Pokój 14
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 2 razy
Wstała z krzesła i ruszyła w stronę drzwi, ostrożnie przechodzą obok belki, która do niedawna wspierała sufit. Na litość Merlina, biedny Cuthbert... co ona powie jego rodzinie? Wyszła na zewnątrz i szybko zbiegła na dół.
- Moi drodzy, bardzo was proszę, żebyście opuścili Dziurawy Kocioł. Wiem, że do zamknięcia jeszcze daleko, ale musimy uporać się z pewnym problemem... - kolosalnych rozmiarów, dokończyła w myślach, wielkości... dziury w ścianie. - Dlatego bardzo was proszę. Wywiesimy stosowną informację, kiedy Dziurawy Kocioł znów będzie... w użytku. Kremowe piwo na nasz koszt! - zawołała, uśmiechając się (jej zdaniem) miło do klientów i nieco napierając na nich, by wyszli.
Gdy już wszyscy opuścili bar, zamknęła drzwi od wewnątrz i machnęła różdżką na wiszący na drzwiach emblemat, by wypisać na nim odpowiednią notkę. "Dziurawy Kocioł zamknięty do odwołania!".
- Przepraszam, musicie zostać. Tam na górze sporo się wydarzyło - podziewała do pracowników zbierających się przy barze. - Zostaniecie przesłuchani przez policjanta, jeśli dobrze zrozumiałam. - a trzeba powiedzieć, że w aktualnym stanie wciąż utrzymującego się szoku niezwykle mało rozumiała. - Do tego czasu nikt nie może stąd wyjść.
Nie miała pojęcia, w jaki sposób mogłaby przekazać tę garść informacja Frankowi. Wyszedł przez tylko na chwilę, żeby załatwić swoje sprawy, i na pewno nie spodziewał się, że kiedy wróci, nie będzie już połowy jego baru.
- Judith... Nieprzytomną możecie zabrać, ale cała reszta nie umiera, więc zostanie na miejscu. Wszyscy możecie zaczekać tutaj albo w pokojach obok, ale nikt nie ma wychodzić z Kotła - powtórzył kolejny raz, żeby komuś nie strzeliło do głowy uciekać z miejsca wypadku. - Prócz tej panny nie widzę nikogo, kto zaraz miałby umrzeć, dlatego poświęcą mi państwo jeszcze kilka minut.
Potrzebował przestrzeni. Prawie wszystkie sceny zawierające dowody przestępstwa, musiały być zebrane do analizy i wykorzystania w przyszłych procedurach. Przy użyciu odpowiednich technik w celu zebrania dowodów na miejscu zbrodni było niezwykle ważne. Może niektórzy o tym nie myśleli, ale on musiał. Bez zastosowania odpowiednich technik, dowody mogły zostać utracone, pomijane lub zanieczyszczone. Ponadto niewłaściwe kolekcja była niedopuszczalne w toku dochodzenia.
Raiden z notatnika przeniósł spojrzenie na człowieka przed sobą. Uniesiony podbródek jak i pewność w głosie świadczyły o jednym. Zmarszczył lekko nos. Szlachcice nie potrafili wmieszać się w tłum. Równie dobrze mógłby chodzić z tabliczką na plecach Jestem z rodziny królewskiej. Nie zauważyłby różnicy.
- To miejsce zbrodni - odparł mu jakby właśnie przedstawiał fakt nieoświeconemu, że słońce jest żółte. -Właśnie to powiedziałem. Pańska ręka nie odpada, zapraszam do pokoju obok i tam proszę na mnie czekać razem z resztą osób - rzucił jedynie i odwrócił się, by zająć się bezpiecznym zachowaniem miejsca zbrodni w stanie nienaruszonym. Zanim jakiekolwiek dowody miały być zbierane, scena musiała być zabezpieczona przed dalszymi możliwymi zmianami. Nawet okno powinno być zamknięte, gdyby wiał mocniejszy wiatr. Raiden odszukał spojrzeniem jakiś obraz i rozkazał namalowanemu jegomościowi udanie się do Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów i zawiadomić obecnych policjantów o potrzebie fotografa. Musiał ustanowić obwód miejsca zbrodni, a potem sfotografować pomieszczenie zanim dowody miały zostać zebrane.
Otworzył notatnik. Staruszka odesłać do Munga, a potem na oddział magipsychiatrii. Odnotować. Judith odesłać do szpitala i później wrócić, żeby spisać zeznanie. Odnotować. Zabezpieczyć miejsce zbrodni. Odnotować. Przesłuchać świadków. Odnotować w późniejszym czasie.
Teraz wszyscy musieli stąd wyjść, a podczas czekania na fotografa Raiden zamierzał posłuchać, co każdy z nich miał do powiedzenia. Pytania poszły do pierwszej osoby i trzeba było czekać na odpowiedzi.
Come to talk with you again
Mężczyzna nie czekał na innych, pierwszy ruszył do wyjścia i do pierwszego lepszego pustego pokoju. Zamknął za sobą drzwi i z cichym przekleństwem na ustach, położył swoje ubrania na łóżku. Przebranie zajęło mu dłuższą chwilę, chociażby z tego powodu, że zakres ruchów obolałej ręki nadal był dość ograniczony. Nie obyło się bez kilku syknięć i przekleństw.
Ale na samym ubraniu się nie skończyło. Mężczyzna musiał też poświęcić trochę czasu na doprowadzenie się do porządnego wyglądu. Nie było to prawdą, że szlachcice nie potrafili się wmieszać w tłum. Po prostu niektórzy mieli z tym problemy - szczególnie kiedy zostali tak upokorzeni. Craigowi przyszło do głowy, że powinien się stąd po prostu teleportować do domu i próbować zapomnieć o całej tej sytuacji. Nikt z tutaj obecnych nie znał jego imienia... Niemniej niezaprzeczalnie nadgorliwy pan policjant nie odpuściłby i potem wypruwałby sobie żyły by go znaleźć. I byłby jeszcze większy wstyd.
Westchnął cicho, różdżką wygładzając i odkurzając swoje ubranie.
Nie zrobił nic złego, więc równie dobrze mógł zostać.
Przeszedł zatem po chwili do pokoju, w którym umiejscowili się pozostali świadkowie. Niech ta farsa szybko się skończy.
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
Odetchnął głęboko, wiedząc, że nie będzie to łatwy dzień. A był to dopiero początek. Co ciekawe doskonale znał dalszy jego ciąg, chociaż od tego jak się skończy... Dość sprawnie zabezpieczył zaklęciami cały pokój, by nic nie zostało poruszone chociażby podmuchem powietrza. Musiał wszystko zebrać, ale wpierw fotograf! Gdzie on do cholery był? W międzyczasie Raiden zaczął obchodzić pokój raz jeszcze, przechodząc nawet przez wyrwę w murze do sąsiedniego pomieszczenia i próbował sobie to wszystko wyobrazić. Z tego co zrozumiał miał miejsce wybuch. Sądząc po kociołkach na stoliku jak i składnikach stary siwowłosy mężczyzna najwyraźniej coś pomieszał, ale nie tak jak powinien. Kto więc był w pokoju obok, chyba nie trzeba było się domyślać. Judith i ten szlachcic. Okropna gula nie chciała mu przejść przez gardło, ale w końcu ją przełknął i zaczął ustalać przebieg akcji dalej. Wybuch, zapewne starzec chciał zobaczyć czy się nikomu nie stało, wpadł do środka, a potem? Czy to jego różdżka leżała na ziemi? Chyba tak, bo resztę trzymał kurczowo przyciągniętą do siebie. Doszło do rękoczynów? W końcu długie pasma jego włosów nie wypadły ot tak. Zostały wyrwane, więc Raiden stawiał na szarpaninę. Sam zresztą, by się wkurzył, gdyby przerwano mu sam na sam z jakąś panną. Ale na pewno nie zacząłby szarpać starca... Potem jeszcze parę monet to akurat nie był jakiś specjalny problem. Carter stał na środku pokoju i patrzył na rozrzuconą pościel, podłogę. W końcu zjawił się fotograf.
- Zrób zdjęcia z każdej strony. I niczego nie ruszaj - rozkazał, wskazując miejsca, na których mężczyzna powinien się skupić najbardziej. - I powiadom koronera. Jego chcę mieć całego - dodał, obserwując nieboszczyka. Tak. Najwidoczniej schadzka skończyła się jedną wielką kaszaną. A miało być tak pięknie czyż nie? Wykrzywił usta, po czym ruszył w stronę pokoju, gdzie czekali na niego świadkowie. - Jest pan już gotów opowiedzieć mi co się wydarzyło? - spytał ponownie szlachcica, wiedząc, że on był jedną z głównych postaci tego ranka.
Come to talk with you again
-Proszę dopilnować żeby pan po złożonych zeznaniach stawił się w Mungu, podleczyłam jego urazy co prawda ale powinien go obejrzeć jeszcze uzdrowiciel na spokojnie, panie Carter. – zrzuciłam nie mogąc się powstrzymać by w pana towarzyszącemu nazwisku policjanta nie wpleść odrobiny sarkazmu. Carter mnie irytował tym swoim panoszeniem się i uznawaniem wszystkiego za miejsce zbrodni. Wiedziałam jednak że lepiej się z nim nie kłócić, robiłam swoje i znikałam nie czując potrzeby przebywania dłużej na miejscu. Tak było i dzisiaj. Skinęłam jeszcze głową gdy wzrok Raidena spotkał się z moim po czym teleportowałam się do siedziby Pogotowia Ratowniczego.
/zt dla Justyny i jej partnera i Rudolfa i chyba Judith
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Craig denerwował się jednak również z innego powodu. Cóż, mieli tutaj trupa, tak? A kto zajmował się trupami? Koroner. Co prawda na pewno w całym Londynie było ich z pewnością co najmniej kilku, los mógł chcieć pokazać dziś lordowi Burke, że zawsze może być gorzej. A nie mogłoby być bardziej beznadziejnej sytuacji, niż gdyby na miejscu zdarzenia pojawiła się Rowan. Gdyby pojawiła się tutaj, gdy on jeszcze będzie wśród gruzów oraz tego podrzędnego towarzystwa. Musiał się wynosić czym prędzej, dlatego z ponownie narastającą niecierpliwością poczekał, aż mądry pan policjant w końcu ruszy swój zadek.
- Pani się już moim zdrowiem nie kłopocze. - rzucił drwiąco do uzdrowicielki gdy przekazała Carterowi swoje zalecenia. Konował od siedmiu boleści.
Jego zeznania były krótkie i nadzwyczaj treściwe - cóż, musiał w końcu zdradzić swoje nazwisko więc je zdradził, posyłając przy tym takie spojrzenie Carterowi, które jasno dawało do zrozumienia, by znał swoje miejsce. Historię streścił w mniej więcej następujący sposób - był w pokoju ze znajomą, nagle ściana po prostu znikła, zostawiając wszędzie wokół pobojowisko. W skutek tegoż zdarzenia kobieta doznała złamania, które później jeszcze pogorszył alchemik od siedmiu boleści, a sam Craig stał się bogatszy o zwichnięty bark - jednakże będąc w szoku i zaskoczeniu nie od razu to odczuł, przez co jeszcze pogorszył swój stan, kiedy spróbował wstać i wyjąć różdżkę z rąk starca, by ten już nikogo nie skrzywdził. Głupiec zaczął się szarpać i rzucać, łamiąc w ten sposób swoją różdżkę. Ot, koniec opowieści.
Rozminął się trochę z prawdą, ale czy to było ważne? Nie. Ważne było to, że on i Judith byli tutaj ofiarami, a starego durnia trzeba było zamknąć w psychiatryku.
Kiedy więc zakończyło się to przepytywanie, Craig ukłonił się nieco drwiąco Carterowi i wyniósł z Kotła.
zt
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
|zt
Come to talk with you again
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Jeden z pokoi Dziurawego Kotła, ten znajdujący się na samym końcu korytarza na poddaszu, zdecydowanie obniżył renomę tego miejsca. Od majowego wybuchu, w pomieszczeniu działy się dziwne rzeczy. Przedmioty pomieszkujących tam czarodziejów same z siebie stawały w ogniu - niemożliwym do ugaszenia. Całe kufry, eleganckie szaty, drobiażdżki ułożone na nocnym stoliku: nawet niepalne przedmioty użytku osobistego płonęły aż do popiołów. W środku panowała też ciężka atmosfera, dziwny mrok. Pokój numer 14 został przejęty przez anomalię, co sprawiło, że wyłączono go z użytku oraz omijano szerokim łukiem.
Po wejściu do środka pozornie wszystko wydaje się być normalne. Dwuosobowe łóżko, duża szafa, kilka krzeseł wokół drewnianego stolika na nóżce rzeźbionej w kwiaty bzu, zegar stojący w rogu. Dopiero po zamknięciu drzwi ukazuje się waszym oczom duch dziecka. Kilkuletniego chłopca - zjawa żarzy się na czerwono a w jej oczach błyszczą złowrogie ogniki. Krąży przy was i przez was, chichocząc złośliwie, i uniemożliwia skupienie się na uzdrawianiu anomalii. Gdy wdacie się z nim w rozmowę, usłyszycie tylko trzask zapałek - odgłos ten wydobywa się z ust dziecka. Wskazuje on też na trzymane w rękach zabawki, w prawej ściska misia z wydłubanymi oczami, w lewej - pozbawioną głowy lalkę. Wiedząc, co działo się w tym pokoju, możecie zrozumieć, o co chodzi duchowi - musicie podpalić te zabawki, zajmując go na dłuższą chwilę, wystarczającą, byście mogli zająć się anomalią.
Wymaganie: Poprawne rzucenie zaklęcia Incendio na zabawki przez obydwu czarodziejów.
Niepowodzenie sprawi, że duch chłopca rozpłacze się spazmatycznie - a później zacznie potwornie wrzeszczeć. Jego przenikliwy pisk zada wam obrażenia psychiczne (50) i zaprzepaści szansę na ustabilizowanie anomalii.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 140, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Duch chłopca znudził się obserwowaniem płonących zabawek. Ponownie zaczął krążyć wokół was, łkając i próbując szarpać was za rękawy i końce szat - co kończyło się lodowatym powiewem, przenikającym wasze ciała. Jeśli mieliście już wcześniej do czynienia z duchami, wiecie, że ich obecność nie wpływała na was tak potężnie, jak bliskość chłopca. Jest wręcz bolesna, przeszywa lodowatymi ostrzami - a dziecko płacze coraz mocniej, krążąc wokół was.
Wymaganie: Aby uspokoić chłopca i unormować anomalię do końca, należy uspokoić dziecko i zapewnić go o swoich pokojowych zamiar oraz obdarzyć go uwagą. ST przekonania chłopczyka wynosi 60, do rzutu dolicza się bonus wynikający z biegłości retoryki. Aby utrzymać czar naprawiający anomalię, chociaż jedna osoba musi zdołać uspokoić duszka.
W razie niepowodzenia chłopiec wpada w szał i - łącząc się z mocą anomalii - wyrzuca Was z pokoju z niesamowitą siłą. Otrzymujecie po 100 obrażeń tłuczonych.
Mimo kolejnych kilku porażek na koncie Sophia nie ustawała w staraniach, by spróbować naprawić magię. Dużo myślała o anomaliach, analizując w myślach swoje błędy, które popełniała, i przywołując w pamięci ten dzień, kiedy u boku Samuela udało jej się naprawić magię. To podnosiło ją na duchu – myśl, że naprawdę się udało, że mogła wreszcie zobaczyć, jak wygląda pokonywana anomalia, jak zła moc zanika pod wpływem ich połączonych sił. Wiedziała jednak, że Samuel jako Gwardzista był od niej znacznie silniejszy w tej magii, że posiadł już moce, jakie dla niej nie były dostępne. Obserwowanie triumfu białej magii nad czarną zawsze było na swój sposób piękne i podnoszące na duchu, a przede wszystkim przynoszące ukojenie i bezpieczeństwo. Chciała przeżyć to znowu, uczynić jakieś miejsce lepszym i bezpieczniejszym.
Interesowała się ogniskami anomalii i dowiedziała się o kolejnym takim miejscu, które zaczęło stanowić zagrożenie. Należało się tym zająć, zwłaszcza że Dziurawy Kocioł był miejscem publicznym, a znajdująca się tam anomalia mogła być szczególnie niebezpieczna dla osób postronnych. Z tego co było jej wiadomo, dochodziło tam do aktów samozapłonu różnych przedmiotów.
Udała się na miejsce wraz z Jessą. Przyszły wieczorem do Dziurawego Kotła i spotkały się właśnie tam, w pubie, a później, uważając by nikt ich nie zobaczył, dyskretnie wymknęły się na górę, do części w której znajdował się zapieczętowany pokój numer 14.
Zaciskając palce na różdżce, Sophia ostrożnie otworzyła drzwi, uważnie rozglądając się po wnętrzu pokoju. Z pozoru wszystko wyglądało prawie normalnie. Dopiero po zamknięciu drzwi za nimi przed kobietami zmaterializowała się zjawa. Ale nie był to zwykły, perłowobiały duch, jakie miała okazję widzieć w Hogwarcie. Ta zjawa była inna, wyglądała o wiele bardziej złowrogo, tym bardziej, że był to duch dziecka o płonących oczach. Duch krążył wokół nich, chichocząc złośliwie, a jego głos przywodził na myśl trzask płonących zapałek. W jego dłoniach widniały uszkodzone zabawki, które wyglądały dość makabrycznie, jakby padły ofiarą jakiegoś wyjątkowo okrutnego dziecka.
Czym właściwie był ten chłopiec? Niezbyt dobrze znała się na duchach i takiego jak ten nie widziała jeszcze nigdy. Ale wiedząc, co działo się w tym pokoju, wpadła na pomysł, żeby spróbować podpalić zabawki, licząc na to, że to zajmie zjawę na tyle, by mogły podjąć próbę okiełznania magii.
- Incendio – rzuciła, kierując różdżkę na pluszowego misia. Zerknęła na Jessę, dając jej do zrozumienia, by uczyniła to samo z drugą zabawką.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Propozycja Sophii spadła jej więc jak z nieba i osiemnastego sierpnia obie rudowłose spotkały się w umówionym miejscu, by ruszyć razem na spotkanie z anomalią. Optymistyczny scenariusz zakładał, że uda im się naprawić magię i wrócić do domów przed północą, lecz tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć.
Przez ułamek sekundy Diggory miała ochotę zamówić chociaż kieliszek czegoś mocniejszego przed wkroczeniem na górę, lecz wiedziała przecież doskonale, że powinna zachować jasny, otwarty umysł. Rozglądała się dyskretnie i oczekiwała na moment, w którym niezauważona będzie mogła przedostać się na poddasze za Sophią. Nawet na dole była w stanie wyczuć niestabilną moc anomalii dlatego nie dziwiła się wcale, że w barze było dziś o wiele mniej klientów, niż wcześniej.
Wykorzystała moment nieuwagi gości i popędziła po schodach tuż za Carter, a po chwili obie zniknęły z oczu każdemu, kto mógłby później spróbować im przeszkodzić. Rudowłosa przełknęła ślinę przed wkroczeniem do pokoju czternastego i trzymała różdżkę w pogotowiu. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, powitał ich efekt uboczny anomalii.
Chłopiec-duch, na oko kilkuletni, trzymał w rączkach zabawki i chichotał złośliwie, próbując okrążyć obie kobiety. Jessa usilnie próbowała wmówić sobie, że nie ma do czynienia z prawdziwym dzieckiem, co zdecydowanie ułatwiły jej ogniki pojawiające się w oczach chłopca oraz wyraźnie słyszalny odgłos trzasku zapałek. Diggory ocknęła się szybko, obserwując Sophię; jej partnerka w zbrodni wpadła na dobry pomysł.
- Incendio! – wypowiedziała bez zawahania, kierując różdżkę na pozbawioną głowy lalkę.
#1 'k100' : 75
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Jak zwykle przybył najpierw do sklepu na Nokturnie, załatwił jeszcze jedną ważną transakcję i dopiero wtedy wyruszył w stronę Dziurawego Kotła. Ubrany jak zwykle na czarno z różdżką w specjalnie do tego przeznaczonej kieszeni, dotarł na miejsce punktualnie. Rzadko się spóźniał. Przywitał się z Magnusem, który również wykazał się dobrymi manierami i razem weszli do środka. - Słyszysz to? - Zapytał cicho, kiedy do jego uszu dotarło jakieś szuranie dobiegające z poddasza. Chociaż to też mogła być anomalia. Wchodził dalej po lekko skrzypiących schodach, zastanawiając się jakie przeciwności czekają na nich tym razem, chociaż w zasadzie takie myślenie nie miało większego sensu - przecież to mogło być absolutnie wszystko. Ścisnął mocniej palce na różdżce, lecz kiedy podszedł bliżej pokoju już był pewien, że ktoś jest w środku. Zerknął na Magnusa, chcąc się upewnić, że i on to usłyszał. Jeżeli nie będzie to nikt od nich, tym bardziej muszą zrobić z tym porządek. Wszedł do pomieszczenia, od razu zauważając dwie nieznajome kobiety. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo po chwili skojarzył jedną z nich (Sophia). - Adolebitque! - Rzucił bez głębszego zastanowienia, przecież nie przyszli tutaj na pogawędki, kierując różdżkę na drugą z nich (Jessa).
kings and queens
#1 'k100' : 52
--------------------------------
#2 'k10' : 2
--------------------------------
#3 'Anomalie - CZ' :
-Zabawy ogniem proszę zostawić dla dorosłych. Łatwo można się [i]sparzyć[i] - zadrwił, celując różdżką w jedną z kobiet (Sophię), kątem oka dostrzegając, że Burke bez chwili zwłoki zaopiekował się jej koleżanką.
-Larynx depopulo - warknął śmiało, skoro Edgar wytoczył ciężki arsenał, pozostawało mu już tylko pójść za ciosem.
|st obniżone o 10
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat