1958 | Rodzina Doe
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rodzinne ognisko Doe
Cyganie 1958
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
I show not your face but your heart's desire
- Mieszkam..? - odpowiedział nie rozumiejąc do końca czy Tonks nie ma na myśli przebywania rodziny Doe w domu profesor Bagshot - ale sam nie miał pojęcia, do czego się odnosił.
Było mu gorąco, stresował się, tym bardziej, kiedy auror na niego napierał. Przecież nic nie zrobił! Nie zrobił niczego złego.
- Nie była! Ja... ja chcę się się jej oświadczyć, nie jest żadną drugą! - zaraz powiedział stanowczo, choć już po chwili się znów cofnął, kiedy Michael odgrodził od niego swoją siostrę. Sam zaczął się nerwowo rozglądać. Gdzie była Sheila, Eve, Jamesa? Na spacerze, może gdzieś wyszli? A co z Marsem? Bał się, ale chyba jeszcze bardziej się bał, że coś mogłoby się stać jego rodzinie. Wolał, żeby tutaj nie wchodzili nagle...
- To.. to... no ona była w Krukonach i mi pomagała dużo... i no tak jakoś się zaprzyjaźniliśmy... ale była gadziem... ale starsi pozwolili, żeby zamieszkała... Ale.. ale żeby się z nią ożenić... to... to Hogwart... znaczy, musiałem zdać, bo ona chciała... I mieliśmy ślub, ale.. ale byli oni... znaczy... oni przyszli... tak jak wtedy do Derbyshire... ta grupa... Spalili nasze wozy... I tabor i... I ona tam... Przez to... tych ludzi... Ale to było... jak jak... wojna się zaczęła... - mówił, dukając coraz bardziej szukając wzrokiem czegokolwiek innego, byleby nie patrzeć ani na Michaela, ani na Kerstin. Wstrzymywał łzy, ale nie wychodziło mu to najłatwiej. Robił się rumiany na twarzy i próbował łapać oddech, ale był w kompletnej panice, bojąc się. To wszystko było tak nagle! Również wspomnienia o Jeanie, które za każdym razem do niego wracały. Tak szczęśliwe przez moment, żeby zaraz ciążyć niemiłosiernie. Przecież jej już nie było.
Było mu gorąco, stresował się, tym bardziej, kiedy auror na niego napierał. Przecież nic nie zrobił! Nie zrobił niczego złego.
- Nie była! Ja... ja chcę się się jej oświadczyć, nie jest żadną drugą! - zaraz powiedział stanowczo, choć już po chwili się znów cofnął, kiedy Michael odgrodził od niego swoją siostrę. Sam zaczął się nerwowo rozglądać. Gdzie była Sheila, Eve, Jamesa? Na spacerze, może gdzieś wyszli? A co z Marsem? Bał się, ale chyba jeszcze bardziej się bał, że coś mogłoby się stać jego rodzinie. Wolał, żeby tutaj nie wchodzili nagle...
- To.. to... no ona była w Krukonach i mi pomagała dużo... i no tak jakoś się zaprzyjaźniliśmy... ale była gadziem... ale starsi pozwolili, żeby zamieszkała... Ale.. ale żeby się z nią ożenić... to... to Hogwart... znaczy, musiałem zdać, bo ona chciała... I mieliśmy ślub, ale.. ale byli oni... znaczy... oni przyszli... tak jak wtedy do Derbyshire... ta grupa... Spalili nasze wozy... I tabor i... I ona tam... Przez to... tych ludzi... Ale to było... jak jak... wojna się zaczęła... - mówił, dukając coraz bardziej szukając wzrokiem czegokolwiek innego, byleby nie patrzeć ani na Michaela, ani na Kerstin. Wstrzymywał łzy, ale nie wychodziło mu to najłatwiej. Robił się rumiany na twarzy i próbował łapać oddech, ale był w kompletnej panice, bojąc się. To wszystko było tak nagle! Również wspomnienia o Jeanie, które za każdym razem do niego wracały. Tak szczęśliwe przez moment, żeby zaraz ciążyć niemiłosiernie. Przecież jej już nie było.
Najchętniej faktycznie potrząsnąłby teraz tym chłopcem, albo nawet mu przywalił - niby nie powinno się bić dzieci, ale ten typ doprowadził Kerrie do płaczu. Spojrzał na Thomasa spode łba, a Doe mógłby przysiąc, że gdzieś na dnie jasnych oczu widzi przebłyski złocistej wściekłości, ale... Zacisnął mocno usta, słysząc jak Kerrie prosi go o opanowanie.
-Kerrie... - warknął, ale w końcu wziął głęboki wdech. Zawsze była dla niego dobra, mógł uszanować jedną prośbę o chwilę spokoju.
A potem Thomas zaczął mówić, choć niewiele składniej.
Zatkało go, szczerze. Dwukrotnie. Najpierw, gdy Doe przyznał, że chce się oświadczyć, a potem gdy składał historię w całość.
-Oświadczyć? - powtórzył, kręcąc głową. -Kerstin, ile to już trwa? Czemu nic o tym... o nim... nie wiem? - tym razem zgromił zimnym wzrokiem siostrę, ale w końcu przeniósł lodowate spojrzenie na Thomasa.
-Pozwól, że złożę to w całość za ciebie. Nie ochroniłeś swojej żony przed ludźmi, którzy spalili twój dom... tabor. Poznałeś moją siostrę, kazałeś jej trzymać waszą znajomość w sekrecie? A teraz mówisz, że oświadczysz się Kerstin Tonks, mugolce i siostrze dwójki poszukiwanych listem gończych rebeliantów. - palce zacisnęły się na różdżce.
-Spodziewasz się, że w to uwierzę? Kerstin, a Ty? Obiecałaś mnie i Justine, że będziesz czujna. Mów, kto kazał ci dotrzeć do nas przez moją siostrę, natychmiast. - warknął, zrobiło mu się niedobrze. Ministerstwo wysługiwało się teraz jakimś Cyganem?! Z wrażenia aż umknęło mu, że mówili wcześniej coś o Castorze - jeśli wiedział, a mu nie powiedział, to z nim też Mike sobie porozmawia.
-Kerrie... - warknął, ale w końcu wziął głęboki wdech. Zawsze była dla niego dobra, mógł uszanować jedną prośbę o chwilę spokoju.
A potem Thomas zaczął mówić, choć niewiele składniej.
Zatkało go, szczerze. Dwukrotnie. Najpierw, gdy Doe przyznał, że chce się oświadczyć, a potem gdy składał historię w całość.
-Oświadczyć? - powtórzył, kręcąc głową. -Kerstin, ile to już trwa? Czemu nic o tym... o nim... nie wiem? - tym razem zgromił zimnym wzrokiem siostrę, ale w końcu przeniósł lodowate spojrzenie na Thomasa.
-Pozwól, że złożę to w całość za ciebie. Nie ochroniłeś swojej żony przed ludźmi, którzy spalili twój dom... tabor. Poznałeś moją siostrę, kazałeś jej trzymać waszą znajomość w sekrecie? A teraz mówisz, że oświadczysz się Kerstin Tonks, mugolce i siostrze dwójki poszukiwanych listem gończych rebeliantów. - palce zacisnęły się na różdżce.
-Spodziewasz się, że w to uwierzę? Kerstin, a Ty? Obiecałaś mnie i Justine, że będziesz czujna. Mów, kto kazał ci dotrzeć do nas przez moją siostrę, natychmiast. - warknął, zrobiło mu się niedobrze. Ministerstwo wysługiwało się teraz jakimś Cyganem?! Z wrażenia aż umknęło mu, że mówili wcześniej coś o Castorze - jeśli wiedział, a mu nie powiedział, to z nim też Mike sobie porozmawia.
Can I not save one
from the pitiless wave?
Ktoś z czułością słuchu równą Michaelowi mógł zdecydowanie usłyszeć kroki - a nawet i ten, który na co dzień wyczulonego słuchu nie miał, bo Sheila ze swoimi krokami wcale się nie chowała. Spacer z Marsem wszedł już do jej rutyny, a teraz mogła jeszcze cieszyć się faktem, że wracała do czegoś co było...mniej zatłoczone niż doki. Nawet jeżeli tymczasowe.
Usłyszała głosy i to zdecydowanie takie, których nie rozpoznawała. Odruchowo i z niepokojem skierowała się w stronę miejsca, w którym dostrzegła Thomasa, Kerry...i jeszcze człowieka, którego twarz ostatnio się pojawiła na plakatach. Sytuacji zdecydowanie nie pomagało, że Thomas wydawał się zagubiony, a Mars, dostrzegając obcych ludzi na swoim terenie, wyprostował się jak struna, wydobywając z siebie głośny warkot.
- Proszę go zostawić! - Nie wiedziała, co się stało, ale miała nadzieję, że Thomas zdąży uciec! Widocznie go napastowali...no może poza Kerry, ona się wydawała nieco zdenerwowana. Podeszła bliżej, chociaż trzymała mocniej smycz, tak aby pies nie rzucił się na Tonksa.
Usłyszała głosy i to zdecydowanie takie, których nie rozpoznawała. Odruchowo i z niepokojem skierowała się w stronę miejsca, w którym dostrzegła Thomasa, Kerry...i jeszcze człowieka, którego twarz ostatnio się pojawiła na plakatach. Sytuacji zdecydowanie nie pomagało, że Thomas wydawał się zagubiony, a Mars, dostrzegając obcych ludzi na swoim terenie, wyprostował się jak struna, wydobywając z siebie głośny warkot.
- Proszę go zostawić! - Nie wiedziała, co się stało, ale miała nadzieję, że Thomas zdąży uciec! Widocznie go napastowali...no może poza Kerry, ona się wydawała nieco zdenerwowana. Podeszła bliżej, chociaż trzymała mocniej smycz, tak aby pies nie rzucił się na Tonksa.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
Świetnie, w drzwiach ukazała się jeszcze jakaś nastolatka.
-Nie wtrącaj, się, dziewczyno, albo powiedz z kim współpracuje twój... - krewny, brat? -znajomy. Animal somni. - momentalnie skierował różdżkę na psa, nie miał do tego cierpliwości.
onms I
-Nie wtrącaj, się, dziewczyno, albo powiedz z kim współpracuje twój... - krewny, brat? -znajomy. Animal somni. - momentalnie skierował różdżkę na psa, nie miał do tego cierpliwości.
onms I
Can I not save one
from the pitiless wave?
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
- N-nie kazałem jej niczego ukrywać! - od razu się sprzeciwił, chociaż z paniki pociekły mu już łzy po policzkach. - Odwiedzałem... Odwiedzałem ją na rynku! I nie wiedziałem... nie wiedziałem myślałem... że ma... na nazwisko Wilde... - dukał dalej, kiedy zobaczył siostrę i Marsa. - Paprotko zo... zostań tam! Panuję nad tym... Idź, wyjdź! - zawołał do siostry zaraz po romsku.
- Co z tego... że jest... mugolką..? Mówisz jakby to było czymś złym! - oburzył się od razu na słowa Tonksa, chociaż nie zrobił groźnej miny - próbował, ale nie bardzo mu wychodziła, kiedy jednak wyglądał jak zapłakany chłopiec.
- Nikt nie kazał! Nie zbliżaj się do niej, bo... bo... - nie wiedział czym miałby grozić nawet. Jakby wszystkie zaklęcia uciekły mu z pamięci, z głowy. Ale korzystając, że ten rzucał zaklęcie na Marsa, szybko wyciągnął różdżkę z kieszeni, wymachując nią.
- Fae feli!
- Co z tego... że jest... mugolką..? Mówisz jakby to było czymś złym! - oburzył się od razu na słowa Tonksa, chociaż nie zrobił groźnej miny - próbował, ale nie bardzo mu wychodziła, kiedy jednak wyglądał jak zapłakany chłopiec.
- Nikt nie kazał! Nie zbliżaj się do niej, bo... bo... - nie wiedział czym miałby grozić nawet. Jakby wszystkie zaklęcia uciekły mu z pamięci, z głowy. Ale korzystając, że ten rzucał zaklęcie na Marsa, szybko wyciągnął różdżkę z kieszeni, wymachując nią.
- Fae feli!
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Cholerny pieprzony dupek.
Nie jego sprawa, na co potrzebował pieniędzy, mógł je chcieć nawet i na diable ziele: należały do niego. Przed domem Bathildy Bagshot pojawił się niezapowiedziany, w kilka chwil opuszczając teren miasta na miotle i teleportując się prosto do Doliny Godryka. W ręku trzymał miotłę, przez ramię przewieszony miał worek z ciężką zawartością. Bez pytania pchnął drzwi wejściowe ramieniem, wchodząc do środka jak do siebie.
- Thomas! - zawołał od wejścia.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
- Nie drzyj ryja - rzucił, kiedy drzwi się otworzyły, a Mars pobiegł zaraz obskoczyć niespodziewanego gościa. Tomek poszedł zaraz niechętnie w stronę jednej z szuflad. - Więc? Na co?
Wyciągnął rękę do Marsa, gładząc po głowie na powitanie, instynktownie unosząc wyżej przewieszony przez ramię worek. Zniecierpliwiony oparł się o framugę drzwi.
- Nie twoja sprawa. Masz kasę?
- Nie twoja sprawa. Masz kasę?
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Niespiesznie szukał w komodzie miejsca, gdzie przecież wiedział, że były pieniądze.
- Jak ręka? Lepiej? - zapytał, wyciągając i odliczając zaraz, zanim jeszcze odwrócił się do Marcela, żeby mu podać. Przez ostatnie prawie dwa miesiące się z nim nie droczył, wypadało to naprawić.
- Jak ręka? Lepiej? - zapytał, wyciągając i odliczając zaraz, zanim jeszcze odwrócił się do Marcela, żeby mu podać. Przez ostatnie prawie dwa miesiące się z nim nie droczył, wypadało to naprawić.
W milczeniu odebrał od niego pieniądze, korzystając z bliskiej odległości - zacisnął palce zdrowej już ręki, odwijając się, żeby wpieprzyć mu prosto w nos.
- Zdecydowanie lepiej - odpowiedział krótko, sprawdzając monety - musiał dokładnie przeliczyć kwotę.
- Zdecydowanie lepiej - odpowiedział krótko, sprawdzając monety - musiał dokładnie przeliczyć kwotę.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 8, 8, 5
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'k8' : 7, 8, 8, 5
Uśmiechnął się, widząc jak Marcel chce mu się odwinąć, zaraz wykonując odskok.
- Cieszę się - powiedział szczerze, po tym wywracając jednak oczami. - Nie ojebałbym cię na hajs, znasz mój adres...
| Przekazuję 100 PM i odskok
- Cieszę się - powiedział szczerze, po tym wywracając jednak oczami. - Nie ojebałbym cię na hajs, znasz mój adres...
| Przekazuję 100 PM i odskok
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
1958 | Rodzina Doe
Szybka odpowiedź