Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka :: Pub "Porter Starego Sue"
Główna sala
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
Główna sala
To największa i najszumniejsza izba pubu. Wykonana z ciemnego drewna wzdłuż i wszerz chętnie gości w swoich progach zarówno amatorów ognistej whisky, jak i skuszonych pysznymi przekąskami pasjonatów bezalkoholowych odwiedzin. Mieszkańcy Doliny przy stolikach często mogą dojrzeć znajome twarze sąsiadów, którzy w spokojnym, bezkonfliktowym miejscu wypoczywają po dniach pełnych pracy i obowiązków. W dalszej części pomieszczenia znajduje się bar, gdzie samemu należy składać zamówienia, w porównaniu do bocznej sali, do obsługi której przeznaczona jest kelnerka. Przydymione światło rzuca ciepłą łunę na obrazy wiszące na ścianach, przedstawiają one zarówno krajobrazy, jak i uwiecznione sceny z festynów czy innych miło wspominanych wydarzeń organizowanych na przestrzeni lat w hrabstwie Somerset.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
12.10.1957
Jesień na dobre rozgościła się na świecie. Panna Macmillan spędziła dzisiejszy dzień dosyć intensywnie. Udała się na długi spacer, pogoda zachęcała jeszcze do długich wędrówek. Nie mogła więc sobie odmówić takich drobnych przyjemności. Wyszła dosyć wcześnie z domu, większość dnia spędziła na świeżym powietrzu, coś skłoniło ją jednak do tego, aby sfinalizować swoją dzisiejszą wyprawę w pubie. Nie leżało to w jej naturze, miała dzisiaj jednak ochotę napić się czegoś mocniejszego. Może wpłynął na to nadmiar świeżego powietrza? Kto ją tam wie.
Weszła do środka dosyć niepewnie. Rozejrzała się po wnętrzu. Odruchowo udała się w stronę głównej sali. Czuła na sobie wzrok stałych bywalców. Była obca, nie do końca tutaj pasowała, zdawała sobie z tego sprawę. Ubrana dzisiaj była, tak by nie zwracać szczególnie na siebie uwagi, mimo wszystko, nie do końca jej się to udało. Miała na sobie czarną, prostą suknię, która sięgała jej do łydek, włosy były czesane wiatrem, pozwoliła im tego dnia żyć własnym życiem, a na wierzch narzuciła czarną szatę z kapturem. Miała wrażenie, że dzięki temu w każdym momencie mogła stać się niewidzialna. Może złudne? Mimo wszystko pewnym krokiem skierowała się w stronę baru, chciała sobie zamówić coś mocniejszego, odpocząć i pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Zamówiła rum, który kojarzył jej się z morskimi wyprawami. Gdy szła do stolika, jakiś mężczyzna zaczął rzucać w jej stronę nieprzychylne komentarze, starała się go ignorować, nie była przyzwyczajona do takich sytuacji.
Usiadła sobie przy którymś ze stolików, które stały jak najbardziej na uboczu, upiła łyk trunku, który smakował nie najlepiej, jednak nie zamierzała marudzić. Jak na złość, mężczyzna nie zamierzał dać jej spokoju. Zaczął coś krzyczeć o panienkach z dobrych domów, które się panoszą. Nie wydawało się jej, aby zachowała się jakoś nietaktownie, posłała mu jedynie nieprzyjemne spojrzenie i pozwoliła, aby produkował się dalej, sama zaś wbiła spojrzenie gdzieś za niego, licząc na to, że szybko skończy.
Jesień na dobre rozgościła się na świecie. Panna Macmillan spędziła dzisiejszy dzień dosyć intensywnie. Udała się na długi spacer, pogoda zachęcała jeszcze do długich wędrówek. Nie mogła więc sobie odmówić takich drobnych przyjemności. Wyszła dosyć wcześnie z domu, większość dnia spędziła na świeżym powietrzu, coś skłoniło ją jednak do tego, aby sfinalizować swoją dzisiejszą wyprawę w pubie. Nie leżało to w jej naturze, miała dzisiaj jednak ochotę napić się czegoś mocniejszego. Może wpłynął na to nadmiar świeżego powietrza? Kto ją tam wie.
Weszła do środka dosyć niepewnie. Rozejrzała się po wnętrzu. Odruchowo udała się w stronę głównej sali. Czuła na sobie wzrok stałych bywalców. Była obca, nie do końca tutaj pasowała, zdawała sobie z tego sprawę. Ubrana dzisiaj była, tak by nie zwracać szczególnie na siebie uwagi, mimo wszystko, nie do końca jej się to udało. Miała na sobie czarną, prostą suknię, która sięgała jej do łydek, włosy były czesane wiatrem, pozwoliła im tego dnia żyć własnym życiem, a na wierzch narzuciła czarną szatę z kapturem. Miała wrażenie, że dzięki temu w każdym momencie mogła stać się niewidzialna. Może złudne? Mimo wszystko pewnym krokiem skierowała się w stronę baru, chciała sobie zamówić coś mocniejszego, odpocząć i pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Zamówiła rum, który kojarzył jej się z morskimi wyprawami. Gdy szła do stolika, jakiś mężczyzna zaczął rzucać w jej stronę nieprzychylne komentarze, starała się go ignorować, nie była przyzwyczajona do takich sytuacji.
Usiadła sobie przy którymś ze stolików, które stały jak najbardziej na uboczu, upiła łyk trunku, który smakował nie najlepiej, jednak nie zamierzała marudzić. Jak na złość, mężczyzna nie zamierzał dać jej spokoju. Zaczął coś krzyczeć o panienkach z dobrych domów, które się panoszą. Nie wydawało się jej, aby zachowała się jakoś nietaktownie, posłała mu jedynie nieprzyjemne spojrzenie i pozwoliła, aby produkował się dalej, sama zaś wbiła spojrzenie gdzieś za niego, licząc na to, że szybko skończy.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Dawno nie dostał żadnego zlecenia, dlatego kiedy zgłosił się ktoś do niego z propozycją pracy przyjął ją bez zastanowienia. Z resztą, jak się okazało, nie było to trudne zlecenie. Ktoś chciał się dowiedzieć czy jego sąsiad czasami nie ukrywa niczego ważnego. Gabriel zdążył się już nauczyć, że nie należy zadawać pytań, w każdym razie takich, na które tak naprawdę nie chce się znać odpowiedzi. Miał informacje, które były mu potrzebne do przeprowadzenia swojego małe śledztwa i to mu wystarczyło.
Pojawił się w pubie kilkanaście minut wcześniej, zanim miał się pojawić jego cel. Miał tyle szczęścia, że mężczyzna, którego miał zamiar dzisiaj obserwować, miał ustalony grafik dnia i wizyta w Pubie Starego Sue należała go jego codziennej rutyny. Nie było więc problemem znalezienia odpowiedniego miejsca na obserwację.
Zamówił sobie małe piwko, po czym usiadł wygodnie przy stoliku w rogu sali. Wystarczyło kilka minut by w przybytku przybyło na tyle osób, że Gabriel wtopił się w otoczenie. Kilka minut po zwyczajowej godzinie, jego cel również się pojawił. Mężczyzna usiadł ze znajomymi przy stoliku i zamówił dla siebie duże piwo i jakieś przekąski. Gab siedział na tyle blisko, że bez problemu słyszał o czym rozmawiają. Nie musiał zapisywać, miał doskonałą pamięć. W końcu tego wymagała od niego jego poprzednia praca. Nie mógł się nigdy zdradzić jakimś zapisywaniem czy notatkami, wszystkie zebrane informacje musiał mieć w głowie, ewentualnie potem zdobywać dowody, na udowadnianie tych informacji, ale tym zajmował się dopiero gdy miał pewność, że są prawdziwe.
Nie patrzył na niego, udawał, że czyta gazetę, czasami rozglądając się po sali. Kiedy w pewnym momencie usłyszał, a raczej bardziej poczuł chłodny podmuch dochodzący ze strony drzwi, uniósł głowę znad gazety. Po chwili i jego brwi powędrowały ku górze, kiedy wzrok padł na znajomą twarz. Spotkali się raptem tydzień temu na plaży i miło wspominał tą ich krótką rozmowę. Przez chwilę obserwował ją ze swojego miejsca nie wykonując żadnego ruchu. Jedynie oczy mu się poruszały, kiedy śledził każdy jej ruch. Po chwili jednak odwrócił wzrok w kierunku starego dziada, który w kierunku Prudence kierował bardzo niestosowne słowa.
Oj nie spodobało mu się to. Nie obchodziło go kim jest ten facet, ale on został wychowany tak, że nie ważne co nie należało tak mówić do kobiety. Zwłaszcza, tak urodziwej kobiety jakąś w mniemaniu Gabriela była Prudence. Nie potrzebował dużo czasu, podniósł się z miejsca, o mało co nie przewracając krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział, po czym ruszył przez sale, by zatrzymać się przed mężczyzną.
- Wydawało mi się, że mężczyzna w Pana wieku raczej zna podstawowe zasady dobrego wychowania. - powiedział piorunując dziadka zabójczym spojrzeniem - Myślę, że najlepsze dla Pana co może Pan teraz zrobić to przeprosić tą damę za swoje haniebne zachowanie, a następnie zamknąć jadaczkę i zając się swoimi sprawami. - dodał po chwili unosząc sugestywnie brew ku górze.
- Słuchaj no gówniarzu nie będziesz mi się tu pod nosem panoszył. - facet podniósł się z miejsca chcąc definitywnie stanąć w szranki, jednak kiedy okazało się, że jest od Gabriela o półtora głowy niższy i dodatkowo zdecydowanie jego tężyzna fizyczna nie robiła na nikim wrażenia od razu się wycofał.
Zrobił krok do przodu, po czym skierował wzrok w kierunku Prudence.
- Panienka raczy wybaczyć moje haniebne zachowanie. - powiedział do niej, po czym usiadł na nowo, zgarbił się, po czym upił trochę swojego alkoholu.
Gab jeszcze przez moment piorunował go wzrokiem, po czym pokiwał głową z zadowoloną miną i obrócił się na pięcie.
- Dzień dobry Prudence. - powiedział z delikatnym uśmiechem widniejącym na ustach, kiedy w końcu podszedł do stolika, przy którym siedziała.
Pojawił się w pubie kilkanaście minut wcześniej, zanim miał się pojawić jego cel. Miał tyle szczęścia, że mężczyzna, którego miał zamiar dzisiaj obserwować, miał ustalony grafik dnia i wizyta w Pubie Starego Sue należała go jego codziennej rutyny. Nie było więc problemem znalezienia odpowiedniego miejsca na obserwację.
Zamówił sobie małe piwko, po czym usiadł wygodnie przy stoliku w rogu sali. Wystarczyło kilka minut by w przybytku przybyło na tyle osób, że Gabriel wtopił się w otoczenie. Kilka minut po zwyczajowej godzinie, jego cel również się pojawił. Mężczyzna usiadł ze znajomymi przy stoliku i zamówił dla siebie duże piwo i jakieś przekąski. Gab siedział na tyle blisko, że bez problemu słyszał o czym rozmawiają. Nie musiał zapisywać, miał doskonałą pamięć. W końcu tego wymagała od niego jego poprzednia praca. Nie mógł się nigdy zdradzić jakimś zapisywaniem czy notatkami, wszystkie zebrane informacje musiał mieć w głowie, ewentualnie potem zdobywać dowody, na udowadnianie tych informacji, ale tym zajmował się dopiero gdy miał pewność, że są prawdziwe.
Nie patrzył na niego, udawał, że czyta gazetę, czasami rozglądając się po sali. Kiedy w pewnym momencie usłyszał, a raczej bardziej poczuł chłodny podmuch dochodzący ze strony drzwi, uniósł głowę znad gazety. Po chwili i jego brwi powędrowały ku górze, kiedy wzrok padł na znajomą twarz. Spotkali się raptem tydzień temu na plaży i miło wspominał tą ich krótką rozmowę. Przez chwilę obserwował ją ze swojego miejsca nie wykonując żadnego ruchu. Jedynie oczy mu się poruszały, kiedy śledził każdy jej ruch. Po chwili jednak odwrócił wzrok w kierunku starego dziada, który w kierunku Prudence kierował bardzo niestosowne słowa.
Oj nie spodobało mu się to. Nie obchodziło go kim jest ten facet, ale on został wychowany tak, że nie ważne co nie należało tak mówić do kobiety. Zwłaszcza, tak urodziwej kobiety jakąś w mniemaniu Gabriela była Prudence. Nie potrzebował dużo czasu, podniósł się z miejsca, o mało co nie przewracając krzesła, na którym jeszcze przed chwilą siedział, po czym ruszył przez sale, by zatrzymać się przed mężczyzną.
- Wydawało mi się, że mężczyzna w Pana wieku raczej zna podstawowe zasady dobrego wychowania. - powiedział piorunując dziadka zabójczym spojrzeniem - Myślę, że najlepsze dla Pana co może Pan teraz zrobić to przeprosić tą damę za swoje haniebne zachowanie, a następnie zamknąć jadaczkę i zając się swoimi sprawami. - dodał po chwili unosząc sugestywnie brew ku górze.
- Słuchaj no gówniarzu nie będziesz mi się tu pod nosem panoszył. - facet podniósł się z miejsca chcąc definitywnie stanąć w szranki, jednak kiedy okazało się, że jest od Gabriela o półtora głowy niższy i dodatkowo zdecydowanie jego tężyzna fizyczna nie robiła na nikim wrażenia od razu się wycofał.
Zrobił krok do przodu, po czym skierował wzrok w kierunku Prudence.
- Panienka raczy wybaczyć moje haniebne zachowanie. - powiedział do niej, po czym usiadł na nowo, zgarbił się, po czym upił trochę swojego alkoholu.
Gab jeszcze przez moment piorunował go wzrokiem, po czym pokiwał głową z zadowoloną miną i obrócił się na pięcie.
- Dzień dobry Prudence. - powiedział z delikatnym uśmiechem widniejącym na ustach, kiedy w końcu podszedł do stolika, przy którym siedziała.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence nie do końca była zadowolona z obrotu sytuacji. Nie chciała zwracać na siebie uwagi, wolała jednak trzymać się gdzieś na uboczu. Przynajmniej podczas wojny. Gdyby czasy były inne pewnie zaproponowałaby jegomościowi coś mocniejszego, uśmiechnęła się promiennie i problem byłby z głowy. Jednak nie teraz. Wolała unikać zagrożenia, nie rzucać się w oczy, być na uboczu, nie sprawiać niepotrzebnych problemów. Jak widać wyszło jej to jak zawsze. Czy chociaż raz wszystko nie mogłoby się potoczyć po jej myśli? Zbyt proste by wtedy było życie. Siedziała więc na tym krześle, wyprostowana jak struna i pozwalała mężczyźnie wylewać swoje gorzkie żale. Nawet nie drgnęła. Miała nadzieję, że prędzej, czy później mu się znudzi, skończy i da jej spokój. Miała świadomość, że nie pasuje do tego miejsca, czy jednak to był powód, aby ją dosyć nieprzyjemnie potraktować? Może wypił zbyt dużo i mu się ulało, wszyscy byli nerwowi, w końcu każdego dotknęła wojna.
Jej uwagę zwrócił ruch na drugim końcu sali. Odruchowo spojrzała w tamtym kierunku. Tego się nie spodziewała. Gabriel.. Ledwie tydzień temu poznali się podczas jej wizyty na plaży. Teraz znowu spotkał ją w sytuacji.. cóż nie sprzyjającej jej zbytnio. Wtedy zaliczyła pięknego orła na jego oczach, teraz nie mogła sobie poradzić z nagabującym ją typem. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja, przywykła raczej do tego, że wszystkie problemy rozwiązywała sama.
Spoglądała na Tonksa z zainteresowaniem, była ciekawa, jak się zachowa. Ledwo mrugnęła, a on znalazł się tuż obok mężczyzny. Obserwowała go uważnie, wydawał jej się być teraz ogromny. Zamarła, nie chciała się odzywać. Cała ta sytuacja nieco ją zdenerwowała. Postanowiła więc się nie angażować i zobaczyć, jak się to skończy.
Jegomość chyba przestraszył się Gabriela, bo szybko się skulił i dał sobie spokój. Przeprosił ją nawet.. - Nie żywię do Pana urazy, zapewne miał Pan ciężki dzień. - odparła spokojnie zadowolona, że dał jej spokój. Miała świadomość, że obecna sytuacja doskwierała każdemu. Jednak, nie do końca rozumiała dlaczego chciał się wyżyć akurat na niej.
Odetchnęła z ulgą. Znowu miała szczęście. Ciekawe, kiedy jej go zabraknie. Upiła łyk rumu ze szklanki. Po czym przeniosła wzrok na swojego wybawiciela. Była wdzięczna, że jej pomógł. Nie zastanawiała się nawet skąd się tutaj wziął, jednak czuła, że dobrze, że się pojawił. Inaczej pewnie za chwilę opuściłaby to miejsce, a teraz miała okazję, aby w spokoju odpocząć, może nawet w całkiem przyjemnym towarzystwie.
- Dzień dobry Gabrielu, w sumie nie był taki dobry dopóki się nie pojawiłeś. - rzekła za uśmiechem. - Nie spodziewałam się, że Cię spotkam, dziękuję za pomoc, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. - zawiesiła głos na chwilę. - Masz może ochotę się dosiąść? Jestem Ci bardzo wdzięczna, może masz ochotę się czegoś napić? - wypadałoby chyba, żeby postawiła mu drinka za taką przysługę. - Pojawiasz się ostatnio w momentach, które powodują moje zakłopotanie.- widać było, że nieco nieswojo się czuje.
Jej uwagę zwrócił ruch na drugim końcu sali. Odruchowo spojrzała w tamtym kierunku. Tego się nie spodziewała. Gabriel.. Ledwie tydzień temu poznali się podczas jej wizyty na plaży. Teraz znowu spotkał ją w sytuacji.. cóż nie sprzyjającej jej zbytnio. Wtedy zaliczyła pięknego orła na jego oczach, teraz nie mogła sobie poradzić z nagabującym ją typem. Nie była to dla niej komfortowa sytuacja, przywykła raczej do tego, że wszystkie problemy rozwiązywała sama.
Spoglądała na Tonksa z zainteresowaniem, była ciekawa, jak się zachowa. Ledwo mrugnęła, a on znalazł się tuż obok mężczyzny. Obserwowała go uważnie, wydawał jej się być teraz ogromny. Zamarła, nie chciała się odzywać. Cała ta sytuacja nieco ją zdenerwowała. Postanowiła więc się nie angażować i zobaczyć, jak się to skończy.
Jegomość chyba przestraszył się Gabriela, bo szybko się skulił i dał sobie spokój. Przeprosił ją nawet.. - Nie żywię do Pana urazy, zapewne miał Pan ciężki dzień. - odparła spokojnie zadowolona, że dał jej spokój. Miała świadomość, że obecna sytuacja doskwierała każdemu. Jednak, nie do końca rozumiała dlaczego chciał się wyżyć akurat na niej.
Odetchnęła z ulgą. Znowu miała szczęście. Ciekawe, kiedy jej go zabraknie. Upiła łyk rumu ze szklanki. Po czym przeniosła wzrok na swojego wybawiciela. Była wdzięczna, że jej pomógł. Nie zastanawiała się nawet skąd się tutaj wziął, jednak czuła, że dobrze, że się pojawił. Inaczej pewnie za chwilę opuściłaby to miejsce, a teraz miała okazję, aby w spokoju odpocząć, może nawet w całkiem przyjemnym towarzystwie.
- Dzień dobry Gabrielu, w sumie nie był taki dobry dopóki się nie pojawiłeś. - rzekła za uśmiechem. - Nie spodziewałam się, że Cię spotkam, dziękuję za pomoc, nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła. - zawiesiła głos na chwilę. - Masz może ochotę się dosiąść? Jestem Ci bardzo wdzięczna, może masz ochotę się czegoś napić? - wypadałoby chyba, żeby postawiła mu drinka za taką przysługę. - Pojawiasz się ostatnio w momentach, które powodują moje zakłopotanie.- widać było, że nieco nieswojo się czuje.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Gabriel działał totalnie instynktownie. Pewnie gdyby tak spojrzał na siebie z boku stwierdziłby, że jego zachowanie było totalnie nieprofesjonalne. W końcu był w trakcie wykonywania zlecenia i to na nim powinien się skupić. Jednak będąc świadkiem tak haniebnego zachowania ze strony starszego mężczyzny w stosunku do młodej damy, która niczemu nie była winna, po prostu nie mógł siedzieć z założonymi rękami. Nie byłby sobą, przecież zawsze tak było, że stawał w obronie tych słabszych. Oczywiście, nie uważał, że Prudence w jakimkolwiek aspekcie była słaba, ale jednak mimo wszystko wydawało mu się, że chyba nie koniecznie wie jak się zachować w tej sytuacji.
Był bardzo usatysfakcjonowany z faktu, że mężczyzna definitywnie się spietrał. Widział ten błysk w jego oku kiedy podnosił się z krzesła chcąc zdecydowanie rozpocząć jakąś, kompletnie nie potrzebną, burdę. Zdawał sobie sprawę, że przewyższał wzrostem nie jedną osobę w tym lokalu, był zdecydowanie wyrośniętym typem, więc był pewny, że dziadek raczej nie będzie ryzykował zarobienia w nos. Co było bardzo możliwe, gdyby nie zakończył swojego pożal się Merlinie wywodu na temat panien z dobrego domu.
- Proszę przemyśleć swoje słowa następnym razem zanim otworzy Pan jadaczkę. - rzucił jeszcze do mężczyzny, po czym już całkowicie skupił swoją uwagę na blond piękności siedzącej przy stoliku. - Jestem święcie przekonany, że poradziłabyś sobie sama świetnie. Jednak jako mężczyzna, nie mogłem siedzieć bezczynnie w takiej sytuacji. Oczywiście w żadnym wypadku nie uważam kobiet za płeć słabszą, ale mimo wszystko jako mężczyzna, moim obowiązkiem zawsze jest stanąć w obronie kobiety, zwłaszcza tak pięknej kobiety jaką jesteś. - odparł spokojnie kiwając głową, po czym przyjął jej ofertę i zajął miejsce obok niej, uśmiechając się do niej łagodnie - Aczkolwiek nie ukrywam, że również nie spodziewałem się spotkać tu twojej osoby. Jednak w żadnym wypadku nie żałuję, że dziś się tutaj widzimy. - puścił jej oczko nawet na moment nie odrywając od niej wzroku. - Zakłopotanie? - uniósł brew ku górze lekko zaskoczony jej słowami, bo nie do końca rozumiał co miała na myśli - Rozumiem, że zachowanie tego jegomości mogło cię wprowadzić w zakłopotanie, gdyż było wysoce niestosowne, jednak nasze ostatnie spotkanie...myślę, że tam nie miałaś powodu do zakłopotania. - pokręcił głową z uśmiechem, po czym zerknął w kierunku swojego starego stolika, na którym zostawił na wpół wypitą szklankę piwa. - Napiję się tego co ty. - dodał ponownie puszczając jej oczko.
Był bardzo usatysfakcjonowany z faktu, że mężczyzna definitywnie się spietrał. Widział ten błysk w jego oku kiedy podnosił się z krzesła chcąc zdecydowanie rozpocząć jakąś, kompletnie nie potrzebną, burdę. Zdawał sobie sprawę, że przewyższał wzrostem nie jedną osobę w tym lokalu, był zdecydowanie wyrośniętym typem, więc był pewny, że dziadek raczej nie będzie ryzykował zarobienia w nos. Co było bardzo możliwe, gdyby nie zakończył swojego pożal się Merlinie wywodu na temat panien z dobrego domu.
- Proszę przemyśleć swoje słowa następnym razem zanim otworzy Pan jadaczkę. - rzucił jeszcze do mężczyzny, po czym już całkowicie skupił swoją uwagę na blond piękności siedzącej przy stoliku. - Jestem święcie przekonany, że poradziłabyś sobie sama świetnie. Jednak jako mężczyzna, nie mogłem siedzieć bezczynnie w takiej sytuacji. Oczywiście w żadnym wypadku nie uważam kobiet za płeć słabszą, ale mimo wszystko jako mężczyzna, moim obowiązkiem zawsze jest stanąć w obronie kobiety, zwłaszcza tak pięknej kobiety jaką jesteś. - odparł spokojnie kiwając głową, po czym przyjął jej ofertę i zajął miejsce obok niej, uśmiechając się do niej łagodnie - Aczkolwiek nie ukrywam, że również nie spodziewałem się spotkać tu twojej osoby. Jednak w żadnym wypadku nie żałuję, że dziś się tutaj widzimy. - puścił jej oczko nawet na moment nie odrywając od niej wzroku. - Zakłopotanie? - uniósł brew ku górze lekko zaskoczony jej słowami, bo nie do końca rozumiał co miała na myśli - Rozumiem, że zachowanie tego jegomości mogło cię wprowadzić w zakłopotanie, gdyż było wysoce niestosowne, jednak nasze ostatnie spotkanie...myślę, że tam nie miałaś powodu do zakłopotania. - pokręcił głową z uśmiechem, po czym zerknął w kierunku swojego starego stolika, na którym zostawił na wpół wypitą szklankę piwa. - Napiję się tego co ty. - dodał ponownie puszczając jej oczko.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Odetchnęła z ulgą, kiedy mężczyzna się oddalił. Problem z głowy, i to całkiem zgrabnie poszło Gabrielowi z rozprawieniem się z nim. Nie poradziłaby sobie sama, chociaż może? Pewnie zajęłoby jej więcej czasu, by jakoś z tego wybrnąć. Miała ogromne szczęście, że pojawił się w zasadzie znikąd. Nie dostrzegła go, kiedy się tutaj zjawiła, nie rozglądała się specjalnie, może to przez to? Zresztą ledwie weszła, to jej uwagę przykuł ten mężczyzna, który nieco się zapędził. Jej cała atencja była skupiona właśnie na nim. Gabriel zareagował szybko, nie wahał się wcale i spławił intruza.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie do końca jestem przyzwyczajona do takich sytuacji, może faktycznie powinnam jednak wybierać inne miejsca do swoich wizyt, jak widać niepotrzebnie prowokuję. Chociaż pierwszy raz mi się zdarzyła taka sytuacja..- zamyśliła się na moment. Przeanalizowała całe zajście, by upewnić się, że nie zrobiła nic, aby zwrócić na siebie uwagi tego typa. Może po prostu miał gorszy dzień, a ona akurat nawinęła mu się pod nos i była idealnym kandydatem do dania upustu swoim negatywnym emocjom. W końcu nie wyglądała na taką, która mogłaby się obronić, a najłatwiej było się wyżywać na takich osobach. Wiedziała nieco o tym, jak stworzenia wybierają ofiary..
Uciekła wzrokiem, kiedy skomentował jej wygląd, nie przywykła do komplementów, nie potrafiła ich przyjmować, na jej policzkach jednak pojawiły się rumieńce, chyba ponownie poczuła się onieśmielona, po chwili jednak znowu wbiła swoje niebieskie oczy w jego. - Jest to bardzo dżentelmeńskie podejście, nie wszyscy, jak widać takie mają. Naprawdę jestem wdzięczna. - posłała mu promienny uśmiech. - Również jestem mile zaskoczona, to bardzo dobre zakończenie, tego nie najgorszego dnia. Rzadko bywam w takich miejscach, jednak dzisiaj miałam ochotę nieco odetchnąć, a że nie do końca wypada pić w samotności, to mam szczęście, że Cię spotkałam, zresztą nie tyko z tego powodu. - Uśmiechnęła się, kiedy puścił w jej kierunku oczko, wrócił do niej dobry humor, który miała zanim weszła do tego miejsca, jak widać nic nie było jeszcze stracone i ten epizod nie miał popsuć jej tego dnia. - Poza mim efektownym upadkiem, masz rację, nie było to, aż tak żenujące, jak to dzisiaj. Jak widać zawsze może być gorzej, ciekawe w jakiej sytuacji spotkamy się kolejny raz. - skoro los skrzyżował ich drogi ledwie po tygodniu od kiedy się poznali wydawało jej się, że dojdzie do kolejnego spotkania, oby bez żadnych niespodzianek. - W takim wypadku proszę poczekaj sekundę.- podniosła się i udała się w stronę baru, zamówiła rum, czarny, jakoś bardziej go lubiła, piła go na lodzie, tak nauczyła się podczas morskich wypraw. Po chwili ponownie pojawiła się przed Tonksem i postawiła koło niego szklankę rumu. - Mam nadzieję, że nie będziesz żałował, wiem, że nie wszyscy lubią to pić w ten sposób. - usiadła ponownie na swoim miejscu, po czym skierowała wzrok na mężczyznę, intrygował ją, przyglądała mu się uważnie zupełnie nie kryjąc swojego zainteresowania. Schowała za ucho niesforny kosmyk włosów i upiła łyk trunku, miała ochotę dzisiaj nieco się zrelaksować, może alkohol nie był specjalnie słusznym wyjściem, jednak najprostszym. - Tak właściwie, to przeszkodziłam Ci w czymś.- rozejrzała się po sali w poszukiwaniu ewentualnego, wcześniejszego kompana Gabriea, jednak na pierwszy rzut oka, nikt nie wydawał się być kimś, kto mógłby tutaj z nim przybyć. Jej oczy ponownie przyglądały się mężczyźnie, w sumie to cieszyła się, że go znowu spotkała, nawet nie liczyła na to, że kiedyś jeszcze się zobaczą, tym bardziej, że stanie się to tak szybko. Miała dzisiaj szczęście, zdecydowanie.
- Jeszcze raz dziękuję. Nie do końca jestem przyzwyczajona do takich sytuacji, może faktycznie powinnam jednak wybierać inne miejsca do swoich wizyt, jak widać niepotrzebnie prowokuję. Chociaż pierwszy raz mi się zdarzyła taka sytuacja..- zamyśliła się na moment. Przeanalizowała całe zajście, by upewnić się, że nie zrobiła nic, aby zwrócić na siebie uwagi tego typa. Może po prostu miał gorszy dzień, a ona akurat nawinęła mu się pod nos i była idealnym kandydatem do dania upustu swoim negatywnym emocjom. W końcu nie wyglądała na taką, która mogłaby się obronić, a najłatwiej było się wyżywać na takich osobach. Wiedziała nieco o tym, jak stworzenia wybierają ofiary..
Uciekła wzrokiem, kiedy skomentował jej wygląd, nie przywykła do komplementów, nie potrafiła ich przyjmować, na jej policzkach jednak pojawiły się rumieńce, chyba ponownie poczuła się onieśmielona, po chwili jednak znowu wbiła swoje niebieskie oczy w jego. - Jest to bardzo dżentelmeńskie podejście, nie wszyscy, jak widać takie mają. Naprawdę jestem wdzięczna. - posłała mu promienny uśmiech. - Również jestem mile zaskoczona, to bardzo dobre zakończenie, tego nie najgorszego dnia. Rzadko bywam w takich miejscach, jednak dzisiaj miałam ochotę nieco odetchnąć, a że nie do końca wypada pić w samotności, to mam szczęście, że Cię spotkałam, zresztą nie tyko z tego powodu. - Uśmiechnęła się, kiedy puścił w jej kierunku oczko, wrócił do niej dobry humor, który miała zanim weszła do tego miejsca, jak widać nic nie było jeszcze stracone i ten epizod nie miał popsuć jej tego dnia. - Poza mim efektownym upadkiem, masz rację, nie było to, aż tak żenujące, jak to dzisiaj. Jak widać zawsze może być gorzej, ciekawe w jakiej sytuacji spotkamy się kolejny raz. - skoro los skrzyżował ich drogi ledwie po tygodniu od kiedy się poznali wydawało jej się, że dojdzie do kolejnego spotkania, oby bez żadnych niespodzianek. - W takim wypadku proszę poczekaj sekundę.- podniosła się i udała się w stronę baru, zamówiła rum, czarny, jakoś bardziej go lubiła, piła go na lodzie, tak nauczyła się podczas morskich wypraw. Po chwili ponownie pojawiła się przed Tonksem i postawiła koło niego szklankę rumu. - Mam nadzieję, że nie będziesz żałował, wiem, że nie wszyscy lubią to pić w ten sposób. - usiadła ponownie na swoim miejscu, po czym skierowała wzrok na mężczyznę, intrygował ją, przyglądała mu się uważnie zupełnie nie kryjąc swojego zainteresowania. Schowała za ucho niesforny kosmyk włosów i upiła łyk trunku, miała ochotę dzisiaj nieco się zrelaksować, może alkohol nie był specjalnie słusznym wyjściem, jednak najprostszym. - Tak właściwie, to przeszkodziłam Ci w czymś.- rozejrzała się po sali w poszukiwaniu ewentualnego, wcześniejszego kompana Gabriea, jednak na pierwszy rzut oka, nikt nie wydawał się być kimś, kto mógłby tutaj z nim przybyć. Jej oczy ponownie przyglądały się mężczyźnie, w sumie to cieszyła się, że go znowu spotkała, nawet nie liczyła na to, że kiedyś jeszcze się zobaczą, tym bardziej, że stanie się to tak szybko. Miała dzisiaj szczęście, zdecydowanie.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Tonks umiał się kamuflować, w końcu do tego był szkolony. I choć wyróżniał się z pewnością wzrostem to jednak posiadał umiejętność wtopienia się w tłum. Pewnie gdyby Prudence powiedziała mu, że go nie zauważyła nie zdziwiłby się w najmniejszym calu.
- Nikogo niczym nie sprowokowałaś, o to się nie powinnaś martwić. – powiedział spokojnie kręcąc głową – Koleś miał po prostu gorszy dzień i zdecydowanie chciał się do kogoś przyczepić. Miałaś niestety to nieszczęście, że wybrał sobie ciebie na ofiarę. Z tego co mi wiadomo to ogólnie bardzo spokojne miejsce.– odparł nie odrywając od niej wzroku nawet na moment.
Nie umknęło jego uwadze to w jaki sposób zareagowała na jego komplement. Już tydzień temu, gdy spotkali się pierwszy raz, zauważył, że kiedy ją skomplementował odwróciła wzrok. Domyślał się, że nie była przyzwyczajona, co jednocześnie go dziwiła, bo przecież była piękną kobietą. Gdyby miał okazję z pewnością obdarowywał ją komplementami codziennie. Uśmiechnął się łagodnie widząc ten uroczy rumieniec w jej wykonaniu, ale nic nie powiedział, nie chcąc by jeszcze bardziej się zawstydziła.
- A wszyscy powinni się tak zachowywać. – pokiwał lekko głową, a po chwili zaśmiał się cicho pod nosem – No cóż, picie w samotności mogłoby zostać źle odebrane. W takim wypadku tym bardziej się cieszę, że mogę ci dzisiaj dotrzymać towarzystwa. A co do ostatniego razu, nadal uważam, że był to piękny pokaz twoich zdolności, nic żenującego czy godnego pożałowania. – odparł puszczając jej oczko.
Kiedy podniosła się z miejsca i skierowała do baru powiódł za nią wzrokiem. Kompletnie zapomniał na ten moment o tym, że miał pracować, że jego cel siedział zaledwie dwa stoliki dalej. Nie zwracał na niego uwagi w ogóle. W tym momencie jego głowę zajmowała panna Prudence i jej hipnotyzujące oczy i uroczy rumieniec. On sam cały czas delikatnie się uśmiechał. Zabawne, że czuł się tak dobrze w towarzystwie osoby, której tak naprawdę w ogóle nie znał. Zdał sobie sprawę, że na moment jego troski i wewnętrzne rozterki odchodzą w zapomnienie, kiedy z nią rozmawia i bardzo mu się to podobało, zwłaszcza, że ostatnie kilka miesięcy starał się tego wszystkiego pozbyć.
- Rum na lodzie? To da się go pić inaczej? – spytał z uśmiechem przyjmując od niej szklankę, gdy wróciła do stolika, po czym uniósł szklankę w jej stronę – Za miłe spotkanie. – puścił jej oczko i upił trochę alkoholu, po czym szklankę odstawił na blat drewnianego stołu. – Nie, w niczym. Siedziałem sobie i czytałem gazetę, więc niczym się nie przejmuj. – odparł z uśmiechem – A ty tutaj tak rekreacyjnie w okolice przyjechałaś, czy jakieś sprawy do załatwienia? – spytał spokojnie unosząc brew ku górze.
- Nikogo niczym nie sprowokowałaś, o to się nie powinnaś martwić. – powiedział spokojnie kręcąc głową – Koleś miał po prostu gorszy dzień i zdecydowanie chciał się do kogoś przyczepić. Miałaś niestety to nieszczęście, że wybrał sobie ciebie na ofiarę. Z tego co mi wiadomo to ogólnie bardzo spokojne miejsce.– odparł nie odrywając od niej wzroku nawet na moment.
Nie umknęło jego uwadze to w jaki sposób zareagowała na jego komplement. Już tydzień temu, gdy spotkali się pierwszy raz, zauważył, że kiedy ją skomplementował odwróciła wzrok. Domyślał się, że nie była przyzwyczajona, co jednocześnie go dziwiła, bo przecież była piękną kobietą. Gdyby miał okazję z pewnością obdarowywał ją komplementami codziennie. Uśmiechnął się łagodnie widząc ten uroczy rumieniec w jej wykonaniu, ale nic nie powiedział, nie chcąc by jeszcze bardziej się zawstydziła.
- A wszyscy powinni się tak zachowywać. – pokiwał lekko głową, a po chwili zaśmiał się cicho pod nosem – No cóż, picie w samotności mogłoby zostać źle odebrane. W takim wypadku tym bardziej się cieszę, że mogę ci dzisiaj dotrzymać towarzystwa. A co do ostatniego razu, nadal uważam, że był to piękny pokaz twoich zdolności, nic żenującego czy godnego pożałowania. – odparł puszczając jej oczko.
Kiedy podniosła się z miejsca i skierowała do baru powiódł za nią wzrokiem. Kompletnie zapomniał na ten moment o tym, że miał pracować, że jego cel siedział zaledwie dwa stoliki dalej. Nie zwracał na niego uwagi w ogóle. W tym momencie jego głowę zajmowała panna Prudence i jej hipnotyzujące oczy i uroczy rumieniec. On sam cały czas delikatnie się uśmiechał. Zabawne, że czuł się tak dobrze w towarzystwie osoby, której tak naprawdę w ogóle nie znał. Zdał sobie sprawę, że na moment jego troski i wewnętrzne rozterki odchodzą w zapomnienie, kiedy z nią rozmawia i bardzo mu się to podobało, zwłaszcza, że ostatnie kilka miesięcy starał się tego wszystkiego pozbyć.
- Rum na lodzie? To da się go pić inaczej? – spytał z uśmiechem przyjmując od niej szklankę, gdy wróciła do stolika, po czym uniósł szklankę w jej stronę – Za miłe spotkanie. – puścił jej oczko i upił trochę alkoholu, po czym szklankę odstawił na blat drewnianego stołu. – Nie, w niczym. Siedziałem sobie i czytałem gazetę, więc niczym się nie przejmuj. – odparł z uśmiechem – A ty tutaj tak rekreacyjnie w okolice przyjechałaś, czy jakieś sprawy do załatwienia? – spytał spokojnie unosząc brew ku górze.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prue wręcz przeciwnie. Mimo tego, że była drobna, mogła niby łatwo zgubić się w tłumie zawsze pakowała się w jakieś sytuacje przez które wszystkie oczy były zwrócone właśnie w jej kierunku. Często działo się to z jej winy, jak widać jednak nawet jak chciała przejść niezauważona to musiała trafić na nieodpowiednie towarzystwo. Powinna się już do tego przyzwyczaić, życie Prudence ciągle rzucało jej jakieś kłody pod nogi, żeby nie miała czasu się nudzić. Można się do tego przyzwyczaić.
- Najwyraźniej mam tendencje do przyciągania buców.- rzekła z uśmiechem na twarzy, jednak po chwili nieco się zmieszała. - Oczywiście nie wszyscy, na których wpadam to buce! - nie chciała, żeby sobie pomyślał, że przypadkiem go wzięła za buca. - W sensie, chodzi mi o to, że czasem los mi sprzyja, ostatnio przykładowo poznałam Ciebie. - widać było, że nieco się zagubiła w tym, co chciała powiedzieć. Zdecydowanie słowa za szybko opuszczały jej usta, nie nauczyła się jeszcze trzymać języka za zębami. - To moja pierwsza wizyta w tym miejscu, oby nie ostatnia. Szczególnie, że można tu spotkać ciekawych gości. - nie odrywała wzroku od twarzy Gabriela. Sama była zdziwiona swoją reakcją na jego słowa. Nie zdarzało jej się często oblewać rumieńcem, nie do końca wiedziała, czym to było spowodowane. Jego obecność najwyraźniej wzbudzała w niej wiele emocji, a przecież ledwie się znali.
- W takim wypadku zostajesz moim dzisiejszym strażnikiem dobrego imienia. Przynajmniej nikt więcej nie będzie próbował do mnie podejść. Myślę, że już się nikt nie odważy. Zapewne nie tylko na mnie zrobiłeś ogromne wrażenie. Muszę przyznać, że szybka to była reakcja, zupełnie się jej nie spodziewałam. Naprawdę jestem Ci wdzięczna.- Prue powoli zaczynała się rozgadywać. Miała tendencje do wypowiadania wielu słów w krótkim czasie, szczególnie, kiedy czuła się dobrze w czyimś towarzystwie.
Zastanawiała się, czy powinna mu powiedzieć, kim jest. Może aktualnie nie było to istotne? Czy będzie miał jej za złe, że nie wspominała mu o swoim pochodzeniu. Wiedziała, że szlachta nie była ostatnio szczególnie lubiana, może więc lepiej jak na razie ignorować ten temat. W końcu znali się zaledwie chwilę. Zresztą nie wiedziała po której stronie konfliktu stoi, lepiej nie ryzykować. Nie chciała też, żeby zmienił swój stosunek do jej osoby, gdy usłyszy jej nazwisko, zazwyczaj wtedy pojawiał się dziwny dystans, który nie do końca rozumiała. - Uwierz, że się da, widziałam na własne oczy! Jednak sama tego do końca nie rozumiem, bo toleruję jedynie taką wersję. Powiem Ci w tajemnicy, że to mój ulubiony trunek. Przypomina mi beztroskie momenty mojego życia. - Uwielbiała rum, kojarzył jej się z morzem i wolnością, której jej teraz tak ogromnie brakowało. - Tak, bardzo miłe!- odparła z uśmiechem. Po raz kolejny upiła niewielki łyk, musiała uważać, żeby zbytnio się nie rozluźnić, jeszcze by powiedziała coś, czego nie powinna. Czuła się wyjątkowo w jego towarzystwie, jakby nie byłoby tu nikogo więcej, mimo, że przecież miejsce było wypełnione ludźmi. Skupiał na sobie całe jej zainteresowanie, w tej chwili nic więcej się nie liczyło.
- Często tu bywasz? - była ciekawa, czy w przyszłości będzie miała szansę go spotkać w tym miejscu. Jak odpowie na jej pytanie, nie będzie mogła już udawać, że przyszła tu przypadkiem. - Rekreacyjnie, Puddlemere nieco mi się nudzi, szukam alternatywy na spacery, nie jestem typem domatora. Raczej spędzam czas na świeżym powietrzu, szczególnie kiedy jest pogoda, tym bardziej, że zima jest coraz bliżej i nie będzie już raczej sposobności do całodniowych wędrówek.
- Najwyraźniej mam tendencje do przyciągania buców.- rzekła z uśmiechem na twarzy, jednak po chwili nieco się zmieszała. - Oczywiście nie wszyscy, na których wpadam to buce! - nie chciała, żeby sobie pomyślał, że przypadkiem go wzięła za buca. - W sensie, chodzi mi o to, że czasem los mi sprzyja, ostatnio przykładowo poznałam Ciebie. - widać było, że nieco się zagubiła w tym, co chciała powiedzieć. Zdecydowanie słowa za szybko opuszczały jej usta, nie nauczyła się jeszcze trzymać języka za zębami. - To moja pierwsza wizyta w tym miejscu, oby nie ostatnia. Szczególnie, że można tu spotkać ciekawych gości. - nie odrywała wzroku od twarzy Gabriela. Sama była zdziwiona swoją reakcją na jego słowa. Nie zdarzało jej się często oblewać rumieńcem, nie do końca wiedziała, czym to było spowodowane. Jego obecność najwyraźniej wzbudzała w niej wiele emocji, a przecież ledwie się znali.
- W takim wypadku zostajesz moim dzisiejszym strażnikiem dobrego imienia. Przynajmniej nikt więcej nie będzie próbował do mnie podejść. Myślę, że już się nikt nie odważy. Zapewne nie tylko na mnie zrobiłeś ogromne wrażenie. Muszę przyznać, że szybka to była reakcja, zupełnie się jej nie spodziewałam. Naprawdę jestem Ci wdzięczna.- Prue powoli zaczynała się rozgadywać. Miała tendencje do wypowiadania wielu słów w krótkim czasie, szczególnie, kiedy czuła się dobrze w czyimś towarzystwie.
Zastanawiała się, czy powinna mu powiedzieć, kim jest. Może aktualnie nie było to istotne? Czy będzie miał jej za złe, że nie wspominała mu o swoim pochodzeniu. Wiedziała, że szlachta nie była ostatnio szczególnie lubiana, może więc lepiej jak na razie ignorować ten temat. W końcu znali się zaledwie chwilę. Zresztą nie wiedziała po której stronie konfliktu stoi, lepiej nie ryzykować. Nie chciała też, żeby zmienił swój stosunek do jej osoby, gdy usłyszy jej nazwisko, zazwyczaj wtedy pojawiał się dziwny dystans, który nie do końca rozumiała. - Uwierz, że się da, widziałam na własne oczy! Jednak sama tego do końca nie rozumiem, bo toleruję jedynie taką wersję. Powiem Ci w tajemnicy, że to mój ulubiony trunek. Przypomina mi beztroskie momenty mojego życia. - Uwielbiała rum, kojarzył jej się z morzem i wolnością, której jej teraz tak ogromnie brakowało. - Tak, bardzo miłe!- odparła z uśmiechem. Po raz kolejny upiła niewielki łyk, musiała uważać, żeby zbytnio się nie rozluźnić, jeszcze by powiedziała coś, czego nie powinna. Czuła się wyjątkowo w jego towarzystwie, jakby nie byłoby tu nikogo więcej, mimo, że przecież miejsce było wypełnione ludźmi. Skupiał na sobie całe jej zainteresowanie, w tej chwili nic więcej się nie liczyło.
- Często tu bywasz? - była ciekawa, czy w przyszłości będzie miała szansę go spotkać w tym miejscu. Jak odpowie na jej pytanie, nie będzie mogła już udawać, że przyszła tu przypadkiem. - Rekreacyjnie, Puddlemere nieco mi się nudzi, szukam alternatywy na spacery, nie jestem typem domatora. Raczej spędzam czas na świeżym powietrzu, szczególnie kiedy jest pogoda, tym bardziej, że zima jest coraz bliżej i nie będzie już raczej sposobności do całodniowych wędrówek.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
To w jaki sposób gubiła się we własnych zeznaniach Gabriel uważał za bardzo urocze. Wiedział co miała na myśli, ale mimo wszystko zaśmiał się cicho.
- Rozumiem co chcesz mi przekazać. – odparł z uśmiechem patrząc na nią – Ale niestety czasami każdemu zdarza się trafić na buca, takie są fakty. Podstawą jest nauczyć się z nimi postępować. Moją przewagą z pewnością jest wzrost, zdecydowanie wyróżniam się na tym tle. A wiesz, tak jak było przed chwilą, facet się rzucał ale przeliczył się bardzo. – poruszał zabawnie brwiami patrząc na nią z uśmiechem – Mam nadzieję, że jedną z tych ciekawych osób jestem ja. – puścił jej oczko, po czym wziął jeszcze jednego łyka alkoholu.
Zaśmiał się cicho pod nosem na jej słowa. W porę ugryzł się w język, bo już o mało co nie rzuciłby jej tekstem jakim zwykł rzucać w szkole. Oj w szkole to zdecydowanie by się nie hamował. Wtedy to potrafił spotykać się z trzema dziewczynami na raz, co przeważnie kończyło się pięknym liściem w wykonaniu wszystkich trzech pań…ale jakimś cudem nigdy nie narzekał na brak dziewczyny. Wtedy się tym szczycił, teraz na szczęście wydoroślał, no miał jednak swoje lata i priorytety się zdecydowanie zmieniły. Poprzednie życie poświecił pracy i walce, drugie miał zamiar poprowadzić troszkę inaczej. Oczywiście nie zamierzał rezygnować z walki, bo jednak to ona w pewien sposób nadała mu sens życia, ale chciał się skupić na rodzinie, chciał założyć rodzinę w przyszłości. Durne podrywy nie były mu już w głowie.
- Będę twoim rycerzem od dzisiaj. – powiedział z uśmiechem kiwając do niej głową – Zawsze przybędę z pomocą, jeśli będzie takowej potrzebowała. A dzisiaj już nikt, oprócz mnie naturalnie, nie będzie cię już dzisiaj niepokoił.
Gabriel raczej rzadko miał kontakt ze szlachtą. Tak naprawdę nie pamiętał czy kiedykolwiek spotkał jakiegoś szlachetnie urodzonego, oprócz tych wkurzających dzieciaków w szkole. W dorosłym życiu raczej obchodził ich szerokim łukiem. Nie z powodu nie chęci, ale po prostu tych, których widział nie wywoływali u niego żadnych pozytywnych uczuć. Zwłaszcza Burke…który poniekąd przyczynił się do jego śmierci tamtego pamiętnego dnia. Jednak mimo wszystko jeśli chodziło o innych szlachciców nie miał o nich zdania tak naprawdę.
- Czy często? Rzadziej niż bym chciał. – odpowiedział na jej pytanie dyplomatycznie – Puddlemere…czyli mieszkasz na co dzień w Kornwalii, tak? – uniósł brew ku górze uśmiechając się łagodnie – Ostatnio spędziłem tam pół roku…ale to było zanim się poznaliśmy tydzień temu. – puścił jej oczko.
- Rozumiem co chcesz mi przekazać. – odparł z uśmiechem patrząc na nią – Ale niestety czasami każdemu zdarza się trafić na buca, takie są fakty. Podstawą jest nauczyć się z nimi postępować. Moją przewagą z pewnością jest wzrost, zdecydowanie wyróżniam się na tym tle. A wiesz, tak jak było przed chwilą, facet się rzucał ale przeliczył się bardzo. – poruszał zabawnie brwiami patrząc na nią z uśmiechem – Mam nadzieję, że jedną z tych ciekawych osób jestem ja. – puścił jej oczko, po czym wziął jeszcze jednego łyka alkoholu.
Zaśmiał się cicho pod nosem na jej słowa. W porę ugryzł się w język, bo już o mało co nie rzuciłby jej tekstem jakim zwykł rzucać w szkole. Oj w szkole to zdecydowanie by się nie hamował. Wtedy to potrafił spotykać się z trzema dziewczynami na raz, co przeważnie kończyło się pięknym liściem w wykonaniu wszystkich trzech pań…ale jakimś cudem nigdy nie narzekał na brak dziewczyny. Wtedy się tym szczycił, teraz na szczęście wydoroślał, no miał jednak swoje lata i priorytety się zdecydowanie zmieniły. Poprzednie życie poświecił pracy i walce, drugie miał zamiar poprowadzić troszkę inaczej. Oczywiście nie zamierzał rezygnować z walki, bo jednak to ona w pewien sposób nadała mu sens życia, ale chciał się skupić na rodzinie, chciał założyć rodzinę w przyszłości. Durne podrywy nie były mu już w głowie.
- Będę twoim rycerzem od dzisiaj. – powiedział z uśmiechem kiwając do niej głową – Zawsze przybędę z pomocą, jeśli będzie takowej potrzebowała. A dzisiaj już nikt, oprócz mnie naturalnie, nie będzie cię już dzisiaj niepokoił.
Gabriel raczej rzadko miał kontakt ze szlachtą. Tak naprawdę nie pamiętał czy kiedykolwiek spotkał jakiegoś szlachetnie urodzonego, oprócz tych wkurzających dzieciaków w szkole. W dorosłym życiu raczej obchodził ich szerokim łukiem. Nie z powodu nie chęci, ale po prostu tych, których widział nie wywoływali u niego żadnych pozytywnych uczuć. Zwłaszcza Burke…który poniekąd przyczynił się do jego śmierci tamtego pamiętnego dnia. Jednak mimo wszystko jeśli chodziło o innych szlachciców nie miał o nich zdania tak naprawdę.
- Czy często? Rzadziej niż bym chciał. – odpowiedział na jej pytanie dyplomatycznie – Puddlemere…czyli mieszkasz na co dzień w Kornwalii, tak? – uniósł brew ku górze uśmiechając się łagodnie – Ostatnio spędziłem tam pół roku…ale to było zanim się poznaliśmy tydzień temu. – puścił jej oczko.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Słysząc jego śmiech uśmiechnęła się promiennie, oczy zaczęły jej błyszczeć, nie dało się nie dostrzec bijącej od niej radości. Zapominała się zupełnie w jego towarzystwie, nie zastanawiała się nad tym, co powinna, a czego nie.. Nie myślała o tym, że trwa wojna, że nie jest to odpowiedni czas, żeby się spoufalać z obcymi osobami. Zresztą wcale nie wydawał jej się specjalnie obcy, miał w sobie coś takiego, że nie czuła, że to ich zaledwie drugie spotkanie.
- To dobrze, że rozumiesz. Mam czasem wrażenie, że bardzo chaotycznie składam zdania.- jakby chciała wszystko powiedzieć na raz, ale niestety nie do końca jej się to udawało. - Moją wadą jest wzrost, w sumie niedaleko mi do goblina. - zaśmiała się pod nosem. Zawsze z zazdrością spoglądała na te wszystkie inne szlachcianki, które poruszały się niczym piękne ptaki, z gracją, na ich długie nogi, zachwycające sylwetki. Ze swoim niskim wzrostem nie miała z nimi szans, do tego jej sylwetka była nieco zbyt mocno wysportowana jak na kobietę, wszak trenowała pływanie od dziecka. Nie uważała, że był to jakiś okropny mankament, jednak czasem zastanawiała się, jakby to było, gdyby ona była do nich podobna. Spojrzała mu w oczy, a na jej twarzy malował się uśmiech - Myślę, że jesteś, aczkolwiek jeszcze praktycznie nic o Tobie nie wiem, zobaczymy, czy będę miała szansę się dowiedzieć. - była ogromnie ciekawa, kim on właściwie jest, czym się zajmuje w życiu, jednak nie chciała wyjść na wścibską, jeśli uzna, że chce się z nią podzielić jakimiś informacjami ze swojego życia to to zrobi. Ledwie się w końcu znali, nie mogła oczekiwać nie wiadomo jakiego zaufania. Sama w końcu nie była z nim do końca szczera, no może nie kłamała, jednak też nie chciała powiedzieć całej prawdy. Wolała milczeć, jeśli chodzi o pewne tematy.
- Oj, nie wiem, czy nie będzie to dla ciebie zbyt wiele. Mam niefortunnie ogromne szczęście do wpadania w najróżniejsze tarapaty, nie wiem w jaki sposób mogłabym się odwdzięczyć za taką usługę.- Prudence raczej rzadko rozmawiała z mężczyznami w ten sposób. Raczej wdawała się z nimi w dyskusje dotyczące naukowych tematów, więc nie wiedziała do końca, czy prowadzi tą konwersację całkiem płynnie. Wydawało jej się, że nie było najgorzej, zobaczymy do czego ją to doprowadzi.
- Rzadziej niż byś chciał? - powtórzyła jego odpowiedź. - Zbyt wiele obowiązków? - spoglądała na niego spod jasnej grzywki z zainteresowaniem. Nie potrafiła przypisać mu żadnego sobie zawodu, w głowie ustalała już różne scenariusze, może był medykiem, może łamaczem klątw, może jeszcze coś zupełnie innego? Nie do końca jeszcze potrafiła odgadnąć, czym się może zajmować. - Tak, mieszkam w Kornwalii, tam można mnie znaleźć, chociaż może to zbyt dużo powiedziane. Tam głównie sypiam, bo przebywam to tu, to tam. Lubię się włóczyć po lasach, plażach i innych takich, nie jestem specjalnie domatorką. - zapewne go to wcale nie interesowało, ale miała tendencje do dzielenia się wszystkim, co jej ślina na język przyniosła. - Jaka szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej w tamtych okolicach, chociaż może nie ma co narzekać, cieszę się, że los Cię pokierował na tą plażę.- upiła kolejny łyk alkoholu, który miała w szklance, jakoś tak wyjątkowo przyjemnie jej dzisiaj wchodził.
- To dobrze, że rozumiesz. Mam czasem wrażenie, że bardzo chaotycznie składam zdania.- jakby chciała wszystko powiedzieć na raz, ale niestety nie do końca jej się to udawało. - Moją wadą jest wzrost, w sumie niedaleko mi do goblina. - zaśmiała się pod nosem. Zawsze z zazdrością spoglądała na te wszystkie inne szlachcianki, które poruszały się niczym piękne ptaki, z gracją, na ich długie nogi, zachwycające sylwetki. Ze swoim niskim wzrostem nie miała z nimi szans, do tego jej sylwetka była nieco zbyt mocno wysportowana jak na kobietę, wszak trenowała pływanie od dziecka. Nie uważała, że był to jakiś okropny mankament, jednak czasem zastanawiała się, jakby to było, gdyby ona była do nich podobna. Spojrzała mu w oczy, a na jej twarzy malował się uśmiech - Myślę, że jesteś, aczkolwiek jeszcze praktycznie nic o Tobie nie wiem, zobaczymy, czy będę miała szansę się dowiedzieć. - była ogromnie ciekawa, kim on właściwie jest, czym się zajmuje w życiu, jednak nie chciała wyjść na wścibską, jeśli uzna, że chce się z nią podzielić jakimiś informacjami ze swojego życia to to zrobi. Ledwie się w końcu znali, nie mogła oczekiwać nie wiadomo jakiego zaufania. Sama w końcu nie była z nim do końca szczera, no może nie kłamała, jednak też nie chciała powiedzieć całej prawdy. Wolała milczeć, jeśli chodzi o pewne tematy.
- Oj, nie wiem, czy nie będzie to dla ciebie zbyt wiele. Mam niefortunnie ogromne szczęście do wpadania w najróżniejsze tarapaty, nie wiem w jaki sposób mogłabym się odwdzięczyć za taką usługę.- Prudence raczej rzadko rozmawiała z mężczyznami w ten sposób. Raczej wdawała się z nimi w dyskusje dotyczące naukowych tematów, więc nie wiedziała do końca, czy prowadzi tą konwersację całkiem płynnie. Wydawało jej się, że nie było najgorzej, zobaczymy do czego ją to doprowadzi.
- Rzadziej niż byś chciał? - powtórzyła jego odpowiedź. - Zbyt wiele obowiązków? - spoglądała na niego spod jasnej grzywki z zainteresowaniem. Nie potrafiła przypisać mu żadnego sobie zawodu, w głowie ustalała już różne scenariusze, może był medykiem, może łamaczem klątw, może jeszcze coś zupełnie innego? Nie do końca jeszcze potrafiła odgadnąć, czym się może zajmować. - Tak, mieszkam w Kornwalii, tam można mnie znaleźć, chociaż może to zbyt dużo powiedziane. Tam głównie sypiam, bo przebywam to tu, to tam. Lubię się włóczyć po lasach, plażach i innych takich, nie jestem specjalnie domatorką. - zapewne go to wcale nie interesowało, ale miała tendencje do dzielenia się wszystkim, co jej ślina na język przyniosła. - Jaka szkoda, że nie spotkaliśmy się wcześniej w tamtych okolicach, chociaż może nie ma co narzekać, cieszę się, że los Cię pokierował na tą plażę.- upiła kolejny łyk alkoholu, który miała w szklance, jakoś tak wyjątkowo przyjemnie jej dzisiaj wchodził.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Złapał się na myśli, że naprawdę podoba mu się jej uśmiech. Sam w jej obecności cały czas lekko się uśmiechał. Jest takim słoneczkiem. Zabawna myśl przemknęła mu przez głowę i sam się na nią uśmiechnął. Zdecydowanie jej uśmiech rozjaśniał pomieszczenie, a w każdym razie w jego mniemaniu.
- Wcale nie uważam, że twój wzrost jest wadą...i nie przesadzajmy do goblina ci jeszcze daleko. - powiedział rozbawiony puszczając jej oczko. - Osobiście uważam, że twój wzrost jest jak najbardziej odpowiedni pasujący do ciebie i nader uroczy. - dodał po chwili uśmiechając się do niej łagodnie.
Niby spotkali się dopiero drugi raz, ale naprawdę polubił te ich przypadkowe spotkania. Nie chodziło o to, że działo się zawsze coś ciekawego, ale po prostu polubił rozmowy z nią i fakt, że przy niej uciekały smutki.
- Zawsze możemy zagrać w tzw. 10 pytań. - uniósł brew ku górze - Wtedy oboje coś się o sobie dowiemy. A nie ukrywam, że chętnie cię poznam. Swoją osobą i uśmiechem rozjaśniasz mój dzień. - odparł spokojnie kiwając przy tym lekko głową.
Chyba w tym momencie nie koniecznie pomyślał zanim powiedział. Raczej nie odzywał się bez zastanowienia. Nie rozumiał za bardzo dlaczego teraz było inaczej, gadał jak nakręcony. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział i zaśmiał się lekko zakłopotany i podrapał się po karku, tak jak to miał w zwyczaju. Dziwny nawyk, którego nabrał jeszcze czasach szkolnych. Uśmiechnął się do niej niewinnie.
- Wybacz moją bezpośredniość, kiedy rozmawiamy mam wrażenie, że znamy się już lata. - wytłumaczył się od razu - I możesz być pewna, na pewno nie będzie to dla mnie za wiele. A kto mówi coś o odwdzięczaniu się? Przecież ja niczego nie wymagam w zamian. - pokręcił głową nie odrywając od niej wzroku nawet na moment.
Upił łyk alkoholu ze szklanicy, po czym przez moment trzymał go w ustach i dopiero połknął. W ten sposób był w stanie poczuć prawdziwy smak i rozkoszować się nim w całości. Jednocześnie zamyślił się na chwilę nad jej pytaniem.
- Między innymi jest to kwestia obowiązków, ale też sposobu życia i kilku innych czynników. - odparł spokojnie unosząc na nią wzrok znad szklanki, po czym odstawił ją i uśmiechnął się łagodnie - Tak, zdecydowanie należy podziękować losowi, że pozwolił nam na siebie wpaść na plaży tydzień temu. I jak zawsze masz rację, zdecydowanie szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej. Jednak wydaje mi się, że to nic straconego i z pewnością jesteśmy w stanie to wszystko nadrobić. - dodał po chwili ponownie puszczając jej oczko.
- Wcale nie uważam, że twój wzrost jest wadą...i nie przesadzajmy do goblina ci jeszcze daleko. - powiedział rozbawiony puszczając jej oczko. - Osobiście uważam, że twój wzrost jest jak najbardziej odpowiedni pasujący do ciebie i nader uroczy. - dodał po chwili uśmiechając się do niej łagodnie.
Niby spotkali się dopiero drugi raz, ale naprawdę polubił te ich przypadkowe spotkania. Nie chodziło o to, że działo się zawsze coś ciekawego, ale po prostu polubił rozmowy z nią i fakt, że przy niej uciekały smutki.
- Zawsze możemy zagrać w tzw. 10 pytań. - uniósł brew ku górze - Wtedy oboje coś się o sobie dowiemy. A nie ukrywam, że chętnie cię poznam. Swoją osobą i uśmiechem rozjaśniasz mój dzień. - odparł spokojnie kiwając przy tym lekko głową.
Chyba w tym momencie nie koniecznie pomyślał zanim powiedział. Raczej nie odzywał się bez zastanowienia. Nie rozumiał za bardzo dlaczego teraz było inaczej, gadał jak nakręcony. Dopiero po chwili dotarło do niego co powiedział i zaśmiał się lekko zakłopotany i podrapał się po karku, tak jak to miał w zwyczaju. Dziwny nawyk, którego nabrał jeszcze czasach szkolnych. Uśmiechnął się do niej niewinnie.
- Wybacz moją bezpośredniość, kiedy rozmawiamy mam wrażenie, że znamy się już lata. - wytłumaczył się od razu - I możesz być pewna, na pewno nie będzie to dla mnie za wiele. A kto mówi coś o odwdzięczaniu się? Przecież ja niczego nie wymagam w zamian. - pokręcił głową nie odrywając od niej wzroku nawet na moment.
Upił łyk alkoholu ze szklanicy, po czym przez moment trzymał go w ustach i dopiero połknął. W ten sposób był w stanie poczuć prawdziwy smak i rozkoszować się nim w całości. Jednocześnie zamyślił się na chwilę nad jej pytaniem.
- Między innymi jest to kwestia obowiązków, ale też sposobu życia i kilku innych czynników. - odparł spokojnie unosząc na nią wzrok znad szklanki, po czym odstawił ją i uśmiechnął się łagodnie - Tak, zdecydowanie należy podziękować losowi, że pozwolił nam na siebie wpaść na plaży tydzień temu. I jak zawsze masz rację, zdecydowanie szkoda, że nie poznaliśmy się wcześniej. Jednak wydaje mi się, że to nic straconego i z pewnością jesteśmy w stanie to wszystko nadrobić. - dodał po chwili ponownie puszczając jej oczko.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence nie do końca odnajdywała się w sytuacjach jak ta. Raczej wszyscy mężczyźni byli jej obojętni, tym razem jednak było inaczej, ten tutaj wzbudzał w niej zdecydowanie więcej emocji, niż ktokolwiek jak dotąd. Może nieco było to spowodowane naciskiem rodziny, może przez to zaczęła patrzeć zupełnie w inny sposób na poznawanych mężczyzn. Chociaż, czy ona kiedykolwiek sugerowała się sugestiamii rodziny? Nie była przecież aż tak zdesperowana. Zwyczajnie, po prostu wzbudzał jej ciekawość. Coś powodowało, że była Gabrielem mocno zainteresowana. Sama nie potrafiła tego zrozumieć. Ten jego uśmiech, spokój, który od niego emanował, podobał jej się.
- Tak, tak daleko.. kilka centymetrów.- zaśmiała się w głos. Widać było, że dobrze się bawi w jego towarzystwie. - To chyba komplement?- uśmiechnęła się ponownie do mężczyzny nie do końca rozumiejąc całą tą sytuację. Dostrzegła jednak uśmiech na jego twarzy, najwyraźniej on również dobrze się bawił. Ponownie się zarumieniła, nie była przyzwyczajona do takiej atencji. Może coś się zmieniło ostatnimi czasy i zaczęła widzieć rzeczy, których jak dotąd nie zauważała? Jak do tej pory zupełnie ignorowała sprawy damsko-męskie, nie miała praktycznie żadnego doświadczenia w tej dziedzinie życia.
Ich spotkania były zupełnie przypadkowe, jednak może właśnie to się jej w tym najbardziej podobało. Po prostu zaskoczyło, czasem tak jest, że kogoś spotykasz i się zastanawiasz, jak to jest możliwe, że znacie się dopiero od chwili, kiedy czujesz, jakby było zupełnie inaczej. Zaciekawiło ją jego kolejne zdanie, spojrzała na niego pytająco.- Zadajemy sobie po dziesięć pytań?- wydawała się jej być to ogromna liczba, jednak wzbudziło to jej entuzjazm, może dzięki temu chociaż nieco bardziej się poznają. - Piszę się na to, Ty zaczynasz!- odparła pewnym głosem. Może dzięki temu uzyska jakieś ciekawe, chociaż nie sądziła, że poda jej on je od tak, na tacy. Ona sama będzie musiała uważać, aby nie powiedzieć zbyt wiele. Przynajmniej jeszcze. Nie chciała im psuć tej przyjemności, bała się trochę, że jak już wyjaśni, kim jest, to Gabriel będzie spoglądał na nią inaczej, z dystansem, a tego nie chciała. Zawstydziła się nieco słysząc jego kolejne słowa. Rozjaśniam Twój dzień? - musiała to powtórzyć, może faktycznie dobrze się jej wydawało, nie tylko ona tak się czuła w jego obecności, było to najwyraźniej obustronne. Nie zdarzyło się jej jeszcze, aby ktoś wypowiedział podobne słowa w jej kierunku, a może i mówił, jednak wtedy zupełnie jej to nie obchodziło.
Zauważyła ten jego zakłopotany uśmiech. Upiła spory łyk alkoholu, liczyła na to, że dzięki temu się rozluźni. Nie to, żeby potrzebowała tego jakoś mocno, czasem jednak ten przyjemny szum w głowie dodawał nieco odwagi i poszerzał granice. - Nie chciałam tego mówić pierwsza, ale również mam wrażenie, że znamy się nie od dzisiaj...- może nie powinna mówić tego wszystkiego, jednak miała w zwyczaju dzielić się tym, co jej język na usta przyniesie. Położyła swoje dłonie na stole.- Nie spotykam się często z podobnymi deklaracjami Gabrielu, mam wrażenie, że nie do końca wiesz, na co się piszesz. - wszak chciał jej zaoferować wiele, Ale nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądało jej życie. Nie do końca było to w porządku. - Powinnam Ci zaoferować coś w zamian, nikt nie proponuje swych usług za nic.- miała świadomość, jak wyglądał świat, który ich otaczał.
- Nie mogłabym się nie odezwać, ciekawi mnie Twój tryb życia, zastanawia mnie kim jesteś. Zastanawiałam się nad tym od czasu naszego poprzedniego spotkania. - zdradziła się, może nie powinna mówić, że o nim myślała, jej myśli dosyć często w ostatnim czasie zmierzały ku tajemniczemu mężczyźnie, którego poznała na plaży.
- Nadrobimy to na pewno, o ile będziesz miał chęć.- odparła nieco zarumieniona, policzki bowiem nie chciały wrócić do normalności.
- Tak, tak daleko.. kilka centymetrów.- zaśmiała się w głos. Widać było, że dobrze się bawi w jego towarzystwie. - To chyba komplement?- uśmiechnęła się ponownie do mężczyzny nie do końca rozumiejąc całą tą sytuację. Dostrzegła jednak uśmiech na jego twarzy, najwyraźniej on również dobrze się bawił. Ponownie się zarumieniła, nie była przyzwyczajona do takiej atencji. Może coś się zmieniło ostatnimi czasy i zaczęła widzieć rzeczy, których jak dotąd nie zauważała? Jak do tej pory zupełnie ignorowała sprawy damsko-męskie, nie miała praktycznie żadnego doświadczenia w tej dziedzinie życia.
Ich spotkania były zupełnie przypadkowe, jednak może właśnie to się jej w tym najbardziej podobało. Po prostu zaskoczyło, czasem tak jest, że kogoś spotykasz i się zastanawiasz, jak to jest możliwe, że znacie się dopiero od chwili, kiedy czujesz, jakby było zupełnie inaczej. Zaciekawiło ją jego kolejne zdanie, spojrzała na niego pytająco.- Zadajemy sobie po dziesięć pytań?- wydawała się jej być to ogromna liczba, jednak wzbudziło to jej entuzjazm, może dzięki temu chociaż nieco bardziej się poznają. - Piszę się na to, Ty zaczynasz!- odparła pewnym głosem. Może dzięki temu uzyska jakieś ciekawe, chociaż nie sądziła, że poda jej on je od tak, na tacy. Ona sama będzie musiała uważać, aby nie powiedzieć zbyt wiele. Przynajmniej jeszcze. Nie chciała im psuć tej przyjemności, bała się trochę, że jak już wyjaśni, kim jest, to Gabriel będzie spoglądał na nią inaczej, z dystansem, a tego nie chciała. Zawstydziła się nieco słysząc jego kolejne słowa. Rozjaśniam Twój dzień? - musiała to powtórzyć, może faktycznie dobrze się jej wydawało, nie tylko ona tak się czuła w jego obecności, było to najwyraźniej obustronne. Nie zdarzyło się jej jeszcze, aby ktoś wypowiedział podobne słowa w jej kierunku, a może i mówił, jednak wtedy zupełnie jej to nie obchodziło.
Zauważyła ten jego zakłopotany uśmiech. Upiła spory łyk alkoholu, liczyła na to, że dzięki temu się rozluźni. Nie to, żeby potrzebowała tego jakoś mocno, czasem jednak ten przyjemny szum w głowie dodawał nieco odwagi i poszerzał granice. - Nie chciałam tego mówić pierwsza, ale również mam wrażenie, że znamy się nie od dzisiaj...- może nie powinna mówić tego wszystkiego, jednak miała w zwyczaju dzielić się tym, co jej język na usta przyniesie. Położyła swoje dłonie na stole.- Nie spotykam się często z podobnymi deklaracjami Gabrielu, mam wrażenie, że nie do końca wiesz, na co się piszesz. - wszak chciał jej zaoferować wiele, Ale nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądało jej życie. Nie do końca było to w porządku. - Powinnam Ci zaoferować coś w zamian, nikt nie proponuje swych usług za nic.- miała świadomość, jak wyglądał świat, który ich otaczał.
- Nie mogłabym się nie odezwać, ciekawi mnie Twój tryb życia, zastanawia mnie kim jesteś. Zastanawiałam się nad tym od czasu naszego poprzedniego spotkania. - zdradziła się, może nie powinna mówić, że o nim myślała, jej myśli dosyć często w ostatnim czasie zmierzały ku tajemniczemu mężczyźnie, którego poznała na plaży.
- Nadrobimy to na pewno, o ile będziesz miał chęć.- odparła nieco zarumieniona, policzki bowiem nie chciały wrócić do normalności.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Roześmiał się na jej słowa w temacie braku zaledwie kilku centymetrów aby mogła równać się z goblinem. Naprawdę świetnie bawił się w jej towarzystwie. Przez te wszystkie wydarzenia całkowicie zaniedbał relacje damsko-męskie. W przeszłości rzadko kiedy mijał kobiety obojętnie, w szkole zdarzało mu się, że spotykał się z dwiema, a nawet trzema dziewczynami na raz. Z czasem na szczęście dorósł i nie robił już takich głupot, ale mimo wszystko zdawał sobie sprawę, że ma powodzenie u kobiet. Kiedy rozpętała się wojna nie było już czasu na romanse, a potem? Ach, szkoda gadać. Teraz jednak było inaczej, coś mu się przestawiło. Naprawdę był zainteresowany Prudence, chciał ją poznać lepiej.
- Zdecydowanie był to komplement. - pokiwał głową uśmiechając się do niej.
On był wysoki, ponadprzeciętnie wysoki, w społeczeństwie raczej nie specjalnie grzeszących wzrostem ludzi. Jej wzrost uważał za adekwatny do jej osoby. Nie była wysoka, ale miała zdecydowanie pasującą do swojego wzrostu sylwetkę. Na tyle, na ile udało mu się zaobserwować, a był dobrym obserwatorem, to jej sylwetka zdecydowanie różniła się "przyjętych standardów" kobiecego ciała. Była dość wysportowana, był przekonany, że pod materiałem ubrania byłoby widać zarysowane mięśnie. Ciekaw był co ćwiczy.
- No nie musi to być dokładnie dziesięć pytań. Tak to się po prostu nazywa. - odparł spokojnie - Ja mam zacząć? Dobrze, niech będzie. W takim razie chciałbym wiedzieć co ćwiczysz? - spytał, po czym upił łyk alkoholu ze szklanki, nawet na moment nie odrywając od niej wzroku.
- Tak. Twój uśmiech rozjaśnia mi dzień, który był dość ponury. Jednak jeden twój uśmiech i od razu stał się lepszy. - powiedział, chcąc tym samym trochę wybrnąć z sytuacji swojego niecodziennego rozgadania.
Nie kłamał jednak.
- Kto wie, może jest coś w tym, że czasami wystarczy jedno lub dwa spotkania by poznać swoją bratnią duszę? - uniósł brew ku górze.
Dostał drugą szansę od świata i nie miał zamiaru jej zmarnować. W towarzystwie tej blondwłosej damy czuł się wyjątkowo swobodnie. Miał wrażenie, że mogliby tak siedzieć i rozmawiać aż zastałaby ich noc, a oni nawet nie zwróciliby na to uwagi.
- Doprawdy? Czyżby mężczyźni w Kornwalii byli ślepi? A może są po prostu głupcami? Moim, jakże oczywiście skromnym, zdaniem zasługujesz jedynie na takie deklaracje. - puścił jej oczko i lekko odchylił się na krześle - Ja proponuje. - dodał po chwili, a w jego oczach, pomimo delikatnego uśmiechu na ustach, mogła zobaczyć, że mówi poważnie.
Słysząc jej kolejne słowa zamikł na chwilę. Zastanawiał się ile może jej zdradzić, nie chciał jej też do siebie w żaden sposób zrazić. Przez chwilę obracał, pustą już, szklankę w palcach.
- Jestem człowiekiem, który wraca powoli do życia po mało przyjemnych wydarzeniach. - odezwał się w końcu przenosząc spojrzenie na jej oczy - Staram się żyć pełnią życia, poznawać nowych i ciekawych ludzi. Jestem aurorem na emeryturze i byłym strażnikiem. - dodał spokojnie, nie odrywając od niej wzroku, był ciekaw jej reakcji.
- Zdecydowanie był to komplement. - pokiwał głową uśmiechając się do niej.
On był wysoki, ponadprzeciętnie wysoki, w społeczeństwie raczej nie specjalnie grzeszących wzrostem ludzi. Jej wzrost uważał za adekwatny do jej osoby. Nie była wysoka, ale miała zdecydowanie pasującą do swojego wzrostu sylwetkę. Na tyle, na ile udało mu się zaobserwować, a był dobrym obserwatorem, to jej sylwetka zdecydowanie różniła się "przyjętych standardów" kobiecego ciała. Była dość wysportowana, był przekonany, że pod materiałem ubrania byłoby widać zarysowane mięśnie. Ciekaw był co ćwiczy.
- No nie musi to być dokładnie dziesięć pytań. Tak to się po prostu nazywa. - odparł spokojnie - Ja mam zacząć? Dobrze, niech będzie. W takim razie chciałbym wiedzieć co ćwiczysz? - spytał, po czym upił łyk alkoholu ze szklanki, nawet na moment nie odrywając od niej wzroku.
- Tak. Twój uśmiech rozjaśnia mi dzień, który był dość ponury. Jednak jeden twój uśmiech i od razu stał się lepszy. - powiedział, chcąc tym samym trochę wybrnąć z sytuacji swojego niecodziennego rozgadania.
Nie kłamał jednak.
- Kto wie, może jest coś w tym, że czasami wystarczy jedno lub dwa spotkania by poznać swoją bratnią duszę? - uniósł brew ku górze.
Dostał drugą szansę od świata i nie miał zamiaru jej zmarnować. W towarzystwie tej blondwłosej damy czuł się wyjątkowo swobodnie. Miał wrażenie, że mogliby tak siedzieć i rozmawiać aż zastałaby ich noc, a oni nawet nie zwróciliby na to uwagi.
- Doprawdy? Czyżby mężczyźni w Kornwalii byli ślepi? A może są po prostu głupcami? Moim, jakże oczywiście skromnym, zdaniem zasługujesz jedynie na takie deklaracje. - puścił jej oczko i lekko odchylił się na krześle - Ja proponuje. - dodał po chwili, a w jego oczach, pomimo delikatnego uśmiechu na ustach, mogła zobaczyć, że mówi poważnie.
Słysząc jej kolejne słowa zamikł na chwilę. Zastanawiał się ile może jej zdradzić, nie chciał jej też do siebie w żaden sposób zrazić. Przez chwilę obracał, pustą już, szklankę w palcach.
- Jestem człowiekiem, który wraca powoli do życia po mało przyjemnych wydarzeniach. - odezwał się w końcu przenosząc spojrzenie na jej oczy - Staram się żyć pełnią życia, poznawać nowych i ciekawych ludzi. Jestem aurorem na emeryturze i byłym strażnikiem. - dodał spokojnie, nie odrywając od niej wzroku, był ciekaw jej reakcji.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Prudence po prostu była szczera i zdawała sobie sprawę ze swoich mankamentów. Miała dystans do takich rzeczy, jak wygląd, zdecydowanie. Nigdy nie przywiązywała do tego wagi. Nie bawiło jej spędzanie godzin nad wybraniem odpowiednich strojów, fryzur, czy innych takich. Uważała takie rzeczy za zupełnie nieistotne i nieco próżne. Wolała wony czas spożytkować w nieco inny sposób. Kącik jej ust drgnął w uśmiechu ponownie, gdy zobaczyła jego rozbawienie, ona również wyśmienicie się bawiła tego dnia. Pomijając początek wizyty w tym miejscu, który nie zapowiadał nic dobrego. Jak wiele może się zmienić w przeciągu kilku chwil.
- W takim wypadku, dziękuję za miłe słowa!- odparła nieco zawstydzona, jednak starała się nie dawać po sobie znać, że nie jest to do końca sytuacja, w której czuje się pewnie. Jej pewność siebie gdzieś nikła, kiedy przychodziło do sytuacji jak ta. Być może było spowodowane to tym, że nigdy specjalnie się nie angażowała w gry słowne, flirty, czy inne sytuacje damsko- męskie. Zdecydowanie nie była to jej mocna strona, jak mogłoby być inaczej skoro nie miała doświadczenia?
- Rozumiem, możemy rozegrać skróconą wersję, brzmi to dobrze! - chyba faktycznie dosyć optymistycznie zareagowała na ten jego pomysł. Wydawał się być idealny, w tej sytuacji, w której nie wiedzieli o sobie praktycznie wcale, a najwyraźniej każde z nich chciało zasięgnąć jakichś informacji. Jedno i drugie będzie miało szansę dowiedzieć się czegoś nowego.
- Nie sądziłam, że widać po mnie, że ćwiczę.- odparła zamyślając się na moment. Mało kto zwracał na to uwagę przy nawiązywaniu znajomości, zdecydowanie musiał się jej bardzo przyglądać. - Pływam, nie do końca ćwiczę, bardziej rekreacyjnie, jednak od lat, może stąd takie wrażenie.- również sięgnęła po szklankę z alkoholem, zauważyła, że dopiła już zawartość do końca, najwyraźniej jej towarzysz podobnie. - Wybacz na moment.- rzekła, żeby nie wyjść na niegrzeczną. Po chwili wróciła z butelką rumu, aby nie chodzić zbyt często do lady, po czym dopełniła swoją szklankę, oraz szklankę mężczyzny, nie pytając go wcześniej o zdanie. W końcu skoro już zdecydował się jej towarzyszyć, to już nie ma odwrotu.
- Twoje słowa..- zawahała się przez moment.- Dziękuję, są bardzo miłe, cieszę się, że chociaż komuś moja obecność poprawia humor. - widać było, że nie do końca wie, co ma powiedzieć. Pannie Macmillan zaczynało brakować słów, a zdarzało się to dosyć rzadko.
Przyglądała mu się uważnie, kiedy tak siedziała naprzeciwko. Spoglądała w te jego błękitne oczy, czuła się, jakby znali się od dawna, nie musiała pilnować tego, jakie słowa padają z jej ust, była bezpieczna. Wiedziała o tym, chociaż nie miała pojęcia skąd wzięło się to wrażenie. - Bratnią duszę?- powtórzyła zaraz po nim, nie odrywała wzroku od jego twarzy. On też to czuł? W końcu nie mówiłby o tym, gdyby również nie miał podobnego wrażenia. - Myślisz, że faktycznie może to być prawda, czy wierzysz, że takie rzeczy naprawdę się dzieją?- spoglądała na niego upijając kolejny łyk alkoholu. Atmosfera robiła się coraz gęstsza, Prue zupełnie ignorowała to, że wokół nich znajdowali się inni ludzie, jakby byli tutaj zupełnie sami. Sama jak do tej pory miała raczej sceptyczne nastawienie do sytuacji, jak ta między nimi, kierowała się rozumem, nie pozwalała sobie na chociażby moment zapomnienia. Tym razem jednak, coś mówiło jej, że powinna pozwolić sobie choć ten jeden raz nieco odetchnąć, nie stawiać wokół siebie muru. W końcu nie była już taka młoda, powinna może kiedyś kogoś do siebie dopuścić, a nieczęsto poznawała osoby, które by ją tak intrygowały.
- Jak do tej pory bardzo zgrabnie spławiałam wszystkich, którzy byli zainteresowani pełnieniem podobnej funkcji..- powiedziała zupełnie szczerze. - Jednak nie wiem Gabrielu, czy Tobie jestem w stanie odmówić. - wzrok skierowała tym razem na szklankę i jej zawartość, jakby nie chciała, aby ich spojrzenia się skrzyżowały, może nieco nieswojo się czuła, kiedy powiedziała to na głos.
Po tej chwili niepewności jednak ponownie przeniosła wzrok na jego twarz, nie chciała marnować tego czasu, który razem spędzali na niepotrzebne przyglądanie się szklance. - Wracasz do życia?- zabrzmiało to dosyć poważnie. - Wojna zbiera swoje żniwo, chyba każdego dotyka. - nie miała jednak pojęcia, o tym, jak bardzo dotknęła Tonksa, może to i lepiej, przynajmniej jak na drugie spotkanie. - Nie wyglądasz mi na emeryta, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze wyglądasz. - zająknęła się na chwilę, chyba nie do końca przemyślała swoją odpowiedź, posłała mu jednak pkolejny uśmiech licząc na to, że nie będzie łapał jej za słowa. Miała wrażenie, że się coraz bardziej kompromituje, upiła spory łyk rumu, który miała jeszcze w szklance licząc na to, że może alkohol pomoże jej się nieco rozluźnić. Od kiedy go zobaczyła, miała bowiem takie ciężkie uczucie w klatce piersiowej, nie do końca wiedziała czym było spowodowane.- To wszystko brzmi bardzo ciekawie, zapewne masz wiele interesujących historii, które mógłbyś opowiedzieć. - zawsze chętnie wysłuchiwała opowieści osób, które wiele doświadczyły. - Życie pełnią życia, brzmi jak coś, czego mogę jedynie pozazdrościć. - sama ostatnio nie mogła sobie pozwolić na takie sytuacje, a szkoda, brakowało jej nieco adrenaliny. - Czy teraz moja kolej na pytanie?- nie czekała specjalnie na odpowiedź mężczyzny, chciała go zapytać o tak wiele, że nie miała pojęcia od czego zacząć. - Mówiłeś, że jesteś aurorem, czy miałeś wiele sytuacji, w których bliski byłeś utraty życia? - wiedziała, że taka praca jest ryzykowna, chciała się dowiedzieć, jak bardzo.
- W takim wypadku, dziękuję za miłe słowa!- odparła nieco zawstydzona, jednak starała się nie dawać po sobie znać, że nie jest to do końca sytuacja, w której czuje się pewnie. Jej pewność siebie gdzieś nikła, kiedy przychodziło do sytuacji jak ta. Być może było spowodowane to tym, że nigdy specjalnie się nie angażowała w gry słowne, flirty, czy inne sytuacje damsko- męskie. Zdecydowanie nie była to jej mocna strona, jak mogłoby być inaczej skoro nie miała doświadczenia?
- Rozumiem, możemy rozegrać skróconą wersję, brzmi to dobrze! - chyba faktycznie dosyć optymistycznie zareagowała na ten jego pomysł. Wydawał się być idealny, w tej sytuacji, w której nie wiedzieli o sobie praktycznie wcale, a najwyraźniej każde z nich chciało zasięgnąć jakichś informacji. Jedno i drugie będzie miało szansę dowiedzieć się czegoś nowego.
- Nie sądziłam, że widać po mnie, że ćwiczę.- odparła zamyślając się na moment. Mało kto zwracał na to uwagę przy nawiązywaniu znajomości, zdecydowanie musiał się jej bardzo przyglądać. - Pływam, nie do końca ćwiczę, bardziej rekreacyjnie, jednak od lat, może stąd takie wrażenie.- również sięgnęła po szklankę z alkoholem, zauważyła, że dopiła już zawartość do końca, najwyraźniej jej towarzysz podobnie. - Wybacz na moment.- rzekła, żeby nie wyjść na niegrzeczną. Po chwili wróciła z butelką rumu, aby nie chodzić zbyt często do lady, po czym dopełniła swoją szklankę, oraz szklankę mężczyzny, nie pytając go wcześniej o zdanie. W końcu skoro już zdecydował się jej towarzyszyć, to już nie ma odwrotu.
- Twoje słowa..- zawahała się przez moment.- Dziękuję, są bardzo miłe, cieszę się, że chociaż komuś moja obecność poprawia humor. - widać było, że nie do końca wie, co ma powiedzieć. Pannie Macmillan zaczynało brakować słów, a zdarzało się to dosyć rzadko.
Przyglądała mu się uważnie, kiedy tak siedziała naprzeciwko. Spoglądała w te jego błękitne oczy, czuła się, jakby znali się od dawna, nie musiała pilnować tego, jakie słowa padają z jej ust, była bezpieczna. Wiedziała o tym, chociaż nie miała pojęcia skąd wzięło się to wrażenie. - Bratnią duszę?- powtórzyła zaraz po nim, nie odrywała wzroku od jego twarzy. On też to czuł? W końcu nie mówiłby o tym, gdyby również nie miał podobnego wrażenia. - Myślisz, że faktycznie może to być prawda, czy wierzysz, że takie rzeczy naprawdę się dzieją?- spoglądała na niego upijając kolejny łyk alkoholu. Atmosfera robiła się coraz gęstsza, Prue zupełnie ignorowała to, że wokół nich znajdowali się inni ludzie, jakby byli tutaj zupełnie sami. Sama jak do tej pory miała raczej sceptyczne nastawienie do sytuacji, jak ta między nimi, kierowała się rozumem, nie pozwalała sobie na chociażby moment zapomnienia. Tym razem jednak, coś mówiło jej, że powinna pozwolić sobie choć ten jeden raz nieco odetchnąć, nie stawiać wokół siebie muru. W końcu nie była już taka młoda, powinna może kiedyś kogoś do siebie dopuścić, a nieczęsto poznawała osoby, które by ją tak intrygowały.
- Jak do tej pory bardzo zgrabnie spławiałam wszystkich, którzy byli zainteresowani pełnieniem podobnej funkcji..- powiedziała zupełnie szczerze. - Jednak nie wiem Gabrielu, czy Tobie jestem w stanie odmówić. - wzrok skierowała tym razem na szklankę i jej zawartość, jakby nie chciała, aby ich spojrzenia się skrzyżowały, może nieco nieswojo się czuła, kiedy powiedziała to na głos.
Po tej chwili niepewności jednak ponownie przeniosła wzrok na jego twarz, nie chciała marnować tego czasu, który razem spędzali na niepotrzebne przyglądanie się szklance. - Wracasz do życia?- zabrzmiało to dosyć poważnie. - Wojna zbiera swoje żniwo, chyba każdego dotyka. - nie miała jednak pojęcia, o tym, jak bardzo dotknęła Tonksa, może to i lepiej, przynajmniej jak na drugie spotkanie. - Nie wyglądasz mi na emeryta, wręcz przeciwnie, bardzo dobrze wyglądasz. - zająknęła się na chwilę, chyba nie do końca przemyślała swoją odpowiedź, posłała mu jednak pkolejny uśmiech licząc na to, że nie będzie łapał jej za słowa. Miała wrażenie, że się coraz bardziej kompromituje, upiła spory łyk rumu, który miała jeszcze w szklance licząc na to, że może alkohol pomoże jej się nieco rozluźnić. Od kiedy go zobaczyła, miała bowiem takie ciężkie uczucie w klatce piersiowej, nie do końca wiedziała czym było spowodowane.- To wszystko brzmi bardzo ciekawie, zapewne masz wiele interesujących historii, które mógłbyś opowiedzieć. - zawsze chętnie wysłuchiwała opowieści osób, które wiele doświadczyły. - Życie pełnią życia, brzmi jak coś, czego mogę jedynie pozazdrościć. - sama ostatnio nie mogła sobie pozwolić na takie sytuacje, a szkoda, brakowało jej nieco adrenaliny. - Czy teraz moja kolej na pytanie?- nie czekała specjalnie na odpowiedź mężczyzny, chciała go zapytać o tak wiele, że nie miała pojęcia od czego zacząć. - Mówiłeś, że jesteś aurorem, czy miałeś wiele sytuacji, w których bliski byłeś utraty życia? - wiedziała, że taka praca jest ryzykowna, chciała się dowiedzieć, jak bardzo.
I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Jako były strażnik i auror mam nadal wytrenowany umysł. Obserwacja i analizowanie było kiedyś moją pracą i niestety, a może też stety wiele nawyków nadal mi zostało. - odparł spokojnie kiwając głową - W twoich ruchach widać, że zdecydowanie coś ćwiczysz. Pływanie jest świetną formą treningu, bo ćwiczy od razu całe ciało, nie tylko jedną czy dwie jego części. - dodał puszczając jej oczko.
Uniósł się lekko na krześle kiedy ta wstała i ruszyła w kierunku baru. Odprowadził ją wzrokiem, po czym rozejrzał się po sali. W tym samym momencie przypomniał sobie po co w ogóle się tu pojawił. Szybko odnalazł mężczyznę wzrokiem i przez moment mu się przyglądał. Już po chwili doszedł do wniosku, że facet jest w takim stanie upojenia alkoholowego, że nawet jakby chciał w jakikolwiek znany sobie sposób wyciągnąć z niego jakieś informacje, to nie byłby w stanie. Nic straconego, za dwa dni znowu tu się pojawi i na spokojnie dokończy swoją robotę. Nie miał określonego czasu, w którym powinien dokładnie zdobyć informacje, więc nikt nie ma prawa mieć do niego pretensji.
Z resztą teraz miał o wiele ważniejsze i zdecydowanie przyjemniejsze rzeczy do roboty. Siedział w towarzystwie pięknej, młodej damy, która w jakiś dziwny, coby nie powiedzieć, magiczny sposób go do siebie przyciągała. Nie, żeby mu to przeszkadzało, nic z tych rzeczy, po prostu był sam swoim zachowaniem lekko mówiąc zaskoczony,
Gdy Prudence wróciła do stolika spojrzał na nią z uśmiechem, a po chwili dopiero zauważył butelkę w jej dłoni. Uniósł brew ku górze, ale po chwili zrozumiał co nią kierowało. Tak będzie im zdecydowanie wygodniej.
- Nawet nie tyle co humor, co cały dzień. - odparł chcąc troszkę sprostować jej słowa, po czym puścił jej oczko - I tak, zdecydowanie wierze, że takie rzeczy się dzieją. Niektórzy szukają swoich bratnich dusz, swoich drugich połówek przez całe życie, a dla niektórych wystarczy jedno lub dwa spotkania by wiedzieć, że się taką osobę znalazło. - mówił to wszystko nawet na moment nie odrywając od niej wzroku.
Nie chciał wręcz odrywać od niej wzroku. Jakby nie obawiał, że gdy tylko to zrobi ona zniknie, rozpłynie się w powietrzu i jej nie zobaczy już nigdy więcej. Nie koniecznie wiedział co się z nim dzieje i też nie za bardzo mu się to podobało.
- Byłbym wielce rad gdybyś mi jednak nie odmówiła i pozwoliła na czynienie takiej właśnie funkcji. - odparł całkiem poważnie, jednak uśmiechając się przy tym łagodnie. - Wiesz, czasami można przejść na emeryturę wcześniej. - zaśmiał się na jej słowa, po czym upił trochę alkoholu ze szklanki - Byłem aurorem kilka ładnych lat, ale potem zmieniłem profesję na Wiedźmiego Strażnika, dlatego zawsze się śmieje, że jestem aurorem na emeryturze. - puścił jej oczko.
Nie było potrzeby w żadnym wypadku łapać ją za słówka, ale chciał jedynie wyjaśnić jak doszło do tego tytułu, który sam sobie nadał.
- Oj tak, zdecydowanie mam dużo historii, ale też niestety nie wszystkie mogę opowiadać. Mimo wszystko jakaś tam tajemnica zawodowa mnie obowiązuje. - odparł, a słysząc jej pytanie zamyślił się.
Nie chciał jej opowiadać o tym, że nawet nie tyle co był bliski śmierci co nawet zginął. Ludzie różnie na to reagowali, a Prudence była osobą, której nie chciał przestraszyć.
- Tak, niejednokrotnie byłem bliski śmierci. Może nie pracując jako Strażnik, ale jako Auror na pewno. - odparł w końcu wracając spojrzeniem do jej twarzy, gdyż podczas zastanawiania się znów utkwił wzrok w alkoholu.
Uniósł się lekko na krześle kiedy ta wstała i ruszyła w kierunku baru. Odprowadził ją wzrokiem, po czym rozejrzał się po sali. W tym samym momencie przypomniał sobie po co w ogóle się tu pojawił. Szybko odnalazł mężczyznę wzrokiem i przez moment mu się przyglądał. Już po chwili doszedł do wniosku, że facet jest w takim stanie upojenia alkoholowego, że nawet jakby chciał w jakikolwiek znany sobie sposób wyciągnąć z niego jakieś informacje, to nie byłby w stanie. Nic straconego, za dwa dni znowu tu się pojawi i na spokojnie dokończy swoją robotę. Nie miał określonego czasu, w którym powinien dokładnie zdobyć informacje, więc nikt nie ma prawa mieć do niego pretensji.
Z resztą teraz miał o wiele ważniejsze i zdecydowanie przyjemniejsze rzeczy do roboty. Siedział w towarzystwie pięknej, młodej damy, która w jakiś dziwny, coby nie powiedzieć, magiczny sposób go do siebie przyciągała. Nie, żeby mu to przeszkadzało, nic z tych rzeczy, po prostu był sam swoim zachowaniem lekko mówiąc zaskoczony,
Gdy Prudence wróciła do stolika spojrzał na nią z uśmiechem, a po chwili dopiero zauważył butelkę w jej dłoni. Uniósł brew ku górze, ale po chwili zrozumiał co nią kierowało. Tak będzie im zdecydowanie wygodniej.
- Nawet nie tyle co humor, co cały dzień. - odparł chcąc troszkę sprostować jej słowa, po czym puścił jej oczko - I tak, zdecydowanie wierze, że takie rzeczy się dzieją. Niektórzy szukają swoich bratnich dusz, swoich drugich połówek przez całe życie, a dla niektórych wystarczy jedno lub dwa spotkania by wiedzieć, że się taką osobę znalazło. - mówił to wszystko nawet na moment nie odrywając od niej wzroku.
Nie chciał wręcz odrywać od niej wzroku. Jakby nie obawiał, że gdy tylko to zrobi ona zniknie, rozpłynie się w powietrzu i jej nie zobaczy już nigdy więcej. Nie koniecznie wiedział co się z nim dzieje i też nie za bardzo mu się to podobało.
- Byłbym wielce rad gdybyś mi jednak nie odmówiła i pozwoliła na czynienie takiej właśnie funkcji. - odparł całkiem poważnie, jednak uśmiechając się przy tym łagodnie. - Wiesz, czasami można przejść na emeryturę wcześniej. - zaśmiał się na jej słowa, po czym upił trochę alkoholu ze szklanki - Byłem aurorem kilka ładnych lat, ale potem zmieniłem profesję na Wiedźmiego Strażnika, dlatego zawsze się śmieje, że jestem aurorem na emeryturze. - puścił jej oczko.
Nie było potrzeby w żadnym wypadku łapać ją za słówka, ale chciał jedynie wyjaśnić jak doszło do tego tytułu, który sam sobie nadał.
- Oj tak, zdecydowanie mam dużo historii, ale też niestety nie wszystkie mogę opowiadać. Mimo wszystko jakaś tam tajemnica zawodowa mnie obowiązuje. - odparł, a słysząc jej pytanie zamyślił się.
Nie chciał jej opowiadać o tym, że nawet nie tyle co był bliski śmierci co nawet zginął. Ludzie różnie na to reagowali, a Prudence była osobą, której nie chciał przestraszyć.
- Tak, niejednokrotnie byłem bliski śmierci. Może nie pracując jako Strażnik, ale jako Auror na pewno. - odparł w końcu wracając spojrzeniem do jej twarzy, gdyż podczas zastanawiania się znów utkwił wzrok w alkoholu.
Between life and death
you will find your true self, you will know what you are and what you never expected to be
Gabriel Tonks
Zawód : Szpieg
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony - no nie powiedziałbym.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 4 • 1, 2, 3, 4
Główna sala
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Somerset :: Dolina Godryka :: Pub "Porter Starego Sue"