18 IX - Maeve i Frederick
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 16.01.21 19:04, w całości zmieniany 1 raz
Obroniła się przed zaklęciem Foxa, odczuwając przy tym niemałą ulgę, nie chciałaby celować na ślepo. Szybko odwróciła się w kierunku głazów, po krótkim zawahaniu sięgając po ten sam urok, co i on. - Lamino Glacio! - Zaraz jednak znów wycelowała w towarzysza, myśląc nad kolejnym utrudnieniem. - Silencio.
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 64
#1 'k100' : 63
--------------------------------
#2 'k100' : 64
- Jednak się przekonałaś - zauważyłem z uśmiechem, pamiętając, jak sceptycznie podeszła do tego pomysłu wtedy, na wybrzeżu. Z wolna skinąłem głową, odnajdując jej spojrzenie, jakby nie dowierzając, że naprawdę zachęcała mnie do częstszej korespondencji. - Jeśli bardzo byś tego chciała - pewnie bym się nie dowiedział. - Zgodziłem się z nią, nie pozwalając uśmiechowi spełznąć z twarzy. Podobała mi się buta z jaką potrafiła się odnosić, oscylująca gdzieś między flirtem a pewnością siebie. - Pytanie brzmi raczej - czy byś chciała. - Dodałem, zza przymrużonych powiek obserwując jej reakcję; prowokowałem ją - po raz kolejny zapraszając do gry. Jeśli celem Maeve było pozostanie dla mnie niewidoczną, osiągnęła zdecydowanie odwrotny efekt.
- Nie mam go zbyt wiele - na chwilę zawiesiłem głos - ale... mógłbym się postarać, żeby nie skończyło się na jednym treningu. - Dobry pretekst do wspólnego spędzania czasu zawsze był dobrym pretekstem - i jeszcze lepszą motywacją. - Stwierdzam tylko prawdę. Nie lubię robić za cukiernika - podkreśliłem.
Nie odrywałem od niej spojrzenia, zgadzając się niemo, gdy przyznała o mojej metamorfomagii.
- To chyba… nie ma znaczenia. - Mimowolnie pomyślałem o Alexandrze, szybko uzmysławiając sobie, że Maeve mogła nie mieć świadomości jego daru. - Za co przepraszasz? - Wyczułem pewien rodzaj wyrzutu w jej głosie, nie wziąłem go jednak za afront. Bardziej jako… zazdrość? Lub coś, czego zrozumieć nie potrafiłem. - Nie rozumiem. Pomóż mi. - Poprosiłem o wyjaśnienie, trudno było jednak doszukiwać się w moim głosie irytacji. - Wrócimy do tego po treningu, zgoda? - Zaproponowałem, przenosząc uwagę na walkę - choć w towarzystwie Maeve trudno było skupiać się na czymś innym niż jej spojrzeniu i pełnych ustach…
- Protego! - Uniosłem różdżkę, nie spodziewając się, że obróci mój urok przeciwko mnie samemu.
- Nie mam go zbyt wiele - na chwilę zawiesiłem głos - ale... mógłbym się postarać, żeby nie skończyło się na jednym treningu. - Dobry pretekst do wspólnego spędzania czasu zawsze był dobrym pretekstem - i jeszcze lepszą motywacją. - Stwierdzam tylko prawdę. Nie lubię robić za cukiernika - podkreśliłem.
Nie odrywałem od niej spojrzenia, zgadzając się niemo, gdy przyznała o mojej metamorfomagii.
- To chyba… nie ma znaczenia. - Mimowolnie pomyślałem o Alexandrze, szybko uzmysławiając sobie, że Maeve mogła nie mieć świadomości jego daru. - Za co przepraszasz? - Wyczułem pewien rodzaj wyrzutu w jej głosie, nie wziąłem go jednak za afront. Bardziej jako… zazdrość? Lub coś, czego zrozumieć nie potrafiłem. - Nie rozumiem. Pomóż mi. - Poprosiłem o wyjaśnienie, trudno było jednak doszukiwać się w moim głosie irytacji. - Wrócimy do tego po treningu, zgoda? - Zaproponowałem, przenosząc uwagę na walkę - choć w towarzystwie Maeve trudno było skupiać się na czymś innym niż jej spojrzeniu i pełnych ustach…
- Protego! - Uniosłem różdżkę, nie spodziewając się, że obróci mój urok przeciwko mnie samemu.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Ostatnio zmieniony przez Frederick Fox dnia 06.01.21 20:50, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52
'k100' : 52
Tarcza wchłonęła zaklęcie. Widziałem jak lamino Maeve minęło się z celem. - Próbujesz naprawdę silnych zaklęć - Sparafrazowałem ją z łobuzerskim uśmiechem. Doceniałem jej ambicje.
Na ułamek sekundy odwróciłem się w kierunku skał, mierząc do nich z różdżki, bez zawahania w głosie. - Bombarda Maxima! - Sięgałem tylko po najpotężniejsze inkantacje. Na wojnie nie było miejsca na półśrodki. Tymczasem Maeve ponownie spychała mnie do obrony. - Protego! Duna!
k8 dla duny
Na ułamek sekundy odwróciłem się w kierunku skał, mierząc do nich z różdżki, bez zawahania w głosie. - Bombarda Maxima! - Sięgałem tylko po najpotężniejsze inkantacje. Na wojnie nie było miejsca na półśrodki. Tymczasem Maeve ponownie spychała mnie do obrony. - Protego! Duna!
k8 dla duny
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
Ostatnio zmieniony przez Frederick Fox dnia 06.01.21 21:08, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 75, 36, 55
--------------------------------
#2 'k8' : 1
#1 'k100' : 75, 36, 55
--------------------------------
#2 'k8' : 1
- Istnieje taka możliwość – przyznała krótko, nie zmieniając wyrazu twarzy, lecz na swój sposób niechętnie, nieco skrępowana własną zmiennością i tym, że została na niej przyłapana; nie precyzowała, do czego – lub do kogo – się przekonała. Przekrzywiła lekko, w zamyśleniu głowę, gdy temat zboczył w innym kierunku. Bezwiednie ściągnęła łopatki, wyprostowała zgarbione plecy, odpowiadając czarodziejowi podobnym, podszytym zaczepką, spojrzeniem. – To bardzo dobre pytanie. Odpowiedź zależy jednak od okazji – zaczęła powoli, w udawanej zadumie. – Gdybym chciała podejrzeć cię w twoim naturalnym środowisku, lepiej, żebym nie została zauważona. To zaburzyłoby wyniki obserwacji. W innych przypadkach… Wolałabym, żebyś mnie widział – dokończyła cicho, z enigmatycznym uśmiechem, nadal nie będąc w pełni jednoznaczną; nie uciekała przed jego grą, ostrożnie balansując na granicy niewinnej kokieterii. Wprawnie zachęcał do kontynuowania wymiany zdań, do odbijania piłeczki, pozwalając upewnić się, że napięcie nie zostało zamknięte w tamtym wieczorze, że wykraczało poza granice tańca i odbytej po nim rozmowy.
- Byłabym wdzięczna. Dostosuję się do ciebie – zapewniła od razu, przenosząc wzrok na jego twarz, próbując zignorować towarzyszącą tej obietnicy ekscytację. Skinęła głową w reakcji na dalsze słowa Foxa, odnotowując je w pamięci; dobrze mieć świadomość, że komplement nie był podyktowany kurtuazją.
- Nie chciałam zabrzmieć w ten sposób – wyjaśniła cicho, tym razem pilnując tonu głosu, słów, choć czuła się zwyczajnie głupio. Tym głupiej, im wyraźniej widziała, że Frederick nie poczuł się urażony, nie przemawiał ze złością czy chłodem; mogła odpuścić sobie przeprosiny i udawać, że nic się nie stało. Tak byłoby lepiej, mniej niezręcznie. – To nic takiego – dodała jeszcze, przelotnie unikając go wzrokiem, robiąc to samo, co zwykle w takiej sytuacji, zamykając się w sobie. Bo co miałaby mu powiedzieć? Że ma uraz do biura aurorów? To nie brzmiało dobrze, nie w tej sytuacji, nie w ich kontekście. Nie zasłużył ani na złość, ani na smutne historie o zmarłych krewnych, temat Caleba wolała ominąć szerokim łukiem. – W porządku – przystała na jego propozycję, na powrót wznosząc kąciki ust ku górze, szykując się do wymiany zaklęć. Z początku nie zdała sobie nawet sprawy z faktu, że tarcza nie tylko osłoniła ją przed zaklęciem Foxa, ale i odbiła je w jego stronę. – Próbuję dotrzymać ci kroku – odparła na komentarz dotyczący wyboru czaru, chłonąc wzrokiem targaną wiatrem czuprynę, zapadający w pamięć uśmiech, odruchowo szukając wzrokiem jego oczu; nie powinna się rozpraszać, chyba nie wychodziło jej to najlepiej. Wybrany przez towarzysza urok pomknął wprost ku skupisku monolitów, zamieniając je – a przy okazji część wyspy – w ruinę. – No proszę, wybuchy masz już opanowane – dodała szybko, nie kryjąc pobrzmiewającego w głosie podziwu, nim jeszcze skierował różdżkę przeciwko niej. Tym razem nie miała się przed czym bronić, od razu odwróciła się ku magicznie zrekonstruowanym kamieniom. – Fulgoro! – Zaraz jednak znów spojrzała w stronę czarodzieja. – Jinx.[bylobrzydkobedzieladnie]
- Byłabym wdzięczna. Dostosuję się do ciebie – zapewniła od razu, przenosząc wzrok na jego twarz, próbując zignorować towarzyszącą tej obietnicy ekscytację. Skinęła głową w reakcji na dalsze słowa Foxa, odnotowując je w pamięci; dobrze mieć świadomość, że komplement nie był podyktowany kurtuazją.
- Nie chciałam zabrzmieć w ten sposób – wyjaśniła cicho, tym razem pilnując tonu głosu, słów, choć czuła się zwyczajnie głupio. Tym głupiej, im wyraźniej widziała, że Frederick nie poczuł się urażony, nie przemawiał ze złością czy chłodem; mogła odpuścić sobie przeprosiny i udawać, że nic się nie stało. Tak byłoby lepiej, mniej niezręcznie. – To nic takiego – dodała jeszcze, przelotnie unikając go wzrokiem, robiąc to samo, co zwykle w takiej sytuacji, zamykając się w sobie. Bo co miałaby mu powiedzieć? Że ma uraz do biura aurorów? To nie brzmiało dobrze, nie w tej sytuacji, nie w ich kontekście. Nie zasłużył ani na złość, ani na smutne historie o zmarłych krewnych, temat Caleba wolała ominąć szerokim łukiem. – W porządku – przystała na jego propozycję, na powrót wznosząc kąciki ust ku górze, szykując się do wymiany zaklęć. Z początku nie zdała sobie nawet sprawy z faktu, że tarcza nie tylko osłoniła ją przed zaklęciem Foxa, ale i odbiła je w jego stronę. – Próbuję dotrzymać ci kroku – odparła na komentarz dotyczący wyboru czaru, chłonąc wzrokiem targaną wiatrem czuprynę, zapadający w pamięć uśmiech, odruchowo szukając wzrokiem jego oczu; nie powinna się rozpraszać, chyba nie wychodziło jej to najlepiej. Wybrany przez towarzysza urok pomknął wprost ku skupisku monolitów, zamieniając je – a przy okazji część wyspy – w ruinę. – No proszę, wybuchy masz już opanowane – dodała szybko, nie kryjąc pobrzmiewającego w głosie podziwu, nim jeszcze skierował różdżkę przeciwko niej. Tym razem nie miała się przed czym bronić, od razu odwróciła się ku magicznie zrekonstruowanym kamieniom. – Fulgoro! – Zaraz jednak znów spojrzała w stronę czarodzieja. – Jinx.[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Maeve Clearwater dnia 06.01.21 23:45, w całości zmieniany 5 razy
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'k100' : 19
--------------------------------
#3 'k8' : 5, 2, 6, 1, 6, 8
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'k100' : 19
--------------------------------
#3 'k8' : 5, 2, 6, 1, 6, 8
- To jest moje naturalne środowisko, a jednak się nie ukrywasz. - Zauważyłem przekornie. - Nie mam zbyt wiele do ukrycia. - W moim głosie brzmiała szczerość; byłem otwartą księgą. Z ukrytym rozdziałem zatytułowanym Oscar. - Widzę cię. - Przyznałem mocno, przeszywając ją spojrzeniem, którym przedzierałem się przez niepozorność tego stwierdzenia.
Bo widziałem ją. I chciałem widzieć jej coraz więcej, i może, gdyby nie ta wojna… zabrać ją na spacer, spędzić razem beztroskie popołudnie, porozmawiać o głupotach. Zapomnieć o wszystkim, co przeżyłem i o wszystkim, co się działo. W jej towarzystwie wydawało się to łatwe.
- Lubię wstawać przed świtem. - Odparłem zdawkowo, deklarując swoją pewność co do złożonej oferty. Nie do końca rozumiałem, co chciała przekazać Maeve, ale odłożyłem ten temat na później, skupiając się na treningu.
- W tańcu szło ci bardzo dobrze. - Przypomniałem jej; nie rozczarorywała.
- Protego! - Uniosłem różdżkę, chroniąc się przed upadkiem.
Bo widziałem ją. I chciałem widzieć jej coraz więcej, i może, gdyby nie ta wojna… zabrać ją na spacer, spędzić razem beztroskie popołudnie, porozmawiać o głupotach. Zapomnieć o wszystkim, co przeżyłem i o wszystkim, co się działo. W jej towarzystwie wydawało się to łatwe.
- Lubię wstawać przed świtem. - Odparłem zdawkowo, deklarując swoją pewność co do złożonej oferty. Nie do końca rozumiałem, co chciała przekazać Maeve, ale odłożyłem ten temat na później, skupiając się na treningu.
- W tańcu szło ci bardzo dobrze. - Przypomniałem jej; nie rozczarorywała.
- Protego! - Uniosłem różdżkę, chroniąc się przed upadkiem.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 33
'k100' : 33
- Obscuro! - nie opuściłem różdżki po wyczarowaniu tarczy, nadal mierząc w Maeve, po czym... zaryzykowałem przynosząc na język potężną inkantację, instynktownie czując, że mogła się powieść. - Horatio.
Kundle, odmieńcy, śmieci, wariaci,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Róbmy dym
The member 'Frederick Fox' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 43, 80
'k100' : 43, 80
- Nie ma tutaj miejsc, żeby się dobrze ukryć – zasłoniła się łatwą do przejrzenia wymówką, kącik ust drgnął w nieco wyraźniejszym uśmiechu. Podobało jej się, że dopuszczał ją do siebie, krok po kroku, nawet jeśli byli dla siebie niemalże całkowicie obcymi ludźmi. Pomagało to odrzucić myśl o narzucaniu się ze swym nieoczekiwanym towarzystwem. – Każdy ma coś do ukrycia, ale dopóki nie masz tego zbyt wiele… – urwała, próbując podchwycić jego spojrzenie. Brzmiał szczerze, godnie zaufania. Może faktycznie tak było, może nie pielęgnował sekretów, woląc żyć otwarcie. A może nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele rzeczy zachowuje dla siebie. Nie wiedziała.
Przelotnie zamarła w bezruchu w reakcji na te dwa słowa, widział ją, przeszywał na wskroś spojrzeniem swoich mądrych oczu. I co dokładnie dostrzegał? Czy zauważył już pierwsze rysy, pęknięcia, które uparcie starała się maskować…? Mimo to uśmiech nie znikał z ust, nie uciekała wzrokiem; schlebiała jej okazana w ten sposób uwaga.
- Przed świtem? A kładziesz się wraz z nastaniem zmierzchu? – mruknęła pod nosem, nie miała jednak zamiaru wydziwiać, choćby i naprawdę zarządził trening o brzasku. Zaraz przestała o tym myśleć, skupiając się raczej na doborze odpowiednich zaklęć. – To wszystko zasługa partnera – odpowiedziała miękko i zgodnie z prawdą na pochwałę, nie mając czasu, by dygnąć w formie zaczepki, choć kusiło ją, by znowu to zrobić. – Protego! – spróbowała głośno i wyraźnie, chcąc osłonić się przed pierwszą z wypowiedzianych przez Foxa inkantacji; druga, na jej szczęście, okazała się nieudana. Ale że porywał się na tak zaawansowane uroki…?
Przelotnie zamarła w bezruchu w reakcji na te dwa słowa, widział ją, przeszywał na wskroś spojrzeniem swoich mądrych oczu. I co dokładnie dostrzegał? Czy zauważył już pierwsze rysy, pęknięcia, które uparcie starała się maskować…? Mimo to uśmiech nie znikał z ust, nie uciekała wzrokiem; schlebiała jej okazana w ten sposób uwaga.
- Przed świtem? A kładziesz się wraz z nastaniem zmierzchu? – mruknęła pod nosem, nie miała jednak zamiaru wydziwiać, choćby i naprawdę zarządził trening o brzasku. Zaraz przestała o tym myśleć, skupiając się raczej na doborze odpowiednich zaklęć. – To wszystko zasługa partnera – odpowiedziała miękko i zgodnie z prawdą na pochwałę, nie mając czasu, by dygnąć w formie zaczepki, choć kusiło ją, by znowu to zrobić. – Protego! – spróbowała głośno i wyraźnie, chcąc osłonić się przed pierwszą z wypowiedzianych przez Foxa inkantacji; druga, na jej szczęście, okazała się nieudana. Ale że porywał się na tak zaawansowane uroki…?
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
18 IX - Maeve i Frederick
Szybka odpowiedź