Sala bankietowa
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala bankietowa
Każdy szanujący się dworek ma swoją salę bankietową. To pomieszczenie zazwyczaj stoi puste, w razie potrzeby zostaje jednak zapełnione stolikami, bufetem, miejscem dla orkiestry oraz miejscem do tańca. Dziewczęta zawsze lubiły wyprawiać tu swoje przyjęcia dla koleżanek. Już jako małe dziewczynki tańczyły na środku sali udając, że są księżniczkami, ku uciesze ich ojca. Jest to miejsce, które całej rodzinie bardzo dobrze się kojarzy.
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy nie chciała przegapić wieczorku panieńskiego Rosalie. Przed pojawieniem się tam, miała jednak jeszcze dużo zaległych spraw do załatwienia. Zanim wróciła na posiadłość oraz zajęła się wszelkimi przygotowaniami, aby odpowiednio prezentować się na przyjęciu Rosalie, minęło znacznie więcej czasu niż się spodziewała. Dopiero, kiedy przywdziała na siebie czekającą już na nią suknię i zapakowała prezent przygotowany dla kuzynki, mogła w końcu udać się w odpowiednie miejsce, aby Adam mógł ją zawieść bezpiecznie do domu lady Yaxley. Tego dnia Rosier nie chciała korzystać z Sieci Fiuu, nie chcąc zaryzykować zabrudzeniem sukni. Przygotowany dla Rosalie prezent był skromny. Jej ulubione perfumy przywiezione z Francji. Właściwy, bardziej wymyślny prezent od serca Rosie dostanie pewnie w dniu ślubu. Darcy starała się nie myśleć o tym, czy przyniesiony podarunek nie zawiedzie jej przyjaciółki. Liczyła na to, że jej obecność będzie ważniejsza od drobiazgów. Rosalie jeszcze nie znała szczegółów problemów, z jakimi ostatnio borykała się Darcy, a których rozstrzygnięcie zajęło jej długie tygodnie, które zdawały się niczym miesiące. W tym czasie zdążyła zniszczyć wiele znajomości. Miała nadzieję, że jej więź z Rosalie była silniejsza niż wszelkie niesnaski, jakie między nimi powstały w ciągu tych tygodni.
Wkraczając do Sali bankietowej w domu kuzynki, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to Constance, wręczajaca Rosalie perfumy. Jakież to… ironiczne. Nic dziwnego, że kazała się pozbyć Adamowi swojego podarunku i postanowiła zaimprowizować jakoś powód, dla którego Rosalie nie dostanie dzisiaj żadnego upominku. Widząc, że większość dam znalazła się już obok kobiety, Darcy skinęła jej głową z daleka, stając obok Libry i Lyry, dając sobie czas na namysł.
— Lyro — uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Widocznie to, co panienka WEasley zapamiętała z nauczania praktyk szlacheckich, to fakt, że zawsze należy pochwalić suknię właścicielki.
Zaraz potem przeniosła wzrok na Librę, skinąwszy jej również głową. Connie chwilowo była zajęta rozmową z Rosalie.
— Zdecydowałaś się na klasyczną czerń, lady Black? Jakże… zniewalający efekt.
Z jakiegoś powodu „zniewalający efekt” brzmiał w ustach Darcy prawie jak obraza.
Wkraczając do Sali bankietowej w domu kuzynki, pierwsze co rzuciło jej się w oczy to Constance, wręczajaca Rosalie perfumy. Jakież to… ironiczne. Nic dziwnego, że kazała się pozbyć Adamowi swojego podarunku i postanowiła zaimprowizować jakoś powód, dla którego Rosalie nie dostanie dzisiaj żadnego upominku. Widząc, że większość dam znalazła się już obok kobiety, Darcy skinęła jej głową z daleka, stając obok Libry i Lyry, dając sobie czas na namysł.
— Lyro — uśmiechnęła się do dziewczyny ciepło, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Widocznie to, co panienka WEasley zapamiętała z nauczania praktyk szlacheckich, to fakt, że zawsze należy pochwalić suknię właścicielki.
Zaraz potem przeniosła wzrok na Librę, skinąwszy jej również głową. Connie chwilowo była zajęta rozmową z Rosalie.
— Zdecydowałaś się na klasyczną czerń, lady Black? Jakże… zniewalający efekt.
Z jakiegoś powodu „zniewalający efekt” brzmiał w ustach Darcy prawie jak obraza.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Goście nie zawiedli, już chwilę po dwudziestej zaczęli pojawiać się w posiadłości, zbierając się w sali bankietowej. Jako pierwsza w środku pojawiła się Libra ubraną w piękną, czarną sukienkę. Spojrzałam na nią, układając usta w delikatnym uśmiechu. Widząc ją, miałam wrażenie, że rodowe czernie Blacków idealnie do niej pasowały. Sama nadal, mimo że za kilka dni miałam wyjść za mąż, nie potrafiłam wyobrazić sobie w tak mrocznych odcieniach. Ewidentnie nie był to mój styl, póki co jednak korzystałam z okazji, że nadal mogłam nosić swoje pudrowe róże, które tak uwielbiałam.
- Dziękuje - skinęłam lekko głową. - Tak, pojawiłaś się jako pierwsza.
Nie trwało to jednak długo, nim zaczęłyśmy rozmowę pojawiła się obok nas Lyra, przystrojona w niebieską suknie. Wyglądała bardzo ładnie, miałam wrażenie, że zmiana rodowych barw jej służyła. Powitałam ją szczerym uśmiechem. Gdy stanęła tak obok lady Black, wyglądały jak swoje kompletne przeciwieństwa. W pewnym sensie był to bardzo zabawny widok, który bardzo mnie rozweselił. Miałam tylko nadzieję, że tak jak napisałam wszystkim w liście, prosiłam, aby zostawili wszystkie swoje niechęci i dzisiejszego dnia skupili się na świętowaniu ze mną. Nie miałam ochoty na łagodzenie rodowych sporów.
- Dziękuje, Lyro, ty również - zachichotałam się cicho, zasłaniając usta dłonią. - Nie bądź taka ciekawska, moja droga. Wiem coś o tym. Mam nadzieję, że moja niespodzianka będzie dla was przyjemną atrakcją.
Znowu nie zdążyłśmy zacząć rozmowy, gdy do sali bankietowej weszła kolejna panna. Tym razem nie kto inny jak sama Constance. Znałyśmy się już z Hogwartu, poznałyśmy się dość nie pozornie, starsza koleżanka udzielała mi korepetycji. Nadal utrzymywałyśmy ze sobą przyjazne stosunki, dlatego postanowiłam również i ją zaprosić. Gdy do mnie podeszła, również ucałowałam ją w policzki, ciesząc się na jej widok.
- Miło cię widzieć - powiedziałam radośnie. - Ciesze się, że przyjęłaś moje zaproszenie. Nie trzeba było, ale dziękuje za prezent. Zmieni kolor? Chyba po ślubie zaraz pójdę sprawdzić, czy aby to prawda.
Przyjrzałam się buteleczce z zaciekawieniem. Nie było w niej nic nadzwyczajnego, ale rzucone czary na pierwszy rzut oka nie są przecież widoczne. Constance również zainteresowała się przygotowaną atrakcją.
- Tak, ale nie martw się, nic w stylu lady Nott - przewróciłam oczyma. - Nie będę wam kazać pić alkoholu na siłę.
W tym samym momencie obok nas pojawiła się Darcy. Nawet nie wiedziałam kiedy przyszła. W swojej czerwonej sukni wyglądała pięknie jak zawsze. Nasze relacje były ostatnio bardzo napięte, z tego też powodu nie poszła razem ze mną i Lilianą kupować suknie ślubną, co niezwykle mnie zabolało. Dlatego podeszłam do niej dosyć niepewnie.
- Darcy - przywitałam ją, chwytając jej dłonie. - Tak się cieszę, że przyszłaś.
Starałam się wyczytać z jej oczu, co teraz czuje. Nie wypadało jednak stać tak zbyt długo, reszta gości mogłaby czuć się urażona. Chociaż również wiedziały dobrze, że Darcy jest moją najlepszą przyjaciółką. Uśmiechnęłam się więc tylko do niej. Mój ślub nie poprawiał nam sytuacji, dosyć napiętej zresztą.
- Poczekamy jeszcze chwilę, Liliana powinna niedługo się pojawić. Zaprosiłam również Druelle. Mam nadzieję, że uda jej się wyrwać od dzieci i spędzi z nami dzisiejszy wieczór - powiedziałam do wszystkich.
Spojrzałam na nie. prawie wszystkie były jeszcze pannami. Miałam wiele wątpliwości… chociaż może nie wątpliwości co obaw, czy sobie poradzę. Bałam się tej zmiany, zmiany, którą przecież tak mocno pragnęłam. Cieszyłam się jednak, że chociaż dzisiejszego wieczora będę mogła spędzić miło czas i chociaż na chwilę zapomnieć o zbliżającym się czasie.
- Może chciałybyście się czegoś napić? - zapytałam, starając się dobrze odegrać rolę pani domu.
- Dziękuje - skinęłam lekko głową. - Tak, pojawiłaś się jako pierwsza.
Nie trwało to jednak długo, nim zaczęłyśmy rozmowę pojawiła się obok nas Lyra, przystrojona w niebieską suknie. Wyglądała bardzo ładnie, miałam wrażenie, że zmiana rodowych barw jej służyła. Powitałam ją szczerym uśmiechem. Gdy stanęła tak obok lady Black, wyglądały jak swoje kompletne przeciwieństwa. W pewnym sensie był to bardzo zabawny widok, który bardzo mnie rozweselił. Miałam tylko nadzieję, że tak jak napisałam wszystkim w liście, prosiłam, aby zostawili wszystkie swoje niechęci i dzisiejszego dnia skupili się na świętowaniu ze mną. Nie miałam ochoty na łagodzenie rodowych sporów.
- Dziękuje, Lyro, ty również - zachichotałam się cicho, zasłaniając usta dłonią. - Nie bądź taka ciekawska, moja droga. Wiem coś o tym. Mam nadzieję, że moja niespodzianka będzie dla was przyjemną atrakcją.
Znowu nie zdążyłśmy zacząć rozmowy, gdy do sali bankietowej weszła kolejna panna. Tym razem nie kto inny jak sama Constance. Znałyśmy się już z Hogwartu, poznałyśmy się dość nie pozornie, starsza koleżanka udzielała mi korepetycji. Nadal utrzymywałyśmy ze sobą przyjazne stosunki, dlatego postanowiłam również i ją zaprosić. Gdy do mnie podeszła, również ucałowałam ją w policzki, ciesząc się na jej widok.
- Miło cię widzieć - powiedziałam radośnie. - Ciesze się, że przyjęłaś moje zaproszenie. Nie trzeba było, ale dziękuje za prezent. Zmieni kolor? Chyba po ślubie zaraz pójdę sprawdzić, czy aby to prawda.
Przyjrzałam się buteleczce z zaciekawieniem. Nie było w niej nic nadzwyczajnego, ale rzucone czary na pierwszy rzut oka nie są przecież widoczne. Constance również zainteresowała się przygotowaną atrakcją.
- Tak, ale nie martw się, nic w stylu lady Nott - przewróciłam oczyma. - Nie będę wam kazać pić alkoholu na siłę.
W tym samym momencie obok nas pojawiła się Darcy. Nawet nie wiedziałam kiedy przyszła. W swojej czerwonej sukni wyglądała pięknie jak zawsze. Nasze relacje były ostatnio bardzo napięte, z tego też powodu nie poszła razem ze mną i Lilianą kupować suknie ślubną, co niezwykle mnie zabolało. Dlatego podeszłam do niej dosyć niepewnie.
- Darcy - przywitałam ją, chwytając jej dłonie. - Tak się cieszę, że przyszłaś.
Starałam się wyczytać z jej oczu, co teraz czuje. Nie wypadało jednak stać tak zbyt długo, reszta gości mogłaby czuć się urażona. Chociaż również wiedziały dobrze, że Darcy jest moją najlepszą przyjaciółką. Uśmiechnęłam się więc tylko do niej. Mój ślub nie poprawiał nam sytuacji, dosyć napiętej zresztą.
- Poczekamy jeszcze chwilę, Liliana powinna niedługo się pojawić. Zaprosiłam również Druelle. Mam nadzieję, że uda jej się wyrwać od dzieci i spędzi z nami dzisiejszy wieczór - powiedziałam do wszystkich.
Spojrzałam na nie. prawie wszystkie były jeszcze pannami. Miałam wiele wątpliwości… chociaż może nie wątpliwości co obaw, czy sobie poradzę. Bałam się tej zmiany, zmiany, którą przecież tak mocno pragnęłam. Cieszyłam się jednak, że chociaż dzisiejszego wieczora będę mogła spędzić miło czas i chociaż na chwilę zapomnieć o zbliżającym się czasie.
- Może chciałybyście się czegoś napić? - zapytałam, starając się dobrze odegrać rolę pani domu.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Mimo zmiany rodowych barw, Lyra nadal nie do końca przywykła do obracania się w gronie szlachcianek. Tych prawdziwych, od urodzenia uczonych wszystkich niezbędnych umiejętności. Czy Lyra była pełnowartościową szlachcianką? Chciała wierzyć, że tak, że jej urodzenie wśród Weasleyów nie czyni jej gorszą; wszak jej ród, do którego nadal była przywiązana, również miał bardzo długą i wspaniałą historię (dłuższą niż historie wielu gardzących nimi rodów) i cóż z tego, że ostatnie pokolenia zaprzepaściły dorobek swoich przodków? Mimo przywdziania barw i symboliki Traversów, w głębi duszy nadal czuła się niepewną siebie i niedoświadczoną Weasleyówną. Kogo próbowała oszukać tą niebieską suknią? Siebie czy pozostałe dziewczęta?
Zresztą, czy w tym momencie było to ważne? Chyba nie. To tylko niewinny wieczór panieński spędzany w niewielkim gronie. Ostatnie dni panieńskiej wolności Rosalie, która z pewnością chciała spędzić ten wieczór bez żadnych konfliktów między zaproszonymi dziewczętami. Jeśli chodzi o Lyrę, z pewnością nie miała zamiaru pierwsza szukać zwady, wolała bezpieczny dystans i neutralność.
Kiedy Rosalie wytknęła jej ciekawskość, Lyra leciutko się zarumieniła, ale zaraz potem cicho się roześmiała.
- Wierzę, że tak będzie - zapewniła. Wciąż ciekawa i pełna nadziei, że nie będzie tak, jak na sabacie, choć z tamtego dnia najbardziej wryło jej się w pamięć makabryczne zakończenie. Miała też świadomość, że jedną z ofiar był nestor rodu Yaxley. Szybko jednak przegoniła te zbyt daleko wybiegające obawy.
Przecież to tylko niewinny wieczór panieński. Co złego może się stać?
Chwilę później w sali pojawiła się Constance Lestrange w sukni o delikatnej, błękitnej barwie; o ile jej wiadomo była dalszą kuzynką Glaucusa. Wciąż słabo kojarzyła jego powiązania rodowe i nie miała okazji poznać całej jego rodziny, więc słabo kojarzyła również Constance (jeśli już, to bardziej z widzenia), ale skinęła jej uprzejmie.
- Lady Lestrange - rzekła. Po chwili ujrzała także Rosierównę. - Darcy - dodała, witając również ją. Przy tak wytwornych damach prezentowała się raczej skromnie, ale starała się tym nie przejmować. To miał być przyjemny, beztroski czas. Tylko dlaczego wciąż czuła się nieco spięta i nie potrafiła się w pełni rozluźnić?
- To dobrze - odetchnęła z ulgą, gdy Rosalie zapewniła, że nie będzie zabaw w stylu lady Nott. Pomijając fakt, że obecnie nie najlepiej jej się kojarzyły, niezbyt lubiła pić dużo alkoholu. - Będzie Liliana? - podchwyciła, zaciekawiona czy młodsza Yaxleyówna się pojawi, choć powinna, skoro to wieczór panieński jej siostry. No chyba że były skonfliktowane jak ona i Garrett ostatnimi czasy, ale raczej nie podejrzewała takiej możliwości, bo przecież nie znała ich prawdziwych relacji.
- Chętnie napiję się herbaty - zgodziła się. Może to mało wysublimowane, ale lubiła herbatę, a na sam początek wieczorku chyba była najlepszym wyborem.
Zresztą, czy w tym momencie było to ważne? Chyba nie. To tylko niewinny wieczór panieński spędzany w niewielkim gronie. Ostatnie dni panieńskiej wolności Rosalie, która z pewnością chciała spędzić ten wieczór bez żadnych konfliktów między zaproszonymi dziewczętami. Jeśli chodzi o Lyrę, z pewnością nie miała zamiaru pierwsza szukać zwady, wolała bezpieczny dystans i neutralność.
Kiedy Rosalie wytknęła jej ciekawskość, Lyra leciutko się zarumieniła, ale zaraz potem cicho się roześmiała.
- Wierzę, że tak będzie - zapewniła. Wciąż ciekawa i pełna nadziei, że nie będzie tak, jak na sabacie, choć z tamtego dnia najbardziej wryło jej się w pamięć makabryczne zakończenie. Miała też świadomość, że jedną z ofiar był nestor rodu Yaxley. Szybko jednak przegoniła te zbyt daleko wybiegające obawy.
Przecież to tylko niewinny wieczór panieński. Co złego może się stać?
Chwilę później w sali pojawiła się Constance Lestrange w sukni o delikatnej, błękitnej barwie; o ile jej wiadomo była dalszą kuzynką Glaucusa. Wciąż słabo kojarzyła jego powiązania rodowe i nie miała okazji poznać całej jego rodziny, więc słabo kojarzyła również Constance (jeśli już, to bardziej z widzenia), ale skinęła jej uprzejmie.
- Lady Lestrange - rzekła. Po chwili ujrzała także Rosierównę. - Darcy - dodała, witając również ją. Przy tak wytwornych damach prezentowała się raczej skromnie, ale starała się tym nie przejmować. To miał być przyjemny, beztroski czas. Tylko dlaczego wciąż czuła się nieco spięta i nie potrafiła się w pełni rozluźnić?
- To dobrze - odetchnęła z ulgą, gdy Rosalie zapewniła, że nie będzie zabaw w stylu lady Nott. Pomijając fakt, że obecnie nie najlepiej jej się kojarzyły, niezbyt lubiła pić dużo alkoholu. - Będzie Liliana? - podchwyciła, zaciekawiona czy młodsza Yaxleyówna się pojawi, choć powinna, skoro to wieczór panieński jej siostry. No chyba że były skonfliktowane jak ona i Garrett ostatnimi czasy, ale raczej nie podejrzewała takiej możliwości, bo przecież nie znała ich prawdziwych relacji.
- Chętnie napiję się herbaty - zgodziła się. Może to mało wysublimowane, ale lubiła herbatę, a na sam początek wieczorku chyba była najlepszym wyborem.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Libra zdążyła zamienić z Rosalie zaledwie kilka słów zanim pojawiła się młoda Weasley-Travers. Zabawne, że to dziewczę ostatnio pojawiało się niemalże wszędzie. Pamiętała jednak o prośbie, która była zawarta w zaproszeniu, więc nie zamierzała okazywać nikomu niechęci. Wiedziała, że w jej rodzie występuje sporo osób, które tego typu próśb nie spełniają nigdy, ale ona potrafiła doskonale kontrolować samą siebie, a obojętność była czymś, co towarzyszyło jej praktycznie od dzieciństwa.
- Witaj, Lady Travers - powitała ją więc z delikatnym uśmiechem, zachowując się tak, jakby to była bliska jej rodowi szlachcianka. To było jak dla Libry wręcz zabawne, ale dla komfortu Rosalie nie zamierzała z tego rezygnować.
Następną damą, która się pojawiła, była Lady Constance Lestrange. W tym wypadku Libra nie musiała już narzucać sobie uprzejmości, Lestrange'owie byli rodem, z którym Blackowie zawsze mieli dobre relacje, natomiast sama Constance zaiste wspaniałą arystokratką.
- Ciebie również, Constance - odpowiedziała na jej przywitanie.
Libra była jednak prawdziwie rozbawiona, gdy pojawiła się Darcy Rosier. Oczywiście spodziewała się jej tu, była najlepszą przyjaciółką panny młodej. Już na Sabacie można było zauważyć, że dziewczyna ma do niej bardzo negatywne podejście, co było odwzajemnione, należały w końcu do wrogich sobie rodów. Jak ironicznie, że z Druellą nigdy nie miała takich problemów. Ale ona była teraz przecież Blackiem.
Odczuła tę niechęć panny Rosier, pod zawoalowaną obrazą, aczkolwiek jedynie ją to rozbawiło. Czyżby to była jednak rzadkość, by arystokratka miała kontrolę nad swoją osobą?
- Dziękuję, Lady Rosier - odpowiedziała uprzejmie, przechylając głowę z drobnym uśmiechem. Libra zbyt bardzo się szanowała, by dać się na czyimś wieczorze panieńskim wciągnąć w ukryte przekomarzanki. - Czerń zawsze pasowała do mnie najlepiej. Tobie natomiast wspaniale jest w czerwieni.
Chwilę później jej rozbawienie odeszło definitywnie, pozostawiając po sobie zwyczajową pustkę przyodzianą skupieniem. Na jej twarzy nadal widniał jednak wyraz uprzejmej łagodności. Czyli miała pojawić się również Druella? Jak miło, przynajmniej jedna całkiem przyjazna osoba, poza samą Rosalie oczywiście. Z Lilianą zamieniła kilka słów na Sabacie, aczkolwiek nie połączyło ich to jakąkolwiek głębszą relacją. Kiedy zaproponowano im napój pierwsza odezwała się Weasley, więc Libra spojrzała na nią przelotnie, zanim powiedziała:
- Ja również poproszę herbaty. Bez cukru, jeśli można - dodała.
Alkoholu miała zdecydowanie dość na całe życie, po tym nieszczęsnym Sabacie. Gorzką herbatę lubiła, zawsze miała przy sobie filiżankę w ogrodach, bądź w bibliotece.
- Witaj, Lady Travers - powitała ją więc z delikatnym uśmiechem, zachowując się tak, jakby to była bliska jej rodowi szlachcianka. To było jak dla Libry wręcz zabawne, ale dla komfortu Rosalie nie zamierzała z tego rezygnować.
Następną damą, która się pojawiła, była Lady Constance Lestrange. W tym wypadku Libra nie musiała już narzucać sobie uprzejmości, Lestrange'owie byli rodem, z którym Blackowie zawsze mieli dobre relacje, natomiast sama Constance zaiste wspaniałą arystokratką.
- Ciebie również, Constance - odpowiedziała na jej przywitanie.
Libra była jednak prawdziwie rozbawiona, gdy pojawiła się Darcy Rosier. Oczywiście spodziewała się jej tu, była najlepszą przyjaciółką panny młodej. Już na Sabacie można było zauważyć, że dziewczyna ma do niej bardzo negatywne podejście, co było odwzajemnione, należały w końcu do wrogich sobie rodów. Jak ironicznie, że z Druellą nigdy nie miała takich problemów. Ale ona była teraz przecież Blackiem.
Odczuła tę niechęć panny Rosier, pod zawoalowaną obrazą, aczkolwiek jedynie ją to rozbawiło. Czyżby to była jednak rzadkość, by arystokratka miała kontrolę nad swoją osobą?
- Dziękuję, Lady Rosier - odpowiedziała uprzejmie, przechylając głowę z drobnym uśmiechem. Libra zbyt bardzo się szanowała, by dać się na czyimś wieczorze panieńskim wciągnąć w ukryte przekomarzanki. - Czerń zawsze pasowała do mnie najlepiej. Tobie natomiast wspaniale jest w czerwieni.
Chwilę później jej rozbawienie odeszło definitywnie, pozostawiając po sobie zwyczajową pustkę przyodzianą skupieniem. Na jej twarzy nadal widniał jednak wyraz uprzejmej łagodności. Czyli miała pojawić się również Druella? Jak miło, przynajmniej jedna całkiem przyjazna osoba, poza samą Rosalie oczywiście. Z Lilianą zamieniła kilka słów na Sabacie, aczkolwiek nie połączyło ich to jakąkolwiek głębszą relacją. Kiedy zaproponowano im napój pierwsza odezwała się Weasley, więc Libra spojrzała na nią przelotnie, zanim powiedziała:
- Ja również poproszę herbaty. Bez cukru, jeśli można - dodała.
Alkoholu miała zdecydowanie dość na całe życie, po tym nieszczęsnym Sabacie. Gorzką herbatę lubiła, zawsze miała przy sobie filiżankę w ogrodach, bądź w bibliotece.
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nic co zasięgało historii sprzed wieku nie mogło być zwyczajne i oczywiste. Chociaż same perfumy były zapewne tymi, których Rosalie używała na co dzień, flakonik należał kiedyś do bardzo potężnych ludzi. Ulepszenie go zaklęciami było czymś, co zwykła robić Constance dla swoich bliskich. Inni wkładali w to serce, szukali wyjątkowych ozdób lub wręcz sami spędzali czas na dekorowaniu prezentu. Ona, chociaż potrafiła zadbać o okładkę swojego dziennika badawczego, nie chciała narzucać Rosalie personalizacji butelki przeróżnymi klejnotami. Sama zmiana koloru przy tak historycznej butelce wydawała się jej wyjątkowa. Może Rosalie dostrzeże, że to flakonik posiada magię, która ciągle będzie przypominać o latach, gdy była Yaxley’ówną.
- Och, lepiej nie tak od razu, jeszcze twój przyszły mąż straci dobry humor – zaśmiała się, oddając Rosalie w ręce innych szlachcianek, które dopiero co przybyły. Sama obdarowała je uśmiechem. Starała się nie pokazywać jak bardzo nie chce tu być. Nie miała z tym nic wspólnego sama Rosalie ani żadna towarzysząca im arystokratka. Constance walczyła ze swoimi demonami. Czuła się jak marionetka osłabiającego się zdrowia oraz myśli, które zabierały jej cenne godziny snu i apetyt. Na uwagę o alkoholu poczuła się dziwnie spokojna. Czy podczas przyjęcia będą tylko sączyć herbatę i kawę? Szukała wzrokiem kogoś, kto zrozumie, co teraz czuje, ale każda z nich wydawała się być zbyt zajęta sobą. Napoje procentowe pomogłyby rozluźnić atmosferę, lecz Constance czuła w kościach, że to zły pomysł. A co jeśli straciłaby swoją maskę, a wszystko emocje ujrzałby światło dzienne? Widząc Darcy, poczuła ścisk w żołądku. Nie denerwowała się jej obecnością, ale po spotkaniu grupy badawczej czuła, że jest coś nie tak. Mimo wszystko, nie wypadało przy innych szlachciankach poruszać tematów jej niedyspozycji oraz tematów o pracy.
- Darcy, kochana, ostatnio jak przechadzałam się po kwiaciarniach słyszałam jak jakaś mugolaczka – szukała w mimice Lyry reakcje na tę słowa przesączone pogardą – Mówiła, że posiada najpiękniejsze róże, doprawdy, kiedy oni się nauczą trochę pokory. Nie mogły absolutnie być porównywane z waszymi – powiedziała porozumiewawczo do Darcy, bo jakże miała inaczej ją zaczepić? Czy powinna też szeptać, że ma wyśmienitą kreacje w kolorach rodowych? Ostatnimi czasami wiele kwiaciarni musiała odwiedzić, chcąc w jakikolwiek sposób móc decydować o dekoracjach, które będą na ślubie. Robiła rozeznanie, a widząc wszystkie odcienie czerwieni przed oczami miała tylko Arthura. Nie wiedziała, której ze szlachcianek powinna się trzymać bliżej. Brakowało jej Emery oraz Evandry, ale gdy usłyszała, że Druella jest również zaproszona poczuła dziwną ulgę. Czy Blackówny połączą z Lestrange siły?
- Och, na pewno dadzą radę się pojawić – dodała z nadzieją w głosie. Potrzebowała się napić zdecydowanie czegoś mocniejszego, ale gdy usłyszała prośby pozostałych szlachcianek, walczyła ze swoją pokusą. Nie każdy wieczór powinien zaczynać się i kończyć na winie. Brakowało jej łóżka, och tak. Czy Druella jako jedyna mogła im opowiedzieć jak to jest w małżeństwie? Była ciekawa, jak idą przygotowania Rosalie, ale nie mogła ciągle zabiegać o uwagę gospodyni. Constance ciągle chciała być w centrum uwagi, lecz dziś powinna pozostać w cieniu.
- Najchętniej napiłabym się czarnej kawy - odpowiada zgodnie z prawdą, nie będąc w stanie zliczyć, ile już dziś pochłonęła filiżanek. Za dużo, zdecydowanie za dużo. I na pewno to lepsze rozwiązanie niż alkohol, przynajmniej nie straci znowu kontroli. Przyszedł ją nieprzyjemny dreszcz, czy w posiadłości Yaxley’ów były wszystkie bezpieczne?
- Och, lepiej nie tak od razu, jeszcze twój przyszły mąż straci dobry humor – zaśmiała się, oddając Rosalie w ręce innych szlachcianek, które dopiero co przybyły. Sama obdarowała je uśmiechem. Starała się nie pokazywać jak bardzo nie chce tu być. Nie miała z tym nic wspólnego sama Rosalie ani żadna towarzysząca im arystokratka. Constance walczyła ze swoimi demonami. Czuła się jak marionetka osłabiającego się zdrowia oraz myśli, które zabierały jej cenne godziny snu i apetyt. Na uwagę o alkoholu poczuła się dziwnie spokojna. Czy podczas przyjęcia będą tylko sączyć herbatę i kawę? Szukała wzrokiem kogoś, kto zrozumie, co teraz czuje, ale każda z nich wydawała się być zbyt zajęta sobą. Napoje procentowe pomogłyby rozluźnić atmosferę, lecz Constance czuła w kościach, że to zły pomysł. A co jeśli straciłaby swoją maskę, a wszystko emocje ujrzałby światło dzienne? Widząc Darcy, poczuła ścisk w żołądku. Nie denerwowała się jej obecnością, ale po spotkaniu grupy badawczej czuła, że jest coś nie tak. Mimo wszystko, nie wypadało przy innych szlachciankach poruszać tematów jej niedyspozycji oraz tematów o pracy.
- Darcy, kochana, ostatnio jak przechadzałam się po kwiaciarniach słyszałam jak jakaś mugolaczka – szukała w mimice Lyry reakcje na tę słowa przesączone pogardą – Mówiła, że posiada najpiękniejsze róże, doprawdy, kiedy oni się nauczą trochę pokory. Nie mogły absolutnie być porównywane z waszymi – powiedziała porozumiewawczo do Darcy, bo jakże miała inaczej ją zaczepić? Czy powinna też szeptać, że ma wyśmienitą kreacje w kolorach rodowych? Ostatnimi czasami wiele kwiaciarni musiała odwiedzić, chcąc w jakikolwiek sposób móc decydować o dekoracjach, które będą na ślubie. Robiła rozeznanie, a widząc wszystkie odcienie czerwieni przed oczami miała tylko Arthura. Nie wiedziała, której ze szlachcianek powinna się trzymać bliżej. Brakowało jej Emery oraz Evandry, ale gdy usłyszała, że Druella jest również zaproszona poczuła dziwną ulgę. Czy Blackówny połączą z Lestrange siły?
- Och, na pewno dadzą radę się pojawić – dodała z nadzieją w głosie. Potrzebowała się napić zdecydowanie czegoś mocniejszego, ale gdy usłyszała prośby pozostałych szlachcianek, walczyła ze swoją pokusą. Nie każdy wieczór powinien zaczynać się i kończyć na winie. Brakowało jej łóżka, och tak. Czy Druella jako jedyna mogła im opowiedzieć jak to jest w małżeństwie? Była ciekawa, jak idą przygotowania Rosalie, ale nie mogła ciągle zabiegać o uwagę gospodyni. Constance ciągle chciała być w centrum uwagi, lecz dziś powinna pozostać w cieniu.
- Najchętniej napiłabym się czarnej kawy - odpowiada zgodnie z prawdą, nie będąc w stanie zliczyć, ile już dziś pochłonęła filiżanek. Za dużo, zdecydowanie za dużo. I na pewno to lepsze rozwiązanie niż alkohol, przynajmniej nie straci znowu kontroli. Przyszedł ją nieprzyjemny dreszcz, czy w posiadłości Yaxley’ów były wszystkie bezpieczne?
lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury
so much love, the more they bury
Po wydarzeniach kończących stary rok można było się zastanawiać jak to będzie z tym całym ślubem Rosalie. Przyłapałam się na myśli, że może wcale nie byłoby źle, gdyby jednak trochę go opóźniono, ale chyba ani nasza rodzina, ani Blackowie nie mieli czegoś takiego w planach. Ostatni miesiąc minął w gruncie rzeczy dosyć spokojnie. Mogłam udawać, że o wszystkim zapomniałam, nawet jeśli nie do końca tak wypadało. Cieszyłam się więc, kiedy ktoś inny organizował spotkania na których mogłam się uśmiechać i rozmawiać, jakby wszystko było w porządku. Nie interesowałam się specjalnie przygotowaniami siostry, bo przecież mnie o to nie prosiła. Zamiast tego, w dzień przyjęcia zajęłam się sama sobą. Nie stroiłam się nie wiadomo jak, chociaż to był dopiero wieczór panieński, nie chciałam swoim ubiorem przyćmić Rosie, poza tym było to spotkanie w na tyle wąskim gronie, że nie czułam aż takie potrzeby, żeby każdy na mnie patrzył. Jeśli dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, kto został zaproszony, to z większością kobiet utrzymywałam pozytywne relacje. Ciężko było to samo powiedzieć o ich stosunku do siebie nawzajem. To mogło być dosyć zabawne, ciekawa byłam na ile posłuchają prośby Rosalie zawartej w zaproszeniu.
Chociaż na przyjęcie miałam blisko, bo wystarczyło jedynie zejść po schodach, to kiedy pojawiłam się w sali bankietowej, większość gości już przybyło. Do skromnej sukni, miałam rozpuszczone włosy, które układały się w ładne loki.
Podeszłam do grupki kobiet, obdarzając je promiennym uśmiechem. To musiał być miły wieczór - dobra odmiana po ostatnim przyjęciu.
- Witajcie, moje drogie. - Przywitałam się z każdą panną po kolei i stanęłam razem z nimi. Z zainteresowaniem spojrzałam na zasłonę, która coś skrywała za sobą. Od razu pomyślałam, że Rosalie przygotowała tam coś ciekawego. Miałam nadzieję, że będzie to coś, co pozwoli nam się dobrze bawić, a nie tylko siedzieć, rozmawiać i udawać, że jest to wielce interesujące. Już teraz widziałam, że część z tu obecnych musi wkładać wiele wysiłku, żeby nie skoczyć sobie do gardeł.
Chociaż na przyjęcie miałam blisko, bo wystarczyło jedynie zejść po schodach, to kiedy pojawiłam się w sali bankietowej, większość gości już przybyło. Do skromnej sukni, miałam rozpuszczone włosy, które układały się w ładne loki.
Podeszłam do grupki kobiet, obdarzając je promiennym uśmiechem. To musiał być miły wieczór - dobra odmiana po ostatnim przyjęciu.
- Witajcie, moje drogie. - Przywitałam się z każdą panną po kolei i stanęłam razem z nimi. Z zainteresowaniem spojrzałam na zasłonę, która coś skrywała za sobą. Od razu pomyślałam, że Rosalie przygotowała tam coś ciekawego. Miałam nadzieję, że będzie to coś, co pozwoli nam się dobrze bawić, a nie tylko siedzieć, rozmawiać i udawać, że jest to wielce interesujące. Już teraz widziałam, że część z tu obecnych musi wkładać wiele wysiłku, żeby nie skoczyć sobie do gardeł.
Liliana Yaxley
Zawód : -
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Ciężko było przestać wierzyć, że kwiat może być piękny bez celu, ciężko przyjąć, że można tańczyć w ciemnościach.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Na razie wszystko szło po mojej myśli, a żadna z dziewczyn nie skoczyła jeszcze sobie do gardła. Chociaż stwierdzenie “jeszcze” jest tu zdecydowanie na miejscu. Miałam jednak nadzieję, że zachowają na tyle dobrego stylu, aby mi tego nie zrobić. Skoro ja, na wieczorku poetyckim u Darcy, wytrzymałam z Megarą, to one również spokojnie dadzą sobie radę ze sobą. Lyra oraz Libra poprosiły o herbatę, za to Constance o kawę i nim zdążyłam zapytać o zdanie Darcy, do sali weszła moja siostra.
Wyglądała na prawdę ślicznie, zrobiło mi się bardzo miło, gdy ujrzałam ją w tej pudrowej sukience, kolorem jakże podobnym do mojej. Jednak absolutnie mi to nie przeszkadzało. Ostatnio, po naszej rozmowie, bardzo starałam się, aby nasze relacje uległy poprawie. Starałam się z nią rozmawiać, lepiej poznać. W ciągu ostatniego miesiąca dowiedziałam się o niej więcej niż w ciągu kilku lat. No i to moja siostra pomogła mi z wyborem sukni ślubnej, co również było dla mnie niezwykle ważne.
- No i jest Liliana - przywitałam ją ciepło. - Ciesze się, że się pojawiłaś.
Podeszłam do niej bliżej, obdarzając ją ciepłym uśmiechem. Dała mi szanse, a ja chciałam wykorzystać ją w stu procentach, dlatego się bardzo starałam, aby każdego dnia dać jej od siebie coś miłego, powoli zacierając obraz złej starszej siostry.
- Powiedz mi, czego się napijesz? - zapytałam ją jeszcze.
A kiedy otrzymałam odpowiedzi od wszystkich, w tym Liliany i Darcy, posłałam skrzata, aby przygotował napoje. Już po chwili na stole pojawiły się dzbaneczki z gorącą wodą, które same uniosły się, napełniając wodą filiżanki i zaparzając herbatę, kawę lub podając inny napój, który dziewczęta sobie wybrały.
- Usiądźmy proszę do stołu, nie wiem kiedy i czy w ogóle pojawi się Druella, a nie chce byście tak stały na środku, kiedy herbata i kawa stygną - powiedziałam uprzejmie. - Zapraszam.
Każdej z nich wskazałam ich własne miejsce. Stół miał kształt prostokątu, więc miał cztery boki. Przy dwóch mieściła się jedna osoba, przy dwóch pozostałych trzy. Był to więc duży stół. Ja siedziałam jako pierwsza. Po mojej lewej stronie usiadły kolejno Liliana, Lyra oraz Constance, a po prawej Darcy, dalej zostało puste miejsce dla Druelli oraz Libra. Gdy już wszystkie zajęły swoje miejsca i miały przygotowane swoje napoje, do każdej serdecznie się uśmiechnęłam.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak ważne jest dla mnie to dzisiejsze spotkanie. Wiem, że mogłyście pomyśleć, że ostatnio wydarzyła się taka tragedia, a ja organizuje ślub i również się tego obawiałam, ale wraz z lordem Black stwierdziliśmy, że nie będziemy przekładać - wyjaśniłam im. - Ciesze się, że znalazłyście dla mnie dzisiejszego wieczoru czas i zechciałyście spędzić go razem ze mną.
Myślę, że wstęp miałam już za sobą. Był to dla mnie naprawdę trudny okres, pełen przygotowań, zmartwień, niepewności. Mimo że tak długo czekałam na ślub i z wielką niecierpliwością go wyglądałam, to im było bliżej, tym bardziej dopadały mnie nostalgiczne myśli. Kto będzie przygrywał ojcu popołudniami? Czy Liliana nie wysadzi mojego pokoju w powietrze? Bałam się, że wraz z przeprowadzką, chociaż wiedziałam, że to niedorzeczne, stracę swoje miejsce w rodzinie i naglę zostanę kimś obcym, kto będzie musiał się zapowiadać, aby odwiedzić ojca czy siostrę.
- Constance - zwróciłam się do znajomej spoglądając na nią z zainteresowaniem. - Doszły mnie słuchy, że także niedawno się zaręczyłaś. Wybacz, jeśli jestem z informacjami trochę do tyłu, dużo się ostatnio działo. Macie już wybraną datę ślubu?
Było oczywistym, że dzisiejszego wieczora, większość naszych rozmów oscylować będzie w okolicy ślubów. Żal było mi Darcy, jej związek chylił się ku końcowi o ile w ogóle się już nie zakończył. I chociaż dziewczyna została bez partnera, to ja się cieszyłam. Lord Bulstrode nie był jej wart. Zaraz jednak odwróciłam swe myśli od przyjaciółki, zerkając na Lyrę.
- Jako jedyna, póki co, jesteś mężatką w tym towarzystwie, Lyro - zwróciłam się teraz do niej. - Opowiedz nam trochę o swoich przygotowaniach. Czy matka lorda Traversa wraz z twoją rodziną wszystko przygotowała, czy pozwolili ci czymś się zająć? Lady Black przygotowuje ślub wraz ze mną, aczkolwiek niezwykle się wtrąca i próbuje narzucać mi swoje zdanie. Chyba się nie spodziewała, że będę stawiać jej opór. Jak wyglądają twoje relacje z teściową?
Ja już wiedziałam, że moja będzie ciężka. Kobieta ewidentnie chciała sobie mnie przyporządkować, ale niestety musiała się zmartwić, bo ja nie należę do osób, które pozwalają sobą pomiatać. Sam lord Black stwierdził, że będzie musiała dać za wygraną. Ona, nie ja.
Wyglądała na prawdę ślicznie, zrobiło mi się bardzo miło, gdy ujrzałam ją w tej pudrowej sukience, kolorem jakże podobnym do mojej. Jednak absolutnie mi to nie przeszkadzało. Ostatnio, po naszej rozmowie, bardzo starałam się, aby nasze relacje uległy poprawie. Starałam się z nią rozmawiać, lepiej poznać. W ciągu ostatniego miesiąca dowiedziałam się o niej więcej niż w ciągu kilku lat. No i to moja siostra pomogła mi z wyborem sukni ślubnej, co również było dla mnie niezwykle ważne.
- No i jest Liliana - przywitałam ją ciepło. - Ciesze się, że się pojawiłaś.
Podeszłam do niej bliżej, obdarzając ją ciepłym uśmiechem. Dała mi szanse, a ja chciałam wykorzystać ją w stu procentach, dlatego się bardzo starałam, aby każdego dnia dać jej od siebie coś miłego, powoli zacierając obraz złej starszej siostry.
- Powiedz mi, czego się napijesz? - zapytałam ją jeszcze.
A kiedy otrzymałam odpowiedzi od wszystkich, w tym Liliany i Darcy, posłałam skrzata, aby przygotował napoje. Już po chwili na stole pojawiły się dzbaneczki z gorącą wodą, które same uniosły się, napełniając wodą filiżanki i zaparzając herbatę, kawę lub podając inny napój, który dziewczęta sobie wybrały.
- Usiądźmy proszę do stołu, nie wiem kiedy i czy w ogóle pojawi się Druella, a nie chce byście tak stały na środku, kiedy herbata i kawa stygną - powiedziałam uprzejmie. - Zapraszam.
Każdej z nich wskazałam ich własne miejsce. Stół miał kształt prostokątu, więc miał cztery boki. Przy dwóch mieściła się jedna osoba, przy dwóch pozostałych trzy. Był to więc duży stół. Ja siedziałam jako pierwsza. Po mojej lewej stronie usiadły kolejno Liliana, Lyra oraz Constance, a po prawej Darcy, dalej zostało puste miejsce dla Druelli oraz Libra. Gdy już wszystkie zajęły swoje miejsca i miały przygotowane swoje napoje, do każdej serdecznie się uśmiechnęłam.
- Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak ważne jest dla mnie to dzisiejsze spotkanie. Wiem, że mogłyście pomyśleć, że ostatnio wydarzyła się taka tragedia, a ja organizuje ślub i również się tego obawiałam, ale wraz z lordem Black stwierdziliśmy, że nie będziemy przekładać - wyjaśniłam im. - Ciesze się, że znalazłyście dla mnie dzisiejszego wieczoru czas i zechciałyście spędzić go razem ze mną.
Myślę, że wstęp miałam już za sobą. Był to dla mnie naprawdę trudny okres, pełen przygotowań, zmartwień, niepewności. Mimo że tak długo czekałam na ślub i z wielką niecierpliwością go wyglądałam, to im było bliżej, tym bardziej dopadały mnie nostalgiczne myśli. Kto będzie przygrywał ojcu popołudniami? Czy Liliana nie wysadzi mojego pokoju w powietrze? Bałam się, że wraz z przeprowadzką, chociaż wiedziałam, że to niedorzeczne, stracę swoje miejsce w rodzinie i naglę zostanę kimś obcym, kto będzie musiał się zapowiadać, aby odwiedzić ojca czy siostrę.
- Constance - zwróciłam się do znajomej spoglądając na nią z zainteresowaniem. - Doszły mnie słuchy, że także niedawno się zaręczyłaś. Wybacz, jeśli jestem z informacjami trochę do tyłu, dużo się ostatnio działo. Macie już wybraną datę ślubu?
Było oczywistym, że dzisiejszego wieczora, większość naszych rozmów oscylować będzie w okolicy ślubów. Żal było mi Darcy, jej związek chylił się ku końcowi o ile w ogóle się już nie zakończył. I chociaż dziewczyna została bez partnera, to ja się cieszyłam. Lord Bulstrode nie był jej wart. Zaraz jednak odwróciłam swe myśli od przyjaciółki, zerkając na Lyrę.
- Jako jedyna, póki co, jesteś mężatką w tym towarzystwie, Lyro - zwróciłam się teraz do niej. - Opowiedz nam trochę o swoich przygotowaniach. Czy matka lorda Traversa wraz z twoją rodziną wszystko przygotowała, czy pozwolili ci czymś się zająć? Lady Black przygotowuje ślub wraz ze mną, aczkolwiek niezwykle się wtrąca i próbuje narzucać mi swoje zdanie. Chyba się nie spodziewała, że będę stawiać jej opór. Jak wyglądają twoje relacje z teściową?
Ja już wiedziałam, że moja będzie ciężka. Kobieta ewidentnie chciała sobie mnie przyporządkować, ale niestety musiała się zmartwić, bo ja nie należę do osób, które pozwalają sobą pomiatać. Sam lord Black stwierdził, że będzie musiała dać za wygraną. Ona, nie ja.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Pojawiła się ostatnia, lekko spóźniona na swoje usprawiedliwienie mając jedynie Cyzię, której nie mogła zostawić, gdy płakała po tym jak Meddy postanowiła pobawić się z siostrą. Niestety różnica wieku w tym przypadku dała o sobie znać. Ku rozczarowaniu Andromedy. Przygotowania więc nieco się opóźniły. Dru nie pozostało więc wiele czasu na strojenie się. Na szczęście nie zależało jej specjalnie na wyglądzie. Mogła przełknąć fakt, że była nieumalowana, a zamiast sukienki ubrała wygodną szatę. Długą i granatową. Na głowie miała czarną tiarę, na której pod odpowiednim kątem padania światła dostrzec można było kruka. Ze wszystkich ozdób zdecydowała się tylko na kolczyki - złote róże.
Wparowała na salę bankietową znacząc swoje wejście głośnym stuknięciem drzwi. Rozejrzała się po obecnych. Jej wzrok szybko wyłowił Rosalie, do której podeszła nie zważając na inne zebrane damy.
- Rose - przytuliła kuzynkę. - Nie wiem czy gratulować, czy składać kondolencje, ale na pewno docenisz to - uniosła dłonie, w których trzymała dwie ciemne butelki. - Nalewki, z mojej piwnicy - czyli bardzo mocne.
Dopiero, gdy pozbyła się prezentu spojrzała, kto też był na sali. Darcy i Libra pewnie sadziły sobie uprzejmie złośliwości. Obecność Lyry i Constance można było przemilczeć, nie zwracać na nią uwagi. No i oczywiście Liliana.
- Witajcie - rzuciła obdarzając siostrę szczerym, radosnym uśmiechem.
- Przepraszam za spóźnienie, dzieci są bardziej absorbujące niż to zapamiętałam - wywróciła oczami. Nie miała ochoty się nad tym rozwodzić. Prawdopodobnie większość zebranych tu kobiet czekają podobne przeżycia.
- Można liczyć na herbatę? - Usiadła na swoim miejscu pomiędzy Darcy i Librą doceniając umiejętność usadzania gości, jaką wykazała się Rosalie.
- Jak małżeństwo z Glauem? Kiedy spodziewacie się dziecka? - Nie mogła wiedzieć, jaką to rozmowę przerwała swoim wtargnięciem. Wykorzystując więc swój wrodzony brak taktu nie siliła się na uprzejme podchody wobec Lady Travers. Pytała o to, co ją właśnie zaciekawiło. Choć czasem siliła się na zachowanie przynajmniej znośnie, tym razem była po prostu sobą. Ku radości swojej i pewnie rozczarowaniu niektórych. Druella nie byłaby jednak sobą, gdyby za bardzo się tym przejęła.
Wparowała na salę bankietową znacząc swoje wejście głośnym stuknięciem drzwi. Rozejrzała się po obecnych. Jej wzrok szybko wyłowił Rosalie, do której podeszła nie zważając na inne zebrane damy.
- Rose - przytuliła kuzynkę. - Nie wiem czy gratulować, czy składać kondolencje, ale na pewno docenisz to - uniosła dłonie, w których trzymała dwie ciemne butelki. - Nalewki, z mojej piwnicy - czyli bardzo mocne.
Dopiero, gdy pozbyła się prezentu spojrzała, kto też był na sali. Darcy i Libra pewnie sadziły sobie uprzejmie złośliwości. Obecność Lyry i Constance można było przemilczeć, nie zwracać na nią uwagi. No i oczywiście Liliana.
- Witajcie - rzuciła obdarzając siostrę szczerym, radosnym uśmiechem.
- Przepraszam za spóźnienie, dzieci są bardziej absorbujące niż to zapamiętałam - wywróciła oczami. Nie miała ochoty się nad tym rozwodzić. Prawdopodobnie większość zebranych tu kobiet czekają podobne przeżycia.
- Można liczyć na herbatę? - Usiadła na swoim miejscu pomiędzy Darcy i Librą doceniając umiejętność usadzania gości, jaką wykazała się Rosalie.
- Jak małżeństwo z Glauem? Kiedy spodziewacie się dziecka? - Nie mogła wiedzieć, jaką to rozmowę przerwała swoim wtargnięciem. Wykorzystując więc swój wrodzony brak taktu nie siliła się na uprzejme podchody wobec Lady Travers. Pytała o to, co ją właśnie zaciekawiło. Choć czasem siliła się na zachowanie przynajmniej znośnie, tym razem była po prostu sobą. Ku radości swojej i pewnie rozczarowaniu niektórych. Druella nie byłaby jednak sobą, gdyby za bardzo się tym przejęła.
Gość
Gość
Lyra przez cały ten czas próbowała się jakoś odnalezć w tym otoczeniu, wśróod panien, które, poza Rosalie i Lilianą, znała bardzo pobieżnie i nie była pewna, czego może się po nich spodziewać. Czy odłożą na bok niechęć wobec rodu jej pochodzenia i uszanują życzenie Rosalie? Poki co nawet Libra wydawała się dobrze maskować swoją niechęć, Lyra była wręcz pod wrażeniem jej umiejętności opanowania.
Gdy Rosalie poprowadziła je w stronę stołu, Lyra usiadła na swoim miejscu. W międzyczasie pojawiły się Liliana i lady Black, wiec wydawało się, że chyba są już w komplecie. Jak się okazało, Lyrze przypadło miejsce obok Constance, ale nie dała po sobie poznać zmieszania i niepewności, nie zareagowała także na uwagę o mugolakach. Chyba zdążyła już przywyknąć do poczucia wyższości, ktore odczuwały inne szlachcianki.
Przysluchiwała się rozmowom innych kobiet, sącząc swoją herbatę, dopoki Rosalie nie zwróciła się bezoośrednio do niej.
- Nasz ślub był organizowany dość szybko, na życzenie matki Glaucusa - wyjaśniła. - Głównie to Traversowie wzięli na siebie ciezar przygotowań, ale matka Glaucusa pozwoliła mi pomagać przy wyborze dekoracji, wiec miałam swój mały wkład w calokształt - bez wątpienia to bardzo cieszyło Lyrę, ale i stresowało, skoro miała tak niewielkie pojecie o szlacheckim życiu, ślubach i tak dalej, i wcześniej myślała, ze jej ślub odbędzie się w styczniu. Dlatego jej rola była marginalna, zresztą ona i Glaucus dowiedzieli się o terminie slubu dopiero 2 tygodnie przed czasem. - moje relacje z teściową są... Całkiem dobre. Życzę ci, Rosalie, byś również odnalazła płaszczyznę porozumienia ze swoją. Wierzę, że twój ślub bedzie przepiękny.
A Lyra, mimo niechęci do narzeczonego panny Yaxley, z pewnością chętnie wrzmie w nim udział.
Słysząc pytanie Druelli, speszyła się i poruszyła niespokojnie na krześle.
- Ten moment jeszcze nie nadszedł, ale oboje jesteśmy świadomi powinności wobec rodu - rzekła po chwili wahania. Wiedziała, że to nastąpi prędzej czy pózniej. Chciała stworzyć z Glaucusem rodzinę, choć nigdy nie myślała, kiedy dokładnie to ma nastąpić. Zresztą, po wydarzeniach na sabacie zdecydowanie nie miała głowy do myślenia o takich sprawach. Skupiała się na tu i teraz, na zbudowaniu dobrych relacji z mężem. Ale Druella z ich grona miała najdluzszy staż małzeński, więc na pewno wiedziała więcej o funkcjonowaniu w związku. Lyra wszystkiego uczyła się na bieżąco. Nie spodziewała się również, ze takie pytania padną, ale miała nadzieję, ze jej odpowiedz jest zadowalająca.
Gdy Rosalie poprowadziła je w stronę stołu, Lyra usiadła na swoim miejscu. W międzyczasie pojawiły się Liliana i lady Black, wiec wydawało się, że chyba są już w komplecie. Jak się okazało, Lyrze przypadło miejsce obok Constance, ale nie dała po sobie poznać zmieszania i niepewności, nie zareagowała także na uwagę o mugolakach. Chyba zdążyła już przywyknąć do poczucia wyższości, ktore odczuwały inne szlachcianki.
Przysluchiwała się rozmowom innych kobiet, sącząc swoją herbatę, dopoki Rosalie nie zwróciła się bezoośrednio do niej.
- Nasz ślub był organizowany dość szybko, na życzenie matki Glaucusa - wyjaśniła. - Głównie to Traversowie wzięli na siebie ciezar przygotowań, ale matka Glaucusa pozwoliła mi pomagać przy wyborze dekoracji, wiec miałam swój mały wkład w calokształt - bez wątpienia to bardzo cieszyło Lyrę, ale i stresowało, skoro miała tak niewielkie pojecie o szlacheckim życiu, ślubach i tak dalej, i wcześniej myślała, ze jej ślub odbędzie się w styczniu. Dlatego jej rola była marginalna, zresztą ona i Glaucus dowiedzieli się o terminie slubu dopiero 2 tygodnie przed czasem. - moje relacje z teściową są... Całkiem dobre. Życzę ci, Rosalie, byś również odnalazła płaszczyznę porozumienia ze swoją. Wierzę, że twój ślub bedzie przepiękny.
A Lyra, mimo niechęci do narzeczonego panny Yaxley, z pewnością chętnie wrzmie w nim udział.
Słysząc pytanie Druelli, speszyła się i poruszyła niespokojnie na krześle.
- Ten moment jeszcze nie nadszedł, ale oboje jesteśmy świadomi powinności wobec rodu - rzekła po chwili wahania. Wiedziała, że to nastąpi prędzej czy pózniej. Chciała stworzyć z Glaucusem rodzinę, choć nigdy nie myślała, kiedy dokładnie to ma nastąpić. Zresztą, po wydarzeniach na sabacie zdecydowanie nie miała głowy do myślenia o takich sprawach. Skupiała się na tu i teraz, na zbudowaniu dobrych relacji z mężem. Ale Druella z ich grona miała najdluzszy staż małzeński, więc na pewno wiedziała więcej o funkcjonowaniu w związku. Lyra wszystkiego uczyła się na bieżąco. Nie spodziewała się również, ze takie pytania padną, ale miała nadzieję, ze jej odpowiedz jest zadowalająca.
come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Goście gromadzili się dość szybko, co odpowiadało Librze, bo kiedy Rosalie zaproponowała zajęcie miejsc miała przynajmniej pretekst do tego, by siedzieć w milczeniu. Obserwacja była jej ulubionym zajęciem podczas spotkań towarzyskich, co w pewien sposób sprzyjało jej wizerunkowi chłodnej, wyrafinowanej lady Black. Libra często wolała komentować omawiane przez innych tematy w swojej głowie, co było z jednej strony niepokojące, ale z drugiej: jej umysł to przecież jedyne miejsce w którym mogła być całkowicie szczera, przynajmniej dopóki w pobliżu nie znajdował się wprawiony legilimenta. Na przybycie Liliany nie zwróciła szczególnej uwagi, ale kiedy zajęła już miejsce i zdążyła upić kilka łyków herbaty, pojawiła się Druella. Usiadła ona, ku nieznacznym zadowoleniu Libry, pomiędzy nią, a Darcy Rosier. Żona Cygnusa była jak zawsze raczej mało subtelna, ale chociaż przedstawiała ona sobą całkowicie inny rodzaj damy niż Libra, to i tak jak zwykle zrobiło jej się miło na jej widok. Dobrze widzieć przyjazną twarz, która nie musiała dzierżyć na swoich ramionach ciężaru perfekcji.
Myśli Libry zaczęły błądzić w niebezpiecznej okolicy żalu, więc zmusiła je do całkowitego rozpłynięcia się, skupiając na tu i teraz. Wysłuchała tych kilku drobnych rozmów, które prowadzono przy stole, będąc zadowoloną, że nikt jeszcze nie próbował jej w nie wciągnąć. Kiedy miała okazję szepnęła cicho:
- Dobrze cię widzieć, Druello.
Jej ton był jednak pusty, chociaż na twarzy widniał wciąż ten sam drobny uśmiech co zwykle. Wyuczony już do tego stopnia, że mogłaby z nim spać.
Myśli Libry zaczęły błądzić w niebezpiecznej okolicy żalu, więc zmusiła je do całkowitego rozpłynięcia się, skupiając na tu i teraz. Wysłuchała tych kilku drobnych rozmów, które prowadzono przy stole, będąc zadowoloną, że nikt jeszcze nie próbował jej w nie wciągnąć. Kiedy miała okazję szepnęła cicho:
- Dobrze cię widzieć, Druello.
Jej ton był jednak pusty, chociaż na twarzy widniał wciąż ten sam drobny uśmiech co zwykle. Wyuczony już do tego stopnia, że mogłaby z nim spać.
Libra Black
Zawód : Dama/Staż w Ministerstwie Magii
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Prawdziwa szkoła życia zaczyna się od lekcji pokory
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Usiądźmy proszę, słysząc to, Constance poczuła ulgę. Niezręczność zaczęła wciskać się między elegancje suknie arystokratek, prosząc o chociaż kropelkę alkoholu, który rozluźni spięte kobiety. Czegóż miały się bać? Podobno wszyscy byli tu bezpieczni, a jednak Constance zabrała ze sobą różdżkę. Było jej przykro, że pomimo majestatyczności wieczoru panieńskiego niewiele przyjaznych dusz zasiadło przy jednym stole. Z jednej strony lubiła Rosalie, lecz czasami chciała zakwestionować jej wybory. Kolejny aż prosił się o przygryzienie czubka języka. Doprawdy, miała też usiąść koło Lyry? Niestety, nie takie z nią numery. Rosalie mogła prosić o trzymanie języka za zębami i ukazywanie rzekomego szacunku, ale delikatnie przysunęła krzesło do Darcy, zwiększając dystans między byłą Weasley’ówną. Naprawdę nie wierzyła, że kawa tu wystarczy. Markotny nastrój na szczęście nie był widoczny na lekko uśmiechniętej twarzy. Sądziła, że będą miały chwile czasu dla siebie, porozmawiają o przygotowaniach Rosalie, które co jak co, ale powinny już nabierać rozmachu. Zanim jeszcze dostała kubek z gorącą, czarną kawą usłyszała pytanie skierowane właśnie do niej. Sieć przekleństw cisnęło się na usta. Na szczęście najpiękniejszy zamęt zrobiła Druella i była jej w tym momencie wyjątkowo wdzięczna. Kiedy się tak cieszyła z jej spóźnień?
- Rosalie, moja droga, lada dzień odwiedzimy was z Arthurem z oficjalnym zaproszeniem. Zgodnie z wolą nestorów i naszą ślub został zaplanowany na początek wiosny. Mam trochę wątpliwości co do samego wyglądu ceremonii, ale zawsze mogę liczyć na moje drogie przyjaciółki – wyuczona formułka dźwięcznie wydobywała się z ust Constance, a tej w głowie ciągle rodził się plan wspaniałomyślne otrucia przyszłego narzeczonego. Nie rozumiała swoich uczuć do niego. W dodatku ten wybór… Gdyby Arthur nie był wrogiem Constance od czasów szkolnych, może z większą radością przyjmowałaby każde pytanie, które zwiastowało nadchodzące przyjęcie. Nie dała po sobie poznać, że kolejny raz ktoś pyta ją o coś, co jest poza wszelkimi granicami i na koniec odpowiedzi uśmiechnęła się delikatnie do Rosalie. W dodatku brakowało jej tu Emery i Evandry. Mogła liczyć na wsparcie duchowe niektórych tu zebranych, a jej spojrzenia skupiały się nie tylko na prawej części stołu od Constance, ale także samej Rosalie. Och, nie, dlaczego nagle zaczęły królować niezręczne tematy? Spojrzała porozumiewawczo na Druellę, gdy usłyszała pytanie o dzieciach. Czyż nie tylko złośliwe szlachcianki szukały pod jej suknią brzucha? Plotki o rzekomym zaciążeniu byłej Weasley’ówny kręciły się wokół śmietanki towarzyskiej, a Constance ucieszyła się wręcz, że nie sięgnęła w tym czasie po kawę. Z niekontrolowanej relacji mogłaby narobić wielu szkód.
- A zegar tyka – dodała melodyjnie na wypowiedź Lyry. Niespecjalnie miała ochotę się jej przyglądać, więc spojrzenie skupiła na filiżance czarnej kawy. A może ukrywała już przed nimi błogosławiony stan i dlatego zaczęły tak delikatnie?
- Druello, jak dzieci? – stęskniły się za ciocią? aż kusiło ją, aby to dodać, ale obserwowane przez tyle par oczu nie miały możliwości na spokojną pogawędkę. Dziwnie się czuła, gdy musiała pogodzić sprawę delikatnej rozmowy z utrzymaniem swoich złośliwości na zerowym poziomie. Darcy również nie tryskała dobrym humorem, ale nie chciała pytać o to przy wszystkich. Niezręczność nabierała rozmachu. Rosalie, skróć nasze męki, pomyślała, zaplatając nogi w kostkach. Nie chciała przejmować obowiązki gospodyni, ale aż ją piekł czubek języka, aby zaczepić szlachcianki i żeby zaczęły ćwierkać jak zwykle.
- Libro, Liliano, jak wam się podobają staże w Ministerstwie Magii? – spytała zaciekawiona, chcąc przełamać całą niezręczność.
- Rosalie, moja droga, lada dzień odwiedzimy was z Arthurem z oficjalnym zaproszeniem. Zgodnie z wolą nestorów i naszą ślub został zaplanowany na początek wiosny. Mam trochę wątpliwości co do samego wyglądu ceremonii, ale zawsze mogę liczyć na moje drogie przyjaciółki – wyuczona formułka dźwięcznie wydobywała się z ust Constance, a tej w głowie ciągle rodził się plan wspaniałomyślne otrucia przyszłego narzeczonego. Nie rozumiała swoich uczuć do niego. W dodatku ten wybór… Gdyby Arthur nie był wrogiem Constance od czasów szkolnych, może z większą radością przyjmowałaby każde pytanie, które zwiastowało nadchodzące przyjęcie. Nie dała po sobie poznać, że kolejny raz ktoś pyta ją o coś, co jest poza wszelkimi granicami i na koniec odpowiedzi uśmiechnęła się delikatnie do Rosalie. W dodatku brakowało jej tu Emery i Evandry. Mogła liczyć na wsparcie duchowe niektórych tu zebranych, a jej spojrzenia skupiały się nie tylko na prawej części stołu od Constance, ale także samej Rosalie. Och, nie, dlaczego nagle zaczęły królować niezręczne tematy? Spojrzała porozumiewawczo na Druellę, gdy usłyszała pytanie o dzieciach. Czyż nie tylko złośliwe szlachcianki szukały pod jej suknią brzucha? Plotki o rzekomym zaciążeniu byłej Weasley’ówny kręciły się wokół śmietanki towarzyskiej, a Constance ucieszyła się wręcz, że nie sięgnęła w tym czasie po kawę. Z niekontrolowanej relacji mogłaby narobić wielu szkód.
- A zegar tyka – dodała melodyjnie na wypowiedź Lyry. Niespecjalnie miała ochotę się jej przyglądać, więc spojrzenie skupiła na filiżance czarnej kawy. A może ukrywała już przed nimi błogosławiony stan i dlatego zaczęły tak delikatnie?
- Druello, jak dzieci? – stęskniły się za ciocią? aż kusiło ją, aby to dodać, ale obserwowane przez tyle par oczu nie miały możliwości na spokojną pogawędkę. Dziwnie się czuła, gdy musiała pogodzić sprawę delikatnej rozmowy z utrzymaniem swoich złośliwości na zerowym poziomie. Darcy również nie tryskała dobrym humorem, ale nie chciała pytać o to przy wszystkich. Niezręczność nabierała rozmachu. Rosalie, skróć nasze męki, pomyślała, zaplatając nogi w kostkach. Nie chciała przejmować obowiązki gospodyni, ale aż ją piekł czubek języka, aby zaczepić szlachcianki i żeby zaczęły ćwierkać jak zwykle.
- Libro, Liliano, jak wam się podobają staże w Ministerstwie Magii? – spytała zaciekawiona, chcąc przełamać całą niezręczność.
lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury
so much love, the more they bury
Gdy tylko usiadłyśmy, a ja zadałam pierwsze pytania, w sali pojawił się ostatni gość. Zjawiła się Druella Black, moja kuzynka i żona kuzyna mojego narzeczonego. Ucieszyłam się na jej widok i gdy tylko ruszyła w moją stronę, wstałam z krzesła, aby i ją przywitać. Nie miałam jej za złe, że się spóźniła, domyślałam się, że mogło chodzić o dzieci, dlatego nawet ją o to nie zapytałam. Na jej słowa powitania szeroko się uśmiechnęłam.
- Oh, Druello, naprawdę nie trzeba było - stwierdziłam, odbierając prezent.
Odłożyłam go na bok, a gdy kuzynki siedziała już na swoim miejscu i prosiła o herbatę, machnęłam lekko różdżką powodując, że jej filiżanka zalała się gorącym napojem. Nim Lyra zdążyła odpowiedzieć na moje pytanie, Druella zadała jej inne, bardziej prywatne z widocznym brakiem zachowania taktu. Ale taka już była, co nieraz mnie raziło, ale dzisiaj i mnie interesował ten temat i byłam jej poniekąd wdzięczna, że to ona zadała to pytanie. Wysłuchałam Lyry uważnie, dziękując kiwnięciem głowy. Również uważałam, że nasz ślub będzie przepiękny, ale raczej nie sądziłam, aby moje kontakty z teściową miały być równie dobre.
- Trochę liczę na to, że niedługo dojdzie do nas informacja o twojej ciąży, lord Travers na pewno na to czeka. Lord Black bardzo liczy na potomka, tylko trochę mnie to martwi. Wille - tu urwałam na chwilę, zerkając w stronę siostry - stosunkowo częściej jako pierwsze rodzą dziewczynki.
Nie był to żaden temat dla mnie wrażliwy, czy wręcz zachodzący o tabu. Przecież każda z nas tu zebranych prędzej czy później będzie musiała przejść przez swoją ciążę. Wszystkie byłyśmy jeszcze młode i na pewno nie w głowie były nam dzieci, ale sądząc po Druelli, miało to też swoje i dobre strony.
- W takim razie będziemy was wyczekiwać - zwróciłam się do Constance. - Na pewno ceremonia będzie piękna. Ja również mam i pewnie będę miała wątpliwości co do niej do samego końca. To w końcu bardzo ważny dzień.
Miło, że i Constance zabrała się do zadawania pytań. Również ciekawiły mnie ich staże. Gdy kończyłam Hogwart, moim marzeniem była praca w Ministerstwie, a teraz gdy mój narzeczony mi na to zezwalał i to miejsce stało dla mnie otworem, bardzo się obawiałam.
- Pozwolę sobie poczęstować was posiłkiem - powiedziałam, jeszcze zanim Liliana i Libra zaczęły opowiadać o swoich stażach. - A po posiłku zaproszę was do zabawy. Póki co jednak życzę smacznego…
Na stole zaczęły pojawiać się półmiski z potrawami, w których każda z nas znalazła by coś dla siebie. Zostały otworzone również butelki z winem czerwonym i białym, a kieliszek każdej z nich został napełniony tym, czego sobie zażyczyła. Rozpoczynając posiłek, patrzyłam z zainteresowaniem na swoich gości, oczekując po nich odpowiedzi.
- Oh, Druello, naprawdę nie trzeba było - stwierdziłam, odbierając prezent.
Odłożyłam go na bok, a gdy kuzynki siedziała już na swoim miejscu i prosiła o herbatę, machnęłam lekko różdżką powodując, że jej filiżanka zalała się gorącym napojem. Nim Lyra zdążyła odpowiedzieć na moje pytanie, Druella zadała jej inne, bardziej prywatne z widocznym brakiem zachowania taktu. Ale taka już była, co nieraz mnie raziło, ale dzisiaj i mnie interesował ten temat i byłam jej poniekąd wdzięczna, że to ona zadała to pytanie. Wysłuchałam Lyry uważnie, dziękując kiwnięciem głowy. Również uważałam, że nasz ślub będzie przepiękny, ale raczej nie sądziłam, aby moje kontakty z teściową miały być równie dobre.
- Trochę liczę na to, że niedługo dojdzie do nas informacja o twojej ciąży, lord Travers na pewno na to czeka. Lord Black bardzo liczy na potomka, tylko trochę mnie to martwi. Wille - tu urwałam na chwilę, zerkając w stronę siostry - stosunkowo częściej jako pierwsze rodzą dziewczynki.
Nie był to żaden temat dla mnie wrażliwy, czy wręcz zachodzący o tabu. Przecież każda z nas tu zebranych prędzej czy później będzie musiała przejść przez swoją ciążę. Wszystkie byłyśmy jeszcze młode i na pewno nie w głowie były nam dzieci, ale sądząc po Druelli, miało to też swoje i dobre strony.
- W takim razie będziemy was wyczekiwać - zwróciłam się do Constance. - Na pewno ceremonia będzie piękna. Ja również mam i pewnie będę miała wątpliwości co do niej do samego końca. To w końcu bardzo ważny dzień.
Miło, że i Constance zabrała się do zadawania pytań. Również ciekawiły mnie ich staże. Gdy kończyłam Hogwart, moim marzeniem była praca w Ministerstwie, a teraz gdy mój narzeczony mi na to zezwalał i to miejsce stało dla mnie otworem, bardzo się obawiałam.
- Pozwolę sobie poczęstować was posiłkiem - powiedziałam, jeszcze zanim Liliana i Libra zaczęły opowiadać o swoich stażach. - A po posiłku zaproszę was do zabawy. Póki co jednak życzę smacznego…
Na stole zaczęły pojawiać się półmiski z potrawami, w których każda z nas znalazła by coś dla siebie. Zostały otworzone również butelki z winem czerwonym i białym, a kieliszek każdej z nich został napełniony tym, czego sobie zażyczyła. Rozpoczynając posiłek, patrzyłam z zainteresowaniem na swoich gości, oczekując po nich odpowiedzi.
Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
I twoje serce wytropię uparte
Przez gniew i smutek, stwardniałe w kamieńRozpalę usta smagane wiatrem
Rosalie Yaxley
Zawód : doradczyni w zarządzie w Rezerwacie jednorożców w Gloucestershire
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Nienawidzę pająków... dlaczego to nie mogły być motyle?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Darcy nie mogłaby się nie pojawić na wieczorze panieńskim Rosalie. Skinęła jej głową, witając się z Yaxleyówną tak samo uprzejmie, jak ona z nią. Zaraz potem usiadła w wyznaczonym dla niej miejscu po wymianie uprzejmości z innymi obecnymi tu damami. Lady Black posłała przyjemny uśmiech, dziękując jej za komplement. Chociaż Librze wydawało się, że zupełnie obojętnie przyjmuje jej uwagę, wymieniła się złośliwościami z Rosierówną, dlatego Darcy uśmiechnęła się kpiąco, ale nic już nie powiedziala. Na szczęście Druella odgrodziła je od siebie przy stole, dzięki czemu Darcy mogła się powstrzymać od dalszych wypowiedzi skierowanych w stronę panienki Black.
— Druello — posłała jej wymowny wzrok, wdzięczna za to, że kobieta zajęła się dyskusją z Blackówną. Dru miała do nich więcej cierpliwości i przekonania. Nic dziwnego, skoro pojęła za męża Blacka. Tym Darcy nie gardziła, bo jeśli był to wybór jej siostry to na pewno był on uzasadniony. Jednak mimo starań, nie potrafiła do zwaśnionego rodu odzywać się bez uszczypliwości. Wzrok zwróciła na Constance, wpatrując się długo w jej tęczowki oczu. Connie przewidziała, że Darcy nie chciała zdradzać swojego złego samopoczucia wywołanego ostatnim spotkaniem w salonie luster. Rosalie nie miała tego samego wyczucia. Obie były jej bliskie, ale w pewnych kwestiach Constance cechowała się większą samokontrolą. Tkliwiący wzrok Rosalie, chociaż pokrzepiający, źle wpływał na pozę Rosier w socjecie. Dlatego właśnie Darcy unikała tego pełnego troski spojrzenia i w gruncie rzeczy, ogólnie unikała Rose. Na szczęście w dniu jej wieczorku było to aż nazbyt proste. Rosalie miała wiele panien do zabawiania, a wszystkie w tym samym stopniu próbowały nawiązać z nią rozmowę. W tym czasie Darcy zwróciła swoją uwagę na Connie.
— Nic dziwnego, Constance. Nie sądzę by jakaś mugolaczka kiedykolwiek miała szansę dostać się do naszych ogrodów — uśmiechnęła się do kobiety nieznacznie, przyjmując tego rodzaju zaczepkę bardzo otwarcie. Chwalenie róż doglądanych przez samą Cedrinę Rosier nigdy Darcy się nie znudzi.
— Naiwna. Cóż poradzić. Nie wpłyniemy na myślenie każdej nieistotnej persony.
W ten sposób skwitowała temat mugolskiego plebsu, bardzo starając się ograniczyć słownik do takowego, który przystoi szlachciance. Na koniec, upiła kilka łyków herbaty postawionej jej przez służbę Rosalie. W dalszym ciągu rozmowy nie udzielała się długo. Wieczorek ten oparty był głownie na rozmowie. Darcy zawiesiła wzrok na Constance, która wyjątkowo perfidnie pastwiła się nad biedną Lyrą. Traversówna była niegrożna. Gdyby ten sam wysiłek Connie włożyła w złośliwości posyłane Librze, Darcy być może włączyłaby się do rozmowy. Tymczasem przyłożyła dłoń do ust, powstrzymując lekkie rozbawienie, jakie wstąpiło na jej usta po ostatnim komentarzu panny Lestrange.
— Jednym tyka bardziej od innych — odezwała się pół-szeptem, w kierunku Constance. Tak, żeby upomnieć ją, żeby sama nie zagoniła się w kozi róg, a przy okazji jeszcze inne niezamężne damy w pobliżu. Na przykład Darcy. Jakby nie patrzeć obie jeszcze nie wzięły nawet ślubu, o dzieciach nie wspominając. Zegar Lyry był więc znacznie bezpieczniejszy niż zegar Darcy czy Connie.
— Druello — posłała jej wymowny wzrok, wdzięczna za to, że kobieta zajęła się dyskusją z Blackówną. Dru miała do nich więcej cierpliwości i przekonania. Nic dziwnego, skoro pojęła za męża Blacka. Tym Darcy nie gardziła, bo jeśli był to wybór jej siostry to na pewno był on uzasadniony. Jednak mimo starań, nie potrafiła do zwaśnionego rodu odzywać się bez uszczypliwości. Wzrok zwróciła na Constance, wpatrując się długo w jej tęczowki oczu. Connie przewidziała, że Darcy nie chciała zdradzać swojego złego samopoczucia wywołanego ostatnim spotkaniem w salonie luster. Rosalie nie miała tego samego wyczucia. Obie były jej bliskie, ale w pewnych kwestiach Constance cechowała się większą samokontrolą. Tkliwiący wzrok Rosalie, chociaż pokrzepiający, źle wpływał na pozę Rosier w socjecie. Dlatego właśnie Darcy unikała tego pełnego troski spojrzenia i w gruncie rzeczy, ogólnie unikała Rose. Na szczęście w dniu jej wieczorku było to aż nazbyt proste. Rosalie miała wiele panien do zabawiania, a wszystkie w tym samym stopniu próbowały nawiązać z nią rozmowę. W tym czasie Darcy zwróciła swoją uwagę na Connie.
— Nic dziwnego, Constance. Nie sądzę by jakaś mugolaczka kiedykolwiek miała szansę dostać się do naszych ogrodów — uśmiechnęła się do kobiety nieznacznie, przyjmując tego rodzaju zaczepkę bardzo otwarcie. Chwalenie róż doglądanych przez samą Cedrinę Rosier nigdy Darcy się nie znudzi.
— Naiwna. Cóż poradzić. Nie wpłyniemy na myślenie każdej nieistotnej persony.
W ten sposób skwitowała temat mugolskiego plebsu, bardzo starając się ograniczyć słownik do takowego, który przystoi szlachciance. Na koniec, upiła kilka łyków herbaty postawionej jej przez służbę Rosalie. W dalszym ciągu rozmowy nie udzielała się długo. Wieczorek ten oparty był głownie na rozmowie. Darcy zawiesiła wzrok na Constance, która wyjątkowo perfidnie pastwiła się nad biedną Lyrą. Traversówna była niegrożna. Gdyby ten sam wysiłek Connie włożyła w złośliwości posyłane Librze, Darcy być może włączyłaby się do rozmowy. Tymczasem przyłożyła dłoń do ust, powstrzymując lekkie rozbawienie, jakie wstąpiło na jej usta po ostatnim komentarzu panny Lestrange.
— Jednym tyka bardziej od innych — odezwała się pół-szeptem, w kierunku Constance. Tak, żeby upomnieć ją, żeby sama nie zagoniła się w kozi róg, a przy okazji jeszcze inne niezamężne damy w pobliżu. Na przykład Darcy. Jakby nie patrzeć obie jeszcze nie wzięły nawet ślubu, o dzieciach nie wspominając. Zegar Lyry był więc znacznie bezpieczniejszy niż zegar Darcy czy Connie.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie lubiła mówić o ślubie, który nie należał do pewnych i miłych tematów. Po pierwsze, miała zbratać się z wrogiem. Gnębiła się go w szkole, gnębiła go na ulicy. Dziś miała nagle podejść do Arthura inaczej. Jak do przyjaciela, kochanka? Nie znała odpowiedzi i czasami nie chciała ich poznać. Wolałaby zatrzymać czas, obudzić się dopiero wtedy, gdy będzie po wszystkim. Zmieni myślenie, zmieni siebie, ale czy nie zatraci syreniej natury? Nawet jeśli ktokolwiek wydał przyjęcie z najwspanialszymi muzykami, Constance nie potrafiłaby się cieszyć. Jakże miała stać się lady Slughorn?
- Nie zapomnijmy tego dnia na pewno, Rosalie – rzuciła ciepło. Tak dla Constance to będzie koniec szczęśliwego, sielankowego życia. Źle nastawiona do samej osoby Arthura, nie potrafiła pozytywnie myśleć o potencjalnym małżeństwie. W ile kwiatów powinni inwestować, aby ich zapachem skusić gości do uśmiechu? Każda ceremonia miała być wyjątkowa, niepowtarzalna, ale Constance na temat swoich „wymagań” ślubnych miała pustkę w głowie. Żadnych żądań, żadnych próśb. Mogłaby to przespać, żeby tylko to mieć za sobą. Dlaczego miłość nie mogła pojawić się na jej drogie? Najlepiej, aby tym uczuciem obdarzyła szlachcica, a wówczas może i z Arthurem dojrzeliby do decyzji rozwiązania zaręczyn. To tylko czcze marzenia, lecz obydwoje wiedzieli, że wszystko jest potwierdzone. Musiałoby się niebo walić, aby nestorzy zmienili zdanie. Albo na Merlina przyspieszyli ślub. Gdy potrawy pojawiły się na stole, nachyliła się do Darcy, próbując zwalczyć nieprzyjemne uczucie niezręczności.
- Musimy się spotkać, kochana, najlepiej jeszcze w tym tygodniu. Masz jakieś plany? – szepnęła, czekając aż kieliszek napełni się winem. Koniec stycznia obfitował w wrażenia i emocje z grupy badawczej. Constance nie tylko próbowała radzić sobie z problemami rodzinnymi, ale także z zawodowymi. Wciąż szukała sposobów, aby ugryźć temat, ale także nie mogła pozwolić sobie na zaległości w Ministerstwie Magii. Darcy ostatnio nie zachowywała się jak ona. Wydawała się bardziej przygnębiona, a Constance nie słyszała, aby działo się coś nie po jej myśli. Położyła dłoń na udzie przyjaciółki, aby ukazać wsparcie. Chciała powiedzieć, że nie muszą tu być, ale prawda była inna. Niezależne, jak ważna była dla nich Rosalie, humor nie rodził się od samego towarzystwa. A udawanie było wykańczające.
- Przeraża mnie naiwność ludzi, a jednocześnie im tego zazdroszczę, dlaczego nie potrafimy być tak łatwowierni? – spytała ciężko, zdradzając swój markotny nastrój. Dzięki temu, że szeptała z Darcy niekoniecznie cały stół musiał słyszeć jej narzekanie. Zaśmiała się cicho, spoglądając na pierścionki o ozdabiające ich dłonie. – My jesteśmy zaręczone, przed ślubem dziecko to najgorsza hańba dla rodziny, stąd nam zegar nie tyka, a wszystko jest w rękach nestorów – dodała opanowana, a gdy talerze pojawiły się już na stołach, wyprostowała się i przestała szeptać. Nie chciała się odcinać od innych, lecz wszystkie zebrane tu szlachcianki wydawały się wyjątkowo spięte jakby były tu za karę.
- Och, co za wspaniałości, Rosalie, ale nas rozpieszczasz! – rzuciła, widząc przygotowany posiłek. Nie była głodna, w zasadzie jeszcze przed świętami straciła apetyt, więc przypominała sobie o jedzeniu dzięki służbie.
- Słyszałyście, że lord Thibaud Rosier zdobył order najpiękniejszego uśmiechu? Komisja na pewno miała bardzo trudny wieczór, żeby wybrać zwycięzcę. – powiedziała tym razem głośniej, aby reszta szlachcianek mogła się zaangażować. Odwołała się do plotkarskiej gazety, ale czegóż tu miała się wstydzić? Wszak trzeba chwalić sukcesy zaprzyjaźnionych rodów!
- Nie zapomnijmy tego dnia na pewno, Rosalie – rzuciła ciepło. Tak dla Constance to będzie koniec szczęśliwego, sielankowego życia. Źle nastawiona do samej osoby Arthura, nie potrafiła pozytywnie myśleć o potencjalnym małżeństwie. W ile kwiatów powinni inwestować, aby ich zapachem skusić gości do uśmiechu? Każda ceremonia miała być wyjątkowa, niepowtarzalna, ale Constance na temat swoich „wymagań” ślubnych miała pustkę w głowie. Żadnych żądań, żadnych próśb. Mogłaby to przespać, żeby tylko to mieć za sobą. Dlaczego miłość nie mogła pojawić się na jej drogie? Najlepiej, aby tym uczuciem obdarzyła szlachcica, a wówczas może i z Arthurem dojrzeliby do decyzji rozwiązania zaręczyn. To tylko czcze marzenia, lecz obydwoje wiedzieli, że wszystko jest potwierdzone. Musiałoby się niebo walić, aby nestorzy zmienili zdanie. Albo na Merlina przyspieszyli ślub. Gdy potrawy pojawiły się na stole, nachyliła się do Darcy, próbując zwalczyć nieprzyjemne uczucie niezręczności.
- Musimy się spotkać, kochana, najlepiej jeszcze w tym tygodniu. Masz jakieś plany? – szepnęła, czekając aż kieliszek napełni się winem. Koniec stycznia obfitował w wrażenia i emocje z grupy badawczej. Constance nie tylko próbowała radzić sobie z problemami rodzinnymi, ale także z zawodowymi. Wciąż szukała sposobów, aby ugryźć temat, ale także nie mogła pozwolić sobie na zaległości w Ministerstwie Magii. Darcy ostatnio nie zachowywała się jak ona. Wydawała się bardziej przygnębiona, a Constance nie słyszała, aby działo się coś nie po jej myśli. Położyła dłoń na udzie przyjaciółki, aby ukazać wsparcie. Chciała powiedzieć, że nie muszą tu być, ale prawda była inna. Niezależne, jak ważna była dla nich Rosalie, humor nie rodził się od samego towarzystwa. A udawanie było wykańczające.
- Przeraża mnie naiwność ludzi, a jednocześnie im tego zazdroszczę, dlaczego nie potrafimy być tak łatwowierni? – spytała ciężko, zdradzając swój markotny nastrój. Dzięki temu, że szeptała z Darcy niekoniecznie cały stół musiał słyszeć jej narzekanie. Zaśmiała się cicho, spoglądając na pierścionki o ozdabiające ich dłonie. – My jesteśmy zaręczone, przed ślubem dziecko to najgorsza hańba dla rodziny, stąd nam zegar nie tyka, a wszystko jest w rękach nestorów – dodała opanowana, a gdy talerze pojawiły się już na stołach, wyprostowała się i przestała szeptać. Nie chciała się odcinać od innych, lecz wszystkie zebrane tu szlachcianki wydawały się wyjątkowo spięte jakby były tu za karę.
- Och, co za wspaniałości, Rosalie, ale nas rozpieszczasz! – rzuciła, widząc przygotowany posiłek. Nie była głodna, w zasadzie jeszcze przed świętami straciła apetyt, więc przypominała sobie o jedzeniu dzięki służbie.
- Słyszałyście, że lord Thibaud Rosier zdobył order najpiękniejszego uśmiechu? Komisja na pewno miała bardzo trudny wieczór, żeby wybrać zwycięzcę. – powiedziała tym razem głośniej, aby reszta szlachcianek mogła się zaangażować. Odwołała się do plotkarskiej gazety, ale czegóż tu miała się wstydzić? Wszak trzeba chwalić sukcesy zaprzyjaźnionych rodów!
lost through time and that's all I need
so much love, the more they bury
so much love, the more they bury
Darcy zacisnęła dłoń na kubku herbaty, jaki podtrzymywała w jednej dłoni. Starała się nim nie bawić, żeby nie okazywać swojego znużenia. Znacznie bardziej wolałaby spędzić ten wieczór w towarzystwie Rosalie i Constance niż całego zgromadzenia dam, przy których nie można było poruszyć ważnych kwestiach, a sądziła, że obie zasługiwały na wyjaśnienie jej zachowania z ostatnich miesięcy. Uśmiechnęła się delikatnie do lady Lestrange, czując pokrzepiający dotyk jej dłoni na udzie. Dostatecznie dyskretny, żeby nie wzbudzał niczyjej uwagi.
— Uważaj, Connie, bo jeszcze Arthur będzie zazdrosny —mruknęła żartobliwie, utrzymując ich szept. Gdzieś w jej tonie czaiła się jednak drobna, pełna rozgoryczenia nuta, którą, kto jak kto, ale Constance powinna wyczuć. Darcy nie pociągnęła już tematu narzeczeństwa. Własnego i panienki Lestrange, dając do zrozumienia, ze kwestia ta jest dość… kontrowersyjna. Bowiem na tym ich tajemna dyskusja się skończyla. Chwilę później obie zwróciły swoją uwagę na wszystkich. Żadna z nch nie chciała przecież podszeptywać specjalnie między sobą w towarzystwie innych szlachcianek, mimo, ze właśnie takie wyjscie byłoby najprostsze. Arystokratki jednak uczone były nie wybierać łatwych rozwiązań.
— Thibaud? Mój kuzyn Thibaud Rosier? Według jakiej gazety? —zdziwiła się lady Rosier. Była wyraźnie rozdrażniona wyjazdem kuzyna. Na tyle, żeby nie móc przyznać, ze rzeczywiście miał zniewalający uśmiech i gdyby miała na kogoś głosować, glosowałaby na niego bądź Tristana. Poza rodziną nie przewidywałaby żadnych kandydatur z wiadomych względów. Pozostawała wierna nazwisku. Tylko to powstrzymało ją przed kpiącą uwagą.
— Cóż. Ostatecznie, mimo wszystko, to Rosier. Głosowałaś na niego, Constance? Nam możesz chyba powiedzieć — dodała z uszczypliwą nutą, tylko dlatego, ze panowała tu zbyt patetyczna atmosfera.
— Uważaj, Connie, bo jeszcze Arthur będzie zazdrosny —mruknęła żartobliwie, utrzymując ich szept. Gdzieś w jej tonie czaiła się jednak drobna, pełna rozgoryczenia nuta, którą, kto jak kto, ale Constance powinna wyczuć. Darcy nie pociągnęła już tematu narzeczeństwa. Własnego i panienki Lestrange, dając do zrozumienia, ze kwestia ta jest dość… kontrowersyjna. Bowiem na tym ich tajemna dyskusja się skończyla. Chwilę później obie zwróciły swoją uwagę na wszystkich. Żadna z nch nie chciała przecież podszeptywać specjalnie między sobą w towarzystwie innych szlachcianek, mimo, ze właśnie takie wyjscie byłoby najprostsze. Arystokratki jednak uczone były nie wybierać łatwych rozwiązań.
— Thibaud? Mój kuzyn Thibaud Rosier? Według jakiej gazety? —zdziwiła się lady Rosier. Była wyraźnie rozdrażniona wyjazdem kuzyna. Na tyle, żeby nie móc przyznać, ze rzeczywiście miał zniewalający uśmiech i gdyby miała na kogoś głosować, glosowałaby na niego bądź Tristana. Poza rodziną nie przewidywałaby żadnych kandydatur z wiadomych względów. Pozostawała wierna nazwisku. Tylko to powstrzymało ją przed kpiącą uwagą.
— Cóż. Ostatecznie, mimo wszystko, to Rosier. Głosowałaś na niego, Constance? Nam możesz chyba powiedzieć — dodała z uszczypliwą nutą, tylko dlatego, ze panowała tu zbyt patetyczna atmosfera.
Darcy Rosier
Zawód : hipnotyzerka w rodowym rezerwacie w Kent
Wiek : 22 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Jeśli ktoś uprawia ze znawstwem sztukę perswazji, powinien wpierw wzbudzić ciekawość, później połechtać próżność, by wreszcie odwołać się do sumienia lub dobroci.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Sala bankietowa
Szybka odpowiedź