1958 | Rodzina Doe
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rodzinne ognisko Doe
Cyganie 1958
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
I show not your face but your heart's desire
Wydawała się całkiem zamyślona na spacerze, niezbyt skupiając się na okolicy ani na samym Thomasie, tylko od czasu do czasu dłoń wyciągając, aby przesunąć nią po grzbiecie Marsa - dopiero trzaśnięcie teleportacji zwróciło jej uwagę, a kiedy się odwróciła, zastygła na chwilę. Przez moment nie dowierzała własnym oczom, spoglądając to na Thomasa, to na Eve, by ostatecznie spojrzenie skierować na Jamesa - i ostatecznie wystrzeliła w stronę brata, uderzając w niego i wciskając się w jego koszulę. Łez wylała już zbyt wiele w tym miesiącu, chociaż na widok środkowego z rodzeństwa znów poczuła..wzruszenie? Radość? Cokolwiek to było, przewyższało jej oczekiwania.
- Jimmy! - pisk poniósł się po okolicy, a dłonie wczepiały się w niego, zaraz też wyszukując Eve i Thomasa aby przyciągnąć ich do siebie.
- Jimmy! - pisk poniósł się po okolicy, a dłonie wczepiały się w niego, zaraz też wyszukując Eve i Thomasa aby przyciągnąć ich do siebie.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Zawahała się, zanim teleportowała się do Doliny, a te kilka sekund wystarczyło, aby pozostała z tyłu. Mimo to chwilę później z charakterystycznym dźwiękiem stanęła już obok Jamesa, unosząc na niego spojrzenie i posyłając delikatny, kojący uśmiech. Miała nadzieję, że całkowicie wybiła mu z głowy pomysł zostawienia ich, bo tak miało być lepiej. A teraz była obok niego, pozostawała wsparciem, nawet jeśli wątpiła, aby takowego potrzebował przy spotkaniu z rodzeństwem. Musnęła palcami dłoń chłopaka, ale zaraz podążyła spojrzeniem za jego. Kąciki ust zadrżały, kiedy zobaczyła Sheilę i Thomasa oraz idącego obok nich Marsa. Odsunęła się trochę, uśmiechając przy tym na widok Paprotki wtulonej w Jamiego i zerkając jeszcze na Thomasa.
- Zabrać Marsa na dłuższy spacer? - spytała moment później, wyciągając dłoń w kierunku najstarszego Doe, aby dostać smycz psa.
- Zabrać Marsa na dłuższy spacer? - spytała moment później, wyciągając dłoń w kierunku najstarszego Doe, aby dostać smycz psa.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Sheila była bezpieczna, to było najważniejsze. Cała i zdrowa, po tym wszystkim co się wydarzyło nie było większego powodu do szczęścia i radości, ale to co czuł było przygaszone. Uśmiechnął się, obejmując siostrę, kiedy wtuliła się w niego. Wciąż miał na sobie płaszcz Jaydena, za duży, luźny, ale ciepły. Płaszcz, który wraz z paroma monetami wysłanymi przez tajemniczą osobę dosłownie uratowały mu życie. Nie miał ochoty nic mówić, ale powinien. Czuł to w kościach. Czuł to w powietrzu wokół siebie. Przełknął ślinę i potarł plecy siostrzyczki.
— Jestem, mała — mruknął ochryple, odsuwając się, by na nią spojrzeć. — Wszystko okej? Trzymasz się? — Zlustrował ją spojrzeniem, nie reagując kiedy Eve spytała o spacer z Marsem. Zwierzaka zignorował. A jednak go zatrzymali.
— Jestem, mała — mruknął ochryple, odsuwając się, by na nią spojrzeć. — Wszystko okej? Trzymasz się? — Zlustrował ją spojrzeniem, nie reagując kiedy Eve spytała o spacer z Marsem. Zwierzaka zignorował. A jednak go zatrzymali.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Jeśli chcesz możecie pójść z Paprotką - rzucił do Eve z uśmiechem, głupkowatym i wesołym, jakby chcąc zapewnić, że mogli zostawić ich sam na sam. Jego i Jimmiego, musieli w końcu nieco porozmawiać.
Dał się przyciągnąć Sheili do przytulenia, a kiedy tylko znalazł się przy Jamesie, wyciągnął dłoń, żeby zmierzwić mu włosy. Tak jak to zawsze robił, tym razem jednak nieco mocniej go ciągnąc za nie. Będą musieli się rozmówić, koniecznie. Nie mógł przecież pozwolić, żeby było inaczej.
- Co ty na to, Paprotko? Pójdziesz z Eve? Ja zaprowadzę Jamesa do domu, pewnie wciąż potrzebuje odpocząć... - rzucił do siostry, zerkając na nią, mając nadzieję, że ta się zgodzi.
Dał się przyciągnąć Sheili do przytulenia, a kiedy tylko znalazł się przy Jamesie, wyciągnął dłoń, żeby zmierzwić mu włosy. Tak jak to zawsze robił, tym razem jednak nieco mocniej go ciągnąc za nie. Będą musieli się rozmówić, koniecznie. Nie mógł przecież pozwolić, żeby było inaczej.
- Co ty na to, Paprotko? Pójdziesz z Eve? Ja zaprowadzę Jamesa do domu, pewnie wciąż potrzebuje odpocząć... - rzucił do siostry, zerkając na nią, mając nadzieję, że ta się zgodzi.
Nie mogła się powstrzymać, twarz wciskając w kołnierz Jamesa. Nie obchodziło ją, czyj to był płaszcz, nie obchodziło ją, czy obecnie drogą przechodziłby może duch Albusa Dumbledora – liczyło się to, że Jimmy wrócił. Że teraz wszyscy znów byli razem, że mogli się trzymać znów ze sobą. Trzymała ich wszystkich blisko siebie, ściskając tak mocno, że nawet nie czuła jeżeli by kogoś poddusiła. Spoglądając pomiędzy wszystkich, nie mogła powstrzymać lekko załzawionych oczu, ale i niezwykle szerokiego uśmiechu.
-Teraz już w porządku! Mowy nie ma! Ledwie co się spotkaliśmy! Chodźcie, zrobię coś do jedzenia, posiedzimy w cieple! – Mars też próbował dostać się do kółka adoracji i powitać Jamesa, pysk próbując przytknąć do twarzy środkowego z rodzeństwa, do Eve też przyskakując na powitanie.
-Teraz już w porządku! Mowy nie ma! Ledwie co się spotkaliśmy! Chodźcie, zrobię coś do jedzenia, posiedzimy w cieple! – Mars też próbował dostać się do kółka adoracji i powitać Jamesa, pysk próbując przytknąć do twarzy środkowego z rodzeństwa, do Eve też przyskakując na powitanie.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Obserwowała przez dłuższą chwilę Jamesa i Sheilę, utrzymując na ustach ten sam pogodny uśmiech. Odganiała natrętne myśli, ciesząc się w duchu, że Paprotka miała przy sobie teraz brata, takiego jakiego znała i uwielbiała. Nie takiego, który wpadł na głupi pomysł by ich zostawić, czy który mógłby odtrącić. Pokręciła lekko głową, odsuwając od siebie te wnioski, a ciemne loki lekko rozsypały się po ramionach. Spojrzała na Thomasa z uwagą.- Żartujesz? Powinna zostać, On dopiero wrócił.- odparła poważnie, nawet nie biorąc pod uwagę, że miałaby zabrać stąd dziewczynę. Wyswobodziła się z uścisku Sheili, kiedy nieco ograniczała swobodę oddechu. Zaśmiała się cicho pod nosem, gdy okazało się to nie takie proste, jak myślała.
Przeniosła spojrzenie na Paprotkę.- Posiedź z nimi. Przygotuję coś dla wszystkich.- dodała, kiedy usłyszała słowa dziewczyny i tym samym porzuciła pomysł, aby pójść z psem na długi spacer. Wyciągnęła dłoń, by pogłaskać psa po grzbiecie, kiedy tylko podszedł do niej.
Przeniosła spojrzenie na Paprotkę.- Posiedź z nimi. Przygotuję coś dla wszystkich.- dodała, kiedy usłyszała słowa dziewczyny i tym samym porzuciła pomysł, aby pójść z psem na długi spacer. Wyciągnęła dłoń, by pogłaskać psa po grzbiecie, kiedy tylko podszedł do niej.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Wiedział, że to musiało nastąpić. Musieli porozmawiać. Mieli sobie coś do wyjaśnienia. I pewnie dążyłby do tego - konfrontacji, ale dziś zwyczajnie mu się nie chciało. Spojrzał na Thomasa, kiedy zaproponował, by Sheila ruszyła na spacer razem z Eve, ale nie powiedział nic, nie uśmiechnął się także. Praktycznie nie zareagował, gdy ten zmierzwił mu włosy. Spiął jedynie usta w wąską linię i spojrzał gdzieś w bok, na tylko jemu znany punkt. Trzymał siostrę w ramionach, ale nie przyciskał jej do siebie. Zerknął na nią, gdy odmówiła.
— Więc on zostaje?— spytał beznamiętnie, spoglądając na cieszącego się Marsa, który wepchnął się między nich. Musiał się odsunąć, pies był duży. Zapomniał już, jak wielki i silny. Spojrzał na sylwestrowy dom, a potem na pozostałych i kiwnął głową, w końcu robiąc pierwszy krok. — Chodźmy do środka, jest zimno.
— Więc on zostaje?— spytał beznamiętnie, spoglądając na cieszącego się Marsa, który wepchnął się między nich. Musiał się odsunąć, pies był duży. Zapomniał już, jak wielki i silny. Spojrzał na sylwestrowy dom, a potem na pozostałych i kiwnął głową, w końcu robiąc pierwszy krok. — Chodźmy do środka, jest zimno.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Jest członkiem rodziny - rzucił, powstrzymując się przed dodaniem idioto, które tak bardzo pchało mu się na język. Był zły, ale też cieszył się, że brat wrócił. - Jak mnie się nie pozbyliście po wszystkim co odwaliłem to dlaczego psa byśmy się mieli pozbyć? - dodał już lżej, posyłając zaraz zgromadzonym głupkowaty uśmiech. Rozprawi się z Jamesem później, wybije mu ucieczki z głowy.
Puścił Paprotkę z Jamesem przodem, brata wręcz popychając żeby pociągnął siostrę do domu, samemu zaraz łapiąc jeszcze Eve za ramię i przytrzymując na moment.
- Jak dużo powiedział..? - rzucił szeptem, mając na myśli rzecz jasna wersję zdarzeń, co do której sam ich okłamał. - Nie chciałem mówić Paprotce na co wpadł... - dodał, czując że będzie miał suszoną później głowę za wszystko. Ale później, na razie pociągnął bratową do domu, aby Sheila nie nabrała jakiś podejrzeń.
Puścił Paprotkę z Jamesem przodem, brata wręcz popychając żeby pociągnął siostrę do domu, samemu zaraz łapiąc jeszcze Eve za ramię i przytrzymując na moment.
- Jak dużo powiedział..? - rzucił szeptem, mając na myśli rzecz jasna wersję zdarzeń, co do której sam ich okłamał. - Nie chciałem mówić Paprotce na co wpadł... - dodał, czując że będzie miał suszoną później głowę za wszystko. Ale później, na razie pociągnął bratową do domu, aby Sheila nie nabrała jakiś podejrzeń.
- Razem coś możemy przygotować! - Tylko jeżeli Eve chciała, oczywiście. Ale miło by było, gdyby się zgodziła, gdyby byli znów w komplecie, gdyby po prostu mogli spędzić czas na prostych czynnościach. Sheili nie potrzeba było ekscytacji życiowych ani dodatkowych problemów. Ruszyła trzymając Jamesa, chociaż nie trzeba było wiele, aby zauważyć, że w porównaniu do ich wcześniejszego spotkania, wtedy, w październiku, teraz był o wiele mniej szczęśliwszy. Czy to była wina Tower czy czegoś innego?
- Wiesz James, jakbyś wolał się jednak położyć, to powiedz.. - Naprawdę nie chciała go teraz wymęczać, zwłaszcza że nie do końca wydawał się zadowolony. - I będę już grzeczna i będę dobrą siostrą, obiecuję! - Chciała powiedzieć mu co czuła, zanim jeszcze coś się stanie. Nie chciała, aby czuł, że wróci na jej narzekanie. Spojrzała jeszcze na Marsa, sznurując lekko usta kiedy poklepała go po boku. - Tommy powiedział, że z nami zostanie...aż tak bardzo go nie lubisz? - Wydawała się raczej smutna tym pytaniem.
- Wiesz James, jakbyś wolał się jednak położyć, to powiedz.. - Naprawdę nie chciała go teraz wymęczać, zwłaszcza że nie do końca wydawał się zadowolony. - I będę już grzeczna i będę dobrą siostrą, obiecuję! - Chciała powiedzieć mu co czuła, zanim jeszcze coś się stanie. Nie chciała, aby czuł, że wróci na jej narzekanie. Spojrzała jeszcze na Marsa, sznurując lekko usta kiedy poklepała go po boku. - Tommy powiedział, że z nami zostanie...aż tak bardzo go nie lubisz? - Wydawała się raczej smutna tym pytaniem.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Przytaknęła Paprotce, gdy zaproponowała, aby jednak zrobiły coś razem. Mogły, oczywiście, że tak. Stojąc z boku, obserwowała psa, kiedy ten jeszcze w przypływie radości podbiegał do niej co chwila. Ruszyła się niespiesznie z miejsca, gdy zapadła decyzja by weszli do środka. Zaraz jednak uniosła wzrok na najstarszego Doe, kiedy postanowił ją spowolnić.
- Wystarczająco dużo.- odparła równie cicho, aby nie przyciągnąć uwagi Sheili. Upewniła się, że She i James oddalili się nieco, zanim odezwała się ponownie.- Okłam mnie jeszcze raz w podobnej sytuacji, a przysięgam, że tego pożałujesz.- dodała ostrzej, nie kryjąc nawet złości, która dopiero teraz zapłonęła w niej.- Nie miałeś prawa tego robić, gdy to ja finalnie musiałam go ogarniać, kiedy w końcu pojawił się, a ty nadal wesoło i beztrosko biegałeś wszędzie gdzie ci się podoba.- burknęła gniewnie. Dopiero wtedy przyspieszyła ponownie kroku, by razem ze szwagrem wejść do środka. Uśmiech powrócił na jej usta, mimo że przez chwilę mocno wymuszony. Rozumiała, dlaczego próbował ukrywać prawdę przed Paprotką, ale przed nią nie powinien. To z winy Thomasa nie była gotowa na stanięcie przed Jamesem, będącym w takim stanie.
- Wystarczająco dużo.- odparła równie cicho, aby nie przyciągnąć uwagi Sheili. Upewniła się, że She i James oddalili się nieco, zanim odezwała się ponownie.- Okłam mnie jeszcze raz w podobnej sytuacji, a przysięgam, że tego pożałujesz.- dodała ostrzej, nie kryjąc nawet złości, która dopiero teraz zapłonęła w niej.- Nie miałeś prawa tego robić, gdy to ja finalnie musiałam go ogarniać, kiedy w końcu pojawił się, a ty nadal wesoło i beztrosko biegałeś wszędzie gdzie ci się podoba.- burknęła gniewnie. Dopiero wtedy przyspieszyła ponownie kroku, by razem ze szwagrem wejść do środka. Uśmiech powrócił na jej usta, mimo że przez chwilę mocno wymuszony. Rozumiała, dlaczego próbował ukrywać prawdę przed Paprotką, ale przed nią nie powinien. To z winy Thomasa nie była gotowa na stanięcie przed Jamesem, będącym w takim stanie.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Patrzył na brata jeszcze przez chwilę, nie uraczywszy go żadną odpowiedzią, ani jednym słowem. Pokiwał tylko głową, by zaraz potem ruszyć za siostrą. Poczuł wyrzuty sumienia, kiedy zaaferowana jego pojawieniem się siostra zaproponowała mu odpoczynek.
— Nie, nie — powiedział, reflektując się. — Nie jestem zmęczony. Może, ja ci pomogę? Będę robił, co powiesz — mruknął, spoglądając na nią, szukając jej wzroku. Na moment spuścił wzrok i westchnął, ale zaraz złapał ją za ramiona. — Jesteś wspaniałą siostrą. Najlepszą— zapewnił ją cicho, patrząc jej w oczy przez chwilę. Wyprostował się dopiero, gdy spytała o Marsa. — Nie brakuje wam jedzenia? Czegokolwiek? Nie, nie lubię go. Nie chcę żebyś odmawiała sobie jedzenia z powodu psa.— Martwiły go wcześniej koszty utrzymania Marsa, uważał, że to zły pomysł, ale skoro Thomas tak postanowił to nie miał nic do gadania.
— Nie, nie — powiedział, reflektując się. — Nie jestem zmęczony. Może, ja ci pomogę? Będę robił, co powiesz — mruknął, spoglądając na nią, szukając jej wzroku. Na moment spuścił wzrok i westchnął, ale zaraz złapał ją za ramiona. — Jesteś wspaniałą siostrą. Najlepszą— zapewnił ją cicho, patrząc jej w oczy przez chwilę. Wyprostował się dopiero, gdy spytała o Marsa. — Nie brakuje wam jedzenia? Czegokolwiek? Nie, nie lubię go. Nie chcę żebyś odmawiała sobie jedzenia z powodu psa.— Martwiły go wcześniej koszty utrzymania Marsa, uważał, że to zły pomysł, ale skoro Thomas tak postanowił to nie miał nic do gadania.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- To nie tak... Chciałem mu dać czas - rzucił, a raczej burknął, nie patrząc jednak na bratową. Wiedział, że... a może chciał w to wierzyć, że James potrzebował tylko odrobiny czasu? W końcu on sam również go potrzebował...
Ale nie kłócił się z nią, mogli się pokłócić dalej poza zasięgiem wzroku i słuchu Sheili.
Ruszył po prostu do środka, zamykając drzwi za wszystkimi.
- Brakuje wszystkiego, ale mam pracę. Powiedzmy... I Kerry ostatnio wysłała nam kanapki - rzucił spokojnie, zdejmując swoją kurtkę i kierując się do salonu, przywołując do siebie marsa, aby dać mu wystarczająco uwagi. I wymęczyć. A później zajmie się bratem już sam na sam, jak Sheila i Eve zasną.
Ale nie kłócił się z nią, mogli się pokłócić dalej poza zasięgiem wzroku i słuchu Sheili.
Ruszył po prostu do środka, zamykając drzwi za wszystkimi.
- Brakuje wszystkiego, ale mam pracę. Powiedzmy... I Kerry ostatnio wysłała nam kanapki - rzucił spokojnie, zdejmując swoją kurtkę i kierując się do salonu, przywołując do siebie marsa, aby dać mu wystarczająco uwagi. I wymęczyć. A później zajmie się bratem już sam na sam, jak Sheila i Eve zasną.
- Nie musisz, wiesz? Ale jeżeli jednak wolisz, to możemy coś zrobić. - Nie chciała aby robił coś z powodów jakiegoś wyrzutu sumienia co do swojego stanu, ale jeżeli to miało mu pomóc. Uśmiechnęła się szeroko, zaraz też na nowo przytulając Jamesa kiedy tylko mogła, ciesząc się jak dziecko. Kątem oka widziała, że Thomas i Eve wymieniają jakieś informacje, nie chciała się jednak na tym skupiać. To miał być szczęśliwy dzień. - Buraczki z boczkiem, co wy na to? - Nie, nie mieli wiele, powiedziałaby, że udało jej się dostać tyle co nic.
- Wiesz, że jak zawsze brakuje wszystkiego i Thomasa jak zawsze nie ma, tym razem głównie dlatego, że chodzi na randki i za darmo pomaga na straganach aby pomagać dziewczynie. - Rzuciła spojrzenie drugiemu z braci. Nie przypomniała sobie aby mówił, że ma z tego jakikoliwek zysk.
- Wiesz, że jak zawsze brakuje wszystkiego i Thomasa jak zawsze nie ma, tym razem głównie dlatego, że chodzi na randki i za darmo pomaga na straganach aby pomagać dziewczynie. - Rzuciła spojrzenie drugiemu z braci. Nie przypomniała sobie aby mówił, że ma z tego jakikoliwek zysk.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Spojrzała na Thomasa, niekoniecznie przekonana tym, co właśnie powiedział. Chciał mu dać czas, więc okłamywał ją? Szlachetne i bezsensowne. Niemo zgodziła się jednak, aby kłótnie o to odłożyli na później, aby nie martwić Sheili.
Uniosła wzrok na Paprotkę, gdy weszli do środka i usłyszała propozycję, co można zrobić do jedzenia.
- Brzmi dobrze.- odparła z uśmiechem. Kwestia jedzenia była trudna, chociaż za każdym razem przypominały jej się dni sprzed kilku miesięcy, gdy nie miała kompletnie nic. Nie wtrącała się, kiedy Sheila przedstawiła realia ostatnich tygodni, kablując przy okazji na Thomasa. Starała się jedynie nie zaśmiać z takiego obrotu sytuacji, bo tego jednego chyba nie spodziewała się teraz. Przystanęła na moment obok Jamesa, kładąc delikatnie dłoń na jego plecach i łapiąc spojrzenie, chcąc się upewnić, że wszystko było w porządku. Zaraz zabrała rękę, przechodząc dalej, ale zatrzymując się w przejściu.
Uniosła wzrok na Paprotkę, gdy weszli do środka i usłyszała propozycję, co można zrobić do jedzenia.
- Brzmi dobrze.- odparła z uśmiechem. Kwestia jedzenia była trudna, chociaż za każdym razem przypominały jej się dni sprzed kilku miesięcy, gdy nie miała kompletnie nic. Nie wtrącała się, kiedy Sheila przedstawiła realia ostatnich tygodni, kablując przy okazji na Thomasa. Starała się jedynie nie zaśmiać z takiego obrotu sytuacji, bo tego jednego chyba nie spodziewała się teraz. Przystanęła na moment obok Jamesa, kładąc delikatnie dłoń na jego plecach i łapiąc spojrzenie, chcąc się upewnić, że wszystko było w porządku. Zaraz zabrała rękę, przechodząc dalej, ale zatrzymując się w przejściu.
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Eve Doe
Zawód : Tancerka, złodziejka, młoda mama
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Start where you are.
Use what you have.
Do what you can.
Use what you have.
Do what you can.
OPCM : 5
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 15+5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Pokiwał głową twierdząco, przystając na słowa siostry. Nie zamierzał się z nią kłócić. Powinien zrobić dziś wszystko, żeby była szczęśliwa. Nie spojrzał na Thomasa, kiedy ten odpowiedział. Dopiero, gdy wspomniał o Kerry, cień przemknął po jego twarzy.
— Kerrie?— powtórzył, łapiąc jego spojrzenie. Jakie kanapki? Po chwili go olśniło. — Kerstin. Dziewczyna z doliny. — Wspominał coś o niej na początku stycznia. To ona, prawda? Nie odzywał się jeszcze chwilę, słuchając słów Sheili, patrząc na niego, aż w końcu uśmiechnął sardonicznie. — Cieszę się, że miałeś czas na randki. Cieszę się, że miałeś nastrój na randki i nie musiałeś wymazywać żadnych obrazów z głowy! — podniósł głos i zwrócił się ku bratu. — Że tak łatwo przychodzi ci zapomnienie o wszystkim! — Popchnął go w tył, uderzając rękami w klatkę piersiową. — Och, no tak! Wybacz, zapomniałem, że ty dostałeś pryczę i nie tknęli cię nawet pieprzonym, małym palcem, a jedyną osobą, która ci dała wciry był Marcel! — Wyrzucił z siebie w krzyku i popchnął go jeszcze raz.
— Kerrie?— powtórzył, łapiąc jego spojrzenie. Jakie kanapki? Po chwili go olśniło. — Kerstin. Dziewczyna z doliny. — Wspominał coś o niej na początku stycznia. To ona, prawda? Nie odzywał się jeszcze chwilę, słuchając słów Sheili, patrząc na niego, aż w końcu uśmiechnął sardonicznie. — Cieszę się, że miałeś czas na randki. Cieszę się, że miałeś nastrój na randki i nie musiałeś wymazywać żadnych obrazów z głowy! — podniósł głos i zwrócił się ku bratu. — Że tak łatwo przychodzi ci zapomnienie o wszystkim! — Popchnął go w tył, uderzając rękami w klatkę piersiową. — Och, no tak! Wybacz, zapomniałem, że ty dostałeś pryczę i nie tknęli cię nawet pieprzonym, małym palcem, a jedyną osobą, która ci dała wciry był Marcel! — Wyrzucił z siebie w krzyku i popchnął go jeszcze raz.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
1958 | Rodzina Doe
Szybka odpowiedź