Apteka Sluga i Jiggersa
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Apteka Sluga i Jiggersa
Apteka prowadzona od stuleci przez rodzinę czystej krwi, wydającą na świat świetnych alchemików. Sklep cieszy się powodzeniem nawet w dzisiejszych, mrocznych czasach; w niewielkim pomieszczeniu wypełnionym ziołami, butelkami, słojami zawsze można dostrzec klientów poszukujących odpowiednich, najlepszej jakości ingrediencji do swych mikstur. Oczywiście tych legalnych; po te o wątpliwej zgodności z prawem lepiej pytać w aptece pana Mulpeppera, zlokalizowanej na Nokturnie.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:20, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Billy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 92
'k100' : 92
Słysząc inkantację z ust czarownicy i mając za plecami Billy'ego, w pierwszym odruchu chciał odsunąć się, gdyby nie udało mu się utworzyć na czas tarczy. Ale Will był znacznie szybszy - wyszeptał więc ciche dziękuję, a jemu samemu pozostało - do skutku - próbować atakować.
- Commotio - raz jeszcze sięgnął po ten urok, tym razem nieco inaczej wypowiadając drugą sylabę, bardziej miękko, płynnie - tak też starał się poprowadzić dłoń; nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd. Nie teraz, kiedy usłyszał, że w pobliżu pojawili się kolejni czarodzieje - zdawali się znać Skamandera - pytanie tylko czy jego, czy jego twarz z plakatów. Zaczął się niepokoić o to, jaką przewagę liczebną nad Zakonnikiem mają ci na zewnątrz.
- Commotio - raz jeszcze sięgnął po ten urok, tym razem nieco inaczej wypowiadając drugą sylabę, bardziej miękko, płynnie - tak też starał się poprowadzić dłoń; nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd. Nie teraz, kiedy usłyszał, że w pobliżu pojawili się kolejni czarodzieje - zdawali się znać Skamandera - pytanie tylko czy jego, czy jego twarz z plakatów. Zaczął się niepokoić o to, jaką przewagę liczebną nad Zakonnikiem mają ci na zewnątrz.
from underneath the rubble,
sing the rebel song
sing the rebel song
Keat Burroughs
Zawód : rebeliant
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
some days, I feel everything at once, other - nothing at all. I don't know what's worse: drowning beneath the waves or dying from the thirst.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k10' : 6, 7, 6
#1 'k100' : 17
--------------------------------
#2 'k10' : 6, 7, 6
Z wyraźną ulgą odetchnął, gdy bariera, będąca wynikiem rozlania eliksiru, wyrosła wokół Zachary'ego, odgradzając go na kilka chwil od pozostałych. Nie mógł zareagować poza nią w żaden sposób, a w drugą stronę nikt nie był w stanie dotrzeć do niego. Zyskał czas, dzięki któremu mógł spokojnie skupić się na uleczeniu świeżych ran – tak długo, jak bariera istniała, był nietykalny.
Pustą fiolkę odrzucił na bok. W palcach mocniej zacisnął różdżkę i powoli uniósł ją do góry. Rany na plecach absolutnie nie należały do najłatwiejszych, nie w tym przypadku. Dlatego rozpiął podziurawioną abaję i wolną ręką ściągnął z pleców; i tak była do wyrzucenia, podobnie jak reszta ubrania. Czuł powietrze przemykające lekko po otwartych ranach, gdy tą samą dłonią poprawiał szal, by nadal osłaniał go przed identyfikacją.
Ostrożnym ruchem wetknął różdżkę za stójkę koszuli, jej końcem znacząc ślady na samym sobie. Choć był to ledwie nikły dotyk, odczuwał go znacznie bardziej i coraz mocniej, im bliżej pierwszej z ran się znajdował. Ciche syknięcie wyrwane z własnych ust dało mu znak, że dobrnął we właściwe miejsce.
— Curatio Vulnera Maxima — wyszeptał inkantację, zamykając oczy. Skierowanie uzdrawiającej magii w samego siebie nigdy nie było łatwe. Ból zawsze przeszkadzał, choć jednocześnie motywował do działania, skupienia. Teraz jednak miał wyraźny problem z osiągnięciem potrzebnej mu równowagi i powtarzał w myślach imiona kolejnych bóstw, by pomogły sięgnąć po tak potrzebną moc.
Pustą fiolkę odrzucił na bok. W palcach mocniej zacisnął różdżkę i powoli uniósł ją do góry. Rany na plecach absolutnie nie należały do najłatwiejszych, nie w tym przypadku. Dlatego rozpiął podziurawioną abaję i wolną ręką ściągnął z pleców; i tak była do wyrzucenia, podobnie jak reszta ubrania. Czuł powietrze przemykające lekko po otwartych ranach, gdy tą samą dłonią poprawiał szal, by nadal osłaniał go przed identyfikacją.
Ostrożnym ruchem wetknął różdżkę za stójkę koszuli, jej końcem znacząc ślady na samym sobie. Choć był to ledwie nikły dotyk, odczuwał go znacznie bardziej i coraz mocniej, im bliżej pierwszej z ran się znajdował. Ciche syknięcie wyrwane z własnych ust dało mu znak, że dobrnął we właściwe miejsce.
— Curatio Vulnera Maxima — wyszeptał inkantację, zamykając oczy. Skierowanie uzdrawiającej magii w samego siebie nigdy nie było łatwe. Ból zawsze przeszkadzał, choć jednocześnie motywował do działania, skupienia. Teraz jednak miał wyraźny problem z osiągnięciem potrzebnej mu równowagi i powtarzał w myślach imiona kolejnych bóstw, by pomogły sięgnąć po tak potrzebną moc.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k10' : 7, 3, 6, 10, 5
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'k10' : 7, 3, 6, 10, 5
Zaciskając dłoń na różdżce spiął się w chwili w której deprimo uderzyło go z mocą popychając w tył alejki. Wypuścił wstrzymywane w płucach powietrze by zaraz potem trzeźwym spojrzeniem obiec pole walki, które stało się w jednej chwili ciaśniejsze.
Celując w Mathieu, który nie był poważnie raniony, a więc wciąż stanowił zagrożenie starał się przyjrzeć przybyłym postaciom odnosząc wrażenie, że gdzieś mu już w pamięci mignęło tak wyszukane połączenie rudego, jak i żółtego. Nie był wstanie jednak jednoznacznie powiedzieć gdzie. Uniósł jednak jasne brwi wyżej słysząc swoje nazwisko przelewając uwagę tym samym na drugiego przybysza czując się tym samym nieco zaskoczonym. Jeżeli ktoś był wstanie spekulować z oddali kim jest oceniając posturę, sposób poruszania się, jak i głos to wielce prawdopodobne było że częściej walczyli razem niż ze sobą. Postanowił zaryzykować. Zrobił krok do przodu chwytając za poły rzucającego cień na twarz kaptura. Zrobił krok do przodu chwytając za poły rzucającego cień na twarz kaptura tak by móc również samemu sięgnąć wzrokiem dalej pozwalając rozpoznać w barczystej sylwetce konkretną postać.
- Czemu tak ciężko jest być przy tobie anonimowym, Holt - bardziej stwierdził niż zapytał posyłając w kierunku mężczyzny jednocześnie oszczędne skinięcie głowy w geście pozdrowienia - Rozmawiałem z aptekarzem. Ci tu kręcili się już wtedy przed budynkiem z różdżkami by później próbować dostać się ofensywą do budynku tak więc - ja wyszedłem z ofensywą do nich - wcale nie można było się tego po nim spodziewać. Wcale - Panowie tutaj przeliczyli się chyba w swoich możliwościach, wypuścili sygnał ostrzegawczy i właściwie mam szczęście, że to wy pierwsi go dostrzegliście - o ile z dwójką tu obecnych przeciwników jakoś dawał sobie radę to wątpił by stojąc na przeciw czwórki wciąż potrafiłby utrzymać przewagę - Nie wiem czy podobnie jak ty mnie rozpoznali, czy próbowali obrobić aptekę czy też mieli inne motywy, lecz na ten moment kluczowym jest by ich pojmać i po przesłuchaniu wyczyścić pamięć. Dla dobra właściciela - spojrzał poważniej na byłego aurora chcąc przekonać go do współpracy. Zła sława ciągnęła się za Skamanderem i każdy z kim go widziano mógł skończyć tragicznie. Taka przyszłość dla aptekarza który był im potrzebny żywy była niewskazana - Nie jestem sam. Wewnątrz budynku jest jeszcze dwójka moich ludzi - zajmuje się trzecim z tej bandy. Właściciel jest bezpieczny. Chciałbym zakończyć to szybko nim zamieszaniem zainteresuje się Ministerstwo - starał się być rzeczowy i konkretny tak jak zwykle, jeszcze za czasów swojej służby. Miał nadzieję, że przez wzgląd na pracę i obecne ideologie przekona dwójkę przybyłych byłych aurorów do współpracy. Byłby bardziej niż wskazane by skonfiskowali awanturników zajmując się nimi na boku, a on wraz z Keatem i Billym mogli dokończyć swoje sprawunki z właścicielem.
- Wypuść różdżkę z ręki, a może większej krzywdy niż twój towarzysz nie zaznasz - zwrócił się do Mathieu w którego w każdej chwili był gotowy miotnąć urokiem.
|1 kratka w dół, perswazja (ale jeżeli to nie akcja i to 2 kratki w dół)
Celując w Mathieu, który nie był poważnie raniony, a więc wciąż stanowił zagrożenie starał się przyjrzeć przybyłym postaciom odnosząc wrażenie, że gdzieś mu już w pamięci mignęło tak wyszukane połączenie rudego, jak i żółtego. Nie był wstanie jednak jednoznacznie powiedzieć gdzie. Uniósł jednak jasne brwi wyżej słysząc swoje nazwisko przelewając uwagę tym samym na drugiego przybysza czując się tym samym nieco zaskoczonym. Jeżeli ktoś był wstanie spekulować z oddali kim jest oceniając posturę, sposób poruszania się, jak i głos to wielce prawdopodobne było że częściej walczyli razem niż ze sobą. Postanowił zaryzykować. Zrobił krok do przodu chwytając za poły rzucającego cień na twarz kaptura. Zrobił krok do przodu chwytając za poły rzucającego cień na twarz kaptura tak by móc również samemu sięgnąć wzrokiem dalej pozwalając rozpoznać w barczystej sylwetce konkretną postać.
- Czemu tak ciężko jest być przy tobie anonimowym, Holt - bardziej stwierdził niż zapytał posyłając w kierunku mężczyzny jednocześnie oszczędne skinięcie głowy w geście pozdrowienia - Rozmawiałem z aptekarzem. Ci tu kręcili się już wtedy przed budynkiem z różdżkami by później próbować dostać się ofensywą do budynku tak więc - ja wyszedłem z ofensywą do nich - wcale nie można było się tego po nim spodziewać. Wcale - Panowie tutaj przeliczyli się chyba w swoich możliwościach, wypuścili sygnał ostrzegawczy i właściwie mam szczęście, że to wy pierwsi go dostrzegliście - o ile z dwójką tu obecnych przeciwników jakoś dawał sobie radę to wątpił by stojąc na przeciw czwórki wciąż potrafiłby utrzymać przewagę - Nie wiem czy podobnie jak ty mnie rozpoznali, czy próbowali obrobić aptekę czy też mieli inne motywy, lecz na ten moment kluczowym jest by ich pojmać i po przesłuchaniu wyczyścić pamięć. Dla dobra właściciela - spojrzał poważniej na byłego aurora chcąc przekonać go do współpracy. Zła sława ciągnęła się za Skamanderem i każdy z kim go widziano mógł skończyć tragicznie. Taka przyszłość dla aptekarza który był im potrzebny żywy była niewskazana - Nie jestem sam. Wewnątrz budynku jest jeszcze dwójka moich ludzi - zajmuje się trzecim z tej bandy. Właściciel jest bezpieczny. Chciałbym zakończyć to szybko nim zamieszaniem zainteresuje się Ministerstwo - starał się być rzeczowy i konkretny tak jak zwykle, jeszcze za czasów swojej służby. Miał nadzieję, że przez wzgląd na pracę i obecne ideologie przekona dwójkę przybyłych byłych aurorów do współpracy. Byłby bardziej niż wskazane by skonfiskowali awanturników zajmując się nimi na boku, a on wraz z Keatem i Billym mogli dokończyć swoje sprawunki z właścicielem.
- Wypuść różdżkę z ręki, a może większej krzywdy niż twój towarzysz nie zaznasz - zwrócił się do Mathieu w którego w każdej chwili był gotowy miotnąć urokiem.
|1 kratka w dół, perswazja (ale jeżeli to nie akcja i to 2 kratki w dół)
Find your wings
Zaklęcie które wymknęło się z jej różdżki było udane. Zdawała sobie sprawę że nie tylko czarna oraz biała magia są cenne i przydatne, uroki również takie bywały, dlatego ich nie zaniedbywała. Zaleczone przez Zachary’ego rany na jej plecach były zresztą świadectwem tego, jak wiele spustoszeń mogły poczynić silne uroki.
Ale mężczyźni wciąż stali na jej drodze, nie pozwalając jej wyjść.
- Przyjacielu – zwróciła się miękko do tego, którego wcześniej potraktowała silnym Amicusem (Billy). Naturalnie nie uważała go za przyjaciela, ale liczyła że to słowo podziała na umysł omotany jej zaklęciem i zasieje w nim pewne wątpliwości. – Dlaczego pozwalasz, by twój towarzysz próbował zrobić mi krzywdę? Chcę tylko w spokoju opuścić to miejsce, a on uparcie zastawia mi drogę wyjścia – kontynuowała, starając się by jej głos zabrzmiał jak głos osoby nieszkodliwej i właściwie nie chcącej tej walki. Kłamała, wiedziała przecież że muszą zrobić wszystko by pozyskać to miejsce dla Rycerzy Walpurgii, ale czego się nie robiło jeśli mogło się odnieść jakąś korzyść? Przynajmniej na to liczyła, dotąd nie używała zaklęcia Amicus w walce z faktycznym wrogiem i nie była pewna, do jakiego stopnia nieznajomy mężczyzna był nim omotany. Wiedziała jednocześnie że to nie jest Imperius i nie mogła go do niczego zmusić, a co najwyżej spróbować być przekonującą. Ale uniosła różdżkę, znowu celując nią w mężczyznę który blokował drzwi (Keat). – Everte stati – rzuciła ponownie, pragnąc usunąć go z drogi. Nie używała czarnej magii ani zaklęć czyniących szkody porównywalne do tych których sama doznała, a zwykłego uroku popularnego w klubie pojedynków, więc w jej mniemaniu postępowała przecież naprawdę łagodnie, zmuszona do walki z liczniejszymi przeciwnikami.
W dodatku na zewnątrz chyba ktoś się pojawił. Nie widziała co tam się działo, słyszała jedynie głosy i miała nadzieję, że to ktoś z ministerstwa zainteresował się wreszcie zamieszaniem i im pomoże. Ministerstwo stało teraz przecież po ich stronie i mogłoby się zainteresować trójką podejrzanych mężczyzn atakujących Rycerzy Walpurgii. Gdyby tak było, oni mogliby w spokoju odszukać właściciela apteki i przekonać go do jedynej słusznej strony w tej wojnie – ale żeby to zrobić musieli najpierw pozbyć się wrogów w jakikolwiek sposób. Tu w środku była sama, ale miała nadzieję że Mathieu i Zachary na zewnątrz sobie poradzą i zrobią co w ich mocy, by osiągnąć sukces.
Ale mężczyźni wciąż stali na jej drodze, nie pozwalając jej wyjść.
- Przyjacielu – zwróciła się miękko do tego, którego wcześniej potraktowała silnym Amicusem (Billy). Naturalnie nie uważała go za przyjaciela, ale liczyła że to słowo podziała na umysł omotany jej zaklęciem i zasieje w nim pewne wątpliwości. – Dlaczego pozwalasz, by twój towarzysz próbował zrobić mi krzywdę? Chcę tylko w spokoju opuścić to miejsce, a on uparcie zastawia mi drogę wyjścia – kontynuowała, starając się by jej głos zabrzmiał jak głos osoby nieszkodliwej i właściwie nie chcącej tej walki. Kłamała, wiedziała przecież że muszą zrobić wszystko by pozyskać to miejsce dla Rycerzy Walpurgii, ale czego się nie robiło jeśli mogło się odnieść jakąś korzyść? Przynajmniej na to liczyła, dotąd nie używała zaklęcia Amicus w walce z faktycznym wrogiem i nie była pewna, do jakiego stopnia nieznajomy mężczyzna był nim omotany. Wiedziała jednocześnie że to nie jest Imperius i nie mogła go do niczego zmusić, a co najwyżej spróbować być przekonującą. Ale uniosła różdżkę, znowu celując nią w mężczyznę który blokował drzwi (Keat). – Everte stati – rzuciła ponownie, pragnąc usunąć go z drogi. Nie używała czarnej magii ani zaklęć czyniących szkody porównywalne do tych których sama doznała, a zwykłego uroku popularnego w klubie pojedynków, więc w jej mniemaniu postępowała przecież naprawdę łagodnie, zmuszona do walki z liczniejszymi przeciwnikami.
W dodatku na zewnątrz chyba ktoś się pojawił. Nie widziała co tam się działo, słyszała jedynie głosy i miała nadzieję, że to ktoś z ministerstwa zainteresował się wreszcie zamieszaniem i im pomoże. Ministerstwo stało teraz przecież po ich stronie i mogłoby się zainteresować trójką podejrzanych mężczyzn atakujących Rycerzy Walpurgii. Gdyby tak było, oni mogliby w spokoju odszukać właściciela apteki i przekonać go do jedynej słusznej strony w tej wojnie – ale żeby to zrobić musieli najpierw pozbyć się wrogów w jakikolwiek sposób. Tu w środku była sama, ale miała nadzieję że Mathieu i Zachary na zewnątrz sobie poradzą i zrobią co w ich mocy, by osiągnąć sukces.
The member 'Lyanna Zabini' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k10' : 1, 4, 9
#1 'k100' : 55
--------------------------------
#2 'k10' : 1, 4, 9
Do szczęścia brakowało im tylko pojawienia się fantastycznych przyjaciół jednego z przeciwników. Przynajmniej zdradzili jego nazwisko, a o ile Rosier się nie mylił, było na liście osób poszukiwanych, szczególnie po tym jak zobaczył jego odsłoniętą twarz. Czyli jednak mieli rację, ich obecność w Aptece nie była przypadkowa, kombinowali, stawiali ruch oporu i występowali przeciwko nim. Nic dziwnego, że wysyłali kogoś pokroju zagorzałego Zakonnika. Problem polegał na tym, że skoro znał się z dwoma mężczyznami wcale nie było tak kolorowo. Ich sytuacja była beznadziejna. Lyanna była w potrzasku, Zachary próbował uleczyć swoje rany i średnio miał jak mu pomóc, był więc sam przeciwko trójce? No chyba, że zamiary dwóch mężczyzn mogły zostać źle odebrane. Niemniej jednak, skoro poznał nazwisko przeciwnika i wiedział, kto za tym wszystkim stał, nie mógł tak po prostu dać się złapać. Nawet jeśli złapią Lyannę i Zachary'ego, on będzie wiedział kto za tym stoi i z jakiego powodu, a sprawa była wyjątkowo jasna. Nie zamierzał czekać.
- Abesio! - rzucił wyraźnie, nie czekając na dokończenie wywodu przez Anthony'ego. Liczył na to, że uda mu się umknąć przed ewentualnymi atakami i zniknąć im z oczu... Dalsze działania pozostaną tajemnicą. Oby jednak los mu sprzyjał.
- Abesio! - rzucił wyraźnie, nie czekając na dokończenie wywodu przez Anthony'ego. Liczył na to, że uda mu się umknąć przed ewentualnymi atakami i zniknąć im z oczu... Dalsze działania pozostaną tajemnicą. Oby jednak los mu sprzyjał.
Mathieu Rosier
The last enemy that shall be destroyed is | death |
The member 'Mathieu Rosier' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 63
'k100' : 63
Billy, tylko dzięki swojej ponadprzeciętnej zwinności zdołał się przesunąć obok Keata i rzucić tarczę, która uchroniła go przed urokiem. Zaklęcie Keatona było nieudane. Zachary pomimo bólu i trzęsących się dłoni przytknął do pleców różdżkę. Musiał wygiąć się się odrobinę dziwacznie, ale działanie zakończyło się sukcesem. Poczuł jak magia zamyka jedną z ran przynosząc mu odrobinę ulgi. Lyanna odezwała się Billy’ego, który niezmiennie odczuwał opór przed skrzywdzeniem jej. Z jej różdżki wydobył się promień zaklęcia, które pomknęło w stronę Keatona.
Mathieu zaryzykował sięgając po teleportację. Zniknął wszystkim z pola widzenia. Kiedy zaklęcie zakończyło swoje działanie wyrzuciło go pośrodku salonu. Pęd sprawił że wpadł na wysoką szafę. A trzyosobowa rodzina z zaskoczeniem wpatrywała się w mężczyznę.
- Co pan tu robi? - zapytał mężczyzna, chowając za swoimi plecami syna i kobietę. Sam sięgnął do kieszeni po różdżkę nie wiedząc, czego spodziewać sie po nagłym pojawieniu mężczyzny. Rosier mógł dostrzec trzy na trzech ścianach. Jedne znajdujące się w kierunku ulicy z której się teleportował, drugie na przeciwległej ścianie i trzecie, prowadzące ku górze.
- Jak chciałeś pozostać anonimowym, to może dobrze byłoby nie pojawiać się na słupach w mieście? - odpowiedział mu mężczyzna podchodząc bliżej. Zmarszczył brwi słuchając dalej wypowiadanych przez mężczyznę słów, jego różdżka skierowała się w stronę pozostającego na ulicy mężczyzny. - Ten znak było widać dobry kawałek stąd. Nie ma pewności, że nie pojawi się więcej gości. - określił rzeczowo, zwracając się wprost do Skamandera. - Odłóż różdżkę i unieś obie ręce tak, żebyśmy je widzieli. - powiedział do znajdującego się na ziemi Zachary’ego.
- To usuwanie pamięci, kiedy jeden z nich zniknął może nie okazać się proste. - stwierdził Withelby chwilę po tym, jak zniknął Rosier. Bolt zgodził się z nim skinieniem głowy. - Homenum Revelio niewiele nam powie, w budynkach mogą znajdować się inni ludzie. - zmarszczył brwi również podchodząc bliżej. Na razie żadne z nich nie rzuciło zaklęć, jednak jasnym było, że nie zaatakują Skamandera.
przypominam, że nie reaguje i nie opisujecie zdarzeń, które dzieją się w danej kolejce. Nie zakładajcie, że coś się udało, jeśli nie zostało to określone w poście MG.
Mat, mapa została wysłana na Twoje PW. jeśli wysyłasz jakieś wiadomości tylko do wiedzy MG, proszę pisz je na konto Justine.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
Zaklęcie Billy’ego 10 tura
amicus Billy (Lyanna)
eliksir ochrony - Zachary 2/5
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Leanna: 177/202; -5 (10 kłute, 15 tłuczone)
Zachary: 99/210 -30 (137101 kłute, 10 tłuczone)
Mathieu 222
Mathieu zaryzykował sięgając po teleportację. Zniknął wszystkim z pola widzenia. Kiedy zaklęcie zakończyło swoje działanie wyrzuciło go pośrodku salonu. Pęd sprawił że wpadł na wysoką szafę. A trzyosobowa rodzina z zaskoczeniem wpatrywała się w mężczyznę.
- Co pan tu robi? - zapytał mężczyzna, chowając za swoimi plecami syna i kobietę. Sam sięgnął do kieszeni po różdżkę nie wiedząc, czego spodziewać sie po nagłym pojawieniu mężczyzny. Rosier mógł dostrzec trzy na trzech ścianach. Jedne znajdujące się w kierunku ulicy z której się teleportował, drugie na przeciwległej ścianie i trzecie, prowadzące ku górze.
- Jak chciałeś pozostać anonimowym, to może dobrze byłoby nie pojawiać się na słupach w mieście? - odpowiedział mu mężczyzna podchodząc bliżej. Zmarszczył brwi słuchając dalej wypowiadanych przez mężczyznę słów, jego różdżka skierowała się w stronę pozostającego na ulicy mężczyzny. - Ten znak było widać dobry kawałek stąd. Nie ma pewności, że nie pojawi się więcej gości. - określił rzeczowo, zwracając się wprost do Skamandera. - Odłóż różdżkę i unieś obie ręce tak, żebyśmy je widzieli. - powiedział do znajdującego się na ziemi Zachary’ego.
- To usuwanie pamięci, kiedy jeden z nich zniknął może nie okazać się proste. - stwierdził Withelby chwilę po tym, jak zniknął Rosier. Bolt zgodził się z nim skinieniem głowy. - Homenum Revelio niewiele nam powie, w budynkach mogą znajdować się inni ludzie. - zmarszczył brwi również podchodząc bliżej. Na razie żadne z nich nie rzuciło zaklęć, jednak jasnym było, że nie zaatakują Skamandera.
przypominam, że nie reaguje i nie opisujecie zdarzeń, które dzieją się w danej kolejce. Nie zakładajcie, że coś się udało, jeśli nie zostało to określone w poście MG.
Mat, mapa została wysłana na Twoje PW. jeśli wysyłasz jakieś wiadomości tylko do wiedzy MG, proszę pisz je na konto Justine.
Withelby posiada żywotność 90, opcm 25, uroki 10 zwinność 5, sprawność 5, odporność magiczną I
- Withelby:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 90żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 72 - 81 71-80% brak -10 63 - 71 61-70% brak -15 54 - 62 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 45 - 53 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 36 - 44 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 27 - 35 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 18 - 26 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 17 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
- holt:
Żywotność
Wartość żywotności postaci: 110żywotność zabronione kara wartość 81-90% brak -5 89 - 99 71-80% brak -10 78 - 88 61-70% brak -15 67 - 77 51-60% potężne ciosy w walce wręcz -20 56 - 66 41-50% silne ciosy w walce wręcz -30 45 - 55 31-40% kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz -40 34 - 44 21-30% uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 -50 23 - 33 ≤ 20% teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz -60 ≤ 22 10 PŻ Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). -70 1 - 10 0 Utrata przytomności
działające:
protecta - obejmuje cały i niektóre miejsca przed nim, w tej chwili również rycerzy(krawędzie bariery można dostrzec na dole mapy
Zaklęcie Billy’ego 10 tura
amicus Billy (Lyanna)
eliksir ochrony - Zachary 2/5
Zasady eksperymentalne: Za każdym razem, gdy w opisie zaklęcia (np. przy określeniu zadawanych obrażeń) pojawia się statystyka (U, OPCM, T, L, CM, E), nie liczymy całej statystyki postaci a jedną dodatkową kość k10 za każde rozpoczęte 5 punktów w danej statystyce.
Czas na odpis: 24h
Nie obowiązuje żadna kolejka, piszą zarówno Zakonnicy, jak i Rycerze w dowolnej kolejności. Należy przyjąć, że wszystkie wasze ruchy dzieją się w tym samym czasie - reagujecie wyłącznie na zaklęcia, ruchy i zdarzenia ujęte w tym poście mistrza gry, nie na zdarzenia dziejące się podczas tej tury i nie na zaklęcia, które dopiero zostaną rzucone.
Żywotność:
Keat: 236/246 (10 kłute)
Billy: 221/236 (15 kąsane)
Anthony: 231/249
Leanna: 177/202; -5 (10 kłute, 15 tłuczone)
Zachary: 99/210 -30 (
Mathieu 222
Skinął milcząco głową Keatonowi w odpowiedzi, oddychając z lekką ulgą, gdy udało mu się obronić go przed urokiem - wciąż jednak pozostawali w impasie; przeniósł spojrzenie na kobietę, kiedy ta zwróciła się do niego i zmarszczył brwi. Jego umysł wciąż kłócił się sam ze sobą, ciążąca na nim magia wprowadzała chaos, nie pozwalając mu na skrzywdzenie czarownicy - ale nic poza tym, amicus nie był imperiusem, a on ufał swojemu towarzyszowi na tyle, by nie próbować sabotować jego działań. - Odniosłem wrażenie, że to ty p-p-próbujesz zrobić krzywdę jemu - odpowiedział spokojnie, spokojniej niż się czuł; słowa kobiety być może byłyby bardziej przekonujące, gdyby nie były zakończone kropką w postaci kolejnego zaklęcia, użycia siły; osoby, które nie miały złych zamiarów sięgały po słowa - nie różdżkę. - Wypuścimy cię, jak tylko nam w-wy-wyjaśnisz, kim jesteście i dlaczego nas z-za-zaatakowaliście - dodał, wiedząc już, że tego nie zrobią; próbowali już z nimi rozmawiać wcześniej, jednak bezskutecznie.
Wciąż nie ruszając się z miejsca, uniósł nieco różdżkę, tym razem sięgając po niewerbalną inkantację i wykonując staranny ruch nadgarstkiem; w Keatona mknęło kolejne zaklęcie - ale nie mogli ciągnąć tego teatrzyku w nieskończoność, musiał postarać się ponownie przeciągnąć szalę na ich stronę.
| zaklęcie niewerbalne - więc wysyłam na pw do mistrza gry <3
Wciąż nie ruszając się z miejsca, uniósł nieco różdżkę, tym razem sięgając po niewerbalną inkantację i wykonując staranny ruch nadgarstkiem; w Keatona mknęło kolejne zaklęcie - ale nie mogli ciągnąć tego teatrzyku w nieskończoność, musiał postarać się ponownie przeciągnąć szalę na ich stronę.
| zaklęcie niewerbalne - więc wysyłam na pw do mistrza gry <3
I came and I was nothing
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
and time will give us nothing
so why did you choose to lean on
a man you knew was falling?
William Moore
Zawód : lotnik, łącznik, szkoleniowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył
OPCM : 30 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30
SPRAWNOŚĆ : 25
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
The member 'Billy Moore' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 48
'k100' : 48
Ulga przyniesiona zaklęciem była kojąca. Jedna z ran zasklepiła się pod wpływem silnego zaklęcia, które zdołał z siebie wykrzesać z dostateczną mocą. Wciąż jednak pozostało ich kilka, wciąż musiał pozostać skupionym, działać dalej, póki bariera z eliksiru trwała i chroniła go przed Skamanderem. Nie przesłyszał się, choć miał takie wrażenie. Mimo to, zawierzył temu, co usłyszał, uświadamiając sobie, że pomoc zwabiona czerwonymi iskrami miała przysłużyć się Zakonowi. Gdzie, na bogów, były służby Ministerstwa, kiedy oni walczyli? Nie chciał się nad tym zastanawiać. Inkantacja padająca z ust Rosiera zadała mu cios znacznie silniejszy niż lodowe sople. Poczucie zdrady przepełniło go do głębi; uciekł bez słowa. Nie zamierzał robić sobie nadziei, że sprowadzi pomoc, choć mógł próbować to uczynić. Zniknięcie było dla niego nazbyt oczywiste.
Komendę, rozkaz, czymkolwiek były słowa nakazujące opuścić różdżkę, skwitował ciszą. Przesunął ją jedynie powoli po plecach w kolejne miejsce, w którym znajdowała się rana. Co mogli mu zrobić? Póki bariera istniała, był bezpieczny i mógł korzystać z tego, udowadniając im oraz sobie, że był w stanie uleczyć każde rany zadane w trakcie walki, nawet gdy ta przeistaczała się w pogawędkę.
— Curatio Vulnera Maxima — podjął raz jeszcze tę samą formułę, przytykając koniec różdżki do krawędzi rozciętej skóry na plecach. Wciąż z zamkniętymi oczami próbował osiągnąć skupienie wystarczające do wykonania kolejnego kroku ku uzdrowieniu ran.
Komendę, rozkaz, czymkolwiek były słowa nakazujące opuścić różdżkę, skwitował ciszą. Przesunął ją jedynie powoli po plecach w kolejne miejsce, w którym znajdowała się rana. Co mogli mu zrobić? Póki bariera istniała, był bezpieczny i mógł korzystać z tego, udowadniając im oraz sobie, że był w stanie uleczyć każde rany zadane w trakcie walki, nawet gdy ta przeistaczała się w pogawędkę.
— Curatio Vulnera Maxima — podjął raz jeszcze tę samą formułę, przytykając koniec różdżki do krawędzi rozciętej skóry na plecach. Wciąż z zamkniętymi oczami próbował osiągnąć skupienie wystarczające do wykonania kolejnego kroku ku uzdrowieniu ran.
Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about
I don't care about
the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Zachary Shafiq' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k10' : 10, 2, 9, 2, 1
#1 'k100' : 64
--------------------------------
#2 'k10' : 10, 2, 9, 2, 1
Apteka Sluga i Jiggersa
Szybka odpowiedź