Apteka Sluga i Jiggersa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Apteka Sluga i Jiggersa
Apteka prowadzona od stuleci przez rodzinę czystej krwi, wydającą na świat świetnych alchemików. Sklep cieszy się powodzeniem nawet w dzisiejszych, mrocznych czasach; w niewielkim pomieszczeniu wypełnionym ziołami, butelkami, słojami zawsze można dostrzec klientów poszukujących odpowiednich, najlepszej jakości ingrediencji do swych mikstur. Oczywiście tych legalnych; po te o wątpliwej zgodności z prawem lepiej pytać w aptece pana Mulpeppera, zlokalizowanej na Nokturnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 3 razy
Lyanna czuła że grunt coraz bardziej pali jej się pod nogami. Była tu sama przeciwko dwóm przeciwnikom, słyszała że na zewnątrz walka ucichła, ktoś rozmawiał – ale nie mogła mieć pewności że to ministerstwo przyszło im z pomocą, równie dobrze mogli to być pomagierzy tych tutaj. W tym momencie była zdana tylko na siebie, swoją różdżkę i swoje słowa.
- Wasz trzeci towarzysz przebił mnie soplami. A was nadal jest tu dwóch, a ja jedna, to chyba normalne, że czuję się z waszej strony zagrożona i próbuję się bronić – zaczęła mówić, starając się subtelnie manipulować i mącić w umyśle mężczyzny. Zauważyła że jąkał się przy mówieniu, czyżby mimo wszystko się bał? Żałowała że czary takie jak Imperius pozostawały poza jej zasięgiem, że nie mogła realnie zmusić go do zrobienia tego co mu każe. Chciałaby kiedyś posiąść taką moc, by być zdolną naginać wolę innych bez uciekania się do tandetnych teatrzyków. – Ale zaniecham dalszych prób rzucania uroków w twojego kolegę, jeśli on cofnie się o krok i pozwoli mi przejść. Więcej mnie tu nie zobaczycie. Chcę tylko wrócić do moich przyjaciół, skoro tu w aptece nie jesteśmy mile widzianymi klientami – kontynuowała. Kłamała, wiedziała że muszą zdobyć aptekę, ale przecież mogli tu wrócić później, sama na pewno tego miejsca nie posiądzie, nie pokona w pojedynkę tych czarodziejów, a nie wiedziała, jakie problemy napotkali na zewnątrz Mathieu i Zachary. Miała jednak nadzieję, że jej nie porzucą. – Po to właśnie tu przyszliśmy. By skorzystać z dobrodziejstw apteki. – To nie było do końca kłamstwo. Po prostu niedopowiedzenie. Nie mogła zdradzić im całej prawdy.
Zdawała sobie jednak sprawę że ci tutaj najpewniej wcale nie byli takimi idiotami na jakich mogli wyglądać. Nie wiedziała wprawdzie czy ma do czynienia z Zakonem Feniksa, czy też nie, ale z doświadczeń jej własnych i innych rycerzy wynikało, że mimo niedorzecznych poglądów i promugolskich sympatii tacy jak oni często bywali trudnymi przeciwnikami. Wiedziała że ma prawdopodobnie jedną szansę na ucieczkę, niezależnie od tego kim oni byli. Jeśli jej się nie powiedzie, skutki będą bolesne. I bardzo utrudnią, a może nawet uniemożliwią kolejną próbę. Magia po którą zamierzała sięgnąć nie należała do łatwych.
Musiała się skoncentrować. Nie wiadomo czy jej się uda, czy w ogóle mogła stąd zniknąć, ale musiała zaryzykować, bo czuła, że tak łatwo nie przekona tych dwóch do swojej udawanej niewinności i bezbronności po walce jaką toczyli od pewnego czasu, nawet jeśli nie użyła wobec nich niczego bardziej niebezpiecznego od zaklęć z klubu pojedynków.
- Abesio – poruszyła różdżką, mając nadzieję że magia ją przeniesie.
| pw wysłana do mg
- Wasz trzeci towarzysz przebił mnie soplami. A was nadal jest tu dwóch, a ja jedna, to chyba normalne, że czuję się z waszej strony zagrożona i próbuję się bronić – zaczęła mówić, starając się subtelnie manipulować i mącić w umyśle mężczyzny. Zauważyła że jąkał się przy mówieniu, czyżby mimo wszystko się bał? Żałowała że czary takie jak Imperius pozostawały poza jej zasięgiem, że nie mogła realnie zmusić go do zrobienia tego co mu każe. Chciałaby kiedyś posiąść taką moc, by być zdolną naginać wolę innych bez uciekania się do tandetnych teatrzyków. – Ale zaniecham dalszych prób rzucania uroków w twojego kolegę, jeśli on cofnie się o krok i pozwoli mi przejść. Więcej mnie tu nie zobaczycie. Chcę tylko wrócić do moich przyjaciół, skoro tu w aptece nie jesteśmy mile widzianymi klientami – kontynuowała. Kłamała, wiedziała że muszą zdobyć aptekę, ale przecież mogli tu wrócić później, sama na pewno tego miejsca nie posiądzie, nie pokona w pojedynkę tych czarodziejów, a nie wiedziała, jakie problemy napotkali na zewnątrz Mathieu i Zachary. Miała jednak nadzieję, że jej nie porzucą. – Po to właśnie tu przyszliśmy. By skorzystać z dobrodziejstw apteki. – To nie było do końca kłamstwo. Po prostu niedopowiedzenie. Nie mogła zdradzić im całej prawdy.
Zdawała sobie jednak sprawę że ci tutaj najpewniej wcale nie byli takimi idiotami na jakich mogli wyglądać. Nie wiedziała wprawdzie czy ma do czynienia z Zakonem Feniksa, czy też nie, ale z doświadczeń jej własnych i innych rycerzy wynikało, że mimo niedorzecznych poglądów i promugolskich sympatii tacy jak oni często bywali trudnymi przeciwnikami. Wiedziała że ma prawdopodobnie jedną szansę na ucieczkę, niezależnie od tego kim oni byli. Jeśli jej się nie powiedzie, skutki będą bolesne. I bardzo utrudnią, a może nawet uniemożliwią kolejną próbę. Magia po którą zamierzała sięgnąć nie należała do łatwych.
Musiała się skoncentrować. Nie wiadomo czy jej się uda, czy w ogóle mogła stąd zniknąć, ale musiała zaryzykować, bo czuła, że tak łatwo nie przekona tych dwóch do swojej udawanej niewinności i bezbronności po walce jaką toczyli od pewnego czasu, nawet jeśli nie użyła wobec nich niczego bardziej niebezpiecznego od zaklęć z klubu pojedynków.
- Abesio – poruszyła różdżką, mając nadzieję że magia ją przeniesie.
| pw wysłana do mg
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Nie spodziewał się, że jeden z nich postanowi zniknąć próbując uciec w pojedynkę czy też znaleźć dogodniejsze dla siebie miejsce do kontynuowania walki, lecz dlatego, że zwyczajnie zbraknie mu na to umiejętności - na to by się aportować w trakcie walki.
Uwagę dawnego współpracownika potraktował jako zwrotną wymianę uprzejmości przyznając zaraz rację drugiej kwestii - sygnał mógł w dalszym ciągu kupić cudzą uwagę i nie koniecznie musiał być to kolejny oddział wyjętego z pod prawa Biura Aurorów.
- Trzeba będzie odciąć ulicę z obu stron salvio hexia - to powinno pomóc zamaskować zamieszanie przed budynkiem. Należało jednak również wziąć pod uwagę problem innego rodzaju - zniknięcie jednego z mącicieli z poza zasięgu wzroku - Nie może być daleko - przestrzegł dwójkę aurorów, którzy musieli zdawać sobie sprawę z tego, że zasięg teleportacji był ograniczony. Być może należało jedynie wyostrzyć zmysły by wyłapać w okolicy kierunek w którym powinni skierować swoją uwagę. Jednak nawet jeśli znajdował się już poza ich zasięgiem to w dalszym ciągu mieli przed sobą dwójkę jego towarzyszy - wciąż nieobezwładnionych. Przynajmniej co do tego był pewien w przypadku kontynuującego leczenie się gościa w szaliku. Aurorzy skupili na nim swoją uwagę. Co działo się z trzecią osobą...? Anthony nie wiedział i to go zaczynało martwić - postać z którą walczyli wydawała się wyjątkowo biegła w białej magii. Mogła stanowić wyzwanie. Przyśpieszył kroku - Sprawdzę co z moimi - poruszył różdżką - Ascendio - wypowiedział chcąc znaleźć się bliżej wejścia do budynku.
|1 kratka w dół + 5 kratek w dół za pomocą ascendio jeżeli wyjdzie
Uwagę dawnego współpracownika potraktował jako zwrotną wymianę uprzejmości przyznając zaraz rację drugiej kwestii - sygnał mógł w dalszym ciągu kupić cudzą uwagę i nie koniecznie musiał być to kolejny oddział wyjętego z pod prawa Biura Aurorów.
- Trzeba będzie odciąć ulicę z obu stron salvio hexia - to powinno pomóc zamaskować zamieszanie przed budynkiem. Należało jednak również wziąć pod uwagę problem innego rodzaju - zniknięcie jednego z mącicieli z poza zasięgu wzroku - Nie może być daleko - przestrzegł dwójkę aurorów, którzy musieli zdawać sobie sprawę z tego, że zasięg teleportacji był ograniczony. Być może należało jedynie wyostrzyć zmysły by wyłapać w okolicy kierunek w którym powinni skierować swoją uwagę. Jednak nawet jeśli znajdował się już poza ich zasięgiem to w dalszym ciągu mieli przed sobą dwójkę jego towarzyszy - wciąż nieobezwładnionych. Przynajmniej co do tego był pewien w przypadku kontynuującego leczenie się gościa w szaliku. Aurorzy skupili na nim swoją uwagę. Co działo się z trzecią osobą...? Anthony nie wiedział i to go zaczynało martwić - postać z którą walczyli wydawała się wyjątkowo biegła w białej magii. Mogła stanowić wyzwanie. Przyśpieszył kroku - Sprawdzę co z moimi - poruszył różdżką - Ascendio - wypowiedział chcąc znaleźć się bliżej wejścia do budynku.
|1 kratka w dół + 5 kratek w dół za pomocą ascendio jeżeli wyjdzie
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 65
'k100' : 65
Nie spodziewał się, że zaklęcie, które wyrzucił z siebie w obliczu zagrożenia będzie na tyle skuteczne, że pozwoli mu zniknąć. Z drugiej strony miał nadzieję, że zdoła wezwać pomoc, zanim pojmą Zachary'ego i Lyannę. Scamander przybywał do Londynu i panoszył się jakby był u siebie, a do tego sugerował wymazywać pamięć każdemu, kto przypadkiem poznał jego tożsamość. Mathieu zachwiał się przy lądowaniu, a widząc mężczyznę chroniącego własną rodzinę uniósł dłonie ku górze, gest miał świadczyć o braku złych zamiarów, przecież nie po to tutaj był prawda? Wziął kilka wdechów, zupełnie tak, jakby przed chwilą naprawdę udało mu się wydostać spod ostrzału pędzących zaklęć.
- Zaatakowali nas. Mnie i moich przyjaciół. Jeden z nich jest poszukiwanym zbiegiem, przybyło ich wsparcie, chcą nam wymazać pamięć. To była jedyna szansa, muszę wezwać jakąkolwiek pomoc, zanim ich zabiorą i... - powiedział, nieco dramatyzując, modulując głos w odpowiedni sposób. Potrzebowali tej pomocy, jakkolwiek by nie brzmiały jego słowa. - Poślę sowę, jeśli byłby Pan tak uprzejmy mi jej użyczyć... Zrobię to szybko i zniknę, żeby nikt nie zagroził Pana rodzinie i Panu. - dopowiedział jeszcze, spoglądając na mężczyznę uważnie, miał nadzieję, że bezpieczeństwo jego najbliższych przekona go do użyczenia na chwilę skrzydlatego zwierzęcia. Przesunął się odrobinę, żeby jak najsprawniej poszło mu ewentualne działanie, jeśli uda mu się przekonać mężczyznę.
Przesunięcie - 2 kratki prawo-dół
Perswazja, Kłamstwo (bardzo małe!)
- Zaatakowali nas. Mnie i moich przyjaciół. Jeden z nich jest poszukiwanym zbiegiem, przybyło ich wsparcie, chcą nam wymazać pamięć. To była jedyna szansa, muszę wezwać jakąkolwiek pomoc, zanim ich zabiorą i... - powiedział, nieco dramatyzując, modulując głos w odpowiedni sposób. Potrzebowali tej pomocy, jakkolwiek by nie brzmiały jego słowa. - Poślę sowę, jeśli byłby Pan tak uprzejmy mi jej użyczyć... Zrobię to szybko i zniknę, żeby nikt nie zagroził Pana rodzinie i Panu. - dopowiedział jeszcze, spoglądając na mężczyznę uważnie, miał nadzieję, że bezpieczeństwo jego najbliższych przekona go do użyczenia na chwilę skrzydlatego zwierzęcia. Przesunął się odrobinę, żeby jak najsprawniej poszło mu ewentualne działanie, jeśli uda mu się przekonać mężczyznę.
Przesunięcie - 2 kratki prawo-dół
Perswazja, Kłamstwo (bardzo małe!)
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
- Rzucił to zaklęcie, bo został zaatakowany, a wszystkie próby zapytania was, co tu robicie, zbywaliście milczeniem i jakoś wcześniej nikt z was nie kwapił się do powiedzenia czegokolwiek; skąd niby mieliśmy wiedzieć, czego chcieliście, mieliśmy się domyślić, że twój kompan rzuca regressio po prostu w ramach powitania? - wszedł jej w słowo, nie mogąc już dłużej słuchać tego, jak przeistacza to, co miało miejsce, byle tylko wpłynąć na Billy'ego, który znajdował się wciąż pod wpływem jej zaklęcia. - Szkoda, że zebrało ci się na zwierzenia teraz, już po tym, jak rozwaliliście część tych dobrodziejstw, po które przyszliście - warknął jeszcze, nie kontrolując wzburzenia. Ile razy padło już pytanie, po co tu przyszli? Jeśli naprawdę chcieli tylko dostać jakąś fiolkę, po co było to wszystko? Nie składało mu się to w całość. - Pokaż nam - swojemu przyjacielowi - najpierw swoją twarz - chciał ją zobaczyć, spojrzeć się jej w oczy, zapamiętać tę twarz, może wyczytać, czy mówi prawdę - przepuszczę cię wtedy - dodał jeszcze neutralnym tonem, całkowicie pozbawionym emocji.
- Protego - czy zdąży wytworzyć tarczę na czas?
- Protego - czy zdąży wytworzyć tarczę na czas?
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 79
'k100' : 79
Działanie Billy’ego nie powiodło się. Zachary z powodzeniem uleczył kolejną z ran. Poczuł powracające do niego siły całkowicie ignorując słowa mężczyzn. Zaklęcie Lyanny było nieudane. Abesio nie wyciągnęło ją z pomieszczenia, dodatkowo powodując nieprzyjemne rozszczepienie. Rękaw na lewej ręce został rozdarty, a na przedramieniu pojawiła się pociągła rana z której pomknęła krew.
Holt skinął Skamanderowi głową, którego już po chwili różdżka pociągnęła do przodu. Obaj mężczyzny podnieśli różdżki, Withelby odwrócił się w stronę z której przyszli.
- Salvio Hexia. - wypadło z ust każdego z nich. Inkantacja rudowłosego mężczyzny była nieudana. Holt rzucił zaklęcie odpowiednio, ustawiając barierę w miejscu w którym wcześniej stał Skamander.
Everte stati, które mknęło w stronę Keatona dosłownie przez chwilę zetknęło się z wyczarowaną przez niego barierą, by odbić się od niej i pomknąć w stronę Lyanny.
W tym czasie Rosier stał na przeciw trzyosobowej rodziny, która wyglądała na widocznie zaskoczoną i przestraszoną. Zbladli na słowa wypowiadane przez mężczyznę, a kobieta uniosła dłoń do ust.
- Kukułka. - podniósł trochę głos, by po chwili w pomieszczeniu znalazła się sowa. Machnął różdżką która przywołała kałamarz i pergamin. - Pisz panie i znikaj. Nie chcemy mieć nic wspólnego z jakimiś zbiegami i walkami. Jesteśmy porządnymi czarodziejami! - jego głos zatrząsł się. Różdżka nadal kierowała się w stronę mężczyzny i wszyscy cofnęli się, kiedy Mat zrobił krok. Widocznym było, że chcieli by jak najszybciej opuścił ich mieszkanie.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
amicus Billy (Lyanna)
eliksir ochrony - Zachary 3/5
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Leanna: 153/202; -10 (24 szarpane, 10 kłute, 15 tłuczone)
Zachary: 123/210 -20 (13777 kłute, 10 tłuczone)
Mathieu 222
Holt skinął Skamanderowi głową, którego już po chwili różdżka pociągnęła do przodu. Obaj mężczyzny podnieśli różdżki, Withelby odwrócił się w stronę z której przyszli.
- Salvio Hexia. - wypadło z ust każdego z nich. Inkantacja rudowłosego mężczyzny była nieudana. Holt rzucił zaklęcie odpowiednio, ustawiając barierę w miejscu w którym wcześniej stał Skamander.
Everte stati, które mknęło w stronę Keatona dosłownie przez chwilę zetknęło się z wyczarowaną przez niego barierą, by odbić się od niej i pomknąć w stronę Lyanny.
W tym czasie Rosier stał na przeciw trzyosobowej rodziny, która wyglądała na widocznie zaskoczoną i przestraszoną. Zbladli na słowa wypowiadane przez mężczyznę, a kobieta uniosła dłoń do ust.
- Kukułka. - podniósł trochę głos, by po chwili w pomieszczeniu znalazła się sowa. Machnął różdżką która przywołała kałamarz i pergamin. - Pisz panie i znikaj. Nie chcemy mieć nic wspólnego z jakimiś zbiegami i walkami. Jesteśmy porządnymi czarodziejami! - jego głos zatrząsł się. Różdżka nadal kierowała się w stronę mężczyzny i wszyscy cofnęli się, kiedy Mat zrobił krok. Widocznym było, że chcieli by jak najszybciej opuścił ich mieszkanie.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
- Withelby:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 90żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 72 - 81 71-80% brak -10 63 - 71 61-70% brak -15 54 - 62 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 45 - 53 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 36 - 44 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 27 - 35 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 18 - 26 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 17 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- holt:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 110żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 89 - 99 71-80% brak -10 78 - 88 61-70% brak -15 67 - 77 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 56 - 66 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 45 - 55 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 34 - 44 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 23 - 33 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 22 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
amicus Billy (Lyanna)
eliksir ochrony - Zachary 3/5
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Leanna: 153/202; -10 (24 szarpane, 10 kłute, 15 tłuczone)
Zachary: 123/210 -20 (
Mathieu 222
Odczuwał wyraźną ulgę, gdy to samo zaklęcie po raz kolejny przywróciło mu część sił odebranych brutalnym zaklęciem. Rzadko rzucał je na samego siebie, równie rzadko przebywał w tak dziwnej pozie, klęcząc z ręką wyciągnięta tak, aby różdżka dosięgała otwartych ran. Nie miał czasu na poprawne dbanie o cały proces uzdrawiania, gdy posiadał go coraz mniej.
Ponownie przesunął końcem różdżki po plecach, chcąc odnaleźć kolejną otwartą ranę. Z każdą sekundą wydawało mu się to coraz trudniejsze, ale nie zamierzał przestawać ani w wysiłkach, ani w skupieniu, by udało się rzucić zaklęcie po raz kolejny. Przed tym wziął głęboki wdech, odczuwając na własnej twarzy ciepłe powietrze odbijające się o szal osłaniający twarz.
— Curatio Vulnera Maxima — wypowiedział cicho inkantację, poniekąd w obawie, że aurorzy oczekiwali, aż bariera z eliksiru opadnie. Musiał do tego czasu pozbyć się większości ran, jeśli miał mieć choć nikłe szanse na przetrwanie.
Poprzednie zaklęcie powinno mi uleczyć 29 PŻ, jak dobrze liczę kości i 5 podstawowe z zaklęcia; powinienem mieć 128, -15 do kości
Ponownie przesunął końcem różdżki po plecach, chcąc odnaleźć kolejną otwartą ranę. Z każdą sekundą wydawało mu się to coraz trudniejsze, ale nie zamierzał przestawać ani w wysiłkach, ani w skupieniu, by udało się rzucić zaklęcie po raz kolejny. Przed tym wziął głęboki wdech, odczuwając na własnej twarzy ciepłe powietrze odbijające się o szal osłaniający twarz.
— Curatio Vulnera Maxima — wypowiedział cicho inkantację, poniekąd w obawie, że aurorzy oczekiwali, aż bariera z eliksiru opadnie. Musiał do tego czasu pozbyć się większości ran, jeśli miał mieć choć nikłe szanse na przetrwanie.
Poprzednie zaklęcie powinno mi uleczyć 29 PŻ, jak dobrze liczę kości i 5 podstawowe z zaklęcia; powinienem mieć 128, -15 do kości
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k10' : 9, 6, 7, 8, 10
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k10' : 9, 6, 7, 8, 10
Tym razem w odpowiedzi na wyjaśnienie kobiety zwyczajnie się zaśmiał, przez moment szczerze rozbawiony; kogo próbowali nabrać? Nie powiedział już jednak nic, kręcąc jedynie głową, bo Keaton zwerbalizował wszystko to, co on sam myślał. Kilkanaście minut temu być może mógłby uwierzyć w te próby udowodnienia rzekomej niewinności - wtedy, kiedy stał naprzeciwko nich przed drzwiami, bezskutecznie pytając, czego właściwie chcą, a oni jedynie milczeli, próbując wedrzeć się do środka siłą; teraz jednak było już za późno, nikt, kto chciał zwyczajnie skorzystać z dobrodziejstw apteki nie robił tego uciekając się do ofensywy, i otwarcie ignorując odmowę ze strony właściciela - sam aptekarz wszak powiedział im, że lokal jest już nieczynny. - Nic tu po mnie. Sprawdzę, co się dzieje na z-ze-zewnątrz - odezwał się cicho, nachylając się do Burroughsa, kiedy próba ściągnięcia z siebie zaklęcia uniemożliwiającego mu wyprowadzenie ataku spełzła na niczym. Miał zamiar być zaraz obok, za drzwiami; w razie, gdyby Keaton potrzebował pomocy, wystarczyłoby, żeby zawołał.
Wyminął czarodzieja, kierując się w stronę drzwi i wychodząc na zewnątrz - dopiero wtedy dostrzegając Anthony'ego. - Co się dzieje? - zapytał aurora, rozglądając się, i na dłużej zatrzymując spojrzenie na dwóch nieznajomych mężczyznach. Kim byli? - Gdzie jest ten t-t-trzeci? - Nigdzie nie był w stanie go dostrzec; czyżby zbiegł, pozostawiając swoich towarzyszy, czy może krył się gdzieś, szykując do ataku?
| dół + prawo-dół + prawo-góra + prawo-góra; kończę na kratce nad Anthonym
Wyminął czarodzieja, kierując się w stronę drzwi i wychodząc na zewnątrz - dopiero wtedy dostrzegając Anthony'ego. - Co się dzieje? - zapytał aurora, rozglądając się, i na dłużej zatrzymując spojrzenie na dwóch nieznajomych mężczyznach. Kim byli? - Gdzie jest ten t-t-trzeci? - Nigdzie nie był w stanie go dostrzec; czyżby zbiegł, pozostawiając swoich towarzyszy, czy może krył się gdzieś, szykując do ataku?
| dół + prawo-dół + prawo-góra + prawo-góra; kończę na kratce nad Anthonym
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Wiedziała że gdzieś popełniła błąd w momencie, kiedy zamiast zniknąć, poczuła ostry ból w przedramieniu, po którym natychmiast zaczęła spływać krew. Lyanna nie chciała zaglądać pod rękaw i oceniać rozmiaru szkód. Jeśli uda jej się stąd wydostać, Zachary lub Cassandra mogli naprawić jej rany później. Najważniejsze że ręka była na swoim miejscu i wciąż mogła czarować, ból jakoś musiała znieść. Ucząc się czarnej magii regularnie musiała go znosić, gdyż magia tego rodzaju często domagała się swojej ceny. Biała, jak widać, też mogła zwracać się przeciw użytkownikowi.
Zacisnęła usta, wolną ręką na moment przyciskając materiał do rany, by odrobinę spowolnić upływ krwi, i spojrzała na mężczyznę, który się odezwał. Nie zrobił tego ten zaczarowany, a ten drugi. Lyanna nie znała go, ale z pewnością musiała zapamiętać jego twarz i głos. On natomiast chciał żeby ona pokazała mu swoją, a na to przystać nie mogła. Nie chciała zostać zapamiętana. Pokręciła jedynie głową, nic już nie mówiąc i zaciskając palce na różdżce. Nie wyglądało na to żeby tamci się nabrali i uwierzyli w jej niewinność, więc chyba nie warto było dłużej strzępić języka, żeby ich przekonać. Musiała podjąć ryzyko, spróbować jeszcze raz uciec. Wiedziała że to może ją znowu rozszczepić, ale wolała być ranna, ale wolna i żywa. Musiała zignorować ból i skupić się jeszcze mocniej, by umknąć z tego miejsca, a także z toru jej własnego zaklęcia, które tamten jakimś cudem w nią odbił.
- Abesio – wypowiedziała starannie, mając nadzieję, że tym razem się uda.
| pw wysłana do mg
Zacisnęła usta, wolną ręką na moment przyciskając materiał do rany, by odrobinę spowolnić upływ krwi, i spojrzała na mężczyznę, który się odezwał. Nie zrobił tego ten zaczarowany, a ten drugi. Lyanna nie znała go, ale z pewnością musiała zapamiętać jego twarz i głos. On natomiast chciał żeby ona pokazała mu swoją, a na to przystać nie mogła. Nie chciała zostać zapamiętana. Pokręciła jedynie głową, nic już nie mówiąc i zaciskając palce na różdżce. Nie wyglądało na to żeby tamci się nabrali i uwierzyli w jej niewinność, więc chyba nie warto było dłużej strzępić języka, żeby ich przekonać. Musiała podjąć ryzyko, spróbować jeszcze raz uciec. Wiedziała że to może ją znowu rozszczepić, ale wolała być ranna, ale wolna i żywa. Musiała zignorować ból i skupić się jeszcze mocniej, by umknąć z tego miejsca, a także z toru jej własnego zaklęcia, które tamten jakimś cudem w nią odbił.
- Abesio – wypowiedziała starannie, mając nadzieję, że tym razem się uda.
| pw wysłana do mg
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Kątem oka wyłapał wznoszącą się za plecami barierę. Dobrze. Wiedział, że nie gwaratowało to ominięcia dalszych komplikacji, lecz niewątpliwie nie mogło ich dołożyć. Nie czuł się jednak pewniej czy bezpieczniej, a jeżeli nawet gdzieś błąkały się podobne odczucia to starał się je odganiać nie chcąc usypiać stymulowanej niebezpieczeństwem uwagi, która przelała się w tym momencie na jego towarzyszy.
Gdy podszedł sytuacja stała się dla niego nieco bardziej klarowna. Trudno było mu ocenić stan oponenta więzionego wewnątrz apteki, lecz widząc ślady krwi pozwolił sobie uznać, że może być osłabiony tym bardziej, że Keat nie wydawał się być ranny - Drętwota - wypowiedział chcąc poprowadzić różdżką promień zaklęcia między drzwiami, a Ketem tak by trafiła w postać (Lyannę) z nadzieją, że na tym walka z nią się zakończy. Mieli jeszcze dużo do zrobienia.
- Spokojnie, są po naszej stronie - odezwał się nie chcąc by Billy skierował różdżkę w stronę byłych aurorów. To mogło skończyć się zwyczajnie źle - Aportował się. Może być gdzieś w okolicy, bądź czujny
|1 oczko w dół
Gdy podszedł sytuacja stała się dla niego nieco bardziej klarowna. Trudno było mu ocenić stan oponenta więzionego wewnątrz apteki, lecz widząc ślady krwi pozwolił sobie uznać, że może być osłabiony tym bardziej, że Keat nie wydawał się być ranny - Drętwota - wypowiedział chcąc poprowadzić różdżką promień zaklęcia między drzwiami, a Ketem tak by trafiła w postać (Lyannę) z nadzieją, że na tym walka z nią się zakończy. Mieli jeszcze dużo do zrobienia.
- Spokojnie, są po naszej stronie - odezwał się nie chcąc by Billy skierował różdżkę w stronę byłych aurorów. To mogło skończyć się zwyczajnie źle - Aportował się. Może być gdzieś w okolicy, bądź czujny
|1 oczko w dół
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Apteka Sluga i Jiggersa
Szybka odpowiedź