Wydarzenia


Ekipa forum
Royal Opera House
AutorWiadomość
Royal Opera House [odnośnik]10.03.12 22:22
First topic message reminder :

Royal Opera House

★★★★
Royal Opera House to jeden z najważniejszych gmachów operowych w Londynie, znajdujący się w centralnej części miasta – w dzielnicy Covent Garden. Stanowi siedzibę Opery Królewskiej i Królewskiego Baletu. Pierwszy budynek teatru został otwarty w pierwszej połowie osiemnastego wieku, gdy wystawiono komedię autorstwa Williama Congreve'a – "The way of the world". Powstał on wówczas przy placu Covent Garden, który bierze swą nazwę od ogrodu klasztoru benedyktynów westminsterskich. Niegdyś mieścił się tu najważniejszy londyński targ kwiatów, owoców i warzyw. Na przestrzeni lat wystawiano tutaj opery, pantomimy, sztuki teatralne.
Zbudowany jest w stylu klasycystycznym oraz w typowym stylu teatru dworskiego. Do dziś Opera Królewska należy do najpiękniejszych i najznakomitszych budynków operowych świata, gdyż od początku istnienia teatr ściąga tłumy widzów z różnych krajów. Na scenie występowały największe gwiazdy opery i baletu, ale nie mniej ważny jest utalentowany zespół techników, projektantów i producentów, odpowiedzialnych za przygotowanie każdego przedstawienia.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Royal Opera House - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Royal Opera House [odnośnik]12.04.18 20:57
Pomijając chwilowe wyciszenie migreny, powrót Thomasa był przyjemnym aspektem ostatnich dni, chociaż dało się zauważyć jego dziwne zachowanie i niechęć do rozmów nieograniczających się z jego strony do zaledwie dwóch zdań. Martwiła się, ale nie zamierzała mu się narzucać ani tym bardziej naciskać; znali się przecież od kilku lat, więc miała pewność - a przynajmniej nadzieję - że kiedyś w końcu otworzy się przed nią na nowo. Chciała tego, uparcie i konsekwentnie zamierzała dążyć do celu, który wyznaczyła sobie już w szkole i nie miała nawet zamiaru się poddawać. Wiedziała, że gdzieś pod grubą otoczką Vane dalej nosił te same cechy, które ją zaintrygowały i wytworzyły pomiędzy nimi nić porozumienia, czy specyficznej sympatii.
Zaledwie piętnaście minut wcześniej przed okropnym zdarzeniem, po skończonym obchodzie i wypełnianiu ostatnich dokumentów, zbierała się do domu, gdy szpital obiegła informacja o pożarze. Z początku wprawdzie nie zainteresowała się tą nowiną, dopóki przy wyjściu z oddziału nie usłyszała szczegółów tragedii. Pożar, ministerstwo, dużo rannych, zaburzona komunikacja, brak czasu - plany o wieczorze spędzonym przy ognistej ze swoim uroczym pupilem odrzuciła i informując w biegu jedną z pielęgniarek, wyruszyła na miejsce zdarzenia.
Zjawiła się tam stosunkowo szybko, biegiem i bez dużej zadyszki, wszak codzienne bieganie za psem i po szpitalnych korytarzach skutecznie poprawiało jej kondycję od dawna, i niewiele myśląc postanowiła działać. Liczył się czas, nie wiedziała w jakim stanie była część ofiar, ale intuicja podpowiadała jej, że to będzie kolejna długa i ciężka noc, urozmaicona - jakkolwiek by to brzmiało - chyba jedynie innym miejscem pracy, poza murami szpitala. Przyśpieszając kroku, pod osłoną szarzejącego nieba, ledwo dostrzegła klękającą pod ścianą kobietę.
- Proszę pani? Słyszy mnie pani? - Odezwała się, padając tuż obok i bez problemu dostrzegając wystający z boku kawałek drewna oraz sączącą się krew, która - o ironio - była teraz najmniejszym zmartwieniem, gdy kobieta z trudem łapała oddech. - Jestem uzdrowicielką, pomogę pani. Proszę mi zaufać. - Ostrożnie zmusiła ją do położenia się na zdrowym boku, odchylając jej głowę i wymierzyła w nią różdżką.
- Anapneo - Inkantowała, z nadzieją, że anomalie okażą się dla nich tego wieczoru łaskawe i pozwolą przynajmniej udrożnić drogi oddechowe kobiety.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Royal Opera House [odnośnik]12.04.18 20:57
The member 'Saoirse Havisham' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 83

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Royal Opera House - Page 9 NV7c0Tq
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Royal Opera House - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Royal Opera House [odnośnik]15.04.18 14:59
Chociaż obraz na zewnątrz wciąż pozostawał lekko rozmazany, szkarłatnej plamy na szacie nie dało się pomylić z niczym innym. Przyzwyczajona do widoku krwi Caley pragnęła tylko ocenić jak bardzo źle to wszystko wygląda, lecz za nic nie mogła porządnie się skupić. Ból promieniował, otoczenie jeszcze lekko wirowało przed jej oczami, a na domiar złego dopadło ją to złowrogie przeczucie. Przecież nikogo z jej bliskich nie było w Ministerstwie, nikt nie miał z tą instytucją nic wspólnego – dlaczego więc czuła się tak, jakby zagrożenie wisiało nad jakimś Goylem i zaciskało swoje metaforyczne łapska na jego szyi?
Zamknęła oczy, próbując uspokoić się, wyciszyć, lecz w uszach wciąż jej szumiało, a w okolicy słychać było nawoływania i ludzi przemieszczających się z miejsca na miejsce. Nagle usłyszała, że ktoś pojawił się niespodziewanie blisko niej i z nadzieją rozchyliła powieki, lecz nie rozpoznała właścicielki rudej czupryny. Spojrzała na nią średnio przytomnie, odpowiadając jedno schrypnięte tak.
Bardzo szybko wyjaśniło się, kim była nieznajoma kobieta, a Caley uczuciem ulgi powitała pojawienie się uzdrowicielki. Nie mogła odpędzić myśli o tym, że skoro na miejscu byli już medycy, sytuacja naprawdę przedstawiała się tragicznie. Czy rudowłosa będzie coś wiedzieć, czy odpowie na jej pytania? Na razie jednak Spencer-Moon nie mogła ich nawet zadać, bowiem oddychanie wciąż przychodziło jej z trudem. Postanowiła jednak zaufać uzdrowicielce i poddała się jej zaleceniom.
Ułożyła się na zdrowym boku i posłusznie odchyliła głowę, przez przymrużone powieki zauważając, że czarownica dobywa różdżki. W tej chwili nie myślała nawet o anomaliach, chciała tylko, by było już po wszystkim, a sytuacja pożaru w Ministerstwie została wyjaśniona tak szczegółowo, jak to tylko możliwe.
Chwilę po tym, jak usłyszała zaklęcie, poczuła niebywałą ulgę i zaczerpnęła wreszcie pełnego oddechu, który nie podrażnił jej gardła. Dobrze, a więc przynajmniej jedną rzecz miały już z głowy.
Drżącą ręką przesunęła po żebrach do zranionego miejsca i ucisnęła je. Wiedziała, że czasem głupotą było wyciąganie tkwiących w ciele przedmiotów, lecz teraz to uzdrowicielka podejmowała decyzję, w końcu to ona wiedziała najlepiej. A dla Caley liczyło się tylko jedno.
- Niech pani postara się to wyjąć jak najszybciej – przygryzła wargi, bowiem promieniujący ból rozprzestrzeniał się na inne części ciała, a krew wciąż barwiła jej szatę oraz chodnik.
Rudowłosa wyglądała na kompetentną, lecz w pewnym momencie zawahała się chyba lub sama poczuła zawroty głowy; Caley nie potrafiła ocenić tego zbyt dobrze, zajęta rozmyślaniem nad prawdopodobieństwem tego, że towarzyszące przeczucie mogło dotyczyć męża, który być może jakimś cudem znajdował się w gmachu Ministerstwa. Śmierć Cedrica w płomieniach byłaby doprawdy malownicza.


154/204 (- 10)




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Royal Opera House [odnośnik]18.04.18 0:03
Cieszyła się z pierwszego zaklęcia, które na szczęście okazało się łaskawe, ale tylko dla poszkodowanej. Wnet po wypowiedzeniu inkantacji rudowłosa poczuła doskonale oswojone w ostatnim czasie pulsowanie w skroniach, po którym pojawiło się krótkotrwałe osłabienie i zamroczenie. Wzięła głębszy wdech, mając nadzieję, że kobieta nie zauważyła momentu zawahania się; nie mogła przecież pozwolić, by anomalia przeszkodziła jej w leczeniu, niezależnie od tego, jak nieznośna miałaby być ani tym bardziej na to, by straciła wiarygodność w oczach Caley, której przed chwilą kazała sobie zaufać. Wierna od maja towarzyszka, migrena, była zresztą czymś, z czym potrafiła sobie teraz radzić; nie bez powodu wytoczyła wojnę swoim bólom, a rzucanie na siebie zaklęcia - które wcale mogło się nie powieść - było ryzykowne w zaistniałej sytuacji, gdy w pierwszej kolejności liczyło się zdrowie blondynki.
- Spokojnie - powiedziała łagodnie, pochylając się nad krwawiącym bokiem i oglądając go uważnie. Wiedziała, że usunięcie kawałka drewna będzie bardzo bolesne, jednak krwawienie nie pozwalało na dłuższe zwlekanie i rzucanie zaklęć podnoszących próg bólu. Rana nie wyglądała jednak na bardzo głęboką, tak przynajmniej sądziła w panującym wokół nich półmroku - policzę do trzech, gotowa? - Spytała, zerkając przelotnie na bladą twarz blondynki. Raz... usiadła wygodniej, dłonią delikatnie dotykając boku kobiety i odchylając ostrożnie postrzępione boki szaty. Dwa... uchwyciła drewno, upewniając się, że zrobi to raz, a porządnie, chociaż obawiała się, że wyrządzi jej więcej szkód, choćby przez brak pewności, czy przedmiot nie tamuje krwotoku - nie mogła jednak ruszyć kobiety z miejsca, a pracę w polowych warunkach traktowała jako wyzwanie, któremu musiała sprostać. Musiała. Trzy... z całkowitym opanowaniem, zgrabnym ruchem wyjęła drewno, odrzucając je na bok.
- Niedługo będzie po wszystkim, musisz jeszcze chwilę wytrzymać. - Zdawała sobie sprawę z tego, że jej słowa mogą wcale nie pomóc a wręcz przeciwnie: zdenerwować Caley jeszcze bardziej, czego nie chciała. W ostatnim czasie jednak zaobserwowała, że część osób zdecydowanie lepiej znosiła ból, gdy chociaż minimalnie odwracało się ich uwagę od wykonywanych przy nich czynnościach. Dobywszy różdżki, przystawiła ją w niedalekiej odległości do rany.
- Curatio vulnera maxima - Wypowiedziała, odpowiednim ruchem przesuwając nad raną, z nadzieją, że i tym razem bez problemu uleczy ranę i nie narobi kobiecie blizn, które w razie konieczności i tak później wyleczyłaby odpowiednią maścią.

191/211
Gość
Anonymous
Gość
Re: Royal Opera House [odnośnik]18.04.18 0:03
The member 'Saoirse Havisham' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 82

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Royal Opera House - Page 9 HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Royal Opera House - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Royal Opera House [odnośnik]18.04.18 20:55
Nie mogła tak po prostu zapomnieć o powodzie, przez który się tu znalazła i leżała teraz obolała na zimnym chodniku, zamiast spokojnie kończyć pogawędkę i odebrać wynagrodzenie za popełnione tłumaczenie. Chociaż wciąż odczuwała silne zawroty głowy, teorie spiskowe kłębiły się w niej równie gęsto. To na pewno nie był zwykły pożar, a cóż mogło ogarnąć kilka kondygnacji i zagrozić budynkowi Miniesterwa Magii, jak nie Szatańska Pożoga? Zawalone ściany, spadające grudy gzymsu, mijane po drodze martwe ciała. Mimo iż nie przebywała na stałe z tymi ludźmi, wciąż przecież byli jej znajomi, mniej lub bardziej lubianymi. Nie mogła odgonić wizji czarnowłosej Theresy, leżącej bez życia tuż za drzwiami gabinetu, w którym Caley miała więcej szczęścia niż pozostali pracownicy. Przełknęła ślinę, próbując domyśleć się, kto mógłby wywołać pożar i właściwie dlaczego – czy nastroje antyrządowe były aż tak silne? Atak miał w sobie wiele z terroru i być może motywy się zgadzały, lecz Spencer-Moon nie mogła pojąć dlaczego ktoś postanowił zaatakować późnym poniedziałkowym wieczorem, zamiast w środku dnia, gdy w gmachu przebywało więcej osób, w dodatku ważniejszych. Cóż tutaj nie grało i choćby nawet chciała analizować wszystko dalej, nie miała na to już więcej siły.
Zacisnęła mocno zęby, gdy uzdrowicielka zapowiedziała, że postara się wyciągnąć drewniany kawałek szybko i skutecznie. Pomogła jej już raz, więc Caley wierzyła w jej czary. Oczywiście, że w zawieszeniu pozostawała kwestia anomalii, jednak w tej chwili schodziła na dalszy plan.
- Gotowa – odpowiedziała słabym głosem, odchylając głowę do tyłu i starając się nie patrzeć na to, co za chwilę zrobić miała rudowłosa.
Nie bała się widoku krwi ani właściwie bólu, ale jeśli miała wybór, wolała nie oglądać własnych obrażeń, by nie wryły się później one w jej pamięć.
Zaklęła głośno po goblidegucku, gdy Saoirse wyciągnęła drewno, na szczęście kolejne udane zaklęcie natychmiast uśmierzyło ból. I nawet jeśli po ranie pozostać miała blizna, w tej chwili Caley miała to gdzieś.
- Czy wiadomo już cokolwiek na temat pożaru? – podniosła głowę, spoglądając na swoją ratowniczkę; w końcu dostała się tu ona względnie szybko, tak więc odpowiednie służby musiały być zaalarmowane i postawione na nogi niemal od razu po wybuchu Pożogi – Skala zniszczeń? Liczba ofiar? – być może nadarzała jej się ostatnia okazja do udawania zmartwionej żony, przerażonej niepewnością o losy męża.


179/204 (- 5)




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Royal Opera House [odnośnik]20.04.18 0:01
Oglądnęła uważnie zaleczoną ranę, całkiem zadowolona z efektu - jak na zaistniałe warunki, nieszczególnie sprzyjające - a potem przesunęła wzrok na twarz blondynki. Wyglądała blado, słabo, jednak podjęła się świadomie rozmowy, co było dobrym znakiem.
- Czy coś jeszcze cię boli? Zawroty głowy, nudności? - Zapytała w pierwszej kolejności, ignorując zadane pytanie, a potem usiadła obok kobiety pod ścianą. Musiała zastanowić się jak najszybciej odtransportować ją w bezpieczne miejsce, skoro sieć Fiuu i teleportacja była utrudniona, bądź prawie wcale niemożliwa, a nie mogła zostawić jej tutaj samej, na ziemi w ciemnym zaułku, gdy wokół wciąż szalał ogień.
- Niestety, nie mam żadnych konkretnych informacji - odpowiedziała wreszcie, może niezbyt kulturalnie wycierając brudną z krwi dłoń w swoją znoszoną szatę; już dawno miała ją wymienić na nowszą - w szpitalu zrobiło się straszne zamieszanie, część z nas wysłano na miejsce. Nie wiemy ile dokładnie jest ofiar, podejrzewam jednak, że sporo, skoro ściągnięto do pracy wszystkich możliwych uzdrowicieli - z początku nie zwróciła uwagi na panujący w pobliżu chaos, niemal potykając się o nogi Caley; dopiero teraz zaczęły dochodzić do niej krzyki i płacz, i przede wszystkim czuła nieznośne ciepło ognia smagającego jej twarz, z którym sobie nie radzono - muszę cię stąd zabrać, jesteś w stanie się podnieść o własnych siłach? - Spytała, wsuwając różdżkę do kieszeni szaty, następnie podniosła się na proste nogi i poprawiła ubranie, wyciagając chudą dłoń w kierunku kobiety.
- Spróbujemy znaleźć miejsce w szpitalu, powinnaś zostać na obserwacji chociaż do rana. - Nie wiedziała, czy w Mungu było w ogóle wolne łóżko, czy tak jak w przypadku majowej nocy: nie zostanie zmuszona położyć kobiety na korytarzu, bądź w ostateczności w swoim gabinecie, który był zdecydowanie jednym z najprzyjemniejszych miejsc tejże jednostki.
W międzyczasie rozglądnęła się po najbliższej okolicy, próbując odnaleźć potrzebujących pomocy, ocenić straty. Nie wiedziała, co mogło być przyczyną pożaru i kto mógł za nim stać; podejrzewała, że w ciągu kilku kolejnych dni nie będzie innego tematu rozmów, niż ten, chociaż uczucie o niewyjaśnieniu tej kwestii nie opuszczało jej na krok.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Royal Opera House [odnośnik]22.04.18 20:48
A może wszystkiemu był winny kolejny wybuch anomalii? Skoro teorie spiskowe nie układały się w logiczną całość, może to nie ludzie stali za pożarem, a po prostu przelała się czara kapryśnej magii, swoje epicentrum wybuchu mając właśnie w Ministerstwie? Kto wie, nad czym pracowano w Departamencie Tajemnic; Caley nie wykluczała żadnej możliwości, lecz z biegiem czasu mniej interesowały ją powody, a coraz bardziej skutki tego wszystkiego. Fakt, że mijała wcześniej martwe ciała swoich dawnych koleżanek i kolegów wcale nie pomagał i nie niósł ukojenia. Natrętne wrażenie o krzywdzie członka rodziny wzmagało się z sekundy na sekundę.
Na całe szczęście uzdrowicielka wiedziała, co robi, a usunięcie spod żeber blondynki wystającego kawałka drewna było dla niej tylko formalnością. Zaleczyła wszystko zaklęciem w mgnieniu oka, a Spencer-Moon poczuła tylko chwilowe mrowienie, wkrótce zastąpione ulgą. Dotknęła zranionego wcześniej miejsca odruchowo, a przejeżdżając palcami pod bluzką wiedziała już doskonale, że po wybuchu pozostanie jej na pamiątkę mała blizna. Nie miała tego jednak nikomu za złe.
- Obraz wciąż lekko wiruje mi przed oczami – przyznała, bo chciała grać twardą, a poza tym czas uciekał i jak najszybsze upewnienie się, czy rodzinie nic nie zagraża, leżało w interesie Caley – Ale dam radę, muszę tylko wstać.
Z chęcią skorzystała z wyciągniętej ku niej pomocnej dłoni. Uśmiechnęła się nawet z wdzięcznością do rudowłosej, doceniając cały wkład w postawienie rannej na nogi. Odetchnęła głęboko.
- Tylko w moim departamencie widziałam całe mnóstwo ciał – przyznała, krzywiąc się nienaumyślnie – Na pewno jest tam jeszcze ktoś, kto potrzebuje pomocy. Nie przejmuj się mną, za chwilę udam się do Munga – skłamała gładko, wiedząc doskonale, że jeśli tylko zostanie spuszczona z oczu, natychmiast ruszy na Grimmauld Place.
W ślad za spojrzeniem towarzyszki, rozejrzała się po najbliższej okolicy, ale widok wcale nie napawał jej optymizmem. Egoistycznie cieszyła się, że wyszła z tego cało i teraz znajduje się na chodniku, mogąc odetchnąć, a nie leży przysypana resztką ściany i naiwnie woła o pomoc.
- Dziękuję za wszystko. Jak się nazywasz? – zapytała jeszcze, pragnąc poznać personalia kobiety, która pomogła jej wrócić do zdrowia. Kto wie, być może niebawem uda się jej użyć wpływów i wynagrodzić to jakoś rudowłosej?

179/204 (- 5)




Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Royal Opera House [odnośnik]24.04.18 0:32
- To normalne po zaczadzeniu, powinno niedługo minąć. - Zapewniła, nie mogąc jednak jej w żaden sposób pomóc na zawroty głowy. Daleka była w tej chwili od zastanawiania się nad przyczynami pożaru, ilością martwych, poszkodowanych, kiedy musiała działać, ale słowa urzędniczki zwróciły na chwilę uwagę rudowłosej i na te kwestie.
- Wygląda na to, że miałaś dużo szczęścia - albo woli przetrwania - nie wiem jak długo to jeszcze potrwa, ale nie możemy tu dłużej zostać. - Pomogła jej wstać, wnet marszcząc czoło i dając blondynce do zrozumienia, że zbyt wiele słyszała i widziała, by dać się nabrać na podobne słowa. Nie wierzyła w zapewnienia kobiety o samodzielnym stawieniu się w szpitalu, gdy miała świadomość, że mało kto traktował wizyty w świętym Mungu jako coś przyjemnego. Sama zresztą nie od razu przywykła do specyficznego smrodu szpitalnych korytarzy, woni, w której na zmianę mieszał się kurz, leki, choroby, śmierć i wiele innych, mniej lub bardziej dziwnych zapachów. Po pewnym czasie przestała na to zwracać uwagę, jak i na pewne zaniechania estetyczne, nieszczelne okna, przepełnione sale, w ostatnich dwóch miesiącach braki zapasów i rąk do pomocy, radząc sobie z tym, co miała, jak najlepiej potrafiła. Może pomysł Spencer-Moon o udaniu się wszędzie, byle nie tam, wcale nie był taki nierozsądny? Była prawie w pełni sił, zapewne na jej miejscu postąpiłaby podobnie - stojąc jednak w tej chwili po drugiej stronie barykady, nie mogła przyznać tego na głos.
- Wiesz, że sprawdzę to od razu po powrocie? - spytała, chociaż nie oczekiwała od niej odpowiedzi; koniec końców była dorosłą kobietą, wiedziała, co robi a na to, że nie mogła odprowadzić jej do sali osobiście nie miała wpływu, gdy nieopodal ważyło się życie wielu innych osób - odprowadzę cię do głównej ulicy, stamtąd będzie ci prościej i względnie bezpieczniej. - Nim ruszyły, Saoirse przedstawiła się - nie prosząc o to samo, wolała nie poznawać personaliów osób, które leczyła - odsunęła się i wymierzyła w Caley różdżką, wcześniej informując ją o swoim zamiarze.
- Paxo - zaklęcie uspokajające i obniżające ciśnienie miało zapewnić kobiecie przynajmniej w minimalnym stopniu spędzenie tej nocy w spokoju, chociaż wiedziała, że wymazanie widzianych dzisiejszego wieczoru obrazów nie będzie proste. Robiła jednak co mogła, chwytając blondynkę pod ramię i prowadząc w wyznaczone wcześniej miejsce.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Royal Opera House [odnośnik]24.04.18 0:32
The member 'Saoirse Havisham' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 66

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Royal Opera House - Page 9 Ak2Kizx
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Royal Opera House - Page 9 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Royal Opera House [odnośnik]25.04.18 21:03
Była wdzięczna za niezadawanie pytań; chociaż jak zwykle postarała się zakryć co gorsze ślady mężowskiej miłości, jeden czy dwa siniaki nawinęły się na widok rudowłosej, gdy ta upewniała się, że ranny bok nie był w gorszym stanie, niż wyglądał. Caley była co prawda brudna i potargana, lecz profesjonalisty oszukać nie mogła, choć na pewno bardzo by chciała. Wolała pominąć zbędnym milczeniem niewygodne fakty, nie wspominać o nich; robiła to przecież niemalże profesjonalnie.
- Mam nadzieję, że jak najszybciej. Nie wyobrażam sobie teleportacji w tym stanie – nie poganiała uzdrowicielki w żaden sposób, zresztą Saoirse naprawdę dużo już dla niej zrobiła i nie musiała dokładać kolejnych zaklęć, ryzykując anomalią.
Gdy z nosa rudowłosej skapnęły pierwsze krople krwi, Caley odruchowo sięgnęła po materiałową chusteczkę, którą podała swojej towarzyszce. Nie było na niej żadnego specjalnego haftu, nie przedstawiała też wielkiej wartości sentymentalnej, Havisham mogła więc zatrzymać ją bez przeszkód. Spencer-Moon podejrzewała, że krwotok jest efektem ubocznym anomalii, dlatego nie zamierzała narażać rudowłosej na kolejne niedogodności. Sama nie umiałaby się odwdzięczyć jej tym samym, nie potrafiłaby jej uzdrowić, dlatego czym prędzej wolała przerwać.
- Powinnaś teraz skupić się na sobie – któraś z nich musiała przecież to powiedzieć – Nawet jeśli dostałaś zlecenie, w takim stanie nikomu nie pomożesz. Anomalie dziś ci nie sprzyjają – nie zamierzała w żadnym wypadku z niej kpić, głos miała spokojny, ale przecież dla nich obu oczywistym było, że nie warto ryzykować własnego życia. Choć może Saoirse jako uzdrowicielka widziała to zupełnie inaczej?
Skinęła głową, gdy została poprowadzona do głównej ulicy. Niepytana, nie zdradziła swoich personaliów, lecz te rudowłosej miała nadzieję zapamiętać; być może za kilka dni na jej biurku pojawią się kwiaty z podziękowaniem.
- Dziękuję – powiedziała raz jeszcze, o jeden za dużo jak na siebie – Spokojnej nocy – życzyła uzdrowicielce, gdy się rozstawały.
Sięgając po różdżkę miała już tylko jeden cel – dostać się na Grimmauld Place. Pod tym adresem znajdowały się aż trzy drogie jej osoby i skreślenie ich z listy zagrożonych ukoiłoby nerwy Caley, która później mogłaby oczywiście szukać dalej. Miała nadzieję, że jeśli to rzeczywiście anomalie, to jakimś cudem ominęły one Hjalla.
Nie wyobrażała sobie teleportacji w takim stanie, dlatego przywołała Błędnego Rycerza i podając mu adres w Islington, po raz ostatni spojrzała na rudowłosą, żegnając ją skinieniem głowy.

194/204
| zt





Drag me down to the water and
hold me down until I'm full.
Until I struggle no longer,
until I've drowned in my

sinful will

Caley Goyle
Caley Goyle
Zawód : tłumaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
but it's in my roots, it's in my veins, it's in my blood and I stain every heart that I use to heal
the pain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
our dead drink the sea
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5536-caley-spencer-moon https://www.morsmordre.net/t5568-idun https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f218-dzielnica-portowa-orchard-place-9 https://www.morsmordre.net/t5567-skrytka-bankowa-nr-1368 https://www.morsmordre.net/t5566-caley-spencer-moon
Re: Royal Opera House [odnośnik]25.04.18 23:29
Nagły krwotok z nosa nie był dla niej wcale żadnym zaskoczeniem, chociaż przeraziła się nie na żarty, gdy wspomnienie tamtego feralnego majowego wieczoru i widmo kolejnych dni spędzonych przykutej do łóżka zaprzątnęło jej myśli, łącznie z możliwością utraty pracy pod pretekstem niezdatności do wykonywania zawodu. Na kilka sekund zapomniała o Caley, nie odnotowując wypowiedzianych przez nią słów, a dłoń, którą ją trzymała zacisnęła się mocniej - w razie gdyby zaraz miała zemdleć. Czekała na ten moment, jednak z ulgą przyjęła to, że nie nadszedł i być może poza jednorazowym wybrykiem nic nie miało się stać. Ocknęła się zaś, gdy kobieta podała jej chusteczkę, a kapiąca z nosa krew zabrudziła doszczętnie szatę i naznaczyła drogę, którą szły. Nie podziękowała, nie leżało to w jej zwyczaju, przykładając delikatny materiał do nosa.
Wypowiedziane przez blondynkę słowa, chociaż rozsądne, nie były w stanie zniechęcić jej do dalszej pracy; nie mogła tego zrobić, skoro pokazywała, że pomogłaby komuś nawet obłożnie chora, czy pozbawiona kończyn, w stanie agonalnym. Nie bez powodu przecież została uzdrowicielem, jednak w pewnym momencie zatraciła pewną granicę i nie wiedziała, czy jest nim, bo przekłada dobro innych nad swoje, czy tak fascynują ją choroby, schorzenia, problemy i anatomia, czy zwyczajnie spełniała swoją chorą ambicję o stawianiu się najlepszą w tejże dziedzinie.
- Wracaj do domu, ale proszę zachowaj wszelką ostrożność. W okolicy jest niebezpiecznie. - Powiedziała beznamiętnie, wiedząc, że nie jest już odpowiednią osobą do mówienia kobiecie co powinna, a czego nie, gdy sama właśnie robiła na przekór sobie, zdrowiu i anomaliom. Życzyła jej jeszcze spokojnego wieczoru, ledwo wstrzymując się przed zapytaniem na koniec o widoczne siniaki, które wyglądały na tyle staro, by nie mogła ich dopasować do dzisiejszego zdarzenia. Nie była jednak matką miłosierdzia, która mogłaby jej pomóc w jakikolwiek sposób a udawanie ślepej czasami wychodziło wszystkim na dobre.
Gdy odprowadziła Caley do ulicy, odprowadzając ją jeszcze kawałek wzrokiem, doprowadziła się do porządku - w miarę możliwości. Zakrwawioną chusteczkę wcisnęła odruchowo do kieszeni szaty, łącznie z brudną ręką i ruszyła w kierunku grupy ludzi. Spokojna noc okazała się być okrutną powtórką z rozrywki.

186/211
zt
Gość
Anonymous
Gość
Re: Royal Opera House [odnośnik]17.12.18 0:01
7 X

Dyplomacja jest wielce złożonym zjawiskiem. Sporządzenie umowy regulującej stosunki dwóch podmiotów to tak naprawdę finalny akt, który zawsze poprzedzają bardziej subtelne środki. Gdyby wszystkie rozmowy prowadzone byłyby nad dokumentami, życie urzędników z Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów byłoby o wiele prostsze. Ugłaskiwanie dyplomatów z różnych stron świat nie należało do zadań prostych. Blackowi polecono porozumieć się z pewnym francuskim markizem i bardzo chętnie by tego dokonał, gdyby ten chciał współpracować. Gdy tylko naprowadzał rozmowy na właściwe tory o wydźwięku polityczno-gospodarczym, ten zawsze uciekał w inne tematy. Jak niby miał mu odmówić udania się do królewskiej opery? Podczas spektaklu rzecz jasna nie będą mieli okazji pomówić zbytnio, ale to zawsze jakiś krok na przód, mimo wszystko.
Opera o Dydonie i Eneaszu wcale nie chwyciła go za serce. Sztuka nigdy nie była mu zbyt bliska, nie szukał w niej ukojenia, ale potrafił docenić jej walory. Na przykład pod koniec pierwszego aktu był już bliski uznania piękna sopranu śpiewaczki odgrywającej Dydonę. Wciąż jednak nie zaangażował się do końca w jej dylematy miłosne. Przerwę od obcowania z operą docenił i wraz z dyplomatą opuścił ich lożę.Zdołali poczynić kilka kroków, podczas których Francuz zdołał komplementować solidność barytonu, gdy Alphard kątem oka dostrzegł coś – niby szczegół, ale wybił go z rytmu.
Jej widok nie powinien być niczym zaskakującym, już przez fakt swego szlachetnego urodzenia miała wszelkie prawo przebywać w jednej z najbardziej dostojnych instytucji kultury. Prawdopodobieństwo ujrzenia jej w takim miejscu było doprawdy ogromne. A jednak Black nie potrafił w pierwszej chwili przejść z tym do porządku dziennego. Oniemiały przystanął w środku eleganckiego holu, spojrzenie ciemnych oczu wbijając w kobiecą sylwetkę, mimowolnie lustrując ją od dobranych pod suknie pantofli do idealnie ułożonej fryzury. Natychmiast zrodził się w nim wewnętrzny sprzeciw wobec dalszego przyglądania się tej konkretnej lady. Choć był jej ciekaw, nie zamierzał się z tym zdradzać, właściwe to chciał odrzucić od siebie ten upokarzający szczegół. Znów w jego umyśle rozbrzmiały słowa, jakimi został pożegnany przez Melisande pod koniec ich ostatniego spotkania w herbaciarni. Zawiodłam się na tobie, Alphardzie – tak mu przecież rzekła i to powinno być śmieszne przez swą absurdalność, bo i nie miała żadnych przesłanek ku temu, aby oczekiwać od niego czegokolwiek. To on musiał znieść zawód, jakim było marnowanie czasu na słowne przepychanki z Rosierówną. Powinien wiedzieć, że będzie zbyt dumna i uparta, aby dać kąśliwym słowom dotrzeć do siebie. Niepowodzenie było największą bolączką, najbardziej dotkliwą rzeczą dla Alpharda szukającego ujścia dla własnej frustracji. Głupotą było karać siostrę za winy brata, ale na starcie z nim miał tylko jedną okazję. Z kolei początek września musiał zmienić jego percepcję na ich personalny konflikt – nie mógł już sobie więcej pozwalać na jawne oznaki niechęci. Były rzeczy ważniejsze, zawsze były, jednak stały się o wiele bardziej pilne.
Oderwał od niej spojrzenie, chcąc zignorować jej obecność, by móc przy ewentualnej konfrontacji rzec, że nie zauważył jej wcześniej. Lecz towarzyszący mu mężczyzna po prostu musiał dostrzec zmianę w jego zachowaniu, jak również wyłapać przyczynę odmiennego stanu. Pognał za wejrzeniem Blacka i zaraz uśmiechnął się szelmowsko.
N'est-elle pas éblouissante? – rzucił z lekka figlarnie, nie oczekując jednak odpowiedzi ze strony Alpharda, który na pewno rzekłby, że każda szlachcianka potrafi być olśniewającą. Ale nic nie zdążył rzec, ponieważ delegat śmiało ruszył do przodu, wprost w stronę Melisande, nijak nie przejmując się brytyjskimi konwenansami. Jeszcze jakieś dziesięć lat temu cenił francuską otwartość, ale w obecnej chwili budziła ona jego pogardę. Był dwa kroki za markizem, gdy ten przemówił do lady:
Nigdy bym nie pomyślał, że zakończenie pierwszego aktu znanej mi przecież sztuki przyniesie tak piękne niespodzianki.
Lady pozwoli, że przedstawię – rzekł usłużnie, łatwo powracając do ojczystego angielskiego, wciąć jednak pozostając nad wyraz sztywnym z irytacji, którą starał się desperacko zamaskować. Musiał grać nie tylko przed nielubianą damą, ale przede wszystkim przed francuskim urzędnikiem. – Markiz Jules Bousquet – dopełnił formalności, z niesmakiem spoglądając jak Francuz wysuwa swą dłoń zapewne z zamiarem ujęcia tej kobiecej, chyląc przed nią głową. Czy zamierzał ucałować wierzch jej dłoni? Czy mu na to zezwoli? – Markizie, oto lady Melisande Rosier.
Sytuacja była nad wyraz żenująca, lecz nic nie mógł temu zaradzić, wszak nie mógł lekceważyć zachcianek zagranicznego delegata, zwłaszcza takiego, co chętnie szasta pieniędzmi, niekoniecznie własnymi, ale to nie był czas na podobne rozważania. Najważniejsze żeby brytyjska strona nakłoniła jegomościa do współpracy. Choć może okazać się to nieco trudniejsze, jeśli angielska szlachcianka wzgardzi jego sympatią. Lecz lady Rosier nie miała obowiązku znosić towarzystwa obcego mężczyzny i to jeszcze takiego, co stoi nieopodal rozczarowującego ją Blacka.


Ostatnio zmieniony przez Alphard Black dnia 27.01.19 22:58, w całości zmieniany 1 raz
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black
Re: Royal Opera House [odnośnik]18.12.18 21:48
Nie można było nazwać jej stałym bywalcem - zarówno salonów, jak i Opery i każdego innego przybytku kultury obecność osób urodzonych jej stanem winna być zauważana choć raz na jakiś czas. I Melisande skrzętnie rozliczała ten raz na jakiś czas. Raz na jakiś czas nie znaczyło - na każdym spektaklu, oznaczało premiery a w czasie gdy tych było mniej co ważniejsze wystawienia. Raz na jakiś czas jednak musiało ulec zmianie, gdy Tristan posiadał więcej obowiązków - a wiedziała, że tak było. Ktoś musiał ich prezentować, pokazywać że oto byli - oni, Władcy Róż, klejnoty w koronie rodów. Opera, wernisaż, balet znajdowała na to czas, wiedząc, że on nie posiada go aż tyle. Była jego siostrą, pomocą, wsparciem - nawet jeśli znaczyło to wejście w mniej wygodną piękną, wysadzaną nitkami tkanymi z samych rubinów chyba, oraz ozdobioną również nimi. W kolię, która ciężko osiadała na szyi. W misterną fryzurę nad którą Prymulka spędziła więcej niż kilka minut, które zwykle poświęcała na spięcie włosów. W końcu w makijaż, choć nigdy nie godziła się na mocy - ledwie podkreślała włosy i pozwalała, by usta przybierały ciemniejszy odcień mocniej zbliżony do koloru płatków róż. Przybyła razem z kuzynką, jedną z wielu choć w tej chwili została sama, gdy ta oddaliła się. Chyba zdradziła jej powód swojej wędrówki, ale Melisane nie była zainteresowana. Stała z kieliszkiem wina, obserwując jeden z obrazów - a może zwyczajnie wpatrywała się w coś nawet tego nie dostrzegając. Jej myśli były dalej w laboratorium rezerwatu Kent. Zastanawiała się, czy postawiła odpowiednie wnioski, wertując wbite w myśli tezy i wnioski. Rozpatrywała je na nowo, żałując że nie ma ze sobą jednego z pergaminów, na którym zapisała informację która akurat teraz postanowiła wypaść z jej głowy. Zmarszczyła leciutko brwi nawet nie spostrzegając, że ktoś zmierza w jej kierunku. Dopiero gdy ktoś odezwał się obok niej wyrwała się z własnych rozmyślań z początku spoglądając trochę sennie w kierunku nieznanego jej mężczyzny. Francuskie słowa zrozumiała bez problemy, lata nauki w tym kraju nauczyły ją szybko rozumieć jak i odpowiadać. Przybrała na usta nienaganny uśmiech, pełny, kształtny, unoszący kąciki oczu ku górze, ciepły, otulający przyjemną mgiełką potrafiącą zwrócić w głowie.
- Londyn lubi zaskakiwać… - odpowiedziała w płynnym francuskim odpowiednio akcentując zgłoski słów. Zawiesiła jednak głos, lekko. - ...jeśli ma na to ochotę. - dodała jeszcze, porównując między wierszami miasto do zmiennej i humorzastej kobiety. Doskonale zdawała sobie sprawę, że mężczyzna wysuwał w jej stronę komplement nieco ukryty między wierszami, więc i ona nie dziękowała za niego otwarcie. Znała głos, który dotarł do niej zaraz wraz z sylwetką złożonego z cieni i kantów mężczyzny, nie straciła utkanej maski, nie okazała zdziwienia, czy niechęci.  
Jedynie stalowe tęczówki zawiesiły się na nim z lekkością, choć i nonszalancją w odpowiedzi na jego słowa. Proszę, Alphardzie - mówiło jej spojrzenie - niech będzie, pozwalam ci. Odwróciła od niego zaraz wzrok skupiając uwagę na markizie, którego przedstawiał. Miała ochotę roześmiać się w duchu, pozostawiony na pastwę jej i humory markiza biedak. Francuz musiał odwiedzać kraj w konkretnej sprawie, jeśli towarzyszył mu Black. A opera… cóż, była jego zachciankom. Tak samo jak rozmowa z nią. Poprowadzona odpowiednio mogła pomóc Alphardowi, jednak nie musiałby włożyć wiele wysiłku, by zaprzepaścić wszystko, co zdążył wypracować w czasie krótkiej rozmowy. Uniosła lekko brodę. A gdy markiz wyciągnął dłoń, sama uniosła swoją, by nastawić jej wierzch dla niego. Gdy zagraniczny gość skupiał się na odpowiednich gestach sama dygnęła nienagannie, niemal machinalnie odpowiednie gesty mając zapisane w ciele,, w między czasie zerkając na Blacka, jednym krótkim spojrzeniem informując go, że doskonale wszystko zrozumiała. Że wie. A on miał pozostać w niewiedzy do samego końca ich dzisiejszego spotkania.
- Lordzie Black. - przywitała się krótko, zaraz jednak odwróciła wzrok zawieszając go na Markizie i to na niem skupiła na powrót na częstując go urokliwym uśmiechem.
- Czy Anglia zdołała zachwycić cię czymś jeszcze, panie? Opera to nie jedyne chwytające za serce - nachyliła się lekko ku niemu powracając do ojczystego języka ich gościa w konwersacji, nie miała z nim problemów, był jej równie bliski co ojczysty angielski - i posiadające niespodzianki - dodała, jakby to stwierdzenie było jedynie ich tajnym, a może jedynie zlepkiem słów tworzącym między nimi nić porozumienia - miejsce, które warto odwiedzić. - zapewniła go usłużnie. Były miejsca warte polecenia. Tylko czy winna zachęcać markiza do dalszego zwiedzania? Jemu pomysł może przypaść do gustu, przedłużające się podpisywanie umowy - jeśli o jakiejkolwiek w ogóle była mowa - zdecydowanie nie mogło działać pokrzepiająco na Blacka. Nie było też dobre dla Anglii. Nie spojrzała na Blacka, ale ten nie powinien nawet pomyśleć, o odetchnięciu z ulgą, przerwa miała jeszcze trochę potrwać. - Przyjechałeś odwiedzić lorda Blacka? - zapytała widocznie zaciekawiona nowym kompanem. - Zbliża się wernisaż w Galerii Sztuki. - dodała usłużnie, a jej tęczówki rozbłysły mocniej. Nie musiała nawet kłamać, a dodatkowo o jej dobry humor dzisiaj miał zadbać Black, sztywniejący obok bez możliwości wystosowania ostrzejszych słów.
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Royal Opera House [odnośnik]26.12.18 20:15
Wyglądała korzystanie, co przyznał bardzo niechętnie, nie odrywając już od niej uważnego spojrzenia, gdy tylko znalazł się w jej pobliżu. Ledwo zmuszał się do tego, aby zerkać z uprzejmości na markiza, który przecież powinien nieustannie znajdować się w centrum jego zainteresowania. Przeszkodą nie powinna być niemiła mu w każdym aspekcie lady. Dumna i butna pannica. Choć założył, że nie będzie już więcej zwracał na nią uwagi, to jednak dostrzegał piękno jej sukni, bardziej misterne upięcie włosów i subtelny makijaż, a mimo to bardziej bogaty od tego codziennego, który miał okazję widzieć przy wcześniejszych spotkaniach. Irytujące było to, że dostrzegał takie detale, to było przecież niemądre i przede wszystkim nikomu do szczęścia niepotrzebne. Daleki był od zachwytu, ale dziwnym trafem nie był też obojętny na te drobne zmiany, w pełni rozsądnie poczynione na rzecz przebywania w jakże eleganckim otoczeniu.
Na jej ustach pojawił się przyjazny uśmiech, może na dźwięk znajomego języka, a może z powodu komplementu, który wcale zbyt wymyślny nie był, ale unikał też bezpośredniości. Liczył na to, że dama szybko odgoni natręta. Pobożne życzenie. Zdziwił się, że Melisande w ogóle zechciała mu odpowiedzieć, ale nie zaskoczył go jej płynny francuski, przecież wiedział o jej edukacji w francuskiej szkole, wszak ona, jak i reszta jej rodzeństwa, nie gościła w murach dumnego Hogwartu. I jeszcze podała mu łaskawie swą dłoń. Zdaniem Blacka mężczyzna odrobinę zbyt długo ją trzymał w swym uścisku, po czym niepotrzebnie przyłożył do jej wierzchu usta, musząc ugiąć kark do tego służalczego gestu. Markiz już wcześniej działał mu na nerwy – fircyk, komik i gaduła. Całkiem już sięgnął dna, dając się poznać jako flirciarz. Wcześniej oglądał się za damami, ale najwidoczniej w operze dał wreszcie upust tej części swojej osobowości. Od razu zaczął obrzydliwe umizgi, a przynajmniej poczynił do nich wstęp. Jemu przyjdzie na to wszystko patrzeć, a w ostateczności będzie musiał rozwiązać niewygodną sytuację. Zaś lady Rosier, tylko z powodu infantylnej chęci dokuczenia mu, zachęcała Francuza bardziej do śmiesznych gierek.
Muszę z bólem wyznać, że jestem już tydzień w Londynie i nie miałem sposobności zbyt wiele ujrzeć.
Black na te słowa wyprostował się jeszcze bardziej, mocniej napinając mięśnie ramion, kiedy prawą dłoń zacisnął w pięść, jakby tęsknie za ciężarem różdżki. Przecież zwiedzili wzdłuż i wszech całą Ulicę Pokątną, byli w różnych instytucjach kultury położonych w Londynie, nawet odwiedzili rezerwat jednorożców znajdujący się pod pieczą Parkinsonów. Czego ten Francuzik jeszcze chciał?
Przyjechałem odwiedzić Wielką Brytanię, droga pani – odparł szybko markiz, chcąc jak najszybciej wyprowadzić kobietę z błędu, zaraz śmiejąc się przy tym perliści, czym zwrócił na siebie uwagę najbliższego otoczenia. Alphard musiał mocniej zacisnąć usta, aby zapanować nad chęcią wykrzywienia twarzy w grymasie obrzydzenia. – Jak to dobrze, że nie pozwalam całkiem zawładnąć interesom Francji moim życiem.
Czy tak zacny mąż stanu może sobie pozwalać na przyjemności? – spytał równie płynnym francuskim nieco prowokacyjnie, chcąc drobną sugestią przywrócić zagranicznego wysłannika do porządku.
Ależ naturalnie! – stwierdził z ogromnym entuzjazmem mężczyzna, machając niedbale ręką w stronę Alpharda, jakby odganiał natrętną muchę. Ale przede wszystkim nie skierował ku niemu wzroku, skupiając go cały czas na lady Rosier. – Życie byłoby nieznośne bez odrobiny słodyczy, dlatego postanowiłem, że muszę zobaczyć ten wernisaż. I to najlepiej w pięknym towarzystwie – po tych słowach spojrzał wyczekując na Melisande, czekając na jej słowa, jakby chcąc wymusić propozycję wspólnego spędzenia czasu.
Musi pani zaszczycić mnie swoim towarzystwem jeszcze tego wieczoru – dodał pewnie mężczyzna i zaczął kiwać głową, ale zaraz drgnął i energicznie sięgnął w stronę tacy leżącej w rękach kelnera przechodzącego obok, aby chwycić za kieliszek szampana. Wówczas Black spojrzał otwarcie prosto w oczy Melisande, bo chyba do niej w tej sytuacji było teoretycznie łatwiej dotrzeć. Niech znów wykaże się swym rozsądkiem, jaki chyba najbardziej sobie ceniła spośród wszystkich przymiotów.
Alphard Black
Alphard Black
Zawód : specjalista ds. stosunków hiszpańsko-brytyjskich w Departamencie MWC
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
step between the having it all
and giving it up
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t5607-alphard-black https://www.morsmordre.net/t5622-tezeusz#131593 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t5636-skrytka-bankowa-nr-1378 https://www.morsmordre.net/t5637-a-r-black

Strona 9 z 15 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 15  Next

Royal Opera House
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach