------------------------
#4 'k10' : 2
--------------------------------
#5 'Gringott' :
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k8' : 6, 5, 5, 4, 8, 4, 6, 5, 7
'k8' : 6, 5, 5, 4, 8, 4, 6, 5, 7
Wypowiedziana inkantacja, chociaż wybrzmiała w powietrzu, nie przyniosła żadnego efektu poza cieniem irytacji, który niewątpliwie wzbudziła pomyłka. Być może wychodziły braki w umiejętnościach, które dotąd eliminował znacznie szybciej, aby nie doprowadzać do takiej sytuacji i nie odczuwać porażki smakującej niezmiennie goryczą. Może zwyczajnie magia w tym miejscu zawodziła go bardziej niż zwykle. Wolał nie wnikać w to za bardzo i nie rozpraszać się dodatkowo, zwłaszcza że w tym wszystkim nie pomagał mu fakt, iż poparzone dłonie dokuczały, a ból przy mocniejszym zaciśnięciu palców zaburzał płynność ruchów i najpewniej przyczyniał się również do popełnianych błędów.
Obserwował, jak trójgłowy pies zostaje otoczony dymem, mającym go zgasić; szczęście, że Rosierowi szło lepiej rzucanie zaklęć. Przeniósł swą uwagę na ptaka, który niespodziewanie dołączył do towarzystwa i okazał się kolejnym ze stworzeń z malowideł, które widniały na ścianach poziom wyżej. Gromoptak wcale nie wydawał się łatwiejszym przeciwnikiem, ale skoro pierwszy zmienił się w węgielek, ten musiał jak najszybciej podzielić los kundla.
Widząc, jak ptak atakuje, nie zastanawiał się, zwłaszcza kiedy zobaczył wyładowania przeskakujące między piórami lecącymi w jego stronę.
- Protego.- tym razem nie chciał popełnić błędu, uważniej wykonując ruch, aby stworzyć przed sobą tarczę. Poparzenia zdecydowanie mu wystarczyły, stąd wolał nie odczuwać jeszcze dodatkowo skutków porażenia. Nie zwlekał przesadnie z kolejnym działaniem, mając już na końcu języka kolejne zaklęcie, które chwilę później wypowiedział, celując w lewe skrzydło stworzenia.- Orbis.- chciał zatrzymać go w miejscu, aby stał się łatwiejszym celem.
Obserwował, jak trójgłowy pies zostaje otoczony dymem, mającym go zgasić; szczęście, że Rosierowi szło lepiej rzucanie zaklęć. Przeniósł swą uwagę na ptaka, który niespodziewanie dołączył do towarzystwa i okazał się kolejnym ze stworzeń z malowideł, które widniały na ścianach poziom wyżej. Gromoptak wcale nie wydawał się łatwiejszym przeciwnikiem, ale skoro pierwszy zmienił się w węgielek, ten musiał jak najszybciej podzielić los kundla.
Widząc, jak ptak atakuje, nie zastanawiał się, zwłaszcza kiedy zobaczył wyładowania przeskakujące między piórami lecącymi w jego stronę.
- Protego.- tym razem nie chciał popełnić błędu, uważniej wykonując ruch, aby stworzyć przed sobą tarczę. Poparzenia zdecydowanie mu wystarczyły, stąd wolał nie odczuwać jeszcze dodatkowo skutków porażenia. Nie zwlekał przesadnie z kolejnym działaniem, mając już na końcu języka kolejne zaklęcie, które chwilę później wypowiedział, celując w lewe skrzydło stworzenia.- Orbis.- chciał zatrzymać go w miejscu, aby stał się łatwiejszym celem.
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k100' : 82
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 81
--------------------------------
#2 'k100' : 82
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Podjęcie kroków w celu unieszkodliwienia magicznego stworzenia było oczywiste. Nie pojmował znaczenia run, ani tego czego oczekują od nich, jednak miał świadomość celu do którego dążyli od początku swojej wyprawy. Magiczne stworzenie zwiastowane było warknięciem, płaskorzeźbami, na które natknęli się wcześniej i wszelkie znaki podpowiadały im z czym przyjdzie się zmierzyć. Trójgłowy pies, który pod wpływem jego skutecznego zaklęcia zniknął był zapewne jedną z wielu przeszkód, które będą musieli pokonać, aby dosięgnąć swego celu, osiągnąć sukces i zadowolić wymagania Czarnego Pana. Zaklęcie po które sięgnął było pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy myśląc o starciu z ogniem. Okazało się skuteczne na tyle, aby ostatecznie pokonać zwierzę. Trójgłowy pies zmienił się w węgielek, który opadł na ziemię.
Próbował wzmocnić towarzyszy, bez żadnego efektu. Z bulgoczącej mazi pojawił się kolejny "przeciwnik", ptak, łudząco podobny do tego, którego Rosier pozbył się z własnych wnętrzności. Nie trwało to długo, a zmienił się w gromoptaka - kolejne zwierzę zapowiadane na płaskorzeźbach. Potężne i niebywale piękne zwierzę, którego również musieli się pozbyć, aby mogli osiągnąć swój cel. Nie tylko to się objawiło... Czyste szaleństwo. Jego umysł po raz kolejny wykreował obraz, śmierciożercy - celowali w niego różdżkami. Tym razem jednak wiedział, że to złudzenie, iluzja i magia tego miejsca. Nie czuł obawy, wszak widział świat takim, jakim był. Moc zaklęcia Veritas Claro była niezwykle skuteczne. Postanowił w pierwszym kroku zadziałać i podjąć próbę pozbycia się gromoptaka. - Orbis - wyrzekł głośno, wyraźnie i w pełnym skupieniu, celując w ptasie skrzydło. Tylko sprowadzenie go na ziemię, uniemożliwienie ruchów mogło przynieść im sukces. Chwilę po tym postanowił działać. Zrobił krok w stronę węglika - pozostałości po trójgłowym psie. Schylił się i złapał go w dłoń. Oby teraz spełnili wymagania tego miejsca i mogli ruszać dalej.
Próbował wzmocnić towarzyszy, bez żadnego efektu. Z bulgoczącej mazi pojawił się kolejny "przeciwnik", ptak, łudząco podobny do tego, którego Rosier pozbył się z własnych wnętrzności. Nie trwało to długo, a zmienił się w gromoptaka - kolejne zwierzę zapowiadane na płaskorzeźbach. Potężne i niebywale piękne zwierzę, którego również musieli się pozbyć, aby mogli osiągnąć swój cel. Nie tylko to się objawiło... Czyste szaleństwo. Jego umysł po raz kolejny wykreował obraz, śmierciożercy - celowali w niego różdżkami. Tym razem jednak wiedział, że to złudzenie, iluzja i magia tego miejsca. Nie czuł obawy, wszak widział świat takim, jakim był. Moc zaklęcia Veritas Claro była niezwykle skuteczne. Postanowił w pierwszym kroku zadziałać i podjąć próbę pozbycia się gromoptaka. - Orbis - wyrzekł głośno, wyraźnie i w pełnym skupieniu, celując w ptasie skrzydło. Tylko sprowadzenie go na ziemię, uniemożliwienie ruchów mogło przynieść im sukces. Chwilę po tym postanowił działać. Zrobił krok w stronę węglika - pozostałości po trójgłowym psie. Schylił się i złapał go w dłoń. Oby teraz spełnili wymagania tego miejsca i mogli ruszać dalej.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Uczucia towarzyszące Deirdre, gdy tylko skutecznie obdarzyła towarzyszących jej mężczyzn dodatkowym zastrzykiem energii, gwałtownie wygasły. Cała determinacja w pokonanie Aongusa przestała mieć znacznie. Jej trzewia ponownie rozpalił gniew skierowany w stronę Blacka ukrywającego się za wyczarowanym murem. Znowu musiała działać sama, znowu wszystko było na jej głowie. Po raz kolejny dotknęło ją do żywego poczucie zdrady, zawodu oraz złamanego zaufania. Zdawać się mogło, iż przez tak długi czas wszystko było w porządku, że wszystko zmierzało ku zwycięstwu – zamiast tego raz jeszcze znalazła się w niefortunnym położeniu, mając wiarę jedynie we własną siłę, z którą pomknęła w stronę tronu, by na nim zasiąść.
Kiedy Deirdre ruszyła w obranym kierunku, Aongus po raz ostatni zakręcił młynkiem nad własną głową i cisnął łańcuchem w kierunku muru. Mimo tego, że nie widział nikogo poza barierą zaklęcia, zdawał się wprost emanować wściekłością, iż kpiono z niego w tak ordynarny sposób. Broń przemknęła przez cała długość stosu cegieł, burząc je, równo zsyłając na lorda Blacka z każdej strony.
Choć Claude dość poręcznie władał znacznie lżejszymi ostrzami, to dzięki wypitemu eliksirowi był w stanie przekuć swoje umiejętności nawet na tak dużą i nieporęczną broń. Nie myliło go przeczucie, iż w mieczu było coś dziwnego, jakby nie układał się odpowiednio w rękach, jakby próbował wymsknąć. Minęło ono jednak z chwilą, gdy ruszył na Aongusa unieruchomionego w pajęczynie. Całą posiadaną siłę przełożył na proste uderzenie, z wielkim zdziwieniem obserwując, jak ostrze przecina zbroję niczym ciepły nóż masło. Łańcuch dotychczas trzymany przez rycerza wypadł mu z dłoni, którymi złapał za ostrze i próbował wyciągnąć. W tym samym czasie czujne oczy Cunninghama spostrzegły jak zbroję w miejscu rozdarcia pokrywa korozja; wyjątkowo dziwna, jakby miała trudność z utrzymaniem się na srebrze. Czarodziej nie wiedział, skąd owo zjawisko pochodziło. Czuł jedynie ogromną moc wypływającą z powstałej rany, próbującą wydrzeć z jego rąk trzymany miecz. Widział, że przeciwnika obchodziło jedynie to, by wrócić do doskonałości. Nie atakował go w żaden sposób – był sparaliżowany i skupiony tylko na tym, żeby wyciągnąć broń z własnych trzewi.
Alphard znajdujący się za murem nie widział niczego z tego, co działo się za ceglanym murem. Stał niczym marionetka czekająca na wydanie rozkazu. Wszystkie towarzyszące mu dotychczas emocje odpłynęły i uczyniły z niego więźnia cudzej woli, umniejszając jego własną osobowość niemal do zera. Wszystko stało się niczym nieważnym, niegodnym uwagi, nieistotnym, nieistniejącym dalej niż granice ciała, nad którym Alphard stracił panowanie. Kolejne emocje odpływały od niego, wpierw te radosne, przynoszące szczęście oraz zadowolenie, osłabiając go, przynosząc zniechęcenie, zazdrość, ból i rozczarowanie, które także zniknęły, zostawiając go niemal nagiego. Pozostało w nim ledwie nikłe przeświadczenie, iż musiał je odzyskać, jeśli chciał uchronić słabe ciało przed stertą cegieł spadających na niego. Nie wiedział nawet kiedy to się stało, nie usłyszał żadnego dźwięku zwiastującego takiego wydarzenia, bowiem ledwie zamrugał, a sytuacja uległa drastycznej zmianie.
Gromopotak był drugim z symboli rozpoznanym przez Cilliana oraz Mathieu, nim jeszcze wkroczyli do pierwszej komnaty. Pozostało im jedynie oczekiwać trzeciego, którego nie byli w stanie zidentyfikować, a pewność co do tego mieli jedynie dzięki wodzie bulgoczącej w zbiorniku. Dla Macnaira z pewnością nie był to czas na zastanowienie się czy swobodne złapanie oddechu. Naładowane energią pióra mknęły ku niemu z zawrotną prędkością i tylko wprawny ruch poparzonych rąk oraz właściwa inkantacja ochroniły go przed kolejnymi, elektryzujący doznaniami. Tarcza wyrosła przed nim silna i trwała przez kilka chwil, przyjmując na siebie każde kolejne pióro. Cillian nie był w stanie zliczyć, jak wiele z nich uderzyło w barierę. Na jej powierzchni co rusz błyskały maleńkie błyskawice, z wolna kumulując swój ładunek na określonej przestrzeni, nie mając miejsca na jego rozładowanie. Włosy nie tylko na jego głowie stanęły dęba. Niemal całym sobą odczuwał to, co wydarzyło się po drugiej stronie tarczy, dzięki niej będąc bezpiecznym. Z chwilą, gdy opadła, przyszła pora na wyprowadzenie stosownej odpowiedzi. Wraz z Rosierem sięgnęli po to samo zaklęcie – obaj posłali w kierunku ptaka świetliste lassa, które prędko owinęły się wokół skrzydeł stworzenia, głośno ściągając je do parteru. Uderzenie opierzonego cielska zatrzęsło komnatą; wzniosło także tumany kurzu gryzącego oczy całej trójki. Mimo tego, moment ten został wykorzystany przez przewodzącego im Śmierciożercę.
Pełen koncentracji i przekonania Drew posłał jedną z przebiegłych klątw w stworzenie, lecz utkana wiązka czarnej magii była niepełna i taka też uderzyła w korpus gromoptaka, rozcinając go. Z otwartej rany trysnęły strumienie czarnego płynu, ochlapując Cilliana oraz Mathieu, który jako jedyny widział oraz czuł zapach krwi. Rosier wykorzystał tę chwilę czasu na sięgnięcie po zwęgloną pozostałość po trójgłowym psie. Gdy tylko pochwycił węgiel w dłoni, poczuł gwałtownie narastające gorąco, wypalające na wewnętrznej stronie dłoni bliznę. Żadna siła nie sprawiła, że owy kamień wypuścił z dłoni. Wbrew wszelkim reakcjom palce pozostały zaciśnięte na węglu: sukces, którego dokonał przebiegłym zaklęciem został okupiony kolejną ofiarą.
Drew, widząc, jak stworzenie szamocze się w lassach zaklęcia Orbis, ponownie sięgnął po czarną magię, lecz ta zawiodła go tym razem. Zaklęcie nie pomknęło w kierunku celu, a na dodatek po raz pierwszy tego dnia odczuł skutki idące za rzucaniem klątw. Magia obróciła się przeciw niemu, przyprawiając o gwałtowną utratę sił, jakby w ciągu kilku sekund pokonał dużą odległość. W tej samej chwili ponownie ogarnęło go to znajome uczucie utraty celu oraz chęci zrobienia czegoś naprawdę lekkomyślnego. Myśl kształtowała się w nim nieco dłużej. Sam do końca nie wiedział, co byłoby możliwe do dokonania. Wiedział już, że oczy, niezależnie od sytuacji, były mu potrzebne. Tak samo zdawał sobie sprawę, że usilny rozkazy rzucane w stronę towarzyszy, nie były spełniane z bardzo konkretnego powodu. Uczucie, które go ogarnęło, paliło go od środka, cisnęło do oczu łzy, które musiał na chwilę zamknąć. Kiedy je otworzył, nie znajdował się już w tej samej komnacie z pozostałymi, choć nadal było to to samo miejsce, jedynie czystsze i bardziej oświetlone, niezrujnowane przez czas, wypełnione ciałami martwych Śmierciożerców, Rycerze oraz ich sojuszników dryfujących na nieustannie podnoszącej się tafli wody. Wiedział, nie mając pojęcia skąd, iż było to dzieło jego rąk splamionych krwią, dotkniętych szaleństwem, na które sobie pozwolił, nie umiejąc zapanować nad bezmyślnością, której dał się ponieść. Pamiętał każdy jeden pojedynek, który stoczył z nimi wszystkimi, kolejno posyłając w zaświaty, z każdą kolejną śmiercią znajdując się w coraz większym przekonaniu, że i jego życie nie było wiele warte, a zakończenie go mogło okazać się proste. Wystarczyło uklęknąć, zanurzyć się w wodzie, pozwolić wypełnić płuca wodą i nie zrobić absolutnie nic, aby to nieracjonalne szaleństwo przerwać.
Cillian oraz Mathieu dostrzegli, jak przewodzący im Śmierciożerca odpłynął, tępo wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Nie mieli pojęcia, co się z nim działo. Wciąż musieli pozbyć się gromoptaka spętanego lassami, jednak ich uwagę na krótką chwilę przykuło bulgotanie, po którym wystrzelił znacznie większy strumień wody niż wcześniej, ściągając ze sobą dwunożną istotę utkaną z kamienia, rozmiarami przypominającą pół-olbrzyma. Choć nie dzierżył żadnej maczugi, łapy stworzenia były wystarczająco wielkie, by jednym ruchem zmiażdżył ich – wiedzieli o tym doskonale, mając już uprzednie doświadczenia z pełnokrwistymi osobnikami. To, co rzuciło się obu czarodziejom w oczy to kamienie, z których był zbudowany, oraz fakt, że bez wahania machnął lewą ręką, z której odpadło kilka większych odłamków, pędząc prosto w kierunku Rosiera.
Drew, Deidre, Alphard - przełamanie iluzji ma ST 70 i jest akcją.
Claude, ST utrzymania miecza wynosi 70.
Alphard, przed cegłami ochroni cię tylko Protego Maxima bądź unik o ST 80.
W tej turze możecie wykonać do dwóch akcji, a kolejność może mieć znaczenie. Wszystkie akcje należy wykonać w jednym poście. Tylko pierwsza z akcji może być przeznaczona na ewentualną próbę obrony.
Czas na odpis wynosi 48h.
Mistrz Gry przypomina o rzucaniu kością Gringott.
Magicus Extremos (1/3) - Alphard, Claude: +17 do kości
Casa Aranea (połowicznie udane) - pająki atakują
Veritas Claro - Mathieu (4/5)
Claude - Eliksir siły (2/2)
- Przeciwnicy:
- Aongus [???/???]
Trójgłowy pies [60/60]
Gromoptak [12/60] 48 cięte
Golem [150/150]
- Ekwipunek i Żywotność:
Żywotność
Alphard 190/220 (30 psychiczne); -5 do kości
Claude 206/206
Deirdre 200/200
Cillian 182/232 (10 cięte, 10 osłabienie; 10 duszenie się); -10 do kości
Drew 160/215 (10 cięte, 40 osłabienie; 5 duszenie się); -10 do kości
Mathieu 187/222 (10 cięte, 15 osłabienie, 10 oparzenia); -5 do kości; blizna po oparzeniu na wewnętrznej stronie niewiodącej ręki w kształcie runy ognia
Ekwipunek
Alphard:
różdżka w dłoni, amulet z jeleniego poroża na szyi i zaczarowana torba, w której znajdują się takie przedmioty:
1. miotła (zwykła);
2. szczurza czaszka;
3. Smocza łza (1 porcja);
4. Eliksir ochrony (1 porcja);
5. Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17);
6. Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 30, 103 oczka);
7. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek);
8. pierwszy kryształ (https://www.morsmordre.net/t7607p75-bialy-deszcz#211475);
9. drugi kryształ (https://www.morsmordre.net/t8125p180-komponenty-magiczne#257759);
10. Wywar wzmacniający (1 porcja, od Cassandry);
11. Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, od Cassandry);
12. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, od Cassandry);
13. Antidotum podstawowe (1 porcja, Cassandry).
Eliksiry od Cassandry wzięte w tym poście (https://www.morsmordre.net/t1422p240-wieksza-sala-boczna#262236)
Claude:
- Eliksir siły x1 (+31) - z zebrania od Cass [zużyty]
- Antidotum podstawowe x1 - z zebrania od Cass
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5) - z KP
- Pasta na oparzenia (1 porcje, stat. 20) - z KP
Deidre:
od Cass wywar wzmacniający x1 i eliksir uspokajający x1 (+43), sztylet za pasem pończoch, wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek)
Cillian:
- różdżka
- Pasta na oparzenia x1 (+39)
- Eliksir kociego wzroku x1 (+30)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 40)
- Kryształ (od Elviry)
Drew:
Różdżka, maska śmierciożercy, nakładka na pas z eliksirami:
-Wywar Żywej Śmierci (1 porcja, stat. 40 )
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir niezłomności (1 porcje, stat. 40)
-Kameleon (1 porcja, stat. 29)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 21)
-Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 20)
-Baza ze szpiku kostnego
-[?] Felix Felicis (1 porcja, stat. 40)
Mathieu:
Różdżka
Wywar wzmacniający
Mieszanka antydepresyjna
Wywar ze szczuroszczeta
Antidotum podstawowe
[Eliksiry wzięte w Białej Wywernie od Cassandry]
Wspólne działanie było jedyną możliwością. Tylko takie rozwiązanie przyniesie oczekiwane skutki i pozwoli im cieszyć się zwycięstwem. W obliczu szaleństwa kreowanego przez ich umysły ciężko było jednak myśleć o zakończeniu i sukcesie, musieli w pełni skupić się na postawionym zadaniu. Nie potrzebowali dyskusji, aby wiedzieć co robić. Wspólnie sięgnęli po jedno zaklęcie, które sprowadziło gromoptaka do parteru. Logicznym było sięgnięcie po to rozwiązanie, wszak ptak pozbawiony możliwości ruchu skrzydłami nie mógł posłać w ich kierunku ostrych jak brzytwa piór. Runął na ziemię wznosząc tumany kurzu, zmuszając do nabrania powietrza w płuca i chwilowej utraty widoczności. A jednak... nadal żył i nadal walczył, choć niewiele brakowało mu do tego, aby podzielić los trójgłowego psa. Mathieu poczuł metaliczny zapach krwi, która musiała się przelać, aby osiągnęli zamierzony efekt. Mając świadomość, że wiele z rzeczy, które tu widzieli nie było rzeczywistością nasuwała się myśl, że istoty z którymi walczyli nie były magicznymi zwierzętami, a imaginacją umysłu, skrzętnie uknutą magią, która miała chronić to miejsce. Kiedy tak wiele rzeczy jest nieprawdziwych... wszystko było możliwe.
Kamień, który był pozostałością po trójgłowym psie w końcu znalazł się w jego dłoni. Poczuł napływ gorąca i zapach spalonej skóry. Miewał już blizny od poparzeń. Znak pozostawił ślad na jego skórze. Wiedział też, że postąpił dobrze, jego zaklęcie pozbawiło zwierzę żywota i to właśnie on powinien go chwycić. Ogień był mu dobrze znany, szczególnie smoczy ogień, z którym miał styczność niemal każdego dnia w Rezerwacie.
Drew odpłynął. Teraz Rosier był pewien, że to magia tego miejsca miesza mu w głowie. Nie do końca był pewien czy dało się w jakikolwiek sposób przerwać ten trans i przywrócić mu zdolność trzeźwego myślenia. Nie mógł również skupić się na tym dostatecznie długa, bo maź w zbiorniku zabulgotała ponownie - stawiając przed nimi kolejne wyzwanie. Gromoptak wciąż żył, musieli się go pozbyć, jednak problem z kamiennym potworem był o wiele bardziej... palący. Machnął ręką, a w kierunku Mathieu poleciało kilka odłamków. - Protego - wyrzekł głośno i wyraźnie, machając różdżką przed sobą, próbując stworzyć tarczę, która uchroniłaby go przed odłamkami posłanymi w jego kierunku. Nie zamierzał też czekać, aż stwór ponownie zaatakuje. Kiedy tylko mógł wykonać kolejny ruch sięgnął po kolejne zaklęcie, celując w Golema. - Lancea - wykrzyknął, skupiając całą swoją uwagę na celu.
1 - Protego
2 - Lancea
3 - Gringott
Kamień, który był pozostałością po trójgłowym psie w końcu znalazł się w jego dłoni. Poczuł napływ gorąca i zapach spalonej skóry. Miewał już blizny od poparzeń. Znak pozostawił ślad na jego skórze. Wiedział też, że postąpił dobrze, jego zaklęcie pozbawiło zwierzę żywota i to właśnie on powinien go chwycić. Ogień był mu dobrze znany, szczególnie smoczy ogień, z którym miał styczność niemal każdego dnia w Rezerwacie.
Drew odpłynął. Teraz Rosier był pewien, że to magia tego miejsca miesza mu w głowie. Nie do końca był pewien czy dało się w jakikolwiek sposób przerwać ten trans i przywrócić mu zdolność trzeźwego myślenia. Nie mógł również skupić się na tym dostatecznie długa, bo maź w zbiorniku zabulgotała ponownie - stawiając przed nimi kolejne wyzwanie. Gromoptak wciąż żył, musieli się go pozbyć, jednak problem z kamiennym potworem był o wiele bardziej... palący. Machnął ręką, a w kierunku Mathieu poleciało kilka odłamków. - Protego - wyrzekł głośno i wyraźnie, machając różdżką przed sobą, próbując stworzyć tarczę, która uchroniłaby go przed odłamkami posłanymi w jego kierunku. Nie zamierzał też czekać, aż stwór ponownie zaatakuje. Kiedy tylko mógł wykonać kolejny ruch sięgnął po kolejne zaklęcie, celując w Golema. - Lancea - wykrzyknął, skupiając całą swoją uwagę na celu.
1 - Protego
2 - Lancea
3 - Gringott
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k100' : 91
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'k100' : 91
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Wiedział, że pierwsze z jego zaklęć nie było nader udane. Wiązka plugawego czaru uderzyła w istotę, lecz nie pozbawiła ją życia, a właśnie na to szatyn liczył. Warknął pod nosem próbując zachować koncentrację, choć nieustannie miał wrażenie, że owe miejsce mieszało mu w głowie dostarczając coraz to gorszych wizji. Zacisnął wargi pragnąc tym razem spętać magiczne stworzenie łańcuchem i finalnie zamiast widoku ciemnozielonego promienia poczuł parszywy, rozchodzący się wzdłuż skroni ból. Mimowolnie złapał się dłońmi po obu stronach głowy mając wrażenie, jakoby najpotężniejsza z dziedzin pragnęła odebrać mu zmysły. Podwójnie odczuwał każdy oddech, zimno przeszywało go na wskroś, a bulgoczące, trójkątne jeziorko odbijało się echem we spętanym magią umyśle.
Przymknął powieki opadając na jedno z kolan. Nie był w stanie walczyć, nie miał możliwości pomóc towarzyszącym mu Rycerzom. Być może przechodzili przez to samo, być może na nich też działała niezbadana siła. Klatka piersiowa unosiła się w górę szybko i nierównomiernie… nie mógł opanować drżenia rąk. Niejednokrotnie już zemściła się na nim plugawość rzucanych klątw, jednakże tym razem zdawało się to skumulować i zaatakować jak nigdy wcześniej.
Opanowując paskudny ból otworzył w końcu oczy. Przesunąwszy językiem po spierzchniętych wargach mrugnął kilkukrotnie powiekami, jakoby nie ufał temu co właśnie zobaczył. Spuścił wzrok na własne, splamione krwią dłonie, a następnie ponownie skupił się na ciałach – zwłokach lojalnych sług Czarnego Pana. Czy to było możliwe? Czy miał jakiekolwiek szanse, aby pokonać ich wszystkich? Podniósł się na równe nogi i ruszył wolno przed siebie badając każdą z twarzy; widział ból, czuł woń szkarłatnego płynu życia. Wypełniła go beznadziejność, nieznane mu wcześniej poczucie winy i nienawiść jakiej nigdy nie czuł. Przesunął dłonią wzdłuż unoszącej się tafli wody – była jego karą, choć i wybawieniem. Nie wyobrażał sobie przejść do codzienności, kiedy odpowiadał za śmierć Ramseya, Caleana, czy Cilliana. Unikał ich wzrokiem, nie chciał ani chwili dłużej przyglądać się dryfującym dowodom jego wariactwa. Ponownie przymknął powieki oczekując na moment, kiedy woda zaleje jego płuca i tym samym dołączy do reszty poległych. Czarny Pan nigdy by mu tego nie wybaczył; zawiódł go, zdradził.
|Odporność magiczna
Przymknął powieki opadając na jedno z kolan. Nie był w stanie walczyć, nie miał możliwości pomóc towarzyszącym mu Rycerzom. Być może przechodzili przez to samo, być może na nich też działała niezbadana siła. Klatka piersiowa unosiła się w górę szybko i nierównomiernie… nie mógł opanować drżenia rąk. Niejednokrotnie już zemściła się na nim plugawość rzucanych klątw, jednakże tym razem zdawało się to skumulować i zaatakować jak nigdy wcześniej.
Opanowując paskudny ból otworzył w końcu oczy. Przesunąwszy językiem po spierzchniętych wargach mrugnął kilkukrotnie powiekami, jakoby nie ufał temu co właśnie zobaczył. Spuścił wzrok na własne, splamione krwią dłonie, a następnie ponownie skupił się na ciałach – zwłokach lojalnych sług Czarnego Pana. Czy to było możliwe? Czy miał jakiekolwiek szanse, aby pokonać ich wszystkich? Podniósł się na równe nogi i ruszył wolno przed siebie badając każdą z twarzy; widział ból, czuł woń szkarłatnego płynu życia. Wypełniła go beznadziejność, nieznane mu wcześniej poczucie winy i nienawiść jakiej nigdy nie czuł. Przesunął dłonią wzdłuż unoszącej się tafli wody – była jego karą, choć i wybawieniem. Nie wyobrażał sobie przejść do codzienności, kiedy odpowiadał za śmierć Ramseya, Caleana, czy Cilliana. Unikał ich wzrokiem, nie chciał ani chwili dłużej przyglądać się dryfującym dowodom jego wariactwa. Ponownie przymknął powieki oczekując na moment, kiedy woda zaleje jego płuca i tym samym dołączy do reszty poległych. Czarny Pan nigdy by mu tego nie wybaczył; zawiódł go, zdradził.
|Odporność magiczna
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 39
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Co się z nim działo? Nie czuł się sobą, w jednej chwili wypełniały go gwałtowne emocje, a w drugiej opuszczały umysł całkowicie, pozostawiając go rozbitego, beznadziejnie odsłoniętego wobec całego świata. Był nikim, nie stanowił żadnego wsparcia, stanowił godny pożałowania balast. Tchórzliwie skrył się za murem, a teraz nie potrafił nawet zza niego wyjść. Szlag by to! Bezmyślne trwanie w otępieniu miało swoją cenę, coraz bardziej pogrążał się w beznadziei, na dodatek mur w końcu runął. Chciał ze wszystkich sił wyrwać swój umysł z marazmu, gdy jednocześnie gwałtownie poderwał różdżkę, aby wybronić się przed spadającymi na głowę cegłami. To było instynktowny odruch obronny, gdy z tyły jego głowy zaatakowała kąśliwa myśl, że może jego przeznaczeniem było skończyć pod ciężkim stosem niczym ostatnia oferma. – Protego Maxima – inkantacja wypadła z jego ust bez przekonania, jakby sam skazywał siebie na porażkę.
| 1. rzut na przełamanie iluzji, 2. rzut na Protego Maxima, 3. Gringott
przepraszam MG i współgraczy za słabe zaangażowanie
| 1. rzut na przełamanie iluzji, 2. rzut na Protego Maxima, 3. Gringott
przepraszam MG i współgraczy za słabe zaangażowanie
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k100' : 90
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k100' : 90
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Niechęć i złość skierowana w stronę pozostającego poza polem widzenia Alpharda przejęła Deirdre niezwykle szybko - i równie szybko rozmyła się, gdy czarownica znalazła się w pobliżu tronu. Szamoczący się za jej plecami olbrzym zdawał się tracić na znaczeniu, tak samo jak działania Claude'a: oczy Mericourt rozszerzyły się, źrenice powiększyły a oddech spowolnił. Już nie drżała ze zdenerwowania i wściekłości, a prawie skamieniała, wpatrzona w coś - w kogoś? - tuż przed nią. Władczego, spokojnego, wymagającego i rozczulonego jednocześnie. Gdy tylko zasiadła na tronie, z boku mogła wydawać się zamknięta w transie, nastawiająca policzek do czułej pieszczoty, prężąca się i zrelaksowana, choć przed momentem komnatę rozdarł jej bolesny krzyk. Czuła, że to w tronie kumuluje się siła Rycerza, że runy pokrywające mebel mogą świadczyć o jego sile - ale czy na pewno? Wypuściła powoli powietrze, stęskniona, niezaspokojona, lecz mniej zagubiona niż przed momentem, o roziskrzonym spojrzeniu i potwornie obcej, absurdalnej aurze rozpalenia, nie pasującej w ogóle do kryzysowej sytuacji. Z wysokości tronu widziała Clauda oraz Aongusa siłującego się z wbitym w siebie mieczem. - Ten tron...On jest chyba źródłem jego siły - wychrypiała w stronę sojuszników, starając się przezwyciężyć słabość, rozkojarzenie i iluzję. Powoli zsunęła się z podwyższenia, drżącą ręką kierując różdżkę na rzeźbę tronu. - Reducto - zainkantowała, chcąc ją zniszczyć, mając nadzieję, że ograniczy to siłę Aongusa, odcinając go od kumulacji czarnomagicznej siły.
1. przełamanie iluzji, 2. zaklęcie
nakolaniealejest
1. przełamanie iluzji, 2. zaklęcie
nakolaniealejest
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Korytarz zachodni
Szybka odpowiedź