Wydarzenia


Ekipa forum
Fontanna Magicznego Braterstwa
AutorWiadomość
Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]17.03.12 14:30
First topic message reminder :

Fontanna Magicznego Braterstwa

"Stali na końcu bardzo długiego, imponującego holu z wypolerowaną, lśniącą posadzką z ciemnego drewna. Na suficie koloru pawiego granatu lśniły złote symbole, nieustannie poruszające się i zmieniające jak jakaś wielka, niebiańska tablica ogłoszeń. W pokrytych błyszczącą drewnianą boazerią ścianach widniało mnóstwo kominków. Co parę sekund z jednego z kominków w ścianie po lewej stronie wynurzała się z cichym poświstem postać czarownicy lub czarodzieja, natomiast po prawej stronie przed kominkami tworzyły się krótkie kolejki czarodziejów czekających na odjazd.
W połowie holu była fontanna. Pośrodku okrągłej sadzawki stały wysokie złote posągi. Najwyższym był posąg nobliwie wyglądającego czarodzieja z różdżką wycelowaną prosto w górę. Wokół niego stały posągi pięknej czarownicy, centaura z napiętym łukiem, goblina i skrzata domowego; ci ostatni wpatrywali się z zachwytem w czarodzieja i czarownicę. Z końców ich różdżek, z grotu strzały centaura, z ostro zakończonego szczytu kapelusza goblina i z uszu skrzata tryskały migotliwe strumienie wody, opadające wdzięcznymi łukami do sadzawki, a ich łagodny szmer mieszał się z cichymi pyknięciami i trzaskami aportacji i deportacji oraz z tupotem stóp setek czarownic i czarodziejów zmierzających ku złotym wrotom w drugim końcu holu. Większość miała ponure, trochę zaspane twarze.
Poplamiona tabliczka nad sadzawką głosiła:
Wszystkie datki wrzucone do Fontanny Magicznego Braterstwa zostaną przekazane Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga.
Na dnie migotało morze brązowych knutów i srebrnych sykli."
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Fontanna Magicznego Braterstwa - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.01.17 14:01
10.03

Florence była nieco zdenerwowana wizytą w Ministerstwie. Nigdy nie lubiła urzędów, do dziś pamiętała wszystkie kłopoty przez które musiała przejść kiedy zakładała z bratem lodziarnię. Ale dzisiejszy dzień był zbyt ważny, by przygotowywać sobie wymówkę niechęcią. Dlatego też zjawiła się w Ministerstwie korzystając z najbardziej dostępnego dla niej środka przemieszczenia się - z kominka i sieci Fiuu. Nieco nerwowo rozejrzała się po wielkiej hali. Ten tłum ludzi onieśmielał. Tak samo jak kilku funkcjonariuszy stojących w kątach pomieszczenia i pilnujących pomieszczenia. Florence jednak szybko potrząsnęła głową, przypominając sobie po co tu przyszła. Im szybciej odda głos tym szybciej stąd wyjdzie.
Szybko więc ustawiła się w kolejce, oddała do sprawdzenia różdżkę (rozstawała się z nią dość niechętnie, ale na szczęście odzyskała ją bardzo szybko), po chwili wzięła arkusz i wypełniła go. Wrzuciła do jednej z urn - mając szczerą nadzieję, że społeczeństwo wybierze właściwie.
Potem wybyła z Ministerstwa.

zt


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Fontanna Magicznego Braterstwa - Page 10 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.01.17 14:13
10.03

Ważny dzień. Bardzo ważny dzień. Craig nie wyczekiwał go może jakoś szczególnie, niemniej w Ministerstwie pojawił się dość chętnie. Należało w końcu spełnić obowiązek, oddać głos decydujący co do tego, w którym kierunku ten kraj powinien zmierzać. Bo póki co wcale tak kolorowo nie było.
Pojawił się tutaj korzystając z sieci Fiuu. Wyszedł z kominka i otrzepał szatę, oglądając się na atrium. Z jednej strony był zadowolony z tego co widział. Ministerstwo pracowało jak mróweczki, każdy gdzieś spieszył, każdy coś załatwiał. Z drugiej strony czasem tak ciężko było polegać na urzędach. Nie zaglądał tu zbyt często.
Po odstaniu swojego w kolejce i przekazaniu różdżki do wylegitymowania się - miał nadzieję że jego sprawdzający był chociaż czystokrwisty, nie zdzierżyłby by jego różdżki miała dotykać jakaś szlama - dostał arkusz z pytaniami. Przeczytał je sobie uważnie i w zadumie. Policja antymugolska. Konfederacja. Zmiany w strukturze. Oj tak. Duże zmiany.
Wypełnił arkusz i wrzucił go do urny. Oby zmiany na lepsze!

zt


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.01.17 20:33
10.03

Nie można było zapomnieć o referendum, gdyż w Ministerstwie panowało jeszcze większe zamieszanie niż zazwyczaj. Normą było spotkać tu ludzi biegających pomiędzy pomieszczeniami, a gwar rozmów nigdy się nie kończył. Dzisiaj jednak wszystkiego było więcej, mocniej - dzień referendum. Elizabeth nie wiedziała co o nim sądzić, wiedziała jak zagłosuje, ale nie mogła zrozumieć tego ruchu ze strony Minister. Wyrzuciła jednak ten temat z głowy, gdy wyszła z biura udając się do atrium, by oddać głos. Po drodze spotkała wiele znajomych twarzy - i tych co widywała na korytarzach regularnie, ale i tych, którzy wyglądali jakby chcieli jak najszybciej wyjść z budynku. Ustawiła się w kolejce obserwując krążących po pomieszczeniu ludzi. Rzadko kiedy miała czas, by przystanąć na chwilę w pracy - tutaj każdy się śpieszył i musiał załatwić sprawy wagi państwowej. Gdy przyszła jej kolej oddała różdżkę czując się z tym nieswojo i szybko rozpoczęła uzupełnianie formularza. Nie zajęło jej to dużo czasu, doskonale wiedziała jak powinna zagłosować jeszcze zanim nawet przyszła dzisiaj do pracy. Wrzuciła formularz do urny i z westchnieniem wróciła do biura.

zt
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.01.17 22:08
| 10 marca

Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek w swojej ministerialnej karierze widział w atrium tylu czarodziejów na raz. Kolorowe szaty, płaszcze proste i eleganckie, czapki i kapelusze, migały mu przed oczami, gdy stał niedaleko podłączonego do sieci Fiuu kominka, czekając, aż jeden z pracowników sprawdzi jego różdżkę. Powiedzieć, że wizyta w Londynie była mu nie w smak, byłoby niedopowiedzeniem; informacja o referendum, zwołanym w samym środku jego zagranicznego wyjazdu, była co najmniej irytująca i mocno przyczyniła się do pogłębienia otaczającej go, ponurej aury samoumartwienia. Nie narzekał jednak, nie zaczepiał każdego napotkanego znajomego i nie ponaglał ociągającego się przy wydawaniu mu arkusza czarodzieja, doskonale zdając sobie sprawę, że im bardziej gładko cały proces się odbędzie, tym szybciej będzie mógł ponownie opuścić Ministerstwo.
Wypełnienie karty do głosowania zajęło mu pół minuty; nie musiał zastanawiać się nad odpowiedziami, a większość z nich tak naprawdę obchodziła go w niewielkim stopniu. Podekscytowany nastrój szepczących tu i tam grupek osób mu się nie udzielił, nie słuchał też uwag wymienianych w długiej kolejce do urny – odczekał (nie)cierpliwie na swoją kolej, wrzucił złożony na pół pergamin i wycofał się z tłumu, z rosnącym uczuciem ulgi zmierzając z powrotem w stronę rzędu kominków.

| zt




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]10.01.17 22:38
| 10 marca

Rozmowa z Fredem podniosła ją odrobinę na duchu, więc gdy kilkanaście minut później dotarła w końcu do zatłoczonego atrium, nie czuła się już tak bardzo zagubiona. Owszem, od czasu do czasu ktoś na nią wpadał albo popychał, a mężczyzna sprawdzający jej różdżkę posłał jej mało przychylne spojrzenie (a może tylko tak jej się wydawało, bo zaczynała popadać w paranoję?), ale wiszące nad horyzontem burzowe chmury odrobinę się rozpierzchły.
Z trudem przepychając się do przodu, przeszła dalej, w jednej dłoni ściskając wysłużone rękawiczki, a w drugiej otrzymany arkusz do głosowania. Nie musiała czytać wypisanych na nim pytań – znała doskonale zarówno ich treść, jak i własne odpowiedzi. Stanąwszy w kolejce do urny zorientowała się, że w całym tym zamieszaniu zgubiła gdzieś przyjaciela; rozejrzała się, ale w najbliższym otoczeniu widziała jedynie cudze plecy, karki i czubki głów, postanowiła więc, że znajdzie go później.
Oczekiwanie na swoją kolej dłużyło jej się w nieskończoność, mimo że w rzeczywistości nie trwało dłużej niż kilka minut. Gdy wrzucała kartę do urny, dłonie drżały jej lekko, ale upuszczony pergamin zniknął szybko i… była wolna. Przynajmniej na razie.

| zt


sorrow weighs my shoulders down
and trouble haunts my mind
but I know the present will not last

and tomorrow will be kinder


Margaux Vance
Margaux Vance
Zawód : starszy ratownik magicznego pogotowia ratunkowego
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna

all those layers
of silence
upon silence

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1789-margaux-vance https://www.morsmordre.net/t1809-parapet-margie https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f192-st-james-s-street-13-8 https://www.morsmordre.net/t4449-skrytka-bankowa-nr-479#95033 https://www.morsmordre.net/t1817-margaux-vance
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]11.01.17 15:15
Brał zatem sprawy w swoje ręce. Poszedł na referendum, oddał głos. Dołożył cegiełkę to wspaniałej wizji pani Minister. Dziwnym trafem ich wyobrażenia wyglądały na bardzo zbieżne. Nie zastanawiał się nawet nad słusznością swych poglądów, był o tym wręcz przekonany. Tak jak co do tego, że miał przed sobą sojuszniczkę. Nie wnikał już w jej ciągotki do polityki, tak jak nie chciał się mieszać w jej prywatne życie. Od tego byli ojciec oraz nestor. Parkinsonowie nieco lżej podchodzili do roli kobiety, a przynajmniej w porównaniu do lordów Fenland. Nadal jednak nie mógł wyjść z podziwu nad Parkinsonówną niezajmującą się modą. W życiu różnie się układało. Rozweselił się nieco do swoich bezsensownych myśli. Zajmował jej czas, to oczywiste. W dodatku to miejsce nie sprzyjało śmiałym pogawędkom. Dlatego skinął jej głową myśląc nad dalszymi planami - na resztę dnia. Dziesiąty marca wcale nie musiał zakończyć się tak samo tragicznie jak jego początki. Westchnął. Odczuwał napierającą na duszę bezradność w tym momencie.
- Tak, zapraszam na bagna. Tam będziemy mogli porozmawiać od serca - przytaknął, wiedząc, że Elisabeth rozumiała powagę sytuacji, w której się znaleźli. - Przedstawię ci Winfrida, chyba nie miałaś okazji go poznać. Pocieszne stworzenie. Nie nadaje się do konwersacji, lecz można nim utłuc zwierzynę - dodał. Trochę nie wierzył, że była zainteresowana czymś tak mało arystokratycznym jak trolle oraz spędzanie czasu na mokradłach. Nawet jeśli posiadał poważne wątpliwości - nie wypadało mówić o nich wprost.
- Czas zbierać się do swoich zajęć. Mimo wszystko udanej reszty dnia. Czekam na termin spotkania - rzucił, doskonale odczytując drobną sugestię co do zakończenia tego przypadkowego zebrania na środku ministerialnych korytarzy. Ukłonił się jeszcze lekko, po czym przebrnąwszy przez tłum oddalił się do kominka. Czy raczej do potężnej kolejki. Po kilku minutach z ulgą mógł opuścić mury tego wątpliwej renomy przybytku. Nie wiedząc wtedy, że instytucja ta w końcu podejmie słuszne decyzje. On tymczasem powrócił do Fenland - zaszywszy się w swoim pokoju jakiś czas studiował zakazane księgi traktujące o czarnej magii, następnie jeszcze końcówkę dnia wykorzystał na pracę przy trollach.

zt x2

[bylobrzydkobedzieladnie]



Sanguinem et ferrum potentia immitis.



Ostatnio zmieniony przez Cyneric Yaxley dnia 30.06.17 11:10, w całości zmieniany 1 raz
Cyneric Yaxley
Cyneric Yaxley
Zawód : treser trolli
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
There is a garden in her eyes, where roses and white lilies flow.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3851-cyneric-yaxley https://www.morsmordre.net/t3906-bagienna-poczta#73780 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f288-fenland-yaxley-s-hall https://www.morsmordre.net/t3907-skrytka-nr-974#73782 https://www.morsmordre.net/t3908-cyneric-yaxley#73784
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]20.01.17 11:05
Sinusoida. Przeplatanie się skrajnych uczuć, zmartwienie z rozbawieniem. Lustruję uważnie wszystkich czarodziejów wokół. Czy tylko my to widzimy? Dostrzegamy nieuchronność zdarzeń? Twarze innych wydają mi się być równie zmęczone, równie niespokojne co nasze. Na ich licach odznacza się wpływ upływającego czasu. Zbliżającego nas do godziny zero. Do miejsca, w którym wszystko się zacznie i nie będzie odwrotu. Zaciskam pięści zaraz je rozluźniając, mrużę na moment powieki. Wpuszczam do płuc większą ilość ciepłego powietrza. To nie tak to wszystko powinno wyglądać. Tęsknię za beztroską sprzed kilku tygodni. Teraz zawody miłosne wydają mi się być niczym istotnym - wtedy były całym zawalonym na głowę światem. Obecnie poddaję się szczęściu wypływającym na wierzch, topię smutki w wygięciu w górę ust. Oczami wyobraźni widzę już nas brylujące na parkiecie, cieszące się z ostatnich chwil przed jawną wojną. Teraz jeszcze nie wiemy, że prawie miesiąc później przyjdzie nam podjąć najważniejszą z życiowych decyzji. Że zagrożenie stanie się namacalne. I zrezygnujemy ze wszystkiego, co było nam drogie.
- To dobry pomysł. Przyda nam się trochę zapomnienia - odpowiadam dość entuzjastycznie. Kroczę między kolejnymi nieznanymi mi sylwetkami. Mijam posągi, docieram do urn. Lord Halala Szalala okazuje się mieć kilka włosów na głowie. Siwych. Podobno siwizna świadczy o mądrości - śmiem w to wątpić. Uśmiech przybiera nieco krytykanckiego wyrazu. Jestem złośliwa? Skąd!
- Och, czyli jakieś resztki roz… włosów ma - kwituję nieznośny stan rzeczy. Na myśl o Lisie automatycznie kiwam głową. To dobry pomysł. Chyba. Nie wiem jak wiele ma on wspólnego z Magicznym Pogotowiem, ale nie chcę się w to teraz wdawać. Muszę zagłosować. Wziąć pergamin w ręce, zakreślić każde NIE, wręcz krzyczące o zachowanie rozsądku. Mówiące o tym, że za głupotę przyjdzie zapłacić - warto wybierać mądrze. Jeszcze w swojej naiwności wierzę, że rzeczywiście naród pójdzie po rozum do głowy.
- Może teraz też coś porobimy? Mam dużo czasu wolnego. - Wzdycham, kiedy już wsadzam swój głos w odpowiednie miejsce. Obracam się, odchodzimy wraz z Just z kolejki. Rozglądam się ukradkiem za kimś znajomym, odgarniam włosy do tyłu.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]21.01.17 7:47
Martwi mnie to wszystko. Bowiem wiem, że największe konsekwencje poniosą ludzie tacy jak ja. Dla niektórych uznawani za brudnych. Według mnie, bardziej czyści niż nie jeden szlachcic. A żeby jeszcze zabawniej było, bardziej szlachetni.
Miałam szczęście. Moje otoczenie przepełnione było ludźmi o dobrym sercu. O zdrowej, pięknej duszy. Miałam szczęście, bowiem miałam do kogo zwrócić się w chwili słabości, miałam kogo prosić o pomoc i byłam równie pewna, że w razie gdyby kiedyś zdarzyło mi się zboczyć z drogi, ci sami ludzie wskazali by mi do niej drogę powrotną.
Mam dziwne, niesmaczne wrażenie, ze wielkimi krokami zbliża coś złego, coś co wpłynie na nas wszystkich. Odpycham jednak to wrażenie postanawiają wybierać dobre momenty póki jeszcze jakieś idzie znaleźć.
Śmieję się, całkowicie szczerze na złośliwy przytyk Pomony. Jest jedną z tych osób które posiadają w sobie nienachlane światło, które roztaczają wokół siebie sprawiając że świat, dzień jest lepszy. Nabiera kolorów i rumieńców. Sprawia, że życie jest bardziej znośne.
W końcu odbieramy karty, skreślam odpowiedzi szybko i pewnie. Nie mam żadnych wątpliwości, że wybrałam odpowiednio. Mogłam mieć tylko nadzieję, że i reszta zadecydowała podobnie. Wolałam nawet nie myśleć, co jeśli nie.
-Co tylko zapragniesz. – odpowiadam jej prawie automatycznie, nieudolnie próbując zarzucić jej dłoń na ramiona. Nadal to ona góruje nade mną. W końcu odpuszczam sobie mało udane próby. – Może odwiedzimy Floriana a po drodze znajdziemy dla siebie zajęcie? – proponuję i odkładam myśli o głosowaniu na dziś. Martwić przyjdzie nam się, gdy pojawią się wyniki i okażą się inne niż zakładaliśmy. Wizja lodów zdaje mi się miłą perspektywą na sprzędzenie reszty dnia.

| ztx2



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Fontanna Magicznego Braterstwa - Page 10 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]31.01.17 16:05
Dobrzy ludzie obracają się wśród innych ludzi - wystarczy spojrzeć na pierwszego z brzegu szlachcica. Odnoszę wrażenie, że oni wszyscy są źli, chociaż kilkoro dołączyło do Zakonu. To tak silna magia, że z pewnością nie pozwoliłaby tam zostać byle komu. To jednak niestety wyjątki potwierdzające regułę. Tak to już jest, że źli ludzie zasługują na złych, a dobrzy na dobrych, przy czym ci drudzy zawsze na tym lepiej wychodzą. Muszą. Nie wierzę, że władza oraz egoizm są mocnymi fundamentami oraz stanowią jakiekolwiek trwałe oparcie. Świat się jeszcze o tym przekona, ale póki co musi sam dojść do takich wniosków. To straszne, że musi się stać coś naprawdę okropnego, żeby ludzie zaczęli rozumieć pewne sprawy.
Och, wcale nie chcę być złośliwa. To tak jakoś samo wychodzi. Nie mogę inaczej. Nie, kiedy szerzy się tak jawna niesprawiedliwość. Mniejsza co prawda niż ta przed naszymi oczyma, kiedy czytamy te durne pytania. Nie wiedząc nawet, że większość czarodziei zagłosuje zgodnie z wolą pani Minister. Zacznę wierzyć, że te wybory zostały sfałszowane. Teraz jednak wciąż wierzę w moc sprawiedliwości oraz rozsądku. I zakreślanie wszystkich przeczących odpowiedzi.
- Loody! - ożywiam się nagle, kiedy jesteśmy już poza zasięgiem urn. Klaszczę z zadowoleniem w dłonie. Bez wątpienia Florek przygotuje nam najlepsze smakołyki. A potem… potem coś się wymyśli. Może właśnie tańce?

zt.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 14:03
26 kwietnia
Jayden kompletnie nie potrafił odnaleźć się w Ministerstwie Magii. Był tutaj kilka razy w przeciągu całej kariery astrologa jak i wcześniej stażysty, ale wciąż nieco przerażały go te plątaniny korytarzy, przejść i gromady ludzi spieszących się w nieznanych mu kierunkach. Nie, żeby nie lubił czarodziejów. Nic z tych rzeczy, ale nie lubił takiego przyrostu na tak małej powierzchni. Bo pomimo sporego atrium Ministerstwo mogłoby być dziesięć razy większe, by co chwila ktoś na siebie nie wpadał i Vane nie czuł się jak sardynka w puszce. Nie pojawiłby się tutaj bez powodu. Komitet Badań Ministerstwa Magii chciało zobaczyć jego najnowsze badania zanim będzie mógł wydać o nich książkę. Wcześniej nie było to tak upierdliwe, chociażby z tego względu, że Jayden mógł się kontaktować z astronomami i naukowcami z całego świata. Teraz było to niemożliwe przez zamknięcie Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i kontakt z innymi krajami był bardzo ograniczony. Cenzura musiała wpierw przejrzeć wszystko co miało być wysyłane i na odwrót. Jeśli choć jedno zdanie im się nie spodobało lub wzięli je za podejrzane, traciło się możliwość dalszej korespondencji. Zapowiadało to jedynie kłopoty i Jay nie mógł pozwolić innym, żeby ryzykowali. Musiał sam więc wszystko pozałatwiać, wytłumaczyć na czym polegały jego odkrycia, obliczenia. Co się skąd wzięło. Czemu nazwał coś tak, a nie inaczej. Czy ma potwierdzenie innego naukowca. Spodziewał się, że będzie ciężko, ale wpierw musiał tam dobrzeć. Na szczęście pojawił się w Ministerstwie godzinę przed czasem. Chociaż gdyby Evey się dowiedziała, zapewne uniosłaby oczy ku niebu i pokręciła głową. JJowi nawet godzina nie starczyłaby na odnalezienie się w tym labiryncie Minotaura. Jednak gdyby naprawdę nie znalazł drogi, mógł się kogoś zapytać, prawda? Na razie stał przed Fontanną Magicznego Braterstwa i patrzył na nią uważnie. Ostatnio widział ją podczas referendum, gdzie trzeba było wrzucać swoje głosy do urn. Nie był to najlepszy dzień dla żadnego z czarodziejów. Ostre, reżimowe zasady nie były dla niego czymś nowym - w końcu w Hogwarcie od dojścia do władzy Grindelwalda też nie było za wesoło. W tamtym pamiętnym dniu głosowania chodziło o coś innego. Był to dowód i okazanie wszystkim podzielenia czarodziejskiej społeczności. Samo poddanie wątpliwościom przedmiotów całego wydarzenia było już wprowadzeniem chaosu. Co miało się wydarzyć później? Dekapitacje, morderstwa, trupy jednorożców... A zapowiadało się, że będzie jeszcze gorzej. I wszystko zaczęło się właśnie tutaj. Przy Magicznym Braterstwie...


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 14:33
Owszem. W Ministerstwie Magii można było się bardzo łatwo zgubić, miewali z tym problemy nawet niektórzy pracownicy. Na swoje szczęście - William do takich osób nie należał. Jednak jak pamięcią sięgał - bywały momenty, gdzie próbując dostać się do jednego miejsca, nagle lądował w innym. Ach, to ogromne Ministerstwo!
W tej chwili właśnie przechodził obok fontanny braterstwa. Zatrzymał się na chwilę, rozglądając się. Mam nadzieję, że nie będę musiał dłużej siedzieć w tym miejscu. - jeśli nikt go zaraz nie wezwie, to w sumie mógł już wyjść. Jednak niestety trochę w stylu urzędasów było trucie tyłka o byle co. Cóż zrobić! Po chwili ruszył ponownie, jednak zmieniając kierunek ruchu.
- Pan Vane. - Podszedł do mężczyzny wyłapanego w tłumie, i skłonił się lekko na powitanie. William założył ręce za plecy i spytał się: - Jakieś sprawy z publikacjami? Czy jakaś bardziej trywialna kwestia?
Jako takie pojęcie co James robił miał. Chociaż brał pod uwagę swoją omylność. Wpatrywał się w mężczyznę, zastanawiając się chwilę. Może nie byli bliskimi przyjaciółmi, ale można rzec, że Lord Selwyn jakąś sympatię do niego żywił. Z tego też powodu jego spojrzenie nie bło tak uporczywe jak zazwyczaj. Po chwili z lekka teatralnie odetchnął. Po tym zadał pytanie:
- Będziesz potrzebował jakiejś pomocy? - Uniósł nieznacznie brew. Jayden nie był typem szczególnie rozgarniętej osoby, co dał po sobie poznać. Poza tym... wyglądał w tym miejscu, w tej chwili nieco jak sierota. Nawet mimo faktu, że JJ był starszy (o rok, ale zawsze coś) to ta myśl przywołała mu na myśl pogubione dziecko. Jednak nie okazał tego, nie nasunął się na jego twarz nawet uśmiech. Chociaż pewnie ów mężczyzna nie chciałby słyszeć o tym... - Tuż to spory gmach. Niejedna osoba zagubiła się w jego otchłani.
Dodał to zdanie, żeby okazać jakieś zrozumienie jego sytuacji. Sam nie gubił się już dawno, ale... przez pierwszy rok, dwa lata? Bywało. W sumie jak musiał pójść do miejsca w którym nie bywał to też zdarzały się problemy. A William... to William. Męska duma zawsze na tropie i nie lubił prosić o pomoc, jeśli faktycznie tego nie potrzebował. Chociaż na szczęście to nie była taka skrajna duma! Nie było aż tak źle, bo jakby było, pewnie już dawno zobaczyłby się z swą pramatką, Wendeliną Dziwaczną.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 15:10
Co kraj to obyczaj, a jeśli chodziło o Anglię nie przesadzała w tworzeniu tego miejsca. Chyba każdy mógł się poczuć w środku trochę zagubionym i niepewnym tego, gdzie powinien się udać najpierw. Dla Jaydena jednak nie miało to większego znaczenia. Wszyscy, którzy go znali mogli dostrzec dziwne zrządzenia losu. Gdy profesor potrzebował pomocy, wszechświat mu ją dawał bez nawet proszenia o nią. Zupełnie jakby ten starał się utrzymać Vane'a przy życiu. Nawet nie tak dawno temu, bo jeszcze w kwietniu na zupełnym odludziu w środku nocy JJ spotkał swojego najlepszego przyjaciela Harolda, który w porę odstraszył syrenę kręcącą się przy astronomie. Gdyby to od niego zależało, tez by nie przychodził do podziemnego centrum dowodzenia czarodziejskiego świata, chociażby z tego względu, że gdy podnosił oczy ku górze nie widział nieba. A bez nieba... Bez gwiazd był problem. Jay mógł być mistrzem nawigacji, ale tylko przy bezchmurnym nieboskłonie. Znał każde położenie ciał niebieskich, mógł powiedzieć w jakiej fazie był właśnie księżyc, z wysokości słońca mógł odczytywać godzinę, a tak... Nie można więc było go winić za to, że się zwyczajnie gubił. I to nie pierwszy raz. Zaraz jednak usłyszał swoje imię i rozejrzał się dookoła z typowym dla siebie roztrzepaniem, aż zobaczył znajomą twarz. Uśmiechnął się na powitanie i schylił lekko głową.
- Lord Selwyn - rzucił, ciesząc się, że nie był sam. Jak widać wszędzie można było spotkać kogoś, kto nie był jedynie bezimiennym pracownikiem Ministerstwa Magii biegnącym do swojego miejsca pracy. - Muszę dowiedzieć się czy w ogóle przepuszczą moją książkę do druku. Nie tylko w biurze aurorów macie taki zamęt - odparł, wzruszając ramionami i poprawiając widzącą skórzaną torbę. Akurat obaj wiedzieli, co to oznaczało. Posiadając przyjaciółkę tak bliską jego sercu wśród łowców czarnoksiężników, zdawał sobie sprawę jak wiele pracy spadło ostatnimi czasy na Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. W Hogwarcie porywano uczniów mugolskiego pochodzenia, więc poniekąd dotykało to wszystkich. Skrzywił się lekko, jednak zaraz podniósł spojrzenie na wysokiego jak zawsze Selwyna. Nawet ze swoim ponadprzeciętnym wzrostem Jayden czuł się przy koledze ze wspólnego domu jak pokurcz. - Dziękuję, że pytasz, ale widzę, że wychodziłeś i nie chciałem ci przeszkadzać - odparł, uśmiechając się. Jak zwykle zresztą. Czy ktokolwiek widział, żeby było inaczej? No, może jeśli ktoś zabierał mu jego słodycze. - Może masz rację. W końcu bywasz tu częściej ode mnie - przyznał mu rację, wiedząc, że z mapami nieba w kieszeniach nie pasował do tego miejsca. No, cóż. Już się przyzwyczaił, że brano go za szaleńca, ale co to za życie bez korzystania z niego w taki sposób w jaki się chce? - Ale może powiesz mi, gdzie znajduje się Komitet Badań Ministerstwa Magii? - zagadnął, chcąc znać jedynie kierunek. William nie musiał odstawiać go do drzwi. Chyba. W końcu Evey tak właśnie postępowała ze swoim nierozgarniętym prawie bratem.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 16:40
Zrządzenia losu. Istnieją? Lord Selwyn chyba jakoś bardzo nie wierzył w nie, a przynajmniej zazwyczaj. Chociaż... możliwe, że gdyby znał bardziej życie tego nierozgarniętego wiecznego chłopca, to wobec Jaydena zrobiłby malutki wyjątek. W tej nieporadności owego mężczyzny kryło się coś rozbrajającego, co... no cóż. Przywoływało obraz małego chłopca, który zawsze i wszędzie był nierozgarnięty. Z drugiej strony niestety tacy ludzie mieli problemy w dorosłym życiu, gdzie trzeba było być rozgarniętym. Jednakże, jak to głosi oczywistość - nikt nie jest dobry we wszystkim! I tak samo było w przypadku JJ-a, tak samo w przypadku Selwyna czy kogokolwiek jeszcze. Gdy rozejrzał się z tym typowym dla niego roztrzepaniem Will miał ochotę wywrócić lekko oczami. Z lekkim zadowoleniem odczuł fakt, że został nazwany lordem. Chcąc nie chcąc wychował się szlachcicem i przywiązywał do tego uwagę. Choć nie był tak próżny jak wielu Blacków chociażby.
- Mogę Tobie życzyć jedynie powodzenia w tym przedsięwzięciu. Jednak także nie warto być na zapas za dużym pesymistą, chociaż nierzadko lekka doza tego spojrzenia na świat nie szkodzi. - Co prawda mógłby przekazać myśl w dużo przystępniejszy sposób, ale jeśli William to robił, to oznaczało to jedno. A konkretnie oznaczało to, że kogoś uważał za kompletnego imbecyla i nie miał już do niego siły. - Zamęt w Ministerstwie Magii ostatnimi czasy to rzecz normalna. A dla wielu ludzi jest to fakt budzący niepokój.
On sam niemal zawsze zachowywał głowę na karku. A poza tym był znany jako odważny auror nie bez powodu, bo zdecydowanie Will był człowiekiem dzielnym. Dlatego też był w stanie patrzeć na wszystko co się działo teraz z trzeźwym umysłem. Ale czy trzeźwy umysł nie był cnotą Krukonów?
- Proszę mi zawierzyć, że na tę chwilę pan mi absolutnie nie przeszkadza. Jestem jak najbardziej skłonny udzielić panu pomocy. Jednak niech pan przyjmie podziękowania na zważanie, że mogę nie mieć czasu. - Co prawda tytuł i pozycja społeczna stawiała go w lepszej sytuacji niż wiele innych osób, ale bywało, że czuł się trochę pozbawiony własnej woli. Przez to ta empatia sprawiła, że jakoś nieco cieplej spojrzał na tego Piotrusia Pana. - Wiele osób tu się gubiło i proszę mi wierzyć; większość tutaj osób, które pędzą przed siebie jakby świat miałby się skończyć, same nie wiedziały co ze sobą zrobić, gdy zaczynały tu pracę.
William miał wyczucie dobrego smaku i był estetą, więc może niekoniecznie podobało mu się "specyficzne" odzienie i wygląd. Jednak w finalnej ocenie brał pod uwagę charakter, sposób bycia i tym podobne. Toteż był w stanie przymknąć oko na to jego... roztrzepanie. Nie tylko w charakterze, bo widać je było gołym okiem. A poza tym zazwyczaj był zbyt uprzejmy by zwracać uwagę na takie rzeczy. Słysząc jego pytanie się chwilę zamyślił, po czym przytaknął.
- Jeżeli moja pamięć nie okaże się Judaszem, to będę w stanie cię tam zaprowadzić. Jednakże ciężko obierać drogę w słowa w takich miejscach... - tu na chwilę przerwał, żeby przyjrzeć się mimice Jaydena. Chyba nie był sobie w stanie przypomnieć, by się nie uśmiechał. W sumie nie miał nic do tego przeciwko, choć najpewniej sam nie byłby w stanie. - Toteż zaprowadzę Pana tam osobiście. Nie mam na tę chwilę większych obowiązków, więc to żaden problem.
To nie zajmie nie wiadomo jak długo, więc mógł to zrobić. A poza tym to zawsze okazja do ewentualnego porozmawiania. Może i był introwertykiem, ale nie był mimo wszystko aspołeczny. Nie, chociaż co złośliwsze osoby by uznały, że jest. Co za los, waść, co za los!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 17:49
Wszyscy mieli go za oderwanego od rzeczywistości, siedzącego w swoim kosmosie człowieka. Jednak czy to właśnie dzięki temu nie nabierał dystansu do świata ludzi? Obiektywizm był dla JJa czymś tak naturalnym jak sól w wodach oceanu. I chociaż może nie zdawał sobie z tego sprawy, mógł dostrzec więcej niż inni. On mógł oddać siebie za to w co wierzył. Wiadomym było, że tak gwałtownej zmiany od czasów wojny w świecie czarodziejów nie było. Ale kto powiedział, że ta wojna w ogóle się skończyła?
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że wątpliwości pozwalają zachować młodość. Pewność to jakby złośliwy wirus. Ludzie zarażali się nim na starość. Na samo przypomnienie tych słów Jay uśmiechnął się do siebie, zdając sobie sprawę, że ów starość jest tak naprawdę nieokreślonym czasem i metaforą. Spotykał wielu młodych ludzi, którzy byli niesamowicie zdecydowani w działaniach czy podejmowaniu decyzji i wykazywali się przy tym nad wyraz dojrzałym zachowaniem. Niektórzy starcy w opozycji do nich byli jak dzieci i nie tylko przez wzgląd swojego wieku, ale z charakteru. Wiecznie chcieli poznawać daleki świat, nowe kultury, ciągle doznawać niesamowitych rzeczy dnia codziennego. I przy tym zachowywali taką pogodę ducha, którą trzeba było jedynie podziwiać. Oczywiście że Jayden chciał się zaliczać do tej drugiej grupy wesołej starości, nie wyobrażając sobie nigdy, by przekładał sprawy związane z pieniędzmi, polityką czy jakąkolwiek inną materią nad duchowe doznania. Rodzice wpajali mu to od małego, przebywanie z kolegami z podwórka w większości z niemagicznych rodzin nauczyło go, że magia to nie wszystko. Co by się działo bez niej? Nie byłoby problemów w podziałach między mugolami i resztą, ale wszystkim przyszło żyć w takim i nie innym świecie i musieli sobie z tym radzić. Ale co by było, gdyby naprawdę jej nie było? Magii? Vane pewnie szalałby w swojej astronomii. W końcu wielu czarodziejów specjalizujących się w tej dziedzinie odnosiło się właśnie do odkryć członków niemagicznego społeczeństwa. Kopernik czy Heweliusz nie byli czarodziejami a dokonywali niesamowitych odkryć. I to z o wiele gorszymi urządzeniami niż posiadali współcześni ich koledzy po fachu. Będąc tu czy tam, Jayden nigdy by nie zrezygnował z tego, co kochał. Z dalekich myśli ponownie wytrącił do Selwyn, chociaż nie było to takie trudne, by JJ odleciał w stronę kosmosu jak kiedyś, gdy miał cztery lata u wyfrunął z wózka swojej opiekunce.
- Spokojna głowa. Nie martwię się o to, że coś znajdą. Pesymizm chyba zawsze będzie mi obcy - odparł ze szczerym śmiechem, starając się jakoś przypomnieć sobie sytuację, w której się stresował lub martwił swoimi odkryciami. No, może raz jak nie mógł odpowiednio obliczyć położenia nowo narodzonej gwiazdy. Niemowlęca piękność zajaśniała jednak w dokładnie tym miejscu, w którym podejrzewał. - Bardziej niepokoi mnie za to czepianie się moich uczniów - dodał już z bladym uśmiechem, wiedząc, że ta jego mała armia była naprawdę podstawą magicznego społeczeństwa. Dlaczego więc ich zabierano i nie mówiono dokąd? Krukoni jednak nie musieli zawsze być trzeźwi, jeśli chodziło w każdej chwili ich życia. Gdyby tak było, Jay wylądowałby w zupełnie innym domu wyszykowanym specjalnie dla niego i astronomii. Nie skomentował następnych słów swojego towarzysza, odprowadzając spojrzeniem jakiegoś krzyczącego mężczyznę w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy antymugolskiej policji. Paskudni mundurowcy... - Naprawdę. Wystarczy mi tylko wskazanie drogi - rzucił, ale najwyraźniej Selwyn był zdeterminowany dostarczyć roztrzepanego naukowca pod odpowiednie drzwi. Vane więc wzruszył ramionami, wiedząc, że przynajmniej przez chwilę będzie miał dobre towarzystwo. Zapamiętał tego dryblasa jako dość zamkniętego w sobie i stroniącego od większej liczby znajomych osobnika, ale nie sprawiało to w żaden sposób, że patrzył na niego inaczej. Każdy człowiek był godny poznania, a Jayden nie wiedział co to negatywna relacja dla wszystkich będąc tak samo szczerym i otwartym jak dla najlepszych przyjaciół. - Zdajesz sobie sprawę Williamie, że przewidziano już zderzenie Galaktyki Andromedy z Drogą Mleczną? Jest to przyszłe zderzenie dwóch największych galaktyk, mające rozpocząć się za około cztery miliardy lat i mające następnie trwać kolejne kilka miliardów lat. Chciałbym kiedyś dożyć czegoś takiego, by potwierdzić istnienie - rzucił nagle zupełnie bez związku z tematem.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Fontanna Magicznego Braterstwa [odnośnik]26.06.17 18:24
Zapewne niektórzy Williama też mieli za oderwanego od rzeczywistości, ale w nieco innym sensie. Nie był w żadnym sensie roztrzepany i wrażenia takowego także nie sprawiał. Po prostu... zdawał się nie interesować niczym zbytnio. W jego oczach i mimice nie było widać emocji, Jednak też był człowiekiem obiektywnym. A przy tym na spokojnie i na zimno obserwował co się dzieje. A obserwacja to sztuka!
William nie tryskał energią, czuł w życiu znudzenie. Był zdecydowany by bronić słabszych i uciśnionych, ale nie odczuwał młodzieńczej energii. Właściwie nie odczuwał zbytnio radości od chwili śmierci jego najlepszego przyjaciela. Jasne, były osoby co straciły więcej niż przyjaciela. Jednak on wyjątkowo źle to przeżył. Jednak nawet kiedyś nie odczuwał szczególnej żywej chęci do życia. Właściwie prędzej było to nawykiem, który powtarzał z pewnym znudzeniem. Jednak elementem wspólnym obu panów mogłoby być to, że sam przekładał wartości duchowe nad cokolwiek innego. Co prawda...
- W przypadku twej osoby aż za łatwo się o tym nie zorientować, panie Vane.  Proszę mi wierzyć. Jedynie zalecać bym mógł dodawać od czasu do czasu szczyptę realizmu do tego. - Nie uważał mężczyzny za głupiego, ale brał pod uwagę, że mógł ten bywać nieuważny. Chociaż za rzadko spędzał z Jaydenem czas, żeby powiedzieć jak faktycznie jest. W szkole pamiętał go jako kogoś, kto niemal zawsze był optymistyczny. Nie byli jednak na tyle bliskimi przyjaciółmi by to określać. Po jego słowach w duchu spochmurniał. Chwilę się zamyślił, po czym poszedł krok dalej i spojrzał na jeden z elementów wystrojów. Po mimice można było odnieść złudne wrażenie, jakby mimochodem okazywał jakiś podziw kunsztowi.  - Tuż to jest chora sytuacja i w podobny sposób postępował Hitler wobec Żydów. Zanim zaczął ich mordować na masową skalę.
Głośność tego zdania pozwoliła jedynie na to, żeby Vane mógł usłyszeć to zdanie. Tak samo ledwo co poruszał ustami, przykładając wcześniej do nich dłoń, jakby się zastanawiając. Po chwili jednak wrócił do poprzedniej pozy. Gdy dostrzegł dwóch funkcjonariuszy antymugolskiej policji ledwo zauważalnie zmarszczył brwi i zacisnął przez chwilę pięści tak mocno, że aż zbielały. Jednak szybko ponownie jego twarz stała się wyzbyta z emocji, z kolei rozluźnił dłonie. A JJ mógł to zauważyć, zwłaszcza, że najpewniej trochę lepiej odczytywał jego emocje niż przechodnie. Nienawidził tej instytucji, jednak na razie się nie wychylał. To jest chore. Należy coś zrobić. Nie należy. MUSIMY coś zrobić. - powiedział sam do siebie w duchu.
Mugole. Złodzieje magii. - odparł widząc ten widok z lekko pogardliwym wydźwiękiem, zwracając na siebie uwagę kilku osób. Wyglądała ta reakcja dość szczerze, a zapewne część osób mu w duchu lub fizycznie przytaknęło.  - Powiedziałem, że nie ma problemu, panie Vane.
Odparł, gdy zaczął go prowadzić. Uprzednio dał znak ręką, żeby poszedł z nim. Szedł spokojnie, jednak pewnie. Gdy ktoś próbował się przepychać, to William patrzył na niego zimnym i pustym spojrzeniem, na co często delikwenci odchodzili. Jednak poza i wyraźne dostojeństwo czyniło pewien respekt.
- Brzmi interesująco. Niestety dla człowieka niewykonalnym jest dożycie takiego wieku. Poza tym... nie mam dostatecznej wiedzy, ale nie zdziwiłbym się jakby za 4 miliardy ta planeta nie nadawała się nawet do zamieszkania. Z drugiej strony, my pewnie to obejdziemy. Inaczej sytuacja wygląda z mugolami. Chociaż pewnie dojdą do odpowiednich rozwiązań także. - podzielił się swoimi konkluzjami na ten temat. Nie znał się za dobrze na astronomii. Pamiętał za to, że Jayden pomógł mu wyciągnąć lepszą ocenę. Z tego też względu polubił go trochę bardziej. - To nie spowoduje załamania czegokolwiek w obrębie galaktyk? To zderzenie się?
Nie interesował go aż tak ten temat, ale nie dawał po sobie tego poznać. Po słowach można było odnieść wrażenie, że w jakiś sposób interesuje go temat. Jednak jak zwykle po twarzy, oczach i głosie nie wykazywał żadnych emocji.  W każdym razie dalej szedł, prowadząc dzielnie tę sierotkę Marysię.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 10 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11, 12  Next

Fontanna Magicznego Braterstwa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach