Apteka Sluga i Jiggersa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Apteka Sluga i Jiggersa
Apteka prowadzona od stuleci przez rodzinę czystej krwi, wydającą na świat świetnych alchemików. Sklep cieszy się powodzeniem nawet w dzisiejszych, mrocznych czasach; w niewielkim pomieszczeniu wypełnionym ziołami, butelkami, słojami zawsze można dostrzec klientów poszukujących odpowiednich, najlepszej jakości ingrediencji do swych mikstur. Oczywiście tych legalnych; po te o wątpliwej zgodności z prawem lepiej pytać w aptece pana Mulpeppera, zlokalizowanej na Nokturnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 3 razy
w razie czego - przyszliśmy stąd
Sekundowe uczucie niepewności rozmyło się w półmroku zaułka, kiedy Anthony przywitał się z czekającym na nich czarodziejem. Keatonem; Billy uśmiechnął się, wyciągając rękę i ściskając krótko tę wysuniętą w jego stronę. Nie znał go jeszcze, ale nie miało to znaczenia – walczyli po jednej stronie. I zapewne przyjdzie im to robić niejednokrotnie. – Billy – przedstawił się, po czym w ślad za swoimi towarzyszami nasunął na twarz kaptur. Wbrew pozorom wcale niesprawiający, że rzucali się w oczy bardziej, większość migających w uliczkach sylwetek wyglądała właśnie tak, przemykając z budynku do budynku dlatego, że musieli – i chcąc zrobić to możliwie jak najszybciej.
Trzymał się pół kroku za resztą, omiatając okolicę czujnym spojrzeniem i wysłuchując słów Anthony’ego. Nie musiał się powtarzać, doskonale rozumiał, co auror miał na myśli; teren przed apteką, choć spokojny, mógł w każdej chwili zamienić się w pole bitwy. Nawet jeśli trudno było mu to sobie wyobrazić – i nawet jeśli płonne nadzieje, że docierające do niego wieści były przesadzone, dopiero łamały się jedna po drugiej, poddając się naporowi bezlitosnej rzeczywistości. – Możemy coś zrobić, żeby w razie czego z-za-zapewnić mu ochronę? – zapytał, ani na moment nie spuszczając wzroku z wylotu najbliższej ulicy, na myśli mając oczywiście właściciela apteki. Miał nadzieję, że nie szli do niego wyłącznie z kłamstwami, choć nie miał wątpliwości, że prowadzący lokal czarodziej należał do tych odważnych – świadczył o tym sam fakt, że w obliczu budynków wybuchających w najbliższym sąsiedztwie, nie zamknął jeszcze biznesu.
Wszedł do apteki jako ostatni, ostrożnie zamykając za sobą drzwi i również odsłaniając twarz. – Dzień d-d-dobry. William Moore – przedstawił się, posyłając mężczyźnie lekki uśmiech i umyślnie używając pełnej wersji imienia, o której na ogół zapominał – chyba, że chciał zapewnić sobie odrobinę więcej anonimowości. Billy Moore był graczem Quidditcha, który w przeszłości czasami pojawiał się w magicznej prasie; William Moore mógł być kimkolwiek. – Popilnuję, żeby nikt wam nie p-p-przeszkadzał – zaoferował, zostając na przedzie sklepu, przy witrynie – skąd mógł spokojnie obserwować obie strony brukowanej uliczki. Nie był (łagodnie mówiąc) najlepszym negocjatorem, potykał się o słowa – mógł jednak spróbować zapewnić Anthony’emu i – przede wszystkim – aptekarzowi przynajmniej iluzję komfortu; jeśli na zewnątrz pojawi się ktoś podejrzany, będzie mógł ostrzec ich z wyprzedzeniem.
| 48 godzin czas start?
Sekundowe uczucie niepewności rozmyło się w półmroku zaułka, kiedy Anthony przywitał się z czekającym na nich czarodziejem. Keatonem; Billy uśmiechnął się, wyciągając rękę i ściskając krótko tę wysuniętą w jego stronę. Nie znał go jeszcze, ale nie miało to znaczenia – walczyli po jednej stronie. I zapewne przyjdzie im to robić niejednokrotnie. – Billy – przedstawił się, po czym w ślad za swoimi towarzyszami nasunął na twarz kaptur. Wbrew pozorom wcale niesprawiający, że rzucali się w oczy bardziej, większość migających w uliczkach sylwetek wyglądała właśnie tak, przemykając z budynku do budynku dlatego, że musieli – i chcąc zrobić to możliwie jak najszybciej.
Trzymał się pół kroku za resztą, omiatając okolicę czujnym spojrzeniem i wysłuchując słów Anthony’ego. Nie musiał się powtarzać, doskonale rozumiał, co auror miał na myśli; teren przed apteką, choć spokojny, mógł w każdej chwili zamienić się w pole bitwy. Nawet jeśli trudno było mu to sobie wyobrazić – i nawet jeśli płonne nadzieje, że docierające do niego wieści były przesadzone, dopiero łamały się jedna po drugiej, poddając się naporowi bezlitosnej rzeczywistości. – Możemy coś zrobić, żeby w razie czego z-za-zapewnić mu ochronę? – zapytał, ani na moment nie spuszczając wzroku z wylotu najbliższej ulicy, na myśli mając oczywiście właściciela apteki. Miał nadzieję, że nie szli do niego wyłącznie z kłamstwami, choć nie miał wątpliwości, że prowadzący lokal czarodziej należał do tych odważnych – świadczył o tym sam fakt, że w obliczu budynków wybuchających w najbliższym sąsiedztwie, nie zamknął jeszcze biznesu.
Wszedł do apteki jako ostatni, ostrożnie zamykając za sobą drzwi i również odsłaniając twarz. – Dzień d-d-dobry. William Moore – przedstawił się, posyłając mężczyźnie lekki uśmiech i umyślnie używając pełnej wersji imienia, o której na ogół zapominał – chyba, że chciał zapewnić sobie odrobinę więcej anonimowości. Billy Moore był graczem Quidditcha, który w przeszłości czasami pojawiał się w magicznej prasie; William Moore mógł być kimkolwiek. – Popilnuję, żeby nikt wam nie p-p-przeszkadzał – zaoferował, zostając na przedzie sklepu, przy witrynie – skąd mógł spokojnie obserwować obie strony brukowanej uliczki. Nie był (łagodnie mówiąc) najlepszym negocjatorem, potykał się o słowa – mógł jednak spróbować zapewnić Anthony’emu i – przede wszystkim – aptekarzowi przynajmniej iluzję komfortu; jeśli na zewnątrz pojawi się ktoś podejrzany, będzie mógł ostrzec ich z wyprzedzeniem.
| 48 godzin czas start?
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Wiedziała, że przynależność do rycerzy wiąże się nie tylko z korzyściami i przywilejami, ale też z wymaganiami, które musiał spełnić każdy z nich. W końcu nie wygrają wojny biernością i choć Londyn został oczyszczony, należało utrzymać ten stan rzeczy i zadbać o to, by uniemożliwić korzystanie z jego zasobów przeciwnikom władzy. A ci nadal istnieli, działali i próbowali podkopywać autorytet rycerzy i ministerstwa, walcząc o równość, o świat w którym czysta krew przestanie się liczyć.
Lyanna, teraz już jako czarownica czystej krwi, musiała walczyć o czysty świat. Już w pełni swój, nie świat lepszych od siebie, jak było to nim poznała prawdę o sobie. A teraz nie była już gorsza.
Przybyła do apteki Sluga i Jiggersa z dwoma innymi rycerzami, Mathieu i Zacharym. Nigdy nie walczyła u ich boku, nie wiedziała ile potrafią, ale musiał być ten pierwszy raz. Nim znaleźli się w pobliżu upewniła się, że kaptur czarnej peleryny był dobrze osadzony na jej włosach, dziś spiętych tak, by nie przeszkadzały, i że rzucał na jej twarz cień utrudniający jej dostrzeżenie. Nie wiadomo było, co zastaną w środku, a szlamoluby również mogły interesować się tym miejscem. Miała też przy sobie różdżkę, a w kieszeniach kilka fiolek z eliksirami, które zabrała na wszelki wypadek. Dotychczasowe misje nauczyły ją, że należy być przygotowaną na różne ewentualności.
Na początek, jeszcze przed wejściem do środka, zamierzała wzmocnić towarzyszących jej czarodziejów.
- Magicus extremos – wypowiedziała cicho, zakreślając różdżką odpowiedni ruch, który miał napełnić ich większą mocą. Mogącą się przydać, bo zdawało się, że w środku ktoś już był. A oni mieli zaraz się tam znaleźć.
Lyanna, teraz już jako czarownica czystej krwi, musiała walczyć o czysty świat. Już w pełni swój, nie świat lepszych od siebie, jak było to nim poznała prawdę o sobie. A teraz nie była już gorsza.
Przybyła do apteki Sluga i Jiggersa z dwoma innymi rycerzami, Mathieu i Zacharym. Nigdy nie walczyła u ich boku, nie wiedziała ile potrafią, ale musiał być ten pierwszy raz. Nim znaleźli się w pobliżu upewniła się, że kaptur czarnej peleryny był dobrze osadzony na jej włosach, dziś spiętych tak, by nie przeszkadzały, i że rzucał na jej twarz cień utrudniający jej dostrzeżenie. Nie wiadomo było, co zastaną w środku, a szlamoluby również mogły interesować się tym miejscem. Miała też przy sobie różdżkę, a w kieszeniach kilka fiolek z eliksirami, które zabrała na wszelki wypadek. Dotychczasowe misje nauczyły ją, że należy być przygotowaną na różne ewentualności.
Na początek, jeszcze przed wejściem do środka, zamierzała wzmocnić towarzyszących jej czarodziejów.
- Magicus extremos – wypowiedziała cicho, zakreślając różdżką odpowiedni ruch, który miał napełnić ich większą mocą. Mogącą się przydać, bo zdawało się, że w środku ktoś już był. A oni mieli zaraz się tam znaleźć.
- Ekwipunek:
- | różdżka, eliksiry:
- Eliksir niezłomności (1 porcji, stat. 21)
- Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 32)
- Eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 21)
- Kameleon (1 porcje, stat. 32)
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 43
'k100' : 43
Plotki o kolejnym miejscu, które mogłoby przysłużyć się w skutecznym odcinaniu niezabezpieczonych punkt dostępu do Londynu, rozchodziły się w tempie nieco przekraczającym oczekiwania Zachary'ego. Planowanie było jego atutem, jeśli miał dość czasu. Logiczne rozkładanie wszelkich możliwych scenariuszy wymagało odpowiedniego poświęcenia, a w tym wypadku pozostało mu postawić na, nieco większą niż zwykle, improwizację. Przygotowanie się do ewentualnego starcia było trudne, apteka pozostawała dla niego jednym z tych miejsc, w którym składał zamówienia na potrzebne mu ingrediencje, a czasami bywał w celach wizytacyjnych, rozglądając się za potencjalnie interesującym go asortymentem. Dziś jednak przyszło mu trafić w to miejsce ze znacznie innych powodów – przekonanie aptekarza do świadczenia usług na rzecz Rycerzy, przejęcia całego lokalu, aby szlam i brud nie rozlały się ponownie po ulicach Londynu.
Towarzyszom tej wyprawy skinął jedynie uprzejmie głową, osłoniętą zwyczajowo szalem, by choć trochę utajnić swą tożsamość. Nie wiedział, na kogo mogli natrafić. Pragnął pozostać anonimowy tak długo, jak było to tylko możliwe, zdając sobie sprawę, że prędzej czy później przestanie brać pod uwagę taką opcję. Z tego też powodu dość nerwowo zaciskał różdżkę w palcach, wciąż mając ją ukrytą pod abają. Zbędne wyrażanie się z zamiarami nie szło w parze z akacjowym drewnem wymierzonym w cudzą twarz. Sprawianie pozorów niegroźnego, całkowicie neutralnego uzdrowiciela przychodziło mu łatwiej, lecz nie miał najmniejszego zamiaru zachowywać się w ten sposób, ten jeden z niewielu razy w swoim życiu przyjmując pozycję agresora. Nie zastanawiał się nad własnymi słabościami czy brakami, kiedy przyświecał mu cel utrzymania Londynu w czystości.
— Mico — wypowiedział formułę zaklęcia, wyciągnąwszy różdżkę spod odzienia, wykonując lekki ruch finalnie kończący się na wskazaniu samego siebie. To proste wzmocnienie mogło dać mu przewagę, nim wejdą do środka apteki, w której już ktoś był. A przynajmniej potrafił to wywnioskować z cienia osoby czającej się w witrynie. Pozostało zatem tylko wkroczyć do środka, co też niezwłocznie uczynił.
Ja ze względu na ostatni wątek 1 czerwca (przejmowanie locki) proszę o późniejszą datę.
| Ekwipunek: różdżka, biały kryształ i eliksiry (4): Felix Felicis 1 porcja, Eliksir ochrony 1 porcja, Eliksir ożywiający 1 porcja, Wywar wzmacniający 1 porcja
Towarzyszom tej wyprawy skinął jedynie uprzejmie głową, osłoniętą zwyczajowo szalem, by choć trochę utajnić swą tożsamość. Nie wiedział, na kogo mogli natrafić. Pragnął pozostać anonimowy tak długo, jak było to tylko możliwe, zdając sobie sprawę, że prędzej czy później przestanie brać pod uwagę taką opcję. Z tego też powodu dość nerwowo zaciskał różdżkę w palcach, wciąż mając ją ukrytą pod abają. Zbędne wyrażanie się z zamiarami nie szło w parze z akacjowym drewnem wymierzonym w cudzą twarz. Sprawianie pozorów niegroźnego, całkowicie neutralnego uzdrowiciela przychodziło mu łatwiej, lecz nie miał najmniejszego zamiaru zachowywać się w ten sposób, ten jeden z niewielu razy w swoim życiu przyjmując pozycję agresora. Nie zastanawiał się nad własnymi słabościami czy brakami, kiedy przyświecał mu cel utrzymania Londynu w czystości.
— Mico — wypowiedział formułę zaklęcia, wyciągnąwszy różdżkę spod odzienia, wykonując lekki ruch finalnie kończący się na wskazaniu samego siebie. To proste wzmocnienie mogło dać mu przewagę, nim wejdą do środka apteki, w której już ktoś był. A przynajmniej potrafił to wywnioskować z cienia osoby czającej się w witrynie. Pozostało zatem tylko wkroczyć do środka, co też niezwłocznie uczynił.
Ja ze względu na ostatni wątek 1 czerwca (przejmowanie locki) proszę o późniejszą datę.
| Ekwipunek: różdżka, biały kryształ i eliksiry (4): Felix Felicis 1 porcja, Eliksir ochrony 1 porcja, Eliksir ożywiający 1 porcja, Wywar wzmacniający 1 porcja
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 17
'k100' : 17
Szala przeważyła się na ich stronę, co stawiało ich w całkiem dobrym położeniu. Nie zmieniało to jednak faktu, że przeciwnicy nadal będą walczyć, zapewne do ostatniego tchu i nie spoczną, póki ostatni z nich nie polegnie. Brak zrozumienia wobec lubujących się w szlamach, zdradzających własną krew towarzyszył Rosierowi od długiego czasu. Nie był pewien w którą stronę zmierzał świat, skoro po ulicach krążyli tacy czarodzieje... hańbiące własne nazwiska, plujący sami na siebie. Ich ciągła i zażarta walka była konieczna do stłumienia. Dlatego musieli wykazać się odpowiedzialnym podejściem i podejmować próby zwalczenia ten choroby od samego zalążka. To jedyne wyjście, aby w świecie czarów zapanował spokój na ich warunkach.
Dlatego wraz z Lyanną i Zacharym wybrali się na odwiedzenie kilku miejsc, które mogłyby stać się potencjalnym celem dla trawiącej świat plagi. Jedynym wyjściem było odpowiedzialne działanie, dlatego na miejsce wkroczyli dość cicho i spokojnie. Mathieu miał na sobie czarny kaptur, który skutecznie ukrywał jego twarz, chroniąc anonimowość. Nie przepadał za nadmiernym afiszowaniem się w takich momentach, brak wiedzy przeciwników na temat z kim mają do czynienia był nie tylko komfortową możliwością, ale również większymi opcjami w razie wypadku. Kroczył zaraz obok swoich kompanów, zaciskając lekko palce na różdżce. Nigdy nie wiadomo kto czai się za rogiem i co może zrobić, ludzki umysł potrafił być zaskakujący. Słysząc ciche zaklęcie wypowiadane przez Zabini, a później przez Shafiqa sam też postanowił iść w tym kierunku. Uniósł różdżkę i wyszeptał.
- Mico. - chciał zwiększyć swoje szanse i dać więcej możliwości. Pogłoski i plotki robiły swoje, a po osiągnięciu jednego sukcesu nie mogli spocząć na laurach, musieli działać, aby osiągnąć pożądane owoce. Samo zasianie roślin nic nie daje, trzeba o nie dbać, aby przyniosły odpowiednie plony. Jednorazowe akcje składały się na końcowy efekt, dlatego musieli podejmować rozważne kroki, aby nie zaszkodzić sobie, a całą sprawę wynieść na wyższy poziom.
Proszę o uwzględnienie punktów z rozwoju postaci, które jeszcze nie zostały dodane. Klik
Dlatego wraz z Lyanną i Zacharym wybrali się na odwiedzenie kilku miejsc, które mogłyby stać się potencjalnym celem dla trawiącej świat plagi. Jedynym wyjściem było odpowiedzialne działanie, dlatego na miejsce wkroczyli dość cicho i spokojnie. Mathieu miał na sobie czarny kaptur, który skutecznie ukrywał jego twarz, chroniąc anonimowość. Nie przepadał za nadmiernym afiszowaniem się w takich momentach, brak wiedzy przeciwników na temat z kim mają do czynienia był nie tylko komfortową możliwością, ale również większymi opcjami w razie wypadku. Kroczył zaraz obok swoich kompanów, zaciskając lekko palce na różdżce. Nigdy nie wiadomo kto czai się za rogiem i co może zrobić, ludzki umysł potrafił być zaskakujący. Słysząc ciche zaklęcie wypowiadane przez Zabini, a później przez Shafiqa sam też postanowił iść w tym kierunku. Uniósł różdżkę i wyszeptał.
- Mico. - chciał zwiększyć swoje szanse i dać więcej możliwości. Pogłoski i plotki robiły swoje, a po osiągnięciu jednego sukcesu nie mogli spocząć na laurach, musieli działać, aby osiągnąć pożądane owoce. Samo zasianie roślin nic nie daje, trzeba o nie dbać, aby przyniosły odpowiednie plony. Jednorazowe akcje składały się na końcowy efekt, dlatego musieli podejmować rozważne kroki, aby nie zaszkodzić sobie, a całą sprawę wynieść na wyższy poziom.
Proszę o uwzględnienie punktów z rozwoju postaci, które jeszcze nie zostały dodane. Klik
- Ekwipunek:
- |
różdżka,
kryształ,
eliksiry:
- marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 22)
- veritaserum (1 porcje, stat. 40, moc +10)
- smocza łza (1 porcje, stat, 40, moc+5)
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Gdy zakonnicy weszli do środka właściciel spojrzał na nich znad ingrediencji, nad którymi właśnie pochylał się przy ladzie. Kiedy Anthony się odezwał uniósł do góry głowę i spojrzał na niego, a jego dłoń powędrowała do kieszeni marynarki, którą miał na ramionach. Na słowa wypadające z jego ust zmierzył go spojrzeniem, które przesunęło się też po Keatonie i Billym, by w końcu skinąć głową i zgodzić się na rozmowę na ten temat.
- Co proponujesz? - z jego ust padło pytanie, dokładnie w tym samym czasie stojący przy oknie Billy dostrzegł trzy sylwetki które pojawiły się na ulicy. Każda z nich trzymała w dłoni różdżkę, mniejsza, skryta była pod ciemnym kapturem, wyższa otulona szalem, w dość nietypowym jak na anglików stroju, trzecia - również wyższa od pierwszej - jak i ona skrywała swoją twarz pod kapturem. Patrzący przez okno Moore nie był w stanie rozpoznać tożsamości sylwetek. Nie był w stanie być całkowicie pewnym, czy zmierzają do apteki, czy co innego jest ich celem. Pozostała krótka chwila na reakcję.
Lyanna, Zachary i Mathieu mieli jeden, wspólny cel. To on był powodem ich dzisiejszego spotkania. Na chwilę przed wejściem do antykwariatu postanowili się wzmocnić. Zaklęcie wybrane przez Lyanne nie przyniosło żadnych skutków. Podobnie było z urokami pozostałej dwójki. Słyszeliście przytłumione głosy wydobywające się na zewnątrz. Mieliście świadomość, że w środku ktoś jest. Nie wiedzieliście jednak kto.
Zgodnie z ogłoszeniem zamieszczonym na początku okresu, mistrz gry uprzedza, iż w wątku będą testowane nowe mechaniki. Po pierwsze, zmienione zostaną zasady turowości szerzej przedstawione w kolejnym poście.
Po drugie, zmienione zostanie działanie zaklęć: za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Aktualnie trwa: zakonu (na odpis 24h) - rycerze w lokalu pojawią się dopiero w kolejnej turze
waszym MG jest Justine, w razie pytań zapraszam na PW
ustalcie wspólnie datę na którą chcecie przenieść pojedynek i wtedy proszę o info
jeśli o czymś zapomniałam, to też proszę mnie szturchnąć
- Co proponujesz? - z jego ust padło pytanie, dokładnie w tym samym czasie stojący przy oknie Billy dostrzegł trzy sylwetki które pojawiły się na ulicy. Każda z nich trzymała w dłoni różdżkę, mniejsza, skryta była pod ciemnym kapturem, wyższa otulona szalem, w dość nietypowym jak na anglików stroju, trzecia - również wyższa od pierwszej - jak i ona skrywała swoją twarz pod kapturem. Patrzący przez okno Moore nie był w stanie rozpoznać tożsamości sylwetek. Nie był w stanie być całkowicie pewnym, czy zmierzają do apteki, czy co innego jest ich celem. Pozostała krótka chwila na reakcję.
Lyanna, Zachary i Mathieu mieli jeden, wspólny cel. To on był powodem ich dzisiejszego spotkania. Na chwilę przed wejściem do antykwariatu postanowili się wzmocnić. Zaklęcie wybrane przez Lyanne nie przyniosło żadnych skutków. Podobnie było z urokami pozostałej dwójki. Słyszeliście przytłumione głosy wydobywające się na zewnątrz. Mieliście świadomość, że w środku ktoś jest. Nie wiedzieliście jednak kto.
Zgodnie z ogłoszeniem zamieszczonym na początku okresu, mistrz gry uprzedza, iż w wątku będą testowane nowe mechaniki. Po pierwsze, zmienione zostaną zasady turowości szerzej przedstawione w kolejnym poście.
Po drugie, zmienione zostanie działanie zaklęć: za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Aktualnie trwa: zakonu (na odpis 24h) - rycerze w lokalu pojawią się dopiero w kolejnej turze
waszym MG jest Justine, w razie pytań zapraszam na PW
ustalcie wspólnie datę na którą chcecie przenieść pojedynek i wtedy proszę o info
jeśli o czymś zapomniałam, to też proszę mnie szturchnąć
Starał się mieć oczy dookoła głowy, choć te prawdziwe pozostawały skierowane na ulicę; wymianie zdań pomiędzy aptekarzem a swoimi towarzyszami przysłuchiwał się jednym uchem, uwagę skupiając na obserwowaniu terenu. Trzy sylwetki, pojawiające się na krawędzi jego pola widzenia, dostrzegł więc natychmiast; zmarszczył brwi, przyglądając się każdemu po kolei, ale na zewnątrz panował półmrok - nawet bystre oko szukającego nie było więc w stanie dostrzec skrytych w cieniu kapturów twarzy. - Na z-z-zewnątrz są trzy osoby. Uzbrojone. Nie wiem, czy idą t-t-tutaj - odezwał się, nie przejmując się tym, czy przerwie pozostałym czarodziejom rozmowę. Odwrócił się na sekundę, odnajdując spojrzeniem Anthony'ego. - Spróbuję zabezpieczyć w-w-wejście - zaproponował; bez względu na to, czy nieznajomi planowali dokonać zakupów w aptece czy też nie, mogą przyjść po nich następni, znacznie utrudniając prowadzenie pertraktacji z aptekarzem. Do tych potrzebny był spokój, i - przede wszystkim - pewne poczucie bezpieczeństwa; mężczyzna, którego próbowali przekonać do współpracy, nie mógł przez cały czas obracać się przez ramię, sprawdzając, czy coś mu aktualnie nie groziło.
Nie czekając na potwierdzenie, zrobił dwa szybkie kroki w stronę drzwi, wyciągając różdżkę i kierując ją w stronę wyjścia na ulicę. W drugiej ręce nadal ściskał miotłę, na której przyleciał do Londynu. - Clausana Foreno - wypowiedział cicho, chcąc zablokować przejście - tak, by w razie potrzeby kupić reszcie kilka dodatkowych minut.
| dwie kratki w dół na mapce i rzucam zaklęcie na drzwi
Nie czekając na potwierdzenie, zrobił dwa szybkie kroki w stronę drzwi, wyciągając różdżkę i kierując ją w stronę wyjścia na ulicę. W drugiej ręce nadal ściskał miotłę, na której przyleciał do Londynu. - Clausana Foreno - wypowiedział cicho, chcąc zablokować przejście - tak, by w razie potrzeby kupić reszcie kilka dodatkowych minut.
| dwie kratki w dół na mapce i rzucam zaklęcie na drzwi
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Billy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 72
'k100' : 72
- Można tak powiedzieć. Alexandrowi oraz Justine udało się złożyć mnie i Kierana do stanu wyjściowego - przyjemnie byłoby jednak nie testować czy to samo uda się ponownie w innym gronie. Dziś jednak czuł, że w razie konieczności był wstanie spróbować podjąć się próby obrony siebie, jak i swoich towarzyszy przed walącym się na ich głowy gruzem. Dobrze byłoby jednak nie musieć tego robić.
- Spróbuję go przekonać - o ile nie wystraszy go od progu fakt, że odwiedza go poszukiwany listami gończymi zbieg. Mimo wszystko miękkie zapewnienie skierowane do Keata świadczyło, że zamierzał podejść do sprawy na poważnie i zrobić co będzie mógł - Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby właśnie udało nam się z nim porozmawiać, przekonać go i po cichu zabezpieczyć jego lokal przed potencjalnym zagrożeniem, tak byśmy wiedzieli, że potrzebuje byśmy się tu pojawili. Istnieją alarmujące zaklęcia ochronne. W ten sposób nie ściągnęlibyśmy na niego niepotrzebnej uwagi, a on mógłby nam z cienia pomagać - jeżeli nie uda im się go przekonać to będą musieli rozważyć rozprawienie się z okolicznym patrolem, a to mógł być już alarmujący Ministerstwo sygnał o jakichś nieprawidłowościach w okolicy. O tym jednak Billemu już nie mówił.
Będąc już w aptece, nawiązując rozmowę z właścicielem zauważył jak ten sięgnął do kieszeni w chwili w której skrzyżowali spojrzenia. Nie miał wątpliwości co do tego w jakim celu - Nie przyszliśmy tu by się z panem ścierać. Nie jesteśmy zagrożeniem. Chcemy jedynie porozmawiać. Jeżeli to co mamy do zaproponowania do pana nie trafi - wyjdziemy i nie będziemy już pana kłopotać - Skamander poczuł momentalnie większe chęci do jak najszybszego zapewnienia aptekarza, że nie są tu by z nim walczyć i nie stanowią zagrożenia. Ze skrywaną ulgą przyjął otwartość właściciela na potencjalną rozmowę. To było już coś.
- Moglibyśmy zabezpieczyć pański lokal, objąć pana, jak i pana rodzinę protekcją w zamian za ciche wsparcie. Bez wątpienia musi pan zdawać sobie sprawę z tego do jakiej organizacji przynależymy i komu się sprzeciwiamy... - zamilkł w chwili w której Billi wszedł mu w zdanie nie mając kompletnie o to pretensji. Skinął w jego stronę głową - Jeżeli jest pan skory do rozmowy to pozwoli pan, że przeniesiemy się na zaplecze z omówieniem szczegółów. Nie chciałbym sprowadzić już teraz kłopotów samą swoją obecnością tutaj - zasugerował rozsądnie zresztą. Był człowiekiem poszukiwanym i właściwie dobrze byłoby gdyby nieopatrznie ktoś już teraz przypadkiem nie dostrzegł go w towarzystwie aptekarza. Rozmowy wymagały spokoju, poczucia względnego bezpieczeństwa. Nie wiedział co prawda czy ludzie których wypatrzył Billi byli potencjalnymi klientami czy też jednak tym sławnym patrolem, lecz ostatnia wersja jeszcze bardziej zachęcała do tego by zejść z oczu - Keat i Billy przypilnują by nikt przez chwilę nam nie przeszkadzał. Można im ufać - przekonywał - Miejcie ich na oku, magicus extremos - mruknął poruszając dwubarwnym drewnem między palcami zwracając się już do wymienionej wcześniej z imienia dwójki czarodziei chcąc wzmocnić ich umiejętności na wszelki wypadek, tak jakby grupa uzbrojonych przed apteką ludzi miała zamiar podjąć jakąś dziwną akcję. Samemu zaś stał wyczekując reakcji aptekarza.
- Spróbuję go przekonać - o ile nie wystraszy go od progu fakt, że odwiedza go poszukiwany listami gończymi zbieg. Mimo wszystko miękkie zapewnienie skierowane do Keata świadczyło, że zamierzał podejść do sprawy na poważnie i zrobić co będzie mógł - Najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby właśnie udało nam się z nim porozmawiać, przekonać go i po cichu zabezpieczyć jego lokal przed potencjalnym zagrożeniem, tak byśmy wiedzieli, że potrzebuje byśmy się tu pojawili. Istnieją alarmujące zaklęcia ochronne. W ten sposób nie ściągnęlibyśmy na niego niepotrzebnej uwagi, a on mógłby nam z cienia pomagać - jeżeli nie uda im się go przekonać to będą musieli rozważyć rozprawienie się z okolicznym patrolem, a to mógł być już alarmujący Ministerstwo sygnał o jakichś nieprawidłowościach w okolicy. O tym jednak Billemu już nie mówił.
Będąc już w aptece, nawiązując rozmowę z właścicielem zauważył jak ten sięgnął do kieszeni w chwili w której skrzyżowali spojrzenia. Nie miał wątpliwości co do tego w jakim celu - Nie przyszliśmy tu by się z panem ścierać. Nie jesteśmy zagrożeniem. Chcemy jedynie porozmawiać. Jeżeli to co mamy do zaproponowania do pana nie trafi - wyjdziemy i nie będziemy już pana kłopotać - Skamander poczuł momentalnie większe chęci do jak najszybszego zapewnienia aptekarza, że nie są tu by z nim walczyć i nie stanowią zagrożenia. Ze skrywaną ulgą przyjął otwartość właściciela na potencjalną rozmowę. To było już coś.
- Moglibyśmy zabezpieczyć pański lokal, objąć pana, jak i pana rodzinę protekcją w zamian za ciche wsparcie. Bez wątpienia musi pan zdawać sobie sprawę z tego do jakiej organizacji przynależymy i komu się sprzeciwiamy... - zamilkł w chwili w której Billi wszedł mu w zdanie nie mając kompletnie o to pretensji. Skinął w jego stronę głową - Jeżeli jest pan skory do rozmowy to pozwoli pan, że przeniesiemy się na zaplecze z omówieniem szczegółów. Nie chciałbym sprowadzić już teraz kłopotów samą swoją obecnością tutaj - zasugerował rozsądnie zresztą. Był człowiekiem poszukiwanym i właściwie dobrze byłoby gdyby nieopatrznie ktoś już teraz przypadkiem nie dostrzegł go w towarzystwie aptekarza. Rozmowy wymagały spokoju, poczucia względnego bezpieczeństwa. Nie wiedział co prawda czy ludzie których wypatrzył Billi byli potencjalnymi klientami czy też jednak tym sławnym patrolem, lecz ostatnia wersja jeszcze bardziej zachęcała do tego by zejść z oczu - Keat i Billy przypilnują by nikt przez chwilę nam nie przeszkadzał. Można im ufać - przekonywał - Miejcie ich na oku, magicus extremos - mruknął poruszając dwubarwnym drewnem między palcami zwracając się już do wymienionej wcześniej z imienia dwójki czarodziei chcąc wzmocnić ich umiejętności na wszelki wypadek, tak jakby grupa uzbrojonych przed apteką ludzi miała zamiar podjąć jakąś dziwną akcję. Samemu zaś stał wyczekując reakcji aptekarza.
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Zerknął przez ramię w stronę stojącego na czatach Billy’ego, na ten moment nie czując jeszcze zaniepokojenia; nikt dzisiaj nie przemieszczał się po Londynie nieuzbrojonym, a trójka znajdująca się w pobliżu sklepu mogła po prostu podążać gdzieś Pokątną, jedynie ich mijając. Niemniej reakcja Zakonników była słuszna, należało zabezpieczyć aptekę, umożliwiając Anthony’emu dokończenie rozmowy - i przy okazji prezentując aptekarzowi, że ich obietnice nie są jedynie słowami; że naprawdę są gotowi do tego, by go chronić.
Skinął Skamanderowi głową, samemu robiąc krok w stronę Billy’ego, który działał błyskawicznie i zdążył już zablokować drzwi.
Sam natomiast nasunął kaptur peleryny na głowę, osadzając go tak, by twarz pozostała zakryta, po czym powtórzył inkantację wypowiedzianą przez aurora, chcąc wzmocnić swoich towarzyszy. - Magicus extremos - wyszeptał, a potem zamarł, nasłuchując odgłosów zza drzwi - minęli ich?
| kratka w prawo w stronę Billy’ego
Skinął Skamanderowi głową, samemu robiąc krok w stronę Billy’ego, który działał błyskawicznie i zdążył już zablokować drzwi.
Sam natomiast nasunął kaptur peleryny na głowę, osadzając go tak, by twarz pozostała zakryta, po czym powtórzył inkantację wypowiedzianą przez aurora, chcąc wzmocnić swoich towarzyszy. - Magicus extremos - wyszeptał, a potem zamarł, nasłuchując odgłosów zza drzwi - minęli ich?
| kratka w prawo w stronę Billy’ego
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Billy po dostrzeżeniu jednostek na ulicy i ostrzeżeniu swoich towarzyszy, ruszył w kierunku drzwi. Właściciel apteki przez większość wypowiadanych przez aurora słów zdawał się względnie spokojny i tylko on sam wiedział co dzieje się w jego wnętrzu. Słuchał mężczyzny któremu nie przerwał ani razu. A kiedy ten skończył mówić skinął głową, żeby wykonać jeden krok w kierunku zaplecza. Zatrzymał się jednak raptownie odwracając głowę w kierunku drzwi, kiedy naciśnięta przez Zachary’ego klamka wydała charakterystyczny dźwięk. Wysoka zwinność Billy’ego pozwoliła mu dotrzeć w odpowiednie miejsce, wypowiedziana inkantacja zablokowała wejście dosłownie sekundy po tym jak drzwi uchyliły się na zewnątrz Kiedy rycerz spróbował wejść do środka natrafił na postawioną przez Moora barierę. Wejście do antykwariatu było zablokowane.
W tym samym momencie Keat przesunął się próbując wzmocnić towarzyszy - nieskutecznie. Zaklęcie Anthony’ego również było nieudane.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
W tym samym momencie Keat przesunął się próbując wzmocnić towarzyszy - nieskutecznie. Zaklęcie Anthony’ego również było nieudane.
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Apteka Sluga i Jiggersa
Szybka odpowiedź