Korytarz zachodni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Korytarz zachodni
Jeden z krętych, kamiennych korytarzy w którym dokładnie widoczne jest, że został on porzucony, zanim został przez gobliny właściwie wykończony, brak tutaj wygładzeń, czy zdobień, wydaje się prosty, zwyczajny, roboczy, jakby pozostawiony w połowie prac. Tumany kurzu osiadają na skalnych pólkach, a niektóre ze schodków są ukruszone. Ścieżki rozchodzą się czasem na kilka stron i tylko osoby zaznajomione z terenem są w stanie wybrać właściwą ścieżkę.
Odetchnął z ulgą, kiedy po mrugnięciu powiekami ponownie mógł ujrzeć Cilliana oraz Mathieu. Doskonale pamiętał palącą niechęć, irytację spowodowaną ich obecnością, lecz nie potrafił racjonalnie tego wytłumaczyć. Obawiał się, że w końcu pośle w ich kierunku zaklęcia zamiast paskudnych słów, a to mogłoby na dobre skreślić powodzenie ich misji. Na domiar złego mógł ich poważnie uszkodzić – nawet zabić. Odetchnął kilkukrotnie nim ponownie powrócił wzrokiem do znaków na kamiennej powierzchni nie porywając się na żadne przeprosiny. Był przekonany, że sami doświadczali dziwnych emocji, wizji i bez większego trudu wywnioskowali, iż jedyne co miało na nich wpływ to te miejsce. Nawet jego umysł, który mógłby wydawać się bardzo odporny na ataki wydawał się bezbronny i tylko wewnętrzna walka pozwalała mu poskromić, niemające żadnego powiązania z rzeczywistością, nagłe myśli.
Po próbie naładowania runy magią długo nie działo się zupełnie nic. Zacisnął wargi w rosnącej irytacji, gdyż kończyły mu się pomysły, a nie posiadał w zanadrzu więcej wskazówek. Ktoś kto ukrył magiczny artefakt włożył w to wiele czasu i mocy, albowiem mimo swych licznych podróży nigdy nie spotkał się z równie trudnymi zabezpieczeniami oraz pułapkami.
Momentalnie kraniec jego różdżki rozbłysnął, symbole zbledły, a jego uszu doszedł syk Cilliana. Coś poszło nie tak, znów popełnili błąd, który mógł kosztować zdrowie jednego z nich. Nie zdążył jednak spytać kuzyna o powód jego nagłego zrywu, ponieważ pomiędzy nim i Rosierem wyrósł stwór o trzech głowach, który co gorsza płonął. Uniósł brwi nieco oniemiały, nie miał zielonego pojęcia czym owa istota była, lecz z pewnością nie pojawiła się w pokojowych zamiarach.
Wszystko działo się niezwykle szybko; wpierw poczuł smród z paszczy potwora, a następnie dostrzegł płonącą kulę ognia pędzącą w jego kierunku. W tej samej chwili runy rozbłysnęły tuż pod jego stopami dając mu do zrozumienia, że kuzynowi nie udało się przelać wystarczająco mocy w runę i tym samym nie uległa ona aktywacji. Najprawdopodobniej ta omyłka sprowadziła na nich przekleństwo, lecz nie był w stanie ocenić skali zagrożenia. -Protego- wypowiedział zaciskając w dłoni wężowe drewno, kiedy zagrożenie było już zbyt blisko.
Ignorując stwora, którego mogli pokonać, spłoszyć, ugłaskać czy też wychłostać Rycerze, kucnął przy runie wiodącej oraz otaczających ją symbolach pragnąc czym prędzej pozbyć się przekleństwa. Oni nie mogli tego uczynić, musiał wziąć ryzyko na siebie. Przyłożywszy kraniec różdżki w odpowiednie miejsce wypowiedział w głowie niewerbalne Finite Incantatem.
| Protego, łamię klątwę, kamień
Po próbie naładowania runy magią długo nie działo się zupełnie nic. Zacisnął wargi w rosnącej irytacji, gdyż kończyły mu się pomysły, a nie posiadał w zanadrzu więcej wskazówek. Ktoś kto ukrył magiczny artefakt włożył w to wiele czasu i mocy, albowiem mimo swych licznych podróży nigdy nie spotkał się z równie trudnymi zabezpieczeniami oraz pułapkami.
Momentalnie kraniec jego różdżki rozbłysnął, symbole zbledły, a jego uszu doszedł syk Cilliana. Coś poszło nie tak, znów popełnili błąd, który mógł kosztować zdrowie jednego z nich. Nie zdążył jednak spytać kuzyna o powód jego nagłego zrywu, ponieważ pomiędzy nim i Rosierem wyrósł stwór o trzech głowach, który co gorsza płonął. Uniósł brwi nieco oniemiały, nie miał zielonego pojęcia czym owa istota była, lecz z pewnością nie pojawiła się w pokojowych zamiarach.
Wszystko działo się niezwykle szybko; wpierw poczuł smród z paszczy potwora, a następnie dostrzegł płonącą kulę ognia pędzącą w jego kierunku. W tej samej chwili runy rozbłysnęły tuż pod jego stopami dając mu do zrozumienia, że kuzynowi nie udało się przelać wystarczająco mocy w runę i tym samym nie uległa ona aktywacji. Najprawdopodobniej ta omyłka sprowadziła na nich przekleństwo, lecz nie był w stanie ocenić skali zagrożenia. -Protego- wypowiedział zaciskając w dłoni wężowe drewno, kiedy zagrożenie było już zbyt blisko.
Ignorując stwora, którego mogli pokonać, spłoszyć, ugłaskać czy też wychłostać Rycerze, kucnął przy runie wiodącej oraz otaczających ją symbolach pragnąc czym prędzej pozbyć się przekleństwa. Oni nie mogli tego uczynić, musiał wziąć ryzyko na siebie. Przyłożywszy kraniec różdżki w odpowiednie miejsce wypowiedział w głowie niewerbalne Finite Incantatem.
| Protego, łamię klątwę, kamień
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 43
--------------------------------
#2 'k100' : 61
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 43
--------------------------------
#2 'k100' : 61
--------------------------------
#3 'Gringott' :
To wszystko było tak niejasne i niezrozumiałe, że ciężko było się połapać co jest rzeczywistością, a co jedynie złudzeniem. Zakrawało o szaleństwo targające ich umysły, płatające figle i powodujące te wszystkie odczucia, kotłujące się w głowie. Zorientował się, że nie tylko jego jednego dotykało to wszystko. Każdy z nich w różny sposób odczuwał reakcje tego miejsca. To przecież komnata reagowała na ich obecność, broniąc się rękami i nogami przed ich obecnością. To miejsce robiło wszystko, aby nie dopuścić ich do siebie, a oni musieli to przemóc. Dla dobra misji, dla dobra powierzonego przez Czarnego Pana zadania.
Najważniejsze było skupienie. Jego umysł zareagował na poprawnie rzucone zaklęcie, odczuł zmianę i choć spodziewał się bardziej szalonych efektów... jedynie ciecz mieszcząca się w zbiorniku zmieniła swoje zabarwienie. Nieco rozczarował się tym faktem, może w innych okolicznościach byłoby to dla nich znaczne ułatwienie. Co to mogło oznaczać?
- Ta woda nie jest czarna, jest czerwona. - przekazał swoim towarzyszom. Nie wiedziała jakie to ma znaczenie i czy w ogóle jakiekolwiek ma. Najważniejsze, że podjęli już decyzję o dalszych krokach i w tą stronę się kierowali. Nic innego nie miało teraz znaczenia. Chwila ciszy, a raczej braku jakiejkolwiek reakcji na przelewaną przez nich magię. A później szybkie działania. Cillianowi coś się stało, a w momencie kiedy usta Rosiera rozwarły się, aby zadać pytanie... pomiędzy nim a Drew pojawiła się bestia. Trójgłowy pies, którego mogli się spodziewać na swojej drodze. Widzieli go na malowidłach, na płaskorzeźbach, on sam słyszał warczenie... Czy to właśnie ich działanie wywołało jego pojawienie się? Nie zamierzał się zastanawiać. Zwierzę płonęło, produkowało ogień, które z pewnością wykorzysta przeciwko nim. Sprawa była prosta, śpiew lub grana muzyka uspokajała zwierzę. Obawiał się jednak, że żaden z ich trójki nie parał się śpiewem i nie zabrał ze sobą żadnego instrumentu. Musiał działać szybko i skutecznie.
- Nebula exstiguere - wypowiedział w pełni skupienia, celując w magiczne, płonące stworzenie. Pierwsze zaklęcie, które przyszło mu do głowy, a które mogło ewentualnie okazać się skutecznie i zapobiec płomieniom. Liczył na powodzenie, to było solidne ułatwienie dla nich wszystkich. Każdy z nich musiał podjąć działanie i to było najważniejsze. - Magicus Extremos - machnął różdżką, skupiając się na wypowiadanym zaklęciu. Będą silni razem, wspólnie, o ile zaklęcie się powiedzie. Zaciskał palce na arganowym drewnie dokładnie obserwując magiczne stworzenie. Rozejrzał się, kiedy zaczął słyszeć przerażający śmiech. Tylko on go słyszał? A może... wszyscy go słyszeli.
1 - Zaklęcie Nebula
2 - Zaklęcie Magicus
Najważniejsze było skupienie. Jego umysł zareagował na poprawnie rzucone zaklęcie, odczuł zmianę i choć spodziewał się bardziej szalonych efektów... jedynie ciecz mieszcząca się w zbiorniku zmieniła swoje zabarwienie. Nieco rozczarował się tym faktem, może w innych okolicznościach byłoby to dla nich znaczne ułatwienie. Co to mogło oznaczać?
- Ta woda nie jest czarna, jest czerwona. - przekazał swoim towarzyszom. Nie wiedziała jakie to ma znaczenie i czy w ogóle jakiekolwiek ma. Najważniejsze, że podjęli już decyzję o dalszych krokach i w tą stronę się kierowali. Nic innego nie miało teraz znaczenia. Chwila ciszy, a raczej braku jakiejkolwiek reakcji na przelewaną przez nich magię. A później szybkie działania. Cillianowi coś się stało, a w momencie kiedy usta Rosiera rozwarły się, aby zadać pytanie... pomiędzy nim a Drew pojawiła się bestia. Trójgłowy pies, którego mogli się spodziewać na swojej drodze. Widzieli go na malowidłach, na płaskorzeźbach, on sam słyszał warczenie... Czy to właśnie ich działanie wywołało jego pojawienie się? Nie zamierzał się zastanawiać. Zwierzę płonęło, produkowało ogień, które z pewnością wykorzysta przeciwko nim. Sprawa była prosta, śpiew lub grana muzyka uspokajała zwierzę. Obawiał się jednak, że żaden z ich trójki nie parał się śpiewem i nie zabrał ze sobą żadnego instrumentu. Musiał działać szybko i skutecznie.
- Nebula exstiguere - wypowiedział w pełni skupienia, celując w magiczne, płonące stworzenie. Pierwsze zaklęcie, które przyszło mu do głowy, a które mogło ewentualnie okazać się skutecznie i zapobiec płomieniom. Liczył na powodzenie, to było solidne ułatwienie dla nich wszystkich. Każdy z nich musiał podjąć działanie i to było najważniejsze. - Magicus Extremos - machnął różdżką, skupiając się na wypowiadanym zaklęciu. Będą silni razem, wspólnie, o ile zaklęcie się powiedzie. Zaciskał palce na arganowym drewnie dokładnie obserwując magiczne stworzenie. Rozejrzał się, kiedy zaczął słyszeć przerażający śmiech. Tylko on go słyszał? A może... wszyscy go słyszeli.
1 - Zaklęcie Nebula
2 - Zaklęcie Magicus
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k100' : 18
--------------------------------
#3 'k8' : 6, 7, 3, 6, 5
--------------------------------
#4 'Gringott' :
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k100' : 18
--------------------------------
#3 'k8' : 6, 7, 3, 6, 5
--------------------------------
#4 'Gringott' :
Tron i zbroja reagowały na czarną magię. Misterne zdobienia będące czymś więcej niż ozdobą, czy nawet słowami zamieniły się mistycznym blaskiem.
- Nie używajcie klątw! Magia zbroi i tronu reaguje na czarną magię! - nie wiedział jeszcze w jaki sposób. Nie rozumiał zawiłych arkanów numerologii by potrafić to wycenić. Był jednak przezorny i to ta cecha kazała mu zachować wstrzemięźliwość, ostrożność czego zabrakło mu w chwili w której zdecydował się znaleźć blisko Strażnika. Prezencja jego osoby, a może samego tronu(?) dławiła go, rzucała na kolana. Cokolwiek wykorzystywał jednak by ten cel osiągnąć, zgodnie ze wcześniejszymi przepuszczeniami lokaja, reagowało na białą magię. Oswobodzony sięgnął po rękojeść miecza... który był zbyt nieporęczny i ciężki by mógł go unieść lewą ręką.
Kątem oka dostrzegł jak łańcuch którym władał strażnik zatoczył się po sali i zmienił kierunek ku niemu. Patowa sytuacja przybrała na sile. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się w jego kierunku postać czarownicy z obronną inkantacją wymalowaną na ustach. Nie wiedział czy zdąży, zamierzał jednak zaryzykować.
Przedłożył broń ponad różdżkę. Chwycił ją za rękojeść oburącz. Odsunął się się zgodnie z poleceniem czarownicy o krok w tył wodząc swoimi oczyma za istotą siedzącą na tronie, za jej cieniem poruszającym się po podłodze, za to czy reagował na trzymany przez niego przedmiot, jak i na sam przedmiot. Sięgnął po eliksir siły. Broń była ciężka do operowania nią potrzebował siły, tak samo jak do tego by w razie konieczności móc utrzymać ją w jednej dłoni.
|biorę miecz, piję elek siły
- Nie używajcie klątw! Magia zbroi i tronu reaguje na czarną magię! - nie wiedział jeszcze w jaki sposób. Nie rozumiał zawiłych arkanów numerologii by potrafić to wycenić. Był jednak przezorny i to ta cecha kazała mu zachować wstrzemięźliwość, ostrożność czego zabrakło mu w chwili w której zdecydował się znaleźć blisko Strażnika. Prezencja jego osoby, a może samego tronu(?) dławiła go, rzucała na kolana. Cokolwiek wykorzystywał jednak by ten cel osiągnąć, zgodnie ze wcześniejszymi przepuszczeniami lokaja, reagowało na białą magię. Oswobodzony sięgnął po rękojeść miecza... który był zbyt nieporęczny i ciężki by mógł go unieść lewą ręką.
Kątem oka dostrzegł jak łańcuch którym władał strażnik zatoczył się po sali i zmienił kierunek ku niemu. Patowa sytuacja przybrała na sile. Kątem oka dostrzegł zbliżającą się w jego kierunku postać czarownicy z obronną inkantacją wymalowaną na ustach. Nie wiedział czy zdąży, zamierzał jednak zaryzykować.
Przedłożył broń ponad różdżkę. Chwycił ją za rękojeść oburącz. Odsunął się się zgodnie z poleceniem czarownicy o krok w tył wodząc swoimi oczyma za istotą siedzącą na tronie, za jej cieniem poruszającym się po podłodze, za to czy reagował na trzymany przez niego przedmiot, jak i na sam przedmiot. Sięgnął po eliksir siły. Broń była ciężka do operowania nią potrzebował siły, tak samo jak do tego by w razie konieczności móc utrzymać ją w jednej dłoni.
|biorę miecz, piję elek siły
The member 'Claude Cunningham' has done the following action : Rzut kością
'Gringott' :
'Gringott' :
Ponownie zwątpienie opuściło go równie szybko, co na niego spłynęło. Dlaczego tak się działo? Z otępienia zdołał się otrząsnąć po udanej obronie, podczas starcia nie mogąc analizować zbyt dogłębnie wszystkiego, co miało miejsce. Już nie rozumiał swoich wątpliwości, chłonął za to słowa czarownicy, która oznajmiła, że zaklęcia nie działają na rycerza. Wyczarowany mur ograniczył mu pole widzenia, żałował, że w ogóle sięgnął po to zaklęcie, jednak przez rozchwianie ducha podjął się irracjonalnych kroków. Finite Incantatem – pomyślał stanowczo, pragnąc pozbyć się wyczarowanej przez siebie bariery. Gdy oczyścił sobie drogę do ataku, znów poruszył różdżką. – Glacius! – wykrzyknął inkantację jednego z mniej wymagających uroków, które wpływały na otoczenie, nie atakując bezpośrednio przeciwnika. Chwilę później zdecydował się sięgnąć po zaklęcie obronne, mogące zapewnić im przewagę. Chciał skryć obecność swoją i swoich sojuszników przed wzrokiem wroga. – Salvio Hexia!
| ściągam Murusio, 1. Glacius, 2. Salvio Hexia, 3. Gringott
| ściągam Murusio, 1. Glacius, 2. Salvio Hexia, 3. Gringott
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'Gringott' :
#1 'k100' : 28
--------------------------------
#2 'k100' : 98
--------------------------------
#3 'Gringott' :
Pozornie wiedzieli, co robią i uparcie dążyli do tego, a jednak to miejsce niezmiennie działało im na przekór, rzucając kolejne przeszkody. Teraz nie wydawało się, aby cokolwiek odbiegało od tej specyficznej normy. Czas dłużył się uciążliwie, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy po próbie przelania magii na symbole te zdawały się nie reagować przez pewien moment. O popełnionym przez siebie błędzie dowiedział się szybciej, niż naprawdę by chciał i w sposób, którego szczerze wolał uniknąć. Spojrzał na symbol, przy którym stał, kiedy ten niespodziewanie zalśnił ponownie i przyniósł ze sobą okropne konsekwencje pomyłki. Ból był ostry, wywołując wrażenie, że na krótką chwilę włożył dłonie w ogień, a rozchodząc się po skórze, wyrwał warknięcie z jego ust, które moment później wybrzmiało dosadniej w jednym rzuconym słowie.- Kurwa.- cofnął się o krok, jakby odsunięcie miało jakkolwiek mu pomóc. Zerknął na ziemię, gdzie spadła upuszczona różdżka, tylko tego mu brakowało w obecnej sytuacji, ale poparzone palce rozluźniły impulsywnie chwyt w reakcji na gwałtowny bodziec, którego się nie spodziewał. Cedząc kolejne przekleństwa, uniósł błękitne tęczówki na bestie, która pojawiła się między towarzyszami. Trójgłowy pies sam w sobie był niebezpiecznym przeciwnikiem, ale ten do cholery płonął.
Pomimo świadomości, że chyba powinien najpierw uporać się z własnym stanem, a zabawę z płonącym kundlem pozostawić przez moment Rosierowi oraz kuzynowi, zdecydował się na inny ruch. Zaciskając zęby, sięgnął po judaszowiec i zamknął na nim nieustępliwie palce, tym samym starając się zignorować towarzyszący temu ból. Mógł to znieść, wystarczyło tylko skupić się na czymś innym, co wyjątkowo nie było ciężkie.
- Telamo sacculo.- wycedził, celując w bestię, która znajdowała się niedaleko.
Pomimo świadomości, że chyba powinien najpierw uporać się z własnym stanem, a zabawę z płonącym kundlem pozostawić przez moment Rosierowi oraz kuzynowi, zdecydował się na inny ruch. Zaciskając zęby, sięgnął po judaszowiec i zamknął na nim nieustępliwie palce, tym samym starając się zignorować towarzyszący temu ból. Mógł to znieść, wystarczyło tylko skupić się na czymś innym, co wyjątkowo nie było ciężkie.
- Telamo sacculo.- wycedził, celując w bestię, która znajdowała się niedaleko.
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'Gringott' :
#1 'k100' : 53
--------------------------------
#2 'Gringott' :
Sytuacja wydawała się być impasem, na który zdawała się nie istnieć żadna odpowiedź. Wszelkie dotychczasowe próby Deirdre nie tylko okazały się być nieskuteczne, z czego prędko wyciągnęła lekcję, ale też działały w zupełnie odwrotnym kierunku niż mogłaby sobie tego kiedykolwiek życzyć. Czarnomagiczna potęga w rękach Mericourt tylko wzmacniała przeciwnika, wiedziała o tym doskonale i miała związane ręce, nie mogąc dzięki niej prędko go powalić. Podjęła się za to heroicznego biegu, próby mającej uratować Cunninghama przed spotkaniem z mknącym w niego łańcuchem. Dzięki swym nieustannym treningom wierzyła w swoje możliwości. Była w stanie dokonać czegoś, co pozornie wydawało się niemożliwe – znalazła się dostatecznie blisko Claude’a, z inkantacją na ustach, ze wzrokiem obserwującym niczym w zwolnionym tempie, jak magiczna tarcza wyrasta przed czarodziejem, a łańcuch ściera się z nią w ostatniej chwili. Ulga, którą odczuła z tak satysfakcjonującego wyczynu mogła nie mieć końca, lecz została zatarta nieudaną próbą wyrysowania bariery odcinającej ich od Aongusa. Ledwie sekundę później poczuła jak jej serce zaczyna dudnić, a przed oczami pojawiają się przedziwne majaki, by tuż za plecami przeciwnika ujrzeć sylwetki pozostałych Śmierciożerców, które po chwili rozmyły się, będąc jedynie nikłym, nieszkodliwym widmem. W tej samej chwili poczuła także wyraźną różnicę w czarnomagicznej aurze rycerza. Znalazłszy się bliżej tronu, czuła potężną siłę dochodzącą z głębi kamiennego mebla, łudząco podobną do tej, którą posiadał przeciwnik; ta jednak była znacznie silniejsza, dużo bardziej wyraźna, narzucająca wolę oraz podporządkowanie, a mimo to w pewien sposób połączona ze zbroją. Niczego takiego nie odczuła, ścierając się z Aongusem po raz pierwszy, a teraz była zarzucana ogromem mocy komnaty pełna przeświadczenia, że spostrzeżenia Claude’a nie stanowiły przypadku, lecz środek do osiągnięcia celu.
Decyzja podjęta przez lokaja z Kent była odważna i wyjątkowo ryzykowna. Wraz z odłożeniem różdżki, ochraniający go Patronus zniknął, lekkość uległa ciężkiemu, przytłaczającemu uczuciu. Dzięki Deirdre mógł z ulgą sięgnąć po broń, nie musząc martwić się o podejmowanie prób obrony. Mimo to nie uniósł orężu, był dla niego zbyt ciężki, brakowało mu także stosownej wiedzy, jak nim władać. Fiolka eliksiru, którą wypił, przyniosła mu niesamowite poczucie siły oraz zwinności umożliwiającej unikanie kierowanych w niego ataków. Dzięki temu samemu uczuciu był w stanie lekko i swobodnie trzymać miecz w jednej dłoni, jednak ściskany oburącz zdawał się w pełni reagować na obecność nowego właściciela. Formuła zaklęcia usłyszanego z tyłu, przesłaniającego przed widokiem dotarła także i do jego uszu, jednak ani on, ani Deirdre nie mieli całkowitej pewności, że Aongus nie był w stanie ich dostrzec. Rycerz przez kilka chwil zdawał się być skołowany, przyciągając do siebie łańcuch, którym począł wywijać młynki nad własną głową, wzniecając drobiny piasku z podłogi. Wszystko wskazywało na to, że byli bezpieczni, a przy tym widzieli, jak pająki mkną po pajęczynie prosto do nóg rycerza, by wdrapać się po srebrnych nagolennikach i znaleźć drogą do środka. Gdy kilka z nich tego dokonało, spod hełmu dobiegł chichot pełen rozbawienia, nieco dekoncentrujący przeciwnika w wykonywaniu kolejnych młynków.
Alphard, skryty za ceglanym murem, który postawił dzięki własnemu zaklęciu, podjął próbę przerwania go. Finite wypowiedziane w myślach nie odniosło jednak pożądanego skutku, bowiem czar nie trwał, by mógł zostać zdjęty, a sam mur nie był tworem magicznym, na który dałoby się wpłynąć przy pomocy tego zaklęcia. Pozbawiony widoku na pozostałych nie wiedział, co działo się po drugiej stronie, mogąc jedynie czarować na oślep. Wiązka Glaciusa niecelnie i nieskutecznie rozbiła się o mur, pozostawiając na cegłach jedynie drobne oblodzenie. Drugie z zaklęć, po które lord Black sięgnął, zadziałało z pełnią swojej mocy. Kierunek oraz kształt bariery zza muru nie były mu do końca znane i mógł jedynie liczyć, że Deirdre oraz Claude znajdowali się wystarczająco blisko.
Kula ognia mknąca w stronę Macnaira rozbiła się o prędko wyczarowaną tarczę. Płomienie zafalowały na niej jeszcze przez chwilę, jakby ostrzegawczo, po czym zniknęły razem z efektem rzuconego zaklęcia. Moment, dzięki któremu zyskał na czasie, pozwolił mu przytknąć różdżkę do właściwej runy odpowiedzialnej za klątwę. Całe skupienie, które zdołał osiągnąć przelał na wypowiedziane w myślach Finite Incantatem, mogąc obserwować jak cały zapis zaczyna drgać pod wpływem silnej magii, w ruch wprawiając także podłogę, na której się znajdował. Fale mocy gwałtownie wystrzeliły ze wskazanego różdżką miejsca, gwałtownie zmywając ślad stanowiący rdzeń klątwy ciążącej na komnacie. Czymkolwiek w rzeczywistości była, stała się wspomnieniem oraz kolejnym, zasłużonym sukcesem.
Chwile, które Drew wykorzystał na przełamanie magii, Cillian oraz Mathieu wykorzystali na stoczenie krótkiej, choć wyjątkowo błyskotliwej, a może szczęśliwej, walki z płonącym, trójgłowym psem. Trzymanie różdżki w poparzonych dłoniach, palcach było trudne. Mięśnie drgały mimo woli, a oparzona skóra wymagała uzdrowienia, powoli zwiastując brzydkie blizny. Próba oplecenia psa okazała się nieskuteczna, lecz w tej samej chwili Mathieu postanowił sięgnąć po zaklęcie, którego w normalnych warunkach rzucano na pożary. Bez względu na intencję oraz zamysł czarodzieja okazało się nie tylko udane, ale przede wszystkim wyjątkowo skuteczne. Gęsta, fioletowa chmura prędko zaczęła otaczać bestię szykującą się do przeprowadzenia kolejnego ataku, tym razem ze środkowego pyska. Łyknęła kilka mniejszych kłębów dymu, zaczęła się dławić, a wraz z otaczającą ją resztą, przestała także i płonąć. Trwało to długo, walka z zaklęciem Rosiera wydawała się zacięta, o czym świadczyły nieustanne warknięcia oraz szamotanina psa, która powoli przeistoczyła się w skomlenie, coraz cichsze i ledwie słyszalne, gdy chmura spowiła zwierzę w całości. Nim jednak to się stało, woda zabulgotała raz jeszcze, wypluła ze swego wnętrza niewielkiego ptaka, łudząco podobnego do tego, którego Mathieu wypluł z własnych ust. Stworzenie wzbiło się w górę komnaty, uniosło ponad Lumos wiszący nad nimi i przeistoczyło w gromoptaka, wydającego donośne odgłosy, z błyskawicami przemykającymi po skrzydłach. Wystarczyło jedno ich machnięcie, by chmura dymu gaszącego ogień rozwiała się, zostawiając po sobie pustkę oraz niewielki, rozżarzony węgielek, na którym Drew mógł dostrzec wyrytą runę ognia.
Moment, z którego Mathieu skorzystał, by wzmocnić towarzyszy okazał się nietrafiony. Magia tym razem nie okazała się tak skuteczna, jak by sobie tego życzył i najprawdopodobniej całe skupienie zostało zniweczone w momencie, w którym ptak ponownie machnął skrzydłami, tym razem w kierunku Cilliana. Posłał w niego garść piór, między którymi swobodnie przemykały niewielkie wyładowania. Tego jednak Rosier nie był w stanie dostrzec. Nagle spostrzegł wokół siebie Śmierciożerców w maskach oraz stojących za nimi Rycerzy. Wszyscy mierzyli w niego różdżkami, gotowi zadać śmiertelny cios, jednak dzięki działającemu zaklęciu mógł spojrzeć przez nich i łatwo wychwycić, że stanowili jedynie iluzję, której nie musiał się obawiać. Mimo to zastanawiającym było to, iż pojawili się właśnie teraz, rozpraszając, oddalając nieco od osiągnięcia celu oraz pochwycenia węgielka, cierpliwie czekającego na podłodze.
W tej turze możecie wykonać do dwóch akcji, a kolejność może mieć znaczenie. Wszystkie akcje należy wykonać w jednym poście. Tylko pierwsza z akcji może być przeznaczona na ewentualną próbę obrony.
Czas na odpis wynosi 48h.
Mistrz Gry przypomina o rzucaniu kością Gringott.
Magicus Extremos (3/3) - Alphard, Claude: +16 do kości
Casa Aranea (2/2) do przybycia pająków
Oculus - Drew (3/3) 10 PŻ
Veritas Claro - Mathieu (3/5)
Claude - Eliksir siły (1/2)
- Przeciwnicy:
- Aongus [???/???]
Trójgłowy pies [60/60]
Gromoptak [60/60]
- Ekwipunek i Żywotność:
Żywotność
Alphard 190/220 (30 psychiczne); -5 do kości
Claude 206/206
Deirdre 200/200
Cillian 182/232 (10 cięte, 10 osłabienie; 10 duszenie się); -10 do kości
Drew 190/215 (10 cięte, 10 osłabienie; 5 duszenie się); -5 do kości
Mathieu 197/222 (10 cięte, 15 osłabienie); -5 do kości
Ekwipunek
Alphard:
różdżka w dłoni, amulet z jeleniego poroża na szyi i zaczarowana torba, w której znajdują się takie przedmioty:
1. miotła (zwykła);
2. szczurza czaszka;
3. Smocza łza (1 porcja);
4. Eliksir ochrony (1 porcja);
5. Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17);
6. Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 30, 103 oczka);
7. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek);
8. pierwszy kryształ (https://www.morsmordre.net/t7607p75-bialy-deszcz#211475);
9. drugi kryształ (https://www.morsmordre.net/t8125p180-komponenty-magiczne#257759);
10. Wywar wzmacniający (1 porcja, od Cassandry);
11. Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, od Cassandry);
12. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, od Cassandry);
13. Antidotum podstawowe (1 porcja, Cassandry).
Eliksiry od Cassandry wzięte w tym poście (https://www.morsmordre.net/t1422p240-wieksza-sala-boczna#262236)
Claude:
- Eliksir siły x1 (+31) - z zebrania od Cass
- Antidotum podstawowe x1 - z zebrania od Cass
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5) - z KP
- Pasta na oparzenia (1 porcje, stat. 20) - z KP
Deidre:
od Cass wywar wzmacniający x1 i eliksir uspokajający x1 (+43), sztylet za pasem pończoch, wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek)
Cillian:
- różdżka
- Pasta na oparzenia x1 (+39)
- Eliksir kociego wzroku x1 (+30)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 40)
- Kryształ (od Elviry)
Drew:
Różdżka, maska śmierciożercy, nakładka na pas z eliksirami:
-Wywar Żywej Śmierci (1 porcja, stat. 40 )
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir niezłomności (1 porcje, stat. 40)
-Kameleon (1 porcja, stat. 29)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 21)
-Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 20)
-Baza ze szpiku kostnego
-[?] Felix Felicis (1 porcja, stat. 40)
Mathieu:
Różdżka
Wywar wzmacniający
Mieszanka antydepresyjna
Wywar ze szczuroszczeta
Antidotum podstawowe
[Eliksiry wzięte w Białej Wywernie od Cassandry]
Tarcza czarownicy osłoniła go niemal w ostatniej chwili. Rezygnując z magii poczuł, ponowny napływ przytłaczającej energii. Ta nie powaliła go na kolana. Powinien działać szybko - nie wiedział, jak długo ten stan rzeczy utrzyma się w mocy. Wypity eliksir siły przepełnił go uczuciem niezwykłej, fizycznej sprawności - z jej nadejściem spróbował chwycić oburącz rękojeść miecza, któremu daleko było do zwykłego. Claude może nie był wprawionym szermierzem, jednak posiadał umiejętności posługiwania się bronią białą. Trzymając ten kawałek stali odnosił zaś wrażenie, że jest zupełnie inaczej, że coś robi źle. Trudno mu było zrozumieć co. To była kwestia, tego, że oręż należał do tej mary...?
Złowrogi szczekot łańcucha wprawił powietrze w drżenie. Jeżeli się zbliży to niewątpliwie stanie się ofiarą.
- Madame, proszę spróbować wytrącić mu broń!- zaproponował wiedźmie - Spróbuję wykorzystać moc eliksiru by sprawdzić, czy ten miecz jest w stanie go skrzywdzić - bo jeżeli nie magia, to co...? Nie wiedział.
Poruszył się zgodnie z zapowiedzią, ujmując oburącz miecz z zamiarem zaatakowania rycerza. Dzięki eliksirowi nie czuł wagi broni, spróbował więc wykonać sztych w stronę siedzącego na tronie rycerza starając się zachować trzeźwość umysłu oraz władzę nad swoim ciałem.
|siła uderzenia? i odporność magiczna..?
Złowrogi szczekot łańcucha wprawił powietrze w drżenie. Jeżeli się zbliży to niewątpliwie stanie się ofiarą.
- Madame, proszę spróbować wytrącić mu broń!- zaproponował wiedźmie - Spróbuję wykorzystać moc eliksiru by sprawdzić, czy ten miecz jest w stanie go skrzywdzić - bo jeżeli nie magia, to co...? Nie wiedział.
Poruszył się zgodnie z zapowiedzią, ujmując oburącz miecz z zamiarem zaatakowania rycerza. Dzięki eliksirowi nie czuł wagi broni, spróbował więc wykonać sztych w stronę siedzącego na tronie rycerza starając się zachować trzeźwość umysłu oraz władzę nad swoim ciałem.
|siła uderzenia? i odporność magiczna..?
The member 'Claude Cunningham' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78, 49
'k100' : 78, 49
Przyglądała się całej sytuacji skołowana, zirytowana, zagubiona; nic tu nie miało sensu, na rycerza zdawała się działać wzmacniająco nie tylko czarna magia, ale właściwie każda magia. Skoro nie mogli korzystać z czarów, co przyszło im robić? Mericourt czuła ścisk w dole brzucha, ale pozostawała skupiona, obserwując kątem oka rozsądne, taktyczne działania Alpharda - gdzie zniknął na tak długo na początku? ale nie, to nie był czas na zastanawianie się nad tym - i unoszącego miecz Claude'a. Wzrok czarownicy przykuwał jednak tron, pulsujący mocą, przywołujący ją, kuszący, straszny i nęcący jednocześnie. - Magicus Extremos - powiedziała ponownie, z mocą, chcąc dodać sojusznikom sił na kolejne minuty walki z oszalałym...duchem, potworem, iluzją? Ciągnięty przez niego łańcuch nie wyglądał na złudny, uderzenie musiało potwornie boleć, a oni powinni unikać go za wszelką cenę, by zdobyć...Właśnie, co? Wyrwać gołymi rękami kamień ze zbroi rycerza? Mericourt odetchnęła głębiej i postanowiła zrobić coś, co podpowiadał instynkt - skupiła się na tym, by poruszać się jak najszybciej, po czym pomknęła z całych sił w stronę tronu, chcąc na nim zasiąść lub choć go dotknąć, wcześniej próbując też dostrzec, czy to przeklęte siedzisko skrywa jakieś wskazówki lub rozwiązania.
1. akcja czar, 2 akcja lecę na tron
1. akcja czar, 2 akcja lecę na tron
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 61
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 4, 3, 8, 8, 6, 2, 1
#1 'k100' : 61
--------------------------------
#2 'k8' : 2, 4, 3, 8, 8, 6, 2, 1
Korytarz zachodni
Szybka odpowiedź