Leczenie - Chang, Schmidt, Weasley
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Londyn
Alejka nad brzegiem rzeki 26 września
Wren Chang, Friedrich Schmidt, Regi Weasley
Leczenie po zawaleniu się budynku
Szafka zniknięć
Wren Chang, Friedrich Schmidt, Regi Weasley
Leczenie po zawaleniu się budynku
Szafka zniknięć
I show not your face but your heart's desire
Wren usiłowała odkazić ranę; trzykrotnie wypowiedziana inkantację zawiodła - w końcu ostatecznie - z różdżki trysnęły iskry, w różnych barwach, topiąc się w świeżej ranie Schmidta; czarodziej był wytrzymały, silny fizycznie, lecz mimo to nie był w stanie powstrzymać syknięcia bólu - poczuł się jakby Wren zasypała jego ranę solą. A Wren mogła dostrzec, że rzeczywiście to zrobiła - iskry podrażniły ranę i zostawiły po sobie poparzenia przypominające poparzenia kwasem.
Wren zadała ranę: 10 - poparzenia
Wren zadała ranę: 10 - poparzenia
Zamilkł dokładnie tak, jak prosiła jedynie posyłając chłopaczkowi mordercze spojrzenie. Jeszcze go dorwie; jeszcze dowie się o co w tym chodziło i zetrze uśmieszek z jego ust, zamieniając go w krwawy grymas. Oblicze Austriaka stało się niezwykle nieprzyjemne, chłodne oraz pozbawione większych emocji. Zimnym spojrzeniem obserwował, jak Wren próbuje wypowiedzieć inkantację. I gdy miał zaproponować udanie się do Munga, z jej różdżki uleciały kolorowe iskry spadające wprost na jego ramię. Syknięcie bólu uszło z jego ust. Na Merlina, czy tak miał zginąć?
-Was für’n Scheiß!? - Syknął, z rysami wykrzywionymi nieprzyjemnym bólem. Palce drugiej dłoni odruchowo zacisnął niedaleko rany naznaczonej paskudnym poparzeniem, a zęby zgrzytnęły, gdy automatycznie zacisnął szczęki.
-Was für’n Scheiß!? - Syknął, z rysami wykrzywionymi nieprzyjemnym bólem. Palce drugiej dłoni odruchowo zacisnął niedaleko rany naznaczonej paskudnym poparzeniem, a zęby zgrzytnęły, gdy automatycznie zacisnął szczęki.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Kolejna prośba skośnookiej finalnie przemówiła do nieco zagmatwanego móżdżku metamorfomaga, uciszając go. Przeniósł swój wzrok na jej różdżkę, gdy w tym samym momencie iskry sypnęły w kierunku rany Austriaka. Nawet bez syku ze strony pokrzywdzonego tymże nieudanym zaklęciem Regi odczuł jakiś ścisk w okolicach żołądka, bo jakby nie było... miał być następny w kolejce!
W jego głowie prawdopodobnie powstałby ciąg przyczynowo skutkowy świadczący o tym, że to najprawdopodobniej była wina ich wygłupów, gdyby nie to, że był właśnie zbyt przejęty swoją prawą ręką, która wciąż dziwacznie paliła go od środka.
- O rajuśku - mruknął pod nosem, domyślając się, że słowa Schmidta były jakimś obrzydliwym przekleństwem. Pomimo braku sympatii dla drugiego brodacza, Regi nie życzył mu śmierci, a nawet jeśli, to może nie takiej, której byłby świadkiem. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby skomentować to w sposób złośliwy, dość już się wycierpieli... chyba.
W jego głowie prawdopodobnie powstałby ciąg przyczynowo skutkowy świadczący o tym, że to najprawdopodobniej była wina ich wygłupów, gdyby nie to, że był właśnie zbyt przejęty swoją prawą ręką, która wciąż dziwacznie paliła go od środka.
- O rajuśku - mruknął pod nosem, domyślając się, że słowa Schmidta były jakimś obrzydliwym przekleństwem. Pomimo braku sympatii dla drugiego brodacza, Regi nie życzył mu śmierci, a nawet jeśli, to może nie takiej, której byłby świadkiem. Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby skomentować to w sposób złośliwy, dość już się wycierpieli... chyba.
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Chaos zasiany w myślach zbierał swe pokłosie; doigrali się, oni, ona, kiedy szpic różdżki wypluł z siebie złośliwe iskry jeszcze mocniej podrażniające ranę. W gardle Azjatki ugrzęzło zduszone piśnięcie - powstrzymała je w ostatniej chwili, gdy czarne oczy rozwarły się szerzej, a ona pobladła na twarzy, świadoma, że stało się to, co stać się absolutnie nie powinno. Wyrządziła mu jeszcze większą krzywdę. Nie tak jak zawsze, nie w sposób, który graniczył z masochistyczną przyjemnością; tym razem podpaliła jego tkanki i wyrwała zeń wściekłe syknięcie, chętna uciec stąd natychmiast niż zostać i próbować dalej. Ale zobowiązała się do pomocy. Czmychnie potem. Schowa się przed nim i nie wyjdzie z nory wypełnionej wstydem. - Nie maż się - mruknęła zatem defensywnie, po to, by chronić szalejące w niej nagle poczucie winy i poniżenie. Wciąż nie rozwiązała kwestii rzuconej na nią klątwy, nie rozszyfrowała zagadki i niosła na swoich ramionach krzyż kapryśnej, podburzonej przeciwko sobie samej magii. To na pewno dlatego purus okazał się cierpieniem, nie ukojeniem. - Spróbuję jeszcze raz - zapowiedziała w ponowionej koncentracji, sukcesywnie uciekając spojrzeniem do nadpalonego złamania, zamiast do któregokolwiek z mężczyzn. - Purus...
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Promień magii okazał się za słaby. Remedium zaśmiało się jej w twarz, a ona przyrzekła sobie, że jeśli następne próby skończą się podobnie, po prostu ich tu zostawi. Nie będzie ryzykować dokładaniem im cierpienia; zmarszczyła zatem brwi mocno, zarysowując zmarszczkę na czole, i wzięła kilka głębokich oddechów. Powinny ją uspokoić. Wyrównać buzującą w środku magię. - Do diabła z tym gównem - warknęła pod nosem i zdecydowała się zmienić strategię. Najpierw oparzenie, potem odkażanie. - Cauma sanavi maxima - spróbowała.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 6
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 6
Pełne ulgi westchnienie uleciało spomiędzy rozwartych warg, gdy ślad po oparzeniu zamienił się w ledwo widoczną spod zaschniętej i świeżej krwi bliznę. Zniknie po czasie, to teraz nieistotne. Należało znów skupić się na odkażaniu ran. Tym razem odwróciła się na kolanach do Jeremy'ego, licząc, że z nim pójdzie jej łatwiej. Albo przynajmniej magia, grymaśna, zawodna, wyładuje się na nim. - Nie ruszaj się - poleciła i ponownie odetchnęła głęboko, przywołując w pamięci lekcje Elviry. Musiały jej pomóc, jeśli nie, były na nic. - Purus - zaintonowała z wymuszonym spokojem.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 68
'k100' : 68
Schmidt wywrócił ślepiami na słowa narzeczonej.
- Nie wypłacisz mi się za to. - Mruknął, na chwilę zaciskając palce na dłoni Azjatki, chcąc dodać jej otuchy. Doskonale wiedział, że miała doświadczenie w nieudanych zaklęciach, wysilił się więc na uniesienie kącików ust w bladym uśmiechu. Ta porażka z pewnością będzie ją kosztować co najmniej dwa rosołki z deserem, tego był pewien. - Wren, weź głęboki oddech. Uda ci się. - Mruknął, wlepiając zielone ślepia w jej twarz. Chwilę później wypowiedziała kolejne zaklęcie, które tym razem przyniosło odpowiedni skutek. Oparzenie zniknęło pozostawiając kolejną bliznę na jego ciele. Nie pierwszą i nie ostatnią z resztą.
Ostrożnie wypuścił powietrze z ust, dopiero teraz zauważając, że do tej pory wstrzymywał oddech. Korciło go, aby rzucić jakimś nieprzyjemnym komentarzem, nie chciał jednak bardziej denerwować Wren. Siedział więc, przyciskając ramię do boku, w oczekiwaniu gdy znów przyjdzie jego kolej na leczenie. - Uznam to za komplement, że tylko ja rozpaliłem Twoją różdżkę. - Mruknął, posyłając jej łobuzerskie spojrzenie... i chyba dalej chcąc, aby się odrobinę rozluźniła.
- Nie wypłacisz mi się za to. - Mruknął, na chwilę zaciskając palce na dłoni Azjatki, chcąc dodać jej otuchy. Doskonale wiedział, że miała doświadczenie w nieudanych zaklęciach, wysilił się więc na uniesienie kącików ust w bladym uśmiechu. Ta porażka z pewnością będzie ją kosztować co najmniej dwa rosołki z deserem, tego był pewien. - Wren, weź głęboki oddech. Uda ci się. - Mruknął, wlepiając zielone ślepia w jej twarz. Chwilę później wypowiedziała kolejne zaklęcie, które tym razem przyniosło odpowiedni skutek. Oparzenie zniknęło pozostawiając kolejną bliznę na jego ciele. Nie pierwszą i nie ostatnią z resztą.
Ostrożnie wypuścił powietrze z ust, dopiero teraz zauważając, że do tej pory wstrzymywał oddech. Korciło go, aby rzucić jakimś nieprzyjemnym komentarzem, nie chciał jednak bardziej denerwować Wren. Siedział więc, przyciskając ramię do boku, w oczekiwaniu gdy znów przyjdzie jego kolej na leczenie. - Uznam to za komplement, że tylko ja rozpaliłem Twoją różdżkę. - Mruknął, posyłając jej łobuzerskie spojrzenie... i chyba dalej chcąc, aby się odrobinę rozluźniła.
Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.
Mocno przełknął ślinę, choć rosnąca gulka w gardle skutecznie mu zabraniała naturalnego przełykania. Był całkiem przerażony tym, że dziewczyna jednak nie była tak świetną uzdrowicielką, ale lepsza była jakakolwiek interwencja, niż żadna, tym bardziej że toczyło się o jego prawą dłoń. Pal licho z jakimiś oparzeniami w lewej ręce Schmidta, bo to metamorfomag mógł mieć potem rzeczywiste problemy, gdyby coś poszło nie tak.
Zamykając swoją szczerbatą gębę na wszystkie z możliwych spustów, jedynie obserwował, jak ta rzuca zaklęcie, które jeszcze chwilę temu sprawiło niemały psikus. Widocznie magia skośnookiej bardziej go lubiła od jej rzeczywistego wybranka i czy ktokolwiek mógłby się dziwić?
- Praktyka czyni mistrza. - mruknął z cierpkim uśmiechem posłanym w jej kierunku, choć rozbiegany wzrok raczej jasno wskazywał na jego nieziemski strach, który starał się gdzieś skryć.
Zamykając swoją szczerbatą gębę na wszystkie z możliwych spustów, jedynie obserwował, jak ta rzuca zaklęcie, które jeszcze chwilę temu sprawiło niemały psikus. Widocznie magia skośnookiej bardziej go lubiła od jej rzeczywistego wybranka i czy ktokolwiek mógłby się dziwić?
- Praktyka czyni mistrza. - mruknął z cierpkim uśmiechem posłanym w jej kierunku, choć rozbiegany wzrok raczej jasno wskazywał na jego nieziemski strach, który starał się gdzieś skryć.
Serce mnie bije
Duszazapije
Dusza
Żyję
Purus w końcu odpowiedział łaskawie, a przepływająca przez jej ramię magia znalazła swoje ujście w szpicu kasztanowego drewna, odkażając ranę należącą do metamorfomaga. Przynajmniej tyle. Wren odetchnęła z kolejną falą zalewającej ją ulgi, choć wiedziała, że teraz przyszedł czas podjąć następną próbę na szmalcowniku, który usiłował dodać jej otuchy. Była mu wdzięczna - choć nie wyrażała tego ani słowem, ani nawet ekspresją, zbyt skupiona na tym, by nie pozwolić koncentracji osłabnąć przez prywatne rozterki. - Dobrze. Jeszcze raz - wyszeptała w eter i obróciła się na klęczkach w kierunku Schmidta, zawieszając różdżkę nad jego złamaniem. Jeśli dobrze pójdzie, niedługo żaden z nich nie będzie już cierpieć. - Purus - zainkantowała ostrożnie.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 45
'k100' : 45
Udało się, znów - i o ile zalała ją chwilowa radość, wiedziała doskonale, że teraz nadejdzie o wiele trudniejszy moment. Wren zmarszczyła delikatnie brwi i spojrzała na nich obu uważnie, najpierw na jednego, potem na drugiego. - Słuchajcie mnie teraz uważnie. Znieczuliłabym was, ale... Dacie sobie radę. Nastawię wam kości, powinny zrosnąć się za pomocą zaklęcia - nie stosowała go po raz pierwszy, lecz inkantacja również nie należała do tych często używanych, więc Wren kilka uderzeń serca poświęciła na absolutne uspokojenie myśli. Oczyszczenie ich ze wstydu i trwogi, z niepewności. Musiała być teraz dzielna, musiała sobie poradzić. Nieważne, czy różdżka była dziś jej wrogiem. - Najpierw ty - skierowała te słowa do Regiego i znów obróciła się w jego kierunku, z różdżką zawieszoną nad złamaniem dominującej ręki. Poradzę sobie. Z klątwą czy bez klątwy. - Możesz zagryźć rękaw, krzyczeć, ale nie ruszaj się - poleciła. - Fractura texta.
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 5
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'k8' : 5
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Leczenie - Chang, Schmidt, Weasley
Szybka odpowiedź