Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Sussex
Stara latarnia morska
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Stara latarnia morska
Dawna latarnia morska Belle Tout przestała pełnić swoją funkcję w roku 1905. Zniszczona w trakcie wojny mugolskiej, została odrestaurowana przez czarodziei na początku lat 50; w chwili obecnej pełni funkcję sklepu zielarskiego, gdzie można kupić jedyne w swym rodzaju rośliny nadmorskie. Jeżeli poprosić starszą właścicielkę w nadgryzionym przez mole kapeluszu, może ona zaoferować wejście na szczyt wieżyczki lub spędzenie nocy w dawnym pokoju latarnika.
Spojrzała kątem oka na Romy, tłumaczącą jej zależność tej dziwnej, cienistej krainy. Kiwnęła głową, przyjmując ten komunikat, chociaż ciężko było powiedzieć, czy naprawdę go rozumiała. Zazwyczaj wolała empirycznie sprawdzać otaczający ją świat, nie pozostawiać tego przypadkowi czy tajemnej wiedzy. Niemniej jednak teraz była w stanie po prostu uwierzyć Romy na słowo, działo się wystarczająco dużo rzeczy, żeby porzuciła swoje dotychczasowe standardy w ocenie sytuacji. Tu musieli reagować — szybko i skutecznie — na wszystko, co ich spotykało. Granice tego, co realne a co nie, co możliwe i nie, nie istniały.
Dlatego od razu zatrzymała się, gdy rudowłosa kazała jej nie podchodzić do kwiatów. Zmarszczyła nos w zniesmaczeniu — zapachem i wiadomościami o raflezjach — nie ruszając się od boku Romy. Spojrzała tylko w kierunku Herberta, gdy zdawał im relację z tego, co widział trzecim okiem. Sama w ostatnim momencie dostrzegła atakującą roślinę, nim krew pociekła w dół nogi mężczyzny, którego syk doleciał do jej uszu.
— Herb, dasz radę iść dalej? — spytała odruchowo, spychając gdzieś w tył głowy myśl, że nie miał wyboru. Musiał. Choćby na jednej nodze, ale musiał iść dalej. Pokiwała przecząco głową na pytanie Romy, przecież się nie zraniła.
— To nic, po prostu mnie zapiekło... — szepnęła odrobinę zdezorientowana. Zaraz jednak jej uwaga skupiła się na losze, która spoglądała w tym momencie wprost na nią. W jednej chwili wszystkie myśli o wcześniejszym bólu uleciały, pozostawiając jedynie jedną. Musieli jakoś obezwładnić cienistą lochę, choć ten fragment legendy walijskie niefortunnie omijały. Zimne dreszcze przeszły przez kręgosłup, gdy widziała, jak drugie z jej zaklęć, które miało pozbawić lochę wzroku, przelatuje przez nią, a ta rażona kolejnym zaklęciem Romy zmienia się, lecz nie w gęś, a jakąś... Przedziwną hybrydę. Z przerażeniem obserwowała, jak to coś wzlatuje w powietrze, nad nią i Romy. Natychmiast przyciągnęła rudowłosą bliżej siebie, wiedząc, że to na Romy skupiała się w tej chwili uwaga cienistego stworzenia.
— Protego Maxima! — syknęła, lecz widziała już, że tarcza, którą przywołała, była na tyle licha, że pewnie była w najlepszym wypadku marną pomocą. Nie zamierzała się jednakże poddawać, umysł przywoływał kolejne zasłyszane na spotkaniu sposoby radzenia sobie z cieniami. — Biegnijmy na miejsca! Do kwiatów! — krzyknęła, zgadzając się na plan Herberta, nim nakierowała różdżkę ponownie na cieniste stworzenie. — Lumos Maxima!
Dlatego od razu zatrzymała się, gdy rudowłosa kazała jej nie podchodzić do kwiatów. Zmarszczyła nos w zniesmaczeniu — zapachem i wiadomościami o raflezjach — nie ruszając się od boku Romy. Spojrzała tylko w kierunku Herberta, gdy zdawał im relację z tego, co widział trzecim okiem. Sama w ostatnim momencie dostrzegła atakującą roślinę, nim krew pociekła w dół nogi mężczyzny, którego syk doleciał do jej uszu.
— Herb, dasz radę iść dalej? — spytała odruchowo, spychając gdzieś w tył głowy myśl, że nie miał wyboru. Musiał. Choćby na jednej nodze, ale musiał iść dalej. Pokiwała przecząco głową na pytanie Romy, przecież się nie zraniła.
— To nic, po prostu mnie zapiekło... — szepnęła odrobinę zdezorientowana. Zaraz jednak jej uwaga skupiła się na losze, która spoglądała w tym momencie wprost na nią. W jednej chwili wszystkie myśli o wcześniejszym bólu uleciały, pozostawiając jedynie jedną. Musieli jakoś obezwładnić cienistą lochę, choć ten fragment legendy walijskie niefortunnie omijały. Zimne dreszcze przeszły przez kręgosłup, gdy widziała, jak drugie z jej zaklęć, które miało pozbawić lochę wzroku, przelatuje przez nią, a ta rażona kolejnym zaklęciem Romy zmienia się, lecz nie w gęś, a jakąś... Przedziwną hybrydę. Z przerażeniem obserwowała, jak to coś wzlatuje w powietrze, nad nią i Romy. Natychmiast przyciągnęła rudowłosą bliżej siebie, wiedząc, że to na Romy skupiała się w tej chwili uwaga cienistego stworzenia.
— Protego Maxima! — syknęła, lecz widziała już, że tarcza, którą przywołała, była na tyle licha, że pewnie była w najlepszym wypadku marną pomocą. Nie zamierzała się jednakże poddawać, umysł przywoływał kolejne zasłyszane na spotkaniu sposoby radzenia sobie z cieniami. — Biegnijmy na miejsca! Do kwiatów! — krzyknęła, zgadzając się na plan Herberta, nim nakierowała różdżkę ponownie na cieniste stworzenie. — Lumos Maxima!
It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Iris Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 42
'k100' : 42
W momencie, gdy jej zaklęcie odnalazło cel, a jasna wiązka na chwilę przerzedziła czarną maź istoty, poczuła przypływ nadziei - malutki, bo malutki, bardziej wartki strumyk, który za chwilę wyschnie bezpowrotnie. I wysechł, kiedy zamiast pięknej, choć strasznej zarazem białej gąski, pojawił się przed nią istny koszmar. Już jako dziecko bała się gęsi, wnętrza ich dziobów były jak wyjęte z horroru, a teraz?! Maszkaron z czerwonymi oczami, o ogromnych skrzydłach i kopytach dzika, ogromny i paskudny, od którego ziało śmiercią - jej własną śmiercią. Pobladła, oczy stały się ogromne, usta rozchyliły bezwiednie. Sparaliżowało ją całkiem, nie zareagowała nawet, kiedy iris przyciągnęła ją ku sobie. Po prostu stała jak słup soli.
Aż nie usłyszała obok siebie inkantacji zaklęcia i jasnej mgiełki, która mignęła gdzieś z boku. Miała zaledwie ułamki sekund na reakcję, ale głos, który uwiązł w gardle, ten sam, którym śpiewała w radiu, oddał się w jej dłonie.
- Protego! - wykrzyknęła głosem, który nie do końca mógł być twardy i pewny siebie. Nie walczyła, nie miała doświadczenia na polu bitwy, a gromadzenie go okazało się być trudniejsze niż naiwnie sądziła. - Lancea! - wykrzyknęła to, co przypomniała sobie od razu jako drugie.
Aż nie usłyszała obok siebie inkantacji zaklęcia i jasnej mgiełki, która mignęła gdzieś z boku. Miała zaledwie ułamki sekund na reakcję, ale głos, który uwiązł w gardle, ten sam, którym śpiewała w radiu, oddał się w jej dłonie.
- Protego! - wykrzyknęła głosem, który nie do końca mógł być twardy i pewny siebie. Nie walczyła, nie miała doświadczenia na polu bitwy, a gromadzenie go okazało się być trudniejsze niż naiwnie sądziła. - Lancea! - wykrzyknęła to, co przypomniała sobie od razu jako drugie.
nie każdy żyje sztuką i
snami o wolności
snami o wolności
Rosemary Sprout
Zawód : spikerka radiowa
Wiek : 27
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
instead of new branches
i might grow
deeper roots
i might grow
deeper roots
OPCM : 5 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Rosemary Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k100' : 74
#1 'k100' : 72
--------------------------------
#2 'k100' : 74
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Stara latarnia morska
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Sussex