Wydarzenia


Ekipa forum
Zaułek
AutorWiadomość
Zaułek [odnośnik]07.09.15 23:09
First topic message reminder :

Zaułek

Ulica Pokątna składa się nie tylko z głównej ulicy, choć to na niej tętni życie. Pomiędzy wejściami do niektórych sklepów, znajdują się odnogi mniejszych uliczek, bardziej zaniedbanych, ponurych, często wyboistych - nikt nie widzi celu w ich odnowie. Czasami przebiegnie tu bezpański kot, by za chwilę zniknąć w cieniu. Dróżki najczęściej krzyżują się ze sobą, tworząc skomplikowaną sieć, w której można łatwo się zgubić, niektóre są ślepe, a wszystkie wydają się tak samo podobne.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.08.18 15:58, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaułek - Page 29 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zaułek [odnośnik]24.08.19 16:23
Brak doświadczenia w kradzieżach kieszonkowych na pewno w tym momencie był dla młodego Goyle’a sporą przeszkodą, ale to nie było nic… czego nie mógłby zmienić z czasem. O ile tylko będzie na tyle sprytny, żeby wybierać łatwe ofiary.
Co do powodów, dla których Hjall postanowił zająć się kradzieżami… było ich kilka. Jednym z nich był faktyczny brak galeonów. Dzieciak nie był głupi. Yana faktycznie o niego dbała, nie chodził głodny, miał co na siebie włożyć ale widział, że czarownicy się nie przelewa. Tak doszedł do wniosku, że jeśli chciał czekoladowe żaby czy cokolwiek innego… musi sam ogarnąć temat skąd wziąć na to pieniądze. Oczywiście, mógłby spróbować czegoś bardziej standardowego, ale to wydawało się dużo prostsze, chociaż bardziej ryzykowne. Do tego wszystkiego to całe podkradanie się nieświadomych ofiar i potem szybkie znikanie z łupem, całkiem mu się spodobało. Czuł niemałą satysfakcję, gdy udało mu się wrócić z tymi paroma syklami do Michaela. Szybko przejrzał zawartość i przełożył te parę sykli do kieszeni, a portmonetkę wyrzucił. Nie była mu potrzebna, a do tego, gdyby ktoś z nią go przyłapał to tylko miałby problem. Nie warto było ryzykować.
Przysłuchiwał się uważnie słowom nieznajomego. Przez moment wydawało się, że nie bardzo wie co mężczyzna chciał mu przekazać, ale po chwili w jego oczach pojawił się błysk zrozumienia. No bo czy to nie byłoby trochę podobne do rozcinania skórki na Puszku Pigmejskim? Szybko i zdecydowanie, ale równocześnie płynnie, żeby cięcie było równe. Jeśli tak to powinien dać radę. -Hmmm- mruknął i przez chwilę stał rozmyślając nad słowami Michaela.
-Pokaż mi, z bliska- wypalił w końcu ani prośbę, ani żądanie. Równocześnie zerwał się ze swojego miejsca i podbiegł do przed chwilą wyrzuconej portmonetki. Wsadził do niej parę sykli i wcisnął ją niedbale do kieszeni. -Zabierzesz mi ją? - zapytał. Miał nadzieję, że czarodziej się zgodzi na taki mały pokaz. Zresztą to chyba byłby najprostszy sposób na pokazanie chłopcu tego co każdy kieszonkowiec wiedzieć powinien, prawda?
Hjalmar Goyle
Hjalmar Goyle
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t6246-hjalmar-goyle#155131 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Zaułek [odnośnik]26.08.19 21:38
Chłopiec wydał mu się zaskakująco rozsądny jak na swój wiek. Dojrzalszy od reszty dzieciaków, pewnie też naznaczony innymi wydarzeniami. Kradzieże nie były rozwiązaniem, zwłaszcza dla takich jak Michael, którzy mogli mieć normalną pracę. Może i za parszywe pieniądze, ale przynajmniej uczciwie zarobione. Hjalmar nie miał już w tej kwestii wyboru; dopiero miał pójść do szkoły. Być może jego opiekun nie był w stanie zapewnić mu wszystkich jego zachcianek, a on nie potrafił z nich rezygnować. Pewnie był to też jakiś element rozrywkowy. Nie trząsł się ze strachu, nie martwił się konsekwencjami, ale i w tym względzie znacząco różnił się od losów Scaletty. Goyle może pozwalać sobie na błędy, mniejsze czy większe, to już bez znaczenia. Zawsze może wcisnąć komuś kit, że zrobił to przypadkiem. Bez premedytacji, zastanowienia. Nietrudno było w to wszystko uwierzyć, zważywszy na jego młody wiek. To jeszcze dziecko, pewnie nie zna tych wszystkich moralnych zasad i nie umie rozróżnić dobra od zła, bynajmniej wedle tych ogólnie przyjętych reguł. Naiwność bogatych damulek działała w tej materii jedynie na korzyść Hjalla. Mike nie miał już w tym względzie tyle szczęścia; i chociaż prezentował się dosyć niegroźnie, a z twarzy zdawał się być nawet sympatyczny, nie zdoła nikogo oszukać. Ani ofiary, ani sądu, który mógłby egzekwować jego karę. Ryzyko wzrastało, ale z nim też hipotetyczne korzyści. Coś za coś. Wiedział w co się pakuje. Gdyby chciał, już dawno by to wszystko zaprzestał. Ale najwyraźniej życie na marginesie społecznym nie stanowiło dla niego decydującego argumentu.
Jego odpowiedź mogła być niejasna. Chaotyczna, niesprecyzowana i niezrozumiała. Nie miał problemu z tym, by zaprezentować mu umiejętność z bliska, tuż pod nosem. Zrobi to tak, jakby rzeczywiście chciał okraść go z sakiewki. Madon', nie powinien nikomu wpajać takiej wiedzy. Zwłaszcza jemu. Autorytet eksperta jakoś mu nie schlebiał. Pewnie ze względu na dziedzinę. Ale sam tego chciał; zaczął, zatem też powinien skończyć.
Portmonetka z paroma syklami w środku nie rzucała się jakoś specjalnie w oczy. Skryta była w większości w kieszeni, ale było to dość proste zadanie. Wystarczyło tylko, że zajdzie chłopca od tyłu, sięgnie długimi palcami do otwartej wstawki ubrania i gotowe. Pochylił się nad nim, cicho mówiąc:
- Podchodzisz, łapiesz i od razu odchodzisz. Chowasz łup, żeby nikt się nie zorientował. - Nie szarpiąc za materiał, szybkim i zręcznym ruchem wyciągnął portfelik. Powinien jeszcze wcisnąć go za pazuchę swojego płaszcza, albo włożyć którychś z otworów spodni, oddalając się przy tym od Hjalla. Tę część już sobie podarował, a przynajmniej tę drugą, bowiem sakiewkę wcisnął teraz do swojej kieszeni.
- Twoja kolej.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zaułek [odnośnik]01.09.19 9:41
Zdecydowanie ostatnie wydarzenia w życiu Hjalmara sprawiły, że mały Goyle sprawiał wrażenie dojrzalszego niż był w rzeczywistości. Chociaż ktoś kto go znał dłużej mógłby powiedzieć, że nawet przed tym wszystkim był dużo spokojniejszy od większości dzieci. Po części pewnie to zasługa wychowania Eir, a po części jego własnego charakteru.
Co do samych kradzieży Michael miał rację. Z jednej strony Hjalmar nie chciał rezygnować z niektórych zachcianek, a głupio było mu o nie prosić Yanę. W końcu czekoladowa żaba czy paczka musów świstusów nie była mu niezbędna do życia. No albo magiczny model statku, ten który miał już dawno przepadł, chętnie przygarnąłby podobny, ale na to trzeba było mieć galeony i jakoś musiał je zdobyć.
Kradzież wydawała się najprostsza do przeprowadzenia. Poza tym nawet jakby ktoś go przyłapał na tym niecnym procederze i nie uwierzyłby w bajerę małego Goyla… to co mu zrobią? Chyba co najwyżej odstawią do domu, o ile zechcą się zapuścić na zapyziałe uliczki Nokturnu, i powiedzą Yanie czym zajmował się na Pokątnej. Czy Dolohov by się przejęła tym, że Hjalmar zajął się kradzieżami? Coś mu mówiło, że chyba nie miałaby z tym większego problemu, przynajmniej, dopóki Hjall nie ściągałby na jej głowę kłopotów.
Blondynek był wyjątkowo skupiony na tym co mu pokazywał Michael w momencie, gdy ruszył, żeby mu pokazać w czym rzecz. Coś mu mówiło, że szansa na takie „lekcje” nie nadarza się zbyt często, więc Hjalmar miał zamiar korzystać, póki może.
Teraz po pokazie i wcześniejszym, krótkim tłumaczeniu Michaela wszystko mniej więcej zaczęło mu się układać w głowie. Chyba zrozumiał już w czym rzecz.
-Jasne- rzucił tylko kiedy Scaletta zakomenderował zamianę ról. W sumie to nie było głupie. Hjalmar mógł przećwiczyć to co pokazał mu wcześniej czarodziej, bez ryzyka zostania złapanym.
Młody Goyle szybko podszedł do mężczyzny, złapał za wystający nieco z kieszeni portfel i spróbował go wyciągnąć podobnym ruchem co Michael wcześniej. Nie było najgorzej, bo go nie upuścił, ale czarodziej mógł poczuć delikatne szarpnięcie, kiedy chłopiec uwalniał go od portfela. Mimo wszystko szarpnięcie było dużo słabsze niż wtedy, gdy Hjall chciał go okraść za pierwszym razem.
-Coś takiego?- zapytał obserwując uważnie swoimi niebieskimi oczami mężczyznę
Hjalmar Goyle
Hjalmar Goyle
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Dzieci
Dzieci
https://www.morsmordre.net/t6246-hjalmar-goyle#155131 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Zaułek [odnośnik]04.09.19 20:30
Być może chodziło o historię, a być może to po prostu jakieś wybitnie mądre, niezbyt temperamentne dziecko. Michael nie miał tej wiedzy, a nawet gdyby ją posiadał, nic by to pewnie w owej materii nie zmieniło. Pewnie powinien był nie zwracać uwagi na poczynania tego chłopca; pewnie lepiej by było, gdyby skradzione przez niego zawartości cudzych sakiewek znalazły się we własnych kieszeniach Scaletty. Że też obudził się w nim ten instynkt zainteresowania kimkolwiek innym, aniżeli samym sobą. I to na dodatek z tak inwazyjnym działaniem. Właśnie tłumaczył Hjallowi, jak powinien okradać przechodniów. Zero moralności, zero jakiejkolwiek przyzwoitości. Czysta demoralizacja, ot co. On jednak nie postrzegał swoich czynów w tych kategoriach, co najwyżej miał sobie za złe, że uniósł się ze swoim ego i chwilowo próbował robić za jakikolwiek autorytet. Z drugiej strony miał to gdzieś. Pewnie widzi tego chłopaka pierwszy i ostatni raz na oczy. To zupełnie obca mu osoba, a jedna celna porada to nic wielkiego w rzeczonej skali. Głupi nie był, sprytu też mu nie brakowało, a z wiekiem pewnie jeszcze bardziej rozkwitnie. Goyle da sobie radę, niezależnie od tego czy przyswoi wskazówki Scaletty, czy nie. Wydawał się być jednak zaangażowany, pewnie mało który przypadkowo spotkany na ulicy facet wyszedłby z inicjatywą nauki takich umiejętności. Michaelowi pewnie brakowało pedagogicznego podejścia, by zostać profesorem z tej dziedziny, ale najważniejsze uwagi udało mu się przekazać. Jak się niedługo potem okazało, zostały one przyswojone z raczej pozytywnym skutkiem, wszak blondyn poradził sobie z zadaniem. Brakowało mu jeszcze doświadczenia, obycia z własnymi kończynami, dostatecznego panowania nad nimi, by zdobyć pożądany przedmiot bez szarpnięcia. Ale zabrał go, bez upuszczenia, bez oczywistego zwrócenia uwagi. Zajęta czymś innym dama pewnie nie przejęłaby się tak minimalnym ruchem. Jeszcze trochę i się wyrobi, naturalna kolej rzeczy. Na zadane pytanie tylko skinął głową twierdząco. Wyciągnął papierosa, włożył go sobie za ucho. Pochylił się nad chłopcem i zupełnie szczerze, choć dość mrukliwym tonem, powiedział:
- Udanych łowów. - Wyszedł z zaułku, zostawiając chłopca samego. Gdzieś w międzyczasie jeszcze obejrzał się za siebie, jakoby liczył ujrzeć Hjalmara w akcji. Potem już tylko rozglądał się za tym, kogo może oskubać z tych kilku zaplutych sykli. Fajki się kończyły, a musiał mieć za co je kupić, czyż nie?

zt
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Zaułek [odnośnik]28.09.19 20:20
Do ustalenia - pierwsza połowa marca?

Londyn pachniał ziołami, ludźmi i wolnością.
Od pamiętnego wybuchu kociołka, Isabelle nie miała wstępu do pracowni alchemicznej - nie w ciąży.
Potem urodziła dziecko, a jej zdrowie gwałtownie się pogorszyło. Podobno, podobno, większość kobiet odczuwa na widok dziecka taką radość i miłość, że ich szczęście przyćmiewa później wspomnienia bólu.
Ale Belle ledwo pamiętała moment, gdy po raz pierwszy ujrzała syna - zamglonym wzrokiem, przed utratą przytomności. Pamiętała za to przeszywający ból w płucach i lędźwiach, pamiętała walkę o każde pchnięcie i każdy oddech, pamiętała długie tygodnie spędzone w łóżku. Okres rekonwalescencji, wymuszony osłabieniem i klątwą Ondyny. Nadopiekuńczość ojca, współczujące spojrzenia służących, obce kobiety wychowujące jej dziecko, gdy ona była przykuta do łoża.
Sytuacja zmieniła się w połowie lutego, gdy lady Carrow zaczęła odzyskiwać siły. Mogła spędzać z synem coraz więcej czasu, a niemowlę powoli zaczęło się do niej przyzwyczajać. W końcu, w marcu, mogła już swobodnie chodzić i spełniać towarzyskie obowiązki. W końcu wybłagała u ojca wyjazd do Londynu, wizytę w sklepie z ingrediencjami, nieśmiały powrót do alchemii. WIędła z powodu bezczynności, a macierzyństwo nie absorbowało jej całego czasu - nie z tłumem służek.
Potrzebowała czasu dla siebie, krótkiego oddechu. Dlatego wybrała się na Pokątną z zaufaną służką. Jak zawsze, jak za dawnych czasów. 
Rozdzieliły się pod sklepem zielarskim - również tak jak zawsze. Marie udała się do Madame Malkin, a Belle w spokoju oglądała ingrediencje. Wzięła ze sobą również kilka wcześniej uwarzonych eliksirów oraz tajemnicze białe kryształy, aby mieć z czym porównać jakość ziół (i w głębi serca, była ciekawa, czy kryształy reagują na coś jeszcze). Obładowana ziołami, wyszła w końcu na zewnątrz, zastanawiając się, czy powinna udać się do Madame Malkin czy też poczekać tutaj na Marie. Pomna niefortunnej przygody z listopada, nie zamierzała zapuszczać się w nieznane miejsca, takie jak Horizont Alley. Co prawda, stała teraz przy zaułku, ale to był przecież bezpieczny zaułek w samym centrum. Nie zwracała zresztą uwagi na ludzi na ulicy. Przymknęła oczy, rozkoszując się marcowym powietrzem i promieniami wiosennego słońca. Jej myśli odruchowo podążyły ku alchemii, nieśmiało planowała kolejne receptury.
W jesieni rozglądałaby się panicznie, szukając wszędzie śladów Percivala. Ale zimą jego cienie przestały ją nawiedzać na każdym kroku - tak, jakby problemy zdrowotne i płacz syna zadziałały niczym otrzeźwiający spirytus, wypalający stare rany.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Zaułek [odnośnik]09.10.19 19:05
Nie wiedział, dlaczego właściwie wciąż tam przychodził.
Początkowo rzeczywiście miał nadzieję, że ją zobaczy. Pamiętał, że lubiła tę aptekę, pachnącą świeżymi ziołami i czymś nieuchwytnym, charakterystycznym, czego nie potrafił nazwać, ale co zawsze mgliście kojarzyło mu się z pracownią alchemiczną w Ashfield Manor. W czasach przed odwiedzała ją często; nie raz i nie dwa starał się zrozumieć, dlaczego; dlaczego wolała wyprawiać się po ingrediencje samodzielnie – zamiast zwyczajnie polecić służbie dostarczenie ich prosto do rezydencji? Podejrzewał, że mogła to być kwestia poczucia kontroli, w pracy ze smokami on sam również nie przepadał za dzieleniem zadań, które mógł wykonać sam; a może po prostu źle czuła się w zamknięciu, w milczącym poczuciu, że od świata zewnętrznego oddzielają ją złote pręty przepięknej klatki?
Po raz pierwszy pojawił się pod mieszczącą sklep kamienicą tego samego dnia, kiedy otrzymał od niej list – podskórnie przeczuwając, że jej tam nie zastanie, ale mimo wszystko odwracając się na widok każdej czarownicy, której profil lub szata choć odrobinę kojarzyłyby mu się z nią. Wiedział, że miała rację – że nie powinni spotykać się twarzą w twarz, że, przede wszystkim, nie powinien ściągać na nią niepotrzebnej uwagi wroga, ale wmawiał sobie, że wcale nie chodziło o to; że chciał tylko sprawdzić, upewnić się, przekonać na własne oczy, że była cała i zdrowa. Bezskutecznie, nie udało mu się dostrzec jej w tłumie ani wtedy, ani później, kiedy dzień w dzień zahaczał o to miejsce po drodze do rezerwatu, przystając w pobliskim zaułku i wypalając jeden po drugim trzy papierosy; z czasem zaczął rozpoznawać ludzi, którzy pojawiali się na ulicy regularnie: mężczyznę w purpurowym meloniku, który zawsze wchodził do kwiaciarni po drugiej stronie alejki na kilka minut po otwarciu i wychodził z niej z wiązanką kwiatów o bladobłękitnych płatkach; tęgą kobietę o rumianych policzkach, robiącą zakupy w piekarni na rogu; młodą dziewczynę w połatanym płaszczu, która odwiedzała aptekę dokładnie raz w tygodniu, zawsze o tej samej godzinie. W którymś momencie przestało chyba nawet chodzić o realne wypatrzenie Isabelle wśród bezimiennych twarzy, a o utrzymanie żywym poczucia, że jej tam nie było – że zniknęła, tak samo, jak zniknęła z jego życia; im szczelniej zamykał umysł na atakujące go bodźce tym wyraźniej to widział, dostrzegał brak sensu (i konsekwencji) we własnych działaniach – i godził się z tym stanem rzeczy, dopatrując się w tych dziwnych porankach jakiegoś wpływu prawie terapeutycznego, pozwalającego mu na przetrwanie dnia bez ciągłego zastanawiania się nad tym, gdzie był teraz jego syn – oraz kobieta, która wydała go na świat.
Nie był przygotowany na to, że twarz Isabelle wreszcie dołączy do tej barwnej mozaiki. W pierwszej chwili nawet jej nie zauważył, bardziej wyczuwając, że coś było nie tak – jego organizm łaskawie poinformował go o tym fakcie przyspieszonym biciem serca i trudnym do opisania uczuciem spadania, jakby schodząc po schodach, zgubił jeden stopień – a jego stopa, zamiast na twardy grunt, natrafiła na pustkę. Odnalazł utraconą równowagę sekundę później, gdy pole jego widzenia finalnie się wyostrzyło, ogniskując na łagodnych rysach i brązowych kosmykach, na przymkniętych lekko powiekach – o których wiedział, że kryły pod sobą oczy w kolorze lasu. Zareagował instynktownie, bez zastanowienia, nie poświęcając nawet jednego uderzenia serca na rozważenie co dalej; zamiast tego jednym płynnym ruchem odrzucił tlącego się papierosa prosto w topniejący śnieg i oderwał się od muru, niwelując dystans między nimi, choć jeszcze chwilę temu wydawał się niemożliwy do przebycia; nie mógł uwierzyć, że naprawdę była tutaj, żywa i realna, z jakiegoś powodu wydawało mu się to surrealistyczne – ale w momencie, w którym łapał ją delikatnie za łokieć, wcale o tym nie myślał. – Belle – odezwał się, nachylając się nad nią nieznacznie, głównie po to, żeby dać jej szansę na rozpoznanie jego głosu – żeby nie podniosła krzyku, sądząc, że została zaatakowana. Odczekał, aż jej spojrzenie skupi się na jego twarzy, aż w jej oczach błyśnie zrozumienie – po czym pociągnął ją lekko w stronę zacienionego zaułka, z którego właśnie wyszedł, zdecydowanie bardziej skrytego przed oczami ewentualnych gapiów, niż tętniąca życiem ulica.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zaułek [odnośnik]13.10.19 22:08
Kilka miesięcy temu to Isabelle wypatrywała Percivala na każdym rogu, nie tracąc nadziei, że każdy wysoki, przystojny brunet to on. Właśnie przez taką pomyłkę poznała innego przystojnego bruneta - Benjamina, którego imię nosił teraz jej syn. Nie miała pojęcia, czy pan Wright faktycznie opiekuje trochę się jej mężem, tak jak go prosiła, ale postanowiła przynajmniej uszanować ostatnie życzenie Percivala i nadać dziecku takie imię, o jakie prosił.
Prosił też o spotkanie, którego mu odmówiła. Z ciężkim sercem, ze łzami, bez pełnego przekonania - lecz surowe słowa listu nie były przecież w stanie przekazać jej emocji. Mimo wszystko, nie sądziła, że Percy uszanuje jej życzenie i zamilknie. Ba, miała przekorną nadzieję, że odpisze jej gniewnie, z pretensją, z pasją. Że zawalczy o to, by być częścią ich życia.
Ale Percy był zawsze taki szlachetny. Nigdy nie podniósłby głosu (ani pióra) na żonę, najwyraźniej robił to tylko na Stonehenge. I walczył o jakieś szlamy, a nie własną rodzinę. Usiłowała się z tym pogodzić, a rytm nowych obowiązków jej pomagał. Zajmowanie się synem, powrót na salony, powrót o alchemii... nie sądziła, że uda się jej zapomnieć o Percivalu, ale to wszystko dość skutecznie zagłuszało jego wspomnienie. Teraz, idąc Pokątną, myślała o nowych eliksirach i o samopoczuciu synka i nie miała już czasu szukać męża w każdej napotkanej twarzy.
Znalazł się sam.
Gdy poczuła czyjąś rękę na łokciu, zareagowała instynktownie, ze strachem. Usiłowała odepchnąć intruza tymże łokciem, za który ją złapał i podniosła na niego oczy, gotowa krzyczeć. Niegdyś nie była taka bojaźliwa, ale wojna, anomalie i listopadowa próba kradzieży na Pokątnej zdążyły ją zmienić. Odruchowo przycisnęła torebkę mocniej do siebie i...
...znała ten głos.
-...ty?! - wlepiła w Percy'ego wielkie oczy i rozchyliła lekko usta. Przez moment wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale tylko wpatrywała się w byłego męża, niczym wyjęta z wody rybka, która usiłuje złapać oddech.
Bo faktycznie, na moment zaparło jej oddech w piersiach.
Bez słowa pozwoliła się zaciągnąć do ciemnego zaułka, bo za Percy'm poszłaby przecież wszędzie, nawet jeśli usiłowała się w nim odkochać. Z dala od ludzkich spojrzeń, rozluźniła się nieco, choć nadal wydawała się zmieszana. Przygryzła lekko wargę, przypominając sobie gorzki ton swojego listu, późniejsze milczenie... i rozczarowanie, że przy porodzie i w chorobie nie było przy niej ani męża, ani nawet jego krewnych.
-Co tu robisz? - szepnęła, wbijając spojrzenie w czubki butów. Nie chciała na niego patrzeć. Zacisnęła lekko usta, nie zamierzając mu też niczego ułatwiać.
Podobno był w niebezpieczeństwie, a chodził sobie po Pokątnej, tak po prostu?
Wytrzymała w swoim zawziętym postanowieniu milczenia dokładnie trzy sekundy.
-Jak się masz...jesteś zdrowy, bezpieczny? - wypaliła, podnosząc na niego zatroskane spojrzenie. Natychmiast zawstydziła się tej troski; tego, że wciąż się przy nim roztapia, że traci przy nim siebie.
-A może powinnam spytać, jesteście? - dodała, wydymając lekko wargi. Inna kobieta natychmiast wychwyciłaby przytyk w jej słowach; niewypowiedziany gniew i ciekawość skierowane w stronę jego nowej towarzyszki. Mieszkał z nią, czy ją też opuścił, kierowany poczuciem winy albo obowiązku?
Nie wiedziała jednak, czy emocjonalna inteligencja Percy'ego była na tyle zaawansowana, by mógł wychwycić zazdrość w jej słowach.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Zaułek [odnośnik]20.10.19 21:42
Widział to wszystko w zwolnionym tempie, sekunda po sekundzie, klatka po klatce: odruchowe szarpnięcie łokciem, który – instynktownie – przytrzymał silniej, nie pozwalając jej uciec; gwałtownie złapanie oddechu, ledwie słyszalne westchnienie; twarz obracająca się w jego stronę, spojrzenie szukające niebezpieczeństwa, najpierw na wysokości wzroku, później mknące wyżej, po jego klatce piersiowej, szyi i twarzy, zatrzymujące się na oczach i tam już pozostające; rozszerzające się gwałtownie źrenice, zieleń zalewana czernią – i zaskoczenie, widoczne tak wyraźnie, jakby obserwował je na obrazie, w jednej sekundzie zamierającym w bezruchu. On również zamarł, przez chwilę niezdolny, by choćby się poruszyć – spetryfikowany siłą tych doskonale znajomych oczu i owiewającym go zapachem ziół, słodkich perfum i jej, nieuchwytnej woni, której nie potrafił nigdy jednoznacznie zidentyfikować. Krótkie ty uderzyło w niego jak złośliwe zaklęcie – nie Percy, nie Percivalu, ty – jak gdyby już zapomniała, jak miał na imię, czyniąc z niego jedną z tych bezimiennych twarzy, które codziennie mijała na ulicy.
Zdrowy rozsądek obudził się u niego jako pierwszy, zmuszając go, by zabrał ich z widoku – nie mogli stać na ulicy, gdzie każdy mógłby ich zobaczyć, połączyć bez trudu fakty, namalować na plecach Isabelle krwistoczerwony cel; pociągnął ją więc za sobą, w półmrok zalewający wąski zaułek, nawet nie zdając sobie sprawy, że było to dokładnie to samo miejsce, w którym – wiele miesięcy wcześniej – stoczył swoją ostatnią walkę w szeregach Rycerzy Walpurgii. Teraz też walczył, choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy; nie znał też stawki ani ryzyka, uzbrojony jedynie w skrawki samokontroli, którą przez ostatnie tygodnie uparcie próbował owinąć wokół siebie niczym tarczę.
Obserwował w milczeniu, jak rozmywa się pierwsze zaskoczenie, znał te gesty: przygryziona warga i spojrzenie opuszczone na buty, niepozwalające mu na dojrzenie targających nią emocji. Czy była na niego zła? Zdeterminowana, jak wtedy, gdy odmawiała mu spotkania, pisząc list, który w styczniu zupełnie wytrącił go z równowagi? Smutna, przygnębiona, wystraszona? Rozluźnił palce, puszczając wreszcie jej łokieć i zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie, pozornie proste. – Nie wiem – odpowiedział, nie potrafiąc uformować wystarczająco wiarygodnego kłamstwa, ale nie odnajdując też słów, które opisałyby prawdę. Tej zresztą nie chciał przyznać nawet sam przed sobą: że tak naprawdę wcale nie uszanował jej woli, że nie potrafił trzymać się z daleka.
Wpatrywał się w nią intensywnie, mimo że zdawała się celowo unikać jego spojrzenia; kiedy padło kolejne pytanie, w pierwszej chwili chciał przytaknąć: tak, był zdrowy, tak, był bezpieczny – gładkie słowa okrywające rzeczywistość – ale następne zdanie starło z jego warg niewypowiedziane sylaby. Wypuścił jedynie ze świstem powietrze, ściągając brwi w wyrazie dezorientacji i sekundowej paniki; przecież nie mogła wiedzieć – wiedział, że nie mogła – co więc starała się mu przekazać? – Jesteśmy? – powtórzył za nią, sięgając dłonią do jej podbródka i zahaczając o niego palcami, starając się zmusić ją, żeby wreszcie na niego spojrzała. – Czy wy jesteście? – odezwał się po chwili, zadając pytanie, które chciał zadać od samego początku – odkąd tylko zobaczył ją przed apteką – a może wcześniej, odkąd w jego rękach znalazł się list, który zmienił wszystko. – Przepraszam, wiem, że nie powinienem – dodał po chwili, nie precyzując, czego właściwie nie powinien; być może sam nie był pewien – ale muszę wiedzieć, Belle. Jaki on jest? – Chciał wiedzieć wszystko, albo po prostu cokolwiek: po kim odziedziczył kolor oczu, czy dużo płakał, czy był zdrowy, czy grymasił; drobne detale, które pozwoliłyby mu wypełnić pustkę, pozostawioną przez niewysłane wiadomości i trwającą całe tygodnie ciszę.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zaułek [odnośnik]25.10.19 20:57
Percy wydawał się jakiś... inny, niż podczas ich narzeczeństwa, małżeństwa i nawet potajemnego spotkania na cmentarzu. Nie umiała określić, na czym polega ta zmiana, ale postronny obserwator, spoglądający na ich małżeństwo, wychwyciłby różnicę. Belle była zauroczona w Percivalu od pierwszego wejrzenia i zawsze to ona wpatrywała się w niego z niemym uwielbieniem, a ostatnio - z rozpaczliwym błaganiem i irracjonalną nadzieją. Żeby się opamiętał, wrócił, albo zabrał ją do Peru. Ale od kilku miesięcy próbowała pogodzić się z tym, że mąż nigdy do niej nie wróci, nawet gdyby chciał. Przyzwyczaić do łamiącej serce wiadomości, że kochał kogoś innego. Sama też pokochała kogoś innego - synek nadał nowy sens jej życiu, a instynkt macierzyński okazał się jeszcze silniejszy od małżeńskiej miłości. Po raz pierwszy od dawna, to ona była skupiona na sobie i nieprzygotowana na rozmowę z byłym mężem. Po raz pierwszy od dawna, to on czegoś od niej chciał. Gdyby zrozumiała, że Percy patrzy na nią z mieszanką rozczarowania (naprawdę, zwykłe "ty" może tak zaboleć mężczyznę? Chciałaby to wiedzieć i zapamiętać) i prośby, poczułaby złośliwą satysfakcję. Ale nie rozumiała i wpatrywała się w niego z rosnącą dezorientacją.
Drgnęła lekko, gdy chwycił ją za podbródek. Nie była gotowa na tą nagłą bliskośc, w końcu od miesięcy usiłowała zapomnieć o Percivalu i o fizyczności i pożądaniu, za którymi tęskniła. W dodatku, wspólne wspomnienia zabarwiły się goryczą zazdrości. Była tak zakochana w Percy'm i tak nieświadoma odnośnie...obowiązków małżeńskich, że wszystko po ślubie wydawało się jej cudowne. Ale może wcale takie nie było? Może porównywał ją do kogoś innego, marzył o kimś innym, odszedł do kogoś innego?
-Ty i... ten ktoś, kto był przede mną. - wyrzuciła z siebie gwałtownie, choć wcale nie była dumna z tego przejawu zazdrości. To dotyk Percy'ego wydał się jej dziwnie patronizujący i wyzwolił z niej gniew. Spojrzała mu prosto w oczy - śmiało, buntowniczo, tak jak chciał. A potem cofnęła się o krok. Nie miał prawa jej dotykać, nie była już jego żoną. A on nie był nawet szlachcicem.
-Teraz wreszcie jesteś przecież wolny, czy też wszystkich od siebie odpychasz? - dorzuciła na jednym wydechu. Wcale nie była pewna, czy Percy jest teraz ze swoją nową kochanką, czy też poświęcił się jakiejś promugolskiej ascezie, a przecież umierała z ciekawości. -Przepraszam, nie powinnam wnikać. - dodała dla formalności i bez żalu, bo przecież wnikała.
-U nas wszystko w porządku. - dodała chłodno, bo przecież nic nie było w porządku. Jedyne, co jej zostało, to ta głupia duma. Skrzyżowała ręce na bujnych piersiach, które urosły po ciąży, ale na które nie patrzył teraz nikt, poza jej synkiem. Wzięła głęboki, urywany wdech, usiłując zwalczyć w sobie poczucie winy i gniew.
Kolejne pytanie Percy'ego wyrwało ją z bańki dumy i złości. Przygryzła lekko wargę, a jej spojrzenie natychmiast złagodniało.
-Ma twoje oczy. - przyznała cicho i zamrugała gwałtownie, by jej własne oczy nie napełniły się łzami. -Rzadko płacze i nie jest głośny, jest bardzo… grzeczny. I kochany. I taki maleńki…ale zdrowy, na szczęście jest zdrowy. - zaczęła opowiadać, a na jej twarzy pojawił się natchniony uśmiech: najpierw blady, a potem coraz szerszy.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Zaułek [odnośnik]03.11.19 20:54
Nie zdawał sobie sprawy, jak mocno ją to bolało: że wybrał inaczej, że odszedł, że zostawił – nie świeżo poślubioną żonę, nie arystokratkę, nawet nie młodą matkę – ale , Isabelle, kobietę, od której wymagano jedynie, by oddała mu swoją rękę, a ona zdecydowała się na ofiarowanie również serca. Być może gdyby rozumiał, że w grę wchodziła nie tylko urażona duma, ale i prawdziwe i silne uczucia, postępowałby ostrożniej i delikatniej; Percival jednak w swoim zaślepieniu nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że ktoś tak czysty i dobry jak ona mógłby zwyczajnie go pokochać, bezinteresownie obdarzając go czymś, czego on sam nie był w stanie ofiarować. I to nie tak, że mu na niej nie zależało; była jego długoletnią przyjaciółką, powierniczką, a teraz też matką jego syna, która wzięła na siebie niemożliwe zadanie ochronienia go przed okrucieństwami otaczającego ich świata; przysięgał otoczyć ją opieką, bronić ich obojga – i tylko tą myślą się kierował, zadając kolejne pytania. Nią, i tym dziwnym, pulsującym tempo uczuciem gdzieś za mostkiem, stanowiącym dla niego całkowitą nowość.
Dlatego patrzył na nią z rosnącą dezorientacją, kiedy odsuwała się od niego, uciekając przed jego dotykiem i precyzując poprzednie słowa, docierające do niego w postaci tępego uderzenia. Zmarszczył brwi, opuszczając powoli zawieszoną w powietrzu dłoń – zamarłą w odrzuconym geście – i prawie cofając się pod naporem jej spojrzenia. Żywego, butnego, ale wbrew pozorom nieodzownie przypominającego mu dawną Isabelle. – Belle – odezwał się, wypowiadając to jedno krótkie słowo na wydechu. – Nie przepraszaj mnie, po prostu… Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać? Chcesz o tym w ogóle rozmawiać? – Nie potrafił objąć tego myślami, ale co gorsza – nie miał dla niej satysfakcjonujących odpowiedzi. Nie mógł przecież powiedzieć jej prawdy, było to niemożliwe z więcej niż jednego powodu; kłamać z kolei nie chciał, nie był w tym zresztą nigdy dobry: w wymyślaniu fałszywych historii na poczekaniu, w koloryzowaniu rzeczywistości, w przytępianiu ostrych krawędzi.
Nie zdawał sobie sprawy, że instynktownie przyjął pozycję obronną, dopóki następne słowa Isabelle go z niej nie wyrwały, kierując jego myśli ku dziecku: chłopcu o jego oczach i jej usposobieniu, był tego pewien; niejednokrotnie słyszał historie na temat tego, jaki sam był w dzieciństwie nieznośny. – A ty? – zapytał, już łagodniej, nie ośmielając się po raz drugi podejść bliżej, ale podnosząc spojrzenie na jasną, kobiecą twarz. – Jak sobie radzisz? – rozwinął, to samo pytanie powtarzając też bez słów, z troską odznaczającą się w postaci głębokiej, pionowej zmarszczki na czole. Chciałby, żeby wiedziała, że pytał o rzeczywistość; że nie interesowały go grzecznościowe formułki i uprzejme zapewnienia, że wszystko było w porządku. Wiedział, że nie było – jak mogłoby być? – ale sama ta świadomość nie stanowiła żadnej podpowiedzi co do tego, w jaki sposób mógłby jej – im – pomóc.  
Posłuchaj – odezwał się po chwili milczenia, głosem, w którym wyraźnie odbijało się wahanie; nie miał pojęcia, jak właściwie powinien był poruszyć ten temat, ani czy powinien był poruszać go w ogóle. – Zastanawiałem się… Czy myślałaś, co dalej? Czy chcesz… wychować go tam, w Sandal Castle? – zapytał ostrożnie, uważnie śledząc jej twarz w poszukiwaniu jakichkolwiek alarmujących zmian – a także niewypowiedzianych słów, które czasami nie wydostawały się spomiędzy jej warg, ale przy odrobinie szczęścia dało się je wyczytać z pary poprzetykanych brązem i zielenią oczu.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Zaułek [odnośnik]04.11.19 0:09
Okazywała mu miłość na każdym kroku, a przynajmniej tak jej się wydawało. Nigdy nie zachowywała się przy nim tak, jak przy innych mężczyznach, jak przy innych ludziach. Od pierwszego spotkania wlepiała w niego maślane oczy, mówiła do niego więcej niż przy innych, Percy dał jej odwagę by być sobą oraz determinację, by wymóc na ojcu ich zaręczyny. Gdyby wiedziała, że... że nie zauważył, że brał to za przejaw przyjaźni, to serce pękłoby jej jeszcze bardziej. O ile mogło. Najwyraźniej nie potrafiła jako żona nic, zupełnie nic. A najgorsze było to, że Percy zniknął z jej życia w połowie jej ekstatycznego okresu miodowego - gdy wciąż wchodziła w rolę młodej żony, gdy uśmiechała się, tryskała energią i nie widziała jego wad. Miłość nie zdążyła jej spowszednieć, a Percy nie zdążył odsłonić przed nią swoich małych wad. Tylko te duże, jak porzucenie własnej rodziny dla walki o prawa szlam.
Pomimo spontanicznej śmiałości, ugryzła się lekko w język, gdy spytała Percy'ego o jego kochankę i pozwoliła ciekawości wziąć górę nad manierami. Liczyła na to, że jej mąż - prawdziwy gentleman - puści to mimo uszu albo ją uspokoi, ale Percy wybrał chyba najgorsze słowa, dolewając oliwy do ognia.
-Czy chcę o tym rozmawiać? - wyszeptała Belle, wlepiając w Percy'ego duże oczy. Wzdrygnęła się lekko, bo w brzuchu znów zapiekło ją uczucie bolesnej zazdrości - tak silnej, że manifestującej się w jej delikatnym ciele. Zamrugała szybko. Nie będzie płakać, nie przy nim.
Roześmiała się więc, zimno i nieco histerycznie.
-Czy chcę wiedzieć, jak ma się prawdziwa miłość mojego męża? - skrzyżowała ręce na piersi, powstrzymując się od użycia słowa "ladacznica" albo "puszczalska szlama" albo jakiegoś innego, nieznanego jej przekleństwa, które słyszała od stajennych w stajniach Carrowów. Coś podpowiadało jej, że to nie najlepsza strategia rozmowy.
Postąpiła krok w stronę Percy'ego, zadzierając wysoko główkę. Jej oczy ciskały gromy.
-A powinnam wiedzieć? Może powinnam wiedzieć, ile się znacie? Jak wytłumaczyłeś swój ślub swojej dawnej miłości? Czy myślałeś o niej, gdy kradłeś mój pierwszy pocałunek, czy jest wam lepiej w...w buduarze, jak żyje się z kimś, kto nie jest nieuleczalnie chory i może dla ciebie szyć i.. i... GOTOWAĆ?! - syczała, a jej głos z każdą chwilą robił się coraz bardziej piskliwy, aż urósł do krzyku, bo choroba i nieumiejętność radzenia sobie w codziennych sytuacjach były jednymi z większych kompleksów Isabelle.
Szturchnęła Percy'ego palcem w klatkę piersiową, boleśnie, bo i tak nie mogło go to boleć bardziej niż ją. Nakryła usta dłonią, reflektując się i przypominając sobie o konieczności zachowania ciszy. Nie chciała szturchać ani nawet dotykać byłego męża, więc zawstydzona, cofnęła wzrok.
-Oczywiście, tak to działa: powiedz komuś, że budowałeś związek na kłamstwie, a potem oczekuj, że nie będzie o tym mówić, o tym myśleć, żałować swoich decyzji... - wzruszyła ramionami w geście wytłumaczenia własnych emocji. -Ja też miałam perspektywy, wiesz? W Beauxbatons mogłam postarać się o pierścionek od Tristana Rosiera, gdybym... gdybym chciała się starać. A nestor chętnie wydałby mnie za któregokolwiek z Blacków, albo choćby za twojego własnego brata! - starała się uspokoić, ale najwyraźniej nie była jeszcze gotowa, w desperacji sięgając po przykłady, które pomogłyby jej ocalić własny honor i mogły choć trochę zirytować jej męża. Oczywiście, nie miała szans w starciu z półwilą i wielbicielkami Rosiera, ale Percy'ego nie było w Beauxbatons i nie musiał o tym wiedzieć... a Belle chciała sięgnąć po jak najpotężniejsze nazwiska.
Prychnęła, zdając sobie sprawę, że ciężko oddycha. Na jej policzkach wykwitły szkarłatne rumieńce, z emocji, które mogły wywołać atak choroby. Zagryzła więc mocno wargę, aż do krwi, i przymknęła oczy. Wdech-wydech. Musiała się uspokoić, bo i tak będzie żałować swojego wybuchu - jutro albo za minutę.
Westchnęła ciężko, podnosząc dłonie do skroni i kręcąc lekko głową. To wszystko było takie trudne.
-Nie umiem się na ciebie nie gniewać, ale nie umiem o tobie zapomnieć. - szepnęła drżącym głosem na pytanie o to, jak się ma. Czy to wystarczające usprawiedliwienie dla jej wybuchu, tak niegodnego damy i tak niepodobnego do Belle, którą Percy znał? Już wtedy widział w niej determinację, upór i charakter - ale te cechy nigdy nie były obrócone przeciwko niemu.
-Codziennie muszę grać i zastanawiać się, jak umocnić swoją pozycję i zadbać o przyszłość naszego syna. Carrowowie zmusili mnie do pójścia na sabat w obronie dobrego imienia rodziny, chcąc zmazać ten...skandal. A tam wznosili toasty ku czci nowego Ministra, ku czci Czarnego Pana. Nie poparli go jeszcze oficjalnie, ale to kwestia czasu, a Rosier dał mi do zrozumienia, że szukają cię Rycerze i... i... Percy, tak się cieszę, że jesteś cały i zdrowy. Ale powinieneś wyjechać, daleko, daleko stąd. - zaczęła mówić, coraz bardziej nerwowo i coraz szybciej. Pod koniec podniosła na Percivala szkliste już oczy, niechcący zdradzając, że nadal bardziej martwi się o niego niż o siebie. Pomimo żalu, pomimo gniewu.
Przy ostatnim pytaniu męża, zmarszczyła brwi w geście niezrozumienia. Spojrzała na Percy'ego przenikliwie - znała ten głos, to wahanie, chodziło o coś poważnego i zapewne ryzykownego. Ale... nie rozumiała.
-A są jakieś alternatywy? To Carrowowie nas teraz utrzymują, to na ich łasce jesteśmy... - przypomniała, na pozór rozsądnie, ale i w jej głosie dało wyczuć się wahanie. I ciekawość. Mów dalej, Percy.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Zaułek [odnośnik]14.11.19 20:59
Było ciemno, zimno i nieprzyjemnie. Jeżeli miałbym opisać to jednym słowem: jesiennie, po prostu. Starałem się szybko dojść do mieszkania, żeby wskoczyć pod koc i już spod niego nie wychodzić. Nie był to co prawda szczególnie ambitny plan na wieczór, ale naprawdę brakowało mi takiego bezsensownego lenistwa. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko porządnej lektury, ale właśnie niosłem ją pod pachą. Była to średniej wielkości książka o paleniu czarownic na Bliskim Wschodzie – w tamte tereny jeszcze się nie zapuszczałem, więc byłem niezwykle podekscytowany możliwością dowiedzenia się o ichniej kulturze i historii czegoś więcej. W środku ściśnięte były mapki i kilka ilustracji, które miały mi pomóc w zrozumieniu problemu. Podejrzewam, że mało kto wybrałby taką lekturę do poduszki, ale ja już się przyzwyczaiłem do tego, że jestem specyficzny. W kieszeni niosłem jeszcze psią kość, którą zamierzałem podarować swojemu nowemu pupilowi. O ile nie zamarznę po drodze albo wiatr mnie nie zdmuchnie, pogoda naprawdę była dzisiaj fatalna. A może przesadzam? Prawdopodobnie przesadzam, często mi się to zdarza.
Myśli zaprzątnęła mi kolacja, kiedy nagły podmuch wiatru wyrwał mi z dłoni książkę. Wykazałem się niezwykłym refleksem, ratując ją przed upadkiem, ale wszystkie załączniki poleciały gdzieś w siną dal. - Nie! - Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydobyć, ale byłem zszokowany i zrozpaczony. Tylko nie to, wydałem tyle pieniędzy na ten rzadki egzemplarz! Dopiero wtedy zauważyłem stojące nieopodal sylwetki. - Łapcie kartki, łapcie je! - Krzyknąłem zdesperowany, ale przecież nie mogłem stracić tych map i ilustracji, bez nich nie zrozumiem książki tak jak bym chciał. Rzucając się po te pojedyncze kartki, z kieszeni wypadła mi jeszcze ta nieszczęsna kość, parę zapomnianych knutów i guma balonowa Drooblesa. Usłyszałem upadające monety, obijające się o kamienne podłoże. Zacząłem mruczeć pod nosem tylko mi znane słowa, większość z nich to były goblideguckie przekleństwa, ale naprawdę zdenerwował mnie ten okropny pech.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaułek - Page 29 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Zaułek [odnośnik]17.11.19 16:53
Nie było jej dane przekonać się, czy Tilda dała nabrać się na wymyślane na poczekaniu kłamstwa. Dawna koleżanka z dormitorium nie uciekła spłoszona, nie spojrzała na nią dziwnie - lecz może to tylko dlatego, że nie otrzymała zbyt wiele czasu na reakcję. Pozornie idealną okazję do pociągnięcia ją za język zakłócił rozpaczliwy męski krzyk. Maeve - czy raczej Karen - przystanęła wpół kroku i ścisnęła mocniej trzonek trzymanej w kieszeni różdżki, wodząc dookoła uważnym wzrokiem; próbowała zlokalizować tego, który prawie przyprawił ją o zawał i jak najszybciej zorientować się, jakie były jego zamiary. Czy ktoś je śledził? Czy zwróciły na siebie uwagę kręcących się w okolicy Nokturnu zbirów? I co tak naprawdę Tilda miała w swoim słoju...? Wtedy jednak zbliżający się nieznajomy zawołał po raz kolejny, a odczuwane do tej pory napięcie prawie natychmiast zelżało. Czarownica wciąż była podejrzliwa, nie przestawała trzymać dłoni w kieszeni płaszcza, lecz wyglądało na to, że mężczyzna nie zamierza ich skrzywdzić. A przynajmniej jeszcze ich nie atakuje.
Burza, która rozpętała się w Noc Duchów, trwała w najlepsze. Porwane przez wiatr kartki, które próbował dogonić ich właściciel, nie mogły uciec daleko, z drugiej strony - dłuższe spotkanie ze strugami deszczu czy gęsto rozsianymi kałużami mogło znacznie utrudnić uchowanie ich w jednym kawałku. Maeve zawahała się, kątem oka spoglądając w stronę, gdzie powinna znajdować się Tilda... By zauważyć, że ta zdecydowała się skręcić w drugą stronę, najwidoczniej spłoszona nieoczekiwanym towarzystwem. Jej sylwetka oddalała się z każdą chwilą coraz bardziej, rozmywając się w bladych światłach i falach poruszanego przez silniejsze podmuchy deszczu. - Psidwacza kość - mruknęła pod nosem, nie tylko zawiedziona faktem, że śledzona godzinami krukonka nie odpowiedziała - i już pewnie nie odpowie - na jej pytania, ale i zaniepokojona obecnością intruza.
Mimo to postąpiła kilka kroków do przodu i schyliła się po stronicę, która dopiero opadała ku mokrej kostce brukowej. Nie wyglądało to dobrze, papier był przemoczony, ale może gdyby tak delikatnie - i szybko - zabrać je do domu, wysuszyć odpowiednimi zaklęciami... Sama nie chciałaby, by taki los spotkał jej książkę. Albo notatnik. Dlatego, wbrew odczuwanej podejrzliwości, ruszyła na pomoc zdesperowanemu czarodziejowi, nie tylko łapiąc coś, co wyglądało jak mapa, ale i zbierając z ziemi drobniaki, gumę i... kość? - To chyba twoje - powiedziała cicho, siląc się na obojętny ton głosu, lecz mimowolnie zmarszczyła przy tym brwi korzystając z faktu, że wciąż miała naciągnięty na głowę kaptur. Kto nosiłby w kieszeni kość? I po co?


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater
Re: Zaułek [odnośnik]02.12.19 22:51
Dlaczego deszcz postanowił spaść na ziemię akurat dzisiaj? Czy nie mógł sobie dłużej posiedzieć w burzowych chmurach i poczekać aż wrócę do domu z wymarzoną książką? Oczywiście, że nie! Zawsze spotykały mnie takie małe nieszczęścia, więc w zasadzie nie powinno mnie dziwić, że i tym razem trafił mnie pech. Pozostało mi jedynie patrzeć jak kartki lecą gdzieś w siną dal, spadają na mokry chodnik i nasiąkają wodą – zabawne, że tak potrzebujemy wody do życia, ale jak już nam spada na głowę albo moczy nam książkę to mamy jej dość. Tak, trochę miałem tej wody dość. Trochę bardzo, kiedy próbowałem łapać latające kartki. Mój dobry humor wyparował, a w oczach pojawił się tylko jeden cel – uratować jak najwięcej stron z tej tragedii. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że kobieta może uznać moją obecność za podejrzaną, chociaż gdybym zastanowił się nad tym przez chwilę to przecież wcale nie była to dziwna reakcja. Tyle złego się dzieje dookoła, więc równie dobrze i ja mogłem być groźnym napastnikiem. W zasadzie ona również mogła nim być, ale wówczas daleko mi było do takich rozmyślań.
- Dziękuję, bardzo dziękuję - wymamrotałem, zabierając od kobiety to co udało jej się złapać, łącznie z zapomnianymi drobiazgami z dna kieszeni, które ponownie w niej wylądowały. Nie przeglądałem otrzymanych stron, wciąż padało, wolałem szybko włożyć je do książki, a książkę pod pazuchę płaszcza. - Skąd się wzięła ta okropna pogoda?! Pada i pada! Nie ma tu jakiegoś daszku, żeby przeczekać? Może zaraz minie... - zastanowiłem się na głos, jednocześnie szukając jakiegoś schowka, bo choć mieszkałem niedaleko, to naprawdę to bieganie w deszczu zaczynało mi przeszkadzać. - Mieszkasz w okolicy? - Zreflektowałem się dopiero po chwili, będąc zbyt skupionym na swoich niewielkich nieszczęściach, żeby pomyśleć o sytuacji nieznajomej. Też mokła, też marzła, a może mieszkała gdzieś daleko i nie miała co ze sobą zrobić? To ja powinienem się jej zapytać czy nie potrzebuje pomocy! - Te kartki... to z książki o paleniu czarownic na Bliskim Wschodzie, długo jej szukałem - stwierdziłem, że czarownicy należą się wyjaśnienia mojego zachowania, chociaż pewnie tego nie zrozumie – przywykłem już do braku zrozumienia ze strony czarodziejskiej braci, mało kto interesował się historią magii.


not a perfect soldier
but a good man

Florean Fortescue
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaułek - Page 29 F2XZyxO
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3393-florean-fortescue https://www.morsmordre.net/t3438-laverne#59673 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t4591-skrytka-bankowa-nr-854 https://www.morsmordre.net/t3439-florean-fortescue#59674
Re: Zaułek [odnośnik]13.12.19 16:43
Choć zdecydowała się pomóc nieznajomemu, to wciąż obserwowała go z uwagą i nieufnością; kto wie, co tak naprawdę chodziło mu po głowie i czego tu szukał o tej godzinie, przy tej pogodzie. Zdawał się być zainteresowany tylko i wyłącznie stanem porwanych przez silniejszy podmuch wiatru kartek, to mogła być jednak zmyłka, podstęp. Dlatego też - kiedy tylko oddała mu należące do niego przedmioty - na powrót wcisnęła dłoń do kieszeni płaszcza i wymacała nią różdżkę, momentalnie zaciskając wokół niej blade palce. - Nie ma za co - odpowiedziała cicho, bez większych emocji, spoglądając na mężczyznę spod naciągniętego na głowę kaptura. Kiedy on zajmował się chowaniem swych zgub, ona niepostrzeżenie zrobiła niewielki krok w tył, chcąc zwiększyć dzielącą ich odległość. Zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy kłóciły się ze wzbudzanymi zachowaniem czarodzieja emocjami. Czy naprawdę mógł jej w jakikolwiek sposób zagrozić? Spróbować podnieść na nią rękę? - Wydaje mi się, że nie minie. Pada tak od Nocy Duchów - zauważyła po chwili, znów marszcząc brwi. Jej rozmówca zdawał się nieco oderwany od rzeczywistości. Trudno było nie zwrócić uwagi na zasnuwające niebo, nienaturalnie gęste chmury o barwie węgla, a także na towarzyszące im grzmoty i błyski. To tylko potęgowało odczuwane przez nią lęki, podskórnie spodziewała się wszystkiego najgorszego, a przy tym oddałaby wiele, by dowiedzieć się, co było przyczyną tych przedziwnych anomalii pogodowych. - Ja? - zapytała zdziwiona, przelotnie zamierając w bezruchu. Nie podobało jej się, że zainteresował się jej miejscem zamieszkania. - Wynajmuję pokój w Dziurawym Kotle - skłamała gładko; nigdy nie przyznałaby mu się, że od domu dzieli ją wiele przecznic. - A ty? - dodała, odbijając piłeczkę z jego stronę. Nie sądziła, by odpowiedział, prędzej wymówił się jakimś drobiazgiem, zmienił temat czy zdziwił padającym od kilku dni deszczem. - W takim razie mam nadzieję, że uda ci się ją uratować - odpowiedziała po chwili, kiwając przy tym krótko głową. Nie była wielką fanką historii, rozumiała jednak, że książka była dla niego ważna. A przynajmniej chciała wierzyć w tę wersję wydarzeń.
Nie zapowiadało się na to, by pogoda miała się nagle odmienić, nie było już również po co sterczeć w tym upiornym zaułku, zaś prowadzenie tej rozmowy przychodziło Maeve z trudem. Próbowała być miła, pomocna, lecz wciąż nie mogła wyzbyć się podejrzliwości i dystansu. - To ja już może pójdę - mruknęła pod nosem, wolną dłonią wykonując gest w stronę ginącej w strugach deszczu Pokątnej. Łudziła się, że nieznajomy nie ruszy w tę samą stronę - wtedy mogłaby się skupić na powrocie do domu, nie zaś na udawaniu, że pomieszkuje w barze.


my body is a cage
Maeve Clearwater
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t6468-maeve-clearwater https://www.morsmordre.net/t6481-artemizja#165435 https://www.morsmordre.net/t12366-maeve-clearwater#380086 https://www.morsmordre.net/f434-szkocja-easter-balmoral-gajowka https://www.morsmordre.net/t6969-skrytka-bankowa-nr-1629#183139 https://www.morsmordre.net/t6512-maeve-clearwater

Strona 29 z 34 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 34  Next

Zaułek
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach