St. James's Park
AutorWiadomość
First topic message reminder :
St. James's Park
Jest on najstarszym wchodzącym w skład królewskich parków w Londynie. Położony na wschód od Pałacu Buckingham, otoczony jest niezliczonymi drzewami i urzekającym morzem zieleni, które każdego dnia kusi dziesiątki londyńczyków do zatrzymania się w tym miejscu choćby na chwilę. Granice St. James's Park wyznaczają ulice The Mall na północy, Hourse Guards na wschodzie i Birdcage Walk na południu. W parku znajduje się małe jezioro o nazwie St. James's Park Lake, z dwiema wyspami, Duck Island oraz West Island. Most biegnący nad jeziorem pozwala zobaczyć wschodnią stronę Pałacu Buckingham otoczoną drzewami i fontannami oraz podobnie okoloną zachodnią fasadę siedziby Foreign Office. W parku nie sposób nie zwrócić uwagi na bezlik gatunków ptactwa wodnego, pięknego, barwnego, oczarowującego swym urokiem do utraty tchu. Wśród czarodziejów największym powodzeniem cieszy się nienanoszalna, obłożona anty-mugolskimi zaklęciami, dodatkowo skryta za rzędem gęstych krzewów niewielka alejka ze śnieżnobiałymi ławeczkami, uroczymi lampami i rabatami magicznych róż wydzielających słodkie, balsamiczne wonie.
Zwiedzanie miasta w tak wyśmienitym towarzystwie było dokładnie tym czego Dubois potrzebował w tej chwili. Szansa nie tylko na rozprostowanie nóg, lecz także na poznanie miejsca, które go tak długo fascynowało, a do tego nadgonienie czasu z kimś kto przez przynajmniej parę miesięcy wypełniał mu życie swoimi listami było dla Rene najlepszym dniem od... chyba zawsze. A przynajmniej jednym z najlepszych, jeśli faktycznie coś pominął, skupiając całą uwagę na Rigelu. Rozmowa na żywo z przyjacielem była czymś co francuz od dawna sobie wyobrażał, a i tak prawdziwe doświadczenie robiło na nim zupełnie inne wrażenie. Początkowe przybicie i niepewność Blacka zniknęły bez śladu, zabierając ze sobą także strach i zmęczenie jego rozmówcy. W tej chwili odżycia, dało się mu zapomnieć o problemach i uwierzyć, że życie miało szansę jeszcze wyjść na prostą. Dzięki nowo rozbudzonej nadziei, nawet powrót do rozmów na bardziej aktualne tematy jakoś mniej przytłaczał.
Po dotarciu do parku, Francuz, który z winem miał tyle w życiu wspólnego co z baletem, odebrał butelkę od przyjaciela bez zerkania na etykietę ani prób wwąchiwania się w trunek. Trochę nieokrzesanie upił spory łyk, od razu połykając napój, który większość osób kosztowałaby bez pośpiechu i w zachwycie. Zaiste wydawał się zwyczajnie zabijać nagromadzone pragnienie. Czy alkohol w trakcie upałów spełni dobrze tę funkcję, okaże się pewnie już niedługo.
- Znajdę tyle czasu ile będzie trzeba. Nigdzie mi się nie spieszy. - to wyznanie, choć mogło zabrzmieć dziwnie, wypowiedziane zostało z lekkością człowieka odpoczywającego na zasłużonych wakacjach. Rozłożony na trawie mężczyzna trochę za szybko opróżniał butelkę zdradliwie łatwo przechodzącego przez gardło trunku. Odwróciwszy wzrok z twarzy Rigela na bezchmurne niebo, Rene zamyślił się nad zadanym mu pytaniem.
- A, wiesz. - wzruszył ramionami, wyraźnie nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Nienaturalne dla niego milczenie przerwało w końcu westchnięcie. odłożenie wina na bok i odwrócenie się w stronę rozmówcy.
- Wpadłem jak zawsze posłuchać paru wykładów. Ale wiesz jak potrafią być one rozciągnięte w czasie. Jeden był dwa dni temu, a drugi będzie za dwa tygodnie... - właśnie dlatego konwenty czy inne większe imprezy były najlepszym wyborem. Dużo ciekawych newsów w krótkim czasie, który pozwalał wpadać tylko raz na dłuższy czas, a i tak być na bieżąco. Dubois nigdy wcześniej nie przyjeżdżał do Anglii na dłużej niż parę dni, stąd jego nieznajomość kraju. Mimo iż jego aktualny grafik mocno nie pasował do wiedzionego przezeń stylu życia, jak na razie francuz nie wydawał się zorientować, że powiedział coś bardzo odsłaniającego. Albo może zwyczajnie mu to nie przeszkadzało. W końcu w listach także nie owijał w bawełnę. Dlaczego miałby zacząć właśnie teraz?
- Mamy więc sporo czasu na zwiedzanie. Jeśli tylko znajdziesz miejsce w grafiku, rzecz jasna. - jego uśmiech po ostatnim zdaniu był trochę bardziej nieśmiały niż zwykle. Przecież ostatnim czego by pragnął byłoby zwalanie się na głowę komuś tak zajętemu ważnymi odkryciami jak Black. W pewien sposób korespondencja pozwalała nie czuć się takim problemem - w końcu na list można było odpisać w wolnej chwili, więc nawet jeśli odpowiedzi przychodziły szybko, wysyłająca je osoba mogła nie odczuwać tego jako napastliwe. Zresztą, dopóki obaj prowadzili prace naukowe, przynajmniej w oczach Rene, byli sobie pod tym względem równi, bez względu na wyniki. Tymczasem teraz Dubois było aż głupio odciągać uwagę osoby pracującej, tylko dlatego, że sam nie miał w zasadzie nic do roboty.
Po dotarciu do parku, Francuz, który z winem miał tyle w życiu wspólnego co z baletem, odebrał butelkę od przyjaciela bez zerkania na etykietę ani prób wwąchiwania się w trunek. Trochę nieokrzesanie upił spory łyk, od razu połykając napój, który większość osób kosztowałaby bez pośpiechu i w zachwycie. Zaiste wydawał się zwyczajnie zabijać nagromadzone pragnienie. Czy alkohol w trakcie upałów spełni dobrze tę funkcję, okaże się pewnie już niedługo.
- Znajdę tyle czasu ile będzie trzeba. Nigdzie mi się nie spieszy. - to wyznanie, choć mogło zabrzmieć dziwnie, wypowiedziane zostało z lekkością człowieka odpoczywającego na zasłużonych wakacjach. Rozłożony na trawie mężczyzna trochę za szybko opróżniał butelkę zdradliwie łatwo przechodzącego przez gardło trunku. Odwróciwszy wzrok z twarzy Rigela na bezchmurne niebo, Rene zamyślił się nad zadanym mu pytaniem.
- A, wiesz. - wzruszył ramionami, wyraźnie nie mając pojęcia co odpowiedzieć. Nienaturalne dla niego milczenie przerwało w końcu westchnięcie. odłożenie wina na bok i odwrócenie się w stronę rozmówcy.
- Wpadłem jak zawsze posłuchać paru wykładów. Ale wiesz jak potrafią być one rozciągnięte w czasie. Jeden był dwa dni temu, a drugi będzie za dwa tygodnie... - właśnie dlatego konwenty czy inne większe imprezy były najlepszym wyborem. Dużo ciekawych newsów w krótkim czasie, który pozwalał wpadać tylko raz na dłuższy czas, a i tak być na bieżąco. Dubois nigdy wcześniej nie przyjeżdżał do Anglii na dłużej niż parę dni, stąd jego nieznajomość kraju. Mimo iż jego aktualny grafik mocno nie pasował do wiedzionego przezeń stylu życia, jak na razie francuz nie wydawał się zorientować, że powiedział coś bardzo odsłaniającego. Albo może zwyczajnie mu to nie przeszkadzało. W końcu w listach także nie owijał w bawełnę. Dlaczego miałby zacząć właśnie teraz?
- Mamy więc sporo czasu na zwiedzanie. Jeśli tylko znajdziesz miejsce w grafiku, rzecz jasna. - jego uśmiech po ostatnim zdaniu był trochę bardziej nieśmiały niż zwykle. Przecież ostatnim czego by pragnął byłoby zwalanie się na głowę komuś tak zajętemu ważnymi odkryciami jak Black. W pewien sposób korespondencja pozwalała nie czuć się takim problemem - w końcu na list można było odpisać w wolnej chwili, więc nawet jeśli odpowiedzi przychodziły szybko, wysyłająca je osoba mogła nie odczuwać tego jako napastliwe. Zresztą, dopóki obaj prowadzili prace naukowe, przynajmniej w oczach Rene, byli sobie pod tym względem równi, bez względu na wyniki. Tymczasem teraz Dubois było aż głupio odciągać uwagę osoby pracującej, tylko dlatego, że sam nie miał w zasadzie nic do roboty.
Gość
Gość
-Faktycznie musiałeś być bardzo spragniony — Black roześmiał się, obserwując, jak za sprawą Rene wino szybko znika z butelki. — Ale tak, dziś jest wyjątkowo ciepło. Nie pamiętam, kiedy ostatnio lato było tak upalne.
Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby pogoda również zbuntowała się przeciwko mieszkańcom wysp. Najpierw okrutna, mroźna zima, która doprowadziła do jeszcze większego głodu i szerzenia się chorób, a teraz to. Kiedyś Anglia zmagała się z anomaliami magicznymi, a teraz - z pogodowymi. Było w tym coś mocno niepokojącego.
Arystokrata uprzejmie odczekał, aż w końcu jego towarzysz zacznie mówić. Złapał się też na myśli, drobnej obawie, iż powiedział coś nie tak, lub nieświadomie trafił swoim pytaniem w jakiś nieprzyjemnie czuły punkt. Na szczęście po chwili ciszy Rene zaczął mówić i Black poczuł ulgę.
-Oh tak, pamiętam, jak to się wszystko potrafi ciągnąć. W końcu takie wydarzenia nie kręcą się wyłącznie wokół nauki oraz uważnego słuchania wykładów. Ostatecznie i tak wszystko kończy się w jakiejś restauracji albo na prywatnym przyjęciu w czyimś domu. — Mężczyzna powoli pokiwał głową, wspominając jak kiedyś, tuż po ukończeniu szkoły uczestniczył w czymś podobnym i pod koniec drugiego tygodnia całego wydarzenia, nie mógł już patrzeć na alkohol. Tym razem było jednak inaczej i korzystając z chwili, kiedy Rene nie korzystał z hojności butelki, sam po nią sięgnął, by zrobić porządny łyk drogiego trunku. A później kolejny. — A co się teraz odbywa? Przez pracę trochę przestałem nadążać za wydarzeniami naukowymi.
Rigel nigdy nie słynął z mocnej głowy. Teraz kiedy było tak gorąco, a jego osłabiony klątwą organizm już nie był tak samo sprawny, jak kiedyś, nawet po tych drobnych łykach Black poczuł, jak przyjemny ciężar napełnia każdą cząstkę jego ciała. Może to i lepiej, że nie pomyślał o tym, by wziąć z domu więcej alkoholu…
-Oczywiście, że znajdę! — oznajmił głośno, po czym przyznał: — Za dużo czasu spędzam w domu, chociaż zawsze lubiłem spędzać czas właśnie tak. Wiesz, w parku, lesie. Nocami krążyć na miotle nad miastem. Uwierz mi, Londyn wtedy jest taki piękny.
Westchnął.
-Po prostu ostatnio wydarzyło się tak dużo. — Czarodziej nie umiał we właściwy sposób słowami wyrazić tego, jak bardzo wydarzenia ostatnich tygodni go przytłoczyły. Że chyba nie do końca umie sobie poradzić z codziennością, z poczuciem straty i z likantropią, którą próbował zrozumieć i okiełznać. Zamiast jednak ciągnąć ten temat, Rigel zrobił to, co robił najlepiej - uciekł od niego. — To udało się tobie przyjechać tu z jakimś profesorem? Płaci ci? Wybacz, że pytam, ale jak sam wiesz, sytuacja w kraju nie należy do łatwych i o niektóre rzeczy jest teraz trudniej.
Black wiedział, że jego przyjaciel ma duszę prawdziwego odkrywcy i zrobienie czegoś tak ekstremalnego, jak przybycie samemu do ogarniętego wojną kraju po to, by zdobyć wiedzę, bardzo do niego pasowało.
-Jakbyś potrzebował pomocy, to możesz na mnie liczyć.
Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby pogoda również zbuntowała się przeciwko mieszkańcom wysp. Najpierw okrutna, mroźna zima, która doprowadziła do jeszcze większego głodu i szerzenia się chorób, a teraz to. Kiedyś Anglia zmagała się z anomaliami magicznymi, a teraz - z pogodowymi. Było w tym coś mocno niepokojącego.
Arystokrata uprzejmie odczekał, aż w końcu jego towarzysz zacznie mówić. Złapał się też na myśli, drobnej obawie, iż powiedział coś nie tak, lub nieświadomie trafił swoim pytaniem w jakiś nieprzyjemnie czuły punkt. Na szczęście po chwili ciszy Rene zaczął mówić i Black poczuł ulgę.
-Oh tak, pamiętam, jak to się wszystko potrafi ciągnąć. W końcu takie wydarzenia nie kręcą się wyłącznie wokół nauki oraz uważnego słuchania wykładów. Ostatecznie i tak wszystko kończy się w jakiejś restauracji albo na prywatnym przyjęciu w czyimś domu. — Mężczyzna powoli pokiwał głową, wspominając jak kiedyś, tuż po ukończeniu szkoły uczestniczył w czymś podobnym i pod koniec drugiego tygodnia całego wydarzenia, nie mógł już patrzeć na alkohol. Tym razem było jednak inaczej i korzystając z chwili, kiedy Rene nie korzystał z hojności butelki, sam po nią sięgnął, by zrobić porządny łyk drogiego trunku. A później kolejny. — A co się teraz odbywa? Przez pracę trochę przestałem nadążać za wydarzeniami naukowymi.
Rigel nigdy nie słynął z mocnej głowy. Teraz kiedy było tak gorąco, a jego osłabiony klątwą organizm już nie był tak samo sprawny, jak kiedyś, nawet po tych drobnych łykach Black poczuł, jak przyjemny ciężar napełnia każdą cząstkę jego ciała. Może to i lepiej, że nie pomyślał o tym, by wziąć z domu więcej alkoholu…
-Oczywiście, że znajdę! — oznajmił głośno, po czym przyznał: — Za dużo czasu spędzam w domu, chociaż zawsze lubiłem spędzać czas właśnie tak. Wiesz, w parku, lesie. Nocami krążyć na miotle nad miastem. Uwierz mi, Londyn wtedy jest taki piękny.
Westchnął.
-Po prostu ostatnio wydarzyło się tak dużo. — Czarodziej nie umiał we właściwy sposób słowami wyrazić tego, jak bardzo wydarzenia ostatnich tygodni go przytłoczyły. Że chyba nie do końca umie sobie poradzić z codziennością, z poczuciem straty i z likantropią, którą próbował zrozumieć i okiełznać. Zamiast jednak ciągnąć ten temat, Rigel zrobił to, co robił najlepiej - uciekł od niego. — To udało się tobie przyjechać tu z jakimś profesorem? Płaci ci? Wybacz, że pytam, ale jak sam wiesz, sytuacja w kraju nie należy do łatwych i o niektóre rzeczy jest teraz trudniej.
Black wiedział, że jego przyjaciel ma duszę prawdziwego odkrywcy i zrobienie czegoś tak ekstremalnego, jak przybycie samemu do ogarniętego wojną kraju po to, by zdobyć wiedzę, bardzo do niego pasowało.
-Jakbyś potrzebował pomocy, to możesz na mnie liczyć.
HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
St. James's Park
Szybka odpowiedź