1958 | Rodzina Doe
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rodzinne ognisko Doe
Cyganie 1958
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
I show not your face but your heart's desire
A co jeśli Thomas nie mówił tego w złości, nie kłamał teraz. Co jeśli dziś powiedział prawdę? Już kiedyś podważył swoje teorie. Wszystko o mamie to były bajki.
Kiedy Thomas go przytulił, odepchnął go od siebie i spojrzał mu w oczy.
— Okłamywałeś mnie przez całe życie, prawda? Nawciskałeś nam bajek o niej. Żebyśmy żyli nadzieją. Pozwoliłeś nam mieć nadzieję, że była dobrą kobietą. — Jego głos był chłody, beznamiętny. Zmierzył go wzrokiem, a potem ruszył w kierunku schodów. — Do tego bijesz jak baba. — Wspiął się po schodach na górę, zdejmując płaszcz Vane'a po drodze.
Kiedy Thomas go przytulił, odepchnął go od siebie i spojrzał mu w oczy.
— Okłamywałeś mnie przez całe życie, prawda? Nawciskałeś nam bajek o niej. Żebyśmy żyli nadzieją. Pozwoliłeś nam mieć nadzieję, że była dobrą kobietą. — Jego głos był chłody, beznamiętny. Zmierzył go wzrokiem, a potem ruszył w kierunku schodów. — Do tego bijesz jak baba. — Wspiął się po schodach na górę, zdejmując płaszcz Vane'a po drodze.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Odwrócił od niego wzrok, nie odpowiadając. Co miał mu odpowiedzieć? Po prostu go puścił, nie dając się sprowokować zaczepkami. Mógł bić jak baba, co mu to robiło za różnicę?
Kiedy James zniknął na piętrze, sam skierował się do drzwi, wychodząc z domu.
Zt.
Kiedy James zniknął na piętrze, sam skierował się do drzwi, wychodząc z domu.
Zt.
Wsunęła się do kuchni, ale zbyt prosto by było, gdyby z tego miejsca nie słyszała krzyków i uderzeń. Przypominały jej się sytuacje z opowieści — gdy ojciec się wściekał i wpychał ich do piwnicy, czasem nawet tłukąc ich zawzięcie. Czy teraz też miała płakać jak wtedy?
- Nie wiem, a co chcesz zjeść, Eve? - Chciała się skupić na tej, która była tutaj przy niej, ale z tego wszystkiego wychodziło raczej plątanie się i niepewność. Wyciągnęła dłoń, aby złapać ją za dłoń, mimo wszystko niemo czekając, aż wydarzenia za drzwiami się skończą, przymykając oczy. Dopiero kiedy wszystko ucichło, rozległo się trzaśnięcie drzwiami. No tak.
Wiedziała, że obydwoje potrzebowali spokoju, a jednocześnie nie mogła ich zostawić. Mimo to, wiedziała, gdzie będzie James, a dokąd ucieknie Thomas nie było wiadomo. Wybiegła z domu, dopadając jeszcze brata i wciskając się w niego.
- Tommy...nie idź, przepraszam, nie idź.
- Nie wiem, a co chcesz zjeść, Eve? - Chciała się skupić na tej, która była tutaj przy niej, ale z tego wszystkiego wychodziło raczej plątanie się i niepewność. Wyciągnęła dłoń, aby złapać ją za dłoń, mimo wszystko niemo czekając, aż wydarzenia za drzwiami się skończą, przymykając oczy. Dopiero kiedy wszystko ucichło, rozległo się trzaśnięcie drzwiami. No tak.
Wiedziała, że obydwoje potrzebowali spokoju, a jednocześnie nie mogła ich zostawić. Mimo to, wiedziała, gdzie będzie James, a dokąd ucieknie Thomas nie było wiadomo. Wybiegła z domu, dopadając jeszcze brata i wciskając się w niego.
- Tommy...nie idź, przepraszam, nie idź.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Nie myślał o tym, żeby gdzieś uciec, ale miał wrażenie, że Jamesowi będzie łatwiej jeśli zniknie na kilka godzin. Plany pokrzyżowała mu Sheila - już po przytuleniu wiedział, że to nie brat. Odwrócił się zaraz do niej, uśmiechając lekko. Miał nieco krwi wciąż pod nosem z bójki.
- Hej, hej, nic nie zrobiłaś, Paprotko, nie przepraszaj - zapewnił po romsku, przytulając ją do siebie. Idiota, debil, nie mógł poczekać zamiast martwić Sheilę? Nie mogli tego wynieść po cichu? - Jimmy ma rację, to moja wina co się tam stało wtedy na jarmarku, jest na mnie zły. Trochę się poboczy i będzie dobrze, nie martw się, dobrze? Porozmawiam z nim jeszcze później. Może po prostu będę trochę go unikać, żeby się tak nie denerwował. Nie miałaś gotową z Eve? Chodź do środka - powiedział, ale zanim siostra zdążyłaby ruszyć sama, pochylił się i wziął ją na ręce, żeby chociaż w taki sposób jej spróbować poprawić humor, wnosząc z powrotem do domu.
- Hej, hej, nic nie zrobiłaś, Paprotko, nie przepraszaj - zapewnił po romsku, przytulając ją do siebie. Idiota, debil, nie mógł poczekać zamiast martwić Sheilę? Nie mogli tego wynieść po cichu? - Jimmy ma rację, to moja wina co się tam stało wtedy na jarmarku, jest na mnie zły. Trochę się poboczy i będzie dobrze, nie martw się, dobrze? Porozmawiam z nim jeszcze później. Może po prostu będę trochę go unikać, żeby się tak nie denerwował. Nie miałaś gotową z Eve? Chodź do środka - powiedział, ale zanim siostra zdążyłaby ruszyć sama, pochylił się i wziął ją na ręce, żeby chociaż w taki sposób jej spróbować poprawić humor, wnosząc z powrotem do domu.
Delikatnie wyciągnęła chusteczkę z kieszeni aby ostrożnie wytrzeć tę odrobinę krwi spod jego nosa. Spoglądała na Thomasa łagodnie, ze zmartwieniem ale też z dużą ilością miłości. Nawet jak czasami ja irytował – był też jej bratem który dbał o nią. Po prostu to wszystko było wciąż przytłaczające.
- Nie chciałam, żebyście się bili. Ale się martwię jak znikasz z domu, bo kłopoty za tobą biegną. A jak ci ktoś zrobi krzywdę i nie będziemy wiedzieć? – Spojrzała na niego, trzymając się go jeszcze mocniej kiedy złapał ją i podniósł na ręce. – To nie jest wina tylko jednej osoby tylko każdego po trochu. Ale nie chcę aby żadnemu z was coś się stało. – Ułożyła jeszcze głowę na jego ramieniu, spokojnie patrząc na Thomasa.
- Po prostu…nie chcę aby ktokolwiek z was musiał uciekać od nas. Jesteśmy rodziną.
- Nie chciałam, żebyście się bili. Ale się martwię jak znikasz z domu, bo kłopoty za tobą biegną. A jak ci ktoś zrobi krzywdę i nie będziemy wiedzieć? – Spojrzała na niego, trzymając się go jeszcze mocniej kiedy złapał ją i podniósł na ręce. – To nie jest wina tylko jednej osoby tylko każdego po trochu. Ale nie chcę aby żadnemu z was coś się stało. – Ułożyła jeszcze głowę na jego ramieniu, spokojnie patrząc na Thomasa.
- Po prostu…nie chcę aby ktokolwiek z was musiał uciekać od nas. Jesteśmy rodziną.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
- Nie ukrywam przed wami niczego, wiesz przecież... Ani o tym, u kogo pracuję teraz, ani o Kerry... Staram się, nikt mi nic nie zrobi o czym byście nie wiedzieli - zapewnił z uśmiechem młodszą siostrę. - I nie uciekam. Nie zostawię ciebie, nie zostawię was. Nawet jeśli James się nieco poboczy... - dodał pewnie, niosąc siostrę do domu z powrotem. Później już nieco pomógł, choć może bardziej przeszkadzał, w przygotowaniu czegoś na posiłek.
Zt dla wszystkich.
Zt dla wszystkich.
Wrócił z rynku w Dolinie, specjalnie unikając rano Jamesa. Zresztą, unikał go cały poprzedni wieczór, a jednak duży dom Bathildy w tym znacznie pomagał. Nie musiał się mu tłumaczyć, nie miał ochoty znów wysłuchiwać wszystkich zarzutów, które przecież były prawdziwe. Może rzeczywiście był tylko problemem? Przynosił jakieś cholerne złe szczęście! Jak inaczej wyjaśnić te dwie rzezie, na które trafił..?
Zamiast jednak wejść do środka domu od razu, przysiadł sobie na schodku przed domem. Może powinien się upewnić czy James nie siedział gdzieś w salonie zanim wejdzie..? Jeszcze mu pewnie narobi zarzutów, że nie powinien się widywać z Kerstin, był tego wręcz pewny.
Cały poprzedni wieczór snuł się po domu, niby bez celu, a tak naprawdę podświadomie szukając brata, a wraz z nim zaczepki do tego, by dokończyć to, co zaczęli. Tego dnia jednak już nie miał ochoty na konfrontację. Żałował tego, co się wydarzyło, co mu powiedział. Nawet tak nie myślał. Czuł wstyd, smutek i żal do samego siebie, ale brakowało mu odwagi, by powiedzieć to Thomasowi prosto w oczy. Nie wiedział, że on sam unika go jak ognia. Kiedy wychodził przed dom, nakładając na siebie płaszcz Jaydena, liczył na to, że po przejściu Doliną Godryka wysępi od kogoś papierosa, może coś jeszcze. Ale od razu zatrzymał się, kiedy po wyjściu na ganek ujrzał brata.
Nie było już odwrotu.
Patrzył przez chwilę na jego plecy, zastanawiając się, czy nie powinien zawrócić. Nie mógł być takim tchórzem. Nie po tym, co zrobił.
Włożył ręce do kieszeni płaszcza i po kilku krokach stanął na schodach, obok siedzącego Thomasa.
— Przeziębisz sobie dupę — mruknął niby to od niechcenia, niby z lekkim zainteresowaniem. Zerknął na brata, nie wiedząc co i jak właściwie powiedzieć.
Nie było już odwrotu.
Patrzył przez chwilę na jego plecy, zastanawiając się, czy nie powinien zawrócić. Nie mógł być takim tchórzem. Nie po tym, co zrobił.
Włożył ręce do kieszeni płaszcza i po kilku krokach stanął na schodach, obok siedzącego Thomasa.
— Przeziębisz sobie dupę — mruknął niby to od niechcenia, niby z lekkim zainteresowaniem. Zerknął na brata, nie wiedząc co i jak właściwie powiedzieć.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Zacisnął zęby, słysząc otwarcie drzwi. Cisza. To na pewno nie była siostra, nie była Eve. Szlag.
- To przeziębię, dziewczyna się mną zajmie najwyżej - odpowiedział bratu, podkulając zaraz nogi i przesuwając się, chcąc zrobić bratu miejsce, aby przeszedł obok. Nie podniósł na niego wzroku, wbijając go po prostu w śnieg. Po co mieli zaczynać kolejną bójkę? Mogli, ale dalej od domu, żeby nie martwić Sheili, żeby nie denerwować Eve bójką pod drzwiami.
- To przeziębię, dziewczyna się mną zajmie najwyżej - odpowiedział bratu, podkulając zaraz nogi i przesuwając się, chcąc zrobić bratu miejsce, aby przeszedł obok. Nie podniósł na niego wzroku, wbijając go po prostu w śnieg. Po co mieli zaczynać kolejną bójkę? Mogli, ale dalej od domu, żeby nie martwić Sheili, żeby nie denerwować Eve bójką pod drzwiami.
— Dziewczyna — mruknął pod nosem beznamiętnie i westchnął cicho. Obejrzał się za siebie przez ramię. On miał Eve. I wiedział, że bez niej szybko by tu nie wrócił. Wiedział, że bez niej by sobie nie dał rady. Nie przetrwałby. A Thomas? Kogo on dziś miał? Nie powinno go to złościć. Ani jemu ani siostrze nigdy nie powiedziałby wszystkiego, nigdy nie zwrócił do nich z prośbą o pomoc. A ona? Jeśli na mu pomagała?
Zrobił jeszcze krok, schodząc na pierwszy stopień, ale zamiast zejść, usiadł na miejscu, które zrobił Thomas.
Zrobił jeszcze krok, schodząc na pierwszy stopień, ale zamiast zejść, usiadł na miejscu, które zrobił Thomas.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Mhm. Dziewczyna - powtórzył ciszej, wzruszając ramionami. W końcu brat wczoraj nie był zachwycony tym pomysłem... jakiegoś randkowania, spotykania się z kimś. Jakby nie miał prawa po tym co się wydarzyło, do czego doprowadził - przecież sam miał podobne wątpliwości czy w ogóle zasłużył na kogoś takiego jak Kerry.
Był pewny, że brat po prostu pójdzie dalej na spacer. Ale kiedy usiadł obok, zaskoczyło go to przez moment. Milczał, nie wiedząc co ma powiedzieć, pewny że brat wciąż był na niego zły.
- Jest pielęgniarką - użył słowa, którego wiedział że James znał. Nie uzdrowicielką, była pielęgniarką. - Jej rodzeństwo jest czarodziejami - zdecydował się po prostu opowiedzieć o dziewczynie, bo w końcu jeszcze kilka dni temu nie mógł się doczekać, żeby opowiedzieć bratu o niej.
Był pewny, że brat po prostu pójdzie dalej na spacer. Ale kiedy usiadł obok, zaskoczyło go to przez moment. Milczał, nie wiedząc co ma powiedzieć, pewny że brat wciąż był na niego zły.
- Jest pielęgniarką - użył słowa, którego wiedział że James znał. Nie uzdrowicielką, była pielęgniarką. - Jej rodzeństwo jest czarodziejami - zdecydował się po prostu opowiedzieć o dziewczynie, bo w końcu jeszcze kilka dni temu nie mógł się doczekać, żeby opowiedzieć bratu o niej.
— Jest... normalna? — Brwi ściągnęły się ku sobie, zerknął na brata odruchowo. — Nie czaruje? — Zaraz potem spojrzał przed siebie. Żyli zawsze na pograniczu świata mogolskiego i magii, babka zawsze im tłumaczyła, że magia, którą zostali obdarzeni była wyjątkowa, a było ich niewielu w stosunku do mugoli. To oni oddawali od tego świata. — To chyba... dobrze. No, że jest pielęgniarką. W twoim przypadku to jeden z warunków, byś przeżył. — Była obca, tak jak Jeanie, ale kogo innego dziś Thomas miał szansę znaleźć, spotkać. Świat, w którym mieli wieść życie, tak jak robili to ich przodkowie już nie istniał. Spłonął.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Zgadza się - potwierdził, kiwając głową lekko. To nie było coś, o czym nie wiedzieli, bo w taborze mieli przecież i mugoli, i charłaków - i mieli z nimi do czynienia nie raz w życiu. A mimo to życie w Hogwarcie mogło stworzyć im pewnego rodzaju pewność, że w życiu zawsze będą otoczeni raczej nimi. Szczególnie teraz przez wojnę...
- Chyba... chyba tak. No... W sensie... Gorzej, że jest wojna. Więc nie wspominaj za bardzo o niej nikomu, okej..? Chyba będę musiał się poćwiczyć trochę, w sensie magię... Nigdy nie wiadomo, wiesz ta wojna cała. Chcesz ze mną ćwiczyć? - zaproponował bratu, bo z kim jak nie z nim mogli w siebie rzucać zaklęciami, pookładać się pięściami. Im obu się przydadzą takie treningi - bo kto wie, kiedy znów będą musieli się bronić?
- Chyba... chyba tak. No... W sensie... Gorzej, że jest wojna. Więc nie wspominaj za bardzo o niej nikomu, okej..? Chyba będę musiał się poćwiczyć trochę, w sensie magię... Nigdy nie wiadomo, wiesz ta wojna cała. Chcesz ze mną ćwiczyć? - zaproponował bratu, bo z kim jak nie z nim mogli w siebie rzucać zaklęciami, pookładać się pięściami. Im obu się przydadzą takie treningi - bo kto wie, kiedy znów będą musieli się bronić?
Podróże w poszukiwaniu rodziny, a potem chwila życia w Londynie nim rozpętało się czarodziejskie piekło pozwoliło mu żyć między niemagicznymi i wykorzystywać magię i umiejętności do niecnych celów. Teraz ich świat pogrążał się w krwi i chaosie. Byli na straconej pozycji. I jak się miało okazać, wybranka jego brata także.
— Nikomu nic nie powiem — obiecał cicho. Nie było powodu, dla którego miałby to zrobić. — To coś poważnego? — Obrócił głowę i spojrzał na niego niepewnie. — Planujesz się ożenić z nią? — Nie miał odwagi spytać, czy się zakochał. Czy to już było przypieczętowane, czy decyzja została podjęta. Kiedy spytał o wspólną naukę magii, wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie. Nauka wywoływała w nim skrajną niechęć, nie nadawał się do tego, by usiąść przed książkami. Zresztą, jego brat też nie. — Chyba nie zamierzasz iść walczyć?
— Nikomu nic nie powiem — obiecał cicho. Nie było powodu, dla którego miałby to zrobić. — To coś poważnego? — Obrócił głowę i spojrzał na niego niepewnie. — Planujesz się ożenić z nią? — Nie miał odwagi spytać, czy się zakochał. Czy to już było przypieczętowane, czy decyzja została podjęta. Kiedy spytał o wspólną naukę magii, wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie. Nauka wywoływała w nim skrajną niechęć, nie nadawał się do tego, by usiąść przed książkami. Zresztą, jego brat też nie. — Chyba nie zamierzasz iść walczyć?
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Może. Jeśli ją poznacie i się zgodzicie - odpowiedział, wzruszając ramionami, chociaż uśmiech pojawił mu się na samą myśl o tym. Chciałby się z nią ożenić, ale też chciał, aby jego rodzina ją zaakceptowała. Przecież będą musieli ją wszystkiego nauczyć od podstaw o kulturze...
Zmarszczył jednak brwi na jego słowa. Iść walczyć?
- Zgłupiałeś? Po co mam iść walczyć - rzucił, kręcąc głową. Chociaż zawahał się na moment. Nie myślał o tym, nie chciał. - Ale może gdybym... w sensie gdybym znał więcej zaklęć, nie stało by się nic złego wtedy? Widziałeś co zrobił Jayden. Jedno zaklęcie, połamał ci rękę... A Steff i kameleony? Wyobrażasz sobie móc stać się niewidzialnym na każde życzenie? Mugoli łatwiej wtedy okraść, nawet się nie zorientują, że ktoś jest w domu.
Zmarszczył jednak brwi na jego słowa. Iść walczyć?
- Zgłupiałeś? Po co mam iść walczyć - rzucił, kręcąc głową. Chociaż zawahał się na moment. Nie myślał o tym, nie chciał. - Ale może gdybym... w sensie gdybym znał więcej zaklęć, nie stało by się nic złego wtedy? Widziałeś co zrobił Jayden. Jedno zaklęcie, połamał ci rękę... A Steff i kameleony? Wyobrażasz sobie móc stać się niewidzialnym na każde życzenie? Mugoli łatwiej wtedy okraść, nawet się nie zorientują, że ktoś jest w domu.
1958 | Rodzina Doe
Szybka odpowiedź