Wydarzenia


Ekipa forum
Boczna sala
AutorWiadomość
Boczna sala [odnośnik]24.11.23 19:48
First topic message reminder :

Boczna sala


Małe, dość puste pomieszczenie z wysłużoną drewnianą podłogą pokrytą wytartymi śladami. Pod ścianami stoi kilka ław, lecz oprócz nich próżno by szukać innych mebli - poza stoliczkiem z dużym gramofonem, pod którym znajduje się karton z podpisanymi płytami. Sala służy potańcówkom rozkwitającym wieczorami; zbierają się tu goście w każdym wieku, żeby ruszyć do tańca, a ci, którym doskwierają wszelkie opory, mogą pozbyć się ich dzięki mnogości alkoholów oferowanych przy barze.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Boczna sala - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Boczna sala [odnośnik]17.08.24 1:06
Harold Longbottom skinął głową w stronę Justine, kiedy Zakonniczka potwierdziła zabezpieczenie sali. Minister magii omiótł pomieszczenie uważnym spojrzeniem, przesuwając nim po twarzach wszystkich zgromadzonych czarodziejów i czarownic, jednak żaden z nich – pomimo rodzących się pośród niektórych wątpliwości – nie zdecydował się na opuszczenie spotkania. – Doskonale – skwitował, na moment złączając dłonie i pocierając nimi o siebie, by na dłuższą chwilę oddać głos członkom Zakonu Feniksa.
Przywódca rebelii słuchał wszystkich głosów uważnie, samemu nie sięgając przy tym po dymiący kubek, ani prawie w ogóle się nie poruszając – ale ci, którzy zdecydowali się skosztować napoju, mogli poczuć, jak pali w gardło i przyjemnie rozgrzewa od środka, dodając nieco pewności siebie. Płonący w kącie kominek sprawił, że chłód i wilgoć wkrótce przestały Zakonnikom dokuczać – choć wspomnienie o cieniach w wielu przypadkach wystarczało, żeby przyprawić o dreszcze; zupełnie, jakby same słowa mogły je przywołać.
Jeżeli jeden z nich prowadzi potwory na smyczy, wkrótce dołączą do niego pozostali. Nie możemy pozwolić, żeby stworzyli z tych bytów armię – powiedział minister, odzywając się po raz pierwszy od dłuższego czasu, żeby potwierdzić słowa Justine. Nad jej pytaniem zastanowił się przed sekundę. – Szansa zawsze istnieje – przytaknął, a jego spojrzenie przeniosło się na mapę. – Ale nie wszędzie jest ona taka sama. Część lokalizacji znajduje się na odludnych terenach, niektóre na tych kontrolowanych przez nas. W przypadku innych wyzwaniem będzie samo przedostanie się tam w sposób niezauważony – zastrzegł, wyciągając pokrytą głębokimi bliznami dłoń, palcem wskazującym stukając w czarny punkt oznaczający Londyn. – Nigdzie – podjął, cofając rękę – nie możemy zignorować ryzyka – dodał. Nawet bez udziału Rycerzy Walpurgii, cieniste istoty pozostawały potężne; o czym wiedzieli szczególnie ci, którzy mieli już z nimi styczność.
Kiedy głos zabrała Prima, Harold Longbottom ponownie zamilkł, a z jego twarzy trudno było cokolwiek wyczytać; brwi ściągnęły się ku sobie, tworząc na czole głęboką, podłużną zmarszczkę. – Kula pojawiła się na brzegu po cofnięciu się fali? – zapytał, jakby się upewniając. Westchnął bezgłośnie, na dłużej zatrzymując wzrok na alchemiczce; pozbawiony oceny, zabarwiony szacunkiem. – Przepowiednie rzadko bywają precyzyjne – zawyrokował. – A ich znaczenie – często można przypisać więcej niż jednemu, konkretnemu wydarzeniu. Co nie oznacza, że nie niosą w sobie prawdy. Co układ gwiazd mówi o nadchodzącej Nocy Duchów? – zapytał, nadal zwracając się do Primy. – Czy da się tu nakreślić jakieś połączenie? – doprecyzował, gotów wysłuchać każdego głosu, który mógłby dać Zakonowi Feniksa przewagę.
Skupiony na padających ponad stołem słowach, minister magii nie zwrócił uwagi na zachowanie siedzącego obok Elrica; jeśli w ogóle zarejestrował milczenie smokologa, to nie dał tego po sobie poznać. Skinął za to głową w stronę Olivera, gdy ten przywołał wydarzenia spod szarodrzewa. – Z całą pewnością przyciąga je chaos. Żywią się nim – zgodził się; to samo potwierdził raport Herberta, przywódca rebelii odwrócił się w jego stronę, gdy ten zabrał głos. – Nasi naukowcy przewidują, że w Noc Duchów dojdzie do silnych wyładowań magicznych – wasze sprawozdania potwierdzają to, przed czym mnie przestrzegli: ta energia przyciągnie plugawe istoty tak, jak światło przyciąga ćmy. Być może silniejsze niż kiedykolwiek. Nie ma mowy o walce z nimi w pojedynkę – przestrzegł, odnosząc się do wypowiedzi Greya.
Słowa Adriany, wsparte relacją Thalii, sprawiły, że przez twarz Harolda Longbottoma przemknął ledwie dostrzegalny cień. – Na to – musicie być przygotowani szczególnie dobrze – potwierdził, zwracając się do wszystkich; w jego głosie zadźwięczała powaga, ostra, stalowa. – Ataki cieni mogą okazać się śmiercionośne, ale to ich wpływ na to, co czujecie, widzicie, w co w danej chwili wierzycie – jest groźniejszy niż jakiekolwiek czarnomagiczne zaklęcie. Jeżeli pozwolicie, by zwróciły was przeciwko sobie, zgaśnie wszelka nadzieja – powiedział, uderzając w blat otwartą dłonią.
Na jakim etapie zaawansowania są te badania? – podjął minister po chwili, zwracając się w stronę Brendana; nie dopytując o samą postać Riany Vane, jeżeli auror ufał jej osądowi, to oznaczało, że była tego zaufania godna.
Skinął głową Neali, odpowiadając milcząco na jej powitanie, nie przerywając jej ani razu, gdy przywoływała wydarzenia z Brenyn – odzywając się dopiero po krótkiej wymianie zdań pomiędzy nią, a Maeve. – Amulet został zniszczony – potwierdził; wyglądało na to, że opowieść nie stanowiła dla niego zaskoczenia. – Ale dzięki temu, co osiągnęliście tamtej nocy, mamy dziś szansę na powstrzymanie cienistych istot – dodał, spoglądając kolejno na Nealę, Jamesa i Thalię. Po raz kolejny sięgnął po różdżkę, podrywając ją lekko; to wystarczyło, by z wnętrza czarnej torby zaczęły wysuwać się drobne przedmioty, miękko lądując przed kolejnymi Zakonnikami, którzy przyjrzawszy się im, od razu mogli rozpoznać świece. Niskie, ale szerokie, zatknięte na metalowej podstawie i okryte trójkątnym, osadzonym na cienkich podporach daszkiem, zdawały się roztaczać słaby, błękitnawy blask, mimo że żadna z nich nie była zapalona. Wosk, z którego zostały wykonane, wyglądał na całkowicie przejrzysty – i czarny jednocześnie, a Jamesowi, Neali i Thalii mógł skojarzyć się z czarnymi wodami bagien Brenyn. Mglisty blask pulsował lekko, w sposób, który – zgodnie ze słowami Harolda Longbottoma – po dłuższej obserwacji przypominał odliczanie. – Lord Ollivander podzielił się z nami raportem z wydarzeń, które rozegrały się na jego ziemiach. Dzięki wsparciu jego i jego rodziny, udało się odtworzyć część tamtej magii – i zakląć ją w świecach, które macie przed sobą. Niestety jest to jedynie jej ułamek, echo; dlatego, żeby okiełznać moc cieni, będzie konieczne zapalenie jednocześnie więcej niż jednej świecy, w odpowiednim momencie – takim, w którym plugawa magia będzie najsłabsza – kontynuował minister, w którymś momencie podnosząc się z krzesła; dłońmi opierając się ciężko o blat stołu. Jego spojrzenie znów zahaczyło o mapę. – Nie będę was okłamywał – podjął. – Nie wiem, z czym dokładnie przyjdzie wam się zmierzyć. Doniesienia o cieniach, te po zniszczeniu komety, mówią o niewyjaśnionych zjawiskach – krwawych deszczach, ciemności, której nie da się rozgonić; magicznych stworzeniach i roślinach zmienionych nie do poznania. Nasi zwiadowcy zebrali informacje o poszczególnych punktach, ale są one szczątkowe. Jednakże – przesunął wzrokiem wzdłuż stołu – to wciąż może być nasza jedyna szansa. Jeżeli ją zaprzepaścimy, wszystko będzie stracone – zawyrokował; jego słowa nie wydawały się ani trochę przesadzone.

Termin na odpis mija we poniedziałek (19.08) o godz. 23:59.

W razie pytań – zapraszam. <3

Boczna sala - Page 6 OzGzBL5
Harold Longbottom
Harold Longbottom
Zawód : Prawowity minister i przywódca rebelii
Wiek : 58
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Konta specjalne
Konta specjalne
https://www.morsmordre.net/t86-wzor-karty-postaci https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Boczna sala [odnośnik]19.08.24 11:58
Poczuł się nieco lepiej z wiedzą, że nie jest jedynym, który po raz pierwszy pojawił się na spotkaniu. W swoim odczuciu nie był jednak dzięki temu ani odrobinę bardziej kompetentny do zasiadania przy stole wraz z pozostałymi Zakonnikami i Ministrem Magii. Próbował sam siebie przekonać, że to jednak o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy. Jego niskiej samoocenie w tym momencie nie pomogła świadomość, że oprócz ściganych listami gończymi aurorów, wszystkich Tonksów, od których ilości człowiekowi mogło zakręcić się w głowie, oprócz wreszcie samego Harolda Longbottoma, w tym właśnie pomieszczeniu, na spotkanie Zakonu Feniksa przybył szukający Jastrzębi z Falmouth. Naprawdę, kim w tym wszystkim był skromny Caradog Blishiwck?
Siedział w milczeniu, słuchając kolejnych relacji i przeskakując pomiędzy nieznaną wcześniej motywacją, dumą i gotowością do działania a poczuciem, że jego obecność tutaj to jedna, wielka pomyłka. Sam nie wiedział jak te dwa ambiwalentne uczucia mieściły się w jego sercu, ale tam były, a on musiał sobie z nimi poradzić. Ze wszystkich sił starał skupić się na tym pierwszym. Minister Magii nie wyprosił go z sali (jeszcze), nie nakrzyczał na niego, nie patrzył nawet nieprzychylnie, traktował go jak równorzędnego uczestnika spotkania. Na pewno wiedział, co robił. Nawet jeśli Caradog wątpił w siebie, to nie powinien w osąd kogoś takiego. Rzucił ukradkowe spojrzenie na Marcela. W osąd przyjaciela też nie powinien wątpić.
Rozejrzał się uważnie, gdy z czarnej torby wyleciały świece. Chciał złapać wzorkiem spojrzenie Jamesa, jakby samo popatrzenie mu w oczy miało pomóc rozwikłać zagadkową historię bagien Brenyn. Oczywiście niewiele miało to wyjaśnić, niemniej próbował. Nie był przekonany czy dotknięcie świecy, w której zamknięta była esencja czegoś, o czym w gruncie rzeczy nie miał pojęcia, to bezpieczny pomysł. Ostatni tajemniczy przedmiot, który bez przemyślenia złapał w dłoń okazał się być świstoklikiem. Cecil powinien uczyć się na swoich doświadczeniach. Ale nie byłby sobą, gdyby wzbierająca w nim ciekawość wreszcie nie wygrała. Starając się to zrobić możliwie niepostrzeżenie, stuknął delikatnie stojącą przed nim świecę palcem. I chociaż rejestrował wszystko, co mówił Minister, w tej krótkiej chwili dla Caradoga istniał tylko on i jego świeca, która pod wpływem stuknięcia (mocniejszego niż Cecil planował) zakołysała się na podstawce i przewróciła z cichym stuknięciem na stół w momencie, w którym Longbottom skończył wyjaśniać ich wagę i znaczenie. Cecil złapał ją zanim zdążyła odtoczyć się za daleko.
- Przepraszam - mruknął pod nosem spuszczając wzrok.
I to właśnie było wszystko, co Caradog miał do powiedzenia na tym spotkaniu.


Dream no small dreamsfor they have no power to move the hearts of men.


Caradog Blishwick
Caradog Blishwick
Zawód : poeta, dziennikarz, buntownik
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga — gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.
OPCM : 15 +1
UROKI : 10 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t12417-caradog-cecil-blishwick https://www.morsmordre.net/t12438-alkmena#382604 https://www.morsmordre.net/t12478-caradog-cecil-blishwick#383918 https://www.morsmordre.net/f476-somerset-dolina-godryka-lawendowy-zakatek https://www.morsmordre.net/t12457-skrytka-bankowa-nr-2658#383059 https://www.morsmordre.net/t12454-caradog-blishwick#382979
Re: Boczna sala [odnośnik]19.08.24 19:16
Przez jakiś czas śledziła mapę nieobecnym spojrzeniem, a słowa pozostałych Zakonników zdawały się do niej nie trafiać. Przestraszyła ją wizja kogoś tak potężnego, by panować nad tym plugastwem; nie potrafiła sobie tego do końca wyobrazić, nie potrafiła pojąć jak Justine mogła wejść w taką walkę, a potem jeszcze ujść z niej cało, w jednym kawałku. Dokąd zmierzał ten świat? Co kryła ziemia, jakie sekrety magii wciąż czekały by je odkryć? Czy istniała szansa na to by zapobiec czemuś równie okropnemu jak cienie w przyszłości?
Pytania kłębiły się w jej głowie, pączkowały jak wiosenne kwiaty. Palce ściskające kubek z naparem pobielały. Z roztargnieniem skinęła głową młodzieńcowi zajmującym miejsce tuż obok, na taborecie; nigdy nie miała nic przeciwko pytaniom, były w zasadzie miłym przypomnieniem jej wykładowczej roli w szpitalu św. Munga.
Gdy minister zwrócił się bezpośrednio do Primy, ta zamyśliła się na moment; sięgnęła pamięcią do dnia w którym kula została przedstawiona, opisana i powierzchownie zbadana przez zespół czterech czarodziejów.
Tak – potwierdziła słowo skinieniem głowy. – Niestety jako pierwsze w jej posiadanie weszły bawiące się na plaży dzieci…
Umilkła posłusznie, minister ponownie zabrał głos. Więcej niż jednemu wydarzeniu? To ją zaskoczyło, ale też o przepowiedniach wiedziała tyle co nic. Jeszcze raz – jakby do znudzenia – przywołała w myślach treść komunikatu ze szklanej kuli, ale nijak nie potrafiła odnieść tego do wydarzeń innych niż upadek komety. Jedynie ostatnie wersy zdawały jej się odroczoną, czarną wizją nowej rzeczywistości jeśli zawiodą w Noc Duchów.
Wenus i Neptun znajdą się w jednej linii ekliptyki względem obserwatora, będzie to koniunkcja, układ harmonijny – odparła w zamyśleniu – stosunkowo rzadkie zjawisko, mamy z nim do czynienia średnio co 2-3 lata. Obecnie orbita księżyca znajduje się wybitnie blisko ekliptyki słońca, jutro bądź pojutrze powinniśmy być świadkami zaćmienia. Wenus to dość bliska nam planeta, stanowi jasny punkt na niebie, a w koniunkcji ukaże swój potencjał jako Gwiazda Wieczorna, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mamy końcówkę miesiąca, Wenus świeci wtedy mocniej. Układ koniunkcyjny nie wpływa jednak na Jowisza, w tym momencie znajduje się w innej części układu planet, ich energie pozostają rozdzielone.
Tuż ponad ramieniem Brendana dostrzegła dygoczącego Elrika, ognik zmartwienia naturalnie objął jej serce, ale z tej odległości trudno było jej stwierdzić czy to coś poważnego, czy pospolite zimno. Przecież nie mógł to być strach, prawda? Wydawało jej się, że z tym Elric poradziłby sobie bez trudu.
Słuchała dalszych relacji o cieniach i o ich możliwościach, a każda z nich sprawiała, że lodowaty ciężar w jej żołądku tylko rósł i rósł, przytłaczając swoją obecnością. Nigdy nie uważała się za wojowniczkę, ceniła sobie spokojne życie i przeglądanie efemeryd, ale związała się z rebelią z powodu wiary w ich możliwości. W czarodziejów i czarownice, którzy mogli przywrócić normalność, przegonić złe moce i zaprowadzić ład i porządek. Strach ściskał ją za serce, ale nie zamierzała rezygnować, nie tutaj i nie teraz.
Jak zaczarowana obserwowała tajemnicze świece, a gdy jedna wylądowała przed nią – nachyliła się ostrożnie, sięgnęła po zawieszone na koralikowym łańcuszku okulary-połówki. Emanujący z nich blask wabił oko, ale detale umykały nawet przez okulary.


świeć nam żywym, świeć umarłym


Prima Lovegood
Prima Lovegood
Zawód : wiedźma z lasu, alchemiczka
Wiek : 38
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa

śnią mi się wilki
i śni mi się krew

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 35 +8
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11773-prima-howell#363431 https://www.morsmordre.net/t11803-dybuk#364592 https://www.morsmordre.net/t12230-prima-lovegood#376594 https://www.morsmordre.net/f405-lancashire-lisi-bor-chata https://www.morsmordre.net/t11805-skrytka-bankowa-nr-2547#364597 https://www.morsmordre.net/t11804-prima-howell#364594
Re: Boczna sala [odnośnik]19.08.24 21:49
Słuchałam tych starszych ludzi uważnie, dokładnie, nie wszystko potrafiąc pojąć - zwłaszcza słów rudowłosej pani na przeciw mnie, brzmiało to całkowicie niezrozumiale, niemal jakby w jakimś innym języku mówiła i wiedziałam, że nie rozumiem z tego praktycznie nic i wcale poza nazwami planet. Raz łapiąc przelotnie spojrzenie Marcela. Kiedy świecie pojawiły się na stole rozchyliłam oczy w zaskoczeniu, a potem nim pomyślałam, nim przypomniałam sobie, że dziwnie jest między nami wychyliłam się odrobinę spoglądając na Jamesa.
- Wyglądają jak wody z bagien, nie? - zapytałam jakby u niego poszukując potwierdzenia, jeszcze zanim wuja Minister powiedział dalej, odchrząknęłam spoglądając na niego, prostując, skupiając na sprawie dalej. Spoglądając karcąco na Cecila kiedy jedną z nich przewrócił.
- Ja… jeśli można. - poprosiłam unosząc na chwilę rękę żeby zwrócić na siebie uwagę. - Kiedy byliśmy w Brenyn atakowały nas nie tylko cienie, ale też drzewa - zgodnie z tym co dowiedzieliśmy się od samej Brenyn chciała ocalić mieszkańców i spętać wrogów zaklęciem, ale w wyniku nieodpowiedniej magii i źle rzuconego zaklęcia związała wszystkich z tamtym miejscem a oni sami zapomnieli kto był wrogiem kto zaś przyjacielem. Chyba… chyba wtedy udało nam się uwolnić ich dusze, ale może… tak sobie myślę, że może to w jakiś sposób podobna sprawa. Z tymi roślinami. - zakończyłam koślawo, myśląc na głos, próbując pomóc tym, co wiedziałam, co widziałam, co myślałam, choć wiedziałam, że wiedzę mam mało, mogę tylko to powtarzać to, co zapamiętałam. - I faktycznie cienie potrafią wpływać na to co dostrzega się oczami. - potwierdziłam, zaciskając ręce pod stołem na spódnicy która w niej mięłam. - Był - zmarszczyłam brwi - taki moment kiedy lecieliśmy przez las kiedy byłam - zerknęłam na Jamesa - byłam pewna, że przed sobą nie mam przyjaciela, a jedną z tych istot. Brenyn wtedy powiedziała mi bym nie wierzyła temu, co widzę. Dodała jeszcze, że prawda tylko we łzach się kryje ale tej części jej słów nie udało nam się rozwikłać, nie wyjaśniła ich. Zapytałam wtedy Jamesa o coś, co tylko my wiedzieliśmy, co pozwoliło mi zaufać sercu nie oczom i myślę, proponuję może, w sensie - zmarszczyłam trochę brwi - to chyba dobry sposób.- uniosłam tęczówki przesuwając je od Ministra do brata w nich dwóch poszukując potwierdzenia. - Znaczy jakiś. - dodałam zaraz unosząc rękę, żeby podrapać się po policzku w krótkim zdenerwowaniu. - Może nie najlepszy, ale jedyny jaki znałam, jedyny który zadziałał wtedy. - tym zdaniem zakończyłam, zaraz jednak drgnęłam przypominając sobie że mam ten notatnik, może dobrze by było zapisać kilka najważniejszych informacji, żeby z głowy nie uleciały bo było ich sporo całkiem. Zaraz jednak zamarłam na chwilę nad pierwszym zdaniem prostując się powoli, jasne spojrzenie zawieszając na bracie. Jedyna szansa obijało się w mojej głowie. Przesunęłam spojrzeniem po innych. Czy naprawdę byłam w stanie cokolwiek zrobić? Jakkolwiek pomóc? Zawiesiłam spojrzenie znów na wuju Haroldzie, nie zawołałby mnie, gdybym nie mogła pomóc, nie? A gdyby Brendan nie pozwolił mi działać, kazałby mi wyjść.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Boczna sala [odnośnik]19.08.24 23:48
Obszerna sala wynajęta pod enigmatyczne spotkanie zwróciła umykające wiązki przenikliwego ciepła. Szczęk przesuwanych krzeseł, charakterystyczne łamanie drewna wypełniło jasno rozświetloną przestrzeń zapełnioną chmarą wiernych wojowników i zupełnie nowych wyznawców. Przeciągły gwar mieszanych głosów rozwarstwił się na wszystkie strony absorbując uczestników. Co jakiś czas odwracał głowę w zupełnie inną stronę wyłapując pojedyncze słówka, wymieniając spojrzenia i przelotne krzywe uśmiechy wyrażające każde odczucie. Gdy westchnął sam do siebie, tylko na chwilę skupił się na torbie przyniesionej przez Ministra. Wydawało mu się, iż ta wibruje lekko, przesuwając płócienny materiał podręcznego przedmiotu. Zamrugał miarowo zrzucając tą senną, rozmytą iluzję. Powrócił do rzeczywistości skupiając się na przygotowaniu stanowiska. Rozłożył notatnik znajdując czystą kartkę. Ułożył ołówek nie zamierzając przekręcać go między palcami. Prowadzący zajął jedno z wolnych miejsc, inne nadal pozostawały puste. Brakowało kilku znajomych, znaczących twarzy, które mogły wnieść coś istotnego. Dziwił się, że nie widzi tu najstarszego z rodziny Tonks, oddanego Aurora i zawziętego rebelianta uczestniczącego w większości organizowanych spotkań. Marszcząc brwi i koncentrując swe myśli, zerkną w stronę Justine oraz Adriany, które nie wyglądały na zaniepokojone. Czy wszystko było w porządku? Był zdrowy, przebywał na misji wymagającej separacji i osamotnienia? Postanowił skupić się na ów kwestii odrobinę później. Przyjemny trzask ognia buchał gdzieś za plecami, a cynowe kubki wypełnione pieprzowym napojem nagrzały zziębłe dłonie oraz wychłodzone wnętrze. Zamierzał upić pokaźny łyk, podczas gdy drzwi wejściowe uchyliły się po raz kolejny. Znajomo nieznajoma postać zawitała na grubym progu gubiąc koncentrację i własną tożsamość. Ciemne cienie pod bliźniaczymi tęczówkami były pierwszym co udało mu się zobaczyć. Pucharek zawisł w powietrzu, coś ciężkiego przesunęło się po wnętrznościach, gdy zaginiony ojciec przemknął przez pokój pozostawiając za sobą tą dziwną charakterystyczną aurę smutku, wstydu, a może śmierci? Nie spuszczał z niego zaskoczonych oczu, odprowadzał go do wybranego krzesła. Przełknął ślinę próbując zebrać myśli: czy o czymś nie wiedział? Czy ponownie przeoczył pewną istotną informację? Gdzie do cholery był i dlaczego zjawiał się właśnie tutaj? Zerknął na Jackie stanowczo, wymownie, zastanawiając się czy wiedziała, czy miała z tym coś wspólnego. Stary Rineheart nie traktował go przecież jak swego. Dopiero głos Thalii siedzącej tuż obok zawrócił jego uwagę, gdy z rozkojarzeniem zwrócił się w jej stronę. – Mhm… – wymamrotał rejestrując pokrzepiające poklepanie i uśmiechnął się krótko wypuszczając powietrze, spuszczając głowę opartą na złożonych palcach. Zbyt dużo wrażeń w tak krótkim czasie. Nie musiał czekać zbyt długo, gdyż skupiony prowadzący zabrał głos, witając zmokniętych przybyszów, przechodząc do sedna sprawy. Z uwagą skierowaną w stronę mężczyzny wsłuchiwał się w wypowiadane wyrazy traktujące tematykę plugawych cieni. Zdumienie wślizgnęło się na jego twarz, gdy cel zebrania pojawił się w samym środku barowego pomieszczenia. Czy naprawdę dało się je unicestwić, pozbawić kontroli oraz niepowtarzalnej mocy? Pamiętał ów bezpośrednie spotkania z niekontrolowanymi bytami, konsekwencje, które przyszło im ponosić. Odetchnął miarowo, a gdy Minister siedzący na przeciwko przywołał i rozłożył mapę, przysunął krzesło jak najbliżej krawędzi stołu nachylając się nad pergaminem. Potrafił odczytywać mapy, dlatego zanotowane symbole nie powinny być zaskoczeniem. Wskazane przez Zakonnika szkockie góry, były kolejnym zaskoczeniem, tak samo jak treść kontynuowanej wypowiedzi, szczegółów godnych zapamiętania. Poczekał aż pozostali zabiorą swój głos, chcąc skonfrontować ich wiedzę z tą, posiadaną przez siebie. Pierwsza odezwała się Justine przywołując wydarzenia, w których brał udział również on, w których stał się ofiarą. Pokiwał głową kilkukrotnie, delikatnie, jakby na potwierdzenie i ułożenie informacji kotłujących się w głowie. Te zostały trafnie uzupełnione przez młodego Summersa. Spuścił głowę na bok próbując zebrać je w całość, połączyć z faktami przedstawionymi przez samego Sir Longbottoma. Następnie wsłuchał się w raport alchemicznej ekspertki, która w najlepszy i najtrafniejszy sposób przedstawiła efekty badania nad dziwnym obiektem w postaci kryształowej kuli ze złowieszczą przepowiednią. Dopiero gdy Herbert przywołał trudny przebieg zadania w Sennej Dolinie, wysunął się do przodu przesuwając złożone ręce dodając jeszcze: – Pamiętam, że w Sennej Dolinie próbowaliśmy używać na nich zaklęć przywołujących światło, ogień, blask. Cokolwiek co mogło być dla nich przeciwnością, rozproszyć je, przestraszyć… – zaczął spoglądając na niektóre twarze i dokładnie dobierając słowa. – Siła niektórych zaklęć była potężna, powalająca, lecz zdawała się nie robić na tych istotach żadnego wrażenia. – dodał. – Walka w pojedynkę, a nawet w większej grupie, którą stanowiliśmy w Dolinie, była dla nas wyzwaniem. – uciekali, nie czuli pewności, ani kontroli nad sytuacją. Kolejne głosy rozbrzmiewały przy stole. Zapach naparu rozkładał się na pokaźnym stole; wydawał się nie stygnąć nawet na moment. Poważny przywódca ponownie zabrał swój głos skupiając zasłyszane raporty, uzupełniając je o odpowiednie wnioski. W jednym momencie sięgnął po tajemniczą torbę, z której jakby na zawołanie wysunęły się pewne przedmioty przypominające świece. Jedna z nich znalazła się tuż przed nim, mieniąc się delikatnym, niebieskawym światłem. Była niezapalona, pulsowała czymś silnym, jej kolor wydawał się zmienny. Przyglądał się jej z uwagą, nie dotykał jej czekając na dalsze instrukcje. Minister miał całkowitą rację, musieli podjąć ryzyko, spróbować rozprawić się z niebezpieczeństwem siejącym spustoszenie, plugastwem obserwowanym przez zmyślnego wroga. Nie mieli już nic do stracenia. Mógł też mówić tak o sobie. Wpatrywał się w szczególny przedmiot, który mógł dać jakąś nadzieję? Jeśli był w stanie pomóc, stanie na wysokości zadania.



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 0:55
Ponowne skupienie uwagi nie przyszło mu łatwo, robił jednak wszystko, aby zignorować kołaczące się za żebrami serce, panikę i chłód powracające falami jak przeciągłe echo oraz napiętą, poparzoną skórę na dłoni, która zbyt mocno ściskała cynowy kubek. Był spocony i nieszczęśliwy, ale im dłużej mrużył powieki, tym wyraźniej widział swoich towarzyszy; ich słowa z upływem czasu przestały przypominać szum, rozróżniał fakty, nakładające się na siebie przerażające historie o tygodniach terroru Cieni na ziemiach całej Anglii. Wyjątkowym niepokojem napełniła go myśl, że zbrodniarze byli najwidoczniej w stanie je kontrolować. Jeżeli tak, to czy mogliby też kontrolować... smoka? Zacisnął zęby i odwrócił się w stronę ministra. Potem spojrzał na mapę, na wskazywane na niej punkty, Londyn.
Nie wiedział czego spodziewał się, przybywając na to spotkanie. Pewnie walki partyzanckiej, planów, celów do obrony lub przechwycenia - przed ludzkim wrogiem, nie przedwiecznym i nienazwanym, żywą ciemnością, o której rzecz jasna słyszał i która nawiedzała go w snach, ale nigdy jeszcze nie doszło do niego tak wyraźnie jak ogromne stanowiła zagrożenie. Podejrzewał jednak, że apokalipsa trzynastego sierpnia miała jakiś związek z czarną magią - a czarna magia była główną bronią Rycerzy Walpurgii. Zakon Feniksa zamierzał uderzyć w to co dawało im największą przewagę, obronić w ten sposób niewinne istnienia, które były jej przypadkową ofiarą, już niezależnie od statusu krwi czy przynależności. W sierpniu śmierć sięgała po wszystkich na równi. Wojna dawno już wymknęła się spod kontroli, a oni byli tu po to, by próbować zatrzymać koło chaosu, zanim rozpędzi się i pozabija ich wszystkich. Gdzieś w tym wszystkim przestał nawet myśleć o Lucindzie; na krótką chwilę, ale tak znaczącą, gdy przytłoczyły go prawda, stawiane przed nimi zadania i przyszłość.
Wyciągnął dłoń po świecę, która znalazła się przed nim i każdym obecnym. Palcami przesunął po jej przejrzystej, czarnej powierzchni; niemal widmowej, jak smugi ciemności pozostawiane przez tamtego smoka.
Spróbował przełknąć ślinę, ale gardło miał całkiem wyschnięte, znów. Nawet dzieci były w stanie zaoferować Ministrowi więcej niż on. Wiedział co powinien powiedzieć, co aż prosiło się o to, by choć ten jeden raz okazać prawdziwą odwagę. Poczucie winy z powodu tych wszystkich niewypowiedzianych wizji, które się ziściły go przytłaczało, ale... przyznanie się do tego tutaj, przy wszystkich tych obcych ludziach zdawało się gorsze od rozebrania się do naga. Tyle lat spędził udając normalność, bo nie chciał niczyjej uwagi, podziwu, ostrożności czy łatki wróżbity, szaleńca... bo przemilczenie było lepsze niż zaakceptowanie daru, którego nigdy nie chciał, który był wyłącznie ciężarem zapewniającym dziesiątki nieprzespanych nocy.
Tym co jednak popchnęło go, aby wreszcie zebrać się w sobie nie było wcale poczucie winy, żal do siebie, wewnętrzny bunt przed tchórzostwem czy wspomnienie Jaydena i Milicenty, ale spokojny, rzeczowy głos ciotki, tak niewinnej i ciepłej istoty, która miała odwagę poświęcić się dla ludzi znacznie prędzej i bardziej bezinteresownie niż on.
- Ja... nie miałem styczności z cieniami, nie tak bliskiej jak wy. Niewiele o nich wiem. Ale jestem jasnowidzem - powiedział ochryple, nie patrząc na nikogo konkretnie; dopiero po chwili skupił wzrok na Thalii, bo tylko ona wiedziała. Patrzeć na nią było łatwiej, jakby znowu siedzieli w tamtym pubie. I nie było szans, że wzrok ucieknie mu w stronę Primy; jak bardzo oszukana się poczuje? - Zobaczyłem apokalipsę trzynastego sierpnia we śnie kilka dni przed tym jak się wydarzyła, ale wtedy jej nie rozumiałem. Pamiętam deszcz ognia, spadających gwiazd, zniszczenie, gigantyczną falę i jakieś... stworzenie wyciągnięte z wody. I bicie serc. Kilku. - Potrząsnął głową, bo ciężko było mu przywoływać szczegóły wizji, gdy w sercu nadal grzmiała ta, która dopiero co doprowadziła go do załamania. - Myślałem wtedy, że to metafora. Czasem są metaforyczne, a te wszystkie gwiazdy spadające z nieba nie zdawały się... tak prawdopodobne. Miewam wizje od kiedy pamiętam, w snach. Znaczy, zwykle były w snach. Dzisiaj, kiedy pan Minister przyniósł to... - spojrzał na Harolda kątem oka, nagle strasznie zakłopotany. Im dłużej mówił, im dłużej wszyscy go słuchali, tym głupiej się czuł. Czy w ogóle mu uwierzą? Czy ktokolwiek mu uwierzy i czy to miało znaczenie? Był cholernym pragmatykiem, smokologiem, zwyczajnym facetem, a nie jakąś wróżką. Chciałby w to wierzyć; wierzyłby, gdyby każdy z tych snów prędzej czy później nie sprawdzał się co do joty. Teraz, gdy musiał się z tego wszystkiego obnażyć, żałował, że nigdy nie chodził na wróżbiarstwo w Hogwarcie; może brzmiałby mądrzej. Poważniej. - Przez chwilę znalazłem się gdzie indziej. W Szkocji, dokładniej, na zboczu Ben Nevis. Padał śnieg, ale to nieważne. Na niebie był czarny smok, gigantyczny, najbliżej było mu do czarnego hebrydzkiego, - Percival zrozumie - ale nie miał żadnych szczegółów, był samą ciemnością, dymem... cieniem. I zionął czarnym ogniem. - Przerwał, opuszczając wzrok na własne dłonie. Pewnie był czerwony na twarzy. Albo nie. Mężczyźni się nie rumienili. - W pewnym momencie starła się z nim coś jakby... światło. Błysk, smuga. Było ich coraz więcej, coś potężniejszego niż zwyczajne zaklęcia. Napierały na niego, pokonały go, strąciły z nieba i spadł gdzieś za Steal Falls - Postukał nerwowo palcami o blat stołu.
Czy naprawdę liczył, że ktokolwiek weźmie go teraz na poważnie? Komuś, kto twierdził, że widział to wszystko, chociaż nawet na moment nie odszedł od stołu? Merlinie, sam by pewnie nie uwierzył. Albo przynajmniej wątpił.
- Nie musicie mi wierzyć - wymruczał więc, na wszelki wypadek. - To nie jest zbyt... przydatna umiejętność, to wszystko. - Jakby nie mógł urodzić się pieprzonym metamorfomagiem.



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 8:38
Słuchając zebranych ludzi rozumiał, że skala problemu była ogromna, być może jeszcze większa niż jemu się zdawało. Ostatnie tygodnie spędzał w bezpiecznych murach Greengrove Farm żyjąc iluzją spokoju, która gotowa była rozpaść się w każdej sekundzie. Nadal mierzyli się z tragedią świata, nadal trwała wojna, a wróg starał się pozyskać siły tak wielkie, że szczerze wątpił, aby byli w stanie je kontrolować. To czego sam doświadczył, to o czym mówili inni wskazywało, że byty z cienia miały własną wolę i poddawały się komuś tylko wtedy kiedy same miały na to ochotę.
Słowa Neali dawały szansę na to, że mogliby jakoś je wiązać. Spojrzał uważnie na rudowłosą dziewczynę.
-Czy Brenyn mówiła jakie to zaklęcie? - Zapytał od razu jak tylko usłyszał relację. -Wiedząc jaki osiągnęła efekt, być może jesteśmy w stanie wykorzystać jej zamysł na naszą korzyść. - Nawet efekt uboczny, którego nie chciała osiągnąć. Uwiązanie wroga w jednym miejscu, też mogło okazać się przydatne. -Skoro mamy podjąć walkę, każde rozwiązanie może okazać się nam pomocne.  - Spojrzał na świece jakie znalazły się przed nimi. Iskra energii, magia, która mogła im pomóc w walce. Połączenie sił mające dać im przewagę z wrogiem, który siał destrukcję bezkarnie od dłuższego czasu. Zerknął na mapę, nad którą pochylał się Longbottom, a wzrokiem szukał szczytu Ben Nevis, o którym wspominał  Eric. Uniósł wzrok na Vincenta - Nasza magia też je przywoływała. Im była silniejsza, tym bardziej cienie się zjawiały. - Chaos to jedno, ale też również energia, tak silna, że nie mogły się jej oprzeć. Tak sądził, takie wnioski wyciągnął z tego spotkania. -Skoro twoje wizje potrafią być obrazem wskazującym na to, co się może wydarzyć, to ignorowanie tego byłoby głupotą z naszej strony. - Zwrócił się do Elrica. Opis tego co widział był bardzo plastyczny i wyraźny, jakby malował przed nimi obraz tego co ma się wydarzyć. -Cienie przyjmują różne formy - pokracznych istot, ogarów czy też potworów. Nie zdziwiłbym się, gdyby przyjmowały formę smoka, który zieje ogniem i sieje zniszczenie. Światła i błyski mogą zaś świadczyć o tym, że atak na niego przyszedł z różnych stron. - Wstał ze swojego miejsca i nachylił się nad mapą, którą leżała na stole. -Być może to powinna być nasza strategia. Wybranie paru punktów, w każdym rozmieszczona grupa wraz ze świecami, dokonująca ataku na bestię. Połączenie sił, które pozwala na pokonanie wroga. - Nie był wybitnym strategiem, nie był aurorem szkolonym do walki z czarnoksiężnikami i wszelkimi przejawami czarnej magii. Obserwował Indian w Amazonii, którzy stosowali podobną taktykę, kiedy mieli zaatakować większe stworzenie, osaczali je z różnych stron przypuszczając zmasowany atak. Dlatego też zerknął w stronę Justine oraz innych, bardziej biegłych w tym temacie. -Primo. - Tym razem zwrócił do kobiety opowiadającej o koniunkcji planet. -Czy ten układ gwiazd oraz planet wpływa na coś? Na przepływ magii, na jej wibracje? - Nie od dziś było wiadome, że świat astralny miał niebagatelne znaczenie na magię i jej użytkowników. Uczono ich tego w Hogwarcie, choć na lekcjach ciekawsze było wtedy wypatrywanie spadających gwiazd. Jak na ironię.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 10:43
Pojął słowa Marcela dość szybko, skinął mu lekko głową na znak, że rozumiał i nie ciągnął więcej tego tematu, nie pytał już o nią, wiedzący że nie powinien — nie był na to czas teraz i nie było to już odpowiednie miejsce. Zwrócił uwagę na wspomnianego Percivala — zdrajcę krwi. To określenie brzmiało groźnie i niegodziwie, ale adekwatnie, jeśli odwrócił się od swoich stając po stronie czegoś innego. Ta myśl budziła w nim niezrozumiałe emocje, nie wyobrażał sobie zdradzić własnych krewnych, rodziny, nawet jeśli czas pokazał, że w wielu rzeczach się myliła. Byli dla niego wszystkim i choć nie zawsze się zgadzał i nie zawsze chciał się im podporządkować, winien im był szacunek i lojalność. Tyle wyniósł z domu, w którym przyjęto go z otwartymi ramionami. Z drugiej zaś strony wiedział, że owy zdrajca krwi przeciwstawić się musiał mordercom i zwyrodnialcom. Jak mógłby go potępiać za ten czyn? Jak mógłby nie uznać go za odważnego?
Nie mógł się powstrzymać przed niepatrzeniem na Nealę, kiedy zaczęła mówić o Brenyn — najpierw, gdy zaczęła opowiadać o przedstawieniu, ucieczce, a potem rytuale. Nie odzywał się, obawiając, że mógłby być spytany przez jej brata, co tam robił. Brenyn było daleko od Londynu, było daleko od Doliny Godryka — nie powinno go tam być wcale, pojawił się tam tylko dlatego, że jarmarki były idealnym miejscem dla złodziejaszków, wiedział, że złapie tam doskonałą okazję. Błądził wzrokiem po jej twarzy, nie powstrzymując się przed lekkim grymasem — tamte wspomnienia pełne były strachu nie tylko o własne życie ale także o nią. Były pełne mroku, ciemności i zła, nie lubił do nich wracać. Oderwał wzrok od Weasley dopiero kiedy Harold Longbottom zabrał głos. Nieśmiało i niedowierzając spojrzał w jego stronę, ledwie na sekundę spoglądając mu w oczy, zaraz opuszczając własne niżej, a przed nim, tuż obok cynowego kubka pojawiła się świeca, na widok której na chwilę wstrzymał powietrze. Kątem oka dostrzegł Cecila, który jej dotknął — on sam nie odważył się.
— To niemożliwe — mruknął patrząc z niedowierzaniem na świecę pulsująca słabym, błękitnym światłem. Zsunął się na krawędź stołka, pochylając nad migocącą formą z czarnego, choć przejrzystego wosku. Był pewien, że kiedy świeca się rozpali jej blask będzie intensywniejszy i będzie wyglądać jak to światło z lasu. — Mówiłaś, że światło je przepędzi— przypomniał sobie odkrywczo, spoglądając na Nealę. — Że światło wskaże nam drogę, ale że je przepędzi.— Popatrzył zaraz na mężczyznę, który wspomniał o potężnych zaklęciach, które nie działały na cienie (Vincenta). — Prawdziwe światło. Blask patronusa, lumos są energią, nie prawdziwym światłem — odpowiedział mu, choć nie wiedział dlaczego, nie rozumiał nawet sensu własnych słów. Ten blask, te świece - to musiało być owe światło. Właśnie to pamiętał, to były słowa Neali. Popatrzył na nią znów.— Mówiłaś to. Tamte drzewa były strażnikami lasu, strażnikami drogi do chaty Brenyn. Miały nie dopuścić nikogo, by tam dotarł. — Dlatego były im początkowo nieprzychylne. — Ale strażnicy porozumiewali się śpiewem ptaków... i... odpowiedzieli na wezwanie. Wskazali nam drogę do chaty. — Czy jej to wtedy wyjaśnił, nie pamiętał, czy zauważyła w szale ucieczki, walczenia z czymś, co było w niej, nią? Nie wiedział. Gwizdał, gwizdał jak kos wtedy, a drzewa mu odpowiedziały. To mu sie nie przyśniło, był wtedy pewien, że te legendy były prawdą. Strażnicy się zbudzili. A potem walczyli, ale nie widziała, tkwiąc w chacie nad kotłem, jak później pojął.— Zagrodzili drogę cieniom, próbowały je powstrzymać— mówił do niej cicho, choć przecież nie łudził się, że mógł rzeczywiście te słowa kierować tylko do niej. Zdał sobie z tego sprawę szybko, spoglądając po wszystkich. Popatrzył też na Brendana, a potem wrócił całkiem na środek stołka, zerkając na Cecila, którego wzrok czuł na sobie wcześniej. To nie była jedna z tych historii, które opowiadało się przy piwie. Marcelowi wyjawił wszystko od razu po Brenyn kierując się do jego wagonu, a gdyby nie on, nie miałby nawet pojęcia, że powinien wrócić do rodziny, bo nic do niej nie czuł. Jego spojrzenie mimowolnie spoczęło na mężczyźnie, który wydawał się źle czuć (Elric), a kiedy zabrał głos, mówiąc o przepowiedni, zmarszczył brwi. Jasnowidz? Czy to było naprawdę możliwe? Przyglądał mu się długo i uważnie, jego babka też przepowiadała przyszłość, wierzył, że też to potrafiła, ale nigdy nie dowiedział się, czy miała dar, czy po prostu czytała z kart, a może kłamała tak dobrze? Jego wizja była przerażająca, po plecach przebiegł mu dreszcz. Popatrzył na Marcela, jakby spodziewał się z jego strony jakiejś reakcji, choć sam nie wiedział jakiej. Czy to ich czekało? Smok z cienia? Czy z tym przyjdzie im się mierzyć?



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 11:40
- Użyła czarnej magii której nie znała. Dlatego skrzywdziła bliskich sobie ludzi, żadne z nas nie powinno po nie więcej sięgać. Księga z której je wzięła chyba zagbubiła się wraz z czasem, ale już z widoku strony, wspomnień i jej uczuć wiedziałam, że to nie była dobra magia. - pokręciłam przecząco głową spoglądając na pana Herberta. Wiedziałam dobrze, że nie powinno się po nią sięgać - po tamtą. Tą którejk użyła zamiast amuletu, tą której chciała użyć najpierw. Ta która potrzebowała krwi. Kciuk przesunął się po bliźnie we wnętrzu mojej dłoni. Bliźnie, która miała ze mną zostać już na zawsze o znaczeniu całkiem innym niż ta, którą na dłoni miał James i Marcel.
- Tak… Brenyn mówiła, żeby iść za światłami. - potwierdziłam marszcząc odrobinę brwi, spoglądając na Jamesa. Pamiętałam, że gwizdał i że las mu odpowiedział. Potaknęłam głową jeszcze raz. - Doszliśmy do takich wniosków. - przyznałam spoglądając na Ministra ponownie, zerkając ku Jamesowi, który w końcu się odezwał. Trochę odetchnęłam kiedy to zrobił. - Kiedy cienie pojawiły się na jarmarku pochłonęły całe światło. Patronus przegrał, ale potem lecąc, przypomniałam sobie coś, było coś co nie zgasło. Lampiony, które wisiały na drzewach, one jako jedyne oparły się im nie dając stłamsić. Zastanawialiśmy się nad tym, że skoro istnieje Prawdziwy Mrok, to powinno chyba też Prawdziwe Światło zdolne być w kontrze do nich. Założyliśmy, że… że patronus nie zadziałał, bo nie jest światłem samym w sobie, jest nagormadzeniem dobrej myśli, energii płynącej ze wspomnień. Znaczy… tak mi mówił kuzyn Garrett. Nie mamy pojęcia czy dobrze, ale wtedy wydawało się to mieć… sens. - zakończyłam po chwilowym poszukiwaniu ostatniego ze słów. Ciężko było - nie tyle co mówić co mieć pewność do myśli własnych przy tylu czarodziejach starszych i bardziej doświadczonych.


she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
Neala Weasley
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
felix felicis
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t4071-neala-weasley https://www.morsmordre.net/t4260-victoria-sowa-brena-ale-tez-moja#87876 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f171-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t9744-skrytka-bankowa-nr-1054#295656 https://www.morsmordre.net/t4240-neala-weasley#86909
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 12:08
- Dzieciakowi nic nie się nie stało, ale zdarzenie z pewnością zaniepokoiło tych, którzy się tam znajdowali. - dorzuciła jeszcze kilka słów wyjaśnienia, odnaśnie samych wydarzeń na plaży - Prima streściła treść przepowiedni, nie musiała powtarzać po niej padających słów. Milcząc kiedy odzywali się inni, spoglądając na dłużej na Brendana kiedy się odezwał.
- Przekazałam jej informacje o własnych doświadczeniach, chyba nie ma sensu żebyśmy wyniki ściągali z obu stron, zostawię to tobie. - powiedziała nad stołem. Nie widziała powodów dla których mieliby działać oddzielnie, skoro Weasley wywołał jej nazwisko, widocznie albo nie zależało jej na pozostaniu anonimową, albo zamierzał zadbać o jej bezpieczeństwo.
- Zastanawiam się, jak pewnie wszyscy, czy miejsca zostały już rozdzielone a grupy utworzone, sir. I, jeśli jak mówisz, istnieje szansa by zwrócić na siebie uwagę w pewnych miejscach mocniej, niż w innych, wniosek nasuwa się sam, do tych, które możemy pozornie osłonić, albo od których odciągnąć podejrzenia, powinny pójść grupy z najmniejszym doświadczeniem. Zakładam, że skoro wszyscy nadal zajmują swoje miejsca, każdy potwierdza swoją gotowość by podjąć się tego zajęcia. - przesunęła po twarzach wokół stołu. - Kto pójdzie na Londyn? - zapytała spoglądając na niego, czy chciała się w nim znaleźć? Jej ostatnia wizyta w nim zamknęła ją w Azkabanie na długie miesiące. Nie miało to jednak znaczenia, była gotowa by udać się w miejsce, które dla niej wyznaczył - albo wybrać jedno z tych najbardziej potencjalnie niebezpiecznych. Spojrzała na grupkę chłopaków na stołkach na chwilę mrużąc oczy, potem na Adę. - Jeśli zakładamy, że możemy na miejscu spotkać wroga, ci którzy zajmują się zbieraniem informacji jak sądzę powinni zadbać o to, by nie dać się rozpoznać. Masz kontakt z wpływowymi ludźmi, będzie nam trudniej, jeśli utracimy tą szansę. - skierowała swoje słowa prosto do niej. Nie mówiła, że powinna zrezygnować (jej nikt by na to nie namówił) pytała, czy Ada rozumiała możliwe konsekwencje, albo czy miała plan, jak im przeciwdziałać. Logicznie, prostolinijnie, nie klucząc wokół.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Boczna sala - Page 6 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 13:05
Wsłuchiwał się w to, co Harold miał do powiedzenia Zakonnikom opowiadającym o cieniu - brzmiało to źle, brzmiało przerażająco. Posępny nastrój udzielał się wszystkim, ale on wierzył, że Zakon Feniksa, potężni tu zgromadzeni czarodzieje, że sam Harold Longobottom, potrafili położyć temu kres. Chciał być tego częścią - pomóc tak, jak umiał. Nie wiedział, że tamte wydarzenia były tak ważne. Że Neala i James osiągnęli tamtej nocy tak wiele. Był dumny z przyjaciela, miał się czym szczycić. Neala opowiadała o wadze zaufania, mądre słowa, o większości tu zebranych nie wiedział jednak niczego, o co mógłby spytać. Przekierował wzrok na Ministra, czy to miało znaczenie?
Obserwował świece, jedna z nich stanęła przed nim. Powstrzymał drgnięcie dłoni, wodząc spojrzeniem po pozostałych, zatrzymując je na twarzy samego Longbottoma. Poczuł dziwny chłód. Chłód strachu, gdy ostrzegał ich, z jak wielkim zagrożeniem mieli się mierzyć. Pewnie dlatego drgnął, kiedy Cecil przewrócił swoją świecę - instynktem reagując na nagły hałas, nie spojrzał na niego, kiedy przepraszał, nie chcąc go zawstydzać. Przemknął nim dopiero ku Jimowi, widząc niedowierzanie w jego oczach. Widział to - naprawdę to widział. Ciekaw był, jak będzie wyglądał ich blask i poczuł coś podniosłego na myśl, że mógłby ponieść jedną z nich.
Opuścił wzrok, kiedy jeden z mężczyzn zaczął snuć opowieść o tamtej rybie. Nie miał odwagi spojrzeć na Nealę. Smok. Gigantyczny smok. Czy też utkany z cienia? Co to mogło oznaczać? Czy to była prawdziwa istota, czy tylko omen? Elric sam wydawał się nieprzekonany. Nie wydawał się wielkim wizjonerem, nie przypominał jasnowidzów z baśni. Wróżenie z fusów w Hogwarcie zawsze wydawało mu się śmieszne.
Kiedy głos zabrała Justine, zerkając w ich stronę, przemknął spojrzeniem ku Adrianie, a potem ku Maeve, bo czarownice zdawały sobie sprawę z jego działalności. Aurorka mogła ich lekceważyć, była wielką bohaterką i władała potęgą, jaka leżała daleko poza ich zasięgiem. Ale jak niczego pewien był tego, że potrafił sobie radzić, że był szybszy i cichszy od każdego, kto tu siedział. Zostali tu wezwani, nie wiedział, jakie przeznaczono mu zadanie, jeśli miało nim być tylko posprzątanie po spotkaniu, to przecież to zrobi. Zmrużone spojrzenie Justine wydawało się nieufne. Bolało go, że nie zasłużył sobie jeszcze na zaufanie, nie była dziś pierwszą, która patrzyła na niego w ten sposób. Może to przez tamtą sprawę z Tonksem, uciekł wzrokiem. Z własnej woli wyjść nie zamierzał.


jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali

Marcelius Sallow
Marcelius Sallow
Zawód : Akrobata
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler

red -
the blood of angry men

OPCM : 6 +3
UROKI : 5 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 41
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t8833-marcelius-sallow#263287 https://www.morsmordre.net/t8838-marcelius-sallow#263482 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f319-arena-carringtonow-wagon-7 https://www.morsmordre.net/t8839-skrytka-bankowa-nr-2088#263495 https://www.morsmordre.net/t8841-marcelius-sallow#263502
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 17:10
Podziękowała Neali, gdy ta odniosła się do kwestii amuletu. Skoro został zniszczony, nie było się nad czym dłużej zastanawiać. Nie zmieniało to faktu, że cała historia związana z bagnami Brenyn zdawała się ściśle powiązana z tym, co stanowiło temat spotkania – takie przynajmniej odniosła wrażenie, które wzmocniło jeszcze stwierdzenie Ministra. Wydarzenia tamtej nocy miały umożliwić im położenie kresu cienistej zarazie. Ze zmarszczoną w zadumie brwią obserwowała wędrówkę tajemniczych świec, przyciągając własną bliżej, kiedy tylko wylądowała ona na blacie stołu. Tak jak wcześniej z uwagą wysłuchiwała słów dotyczących tajemniczej przepowiedni czy sposobów walki z cieniami, tak teraz zapamiętywała objaśnienia sir Longbottom przybliżające naturę otrzymanych przedmiotów; nie lękała się dotknąć dziwnego, przejrzystego wosku, skoro został on stworzony we współpracy sympatyzujących z nimi czarodziejów. Westchnęła cicho w reakcji na dalszą część wypowiedzi; tę dotyczącą synchronizacji działania, to nigdy nie było łatwe, oraz jedynej szansy na wykorzystanie zaklętej w świecach magii.
Czego powinni się spodziewać? Wspomnianego przez nieznanego jej mężczyznę, który przedstawił się jako jasnowidz, smoka utkanego z mgły? A może wielu smoków...? Maeve zwykła zawierzać faktom, nie snom, dlatego podchodziła do jego wypowiedzi ze zdroworozsądkową rezerwą, z drugiej jednak strony – wizja niosła ze sobą namiastkę otuchy. Czarownica słyszała o wydarzeniach z plaży, o wielkiej rybie i odnalezionej w niej dzieciakach; może naprawdę to zobaczył, znak. A skoro tak, może widok spadającego z nieba – czyżby pokonanego? – gada powinni interpretować jako pomyślną wróżbę. Albo chociaż wskazówkę.
Sama już nie wiedziała, co myśleć. Spoglądała to na rozłożoną na stole mapę, a dokładniej wspomniane góry, to roztaczającą subtelny blask świecę. Miała tylko nadzieję, że Riana Vane – kuzynka Jaydena? na wspomnienie dawno niewidzianego przyjaciele żołądek skręcił się jej w ciasny supeł – pomoże im w lepszym zrozumieniu zagrożenia, a tym samym stworzeniu szczelniejszej, dokładniejszej taktyki. Mieli jeszcze trochę czasu, by poczynić odpowiednie przygotowania. Nie mogli go zmarnować.
Z rozmyślań wyrwało ją dopiero pytanie Justine.
Ja mogę – odpowiedziała niemalże natychmiast, próbując sięgnąć wzrokiem siedzącej za Adrianą aurorki; metamorfomagiczny dar w połączeniu z certyfikatem rejestracji różdżki powinien pomóc dostać się do miasta niepostrzeżenie. O tym, w jaki sposób opuści Londyn – i czy w ogóle – nie miała zamiaru teraz myśleć. – O ile nie miałabym okazać się przydatniejsza gdzieś indziej, sir – dodała z szacunkiem, przenosząc spojrzenie na profil sir Longbottoma. Bo może wcale nie potrzeba było ochotników, może każde z nich miało już swoją rolę, tylko jeszcze o tym nie wiedziało.
Dopiero na koniec bezwiednie przeniosła wzrok na twarz Marceliusa; znał miasto jak własną kieszeń, co stanowiło ewidentny atut, jednak stolica i bez dodatkowych skupisk wabiącej cienie magii była niebezpieczna. Z pewnością rozpęta się tam chaos, zagrożą im nie tylko przedziwne bestie, ale i oficjele, zaalarmowana namiestniczka, Merlin sam raczył wiedzieć, co – lub kto – jeszcze. Może więc lepiej, by od Londynu trzymał się z daleka. Tak czy inaczej, decyzja ta pozostawała w rękach sir Longbottoma i jakakolwiek by ona nie była, Maeve zamierzała się z nią zgodzić.


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 17:48
Czekała ich trudna walka. Nadchodząca Noc Duchów miała przynieść wiele wyznań. Grozy. Wyładowania magiczne mogły przynieść wszystko, a po tym, co wydarzyło się w połowie sierpnia, wiedzieli już, że owe wszystko należało brać bardzo dosłownie. Teren do sprawdzenia wydawał się duży, pobieżnie spojrzał na Justine, miała rację, siły należało rozdysponować ostrożnie. Przeniósł wzrok na Ministra, podejrzewał, że to na najbardziej doświadczonych, na nich, spocznie najtrudniejsze zadanie. Uważnie słuchał słów Longbottoma. Przestrzegał nie przed tym, co zobaczą a przed tym, co poczują i wiedział, że tej przestrogi będzie musiał się trzymać - mocniej, niż tonący chwytał się brzytwy.
- Zbyt wolnym, sir - odpowiedział, gdy został zapytany o badania Riany. - Skontaktuję się z nią natychmiast i przekażę jej wnioski wam, sir, a także pozostałym - zobowiązał się, nie mógł zapewnić, że Riana oświeci ich w czymkolwiek jeszcze przed Nocą Duchów, ale mógł przynajmniej upewnić się, że zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby spróbować docisnąć temat. Kiwnął głową Tonks, gdy przekazała, że wyjawiła jej już pewne informacje. Nie wiedział, że zaczęła z nimi pracować wcześniej - nie zdradziła się z tym.
Świece, które miały ponieść światło, kryły w sobie ciepłą dobrą magię, a może to nie była magia. Może czuł to ukojenie od samych słów przywódcy wierzącego, że oto mogli zatrzymać to szaleństwo. Wzrok umknął w kierunku jednego ze szczeniaków - Cecila - gdy przewrócił świecę, przyglądał mu się krotką chwilę bez słowa. W milczeniu słuchał w tym czasie Primy - nic z tego nie rozumiejąc.
- Smok z cienia - powtórzył za Herbertem, unosząc wzrok na Ministra. - Gdzie leży Steal Falls? - spytał Elrika, kiwając brodą na rozłożoną mapę. Czy było to miejsce w pobliżu któregokolwiek z wyznaczonych punktów? Nie wiedział, czy mogli mu wierzyć. Nie zawierzyłby nigdy przyszłości niesprawdzonym przepowiedniom. Ale jeśli przerośnięty gad brał w tym wszystkim udział, to nadszedł czas urżnąć mu ten cienisty łeb. Nie chciał jednak forsować wysyłania sił w tym kierunku, gdy mieli opierać się tylko na słowie niepewnego wróżbity.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 18:24
Nie wytrzymał wreszcie, słuchając słów kolejnych Zakonników, jak i samego lorda Ministra, wychylił się wreszcie do przodu, aby złapać w jedną, prawą rękę kubek z parującym napojem. Jego zapach czuł już z daleka, był mocny i kręcił w nosie tym bardziej, im bliżej się znalazł. Wiele wysiłku wymagało więc odsunięcie myśli od wilkołaczego zmysłu węchu, który coraz to dosadniej domagał się oczyszczenia z zapachu poprzez kichnięcie. Oliver nie chciał do tego dopuścić, przede wszystkim, aby nie robić farsy i nie przeszkadzać przemawiającym ludziom. Zamiast tego zdecydował się zaryzykować — upił więc łyk z naparu, prędko dowiadując się, że był naprawdę przyjemny w smaku, pomimo pozostawienia po sobie palącej sensacji.
Zagryzł dolną, spierzchniętą wargę na myśl o armii z cienia. Stworzenia te, czymkolwiek były, mogły być posłuszne tylko Śmierciożercom, bo przecież mieli wspólny cel. Zniszczenie. Śmierć. Krew. Animację tej magicznej materii, która na zawsze powinna zostać poza ludzkim władaniem. Szaroniebieskie spojrzenie zogniskowało się na postaci Lorda Ministra na dłużej, kiwnął głową, zgadzając się z jego słowami. Im dłużej mówili o cieniach, tym bardziej uświadamiał sobie, jak ważne jest zadanie, które przed nimi stało. W Noc Duchów, to za kilka dni. Czasu nie było wiele, ale jeżeli odpowiednio rozłoży sobie pracę...
Z rozmyślań wyrwały go ruchy gdzieś na skraju pola widzenia opuszczonej głowy. Uniósł ją od razu, akurat w momencie, w którym ich oczom ukazały się magiczne — bez wątpienia — świece. Zmarszczył lekko brwi, wyraźnie zamyślony, przyglądając im się przez cały czas trwania tłumaczeń tego, czym właściwie były. Chciał zapytać, czy więcej, niż jedna świeca oznaczała więcej niż jedną w danej lokacji, czy w ogóle. Jeżeli więcej niż jedną w każdej z nich — musieli wyjątkowo dobrze się zsynchronizować. Czy daliby radę na odległość? I to jeszcze niepostrzeżenie? Musieli. Nie było innego wyjścia.
Chciał sięgnąć po swoją świecę, lecz wtedy wysunął się również palec Cecila, który tym samym wywrócił własną. Oliver zacisnął mocno zęby, wyciągając jednocześnie ręce po turlającą się świecę, ale Cecil ostatecznie okazał się być szybszy. Nawet lepiej. Spojrzał na niego, nim przymknął powoli oczy; kąciki ust drgnęły w uspokajającym uśmiechu. Chętnie powiedziałby mu, że nic się nie stało, ale gdy kilkoro oczu skupiło się na nich, chyba nie miał na to jeszcze odwagi. Jego uwaga przeniosła się natomiast na człowieka opowiadającego swój proroczy sen (Elrica). Początkowo na twarzy Olivera odmalowywał się jasno sceptycyzm, który jednak stopniowo znikał. Poczuł, jak robi mu się najpierw gorąco, potem lodowato zimno, znów sięgnął po napar. To, o czym mówił tamten mężczyzna brzmiało jak smok z cienia, jak poradzić sobie z taką bestią? Czy to mogła być jakaś... Kumulacja? Ale ten błysk, on... Niósł nadzieję. W to przynajmniej chciał wierzyć Oliver, podobnie jak spytać o Steal Falls, ale uprzedził go przerażająco poważny mężczyzna. Niedługo później poczuł na sobie spojrzenie Justine, jej pytanie o pójście do Londynu połączone ze spojrzeniem przymrużonych oczu wydawało mu się dziwne. Kto jak kto, ale Justine wiedziała doskonale, że Oliver niezbyt dobrze radził sobie w sytuacjach stresowych, a i nie potrafił wiarygodnie kłamać. Owszem, dużo osób znało go z czasów kursu i praktyki w sklepie jubilerskim, ale byłby w tym wszystkim najsłabszym ogniwem. Nie sprzeciwiłby się jednak rozkazowi, gdyby taki padł, dlatego przeniósł spojrzenie ponownie na lorda Ministra.


Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami.
Oliver Summers
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt.
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9918-castor-sprout#299830 https://www.morsmordre.net/t9950-irys#300995 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f444-dolina-godryka-ksiezycowa-chatka https://www.morsmordre.net/t9952-skrytka-bankowa-nr-2255#301004 https://www.morsmordre.net/t9951-oliver-summers#300999
Re: Boczna sala [odnośnik]20.08.24 18:43
Zasłuchana w słowa o bestiach z cienia, zwróciła swoje spojrzenie na dłużej w stronę Neali. Gdyby nie to, że sama widziała latającą wielką ramorę, która raczej nie miała prawa istnieć w rzeczywistości, poza kartami czarodziejskich bajek dla dzieci, pomyślałaby pewnie, że ta młoda dama musiała ostatnio przeczytać wyjątkowo pobudzającą wyobraźnię książkę lub przeżyć wybitnie barwny sen. Rysy twarzy kobiety złagodniały w trosce, im dalej zachodziła ta historia, tym bardziej. Podobną troskę przeniosła później na przemawiającą Thalię oraz Jamesa, który wydawał się być szczególnie poruszony. Przełknęła z trudem ślinę, dzieciaki tak młode, jak Neala i James nie powinni przeżywać czegoś takiego, żyli w wyjątkowo okrutnym świecie. Kątem oka zerknęła na Teda, on zapewne też się martwił, słysząc, z jakimi to trudnościami musiała radzić sobie jego podopieczna. Iris nie tylko miała nadzieję, ale również wiedziała, że Ted otoczy ją odpowiednią opieką.
Następnie spojrzała w kierunku mapy, czarna kropka na Londynie nie nastrajała optymizmem, była ryzykowną destynacją. Początkowo trwała w milczeniu, obserwując poruszające się przedmioty, aż i przed nią wylądowała jedna ze świec. Wolną dłonią dotknęła delikatnie, jakby z namaszczeniem zakrywającego ją daszka, lecz nie trwało to długo. Odjęła palce, a samą dłoń schowała na powrót pod blat, opierając ją na własnym kolanie. Ciepło kominka przyjemnie grzało przemoczony materiał, a ten oddawał ciepło ciału. Widziała też, że mężczyzna, na którego dziwne zachowanie zwróciła uwagę wcześniej, chyba zapanował nad swoim stanem. Nie spodziewała się jednak, że okaże się być jasnowidzem. Rozchyliła lekko usta w zaskoczeniu, lecz prędko powróciła świadomość własnej mimiki. Zamknęła więc usta, słuchając mężczyzny w milczeniu. Niemalże nic z tego nie rozumiała. Nie znała się na smokach ani magicznych stworzeniach w ogóle, nie znała Szkocji, nic nie mówiły jej nazwy (chyba) miejsc, które wspominał.
— Skoro śnił pan już sen, który kilka dni później stał się prawdą, jest to jak najbardziej przydatna umiejętność. Może... nie jesteśmy zbyt biegli w interpretacje przepowiedni, ale czy można to, co pan widział... Połączyć z przepowiednią z plaży? — zapytała ostrożnie, łagodnym głosem, chyba wciąż niepewna, jaki był stan mężczyzny, czy może nie przestraszy go dodatkowo swoim pytaniem. Nigdy wcześniej nie widziała prawdziwego jasnowidza, nie wiedziała więc, jak się z nimi obchodzić.
Spojrzała jednakże na Tonks, pytającą wprost, kto chciałby wybrać się na Londyn. Do Londynu. Może przed tym spotkaniem nie byłaby szczególnie do tego skłonna, zwłaszcza wiedząc, co o takim pomyśle mógł myśleć jej mąż, jednakże teraz, gdy to była ich jedyna szansa, wiedziała, że musiała podjąć ważne decyzje.
— Jeżeli nie ma lord Minister nic przeciwko, zgłaszam się na ochotnika — odezwała się, pod stołem ściskając mocniej dłoń Teda. Nie denerwuj się. Wrócę.


It's beautiful here
but morning light can make
the most vulgar things tolerable.
Iris Moore
Iris Moore
Zawód : Zaopatrzeniowiec w Podziemnym Ministerstwie Magii
Wiek : 26 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
until the lambs
have become lions
OPCM : 15 +3
UROKI : 14 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11638-iris-bell#359925 https://www.morsmordre.net/t11640-omega#359940 https://www.morsmordre.net/t12155-iris-moore#374140 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11643-skrytka-bankowa-nr-2531#359950 https://www.morsmordre.net/t11642-iris-bell#359946

Strona 6 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Boczna sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach