Wydarzenia


Ekipa forum
Tereny wokół Doliny Godryka
AutorWiadomość
Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]16.02.21 23:59
First topic message reminder :

Tereny wokół Doliny Godryka

Wokół Doliny Godryka rozciągają się duże połacie terenu - począwszy od dzikich łąk, wiosną zapełniających się kolorowymi kwiatami, o każdej porze roku obfitującymi w przeróżne ingrediencje, przez liczne pola uprawne, na których leniwie kołyszą się zboża i kolby kukurydzy, wykorzystujące potencjał ziemi, aż do lasów mieszanych, pełnych zwierzyny oraz dzikich roślin i pachnących ziół. Malownicze wzgórza to częste trasy spacerów, widoki rozpościerające się z wyższych pagórków są naprawdę piękne, niezależnie od miesiąca, zimą cieszą się niezwykłym powodzeniem wśród młodzieży, wybierających się tu na sanki. W okolicy Doliny można trafić na miejsca mniej i bardziej uczęszczane, lecz próżno szukać tu ulic, wędrowców prowadzą wydeptane dróżki, a śpiew ptaków zdaje się napływać zewsząd.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny wokół Doliny Godryka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]10.08.22 11:40
Jeżeli miało to być pocieszeniem to raczej marnym, ale wojna mogła być jej szansą. Przeżycia mugolskich starć nauczyły go z pewnością jednej rzeczy; nie ma różnicy kto trzyma karabin, tak długo, jak jego kule sięgają swego celu. Chociaż regularna armia opornie przyjmowała w swoje szeregi kobiety to brutalna rzeczywistość weryfikowała poglądy nawet najbardziej zatwardziałych konserwatystów. Bo ostatecznie nie liczy się wygląd, to w jakiej formie mówi się o sobie, ale to jaki jest charakter. Jak wiele jest determinacji, która pozwoli stawiać krok za krokiem w przód, jak wiele krwi z czystym sumieniem jesteś w stanie przelać nim zaleje cię fala krwistego szkarłatu. Może, gdyby cała jego persona nie składała się już tylko z wyblakłych wspomnień tego, kim był przed trzydziestym dziewiątym, pełnym głosem mówiłby o swoich poglądach. Na razie Thalia mogła jedynie liczyć na równe traktowanie z jego strony. Tylko tyle i aż tyle, w zależności od tego, z której strony zechciało się na to spojrzeć.
Skinął jej głową z wdzięcznością, kiedy jeden papieros wylądował między jego palcami. Schował go do papierośnicy, która chociaż pusta, wciąż spoczywała na jego piersi w wewnętrznej kieszeni noszonego płaszcza. Na czarną godzinę. Na dzień, w którym naprawdę będzie miał dosyć.
- Rozgryzłaś mnie - te słowa w kontekście jej własnych odczuć względem Alfreda stawały się mieć ironiczny wydźwięk. Jednakże sam Fred nie uznawał siebie za jednostkę skomplikowaną. Ot, chłopak z Birmingham, którego pokiereszowało życie. Nie jego pierwszego i z całą pewnością nie ostatniego. Zważywszy na obecną tragedię, która opanowała wyspy brytyjskie to z pewnością jeszcze kilka żyć pójdzie pod nóż. A im - a raczej jemu - przyjdzie jedynie patrzeć z daleka, z tą głupią wymówką jako wytłumaczeniem; ja już swoją wojnę wygrałem.
Zmarszczył charakterystycznie brwi, między którymi utworzyła się bruzda. - Czasem, jak rzucasz zaklęcie, jego siła sprawia, że różdżka nie jest do końca stabilna i musisz pewniej nią kierować, prawda? Z tym jest podobnie. Siła, z jaką pocisk opuszcza broń jest na tyle duża, że sama broń próbuje odskoczyć do tyłu, co może - kosztować życie - zmienić trajektorię lotu pocisku- nie uważał się za wybitnego szkoleniowca. - Teraz tylko trzymasz broń, żeby wystrzelić, musisz nacisnąć spust, o tutaj - końcem palca delikatnie popukał w ten element broni, na pierwszy rzut oka niepozorny, ale to on decydował. - Żeby trafić w miejsce, które cię interesuje cel musisz widzieć w tym małym na końcu, to się nazywa celownik - no to chyba z grubsza tyle. Naturalnie jeszcze trzeba było wiedzieć jak zabezpieczyć i odbezpieczyć broń, jak ją przeładować, ale wydawało mu się, że na razie tyle jej wystarczy. Szczególnie, że zajęła jego myśli pozornie prostym pytaniem. - Czasem - bo rzadko kiedy czuł się bezpiecznie i wątpił iż jest coś, co mogłoby mu pomóc.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]24.08.22 11:57
Chyba zbyt pesymistycznie patrzyła na to wszystko by spodziewać się, że wojna mogła być dla kogokolwiek szansą. Zdecydowanie nie była dla niego, patrząc, jak bardzo czuł się zmarnowany – a przynajmniej wyglądał, jakby brak kawy zdecydowanie mu szkodził, a brak papierosów doprowadzał do jeszcze bardziej radośniejszego Alfiego, niż ten na co dzień. Ale jeszcze bardziej wiedziała, że wojna wysysa z ciebie całe życie, gotowa przeżuć cię i wypluć, a on to wszystko przeżył już wcześniej. Teraz powtarzał te wszystkie wydarzenia czy chciał czy nie, bo gdy teraz wojna łapała każdego w swoje sidła i nie wypuszczała dopóki jej się nie zachciało. A najczęściej tego nie robiła. Nie chciała jednak otwarcie mu współczuć, wiedząc, że sama taką litością by pogardzała, nie lubiąc ludzi którzy zamierzali pochylić się nad nią i żałować jej życia. Sama też parsknęła lekko kiedy zobaczyła, jak pieczołowicie chowa papierosy, wyciągając jeszcze cztery i wkładając je do papierośnicy, układając je zanim nie wsunęła ją na powrót na swoje miejsce.
- Weź, bo będziesz trzymać tego jednego papierosa przez całą resztę swojego życia i w końcu tam tytoń zmieni się w popiół. Chociaż pewnie i tak byś to zapalił. – Ona by zapaliła. Mimo to, nie było sensu aby niesamowicie wielce trzymać się, a powinien raczej korzystać z tego, co dawał mu los, a los w postaci rudowłosej żeglarskiej dał mu pięć papierosów.
- Widzisz, to moja wielce magiczna zdolność, wyczuwanie chęci aby mnie jakoś przymknąć. Postaraj się to zrobić w jakiś kreatywny sposób, tak żebym mogła sobie znajdować nowe rozrywki w byciu przymykaną. – Uśmiechnęła się lekko, słuchając mocniej wszystko na ten temat, spoglądając jeszcze na niego kiedy tłumaczył wszystko. Chyba rozumiała, ale kiedy pociągnęła za spust, nic się nie stało, co sprawiło, że jedynie zmarszczyła brwi, potrząsając lekko bronią, nie wiedząc, co miała zrobić. – Popsułam? – Chyba była zła, że teraz jeszcze coś popsuła.
- Tak jak mój nóż, czasem z nim jest bezpieczniej…nawet jeżeli to nie jest prawda… - Westchnęła mocno, spoglądając jeszcze z poirytowaniem na swoje dłonie. Jakby nagle czuła, że niewiele umie zrobić mimo wszystko. – Aczkolwiek jak próbuję z kimś poćwiczyć walkę to tylko jęczą, że z dziewczyną to nie. Tak jakby przeciwnika to obchodziło. – Głupie wymówki, bo ktoś kto ci będzie chciał wsadzić dłoń pod bluzkę raczej tych samych oporów mieć nie będzie.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]01.09.22 14:27
Pesymizm był mu dobrze znany, chociaż sam częściej sięgał do obojętności. To właśnie najczęstszy stan, który otulał szczelnie swoimi ramionami Alfreda. Czasem ta obojętność wędrowała do gwałtownego okazania innych emocji, raczej negatywnych, wśród których górowała złość (na przeszłość, na konieczność przechodzenia przez wojenny koszmar jeszcze raz, na krzywdę wyrządzaną jego bliskim) oraz strach (przed tym co miało nadejść, przed samym sobą, o najbliższych). To zapewne jedyne spektrum w obrębie, którego potrafił się poruszać. On jeszcze naiwnie wierzył, że uda mu się te wojnę obejść, zostać gdzieś na uboczu, mimo iż wszelkie znaki na ziemi i niebie mówiły inaczej.
Coś na kształt wdzięcznego uśmiechu pojawiło się na jego twarzy, kiedy schowała papierośnicę bogatszą o pięć papierosów do wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. - Dzięki - zdołał z siebie wydusić. Miała rację, zapaliłby, w końcu by się złamał, w końcu rzeczywistość przygniotłaby go na tyle, że nie byłby w stanie oprzeć się pokusie chociaż chwilowego zachowania spokoju. Nie odpowiedział jej już nic, tylko znowu blady cień uśmiechu rzucił się na jego twarz. Widać, że uwaga z jaką przysłuchiwała się jego tłumaczeniom skutecznie zamknęła jej usta, bowiem przez cały czas, do momentu nieudanej próby wystrzału nie pisnęła nawet słowem, a zdawał sobie sprawę jak wielkie zamiłowanie do paplania posiadała panna Wellers.
- Nic nie popsułaś i do jasnej cholery nie potrząsaj nią tak bo wypali ci w rękach- rzucił i chociaż nie chciał to w jego głosie wybrzmiała przygana, po czym stanął teraz nie przed nią, twarzą w twarz, a za nią. Broń, kiedy podał ją Thalii była już gotowa do wystrzału, odbezpieczona - dlatego aż tak się zeźlił. Mimo swojej ostrożności i dziwnej niechęci do bliskości, jego klatka piersiowa niemal stykała się z jej plecami. Jedną dłoń ułożyć na tej, którą Thalia podtrzymywała karabin, a drugą na tej, której palec spoczywał na opornym spuście. Siłą rzeczy zbliżył się do Thalii na tyle, że ta mogła czuć jego oddech i jeszcze dobitniej przekonać się o różnicy wzrostu jaka między nimi występowała. - Spust należy docisnąć do końca - powiedział. Poprawił jej postawę, wyprostował bardziej plecy i będąc jej stelażem, ułożył odpowiednio wysoko łokieć, w odpowiednim miejscu oparł drugą dłoń. A później i jego palec wsunął się na spust. Nacisnął go razem z nią, przechodząc przez tą pierwszą barierę, gdzie zatrzymała się Thalia i przycisnął spust do samego końca. Huk poniósł się echem po lesie, a Thalia mogła poczuć odrzut broni, o którym wspominał Alfred, a który został teraz zaasekurowany przez blondyna. Po pierwszym wystrzale zwolnił uścisk i odsunął się od niej na krok. - Boją się, że mogliby przegrać - odparł, jakby była to najbardziej oczywista prawda na świecie.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]04.09.22 22:57
Lubiła sobie wmawiać, że pesymizm zapewniał bezpieczeństwo, że przewidując najgorsze katastrofy łagodziła sobie jakoś to, co musiało prędzej czy później nastąpić. Że jednak kiedy ktoś będzie chciał jej zrobić krzywdę, plan awaryjny pozwoli jej uciec, a gdy to się nie zda na nic, że przynajmniej inni będą bezpieczni. Żyjąc na morzu, człowiek godził się z tym, że jego odejście nastąpi prędzej niż później i że będzie nieuniknione.
- Polecam się. – W sumie naprawdę się polecała. Nie mogła rozdawać wszystkiego za darmo, ale kto wie, ile lat jej jeszcze przyjdzie spędzić w przemytniczym świecie. Myśleć musiała w sumie bardziej o miesiącach niż latach, licząc się z tym, że prędzej czy później skończy się to źle i być może będzie trzeba poszukać innej kariery. O ile będzie oczywiście mogła chodzić i myśleć samodzielnie, a nie skończy jako warzywo.
- Nie znam się na tym, więc przestań się zachowywać jakbym robiła to na złość. – Niemal warknęła, zaraz jednak odpuszczając sobie to podejście. Miała już dość ludzi, którzy ciągle zachowywali się jakby była dla nich rozczarowaniem i po prostu chciała mieć….chwilę spokoju. Chyba. Albo nie być zawodem. To na pewno. Jednak gdy wyczuła jak się zbliżył, rozluźniła się nieco, nawet jeżeli paradoksalnie, czuła się znacznie mniejsza niż była naprawdę. Mimo to, nie czuła aby kiedykolwiek miał chęć zrobić jej krzywdę. Nie widziała go jako zagrożenie dla siebie nie przez brak umiejętności, a brak takiej chęci. – Do końca. – Palec przesunął się jeszcze dalej, odrzut zaskoczył ją mimo ostrzeżenia, jednak asekuracja zapewniana przez obecność Summersa łagodziła to uczucie. Widocznie się spięła, czując nieprzyjemność w huku, tak, że niemożliwość zakrycia uszu sprawiła, że chociaż mięśnie twarzy nie drgnęły, zdenerwowanie było wciąż widoczne.
- Szkoda, że przeciwnicy nie mają takiego podejścia. – Mruknięcie padło chyba w jej własnym kierunku, zaraz też delikatnie przesuwając dłonią po broni. Ostatecznie oddała ją Alfredowi, nie chcąc przywłaszczać sobie tego, bo jeszcze znów wyjdzie, że z jej winy mogło stać się coś przykrego. Nie umiała tego do końca opisać, ale tak samo szczęście wydawało się podążać za nią, tak i pech wydawał się towarzyszyć w niektórych momentach. – Aczkolwiek może to właśnie droga? „Przepraszam, że przeszkadzam kiedy próbuje pan wycelować w moją twarz, ale nie sądzi pan, że przegrana z kobietą wzbudziłaby śmiech, a pańska reputacja byłaby zniszczona?”. Powiem ci następnym razem jak to wyszło. – Chciała do dodać „o ile dożyję” na samym końcu, ale chyba już nie wypadało.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]09.09.22 2:07
Bezpieczniej było ustalać sobie konkretne cele; byle do następnej zimy, byle do następnego miesiąca, byle do następnego ranka. Takie właśnie byle do... sprawiały, że jeszcze potrafił się podnieść z łóżka i jakoś przeżyć do wyznaczonego terminu, aby później móc sobie postawić kolejny.
- Przepraszam - burknął pod nosem. Nie do końca był zły na nią. W pewnych sytuacjach łatwiej było wyprowadzić go z równowagi. Szczególnie, gdy w grę wchodziła broń. Nieświadomie uruchomiła machinę wspomnień, która przeniosła go w czas wypowiadanych ostrym głosem komend i nieznoszących sprzeciwu poleceń przełożonych, którzy za podobną lekkomyślność karali surowo tak, aby raz na zawsze zapamiętać, jak się nie zachowywać przy broni palnej.
Napięcie jednak szybko rozeszło się po kościach, a on sam nieco spuścił z tonu i pokazał jej jak powinno się to robić. Na szczęście Thalia nie spinała twardo mięśni, a dopasowała się do ramy narzuconej przez Alfiego. Czuł jej wzdrygnięcie na huk, który echem poniósł się po cichym lesie.
- To już chyba ich problem, prawda? - rzucił, marszcząc brwi. Kiedy wręczyła mu broń, w kilku sprawnych ruchach zabezpieczył ją odpowiednio i zarzucił ją sobie na plecy, przekładając przez głowę skórzany pasek. Nie znał się i nie miał zamiaru stawiać się w butach Thalii, ale chyba dobrze było wykorzystać element zaskoczenia przy starciu z mężczyzną, który po kobiecie nie spodziewa się jakiegokolwiek kontrataku. - Chętnie posłucham jak poszło, może przy kuflu piwa? - wypowiadając te słowa zorientował się jak dawno nie miał okazji faktycznie usiąść w pubie i napić się piwa. Nie żeby tęsknił za ich gwarnością, która nieprzyjemnie drażniła zmysły. Jednakże podobne wyjścia kojarzyły mu się zawsze z normalnością. Bo skoro można było udać się spokojnie do pubu bez strachu o przeciążenie swojego portfela to oznaczało normalność. Może jeszcze kiedyś dożyją... Byle do następnego razu, chciałoby się powiedzieć.

/zt x 2 <3
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]10.10.22 18:03
Czy choć jeden dzień nie mógłby być tym dobrym? Spędzonym na błogim wylegiwaniu się w promieniach letniego słońca? Bez obowiązków, bez unikania myśli o cierpieniach i niebezpieczeństwie czyhającym z każdej strony? Jeden zwyczajnie piękny dzień.
Młodziutka lady Abbott jak niemal co dzień przecinała tereny Somerset mknąć niczym sam wiatr na swoim wierzchowcu. Kopyta niebezpiecznie odrywały się od ziemi, by znów upaść na nią z łoskotem za każdym razem, gdy blondynka przeskakiwała przez kolejne przeszkody. W końcu Melpomene zatrzymała swojego wierzchowca na środku polany niedaleko od Doliny Godryka. Ściągnęła z dłoni skórzaną rękawiczkę i delikatnym ruchem dłoni pogładziła iskrzącą się w świetle sierść. Dłuższą chwilę patrzyła przed siebie, a z drobnej twarzy nie schodził wesoły uśmiech. Jeden piękny dzień. Szybkim ruchem zeskoczyła na ziemię i chwyciła za rzemienie. – Nic nam nie będzie. - Szepnęła cicho do klaczy głaszcząc zwierzę po pysku. W odpowiedzi otrzymała ciche prychnięcie sugerujące, że jej towarzyszka nie do końca zgadza się z tym zdaniem. Mel pociągnęła swoją czworonożną przyjaciółkę w stronę połaci kwiatów i wypuściła wodze z dłoni. Sama usiadła wśród bujnej roślinności, lecz zamiast podziwiać ich piękno zaczęła je zrywać i powoli zaplatać z nich wianek. Siedziała tak przez dłuższą chwilę, pozwalając by spod jej długich placów powoli wynurzały się dwie barwne korony. Jedną z nich założyła swojej czworonożnej przyjaciółce a drugą sobie. Marnowała czas i energie, ale nawet ona potrzebowała chwili wytchnienia od troskliwych spojrzeń bliskich czy mieszaniny niepewności, gniewu i podziwu, jaką obdarzali ją często mieszkańcy Somerset. - Nic nam nie będzie. - Powtarzała niczym magiczną mantrę. Klacz wciąż wpatrywała się w swoją młodą amazonkę, zupełnie tak jakby nawet ona wiedziała, że młodą Abbottówne należało otoczyć kokonem bezpieczeństwa i trzymać możliwie jak najdalej oraz prawdziwego świata. Może to śmieszne, ale Mel wydawało się, że dostrzega te właśnie myśli w wielkich ciemnych oczach. Westchnęła ciężko, jednak, zamiast wstać i ruszyć w powrotną drogę do domu ułożyła się wygodnie wśród traw i przymknęła oczy chcąc się jeszcze trochę nacieszyć blaskiem pięknego czerwcowego dnia. Oczywiście, że w końcu musiała odpłynąć w krainę Morfeusza. Śniła o sabatach, pięknych kolorowych sukniach wirujących w tańcu, o zabawie i radości. Wszystkim tym, czego tak jej brakowało i czego tak dawno już nie czuła. Bardzo możliwe, że ten sen jedynie uwypuklał małostkowość i rozpuszczenie młodej arystokratki. Jednak każdy potrzebuje od czasu do czasu odrobinę rozrywki, a w jej świecie sabat był tego najwspanialszą formą.
Coś mokrego wyrwało dziewczynę z błogiej fantazji. Mokry język klaczy po raz drogi dotknął drobnego nosa. Zaraz po tym do jej uszu wdarło się oburzone rżenie. Zupełnie tak jakby próbowała powiedzieć. Jest wojna, a ty wylegujesz się na otwartej przestrzeni jak gdyby nigdy nic! . Mel mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem i powoli uniosła się na łokciach. Mgła świadcząca o zaspaniu dopiero powoli zaczynała znikać z szaro-niebieskich oczu. W końcu jednak była wstanie dostrzec, że nie jest sama. Choć pewnie większość normalnych osób poderwałaby się na równe nogi przerażona, ona uśmiechnęła się przyjaźnie. - Witaj – Wesołość i wszechogarniająca błogość dźwięczały nawet w jej głosie. Mel uniosła się nieco wyżej poprawiając nieco swoją koronę.



Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Melpomene Abbott
Melpomene Abbott
Zawód : radość Somerset
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I give hope to men, I leave none for myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11388-melpomene-abbott https://www.morsmordre.net/t11393-idun#351034 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11401-skrytka-bankowa-nr-2487 https://www.morsmordre.net/t11405-melpomene-abbott#351508
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]10.10.22 20:24
7 czerwca 1958?

W porównaniu do malarstwa, jego swobodnych, pełnych pasji plam kolorów wylewających się z ram i oblepiających rzeczywistość w impresjonistyczne formy, rysunek wybaczał wiele mniej. Musiała zmienić perspektywę widzenia, rozłożyć człowieka na podstawowe bryły, przyrównać duszę do geometrii, by jakkolwiek oddać to, co widziały przed sobą błękitno-zielonkawe tęczówki - i choć z początku miała wrażenie, że mniej miało to w sobie ze sztuki, niż posługiwanie się pędzlem lub palcami zamoczonymi w farbie, Celine wkrótce zrozumiała, że było to po prostu sztuką inną. Nie tym, do czego przywykła, nie tym, co skrzyło się feerią przeróżnych tint, które nałożone na siebie dopiero z oddali nabierały znaczenia, a rzadko kiedy z bliska.
Na obrzeżach Doliny Godryka zamierzała szkicować ptaki. Czerwiec nie był już tak piękny, jak jego poprzednik, malowniczy, zielony maj, podczas którego świat odżywał intensywnością zieleni, z błękitnego nieba należało więc jak najczęściej korzystać. Ze szkicownikiem w dłoni i kilkoma ołówkami wetkniętymi w kieszeń sukienki na szelkach wędrowała po łąkach, bardzo uważna na to, by przez przypadek nie nastąpić na kumkające w trawach żaby wyczekujące deszczu. Wyglądało na to, że zapoznały się z prognozą i ściągały do obfitych w robactwo okolic, poza wodniste rejony jeziornych królestw, rzecznych przyczółków i bagnistych oaz. W porównaniu do pokrytych zmarszczkami ropuch, akurat żaby jej nie obrzydzały. Były gładkie, kolorowe, rzadko kiedy nudno brązowe, nawet oczy miały inne, bardziej błyszczące.
Tym razem to jednak nie one przykuły uwagę półwili, a postać leżąca w wolno rosnących trawach, strzeżona przez kopytnego strażnika w wianku na głowie. Z początku półwila sądziła, że zdarzył się wypadek - tak interpretowała nieznajomą kobietę na pierwszy rzut oka pozbawioną przytomności, lub, co gorsza, martwą, dopiero po kilku przestraszonych krokach dojrzawszy unoszącą się klatkę piersiową w miarowym, spokojnym oddechu miłych snów. To drzemka, nie tragedia. To szczęście, nie rozpacz. Obmywająca ją ulga zabraniała budzić, ale Celine nie potrafiła odmówić sobie okazji, kucnąwszy w zaroślach, skąd mogła nanieść pierwsze kreski grafitu na pergamin w notesie. Nieznajoma pośród traw wyglądała anielsko i tak też półwila pragnęła ją przedstawić - jako wiosnę sprzed wojny, urodzoną i zamrożoną w przeszłości.
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, gdy powieki kobiety w końcu się uniosły. Rozmarzony, senny głos dotarł do uszu z opóźnieniem, prawie odpowiedziała coś machinalnego, pogrążona w świecie tworzenia, nim zrozumienie przedarło się przez ciężką mgłę i uderzyło w nią jak bicz. To zabawne, że to właśnie ona, a nie rysowana z nie tak daleka Melpomene, wydała się przestraszona; blondynka żwawo podskoczyła na równe nogi i przycisnęła szkicownik do piersi, patrząc na czarownicę przez szeroko otwarte oczy.
- Przepraszam - wypaliła natychmiast, o dziwo jednak mniej panicznie, niż ostatnio miała w zwyczaju. Może to przez wianki, które dekorowały korony głów tak pani, jak i jej wiernego rumaka? - Nie chciałam ci przeszkadzać... Ale nie mogłam przejść obojętnie. Twój sen zwabił mnie jak kwiat wabi pszczołę. Śniłaś o czymś pięknym? - ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem, rozwiązała język, uwypukliła zdrowy rumieniec na jasnych policzkach.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]10.10.22 20:24
The member 'Celine Lovegood' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Tereny wokół Doliny Godryka - Page 3 M9HqSp1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Tereny wokół Doliny Godryka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]11.10.22 18:00
W końcu dotarł do niej dźwięk głosu nieznajomej. Gdy w końcu ułożył się w konkretne słowo uśmiech na drobnej twarzy Melpomene jedynie się pogłębił. Podciągnęła kolana pod brodę i jeszcze przez chwilę przyglądała się swojej nowej towarzyszce. Próbowała odnaleźć jej rysy wśród tysięcy innych twarz, ale uroda i delikatność blondynki wymykały się wszelki, nawet szlacheckim standardom. Było w niej coś tak niezwykłego, że dziewczyna, zamiast odczuwać zazdrość zaczęła zastanawiać się ilu znanych jej artystów oddałoby część swej duszy, by móc uwiecznić tak piękną istotę. Melpomene podciągnęła nieco zdrętwiałe nogi pod brodę i dopiero wtedy w pełni zrozumiała sens dochodzących do niej słów. Wzrok Abbottówny powoli przesunął się od zjawiskowej twarzy do przedmiotów trzymanych w dłoniach. W lekko uniesionych brwiach i wciąż nieznikającym uśmiechu można było dostrzec oznaki rozbawienia. Wynikającą nie z samych działań dziewczyny, lecz z tego, że za nie przepraszała. - W takim razie mogę jedynie czuć wdzięczność za poświęcony mi czas i troskę. - Skinęła przy tym lekko głową tym samym oddając szacunek może nie talentowi dziewczyny, bo o nim jeszcze nie miała pojęcia, choć trzeba przyznać, że kto nosi ze sobą podobne przyrządy musi mieć w sobie, choć jego iskrę, ale odwagi dla prób i chęci rozwoju. Gdy nieznajoma spytała, o czym śniła Melpomene mimowolnie zaczęła nucić pod nosem melodie starego walca. Czuła, że jeśli jeszcze na chwilę zamknie oczy wciąż jeszcze ujrzy pod powiekami te niezwykłe sceny z przeszłości. - Najpiękniejszy. - Przyznała z lekkim rozrzewnieniem i skierowała twarz w stronę promieni słońca. - Mały dar od losu. - W pierwszej chwili nie dostrzegła tego, co się działo. Dopiero gdy dotarł do niej pierwszy skowyt raptownie otworzyła oczy i skierowała wzrok w stronę, z której dochodził. Czy to możliwe by wciąż tkwiła w krainie Morfeusza, a to był ten moment, w którym piękny sen zamienia się w przerażający koszmar? Jeszcze nic nie zrobiła. Wciąż siedziała na ziemi obserwując nadciągającą powoli poczwarę. - Czy ty też to widzisz? - spytała okazując więcej ciekawości niż strachu. W końcu dotarł do niej kolejny przepełniony ból skowyt. Jednym zwinnym ruchem poderwała się z miejsca, lecz nie po to, by uciec czy chwycić za różdżkę ukrytą w kieszeni sukni. Chwyciła za rzemienie zwisające u pyska swojego wierzchowca i delikatnie gładziła kasztanową sierść. Klacz była wyraźnie niespokojna. Każda żywa istota powinna przecież być. Tyle że Mel wciąż stała w miejsce i jedynie szaro-niebieskie spojrzenie krążyło pomiędzy dziwnym stworzeniem a nieznajomą dziewczyną. Szybko przyjrzała się jej postaci oceniając czy w razie konieczności utrzymają się razem w siodle. Ciało blondynki zdradzało pewne oznaki wysportowania i choć mogła nie mieć wcześniej kontaktu z końmi to Melpomene powinna być w stanie pomóc jej na tyle by razem dojechały do Dunster gdzie z pewnością znajdą bezpieczne schronienie. Nie mogło być nawet mowy o zostawieniu kobietę sam na sam z wyjącą poczwarą.



Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Melpomene Abbott
Melpomene Abbott
Zawód : radość Somerset
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I give hope to men, I leave none for myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11388-melpomene-abbott https://www.morsmordre.net/t11393-idun#351034 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11401-skrytka-bankowa-nr-2487 https://www.morsmordre.net/t11405-melpomene-abbott#351508
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]12.10.22 20:00
Czas i troskę? Półwila przez krótki moment nie była pewna, o co chodziło Melpomene, w ptasiej manierze przechyliła głowę do boku, mrugając z niezrozumieniem; przecież niczego takiego nie zaoferowała kobiecie, co najwyżej wykorzystała jej błogi odpoczynek ku własnej uciesze, przekuwając upływające sekundy w pociągnięcia ciemnego grafitu. Gdyby chociaż pierwsze kształty faktycznie oddały urodę Abbottówny, być może to byłoby powodem do wdzięczności - tymczasem w swoich dłoniach skrywała niedokończony szkic, który dopiero przekuwał kanciastą symbolikę geometrii w ludzki, płynniejszy kształt. Spoglądając na jasnowłosą nieznajomą zastanawiała się, czy słowa nie bledły pod wpływem dyskretnego podstępu, później jednak przeniosła wzrok na konia u jej boku, a tęczówki znów błysnęły poruszonym rozczuleniem.
- Te podziękowania nie należą się mnie - sprostowała, pozwoliwszy pierwszym tintom uśmiechu smagnąć kąciki ust. Łagodnym ruchem głowy wskazała na stworzenie. - A jemu. Jego trosce. Nie pozwolił mi podejść zbyt blisko i cały czas, gdy tu byłam, nie spuszczał ze mnie wzroku - zupełnie jak wytresowany ogar broniący godności i bezpieczeństwa swojej właścicielki; Celine nie odczytywała tego jako nieuzasadnionej nieufności, wiedziała bowiem, że w markotnych czasach wojen była ona potrzebna. Najwyraźniej nie tylko ludzie słuchali jej ostrożnych, wyważonych rad, zwierzęta wyczuwały emocje, a w okalającym je harmidrze dwunożnych trosk nie sposób było ich po prostu nie zasymilować. - Czy ten sen to tajemnica? - zapytała, w orkiestrze głosu odezwał się nowy instrument, nadzieja. Nieśmiała, cichutko rezonująca z miękkością nut. Odstawienie eliksirów słodkiego snu sprawiało, że znów często miewała koszmary, tymczasem tak dobrze było być świadkiem spokojnego odpoczynku i miała niemądrą nadzieję, że opisanie przez Melpomene tego, co widziała w jego trakcie mogłoby natchnąć również wyobraźnię półwili. Zachęcić do innej pracy, zmiany obranych torów, torów, które zawsze zdawały się na swoim końcu mieć coś okropnego.
Najpierw nawiedził ją dźwięk. Elegijny, żałosny lament dobiegający z granicy lasu, spomiędzy nitek wysokich drzew skrzących się zielenią, wypływający z serca obłoku ciemności, niebawem układającego się w kształt. Celine zmroziło; dreszcze nagłego przerażenia obeszły ją jak robactwo rozbiegające się po skórze, a to, co dostrzegała przed oczyma przy przenoszeniu wzroku ze ślicznej twarzy Abbottówny na masę układającą się w humanoidalny kształt, zdawało się następować jakby w zwolnionym tempie. Potwór! Bestia tkana z powietrza, krwiożercza kreatura, której zawodzenie odbijało się w uszach metalicznym rzężeniem! W skamienieniu puściła notes, a ten opadł na miękkie łoże traw, uwydatniając niedokończony rysunek - bo ten nie miał już znaczenia w obliczu zagrożenia, przed którym stanęły.
Nie odpowiedziała Melpomene, nie głośno, zaledwie skinąwszy głową tak delikatnie, że równie dobrze kobieta mogła tego gestu nie dostrzec. Powinny uciekać? Zaryzykować zdrowiem i spróbować teleportować się w bezpieczne miejsca? Ale co z koniem, wiernym towarzyszem blondynki? Wpatrywała się w obsydianową masę, której blade ręce sięgały kwiatów, próbując ująć w długie palce ich pączki, a potem drżała przy każdym głośniejszym płaczu. To nie brzmiało jak złość. Jak głód krwi. Z krótkim, urywanym oddechem ściągnęła brwi, to brzmiało jak...
- Nie, poczekaj - szepnęła do Melpomene, słyszała jej kroki, widziała oddalający się kształt kątem oka, aż nagle sama na trzęsących się nogach powoli podeszła do przodu, drżącą jak osika rękę wyciągnąwszy ku istocie, ostrożnie, nieśmiało. Przecież to mógł być podstęp, zgubny płomień, który wabił ćmy, dlaczego mu ufała? - To żałoba - wydusiła cicho, szeptem. Znała ten płacz. Znała słony smak łez, których nie sposób było dostrzec na nieistniejącej twarzy. Znała niemożność utrzymania rozsypującej formy, świat wymykający się spomiędzy palców. - Rozpacz... Chyba nie chce nas skrzywdzić - mimo to zatrzymała się na kilka kroków z daleka, patrząc na chmurę smolistego nieszczęścia, opierająca się wyłącznie na przeczuciu.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]15.10.22 10:31
Odpowiedź jasno sugerowała, że dziewczyna nie zrozumiała w pełni kierowanych do niej słów. Chociaż może zrozumiała, lecz jej brak pewności siebie spowodował, że nie chciała ich zaakceptować. Melpomene znów się uśmiechnęła, lekko kiwając przy tym głową. Dzięki swojej matce od dziecka miała do czynienia z artystami różnego pokroju. Niemal wszyscy na jakimś etapie swojego życia ukrywali się pod maską niepewności, krocząc przy tym zaskakująco utartą już ścieżką. Pokazywało to zresztą, że nawet artyści nie byli tak wyjątkowi jak się powszechnie wydawało. W pewnym momencie Mel przeniosła wzrok na klacz i zaczęła się cicho śmiać. - Widzisz moja droga w końcu dostałaś uznanie, na które od tak dawna zasługiwałaś. - Zwierzę, zupełnie jakby wiedziało, że o nim jest mowa zarżało unosząc dumnie długą szyję co wywołało dodatkowy chichot u młodej pani. Na pytanie, czy ów sen był tajemnicą Mel nie odpowiedziała od razu. Zakręciła źdźbło trawy wokół palca patrząc jak wiruje gdy zdecydowała się je wypuścić. - To był bal. Jedna z tych krótki, niemal teatralnych scen gdy wszystko wydaje się perfekcyjne. Piękni młodzi ludzie ubrani jak sami, królowie i muzyka, która jest w stanie przenieść cię gdziekolwiek sobie tylko wymarzysz. - Było mało prawdopodobne by dziewczyna, kiedyś uczestniczyła w podobnym wydarzeniu, ale jeśli Mel nie pomyliła się co do niej powinna była dostrzec to co widziała sama Abbottówna.
Melpomene czuła jak jej drobne ciało sztywnieje, a szczęki zaciskają się z zaskakującą siłą. Żałoba powinna przynosić za sobą namiastkę bólu i cierpienia, które odczuwało się zaraz po tym jak strata rozdzierała ludzkie serca. Abbottówna czuła jedynie gniew, na tyle silny i obezwładniający, że na chwilę straciła jasność logicznego myślenia. Sięgnęła do kieszeni i zacisnęła chude palce na swojej różdżce. Nie wiedziała jakiego zaklęcia powinna użyć. Miała zamiar wyciągnąć różdżkę i wykrzykiwać tyle zaklęć ile przyjdzie jej do głowy, aż w końcu istota zniknie zostawiając je w spokoju. Słowa nowo poznanej towarzyszki dotarły do uszu Mel ze znacznym opóźnieniem, lecz mimo to niejako kazały jej rozluźnić palce zaplecione wokół różdżki. Arystokratka śledziła ruchy dziewczyny, sama nie ruszyła się nawet o krok. Gniew wciąż dominował nad wszystkimi innymi uczuciami, ale szaro-niebieskie spojrzenie widziało i rejestrowało wszystko. Zachowanie blondynki dość jasno wskazywało, że znacznie bliżej jest jej do tej prawdziwej szczerej rozpaczy, której Mel w swoim bajkowym życiu księżniczki nigdy tak na dobrą sprawę nie doświadczyła. Empatia powoli zwyciężała nad gniewem. Melpomene w końcu znalazła się za dziewczyną i ostrożnie położyła jej dłoń na ramieniu dając tym samym znak, że nie jest tu sama i że powinna uważać. - Skoro tak niech wie, że jest akceptowana i szanowana, ale czas by odeszła. - Mel zdjęła dłoń z ramienia dziewczyny i schyliła się, by zerwać pęk kwiatów i ominęła dziewczynę podchodząc bliżej do dziwnej istoty. Wyciągnęła w jej stronę dłoń z kwiatami robiąc z nich swojego rodzaju ofiarę. - Ale czas by odeszła. Każdy z nas inaczej przeżywa żałobę, a po nawet najstraszniejszej nocy przychodzi w końcu dzień. - Sama Melpomene też miała stać się ofiarą. Jeśli rozpacz chciała kogoś zabrać niech zabierze ją. Ona sobie poradzi, a piękna dziewczyna stojąca za jej plecami będzie bezpieczna.



Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Melpomene Abbott
Melpomene Abbott
Zawód : radość Somerset
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I give hope to men, I leave none for myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11388-melpomene-abbott https://www.morsmordre.net/t11393-idun#351034 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11401-skrytka-bankowa-nr-2487 https://www.morsmordre.net/t11405-melpomene-abbott#351508
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]19.10.22 14:27
- To ona? Och, przepraszam - wzrok roziskrzony bladymi płomykami uśmiechu znów przeniosła na zwierzę. Gdy teraz o tym myślała, to było klarowne jak dzienne światło - w końcu żaden szanujący się ogier nie zechciałby paradować w wianku, a już z pewnością nie nosiłby go tak godnie i tak ślicznie, jak robiła to klacz szlachcianki. Dla zatuszowania swojego faux pas Celine dygnęła melodramatycznie, jak aktorka na deskach teatru usiłująca zaskarbić sobie przychylność widowni w odpowiednim momencie, pogodniejąca na duszy, ufnie wierząca w to, że przyjaciółka Abbottówny nie będzie chować urazy zbyt długo. Pod tym względem zwierzęta były o niebo wspanialsze od ludzi. Ich dusze były lżejsze, zakotwiczone w emocjonalnych bodźcach podszytych instynktem, nigdy drugim dnem, a choć każde stworzenie miało przy tym osobowość, jakiej nie sposób było przeoczyć przy chwili poświęconej uwagi, rzadko kiedy dochodziły w nich do głosu premedytacja, nieuzasadniona agresja albo złośliwość.
Czy tak samo było w przypadku kompanki czarownicy?
Półwila spojrzała ku Melpomene, zaintrygowana; to musiał być piękny, naprawdę piękny sen. Słyszała o podobnych przyjęciach na Grimmauld Place, o skąpanych w złocie sabatach i nocach pełnych balowych tańców, ale nigdy nie miała okazji na żadnym z nich gościć. Lubiła jednak sądzić, że wieczory spędzane w towarzystwie duchów w Beauxbatons były do nich podobne, wszystkie z nich były balem na miarę egzaltowanych karnawałów pielęgnowanych nawet w zimnych szponach śmierci. - Miałaś ładną sukienkę? - podchwyciła, czując, jak kajdany speszenia zaczynały poluźniać uścisk; zanikały powoli, z każdą sekundą zastępowane przez rozmarzenie, ale i zazdrość, bo przecież oddałaby wszystko, żeby w snach znaleźć się na uroczystym przyjęciu, zamiast na bagnie własnych lęków i traum. - Żal budzić się z takich snów. Na twoim miejscu chyba chciałabym zostać tam na zawsze - westchnęła i przełożyła ciężar ciała z nogi na nogę, powoli kołysząc się z wiatrem, z duchem łąk, nieświadoma, jak szybko ten duch zamanifestuje się w rzeczywistości.
Miał zrodzić się z kwiatów, ale zbudowała go ciemność.
Możliwe, że trochę zbyt infantylnie uwierzyła w nieszkodliwość masy wibrującej czernią i płaczem, w ból i szczerość intencji zagubionych w nieistniejących słowach, przez to, że dostrzegła w nich pokrewieństwo. Każdy krok naprzód zbliżał wyciągnięte przed siebie palce do humanoidalnej postaci, a gdy znalazła się już zbyt blisko, kolejna salwa zawodzenia stała się głośniejsza, jak krzyk matki, której odejmowano dziecko od piersi. Celine drgnęła, wystraszona, i cofnęła się dokładnie gdy dłoń Melpomene oparła się o chude ramię skryte pod materiałem pistacjowej sukienki przyozdobionej makowym haftem. Przez moment sądziła, że to zasadzka, ale ręka utkana z mgły (lub czymkolwiek była ciemność tworząca rozsypującą się formę istoty) nigdy nie przyniosłaby ze sobą ciepła ludzkiej skóry.
W innych okolicznościach mogłaby uchylić się przed dotykiem, dłonie, do których nie zdążyła jeszcze przywyknąć, wciąż wzbudzały w niej bunt, ale tym razem niosły za sobą ulgę.
Mówiły o tym, że nie była osamotniona.
Lamenty wezbrały na widok kwiatu, długa, czarna kończyna, półtransparentna, zatańczyła w powietrzu, jej pajęcze palce zatrzymały się tuż przed pączkiem, chyba w obawie; tylko konfrontacja mogła odebrać nadzieję na to, że powtarzany setki razy gest przyniesie inny rezultat. Że coś się zmieni. Kołowrotek nie miał ani początku, ani końca, a kołowrotkiem tego czegoś było niezaspokojone pragnienie. Wymykająca się nadzieja.
Półwila skuliła się lekko, gdy echo wrzasku smagnęło pobliski las. To przypominało suchą burzę, piaskowy tajfun pozostawiający po sobie zgliszcza, drenujący krople krwi z nieszczelnych żył. Żałowała jej, tej istoty. Mogła się jej obawiać, nie być pewną zamiarów, ale to nie znaczyło, że potrafiła być obojętna.
- I nie musisz ich dotykać, żeby je poczuć - dodała po arystokratce, szepcząc w czarny eter i z całej siły próbując zdusić swoje przerażenie. W końcu chyba to cały czas próbowała osiągnąć mgła. - Taki kwiat... obumrze, aż wreszcie rozsypie się w palcach i zniknie na zawsze. Niczego już nie czuje. Nie ma tęsknoty ani żalu - słowa wylewały się z gardła z cierpką miękkością, albo miękką cierpkością, nie była pewna, postąpiła pół kroku do przodu, wciąż za Melpomene, ale blisko niej; tkwiły w tym razem. - Ma w sobie już tylko miłość, gdy jest podarowany. Fragment czyjegoś serca - zauważyła, głupio-mądra, błądząc po omacku w próbie pomocy. Może zaufanie nowej perspektywie przyniosłoby ukojenie, demolując horror kołowrotka; czy nie tego usiłował nauczyć ją Hector? - Prawda? - spytała czarownicy i oddech zamarł jej w piersi, gdy mgła znów zbliżyła dłoń do rośliny. Uratujesz to stworzenie swoją miłością, Melpomene?


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]23.10.22 13:02
Wesoły śmiech rozniósł się po okolicznych łąkach. Gest Celine był tak ujmujący, że Melpomene nie mogła się powstrzymać przed inną reakcją. Kiwnęła głową w geście podziękowania. Klacz również zarżała, dając znak, że przyjmuje przeprosiny. -Sądzę, że zostało ci wybaczone. - Dodała przerywając w końcu swój nieskrępowany wybuch radości. Na pytanie dotyczące samej sukni kiwnęła potakująco głową. Piękna błękitna suknie wciąż wisiała w potężne szafie przypominając co jakiś czas młodej lady o pięknych, nieco zbyt odległych już chwilach. Melpomene mimowolnie wychwyciła w słowach dziewczyny dominującą nutę melancholii. -Może masz rację, ale i na jawie wciąż zdarzają się jeszcze piękne chwile.- Posłała Celine przyjazny uśmiech mimowolnie czując do niej coraz większą sympatię.
Tłumiony gniew powoli zamieniał się we wściekłość. Dziką i nieokiełznaną wściekłość gotową zmieść wszystko, co stanęło na jej drodze. Choć jeszcze kilka sekund temu słowa Celine zdawały się łagodzić nadchodzącą burze teraz stawały się jej główny powodem. Ile wycierpiało to biedne stworzenie? Do czego zmusił ją okrutny los? Gdzie kończyła się artystyczna wrażliwość, a zaczynała ludzka tragedia? Czy to wojna powodowała to wszystko, czy świat zawsze był tak potwornym miejscem, a ona wychowana w murach wysokiej wierzy uparła się, by niczego nie dostrzegać? Natłok myśli, natłok pytań bez odpowiedzi zdawał się jedynie pobudzać wewnętrzny zamęt. Jeszcze chwila, jeszcze tylko kilka sekund, a drobne ciało było gotowe ugiąć się i dać się do reszty opętać. Mocno zaciśnięte szczęki wywoływały fizyczny ból, palce oplatające świeżo zerwane kwiaty były gotowe zmienić je w miazgę. W końcu padło ostatnie słowo Celine. Pytanie determinujące wszystko, co za chwilę miało się wydarzyć. Melpomene wciąż stała w tym samym miejscu mając wrażenie, że cały świat zamarł w cichym oczekiwaniu na jej decyzje. Nie chodziło już tylko kwiat trzymany w dłoniach, istotę stojącą przed nią czy nawet samą Celine. Wybór jakiego miała właśnie dokonać mógł odcisnąć swoje piętno nie tylko na jej własnym życiu. Uniosła wzrok ku niebu. Słońce, które jeszcze przed chwilą chowało się za chmurami teraz wyłaniało się z powrotem, by jeszcze na chwilę olśnić świat swoim radosnym blaskiem. Melpomene wzięła głęboki wdech, wypuszczając powietrze czuła jak jej ciało w końcu odnajduje spokój. - Dobrze. - Szepnęła cicho, choć przecież nie tak powinna brzmieć odpowiedź na słowa Celine. Szaro-niebieskie spojrzenie znów przeniosło się na poczwarę. Melpomene złożyła przed nią głęboki ukłon, ten sam który w jej świecie zarezerwowany był dla najważniejszych osób. Wciąż mając wyciągnięta rękę do przodu, poczuła na niej zimny dotyk na skórze. To, co Celine nazwała rozpaczą przyjęło dar, by zaraz po tym rozpłynąć się w powietrzu. Melpomene w końcu podniosła się z miejsca i odwróciła się w stronę swojej nowej towarzyszki. - Obu nam przyda się coś ciepłego do picia. -Odezwała się w końcu posyłając w stronę Celine przyjazny uśmiech. - Jestem Mel- Przedstawiła się, uznając, że w tej sytuacji użycie pełnego imienia mogło być nie najlepszym pomysłem. Podeszła w stronę Celine, ściągnęła ze swojej głowy wianek i ukoronowała nim młodą półwile mając nadzieję, że ten drobny gest doda jej nieco otuchy.



Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Melpomene Abbott
Melpomene Abbott
Zawód : radość Somerset
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I give hope to men, I leave none for myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11388-melpomene-abbott https://www.morsmordre.net/t11393-idun#351034 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11401-skrytka-bankowa-nr-2487 https://www.morsmordre.net/t11405-melpomene-abbott#351508
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]28.10.22 23:54
Celine żałowała oszczędności historii opisującej sen Melpomene, trochę zbyt zachłannie pragnęła więcej i więcej, sądząc, że wyobrażenie sobie powidoków tamtego balu pozwoliłoby im obu przestąpić jego próg nadchodzącej nocy. Nic bardziej mylnego, ludzie przeklęci plagą koszmarów mogli co najwyżej liczyć na szarość pozbawioną emocji, szemrzącą głucho na oceanie pustki. Sądziła też, że umiar w opowieści wynikał z niechęci; może tak naprawdę jednak przeszkodziła w odpoczynku, albo, co gorsza, arystokratka przejrzała jej duszę i dostrzegła plamy pokrywającej ją korozji? - Zdarzają, ale coraz rzadziej. Może dlatego są takie piękne - zgodziła się, odwzajemniwszy uśmiech czarownicy, lekki, delikatny jak wieczorny wiatr, pełen nostalgii i tęsknoty za czymś, co już odeszło. Piękne chwile miały dla niej teraz zupełnie inny wymiar; czy Melpomene czuła się tak samo? Czy wszechobecna szaruga wojny zmieniła jej percepcję, może nie identycznie, ale chociaż podobnie?
Żadna z nich nie przewidziała zresztą, że nowa rzeczywistość, jej masywna, czarna mgła, zdecyduje się zmienić je również dzisiaj, nadchodząc w orszaku dekadencji, żalu i strachu. Masywna, czarna mgła, dosłowna w swojej naturze. Coś utkane z niczego, z pulsujących emocji, rozpadających się przy każdym zawodzeniu.
Półwila z zapartym tchem przyglądała się kobiecie kłaniającej się przed tym stworzeniem, obserwowała, jak zwieńczone ostrymi paznokciami dłonie obłoku sięgają po kwiat - i nagle zapadła cisza, drżąca w powietrzu jak wibracje zsyłające dreszcze w dół kręgosłupa. Ręka zrodzona z onyksowej czerni dotknęła skóry Melpomene, ująwszy kwiat, i zdawało się, że potrafiła przez chwilę podtrzymać go siłą swojej woli, aż łodyga osunęła się na ziemię, a płatki ułożyły na źdźbłach traw, pozostawione samotnie. Istota znikła. Rozmyła się w odgłosie przypominającym wydech ulgi.
Jak dziwnie było tego doświadczyć, stać obok, podczas gdy tuż obok niej wydarzał się proces, którego do końca nawet nie rozumiała; to Melpomene zareagowała pierwsza i wyprostowała się z ukłonu, przyciągając uwagę Celine.
- Co to było...? - bąknęła w osłupieniu, niezdolna pomyśleć o herbacie parującej miłym aromatem, albo chociaż o owocowym kompocie z wiśni czy soczystych śliwek. - Wciąż słyszę jego płacz, jego echo - szepnęła, ośmielona wspólnym przeżyciem, które postawiło Abbottównę w nowym świetle. Dobroć, którą miała w sobie czarownica, jej wyrozumiałość i szczodrość, nie zawiodły, a utorowały drogę do spokoju bytu nienależącego już do świata żywych - czy to nie było wspaniałe? Imponujące? Celine spojrzała na nią z głębokim zdziwieniem, zamrugała, czując na głowie przyjemną obecność kwietnej girlandy, po czym z nieśmiałym ociąganiem sięgnęła do dłoni kobiety i ujęła ją w swoją, dotknęła tak, jak wcześniej zrobiła to mgła. - Cześć, Mel - przywitała się, wydychając z płuc napięcie, a wdychając ulgę, która zabarwiła też uśmiech na jej ustach, wciąż blady i pełen szoku, ale przynajmniej obecny. - Ja jestem Celine. A twoja przyjaciółka? - zerknęła na klacz, dopiero przypomniawszy sobie o jej obecności. - Tak się cieszę, że tu byłaś - wyznała. Przecież nie poradziłaby sobie samotnie, Hector mówił, że niestandardowo reagowała na stres, zamierając, zamiast działać, nie bez powodu; w Tower nie było dokąd uciec, a walka niosła za sobą jedynie ból. Skołowane spojrzenie wróciło do Melpomene, a wraz z tym oddalił się dotyk, bo Celine założyła ręce za plecami, drażniąc wnętrze dłoni śladami półksiężyców po paznokciach. - Chciałabym móc zaprosić cię na herbatę, ale nawet jej nie mam... - wymamrotała z zażenowaniem. Lovegoodowie mieli niewiele, po prostu wystarczająco, by przeżyć, głównie dzięki Elricowi. - Jeszcze oddałaś mi swój wianek... Uplotę ci nowy - zaproponowała, ogarnięta potrzebą, by jakoś się zrekompensować. Wynagrodzić Melpomene to, jak pięknie przypieczętowała odejście mglistej istoty.


paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9177-celine-lovegood#278139 https://www.morsmordre.net/t9212-dziadek#279452 https://www.morsmordre.net/t12088-celine-lovegood#372637 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9214-skrytka-bankowa-2148#279459 https://www.morsmordre.net/t9213-celine-lovegood#279455
Re: Tereny wokół Doliny Godryka [odnośnik]29.10.22 21:00
Melpomene uważnie przyglądała się Celine i jej wyraźnie nerwowym reakcjom. Nie odpowiedziała na pytanie, bo co w zasadzie miałaby rzec. Fizyczny ból spowodowany natłokiem emocji wciąż jeszcze tlił się w drobnym ciele arystokratki. Melpomene robiła to co umiała najlepiej. Odrzuciła w kąt własne zmartwienia skupiając się na pomocy innym. - Grunt, że zniknęło. - Odpowiedziała spokojnie choć wciąż jeszcze czuła obcy dotyk na swojej dłoni. - Mam przeczucie, że i tak mnie nie posłuchasz, spróbuj jednak nie poświęcać tej chwili zbyt wielu rozmyślań. - Posłała dziewczynie przyjazny uśmiech.- Natura znalazła dość niezwykłe ujście dla ludzkich emocji. - Kiwnęła głową zupełnie tak jakby sama próbowała się przekonać do tego wyjaśnienia. Mimo to wydało się ono dość rozsądne. Teraz należało odciągnąć myśli Celine w jakieś przyjemniejsze rejony. Gdy dotyk ciepłego ludzkiego ciała zastąpił wciąż dominujące uczucie chłodu na twarzy Mel pojawiło się coś, co można byłoby uznać, za wyraz ulgi. Nieprzyjemne wspomnienie należało pozostawić za sobą. Machinalnie nakryła dłoń swoją własną nie protestując gdy dziewczyna w końcu postanowiła się uwolnić. Uścisk dłoni sprawił, że miała możliwość choć na chwilę spojrzeć w oczy Celine. Lekkim zaskoczeniem była dla niej widok dwubarwnych tęczówek, ale było to przecież tylko kolejny dowód jak niezwykłą postacią miała się okazać panna Lovegood. W umyśle Melpomene pojawiła się myśl sugerująca, że jeśli będzie im to dane obie młode kobiety mogą się szczerze zaprzyjaźnić.- Miło cię poznać Celine - Mel samoistnie sięgnęła do ciepłych i spokojnych tonów własnego głosu mając nadzieję, że to pomoże poczuć się Celine nieco pewniej. Na wspomnienie o klaczy szaro-niebieskie spojrzenie przeniosło się w tamtą stronę. Zawsze mogła ją odesłać do domu. Była całkowicie pewna, że Diana znalazłaby drogę powrotną. Pojawienie się w stajni bez swojego jeźdźca mogłoby wywołać niemały ferment. Oczami wyobraźni już widziała łąki i lasy pełne ludzi poszukujących połamanej lub martwej lady Abbott. - Pójdzie z nami. Jest bardzo grzeczna jeśli chce. - Podeszła w stronę konia i zacisnęła dłonie na rzemieniach, by podprowadzić zwierzę w stronę Celine. Nie odpowiedziała na ten wyraz wdzięczności. Wolała sobie nawet nie wyobrażać jak mogłaby wyglądać ta scena gdyby nowo poznana dziewczyna znajdowała się na łące całkiem sama. Uśmiechnęła się jedynie uznając to za najlepszą reakcję. Mimo że sama twierdziła, iż nie należy zbytecznie roztrząsać tej sprawy, obiecała sobie, że porozmawia z kimś z rodziny o tym co się stało. Czy można było to interpretować jako znak, że Abbottowie robili zbyt mało dla mieszkańców Doliny? Następne słowa, które rozbrzmiały w powietrzu były brutalnym potwierdzeniem myśli młodej arystokratki. Mało tego, Mel poczuła się zupełnie tak jakby została uderzona. Nie była w stanie ukryć mieszaniny smutku i wstydu, jaka nią owładnęła. Jej ostatnie działanie zbyt mocno skupiły się na rodzinach z dziećmi, odkładając nieco dalej problemy innych jednostek. Mimo że była tylko człowiek wstydziła się własnych zaniedbań. Gdy zdała sobie sprawę, że Celine może źle zinterpretować jej zachowanie znów zaczęła się uśmiechać. - Pójdziemy do pubu pana Doge. Napijemy się, wmuszę w ciebie coś do jedzenia, a ty niczym nie będziesz się przejmować. Upleciesz nowy wianek, podarujesz mi skończony rysunek i będziemy kwita. - Mel wciąż była spokojna i uśmiechnięta, ale coś w jej głosie sugerowało, że nie zaakceptuje sprzeciwu. Przeszła kilka kroków, by w końcu się zatrzymać i obrócić w stronę wciąż stojącej w miejscu Celine. - No chodź - Ponagliła ją śmiejąc się przy tym zupełnie tak jak gdyby przed chwilą nie spotkały samej rozpaczy.



Przejdę przez życie jak chmura- wędrując wszędzie obcy, zawieszony między czasem i wiecznością.
Melpomene Abbott
Melpomene Abbott
Zawód : radość Somerset
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I give hope to men, I leave none for myself.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11388-melpomene-abbott https://www.morsmordre.net/t11393-idun#351034 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t11401-skrytka-bankowa-nr-2487 https://www.morsmordre.net/t11405-melpomene-abbott#351508

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Tereny wokół Doliny Godryka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach