Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Warwickshire
Zamek w Warwick
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zamek w Warwick
W mugolskich kręgach powszechną wiedzą jest, że okazały zamek w centrum Warwick stanowił historyczną twierdzę Warwickshire, albowiem w średniowieczu odbywały się tam jedne z najkrwawszych, a przy tym niezwykle jednostronnych bitew. Władający nim hrabia dzielnie odpierał liczne ataki nie musząc ubiegać się o pomoc swych sojuszników, albowiem położenie budowli, murów oraz w części otaczająca go rzeka pozwalała im skutecznie rozprawiać się z agresorami. Straty w ludziach zniechęcały do kolejnych napadów, które z czasem zupełnie zanikły pochłaniając za sobą najlepszych, wojennych strategów. Wieloletni spokój oraz rzekome zawieszenie broni uśpiło czujność rodu, który to zawierzył jednemu z najbardziej zaufanych i najwyżej postawionych dowódców, jakoby hrabia został otruty podczas wystawnego przyjęcia w sąsiednim hrabstwie. Po latach okazało się to kłamstwem mającym jedynie zmusić do walki na otwartej przestrzeni, którą niezaprawieni w boju wojownicy przegrali z kretesem.
Mieszkańcy zamku już nigdy nie zaznali tej samej stabilności i poczucia bezpieczeństwa, a licznie zmieniający się władcy nieuchronnie doprowadzali twierdzę do ruiny. Zdrady, egzekucje, pragnienie zawłaszczenia ziem na dobre zmieniły losy tego niegdyś wyjątkowego miejsca, które z czasem zostało okrzyknięte jako przeklęte i goszczące jedynie śmierć. Negatywne odczucia wzmocniły nowe fortyfikacje wybudowane w trakcie wojny stuletniej, a także późniejsze przekształcenie części zamku na więzienie dla politycznych jeńców.
Obecnie tajemnicą jest, co dzieje się za murami zamku. Plotki jedynie podsycały ciekawość, lecz każdy kto próbował je zweryfikować wkrótce zostawał uznany za zaginionego w niejasnych okolicznościach.
Mieszkańcy zamku już nigdy nie zaznali tej samej stabilności i poczucia bezpieczeństwa, a licznie zmieniający się władcy nieuchronnie doprowadzali twierdzę do ruiny. Zdrady, egzekucje, pragnienie zawłaszczenia ziem na dobre zmieniły losy tego niegdyś wyjątkowego miejsca, które z czasem zostało okrzyknięte jako przeklęte i goszczące jedynie śmierć. Negatywne odczucia wzmocniły nowe fortyfikacje wybudowane w trakcie wojny stuletniej, a także późniejsze przekształcenie części zamku na więzienie dla politycznych jeńców.
Obecnie tajemnicą jest, co dzieje się za murami zamku. Plotki jedynie podsycały ciekawość, lecz każdy kto próbował je zweryfikować wkrótce zostawał uznany za zaginionego w niejasnych okolicznościach.
Moc, którą z siebie wyzwolił, spętała go, ich. Czuł magię krążącą, gęstniejącą wokół i całkowicie poddaną jego woli. Władza piastowana przez Zechariaha i posiadane przez niego umiejętności istniały, spełniały swoje zadanie. Uścisk Mathieu na ręce dawał pewność wystarczającą, by żelazne zasady wprawić w życie i oddać się znajomemu ciągnięciu w okolicach pępkach oraz wirującej rzeczywistości, nieokiełznanej magii zdolnej rozerwać ich na strzępy przy najmniejszej oznace dekoncentracji. Uczucie braku gruntu pod stopami trwało ledwie urywane oddechy, lecz ponowne wyczucie kamieni pod butami, błędnika przyjmującego wszystko z powrotem we właściwy sposób. Czujnym, uzdrowicielskim spojrzeniem powędrował do Mathieu, przez krótką chwilę przyglądając się przyjacielowi, wolno obracając palce na różdżce rozgrzanej od uwolnionej magii. Zacisnął je znacznie mocniej w reakcji na znajomy huk i trzask w otoczeniu zbyt bliskim, nie zmieniając pozycji, w spokoju przyjmując nieustającą zmianę.
— Rookwood — odezwał się, świadom tego, że był całkowicie widoczny. Eliksir Kameleona przestał działać. Widział Mathieu, lecz nie Śmierciożerczynię, ale nie przejmował się tym. Wzrokiem krążył po pomieszczeniu, rejestrując detale po kolei, powoli pociągając nosem w odrażającym zapachu atakującym nozdrza. Wolną ręką szybko pociągnął za szal, osłaniając twarz, choć dobrze wiedział, że efekt będzie mizerny. Mimo wszystko nie powstrzymał zwykłego, prostego w swej istocie ludzkiego odruchu, ostrożnie stawiając krok w stronę blatu, biurka, przy którym widzieli wcześniej tego, który zniknął. Z różdżką wyciągniętą przed siebie przystanął przed meblem i począł oglądać to, co się na nim znajdowało. Raptem kilka dłuższych chwil pełnych skupienia poświęcił na wyciągnięcie jak największej ilości informacji, ledwie spoglądając na przedziwny przedmiot mogący być bronią bądź pełniący zupełnie inną funkcję. Tego nie wiedział. Nie znał mugolskiego świata ani trochę, jednak wgląd w dokumenty nie temu miał służyć. Czysty zysk informacyjny, nic więcej.
Chciał coś powiedzieć, lecz wtedy kolejny huk i plątanina dosyć kakofonicznych dźwięków dotarła do uszu, niosąc ze sobą martwe ciało. Zwłoki, dziura w głowie, liczne obrażenia i dotkliwe skręcenie stawu nadgarstka, potencjalne złamania. Nie miał szans. Było dla niego za późno, ale nie dla tego drugiego. Spojrzał na zamknięte drzwi. Podszedł do nich, przystając jednej stronie, znacząco zerkając na Rosiera. Poprawił uchwyt na różdżce, oczekując od przyjaciela cichego zrozumienia w podejmowanych krokach. — Sezam Materio — wypowiedział inkantację, kierując różdżkę na drzwi, na zamek, chcąc go zdezintegrować i zniszczyć dla pewności. Nie wiedział, nie miał pewności, czy był zamknięty. Bezpieczniejszym posunięciem było dokonać takiego ruchu.
1. Na spostrzegawczość w oglądaniu biurka
2. na zaklęcie
— Rookwood — odezwał się, świadom tego, że był całkowicie widoczny. Eliksir Kameleona przestał działać. Widział Mathieu, lecz nie Śmierciożerczynię, ale nie przejmował się tym. Wzrokiem krążył po pomieszczeniu, rejestrując detale po kolei, powoli pociągając nosem w odrażającym zapachu atakującym nozdrza. Wolną ręką szybko pociągnął za szal, osłaniając twarz, choć dobrze wiedział, że efekt będzie mizerny. Mimo wszystko nie powstrzymał zwykłego, prostego w swej istocie ludzkiego odruchu, ostrożnie stawiając krok w stronę blatu, biurka, przy którym widzieli wcześniej tego, który zniknął. Z różdżką wyciągniętą przed siebie przystanął przed meblem i począł oglądać to, co się na nim znajdowało. Raptem kilka dłuższych chwil pełnych skupienia poświęcił na wyciągnięcie jak największej ilości informacji, ledwie spoglądając na przedziwny przedmiot mogący być bronią bądź pełniący zupełnie inną funkcję. Tego nie wiedział. Nie znał mugolskiego świata ani trochę, jednak wgląd w dokumenty nie temu miał służyć. Czysty zysk informacyjny, nic więcej.
Chciał coś powiedzieć, lecz wtedy kolejny huk i plątanina dosyć kakofonicznych dźwięków dotarła do uszu, niosąc ze sobą martwe ciało. Zwłoki, dziura w głowie, liczne obrażenia i dotkliwe skręcenie stawu nadgarstka, potencjalne złamania. Nie miał szans. Było dla niego za późno, ale nie dla tego drugiego. Spojrzał na zamknięte drzwi. Podszedł do nich, przystając jednej stronie, znacząco zerkając na Rosiera. Poprawił uchwyt na różdżce, oczekując od przyjaciela cichego zrozumienia w podejmowanych krokach. — Sezam Materio — wypowiedział inkantację, kierując różdżkę na drzwi, na zamek, chcąc go zdezintegrować i zniszczyć dla pewności. Nie wiedział, nie miał pewności, czy był zamknięty. Bezpieczniejszym posunięciem było dokonać takiego ruchu.
1. Na spostrzegawczość w oglądaniu biurka
2. na zaklęcie
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 35, 36
'k100' : 35, 36
Szarpnięcie w okolicy pępka upewniło Rookwood w przekonaniu, że zaraz znajdzie się wreszcie za murami. Ryzykowała poważnym rozszczepieniem, czas jednak uciekał, minęło go już zbyt wiele, dawno już ona, Rosier i Shafiq powinni byli znaleźć się przy więźniach. Po chwili znalazła się w środku, otworzyła szeroko oczy i rozejrzała wokół, pierwsze co jednak to poczuła wdzierający się w nozdrza smród - przede wszystkim fekaliów. Zmarszczyła z obrzydzeniem nos pod maską, po czym spojrzała w stronę Rosiera i Shafiqa, których sylwetki zaczęły być dostrzegalne. Eliksir przestał działać, zaś oni lada chwila mieli przestać być sami. Słyszała dobiegające zza schodów wrzaski oraz kroki. Ktoś się zbliżał.
Szybki rekonesans pozwolił się Sigrun zorientować, że na biurku leży pukawka, która mogła im zagrozić.
- Rosier, zabierz wszystko z tego biurka. Notatki i to coś metalowe. To ich broń - poleciła na tyle cichym głosem, aby ją usłyszał, lecz by słowa te nie dotarły do nikogo innego. Zwłaszcza zbliżającego się mężczyzny, którego po władczym tonie wzięła za strażnika. On także miał przy sobie tę broń. Usłyszała huk, o jakim rozmawiali kilka godzin wcześniej, a upadający na ziemię trup upewnił ją w przekonaniu, że należy go jak najszybciej unieszkodliwić. Wymierzyła różdżką w jego nogi, które po chwili dostrzegła i wyszeptała: - Imperio - aby przejąć władzę nad jego umysłem, zanim zdąży kogoś zaalarmować.
rzut na imperio
Szybki rekonesans pozwolił się Sigrun zorientować, że na biurku leży pukawka, która mogła im zagrozić.
- Rosier, zabierz wszystko z tego biurka. Notatki i to coś metalowe. To ich broń - poleciła na tyle cichym głosem, aby ją usłyszał, lecz by słowa te nie dotarły do nikogo innego. Zwłaszcza zbliżającego się mężczyzny, którego po władczym tonie wzięła za strażnika. On także miał przy sobie tę broń. Usłyszała huk, o jakim rozmawiali kilka godzin wcześniej, a upadający na ziemię trup upewnił ją w przekonaniu, że należy go jak najszybciej unieszkodliwić. Wymierzyła różdżką w jego nogi, które po chwili dostrzegła i wyszeptała: - Imperio - aby przejąć władzę nad jego umysłem, zanim zdąży kogoś zaalarmować.
rzut na imperio
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Zachary nie miał pojęcia, czy zamek w drzwiach był zamknięty, a mimo to podjął próbę jego zniszczenia. Tuż po wypowiedzeniu zaklęcia rozległ się charakterystyczny trzask, blokada ustąpiła i tym samym drzwi uchyliły się nieznacznie. Uzdrowiciel miał się już nigdy nie dowiedzieć, czy zmarnował swą energię magiczną na być może zbędny czar, ale finalnie przyniósł on zamierzony skutek.
Na nieszczęście w sąsiednim pomieszczeniu znajdował się kolejny żołnierz, którego cień mógł dostrzec przez wąską szparę. Nie mógł mieć pewności, czy był uzbrojony, choć przez magiczną szybę widział jak zostawił broń i to właśnie ją znalazł na metalowym meblu. Zyskał jednak pewność, że to do niego należał głos, jaki przyszło mu chwilę wcześniej usłyszeć.
Post uzupełniający, czas na odpis nie uległ zmianie
Na nieszczęście w sąsiednim pomieszczeniu znajdował się kolejny żołnierz, którego cień mógł dostrzec przez wąską szparę. Nie mógł mieć pewności, czy był uzbrojony, choć przez magiczną szybę widział jak zostawił broń i to właśnie ją znalazł na metalowym meblu. Zyskał jednak pewność, że to do niego należał głos, jaki przyszło mu chwilę wcześniej usłyszeć.
Nie oglądali się za siebie, bo i nie było w tym większego sensu, gdy ich celem był niczego nieświadomy żołnierz, który prowadził ich jak po sznurku do rzeczonego majora. W chlewie i bałaganie, jaki uczynili mugole w wielowiekowym zamku nikt nie zdawał się nawet dopuszczać do siebie możliwości, że ktokolwiek mógłby spróbować wedrzeć się do środka tej podobno niezdobytej twierdzy. Głupcy i ignoranci, nie przestawało to zaskakiwać Bulstrode'a, podążającego wraz z Elvirą przez pokój i drzwi aż do wąskiego korytarza, lecz tak było dla nich lepiej, prościej. Zostawili za sobą warkot mugolskich maszyn na dziedzińcu, jednak wciąż nie rozbrzmiały sygnały alarmowe, wciąż mieli przewagę w postaci elementu zaskoczenia. Jak długo jeszcze? Sceneria w dalszej części była zgoła odmienna, o wiele przyjemniejsza zarówno wizualnie, jak i zapachowo - widać było, że hołota nie znajdowała tu swojego miejsca, że zbliżali się coraz bardziej do poszukiwanego przez nich dowództwa. Nie wodził spojrzeniem po obrazach, skupiając się na bezszelestnym kontynuowaniu wędrówki, a gdy po chwili otworem stanęły kolejne drzwi, wypuszczając dwójkę żołnierzy zmierzającą w ich stronę, odruchowo, wciąż trzymając chłodną dłoń Multon, przylgnął plecami do ściany, by zejść mugolom z drogi. Odczekali chwilę, nim podjęli na nowo wędrówkę za żołnierzem nim ten zdążył się oddalić, a Maghnus zacisnął mocniej palce wokół drewna różdżki, pragnąc mieć ją w pogotowiu na każdą możliwą okoliczność - w zamku ludzi nie brakowało, a oni sami nie wiedzieli wszak czego powinni się spodziewać.
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
W końcu mieli możliwość znalezienia się w środku i w końcu znaleźli szansę na to, żeby odbić więźniów z zamku. Od samego początku było to ich priorytetem, został poinstruowany w ten sposób. Mieli przejąć więźniów, bez względu na wszystko i dokładnie to Rosier miał zamiar zrobić. Rookwood dołączyła do nich, to dobrze, bo co trzy różdżki to nie jedna. Uniósł brew ku górze, kiedy kazała mu zebrać wszystko z blatu, traktując najwyraźniej jak własną służbę. Nie przyszli tutaj w celu gromadzenia pamiątek i dokumentów, na to będzie jeszcze czas, bo szkoda marnować go na kolekcjonowanie suwenirów czy "metalowego czegoś", co było ich bronią. Szczególnie, że Zachary otworzył drzwi za którymi był kolejny z przeciwników. Otarte drzwi to jedyna i niepowtarzalna szansa na zaskoczenie. Uchylił je jeszcze bardziej, zaciskając palce na arganowym drewnie własnej różdżki, a kiedy ów żołnierz znalazł się w zasięgu od razu sięgnął po zaklęcie. - Petrificus Totalus - wypowiedział najpierw dość cicho, a zaraz po nim wypuścił kolejne. - Locomotor Mortis - tym razem nieco pewniej wypowiadając inkantację. Nie chciał dłużej bawić się w kotka i myszkę, im więcej czasu marnowali na zwiedzanie i szukanie zbędnych rzeczy, tym krótszy czas mieli więźniowie, których należało odbić.
Petrificus, Locomotor
k10
Petrificus, Locomotor
k10
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Wysłuchał strażnika w milczeniu, cedząc słowo po słowie, uwięzieni czarodziejowie, jak wynikało z jego słów, mogli byc miejscowymi twarzami ostatnich przemian; czy należeli do Ministerstwa, czy do szmalcowników, czy byli tylko miejscowymi przywódcami wzywającymi do walki z mugolami, pozostawało bez znaczenia: wydawali się wystarczająco ważni, by ich oswobodzenie rzeczywiście mogło przynieść im korzyści. Przyprowadzili ich tutaj dziwni ludzie, czarodzieje, niewątpliwie, mugole nie zdołaliby ich pojmać. Major się z nimi układał bez rozmów z żołnierzami, skoro strażnik o niczym nie wiedział - może to i dobrze, na dwóch frontach byli słabsi, niż na jednym. Dlaczego zachowali ich przy życiu? Kwestia podpułkownika byla warta do odnotowania, prędzej czy później - musieli do niego dotrzeć. Może major będzie wiedział więcej?
- Na pierwszym piętrze, schodami w holu, w prawym skrzydle zamku - powtórzył po nim, unosząc spojrzenie w przestrzeń za ramieniem wartownika, gdzieś, gdzie powinna być twarz Luki. To musieli zapamiętać. Machnął dłonią, nim Luca spróbował przetrącić mu kark, już bez słowa, od samego początku oczywistym było, że ten człowiek musiał umrzeć. Zdrajca, który zdradza ze strachu, nie był nigdy dobrym sprzymierzeńcem. Lojalność w chwilach takich jak ta wydawała się bezcenna, podobnie jak zaufanie. A oni - oni musieli zaufać pozostałym, że odnaleźli już więźniów.
- Wracamy do reszty, musimy znaleźć majora - odpowiedział na jego pytanie, odkładając mugolską broń na bok. - Potrafisz być cicho? Przemkniesz się tak, żeby nikt nie zwracał na ciebie uwagi. Ja wezmę to - Skinął głową na wierzchnie ubranie żołnierza, zrzucając z ramion płaszcz; zmełł go w kłąb i odrzucił na bok, zamierzając zmienić strój - na tyle, na ile mógł to zrobić, by nie wyróżniać się nadto. Z powrotem zamierzał zabrać też broń, zepsuty rekwizyt wydawal się częścia tego stroju. - Schodami w holu na pierwsze piętro - powtórzył, musieli wedrzeć się do serca tego miejsca, by tam odciąć hydrze głowę. Nie wzniecając nadmiernego alarmu, ogrom przeciwników w tym miejscu budził niepokój; mógł im się opierać, ale jak długo? Pewnie niewystarczająco, upewnią się, że więźniowie są już bezpieczni i wtedy pozbędą się resztek mugolskiego szlamu. Po zmianie stroju - skinął na Lukę głową i skierował się do wyjścia, w poszukiwaniu wskazanej drogi - i pozostalych towarzyszy, czy Elvira i Maghnus odnaleźli właściwą drogę?
- Na pierwszym piętrze, schodami w holu, w prawym skrzydle zamku - powtórzył po nim, unosząc spojrzenie w przestrzeń za ramieniem wartownika, gdzieś, gdzie powinna być twarz Luki. To musieli zapamiętać. Machnął dłonią, nim Luca spróbował przetrącić mu kark, już bez słowa, od samego początku oczywistym było, że ten człowiek musiał umrzeć. Zdrajca, który zdradza ze strachu, nie był nigdy dobrym sprzymierzeńcem. Lojalność w chwilach takich jak ta wydawała się bezcenna, podobnie jak zaufanie. A oni - oni musieli zaufać pozostałym, że odnaleźli już więźniów.
- Wracamy do reszty, musimy znaleźć majora - odpowiedział na jego pytanie, odkładając mugolską broń na bok. - Potrafisz być cicho? Przemkniesz się tak, żeby nikt nie zwracał na ciebie uwagi. Ja wezmę to - Skinął głową na wierzchnie ubranie żołnierza, zrzucając z ramion płaszcz; zmełł go w kłąb i odrzucił na bok, zamierzając zmienić strój - na tyle, na ile mógł to zrobić, by nie wyróżniać się nadto. Z powrotem zamierzał zabrać też broń, zepsuty rekwizyt wydawal się częścia tego stroju. - Schodami w holu na pierwsze piętro - powtórzył, musieli wedrzeć się do serca tego miejsca, by tam odciąć hydrze głowę. Nie wzniecając nadmiernego alarmu, ogrom przeciwników w tym miejscu budził niepokój; mógł im się opierać, ale jak długo? Pewnie niewystarczająco, upewnią się, że więźniowie są już bezpieczni i wtedy pozbędą się resztek mugolskiego szlamu. Po zmianie stroju - skinął na Lukę głową i skierował się do wyjścia, w poszukiwaniu wskazanej drogi - i pozostalych towarzyszy, czy Elvira i Maghnus odnaleźli właściwą drogę?
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Z oczu strażnika nie bił już tylko strach, ale także nadzieja związana z wypowiedzianą obietnicą. Nie wiedział na ile informacje mogły przydać się napastnikom, w zasadzie nie miał nawet pojęcia, w jakim celu pojawili się na terenie twierdzy. Mógł jedynie snuć przypuszczenia; pragnęli uwolnić więźniów? Po co jednak wtedy pytaliby kto znajdował się w więzieniu? Mało prawdopodobnym było nieznanie ich tożsamości, ale niczego nie brał już za pewnik. W końcu samo istnienie lochów było owiane ścisłą tajemnicą, a jednak to właśnie o nie padło jedno z pierwszych pytań. Nie miał o nich zbyt dużej wiedzy, przekazał wszystko co wiedział i liczył, że właśnie dzięki temu zostanie mu darowane życie. Wbrew pozorom nawet na wojnie istniały jakieś zasady.
Mylił się i zrozumiał, to kiedy Luca zacisnął dłoń na jego brodzie. Szarpnął się, lecz żelazny uścisk nie pozwolił przesunąć mu się choć o milimetr. Charakterystyczny strzyk wypełnił pomieszczenie, a zaraz po tym mężczyzna osunął się na ziemię pozbawiony jakiejkolwiek szansy na ratunek. Waffling potrafił zadawać ciosy, niejednokrotnie już walczył na gołe pięści i znał podstawowe chwyty, dlatego przy równie wielkiej sile przeciwnik nie miał żadnych szans. Dokonał tego czego pragnął i oczekiwał od niego dowódca. Chwilę później poczuł jak dopada go zmęczenie, opadł z sił - eliksir przestał działać.
Tristan narzucił na ramiona mundur wartownika i chwycił w dłoń mugolską broń. Nie potrafił z niej korzystać, a nawet gdyby kiedyś miał z takową styczność to i tak nie nadawała się do niczego. Mimo wszystko musiał przypomnieć sobie jak nosili ją żołnierze, jeśli chciał zmniejszyć ryzyko wykrycia.
Wychodząc na dziedziniec dostrzegł, że błysk świateł samochodów wojskowych skierowany był na bramę, jaką dostali się do twierdzy. Pojazdy nie przemieszczały się. Tuż za nimi krzątali się żołnierze, lecz z tej odległości nie był w stanie stwierdzić, co konkretnie robili, poza faktem, że kilku z nich przenosiło wielkie skrzynie do zamku.
Elvira wraz z Maghnusem podjęli próbę ominięcia patrolu i zapewne wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie szerokość korytarza, która pozostawiała wiele do życzenia. Ponadto sama Multon nie potrafiła działać cicho; stawiane kroki nie były ciężkie, ale dalekie od niedosłyszalnych dla ludzkiego ucha. Z tym problemem pomógł uporać jej się dywan, jaki skutecznie stłumił przemieszczanie się, jednak sama ściana nie była już równie litościwa. Momentalne przywarcie do niej, a także pociągnięcie za sobą Maghnusa ściągnęło na nich wzrok mundurowych, którzy usłyszeli dźwięki czyjejś obecności. Plądrowali wzrokiem pomieszczenie, a ich twarze spotkały się tylko na moment, kiedy skinięciem głowy przekazali sobie dalsze instrukcje. Uniesione karabiny i przygarbiona pozycja nie zwiastowała niczego dobrego; na zamianę, niczym w szwajcarskim zegarku obracali się za siebie, choć nie przerywali marszu w kierunku pokoju, który chwilę wcześniej opuściła dwójka Rycerzy. To właśnie w wyniku jednego z obrotów żołnierz poczuł, jak lufa jego broni uderzyła w coś, a konkretniej w Elvirę, choć nie miał o tym zielonego pojęcia. Momentalnie przepchnął przedramieniem swego towarzysza ku tyłowi, sam wycofał się o kilka kroków i intuicyjnie pociągnął za spust. Korytarz wypełnił huk wystrzału – jeden, drugi i trzeci. -Co ty wyprawiasz?!- wybrzmiał nie mając pojęcia o odkryciu kolegi.
Dwa z trzech naboi pędziły w kierunku Maghnusa i miał zaledwie ułamek sekundy na reakcję.
Sigrun wiedziała, że był tylko moment na reakcję, jeśli chcieli uniknąć wykrycia. Utracony kamuflaż z pewnością zaalarmowałby strażnika i ten prawdopodobnie od razu wezwałby posiłki. Tak się jednak nie stało – celnie posłane niewybaczalne zaklęcie pomknęło w kierunku żołnierza, który stanął w półkroku. Nie miał szans na obronę nie tylko poprzez element zaskoczenia, ale przede wszystkim braku jakichkolwiek magicznych zdolności. Rookwood przejęła kontrolę nad jego umysłem, a on nie potrafił się wyzwolić spode sideł okrutnego przekleństwa. Był jej poddany.
Zachary nie marnował czasu na zmarłych, widział że im nie dało się już w żaden sposób pomóc, a w więzieniu prawdopodobnie znajdowali się inni, których wciąż można było uratować. Zbliżając się do biurka skupił swój wzrok na stosie dokumentów; nieruchome zdjęcie przedstawiało licho odzianego mężczyznę z długą brodą. Fotografia wykonana była z profilu, a pod spodem znajdowała się krótka metryczka oraz odręcznie zapisane uwagi, prawdopodobnie czyjeś spostrzeżenia, lecz nie odnalazł wśród nich nic wartego uwagi. Zapisane nazwisko również nie przyniosło nic odkrywczego, nie mógł skojarzyć go z żadną znaną mu osobą. Zastanawiająca jednak mogła okazać ostatnia tabela składająca się z dziesięciu wierszy oraz dwóch kolumn. W pierwszej zapisane były kolejno przesłuchania, zaś w drugiej zaznaczone te, które się odbyły. Więzień, jakiemu się przyglądał miał zaznaczone parafką do czwartego włącznie. Wierzchni dokument przykrywał kolejne karki.
Na blacie nie znajdowało się nic innego poza popielniczką wypełnioną nadpalonymi bibułkami, długopisami stanowiącymi dla Zacharego istną technologiczną zagadkę, notatką przypominającą o dzisiejszej dostawie zaopatrzenia (to słowo wzięte było w cudzysłów) oraz mugolską bronią.
Skutecznie wypowiedziane zaklęcie uchyliło drzwi, które bez zawahania otworzył na oścież Mathieu. Dostrzegając na wprost siebie żołnierza posłał w jego kierunku zaklęcie petryfikujące, lecz te znacznie minęło cel i rozbiło się o ścianę. Nim mężczyzna zrozumiał, co tak naprawdę miało miejsce padła kolejna inkantacja, tym razem znacznie bardziej udana i plugawa. Instynktownie sięgnął po ukrytą różdżkę, lecz nie zdążył podjąć obrony i gruchnął o kamienną posadzkę. Uszu popleczników Czarnego Pana doszły głośne wiwaty i jeszcze głośniejsze uderzanie stalą o kraty. Będący pod przykrywą żołnierza czarodziej nie zamierzał się poddawać, mimo że jego mina oraz nerwowe ruchy rąk zdradzały świadomość kiepskiej pozycji, w jakiej przyszło mu się znaleźć. -Lamino!- krzyknął, lecz na nic się to zdało. Na krańcu jego drewna pojawiła się ledwie mgiełka. -Posiłki!- wydarł ze swej piersi.
Z prawej strony pomieszczenia znajdowało się sześć klatek; tylko jedna pozostawała wolna. Więźniowie siedzieli na posadzce, opierali się o kraty i zdawali przyglądać widowisku, choć ich wzrok był mętny. Sprawiali wrażenie nieobecnych. Wśród nich Zachary rozpoznał mężczyznę ze zdjęcia, choć jego twarz była opuchnięta, a nos zdeformowany. Drzwi znajdujące się za oponentem były otwarte na oścież i to właśnie stamtąd dochodziły najgłośniejsze krzyki.
Rozpoczynamy turę numer 8
Czas na odpis: 09.12.2021 / 03:00
W związku z rozpoczęciem walk do odwołania obowiązuje jedna czynność angażująca na turę.
Mistrz Gry przypomina, że można, a czasem nawet warto rzucać na biegłości
Czas na odpis: 09.12.2021 / 03:00
W związku z rozpoczęciem walk do odwołania obowiązuje jedna czynność angażująca na turę.
Mistrz Gry przypomina, że można, a czasem nawet warto rzucać na biegłości
Maghnus - kameleon 5/5 | ST wypatrzenia: 102
Sigrun - kameleon 5/5 | ST wypatrzenia: 24
Elvira - kameleon 4/5 | ST wypatrzenia: 120
Prastigiatio - ST przejrzenia iluzji przez czarodzieja: 39
- Mapa:
Orientacyjne ustawienie każdej z postaci (w przypadku Tristana rzecz jasna znajduje się on w wieży), aby łatwiej było wam oraz Mistrzowi Gry operować kierunkami przemieszczania się postaci. Różowa linia to bariera Salvio Hexia, żeby nie było wątpliwości, co do jej zasięgów.
- Żywotność i EM:
Elvira: 221/221 | 42/50
Zachary: 200/200 | 47/50
Sigrun: 227/227 | 37/50 | 1 - Potencjał
Maghnus: 254/254 | 43/50
Mathieu: 211/211 | 40/50
Tristan: 200/200 | 39/50 | 1 - Potencjał, 2 - Absorpcja
Luca: 195/205 (-10 wychłodzenie) | 50/50
- Ekwipunek:
Elvira:
Mam przy sobie różdżkę, talizman runa kwitnącego życia +31 do żywotności (ujęty w tabelce z żywotnością we wsiąkiewce), mieszankę antydepresyjną i kryształ. Na szyi oczywiście kamień od Czarnego Pana na łańcuszku.
Z pomniejszych zabieram ze sobą też dwie kanapki z pomidorkiem, paczkę sucharów, herbatę w butelce i bordową chustkę, którą Drew kiedyś zostawił w moim mieszkaniu.
Zachary:
Różdżka, Talizman: Runa Otwartego Oka (+8 do rzutu k100 na spostrzegawczość +5 do rzutów k100 na zaklęcia wykrywające iluzje; odporność na zaklęcia oślepiające)
1. Magiczny kompas
2. Nakładka na pas z sakwami (w środku):
2.1. Antidotum podstawowe (1 porcja)
2.2. Eliksir oczyszczający z toksyn (1 porcja, moc 17)
2.3-4. Wywar wzmacniający (2 porcje, stat.8 )
2.5. Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat 40)
2.6. Czuwający Strażnik (1 porcja, moc 28)2.7. Kameleon (1 porcje, stat. 40, moc +15)
2.8. Piersiówka "Bez Dna"
3. Wisior z agatem
4. Latający dywan
Sigrun:
Pierścień z Okiem Ślepego na palcu lewej dłoni
2. Medalion z runą krwi trolla (+2 do pż/tura)
3. Zaczarowaną torba
3.1. maść z wodnej gwiazdy
3.2. Felix Felicis
3.3. Eliksir wąchacza,
3.3 Antidotum na niepowszechne trucizny
3.4 Eliksir Garota
3.5. Czuwający strażnik
3.6. Kameleon
3.7. Eliksir kociego wzroku
3.8. Pierwszy kryształ
3.9. Drugi kryształ
3.10. 1 kg kiełbasy,
3.11. dziczyzna (kawałki różnych części jelenia obsmażone na smalcu)
3.12. suchary (zapas dla jednej osoby na dwa tygodnie)
3.13. miotłę (zwykłą)
Maghnus:
Zabieram ze sobą różdżkę, fluoryt, szatę ze skór nundu i tebo (+42 do żywotności, -2 do zwinności, we wsiąkiewce pod tabelką z żywotnością bazową umieszczona jest tabelka z żywotnością uwzględniającą bonus z szaty), buty obszyte skórą tebo (odporne na poślizg). Przedmioty dodatkowe: miotła (zwykła), eliksir senności (1 porcja, stat. 22), maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, moc +50, stat. 22), eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 21). Pomniejsze z zaopatrzenia: dwie kanapki z pieczonym indykiem i pomidorkami, tabliczkę czekolady mlecznej, termos gorącej, czarnej herbaty, butelkę rumu.
Mathieu:
Różdżka;Miotła;
Talizman: Runa kwitnącej życia +17 do żywotności (dopisane do Żywotności);
Eliksiry:
1. Smocza łza (1 porcje, stat, 40, moc+5)
2. Pasta na oparzenia (1 porcja, stat. 22)
3. Wywar wzmacniający
4. Mieszanka antydepresyjna
Zaopatrzenie:
1 x banan, 1 x bagietka z szynką, czekolada mleczna, papierosy z tytoniu słabej jakości,
Tristan:
Serce Hespery, Eliksir kociego wzroku, Eliksir Garota
Luca:Eliksir siły
Priorytetem stało się uwolnienie tych, których spotkał nacisk ze strony wroga. Nienawiść do mugoli, szlamu i ich sprzymierzeńców wywoływała o niego odrazę tak silną, że ledwo nad nią panował. Pierwsze zaklęcie wystosowane z niepowodzeniem było zmarnowaną szansą, jednak drugie okazało się skuteczne i padł jak długi. Kiedy dostrzegł różdżkę w jego dłoni... ciemne oczy Rosiera zalśniły jeszcze bardziej. Zdrajca. Ten, który wyciągał różdżkę przeciwko nim zasługiwał na długą i bolesną śmierć w męczarniach. Kiedy krzyknął na wezwanie posiłków Mathieu nie zawahał się nawet przez moment. Musiał uciszyć zdrajcę, który stawał przeciwko nim i przykładał rękę do tego, aby więzić innych im podobnych. Każdy dokonywał swojego wyboru, a on określił już swoją stronę. - Larynx depopulo - wypowiedział inkantację zaklęcia zaciskając palce na arganowym drewnie swojej różdżki. Przybyli tutaj po to, aby działać, a im dłużej trwała zabawa w kotka i myszkę, tym gorzej było dla nich, tym więcej więźniów mogło zginąć, jak ten, który kilka chwil temu dokonał żywota. To zdaje się był wystarczający powód, aby działać bardziej radykalnie.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
Wiązka zaklęcia niewybaczalnego wymknęła się z różdżki Rookwood szybko i celnie, sięgnęła mugola, nie dając mu szansy nawet na unik przez jej błyskawiczną reakcję. Wiedźma prędko poczuła, że przejmuje nad nim władze, wszelką kontrolę nad jego umysłem, nie wahała się więc nad tym co zrobić dalej: - Milcz i podejdź tu - rozkazała mu. Nie mogła dopuścić, aby zaalarmował innych, wezwał posiłki. Najpierw chciała się tu rozejrzeć, może to podpowiedziałoby im coś o więźniach, lecz Rycerze, którymi miała dowodzić przestali z nią z jakiejś przyczyny współpracować.
- Rosier, ogłuchłeś, czy zgłupiałeś? - wysyczała gniewnie Sigrun, robiąc krok w stronę mężczyzny, który musiał słyszeć jej słowa, lecz z pełną premedytacją zignorował jej słowa. Wydała mu konkretny rozkaz, jasny i klarowny, nie można było tego pomylić z niczym innym. Najwyraźniej jednak smokolog doznał chwilowej amnezji i zapomniał o zasadach jakie obowiązywały Rycerzy Walpurgii, o hierarchii, która trzymała ich w ryzach i porządku. Nie mógł zignorować rozkazu Śmierciożercy, a jednak to uczynił. - Przypominam ci, że to ja tu dowodzę, a ty wypełniasz rozkazy. Nie myśl, że to pozostanie bez konsekwencji - wyrzekła. - I zacznij kurwa myśleć - dodała jeszcze tylko, bo później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zamiast sprawdzić co było za drzwiami, czy można było je w ogóle bezpiecznie otworzyć Shafiq i Rosier zadziałali bez przemyślenia, robiąc to natychmiast, podczas gdy mieli pozostać ostrożni i dostać się do więzienia po cichu. Drzwi otwarły się na rozcież, za nimi zaś, jak się okazało, czekał już tylko strażnik - i to nie mugol, a czarodziej, trzymał w dłoni różdżkę. Doskonale, kurwa, pomyślała Rookwood, kiedy ten wrzasnął wzywając posiłki. Tylko tego im było trzeba. Zawiadomienia całego zamku. - Chodź tutaj i zabij tego strażnika, zrób z nim to samo, co zrobiłeś z tym więźniem, a potem otwórz wszystkie cele - zwróciła się do mężczyzny, nad którego umysłem przejęła kontrolę zaklęciem Imperio. Przed chwilą zamordował jednego z więźniów, widziała przecież jak upadł na posadzkę krwawiąc. Kiedy znalazł się już w tym samym pomieszczeniu wymierzyła różdżka w drzwi, przez które mogły zaraz wpaść posiłki. - Clausana Foreno - wyrzekła, przesuwając się lekko, aby promień czaru nie trafił nikogo innego przypadkiem.
- Rosier, ogłuchłeś, czy zgłupiałeś? - wysyczała gniewnie Sigrun, robiąc krok w stronę mężczyzny, który musiał słyszeć jej słowa, lecz z pełną premedytacją zignorował jej słowa. Wydała mu konkretny rozkaz, jasny i klarowny, nie można było tego pomylić z niczym innym. Najwyraźniej jednak smokolog doznał chwilowej amnezji i zapomniał o zasadach jakie obowiązywały Rycerzy Walpurgii, o hierarchii, która trzymała ich w ryzach i porządku. Nie mógł zignorować rozkazu Śmierciożercy, a jednak to uczynił. - Przypominam ci, że to ja tu dowodzę, a ty wypełniasz rozkazy. Nie myśl, że to pozostanie bez konsekwencji - wyrzekła. - I zacznij kurwa myśleć - dodała jeszcze tylko, bo później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zamiast sprawdzić co było za drzwiami, czy można było je w ogóle bezpiecznie otworzyć Shafiq i Rosier zadziałali bez przemyślenia, robiąc to natychmiast, podczas gdy mieli pozostać ostrożni i dostać się do więzienia po cichu. Drzwi otwarły się na rozcież, za nimi zaś, jak się okazało, czekał już tylko strażnik - i to nie mugol, a czarodziej, trzymał w dłoni różdżkę. Doskonale, kurwa, pomyślała Rookwood, kiedy ten wrzasnął wzywając posiłki. Tylko tego im było trzeba. Zawiadomienia całego zamku. - Chodź tutaj i zabij tego strażnika, zrób z nim to samo, co zrobiłeś z tym więźniem, a potem otwórz wszystkie cele - zwróciła się do mężczyzny, nad którego umysłem przejęła kontrolę zaklęciem Imperio. Przed chwilą zamordował jednego z więźniów, widziała przecież jak upadł na posadzkę krwawiąc. Kiedy znalazł się już w tym samym pomieszczeniu wymierzyła różdżka w drzwi, przez które mogły zaraz wpaść posiłki. - Clausana Foreno - wyrzekła, przesuwając się lekko, aby promień czaru nie trafił nikogo innego przypadkiem.
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 29
'k100' : 29
Informacje pozyskane przy oglądaniu biurka i całej jego zawartości nie przyniosły Zachary'emu tego, czego mógłby się spodziewać. Zdjęcie, rubryki z oznaczonymi parafkami. Krótka chwila zastanowienia; konkluzja wiodąca do wniosku, iż cztery z sześciu przesłuchań miały miejsce, lecz nie prowadząca do żadnego spektakularnego wniosku, którym zamierzał podzielić się z pozostałymi. Enigmatycznej reszcie szpargałów nie poświęcił wiele uwagi – ich czas i tak został zmarnowany, a wszystko, na czym Shafiqowi zależało w tej chwili były próby odzyskania go działaniami szybkimi i przemyślanymi w ciszy własnego, niezmiennie spokojnego umysłu. Jedyne zakłócenie pozostawało głosem, którego nie potrafił w tej chwili przemilczeć.
— Nie mamy czasu na spełnianie twoich kolekcjonerskich pasji, Rookwood — odezwał się wolnym, spokojnym tonem, raczej obojętnym, pozbawionym zbędnego podekscytowania, gdy przemieszczał się od stolika do ściany. — Nic tam nie ma, ale jeśli lubisz śmieci, to droga wolna — rzucił krótko, niezmiennie pozostając we wzrokowym kontakcie z Rosierem, w którym upatrywał jedynej szansy na to, że cała misja, zadanie powierzone przez Czarnego Pana jako tako powiedzie się. Fakt, że Rookwood wszystko utrudniała, zamierzał jak najszybciej porzucić, choć nie mógł. Gorzkie, pyszne słowa zalały go niesmakiem. Spokojną i wyważoną twarz przeciął grymas. Brwi ściągnęły się, a głowa obróciła w kierunku, z którego dobiegł głos. Jeśli ona chciała być chaosem, Zachary mógł być tylko przeciwwagą zachowującą balans.
— Dowodzi Tristan, a naszym zadaniem jest uwolnienie więźniów — odpowiedział, odwracając wzrok ku przyjacielowi, porozumiewawczym spojrzeniem przystępując do działania, które odsłoniło im drzwi i dało Mathieu możliwość pozbawienia przeciwnika równowagi. Właśnie wtedy, korzystając z okazji podjął jak najbardziej dokładną próbę przemknięcia do otwartego pomieszczenia i przylgnięcia do ściany, niezmiennie utrzymując różdżkę w pogotowiu. Głośne wiwaty, okrzyki starły się z wcześniejszą, dosyć cichą, ale gęstą atmosferą wzmagającą czujność. Czas na ciche działanie zbliżał ku końcowi. Z resztą ile mogli pozostawać w konspiracji i liczyć na to, że ich działania pozostaną niezauważone. Nie wierzył w to, by mugole byli spostrzegawczy, ale właśnie okazało się, że pomagali im czarodzieje, a ci, choć zdrajcy, ślepi być nie mogli.
— Ciszej, jeśli chcesz dożyć rana — rzucił w stronę żołnierza leżącego na więźniu, po czym wzrokiem powędrował ku klatkom, odnajdując wpierw tę, która była pusta; chwilę później tę, w której siedział mężczyzna ze zdjęcia. Poruszył barkami, chcąc rozbić napięcie mięśni barków i szyi. Różdżkę uniósł wyżej, zerkając w stronę otwartych drzwi, zza których dochodziło znacznie więcej hałasów. Wreszcie skierował ją w stronę żołnierza, który chwilę wcześniej próbował ich unieszkodliwić. — Silencio — wyszeptał formułę, kreśląc w powietrzu gest ze spokojem. Tylko spokój mógł ich uratować. Nie wrzaski i bezcelowe próby udowodnienia swojego autorytetu. Tylko spokój.
— Nie mamy czasu na spełnianie twoich kolekcjonerskich pasji, Rookwood — odezwał się wolnym, spokojnym tonem, raczej obojętnym, pozbawionym zbędnego podekscytowania, gdy przemieszczał się od stolika do ściany. — Nic tam nie ma, ale jeśli lubisz śmieci, to droga wolna — rzucił krótko, niezmiennie pozostając we wzrokowym kontakcie z Rosierem, w którym upatrywał jedynej szansy na to, że cała misja, zadanie powierzone przez Czarnego Pana jako tako powiedzie się. Fakt, że Rookwood wszystko utrudniała, zamierzał jak najszybciej porzucić, choć nie mógł. Gorzkie, pyszne słowa zalały go niesmakiem. Spokojną i wyważoną twarz przeciął grymas. Brwi ściągnęły się, a głowa obróciła w kierunku, z którego dobiegł głos. Jeśli ona chciała być chaosem, Zachary mógł być tylko przeciwwagą zachowującą balans.
— Dowodzi Tristan, a naszym zadaniem jest uwolnienie więźniów — odpowiedział, odwracając wzrok ku przyjacielowi, porozumiewawczym spojrzeniem przystępując do działania, które odsłoniło im drzwi i dało Mathieu możliwość pozbawienia przeciwnika równowagi. Właśnie wtedy, korzystając z okazji podjął jak najbardziej dokładną próbę przemknięcia do otwartego pomieszczenia i przylgnięcia do ściany, niezmiennie utrzymując różdżkę w pogotowiu. Głośne wiwaty, okrzyki starły się z wcześniejszą, dosyć cichą, ale gęstą atmosferą wzmagającą czujność. Czas na ciche działanie zbliżał ku końcowi. Z resztą ile mogli pozostawać w konspiracji i liczyć na to, że ich działania pozostaną niezauważone. Nie wierzył w to, by mugole byli spostrzegawczy, ale właśnie okazało się, że pomagali im czarodzieje, a ci, choć zdrajcy, ślepi być nie mogli.
— Ciszej, jeśli chcesz dożyć rana — rzucił w stronę żołnierza leżącego na więźniu, po czym wzrokiem powędrował ku klatkom, odnajdując wpierw tę, która była pusta; chwilę później tę, w której siedział mężczyzna ze zdjęcia. Poruszył barkami, chcąc rozbić napięcie mięśni barków i szyi. Różdżkę uniósł wyżej, zerkając w stronę otwartych drzwi, zza których dochodziło znacznie więcej hałasów. Wreszcie skierował ją w stronę żołnierza, który chwilę wcześniej próbował ich unieszkodliwić. — Silencio — wyszeptał formułę, kreśląc w powietrzu gest ze spokojem. Tylko spokój mógł ich uratować. Nie wrzaski i bezcelowe próby udowodnienia swojego autorytetu. Tylko spokój.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 80
'k100' : 80
Dobra passa i seria powodzeń jak widać nie mogła trwać wiecznie, bo chociaż mugolscy wojskowi pozostawali naiwnie nieświadomi i nie dopuszczali do siebie możliwości pojawienia się intruzów w twierdzy, co znacznie tępiło czujność, jaką powinni się wykazywać, tak na przeszkodzie stanęły Rycerzom uwarunkowania architektoniczne budynku, we wnętrzu którego się przemieszczali. Oto wąski korytarz zmusił ich do szybkiej reakcji w celu uniknięcia zderzenia z patrolem, lecz reakcja okazała się być zbyt gwałtowna, a ruch zbyt szybki, co tym razem niestety zwróciło na siebie uwagę mundurowych. Śmieszny był to spektakl poszukiwań niewidzialnych sylwetek, choć Maghnusowi nie było do śmiechu ani odrobinę, gdy wiedział doskonale, że gdy ta dwójka postanowi bić na alarm, ich misja skoczy w trudności o kilka poziomów w górę. Starał się unikać zetknięcia z mężczyznami, wklejając się niemalże w ścianę i przesuwając się w kierunku przeciwnym do ich kroków, by jednak się z nimi wyminąć. Unosił różdżkę, by namieszać w głowie jednemu z nich i sprawić, by zaprzestali poszukiwań i uznali całość za nieporozumienie, lecz wtem lufa zderzyła się z ciałem Elviry, a z hałaśliwej broni wystrzeliły pociski. Prosto w Bulstrode'a. - Telum - szepnął możliwie jak najciszej, lecz z pełnią przekonania, pragnąc obronić się przed postrzałem i jednocześnie przesunął się tuż pod ścianą dalej, by spróbować zejść z linii strzału na wypadek, gdyby strażnik postanowił po raz kolejny wystrzelić na ślepo.
half gods are worshipped
in wine and flowers
in wine and flowers
real gods require blood
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Maghnus Bulstrode' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 83
'k100' : 83
Zamek w Warwick
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Warwickshire