Korytarz zachodni
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Korytarz zachodni
Jeden z krętych, kamiennych korytarzy w którym dokładnie widoczne jest, że został on porzucony, zanim został przez gobliny właściwie wykończony, brak tutaj wygładzeń, czy zdobień, wydaje się prosty, zwyczajny, roboczy, jakby pozostawiony w połowie prac. Tumany kurzu osiadają na skalnych pólkach, a niektóre ze schodków są ukruszone. Ścieżki rozchodzą się czasem na kilka stron i tylko osoby zaznajomione z terenem są w stanie wybrać właściwą ścieżkę.
The member 'Claude Cunningham' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'k100' : 29
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'k100' : 29
Długi, ozdobiony połyskującymi symbolami miecz przedarł się przez pustą przestrzeń po Śmierciożerczyni. Ostrze z impetem wbiło się w kamienne podwyższenie, roztrzaskując je w stertę zapadającego się w podłogę gruzu. Mgła, w której Deirdre skryła się pozwoli czarownicy uniknąć tego spotkania, jednocześnie pozwalając zająć jej pozycję bliżej Blacka oraz Cunninghama powoli stającego na własne nogi. Mimo skrajnych emocji ogarniających czarodzieja oraz tępego bólu w plecach, utrudniającego przybranie nienagannej, wyprostowanej postawy, zdołał on skierować różdżkę na łańcuch pędzący ku Alphardowi. Wiązka zaklęcia błysnęła z ogromną siłą – gwałtownie wyhamowała broń i zawiesiła ją w powietrzu ledwie krok przed lordem, któremu nie udało się utkać tarczy mającej go obronić. Spojrzenie Aongusa posłane lokajowi z Kent niemal przewiercało go na wylot i zdradzało doznane właśnie upokorzenie ze strony trójki wiernych sług Czarnego Pana. Rycerz nie postąpił ani o krok, nieustannie krwawiąc i przyjmując na siebie kolejne, rozpraszające go ugryzienia pająków przedzierających się przez pordzewiałą i zniszczoną zbroję. Te kilka chwil zostało za to skrupulatnie wykorzystane przez Deirdre oraz Alpharda, którzy sięgnęli po magię w porę. Mericourt, posyłając przebiegły czar przeganiający duchy z ogromną mocą nie mogła mieć całkowitej pewności, że i tym razem zadziała. Wiązkę magii obserwowała w wyczekiwaniu na sukces, gdy powoli moc przebijała się przez resztkę pancerza na torsie rycerza, przeobrażając wyraz jego twarzy w groteskową próbę krzyku zamrożonego na obliczu niczym łańcuch wiszący w powietrzu. W tej samej chwili silny podmuch wiatru ze strony Blacka wyzwolił dostatecznie silny podmuch wiatru, by powalić przeciwnika prosto na lepką pajęczynę. Próba wyzwolenia świetlistej włóczni przez Claude'a okazała się nieudana i niecelna – wąska wiązka światła pomknęła gdzieś w bok z dala od wskazanego kierunku.
Poczynania czarodziejów przeobraziły Aongusa w statuę z łańcuchem unieruchomionym w powietrzu. Pozwoliło to dostrzec na każdym oku kilka skrupulatnie wyrzeźbionych symboli; tych samych, które Cunningham dostrzegł jeszcze na srebrnej zbroi, tronie czy korytarzu. Nie błyszczały. Zostały pozbawione mocy, co do tego cała trójka miała pewność. Jedynie Deirdre była w stanie poczuć różnicę. Czarnomagiczna aura rozrzedziła się jeszcze bardziej, biegłej w tej sztuce Śmierciożerczyni pozwalając odnaleźć delikatne, pulsujące źródło pochodzące od przygaszonego, ametystowego kamienia zamocowanego w korpusie zbroi naznaczonej krwią. Delikatne fale energii docierały do niej nierównomiernie, pomiędzy kolejnymi tąpnięciami dochodzącymi zza ścian, sufitu oraz podłogi. Komnata wciąż ulegała rozpadowi, a droga ucieczki zdawała się nie istnieć, choć wciąż stało przed nimi zadanie pozyskania tego, co dla Aongusa było niezwykle cenne, biorąc pod uwagę, że zbroja nadal spoczywała na ciele. Istniało prawdopodobieństwo, a może tylko przeczucie, iż przeciwnik mógł nagle powrócić do żywych i zniweczyć podejmowane kroki.
Odłamki skał posłane w górę, choć wywołały odpowiednią reakcję obronną ze strony Macnaira, najwyraźniej nie zamierzały spaść i wyrządzić komukolwiek krzywdę; a przynajmniej nie w tym konkretnym momencie. Potencjalne zagrożenie wciąż istniało i w każdej chwili mogło zwalić im się na głowy razem z golemem, który – zrzucając zewnętrzną powłokę – zyskiwał na szybkości ruchów, potencjalnie pozostając równie silnym przeciwnikiem. Czarodzieje postanowili wyprowadzić wspólną ofensywę, aby jak najszybciej pokonać golema.
Macnair, korzystając z dodatkowej władzy nad włócznią utkaną ze światła, postanowił posłać ją w stwora, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Zrobił to jednak tak pospiesznie i niedbale, iż broń pomknęła we wskazanym kierunku, lecz rozminęła się, pozostając jedynie smugą, która uderzyła w ścianę komnaty. Sięgając po przebiegłe zaklęcie transmutacyjne także nie zdołał poprawnie go rzucić. Wiązka zaklęcia wystrzeliła i pomknęła zbyt wysoko, żeby mogła zetknąć się z kamienną powłoką golema. Niewątpliwie podjęte przez Śmierciożercę kroki stały się tym, co przyciągnęło uwagę istoty, a może nawet pozwoliło towarzyszom Drew wyprowadzić skuteczne ataki.
Mathieu, decydując się na czarną magią, nie mógł mieć całkowitej pewność, że zadziała ono zgodnie z przeznaczeniem, a przy tym nie wypali wstecznie i nie odbierze mu części sił. Lord doskonale zdawał sobie sprawę z tego ryzyka, lecz tym razem nie poczuł żadnego osłabienia wynikającego z sięgania po plugawą moc. Wiązka zaklęcia uderzyła w golema, który nie zdołał uchylić się przed klątwą. Także utkana włócznia światła celnie przebiła się przez kamienie, na kilka chwil wystając po drugiej stronie i niemal w tej samej chwili druga identyczna włócznia przebiła się z drugiej strony. Oba te ruchy wywołały dziwnie niskie wibracje dochodzące z kamienia, który mógł odpowiadać głowie. Wprawdzie nie było w nim miejsca na oczy, nos czy usta, to czarodzieje poczuli, że rzucane zaklęcia odnosiły skutek i raniły stwora skutecznie. Z każdym przyjmowanym ciosem odpadały płaskie, kamienne płytki, powoli uszczuplając figurę golema. Mimo wszystko nie odbierało mu to sił, którymi dysponował, co pozwalało wysnuć przypuszczenie, iż jego źródło znajdowało się poza nim, a zatem poza zasięgiem czarodziejów, by mogli je skutecznie zniszczyć. Poszukiwanie go okazało się jednak nieszczególnie ważne, kiedy przeciwnik otrząsnął się z doznanych urazów pochodzących tylko i wyłącznie od magii, nie odrywając swojej uwagi od Śmierciożercy, na którego ruszył z pełną mocą, wprawiając komnatę w kolejne wibracje.
W tej turze możecie wykonać do dwóch akcji, a kolejność może mieć znaczenie. Wszystkie akcje należy wykonać w jednym poście. Tylko pierwsza z akcji może być przeznaczona na ewentualną próbę obrony.
Czas na odpis wynosi 48h.
Od tej tury nie rzucacie kością Gringott.
Mistrz Gry rzucił kośćmi.
Magicus Extremos (2/3) - Deirdre: +17 do kości
Casa Aranea (połowicznie udane) - pająki atakują
- Przeciwnicy:
- Aongus [255/295] (20 krwawienie (10/tura), 16 kąsane, 14 tłuczone)
Trójgłowy pies [60/60]Gromoptak [0/60] 48 cięte
Golem [70/150] 60(Lancea) 20(Betula)
- Ekwipunek i Żywotność:
Żywotność
Alphard 190/220 (30 psychiczne); -5 do kości
Claude 186/206 (20 tłuczone - plecy, pośladki);
Deirdre 200/200
Cillian 182/232 (10 cięte, 10 osłabienie; 10 duszenie się; 20 oparzenia (dłonie)); -10 do kości
Drew 160/215 (10 cięte, 40 osłabienie; 5 duszenie się); -10 do kości
Mathieu 187/222 (10 cięte, 15 osłabienie, 10 oparzenia); -5 do kości; blizna po oparzeniu na wewnętrznej stronie niewiodącej ręki w kształcie runy ognia
Ekwipunek
Alphard:
różdżka w dłoni, amulet z jeleniego poroża na szyi i zaczarowana torba, w której znajdują się takie przedmioty:
1. miotła (zwykła);
2. szczurza czaszka;
3. Smocza łza (1 porcja);
4. Eliksir ochrony (1 porcja);
5. Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 17);
6. Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 30, 103 oczka);
7. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek);
8. pierwszy kryształ (https://www.morsmordre.net/t7607p75-bialy-deszcz#211475);
9. drugi kryształ (https://www.morsmordre.net/t8125p180-komponenty-magiczne#257759);
10. Wywar wzmacniający (1 porcja, od Cassandry);
11. Mieszanka antydepresyjna (1 porcja, od Cassandry);
12. Wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, od Cassandry);
13. Antidotum podstawowe (1 porcja, Cassandry).
Eliksiry od Cassandry wzięte w tym poście (https://www.morsmordre.net/t1422p240-wieksza-sala-boczna#262236)
Claude:
- Eliksir siły x1 (+31) - z zebrania od Cass [zużyty]
- Antidotum podstawowe x1 - z zebrania od Cass
- Eliksir przeciwbólowy (1 porcja, stat. 5) - z KP
- Pasta na oparzenia (1 porcje, stat. 20) - z KP
Deidre:
od Cass wywar wzmacniający x1 i eliksir uspokajający x1 (+43), sztylet za pasem pończoch, wywar ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 30, 130 oczek)
Cillian:
- różdżka
- Pasta na oparzenia x1 (+39)
- Eliksir kociego wzroku x1 (+30)
- Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 40)
- Kryształ (od Elviry)
Drew:
Różdżka, maska śmierciożercy, nakładka na pas z eliksirami:
-Wywar Żywej Śmierci (1 porcja, stat. 40 )
-Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 15)
-Eliksir niezłomności (1 porcje, stat. 40)
-Kameleon (1 porcja, stat. 29)
-Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 21)
-Eliksir kociej zwinności (1 porcja, stat. 20)
-Baza ze szpiku kostnego
-[?] Felix Felicis (1 porcja, stat. 40)
Mathieu:
Różdżka
Wywar wzmacniający
Mieszanka antydepresyjna
Wywar ze szczuroszczeta
Antidotum podstawowe
[Eliksiry wzięte w Białej Wywernie od Cassandry]
Udało się. W końcu ich działania przyniosły skutek, przerażający, tragiczny, ale jednak przynoszący oczekiwany efekt. Tron rozpadł się na kawałki, a w ślad za nim całe jestestwo Aongusa, być może osłabionego na tyle uderzeniami Claude'a, być może przegnany silnym zaklęciem czerpiącym siłę z białej magii. Deirdre przez kilka chwil wpatrywała się bez mrugnięcia w opadającą na ziemię zbroję, w zawieszony w powietrzu łańcuch, w całe pobojowisko, jakim stała się podziemna komnata. Nie miała jednak czasu na odpoczynek; odetchnęła głęboko, ochryple, starając się zapanować nad drżeniem całego ciała, wyczerpanego zdenerwowaniem, emocjonalnym chaosem oraz wpływem czarnomagicznej magii, plączącej logiczne myśli. Ostrożnie zbliżyła się do podniszczonej zbroi, w końcu ze spokojem i przytomnością wpatrując się w swych sojuszników.
- Jesteście ranni? Jak bardzo? Jak się czujecie? - spytała sucho, konkretnie, bez słodkiej troski; na pierwszy rzut oka nie widziała na nich wielkich obrażeń, ale sama doświadczyła niszczycielskiego działania mrocznych sił, musiała więc upewnić się, że żaden z czarodziei nie zacznie nagle sabotować misji lub działać w inny, wrogi sposób. - Dobrze sobie poradziliście. Nie wiedziałam, że tak biegle władasz mieczem - rzuciła do Claude'a z uznaniem, ograniczonym przez napięcie - ciągle sufit sypał się im na głowy - ale słyszalnym. - Gdzie tak na początku zamarudziłeś, Black? - dodała tonem niezobowiązującej, lekkiej pogawędki, bez pretensji - brzmiało to więcej niż absurdalnie w tych warunkach, ale próbowała zmniejszyć stres sojuszników. - Magicus extremos - spróbowała po chwili, przymykając na moment powieki; pokonali Aongusa, przynajmniej chwilowo, lecz co dalej? Przyklęknęła przy zbroi, przyglądając się kamieniowi. - Nie mamy czasu na rozważania, musimy go wyjąć. Myślicie, że to to? - spytała cicho, zerkając przez ramię na Alpharda i Clauda. Jeden z kamieni, cel ich chaotycznej walki; wszystko na to wskazywało, lecz chciała się upewnić: sojusznicy mogli wiedzieć i dostrzec więcej korzystając ze swych zdolności. - Widzieliście lub słyszeliście pozostałych? - dodała jeszcze cicho, myśli uspokajały się, wracały na rozsądne tory: gdzie znajdowali się śmierciożercy, Rycerze, sojusznicy - gdzie znajdował się Tristan? Poczuła lodowate szarpnięcie w dole brzucha, ale zignorowała je. Na razie - musiała działać. - Wiem, że nie pozwolicie mi zginąć - zakończyła jeszcze beznamiętnym tonem; nie myślała, czy czyni rozsądnie, czy nie powinni najpierw obrzucić zbroi setką zaklęć ochronnych lub odczytujących ukryte zagrożenia. Mogła dotknąć kamienia i stanąć w płomieniach, lecz...nie było innego wyjścia. Kamienie sypały się wokół nich, musiała więc podjąć ryzyko - sięgnęła ku kamieniowi, chcąc sprytnie wyjąć go z zbroi, podważyć paznokciem, wykręcić zwinną dłoń tak, by wydobyć go z materiału obok.
1. magicus extremos na alpharda i clauda
2. akcja?
- Jesteście ranni? Jak bardzo? Jak się czujecie? - spytała sucho, konkretnie, bez słodkiej troski; na pierwszy rzut oka nie widziała na nich wielkich obrażeń, ale sama doświadczyła niszczycielskiego działania mrocznych sił, musiała więc upewnić się, że żaden z czarodziei nie zacznie nagle sabotować misji lub działać w inny, wrogi sposób. - Dobrze sobie poradziliście. Nie wiedziałam, że tak biegle władasz mieczem - rzuciła do Claude'a z uznaniem, ograniczonym przez napięcie - ciągle sufit sypał się im na głowy - ale słyszalnym. - Gdzie tak na początku zamarudziłeś, Black? - dodała tonem niezobowiązującej, lekkiej pogawędki, bez pretensji - brzmiało to więcej niż absurdalnie w tych warunkach, ale próbowała zmniejszyć stres sojuszników. - Magicus extremos - spróbowała po chwili, przymykając na moment powieki; pokonali Aongusa, przynajmniej chwilowo, lecz co dalej? Przyklęknęła przy zbroi, przyglądając się kamieniowi. - Nie mamy czasu na rozważania, musimy go wyjąć. Myślicie, że to to? - spytała cicho, zerkając przez ramię na Alpharda i Clauda. Jeden z kamieni, cel ich chaotycznej walki; wszystko na to wskazywało, lecz chciała się upewnić: sojusznicy mogli wiedzieć i dostrzec więcej korzystając ze swych zdolności. - Widzieliście lub słyszeliście pozostałych? - dodała jeszcze cicho, myśli uspokajały się, wracały na rozsądne tory: gdzie znajdowali się śmierciożercy, Rycerze, sojusznicy - gdzie znajdował się Tristan? Poczuła lodowate szarpnięcie w dole brzucha, ale zignorowała je. Na razie - musiała działać. - Wiem, że nie pozwolicie mi zginąć - zakończyła jeszcze beznamiętnym tonem; nie myślała, czy czyni rozsądnie, czy nie powinni najpierw obrzucić zbroi setką zaklęć ochronnych lub odczytujących ukryte zagrożenia. Mogła dotknąć kamienia i stanąć w płomieniach, lecz...nie było innego wyjścia. Kamienie sypały się wokół nich, musiała więc podjąć ryzyko - sięgnęła ku kamieniowi, chcąc sprytnie wyjąć go z zbroi, podważyć paznokciem, wykręcić zwinną dłoń tak, by wydobyć go z materiału obok.
1. magicus extremos na alpharda i clauda
2. akcja?
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k100' : 2
#1 'k100' : 60
--------------------------------
#2 'k100' : 2
The member 'Deirdre Mericourt' has done the following action : Rzut kością
'k8' : 2, 7, 7, 4, 4, 8, 1, 6
'k8' : 2, 7, 7, 4, 4, 8, 1, 6
Wykonywanie kolejnych czynności mających na celu pozbycie się przeciwnika było jedynym rozsądnym wyjściem. Golem stał przed nimi, marniejąc z każdą chwilą. Mathieu sięgnął po zaklęcie z dzieciny Czarnej Magii, mając pełną świadomość następstw i konsekwencji korzystania z niej. Nie każde zaklęcie odbierało energię, nie każde zaklęcie pozbawiało mocy i nie każde przynosiło katastrofalne skutki. Korzystanie z Czarnej Magii nie było proste, a sięganie po nią czasem okazywało się jedynym sensownym wyjściem. Magiczny bicz sięgnął celu, ugodził w przeciwnika sprawiając, że kamienie odpadały jeden po drugim. Osłabiał go? Nie wyglądał na szczególnie zniechęconego, dalej działał i dalej parł na nich. Szybka analiza pozwoliła dostrzec, że Golem był wyjątkowo trudnym przeciwnikiem napędzanym energią nie pochodzącą od niego, to znaczy, że jej źródło znajdowało się gdzie indziej. To nie było ani miejsce, ani tym bardziej na szukanie ów źródła. O wiele sensowniejsze wydawało się dalsze działanie mające na celu pozbawienie Golema jego atutów, odarcie z kamienie, w które był przyodziany.
Mogli walczyć wspólnie i chyba o to w tym wszystkim chodziło. To ich wspólne działania, mające na celu doprowadzenie ich do końca, przejścia próby, na którą wystawił ich los. Nie było w tym miejsca na "ja", była jedna możliwość, wspólna sprawa i wspólne działania. Jego kompani rozumieli to doskonale, dlatego musieli podejmować kolejne kroki i nie oglądać się wstecz. W tym kamiennych ścianach widział już wiele, mogli przypuszczać, że to wszystko jeszcze ich zaskoczy, a efekty wykonają to, czego życzy sobie obronna magia, chroniąca tego miejsca. - Bucco - wycelował w skupieniu, zaciskając palce na arganowym drewnie. Wypowiedział inkantację, nie pozwalając sobie nawet na drobne oderwanie myśli od przeciwnika. Golem musiał zostać pokonany, aby ich dalsza droga była możliwa. Dlatego nie przerywał, dlatego działał dalej. - Everte Stati - niemal od razu sięgnął po kolejny urok, chcąc pozbawić przeciwnika sił, mocy i najlepiej życia...
1: Bucco
2: CM
3: Everte Stati
4: U
Mogli walczyć wspólnie i chyba o to w tym wszystkim chodziło. To ich wspólne działania, mające na celu doprowadzenie ich do końca, przejścia próby, na którą wystawił ich los. Nie było w tym miejsca na "ja", była jedna możliwość, wspólna sprawa i wspólne działania. Jego kompani rozumieli to doskonale, dlatego musieli podejmować kolejne kroki i nie oglądać się wstecz. W tym kamiennych ścianach widział już wiele, mogli przypuszczać, że to wszystko jeszcze ich zaskoczy, a efekty wykonają to, czego życzy sobie obronna magia, chroniąca tego miejsca. - Bucco - wycelował w skupieniu, zaciskając palce na arganowym drewnie. Wypowiedział inkantację, nie pozwalając sobie nawet na drobne oderwanie myśli od przeciwnika. Golem musiał zostać pokonany, aby ich dalsza droga była możliwa. Dlatego nie przerywał, dlatego działał dalej. - Everte Stati - niemal od razu sięgnął po kolejny urok, chcąc pozbawić przeciwnika sił, mocy i najlepiej życia...
1: Bucco
2: CM
3: Everte Stati
4: U
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 93
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k100' : 92
--------------------------------
#4 'k8' : 1
#1 'k100' : 93
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k100' : 92
--------------------------------
#4 'k8' : 1
Odłamki nie wyrządziły nikomu krzywdy – przynajmniej nie w tej chwili – bowiem zawisnęły wysoko nad ich głowami tym samym zwiastując kolejne nieszczęście, do którego nie mogli dopuścić. Świetlista lanca zatoczyła koło i pomknęła w kierunku istoty, lecz chybiła, podobnie jak promień kolejnego zaklęcia, po które sięgnął. Szatyn zmarszczył brwi widocznie poirytowany zaistniałą sytuacją, a zwłaszcza roztargnieniem wpływającym na niecelność magicznych wiązek. Na całe szczęście Rosier sprostał wyzwaniu i ku zdziwieniu Macnaira czarna magia wpłynęła na stworzenie przypominające budulcem niezwykle trwały kamień. Wiedział już, że była to najlepsza z możliwych opcji na szybkie pokonanie wroga, a przecież na tym im zależało – nie mogli tracić więcej czasu.
Golem rozjuszony atakami szatyna ruszył bezpośrednio w jego kierunku obnażając swe intencje.
- Vulnerario- rzucił licząc, że zdąży zaatakować wroga, nim ten będzie nader blisko niego, bowiem jeśli wpierw postawiłby na tarczę ta uniemożliwiłaby podobny ruch. -Protego-wypowiedział zaraz po poprzedniej inkantacji pragnąc skutecznie uchronić się przed uderzeniem paskudnego cielska.
Golem rozjuszony atakami szatyna ruszył bezpośrednio w jego kierunku obnażając swe intencje.
- Vulnerario- rzucił licząc, że zdąży zaatakować wroga, nim ten będzie nader blisko niego, bowiem jeśli wpierw postawiłby na tarczę ta uniemożliwiłaby podobny ruch. -Protego-wypowiedział zaraz po poprzedniej inkantacji pragnąc skutecznie uchronić się przed uderzeniem paskudnego cielska.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 2, 5, 5, 3, 7, 3, 2, 2
--------------------------------
#4 'k100' : 86
#1 'k100' : 41
--------------------------------
#2 'k10' : 9
--------------------------------
#3 'k8' : 1, 2, 5, 5, 3, 7, 3, 2, 2
--------------------------------
#4 'k100' : 86
Jego próba obrony okazała się nieskuteczna, jednak został ochroniony dzięki interwencji drugiego czarodzieja. Spojrzał na Cunninghama z wyrazem wdzięczności, choć dziwił się, że ten w ogóle pomyślał o tym, aby wesprzeć Blacka. Być może nie otrzymałby takiej pomocy, gdyby nie fakt, że był narzeczonym lady Rosier. Na wszelki wypadek odsunął się od zatrzymanego tuż przed nim łańcucha i zrobił dwa kroki do przodu, na nowo próbując rozeznać się w sytuacji. Jak to dobrze, że inicjatywę przejęła dowodząca nimi Deirdre.
– Nie odniosłem żadnych poważnych ran, jednak nie czuję się całkowicie dobrze – zrelacjonował krótko swój stan, ponieważ wiele tak naprawdę ciążyło mu na duszy. Czuł się otępiały, nie tak bardzo jak wcześniej, ale emocje, wcześniej gwałtowne, obecnie wciąż w nim tkwiły, nie dawały o sobie całkowicie zapomnieć. Pytanie skierowane bezpośrednio do niego sprawiło, że drgnął niespokojnie, zerkając wpierw na lokaja, później zaś na Śmierciożerczynię. Wiedział, że popełnił błąd, okazał się słaby, ale w pewnej chwili naprawdę nie potrafił działać. Dobrze, że udało mu się wyjść z tego stanu. – Przeżyłem własną śmierć – odparł głosem lekko zduszonym, bezwiednie dotykając własnej szyi, przez powracające wspomnienie ostrza ciężkiego topora musząc upewnić się, że jego głowa wciąż stanowi integralną część ciała. Nie była odrąbana, ale irracjonalne podejrzenie, iż może być inaczej, nie dawało mu spokoju. Jednak musieli wypełnić misję daną im przez Czarnego Pana do końca, dlatego Black przymknął na chwilę powieki, następnie otworzył szeroko oczy, skupiając wzrok na postaci skamieniałego rycerza. Czy naprawdę mogli podejść do niego bez zawahania?
– Nikogo nie słyszałem – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Żadnego innego kamienia też nie zauważyłem, więc to musi być to – podzielił się swoimi przemyśleniami odnośnie ametystowego kruszca tkwiącego w piersi rycerza. Ruszył za Deirdre, mocno ściskając w prawej dłoni różdżkę, trzymając ją w pogotowiu. Chciał lepiej przyjrzeć się zbroi, skoro była tak bardzo podejrzana. Również miecz był wyjątkowy, w końcu zdołał przebić się przez goblińską zbroję. Ale czy aby na pewno goblińską?
| rzucam na spostrzegawczość (bo nie jestem pewna na co powinnam, żeby poznać lepiej naturę zbroi, więc może jeszcze drugi rzut na historię magii?)
– Nie odniosłem żadnych poważnych ran, jednak nie czuję się całkowicie dobrze – zrelacjonował krótko swój stan, ponieważ wiele tak naprawdę ciążyło mu na duszy. Czuł się otępiały, nie tak bardzo jak wcześniej, ale emocje, wcześniej gwałtowne, obecnie wciąż w nim tkwiły, nie dawały o sobie całkowicie zapomnieć. Pytanie skierowane bezpośrednio do niego sprawiło, że drgnął niespokojnie, zerkając wpierw na lokaja, później zaś na Śmierciożerczynię. Wiedział, że popełnił błąd, okazał się słaby, ale w pewnej chwili naprawdę nie potrafił działać. Dobrze, że udało mu się wyjść z tego stanu. – Przeżyłem własną śmierć – odparł głosem lekko zduszonym, bezwiednie dotykając własnej szyi, przez powracające wspomnienie ostrza ciężkiego topora musząc upewnić się, że jego głowa wciąż stanowi integralną część ciała. Nie była odrąbana, ale irracjonalne podejrzenie, iż może być inaczej, nie dawało mu spokoju. Jednak musieli wypełnić misję daną im przez Czarnego Pana do końca, dlatego Black przymknął na chwilę powieki, następnie otworzył szeroko oczy, skupiając wzrok na postaci skamieniałego rycerza. Czy naprawdę mogli podejść do niego bez zawahania?
– Nikogo nie słyszałem – odpowiedział zgodnie z prawdą. – Żadnego innego kamienia też nie zauważyłem, więc to musi być to – podzielił się swoimi przemyśleniami odnośnie ametystowego kruszca tkwiącego w piersi rycerza. Ruszył za Deirdre, mocno ściskając w prawej dłoni różdżkę, trzymając ją w pogotowiu. Chciał lepiej przyjrzeć się zbroi, skoro była tak bardzo podejrzana. Również miecz był wyjątkowy, w końcu zdołał przebić się przez goblińską zbroję. Ale czy aby na pewno goblińską?
| rzucam na spostrzegawczość (bo nie jestem pewna na co powinnam, żeby poznać lepiej naturę zbroi, więc może jeszcze drugi rzut na historię magii?)
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Alphard Black' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 62
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k100' : 62
Zerknął w górę, gdy odłamki zawisły w powietrzu, ale żaden nie spadł na nich jeszcze. Dlatego przeniósł spojrzenie na przeciwnika, który raz za razem nieco malał w oczach, przyjmując na siebie kolejne zaklęcia. Zwykle współpraca z innymi ludźmi nie była jego mocną stroną, ale teraz działał zgodnie z towarzyszami, gdy tylko miał taką możliwość. Wyprowadzana ofensywa przynosiła skutki, powoli i może trochę za długo, ale szyli na przód. Atakujące stworzenie było jednak bardziej wymagające niż poprzednie, chociaż nie miało mieć to finalnie znaczenia. Kiedy lanca utkana z magii pomknęła w kierunku Golema, liczył, że podobny efekt osiągnie również względem drugiego zaklęcia, lecz tak się nie stało. Trudno. Nie zamierzał tracić na to czasu, zwłaszcza gdy istota, zmniejszając swe rozmiary, wcale nie traciła na zaciętości, a wręcz dodatkowo zyskiwała na szybkości, co udowodniła już po chwili.
Uniósł judaszowiec, ponownie kierując różdżkę na przeciwnika.- Bucco.- miał świadomość, że czarna magia nie wybacza błędów w wypowiadanych inkantacji i rzucona niepoprawnie zemści się na nim, ale wraz z chwilą, gdy minął niepokój powodowany brakiem powietrza, był skory znów podjąć ryzyko.- Lancea.- wypowiedział zaraz, ufając już temu konkretnemu zaklęciu.
Uniósł judaszowiec, ponownie kierując różdżkę na przeciwnika.- Bucco.- miał świadomość, że czarna magia nie wybacza błędów w wypowiadanych inkantacji i rzucona niepoprawnie zemści się na nim, ale wraz z chwilą, gdy minął niepokój powodowany brakiem powietrza, był skory znów podjąć ryzyko.- Lancea.- wypowiedział zaraz, ufając już temu konkretnemu zaklęciu.
W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty
Nieaktywni
The member 'Cillian Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'k10' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 20
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'k10' : 6
--------------------------------
#3 'k100' : 20
To dziwne, lecz wszystko zdawało się na moment ustać, zatrzymać się. Emocje, które wzbierały aż do chwili obecnej, zakołysały się, lecz nie opadły.
- W porządku, ma'am - zrelacjonował rzeczowo musząc stwierdzić, że to co go spotkało mogło mieć dużo gorszy finał. Pochwałę przyjął, chociaż przez myśl przeszło mu, iż tak w zasadzie nie było czym się pochwalić. Bardziej zmartwiło go to, że cała sala zaczynała chwiać się w posadach - Deprimo - wypowiedział, kierując różdżkę w stronę zawalonego przejścia. Jeżeli jednak magia takiego pokroju nie była wstanie go odgruzić, sięgnął po kolejne zaklęcie przenosząc wzrok w stronę sali - Dissendium - wypowiedział w pierwszej chwili, licząc na to, że być może pomieszczenie posiada jakieś ukryte przejście, które będą mogli wykorzystać do ucieczki
- W porządku, ma'am - zrelacjonował rzeczowo musząc stwierdzić, że to co go spotkało mogło mieć dużo gorszy finał. Pochwałę przyjął, chociaż przez myśl przeszło mu, iż tak w zasadzie nie było czym się pochwalić. Bardziej zmartwiło go to, że cała sala zaczynała chwiać się w posadach - Deprimo - wypowiedział, kierując różdżkę w stronę zawalonego przejścia. Jeżeli jednak magia takiego pokroju nie była wstanie go odgruzić, sięgnął po kolejne zaklęcie przenosząc wzrok w stronę sali - Dissendium - wypowiedział w pierwszej chwili, licząc na to, że być może pomieszczenie posiada jakieś ukryte przejście, które będą mogli wykorzystać do ucieczki
The member 'Claude Cunningham' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 94, 91
'k100' : 94, 91
Korytarz zachodni
Szybka odpowiedź